Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

Archiwum - Gra Księcia

Molin - 2015-11-09, 16:29
Temat postu: Gra Księcia
Nie miałeś gdzie pójść. Błąkałeś się sam, po nieznanych ci miejscach, z nadzieją, że kiedyś uda ci się zakończyć całą tę wędrówkę, dom... Właśnie, "dom", którego nigdy nie miałeś, zostałeś od niego odcięty z nieznanego ci powodu. Ale zawsze miałeś nadzieję, że w końcu ci się uda i dlatego się nie poddawałeś. Dzielnie przedzierałeś się przez ciemne, mroczne lasy, mając przez swoje malutkie ramię zarzucony niewielki woreczek w którym posiadałeś kilka przedmiotów, niby mało wartych, ale mogących uratować ci życie. Kilka jagód, posiadających różne efekty i buteleczka - średniej wielkości, zrobiona z kolorowych szkiełek, w całości wypełniona wodą. Otrzymana od jakiegoś Meowtha, który znalazł ją szukając różnych błyskotek i stwierdził, że jest mu niepotrzebna. I właściwie żyłeś tak cały czas - tylko z tego, co inni zdecydowali się ci podarować i uratować ci życie.
Opuściłeś las, nadal kierując się przed siebie i trafiłeś do miejsca - pięknego, można by rzec, że wręcz magicznego. Klif, dość spory, z którego można było ujrzeć kolejny las, prawie w całości. Przy samym skraju rosło kilka ogromnych, rozłożystych drzew, a wszystkie zostały otoczone przez różnokolorowe kwiaty, z których niektóre były prawie większe od siebie. Wśród nich można by było znaleźć trochę owoców, które pospadały z drzew. Stanąłeś wśród tego wszystkiego, rozmyślając nad dalszym planem po czym usłyszałeś dość nieprzyjemny dźwięk. Głośne, groźne warczenie nieznanego ci stworzenia, a może raczej stworzeń.
- Oh, ten szczur zdecydował się zając nasze miejsce - odezwał się średniej wielkości stwór przypominający nieco małego wilka. Widziałeś takie jak kilka razy, ale jak on się zwał... Poochyena? Chyba jakoś tak.
- Trochę mały, ale świeżym mięskiem nie pogardzę - powiedział drugi, tym razem czarny pies, przyozdobiony elementami wyglądającymi jak kości. Nigdy takiego nie widziałeś.
Głośno powarkując zmierzają w twoim kierunku, a przy okazji odcięły ci drogę ucieczki. Zaczęły się prawdziwe problemy.

Księciu - 2015-11-09, 16:41

- Hej! Erm... ja nie chciałem wam zająć miejsca! Przepraszam, ja tylko... oglądam widoki! Już stąd idę. - Odpowiadam niemal natychmiastowo piszcząc wysokim głosikiem. Drżę, ponieważ nigdy wcześniej nie byłem w sytuacji, która bezpośrednio zagrażała mojemu życiu. Cofam się w stronę krawędzi klifu, mając wilki na oku.
- Mogę wam oddać jagody i butelkę, tylko oszczędźcie mnie, proszę! - Dodaję po chwili, ściągając z grzbietu worek. Mam łzy w oczach; jestem niesamowicie zmęczony, często nie sypiam przez tą tułaczkę. Nie czuję się najlepiej z tym, że muszę oddać jagody, ale mam nadzieję, że oba wilki przystaną na ten targ. Jagody za życie.
Przez głowę przechodzi mi myśl, czy gdybym skoczył, to bym przetrwał, lądując na jednym z tych rozłożystych drzew? To ewentualnie będzie moja droga ucieczki, gdy wilki się na mnie rzucą. Najwyżej zginę.

Molin - 2015-11-14, 16:37

Po zastanowieniu można by było się domyślić, że psom raczej bardziej zależy na świeżej przekąsce, niż na odzyskaniu ich miejsca. Zbliżały się do ciebie, jakby nie słysząc w ogóle twoich słów. Przecież jak cię zabiją to jagody dostaną tak czy siak, prawda? Miałeś problem, tym bardziej, że nie zdecydowałeś się na walkę, a psy raczej niezbyt dobrze by skończyły po ataku elektrycznym ciosem... o ile byś trafił.
Wilczek rzucił się na ciebie, ale w ostatniej chwili zdążyłeś się odsunąć i na szczęście uniknąłeś spotkania z jego ostrymi, błyszczącymi kłami. Warknął niezadowolony, ponownie przygotowując się do ataku, w czasie kiedy jego towarzysz wyskoczył prosto na ciebie. Nie miałeś już gdzie uciekać, były dwie opcje - dać im się złapać, albo zeskoczyć. Wiedząc, że ta pierwsza na pewno skończy się śmiercią, natychmiast wybrałeś drugą opcję i odskoczyłeś do tyłu, mocno trzymając w łapkach woreczek z zachomikowanym ekwipunkiem.
I poleciałeś, na koniec widząc jeszcze zszokowane spojrzenia psów. W końcu kto byłby na tyle szalony żeby skakać z klifu, prawda? Przecież to samobójstwo, ale nad tobą chyba coś czuwa - leciałeś spokojnie w dół, a w momencie w którym znalazłeś się między drzewami wpadłeś na coś dziwnego, białego i lepkiego. Przykleiłeś się do tego, ale nie wytrzymało twojego ciężaru i poleciało razem z tobą. To niezbyt miłe uczucie być obklejony jakąś, dziwną, białą substancją, ale to nie było ważne w twojej sytuacji. Przeżyłeś, na dodatek niczego nie tracąc, gdyż woreczek nadal spokojnie się trzymał w twoich łapkach! Maź okazała się pajęczyną - najprawdopodobniej czegoś dużego, gdyż była wielkich rozmiarów. Nie miałeś problemów z tym żeby się z niej wyczyścić, więc prędko to zrobiłeś, po czym rozglądnąłeś się wokół, żeby zorientować gdzie mniej więcej się znajdujesz.
Dwa niebieskie punkciki - oczka jakiegoś nieznanego ci stworka zaświeciły się w krzakach. Z początku nieco straszne, ale z zarośli wygrzebał się... pajączek. Mały, żółty, włochaty, wyglądający niesamowicie słodko i bezbronnie. Zauważył, że to ty jesteś sprawcą tych zniszczeń, ale mimo to rozkosznie się uśmiechał, nie spuszczając z ciebie wzroku.
- Cześ - przywitał się.
No, przynajmniej tyle dobrego, że on nie ma zamiaru cię zabić.

Księciu - 2015-12-12, 15:17

Jestem w naprawdę ciężkim szoku, że mój plan wypalił. Przecież to było głupie, mogłem zginąć! Na szczęście Arceus ma mnie w swoich...kopytach i żyję - z drugiej strony jednak nawet nie miałem chwili by przemyśleć i przetworzyć ten plan w głowie przed jego realizacją; to był impuls złożony z chęci ratowania swojego życia. Zresztą teraz, po udanym skoku w nicość też nie miałem okazji odetchnąć. Będąc cały czas pod wpływem stresu i adrenaliny z nim związanej z przerażeniem spojrzałem w kierunku niebieskich ślepi i niemal moje małe serduszko wyskoczyło z małej klatki piersiowej. Znów, na całe szczęście niemal, albowiem posiadacz oczu okazał się małym pajączkiem, Joltikiem, pobratymcem żywiołu burzy.
- Cześć. - Odpowiadam lekko zasapany. - Jestem Deli, miło mi Cię poznać. Gdzie jestem? - pytam pajączka, mając nadzieję, że ten mnie nie zje, nie opluje ani nic z rzeczy, które miałyby mnie zaboleć.

Molin - 2016-01-06, 19:21

Zwróciłeś się do robaczka przyjaznym tonem. On nie wyglądał na groźnego, a może nawet chciał się zaprzyjaźnić? W każdym razie, wyglądał naprawdę słodko, a jego duże, niebieskie oczy patrzyły na ciebie w uroczy sposób. Wręcz nie można się oprzeć! Odbił się przednimi łapkami i spokojnie usiadł na trawie, przekrzywiając lekko głowę i wpatrując się w ciebie.
- Jeśtem Joltik! - przedstawił się, najwyraźniej nie posiadał swojego "własnego" imienia - I jeśteśmy w lesie. Mieśkam tutaj od kiedy się wyklułem. Trośkę popsiułeś pajęńczynę którą źrobiłem, ale nić nie szkodzi!
Uśmiechnął się wesoło i pomachał łapkami, po czym znowu stanął i obszedł cię dookoła. Może pierwszy raz widział takiego Pokemona jak ty? Zdążyłeś zauważyć, że jest jeszcze dość młody, bo nawet jak na Joltika, jego rozmiary były no, niezbyt duże.
- A ty cio tutaj robiś? Ciemu spadłeś? Zgubiłeś się? - zadał ci pytania - Jak chceś to ci pomogę, zabiorę cię do domu!
Ponownie zaczął machać łapkami, najwyraźniej bardzo ucieszony. Zapewne był szczęśliwy, że miał jakieś towarzystwo.

Księciu - 2016-01-06, 19:27

- Ugh, musiałem zeskoczyć z tej skarpy. Dwa paskudne Pokemony chciały mnie rozszarpać, ale.. jestem. I żyję. - Odpowiedziałem pośpiesznie pajączkowi, uśmiechając się do niego. - Chcesz może jagodę? Są pyszne. - Dodałem, grzebiąc po sakiewce, a następnie wyjmuję obiecaną Joltikowi jagodę i kładę mu przed nóżkami. - Podróżuję po świecie szukając drogi do domu. Gdziekolwiek on by nie był. - Wymruczałem dodatkowo, siadając na ziemi przed rozmówcą. Głupio mi było rozerwać jego pajęczynę, ale to w sumie ona uratowała mi życie.
Molin - 2016-01-06, 19:37

Ujrzałeś wieeeelką radość w oczkach Joltika gdy położyłeś przed nim jagodę. Natychmiast wziął ją do łapek i ucieszony ugryzł ją ze smakiem.
- Łaaaa, dziękujee! - krzyknął.
Zajadał się nią, słuchając tego co masz do powiedzenia i kiwając główką gdy tylko przerywałeś. Zamyślił się chwile, zapewne zastanawiając się nad tym co zrobić w takiej sytuacji. Podrapał się po główce jedną z łapek po czym rozglądnął się wokół. Mogłeś zauważyć, że powoli robiło się ciemno, więc przydałoby się znaleźć jakieś miejsce do schowania się... a tymczasem Joltik znowu się odezwał!
- Pomogę ci! - uśmiechnął się - Znajdźiemy twój dom, uda nam się! Tylko teraz... jeśt chyba trośkę za późnio, nii? Moziemy pójść do mnie i wyruszyć rano!
Ponownie zaproponował ci odpoczynek u niego. Może to nie była taka zła propozycja? Spacerowanie po nocy zdecydowanie nie było dobrym pomysłem, a innego schronienia nie miałeś.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group