Pokemon Crystal
PBF Pokemon. Liczy się zabawa, a nie wygrana :3

Archiwum - Przygoda Snazzy

Daisy7 - 2014-06-25, 12:19
Temat postu: Przygoda Snazzy

Wytłumaczenie tytułu
Chcesz skopać tyłek siostrze, a to mi się skojarzyło z pragnieniem Nevilla, by zemścić się na Bellatriks. Dodatkowo wspominasz o amnezji, a Bellatriks spowodowała, że rodzice Nevilla ześwirowali i również stracili pamięć.

Ostatni odpis Snazzy (Aliś, tego nie licz mi~):
- Ja... ech, no dobra, przyznaję się, przyznaję, kłamałam! Chciałam porozmawiać z Cyn na osobności i tyle, nic więcej. Przepraszam... sama nie wiem. Jak chcecie, to ze mną idźcie, ale nie rozumiem tej liderki... jaki to ma sens, walka w muzeum... - burczę pod nosem, zaczynając mozolną wędrówkę w kierunku muzeum, a przy okazji poprawiam grzywkę rozwaloną przez Sata... grrrr, ja mu dam rozwalać mi moją zacną sztuczną fryzurę, ja mu dam...

A to już mój odpis i licz *^*
- Mars, Mars, Mars... Mars... Oj, Mars, co z Ciebie wyrośnie - zaśmiał się Satan, klepiąc cię po głowie jak małe dziecko, po czym złapał Ann za rączkę i ruszył z nią przodem w kierunku muzeum. - Nie musimy specjalnie wracać do Celestic, żebyś pogadała z siostrą. My z małą pójdziemy przodem, prawda łobuzie? - mruknął do diabełka, który twierdząco pokiwał głową.
Takim sposobem zostałaś z blondi sam na sam. Dziewczyna spojrzała na ciebie pytającym wzrokiem.
- No to... O co chodzi? - dodała po chwili, ruszając w ślady niedoszłego szwagra z tym, że podąża o wiele wolniej niż on.

Snazzy - 2014-06-25, 13:25

- Sama nie wiem. Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywacie... ale nie wiem, co. Coś się stało, prawda? Chodzi wam o mnie, czy o coś innego? Dlaczego po prostu nie możecie mi o tym powiedzieć? - wybucham... znaczy nie płaczem. Jeszcze nie, ale powoli mi się zbiera. Już czuję te zacne kropelki gdzieś w okolicy kącików oczu oraz to dziwne uczucie wewnątrz... znając życie, Cyn na pewno zaprzeczy, że cokolwiek takiego miało miejsce, ale wtedy na pewno dam radę ją docisnąć... znajdę jakiś sposób, na pewno.
Daisy7 - 2014-06-25, 14:00

- Mars, o co ci znowu biega, eh? - westchnęła Cynthia, przekręcając teatralnie oczami. - Po pierwsze, to nie musi dotyczyć ciebie. Naprawdę i bez tego jesteś za często w centrum uwagi - jęknęła. - A po drugie chyba mogę mieć jakieś prywatne tematy z Satanem, nie? Musisz wiedzieć wszystko? Może ci jeszcze wyrecytuje naszą rozmowę jota w jotę z oryginałem - warknęła, próbując ci w ten sposób przekazać, że naprawdę przesadzasz. - Daj sobie spokój. Oho, jesteśmy.
Rzeczywiście krótka rozmowa doskonale zajęła czas spaceru spod sali gimnastycznej do muzeum. Kobayashi (?) zniknął wraz z córką, wchodząc do środka przed wami.

Snazzy - 2014-06-25, 14:18

Dais się nauczyła O.o Lol o:
------------------
- No... nie muszę, ale po prostu się martwiłam... dobra, daję sobie spokój. Widać niepotrzebnie ruszałam ten temat... jakbym nie miała już dość problemów po kłótni z ojcem, pfff - prycham sobie cichutko pod nosem, wchodząc wraz z blondyną do środka budynku. Naprawdę... wspaniałą mam rodzinkę, nawet nie wiedziałam, że tak bardzo nieznośną. Po wkroczeniu do wnętrza, rozglądam się za liderką. - Cyn... nie masz pojęcia, gdzie ona może być, prawda? - pytam cicho z nadzieją, że otrzymam odpowiedź chociaż na to pytanie.

Daisy7 - 2014-06-25, 16:36

ooo *^* cem grzankę w nagrodę // wgl to dopiero teraz zauważyłam napis "It's so hot here"... pod pachą ._.
--------------
- A wiesz, że przypadkiem mam? - uśmiechnęła się, kiedy ją zapytałaś, po czym gestem ręki nakazała ci iść za sobą, a drugą wskazała na tabliczkę informującą, że w tym budynku obowiązuje zakaz głośnego zachowywania się.
Posłusznie pomknęłaś za siostrą niczym jej cień, oglądając się na boki. Wow! Tak wiele ksiąg, tyle regałów. Dosłownie jak czytelnia z filmu, a nie nudna filia, gdzie masz dziesięć opasłych tomisk na krzyż. Wreszcie dotarłyście do małego zakątku, w którym oprócz masy lektur (kategoria: flora) napotykasz też Gardenię siedzącą na bogato zdobionym fotelu.
- To powodzenia - mruknęła blondi, po czym weszła gdzieś między meble i dosłownie wyparowała.

Snazzy - 2014-06-25, 17:17

Nigdzie indziej się nie zmieścił xD Dostaniesz na kolację :P PS, czy to je biblioteka?
------------------------
No nie... co ja tu robię? Mam walczyć z Gardenią, ale w takim zacnym i monumentalnym miejscu? Niezbyt chcę, ale muszę. Inaczej przegram piekielny zakład i będę musiała coś zrobić dla Cyn... ale co? Odpierwiastkować się od jej życia miłosnego? Hehehehe. Tymczasem podchodzę powoli do liderki siedzącej na... niby tronie? Gdy tylko będę mniej więcej na wyciągnięcie dłoni od niej, pacam ją lekko w ramię, by skupić na sobie jej uwagę.
- Hej - witam się krótko, pozwalając sobie na obojętną minę. - Zapewne wiesz, po co przyszłam, prawda?

Daisy7 - 2014-06-25, 20:48

już mamy kolację? :3 nu... biblioteka to czytelnia, nu... tam co książki wypożyczasz ;o
--------------
- Nie znamy się - zauważyła zdziwiona kobieta, odkładając na pobliskią stertę książkę pt. "Tajemnica kwiatu eternal - poradnik badacza Floette". - A skoro się nie znamy, a przyszłaś tutaj, żeby mnie znaleźć, to mam pewne powody, by domyślać się, że chodzi o walkę, czyż nie? - uśmiechnęła się delikatnie, wstając z krzesła. - Ale przedtem przydałby się jakiś mały teścik sprawności. Swoją drogą wolisz walczyć na mojej sali czy niekoniecznie? Skoro jesteśmy w bibliotece to może zrobimy jakiś quiz z wiedzy, co? Jasny umysł to klucz do zwycięstwa! Ba, sądzę, że rozum ma przewagę w pojedynkach nad siłą Pokemonów.

Snazzy - 2014-06-25, 21:13

Ano *daje grzanki z ketchupem do pizzy*... I to mialo być muzeum, a nie czytelnia xD
----------------------
- Doskonale sądzisz - odpowiadam z uśmiechem, kręcąc głową. - Chodzi o walkę... nie chcę przegrać tego piekielnego zakładu, ale w każdym razie... myślę, że nie miałabym nic przeciwko takiemu bardziej quizowi niż typowemu testowi przed walką... można powiedzieć, że to będzie nawet jakaś odskocznia, jednak jeśli chodzi o sam pojedynek... wolałabym go stoczyć w sali, jeśli to możliwe... - dodaję po chwili, wzruszając ramionami. Ciekawe, czy Cyn obserwuje tę walkę, czy może jednak wróciła już do domu... No nic.

Daisy7 - 2014-06-25, 23:26

omomomomomomom~ tyy... rzeczywiście xD Dlatego Dais nie może odpisywać za rzadko, bo nie pamięta, co się dzieje!
-------------
- Cieszę się, że trafiłam na kogoś, kto rozumie potęgę wiedzy, nauki i doświadczenia płynącego z książek - podsumowała niczym jakaś zdrowo kopnięta staruszka. - W takim razie najpierw zadam ci swoje pytania, a jeśli odpowiesz dobrze, pójdziemy na salę. Słuchaj uważnie, ponieważ nie mam w zwyczaju powtarzać. Ekhem. Przedmiot spowity krwawymi historiami w dzień służy za taflę wody, a nocą duchy ukazuje. Czy wiesz już o czym mowa? - dopytała z dozą tajemniczości w głosie.

Snazzy - 2014-06-26, 08:30

Na Arceusa, ona naprawdę jest walnięta... na co ja się zgodziłam, do diabła... ośmieszę się przed Cyn, Satem i małą... biada mi, trzeba było wybrać zwykły test, a nie diabelną zagadkę... biorę głęboki wdech, a następnie wypuszczam powietrze, kręcąc głową. Ech, przegrałam zakład już teraz...
- Lustro? - odpowiadam niepewnie, uśmiechając się lekko. W sumie nie wydaje się ono być złą odpowiedzią, nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie strzeliłam dobrze, a jeśli źle... do diabła z tym.

Daisy7 - 2014-06-26, 09:45

- Ano lustro. Łatwe, prawda? No to jeszcze dwie i ci zaliczę. Hmmm... Nie mam pomysłu jakoś - mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu, aż wreszcie coś przykuło jej uwagę. - Druga: Kształty przebiera różne w zależności od pory, zawsze cię śledzi, lecz bez ciebie nie istnieje - uśmiechnęła się tajemniczo. - I od razu trzecia dla panienki: To także bez ciebie nie istnieje, ale kształtu nie posiada. Powtarza wszystko jak w nagraniu, lecz na pstrym polu nie odpowie. I jak? Kojarzysz coś z przedszkola albo podstawówki?
Snazzy - 2014-06-26, 10:09

- Z przedszkola lub podstawówki? Wybacz, ale moja pamięć tak daleko nie sięga... na szczęście wydaje mi się, że znam odpowiedź - mówię, kręcąc głową. Hm... ta liderka jest mało kreatywna, zresztą Maylene miała ciekawy test przed walką... ach, szkoda tylko, że jej wtedy nie skopałam, następnym razem się uda. - Pierwsza odpowiedź to cień, natomiast druga... echo? Dobrze jest? - dopytuję, rozglądając się dookoła. Do diabła z Cyn... gdzie ona się schowała, do diabła z nią.
Daisy7 - 2014-06-26, 11:03

- No i dobrze obydwie. Chodźmy na salę - powiedziała i nie czekając na twoją odpowiedź, wstała, po czym ruszyła drogą, którą tu przyszłaś z Cynthią.
Wracając nie spostrzegłaś nigdzie ani jej, ani Satana z Ann. Gdzie znowu poleźli? Grau. Mijając jedną z bibliotekarek, Gardenia zatrzymała się, żeby o czymś pogadać, ale na szczęście nie trwało to długo. W mgnieniu oka znalazłyście się przed budynkiem sali gimnastycznej. Kobieta sprawnie otworzyła go ozdobnym kluczem, po czym tajnym korytarzem podążyłyście prosto na arenę. A raczej dwie, ponieważ oprócz zwyczajnego boiska wewnątrz budynku, znajduje się tu też przejście na specjalną trawiastą arenę, której nie zakrywa żaden dach. Właśnie tam pomknęła liderka.
- Nie masz nic przeciwko, prawda? W końcu taka ładna pogoda, że szkoda nie skorzystać. Co do zasad to możesz użyć trzech Pokemonów. Jakieś pytania?

Snazzy - 2014-06-26, 15:39

No i gdzie ona jest? Głupia siostra zdrajczyni. Mówiła, że popatrzy, a teraz... do diabła z nią. Z trudem ukrywam przed Gardenią poddenerwowanie spowodowane tym, że trójka gdzieś zniknęła i kiwam głową.
- Jasne, ja używam trzech Pokemonów, ty też trzech. Co do boiska... mi tam nie przeszkadza - odpowiada cicho, a następnie wyciągam z kieszeni swój de... no nie, nie mam dexa. Kurczę... zabiję ich, do diabła, zabiję. - Tak tylko... która z nas zaczyna walkę? - pytam, zaciskając zęby, zeby zaraz nie wybuchnąć wściekłością.

Daisy7 - 2014-06-28, 11:45

Shell Armor - Blokuje ciosy krytyczne przeciwnika.
------------------
- No to skoro jeszcze nie zaczęłaś, to mogę ja, okey? I widzę, że chyba czegoś szukasz? Lepiej skup się na walce - doradziła, wyjmując jeden z balli, po którego naciśnięciu guzika wyskoczył śliczny Turtwig.
- Milczku na początek proszę o podwójny Razor Leaf. Jeśli twoim rywalem będzie Pokemon latający, celuj w skrzydła. W przypadku ognistego wroga zaatakuj także dwa razy, aczkolwiek Tacklem - poleciła kobieta.
Przydałoby się jeszcze dokładnie zapoznać z areną, prawda? Chociaż w sumie nie ma co opisywać, jak można dać obrazek- klik. Wygląda to jakoś tak z tym, że posadzono więcej wysokich, masywnych drzew z lianami. Pogoda: ciepło, lekki wiaterek.

Snazzy - 2014-06-28, 19:35

- Jasne, już się skupiam... tymczasem... Phoenix - szepczę cicho, wypuszczając ognistego ptaka. Będzie kiepsko, biorąc pod uwagę zdolność Turtwiga oraz arenę, jednak myślę, że dam sobie jakoś radę. - Na sam początek zastosuj Razor Wing... następnie zaś wzbij się nieco wyżej i osłoń się przed Razor Leaf, korzystając dwa razy z Flamethrower. Używając go, "rozprowadź" go dookoła siebie tak, by żaden osamotniony liść się nie przedostał. Po tym wszystkim zaś... zastosuj po prostu Fire Blitz i tyle. Gdyby jakoś próbował cię zaatakować, wzleć w górę, by uniknąć ataku.
Daisy7 - 2014-06-28, 23:43

Gale Wings - Wszystkie ataki typu lot mają zwiększoną prędkość o 1.
+ Trzyma: Sitrus Berry - przywraca 25% HP *jak chcesz to wykorzystać, to napisz xD*
-------------------------
Czas rozpocząć ekscytujący pojedynek między trenerką Mei "Mars" Imasawą, a liderką Pokemonów trawiastych w Eterna City - Gardenią. Naszą bitwę rozpoczyna Talonflame, który na samym początku wzbija się wysoko w powietrze, by pocisnąć prosto na wroga, używając do tego Razor Wind. Tnące niczym brzytwa, lśniące pociski mocno połechtały ciałko trawiastego żółwia, który nie zdążył obronić się skorupą (-140HP). Chwilę później malec podnosi się, po czym wysyła ku oponentowi ostre liście (Razor Leaf, -36HP). Niestety nie są one krytyczne, jednak w jakiejś mierze uszkadzają skrzydła Phoenixa, który może przez to mieć problemy z wykonywaniem wymagających ciosów, do których potrzebne są sprawne skrzydła czy też po prostu zawodowego latania. Flamethrower, na który pokusił się twój podopieczny, sprawia, że oprócz odebrania przeciwnikowi 450HP, dodatkowo podpalają się wszystkie pobliskie drzewa, a z nich ogień błyskawicznie rozchodzi się po całej arenie, powolutku liżąc językami płomieni korę roślin. O dziwo Milczek nie dał się narazić na poparzenia. Potworek jak ostatnio tak i tym razem posyła Razor Wind. Tym razem krytyczne odbierają 72HP. Ostateczny cios to Flare Blitz. Chyba nie trudno się domyślić, że wróg mdleje (-815HP, dodatkowe x1,5 ze względu na mocno grzejące słoneczko), ale ciekawostką jest, że Talonflame traci przez to 1/3 zadanych obrażeń, czyli w przybliżeniu 272HP. Zwycięzca zdobywa +2lvl.
- Milczek, dokonujemy zawrotu! - wydała polecenie kobieta, chowając przegranego Pokemona, by zastąpić go nowym, na przykład... - Sweetie! - zawołała, a na teren niezajęty jeszcze przez ogień wylądowała Cherubi. - Moja droga, po pierwsze - nie zbliżaj się do płomieni, rozumiesz? Tym razem dajemy zacząć drugiej stronie.

Talonflame 340/720HP - WIN!
Turtwig 0/628HP - LOSE!

Snazzy - 2014-06-29, 21:29

Korzystam xD
-----------------
Kurczę, robi się coraz ciężej, ale póki na arenie jest Phoenix, nie będę miała problemu. Gorzej, jeśli przyjdzie czas na zmianę Pokemona, ale na razie póki jest tak, jest okej.
- Dobra, kochany, skończmy to jak najszybciej. Na sam początek podpal wisienkę przy pomocy Flamethrower, a następnie zanurkuj w dół, atakując Aerial Ace i dziobiąc Peck. Po tym natychmiast wróć na górę. Gdyby Cherubi próbowała cię zaatakować czym z dystansu, podpal to Flamehtrower, roznosząc płomienie wokół siebie, natomiast w innym przypadku po prostu się przesuń w bok.

Daisy7 - 2014-06-30, 09:43

Chlorophyll - Kiedy podczas walki świeci słońce, szybkość Pokemona podwaja się. Wraca do normy, gdy pogoda się zmienia.
-------------------------
Pojedynek rozpoczyna Talonflame, który pomimo podwójnie zwiększonej szybkości rywala, pozostaje szybszy. Zaczyna jednak od konsumpcji trzymanej jagody, co rzecz jasna równa się z utratą kolejki. Sitrus Berry leczy 180HP (proszę usunąć ją ze skanu ptaszka). W takim razie zabawę zaczyna Cherubi, atakując krytycznym Tacklem (-110HP). Następnie Phoenix daje z całej pety Flamethrowerem, który nie powoduje poparzeń i zabiera 453HP. Nasza mała wisienka nie daje za wygraną i przywraca sobie 394HP za pomocą Morning Sun, któremu sprzyja mocno świecące słońce. Skrzydlaty Pokemon kołuje prosto w oponenta, atakując go mixem Aerial Ace i Peck, które wspólnie odbierają 735HP (405+330). Takim sposobem Sweetie staje się niezdolna do dalszej walki, a zwycięstwo odnosi Talonflame (+1lvl).
- Agrr... Może wymienisz tego ptaszka? Nie podobają mi się jego typu - odezwała się Gardenia, chowając kolejnego truposza. - Nie ma rady... Wybieram, Florę! - oznajmiła głośno, wypuszczając z balla Roserade.


Talonflame 410/720HP - WIN!
Cherubi 0/588HP - LOSE!

Snazzy - 2014-06-30, 14:19

- Może lepiej nie, wolę to załatwić szybko i gładko - odpowiadam, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Szkoda, że Ann, Cyn i Sat gdzieś się zapodziali, ale znając moje szczęście, to rozmawiają o mnie... brrr, a niech ich weźmie wszystko do diabła. - Dobra, Phoenix, ostatnia prosta i kończymy zabawę na dzisiaj, jak wrócimy do domu, zafunduję ci dobrą karmę i jagody. Na razie jednak skończmy to, co zaczęliśmy. Na start zacznij od Aerial Ace, które na końcu połączysz z silnym Peck. Następnie "odepchnij" się od Roserade, korzystając z Flamethrower. Gdyby przeciwnik próbował cię zaatakować bezpośrednio, wznieś się do góry lub odskocz w bok, natomiast gdyby starał się zranić cię z odległości, "otocz" się ogniem poprzez Flamethrower.
Daisy7 - 2014-06-30, 23:40

no i nie zabrała Marsowata jagódki ze skanu, o!
---------------------
Natural Cure - Kiedy Pokemon zostaje wycofany do Pokeballa, wylecza się ze wszystkich zmian statusu.
---------------------
Nie dość, że Phoenix rozpoczyna trzecią z kolei, a także ostatnią walkę, to dodatkowo znów jako pierwszy. Za namową trenerki postanowił wykonać mix Aerial Ace z Peck. Nie dość, że obydwa ciosy powodzą się, to jeszcze drugi okazuje się być krytycznym. Phoenix niczym świderek uderzył w trawiastą rywalkę, zabierając jej łącznie 930HP. Nic dziwnego, że Flora mdleje, podczas gdy ptaszek zgarnia +0,5lvl. Gardenia schowała czym prędzej przegraną podopieczną, jednocześnie gestem ręki zapraszając cię do wyjścia z płonącej sali, która nie tak dawno była piękną dżunglą.
- Cóż mogę powiedzieć... Gratulacje - uśmiechnęła się lekko, wręczając ci tajemnicze pudełeczko. - W środku znajdziesz pieniądze, odznakę, jeden z przydatnych TM'ów typu trawiastego, a także niespodziankę. Chyba pora się pożegnać. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytania bądź zażalenia?

Talonflame 410/720HP - WIN!
Roserade 0/648HP - LOSE!

Snazzy - 2014-07-01, 13:57

Zabrała, ale Dais oślepła i nie sprawdziła stanu Sitrusów :3
----------------------------
- E... dziękuję? I chyba nic więcej nie mam do roboty tutaj... chociaż... bo skoro... zresztą nieważne. Przepraszam - tylko tyle mówię, a następnie idę w kierunku Centrum Pokemon, gdzie zamierzam wyleczyć Phoenixa i ewentualnie skorzystać z jakiegoś publicznego telefonu, coby zadzwonić do Cyn lub Sata i powiedzieć, że możemy się spotkać w jakimś parku czy coś albo od razu wracać do Floaromy... w sumie sama nie wiem. Zależy raczej od tego wszystkiego, gdzie oni się w ogóle podziali, co robią i za ile to skończą, zresztą wpierw muszę dotrzeć do budynku, nie?

Daisy7 - 2014-07-01, 15:32

ano to chyba, że tak ;p
----------------------------------
Po drodze do centrum zbadałaś zawartość paczki od liderki. Nie żebyś jej nie wierzyła, ale zawsze lepiej zobaczyć i przekonać się na własną rękę, co nie? Tak jak się spodziewałaś, w środku znalazłaś: Odznakę Lasu, 2640$, TM86 Grass Knot oraz cienką, malutką książeczkę zatytułowaną "Spis Pokemonów Trawiastych". W centrum raz dwa wyleczyłaś Pheonixa, po czym skontaktowałaś się przez pokedex z Satanem.
- No hej! Włóczyliśmy się cały czas po muzeum/bibliotece. A Cyn spotkaliśmy kilka minut temu. Powiedziała, że poszłaś walczyć, a ona wraca do siebie. Spotkajmy się pod lecznicą.
Posłusznie czekałaś na narzeczonego w wybranym miejscu. Lada chwila zjawia się tam wraz z Ann.
- Chciałam ci pokibicować, mamusiu! - jęknęła mała, patrząc na ciebie spojrzeniem pełnym wyrzutów sumienia.

Snazzy - 2014-07-01, 23:43

Dais, ale ja nie mam dexu xd
--------
- Ann, kochanie, naprawdę cię przepraszam, ale myślałam, że ciocia was zaprowadzi... zresztą powiem ci, że nie było na co patrzeć. Następnym razem mi pokibicujecie, okej? - wyjaśniam małej, czochrając jej rude włosy, natomiast Sata obdarzam delikatnym całusem w policzek. - Czyli wracamy już do domu, tak? Tylko... jak? Znaczy wiem, że mam Phoenixa i w ogóle, ale jednak wolałabym go nie obciążać... po tym wszystkim niezbyt dobrze wyglądał, a dzisiejsza walka... Satty, masz jakiś pomysł?

Daisy7 - 2014-07-02, 00:30

arrrrrg.... no to przez ogólnodostępny telefon w PC ;3
---------------
- No dobrzeee - zgodziła się Ann, kiwając główką, po czym podniosła rączki do góry, byś ją podniosła.
- Jasne, rozumiem cię, Phoenix powinien na razie dochodzić do siebie. Chyba walki też nie są póki co dla niego wskazane, nie? A wracając do środka transportu... Możemy skorzystać z moich Pokemonów. Chyba, że wolicie dla odmiany coś nowego? Wydaje mi się, że w centrum Eterny widziałem wypożyczalnię rowerów. Co wy na to? - uśmiechnął się szeroko, starając się przekonać damską część drużyny do swojego pomysłu.

Snazzy - 2014-07-02, 14:56

- Rowery? - powtórzyłam niezbyt zachęconym głosem. No bo jak inaczej powiedzieć mu, że ostatni raz na rowerze jechałam dobre dziesięć lat temu i nie umiałam wtedy jeszcze dobrze jeździć, co chwila się wywracałam... grrr... - Wiesz... w sumie to jest nawet dobry pomysł, ale może nie dzisiaj, co? Może któregoś dnia kupimy sobie rowery i pojeździmy razem w trójkę, ale dzisiaj... wolałabym inny środek transportu, poza tym założę się, że Ann nie potrafiłaby jechać na rowerze. Więc... może skorzystamy z twoich Pokemonów, co?
Daisy7 - 2014-07-02, 16:14

- Pffff... Zero aktywności. Chociaż nie... Ty to już sobie przygody powinnaś darować - prychnął, obdarzając cię zażalonym spojrzeniem i skwaszoną miną. - Ale jeszcze was wyciągnę, zobaczycie. Co do moich Pokemonów to spoko, jednak żadnego latającego nie mam, więc zostaje pomoc Kadabry - stwierdził, wypuszczając psychiczną bestię z balla. - Spoon, prosimy o teleportacje do Sunyflore.
W mgnieniu oka znaleźliście się pod swoim domem. Nastolatek podziękowawszy podopiecznemu, schował go z powrotem do czerwono-białej kulki. Weszliście na podwórko, a po przejście kilkunastu kroków, kiedy dotarliście na plac z tyłu chaty, dostrzegliście jakąś zgarbioną staruszkę ze słomianym kapeluszem na głowie, która tyłem do was zgarbiona zajmowała się pielęgnacją żywopłotu. Obok jej nóg na słońcu drzemie jakiś malutki Pokemon. Chyba Lillipup. Nieznajoma najwyraźniej nie zorientowała się, że ktoś przybył, ponieważ bez przerwy pracuje przy roślinach, nucąc sobie wymyśloną melodię.

Snazzy - 2014-07-02, 18:50

Sunyflore? O.o
-----------------------
Dobra... przestałam już ogarniać, co się ze mną i wokół mnie dzieje, dlatego odpytanie Sata na temat staruszki zostawiam sobie na później. Ostrożnie wchodzę do domu, a następnie do pokoju, który dzielę z Satem... no i to wszystko tylko po to, by zdjąć bluzę, ohydną blond perukę, cisnąć to wszystko na komodę i położyć się spać we własnym łóżku, zwijając się w kłębek. Zapewne Kobayashi zacznie protestować, a mała pytać, co z obiadem, jednak myślę, że powinni zrozumieć. Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona jak teraz, więc Pokemony nakarmię dopiero, jak się wyśpię... ale wpierw muszę zasnąć, co też próbuję osiągnąć.

Daisy7 - 2014-07-02, 20:15

Sailor T.T
ojojoj... bo to wina Dafa, bo o Sunyshore wspominał ;O
----------------------------------
Po minie Satana rozpoznałaś, że jest równie zdziwiony obecnością staruszki w waszym ogródku co ty. Dzięki temu mogłaś w spokoju dostać się do domu i zrobić wszystko, co zaplanowałaś, ponieważ nastolatek poszedł wyjaśnić sprawę z nieznajomą, a Ann chciała mu koniecznie towarzyszyć. Zanim wrócili, zasnęłaś. Zbudziłaś się o drugiej w nocy, ale tylko na moment. Zorientowałaś się, że ktoś cię przebrał w piżamę. Zapewne ten sam ktoś, kto teraz pochrapuje cicho przy twoim boku. Wtuliwszy się w Kobayashiego, ponownie odleciałaś do krainy marzeń. O 9:30 wybudziło cię delikatne potrząsanie, którego sprawcą okazuje się być narzeczony. Na jego twarzy gości troskliwy uśmiech, a więc chyba od rana dopisuje mu humor.
- Czemu wczoraj tak zwiałaś? Mogłaś chociaż mi powiedzieć, że to twoja babcia, a nie na idiotę wyszedłem - stwierdził, śmiejąc się na samo wspomnienie rozmowy ze starszą panią.

Snazzy - 2014-07-02, 20:41

Poczekaj, aż puszczą fajne gify, więcej Tsukino Usagi *w*
--------
- Cze... czekaj, to była moja babcia? Znaczy... myślałam tylko o tym, żeby się zdrzemnąć, nie myślałam racjonalnie... w sumie to skąd wiedziała, gdzie mieszkamy? - odzywam się bardzo zaspanym głosem, przecierając oczy, po czym wstaję i kieruję się do kuchni, intensywnie myśląc. Sat najwyraźniej zapomniał, że to, że wróciła mi część wspomnień, nie oznacza, że już nie mam amnezji. Nadal mam sporo dziur w pamięci, ale chyba jest już lepiej niż wcześnie... a teraz wypadałoby się zająć Pokemonami. Przyrządzam sobie w kuchni szybkie śniadanie w postaci jajecznicy, a następnie rozsiadam się z nim na werandzie, wypuszczając swoje stworki na porę karmienia.

Daisy7 - 2014-07-03, 10:44

-Tak sie przedstawiła. Georgia Rude, babcia Mei Imasawy od strony ojca. Swoją drogą nigdy nie mówiłaś mi, że twoja matka miała na nazwisko Rude. Nie wiem, po co miałabyś mi to mówić... Ale jednak - uśmiechnął się, czochrając ci włosy, kiedy wstawałaś.
Kiedy ty smażyłaś jajecznicę, Sat postanowił zająć się Ann. Usiadłszy na werandzie, wypuściłaś Pokemony, by je także nakarmić (-5,7kg karmy | -3,6l wody), a potem zajęłaś się swoim śniadaniem. Dzisiaj nie widać nigdzie staruszki, która wczoraj pielęgnowała wasz żywopłot.

Snazzy - 2014-07-03, 20:25

Czekaj, czekaj, czekaj... przecież aż takich kłopotów z pamięcią nie mam. Wiem, że babcia ze strony mamy nie żyje, a ta od strony ojca nazywa się Carolina Imasawa, więc... coś mi tu nie gra. Na wszelki wypadek wysyłam... no tak. Nie mam dexu, cholerna jędza, która utopiła mi mój sprzęt. Będę chyba dzisiaj musiała wybrać się do Jubilife, ale tylko na moment, chociaż... sama nie wiem. Na razie sprzątam po sobie talerz, myjąc go szybko pod bieżącą wodą w kuchni, a następnie idę się przebrać. Zakładam zwykłą bluzkę, spódniczkę oraz bluzę z kapturem, a dopiero po tym szukam dwójki swoich urwisów... w ogóle co się stało z Nullerem?
Daisy7 - 2014-07-03, 22:12

Nuller bryka sobie zadowolony po podwórku, szczekając co chwila to na Poke-ptaki, które przysiadają na płocie, to na przebiegające gdzieś w oddali Poke-gryzonie albo inne cuda niewidy. Chyba nie zauważył cię, jak jadłaś na werandzie, ponieważ w takim wypadku raz dwa musiałabyś znosić jego skomlenie. Satana i Ann spotkałaś wychodzących z łazienki, której stan pozostawia wiele do życzenia, bowiem diabełek nie chciał byś potulny przy porannej toalecie. Ostatecznie Kobayashiemu udało się przebrać nicponia w pierwszą sukienkę o barwie delikatnego różu i sandałki.
- Mamusiu! Mamusiu! Co dzisiaj robimy?! - zawołała, skacząc przy tobie niczym piłeczka kauczukowa.

Snazzy - 2014-07-03, 22:26

Powoli zaczynam żałować, że wszystko wróciło do tej nieznośnej normy, a ja znowu nie mam pomysłu, co mój diabełek ma dzisiaj robić. W sumie... mam kilka pomysłów, ale nie są one zbyt dobre dla nadpobudliwego dziecka, bo wymagając skupienia. Wzdycham cicho, kręcąc głową w rozpaczy.
- Nie wiem, Ann... wiesz, liczyłam, że ty powiesz, co masz dzisiaj chęć porobić - odpowiadam zgodnie z prawdą, pozwalajac sobie na nieznaczny uśmiech i wymienienie porozumiewawczego spojrzenia z Satem.

Daisy7 - 2014-07-03, 23:16

- Mogę ja wybrać? - zdziwiła się Ann, a tym samym jeszcze bardziej ucieszyła i nawet zapiszczała, próbując się chyba w ten sposób pozbyć nadmiaru radości bądź energii. - W takim razie weźmy Nullera i Plumka, i pójdźmy z nimi gdzieś! O! Może jak zawalczą razem albo potrenują, to bardziej się polubią? A potem możemy zwiedzić dokładnie to miasteczko! Chyba, że chcesz pójść gdzieś dalej. Mamusiu, mamusiu! Złap jakiegoś nowego Pokemona! Wypuść też ninja-żabę. Proszę, proszę! - urwis zaczął zasypywać cię stertą propozycji.
- Sama tego chciałaś, Mars - zaśmiał się Sat, który niedyskretnie wymknął się do łazienki, by posprzątać bałagan.

Snazzy - 2014-07-04, 10:29

Okej... zaczynam powoli żałować, że na to pozwoliłam, ale cóż, głupi zawsze potem żałuje. Uśmiecham się lekko, mrużąc oczy, a następnie czochram delikatnie włoski diabełkowi.
- W sumie... wolałabym się przez najbliższy czas nie ruszać z domu... dawno w nim nie byliśmy razem i w ogóle, to wiesz, myślę, że raczej tata też będzie chciał zostać w domu, ale pójdziemy chyba się przejść do Centrum Pokemon i sklepu, dobrze? A co do Nullera i Plumka to mam nawet pomysł na tę dwójkę, co ty na to? I wypuszczę potem żabkę... okej? - proponuję, czekając, aż Sat uporządkuje chaos w łazience.

Daisy7 - 2014-07-04, 10:51

- Hmmm... Niech będzie. A po co idziemy do centrum i marketu? Kupisz mi coś fajnego, mamusiu? Ubrań to ja już nie chce! Ale zjadłabym coś słodkiego. Jakieś cukierki musujące albo lizaka, albo czekoladę. A jaki masz pomysł z Plumkiem i Nullerem? To ich ze sobą pogodzi? - pytała ponownie mała, zabierając głowę spod twojej ręki, którą czochrałaś jej włoski.
Po chwili Satan wrócił. Bałagan chyba jednak nie był tak wielki, ponieważ uwinął się prędko, chociaż do ogarnięcia wszystkiego potrzebował sporej ilości ścierek oraz ręczników. Wywiesiwszy mokre materiały na słońcu, spytał, co uzgodniłaś z córką.

Snazzy - 2014-07-04, 13:54

- Pójdziemy dzisiaj na moment do centrum i sklepu. Muszę wykluć jajka, a dodatkowo zrobić małe zakupy... sam wiesz, trochę karmy dla Pokemonów no i ewentualnie coś dla nas i małej. Idziesz z nami czy zostajesz pilnować domu niczym samotny wilk? - wyjaśniam Satowi, w międzyczasie zakładając na nogi jakieś trampki czy tenisówki... no, po prostu buty do wyjścia. - W sumie... potrzebowałabym jakiejś sporej deski... wiesz, chciałabym potrenować dzisiaj z Pokemonami i potrzebuję czegoś do celowania, bo przecież ściany domu nie wykorzystam, prawda?
Daisy7 - 2014-07-04, 19:04

- Hmmm... Poszedłbym z chęcią z wami, ale skoro potrzebujesz miejsca na trening, zajmę się tym - odpowiedział, uśmiechając się trochę tajemniczo. - Udanych zakupów! I nie wydajcie naszych całych oszczędności! - zaśmiał się, machając wam na pożegnanie, gdy wraz z Ann opuściłaś mieszkanie, a potem ogrodzone podwórko.
Górujące wysoko na niebie słoneczko delikatnie opala wam skórę, ale trzeba przyznać, że dzięki chłodnemu wiaterkowi nie czujecie się w żadnych stopniu zmęczone czy wycieńczone. Wprost idealna pogoda na wędrówki piesze lub rowerowe. Najpierw docieracie przed centrum.
- W czym mogę paniom służyć? - zapytała życzliwie Joy, gdy znalazłyście się w środku lecznicy.

Snazzy - 2014-07-04, 20:32

Armor Fossil musi się ożywić, bo to Elpha oddane pod zastaw i Elph chciałby rozród ;w;
----------------------
W sumie nie ma co się dziwić na pogodę, mamy początek września, koniec upałów. Zacznie się robić coraz chłodniej, spadnie śnieg... brrrr, nawet nie chcę sobie wyobrażać zimy. Nie lubię zimy i zimna, koniec.
- Dzień dobry, chciałam oddać jajka do wyklucia oraz skamieliny do ożywienia... o ile to nie stanowi problemu, oczywiście - wyjaśniam cicho sprawę, z jaką przyszłyśmy z małą, witając się na początku. No cóż... nie jest zbyt socjalna, a po tym, co się stało, nieco bardziej obawiam się ludzi... hehe, chyba już nawet nikomu więcej prócz rodzinie nie zaufam.

Daisy7 - 2014-07-04, 21:37

pff... musi, musi, może ~
-------------------
- Jajka i skamieliny, tak? Żaden problem. O ile z tymi pierwszymi problemu nie będzie, to na ożywienie drugich będziecie musiały panie zaczekać trochę dłużej, a może nawet do jutra. Proszę momencik zaczekać - poprosiła, biorąc od ciebie wszystkie przedmioty i zanosząc je do odpowiedniego pokoju, z którego wróciła równie błyskawicznie jak przedtem zniknęła. - Okey. Pokemony z jaj będą gotowe najpóźniej za kwadrans. W tym czasie serdecznie zachęcam do poczytania nowego numeru "Pokemaniaka" - uśmiechnęła się, wtykając ci do ręki darmową prasę, której tematem przewodnim są Pokemony, a głównie ich ochrona.

Snazzy - 2014-07-04, 22:51

*modli się do Świętej Dais*
------------
No cóż kwadrans to nie jest szmst czasu, więc jestem pewna, że Ann wytrzyma te piętnaście minut spokojnie, siedząc mi na kolanach i przeglądając gazetę... ona obrazki i zdjęcia, a ja przy okazji tekst. Kto wie, może znajdę tam coś interesującego, co będę mogła wykorzystać w dzisiejszym treningu albo jutro w czasie karmienia? Jednocześnie intensywnie rozmyślam nad wieloma sprawami. Odznaki. Najchętniej pokonałabym w końcu Maylene w Veilstone, a przy okazji zahaczyłabym o Pastorię. Tamtejszy lider korzysta z wodnych stworków, więc to raczej nie będzie problem dla Kitsune i Leafy...hm...

Daisy7 - 2014-07-04, 23:02

jeszcze takiej chyba nie ma, więc się wstrzymaj i niech ci będzie, żaden asteroid nie uderzy w tą skamielinę ;c
------------------------
Wraz z córeczką usiadłaś na jednym z wielu wolnych miejsc i zaczęłaś przeglądać gazetę. Co prawda ma sporo fotografii różnych Pokemonów i ludzi, ale mimo to nie przykuwa zbytniej uwagi Ann, dlatego dziewczynka ześlizgnęła ci się z kolan, obiecując nie oddalać się zbytnio. Takim sposobem miałaś kwadrans na czytanie pisemka, pilnując jednocześnie młodej, która łaziła po pomieszczeniu, podbijając serca niektórych trenerów oczekujących na uzdrowienie się ich podopiecznych. Niestety byłaś zbyt mocno skupiona na niespuszczaniu córeczki z oczu, dlatego jedną zapamiętaną rzeczą z "Pokemaniaka" był jakiś wywiad z badaczem jagód, który doradzał odpowiednie mieszkanki i diety dla stworków.
- Pokemony gotowe do odbioru! - zawołała w pewnym momencie Joy, machając ręką na ciebie. - Za balle należy się 1000$ - poinformowała, kładąc przed tobą na ladzie pięć czerwono-białych kulek.

Snazzy - 2014-07-04, 23:19

Aw, dzieki. Kase odejme jutro, jak zawsze.
--------
- Jasne, dziękuję - odbieram od siostry Joy balle, zostawiając podaną sumę (rety, jakie te kulki drogie, do diabła), a następnie opuszczam budynek Centrum, zgarniając ze sobą Ann. Oczywiście następnym przystankiem jest market, gdzie, oprócz karmy dla Pokemonów (po trzy kilogramy dla wodnych, trawiastych, ognistych, normalnych, psychicznych i elektrycznych) kupujemy też paczkę żelków owocowych, czekolady (jedną z orzechami, drugą z nadzieniem truskawkowym, trzecią mleczną i czwartą z nadzieniem miętowym) i paczkę lizaków. Przy okazji uprzedzam też rudego urwisa, że nie distanie wszystkich słodyczy naraz.

Daisy7 - 2014-07-05, 00:16

oke, a ja jutro (w sumie dzisiaj) dam skany~
--------------------------
W markecie zakupy idą wam szybko i przyjemnie. Nie ma żadnych tłumów, kolejek przy kasach prawie w ogóle, a w miarę młody sprzedawca podlicza wszystko sprawnie i bez jakichkolwiek kłopotów. Po wręczeniu mu dwóch banknotów o nominałach 200$, opuściłyście sklep, niosąc zakupy w dużych siatkach. Ann jęczała trochę, że wszystkie słodkości powinnaś od razu dać jej, a ona by sobie sama rozdzielała porcje. Na szczęście po otrzymaniu jednego lizaka uciszyła się. W drodze powrotnej zatrzymuje was jakaś dziewczyna, która na oko ma 15-16 lat.
- Hej! Nie wie pani, w którą stronę do Eterny? - zapytała, głaszcząc siedzącego na jej ramieniu Buneary'ego.
- Króliczek! - zawołał diabełek, podskakując na paluszkach i wyciągając dłonie w kierunku Poka. - Mamusiu! Kupmy takiego!
- Hehe, wybacz mała, ale mojego Buneary'ego nie oddam - zaśmiała się nieznajoma. - Ale mam dwa inne stworki, które mogę wymienić. Może jest pani zainteresowana Shellosem bądź Ducklettem?

Snazzy - 2014-07-05, 16:30

Jasne, jasne :3
---------------
- Wymiany? Wolę nie ryzykować, już raz miałam sytuację, że ktoś mnie oszukał przy wymianie, chociaż w sumie nie wyszło to na złe. Poza tym... raczej nie mam nic na wymianę. Co do Eterny... trzeba iść w kierunku Valley Windworks, ale tuż przed przejść na drugą stronę rzeki - staram się mniej więcej wyjaśnić drogę nieznajomej trenerce. Głupio się czuję, przecież ona jest zaledwie dwa, może trzy lata młodsza niż ja, a traktuje mnie, jakbym była co najmniej w wieku mojej siostry lub ojca. To pewnie przez Ann... kurczę pieczone, do diabła.

Daisy7 - 2014-07-05, 21:10

- No dobrze, nie będę przecież pani zmuszała - uśmiechnęła się dziewczyna, kiwając lekko głową. - Bardzo dziękuję za pomoc! Do zobaczenia! - zawołała, biegnąc wesoło we wskazanym przez ciebie kierunku.
Trochę jak zaczarowana patrzyłaś na oddalając się nieznajomą. Młoda, w pełni sił, ze swoim ukochanym starterem na ramieniu dąży do poznawania świata, zdobywania masy nowych gatunków Pokemonów i stawania się coraz silniejszą trenerką czy też koordynatorką. Czy na samym początku podróży lśniłaś zapałem tak mocnym jaki bije od niej? Co działo się po zbudzeniu nad jeziorem? To jeszcze jesteś w stanie sobie przypomnieć. Ale... Co było przedtem? Pusto... Ciemnica... Nie widzisz niczego. Z głębokich rozmyśleń wyrywa cię głos Ann.
- Mamo! - krzyknęła załamanym głosem, a jej oczkach ujrzałaś szklące się łzy, które lada moment mogą wypłynąć. - Dlaczego mnie ignorujesz? Chodźmy już! - nalegała, ciągnąc cię za nogawkę spodni w stronę domu.
Kiedy dochodzicie na miejsce, dostrzegasz, że w ogródku pracuje Satan. Co on tam kombinuje? Porozkładał masę desek, taśm, młotek, długa linijka i wiele innych rzeczy, których nigdy nie widziałaś w jego rękach. Jednak większą uwagę zwróciłaś na drugą postać. To ta sama kobieta co wczoraj. Znów tyłem do ciebie strzyże żywopłot na końcu działki z towarzyszącym jej Liliipupem.
- Co to za pani? Wczoraj też tu była - odezwał się diabełek, któremu nie w głowie już płakanie.

Scatterbug
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Scatterbug (9lvl) -> Spewpa (12lvl) -> Vivillon
Ataki: Tackle, String Shot
Charakter i historia: Scatterbug wykluł się z jaja w centrum (Floaroma Town), jednakże nie podobało mu się tam. Jest to bowiem Pokemon bardzo silnie związany z przyrodą, który nie przepada za przebywaniem w zamkniętych pomieszczeniach, a tym bardziej takich, gdzie czuć zapach chemikali. Całe dnie mógłby spędzać na świeżym powietrzu. O dziwo toleruje przesiadywanie w pokeballu pod warunkiem, że dostaje do jedzenia świeże liście lub zieloną trawkę. Problem pojawia się zimą, gdy wszystko zamarza, a robaczek nie zamierza tknąć żądnej karmy. Wtedy najlepszym rozwiązaniem są suszone jagody (szczególnie lubuje się w słodkich, kwaśnych oraz słonych). Mało się odzywa, rzadko kiedy wtrąca, lecz nie da sobie w kaszę dmuchać i zachowuje asertywność, nie ulegając innym. Wiecznie z głową w chmurach, podąża własnym tempem, dlatego nie czuje się gorszy po przez bycie powolnym robakiem.
Umiejętność: Friend Guard - W podwójnych i potrójnych walkach sprzymierzone Pokemony doznają mniejszych obrażeń.
Trzyma: ---

Shiny Totodile
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Totodile (18lvl) -> Croconaw (30lvl) -> Feraligatr
Ataki: Water Pulse (Egg Move), Scratch, Leer
Charakter i historia: Shiny Totodile wykluł się z jaja w centrum (Floaroma Town). Jest typem alfy, który uwielbia, gdy inni skaczą wokół niego. Nie cierpi pracować, chociaż przemęczania się podczas walk nie uznaje za wysiłek, dlatego do pojedynków zawsze okazuje entuzjazm. Dobrze znosi porażki, które motywują go do dalszych ćwiczeń. Za wszelką cenę chce jak najszybciej ewoluować, dlatego Mars może mieć z nim spore kłopoty, ponieważ krokodylek nie należy do szybko odpuszczających sobie i będzie zatruwał życie swojej opiekunki, dopóki ta nie zgodzi się na trening. Dobrze dogaduje się z inni, chociaż rzadko nawiązuje bliższe znajomości ze słabszymi. Woli trzymać się potężnych, silnych championów.
Umiejętność: Sheer Force - Ataki, które mają dodatkowy efekt, tracą go, ale ich moc zwiększa się o 33%. Umiejętność neutralizuje negatywne działanie Life Orb, kiedy używane są ataki mające drugi efekt (z wyjątkiem Flare Blitz) .
Trzyma: ---

Shiny Fennekin
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Fennekin (16lvl) -> Braixen (36lvl) -> Delphox
Ataki: Hypnosis (Egg Move), Scratch, Tail Whip, Ember
Charakter i historia: Shiny Fennekin wykluł się z jaja w centrum (Floaroma Town). Uwielbia się za swoją unikalność w postaci shiny, ale nie dla bycia orygialnym, lecz dzięki wspaniałemu kamuflarzowi. Wystarczy, że podkuli uszy, by rude włosy nie sterczały na boki, a wtem staje się szarą, niezwracającą na siebie uwagi kuleczką. Wcale nie należy do typu nieśmiałka. Po prostu uwielbia się maskować oraz zakradać, co pomaga mu w podłsłuchiwaniu. Miewa też zapędy czysto złodziejskie, czyli kradnięcie, jednakże przywłaszcza sobie tylko drobne, niewiele warte przedmioty lub owoce z bazaru. Może wydać się to trochę dziwne, ponieważ lisek od krwistych steków znacznie bardziej lubi soczyste morele. Nic jednak nie przebije słodziutkiego mleka kokosowego, po którym dostaje takiego kopa, że klękajcie narody. Zaleca się poić go tym specjałem przed pojedynkami czy też zawodami, w których liczy się zwinność oraz szybkość.
Umiejętność: Blaze - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki ogniste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
Trzyma: ---

Deerling
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Deerling (34lvl) -> Sawsbuck
Ataki: Synthesis (Egg Move), Tackle, Camouflage, Growl
Charakter i historia: Deerling wykluł się z jaja w centrum (Floaroma Town). Było to pod koniec lata, więc swój żywot rozpoczął jako zielona forma, którą lubi zdecydowanie najbardziej. Wiadomość, że to alergik zszokuje zapewne większość osób. Na pyłki, które sam produkuje jako odmiana wiosenna, nie ma uczulenia, ale większość innych od razu powoduje u niego cieknący katar, czerwone oczy, kaszel, a zdarza się nawet, iż wyskakują mu na pyszczku krostki. Czasami zachowuje się jak niemota, ponieważ pyta o rzeczy oczywiste lub nie potrafi poradzić sobie z banalnie prostą czynnością, jednakże ma wspaniałe serduszko. Pomocy z całą pewnością nie poskąpi nikomu. Warto również zaznaczyć, że doskonały z niego komik. Swoje zdolności aktorskie mógłby śmiało wykorzystywać do zarabiania grubej kasy.
Umiejętność: Serene Grace - Podwaja szansę występowania dodatkowych efektów ataków ofensywnych używanych przez tego Pokemona.
Trzyma: ---

Lotad
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Lotad (14lvl) -> Lombre (Water Stone) -> Ludicolo
Ataki: Astonish (Egg Move), Astonish, Growl, Absorb
Charakter i historia: Lotad wykluła się z jaja w centrum (Floaroma Town). Wiecznie zapracowana, krząta się i marudzi na cały świat, ale tak naprawdę uwielbia mieć jakieś zajęcie, ponieważ nie znosi lenistwa ani obiboczenia się. Świetnie się uczy, a także naśladuje innych. Przy porządkowaniu często sobie podśpiewuje, bowiem głos także ma aksamitny i zdumiewający. Nie lubi mieć konkurencji. Niestety w dwu-walkach też nie radzi sobie zbyt dobrze, a to dlatego, że nie potrafi zaufać partnerowi.
Umiejętność: Rain Dish - Kiedy podczas walki pada deszcz, HP Pokemona co turę odnawia się o 1/16 wartości maksymalnej.
Trzyma: ---

Snazzy - 2014-07-05, 21:53

Zaczynam mieć powoli wszystkiego dość. Ta tajemnicza kobieta podająca się za moją babcię, to porwanie, eksperyment... czuję, że nie wytrzymam tego dłużej. Kręci mi się w głowie... ale z jakiego powodu? Przecież dzisiaj nie jest znowu tak gorąco, więc to żadne udar? Moje ciało się buntuje? Pewnie tak, ale nie jestem lekarzem, więc nie mogę tego z pewnością stwierdzić. Jedyne, co mogę zrobić, to po prostu czuć, jak moje ciało opada na kolana, a następnie rozkłada się całkowicie na trawie, a przed oczami mi ciemnieje... ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
Daisy7 - 2014-07-05, 23:07

Co to będzie, co to będzie... Nie wiedziałaś, jak długo znajdowałaś się w objęciach Morfeusza, jednak, gdy zaczęłaś otwierać wilgotne oczy, czułaś się wspaniale. Tak świeżo i rześko. Do głowy nie dochodziły ci żadne zmartwienia, a mózg usilnie próbuje ci nakazać śmiać się do rozpuku. Z czego? Nie wiesz, ale czy to ważne? Skoro wszystko jest takie kolorowe, piękne! Nie byłaś nawet w szoku, kiedy po uniesieniu powiek zamiast trawy, nieba czy białego sufitu, ujrzałaś granat usiany trylionem migoczących kropeczek. Gwiazdy? Czyżbyś leżała pod płotem tak długo, że nastąpił środek nocy?
- Do you speak English? - zapytała mała kuleczka z dużymi uszami, która siedzi ci na nagiej klatce piersiowej. Swoją drogą to w ogóle cała jesteś goła.


Art by HourglassHero

Snazzy - 2014-07-05, 23:33

Czo ty kombinujesz xd
------
Niby mam ochotę śmiać się i radować, ale z czego? Co się ze mną stało? Dlaczego akurat ze mną? Czy to ma związek z tym felernym eksperymentem? Błagam, do diabła, tylko nie to! I gdzie są Ann z Satem? I da dziwna staruszka? A może to ona za tym wszystkim stoi? Nie wiem, ale boję się i to na poważnie. Ignoruję dziwnego stworka i zamiast zająć się rozmową z nim zaczynam dociekać, gdzie jestem, czemu jestem naga i gdzie są moje ciuchy. Przede wszystkim oględziny całego ciała oraz okolicy, a na sam koniec... delikatne uniesienie tułowia na łokciach. Tyle chyba na razie starczy.

Daisy7 - 2014-07-06, 00:10

ja niczo, ty mdlejesz xD już kurczę Junko węsz, pff ;3 albo od razu uznajmy, że staruszka to ona w przebraniu xddd
----------------------
Stworek przyglądał ci się z zaciekawieniem, a kiedy delikatnie się podniosłaś, wspierając ciało na łokcie, ześlizgnął się po twoim boku na podłoże. Wciąż jednak nie spuszcza cię z oczu i zadaje kolejne pytania w tym samym języku.
- Do you speak French? Spanish? Portuguese? Italian? Japanese? Chinese? German? Polish? Russian? Do you speak in Latin? - zakończył wymienianie, zmartwiony twoim brakiem odzewu.
Byłaś zajęta ogólnymi oględzinami, które wypadły dosyć nietypowo. Na ciele nie widzisz żadnych ran. I to dosłownie żadnych. Zniknęły wszystkie zadrapania, a nawet te głębokie cięcia na brzuchu. Z czystej ciekawości sprawdzasz też włosy. Od razu wyczułaś, że nie masz peruki. Zamiast niej długie, rude pukle głaszczą cię po same łopatki. A teraz czas na otoczenie. To granatowe coś jest chyba niebem. Jednakże nie jesteś na świeżym powietrzu, lecz w czymś w rodzaju glinianej chatki bez dachu. Po prostu okrągłe ściany z brązowo-pomarańczowe, zaschniętego materiału. To mała klitka wyłożona sianem i słomą. Drzwi, o ile to są drzwi, zakrywa gruba warstwa opadającego z zewnątrz mchu. Okien nie ma. Ostatnie na co zwracasz uwagę to kupka zapasów. Przypominają zmutowane owoce. Maluch podążył wzrokiem za twoim i widząc, że zatrzymałaś oczy na pożywieniu, podskoczył do niego, wziął jedno olbrzymie czerwone chyba jabłko, z którego wyrastają krótkie korzonki, a ogonek zdobi kilkanaście wielkich liści (coś jak palmowe). Nieznana ci istota wciągnęła dorodny plon ku twoim rękom, machając zachęcająco łebkiem.
- Tabaku is very tasty! - dodał entuzjastycznym tonem, podsuwając ci żarłeko coraz bliżej. Przy okazji odkryłaś, że kiedy zaczęłaś rozmyślać o wszystkim, co zniknęło, uczucie niezrozumiałej radości zniknęło. Teraz czujesz zmartwienie, lęk przed nieznanym oraz tęsknotę za Ann, Satanem, domem...

Snazzy - 2014-07-06, 13:39

To pocwiczymy sobie angielski u Daisiaka.
-----------
Dobra. Samymi oględzinami nic nie zdziałam. Na wszelki wypadek sprawdzam jeszcze, czy mam tę bliznę, którą zrobił mi Snover na twarzy i dopiero wtedy odzywam się płynnie po angielsku.
- Where I am? My home... I need to return to my home... Ann - szepczę cicho, kręcąc głową. Na podsuwany mi dziwaczy owoc nie zwracam nawet uwagi. Jedyne, co potrzebuję, to wrócić do... chyba do własnego świata, ponieważ to, co widzę to raczej nie moje ciało... no chyba że nagle mnie ktoś zaczarował czy coś.

Daisy7 - 2014-07-06, 14:20

uhuhu... o tym nie pomyślałam xd wiejemy~
---------------------------------
Po bliźnie nie ma żadnego śladu. Co ciekawsze twoja skóra wydaje się być w znacznie lepszym stanie, jakbyś dopiero co wyszła ze SPA. A ciało lekko pulchniejsze, jednakże chyba wciąż brakuje ci kilku kilogramów do wagi uznawanej za normę. Stworek nie nalegał, byś jadła, co możesz stwierdzić po tym, iż prędziutko odrzucił owoc na kupkę innych tabaków. Widocznie bardzo się ucieszył, że wreszcie zaczęłaś mówić.
- We are in my house - odpowiedział dumnym głosem, wypinając pierś do przodu. - Where is yours? Who is Ann? - zapytał, przeskakując wysoko nad tobą, by znaleźć się po drugiej stronie.
Maluch w mgnieniu oka przykicał do prowizorycznego wyjścia. Odchylił na moment mech. - Early morning. My name is Bubblebon. And you?

Snazzy - 2014-07-06, 14:39

X_x Dedłam. Bój się liceum i matury, Daisiak :D
--------------------
No nie. Oszalałam? Albo trafiłam do szpitala, gdzie dali mi narkozę, przez którą odpłynęłam diabli wiedzą gdzie? Nie wiem, ale najchętniej wróciłabym do swojego ciała. Wbrew pozorom lubię swoje ciało takim, jakie jest, a ta nadmierna niedowaga i blizny... cóż, najważniejsze, że Satan mnie akceptuje taką, jaka jestem.
- I... don't know where is it... who is it... who I am... why I am here? What was before? How I am now here? Please... - moje odpowiedzi brzmią nieco dziwnie, ale cóż... dziwna ta sytuacja...

Daisy7 - 2014-07-06, 15:40

ej, właśnie... przecież wakacje się zaczęły, koniec z tym angielskim xd a SD odpisu nie mają, bo nie mam jak skanu zrobić xd jeśli tu nie ma 5 linijek to nie odpisuj, potem coś dodam ~
---------------------------------
- Hm? A czy rozumiesz mnie w tym języku? Muszę przyznać, że średnio dobrze idzie mi po angielsku - uśmiechnął się przepraszająco. - Słuchaj moja moja droga, ja też nie wiem kim jesteś, kim jest tq cała Ann i gdzie masz dom, a z chęcią pokażę ci moje zakątki. Tylko musimy jeszcze trochę zaczekać, aż się przejaśni, bo nocą niebezpiecznie wyłazić. A wracając do ciebie, to wiem tylko tyle, że leżałaś wczoraj w upale na Wzgórzu, to cię przytargałem do swojej norki. Z początku myślałem, że już kopnęłaś w kalendarz. Ale jednak nie - stwierdził wesoło.

Snazzy - 2014-07-06, 16:08

Na fonie 5 linijek komputerowych to ok 4,5. Jest 5 z groszem xD
------------------
- Excuse me? I don't think I can recognize this language... please, can we talk only in English? Where we are? Why we are here? Who are you? - wciąż zadaję te same pytania w tym samym języku, jednocześnie uporczywie szczypiąc się w przedramię. Do diabła, jeśli tylko zemdlałam i to jest sen, to powinnam się obudzić... a jeśli nie, to co? To chyba nie jest żadne porwanie czy coś, nie? W takim razie... co z Ann? I Satem? Kim była ta kobieta... i dlaczego, do diabła, jestem tutaj? Co ja takiego zawiniłam, do diabła...

Daisy7 - 2014-07-06, 23:48

a to okey C: i co ja Ci takiego zrobiłam, że mnie katujesz? xd zacznij współpracować z tą istotą, a wszystkiego się dowiesz~
-------------------
- Awwww... - jęknął potworek, łapiąc się łapkami za głowę, którą zaczął kręcić z niezadowoleniem na boki. - English? Ouu... Okey. We are in my house. You... emm... boom on the Hill yesterday? Yes! Yesterday it was very hot. I took you here. I'm Bubblebon. And you? - zapytał, powtarzając końcówkę po raz drugi. - Are you okay? Can you tell about you? You are hungry, tired or thirsty? - chyba opiekowanie się tobą wziął sobie jako priorytet. Dodatkowo dostrzegłaś, że co chwilę spogląda przez zasłonę mchu, oczekując chyba, aż słońce na wzejdzie an dobre.

Snazzy - 2014-07-07, 00:00

Chodzi ci o sygne? :D ladna jest :3
--------
- What do you mean by "your house"? Where exactly is it? How far away is it from my home? - kontynuuję swoją zwyczajową serię dociekliwycb pytań... powiedział coś o jakimś wzgórzu, ale gdzie to dokładnie jest? Czy to nadal Sinnoh? - I... don't know who I am. I expected that you would say me something... but now I see I was wrong... sorry, but I... I.... I am naked... my clothes, where they are? Did you stole them or you find me in this condition on... the Hill, yes? - odpowiada po chwili na pytania dziwacznego stworzenia, dorzucając własne. Chyba nie wie, że kłamię.

Daisy7 - 2014-07-07, 11:11

nie, nie chodziło mi o sygnę. skomentowałam ją już na sb, ale jak teraz patrzę to jednak zbyt ruchoma xd
-----------------------
- "Your house" is the place from where you are. I do not know how far it is from here. Clothes? What is this? You were naked. Yes, I find you in this condition on the Hill - odpowiedział na chyba wszystkie pytania, które mu zadałaś.
Kiedy nastąpiła cisza i żadne z was nic nie mówiło, poczułaś mocny ból z tyłu głowy. Złapałaś się za to miejsce, ale nie wyczułaś żadnego guza, rozcięcia ani tym podobnych ewentualnych przyczyn niemiłosiernego bólu. Zacisnęłaś oczy, które zaszły łzami. Nie wiadomo czemu, ale samo z siebie zaczęło ci się polepszać, a jednym nowym odczuciem było... hmm... no... to przecież niemożliwe, ale zdawało ci się, jakby ktoś przyłożył coś bardzo zimno do twojej głowy. Wtedy usłyszałaś też niewyraźny, bardzo odległy szept starczego głosu wydobywający się jakby z głębi twojej mózgownicy. Z całą pewnością Bubblebon tego nie usłyszał, bo nawet nie zmienił wyrazu pyszczka.

Snazzy - 2014-07-07, 17:28

Szept w głębi głowy? To chyba moje jedyne odniesienie do mojej rzeczywistości... dodatkowo starczy, więc może to ta cała diabelska staruszka jest cały czas przy moim właściwym ciele i próbuje mnie ocucić? To ma chyba sens, dlatego ignoruję całe otoczenie, starając się wyciszyć i skupić wyłącznie na tym głosie. Może usłyszę też Sata? Albo Ann? Albo oboje naraz? Nie wiem, ale na razie to moja jedyna nadzieja, bo jeśli to nie pomoże, zwariuję. Gdyby skupienie na nic się zdało, szczypię się mocno, by sprawdzić, czy to sen, czy jawa.
Daisy7 - 2014-07-07, 23:57

Wyciszenie okazało się bardzo pomocne, gdyż szepty w mgnieniu oka wróciły i czym bardziej "oddałaś" się od dziwnego świata z niebieskawym królikopodobnym Pokemonem, tym głosy stawały się głośniejsza, a także wyraźniejsze. Niestety nawet najmniejsza przeszkoda, czyli jakiś szmer, coś co cię rozprasza, zakłóca "wizję" z rzeczywistym światem. Taką przeszkodą okazał się Bubblebon, który znów zaczął coś nawijać po angielsku, po czym odważył się nawet ciebie szturchać, gdy nie odpowiadałaś.
- Emmm... Lady! Lady! - wołała coraz głośniej, co skutecznie przerwało twoją wieź. - Can you hear me?!

Snazzy - 2014-07-08, 00:14

Nie mam pomyslu na odpisy juz xdd
----------
Aw, nie jest dobrze. Powiedziałabym nawet, że jest tragicznie. Na moment biorę głęboki wdech, by się uspokoić i wszystko rozważyć. Uważnie staram się przywołać sens tego bełkotu głosów.
- I can hear you very well, but please... I've got a headache, I want to have silence here... is it OK? - mówię przy okazji, a gdy usłyszę twierdzącą odpowiedź, próbuję wrócić do tych szeptów w głowie. Czy mi pomogą? Nie wiem... a może spróbować się zabić w tym świecie? Może to jedyna droga na powrót do swego właściwego ciała?

Daisy7 - 2014-07-08, 09:27

kończę :3
-------------------
Stworek pokiwał twierdząco głową, żeby już nic nie mówić. Usiadł sobie cichutko na słomie, a ty mogłaś się w spokoju oddać rozmyślaniu, a raczej wyłączeniu mózgu jakkolwiek to jest możliwe. Głosy wróciły. Zaczęły się nasilać, aż wreszcie bez trudu rozpoznawałaś ton staruszki, która mówiła coś o działaniu tajemniczego zioła. Ann nie byłaś w stanie wyłapać, ale kilka pytań Satana typu "Jak długo jeszcze?", "Czy nie powinniśmy jej zabrać do szpitala?" bardzo prosto. I wtedy znów odpłynęłaś, wracając do rzeczywistości.
- Marsik? - usłyszałaś zaniepokojonego Kobayashiego.
Chciałaś otworzyć oczy albo chociaż wesprzeć się na łokciach, jednakże przeczuwałaś, że najmniejszy wysiłek możesz przepłacić zwymiotowaniem. O tak, czujesz się okropnie jak nigdy.

Snazzy - 2014-07-08, 15:01

Jest jeszcze gorzej, ale... hej, to moje ciało, w nim zawsze jest beznadziejnie, chociaż wolę to niż jakieś dziwne majaki, jak to przed chwilą... chociaż to piekielne złe samopoczucie potrafi mnie wkurzyć... tak jak teraz. Jeśli się chociaż odrobinę wysilę, to zwymiotuję, a nie chcę przecież tego robić na oczach bliskich... no dobra, spróbuję najmniejszego wysiłku, który raczej mnie nie obciąży, czyli uśmiecham się nieznacznie i otwieram usta, prawą ręką szukając dłoni Sata. No bo... bez przesady, jeśli nie będę obciążać żołądka, to raczej nie zwymiotuję, nie?
- Nie... niedobrze mi... g...gdzie jestem? - odzywam się najciszej, jak tylko mogę, robiąc przerwy na oddychanie.

Daisy7 - 2014-07-08, 23:00

- Marsik, wszystko okey - zapewnił cię głos Satana, który jednak kompletnie nie zgadza się z wypowiadanymi słowami. - Jesteś bezpieczna w naszym domu. A w sumie na podwórku, gdzie zemdlałaś - oznajmił, a ty poczułaś, że delikatnie całuje cię w czoło.
- To normalne, że jest ci niedobrze - wtrąciła się starsza kobieta, a ty wyczułaś, że jakieś dłonie podwinęły ci wysoko bluzkę pod sam biustonosz i zaczęły masować twój brzuch. Z całą pewnością nie są to aksamitne łapki Kobayashiego, chociaż trzeba przyznać - ruchy wydają się być zaplanowane, a dzięki nim odruch wymiotny zanika.
- Może ja to zrobię? - zaproponował twój narzeczony i sądząc po jego tonie głosu, możesz się domyślać, że jest zdziwiony brakiem jakiegokolwiek zawstydzenia czy dyskomfortu ze strony babuszki.
- Łapska przy sobie. Już wystarczająco jej pomogłeś, robiąc te paskudne ślady - warknęła.
- Przecież mówiłem już pani, że to nie ja! - prawie krzyknął. - Uh, przepraszam. Ale nie mogę grzecznie i spokojnie odpowiadać, kiedy ktoś oskarża mnie o krzywdzenie najważniejszej dla mnie osoby.
- Takie teksty to zachowaj na wieczór sam na sam z moją wnuczką - zaśmiała się chrapliwie.
- Mars, muszę przyznać, charakterek odziedziczyłaś po babci - szepnął ci cicho do ucha, śmiejąc się przy tym.
- Słyszałam - odezwała się natychmiastowo rozmówczyni, która nie kończyła masażu. - I jak? Lepiej ci już, moje dziecko?

Snazzy - 2014-07-09, 09:44

Ali ma zajedwabista przygode ;-;
----------
Trochę to niegrzeczne, ale zamierzam zignorować staruszkę. Nie znam jej, nie wiem, kim jest i dlaczego się mnie uczepiła. Tak, wiem, że to zaczątki manii prześladowczej, ale trudno. Muszę się dowiedzieć, kim ona jest, ale bezpośrednio tego nie zrobię, dlatego staram się stanąć na nogi, spoglądając błagalnie na Sata. On chyba mnie zrozumie... prawda czy fałsz?
- Ann jest w środku? I...Satty, mogę pożyczyć telefon? Muszę pilnie zadzwonić, a... wiesz, co się stało z moim - zwracam się do niego szeptem.

Daisy7 - 2014-07-09, 09:58

why? dopiero się zaczęła xd
---------------------------------
Kiedy stanęłaś na chwiejnych nogach, na moment poczułaś się trochę niedobrze, ale nie zwymiotowałaś. Satan od razu podskoczył do ciebie, pozwalając ci się na sobie oprzeć, a jeśli nie będzie chciała, sam stara się założyć sobie twoją rękę na swoje ramię, żebyś mogła się na nim wspierać. Staruszka prychnęła, widocznie niezadowolona z takiego przebiegu akcji oraz kompletnego zlekceważenia jej osoby.
- Ann w środku. Bawi się u siebie, wszystko z nią okey. Proszę - wręczył ci swój pokedex. - Będzie ci chyba sprawić nowy, nie sądzisz? Mogę iść z tobą, czy chcesz pogadać na osobności? Jeśli to drugie to wolałbym, żebyś gdzieś usiadła.

Snazzy - 2014-07-09, 10:30

Colgate :D
----------
- Ale ty jesteś uparty z tą pomocą, nie upadłabym, naprawdę - pozwalam sobie na słaby uśmiech, delikatnie kierując Satana w stronę domu, przy okazji wybierając numer do Cynthii. - Ja... jakby pomyśleć, możemy iść razem we dwoje, bo... nie jestem czegoś pewna... hehehhe.
Gdy tylko usłyszę w słuchawce głos Cynthii, witam się... i waham się. Co mam powiedzieć? Czy Cyn... pamięta, że mam amnezję? Pewnie zapomniała, ale spróbować nie zaszkodzi.
- Cyn... posłuchaj... ja wiem, że to głupie, ale... jak się nazywała nasza babcia od strony mamy? I jak ona mniej więcej wyglądała? - pytam, gdy tylko znajdziemy się poza zasięgiem słuchu staruszki.

Daisy7 - 2014-07-09, 10:46

- Mimo to wolę nie ryzykować - uśmiechnął się, kierując w stronę domu. - A ją zostawimy? - zapytał lekko zdziwiony, aczkolwiek nie dane mu było usłyszeć odpowiedzi, ponieważ w słuchawce odezwała się Cynthia.
- Hej Mars! - powitała cię wesołym, aż nadto entuzjastycznym tonem. - Jak tam walka z Gardenią? Wygrałaś? Hm? Czemu pytasz o naszą babcię? Claire Wood, a co? Nie kojarzysz jej w ogóle? Taka pulchna, siwe krótkie włosy i zawsze nam dawała dużo jedzenia. A ja kiedyś płakałam, bo się bałam, że mam jej geny i też przytyję - zaśmiała się.

Snazzy - 2014-07-09, 14:24

- Ty i tycie? Ty tak na poważnie? Lepiej być grubą aniżeli szkieletem... ale wracając do rozmowy, tak pokonałam, przy okazji podpalając jej arenę... ale cóż, mam nadzieję, że nic poważniejszego się nie stało... a co do babci... - tu pozwalam sobie na maksymalne ściszenie głosu tak, by słyszeli mnie tylko Sat i Cyn. - Jakaś staruszka nas naszła i przedstawiła się Satanowi jako moja babcia, a... sama wiesz przecież, że pamięć bywa zawodna, więc dzięki wielkie... a tak odbiegając od tematu, co taka radosna dzisiaj jesteś? Czyżby ojciec rzucił Maylene?
Daisy7 - 2014-07-09, 16:00

a czo do Colgate, bo wcześniej przeoczyłam, to może dodamy jeszcze Signal i Blendamet xd będzie cała rodzinka!
-------------------------------
- Hmmm... Dziwna sprawa z tą kobietą, ale lepiej uważajcie. Zwłaszcza jak będzie chciała przenocować. Jak nic coś wam zginie. Uh... Biedna Gardenia biorąc pod uwagę typ jej Pokemonów i areny. Lubię ją. Nie musiałaś być od razu taka brutalna, Mars. Ale cieszę się, że wygrałaś. Jednak zakład wciąż niespełniony! Co do ojca i Maylene... Obawiam się, że oni tak na poważnie. Tylko czekać, aż przyślą zaproszenia na wesele, grrr. No dobra, powiem ci, o co chodzi, ale żadnego wiercenia mi dziury w brzuchu, jasne?! Ten facet, o którym ci wtedy mówiłam, że pewnie ma już śmiertelnego focha... Odezwał się! Powiedział, że nie mam za co przepraszać i tak dalej. A dzisiaj mamy randkę - zachichotała do słuchawki.
- Oj... Współczuję facetowi - zaśmiał się Sat, który wszystko słyszał.
- Weź go trzepnij ode mnie! Idiota!
- Też cię uwielbiam, blondi. Ale z tym współczuciem wcale nie żartowałem.

Snazzy - 2014-07-09, 16:54

A elmex i Sensodyne? Albo Paradontax xD
---------
- Awwww, a więc widzę, że się grubo szykuje. Nie zapomnij wysłać mi zaproszenia na swój ślub w pierwszym terminie... w ogóle, skąd wytrzasnęłaś tego gościa? - pytam, starając się zachować miły ton, chociaż przy tej dwójce to niemal absolutnie niemożliwe... matko, jak się oni muszą kłócić, gorzej niż przedszkole. To mi się trafiła niezła rodzinka, do diabła. - Dobra... to my kończymy, mamy... jak pewnie się domyślasz, pewną sprawę do skończenia. Do usłyszenia, Cyn. Miłej randki.
Po zakończeniu całej rozmowy upewniam się jeszcze, czy Kobayashi na pewno słyszał całość, a następnie idziemy w kierunku oszustki. Sprawę jej odprawienia pozostawiam Satowi... nie będę się w to mieszać, dopóki nie zrobi się niebezpiecznie.

Daisy7 - 2014-07-09, 20:37

ojej, tyle past *^* a gdyby tak przejść na inne produkty z apteki? wyobraź sobie kolesia, który przedstawia Ci się "Witam, jestem profesor Durex" xD
----------------------------------
- Chyba ci czegoś zakazałam! - fuknęła do słuchawki. - Żadnych ślubów. Dopiero się poznajemy, więc wrzuć na luz. Dzięki, do odezwania - pożegnała się i rozłączyła, zanim ty zdążyłaś nacisnąć odpowiedni guzik.
Byliście już tuż przy drzwiach do domu, gdy nagle zakręciłaś, ponieważ chciałaś czym prędzej wyjaśnić sprawę oszustki. Staruszka chyba spodziewała się, że zaraz wrócicie, ponieważ cały czas stała na środku podwórka z założonymi rękoma, przytupując niecierpliwie stopą o ziemię.
- Przepraszam, ale proszę opuścić naszą posiadłość i więcej tu nie przychodzić. Wiemy, że nie jest pani osobą, za którą się podaje - wyjaśnił stanowczym głosem Satan, który wciąż służył ci jako wspaniałe oparcie.
- Nigdzie nie pójdę, zanim mnie nie wysłuchacie. Przecież pomogłam jej, kiedy zemdlała. Nie jestem nikim złym - odpowiedziała wręcz z wyrzutem w głosie.
- Słuchamy - naciskał nastolatek.
- Może porozmawiamy na spokojnie w domu? Wpuścicie mnie chociaż do środka? - prychnęła.

Snazzy - 2014-07-09, 21:09

Profesor Viagra xD Najlepiej pani profesor xD
----------------
- Wolałabym porozmawiać tu, na zewnątrz. Dość dużo nas spotkało ostatnio, żebyśmy mogli sobie pozwolić ot tak na wpuszczenie nieznanej osoby do środka - odpowiadam, pozwalając sobie na lekki uśmiech. - Niemniej jednak jestem wdzięczna za pomoc... nawet się zastanawiam, skąd pani wiedziała, co robić. I czemu próbowała pani nas oszukać? Nie można było od razu przejść do sedna? Myślę, że wtedy byłoby o wiele zręczniej nam z panią rozmawiać - dodaję po chwili, nadal opierając się lekko o Sata, ale próbuję się w miarę usamodzielnić.

Daisy7 - 2014-07-09, 21:43

trolololo xD
-----------------------------
- Rzeczywiście zachowałam się trochę nie fair w stosunku do was, ale obawiałam się, że inaczej nie dacie mi dojść do słowa. Zresztą... Chciałam zdobyć wasze zaufanie i tak dalej. Bez tego nie uwierzylibyście mi, gdybym powiedziała, że jestem szamanką, która ujrzała waszą dwójkę w kryształowej kuli i widząc, że grozi wam niebezpieczeństwo, udała się, by ostrzec nieznajomych, czyż nie? - prychnęła.
- Że jak? Szamanką? Niebezpieczeństwo? Nam? O czym pani mówi? - zapytał mocno zdziwiony Satan, na którego słowo "niebezpieczeństwo" w odniesieniu do ciebie działa jak silny lek pobudzający, dlatego zamiast się usamodzielnić, możesz co najwyżej wąchać koszulę Kobayashiego, bowiem zostałaś przytrzymana i przyciśnięta jeszcze mocniej.
- Zaprosicie mnie wreszcie do środka? - zignorowała falę pytać ze strony młodzieńca.

Snazzy - 2014-07-09, 21:57

Hueheuhue, albo profesor Siofor, skoro już mówimy o lekach xD
------------------
- Szamanka? Kryształowe kule? Niebezpieczeństwo? Musi mi pani wybaczyć, ale naprawdę nie wierzę w te brednie... no i jestem zmuszona nadal prosić panią o opuszczenie tej posesji. Jedyne, czego w tej chwili potrzebuję to spokoju i trochę czasu z własną rodziną, a nie zamartwiania się na zapas o jakieś wróżby. Nie chcę się powtarzać, do diabła - odpowiadam znowu, starając się zachować spokój. Przez cały czas spoglądam staruszce prosto w oczy... kto wie, może się przez to zniechęci, jak zobaczy, że jestem nieustępliwa i uparta?

Daisy7 - 2014-07-09, 22:18

*patrzy co to siofor* czemu przeskoczyłaś na leki dla cukrzyków? :O
-----------------------------
Staruszka chyba rzeczywiście się zniechęciła. Nie wiadomo czy zadziałały tak na nią twoje słowa, czy może jednak wszystko zawdzięczasz spojrzeniu. W każdym razie liczy się fenomenalny efekt.
- Jeszcze będziecie sobie pluć w brodę, że mnie wygoniliście! Zobaczycie! Niewdzięczne szczeniaka! - zdenerwowała się i niesłychanie szybkim jak na staruszkę krokiem wymaszerowała z waszej posesji, kierując się ścieżką ku bramie wyjazdowej z Floaromy.
- Serio sądzisz, że to była jakaś świruska? - zapytał niepewnie Sat, kiedy doszliście już do domu i kładliście Ann do łóżeczka, ponieważ zasnęła w trakcie zabawy na dywaniku.

Snazzy - 2014-07-09, 22:30

Bo leki na potencje juz mi soe znudzily xd
-------
- Nie wiem, ale się boję... napędziła mi strachu - odpowiadam na pytanie Kobayashiego, całując córkę w czoło, a przy okazji sprawdzając godzinę. - Ile czasu tak leżałam na trawie...? A wracając do wcześniejszego tematu, to nie wiem. Mam złe przeczucie i najchętniej wysłuchałabym jej, ale z drugiej strony... Sat, wyjedźmy z Sinnoh. Chcę normalnie żyç... ta kobieta, te porwania... nie wiem, kim jest ta cała Junko, ale naprawdę, ja już mam dość, nie chcę kompletnie wpaść w manię prześladowczą, zresztą sam widziałeś wczoraj... nawet moja rodzina ma dość, do diabła - czuję, jak powoli zaczynają mi lecieć łzy po policzkach.

Daisy7 - 2014-07-09, 22:43

xDDD jak to zabrzmiało śmiechowo. no dobra, ale ja słabo się znam na lekach, a zwłaszcza takich dla cukrzyków, więc niech będzie Dr Apap :3
-----------------------------
- Ciii - mruczał Satan, kiedy wyszliście już z pokoju dziecka, a ten znów przyciągnął cię do siebie, tym razem jednak, przyciskając twoje ciało przodem do swojego i delikatnie głaszcząc cię po włosach, zjeżdżając ręką aż do wygięcia w kręgosłupie. - Mamy chyba coś w graniach 12:00,  o ile się nie mylę, misiaczku. Chodźmy do sypialni i przemyślmy wszystko na spokojnie, dobrze? - zaproponował, a domyślając się, że nie będziesz się wyrywać, sam zaciągnął cię do wspomnianego miejsca. Usiedliście na łóżku, a dokładniej rzecz ujmując Sat usiadł, opierając się o ścianę, a tobie kazał się położyć w pozycji embrionalnej z głową na jego kolanach, dzięki czemu wciąż mógł cię łechtać po głowie, uprzednio zdejmując perukę. Aw... Nic tylko spać. - Ta Junko też mi się nie podoba, ale rodzina wcale nie ma ciebie dosyć. Ojciec... No sama rozumiesz. Wydaje mi się, że wciąż nie może się pogodzić z tym, że masz dziecko w tak młodym wieku, a dodatkowo z takim pajacem jak ja i jeszcze zgodziłaś się na oświadczyny. Myślałem ostatnio o ślubie, jednak sądzę, że powinniśmy się z tym wstrzymać, żeby twój ojciec całkiem mnie nie znienawidził - westchnął. - Gdzie chciałabyś pojechać? - zapytał, otwierając temat przeprowadzki.

Snazzy - 2014-07-09, 22:56

Doktor Ibuprom brzmi lepiej xD Albo profesorka No-Spa xD
---------
- O ślubie... jest zdecydowanie za wcześnie i nie chodzi mi tylko o ojca, ale w ogóle... no wiesz, o mnie. Nie jestem jeszcze psychicznie gotowa, ale za rok... myślę że za rok będzie dobrze. I ciesz się, że mojej mamy nie poznałeś, ona by ci bardziej dała do wiwatu... a skoro już tak rozmawiamy o rodzicach, to czemu nie poznałam jeszcze twoich? - odpowiadam, pozwalając sobie na nie do końca przytomny uśmiech oraz delikatne połaskotanie Sata w okolicy pępka. - Gdzie chciałabym wyjechać? Nie mam pojęcia, ale... Unova? Albo może Hoenn? W sumie nie jest to tak daleko stąd, ale to nadal inny region za morzem... i... Satty, to trochę głupio, ale... może wieczorem... sam wiesz, co?

Daisy7 - 2014-07-09, 23:13

Przepraszamy, ale profesorka No-Spa wyjechała do spa xDDD a profesor Ibum? ten nawet całkiem spoko ^^
-----------------------------
- Zapędzam się? - zaśmiał się wesoło, oczarowując cię swoimi iskrzącymi oczętami. - Przepraszam, masz chyba rację. Moi rodzice? Raczej mało ich obchodzę, a gdybym zaproponował im wizytę, zostawiliby tylko kartkę w drzwiach, że przepraszają, ale dostali ważny telefon i tak jakoś nieszczęśliwie wyszło, że obydwoje musieli wyjechać - dodał także rozbawionym głosem, jednakże tym razem wyczułaś w nim gorycz. - A czemu twoja mama dałaby mi do wiwatu? Czy ona w ogóle wie, że ma wnuczkę? Unova i Hoenn, tak? Osobiście wybrałbym chyba Unovę, chociaż nie wiem, czy Hoenn nie jest bliżej. Hm? Wieczorem? Ach, chcesz już dzisiaj wieczorem wyjechać? - zapytał, posyłając ci uśmiech, po którym nie miałaś wątpliwości, że tylko się nabija. - No nie wiem, Marsik, nie wiem. Chyba powinnaś odpoczywać i tak dalej, bo jesteś pokrojona jak sałatka, a taka, ekehm, "podróż" nie należy do najspokojniejszych zajęć.

Snazzy - 2014-07-09, 23:34

- Ne zapędzasz się, skądże. I nie nazywaj mnie sałatką, raczej jadalna nie jestem - mój uśmiech tak jakoś z automatu się poszerza, a serce zaczyna szybciej bić. Dlaczego? Sama nie wiem, ale to przyjemne uczucie. Może to z tego powodu pozwalam sobie na dość głupie zachowanie i rzucam się na szyję Kobayashiego, sprowadzając go do pozycji leżącej na łóżko, gdzie przez jakieś dziesięć minut staram się go całować... głównie w wargi, ale pojedyncze całusy w szyję i w ramiona też się pojawiają.
Daisy7 - 2014-07-10, 00:16

- Raczej? - zdziwił się Satan, lecz zanim uzyskał odpowiedź, leżał już sztywno na kołdrze niczym jakiś kijek. Ze stoickim spokojem przez okrągłe dziesięć minut przyjmował wszystkie pocałunki, które kierowałaś ku niemu. Te w wargi nawet delikatnie odwzajemniał. Kiedy jednak skończyłaś serię niezapowiedzianych całusów, a musiałaś na moment przerwać, bo po prostu się zmęczyłaś, Kobayashi chwycił cię w talii, lecz zamiast przycisnąć do siebie, bardzo delikatnie ułożyć twoje ciało na bok obok siebie. Natomiast drugą ręką złapał cię pod brodę, zmuszając byś twarz miała zwróconą ku niemu.
- Skończyłaś? - zadrwił, puszczając ci perskie oko. - Bardzo mi było przyjemnie. Możesz fundować takie niespodzianki częściej, wiesz? Ale na razie nic więcej, zgoda? Dyszysz jak zziajany Nuller - zaśmiał się, a w trakcie przemowy jego ręką, która przedtem asekurowała twój tułów, podjechała wyżej, zatrzymując się na twojej prawej piersi, a dokładnie to w miejscu, gdzie bije serducho. - Ale szalone tępo. Myślisz, że to też ze zmęczenia, czy może jednak ja tak działam na twój organizm? - wyszczerzył kły. - Chcesz może coś do picia? - zapytał kompletnie na serio, odrywając obie dłonie i starając się z powrotem wyprostować do pozycji siedzącej.

Snazzy - 2014-07-10, 00:35

- No raczej raczej. Chyba nikt mnie jeszcze nie jadł, więc nie mogę stwierdzić z całą pewnością. Skoro... nie chcesz na razie więcej, to okej... a co do tego łomotania, to nie wiem. I nie chcę nic do picia - odpowiadam prawie jednym tchem, ponownie rzucając się na biednego Kobayashiego i przyszpilając go do łóżka. Skoro mamy chwilę wytchnienia, to czemu nie wykorzystać jej maksymalnie? Na moment wtulam głowę w jego klatkę piersiową, wsłuchując się w rytm serca i dopiero po tym atakuję znów jego usta, składajàc pojedynczy, acz bardziej romantyczny pocałunek i obejmując go całego najmocniej, jak tylko mogę.
Daisy7 - 2014-07-10, 01:23

- Uwierz mi, ja chcę, ale moje sumienie mi nie pozwala - zaśmiał się, gdy się w niego wtuliłaś.
Wtedy nie spodziewał się jeszcze, że zamierzasz powtórzyć atak. Dopiero po chwili przekonał się o tym na własnej skórze. Gdy zakleszczyłaś go mocno w swoich objęciach, mogłaś przystąpić do pocałunku. Trwał naprawdę długo i co lepsze był odwzajemniany, a kiedy chciałaś już oderwać usta, nastolatek błyskawicznie przytrzymał twoją głowę, łapiąc ją od tyłu. Nie do końca wiedziałaś o co chodzi, dopóki nie przyssał się do twojej szyi niczym wampir, chichocząc przy tym cicho. Wreszcie puścił.
- W skali od jednego do dziesięciu w kategorii smaku daję dyszkę - ocenił, jakby właśnie degustował jakąś potrawę. - Przy okazji zostanie ci śliczniutka malinka, wiesz? Zmęczyłaś się już? - zapytał jakby z nadzieją w głosie, aczkolwiek póki co wciąż na ciebie nie krzyczy ani się nie denerwuje, więc sytuacja pod kontrolą.

Snazzy - 2014-07-10, 02:07

- Malinkę? Naprawdę nie mogłeś sobie odpuścić? - pytam go, dysząc cicho. Jestem zmęczona, owszem, ale nie zamierzam się do tego przyznawać. Mhihihi, za dobrze się bawię, chociaż nie wiem, czy to jest odwzajemnione uczucie. Satan przecież jest dzisiaj taki poważny, wręcz śmiertelnie poważny, co z jednej strony mnie onieśmiela, a z drugiej każe go prowokować dalej. Pozwalam sobie na lekki uśmiech i zmrużenie oczu. - Hej... Satty, a co powiesz, jeśli ci powiem, że się jeszcze nie zmęczyłam?
Daisy7 - 2014-07-10, 16:25

- Co powiem, jeśli ty powiesz, że jeszcze się nie zmęczyłaś? - powtórzył, bardziej ciesząc się z samej konstrukcji zdania. - Hmm... Wtedy postaram się zmęczyć ciebie w jakiś inny, aczkolwiek bezpieczny i sprzeczny z twoimi żądaniami sposób - odpowiedział po chwili namysłu, starając się znów podnieść, jednak zrozumiał, że póki mocno się zakleszczyłaś, nic z tego nie wyjdzie, więc opadł z powrotem na łóżko. - Może jednak masz ochotę się napić albo coś przegryźć? Wcale mi nie pomagasz, kiedy tak mnie tu bezkarnie wykorzystujesz, wiesz? Ty się dosłownie znęcasz nade mną psychicznie i fizycznie - jęknął, próbując chyba wywołać u ciebie poczucie winy.
Snazzy - 2014-07-10, 16:59

- Znęcam się nad tobą? - powtarzam, rozluźniając uścisk. Jakby pomyśleć, to ma rację, zmuszam go, przez co raczej nie czerpie przyjemności. - P...przepraszam, nie chciałam... naprawdę, chyba jestem zbyt... popędliwa. Może zaczekam po prostu do wieczora i tyle. Zjadłbyś coś dobrego na obiad czy niekoniecznie? Albo może skoczymy do sklepu i kupimy coś gotowego? - proponuję, przeturlając się jak najdalej na łóżku od Sata. Raczej nie powinien odebrać tego negatywnie, więc chyba nadal wszystko między nami jest okej.
Daisy7 - 2014-07-10, 18:06

- Ej no, Marsik, przecież się na ciebie nie gniewam. Nie przepraszaj mnie za takie rzeczy - zaśmiał się. - Jak nie przeginasz, to jest bardzo miło. Hmm... Sam nie wiem, co mógłbym chcieć na obiad, ale na pewno coś sytego. Dzisiaj już mi wystarczająco napędziłaś strachu tym swoim zemdleniem. W sumie uważam, że powinniśmy wybrać się do lekarza na takie kontrolne badania krwi. Zbyt często mdlejesz - poskarżył się, jakby to była twoja wina. - A wracając do wypadu do sklepu, możemy, ale co z Ann? Teraz śpi, więc chyba nie powinniśmy jej budzić, a zostawić samą tym gorzej.
Snazzy - 2014-07-10, 18:41

- O nie, żadnych lekarzy, żadnych lekarzy, do diabła - robię nadętą minę, zakopując twarz w kołdrze. Wiem, że Kobayashi ma rację, ale po tym wszystkim nie mogłabym tak po prostu iść do lekarza. Nie lubię szpitali ani fartuchów lekarskich, niezbyt dobrze mi się kojarzą... tamten doktorek... mimowolnie się wzdrygam, ponownie kładąc głowę na kolanach Sata. - Przepraszam... a jakbym ja została w domu z małą, a ty byś poszedł na zakupy? Co ty na to, kochanie? - pytam cicho.
Daisy7 - 2014-07-10, 20:17

- Okey, nie ma sprawy - oświadczył pogodnie, głaszcząc cię po głowie, którą następnie przeniósł na kołdrę, by móc wstać. - Ale o tych lekarzach to jeszcze sobie porozmawiamy, moja droga - uśmiechnął się trochę okrutnie. - Dobra, to co mam kupić?
Po wypisaniu na kartce całej listy zakupów, Satan wziął ją i wyszedł z domu, w którym zostałaś tylko ty oraz Ann. Oczywiście mam na myśli ludzi, bo warto pamiętać jeszcze o Nullerze, który wciąż buszuje na podwórku.

Snazzy - 2014-07-10, 21:19

Nullera zostawiam na podwórku, bo niby co z nim zrobię? Sat na pewno się na mnie wkurzy, jak w tym stanie znowu wyjdę na zewnątrz... dlatego idę do kuchni nalać sobie szklankę soku pomarańczowego, po czym kieruję się z napojem do pokoiku córki, gdzie siadam na skraju jej łóżka i oczekując powrotu Kobayashego popijam sok, obserwując słodko śpiące dziecko. Ach, ta cała sielanka... jak mi jej brakowało. W sumie... pojutrze mogłabym się udać na następną walkę, ale tym razem załatwić to tak, by Ann mogła mnie obserwować.
Daisy7 - 2014-07-10, 23:19

Sok okazał się jakiś gorzki i chyba nie najlepszy do spożywania, dlatego musiałaś go wylać i zadowolić się multiwitaminą. Siedziałaś w pokoju Ann, spoglądając na nią ca jakiś czas. Śpi tak słodko, że rzeczywiście nie miałabyś serca jej budzić. Zaczęłaś rozmyślać o walce, aż nie wiadomo kiedy minęło kilkadziesiąt minut, co oznacza powrót Satana do domu. Jak zwykle przywlókł dwie napakowane po brzegi siatki, które odstawił w kuchni. Dołączyłaś do niego, zamykając drzwi do sypialni córki, żeby przypadkiem małej nie przeszkadzały odgłosy dochodzące z innych pomieszczeń.
- Kupiłem wszystko, więc możesz przygotować co tylko chcesz. Byle by było tego dużo! - zaśmiał się. - A ja ci z chęcią pomogę. Co mam robić? Mam nadzieję, że nie przemęczałaś się pod moją nieobecność?

Snazzy - 2014-07-11, 11:02

- Wszystko? Wiesz... może to ja będę robiła zakupy? Nie jest nam potrzebne aż tyle jedzenia - podsumowałam, kręcąc głową, ale posłusznie wypakowuję zakupy, zostawiając na stole ryż, filety z kurczaka i sos pieczeniowy ciemny w saszetkach najprostszy obiad na świecie, huehuehue). - Satty... zajmiesz się mięsem, a ja pójdę na moment do Ann, dobrze? - mówię, po czym nie czekając na odpowiedź, idę w kierunku pokoju córki, gdzie po cichu zaglądam sprawdzając jej temperaturę i ogólny wygląd... to, co się dzieje i jej sen mnie trochę niepokoją.
Daisy7 - 2014-07-11, 17:09

- Uhm, no dobra - odpowiedział, uśmiechając się z zakłopotaniem. - Dobrze, nie ma sprawy, zmierzę się z tym krwistym mięsiwem, choćbym miał przepłacić tę walkę życiem! - powiedział poważnym głosem, wymachując nożem kuchennym niczym kataną.
No tak, niech się chłopiec pobawi z martwym kurczakiem, a ty jak na porządną matkę przystało, zaopiekujesz się córką. Mała nadal śpi w łóżeczku. Po jej oddechu możesz wywnioskować, że chyba ma katar. Niestety większe problemy pojawiają się po przyłożeniu ręki do czoła diabełka. Gorączka bez dwóch zdań. Może nie ogromna, ale na pewno ponad 37,5. Przez nią mała ma cała spoconą twarz.

Snazzy - 2014-07-11, 17:53

Wizja Sata jako małego chłopca krojącego ptasie mięso wydała mi się zabawna, ale radość musiała ustąpić miejsca strachowi o Ann. Wciąż gdzieś tam słyszę echo słów lekarza, który powiedział, że przez ten incydent mała będzie częściej chorowała... do diabła, to moja wina... moja wina i nikogo innego, mogłam jej wtedy nie wsadzać na Blastoise'a. Powoli wycofuję się z pokoju i gnam do kuchni.
- Satty... Ann ma gorączkę. Gdzie jest termometr, ręcznik i jakaś miska? - pytam cicho z nadzieją, że udzieli mi w miarę celnych odpowiedzi.

Daisy7 - 2014-07-12, 02:30

- Gorączkę? - powtórzył, jakby pierwszy raz w życiu słyszał takie słowo, po czym upuścił mięso na podłogę, podejmując je szybko i wrzucając do zlewu pełnego wody. - Dużą? Termometr kupowałem ostatnio. Emmm... Czekaj, gdzie ja go wsadziłem... A wiem! Masz - podał ci elektryczny termometr, który wyjął z jednej z szafek. - Ręczniki i miska. Zaraz przyniosę. Idź do niej, dojdę - poinformował, lecz zanim zdążyłaś odejść, złapał cię jeszcze za rękę. - Mars, tylko spokojnie - poprosił, po czym dał ci odejść.
Przybył do sypialni córki niecałą minutę po tobie. Oprócz tego, o co go poprosiłaś, wziął też syrop zbijający gorączkę i wszystko położył obok łóżeczka.
- Co robić? - dopytał.

Snazzy - 2014-07-12, 04:03

Najdziwniejszy odpis ever ;-; nienawidze takich tworzyc xd
---------
- Mięso do lodówki, a ja tymczasem zmierzę jej temperaturę i przeczytam ulotkę z tego syropu, okej? - proponuję następujący plan działania, po czym, nie czekając na reakcję Sata, przystępuję do działania. Na sam początek odpalam termometr i wsuwam go pod pachę dziecka, by sprawdzić ilość stopni oraz mniej więcej określić, jak poważna jest gorączka. Przy okazji także czytam ulotkę z lekarstwa i moczę pierwszy z ręczniczków, który wykorzystam na zimny okład. Oby Sat wlał do miski zimną wodę.

Daisy7 - 2014-07-12, 23:13

oj nie jecz, wyrobilas z linijkami xd wgl co to za godzina na odpisy?
------------------------------------------------
Nananana, Satan okazał sie madry i nalal zimnej wody do miski. Zaczęłaś robic malej oklady, uprzednio wtykajac jej termometr pod pache. Kiedy temperatura się mierzyla, zapoznalas sie z trescia ulotki leku. Producent napisal, ze to syrop zbijajcy goraczke o smaku malinowym dla dzieci powyzej pierwszego roku zycia. Znowu pojawia sie problem, czy mała Kobayashi kwalifikuje sie do tej grupy docelowej? Kiedy Sat wrócił, zerknelas na termometr. Wskazuje 38,2 stopni.
- Mama? - wyszeptala cicho dziewczynka, która obudzila chyba zimna woda sciekajaca jej na twarz z okladu z czola.

Snazzy - 2014-07-13, 08:00

No... obudzilam sie o 3 i nie mialam co robic xd xd
--------
- Trzydzieści osiem i dwa. Co robimy? - pytam Sata, po czym uświadamiam sobie, że dziecko nie śpi. Do diabła. Jestem taką nieumiejętną matką, która nawet nie potrafi pomóc własnej córce. W tej sytuacji najchętniej zadzwoniłabym do taty, ale po tym, co było wczoraj, wolę nie ryzykować. Jeszcze wniesie do sądu pozew o odebranie mi prawa do opieki nad Ann czy coś w ten deseń, brrrrr. - Wiesz, mała... chyba dzisiaj nici z wychodzenia na zewnątrz albo nawet i z łóżka. Rozchorowałaś się... jak się czujesz? - pytam zmieniając okład tym razem na taki, co nie ocieka nadmiernie wodą.

Daisy7 - 2014-07-13, 11:36

ach, no tak, zapomnialam o twoich niepowtarzalnych zdolnosciach xd
----------------------------------
- Na razie chyba nie ma co wzywac lekarzy. Najważniejsze to zbic goraczke, dlatego duzo okladow i trzeba podac jej syrop - polecil Satan, biorac od ciebie buteleczke leku, ktory wylal na lyzke i zblizyl do Ann. - Otworz buźkę - poprosił, lecz dopiero za trzecią próbą diabełek rozchylił wargi. - No, bardzo ładnie - uśmiechnął się, głaszcząc córke. - Mama ma rację. Musisz dzisiaj poleżeć w łóżku.
- Mhm - jęknęła, zakopując się z powrotem w kocu i kołdrze. - Boli mnie głowa - marudziła. - Chcę spać i chcę Plumka.
- Dobra Mars, robimy tak. Ja obejmuję pierwszą wartę. Ni będziesz sobie marnowała całego dnia. Idź potrwnować trochę Pokemony przed kolejną walką z liderem. Możesz też zajść do marketu po coś dla dzieci na ból głowy, gardła i tak dalej, bo apteki chyba tu nie ma.

Snazzy - 2014-07-13, 11:56

Tym razem to nie ja, rodzice rozmawiali zdeczka za głośno :D
----------------
- Ej, nie zgadzam się, uważam, że to ja powinnam siedzieć przy niej cały czas... - burczę pod nosem, kręcąc głową, jednak posłusznie wychodzę z pokoju, zatrzymując się tylko na moment w progu. - Tylko nie dawaj małej za dużo syropu... wolę nawet nie myśleć, co by się stało, gdyby doszło do przedawkowania... zrobię obiad i robimy zmianę, okej? - dodaję, po czym nie czekając na odpowiedź, idę do kuchni, gdzie zaczynam przyrządzać prosty ryż z sosem i z podsmażonym kurczakiem, a przy okazji też trzy kubki herbaty.

Daisy7 - 2014-07-13, 12:20

mhm~
----------------------------------
- Nie przedawkuje, spokojnie. No to rób, potem się zobaczy - odpowiedział, gdy byłaś już za drzwiami, ale zdążyłaś usłyszeć słowa narzeczonego.
W kuchni raz dwa zdążyłaś uwinąć się z obiadem. Kiedy ryż się gotował, zrobiłaś gorące herbaty. Potem tylko mięso i całość zrobiona przed 14:15. Sat przyszedł na chwilę do kuchni, żeby zanieść syrop i nalać nowej wody do miski w łazience.
- I jak? Ann śpi. Na razie nie sprawdzałem jej temperatury, ale chyba trochę zmalała. Sam nie wiem.
Rozległ się głośny dzwonek twojego pokedexu. Dzwoni: Cynthia.
- Hej! Co porabiacie? Wez wgl to wpadłam na genialny pomysł - świętowała wesoło, nie dając ci dojść do głosu.

Snazzy - 2014-07-13, 15:26

- Cyn? Czy ty przypadkiem nie masz randki, czy może już zrezygnowałaś z podbijania męskich serc? - pozwalam sobie na szeroku uśmiech, witając się z blondi. - U nas nic ciekawego. Ann się rozchorowała... i w zasadzie tyle. A jak u ciebie? I co to za nagły pomysł cię olśnił? Jeśli chcesz nas gdzieś wyciągnąć poza dom, to wybacz, ale na razie niezbyt... no bo przecież dziecka samego nie zostawimy, prawda? - tłumaczę siostrze całą sytuację, nakładając Satowi porcję obiadu i podsuwając mu wraz z herbatą.
Daisy7 - 2014-07-13, 22:12

SNAZZY
- Rozchorowala sie? Akurat teraz? - jęknęła Cynthia. - Nóż kurcze! A mialam wspaniałą propozycje dla niej. Pfff... No trudno, przełoży się to na inny termin. Nie zrezygnowałam i póki co nie zamierzam - zaśmiała się dosyć diabelsko. - No to ja kończę chyba, nie? Jak będzie już okey czy wypluc, jakby coś się poważnego działo, dzwońcie śmiało. Paaa! - i nim zdążyłaś coś dodać, połączenie zostało przerwane.
- Co chciała? - zapytał Sat, wyciągając dłoń po dexa. - I bardzo smaczne - dodał z uznaniem.

Snazzy - 2014-07-13, 23:22

- Mnie nie pytaj, nawet nie wyjaśniła, o co chodzi... może pomyliła numery... sama nie wiem, do diabła - wzdycham cicho, kręcąc głową, a następnie wypijam jedną z dwóch herbat... teoretycznie ostatnia miała być dla Ann, ale czy powinna pić zimną... nie wiem. Ja się chyba zabiję jako matka, naprawdę. Zostać tak rzuconą na głęboką wodę, ech. - Dobra... w takim razie ty teraz masz wolne, a ja zobaczę, co u małej... myślisz, że może zjeść trochę tego ryżu z sosem? - pytam Kobayashiego, szykując sobie porcję obiadu, który szybko zjadam, byle znaleźć się jak najszybciej u boku chorującego diabełka.
Daisy7 - 2014-07-14, 00:14

- Myślę, że jak się obudzi i będzie chciała jeść to czemu nie - odpowiedział. - Tylko jakbyś się zmeczyla, to mów. Ja teraz szybko skoczę do markeru po te leki i zaraz wracam.
Reszta dnia minęła ci dosyć nudno i bez żadnych rewelacji. Mała zgodziła się zjeść zaległy obiad dopiero na wieczór, kiedy gorączka spadła jej do 37,3 stopni.
- Do rana będzie zdrów jak ryba. Idź się wymyć, a ja idę już do sypialni. Nie ma sensu stać nad nią cala noc, jak już śpi - oznajmił, wychodząc z łazienki pięknie wymyty, świeży i pachnący.

Snazzy - 2014-07-14, 20:05

- Może i nie ma sensu, Satty, ale wolę zostać i dmuchać na zimne - odpowiadam, uśmiechając się lekko. Zostać przy dziecku na noc to żaden kłopot, jednak zanim się tam rozłożę, idę na moment do swojej sypialni zabrać swój stary śpiwór, jaśka i koc, które rozkładam na podłodze tuż przy łóżku Ann. Wcześniej jednak całuję nieco dłużej Sata w usta, obejmując go mocno. Chyba zrozumie... nie? W końcu już trochę za bardzo olewałam córkę, więc teraz wypadałoby to zmienić. Jeszcze tylko przed zaśnięciem zmieniam małej okład i voila.
Daisy7 - 2014-07-15, 14:29

- Ale uparciuch - prychnął Sat, poddając się pocałunkowi. - Jak tam sobie wolisz zresztą, ale stajesz się przewrażliwioną matką, moja droga - zaśmiał się, idąc do waszego pokoju.
Noc przebiegła prawie bez żadnych zakłóceń. Tylko raz nad ranem mała otworzyła oczy, krzyknęła coś niezrozumiałego i poszła spać dalej. To chyba był sen.
- Pobudka - usłyszałaś w pewnym momencie, a gdy otworzyłaś oczy, ujrzałaś nad sobą mokrą głowę Kobayashiego, z której kapały na ciebie lodowate krople wody. - Poranny prysznic? - zaśmiał się, trzęsąc czupryną. - Dochodzi 12:00, mrs. Śpioch. Ann najedzona i zdrowa. Mam nadzieję, że na Ciebie żaden wirus nie przeszedł?

Snazzy - 2014-07-15, 19:17

- Coooo? Tak późno... do diabła... - jęczę cicho, wygrzebując się ze swego posłania i składając wszelkie rzeczy. - Um... więc mówisz, że Ann się dobrze czuje? Na wszelki wypadek nie wypuszczajmy jej na zewnątrz ani nic w tym stylu... znaczy... przesadzam, tak? - kręcę głową, wzdychając cicho, a następnie udaję się do łazienki, gdzie szybko biorę prysznic i przebieram się w swoje ciuchy. Dopiero po tym udaję się do dwójki moich urwisów, lekko czochrając rude włosy dziecka.
Daisy7 - 2014-07-16, 00:23

- Nie no... Z tym to chyba nie przesadzasz. Jeszcze dzisiaj musi siedzieć w domu i w miarę możliwości się nie przemęczać - zgodził się Sat.
Szybka kąpiel i po sprawie. Znów jesteś piękna, młoda i pachnąca. Małą zostałaś wraz z ojcem w salonie, gdzie mężczyzna łazi na czworaka z córką i jej pluszakami na plecach.
- Cześć mamusiu! Patrz! Mam własnego Rhyhorna! - zawołała, głaszcząc ojca po czuprynie. - Tatusiu, włosy ci się psują! - stwierdziła wręcz oburzona. - Nie są już takie niebieskie!
- Ano wiem, wiem. Trzeba wreszcie coś z tym zrobić, ale jakoś mi się nie chce - westchnął, odkładając dziewczynkę na dywan. - Mars, dzisiaj ja robię obiad, bo ty meczyłaś się wczoraj, okey?

Snazzy - 2014-07-16, 21:29

- Naprawdę? Przecież nic się nie stanie, jeśli znowu zrobię obiad... znaczy, nie to, żebym ci nie ufała czy coś, ale lepiej zostaw to mi. Co w ogóle zaplanowałeś na obiad? - pytam, przy okazji biorąc Pokedex Sata i wypisując krótką wiadomość do siostry o treści "Jak tam randka?". - W sumie... co dzisiaj porobimy? Może obejrzymy jakiś film w telewizji czy coś? - proponuję, wypuszczając Pokemony do karmienia, przy czym jednocześnie odpalam telewizor... kto wie, może będzie coś ciekawego w wiadomościach?
Daisy7 - 2014-07-17, 00:15

- W sumie to chyba nie zaplanowalem jeszcze niczego. Ale jeśli chcesz się naprawdę męczyć przy garach całe południe to proszę cię bardzo. Zjadłbym pierogi ruskie, chociaż zgaduje, że nie będzie ci się chcialo robić farszu, więc mogą być ze szpinakiem, okey? Jeśli chodzi o plany na popołudnie, znajdę fajny film familijny z Ann, ale na wieczór wyskocze jeszcze na moment do marketu. Muszę sobie kupić tą farbę, bo nie wytrzymam - prychnął.
Kiedy Satan skończył prawić swój wywód, przybyła nowa wiadomość na jego pokedex: "A co cię moja randka obchodzi? pfff... znalazł się troskliwy szwagier od siedmiu boleści". Nakarmione stworki zawróciły do kulek (-4,7kg karmy, -3l wody), a w wiadomosciach stacji telewizyjnej rozprawiaja się głównie o dziwnych zdarzeniach z Twinleaf Town. Koszmary nie ustają, ludzie wykończeni, miasto przestało tętnić życiem, ponieważ po ulicach wloką się same zombie.

Snazzy - 2014-07-17, 07:28

- O nie... ja sobie robię wolne od obiadu, ty coś zrobisz, a my z Ann sobie poleniuchujemy. Co ty na to? - proponuję, wysyłając przy okazji notkę do Cyn... pfffff, co za wredna jędza, bierze mnie za Sata:
"Bardzo śmieszne, neechan. Nawet się nie spodziewałam, że mnie nie rozpoznasz po tym pytaniu. Ech, chyba naprawdę muszę sobie sprawić nowy dex albo chociaż komórkę, a nie wciąż pożyczać od Sata. W każdym razie... z małą jest już lepiej niż wczoraj, więc mamy względny luz. A ty? Co porabiasz? I jak tam twoja wczorajsza randka? Mei."

Daisy7 - 2014-07-17, 23:32

- No przecież ja tak proponowalem. Zrobię wam najlepsze pierogi, jakie kiedykolwiek jadłyscie - zapewnił z pasją prawdziwego kuchmistrza, który podejmuje się niezwykle trudnego wyzwania jak chociażby wykonanie jakiegoś super pysznego, płonącego deseru lodowego. - Patrz na małą, a ja idę do kuchni. Jak skończysz korzystać z dexu, zostaw go tutaj - polecił, opuszczając pomieszczenie w momencie, gdy dotarła wiadomość od Cynthii: "Aaaaa... sory. Myślalam, że twój chłoptaś się ze mnie jak zwykle nabija ;___; Fajnie, że z Ann już lepiej, bo moja propozycja wciąż aktualna! Randka wypaliła, było naprawdę romantycznie, a Lucian jest niezwykle uroczy i męski zarazem, ahh <3 Teraz szykuję sobie jakiś obiad, ale nie mam pomysłu, co przygotować, żeby nie było zbyt ciężkie :/ A wy jak spędzacie dzień?".
Snazzy - 2014-07-18, 09:30

Pyszny i płonący deser lodowy to nie problem, Daisiak xD jest bardzo łatwy :3
------------
- Hm... to co, Ann? Masz jakiś pomysł na ten czas, jak tata będzie szykował obiad? - dopytuję dziecko, odpisując przy okazji blondynie na wiadomość... do diabła, czemu ona musi mieć obsesję na punkcie wagi?
"Nic się nie stało, ale, do diabła, kim jesteś i co zrobiłaś z Cynthią? Pijana jesteś czy coś? O.o W każdym razie... ja nie mam tego problemu z gotowaniem :3 dzisiaj mnie ktoś wyręcza, zresztą, po co się przejmujesz tak wagą? Jak trochę przytyjesz, to nic ci się nie stanie, zresztą grunt to jeść odpowiednio wymierzoną porcję, a nie coś lekkiego -.- co do Ann - nie zdradzisz mi, co takiego planujesz, nie? Bo moim zdaniem powinnam jako jej matka wiedzieć, ale ciiiii. I co to za cały Lucian? :3"

Daisy7 - 2014-07-18, 19:18

gdybyś zobaczyła kulinarne zdolności Dais, to byś zmieniła zdanie xd
-------------------------
- Tatus powiedział, ze dzisiaj nie mogę wychodzić z domu. Ale co możemytutaj robic? - zasmucila sie Ann. - Tata był moim Rhyhornem, ale ty się nie nadajesz. Jesteś za chuda, mamusiu! - krzyknęła wręcz z oburzeniem w głosie, po czym usiadła po turecku obok kanapy, założyła rączki na piersi i odwróciła głowę tyłem do ciebie, unosząc ją wysoko do góry. - Ja chce ciocie albo dziadka - zażądała, merdajac nogą z niecierpliwością.
"Nie można mieć dobrego humoru od czasu do czasu, grrr... I wcale nie chodzi o wagę, nooooo. Po prostu nie jestem specjalnie głodna. Lucian to jeden z członków E4. Tak jak mówiłam bardzo fajny koleś. A co do Ann to nie żadna tajemnica. Po prostu jako dobra ciotka chcę zrobić jej niespodziankę i zabrać na jakiś czas do siebie. Teraz codziennie mam jakieś walki i myślę, że oglądanie ich bardzo by jej się spodobało. A wy mielibyście zasłużony odpoczynek i zero zmartwień! A przy okazji... Mogłabym pokazać się Lucianowi z dobrej strony. Wiesz no, przykładna, kochająca i opiekuńcza, uwielbiająca dzieci. Na facetów działają takie bajery! Proszę, zgodz się i zapytaj mała. Mogę po nią podskoczyć chociażby dzisiaj ;))".

Snazzy - 2014-07-18, 19:32

- Ann, kochanie... czy to oznacza, że jest ci tutaj z nami źle, czy coś? - pytam cicho, nie ukrywając, że odpowiedź córki mnie zasmuciła. - Jak chcesz to mogę się zamienić z tatą i zrobię obiad, a on z tobą posiedzi, okej, mała? - proponuję dziecku, po czym idę do kuchni i wręcz wywalam z niej Sata, tłumacząc mu pokrótce sytuację. Pierogi nie są trudne, więc dam sobie radę z obiadem, a jak chodzi o Cynthię... no nie, do diabła, ona naprawdę jest taka głupia? Nie dam jej własnego dziecka tylko po to, by mogła się popisywać przed facetem, a poza tym odkąd pokłóciłam się z ojcem... no, boję się lekko.
Daisy7 - 2014-07-18, 23:51

- Chcę ciocie albo dziadka - nie ulegała, pozostając w formie zbuntowanej dziewczynki.
Nie czekając już na dalsze jęki córki, poszłaś do kuchni, gdzie mogłaś się wyzalic narzeczonemu. O dziwo Satan swietnie bawił sie sam przy produkcji ciasta. Kiedy wysluchal twojej powieści, przytulił cię mocno i pocałował czule w czoło.
- Tylko sie nie denerwuj, misiałku - poprosił i opuścił pomieszczenie, zostawiając cię samą.
Nie minęło pięć minut, a do kuchni wleciała zaplakana Ann, rzucając ci się na nogi i nie puszczala, a wrecz wbila się paznokciami w twoje łydki.
- Mamooo - zawyla. - Ja zartowalam! Nie chcę nikogo oprócz ciebie! Nie wyjezdzaj! - krzyczała, skacząc, byś wzięła ją na ręce. - Będę bardzo grzeczna i nigdy nie będę robiła ci przykrości! Przepraszam!
Byłas nieco zdezorientowana, az do momentu, kiedy w ramie drzwi oparl się Kobayashi z tym swoim tajemniczym, podejrzanym usmieszkiem.

Snazzy - 2014-07-19, 17:09

Mam się nie denerwować? Do diabła, niby jak mam się nie wkurzać, skoro on sam odwala mi takie numery?! Na moment odkładam ciasto do pierogów i kucam tak, by patrzeć spokojnie i nieco wesoło w oczy własnego dziecka.
- Więc... czy ty naprawdę wierzysz tacie, że wyjadę? - zadaję proste pytanie retoryczne, powstrzymując się z trudem od śmiechu. - Więc... jeśli mi nie wierzysz, to zobacz, co robię? Pakuję torbę lub walizkę? Nie. Robię obiad... wiesz, możesz mi pomóc, mała. Musisz tylko zmęczyć tatę tak, by nie narzekał, że coś mu nie smakuje. Okej? - proponuję rudemu urwisowi, wracając do robienia ciasta. Po jego wykonaniu szykuję farsz, a na koniec... lepienie.

Daisy7 - 2014-07-21, 23:07

pisaj co mam dodać do izby, bo już mogę~
---------------------------------------------
- Dobrze, mamusiu, zaraz go zmęczę i do ciebie wrócę - przyrzekła dziewczynka, po czym podbiegła do ojca, złapała go za rękę i pociągnęła z powrotem do salonu.
W spokoju dalej robiłaś obiad, nie spodziewając się szybkich odwiedzin ze strony Ann. Zanim zdąży doprowadzić Satan do stanu, kiedy nie będzie mógł już zipać, trochę potrwa. Podczas zabawy z farszem otrzymałaś wiadomość od siostry: "Haaalo? Żyjesz? Zapytałaś młodej? :)". Zanim jednak zdążyłaś odpisać, upuściłaś urządzenie narzeczonego na podłogę. Nie przejmowałaś się tym, czy działa, ponieważ twoim ciałem zawładnął ból. Okropny ogień w krtani poszerzył swoje pole manewru na płuca, całą jamę ustną i prawie doszedł do jelit. Zgięłaś się w pół, głowa rozrywała ci czaszkę, a oczy zaszły szaro-czerwoną mgłą.

Snazzy - 2014-07-23, 11:32

Do diabła, diabła, jeszcze raz diabła! Wszystko boli, czuję się tak beznadziejnie, jak nigdy. Czy to taki atak z rodzaju tych, co kiedyś Kobayashi... nie, do diabła, nie mogę pozwolić, by komuś coś się stało... chociaż nie. Ktoś mi musi pomóc, dlatego ostrożnie, opierając się o ścianę, próbuję dojść do salonu, byle tylko ktoś się mną zajął. Ciekawe, co powie Cyn, jak nie otrzyma mojej wiadomości zwrotnej i... muszę coś z tym zrobić. Och... on miał rację. Powinnam trafić wcześniej do szpitala, a nie tak na ostatnią chwilę.
Daisy7 - 2014-07-23, 15:21

Nic nie dodawac?
----------------
Przejście do łuku dzielącego kuchnię od salonu było prawdziwą katorgą,do której musiałaś zużyć ostatki sił, powstrzymując się od zemdlenia z powodu bólu. Jednakże, kiedy byłaś już tuż przy drewnianym przejściu, wszystko jakby za pomocą dotknięcia magicznej różdżki, odpłynęło. Mgła sprzed oczu również. Dosłownie tak, jak gdyby nic takiego nie miało miejsca. Chociaż zaraz, stop! Coś zostało! Twoje ciało wydaje się być nienaturalnie gorące, jakbyś miała co najmniejszej 43 stopni gorączki i o dziwo nie czujesz się z tego powodu źle. Żadnych potów czy też innych dolegliwości.

Snazzy - 2014-07-23, 18:08

Weedle? C:
----------
Dość tego dobrego. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale to nic dobrego, to wiem na pewno, dlatego pierwsze, co robię to idę do Sata i proszę go, by wraz z Ann skończyli pierogi, a potem sięgam po termometr i... no, patrzę, jak to stoi z moją temperaturą ciała. Nie wykluczam, że to może być coś związanego z moją psychiką, jakaś halucynacja lub coś w ten deseń, ale muszę potem pogadać o tym z Kobayashim. Na pewno bąknie coś o lekarzach... no ale cóż, chyba dla swojego dobra będę musiała iść.

Daisy7 - 2014-07-23, 19:06

kk
-----------------------------------
Sat i Ann zgodzili się zastąpić Cię w robieniu pierogów. Mała wyglądała na ucieszoną tą wiadomością, jednak jej ojciec nie potrafił darować sobie posłania ku tobie tajemniczego i podejrzanego spojrzenia bez krzty uśmiechu na twarzy. On zawsze wie, gdy coś dzieje się nie tak, dlatego często okłamanie Kobayashiego graniczy z cudem. Kiedy znalazłaś się w pokoju, szybko zmierzylaś sobie temperaturę ciała. 43,2 stopnie. Nie mogąc w to uwierzyć, ponowiłaś próbę. 43,0 stopni. Za trzecim razem wyszło 42,9. Niwyobrażalnie wysoka gorączka dynamicznie spada.

Snazzy - 2014-07-23, 21:05

Dzieci są proste. Gdy dzieje się coś złego, potrafią to wyczuć... o ile nie są zajęte dobrą zabawą, jak to było w przypadku Ann. Sat w tej kwestii jest raczej... stanowczy, chociaż wiem, że tym razem zaczeka do skończenia obiadu. No i tym razem definitywnie zgodzę się na lekarza. Psychiatra czy zwykły internista? A może jakiś naukowiec? W sumie pamiętam, jak ci dwaj się nazywali, więc... jakby wykorzystać Cyn i jej wszelakie powiązania i ich odnaleźć? Jestem pewna, że by mi pomogła, ale na razie zostaję na łóżku, zwijając się w kłębek.
Daisy7 - 2014-07-23, 22:07

O spaniu nie było mowy, więc tylko leżałaś na łóżku, rozgrzewając je bardzo mocno, co rzecz jasna tobie w ogóle nie przeszkadzało. Satan postarał się przyjść zapewne jak najszybciej tylko mógł, jednakże do tego czasu twoja gorączka chyba całkiem zmalała, zatrzymując się na prawidłowej temperaturze 36,6 stopni. Nastolatek nie wszedł od razu, ba, w ogóle nie przekroczył progu drzwi, w które postanowił zapukać.
- Wszystko okey? Pierogi będą gotowe lada moment - oznajmił przez drewniane wrota. - Mogę wejść? - dodał po chwili, nim zdążyłś odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie.

Snazzy - 2014-07-23, 23:46

- Ja... nie, nie jest okej. I nie pytaj. To przecież też twój dom, nie tylko mój - odpowiadam Satanowi, czekając, aż wejdzie do środka. Muszę mu powiedzieć wszystko to, co mnie niepokoi, ale... nie jestem pewna, czy mi uwierzy. W końcu kilka dni wcześniej sam mi powiedział, że ma mnie za wariatkę, więc... może nadal tak sądzi? Dopóki nie spróbuję, to się nie dowiem. - Cyn pisała z propozycją, że mogłaby małą do siebie zabrać na kilka dni... naprawdę, to nie jest zły pomysł, bo... chyba będę musiała iść do jakiegoś lekarza...
Daisy7 - 2014-07-24, 00:01

- Chyba chcesz mieć od czasu do czasu trochę prywatności, nie? - zapytał retorycznie, wchodząc do środka i uśmiechając się w bardzo uroczy sposób. - Nie okey? - przypomniał sobie nagle, a widząc cię leżącą w kłębku na łóżku, jego mina znów przeszła metamorfozę na kompletnie poważną. W mgnieniu oka doskoczył do posłania, siadając obok ciebie, by dłońmi móc sprawdzić, czy nie masz gorączki, co jednak chyba wykluczył. Heh, szkoda, że nie wszedł kilka minut temu. - Dlaczego blondi chce zabrać Ann? Dobra, nieważne. Czemu nagle postanowiłaś zgodzić się na wizytę u lekarza? Nie żebym miał coś przeciwko, jestem nawet za, ale coś mi tu nie gra. Jak się czujesz? Coś cię boli? - dopytywał, patrząc na ciebie z żalem, troską i miną zbitego psa.
Snazzy - 2014-07-24, 00:12

- Dlaczego Cyn chce się zająć przez jakiś czas Ann? No bo wiesz... poznała faceta. Członka Elitarnej Czwórki, jeśli mamy być bardzo szczerzy. Chce sobie zaplusować u niego jako osoba, która lubi dzieci i tak dalej... no a ja nie chciałabym ciągać Ann... w końcu, jeśli będę musiała iść do lekarza, to mała może zostać przez te kilka godzin z blondi, a ty byś poszedł ze mną... a właśnie, co nasz urwis teraz porabia? - odpowiadam na pierwsze pytania, rozważając przy okazji następne. To będzie trudne... ale muszę odpowiedzieć. - Znaczy... nagle złapał mnie ból w klatce piersiowej i w głowie oraz zrobiło mi się mglisto przed oczami, a w następnej minucie przeszło, jednak poczułam się tak jakbym miała goràczkę. Nie wiem, jak to możliwe, ale termometr wskazał czterdzieści trzy. Co z tym fantem zrobić?
Daisy7 - 2014-07-24, 10:43

- W normalnych okolicznościach stwierdziłbym, że twoja siostra jest chora na głowę, powinna się leczyć i nie będę jej wypożyczał dziecka, żeby się podlizała jakiemuś playboyowi. Biorąc jednak pod uwagę to, co mówisz, chyba nie mamy innego wyjścia, bo tobie chodzić samej po lekarzach na pewno nie pozwolę - warknął, by dać ci do zrozumienia, że mówi jak najbardziej serio i nie zgodzi się na żadne sprzeciwy. - Czterdzieści trzy stopnie? - powtórzył z niedowierzaniem. - Jesteś... em... pewna? Może coś ci się przywidziało? - zapytał łagodnym tonem, jakby mówił do majaczącego dziecka. - To dużo. I nagle zrobiło ci się okey, a gorączka zeszła? Nie wydaje mi się, byś teraz miała więcej niż 37 - stwierdził, ponownie przykładając ci dłoń do czoła. - Dobra, trzeba coś ustalić. Po pierwsze, jak tylko poczujesz się źle albo jakoś inaczej niż normalnie, od razu mi mówisz, wołasz mnie, szarpiesz, cokolwiek. Nie zaszywaj się sama w pokoju, jasne? Po drugie, kiedy Cynthia mogłaby przyjechać po małą? Im szybciej ktoś się przebada, tym lepiej. Nie pozwalam ci już przekładać tej wizyty - oznajmił władczym oraz surowym tonem, jednak szybko zmienił go na pełen troski. - Przepraszam, po prostu inaczej nie mogę, nie chcę żeby coś ci się stało - wytłumaczył, głaszcząc cię po włosach.
Snazzy - 2014-07-24, 13:23

- Przyszykować ci na nią siekerkę, byś mógł jej przemówić do rozumu? Cała moja rodzina taka jest, a zresztą... już chyba zauważyłeś, nie? - pozwalam sobie na słaby uśmiech, skrywając twarz w bluzce Kobayashiego. - Sama już nie wiem, o co chodzi, ale... do diabła, ja się boję lekarzy. Po tym wszystkim... ja już mam dość. Niby jak mam to wszystko wytłumaczyć lekarzowi, nie stając się jakimś durnym probleme medycznym... to przecież nie jest normalne, do diabła.. - zwijam się ponownie w kłębek, wtulając się mocno w Sata.
Daisy7 - 2014-07-24, 16:13

- Ale czarny humor - odpowiedział równie słabym uśmiechem, pomagając cię się wygodnie usadowić. - Wcale nie dziwię ci się, że się ich boisz. Ale ci szaleńcy, byli przecież pod nakazami porywaczki. Teraz pójdziemy do najzwyklejszej przychodni, gdzie leczą się wszyscy ludzie, dobrze? Wybierzemy kogoś zaufanego - poręczył. - Tylko rzeczywiście może być problem z tym tłumaczeniem. Może powiesz mu tylko, co ci dolega i poprosisz o ogólne badania? - zaproponował, zakręcając sobie wokół palca jeden z twoich kosmyków. - Mogę już zadzwonić po blondi?
Snazzy - 2014-07-24, 17:28

- Zaraz, zaraz... chcesz to załatwić już dziś? Myślałam, że zaczekamy z tym do jutra albo do następnych objawów... - odpowiadam dość niepewnie, po czym wstaję ostrożnie z łóżka i idę szukać Ann oraz popatrzeć na gotujący się obiad. No bo co innego mi zostaje? W sumie cała sprawa i tak jest przesądzona, a mnie pozostaje się tylko poddać losowi i płynąć z nurtem zdarzeń... no i najważniejsze, żebym nie trafiła na któregoś z tych doktorków. Kto wie... może nadal utrzymują kontakty z Junko... brrr.
Daisy7 - 2014-07-24, 18:06

- Mars, ostatnio mówiłaś tak samo - westchnął, spoglądając na ciebie karcąco. - Potem znowu powiesz, że czekamy do następnych, następnych i następnych. A z tego co ja słyszałem, najlepiej od razu zgłaszać się do lekarza, a nie czekać, aż będzie za późno - dodał głosem znawcy, po czym pomógł ci wstać i wspólnie poszliście do kuchni.
Tam zastajecie Ann zajętą zabawą, która polega na nakładaniu pluszakom garnków na głowę.
- No co. Musiałem jej znaleźć na moment jakieś zajęcie - wytłumaczył się Satan.
- Jeść! - zażądała mała, ucieszona, że wreszcie wróciliście, odkładając przedmioty na bok.
- Już, już. Siadamy i jemy - obiecał Kobayashi, podsmażając pierogi, by przybrały złoty kolor, po czym nałożył je na trzy talerzyki i wspólnie usiedliście przy stole.
- Ann już pytałaś? - Sat wznowił temat w trakcie konsumpcji.
- O co? - zainteresowała się mała, przerywając dmuchanie na gorącego pieroga.

Snazzy - 2014-07-24, 20:14

- No... nie pytałam, bo uznałam, że się zgodzi - odpowiadam zgodnie z prawdą, spoglądając na Sata trochę... oniemiale. Przecież chyba wie, jak Ann szaleje za ciotką, więc... Uśmiecham się lekko do dziecka, kiwając głową. - Ciocia zaproponowała, że może cię wziąć do siebie, a ja i tata... mamy pewną sprawę do załatwienia... znaczy, ja się trochę źle czuję i tata każe mi jechać do lekarza, jak zawsze, więc... chcesz pojechać do cioci? - pytam rudego diabła, wcinając przy okazji pierogi... będzie dobrze, do diabła.
Daisy7 - 2014-07-24, 20:29

Ann słysząc twoją propozycję, malo co nie wypuściła widelca z nabitym pierogiem z dłoni. Zapiszała głośno, merdajac głową na tak niczym jakiś psiak. Swoją drogą... Co z Nullerem i Plumem? A wracając do dziecka, chyba wcale nie przejęła się tym, co powiedziałaś potem, czyli złym samopoczuciem. Trudno się dziwić. Co prawda psychicznie dorównuje zapewne sześciolatkowi, jednak nawet taki brzdąc nie zainteresowałby się wiadomością, że ktoś nie czuje się najlepiej. Kiedy diabełek oświadczył, że bardzo chce, ale i tak bardziej kocha Ciebie niz ciocie, młodzieniec zadzwonił do Cynthii. Przeprowadzili krótką rozmowę, by blondi odebrała dziewczynkę. Była chyba mile zaskoczona i dodała, że w ciągu godziny powinna być, uprzednio prosząc o wasz adres. Po skończonym obiedzie pozmywaliście wspólnie.
- Mamusiu, spakujemy mnie? - zaproponowała, klaszcząc wesoło w rączki.

Snazzy - 2014-07-25, 10:25

Boze, wszedzie ta reklama z samochodem, rodzinka i ciezarowka ;-; u cb tez? ;-;
-------------
- Hm... pakowanie? Ach.. jasne, spakujemy cię razem, tylko... Satty, na ile dni? Dwa? Albo może w razie co zapakujemy ją na trzy? - odpowiadam Ann, jednocześnie spoglądając pytająco na Kobayashiego. Nie mam pojęcia, co mi jest, więc... no nieważne. Po skonsultowaniu wszystkiego z chłopakiem selekcjonuję potrzebne rzeczy, wkładając je do torby. Znając życie, blondi nie będzie miała z małą łatwego życia. Hm, nawet się nie zdziwię, jeśli facet z nią zerwie... brrr, oby nie. Dobra i grzeczna Imasawa to szczęśliwa Imasawa, a nie taka ze złamanym sercem.

Daisy7 - 2014-07-25, 11:55

Ummm... Ne, ja mam tylko z biedry :p
---------------
- Trzy dni powinny być w sam raz - pokiwał głową.
Okazało się, że pakowanie Ann to nie lada wyzwanie. Oczywiście sama załatwiłabyś sprawę w kilka minut, jednakże diabełek skutecznie Ci w tym przeszkadzał, wpychając na siłę do torby kompletnie niepotrzebne przedmioty. Cynthia zjawiła się po 16:00 na swoim Togekissie.
- To jak, Ann? Gotowa? - uśmiechnęła się do siostrzenicy.
- Tak! - zawołała mała, podskakując obok ciotki. - Tak, tak, tak!
- Okey. Emm... To kiedy mam ją zwrócić? - zapytała ciebie oraz Satana, biorąc dziewczynkę na ręce.

Snazzy - 2014-07-25, 12:46

Chodzi mi w telewizji, bo Biedrę też mam xD
--------------------
- Mhm... będziemy po nią za trzy dni. I nie wyobrażaj sobie, że idę ci na rękę, jak o faceta chodzi. Po prostu... no, Sat nalega, że muszę iść koniecznie o lekarza... sama wiesz. Jak sam trafił do szpitala, to nie chciał w nim zostać ani chwili dłużej, a mnie w brudne łapy doktorków posyła, brrr... - odpowiadam siostrze, przy okazji w jakiś sposób wyjawiając jej swoje aktualne problemy... bo kto mi zabroni, nie? - No i ten... tylko jej dobrze pilnuj i mi jej nie rozpieść. Mam nadzieję, że nie umrę w międzyczasie... brrr.

Daisy7 - 2014-07-25, 19:23

aaaa... to nwm. od ponad miecha TV oglądam raz na dwa tygodnie w pon o 20 ;p TV tak nudne ;-;
--------------------
- Do lekarza? - powtórzyła zdziwiona Cyn, sadzając dziecko przed sobą i każąc jej trzymać się mocno. - Co się stało? - dopytała, po czym wraz z Satanem sceptycznie spojrzeli na ciebie, kiedy powiedziałaś o ewentualnej śmierci. - Oj, Mars, wydaje mi się, że jak zwykle robisz z igły widły z tymi lekarzami. Pójdź, zbadaj się, a potem mi napisz, jak wyniki, okey?
- Ciociu! Lećmy już! - przerwała Ann,  wiercąc się jak osika. - Pa mamusiu, pa tatusiu!
- Racja, nie ma na co czekać. Do odezwania! - zawołała blondi, rozkazując White Ino wzlecieć.
Kiedy tylko dwójka bliskich ci osób zniknęła za drzewami, poczułaś dłoń Sata, który objął cię w pasie, przyciągając lekko do siebie.
- To jak? Bo dochodzi 16:00, więc możliwe, że przychodnia we Floaromie jest już zamknięta i pewnie trzeba wybrać się do szpitala w Jubilife. Tylko nie wiem... Dzisiaj czy odpuszczamy sobie do jutra? Ale jak jutro to nie ma już żadnych wykrętów i z samego rana - dał ci ultimatum.

Snazzy - 2014-07-25, 21:43

A co ogladasz? Xd ja nadrabialam ostatnio ranczo i ogladam telenowele u babci ;-;
---------------
- Jutro rano. Mam już dość na dzisiaj i najchętniej bym poszła już spać... no ale jest za wcześnie - odpowiadam, kręcąc głową w niezdecydowaniu. Nie mam pojęcia, co powinnam zrobić, ale trening raczej nie będzie dobrą rzeczą, jeśli weźmiemy pod uwagę to, iż ostatnio prawie non stop mdleję. Brrr. Nawet zaczynam żałować, że dałam dziecko Cyn. Mogłabym się chociaż nią zająć. No nic. - Naprawdę, nie wiem. Może ty lepiej zdecyduj, co powinniśmy teraz zrobić... albo może... chociaż nie. Nie chcę ryzykować, do diabła.

Daisy7 - 2014-07-25, 23:55

HP rzecz jasna ;D dzisiaj nawet rodzice obejrzeli całego *^* ranczo <3 co roku w wakacje obiecuje sb nadrobić całość i jakoś mi się nie udaje...
-------------------------------------
- Nom, jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Potem będziesz mi się tłukła o trzeciej nad ranem - zaśmiał się Sat, chochrając twoje włosy i prowadząc was do domu. - Hmmm... Ja mam zdecydować? Jakoś dziwnym trafem nie mam pomysłów. Treningi odpadają, zajęcia fizyczne też. Może po prostu w coś zagramy? Scrabbli to raczej nikt nam nie zostawił, ale wydaje mi się, że widziałem plansze i pionki do warcab. Albo jak wolisz możemy na przykład rozegrać partię w Państwa-Miasta? A jak nie chcesz myśleć, zgodzę się nawet na oglądanie nudnych romansideł - oznajmił głosem poświęcającego się męczennika.

Snazzy - 2014-07-26, 04:04

A ja nie obejrzalam, bo poszlam na grilla :( a cu, dais nie jest na biezaco czy cus?
----------
- Też nie wiem, ale żadna z tych propozycji nie jest fajna... najchętniej bym... no wiesz... ale na bank się nie zgodzisz - mruczę cicho, posłusznie dając się zaprowadzić do domu. Jakby nie patrzeć to propozycja ze spaniem wydaje mi się najbardziej rozsądna, ale z drugiej strony... mieszkamy sami, dom otacza duży ogród, a po poprzednim razie wpadki nie powinno być (tsaaa, człowiek uczy się na własnych błędach), więc czemu Kobayashi miałby się nie zgodzić? - Chociaż... wezmę bardzo długą kąpiel, o ile ci to nie koliduje z planami...

Daisy7 - 2014-07-26, 10:47

z ranczem? 1 i 2 sezon to obejrzałam po kilka razy chyba, ale dalej to już tylko niektóre, a z tego nowego to może 1 odcinek ;p
-------------------------
- Nie - odpowiedział stanowczo, urywając temat, do którego zmierzałaś. - Co do kąpieli, śmiało, nie koliduje, skoro nie podobają ci się moje propozycje wspólnego spędzania popołudnia - mruknął jakby trochę zasmuconym, obrażonym głosem, odprowadzając cię prosto pod drzwi łazienki. - Miłej kąpieli - dodał, puszczając cię, po czym zawrócił korytarzem i skręcił do drzwi waszej sypialni, zostawiając uchylone przejście.
Wszedłszy do łazienki, nie zastałaś tam niczego nowego, wartego uwagi. Wszystko po staremu. W sumie... Czego mogłaś się spodziewać?

Snazzy - 2014-07-26, 11:19

Myslalam, ze dais na biezaco .o.
------------
Nie. Niby proste słowo, a tak cholernie rani. O co chodzi Satowi? Że była jedna wpadka i przez nią musi się zajmować Ann wraz ze mną? Pff... po co prosiłam Cyn, by go informowała o moim odnalezieniu. Byłoby o wiele lepiej od niego. Ojciec by jakoś przełknął wszystko, a ja bym miała święty spokój... z drugiej zaś strony nie potrafię żyć bez Kobayashiego. Nie chcę sobie nawet przypominać tych krwawych koszmarów... brrrr. Dla rozluźnienia napuszczam do wanny dużo letniej wody i trochę ulubionego płynu do kąpieli, by na końcu zanurzyć się w tej mieszaninie i zapomnieć o wszystkim.

Daisy7 - 2014-07-26, 12:19

nestety ;p i co ja mam odpisać? ;_;
----------------
W sumie jakby się zastanowić tak na poważnie, to trudno stwierdzić, co kieruje Satanem. Wydaje się być szczęśliwym ojcem i chyba za nic w świecie nie chciałby stracić Ann, pomimo tego, że niegdyś wypierał się tego, iż może być dobrym rodzicem. A przecież nie idzie mu źle, prawda? Czyżby rzeczywiście bał się kolejnej wpadki? Drugiego dziecka? Upierał się, że kocha cię oraz pragnie, a jego słowa brzmiały naprawdę szczerzy, więc niechęć do ciebie możesz śmiało wykluczyć. Przez te wszystkie rozmyślenia twoja kąpiel przedłużyła się znacznie do całych dwóch godzin! Puk, puk.
- Mars? Wszystko gra? - odezwał się Kobayashi, dobijając się do drzwi, a po jego głosie rozpoznałaś, że zaczął się niecierpliwić, martwić. - Jesteś ubrana? Mogę wejść?

Snazzy - 2014-07-26, 14:07

Ja tez nie wiedzialam, co odpisac :3
--------
- Ja... sama nie wiem. Po prostu się zamyśliłam i tyle... - odpowiadam cicho, spoglądając na moje ciało zanurzona w wodzie. Pytanie Kobayashiego o to, czy jestem ubrana, było dość nietypowe. Widział mnie już raz nagą, raz umazaną krwią, a z tego, co mówił, to chyba ostatnio też zdarzyło mu się zajrzeć pod moją bluzkę... hm, nie wiem, o co mu chodzi, ale zaryzykuję. Pozwalam sobie na lekki uśmiech i zmrużenie oczu. - Jestem nadal w wannie, ale czy to ważne? Chcesz wejść czy mam się wpierw ubrać?

Daisy7 - 2014-07-26, 20:12

- Okey, wchodzę - oświadczył, po czym usłyszałaś kliknięcie klamki i skrzypnięcie drzwi, w których pojawił się Satan, zamykając je za sobą. - Pytałem, bo po prostu uznałem, że tak należy. No wiesz, jeszcze byś się przestraszyła, że ktoś od tak ci wchodzi do łazienki - uśmiechnął się diabelsko, siadając na brzegu wanny, odchylając ciało na bok, a głowę kierując na ciebie. - To o czym się tak zamyśliłaś? - zapytał, biorąc sobie na dłoń trochę piany, którą następnie pacnął cię w nos, szczerząc się szeroko. - Ale cicho bez Ann, nie? Aż dziwnie.
Snazzy - 2014-07-26, 21:18

- Rzeczywiście... kiedy ostatni raz mieliśmy taki spokój? - zapytałam retorycznie, starając się strzepać pianę z nosa. Brrr, nie lubię tego. - Wiesz... ta rozmyślałam o nas... głównie o tobie. Czy jesteś ze mną tylko i wyłącznie ze względu na Ann, czy też może... no, nieważnie. Głupi Marsik zawsze pozostanie głupim Marsikiem, nie? Chodzi mi głównie o twoją reakcję za każdym razem, gdy wspomnę o seksie. Boisz się, że... skończymy z drugim dzieckiem czy chodzi o coś innego? - dopytuję cicho, zachowując neutralny wyraz twarzy, a wzrok kierujàc gdzieś przed siebie.
Daisy7 - 2014-07-26, 21:28

- Wcale nie głupi. Po prostu bardzo... hm... sam nie wiem, jak to nazwać - uśmiechnął się przepraszająco, czochrając cię po włosach, a raczej ich pozostałościach. - Moja reakcja? - powtórzył zdziwiony, spoglądając na ciebie, lecz widząc, że wlepiłaś spojrzenie gdzieś daleko w przestrzeń, złapał cię za brodę, zmuszając byś twarz wraz z oczętami skierowała ku niemu. - Czemu miałbym bać się o drugie dziecko? Może doczekałbym się syna! A jak nie to drugiej małej Marsikowatej, awww - uśmiechnął się anielsko, jednak szybko jego radość zgasła. - A ty? Dlaczego sądzisz, że powstrzymuję cię z takiego powodu? Mei, czy ty... Ty... Wolałabyś żeby było jak dawniej? Bez niej? - dopytał widocznie zaniepokojony i chyba źle zinterpretował twoje słowa.
Snazzy - 2014-07-26, 22:05

- Oszalałeś? Życie bez Ann? Nie wyobrażałabym sobie nigdy niczego takiego! - odpowisdam oburzona, wyrywając głowę z uścisku Sata. No, nie mam nic przeciwko takim pieszczotom, dlatego po chwili próbuję znowu powrócić do stanu spokojnego, uśmiechając się nieśmiało. - Przepraszam, Satuś. To wszysyko jest dla mnie... po prostu za nowe. Nie wiem, czy jestem w tym dobra i często mam wrażenie, że robię coś źle... a co do drugiego malucha, może lepiej się wstrzymać... no, chyba na to nie jestem gotowa... tak sądzę. No ale i tak to nie wyjaśnia twojej odmowy. Co masz przeciwko stosunkom seksualnym?
Daisy7 - 2014-07-26, 22:20

- Przepraszam. Tak jakoś... niemądrze pomyślałem - westchnął, znów bawiąc się twoimi włosami. - Nie, nie, nie to chciałem powiedzieć. Także sądzę, że powinniśmy się wstrzymać. Po prostu chcę żebyś wiedziała, że nie żałuję sama wiesz czego. Ale jeśli masz wątpliwości co do twojej nowej roli, chciałbym je rozwiać. Jesteś świetną matką, naprawdę - wymruczał. - Ja mam coś przeciwko? Skądże! - zaśmiał się. - Mam tylko przed tym jednym, do którego mnie uparcie kierujesz i kusisz. Po prostu sądzę, że na razie musisz, no zgadnij. ODPOCZYWAĆ - uśmiechnął się, głaszcząc cię. - Nie za zimna ta woda? - zapytał po chwili, zmieniając temat. - Może powinnaś już wyjść? Albo chociaż dolej sobie gorącej - poprosił.
Snazzy - 2014-07-26, 22:42

- Przesadzasz z tym odpoczynkiem. Wiesz, jakie to piekielnie nudne? Ja nie usiedzę w miejscu, a zresztą, myślę, że to, czego nazwy nie chcesz wymawiać, mi nie zaszkodzi. Naprawdę, te rzadkie objawy nam nie powinny zaszkodzić, więc wystarczy teraz skombinować ze sklepu prezerwatywy i tyle - pozwalam sobie na niepewny uśmiech, który zanika, gdy uświadamiam sobie gorzką, a raczej zimną prawdę. Od prawie dobrej godziny siedzę w lodowatej wodzie. - Masz rację... zamyśliłam się, już wychodzę - odpowiadam Kobayashiemu, po czym wychodzę z wanny owijajàc się ciasno ręcznikiem i wypuszczam wodę.
Daisy7 - 2014-07-26, 22:56

- Tak, tak, wyobraź sobie, że wiem. Ba! Ja czekam tyle samo - zaśmiał się, wstając z brzegu wanny, by wziąć jeden z ręczników wiszących na wieszaku. - Proszę cię bardzo - wyszczerzył się, podając ci przedmiot, kiedy opuściłaś zimną wodę, spuszczając ją z nurtem kanalizacji ;_; - A dla ciebie wszystko jest czarne albo białe, nie? Marsiku kochany, załóżmy, że na razie się jeszcze wstrzymamy. Co ty na to? Ostatnim razem było tak samo, pamiętasz? Nalegałaś i nękałaś mnie jakby od tego zależało nasze życie. A potem ci uległem. Tym razem chcę popracować nad silną wolą - zachichotał. - Albo znajdziemy jakieś fajne ultimatum. Na przykład... Seks za ślub. Czyż nie brzmi rozsądnie? - zaproponował, po czym opuścił łazienkę, tłumacząc się potrzebą zamknięcia okien w domu, żebyś nie zachorowała, dając ci ten czas na dokładne wytarcie i przebranie w piżamę. - Co chcesz na kolację?! - zawołał po kilku minutach z kuchni.
Snazzy - 2014-07-26, 23:16

Wycierając się do sucha nie mogłam sobie nie pozwolić na spojrzenie na swój brzuch. Blizny i rany pewnie zostaną mi do końca życia, zwłaszcza te ostatnie. Co oni mi wtedy robili? Pamiętam tylko krew oraz dziwne łaskotanie w okolicach dolnych partii brzucha i krocza. Nieświadomie dotykam dłońmi skóry tak, jakbym chciała sprawdzić, czy wewnątrz wszystko jest na miejscu, a dopiero wołanie Kobayashiego przerywa mi tę czynność. Kończąc się ubierać w piżamę, kieruję się do kuchni, gdzie posyłam narzeczonemu szeroki uśmiech.
- Sama sobie zrobię kolację, płatki z mlekiem przecież nie są wymagające, nie? - odpowiadam, sięgając do lodówki po potrzebne składniki.

Daisy7 - 2014-07-26, 23:25

Oczywiście rany i blizny są nadal. Zarówno te, które masz po ostatnim spotkaniu z Junko. Jak i starsze, których nabawiłaś się przy tym pierwszym. Zmysłem dotyku przebadałaś się pobieżnie, jednak nie wyczułaś niczego dziwnego. Wszystko na swoim miejscu. Chyba.
- No skoro nalegasz to i mi zrób - odezwał się, kiedy weszłaś do kuchni i ruszyłaś ku lodówce. - Proszę - dodał, stawiając na blacie dwie miski, po czym usiadł przy stole, odchylając głowę do tyłu i mrużąc oczy. - Wiesz o czym myślę? Co z tym Twinleaf. Koszmary ciągle dręczą tych biednych ludzi, chociaż podobno miasto opuściło prawie 50% zameldowanych.

Snazzy - 2014-07-27, 08:31

- Jasne, już robię - odpowiadam z wesołym uśmieszkiem na twarzy, który zanika prawie natychmiastowo, gdy Kobayashi porusza sprawę miasteczka. W ciszy kończę szykowanie kolacji i stawiam przed chłopakiem miskę, siadajàc ze swoją naprzeciwko jego. - Satty... sam wiesz, ile mamy teraz problemów. Ann. Mój ogólny stan. Dodatkowo boję się, że ojcu coś odbije i będzie próbował odebrać nam małą. Poza tym... co my mamy wspólnego z Twinleaf? To robota dla innych osób, naprawdę, nie musimy się w to mieszać.
Daisy7 - 2014-07-27, 15:41

- Ej, nie smuć się, nie chciałem - przeprosił, gdy twoja mina zmieniła się w podkówkę. - Przecież w takim stanie nie pozwoliłbym ci nawet tam pójść. Zgłupiałaś? Zresztą nawet nie mówiłem, że chciałbym tam iść. Tylko mnie to zastanawia. Ale jeżeli tak bardzo drażni cię ten temat, mogę milczeć jak grób. Nie rozumiem za to, dlaczego niby twój ojciec chciał nam odebrać Ann? Nie wspominając już o tym, że nawet nie ma prawa ani żadnych podstaw. No tak, pokłóciliśmy się z nim, jednak co ma piernik do wiatraka? - w oczekiwaniu na twoją odpowiedź, zaczął jeść płatki.
Snazzy - 2014-07-27, 18:02

- Nie wiem... ale po prostu się boję - odpowiadam cicho, czerwieniejąc się mocno, po czym bez słowa jem płatki. Chyba nic więcej nie muszę mówić, bo mi i Satowi skończyły się tematy do rozmowy, a ja nie mam głowy do myślenia nad tym. Do diabła, co mi jest, co mi zrobili i co zrobić, by wrócić do stanu sprzed tego... no, wiadomo, czego. Nawet niezbyt potrafię wypowiedzieć nazwę tego... do diabła, piekielnego diabła. - To ten... ja chyba pójdę spać, nie? Chyba że masz jakiś pomysł, Satty.
Daisy7 - 2014-07-27, 18:37

- Po prostu się martwisz o małą, nic dziwnego - odpowiedział, tłumacząc za ciebie, przerywając na mpment posiłek. - W sumie zaproponowałem ci już.wszystko, co miałem do zaproponowania, więc jeżeli nie chcesz nic robić, możemy iść spać - oznajmił wstając z krzesła i kierując się za tobą do sypialni, gdzie w mgnieniu oka pozbył się bluzki oraz spodni, zostając jak zawsze do snu w samych bokserkach. - Branoc - mruknął, kiedy ułożyliście się już wygodnie na łóżku. - Albo nie, moment. Mam pytanie. Chciałaś wiedzieć, czemu ja się tak wstrzymuje, nie? W takim razie, dlaczego tobie tak na tym zależy? - zapytał, całując cię czule w szyje.
Snazzy - 2014-07-27, 21:31

- Nie było innego pytania w zanadrzu? - uśmiecham się lekko, jednak po chwili przestaję. Trafił w mój cholernie czuły punkt? Dlaczego? Jakby głębiej się zastanowić, to nie mam pojęcia. - Ja... ten teges... naprawdę nie wiem... co się ze mną dzieje, do diabła? Naprawdę... ja się boję samej siebie, Satty... ja dzisiaj, naprawdę, bałam się... oczy tak jakby zaszły mi taką czerwonawą mgłą... dobrze, że chociaż nie mam takich ataków, jak ty wtedy, nie? - na moją twarz znowu powraca ten niezbyt pewny siebie uśmiech... zobaczymy, co Kobayashi powie.
Daisy7 - 2014-07-27, 21:43

- Nie wiesz? - zapytał się, chichocząc i składając ci drugi pocałunek nieco niżej niz poprzedni. Jednak kiedy skonczylas mowic, usta Kobayashiego zniknely, a on sam wyprostowal sie. - Nawet mi nie przypominaj. Mogłem cię.skrzywdzić. Prawie cię zabiłem. Ja wtedy przeciez... jedna mala dusza poswiecila sie... a skonczyla... Nie powinien tego robic. Ja nie powinien! -krzyknął na cały pokój, napinajac mięśnie ze zlosci, a kiedy sie uspokoil, oddychal ciężko, ale po chwili odwrócił się tyłem do ciebie. - Dobranoc, Mars - mruknął cicho.
Snazzy - 2014-07-27, 22:35

Jestem wredną świnią w stosunku do Sata i to nie pierwszy raz. Nie potrafiłam inaczej się odezwać... i oczywiście spieprzyłam całą sprawę. Usłyszawszy głos Kobayashiego życzący mi miłej nocy, mocno obejmuję nagi tors narzeczonego, dotykając ustami jego jakże ukochanej przeze mnie szyi i składam krótki pocałunek, przymykając przy tym oczy. To zawiewa zbyt dramatem, a nie romansem...
- Przepraszam cię, Satty. To wszystko moja wina, nie twoja. Dobranoc - szepczę mu cicho do ucha, a następnie wtulam się mocniej w jego ciało, starając się szybko zasnąć.

Daisy7 - 2014-07-27, 22:49

Sat nic nie odpowiedział, ale wygiął rękę, by pomiziać cię po włosach, po czym położył ją na twojej, którą objęłaś go w torsie. To chyba znaczy, że nie ma ci niczego za złe, prawda? Miejmy przynajmniej taką nadzieję. Zasnęłaś wręcz błyskawicznie, a sen nie dość, że był spełnieniem twoich ostatnich próśb względem narzeczonego, to dodatkowo zdawał się strasznie realny. Rano zbudziłaś się w świetnym humorze, wciąz trzymając trenera w objęciach. Wygląda na to, że wciąż śpi. Kątem oka zerknęłaś na zegarek, który stoi na półce nocnej obok waszego łóżka. Huh, nic dziwnego, że nadal chrapie, skoro jest jeszcze przed siódmą.
- Mars? - wymamrotał cicho, kiedy próbowałaś wysunąć przygniecioną i kompletnie sparaliżowaną dłoń.

Snazzy - 2014-07-28, 09:42

- Satty... śpij dalej, ja tylko rękę wyciągnę, bo trochę boli, a jest za wcześnie na wstawanie - szepczę cicho, wciąż próbując wydostać dłoń spod tej należającej do Kobayashiego. Jeśli mi się to uda, to zagrzebuję się głęboko w kołdrze, zwijając się w kłębek i ponownie próbuję zasnąć, co pewnie nie wyjdzie, dlatego po jakimś kwadransie wychodzę do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic i ubieram się w świeże ciuchy, rozmyślając nad dzisiejszym dniem oraz tym dziwnym snem. Co się ze mną, do diabła, dzieje?
Daisy7 - 2014-07-28, 10:59

- Mhm - wymruczał zaspanym głosem, delikatnie podnosząc się do góry, żebyś nie miała problemu z wydostaniem ręki, po czym znów się położył, owijając kołdrą.
O dziwo udało ci się zasnąć od razu. Tym razem jednak po przebudzeniu nie pamiętałaś niczego z krainy marzeń. Zegarek pokazuje już 9:02, więc najwyższy czas wstawać, chociaż Satan dalej słodko chrapie. Szybko uwinęłaś się z prysznicem. Cały dzień przed tobą, trzeba coś wymyślić. Chociaż w sumie nie taki cały, bo znając życie w przychodni będą kolejki i łażenie po lekarzach zajmie wam pół dnia.

Snazzy - 2014-07-28, 12:21

No... nie, do diabła. Nie mogę iść do lekarza. Co mu powiem? Że miesiąc temu urodziłam dziecko, które teraz wygląda na dwa lata? Że to wszystko wynik jakichś nienormalnych eksperymentów? Jak nic zamkną mnie, a może jeszcze na dokładkę Sata w psychiatryku. No nic, na raz przystępuję do budzenia Kobayashiego. Tym razem wpierw sprawdzam, czy przypadkiem nie ma gorączki czy coś (przecież nigdy tak długo nie spał), a dopiero po tym pozwalam sobie na delikatny pocałunek prosto w usta.
Daisy7 - 2014-07-28, 17:13

u Mars chyba się częściej choruje niż w szpitalu xD
------------------------------
Satan nie miał gorączki, a przynajmniej tak możesz wywnioskować po jego chłodnym czole. Dalej spał, lecz twój pocałunek okazał się o wiele lepszy, a z pewnością także przyjemniejszy od głośnego, dudniącego budzika. Nie otwierając oczu, uśmiechnął się, po czym przeciągnął i dopiero wtedy podwinął powieki do góry.
- Dzień dobry - powiedział łagodnie, łapiąc cię delikatnie za rękę i przyciągając bliżej siebie, by powitać cię tym samym, co otrzymał od ciebie. - Już przebrana i umyta? Jak zwykle zaspałem, co? Która godzina? Jadłaś już śniadanie? - zalał cię falą pytań, wstając z posłania i zakładając na siebie wczorajsze ciuchy, które zostawił na oparciu krzesła.

Snazzy - 2014-07-28, 18:52

W sumie to mogłaby zachorować raz, ale tak porządnie xD
------------
- Jak zwykle? O ile dobrze pamiętam, to ja ostatnio sypiam do południa, a nie ty - odpowiadam Kobayashiemu, uśmiechając się szeroko. Mam szczerą nadzieję, że nie zauważy, iż niezbyt chcę iść do lekarza, no bo po co? Nie jestem głupia, po tym na bank zamkną mnie w psychiatryku, brrr. - Jest chyba po dziewiątej... a śniadania jeszcze nie jadłam. Nie to, że nie chcę czy coś, ale myślałam, że może ty coś zaproponujesz i zjemy razem, co? - dodaję po chwili, mrużąc oczy.

Daisy7 - 2014-07-28, 20:45

- A to w sumie nie tak późno. No ale ty miałaś powody, żeby tak wstawać, co nie? Cały czas regenrujesz siły i tak dalej - uśmiechnął się, prowadząc cię za rękę do kuchni, gdzie nakazał ci usiąść przy stole, a sam zajął się buszowaniem w lodówce. - Swoją drogą coś taka radosna od rana? Coś się stało? Dostałaś pokojową nagrodę Nobla czy jak? - zażartował, kładąc na stole różne składniki, w tym sałatę kapustę, którą po przemyciu rwał na kawałki. - Na którą idziemy do lekarza? - zapytał neutralnym tonem, krojąc do misek świeżego pomidora, groszek ptysiowy, oliwę z oliwek oraz jakieś dodatkowe przyprawy, po czym położyć przed tobą apetycznie wyglądającą sałatkę. - Smacznego - dodał, zasiadając obok ze swoją porcją.
Snazzy - 2014-07-28, 22:27

- Satty... ja nie chcę iść do lekarza. Naprawdę, znasz podejście mojej rodziny do nich i koje jest takie samo. Jestem pewna, że wszystko ze mną w porządku, więc... nie musimy iść, prawda? Albo jak mam iść, nie chcę być tego świadoma... najprościej tłumacząc, nie pójdę tam dobrowolnie - odpowiadam cicho, posłusznie zjadając przygotowaną sałatkę... brrr, pomidory, nienawidzę pomidorów. Jak można je w ogóle jeść, do diabła? No i cały dobry humor z powodu dzisiejszego ranka prysnął. Pfff.
Daisy7 - 2014-07-28, 22:38

- Grr... Wiedziałem, że tak będzie - warknął nastolatek, nabijając z większą siłą pomidora oraz kawałek sałaty na widelec. - W takim razie mam cię tam zaciągnąć na siłę? A może wolisz, żebym cię obezwładnił i uśpił, a wtedy zaniosę cię niczym ciało trupa do lekarza, który na pewno zgodzi sie ciebie przepadać w takim stanie - prychnął, agresywnie przeżuwając jedzenie. - No to, do cholery jasnej, co zrobisz, jak znów to się powtórzy?! - krzyknął, uderzając ze zdenerwowania ręką o stół i wbijając w ciebie swoje płonące oczy. - Nie chcę cię stracić, ogarniasz?!
Snazzy - 2014-07-28, 23:15

- No co ja mogę z tym zrobić, do diabła?! I jak niby mam iść z tym do lekarza, do diabła? Naprawdę, Satan, nic mi nie będzie, do diabła, przecież się na ciebie nie rzucam i atakuję, jedynie co jakiś czas mdleję i wymiotuję... pfff - prycham cicho, przeżuwając z ogromną niechęcią pomidora. Naprawdę, żeby mój ukochany facet tak mnie wkurzał i irytował, co to ma być? - No... nie pójdę tam dobrowolnie, więc w zasadzie całość sprowadza się do dwóch opcji, które zaproponowałeś, więc... wybór chyba pozostaje poza mną, nie?
Daisy7 - 2014-07-28, 23:26

- Naprawdę chcesz, żebym cię związał i tam zataszczył siłą?! Jesteś kompletnie niedojrzała i niemądra, Mei! - krzyknął, po czym wstał szybko z krzesła, które z hukiem upadło na podłogę i nie podnosząc go, zdenerowany ruszył ku wyjściu z kuchni.
Siedziałaś niczym sparaliżowana, gdy po chwili usłyszałaś głośne trzaśnięcie drzwiami głównymi. Naprawdę wyszedł? Zerknęłaś przez okno, za którym widzisz buzującego od złości narzeczonego, który szybkimi krokami zmierza ku furtce. Trzasnął nią z impetem i pomknął gdzieś w prawo w głąb Floaromy.

Snazzy - 2014-07-29, 18:13

No i znowu porażka. Wygrywam w kategorii najbardziej głupiej i okrutnej w stosunku do swojego faceta dziewczyny. Naprawdę. Jestem najgorszą jędzą na świecie... do diabła, co ja znowu narobiłam? Najgorsze, co mogłam zrobić... nie pozostaje nic innego, jak się zabić, ale czym, do diabła? Nic więcej nie zrobię, dlatego po prostu kładę się z powrotem na łóżko, zagrzebując twarz w poduszce. Nie stać mnie nawet na łzy... do diabła, co to za okrucieństwo.
Daisy7 - 2014-07-29, 20:17

Po zjedzeniu śniadania znów ległaś do łóżka. Trzeba przyznać, że nie prowadzisz zbyt zdrowego trybu życia, moja droga. Niestety przez okropne wyrzuty sumienia długo nie mogłaś zasnąć. A kiedy już ci się to udało, momentalnie coś cię obudziło. To znaczy nie tak momentalnie, bo na dexie masz 15:03. "Budzikiem" okazuje się być nowa wiadomośc od Cynthii. Krótka, aczkolwiek treściwa: "Co tam, jak tam? U nas oke". Rozejrzałaś się jeszcze po sypialni, lecz nic nie wskazuje na to, by Satan wrócił.
Snazzy - 2014-07-29, 20:58

Nie mam co robić. Moje życie straciło totalnie sens. Kto wie... może tak ma być? Gdy Cyn jest szczęśliwa, ja muszę cierpieć i na odwrót? Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się to logiczne. Tymczasem, skoro Kobayashi nie wrócił, zabiję się. Powoli, ale skutecznie. Ignorując wiadomość od siostry (po co ma wiedzieć, jak u mnie? Niech się zajmie swoim pieprzonym szczęściem i facetem) nadal leżę w łóżku, nie ruszając się z niego. Żadnego dźwięku, żadnych zbytecznych ruchów, tylko oddychanie i puste spoglądanie na ścianę lub sufit.
Daisy7 - 2014-07-29, 21:05

seeerio, znowu zaczynasz?! XD też będę zua!
------------------------------------------------
Trzeba przyznać, że obrałaś niezwykle ciekawy sposób na samobójstwo. Że niby z nudów? Gdybyś chociaż potrafiła ponownie zasnąć, ale nie... Zmęczenie nie dawało o sobie znać nawet w najmniejszym stopniu. Cynthia już się nie dobijała, a ty dalej leżałaś jak kłoda, czekając chyba na jakiś cud. Normalny człowiek wstałby, przekręcił się czy sięgnął po gazetę po maksymalnie kwadransie, ale nie uznawana wśród najbliższych za chorą psychicznie Mei "Mars" Imasawa. Nie wiesz jak, jednak zdołałaś pozostać w tej pozycji do wieczora, kiedy wrócił Satan. Drzwi zamknęły się bez żadnego trzasku, więc może gniew mu przeszedł? Albo i nie.

Snazzy - 2014-07-29, 21:53

Bedziesz zla xd ja sie ciebie nie boje, mlodziku :*
-------
Wrócił... albo może to nie on? Nie wiem, co się dzieje, ale naprawdę mało mnie to obchodzi. Chcę śmierci i to teraz, natychmiast. Wiem, że nikt się po niej nie pozbiera, ale zarówno Kobayashi, jak i Cyn odczują wielką ulgę. Co im po chorej psychicznie i wariatce? Co im po takiej Mei Imasawie? Jakby spojrzeć na to ze wszystkich stron, to nic, dlatego umierając wyświadczę im wielką oraz ostatnią przysługę... albo nawet spłacę swój dług wobec nich, a zwłaszcza wobec blondyny... nadal zostaję w tej samej pozycji, czekając na koniec.

Daisy7 - 2014-07-29, 22:10

odezwała się ta, co już ma odchowane dzieci, stałą pracę i męża po czterdziestce xD
--------------------------
A koniec jak na złość nie przychodzi.  Zamiast niego w pokoju zjawia się nie kto inny jak... Satan Kobayashi. Stanął w drzwiach, rozejrzał się po pokoju, zatrzymał przy tobie wzrok na dłużej, po czym wszedł do środka, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Zatoczył się jakoś dziwnie, więc pomyślałaś, że mógł się upić, jednakże kiedy znalazł się przy łóżku, nie wyczułaś niczego alkopodobnego. Nie pytając o zgodę, przesunął cię pod ścianę, po czym sam zagrzebał się w łóżku, uprzednio ściagjąc z siebie ciasne spodnie i bluzkę.
- May? - mruknął pytającym tonem. - Poniosło mnie - westchnął. - Przepraszam, głupi Sat, głupi, głupi, głupi - powtarzał, uderzając się dłonią o czoło niczym Zgredek lampą (^^). - Wiesz, że nie mogę cię zmusić do tej wizyty ani zaciągnąć, jak będziesz spała. Ale mam inny pomysł. Jeżeli zgodzisz się tam pójść dobrowolnie, powiedzieć lekarzowi same objawy i poprosić o ogólne badania, zrobię WSZYSTKO - zaproponował, szczególnie podkreślają ostatnie słowo. - Ale najpierw musisz tam pójść. Ze mną. Jutro. A potem rób ze mną, co chcesz - obiecał.

Snazzy - 2014-07-29, 22:29

Ciii xd i znowu ci przypominam, ze moja postac to Mei, a nie May .-.
----------
- Masz rację, jesteś głupi... NO CHYBA NIE MYŚLAŁEŚ, ŻE PÓJDĘ DO LEKARZA W ZAMIAN ZA SEKS, NIE? - odpowiadam, nadymając się niczym rozdymka. No naprawdę oszalał... co on ćpał, do diabła? - Znaczy... ufff... przepraszam. Pójdę jutro do lekarza bez dyskusji, tylko... trochę się boję. Satty, wy wszyscy macie mnie za wariatkę, prawda? Dlaczego, do diabła? - mruczę nieco bardziej sennie, uśmiechając się niepewnie. - Nie lubię lekarzy, ale skoro cię to uszczęśliwi, to pójdę. Tylko... co zrobimy, jeśli się okaże, źe to śmiertelne?

Daisy7 - 2014-07-29, 22:53

oj czuję, że przypomnisz jeszcze nie raz xd zresztą miało być Mars
-----------------------------
- To zależy czy mam być szczery - westchnął. - No wybacz, ale nic innego mi nie przychodziło do głowy, a wiem, czego chcesz, więc stwierdziłem, że będzie w sam raz - wytłumaczył się, śmiejąc po chwili z własnej propozycji. - Mniejsza, zapomnijmy. Wcale nie mamy cię za wariatkę. Przynajmniej nie ja, a Cynthią to bym się nie przejmował. Sama nie jest lepsza. Wypożyczalnia dzieci, kurde. Dobra, z początku rzeczywiście myślałem, że coś z tobą nie tak, ale teraz wiem, że nie oszukujesz. O tak, bardzo mnie to uszczęśliwi, ale jak będziesz robiła sceny jak dzisiaj... - nie dokończył, dając ci samej wymyślić odpowiednie zakończenie. - Wypluj to - warknął na koniec.

Snazzy - 2014-07-29, 23:09

- Heeej, spokojnie. Nie zamierzam umierać. Zakoduj to sobie. Miałabym cię zostawić z rudym diabłem? Samego... no dobra, ewentualnie z Cynthią? Jestem pewna, że w takiej sytuacji zrobiłaby wszystko, byle tylko Ann miała spokojne dzieciństwo, ale kończąc z tymi smutnymi tematami, o nic się nie martw. Założę się, że to po prostu wariacje hormonów po ciąży i tyle... i wiesz co? Chyba teraz nie zasnę. Za dużo spałam w dzień... - odpowiadam Kobayashiemu, po czym przyssawam się do jego szyi ustami.
Daisy7 - 2014-07-29, 23:41

- Pff... Z Cynthią. To chyba byłby dodatkowy problem, a nie pomoc - prychnął Sat, podciągając się trochę wyżej na łóżku. - Nom, miejmy nadzieję. Spałaś? - zdzwił się, początkowo ignorując twoje przyssanie. - Nie było mnie calutki dzień, mogłaś robić, co tylko byś chciała, a ty spałaś? - zachichotał, czochrając cię po włosach. - Serio, rozbawiasz mnie. I co tam wampirku? Dobra krew czy masz inne upodobania smakowe? - wyszczerzył kły, łapiąc cię w pasie i delikatnie podciągając do góry bliżej siebie, drugą ręką spychając na ciebie całą kołdrę. - Wybacz, ale strasznie gorąco. To raz. A dwa... Wydaje mi się, czy ty znowu do czegoś dążysz? - śmiał się.
Snazzy - 2014-07-30, 11:21

- Satuś, czy ty wszędzie musisz wypatrywać drugiego dna? Naprawdę, nawet nie mogę cię zamęczyć pocałunkami oraz ewdlentualnymi malinkami... jak zawsze - mówię, odrywając na moment wargi od jego ciała. - Mhm... dobry jesteś... poza skalę, ale... na dzisiaj dość. Pewnie i tak nie zasnę przez całą noc, ale spróbować mogę, nie? Dobranoc, kochanie - mruczę cicho, zrzucając kołdrę na podłogę i wtulając się najmocniej, jak tylko mogę w Kobayashiego. Od razu czuję się lepiej, nie to, co wcześniej.
Daisy7 - 2014-07-30, 14:55

- No wiesz, mając taką narzeczoną, trudno nie wypatrywać - zachichotał. - Ano spróbować możesz. Ale to koniec ze spaniem do południa, a potem leniuchowaniem cały dzień. Widzisz, jakie są tego katastrofalne efekty. Tym razem pomogę ci zasnąć, lecz żeby to mi było ostatni raz, panno Imasawo - oznajmił teatralnie karcącym tonem, po czym przystąpił do działania, które skupiało się na wymęczaniu cię hordą kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu namiętnych pocałunków rozsianych po całym twoim ciele (ej, to było poetyckie *^*). - Mam nadzieję, że się trochę zmęczyłaś. Dobranoc - wyszczerzył się, pozwalając ci się wtulić w jego nagie ciało.
Okazło się, że tym razem nie mogłaś zasnąc, ale chyba z wrażenia. Pf... To miała być pomoc? Kobayashi nie miał takich problemów, ponieważ raz dwa przeniósł się do krainy marzeń. U ciebie nastąpiło to znacznie później. Kiedy wreszcie odpłynęłaś, zdawało ci się, iż ledwo zmrużyłaś oczy, a już zostałaś brutalnie obudzona przez siedemnastolatka, który to niby przypadkiem skradł ci całe powietrze z ust.
- Wstawaj, wstawaj, śpiochu. 6:00. Wszystko już tętni życiem, ludzie pracują, a ty się wylegujesz. I dzisiaj nie pozwolę ci się chociażby zdrzemnąć do minimum dwudziestej pierwszej. Będziesz miała nauczkę. A teraz migusiem pod prysznic - wydawał polecenia niczym oficer, świetnie się przy tym bawiąc.

Snazzy - 2014-07-30, 15:12

- Ale noooo... za wcześnieeeee, Saaaaatuś, zlituj się - przeciągam się głośno, próbując ponownie zakopać się w pościeli. - Do diabła nooo... ja chcę spać, do diabłaaaaa... o tej porze się śpiiii - jęczę cicho, ale po dwóch minutach narzekania posłusznie idę pod prysznic, gdzie na moment staram się o wszystkim zapomnieć. O wszystkim... ale o czym konkretnym? Nie mam pojęcia, wiem tyle, że po umyciu zakładam świeże ciuchy i idę do kuchni zjeść śniadanie. Niech Kobayashi sam zdecyduje, co zrobić.
Daisy7 - 2014-07-30, 17:53

W kuchni na stole czeka już na ciebie miska pełna odżywczych płatków zbożowych na mleku. Satan siedzi obok z pokedex w ręku, a drugą trzyma kanapkę. Widocznie jemu nie podobają się takie specjały, które zaserwował tobie, dlatego sam ze smakiem wcina wędlinę.
- Ładnie wyglądasz - skomplementował, kiedy weszłaś. - Właśnie dzwoniłeś do Joy, żeby dała mi namiar na tutejszą przychodnię. Okazuje się, że jest jedna. Taka mała, rodzinna, gdzie pracuje tylko dwóch lekarzy. Wystarczy nam coś takiego, żeby cię tylko przebadali i ewentualnie dali skierowanie na jakieś dodatkowe badania w Jubilife. Przyjmują od siódmej, więc mamy co najmniej pół godziny do wyjścia, dlatego siadaj i zjadaj bez pośpiechu. Smacznego.

Snazzy - 2014-07-30, 19:01

- Ten... dzięki? Tylko czemu ty zajadasz sobie dobrą bułę, a mnie faszerujesz płatkami z mlekiem? - odpowiadam, rozpoczynając jakże bardzo powolne jedzenie śniadania. Kobayashi powiedział, że mam się nie śpieszyć, to proszę bardzo, mogę nawet do południa tak jeść. - Wiesz... to trochę głupie, ale trochę się boję... ja po prostu nie wiem, czy mogę zaufać jakiemukolwiek lekarzowi po tym wszystkim, a jeśli miałby mnie taki jeszcze badać... brrr... no ale skoro każesz, to pójdę, tylko pamiętaj o tym, co powiedziałeś wczoraj. Swoją drogą, gdzie się włóczyłeś?
Daisy7 - 2014-07-30, 19:06

- Ponieważ dbam o twoje zdrowe odżywianie, a te płatki mają niezwykle dużo wartości odżywczych, dzięki którym nabierzesz sił na cały dzisiejszy dłuuuuugi dzień - wyszczerzył się, kończąc swoją kanapkę ze smakiem wymalowanym na buzi. - Wiem, że się boisz. I po tym, co się wydarzyło, miałbym cię za wariatkę, gdybyś się nie bała - westchnął smutno. - Powiedziałem wczoraj? Że będę szczęśliwy, kiedy wreszcie się przebadasz? Ano będę. A to już moja słodka tajemnica, bella - zaśmiał się. - Wybacz, może kiedyś cię tam zaprowadzę, jak będziesz grzeczna. Hmmm... Skończyłaś? Możemy się zbierać, żeby potem nie stać w kolejce po numerek.
Snazzy - 2014-07-30, 19:16

- Kiedy ja muszę przytyć, a nie dbać o sylwetkę, do diabła... - mruczę, dokańczając jedzenie i wstawiając miskę do zlewu. Jak wrócimy, to pozmywam, a na razie zdrowie ważniejsze... wróć, najważniejsze. - Hm... a stałoby się coś, gdybyś mnie tam zabrał dzisiaj po wizycie u lekarza? No bo co ci szkodzi, ja być może poznam ciekawe miejsce w pobliżu, a ty... no nie wiem. Jakby się tak zastanowić... masz jakieś plany na dzisiaj? - pytam, idąc posłusznie z Satem w wiadome miejsce. Brrrr.
Daisy7 - 2014-07-30, 19:28

- W sumie... To będzie dobra motywacja. Pokaże ci, jeśli nie będziesz protestowała przed żadnymi badaniami - uśmiechnął się, czochrając cię po włosach. - Komu w drogę, temu czas - dodał, kiedy opuściliście swoją posiadłość. - Kiedy się myłaś, zdążyłem jeszcze na szybko pogadać z Cynthią. Nie żebym się do niej przekonał, ale jednak opiekuje się naszym dzieckiem, przez co cały czas nie mogę wyluzować - jęknął. - W każdym razie mówiła, że Ann nie robi żadnych kłopotów, w co średnio wierzę. A dzisiaj zapozna ją z tym facetem. Brrr!
Satan skutecznie zajął cię rozmową, dzięki czemu  nim się obejrzałaś, byliście na miejscu. Budynek pokrywa szara farba i wygląda na jeszcze mniejszy niż tutejsze centrum. W środku roznosi się typowy dla takich miejsc zapach leków. Recepcjonistka dała wam numerek trzeci i kazała zaczekać w poczekalni, aż któryś lekarz będzie wolny. Tam zastajecie starszą kobietę na wózku inwalidzkim.
- Mam dwójkę. Pan z jedynką siedzi już u doktora Splasha (a tak jakoś, bo na wymiany zerkałam), ale drugiego niestety dzisiaj nie ma, więc wszystko będzie się opóźniało - odezwała się chrapliwym głosem nieznajoma staruszka, sięgając po jakąś ulotkę o antykoncepcji czy czymś takim, czego mamy pełno w każdym szpitalu/przychodzi itd.

Snazzy - 2014-07-30, 20:16

No cóż, panie w poczekalni jak zawsze rozmowne do bólu, ale nie zamierzam się wciągać w rozmowę. Zamiast tego delikatnie się wtulam w Kobayashiego, przykładając głowę do jego piersi.
- Wiesz... chyba mi zabierasz rolę, zamartwiając się tym kolesiem. Naprawdę, to ja powinnam się martwić o własną siostrę, a nie ty... ech, my wszyscy jesteśmy porąbani i tyle. W każdym razie, myślałam nad tym, żeby ich zaprosić na jakiś obiad czy coś. Hmmm, przynajmniej bym miała na kim testować potrawy - szepczę do niego cicho, uśmiechając się delikatnie.

Daisy7 - 2014-07-30, 20:25

- Pfff... Nie martwię się o blondynę! Zgłupiałaś? - prychnął, pukając cię delikatnie w czoło. - Chodzi mi o Ann. Może nie polubić tego kolesia. Może jest jakiś chory psychicznie, skoro podoba mu się twoja siostrunia? Dobra, z wyglądu nie jest taka zła, a nawet całkiem, całkiem, ale charakter pozostawia wiele do życzenia - dodał. - Hmm... Ten Obiad to niegłupi pomysł, wiesz? Jestem za - przytaknął.
Po kilku minutach z gabinetu wyszedł jakiś facet z ręką w gipsie i prześwietleniem złamanej kończyny. Do pokoju weszła, a raczej wjechała staruszka. Zadowolona opuściła pomieszczenie dopiero po dwudziestu minutach.
- Następny proszę, bodajże trójka - usłyszeliście głos doktora Splasha.
- Chcesz iść sama, czy wolisz żebym trzymał cię za rączkę? - zażartował Sat, czekając na odpowiedź.

Snazzy - 2014-07-30, 20:55

- Razem - odpowiadam cicho, chwytając nerwowo ramię Kobayashiego. Ogarniają mnie wątpliwości, czy aby na pewno robię dobrze, no ale obiecałam, że będę grzeczna. Muszę dotrzymać słowa, ale... co ja powiem tam w środku? Hm... najwyżej będzie tak, że Sat będzie mówił. Mam tylko się poddać wszelkim badaniom, nikt nie mówił, że mam prowadzić dialog z wrednym facetem w kitlu lekarskim... brrrrr. Jeszcze czego. Jak się tylko ta wizyta skończy zadzwonię do Cyn i się pożalę.
Daisy7 - 2014-07-30, 21:06

Lekarz jest dorosłym mężczyzną mającym na oko jakieś 40 lat. Jego brązowe włosy spina z tyłu kucyk, a na twarzy maluje się wiele zmarszczek. Dodatkowo ręce szpecą białe plamy, które pojawiły się zapewne na tle nerwowym. Mimo to koleś wygląda na miłego i grzecznie poprosił was o zajęcie krzeseł przed jego biurkiem zawalonym masą papierów.
- Dzień dobry. Chyba spotykamy się pierwszy raz, prawda? Znam wszystkich mieszkańców Floaromy, a państwa nie kojarzę, jednak ktoś wspominał mi ostatnio, że dwójka młodych małżonków wraz z małym dzieckiem odkupiła dom na brzegu miasta. Chodziło o was?
- Tak, my - odpowiedział twój narzeczony. - Jestem Satan, a to Mei. I mamy córkę.
- Miło mi poznać. Od razu poproszę państwa o wypełnienie w recepcji kilku kart, jeśli będą państwo zamierzali korzystać w przyszłości z naszej przychodzi. Możecie od razu zapisać pociechę. Więc... Z czym do mnie przychodzicie?
Poczułaś jak siedemnastolatek delikatnie szarpnął cię za rękę, dając znak, byś mówiła.

Snazzy - 2014-07-30, 21:47

Zabiję go. Na moment rzucam Kobayashiemu spojrzenie pełne wyrzutu, a następnie spoglądam wrogo na lekarza. Nie będzie mi tu durny konował mydlił oczu, a własny narzeczony wpakowywał w problemy. Wredni faceci... do diabła z nimi wszystkimi, po tym wszystkim załatwię sobie babskie wakacje z Cyn i małą. Ann zdecydowanie będzie zadowolona.
- Ja... znaczy, to ten wariat kazał mi tu przyjść. Od jakiegoś czasu mdleję przy zupełnie przypadkowych sytuacjach. Dodatkowo dochodzi nawracająca co jakiś czas gorączka i sporadycznie bóle obejmujące całą klatkę piersiową. Nie wiem, o co biega, ale... błagam, do diabła, niech mu pan wytłumaczy, że to nic takiego, a nie mi tu panikuje.

Daisy7 - 2014-07-30, 21:59

- Heh, zabawne. Zazwyczaj to mężowie przychodzą tutaj i tłumaczą, że ich żony są przewrażliwione, każąc im się badać przy jakichś głupich objawach. A tu taka odwrotność - zaśmiał się. - Ale pani mąż może mieć wiele racji. Takich objawów nie należy ignorować. Zwłaszcza, jeśli się powtarzają. Chciałbym panią przepadać. Będzie musiała pani zdjąć bluzkę, żebym mógł wysłuchać, jak pani oddycha. Wiem z autopsji, że wiele kobiet wstydzi się tego nawet przy własnych chłopakach, więc panu Satanowi może podziękować.
Nastolatek nie wyszedł jednak, trzymając cię cały czas za rękę i pytającym wzrokiem, czekając na twój werdykt.

Snazzy - 2014-07-30, 22:25

Przepadac? Xd serio?
--------
- Ja... wolałabym jednak, żeby został - odpowiadam niepewnie, spoglądając wystraszona na Kobayashiego. Do diabła, przecież widzi, że cierpię, więc dlaczego nie pomaga? Czuję, że mój oddech przyśpiesza, a serce wali jak oszalałe. Tak, kochany atak paniki właśnie w tej chwili... mówiłam Satowi, że to zły pomysł z pójściem do lekarza, ale jak zawsze on musi twierdzić inaczej. No nic... teraz chyba zostanie popchnięty do odpowiedzialności za ten haniebny czyn, bo lekarz mnie przecież nie uspokoi, a dopóki to nie minie, na pewno nie dam się zbadać.

Daisy7 - 2014-07-30, 22:55

cichaj osobo, która nie pojmuje bólu pisania z telefonu! XD
--------------
- Dobrze, nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się mężczyzna, lecz szybko po twoich objawach paniki zobaczył, co takiego się święci. - To ja może zostawię państwa na momencik samych. Pójdę tylko do recepcji po kilka papierów i nowe pudełko rękawiczek lateksowych i wracam - poinformował, postanawiając wybrnąć z sytuacji szybką ucieczką.
Już po sekundzie go nie było, a drzwi zamknęły się za mężczyzną. Satan od razu wstał, ciągnąc cię, byś też to zrobiła.
- Mars, wszystko okey? Zrobiłaś się blada. Coś nie tak? Kojarzysz tego gościa? Przecież nie wyszedłem, czekałem na twoją odpowiedź. Proszę, uspokój się. Nigdzie się nie wybieram, jeśli sobie tego nie życzysz - zapewnił, a zajmując cię rozmową, postanowił w międzyczasie ściągnąć ci bluzkę. - On zaraz wróci, wiesz? Wyluzuj. Nic złego się nie dzieje - uśmiechnął się, delikatnie całując cię w czoło. - Pamiętasz o naszej obietnicy? Chcesz zobaczyć moje SEKRETNE miejsce?

Snazzy - 2014-07-30, 23:15

Dziwna jestes xd pisanie z telefonu jest ciche, szybkie i przyjemne xD
---------
- Nic mi nie jest... po prostu trochę spanikowałam i tyle - uśmiecham się przepraszająco do Kobayashiego, wbijając wzrok w podłogę. Powoli się uspokajam, siadając z powrotem na krześle. Jest nieco lepiej, ale nadal daleko od normalności. - Nie znam tego człowieka... po prostu trochę się przestraszyłam i tyle. Nic mi nie jest, naprawdę, Satty. Chcę mieć to jak najszybciej za sobą, żeby mieć spokój i tyle. A co do twojego miejsca... sama nie wiem. Może się na razie wstrzymamy i wybierzemy się tam za kilka dni z Ann?

Daisy7 - 2014-07-30, 23:30

i kto to mówi xd ciche to się zgodzę, ale szybkie i przyjemne? ;___; ejejejej... byłabym świetnym lekarzem, prawda? :333
--------------------
- Spoko, ale obawiam się, że jak się tam z nią wybierzemy, to nie będziemy mogli wrócić do domu przez kilka dni - zaśmiał się tajemniczo, siadając ponownie na krześle obok ciebie.
- Już jestem - oznajmił doktor, wchodząc do gabinetu. - To co? Zaczynamy? Najpierw oddech. Proszę głośno i powoli oddychać - poprosił, przekładając ci główkę stetoskopu do klatki piersiowej, a potem w kilku innych miejscach. - Mhm, mhm, mhm... Dobrze... Teraz gardło - poinformował, świecąc ci małą latareczką do środka buzi i wtykając głęboko drewniany patyczek. - Okey. Jeszcze oczy - dodał, przytrzymując ci powieki, byś nie mrugała. - Dobrze, może pani już założyć bluzkę. Więc tak... Oczy są w jak najlepszym porządku. Niepokoi mnie jednak pani oddychanie. Coś jakby charkotało. Radziłbym to dokładniej przepadać. Gardło też wygląda na poranione i to całkiem mocno. Nie boli pani, kiedy pani mówi lub przełyka ślinę? A może była pani niedawno przeziębiona i miała problemy z chrypką? - zapytał. - USG niestety tutaj nie posiadamy, więc brzucha pani nie prześwietlę. Bóle mogą być po prostu związane z cyklem menstruacyjnym, ale nic nigdy nie wiadomo. To też załatwiłbym od razu w szpitalu razem z dokładnym badaniem płuc. Tylko, że... Niepokoją mnie te blizny. Mógłbym dowiedzieć się więcej o ich pochodzeniu? - poprosił, spoglądając nieprzychylnie kątem oka na Koboyashiego.

Snazzy - 2014-07-31, 08:14

Nie. Przepadać... ja cię zaraz przepadnę xD
------
- No właśnie nic mnie nie boli, jak chodzi o gardło. I przeziębiona nie byłam - odpowiadam cicho, celowo pomijając pytanie o blizny. Satan nie mówił, że mam wyjaśniać, więc zostawię to jemu... brrr, nie chcę znów panikować z powodu złych wspomnień, których mam dużo. Można powiedzieć, że za dużo. Zazdroszczę nawef Cyn, ona ma takie łatwe i nieskomplikowane życie, nie to, co ja, do diabła. Rozmyślając w taki sposób, ponownie zakładam na siebie bluzkę, wbijając wzrok w podłogę. Głupi doktorek nie zmusi mnie do odpowiedzi.

Daisy7 - 2014-07-31, 16:09

czuję się taka przepadnięta xd
---------------------------------------
- Blizny są już stare. To pamiątka po... po wypadku - wyjaśnił za ciebie Satan i bądź co bądź w sumie nie skłamał, bo przecież nie powiedział, o jaki wypadek mu chodzi.
- Rozumiem. Skoro są stare, nie powinny się tak nagle "aktywować" i powodować bóle. To musi być związane z czymś innym. Tak jak mówiłem, radzę pani wybrać się do szpitala. A na ból gardła zaraz coś przepiszę - poinfomorwał, bazgrając niewyraźnie na kartcę nazwę leku. - Proszę, do widzenia.
Kobyashi schował receptę do kieszeni swoich spodni. Chyba kompletnie zapomniał o zapisaniu was do przychodni, ponieważ panie z recpecji minął bez słowa. Odezwał się dopiero na zewnątrz, obejmując cię delikatnie.
- Syrop nam raczej nie pomoże. O ile dobrze kojarzę, pomaga z niewyleczonymi zaległościami po chorobie typu kaszel, ból gardła czy katar - wyjaśnił. - Wiem, że tego nie chcesz, ale byłbym jeszcze bardziej spokojny, gdybyśmy wybrali się jeszcze na te prześwietlenia czy co to ma być - poprosił, czekając na twoją reakcję.

Snazzy - 2014-07-31, 16:57

Przepadnij xD nie no, zartuje, takiego mg to ze swieca szukac xd
-------------
- Ja... wiem, że bardzo byś tego chciał, Satty, ale ja nie mogę. Boję się tego wszystkiego - odpowiadam, uśmiechając się słabo. Jest tak, jak zawsze. Nic mi nie pomoże, a do lekarza już nigdy więcej nie pójdę, bo po co? Nie dowiem się nic więcej niż wiem, będę odsyłana z miejsca na miejsce. Pozostaje mi chyba tylko czekać, aż mi się pogorszy tak bardzo, że nie będę w stanie decydować o sobie. Wtedy, jak zawsze, Sat przejmie pałeczkę i powinno być OK, nie? - Hm... to co będziemy teraz robić?

Daisy7 - 2014-07-31, 18:20

To żeby nie bylo tak pieknie, nie dam Ci polskich znakow xd
--------------------
- Agr... zmusić Cię nie mogę, niestety. Mam jednak nadzieję, że trochę zmadrzejesz i sama postanowisz tam pójść. A najlepiej to by było, jakby w ogóle nie nachodzily cie juz te okropne objaey - stwierdzil, czochrajac cie po glowie z zadowoleniem. - Co teraz? Hmmm... Mamy calutki dzien dla siebie. Nawet osmej nie ma jeszcze. Jesli chcesz, mozemy troche potrenować Pokemony, żeby nie stracily formy. Pod moim okiem z pewnością nie stanie ci sie krzywda, a gdybys zle sie czula, po prostu sobie odpuscimy i juz. Chyba, ze masz inna propozycje? Tylko blagam, wszystko byle nie zakupy - wyjeczal niczym male dziecko, ktoremu dorosli kaza isc do dentysty albo innego mordercy.

Snazzy - 2014-07-31, 18:36

Oj, coś nie jesteś trwała w postanowieniach, bo i tak widzę polskie znaki :D
-----------------
- Wszystko byle nie zakupy? Dobra... a tak na serio to na zakupy pójdziemy jutro. Muszę kupić... no, jakieś urządzenie, które zastąpi mi dexa. A dzisiaj... może rzeczywiście potrenujemy Pokemony? Ale tak się zastanawiam... w tym twoim bardzo sekretnym miejscu... nie możemy tam tego porobić? Wprawdzie mamy duży ogród i w ogóle, ale skoro Ann jest u mojej siostry, to możemy zaszaleć i gdzieś iść, nie? - odpowiadam cicho, nadal idąc z nim w stronę naszego domu.

Daisy7 - 2014-07-31, 18:51

Oj bo to tak różnie :p
---------------
- Pff... Ale mnie pocieszyłaś.Chociaż masz rację. Tylko nie wiem, co my możemy tu znaleźć, zastepujacego pokedex. A może po prostu napiszemy maila albo zadzwonimy do profesora tego regionu i poprosimy, żeby nam przysłał jeden egzemplarz za odpowiednią opłatą? Nie powinien robić problemu. Przecież ma ich na pęczki. Co do treningu to moje miejsce jest odpowiednie, a nawet wydaje mi się, że lepsze od naszego ogródka. Skoro chcesz jednak wybrać się tam bez Ann, nie mam nic przeciwko, ale droga trwa minimum kwadrans dobrym tempem. Masz Pokemony przy sobie, czy zachodzimy po nie do domu? Ja osobiście wziąłem wszystkie. Nuller chyba może zostać sam i pilnować posiadłości, nie? - uśmiechnął się, kiedy znaleźliście się przed bramą do waszego ogrodu.

Snazzy - 2014-07-31, 20:25

- Hm... mam wszystko przy sobie, więc chyba nie musimy zachodzić do domu. Karmę też mam przy sobie, więc jedzenie dostaną w ładnym plenerze... chyba. A ty? Masz wszystko? Co do dexa... myślę, że nie musimy się kłopotać, jakieś urządzenie dexopodobne starczy, byle tylko miało telefon i opcję skanowania - odpowiadam, wzruszając ramionami i pozwalając sobie na szczery i szeroki uśmiech. - Minimum kwadrans? Nie przeszkadza. Jest nawet okej. Trochę wysiłku mi się przyda, więc... sam wiesz... to co, idziemy?
Daisy7 - 2014-07-31, 20:59

- Jak sobie wolisz - uśmiechnął się, pokazując na swój wypchany bagaż. - Wszystko co potrzebne mam przy sobie. Ruszajmy - przytaknął, kierując cię w stronę, gdzie nie tak dawno udaliście się z Ann i złapała was okropna burza, a potem ten domek, dziecko i... sama wiesz.  - Przepraszam, ale to najszybsza droga - usprawiedliwił się, starając sie zając twoją głowę różnymi błahostkami, a oczom usilnie pokazując nudne drzewa po drugiej stronie niż stoi opuszczona chatka. - Teraz zamknij oczy - poprosił z łobuzerskim uśmiechem na ustach. - To, że pokaże ci, jak wygląda moja skrytka, nie oznacza, iż dowiesz się, jak tam dojść. A na wszelki wypadek... Łap - dodał wesoło, rzucając ci jakąś chustkę. - No już, już, zawiązuj sobie i żadnego podglądania. Jest tu masa korzeni, więc pozwól, że będę cię niósł, bo nie chce spędzać całego dnia na pogotowiu z twoją złamaną ręką czy nogą - zachichotał.
Snazzy - 2014-07-31, 21:10

- Ale ty jesteś uparty... niech ci będzie - burczę cicho, posłusznie zawiązując sobie chustkę na oczach i padając w objęcia jedynego słusznego faceta w moim życiu. - Ale wiesz... jakbym złamała rękę lub nogę, trafiłabym pewnie do szpitala, więc miałbyś moje ewentualne badania z głowy... ale racja, nie chcę mieć znów złamanej nogi. To jest diabelnie bolesne, do diabła... - szepczę cicho, a w czasie wędrówki próbuję się zdrzemnąć... hehehe, przechytrzę go.
Daisy7 - 2014-07-31, 21:59

- Wiesz co, czarny masz ten swój humor - stwierdził, podnosząc cię delikatnie i przytulając do siebie, bowiem nastolatek postanowił obrać patent trzymania cię z przodu przed sobą (tak jak się wnosi żonę przez próg mieszkania). Raczej za długo nie wytrzyma, ale widzi, kiedy zamykasz oczy, a wtedy... - NIE ŚPIMY! - krzyczy wesoło prosto do twojego ucha. - Chyba obiecałem ci nauczkę, nie? Więc teraz proszę nie kombinować.
Czułaś, że idziecie przez las. Nawet nie tyle czułaś po zapachu sosen, świerków, grzybków i tym podobnych, co słyszałaś łamiące się gałązki, pohukiwania Hoothootów oraz świergot małych Pidov'ów. Wreszcie wyczułaś, że nastolatek stawia cię na nogi.
- Musisz być cicho - wyszeptał ci, odwiązując przepaskę, a kiedy już to zrobił... - Tadaa.
Stoicie na dużej zielonej polanie z rosnącymi luzem drzewami tu i ówdzie, którą z trzech stroną otaczają porośnięte mchem głazy lub jakieś pagórki. Najpiękniejsze, czyli krystalicznie czysty staw z małym wodospadem znajduje się kilkadziesiąt metrów przed wami. Nic dziwnego, że narzeczony kazał ci się zachowywać cicho, ponieważ wokół aż roi się od rzadkich i pospolitych dzikich stworków.
- Jak wypuścisz swoje Pokemony, te tutaj nie będą zwracać na ciebie uwagi. Chyba nie ufają ludziom, ale kiedy widzą, że opiekujemy się ich pobratymcami, od razu uznają nas za swoich - wyjaśnił Kobayashi, wyciągając kulki, z których wyskoczyły po kolei wszystkie jego potworki. - Jak ci się podoba? Wydaje mi się, że nikt nie wie o tym miejscu, więc możemy je uznać na nasze, okey? Przestrzeni do różnych ćwiczeń mamy masę.


Snazzy - 2014-08-01, 08:59

- Na Arceusa... jak tu wspaniale... - z rozdziawioną buzią przyglądam się całej okolicy, wypuszczając z balli swoje stworki i szykując dla nich porcje jedzenia. Naprawdę, muszę pomyśleć nad jakąś naturalną i ekologiczną karmą. Wyjdzie to zdrowiej, a potem pewnie też taniej... no i nie będę truła Pokemonów jakimiś sztucznymi dodatkami do żywności. - Więc... co robimy? Mogłam przygotować jakieś przekąski czy coś, a tak będzie trzeba wrócić na obiad... masz jakiś pomysł na trening? Myślałam nad tym, żeby się przygotować do ewentualnej walki z Roarkiem... co sądzisz o tym?
Daisy7 - 2014-08-01, 11:20

- W razie czego mam chyba ze dwie czy trzy kanapki, więc jak będziesz głodna, mów śmiało - powiedział, także karmiąc swoich podopiecznych (a ty -5,6kg zwykłej karmy oraz -4l wody). - A więc myślisz o pojedynku, tak? Ja byłem skłonny raczej ku takiemu zwykłemu treningowi. No wiesz, wytrzymałość, sprawność, szybkość, celność, zręczność. Woda raczej nam się nie przyda, bo wątpię, żeby Roark miał na swojej sali jakiś wodny zbiornik, jednak... - urwał, ponieważ jakieś głośne jęknięcie, stęknięcie zagłuszyło dalszą część wypowiedzi nastolatka. - C... co to? - zdziwił się, rozglądając na boki, lecz nic nie dostrzegł, a smutnym głośny pisk powtórzył. - Jakby dobiegał gdzieś zza tego wodospadu, nie?
Snazzy - 2014-08-01, 12:46

- Roark nie ma zbiornika na sali, ale na pewno ma głazy, a tych tutaj mamy wręcz na potęgę, nie uważasz? Co do tego dźwięku, mógłbyś dać mi moment? - odpowiadam, po czym wytężam słuch, by w miarę celnie uchwycić, skąd dobiega to zawodzenia. Jeśli się uda, prowadzę Kobayashiego w odpowiednim kierunku, a jeśli nie... no cóż, zaryzykuję z przejściem wodospadu, tylko jak tam się dostać i co to może być? Mam nadzieję, że żaden ranny Pokemon, bo jak tak, to będzie trzeba go jakoś przetransportować do Joy.
Daisy7 - 2014-08-01, 18:47

Satan przytaknął, dając ci wolną rękę. Twój nadwrażliwy słuch bez problemu raz dwa wyłapał kolejne dwa jęki. Nie ma wątpliwości, że pochodzą gdzieś zza wodospadu. Wspólnie z narzeczonym zaczęliście wspinać się po śliskich kamieniach, uprzednio przechodząc przez staw w rezultacie jesteście już mokrzy prawie do pasa. Niestety głazy porośnięte mchem nie nadają sie do wspinaczki.
- Trzeba sobie jakoś pomóc - stwierdził nastolatek i mgnieniu oka pojawił się obok was jego Scyther, który bez problemu wniósł was na sam szczyt. - Dzięki, Brzytwa. Jeśli tamte ślady zostawiło to coś... Jest duże - stwierdził nieprzyjaznym głosem, pokazując ci na połamane drzewa w linii prostej, jakby wleciał na nie jakiś mały samolot. 
Dalej widać, że coś wyryło w ziemi długi przekop rozciągający się hen do przodu. Aby się tam dostać, musielibyście zejść z kamiennego pagórka (tzn. jego drugiej strony, a nie z powrotem na polanę) i kierować się wgłąb lasu tropem zniszczonej przyrody.
- Idziemy? - upewnił się Kobayashi, garbiąc się i schodząc bardzo wolno, stawiając ostrożnie kroki na śliskiej powierzchni, nim otrzymał odpowiedź.

Snazzy - 2014-08-02, 07:50

Czo to za drugi kot w twej sygnie?
------------
- No chyba nic innego nam nie zostaje, ale zastanawiam się, co to mogło być. Mam nadzieję, że jakiś Pokemon, a nie ludzie - odpowiadam, wzdrygając się lekko na myśl o pomaganiu drugiemu człowiekowi. Teoretycznie byłabym w stanie to zrobić, ale na dłuższą metę.. nie wiem. Przed rozpoczęciem powolnego i ostrożnegk schodzenia sprawdzam jeszcze, czy wszystko przy sobie mam... Pokeballe z Pokemonami i torbę, czyli podstawowe minimum. Dopiero po tym mijam Sata i schodzę pierwsza w doł.

Daisy7 - 2014-08-02, 14:05

a to jest równie kawaii Lector też z FT ~ 
--------------------------
Stwierdziwszy, że wszystko masz pod ręką, zeszłaś powoli po stromych kamieniach, co o dziwo wykonałaś z niesamowitą gracją i bez żadnych trudności. Zdziwiony Satan doczłapał się za tobą, po czym wspólnie ruszyliście śladem przypominającym awaryjne lądowanie samolotu. Z bliska wszystko wygląda znacznie groźniej. Ziemia została wyryta na głębokość minimum pół metra, a gałęzie drzew są wyłamane pod dziwnymi kątami, obnażając ostre drzazgi. Zejście prowadzi gdzieś w dół. Po chwili natykacie się na pierwsze ślady czerwonej substancji. Każdy od razu uznałby ją za krew, bo co innego. O dziwo jest zastygnięta. Kawałek dalej trop się urywa. Tutaj też znajduje się największe wgłębienie, jakby to coś ostatecznie rozbiło oraz zatrzymało się właśnie w tym miejscu. Po kilku minutach poszukiwań odnajdujesz na dnie dziury sporą, niebieskawą łuskę.
- Spójrz tutaj! - zawołał cię Kobayashi z góry. - Dziwne. Żadnych odcisków łap - dodał, kiedy wynurzyłaś się i podeszłaś do niego.
Nastolatek znalazł ślad wychodzący z dołka i ciągnący się w głąb lasu, który przypomina bardziej jakby ktoś toczył tędy sporą piłkę z jakimiś patykami po bokach. Jednakże gdyby ktoś to coś pchał, zostałyby odbicia podeszw butów czy nawet gołych stóp, których nigdzie nie widać, tak samo jak odgnieceń bardziej zwierzęcych łap. Dodatkowo "aleję" zdobi znacznie więcej zaschniętej posoki oraz kilka błękitnych łusek.

Łap obrazek, bo kompletnie nie wiem, jak ci to wytłumaczyć ;__; To jest taki widzialny z lotu ptaka, a wokół masz jeszcze drzewka~

Snazzy - 2014-08-02, 15:21

No tak. Pewnie po tym eksperymencie nie tylko jestem nadwrażliwa na dźwięki i zionę ogniem, ale także moja zręczność i koordynacja ruchowa znacznie się poprawiła. Naprawdę, to świetna wiadomość, ale dlaczego w takim momencie? Co do śladów... nie wiem, co o nich myśleć. Niebieskie łuski, dwa wąskie rowy na bokach i brak kończyn... dość ciekawe mam podejrzenia, dlatego dzielę się nimi z Kobayashim
- Wiesz... nie jestem pewna, czy dobrze myślę, ale to mi się kojarzy z Gyaradosem (zabij mnie, nie pamiętam, jak to się pisze), więc... idziemy dalen, Satty? - pytam cicho, wskazując brodą na dalszą drogę.

Daisy7 - 2014-08-02, 16:16

niestety nie zabiję, bo dobrze :<
--------------------------------------
- Gyarados mówisz, hm? - zapytał Satan, rozważając tą opcję. - Ślady i łuski rzeczywiście pokrywają się z jego wyglądem, ale ciekawi mnie, jakby zrobił ten rów oraz połamał drzewa przy samych szczytach. Przecież nikt nim nie rzucił, a latać chyba też nie potrafią, nie? Ale wszystko się wkrótce okaże, chodźmy.
Dalej łusek było już niewiele, lecz krew wciąż ciągnęła się środkowym rowem. Cokolwiek zostawiło ten trop, musi być teraz niezwykle ranne. Drzewa zaczęły rosnąć tu coraz gęściej i widać, ze potwór torował sobie drogę, najzwyczajniej w świecie je łamiąc. Wreszcie ujrzeliście jakiś prześwit. Piasek i... ocean? Kobayashi wyjął pokedex, by sprawdzić wasze położenie. No i jak nic znajdujecie się przy ogromnym zbiorniku wodnym.


- Okey... Ślad wpada do wody. Że niby to ranne coś miało jeszcze siłę pływać? I jakim cudem wydawało odgłos pod wodą, który my słyszeliśmy? - dziwił się chłopak, przyglądając tafli.

Snazzy - 2014-08-02, 16:50

Aw xD jak ci sie podoba nowy avek Sebcia? Dorobię mu jutro sygnę <3 Will taki seksowny xd
-----------
- Mnie nie pytaj. Zawsze wydawało mi się, że Gyarados potrafi latać, ale jakby się zastanowić, to nigdy żadnego nie widziałam na żywo - odpowiadam, kręcąc głową. - Nie wiem, jak ty, ale dla mnie takie słyszenie na odległość to nie problem. Od czasu tamtego... zdarzenia... można powiedzieć, że słuch mi się wyostrzył, ale nie na tyle, żebym narzekała. Teraz najważniejsze jest to, gdzie ta gadzina poszła. Może... rozdzielimy się i przeszukamy plażę na odległości dwóch kilometrów? Jak któreś z nas znajdzie, to wysyła latającego Poka, a jak nie, to się wracamy, co? Nie wydaje mi się, żeby ten Pokemon był pod wodą, więc może się wrócił?

Daisy7 - 2014-08-02, 19:58

omomom... może być, ale nie mój typ X3 zobaczymy jaka sygna będzie~
---------------------
- No dobra. Uważaj na siebie i do dwóch kilometrów. Potem wracaj, jeśli niczego nie znajdziesz - poprosił, pocałował cię w policzek i obrócił tyłem, wybierając prawą stronę.
Chcąc, nie chcąc, ty musisz udać się na lewo. W sumie żadnej różnicy nie ma, bo z dwóch stron rozciąga się wąska plaża pokryta złocistym piaskiem. Najlepiej byłoby zdjąć buty i brodzić brzegiem, jednak ocean to nie morze i pewnie temperatura wody nie przekracza nawet 10 stopni. Już po kilkudziesięciu metrach byłaś pewna, że potwór nie wybrał twojej mańki, o ile w ogóle skręcił, na co jego ślady nie wskazują. Mimo to ciągnęłaś nogę za nogą dalej, żeby przypadkiem niczego nie pominąć. I takim sposobem, dotarłszy już na odległość właśnie około dwóch kilometrów, dostajesz ataku. Nie, zaraz, nie ataku. Nie tego, który uczepił się ciebie kilka dni temu. Nic cię nie pali, chociaż językiem wyczuwasz w gardle małe płomyczki. Ciepło przeszło też do rąk, jak wtedy, kiedy spaliłaś kraty. A wzrok zamiast zajść mgłą jedynie się wyostrzył, dzięki czemu stojąc, potrafiłaś dojrzeć poszczególne ziarenka piasku. Słuch chyba bez zmian, a inne zmysły... kto wie. Skupiwszy się, wyczułaś wibracje pod stopami. Ich źródło może być gdzieś głęboko, ale bez wątpienia istnieje.

Snazzy - 2014-08-02, 20:59

Will jest śmieszny, zwlaszcza w Pokemon Special HGSS :c te minki c:
--------------
- O nie... niedobrze... do diabła, Phoenix... leć po Sata, błagam... - szepczę, wypuszczając Talonflame'a z jego balla, a przy okazji padając z przytłoczenia na piach. Nie mogę się ruszyć, do diabła, moje zmysły mnie przytłaczają, są zbyt wyostrzone. Do diabła, co powinnam zrobić, by znowu znormalnieć? Przecież nie chciałam niczego więcej jak tylko normalnego życia z rodziną i dobrych układów z ojcem... no i Cyn-neechan. Zamiast tego zostałam tykającą bombą z opóźnionym zapłonem.

Daisy7 - 2014-08-02, 21:14

nie przeczę, ale nie doszłam do tych części :c dopiero zaczęłam poznawać Golda
------------------------
Phoenixowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Raz dwa pofrunął niczym torpeda w kierunku, z którego przyszłaś. Ty natomiast rzuciłaś się na piach i odkryłaś, że takie nagłe wyostrzenie rzeczywiście źle wpływa, ponieważ momentalnie głowa rozbolała cię tak mocno, jakbyś dostała migreny. Oczekując na pomoc, leżałaś na gorącym podłożu, oddychając. To pomagało, aż wreszcie zawroty minęły. Wówczas usłyszałaś jakiś cichy, piskliwy i z pewnością kobiecy głosik, który wydobywa się z... dołu?
- Proszę, pomóżcie mi, utopię się - wzdychał cicho jakby ostatkiem sił. - Podwodna jaskinia, proszę - błagał dalej.

Snazzy - 2014-08-02, 22:46

To bardzo wcześnie jesteś, Szczurzyco xD wiele dobrego przed tobą ;-;
---------------
Słyszę głosy... do diabła, chyba naprawdę zamieniam się w wariatkę, ale co mi szkodzi sprawdzić? Tylko... sama osobiście tego nie zrobię. Głowa pęka, płomienie trawià gardło... nawiasem mówiąc, ciekawe, jak ten ogień się tam pojawia... ale to teraz nie jest ważne. Tam jest kobieta. Tonie. I chyba tylko ja ją słyszę, dlatego osłabionym ruchem dłoni wypuszczam z balla Mega Gardevoir, uśmiechajàc się do niej słabo.
- Słabo z nami ostatnio, nie? Jeszcze kilka dni i skopiemy znów tyłek Maylene, ale na razie... tam gdzieś w dole jest podwodna jaskinia. Ktoś w niej jest. Dasz radę teleportować się tam i zabrać tę istotę tutaj za pomocą Teleportu?

Daisy7 - 2014-08-02, 22:57

nom wiem, ale to już daaawno nie czytałam, bo się zatrzymałam z pół roku temu, bo się wkurzyłam, że nie ma już Reda, i Yellow i kaput xd
----------------------
Kiedy Gardevoir została wypuszczona, spojrzała na ciebie bardzo smutnym i pełnym żalu wzrokiem. Mimo to zgodziła się pomóc nieznajomej. Jednakże ledwo zniknęła, a nie minęła sekunda i pojawiła się znowu. Sama. Smutno pokręciła głową, zawieszając wzrok.
- Nie mogę się tam teleportować. Coś jakby blokowało przestrzeń wokół. Źródło zbyt dużej mocy, nie potrafię. Ale ta istotna nie jest człowiekiem - wyjaśniał i kiedy skończyła, ocknęłaś się jakimś przebłyskiem świadomości, że rozumiesz swoją podopieczną.

Snazzy - 2014-08-02, 23:23

Beda potem :3 Ja czekam na ORAS <3
-------
- No cóż... chyba inaczej nie uda nam się, a ja w tym stanie nie... - odpowiadam urywając w połowie. Gdybym mogła się teraz zobaczyć, zapewne miałabym oczy jak spodki. Do diabła, diabła, diabła, co się stało, że nagle zaczęłam rozumieć mowę Pokemonów?! Ja nie chcę, do diabła! Ja chcę być normalna! Chcę być zwykłą Mei Imasawą, a nie jakimś felernym eksperymentem! Do diabła... w stanie takiego otępienia leżę na piachu, licząc, że może nagle się obudzę i wszystko okaże się być złym snem... albo nadal będę w zamknięciu jako królik doświadczalny, albo... nie wiem.

Daisy7 - 2014-08-03, 00:06

uuu... to może się przemogę :3
--------------
Gardevoir także pojęła, że ją rozumiesz, ale nagle gdzieś zniknęła. Nie wiedziałaś kompletnie o co chodzi, lecz kiedy przybyła, nie pojawiła się sama. Towarzyszy jej ucieszony Satan oraz Phoenix. No tak, chłopak pewnie sądził, że znalazłaś ciekawy trop. W sumie to dziwne coś w podwodnej jaskini może być tropem jakby się uprzeć. Jednakże nastolatek momentalnie zapomniał o całej akcji, rzucając się na klęczki obok ciebie.
- Mars! - wrzasnął. - O co chodzi? Spójrz na mnie! Źle się czujesz? Coś cię boli? - panikował.

Snazzy - 2014-08-03, 08:33

Ty tez masz na forum tak, że jak cokolwiek klikniesz, to ci jakas pedalska reklama linii lotniczy wyskakuje? -.-
-------------------
No nie. To ja w tym związku jestem wariatką i panikarą, a nie Sat, dlatego posyłam mu lekko smutne spojrzenie, uśmiechając się lekko.
- Nie panikuj, naprawdę nic mi nie jest... zabolała mnie tylko głowa i nic więcej... no dobra, gardło też, ale bez przesady - odpowiadam, wspomagając się Kobayashim w czasie wstawania. - Nic nie znalazłyśmy... znaczy, znalazłyśmy, ale nie możemy nic zrobić. Ja... sama nie wiem... boję się, do diabła... ja chyba zwariowałam... - sama zaczynam panikować.

Daisy7 - 2014-08-03, 12:19

em... nie ;o Dais tylko biedra na górze i czasami ewentualnie jakaś dziffa o dojrzewaniu~
----------------------
- Głowa i gardło - powtórzył Satan, pomagając ci wstać i jedną ręką dotykając twojego czoła. - Dziwne, ale wydaje mi się, że jest zimne. To znaczy... normalne. Ale nadal cię boli? Chyba powinniśmy wracać. Uspokój się, Marsik i powiedz, co znalazłyście. Jeśli to ta istota, która zostawiła ślady, może być bardzo ranna. Chyba nie chcesz zostawić kogoś w potrzebie, prawda? - zapytał, wpływając ci na psychikę.
- Uratujcie mnie, proszę, ja tonę - znów usłyszałaś melodyjny, przerażony i słaby głos gdzieś z dołu. - Pod wodą. Na samym dnie jest wejście. Proszę...

Snazzy - 2014-08-03, 13:25

Aw. Dobra, juz sie pozbylam tych linii i mam tylko biedre na przemian z mm xd
---------
- Nie, już jest okej, ale... ja słyszę dziwny głos spod ziemi wołający o pomoc gdzieś tam na dole pod wodą. Esperity potwierdziła, że to nie człowiek, ale Teleport nie zadziałał, sama nie wiem, czemu - wyjaśniam Kobayashiemu, po czym spoglądam z zastanowieniem na Gardevoir. Mam plan, ale sama go nie wykonam, poza tym... muszę się upewnić paru spraw. - Esperity... myślisz, że gdybym zanurkowala w wodzie wraz z Bubblefrogiem, to to... coś udałoby się wydostać? Jakie mam szanse? - zwracam się do psychicznej partnerki.

Daisy7 - 2014-08-03, 14:47

yay C:
-----------------
- Nie człowiek. No... To by się zgadzało. Te ślady były mało ludzkie - stwierdził Sat. - Zaraz, zaraz, sama nurkować na pewno nie będziesz. Płynę z tobą. W ogóle to nie jestem pewny, czy w tym stanie powinnaś nurkować nawet ze mną - dodał sceptycznie.
- Sądzę, że potrafiłabyś. Ta istota nie ma wokół siebie jako takiej tarczy. Ona niczego nie blokuje, ale moja moc psychiczna jest po prostu chyba zbyt słaba, żeby się tam przenieść. Jednak taki fizyczny kontakt nie powinien sprawiać problemu - odezwała się twoja podopieczna, ignorując protesty nastolatka.
- Eeee... Mars, stop. Ty nie mówiłaś do mnie. Czy ty rozmawiasz z... - urwał zszokowany nowym odkryciem.

Snazzy - 2014-08-03, 15:39

I znowu się pojawiły, mendy :<
-----------
- Nooo tak? Hej, przecież to znowu nie jest nienormalne, najzwyklejsza rozmowa na świecie i tyle - odpowiadam Satanowi, wzruszając ramionami, a następnie wypuszczam Bubblefroga i tłumaczę mu całą sytuację z pomocą Gardevoir - Na dnie jest ponoć wejście do jaskinii. Jakiś Pokemon prawdopodobnie jest tam uwięziony. Dasz radę zanurkować tam ze mną? W tym czasie Esperity przypilnowałaby Sata, by się za nami nie rzucał, okej? - proponuję, spoglądając błagalnie na dwójkę swoich podopiecznych.

Daisy7 - 2014-08-03, 16:04

radość nie trwała długo ;_;
--------------
- Nie, to nie jest normalne - westchnął. - I nie wiem czy zauważyłaś, ale rozumiem to, co mówisz do nich. Nie czaję tylko ich mowy - dodała. - Więc jakim prawem mam tu stać i się gapić, jak nurkujesz z Bubblefrogiem? Dodatkowo jeszcze mi niańkę załatwiasz, pff...
Greninja posłał w twarz nastolatka mały strumień wody, by go uciszyć, na co Kobayashi znów prychnął, lecz tym razem nic nie powiedział, więc możesz w spokoju rozmawiać z Pokami. Okazało się, że żaba ma bardzo niski, męski głos, brzmiący podobnie do Elvisa Presleya. 
- Nie ma problemu. Taka woda to nie woda, haha - zaburczał wesoło, pokazując na swoje rozłożyste barki. - Tylko nabierz dużo wody i trzymaj się mocno, okey? - mruknął.

Snazzy - 2014-08-03, 16:45

Awww
----------
- Wiem, jak się czujesz, Satty, w końcu jak Ann... no, nieważne. Jak się uda, nie będzie nas góra kwadrans. Pomyśl o tym jako o krótkim urlopie od nieznośnej i upartej narzeczonej, bo potem będzie już tylko gorzej - żegnam Kobayashiego krótkim, ale namiętnym pocałunkiem, po czym podchodzę do żaboninjy z lekkim uśmiechem na twarzy. - Okej. Mam nadzieję, że nie będę zbytnio krępowała twoich ruchów, ale zobaczymy w praniu, nie? - zwracam się do niego, po czym biorę głęboki wdech, nabierając ogromną ilość powietrza do płuc i łapię mocno Greninję, by zanurkować. Zobaczymy, jak nam pójdzie.

Daisy7 - 2014-08-03, 18:17

- Grrr - warknął Satan, nie dając się przekonać ani twoim słowom, ani pocałunkowi. - Dobra, daję ci dwadzieścia minut. Jak nie wrócisz, to będę zmuszony także nurkować i guzik mnie obchodzą wtedy protesty Gardevoir - mruknął zbuntowanym głosem, podchodząc wraz z tobą do żaby. - Proszę, uważaj na nią - westchnął, klepiąc Greninję po łbie.
Samiec pokiwał głową, po czym pozwolił ci zająć miejsce na jego grzbiecie i kiedy nabrałaś odpowiednią ilość powietrza, wskoczył pod wodę, starając się jak najszybciej zanurkować na samo dno. Zmiana ciśnienia źle wpływa na twoją głowę, która momentalnie zaczęła cię boleć, jednak nie ma teraz czasu na takie głupoty. Tuż przy samym dnie w kamiennej ścianie znajdują się dwa otwory (prawo, lewo). Żaden jednak nie jest naznaczony krwią, która zapewne już dawno zmieszała się z substancją zapełniającą ocean. Bubblefrog spojrzał na ciebie pytająco, oczekując wskazania kierunku.

Snazzy - 2014-08-03, 18:35

Okeeeej. Spodziewałam się, że będzie o wiele gorzej, ale w sumie tak źle nie jest. Głowa mnie boli, ale to chyba normalne po takiej zmianie ciśnienia. Nic więcej nie ma... no i ciekawe, ile wytrzymam bez tlenu. Dużo czy mało? Mam nadzieję, że ten eksperyment wpłynął na to pozytywnie, tymczasem czas rozwiązać problem.
Prawo czy lewo? Powietrza na obie dziury mi nie starczy, więc będziemy musieli się na moment wynurzyć, ale to chyba nie problem. Bez zastanowienia wskazuję Greninjy lewą wyrwę, jednocześnie uważnie nasłuchujac. Woda z pewnością osłabiła moje zmysły, ale coś od biedy powinnam wychwycić, nie?

Daisy7 - 2014-08-03, 20:31

neechan, wiem, że mnie koffasz, dlatego bym się bardzo ucieszyła, jakbyś rzuciła jakimiś ciekawymi tytułami, bo jutro pojadę sb do biblioteki ~ no chyba, że nie masz nic w zanadrzu, ale Luciana pamiętam do dziś *^*
------------------
Greninja pokiwał głową na znak zrozumienia i szybko popłynął ku lewej jaskini. Powietrze zaczynało ci się kończyć, lecz przez jeszcze co najmniej dwie minuty nie przeszkadzało ci to. Dopiero potem wyczułaś coś w rodzaju pragnienia nowego, świeżego tlenu. Na twoje szczęście żaba właśnie ujrzała taflę wody, nad którą się wynurzyła. Odetchnęłaś wilgotnym powietrzem, dziękując komukolwiek za taki zbieg okoliczności.
- Topię się. Woda zaraz dojdzie pod samo sklepienie - westchnął jakiś cichy pomruk.
Skupiłaś mocno zmysły, by stwierdzić, że głos pochodzi nie z boku, lecz oddali. A więc w tym lewym tunelu da się płynąć jeszcze? Możliwe. Trudno ci to stwierdzić, ponieważ jest tutaj ciemno, a wręcz czarno i nie nawet dzięki wyostrzonemu wzrokowi nie widzisz ścian, dalszego korytarza, jakieś wysepki... niczego.

Snazzy - 2014-08-03, 20:45

Okurcze. Nie mam żadnych tytułów, chyba że lubisz pozycje typu "duzy ogrod na malej powierzchni" :3 a tak na serio, to poszukaj sobie Dom Nocy P.C. Cast i Kristin Cast. O ile już tego nie czytałaś. Ewentualnie jeszcze Millenium: Mezczyzni ktorzy nienawidza kobiet - Stieg Larsson. W tym drugim przypadku nie przeraz sie gruboscia, ale tekst jedt zajebisty xd
--------
- Do diabła... diabła... diabła... Bubblefrog, słyszysz ten głos? Potrafiłbyś mnie do niego zaprowadzić? Wydaje mi się, że to w tej odnodze, ale jakby się zastanowić... moje umiejętności tropienia są słabe jak diabli... - pytam, po czym po uzyskaniu odpowiedzi... no cóż, zależy od odpowiedzi. Jeśli Greninja przejmie ster, łapię się go mocno, nabierając kolejnego zapasu powietrza. Tym razem musi mi starczyć na dłużej. Jeśli zaś żabuch odmówi, zawracam go i wpływamy do prawej dziury. Także w tym przypadku nabieram kolejnego haustu powietrza.

Daisy7 - 2014-08-03, 21:54

Uuuu... Dzięki! Wiedziałam, że mogę na Cb liczyć. Teraz pozostaje jedynie modlić się, żeby nie były juz wypożyczone xd
-----------
- Coś słyszę, ale bardzo słabo. Tylko jakiś pomruk gdzieś z daleka i nie potrafię stwierdzić, z której strony, ale jeśli ty uważasz, że to gdzieś z oddali to nie ma problemu. Nabieraj powietrza i płyniemy - odpowiedział basem, a kiedy wykonałeś polecenie, ponownie zanurzył się w lodowatej substancji, która powoduje u ciebie lekkie odrętwienie palców u stóp oraz rąk. - Wyczuwam, że jest tu dalszy tunel, ale chyba długi, więc weź raz jeszcze naprawdę dużą dawkę - poprosił, wynurzając się tuż przed samą ścianą.
Posłuchałaś go i dobrze zrobiłaś. Podwodny korytarz jest co prawda bardzo szeroki, że nawet Onix czy Gyarados, by się spokojnie zmieścili, ale w stu procentach wypełniony przezroczystą cieczą. Znów zaczęliście wypływać w ostatniej chwili, kiedy już miałaś w planach tracić przytomność. Tym razem jednak byłaś w szoku, ponieważ całość oświetlało ciało jakiegoś dużego, wyglądającego majestatycznie Pokemona o barwie błękitno-żółtej z różowymi dodatkami, czyli czymś po boku w rodzaju półokrągłych łap, obręczy na plecach i niedużej łacie tej samej barwy na łbie. Widzisz tego stworka po raz pierwszy. Wygląda pięknie, ale zarazem przypomina tylko cień żywej istoty. Ma też dużą, krwawiącą pod wodą ranę na jednym boku, skąd odpadło kilka niebieskich łusek.
- Jestem... wykończona - poruszała niemrawo pyszczkiem, który ledwo wystaje nad taflę wody. Ta co gorsza podwyższa się i niebawem kompletnie nie będzie przestrzeni między sklepieniem jaskini, a substancją.

Snazzy - 2014-08-03, 22:24

Koniecznie wypożycz Larssona :3 btw Cresselia nie ma przypadkiem pior?
-------------
Dobra. Nie wiem, co to za Pokemon, ale jest w widocznie ciężkim stanie, a musimy mu pomóc. Delikatnie odrywam się od Greninjy i podpływam do rannego stworzenia, zwracając się do niego cicho i spokojnie.
- No już. Zaraz cię stąd wydostaniemy, ale będzie trzeba nurkować... no i będziesz musiała wziàć wpierw duży zapas powietrza - uspokajam majestatycznego stworka, a następnie spoglądam na żabę poważnym wzrokiem. - Nie dasz rady zabrać nas dwóch za jednym razem, dlatego ja tu na moment zostanę, a ty w tym czasie odholujesz ranną na brzeg tam, gdzie czekają Sat i Esperity. Niech się nią zajmą i opatrzą. Esperity zna chyba jakiś atak leczący, a tam została moja torba, w której jest dużo Oran i Sitrus Berries. Niech z tego skorzystają. Potem wrócisz po mnie i uznamy sprawę za zakończoną, okej, Bubblefrog?

Daisy7 - 2014-08-03, 22:32

awww... zastanawiałam się nad tym i Aliego pytałam, tzn. o piórach to nawet nie pomyślałam, ja chciałam z początku dać, że ma sierść xd ale może i pióra... nwm ;o a te różowe to myślisz, że z czego są zrobione?
----------------------
- Kim jesteś? - zapytała, spoglądając na ciebie zmrużonymi oczyma. - Cz.. człowiek? - jęknęła, dławiąc się wpływającą jej do pyska wodą. - I mnie rozumiesz? Dziękuję, ale... jaa... obawiam się, że nie dam rady... trzymać powietrza przez tak długo i mieć siły do pływania - westchnęła, a ty ujrzałaś, jak łza skapnęła z jej policzka do czerwonej od krwi substancji.
- Nie będziesz musiała płynąć o własnych siłach. Wystarczy, żebyś mnie trzymała - wtrącił się Bubblefrog.
- Dasz... radę? - wyszeptała, ponownie się krztusząc. - Jestem bardzo... wdzięczna - wzruszyła się, łapiąc różowymi łapami grzbietu Greninji i czekając na ostatni moment, by wtem nabrać powietrza. Pokemon jednak nie zamierza startować.
- Mars, nie zostawię cię samej. Tu lada chwila może zabraknąć tlenu. Złap się mnie od dołu tak jak małe małpki trzymają się matek - poprosił. - Inaczej ani drgnę - dodał groźniej.

Snazzy - 2014-08-03, 22:43

No... dobra, nie wiem xd wiem, ze w anime miala piora xd
--------
- Jesteś zupełnie taki sam jak Kobayashi, Bubblefrog. Niech ci będzie, ale jak zobaczę, że cię spowalniam, zastrzegam sobie prawo do puszczenia cię w danym momencie - odpowiadam, kręcąc głową z niedowierzania, po czym nabieram najwięcej powietrza, jak się da i łapię żabulca w odpowiedni sposób. No po prostu nie mogę... mój własny Pokemon odmówił wykonania polecenia i to po raz pierwszy... co to ma być, do diabla... no ale jak wrócimy, muszę im wszystkim zafundować dobre jedzenie. Najlepiej własnoręcznie zrobione.

Daisy7 - 2014-08-03, 23:05

no i wyszła nam jakaś hybryda łuskowo-pierzasta xd
------------------------
- No i tak jest znacznie lepiej. A jeśli sądzisz, że będziesz mnie spowalniać, to sama kopiesz pod sobą dołki. Chyba, że nie próbujesz w ten sposób powiedzieć, że źle mnie trenujesz? - zaśmiał się, grając trochę na twojej psychiczne, a czując, że się przyczepiłaś, zanurkował pod wodę i zaczęliście przemierzać najgorszy odcinek.
Byłaś pewna, że ranna nie da rady i po części miałaś rację, ponieważ przy ostatnim odcinku jej oczy odpłynęły gdzieś do tyłu, a co gorsza otworzyła pyszczek. Ledwo zdążyliście wspólnie z Bubblefrogiem wyciągnąć ją na powierzchnie wody w tej pierwszej komnacie lewego przedsionka, gdzie odbywała się szybka akcja reanimacyjna. Kiedy wróciła do żywych, wypluła cala zgromadzoną wodę, oświadczając, że nie ma sił i już nie chce.
- Zostawcie mnie... Proszę... Tu już nie brakuje tlenu - wzdychała.

Snazzy - 2014-08-03, 23:17

- Nie - odpowiadam krótko i stanowczo, spoglądając z niepokojem na ranę Pokemona. - Jesteś ranna. Ranna jak diabli. Jeśli w krótkim czasie cię ktoś nie opatrzy, umrzesz... znaczy, nie wiem, czy na pewno, ale widziałam ślady w lesie. Straciłaś dużo krwi, dlatego... proszę, daj się odholować na brzeg. Zostaniemy tu na dwie minuty, by odsapnąć i zaraz płyniemy dalej... zresztą nie wiadomo, czy tutaj także nie podniesie się poziom wody, dlatego nalegam - wyjaśniam bardziej po chwili, spoglądając na Bubblefroga w poszukiwaniu wsparcia.
Daisy7 - 2014-08-03, 23:32

- Moja opiekunka ma rację. Uwierz mi, nie chce dla ciebie źle. Troszczy się o Pokemony i obiecuje, że jak tylko wyzdrowiejesz, wypuści cię na wolność, jeśli nie będziesz chciała z nią zostać - no i się odszukałaś.
- Spró... spróbuję - westchnęła. - Ale proszę o te dwie minuty. Bez nich nie dam rady.
Niecierpliwiłaś się. Odczekałaś równe 120 sekund, po czym wzięłaś dużo powietrza i złapałaś się brzucha Bubblefroga. Żaba pruła znacznie szybciej niż w pierwszą stronę, chociaż ma dużo większe obciążenie. Chyba próbuje się wykazać. Raz dwa znaleźliście się na brzegu, lecz samica nie ma sił, by samej wyczłapać się na piach. Zresztą... Sama tego nie chce, tłumacząc, że szczypie ją rana, kiedy coś dostaje się do środka, dlatego wskoczyła do wody.
- Mars! - krzyknął Satan, oddychając z ulga. - Czemu ta... Kto to?! - przerwał pierwsze pytanie, widząc jak lśniąca, lecz mocno okaleczona Cressela traci przytomność.
Bip... Bip... Nie ma już z nią kontaktu. Padł z wycieńczenia, ale serce nadal pracuje. Żyje.

Snazzy - 2014-08-04, 08:15

- Pokemon, Satty. Ranny Pokemon, jak widać - odpowiadam, uśmiechając się słabo. To wszystko przez zmęczenie i za długie nurkowanie. Trochę kręci mi się w głowie, ale ostrożnie utrzymuję głowę Cresselii nad poziomem wody. - Jeśli możesz, sprawdź, czy nie mam w torbie jakiejś apteczki albo rzeczy do opatrunku. Weź też po dwie Oran i Sitrus.. Bubblefrog, nie jesteś już zmęczony? Jak tak, to odpocznij trochę, a jak nie... pomożesz mi ją utrzymać na powierzchni? Esperity... czy Heal Pulse (czy jak to się tam zwało, nie pamiętam, więc niech mnie Dais nie zje) pomoże w jakikolwiek sposób na jej ranę?
Daisy7 - 2014-08-04, 09:13

popełnisz w końcu jakiś błąd?! XD już ostrzę te sztućce, a ty gadzino jak na złość piszesz dobrze
--------------------
- Niestety niczego takiego u ciebie nie widzę. Ja też nic nie mam, ale możemy użyć mojej bluzki jako opatrunku - zaproponował, wyciągając cztery jagody, po czym wszedł na brzeg, gdzie w wodzie leży podtrzymywana przez ciebie oraz Bubblefroga ranna samica. - Proszę - podał ci owoce oraz górną część swojego ubioru. - Mars, czy ty wiesz, jaki to Pokemon? - dodał po chwili, a sądząc po jego szeroko wytrzeszczonych oczach, on wie.
- Bez obaw. Mam dużo siły. Ja ją potrzymam, a ty zajmij się opatrunkiem i jagodami - odezwał się Greninja, zastępując cię w trzymaniu pyska zemdlałej ponad powierzchnią wody.
- Niewykluczone - wtrąciła się Esperity, natychmiast teleportując tuż obok rany Cresseli. - Zaraz zobaczymy, ale niczego nie obiecuję - mruknęła i zaczęła wykonywać cios, w trakcie którego ofiara co chwilę budziła się, lecz bardzo szybko znów traciła przytomność. - Wszystko jasne. Heal Pulse może ją znacznie uzdrowić oraz przywrócić siły, ale dopóki nie zatamujesz rany, a krew będzie nadal uchodzić, nic nam to nie da.
- Emm... mogę jeszcze się jakoś przydać. Wiem, że nie obejmiesz paskiem tego Pokemona, ale może jednak na coś się na da? - zapytał nastolatek, który chyba domyślił się, że problem tkwi w zbyt szybkiej utracie krwi.

Snazzy - 2014-08-04, 09:54

Też cię kocham, neechan :*
-------------
- Mam lepszy pomysł, Sat, ale dzięki wielkie za pomoc - odpowiadam chłopakowi, posyłając mu lekko zdenerwowany uśmiech. Cała sytuacja jest dla mnie zbyt stresogenna, ale muszę dać sobie radę. W tym celu dokładnie przykładam do rany Cresselii bluzkę narzeczonego i wypuszczam Leafę. Chyba bardziej zacznę traktować swe Pokemony jako partnerów, a nie niewinne i nierozumne stworzenia o umyśle trzylatków. - Hej, kochana. Potrzebuję twojej pomocy przy tamowaniu krwotoku. Dokładniej chodzi mi o Vine Whip do wykonania takiej prowizorycznen opaski uciskowej. Dasz radę?

Daisy7 - 2014-08-04, 16:41

zobaczysz... gdzieś Ci się noga powinie, to od razu to wyłapię *^*
------------------
Satan pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym zaczął się kręcić wokół rannego potwora. Nie pomaga, a może nawet trochę wadzi, ale widać, że ma dobre chęci. Ostatecznie wpadł na pomysł wsparcia Bubblefroga w podtrzymywaniu łba samicy. Ty w tym czasie wypuściłaś Leafę. Samica zrozumiała, co masz na myśli i wykonała dwa więzły wokół całej szerokości ciała Cresseli, których zadaniem było trzymanie koszulki na ranie. Niestety liany puściły.
- Mogę spróbować ścisnąć mocniej trochę grubszymi, ale to może trochę ją piłować. Lżejsze ani węższe nie dadzą rady, jak sama widzisz - poinformował trawiasty Pokemon, czekając na twoją decyzję.

Snazzy - 2014-08-04, 17:51

Okrutna jesteś xD Keep calm and listen to this :3
-----------------------------
- A większej ilości nie da rady? Znaczy... spróbujmy mocniejszymi. Chodzi tylko o to, by ustabilizować stan Cresselii na tyle, by móc ją zabrać do Centrum Pokemon, ponieważ teraz... nie ryzykowałabym takiej podróży... chyba że da radę? Co o tym sądzicie? - pytam cicho, po czym po uzyskaniu odpowiedzi... no cóż, zadecyduję. Jeśli zgodnie stwierdzimy, że musimy wpierw podleczyć ofiarę, to zostajemy, a jak nie... błagamy Esperity o teleportowanie do Floaromy.

Daisy7 - 2014-08-04, 18:01

a co jak powiem, że mam to po siostrze? :3 uuu! Listenuję, mój ty friendzie xD
------------------
- Krew trzeba zatamować bez względu na to, czy zostajemy jeszcze chwilę czy nie - stwierdziła Esperity.
- Mars, wydaje mi się, że powinniśmy najpierw jej pomóc. Nie uważałem dokładnie na EDB, ale z tego co kojarzę, pierwsze ileś tam minut decyduje o życiu poszkodowanego, więc... Spróbujmy ją trochę podratować - zaproponował Satan, nieprzerwanie pomagając żabie.
Leafa pokiwała łbem na znak zrozumienia, po czym dwoma grubszymi i trochę bardziej ciasnymi lianami oplotła ciało Cresseli. Póki pacjentka nie jest przytomna, nie czuje bólu, a chociaż pędy nie pękają i bluzka skutecznie tamuje posokę, której i tak wypłynęło za dużo.
- A więc...Heal Pulse? Sądzę, że powinna się wtedy zbudzić na trochę. I zadecydujecie co dalej - zapytała oraz wyjaśniła ponownie Gardevoir, przygotowując się do wykonania leczącego ataku.

Snazzy - 2014-08-04, 18:41

Neeeeeeeechaaaaaan :<
-------------
- No... nic innego nam nie pozostaje, jak twoje Heal Pulse, Esperity - uśmiecham się znowu w sposób bardzo poddenerwowany. Nienawidzę takich sytuacji. Muszę o wszystkim decydować, a Satan nie jest w takim momencie wsparciem... co się z nim dzieje, do diabła? No... albo to może ze mną jest coś nie tak? Jakby się zastanowić, to jest bardziej normalny ode mnie... grrrrr, nie mogę nic więcej zrobić, wkurzę się zaraz na wszystko i wszystkich... no i co będzie z Cresselią po tym wszystkim?

Daisy7 - 2014-08-04, 19:10

taki głupi joke ;d
------------------
Esperity stanęła nad ranną i skupiając swoje psychiczne moce, zaczęła wykonywać Heal Pulse w celu jakiegokolwiek uzdrowienia Cresseli. Widziałaś po niej, że wymaga to wielkiego skupienia, co oznacza, że samica jest naprawdę mocno ranna. W końcu jednak odzyskała przytomność, rozglądając się niemrawym wzrokiem na boki. Szukała... ciebie. Chyba zapamiętała, że rozumiesz mowę Pokemonów.
- Bardzo dziękuję. Czuję się lepiej. Proszę, możecie mnie już zostawić, poleżę tu i zregeneruje siły. Słyszałam waszą rozmowę. Nie mogę trafić do centrum. Ludzie... ludzie nie są tacy jak wy. Nie mogę zostać żadną maskotką - westchnęła słabo.- Ja... Ja muszę w końcu dostać się do Twinleaf. Potrzebują mnie. Darkai... On wciąż mi przeszkadza. Tym razem także - jęknęła cicho, spoglądając smutno na ranę zakrytą koszulką.

Snazzy - 2014-08-04, 19:57

- Czyli to wszystko sprawka Darkraia... no cóż, chyba dobrze zrobiliśmy, że nie ruszyliśmy tego zbadaç, ale zrozum, Cresselio, nie dasz rady go przepędzić w tym stanie - kręcę głową, wzdychając ponuro. Naprawdę, tak upartego Pokemona jeszcze nie widziałam. No dobra, Esperity nie była lepsza, ale ciii, kto się tym teraz przejmuje. - Proponuję zostać tu jeszcze jeden dzień i nabrać sił przed podróżą. Nie wiem, jak to jest u Pokemonów z regeneracją takich ran, ale myślę, że odpoczynek i trochę jagód leczniczych nie zaszkodzi. No i... zostaniemy z tobą cały czas, okej?
Daisy7 - 2014-08-04, 22:13

- Ale ja nie widzę sensu, dla którego mielibyście zostawać tu dla mnie przez tyle czasu - stwierdziła poważnym tonem. - Po pierwsze w ogóle się nie znamy. Wiem, że nie chcecie mnie skrzywdzić, jednak czy wy nie boicie się mnie? Jestem potężnym Pokemonem, który nawet teraz może was okłamywać. Kto przy zdrowych zmysłach ryzykowałby w takiej sytuacji? - zdziwiła się, po czym zaczęła wyczołgiwać na brzeg, by Satan i żaba nie musieli ciągle podtrzymywać głowy. - Chciałabym prosić was tylko o wodę. Dużo wody pitnej. Nic więcej. Poradzę sobie. A jeśli Darkai dowie się, że mi pomagacie... Będziecie w niebezpieczeństwie - zastraszyła niczym ta dziwna staruszka, która podawała się za twoją babkę.
Snazzy - 2014-08-04, 22:24

- Na pewno w mniejszym niebezpieczeństwie niż ty, Cresselio - odpowiadam, mierząc legendę srogim wzrokiem. - Darkrai jest mrocznym Pokemonem zsyłającym koszmary, zaś ty jesteś jego totalnym przeciwieństwem. Łagodzisz jego skutki, przez co w pewien sposób pomagasz ludziom, więc... dlaczego miałabyś nas oszukiwać? Wybacz mi, do diabła, ale w tym stanie nie pozwolę ci się ruszyć, no, chyba że mnie pokonasz, wtedy droga wolna. Nie chcę tak stawiać sprawy, ale jeśli inaczej nie można... wybacz, moja droga.
Daisy7 - 2014-08-04, 22:44

- Eh... A róbcie sobie, co chcecie. Tylko, żeby potem nie było pretensji do mnie. I doskonale wiesz, że teraz cię nie pokonam, ponieważ zdrowie mi na to nie pozwala - prychnęła. - Widzę jednak, że znasz się zarówno na mnie jak i Darkaiu. Jesteś trenerką, czy jak to ludzie nazywają tych młodziaków łapiących stworki? A to twój towarzysz, prawda? - dopytała, wskazując łbem na Satana. - I Pokemony? Rozumiem. Skoro nie mam się was jak pozbyć, może powiesz chociaż coś o sobie. Jak mam się do ciebie zwracać? W ogóle mogę tak na "ty"? - rozgadała się na dobre, co oznacza, że Heal Pulse zadziałał bardzo dobrze.
Snazzy - 2014-08-04, 22:55

- No... można tak to uznać. Jesteśmy trenerami, a co do mówienia na ty, to raczej ja to zaczęłam. Skoro my wiemy, kim jesteś, to my też powinniśmy się przedstawić. Jestem Mei, a to jest... mój partner, Satan. Oczywiście, jak pewnie zauważyłaś, on... no, nie potrafi cię zrozumieć. Ja sama nie wiem, dlaczego mogę tak rozmawiać swobodnie z Pokemonami, jakby nie było żadnej bariery komunikacyjnej, ale wracając do tematu... mówienie sobie na ty mi nie orzeszkadza, a tobie? - odpowiadam cicho, pozwalając sobie na lekki uśmiech. - Masz ochotę coś zjeść, Cresselio? Albo napić się wody? Bubblefrog, Esperity, Leafa, a wy?
Daisy7 - 2014-08-04, 23:09

- Hmm... Ciekawe... Mam na myśli to porozumiewanie się z Pokemonami. Pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem. Mogłabyś mi powiedzieć coś więcej? Masz tak od urodzenia? - zapytała, lecz nie naciskała, dlatego po chwili zmieniła temat. - Ja także nie mam nic przeciwko tej formie. Miło mi poznać, Mei, jestem Cresselia i tak możesz się do mnie zwracać - delikatnie wykonała coś na kształt uśmiechu. - Ja chętnie napiłabym się wody, ale wiesz... takiej słodkiej, a nie tej z oceny - zaśmiała się smutno.
- Nie, nie, nie - odpowiedziały chórem twoi podopieczni.
- Ja jednak z chęcią bym odpoczęła. Ten Heal Pulse trochę mnie wymęczył. Nie masz nic przeciwko, Mars? - odezwała się Esperity, podczas kiedy Satan podchodził do ciebie oraz legendy.
- Hej, em... Jestem Sat - odezwał się niepewnie do dzikiej samicy, która pokiwała lekko głową na znak zrozumienia. - Ona mnie rozumie, prawda? Ustaliłyście coś, Marsik? Zostajemy, prawda? Może zająłbym się już zebraniem drewna na opał, bo noc na pewno będzie zimna - zaproponował.

Snazzy - 2014-08-04, 23:21

- Jasne, Esperity. Gdybyście czegoś potrzebowali, dajcie znać i tyle - odpowiadam, nalewając Cresselii wody pitnej do podręcznej miski, którą wyciągnęłem ze swej podręcznej i pojemnej torby. - Spokojnie, Satty, rozumie cię doskonale, ale wracajàc do sytuacji, to tak, zostaniemy tu na noc. Namiot i śpiwory mamy, więc to żaden problem, nie? Tylko... wiesz... ten... nie zgub mi się w lesie, dobrze, kochanie? - uśmiecham się do Kobayashego, spoglądając przy okazji na resztę swoich kulek. - Myślisz, Cresselio, że nadmierny hałas by ci przeszkadzał?
Daisy7 - 2014-08-04, 23:30

- Ano żaden. Jak wrócę z drewnem i rozpalę ogień, to potem go rozbiję, żeby wszystko było gotowe na wieczór, bo odnoszę wrażenie, że i tak mało pomocny jestem aktualnie - zaśmiał się, całując cię na pożegnanie w czoło. - O mnie się martwisz? No błagam. Więcej wiary w ukochanego! Na geografii to ja akurat uważałem. Pilnujecie siebie, zaraz wracam! - zawołał, machając ci na pożegnanie, po czym zniknął wśród zarośli.
- Miły gościu - uśmiechnęła się Cresselia, wypijając łapczywie aż 3l wody pitnej i to prawie duszkiem. - Od razu lepiej. Teraz chciałabym się tylko zdrzemnąć, a skoro już tu koczujecie, to mogłabym prosić o obudzenie w razie pojawienia się czegoś niepokojącego? Z góry dziękuję. Żaden hałas nie będzie mi przeszkadzał, potrafię się tak jakby... wyłączyć, więc bez obaw.

Snazzy - 2014-08-05, 10:14

- Okej... w takim razie... dobranoc? Nie, chyba raczej spokojnego snu. Odpoczywaj, póki się da - posyłam Cresselii serdeczny uśmiech, a następnie zajmuję się swoimi Pokemonami, wypuszczając pozostałą trójkę. Ciekawe, jacy oni są tak normalnie... znaczy z głosu i ze stylu mówienia. Esperity strasznie wydaje się dojrzała... aż mam ochotę się śmiać, gdy przypominam sobie jej humorki na samym początku. Akcja z robotnikami, ewolucja... dużo tego było. Bubblefrog wcale nie był gorszy. Od razu po wykluciu mi uciekł, ale w końcu jakoś sobie poradziliśmy, nie? Grunt to mieć dobre wspomnienia.
Daisy7 - 2014-08-05, 12:20

Trójka pozostałych Pokemonów, a więc kocica, feniks i elektryczny lis opuściła kulki, rozglądając się z zaciekawieniem. Widząc, że oprócz nich są tu także Bubblefrog oraz Leafa, mogli pomyśleć o obiadokolacji. Jednak obecność potężnej Cresseli, która chyba zdążyła się już "wyłączyć", widocznie zbiła ich z pantałyku.
- Hej wam - uśmiechnęła się Meganium, po czym wytłumaczyła całą akcję.
- Mars, a więc teraz naprawdę nas rozumiesz? - zapytała wyraźnie zdziwiona Purugly, której głos kojarzy ci się trochę z Cynthią, jednak ma w sobie nutkę opiekuńczej matki oraz ukochanej starterki, z którą przeszłaś już niejedną przygodę.
- Ale super! - ucieszył się Jolteon, rzucając się na ciebie, by wylizać ci twarz. Ten natomiast ma ton i zachowania bardzo przyjacielskiego labradora, ale takiego szczeniaka.
- Może będę patrolował teren? - zaoferował się Talonflame, ukazując głos podobny do żaby, jednak jego zdaje się być bardziej poważny i odważny. - Tak... na wszelki wypadek - dodał.

Snazzy - 2014-08-05, 13:37

Neechan, ratuj, Moser umiera, to takie smutne ;-; tytuł odcinka zaspoilerował mi cały odcinek ;-;
--------
- No.. tak mi się wydaje, że chyba tak, ale to przecież nie jest normalne. Do diabła... mam już tego wszystkiego dość, chcę znormalnieć, a nie być dziwadłem... - wzdycham cicho, kręcąc głową. - Obserwacja okolicy? Nie mam pojęcia, co mogłoby nam grozić, ale skoro uważasz, że tak w razie co... wypuścilam was po to, byście porobili to, na co macie największą ochotę, póki jest czas na lenistwo, więc zrób, co uważasz, Phoenix - wzruszam ramionami, czochrając całą trójkę po łebkach. Taaaa, uroczy ten dzisiejszy dzień.

Daisy7 - 2014-08-05, 17:41

no to tak samo jak polskie geniusze nazwały odcinek "Śmierć Bromskiego" ;__;
------------------------
- A ja nie rozumiem, czemu mówisz, że jesteś dziwadłem i nie chcesz już z nami rozmawiać. Nie lubisz nas? - mruknął zdziwiony i jednocześnie lekko oburzony Jolteon, przestając radować się tak jak przed chwilą.
- Kitsune, nie o to chodzi. Po prostu to dla Mars nowa sytuacja i czuje się dziwnie, bo jako jedyna potrafi z nami rozmawiać, a do tego nie wie, czy będzie to trwało jakiś określony czas czy wiecznie - wytłumaczyła za ciebie Hope, przeciągając się i kładąc obok.
Pokemony wymyśliły odpowiednie dla siebie zajęcia, a więc: Jolteon zajął się włóczeniem po lesie i plaży, Purugly wylegiwaniem się w słońcu, Phoenix patrolowaniem terenu z góry,natomiast Leafa gawędziła zawzięcie z Greninją na temat różnych ataków. Satan wrócił na wieczór, po czym wziął się za rozpalanie ogniska i rozbijanie namiotu. Kiedy skończył, usiadł obok ciebie.
- I jak tam? Pokemony widzę zadowolone - uśmiechnął się.

Snazzy - 2014-08-05, 18:01

Bo w oryginale to jest "Śmierć Mosera" (Moser Tod). I w dodatku dwuczęściowe ;-;
---------
- I to bardzo... spodziewalam się, że będzie gorzej, ale nie jest znowu tak źle, a nawet znośnie, chociaż calość mojej drużyny była mocno zdziwiona, że ich rozumiem. Momentami mam dość całej sytuacji, ale to nawet przydatne, zwłaszcza w takich stresujàcych sytuacjach, jak ta dzisiaj... matko, myślałam, że zejdę z powodu stresu, ale nie było tak źle - odpowiadam, podnoszàc swój tyłeczek, by sprawdzić stan Cresselii. Teoretycznie sen jest najlepszym lekarstwem, ale wolę się upewnić, że jej stan się nie pogorszy.

Daisy7 - 2014-08-05, 18:15

i pewnie wsadzą teraz jakiegoś głupiego dziada tak jak Bromskiego zastąpił Orlicz, menda jedna ;__; em... wiem, nie pocieszam xd
-------------------
Sądząc po ogólnych oględzinach, jej stan jest prawidłowy. Trudno ci na razie stwierdzić, czy się polepszył, ale chociaż nie widać żadnych niepokojących oznak pogorszenia, a to najważniejsze.
- Zamierzasz chociaż pójść spać czy będziesz tak matkowała całą noc? - zapytał kąśliwie Satan. - Przepraszam, nie powinienem, wiem, że robisz to, bo jesteś dobra, ale po prostu... Samo tak wyszło - jęknął ciszej. - W każdym razie jeżeli stwierdzisz, że potrzebny naszej pacjentce ochroniarz, zgłaszam się na ochotnika. Chociaż i tak nie dam ci zasnąć przed dwudziestą pierwszą, pamiętaj. Aaa. I jeszcze mam masę wiadomości od twojej kochanej siostruni, która zaczęła mnie już straszyć, że jak zaraz do niej nie oddzwonisz albo nie odpiszesz, to powie, że cię zamordowałem. Swoją drogą poproś ją, by tak nie spamowała - zaśmiał się, podając ci urządzenie.

Snazzy - 2014-08-05, 18:29

Fu, mam nadzieje, ze to nie bedzie Beck, on jest wredny dla Rexa ;-;
-------
- Okej... to popilnuj jej przez kwadrans i nie budź, a ja zadzwonię do Cyn i ją uspokoję... naprawdę, jest bardziej uparta niż ja... swoją drogą, mam nadzieję, że nie opowiedziałeś jej, że rozumiem Pokemony - odpowiadam, po czym zabieram Pokedex Satana i w pewnej odległości dzwonię do starszej Imasawy. Gdy odbierze, nie daję jej dojść do słowa. - Cześć, wredoto. Slyszałam już, że posypały się groźby w kierunku mojego narzeczonego. Jak tam dzisiaj było? Jak tam ten twój facet? I jak Ann? Przy okazji... Sat prosi o nie spamienie mu wiadomościami. Mamy ręce pełne roboty, więc... wiesz.

Daisy7 - 2014-08-05, 18:42

przypominam!!! chociaż nwm do końca o czym...
-----------------------------------
- Ależ ja nawet do niej nie dzwoniłem. Jeszcze czego. Tylko spamiła wiadomościami, na które też nie miałem zamiaru odpisywać - wyszczerzył się.
- Mars! No wreszcie! Czemu nie odpisywałaś ani chociaż nie oddzwoniłaś?! Pewnie Ci ten idiota nic nie powiedział, bo chciał, żebym osiwiała ze zdenerwowania. Grr... Mój facet dalej niezawodny, hihi. A Ann świetnie odgrywa swoją rolę, chociaż troszeczkę ją musiałam do tego zachęcić, ale mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe. Nie daję jej dużo słodyczy. Tylko tyle, ile wymaga sytuacja - mówiła szybko trochę poddenerwowanym głosem. - Nie będę spamiła pod warunkiem, że będziecie dawali znaki życia - prychnęła. - A czym tak zajęcie jesteście, jeśli można wiedzieć? Ann będzie mieć młodsze rodzeństwo? - zachichotała.

Snazzy - 2014-08-05, 20:25

Ja tez nie xdddd
--------
- Cyn, do diabla, kurw... kurna, co ty ćpiesz? Znaczy... nic mi nie jest, a zapomniałam kupić nowy telefon... wiesz, zabieganie i te sprawy. Co do słodyczy i Ann, to stanowczo zabraniam. Upiecz jakie§ dobre ciasto i ją nim przekupuj albo owocami. Słodyczy po stokroć zabraniam, do diabła. W każdym razie, co to za rola, jaką Ann ma odgrywać? - nadal prowadzę rozmowę z siostrą z trudem powstrzymując się od wskoczenia na Talonflame'a i lotu do siostry tylko po to, by ją spoliczkować na wytrzeźwienie. - My? Ten... nic ciekawego. Mamy pewien problem i nocujemy poza domem, ale nie planujemy rodzenstwa dla Ann. Jak tak bardzo kochasz dzieci, zmajstruj sobie własne, do diabła.

Daisy7 - 2014-08-05, 21:28

wcale nie powiem, że moja neechan ma... dziffne pomysły xD ale przypominam!
--------------------
- No dalej, drzyj się na mniej bardziej, pff... Zacznijmy od początku. Wybacz, ale nie mówiłaś, że nie może jeść słodyczy. Zresztą nie rozumiem czemu. Czaję, że nie często, jednak takie dzieciństwo bez cukierków? Wychowujesz ją na zakonnice jakąś czy co? - prychnęła. - Ano żadna w sumie. Po prostu ma być sobą, ale w takiej... no... wersji light, hehe. Wiesz... Żeby przy Lucianie nie rozrabiała, tylko była niczym chodzący aniołek i takie tam, a zresztą nieważne. Hehe... Zalali wam chatę, czy jak? I mówiłam ci, że nie zamierzam zachodzić w żadną ciążę, żeby potem wyglądać jak jakiś wieloryb. Ty zniosłaś ją wyśmienicie, ale ja na pewno mam pechowe geny! - histeryzowała jak zwykle przy tym temacie.

Snazzy - 2014-08-05, 21:49

- Geny? Nie narzekaj. Jestem twoją siostrą, mam takie same geny, jak ty, a po ciąży nawet schudłam. Jak to ostatnio mala stwierdziła, jestem za chuda. Śmieszne, nie? Co do słodyczy, to wcale jej nie zabraniam, ale myślę, że jeden lizak dziennie wystarczy. Do diabla, jest tyle słodkich owoców, a ty trujesz mi dziecko chemią... do diabła z tobą. Aw... no weź zajdź w ciążę, czemu moja siostra musi być taka okrutna i nie chce mi dać słodkiego siostrzeńca... - wzdycham smutno, uśmoechając się wrednie. - Nie zalało nas. Po prostu poszliśmy na biwak i tyle.
Daisy7 - 2014-08-05, 22:18

- Dobra, dobra, kupię jej liczi. Powinna lubić, bo jest słodkie, a do tego rzadkie. Bez obaw, wygrzebię pestki ze środka - zaśmiała się, uprzedzając twoje protesty. - A co do twojej wagi to ma rację. Weź trochę przytyj, co? Chcesz zachorować na anemię? Ostatnio czytałam w gazecie, że faceci nie lubią taki patyków, wiesz? Więc jak nie dla mnie to zrób to dla tego swojego kochasia. Weź zajdź w ciąże? Co ja jestem? Jakaś surogatka czy co? - prychnęła. - Biwak. Sami. W lesie. W dziczy, a wy przytuleni do siebie w namiocie. Mmm... Pamiętaj, że jak się śpi bez ubrań przytulonym do kogoś to jest cieplej! Survival przede wszystkim, hihi! No to kończę. Podróż tą łajzę. Paa! - i się rozłączyła, nim zdążyłaś zaprotestować.
Snazzy - 2014-08-06, 09:49

- Cyn... jaka ty jesteś głupia, do diabła - burczę pod nosem, wracając do obozowiska, gdzie oddaję Kobayashiemu Pokedex i sprawdzam stan Cresselii. - Masz pozdrowienia od Ann i tej wrednej blond łajzy. Mówi, że wszystko jest w porządku i że nie pogardzi, jeśli dorobimy się kolejnego dziecka... niedoczekanie wrednej zrzędy, sama nie chce zajść w ciążę, a mnie popędza, jędza. W każdym razie... co robimy? Jakaś kolacja i do spania, nie? - zwracam się do Sata, a następnie do swojej całej drużyny. - Macie jakieś specjalne życzenia co do żywności?
Daisy7 - 2014-08-06, 11:25

- Haha, dziękuję - zaśmiał się, biorąc od ciebie pokedex i chowając go do kieszeni. - Mówiłem ci przecież, że wygląd to nie wszystko. Tym swoim charakterkiem na pewno nie podbije serca żadnemu facetowi - wyszczerzył się mściwie. - Nom, tak mi się wydaje. Ja swoje Pokemony zdążyłem już wykarmić w lesie, ale wy się nie krępujcie - dodał, odwijając jedną kanapkę z pazłotka i wcinając ją ze smakiem.
Jeśli chodzi o stan Cresseli wydaje się być bez zmian. Legenda śpi nadal, a żadne niepokojące objawy póki co nie wystąpiły.
- Może coś naturalnego? W sumie to ja mogę najeść się nawet trawy - zaproponowała Leafa.
- Fuj, fuj, fuj! Nie myśl, że będę jak królik wcinał zieleninę. Jestem za czymś mięsnym - zaoponował Kitsune.
- Popieram elektrycznego - wtrąciła Hope, a zaraz za nią także Phoenix, który skończył patrol.
- Ja za to z chęcią też pojadłbym jakiejś zieleniny - dodał na koniec Bubblefrog.

Snazzy - 2014-08-06, 11:57

Zapomnialas o Gardevoir xd
-----------
- Zielenina? Jakby spojrzeć w okolicy mamy jej dużo, ale w torbie mam też dużo jagód.. więc zależy, co chcecie. Co do mięsa... nie przewidziałam sytuacji, wybaczcie. A może konkretna karma? Ewentualnie zawsze można na szybko wrócić do miasta i coś kupić, nie? - odpowiadam, spoglądając na Sata. Czemu jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na to, że koty i lisy potrzebują mięsa? No... niby niektóre ptaki też, ale po Phoenixie bym się tego nie spodziewała. Do diabła, ta zdolność rozumienia Pokemonów mnie przeraża.

Daisy7 - 2014-08-06, 13:41

rzeczywiście ;o oj bo ona si schowała i potem tak wyszło xd PRZYPOMINAM!
----------------
- Ja posilę się karmą - odezwała się Gardevoir, która przedtem milczała.
- Mars, bez kłopocz się. Przecież w karmie też są mięsne kawałki, więc spoko - szczeknął Jolteon, podchodząc do miski ze smakołykami. - Smacznego wszystkim!
Tak więc Kitsune, Hope, Pheonix oraz Esperity zaczęli konsumować jedzonko z saszetki/paczki. Pozostałe dwa stworki zrobiły sobie sałatkę z liści oraz jagód. Oczywiście wszystkim musiałaś też nalać picia, bo jak to tak bez wody (-5,2l wody | -4kg zwykłej karmy | -12 Tamato Berry). Potem podopieczni podziękowali ci i oznajmili, że idą spać, a więc wrócili do swoich kulek.
- Ty też coś zjedz - poprosił Kobayashi, podsuwając ci pod nos kanapkę z sądząc po zapachu wędliną.

Snazzy - 2014-08-06, 14:19

- Nie chcę. Nie jestem głodna - odpowiadam cicho, wtulając się mocno w Kobayashiego i dopiero w tym momencie zaczynam płakać. - Mam dość, do diabła, tego wszystkiego. Żaden lekarz mi nie pomoże się pozbyć... do diabła, na zawsze zostanę pieprzonym dziwadłem! - ryczę, jednocześnie coraz mocniej wtulając swoją twarz w pierś narzeczonego. - Satty, do diabła, ja nie mogę być w takim stanie z tobą... naprawdę, powinieneś znaleźć sobie normalną dziewczynę, a nie mnie... do diabła, po co ci jestem potrzebna... jestem porażką... do diabła.
Daisy7 - 2014-08-06, 14:51

przypominam~
--------------------------------------
Satan chyba nie spodziewał się po tobie takiego wybuchu płaczu, jednak wysłuchał cię do końca, nie przerywając ani na moment, w międzyczasie pozwalając ci się wyżyć na jego bluzce do woli, a jedną ręką głaszcząc cię po plecach od samego dołu do góry i odwrotnie, co wywoływało u ciebie niekontrolowane ciarki. Przyjemne ciarki.
- Mogę już spróbować pozbawić cię tych wszystkich okropnych rzeczy, które wygadujesz? - szepnął ci cicho do ucha, nie przestając wykonywać ruchów prawą ręką. - Zacznijmy od tego, że nie jesteś żadnym dziwadłem. Ba! Wiesz, ile osób chciałoby móc rozmawiać z Pokemonami? Naprawdę nie wiem, czemu to cię tak denerwuje. Przecież nadal władasz ludzkim językiem. Dodatkowo rozumiesz swoich podopiecznych, więc zawsze będziesz wiedziała, jak im pomóc w razie potrzeby. Po drugie mam rozumieć, że masz też na myśli te bóle głowy, gorączkę i inne, tak? I tutaj właśnie po raz setny ponowię swoją prośbę, żebyśmy zrobili dokładne badania. Kto wie? Może lekarze temu zaradzą? A nawet jeśli nie będziemy szukać pomocy u znachorek. Do skutku - obiecał, drugą dłonią delikatnie i miarowo odciągając oraz podnosząc twoją twarz tak, byś patrzyła w jego oczy. - Nie jesteś porażką, a dla mnie jesteś normalniejszą, najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczyną, dosłownie darem zesłanym z góry, o którym nigdy nie śmiałbym nawet poprosić - wytłumaczył. - Ale jeśli potrzebujesz dowodu, nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się szelmowsko, łapiąc cię pod brodą, byś mu uciekła, po czym zbliżył swoją twarz do twojej, by przystąpić do zabójczego pocałunku, pod naporem którego posłusznie zniżałaś się, aż wreszcie położyłaś na trawie, drżąc i przyjmując setkę pieszczotliwych całusów. Nastolatek "atakował" cię bez opamiętania, a kiedy skończył, wasze serca waliły jak młotem. - Mam nadzieję, że teraz cię przekonałem - posłał ci niegrzeczny uśmieszek, powoli wstając i tym samym tobie także dając się podnieść, bowiem wcześniej byłaś uwięziona pod ciałem narzeczonego. - Chodź do namiotu. Trzeba się wyspać przed jutrzejszym dniem, a zresztą robi się chłodno i nie chcę żebyś zachorowała - wyjaśnił, wstając na równe nogi, wyciągając ku tobie dłoń w geście pomocy przy podnoszeniu się.

Snazzy - 2014-08-06, 15:19

Ale o czym?!
-------
- Głupi jesteś, Satty... przesadzasz z tymi pocałunkami, naprawdę - śmieję się przez łzy, ponownie chowając twarz w materiale jego bluzki, która opina jego tors. Taka... można rzec, że kryjówka na zły humor. - Wiesz... wolę zostać tutaj i pilnować, czy z Cresselią nic się nie dzieje. Boję się o nią.. i naprawdę nic mi nie będzie. Nie przeziębię się, więc... dobranoc, kochanie? - dodaję po chwili, pociągając Kobayashiego ponownie na podłoże, by móc go łapczywie i mocno całować, głównie w usta i w szyję.

Daisy7 - 2014-08-06, 15:40

no a skąd ja mam wieeeedzieć ;___; kazałaś mi przypominać coś z KP chyba związane
--------------------
- Hehehe, kto tu mówi o przesadzaniu - zaśmiał się, mierzwiąc twoje włosy. - Skoro tak się sprawy mają, to ja też z chęcią posiedzę. Mówiłem ci przecież, że zgłaszam się na ochotnika do wartowania, a skoro ty stąd nie odejdziesz, ja tym bardziej. Jeszcze by mi cię ktoś ukradł, czy coś - uśmiechnął się, siadając na trawie i podciągając cię, byś też siedziała obok niego z plecami i głową opartą o jego przednią część tułowia. - Self-indulgence is such a hard habit to break... - nucił coś cicho, przytulając cię.
Było ci tak błogo, a nawet ciepło w objęciach ukochanego, że pomimo postanowienia... zasnęłaś. Budzi cię szept nastolatka oraz jego lekkie kołysanie twoim ciałem. Otworzywszy oczy, ujrzałaś Cresselię zwróconą tyłem i widocznie próbującą bardzo cicho oraz ostrożni wstać. Znajdowałaś się w tej samej pozycji, co w momencie zaśnięcia.
- Pssst. Nie śpisz? Widziałem z przymrużonych oczu, jak patrzy na nas. Chyba sprawdzała, czy śpimy. Wydaje mi się, że zamierza dyskretnie uciec - tłumaczył ci prawie bezgłośnie.

Snazzy - 2014-08-06, 17:47

Cziter wbija z kompa, ale chatango nie odwiedzi :/
--------------
No cóż, tego się spodziewałam, ale co ja poradzę, Cresselia jest dzika jak diabli i nie mogę jej zatrzymywać. Na znak, że zrozumiałam, kiwam do Sata bezgłośnie głową i obserwuję uważnie samicę. Podniesienie się zajmie jej zdecydowanie dużo czasu, więc odzywam się dopiero wtedy, gdy to zrobi. Robię to cicho i... dość przyjaźnie. Tak przynajmniej sądzę.
- Możemy uznać, że czujesz się już dobrze, nie? Ruszasz od razu do Twinleaf? Nie chcesz czegoś zjeść przed podróżą? - zasypuję ją toną pytań.

Daisy7 - 2014-08-06, 18:13

no bo tak raz z kompa raz z telefonu ;d ale nadal niesformatowany i po cóż mam wbijać na chwilę co jakiś czas? Dais czeka na ten wspaniały moment, kiedy będzie mogła cały czas siedzieć na chatango ;d
-----------------------------
Cresseli wreszcie stanęła, chociaż w jej przypadku trudno mówić o prawdziwym "staniu", jednak widziałaś, że się chwieje. Słysząc twój głos, obróciła się błyskawicznie ku wam z lekko przerażoną miną, która po chwili zmieniła się w smutną oraz pełną żalu.
- Tak, czuję się lepiej. Co prawda rana będzie potrzebowała jeszcze mnóstwa czasu do całkowitego zagojenia, jednak myślę, że jeśli nie uderzę w to miejsce, krwawienie nie wróci. Postaram się uważać. I... Przepraszam, że chciałam uciec tak bez pożegnania. Zrobiliście dla mnie tak dużo, a ja odwdzięczam się wymykaniem po cichu. Zwłaszcza ty, May. Jestem ci niezmiernie wdzięczna oraz obiecuję, że się wypłacę z tego długu. Proszę też, nie zmarnuj swojego daru, dobrze? Wczoraj obudziłam się, kiedy usłyszałam waszą rozmowę. Wcale nie jesteś dziwadłem. Jesteś oryginalna, a to sama zaleta - uśmiechnęła się ciepło, wręcz niczym kochana matka do swojej dorastającej pociechy. - Jeśli mowa o jedzeniu... Myślę, że przekąszę już coś po drodze - dodała.

Snazzy - 2014-08-06, 18:33

- A wiesz, że bycie oryginalnym nie zawsze jest dobre? Osobiście wolę być zwyczajną osobą, która może sobie w spokoju odpocząć od tych wszystkich dziwactw, ale... skoro tak mówisz, zapewne niedługo zaistnieje jakaś sytuacja, gdzie moje zdolności będą potrzebne... ale nieważne. Powodzenia z Darkrai'em, a jak usłyszymy, że to nic nie pomogło, na pewno się tam zjawimy, do diabła. Nie możemy cię tak zostawić, nie uważasz? - uśmiecham się do niej zawadiacko, a następnie podnoszę się na nogi, by się rozciągnąć i rozprostować kończyny.
Daisy7 - 2014-08-06, 19:07

- Jeszcze się przekonasz, że mam rację - uśmiechnęła się serdecznie, po czym pokiwała łebkiem, podziękowała oraz pożegnała się, by móc wystartować. - Do zobaczenia! - zawołała jeszcze, a po chwili zniknęła gdzieś w oddali lasu między jego zielonymi szczytami drzew.
- I co się ciekawego dowiedziałaś? Wszystko już z nią okey? Nie chciała z nami dłużej zostać? Mam nadzieję, że szybko upora się z tym Darkaiem - mówiłł niczym katarynka, nie dając ci dojść do słowa, jednak wreszcie zapanowała upragniona chwila ciszy, podczas której mogłaś odpowiedzieć mu na szereg pytań.

Snazzy - 2014-08-06, 19:38

- Chyba się bała, że spróbuję ją zatrzymać siłą, ale... cóż. To co, my też się zwijamy? Musimy się jakoś uporządkować, zanim polecimy po Ann... no i zjeść jakieś treściwe śniadanko razem z Pokemonami. Co ty na to, żebym przy okazji przepytała też twoje o ich gusta kulinarne? Takie urozmaicenie diety nie powinno im zaszkodzić. Potem możemy potrenować w ogródku, a na sam koniec w porze obiadowej wybrać się do Cyn i zjeść jej cały obiad. Co ty na to, Satty? - odpowiadam chłopakowi, uśmiechając się szeroko.
Daisy7 - 2014-08-06, 21:13

- Zwijamy, zwijamy, ale po śniadanku, co? Możemy je zejść tutaj na świeżym powietrzu. I jak najbardziej jestem za tym, że wypytała moich podopiecznych o gusta kulinarne i nie tylko... Może powiedzą ci coś o mnie? Czy dobrze się nimi opiekuję? Czy niczego im nie brakuje? Jakie trening lubią? Czy uważają mnie za super gościa, którym rzecz jasna jestem? - uśmiechnął się. - Ej! Po co ja rozkładałem ten głupi namiot. Ehh... A co do treningu też mi odpowiada, a pomysł wyjedzenia wszystkiego blondi tym bardziej - przytaknął, po czym wstał, wypuścił wszystkich swoich podopiecznych i oznajmił, żebyście sobie pogawędzili, a on złoży ustrojstwo oraz popakuje wszystko do swojego plecaka i twojej torby.
Snazzy - 2014-08-06, 22:07

Łał, po co ja to proponowałam? Mam się teraz bawić w psychologa dla Pokemonów? Posyłam całej drużynie Kobayashiego szczery uśmieszek, siadając po turecku naprzeciw nich. Będzie dobrze...
- Tak więc... Satan zostawił mnie z wami na jakiś czas, żebym was wypytała o parę rzeczy. Przede wszystkim... czy macie jakieś konkretne wymagania żywieniowe i co do treningu? Czy czegoś wam nie brakuje? No i... - tu ściszam porozumiewawczo głos - chciałabym usłyszeć, jak go tak naprawdę oceniacie, okej?

Daisy7 - 2014-08-06, 22:38

- Hej, Mars! A może Marsik? - wyszczerzył się Croagunk. - Wybacz, ale od kiedy usłyszałem, że Satan zwraca się tak do ciebie... No... brzmi śmiesznie trochę. To znaczy nie żebym miał coś przeciwko. W sumie to nawet urocze. Tylko, że wiesz, on tu zgrywa takiego macho i w ogóle, a tu nagle MARSIK. I te maślane oczy, jak na ciebie patrzy - rozgadał się starter nastolatka. - O tak, możesz mu to powiedzieć, haha.
- A jak chodzi o wyżywienie to wszyscy z nas lubią wegetariańskie przekąski, nie licząc Infernape, który chyba nigdy nie tknął by zieleniny - dodał Brzytwa.
- O fuj! Weź! - wzdrygnęła się małpka. - Aaa... Właśnie, Mei... Sądzisz, że ja miałbym jakieś szanse u twojej Leafy? Co o tym myślisz? - zapytał, odwracając się trochę bokiem, żebyś nie widziała jego pyszczka, bo pewnie średnio podoba mu się takie pytanie.
- Błagam Cię! Powiedz, że ma i żeby przestał nas tym męczyć! - jęknął nagle Venonat. - Nie da się z nim wytrzymać. Leafa to, Leafa tamto. A boi się nawet zagadać, pff...
- A treningi są super! - uzgodniły wszystkie stworki na raz, po czym ognisty dodał jeszcze, że zwłaszcza, kiedy ćwiczenia odbywają się także z twoimi podopiecznymi.
- Pff... Wszyscy wiemy, że masz na myśli tylko Meganium - westchnęła fioletowa kulka.

Snazzy - 2014-08-07, 08:33

- No... takiej nawałnicy się nie spodziewałam, naprawdę - mruczę pod nosem, po czym uśmiecham się szerzej. - Infernape, skąd mam wiedzieć? Musisz sam spróbować, ja ci w tym nie pomogę. W każdym razie dzięki za informacje... naprawdę, nie spodziewałam się, że taki pasjonat mięsnych posiłków ma prawie wszystkie Pokemony, które preferują wegetarianizm. No... to ja się zajmę jedzeniem. Jakieś konkretne życzenia... oprócz mięsa, mięsa nie mam, ale mam karmę - mówię, przy okazji wypuszczajàc swój team.
Daisy7 - 2014-08-07, 13:15

- Nie, karma w zupełności starczy nam wszystkim - odpowiedział Brzytwa.
- Nom. Chociaż możesz poprosić Satana, żeby od czasu do czasu kupował świeże mięsko - wyszczerzył się Infernape, zajadając karmę.
Wypuściwszy swoich podopiecznych, cała jedenastopokemonowa ekipa zaczęła ze smakiem pałaszować podaną karmę (bez obaw, Sat dał swoim stworkom własną, więc nie stracisz dodatkowych kilogramów, -4,7kg karmy, -4l wody). Słyszałaś luźne pogawędki potworków między sobą i dobrze wiedzieć, że wasze Poki są do siebie nastawione przyjacielsko.
- Hej. I jak? - uśmiechnął się nastolatek, wracając do ciebie po kilkunastu minutach ze spakowanym namiotem oraz całą resztą. - Nalegam byś ty też coś zjadła. Śniadanie to najważniejszy posiłek - wyrecytował niczym szkolna pielęgniarka, do której zgłosiła się szczupła dziewczyna, bo zemdlała na lekcji.

Snazzy - 2014-08-07, 14:00

Łap mój ostatni odpis i tyle, muszę się na robocie skupić :/
--------------------
- Twój Infernape zabujał się w mojej Meganium - odpowiadam, wzruszając ramionami. - Nic ciekawego, trochę pogadaliśmy, trochę się pośmialiśmy... nie wiedziałam, że twoje Pokemony mają tak bardzo wegańskie upodobania kulinarne. W każdym razie... daj bułkę - dodaję po chwili, zabierając mu z rąk kanapkę i ją pożerając. Naprawdę, czemu wszyscy mnie uwzięli i twierdzą, że jestem za chuda? W sumie... to chyba będę musiała się naprawdę zważyć. Nie chcę być głupią anorektyczką...

Daisy7 - 2014-08-07, 16:07

oki, ja muszę wreszcie robić zapisy do szkółki, bo jutro miałam dać i pewnie jak zwykle się opóźnię ;___;
---------------------
- Domyślałem się, ale no cóż... dobrze wiedzieć - odezwał się, podając ci kanapkę. - Wegetariańskie powiadasz? Okey, będziemy serwować im sałatki - zaśmiał się, sam wyciągając jedną bułkę dla siebie z tym samym co twoja. - Smacznego! - zawołał do wszystkich, wgryzając się.
Po skończonym posiłku zawróciliście podopiecznych z powrotem do ich kulek. Czułaś się wręcz przeżarta, a to przecież była tylko jedna malutka kanapeczka. Weź tu zrozum swój organizm. Powędrowaliście lasem na polanę, od której wszystko się wczoraj zaczęło.
- Trenujemy tutaj czy w domu? - zapytał nastolatek. - Bo jak w domu to proszę - wyszczerzył się, wyciągając ku tobie chustę, którą wczoraj musiałaś zawiązać sobie na oczy.

Snazzy - 2014-08-07, 17:58

Jestem wolna :3 Została mi tylko aplikacja do SH i koniec :D
---------------
- Satty... tylko ostrożnie. Czuję się tak przepełniona po tej kanapce, że mam dość - mówię cicho, posłusznie dając sobie zawiązać oczy, by nie podglądać... no ale do diabła, tak bardzo mi nie ufa, że musi mi zasłaniać oczy? - Potrenujemy w domu, zresztą... teraz powinno być łatwiej. Nie mam pojęcia, w jaki sposób trenować, ale możemy stoczyć walkę, co? To chyba dobry pomysł, bo wypadałoby poćwiczyć jakieś kombinacje ruchów. Czuję, że Roark może być trudnym przeciwnikiem... a Maylene... no cóż, raz z nia przegrałam.

Daisy7 - 2014-08-07, 21:07

a mi... ok. 30% zapisów ;D
-------------------------------------
- Ostrożnie jak nigdy. W sumie nie muszę cię przecież prowadzić. Będę cię niósł i obiecuję żadnych wstrząsów. Poczujesz się jak puszysty serek Almette - chichotał, zawiązując ci oczy, po czym poczułaś, jak twoje stopy odrywają się od podłożona i znajdujesz się w cieplutkim objęciu narzeczonego. - Okey, więc trening na podwórzu. Nie mam nic przeciwko jemu ani walce. I z pewnością dasz radę Roarkowi, jeżeli użyjesz Bubblefroga. Tylko pamiętaj, że jak tym razem wybierzesz się tam bez Ann, to mała chyba popadnie w depresję dziecięcą - zaśmiał się i pewnie wyszczerzył szeroko, czego niestety nie widzisz.
Po kilkunastu, a może kilkudziesięciu minutach docieracie na obrzeża Floaromy. Tam nastolatek grzecznie odstawia się na ziemię oraz odwiązuję chustę, chowając ją do kieszeni. Wróciliście na swoje śmieci, gdzie głośnym szczekaniem oraz lizaniem wita was niezwykle szczęśliwy Nuller. Sat szybko nakarmił szczeniaka, który jednak bardziej skupiał się na was niż jedzeniu.
- To jakiego Pokemona zamierzasz wytrenować? Ja osobiście chcę wreszcie ewoluować Cragunka - powiedział, wypuszczając rzeczonego stworka z kulki.

Snazzy - 2014-08-07, 22:36

- Ja... nie do końca wiem. Najchętniej bym się zdrzemnęła przez jakąś godzinkę... naprawdę, jestem zmęczona jak diabli, Satty. Wczoraj nie spałam cały dzień, więc chociaż dzisiaj. No i przecież sam jakiś czas temu przyznawałeś, że powinnam wypoczywać, nie? - odposiadam cicho, wypuszczając Jolteona. - Oczywiście, zawsze możemy się umówić, że jak wygram, to będę mogła się przespać. Co ty na to? Kitsune, damy radę, prawda? - dodaję po chwili, posyłając zarówno Kobayashiemu, jak i liskowi szeroki uśmiech.
Daisy7 - 2014-08-07, 22:48

- O nie, nie, nie. Wykluczone. Masz odpoczywać, jak jesteś zmęczona i koniec kropka. Walka nie zając nie ucieknie - zaczął tłumaczyć od razu Satan. - Cragunk oraz Jolteon z pewnością zrozumieją i nie będą smutni ani źle, jeżeli zawalczą za jedną, dwie czy trzy godzinki, prawda?
- Jasne, że nie! - odpowiedzieli obydwoje, kierując słowa do ciebie, bowiem wiedzą, że Kobayashi i tak ich nie zrozumie. Na dokładkę jakby chciały potwierdzić swoje słowa, zawróciły jednocześnie do pokeballi.
- Mówiłem? - uśmiechnął się twój narzeczony, lecz nie szyderczo tylko troskliwie i łagodnie. - Nie gniewaj się, ale jesteś dla mnie najważniejsza. Wiesz o tym, prawda? - trącił cię nosem jak piesek. - Chodź, kładź się i zasypiaj, a ja z chęcią posłużę ci za poduszkę. Może chcesz jeszcze przedtem napić się herbaty albo mięty?

Snazzy - 2014-08-08, 08:43

Zasnelam o.o chce juz wrocic do szczecina, tam tak latwo nie zasypiam ;-;
--------
- Wiem o tym, ale... no, czasem po prostu przesadzasz. Znaczy... nie twierdzę, że to złe, ale czasem to jest tak upierdliwe, że... wiesz - wzruszam ramionami, udając się z Satem do kuchni, gdzie samodzielnie i bez jego pomocy zaparzam sobie herbatkę z miętą. Czekając, aż napar przestygnie, siadam na podłodze, czochrając futerko Nullera. Do diabła, ten wilczek musi być taki samotny. - To co, za godzinkę mnie obudzisz, potem szybki prysznic i trening, a potem po Ann? Zadzwonisz też do Cyn, żeby ją uprzedzić?

Daisy7 - 2014-08-09, 00:40

a właśnie się zastanawialiśmy, co tak uciekłaś, jak chciałaś spamić całą noc ;o ne strasz, nunu
-------------------
- Przepraszam, wiesz, że robię to z troski - mruknął, uśmiechając się naprawdę uroczo i bardzo przepraszająco. - Zadzwonię, zadzwonię. Powiem jej, że będziemy za mniej więcej trzy godziny. Zanim wypijesz uśniesz, potem prysznic, trening i jeszcze, żeby dotrzeć... W sumie to nawet później. I jak będziesz tak siedzieć na zimnej podłodze, to dostaniesz wilka - zaśmiał się, biorąc po uwagę fakt, że obok ciebie łasi się Poke-pies. - Halo? Blondi... - nastolatek wyszedł z pokoju w celu porozmawiania z Cynthią, a tobie zaparzyła się herbata.

Snazzy - 2014-08-09, 09:08

Awww. Zrobilas prace ns trylogie rysunkowa? -.-
------------
Blondi... już sobie nie mógł odpuścić wkurzenia Cynthii na samym początku rozmowy? A potem się kłócą jak pies z kotem. No nic, podnoszę się na nogi, biorę kubek i wraz z Nullerem idziemy do salonu, gdzie rozkładam się wygodnie z wilczkiem, popijając napar. Przy okazji także ponownie zaczynam czochrać wilczka, posyłając mu lekki uśmiech. Zobaczymy, czy potrafię go zrozumieć.
- Tęskniłeś, prawda? Ann też zapewne się stęskniła, ale dzisiaj wróci... swoją drogą, czemu ty jesteś taki niechętny do Plumka, maluchu?

Daisy7 - 2014-08-09, 16:13

no niee :<
------------------
Maluch od razu wskoczył na kanapę, a kiedy na niej usiadłaś, położył ci łeb oraz przednie łapy na kolanach, nadal merdając wesoło ogonem na boki. Kiedy zaczęłaś mówić, uniósł pyszczek do góry, wciąż zipiąc swoim długim, różowym jęzorem, który zwisa mu z paszczy.
- Tęskniłem! Nie zostawiajcie mnie już! Tęskniłem! - powtarzał, chociaż zapewne wątpi, byś go rozumiała. - Moja dziewczynka też dzisiaj wróci? Chcę po nią pójść! Chcę po nią pójść! - mówił szybkim, energicznym i pełnym euforii głosem siedmioletniego chłopca. - Bo to kot! - ostatnie zdanie dodał ze wzburzeniem.

Snazzy - 2014-08-09, 16:37

Ic ty :( juz ci nie zaufam :/
-------
- Tym razem nie mogliśmy cię wziąć, ale następnym... kto wie. Chcesz iść z nami po Ann? Zobaczymy jeszcze, jak się wszystko ułoży, a co do kotów... Hope też jest kotem, a jakoś jej tak nie traktujesz... naprawdę, nie możecie zachowywać się obaj bardziej... bo ja wiem? Przyjaźnie? Myślę, że małej by to bardziej przypadło do gustu niż obserwowanie, jak jej dwaj przyjaciele się kłócà... więc? - odpowiadam wilczurowi, ponownie biorąc łyk naparu i czochrając Pokemona po wilczej sierści.

Daisy7 - 2014-08-09, 18:24

pseplasaaam, mówiłam, że nwm, czy zrobię :cc
---------------------
- Ooo, moja pani mnie rozumie? - zdziwił się, ale jednocześnie bardzo ucieszył. - Ale super! Co do kotów... Duża kotka jest dla mnie miła i traktuję ją jak mamusię. Ale jej syn jest głuuuupi! I mówi, że mu zabieram mamę, że ona kocha tylko jego, a nade mną się lituje! - oburzył się. - Chętnie pójdę po dziewczynkę. A kiedy? A wracając do mam... Co się stało z moją? Nie widziałem jej, od kiedy mnie urodziła - posmutniał. - Może nas odwiedzi, jeśli nie może zostać na dłużej? Przecież ja wiem, że kotka wygląda inaczej niż ja.

Snazzy - 2014-08-09, 22:06

To ja przepraszam xD i nie wyrobilam sie z opowiadaniem xd
---------
- Hej, spokojnie, nie smuć się. Pogadam z Plumkiem, żeby spróbował się inaczej zachowywać, a w razie co zawsze można pogadać z jego mamą, nie? - nadal czochram wilczka, dopijając ostatnie łyki naparu. Hm, teraz mogłabym iść spać, ale mały Nuller przypomniał mi o ważnej sprawie. - Wiesz... twoja mamusia bardzo źle zniosła poród i pewna miła pani, która opiekuje się chorymi Pokemonami, musiała się nią zająć. Jak chcesz, to zanim pójdziemy do Ann, zajdziemy sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Co ty na to, mały?

Daisy7 - 2014-08-09, 22:23

oż ty, mendo xd
----------------------------------
- To blisko? Naprawdę ją odwiedzimy? Super! Dziękuję Ci, Mars! Jesteś najlepsza! - ucieszył się, a z radości aż musiał polizać cię po rękach, po czym zeskoczył z kanapy i błyskawicznie wybiegł z pokoju.
Rozbawiona zachowaniem szczeniaka, odstawiłaś kubek do zlewu i skierowałaś się ku sypialni. Wszystko pięknie, ładnie, ale jeśli okaże się, że Mightyena...To okropne słowo nie chciało ci przejść przez gardło, a dodatkowo jakby cała radość z ciebie wyparowała. Szybko odgoniłaś od siebie smutne myśli. Na łóżku odpoczywa Satan, bawiąc się pokedexem.
- Cóż tak długo? - zapytał, kiedy tylko weszłaś do środka. - Cynthia mówi, że nie ma nic przeciwko, ale wiesz... Ona chyba naprawdę doszczętnie powariowała. Wymyśliła sobie, że zrobi wykwintną kolację, na którą zaprosi również tego swojego faceta, żebyśmy się poznali zawczasu, a nie JAK BĘDZIE ZA PÓŹNO. Dokładnie tak mi powiedziała. Czy to nie brzmi... Przerażająco? Co jej odbiło, hm? Jako jej siostra powinnaś wiedzieć.

Snazzy - 2014-08-10, 07:46

- Rozmawiałam z Nullerem. Wiesz... to rozumienie mowy Pokemonów nie zawsze jest dobre. W takich czysto beztroskich sytuacjach to okej, ale... no, nieważne. Chodzi mi o jego matkę. Miałeś przez ten czas jakieś wieści od Joy na temat Mightyeny? - odpowiadam, przytulając się mocno do Kobayashiego. Do diabła, jaki on jest ciepły i w ogóle... - Co jej odbiło? Hmmm... pomyślmy... zakochała się pewnie na tyle mocno, że sądzi, iż to wytrzyma... no cóż, zobaczymy, jak zareaguje na to ojciec i... idziemy do niej w porze obiadowej, nie na kolację. Nie zamierzam poznawać tego całego gościa.
Daisy7 - 2014-08-10, 16:25

- Ajj... Niefajnie. Nie, nie miałem. Mówiąc szczerze to już zapomniałem o tym. Boję się... Sama wiesz - westchnął, głaszcząc cię po plecach, kiedy się przytuliłaś. - Haha, zaczynam współczuć twojemu tacie, serio. Miał spokój, a teraz obydwie córki mu nagle zgłupiały i sobie facetów powynajdywały - zachichotał. - Nie chcę, cię teraz denerwować ani zasmucać, ale myślałaś już, co powinniśmy zrobić? Chyba nie chcesz zerwać kontaktów z ojcem, prawda? - zapytał luźno, jakby chciał dowiedzieć się, jaka jutro będzie pogoda. - To jak, prześpisz się? Obudzę cię o trzynastej, szybki pojedynek i w drogę, hm? - zaproponował.
Snazzy - 2014-08-10, 16:35

- Oszalałeś? Nie... nie zamierzam, poczekam po prostu aż trochę ochłonie albo przekieruje swoją złość na chłopaka Cynthii... zresztą, żeby go zdenerwować, nie trzeba wiele. Wystarczy byle jaka rzecz i voila. Co do spania... jasne. Ja się trochę zdrzemnę, a ty w tym czasie dowiesz się, co z Mightyeną. Nie, żebym naciskała, ale jednak trochę mnie to obchodzi i tyle, więc... dobranoc, Satty? - odpowiadam, uśmiechając się lekko i mocniej się w niego wtulając. Grunt to mieć dobrą rzecz do przytulania... albo, jak w tym przypadku, osobę.
Daisy7 - 2014-08-10, 19:53

- Bwaaa! Czasami jesteś taka przerażająca, że sam się ciebie boję - stwierdził, udając, że próbuje się od ciebie odsunąć. - W takim razie musisz szybko zasnąć, bo będę się musiał stąd jakoś wygrzebać, a skoro służę ci za poduszkę to wiesz - wyszczerzył się, głaszcząc cię tym razem po włosach i nucąc coś cicho.
Może nie była to kołysanka, ale efekt miała dokładnie taki, jaki większość spokojnych piosenek dla małych dzieci. Niczym niemowlę zasnęłaś w pozycji embrionalnej, przytulona do ciepłego (nie rozgrzanego!) ciała Kobayashiego. Śniłaś o przyjemnych rzeczach. Raz była to wycieczka z samą Cynthią na lody oraz babskie pogawędki, a potem dołączył do was Satan z małą. Niestety miłe marzenia dosłownie rozdarł ociekający krwią koszmar, w którym znalazłaś się sama na środku oceanu i widziałaś, jak twoja córeczka tonie w oddali, a ku niej płyną krwiożercze bestie. Przerażający krzyk wydarł się z gardła maleństwa. Ty zrobiłaś to samo, lecz nie tylko we śnie. Obudziłaś się spocona w swojej sypialni. Zdążyłaś zarejestrować, że obok ciebie nie ma siedemnastolatka, a ten jak na zawołanie wpadł przerażony do pokoju, klęcząc przy posłaniu.
- Na miłość Boską, Mars! Co się stało?! Czemu tak wrzasnęłaś? - pytał szybko, próbując przejrzeć wzrokiem pobliskie otoczenie, jakby spodziewał się, że zza szafy wyskoczy morderca z nożem.

Snazzy - 2014-08-10, 20:22

Nerwowo rozglądam się po pomieszczeniu, dopóki sobie nie przypominam, że Ann jest u Cynthii, a ja sobie spałam, regenerujàc siły po niedawnym biwaku. Ostrożnie kucam obok Sata i przytulam go mocno.
- To nic takiego, naprawdę... to tylko zły sen i nic więcej. Zły i głupi sen. Długo spałam? Która godzina? Dowiedziałeś się, co z Mightyeną? - odpowadam, zarzucając pod koniec Kobayashiego stertą pytań. - I co takiego jeszcze ciekawego robiłeś, jak spałam? W ogóle... muszę skoczyć do centrum. Miałam odebrać przedwczoraj ożywione skamieliny.

Daisy7 - 2014-08-10, 20:56

- Na pewno? - zapytał niby łagodnie, aczkolwiek niezwykle stanowczo i skanując cię spojrzeniem, jakby miał w oczach rentgen lub chociaż wykrywacz kłamstw. - Spałaś tak jak się umówiliśmy. Nie chciało mi się nic robić, więc cały czas leżałem z tobą, czytając sobie jakiś nudny dramacik. Nawet nie skupiłem się na fabule zbytnio. I dopiero teraz jakieś dziesięć, dwadzieścia minut temu stwierdziłem, że koniec obijania, trzeba zadzwonić do Joy. W każdym razie dochodzi 13:00. Do centrum zajdziemy po drodze, okey? Albo jak będziemy wracać. Jak wolisz, kochanie - zapewnił, po czym skończył ze swoim naturalnym głosem, a spojrzeniem uciekł gdzieś w bok. - A Mightyena... Umm... Bez obaw, żyje. Tylko... Nie do końca jest sobą. Taka bardziej roślinka albo może raczej Pokemon po bardzo potężnej amnezji. Kojarzysz co stało się z rodzicami Neville'a? Jak się zachowywali w Mungu, kiedy ich odwiedził? No to mamy dokładnie taką samą sytuację z wilczycą - westchnął.
Snazzy - 2014-08-10, 22:04

- Hm... czyli chcesz powiedzieć, że zachowuje się tak, jakby nie była sobą? Jakby nie poznawała, gdzie jest, kim jest i co robi? - pytam cicho, delikatnie czochrając włosy Kobayashiego. - Spokojnie. Tylko... jak to wyjaśnić Nullerowi? No... nieważne, jakoś damy sobie radę, mam jeszcze do pogadania z jednym urwisem, zanim zaczniemy trening... Plumek - szepczę cicho, wypuszczając lśniącego kota na łóżko - czy nie ma może czegoś, o czym powinnam koniecznie wiedzieć? Na przykład... to, co się dzieje między tobą a pewnym wilczkiem?
Daisy7 - 2014-08-10, 22:31

- Mhm. Damy radę - szepnął ci na ucho Kobayashi, po czym przyglądał się, jak rozmawiasz z Plumem, który spuścił tylko łebek i skulił ogon oraz uszy. - Kociaku, ona cię rozumie, więc nie wykręcisz się, tak łatwo - wtrącił się nastolatek.
- Rozumie? - zdziwił się futrzak, podnosząc na ciebie zaciekawione spojrzenie, a kiedy potrząsnęłaś twierdząco głową, z powrotem posmutniał. - To nic takiego. Po prostu... Za sobą nie przepadamy. Sam się o to prosi, no. Moja mamusia jest moja. A do niego nawet nie jest podobna! A on musi się zachowywać, jakby był jej synem... A to ja nim jestem! - tłumaczył trochę piskliwym głosikiem.

Snazzy - 2014-08-11, 07:48

- Ech... mały, spokojnie. Nie zamierzam cię karać ani nic z tych rzeczy, ale Nuller... no cóż, jego mama nie jest w stanie się nim zajmować. Czasem tak się zdarza, że psy matki zajmują się małymi kociakami i na odwrót, więc... nie mógłbyś odpuścić? Jestem pewna, że twoja mama na pewno nie zapomniała, kto jest jej prawdziwym synem. Poza tym - tu pozwalam sobie na cichy szept prosto do ucha kociaka - Ann cały czas narzeka, że się kłócicie. Jak nie chces, współpracować dla mnie, to zrób to chociaż dla niej, dobrze?
Daisy7 - 2014-08-11, 13:18

- Eh... Dobrze - westchnął, przytakując łebkiem i dając znać, że dla Ann zgodzi się zawrzeć sojusz z wilczkiem. - Tylko bez przesady. Tolerować się możemy, ale nic poza tym. Żebyście sobie nie myśleli od razu, że zaraz będziemy nierozłącznymi przyjaciółmi czy coś - zadrżał, żeby pokazać, co o tym sądzi. - Mogę pospacerować trochę poza ballem? - zapytał po chwili, przeciągając się w charakterystyczny dla kotów sposób.
- To jak, Mars? Wszystko obgadaliście? Idziemy? I nie zdecydowałaś, czy najpierw centrum, czy jednak w drodze powrotnej? Mi osobiście zdaje się, że powinniśmy tam zajść teraz. Wiesz... Jak mała zobaczy Mightyenę w takim stanie z pewnością będzie zadawać masę pytań, a potem pewnie skończy się na płaczu - westchnął.

Snazzy - 2014-08-11, 15:43

- Jak nie będziesz uciekał, to jasne. Wypuścić ci dla towarzystwa Hope? - proponuję kociakowi, spoglądając przy okazji na Sata. - Wiesz, nie chodzi mi o Mightyenę, bo... no, trudno mi to wyjaśnić. Wolę o tym nie myśleć. Zajrzymy teraz, muszę odebrać dwa Pokemony, poza tym... no, mała pewnie będzie zmęczona. Możemy chyba też później potrenować, Ann będzie chyba wniebowzięta, nie uważasz? - odpowiadam Kobayashiemu, zmierzając powoli ku łazience, gdzie biorę szybki prysznic. Grunt to dobre przygotowanie, nie?
Daisy7 - 2014-08-11, 16:16

- Tak! Dawno nie widziałem mamusi! - odpowiedział entuzjastycznie Plumek, a kiedy tylko wypuściłaś kocicę, ta zajęła się czyszczeniem futra swojego dziecka, uprzednio ci dziękując.
- Tak, to dobry pomysł. Ann rzeczywiście będzie wniebowzięta. Czekam z kociakami i Nullerem przed domem, okey? - zapytał, po czym nie czekając na odpowiedź zwrotną, wyszedł wraz z tobą z pokoju, jednak zamiast do łazienki, pomaszerował ku przedsionkowi, zabrawszy po drodze ze sobą plecak oraz Pokemony.
Szybki prysznic i czujesz się jak nowo narodzona! Założywszy na siebie ubranie, opuściłaś łazienkę, zabrałaś torbę, po czym wróciłaś do narzeczonego, który siedział na krześle przed chatką i zaczepiał Poochyenę. Zamknąwszy mieszkanie, ruszyliście ku centrum. Przed wami idzie zadowolona Hope, bacznie obserwując dwójkę maluchów, które brykają wokół niej oraz was. Szybko docieracie na miejsce.
- W czym mogę pomóc? - zapytała życzliwie Joy, kiedy stanęłaś przed nią obok lady.

Snazzy - 2014-08-11, 16:36

- Dzień dobry... parę dni temu przy okazji wykluwania Pokemonów z jajek zostawiłam też Plume Fossil i Armor Fossil do ożywienia. Miałam przyjść następnego dnia, ale... coś mi wypadło - odpowiadam na pytanie kobiety, uśmiechając się lekko i spoglądając na Nullera. Nie mogę pozwolić, by cierpiał przez sam widok... w sumie, a gdyby mu znaleźć zastępczą matkę z jego gatunku? Hm... to by było dobre, ale skąd skombinować Mightyenę? Będę nad tym myśleć potem, a teraz... no trzeba odebrać Poki. Gdy to nastąpi, natychmiast je skanuję i wkładam do boxu.
Daisy7 - 2014-08-11, 18:09

aleś mnie przycięła tymi skanami xd
---------------------
- Ach, tak, tak, rzeczywiście. Pamiętam panią. Już przynoszę balle - uśmiechnęła się promiennie, po czym zniknęła na moment w "Wylęgarni", skąd przyniosła dwie czerwono-białe kulki. - Poproszę 400$ lub dwa puste pokeballe - dodała życzliwie, wpierw podając ci nowych podopiecznych w ich mieszkankach.
Uregulowawszy rachunki, przeskanowałaś stworki, które następnie automatycznie przeniosły się do boxu, znikając ci z dłoni jak zaczarowane. Zarówno Nuller jak i Plum byli w szoku, na co Hope zachichotała po kociemu.
- Idziemy do Celestic na piechotę, czy może jednak skorzystamy z pomocy podopiecznych? - zapytał Satan, kiedy opuściliście lecznicę i dotarliście przed odpowiednią bramę miasteczka.

Shieldon
Imię: ---

Poziom: 4
Typ:
Ewolucja: Shieldon (30lvl) -> Bastiodon
Ataki: Guard Split (Egg Move), Tackle, Protect
Charakter i historia: Samiec został wskrzeszona przy pomocy Armor Fossil w centrum (Floaroma Town). Najchętniej poświęcałby się obżarstwu, które można wręcz nazwać jego hobbym. Nie jest jednak bezmyślną świnką, pożerającym wszystko, co dostanie. Ma niezwykle wyczulone kubki smakowe, więc byle czego nie ruszy za żadne skarby świata. Można nazwać go prawdziwym degustatorem. Niestety ze względu na problemu z otyłością potrzebuje znacznie więcej czas na trening niż pozostałe Pokemony.
Umiejętność: Sturdy - Ataki pokonujące jednym ciosem (One-Hit KO) nie działają na tego Pokemona.
Trzyma: ---

Archen
Imię: ---

Poziom: 2
Typ:
Ewolucja: Archen (37lvl) -> Archeops
Ataki: Pursuit (Egg Move), Quick Attack, Leer, Wing Attack, Switcheroo
Charakter i historia: Samica została wskrzeszona przy pomocy Plume Fossil w centrum (Floaroma Town). Jest niezwykle tolerancyjna i chce poznać wszystko, co ją otacza. Fascynują ją nowoczesne wynalazki, którym uwielbia przypatrywać się lub z jeszcze większą radością poznawać je od środka, co rzecz jasna oznacza uprzednie zniszczenie przedmiotu. Lubi także podróżować, a co za tym idzie nie usiedzi długo w jednym miejscu. Doskonale potrafi ogrywać różne role, więc teatr to idealne miejsce dla niej. Niestety przez częste humorki, którymi doprowadza wszystkich do szału, nie zagrzałby zbyt długo miejsca wśród innych aktorów.
Umiejętność: Defeaist - Atak i specjalny atak Pokemona zostają obniżone o połowę, kiedy jego HP spada poniżej 50%.
Trzyma: ---

Snazzy - 2014-08-11, 21:35

Oj, wybacz :3
---------
- Na piechotę? Wiesz... ile to będzie kilometrów? Ile byśmy szli? Najchętniej bym skorzystała z Teleportu i przeniosłabym się od razu do Celestic. Znaczy... nie mam nic przeciwko marszowi. Możemy iść na piechotę, jeśli tego chcesz. Hope, Plumek, Nuller, co o tym sądzicie? Jesteście za czy jednak przeciw? - odpowiadam Kobayashiemu, jednocześnie pytając trójkę futrzaków o zdanie. Nie wiem, jak ono będzie brzmiało, ale mam szczerą nadzieję, że pozytywnie. Od czasu tamtego zdarzenia z Zubatem nigdy nie wybieraliśmy się na taki dłuższy międzymiastowy spacer. To dobrze nam zrobi na zdrowie i kondycję.

Daisy7 - 2014-08-11, 22:10

- Phi... Najpierw jęczy o drogę, a po chwili, że nie ma nic przeciwko. Jesteś pewna, że przypadkiem nie zaszłaś ostatnimi czasy w ciążę? - wyszczerzył się szelmowsko, czochrając ci włosy. - W takim razie ja proponuję spacer, dopóki się nie zmęczymy. A jak będą nas już boleć nogi lub łapy w zależności od gatunku, to skorzystamy z usług twojej nieocenionej Esperity, hm? - zaproponował, a Nuller, Hope oraz Plum jednogłośnie przytaknęli na tą propozycję, jednak wszyscy ostatecznie czekają na twoją decyzję.
Snazzy - 2014-08-12, 07:55

- W ciąży? - powtarzam cicho, prychając. - Niby kiedy miałam okazję zajść, oświeć mnie, do diabła. W każdym razie... idziemy w takim razie na piechotę - odpowiadam, nachylając się na moment, by ppdrapać futrzaki za uszami. Dopiero wtedy mogę normalnie ruszyć w wędrówkę, która zapewne będzie nudna... ale co ja poradzę? W tym czasie staram się rozmawiać z Satem o najróżniejszych pierdołach typu "co zrobić jutro na obiad i co w ogóle będziemy jutro robić, może małe zakupy, hm?"...
Daisy7 - 2014-08-12, 16:45

- No wiesz, mnie nie pytaj. W końcu nie było mnie cały dzień w domu ostatnio. Ja tam nie wiem, kogo spraszałaś - zachichotał, co potwierdza twoje przeczucia, że drażnienie się z tobą sprawia mu podejrzanie dobrą zabawę. Wredna menda... - W drogę! Hmm... Na obiad... Zróbmy coś czego jeszcze nie było. Jutro będziemy robić zapewne to, co nam Ann narzuci - zaśmiał się, - Zakupy? Że też one ci się nigdy nie znudzą - pokręcił przecząco głową, a następnie gadał i dalej, aż o 12:02 docieracie do lasu Eterny. Jest ogromny i już na początku musicie wybrać jedną z czterech ścieżek.
Snazzy - 2014-08-12, 17:27

Dais, jak o 12, skoro moja postać wstała o 13?
------------------------
- Ale ty jesteś okrutny... nikogo nie spraszałam, do diabła - burczę pod nosem, uważnie badając wzrokiem wszystkie cztery ścieżki. Jeszcze tego mi brakuje, zgubić się w lesie, idąc do siostry. Brrr. Przez jakieś pięć minut ogarniam, którą najlepiej byłoby iść, aż w końcu wskazuję na tę drogę, która biegnie najdalej na prawo. - Ta... ale nie jestem pewna, czy dobrze wybrałam. Jeśli zabłądzimy, lecimy do Celestic na Pokemonach, okej? Czy niezbyt ci to odpowiada? - oznajmiam Satanowi, wzruszając ramionami.

Daisy7 - 2014-08-12, 17:44

hmm... to rzeczywiście dziwne, emm... tzn. tam miało być 16 :>
----------------
- Ja jestem za. W sumie to nawet teraz, bo spójrz tylko na Pluma i Nullera - powiedział, głowę kierując ku dwójce maluchów, które są na tyle zmęczone, że leżą obok siebie i w ogóle im nie przeszkadza taka bliskość. - Nuller, zawracaj, musisz trochę odzipnąć - stwierdził nastolatek, chowając wilczka do kulki. - Radzę ci zrobić to samo. Za to nasza Hope wygląda na pełną sił, prawda koteczko? - uśmiechnął się do dumnej Purugly, która zamruczała, kiwając twierdząco główką.

Snazzy - 2014-08-12, 18:29

- No cóż, widać, że wysiłek się opłaca. Plumek, odpoczniesz sobie - zawracam kociaka do balla, a następnie kucam obok Hope, drapiąc ją za prawym uchem. - Ty też wolisz odpocząć czy dasz radę? Wiesz przecież, że w razie co zawsze możemy polecieć do Celestic zamiast się męczyć, ale jakby się zastanowić... to trochę jak trening wytrzymałości, nie? Po Eternie powinno się zrobić luźniej i szybciej, więc to wytrzymamy, nie? - szepczę do Purugly, a następnie ruszamy ścieżką, którą wskazałam wcześniej. Jak zabłądzimy, chowam kocicę do balla i wypuszczam Phoenixa.
Daisy7 - 2014-08-12, 21:53

- Dam radę. Nie czuję się w ogóle zmęczona - odpowiedziała ci dumnie Purugly, dając ci się pogłaskać, a w dowód, że bardzo jej się to podoba, zamruczała przyjaźnie i podniosła wysoko ogon.
- No dobra, ferajno, zmywamy się, bo chyba nie chcecie dojść na wieczór i zastać księcia blondaska. Swoją droga ciekawe jaki ma kolor włosów, nie? Mam nadzieję, że nie niebieski! - wzdrygnął się, jakby mówił o czymś naprawdę przerażającym. - A właśnie. Marsik, ja blaknę! - jęknął jak małe dziecko, pochylając się, byś mogła widzieć jego czuprynę. - Widzisz? Twoje magiczne rączki muszą coś z tym zrobić - poprosił, po czym wreszcie ruszyliście dalej, zatrzymując się kilka razy w celu obrania kierunku i już po chwili tuż przed samym wyjściem z olbrzymiego lasu drogę tarasuje wam Beedrill.

Snazzy - 2014-08-12, 22:16

- Okej, zrobię coś. Jak jutro pójdziemy na zakupy, to wybierzesz sobie farbę i cię wieczorem odświeżę, a na razie mamy inny problem do rozwiązania - odpowiadam Kobayashiemu, przez moment czochrając jego gęstą czuprynę, po czym mierzę pszczołę wzrokiem. Nie lubię owadów ani tym bardziej żądlących i trujàcych owadów, ale tarasować przejścia siłà nie chcę... jeszcze czego, do diabła. - Beedrill? Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale chcielibyśmy przejść. Przepuścisz nas? Nie chcemy zrobić czegoś złego, naprawdę.
Daisy7 - 2014-08-12, 23:13

Beedrill wlepił w was swoje duże, siatkowate oczy. Szczególnie jednak w ciebie.
- Ty mówisz?! - wrzasnął niezwykle piskliwym i kompletnie niepasującym do takiego owada głosem. - Ło matko! Ona mówi! Człowiek mówi! W sensie po naszemu! Aaaa! Świat zmierza ku końcowi! Apokalipsa! Trzeba zrobić przetwory, żeby nie wykitować z głodu, jak wszystko zaleje deszcz! Aaa! - zaczął krzyczeć, latając w kółko jak opętany, po czym bzycząc nadal zaciekle, uciekł gdzieś w głąb lasu.
- Hę? O co chodziło? - zaciekawił się Satan, kiedy akurat weszliście na obrzeża Eterna City.
Purugly wskoczyła na pobliski płotek, a z niego prosto na twoje ramię. Zachwiałaś się lekko, no bo w końcu nie jest już malutką Glameow, którą mogłaś dźwigać nawet na głowie.
- Oj, przepraszam, Mars, ale już chyba się zmęczyłam[/u] - odrzekła, uśmiechając się przepraszająco na swój koci sposób. [i]- Jednak wciąż mi daleko do dawnej formu - miauknęła smutniej.

Snazzy - 2014-08-13, 14:06

- Hej, Hope, nie jest jeszcze tak źle. Po prostu wysiłek trzeba dawkować z umiarem, sama wiesz, wystarczy spojrzeć na Nullera i Plumka. Może jutro też zrobimy trening, co? - proponuję, a następnie chowam kotkę do jej balla i spoglądam na Kobayashiego. - To niedaleko, więc... chyba już nic więcej nie będziemy robić, nie? Prosto do Cyn i zabieramy małą... a co do tamtego Beedrilla, mówiłam, to, co robię, nie jest normalne. Została uznana za zwiastun nieuchronnej apokalipsy, wyobrażasz to sobie? - odpowiadam chłopakowi, z trudem powstrzymując się od śmiechu.
Daisy7 - 2014-08-13, 15:23

Zanim schowałaś kotkę do kulki, ta otarła się o ciebie i zamruczała z wdzięcznością. Potem skierowaliście się przez dosyć zatłoczone uliczki Eterny, starając się nie zwracać uwagi na żadne wystawy ani szyldy, by jak najszybciej przejść najkrótszą z możliwych tras.
- Tak sądzę. Hehe, mam nadzieję, że Ann pokazała też trochę cioci swoje rogi diabełka - wyszczerzył się z zadowolenie. - Musiałaś poczuć się wyjątkowo w takim razie - uśmiechnął się słodko.
- Pan da, pan da - przy wschodnim wyjściu z miasta zaczepił was jakiś stary mężczyzna w brudnych ciuchach, wyciągając przed siebie złożone ze sobą dłonie brudne od ziemi i z pewnością długiego braku kontaktu z wodą. - Pan da - powtórzył, natrętnie podsuwając wam swoje ręce prawie dosłownie pod nos.

Snazzy - 2014-08-13, 16:19

Grrrr... nienawidzę takich ludzi. Jest tyle sposób na to, żeby dostać forsę, ale żebrania nienawidzę. Nosz kurde... są przecież schroniska dla bezdomnych, gdzie można zjeść coś ciepłego i się wymyć, a w ramach jakiejś pomocy, na przykład w spermarketach, dorobiç sobie na coś małego... ale do diabła nie, żebranie łatwiejsze i na pewno ktoś da! W paszczę od razu, łamiąc żuchwę na pół, to by było najlepsze! Tymczasem łapię dłoń Kobayashiego i idę jak najdalej od obdartusa, nadal zmierzając do Celestic... spalić takich ludzi albo ich spłukać Hydro Pumpem, do diabła.
Daisy7 - 2014-08-13, 16:33

Satan niczym posłuszny pieseczek albo laleczka, której sznurkami pociągasz, odmaszerował za tobą, zachowując taką samą postawę i nie odzywając się do kolesia ani słowem. Ten na szczęście nie zagradzał wam dalej drogi, jedynie wbijając w was swoje pijackie oczka, jakbyście zrobili mu coś strasznego, a nie tylko zignorowali. Pomijając już fakt, że zapewne 90% osób, z którymi ma do czynienia, zachowuje się tak samo albo nawet gorzej. Trasa z Eterny do Celestic była trochę krótsza niż ten pierwszy odcinek, jednak przed dom Cyn zawitaliście dopiero o 17:20.
Snazzy - 2014-08-13, 18:46

Dwadzieścia po piątej? Hm, to wręcz idealna pora. Ani za wcześnie, ani za późno. Ani obiad, ani kolacja, czyli posiedzimy sobie trochę u Cyn, wypijemy herbatkę, poplotkujemy i zmywamy się do Celestic. Jutro szybki trening i ładowanie energii na walkę, a następnego dnia pójdziemy do Roarka... albo może do Maylene? Jakby się zastanowić, to właśnie jej najchętniej bym skopała ten głupi, zgrabny tyłeczek, chociażby z powodu spotykania się z moim ojcem. Tymczasem pukam do drzwi domu mojej siostry. Będzie nieźle zdziwiona.
Daisy7 - 2014-08-13, 19:03

- Ann, zaczekaj momencik i baw się grzecznie, a ja zobaczę kto to. Pewnie listonosz! - zawołała do siostrzenicy, co słyszeliście dzięki słabo dźwiękoszczelnym drzwiom.
Zanim kobieta je otworzyła, usłyszałaś cichy rechot swoje narzeczonego. Sama pewnie masz ochotę zareagować podobnie. Kiedy wrota się uchyliły, ujrzeliście w nich uśmiechniętą blondynę. Jednak radość wyparowała na wasz widok, ustępując miejsce zdziwieniu.
- Wy?[i] - zapytała, zapominając o jakimś "dzień dobry" czy cokolwiek innego i zerknęła na zegarek. [i]- Przed szóstą? Eeee... Wchodźcie, wchodźcie. Nie żebym miała coś przeciwko, ale planowałam kolację na 20:00 i na tą godzinę zaprosiłam też Luciana. Najwyżej teraz zrobię wam kanapki czy kawę, pogadamy sobie - zaproponowała, wpuszczając was do środka.

Snazzy - 2014-08-13, 20:21

- Tak, my... w zasadzie chceliśmy ci zrobić niemiłą niespodziankę i zostawić cię samą na romantycznej kolacji dwuosobowej z Lucianem, ale piesza wędrówka nas trochę opóźniła... samo życie, nie? W każdym razie skoro tak nalegasz, żebyśmy zostali na kolację, tak też zrobimy. Ojca też zaprosiłaś czy zamierzasz trzymać chłopaka poza jego czujnym wzrokiem? Jak to drugie, to polecam się wyprowadzić poza Celestic. Może Hearthome? Albo Jubilife? Oba takie duże, ale obrzeża byłyby chyba idealne dla was, nie? - zagaduję Cyn, wchodząc do środka.
Daisy7 - 2014-08-13, 21:48

- Nawet jakbyście chcieli sobie pójść, to bym wam nie pozwoliła - prychnęła. - Nie po to się tyle nagotowałam i ostałam przy garach, żeby się zmarnowało wszystko.
- Ty gotowałaś? Matko jedyna, za jakie grzechy. Chce pożyć jeszcze - jęczał Satan.
- A tobie nikt nie każe zostać. Zaprosiłam tu moją siostrę! I kup jej wreszcie jakiś pokedex albo komórkę - odrzekła kąśliwie. - Co do ojca to nie wie o Lucianie. Raz czy dwa dzwonił po tej nieszczęsnej wizycie w szpitalu, żeby zapytać, co tam u mnie ogólnie, ale jak tylko zaczyna mi trajkotać o tej cudownej pani Maylene, to mam ochotę rzygać.
- Wymiotować się mówi - upomniał się Kobayashi. - To wy sobie gadajcie, a ja idę zobaczyć córkę. Pewnie ją głodziłaś - dodał na odchodne, znikając za ścianą.

Snazzy - 2014-08-13, 22:07

- Nie przejmuj się nim. Uważa chyba, że cała nasza rodzinka jest porąbana i podzielam jego zdanie z pewnymi wyjątkami - wzruszam ramionami, kręcąc głową i wzdychajàc ponuro. Cały Kobayashi. On się chyba nigdy nie zmieni, ale mam nadzieję, że on i Cynthia przestaną się już kłócić. - Ta... też mam już dość ojca, ale do mnie na pewno nie zadzwoni. Po tej awanturze... pffff. A co do Maylene... zamierzam z nią walczyć o odznakę, ale... co zrobić, żeby przestali razem spotykaç? A co z mamą? Wie coś o tym?
Daisy7 - 2014-08-13, 22:15

- Wybacz, ale będę szczera i obawiam się, że jeśli ty nie zadzwonisz jako pierwsza, on tym bardziej tego nie zrobi. Taki już ma charakter. Sama dobrze wiesz. No i oczywiście będzie upierał się, że należą mu się przeprosiny, bo on nic złego nie zrobił ani nie mówił - westchnęła Cyn. - A to jeszcze nie walczyłaś? Myślałam, że wy się już znacie. Wiesz... Zakazać im się spotykać... To nie fair według mnie. Z matką nie utrzymuję żadnych kontaktów od kilku długich miesięcy. Zgaduję, że ojciec i ona tak samo "często" ze sobą gadają - dodała, zaprowadzając cię do salonu, gdzie Ann opowiada już coś zawzięcie ojcu.
- Cześć, mamusiu! - zawołała, szczerząc się do ciebie, po czym od razu wróciła do paplaniny.

Snazzy - 2014-08-14, 07:48

- Cześć, mała, ciocia cię nie przekarmiła cukierkami? - witam się z diabełkiem, czochrając jej rude włoski, a następnie spoglądan na nią z lekkim uśmiechem. - Zostajemy na kolacji, potem wracamy do domu. Wiesz, że Nuller i Plumek się za tobą stęsknili? A poza tym... myślę, że ciocia ma pewien interes do załatwienia bez żadnych gości, więc damy jej spokój, nie?
Po wypowiedzeniu tych słów, wychodzę z Cynthią na korytarz i do kuchni... znając życie, za ten tekst mi się dostanie, ale co tam, chyba mam rację, a jak nie mam, to patrz punkt pierwszy.
- Trzeba ci jeszcze w czymś pomóc, neechan? W każdym razie, jak o Maylene chodzi, to już raz z nią walczyłam, ale... no, przegrałam. A może wysłać rodziców na jakąś terapię małżeńską?

Daisy7 - 2014-08-14, 22:53

- Nie, nie, dawała mi baaardzo mało. Dlatego ty musisz mi dawać częściej - wyszczerzyła się dziewczynka. - Och! Ja też się za nimi stęskniłam! Jaki interes masz ciociu? Kupujesz coś? Nowy dom? Ten jest malutki, ale przytulny - mówiła, kiedy Kobayashi prychał ze śmiechu.
- Nawet nie pytam, co miałaś na myśli - warknęła do ciebie Cyn, kiedy szłyście jeszcze korytarzem, po czym znalazłyście się w kuchni, gdzie siostra poleciła ci usiąść na krześle, podczas gdy ona będzie robiła kawę. - Mi? Nie, dzięki, spoko. Wszystko gotowe. O nie! Przegrałaś? Pewnie ci będzie to wypominać za każdym razem, kiedy wybierzesz się na "rodzinny" obiad do tatuśka i jego nowej - warknęła. - Ta, terapię. Sama nie wiem, które z nich by było bardziej zbulwersowane.

Snazzy - 2014-08-15, 07:16

- No... chodziło mi bardziej o to, że może będziecie chceci sobie pogadać na osobności czy coś. Nie miałam od razu na myśli migdalenia się z facetem w łóżku. Naprawdę - uśmiecham się lekko, siadając na krześle, by obserwować, jak Cynthia przygotowuje kawę (wcale nie liczę na cuda Anny Starmach czy jak ona się zwała ;)). - Ta. Właśnie dlatego nie zamierzam z nim gadać, dopóki nie skończy tych schadzek z Maylene. Czy on w ogóle myśli? Przecież ona jest mniej więcej w naszym wieku, a on... naprawdę, nie wiem, co można zrobić.
Daisy7 - 2014-08-15, 15:57

- Nie, nie myśli - westchnęła kręcąc głową i zalewając filiżanki z kawą gorącą wodą. - Ile słodzicie? A co do Maylene masz rację. Kiedy dowiedziałam się o tym, od razu zaczęłam mu prawić wywód i zapytałam ile ma lat. Okazuje się, że jest rok starsza od ciebie - prychnęła, odstawiając czajnik. - Tylko najgorsze je to, że naprawdę nie mamy co zrobić, żeby nie wyjść na świnie. Jedynym pokojowym rozwiązaniem byłaby rozmowa z nim, ale to już próbowałam. Klapa po całości. A przecież nie możemy być pindami i specjalnie podpuścić tą całą Maylene, żeby jakoś pokazać ojcu, że nie jest jego warta.
Snazzy - 2014-08-15, 19:21

- Ja dwie, Sata musisz sama zapytać. Masz może mleko? - pytam, natychmiast zajmując się swoją kawką, do której wlewam trochę białego płynu. - Masz rację, dlatego pomyślałam o mamie i jakiejś terapii małżeńskiej czy coś, chociaż... Maylene jest liderką. Jak się rozejdzie, że się spotyka z żonatym facetem, który jest od nien dwa razy starszy i ma córkę w jej wieku, na pewno wybuchnie skandal. Ona za bardzo lubi to stanowisko, ale i tak uważam, że trzeba podpuścić mamę, by coś z tym zrobiła, nie?
Daisy7 - 2014-08-15, 22:03

- Dobra, też mu dam dwie, jesteście jak magnesy, a to prawie bliźniaczki - paplała trzy po trzy, podając ci kawę i mleko. - Nom całkiem możliwe, że dla sławy i reputacji zerwałaby z ojcem. Tylko trzeba działaś szybko, bo jak się w nim jeszcze bardziej zakocha albo... o fuu... nieee - zaczęła kręcić głową. - A co jak nasz stary na starość zmajstruje sobie nowego dzieciaka?! I będziemy niańczyć przyrodniego - przeraziła się. - Odpada, już mnie nie obchodzi, czy zrobimy to legalnie czy nie, byle się jej pozbyć! - wysyczała. - Co do matki jak chcesz to do niej dzwoń - dodała, zanosząc napój Satanowi.
Snazzy - 2014-08-16, 07:52

- Hm... wiesz, tak się teraz zastanawiałam... a może po prostu zostawić ich tak, jak są i się kompletnie nie przejmować? Jakby nie patrzeć, to obie jesteśmy w jakiś sposób samodzielne i niezależne od ojca, nie? Więc co nam szkodzi? W każdym razie koniec tematu, to nie miało być obgadywanie ojca i tak dalej, tylko bardziej radosne i towarzyskie spotkanie - odpowiadam, gdy tylko siostra wróci do kuchni, a następnie upijam łyk kawy. - Wczoraj było tak fajnie... do diabła, już nawet żałuję, że zbliza się zima...
Daisy7 - 2014-08-16, 16:13

- Niezależna? Nie zapominaj skarbie, że nie masz jeszcze osiemnastki - wyszczerzył się niby niczym troskliwa matka, lecz jej oczy błysnęły złośliwością. - Ale skoro wolisz postawić sprawę tak, a nie inaczej, nie mam nic przeciwko. Zima... Brr... Nic mi nie mów. Nie cierpię zimy. To znaczy jak jest ładny puch i tak dalej to okey, ale ta chlapa, wszystko przemoknięte. Okropność. Nie wiem, jak kiedyś mogłyśmy się z tego ciszyć i latać po dworze dopóki się nie ściemniało - wzdrygnęła się.
Snazzy - 2014-08-16, 18:39

Mrau ;-; wez cos zrob, bo nie wiem, jak odpisac u sebuska xdddd
--------
- Brrr... jak sobie pomyślę, że w tym roku mam i dziecko, i śnieg zimą, to mi się od razu chłodniej robi... na szczęście od czegoś są koce i gorąca czekolada - kręcę głową, popijając kawusię. - Masz coś jeszcze do zrobienia w kuchni czy może posiedzimy sobie trochę z Satem i małą? Nie, żebym narzekała na nudę, czy coś, ale chyba nam się skończyły tematy do rozmowy, nie uważasz? - szepczę nieco przerażona, sprawdzając godzinę. Ten jej cały Lucian miał przyjść o dwudziestej, więc... byłoby co robić.

Daisy7 - 2014-08-17, 00:09

sam wybrał koczowanie przy Vedze xd ale bez obaw, masz czas póki Dafiarro nie wróci xd czyli mało Ci zostało już tego czasu :>
------------------
- W sumie to powinnaś się cieszyć, Mars. I wszystko fotografować. No wiesz... Tak jak to zawsze z młodymi rodzicami, którzy wpadają w ten amok, żeby uwiecznić jak ich słodka pociecha robi pierwszy krok, pierwsze słowo, pierwsze siku w nocniku, pierwsze lepienie bałwana, pierwsze zbieranie grzybów, pierwsze wakacje nad morzem. Osobiście dla mnie to trochę kiczowate, ale w sumie gdybym miała własnego bobasa... Aj tam, nieważne, bo znowu zaczniesz mnie męczyć - ucięła szybko temat, po czym poszłyście do salonu, gdzie przesiedzieliście resztę czasu.
Cyn oczywiście zaczęła szykować stół już na godzinę przed wizytą Luciana. W ogóle jest tak zestresowana, że...
- Będę rzygać - jęknęła słaba, upuszczając na ziemię trzymany widelec i pędząć ile sił w nogach do łazienki.

Snazzy - 2014-08-17, 04:54

Ej, a w przypadku przygody dwuosobowej moj czas to tydzien od odpisu mg czy od ostatniego odpisu?
----------
No tak. Siostra jak zawsze w takich momentach zamienia się w kłębek nerwów. Rodzę i panikuje gorzej niż ja, gdy jest zmuszona odebrać poród. Dobrze, że to nie jest dziedziczne, jeszcze i mnie by się udzieliło czy coś. Trzeba jednak wesprzeć blondynę, dlatego idę za nią do łazienki, starając się ją uspokoić, co chyba nie powinno być trudne, nie? Ewentualnie jak będzie źle, proszę Sata o pomoc, tymczasem...
- Spokojnie... wiesz co, może ja skończę przyozdabiać stół, a ty sobie odpoczniesz, hm? Widać przecież, że jesteś zestresowana - próbuję do niej mówić cicho i powoli, uśmiechając się lekko. - To tylko kolacja i nic więcej... naprawdę chcesz, żeby cię zobaczył w tym stanie?

Daisy7 - 2014-08-17, 17:43

od MG, bo nie macie narzuconej kolejności, który gracz pierwszy
--------------
- Nie chcę - wybąkała, podnosząc się powoli znad toalety, po czym podeszła do umywalki, by przepłukać buzię i wyszczotkować zęby. - Dzięki, Mei, będę ci bardzo wdzięczna, ale na razie zostaw mnie chwilę samą - uśmiechnęła się słabo, sięgając po szczoteczkę.
- To ja dokończę nakrywać, a ty zobaczysz, czy te wszystkie delicje, które przyszykowała są gotowe - zaproponował Sat. - W razie czego ty będziesz obrywała po skórze, jak coś okaże się niesmaczne - dodał cicho, by nie denerwować i tak mocno zestresowanej blondyny.
Cynthia opuściła łazienkę po kilku minutach. Jakimś cudem doprowadziła się do kompletnego porządku. Z pewnością nikt by nie uwierzył, że przed chwilą klęczała nad sedesem. Wszystko było gotowe, dlatego do samej dwudziestej postanowiła odpoczywać na kanapie. Równo o 20:00 rozległ się "ding-dong" do drzwi głównych.
- Dobra, spokojnie, wy tu zaczekajcie, a ja go przyprowadzę - oznajmiła podniesionym tonem i opuściła salon, by po chwili wrócić do niego z fioletowowłosym przystojniakiem u boku.
- Dzień dobry. Nazywam się Lucian. Miło mi państwa poznać - uśmiechnął się olśniewająco, wyciągając rękę najpierw w twoim kierunku.


Snazzy - 2014-08-17, 18:49

Awww. Moge odpisac po 24 sierpnia? Wiesz, wyjazd i te sprawy xddddd
--------
No nie wierzę. Taki kulturalny koleś w garniaku, a ja przed nim oniemiała i w najzwyklejszym tshircie. Do diabła, na Arceusa, takiego czegoś się nie spodziewałam, a na dodatek spieprzyłam pierwsze wrażenie. No to mamy przejechane na całego, tymczasem dygam lekko, nie zważając na mój niezbyt pasujący do tego zachowania strój. Przy okazji uśmiecham się lekko, kiwając głową.
- Mi także miło - odpowiadam, starając się nie zarumienić, co mi niezbyt dobrze wychodzi. - Nazywam się Mei - dodaję po chwili.

Daisy7 - 2014-08-17, 19:22

yep ^^
------------------
- Siostra Cynthii, tak? - dopytał, kiedy już zdążył delikatnie musnąć wargami twoją zewnętrzną stronę dłoni, co przyprawiło cię o mimowolne mrowienie w całym ciele.
- Dzień dobry. Nazywam się Satan, narzeczony Mei, a tam siedzi nasza mała córka, którą już chyba miał pan okazję poznać - głos zabrał Kobayashi, kiedy tylko Lucian wyciągnął do niego rękę w geście porządnego męskiego uścisku. Zdążyłaś zauważyć, że na twarzy twojego chłopaka pojawił się nieprzyjazny grymas, co musi oznaczać, że jednak się zarumieniłaś, lecz na szczęście nikt nie zamierza ci robić z tego powodu wyrzutów. Przynajmniej na razie...
- A tak, racja, miła dziewczynka. Cześć, Ann! - zawołał do dziecka, machając do ręką, na co ta wesoło podbiegła do was z końca korytarza, chowając się do połowy za tobą.
- Dzień dobry - odpowiedziała entuzjastycznie, wychodząc zza "ukrycia".
- Em... To może siądźcie do stołu, a ja przyniosę przystawkę? - zaproponowała blondi.

Snazzy - 2014-08-17, 20:19

Miła dziewczynka? Cyn naprawdę musiała jej dać dużo słodyczy, żeby się tak zachowywała. Mimowolnie mój uśmiech się poszerza, jednak natychmiast wraca do normalności. Na pytanie Luciana odpowiadam niepewnym kiwnięciem głową, a następnie wraz z Kobayashim i małą zasiadam do stołu, bo Cynthia zapewne zaprotestuje, jak zaoferuję jej pomoc przy przystawce. No cóż, samo życie, do diabła i nic na to nie poradzę. Oceniam też przy okazji wzrokiem znajomego siostry. Sat mi pewnie nigdy tego nie wybaczy, ale... wolę wiedzieć, z kim mam do czynienia.
Daisy7 - 2014-08-17, 20:33

Kiedy usiedliście przy stole, rozmowę zaczął ten miły dżentelmen. Zapytał o pierwszy lepszy temat, czyli gdzie mieszkacie. Satan odpowiadał bardzo szybko, praktycznie nie dając ci dojść do głosu. Temat szybko przeskoczył na Floaromę, jej wspaniałą tradycję i łąki pokryte masą kwiatów. Potem przyszła Cynthia, rozdając każdemu talerzyk z jakąś zielono-biało-różową porcją. Na Arceusa, co ta kobieta wymyśliła.
- To zjadliwe? - zapytał złośliwie Sat, patrząc podejrzliwie na swoje jedzenie.
- Oj, ty jak zawsze zabawny - zaśmiała się sztucznie. - Jasne, że tak. Rolada z wędzonym łososiem. Mei, czy Ann będzie jadła takie specjały? - dopytała, równocześnie rzucając ci błagająco-oburzone spojrzenie w stronę twojego narzeczonego.

Snazzy - 2014-08-17, 21:57

- Hm... nie wiem. Teoretycznie jadła u ojca sushi i jej smakowało, ale nie wiem jak ze szpinaiiem. Co do mnie, to dziękuję, ale niestety nie jadam ryb. Nie mogę, jak wyobrażam sobie biedne Magikarpie łowione w tym celu... brrrr - odpowiadam, jednocześnie grzecznie odmawiając. Przy okazji spoglądam krzywo na Sata, kręcąc głową. Miał się zachowywać na poziomie, a nie niszczyć całość przygotowaną przez Cynthię... naprawdę, jaki on musi być uparty... że też nie może się zachowywać po dżentelmeńsku jak Lucian.
Daisy7 - 2014-08-18, 14:48

Ann powiedziała, że z chęcią spróbuje, więc oddałaś jej swoją porcję, sama zajmując się moczeniem ust w napoju. Temat niejadanie ryb został podchwycony przez zainteresowanego takim sposobem wegetarianizmu Luciana. Tak więc przystawka jakoś zleciała i nadszedł czas na obiad, którym okazała się potrawka bogata w zielone warzywka dekorujące ryż z sosem i kawałkami Torchica. Do tego białe wino, a dla małej kolejna porcja soku owocowego.
- Bardzo smaczne - skomentował Sat, puszczając ci oczko.
- Też tak sądzę - przytaknął fioletowowłosy. - A swoją drogą, posiadacie Pokemony? Mam na myśli nie tylko jako kumpli czy domowych pupili, ale też do walk.

Snazzy - 2014-08-18, 21:50

No nie... nie jestem przecież jakaś dziwna, żeby od razu dyskutować, że niejedzenie ryb to jakaś wydumana forma wegetarianizmu. Po prostu nie lubię tego smaku oraz zapachu ich martwych ciał. Naprawdę. Tak samo nie lubię wodorostów, bo smakują jak morze i... ryby... błeeee. No cóż, dobrze, że neechan nie została monotematyczna przy następnym daniu. Trochę mi żal biednego Torchica, ale jego mięso jest takie dobre, poza tym ten ryż i warzywa... jedyne, czego nie dotykam, to wino. W końcu jestem niepełnoletnia, nie?
- Cóż... zawsze wydawało mi się, że większość ludzi trzyma Pokemony ze względu na walki. Teoretycznie jestem koordynatorką, ale ostatnio przerzuciłam się zupełnie na walki o odznaki. Nic ciekawego, za wiele ich jeszcze nie zdobyłam, ale mam zamiar to zrobić w niedalekiej przyszłości - odpowiadam cicho.

Daisy7 - 2014-08-18, 22:07

- Ja jestem trenerem, chociaż akurat Mei jako koordynatorka zdobywa więcej odznak ode mnie. Nie żebym nie trenował Pokemonów albo przegrywał, ale po prostu jakoś nie podchodzę często do walk z liderami - dodał po tobie Satan.
- Rozumiem - przytaknął, połykając kawałek potrawki. - W każdym razie jak byście dotarli do elitarnej czwórki Sinnoh, byłoby fajnie - uśmiechnął się dość tajemniczo. - Ale zacząłem ten temat, bo może kiedyś się umówimy na walkę? Taki luźny pojedynek od tak. Niestety dzisiaj nie mogę, bo nie brałem ze sobą Pokemonów, ale na przyszłość... Czemu nie? - poinformował was o swojej propozycji, po czym pomimo nalegań Cyn wstał od stołu, by pomóc jej zanosić naczynia oraz przynieść już ostatnie smakołyki, czyli ciasta, owoce i napoje.

Snazzy - 2014-08-18, 22:49

- Hm... nie powiem, ciekawa propozycja, a jakby się zastanowić, to moglibyśmy spróbować zorganizować dwuwalkę... powiedzmy ja i Cyn-neechan kontra was dwóch. Można by to nawet u nas w ogródku zrobić, a przy okazji może jakiś luźniejszy obiad niż oficjalną kolację - rozwijam propozycję Luciana, przy okazji sprawdzając godzinę. Matko, jest już tak późno, a my nadal poza domem, co za diabelstwo... - My już chyba powinniśmy się zbierać. Nie, żebym coś sugerowała, ale robi się późno, a mała powinna chyba już iść spać, więc... chyba po prostu zostawimy was samych.
Daisy7 - 2014-08-18, 23:08

- Rzeczywiście to dobra propozycja. W takim razie... Czekamy na zaproszenie - uśmiechnął się życzliwie Lucian, po czym wraz z Cyn i wami wstał od stołu. - Szkoda, że już idziecie. Em... Możemy do siebie mówić na "ty", prawda?
- Jasne - przytaknął Sat, biorąc Ann na rączki, która jakby na potwierdzenie twoich wcześniejszych słów zaczęła ziewać i przecierać oczka. - Chodź, mała. Lada chwila będziesz w swoim łóżeczku - obiecał, całując córkę w czółko. - Dzięki za wyśmienitą kolację blo... Cyn, Cynthia - poprawił się, żegnając z blondyną oraz jej partnerem. - To grzecznie się bawcie, do zobaczenia! - wyszczerzył się przez ramię, posyłając mistrzyni Sinnoh kąśliwy uśmieszek, a następnie złapał cię wolną ręką i wyprowadził na zewnątrz, by nie narażać się na ewentualny gniew ze strony twojej siostry. - To co? Poprosimy Espierity o pomoc? - zapytał, kiedy znaleźliście się już na słabo oświetlonych uliczkach Celestic Town (co do godziny to po 21).

Snazzy - 2014-08-19, 10:19

- Dzięki, że... no wiesz, jakoś się powstrzymałeś przy Cynthii... w ogóle muszę przyznać, że jak ma czas, to potrafi gotować - szepczę cicho do Kobayashiego, delikatnie przeczesując zarówno jego włosy, jak i rudemu zmęczonemu diabełkowi. - Myślę, że tak. Zanim wrócimy do domu o własnych nogach, będzie grubo po północy. Jak polecimy na Pokemonach, będziemy po ponad godzinie... więc okej - odpowiadam, po czym wywołuję Gardevoir z balla. - Hej, Esperity. Czy możemy cię poprosić o teleportowanie do Celestic? Jest dość późno... sama wiesz.
Daisy7 - 2014-08-19, 13:27

- Sama gotować? Jesteś pewna? Nie chciałem już nic mówić, ale kątem oka zauważyłem, że z jej kosza na śmieci wystaje kartonowe pudełko z logiem firmy przyrządzającej różne dania na wesela i inne uroczystości z dostawą do domu - zachichotał. - Może obiad rzeczywiście zrobiła sama, ale prędzej mi kaktus na głowie wyrośnie, niż miałbym uwierzyć, że ta luksusowa przystawka też powstała w jej rączkach - wyszczerzył się diabelsko, witając przy tym z Esperity, która wygląda na zaspaną.
- Zieef, uprzedzajcie, jeśli będziecie mieli zamiar wracać o takich godzinach moimi liniami teleportacji - mówiła przeciągłym, zmęczonym tonem, łapiąc was, po czym skupiła swoją moc i przeniosła prosto na podwórko posiadłości we Floaromie. - Nie ma za co, dobranoc - ziewnęła, wracając szybko do kulki.

Snazzy - 2014-08-19, 16:27

- Satanie Kobayashi, ty okrutny człowieku, więcej wiary w ludzi... naprawdę, z kim ja się związałam... - wzdycham cicho, składając na policzku Kobayashiego delikatny pocałunek i zabierając mu z rąk Ann, którą natychmiast wnoszę do środka, przebieram w piżamę i kładę do łóżka. Dopiero po upewnieniu się, że dziecko śpi kamiennym snem idę do własnej sypialni, gdzie bez żadnej zwłoki przebieram się w koszulę nocną i wsuwam się do łóżka, by zasnąć jak najszybciej i bezproblemowo. Awww.
Daisy7 - 2014-08-19, 16:45

Sat wyszczerzył się w odpowiedzi, podając ci Ann, chociaż sam też ruszył do domu. Mała zdążyła zasnąć już w trakcie krótkiej "podróży" na twoich rękach, więc nie było chociaż problemu z zostawaniem z nią w pokoju, dopóki nie odleci. Sama odpłynęłaś momentalnie po zakotwiczeniu się w swoim posłaniu otoczona ramieniem Kobayashiego. Sen był przyjemny i to jedyna rzecz, którą z niego zapamiętałaś. Rano obudziłaś się jak zwykle pierwsza o 9:20. Za oknem deszcz bębni o szyby, a świat stał się szary i rozmazany.
Snazzy - 2014-08-19, 20:36

- Ale dzisiaj beznadziejnie... - mruczę pod nosem, wynurzając się z kołdry i objęć narzeczonego. Typowy wrześniowy dzień i początek jesiennej szarugi za oknem. Brrr, a jeszcze nie tak dawno było ciepłe lato (choć czasem padało~)... no nic, żeby zabić jakoś czas podążam do pokoju Ann, by sprawdzić, czy mała jeszcze śpi, a następnie do kuchni, gdzie myślę nad śniadaniem dla siebie i głodomorów. Chyba stanie na jajecznicy z pomidorem i szczypiorkiem, którą prawie natychmiast zaczynam przyrządzać.
Daisy7 - 2014-08-19, 21:34

dużo wina się piło... ~
-------------
W pokoju Ann jest dosyć duszno, ponieważ okno i drzwi były zamknięte całą noc, więc postanowiłaś zostawić je tym razem lekko uchylone. Może przy odrobinie szczęścia patelnia nie spadnie ci na podłogę i nie narobi zbyt dużego hałasu. Po usmażeniu jajecznicy, przeniosłaś ją na talerz, nalałaś sobie soku/kawy/herbaty/wody i zasiadłaś ze wszystkim do stołu na miejscu naprzeciwko okna. Kiedy podnosiłaś widelec, coś przykuło twoją uwagę. Odłożyłaś metalowy przedmiot i zmrużyłaś oczy, wpatrując się usilnie w szybę pełną nowych kropelek wody. Zbliżywszy się, dostrzegłaś, że jakiś niewyraźny, mały i chyba biały kształt rusza się przy płocie po stronie waszego domostwa.

Snazzy - 2014-08-20, 17:45

No nie... to jakiś kiepski żart? Czy ja nawet nie mogę zjeść w spokoju śniadania? No nic, posiłek tymczasowo zostawiam w spokoju, a sama idę na zadaszoną werandę, gdzie staram się dojrzeć, co to za dziwna istota narusza naszą strefę prywatności. Jeśli to nic niepokojącego, wracam i idę pałaszować śniadanko, a jeśli sytuacja tego wymaga, zostaję. Tylko... co ja mogę zrobić? Jakby nie patrzeć, niewiele. Szepnąć dobre słówko zawsze, ale co jak się okaże, że trzeba nastawiać karku za kogoś innego? Dziękuję, już mam dość.
Daisy7 - 2014-08-20, 20:20

Zostawiwszy w kuchni śniadanie, wyszłaś na werandę. Jesteś w piżamie, a na dworze hula niezła ulewa, chociaż żadnych oznak burzy nie słychać ani nie widać. W każdym razie jest okropnie mokro oraz zimno, dlatego twoje ciało pokryła gęsia skórka. Założywszy pierwsze lepsze kapcie, wymaszerowałaś na zewnątrz, podchodząc do samych schodków, gdzie kończy się już zadaszenie. Stąd małe coś nabiera kształtów, więc po zmrużeniu oczu i wychyleniu daleko głowy, ujrzałaś, że pod płotem ukrywa się biały Pokemon z bardzo malutkim fioletowym płomyczkiem na główce. Schował się pod obluzowaną deseczką, która służy mu za sufit, nie pozwalając by krople całkowicie zgasiły płomyk. Maluch przycisnął się do drewna najbardziej jak chyba tylko potrafił.

Snazzy - 2014-08-21, 18:17

Do diabła! To przecież Litwick... i to w takim deszczu... nie chcę wiedzieć, skąd ten malec się tam wziął, ale muszę coś z tym zrobić, dlatego bez zastanowienia wybiegam w stronę ukrytego Pokemona i chwytam go, byle tylko donieść go jak najszybciej do domu. Tam będzie chyba bezpieczny i go nakarmię, a przy okazji także swoje stworki. Przyda im się to, bo jak jutro nie będzie padało, to idziemy do Veilstone... niech się ta idiotka Maylene boi.
- Hej, mały. Co tam robiłeś? Wiesz, że dla ciebie takie przebywanie na deszczu może się źle skończyć? - zagaduję przy okazji stworka.

Daisy7 - 2014-08-21, 18:47

Maluch nawet nie protestował, kiedy go podniosłaś, starając się jedynie schować jakoś płomyczek, jednocześnie uważając, by nie podpalić ci piżamy. Biegnąc po mokrych schodkach na górę, o mały włos, a skręciłabyś sobie kark, dodatkowo wypuszczając malca prosto na deszcz. Na szczęście skończyło się na podwyższonej adrenalinie i odzyskaniu równowagi. W kuchni położyłaś podopiecznego na stole, dając mu trochę karmy. Sama usiadłaś w przemokniętych ciuchach na krześle, wypuszczając resztę stworków w celu ich nakarmienia (łącznie -5,6kg zwykłej karmy, wody nic). Litwick zakaszlał parę razy, a następnie wziął się za konsumowanie smakołyków. Z każdym kęsem jego fioletowy płomień staje się coraz większy i barwniejszy. Kiedy wcisnął w siebie ostatnią chrupkę, zaczął odpowiadać.
- Dzień dobry - wykonał delikatny ukłon. - Bardzo dziękuję za poczęstunek. Czuję się znacznie lepiej. Wiem, dlatego od godziny ukrywałem się pod tą deską. Ten deszcz lunął tak nagle, że nie miałem lepszej kryjówki. Przepraszam za to najście. Po prostu jestem w trakcie podróży do Lavender Town. Podobno to raj dla takich jak ja. Czy to już blisko stąd? Podróżuję tak długo, że marzę o odpoczynku - westchnął.

Snazzy - 2014-08-22, 17:33

- L... lavender? - prawie się zakrztusiłam, usłyszawszy nazwę tego miasta. Nie powiem, ten maluch ma bardzo ambitne plany na swoje życie, ale czy niezbyt ambitne? Połykam kolejny kęs śniadania, spoglądając na Pokemona z lekkim uśmiechem. - Lavender jest... no, bardzo daleko stąd. W Kanto. Żeby tam dotrzeć, trzeba się dostać na statek. Nie wiem, czy podróżowanie o tej porze roku jest rozsądne. Osobiście przeczekałabym gdzieś zimę, a wczesną wiosną bym ruszyła, ale decyzja zależy od ciebie, ja nie mam nic do gadania.
Daisy7 - 2014-08-22, 22:55

- Pani mnie rozumie? - zapytał lekko zaskoczony, ale nie dając ci odpowiedź, zaczął swój monotonny wywód. - Ojej. Więc jeszcze nie jestem w Kanto? Myślałem, że już dawno opuściłem Sinnoh, z którego pochodzę. I rejs statkiem? To może sprawić trochę kłopotu. Myśli pani, że od tak sprzedadzą takiemu Pokemonowi jak ja bilet? Nie, co ja plotę, nawet nie mam tych ludzkich zielonych papierków do zapłaty. Będę musiał się jakoś ukryć na statku, ale rzeczywiście teraz to nierozsądne. Jednak gdzie ja przeczekam całą zimę, żeby mój płomyk całkiem nie zgasł, hm? Do wiosny jest tak daleko. Może w centrum przyjęliby mnie? Ale wtedy pewnie zaraz trafiłbym do adopcji...
- Mamusiu, z kim rozmawiaaaaasz? - zapytała Ann, ziewając głośno, wchodząc powoli do kuchni, przecierając zaspane oczka, a drugą ręką trzymając mocno pluszaka.

Snazzy - 2014-08-23, 09:35

- Z Pokemonem. Chcesz coś konkretnego na śniadanie, Ann? - odpowiadam dziecku, podchodząc do lodówki, by natychmiast rozpocząć przyrządzanie posiłku. - Rozumiem i co z tego? W każdym razie... nadal jesteś w Sinnoh, więc można rzec, że daleko nie zaszedłeś. Co do statku... myślałam raczej o wkradnięciu się na statek do Kanto, ale... cóż, muszę jeszcze z kimś pogadać, jakby się zastanowić, to małe wakacje w innym regionie by nam nie zaszkodziły... co do czekania, to możesz chyba przeczekać u nas. Ewentualnie możemy też pomyśleć o stajni, jeśli mieszkanie z ludźmi ci nie odpowiada, Litwick.
Daisy7 - 2014-08-23, 11:46

- Obojętnie, mogą być płatki - odpowiedziała mała, która była już pochłonięta nowym Pokemonem zajmującym wasz stół. - Cześć, świeczuszko - uśmiechnęła się do niego, siadając na jednym z krzeseł, rzucając na drugie pluszaka.
- Czy ta dziewczynka też mnie rozumie? - zapytał zainteresowany Litwick.
- Tak, rozumiem cię. Jesteś naszym nowym Pokemonem? - odpowiedziała.
- Nie. Jestem podróżnikiem i muszę dostać się do Lavender, ale twoja opiekunka mówi, że to bardzo daleko i trzeba będzie płynąć statkiem - wyjaśnił, po czym znów zwrócił się do ciebie. - Jest pani bardzo gościnna, ale perspektywa siedzenia w miejscu przez pół roku nie jest zbyt ciekawa. Oczywiście jestem wdzięczny, a kontakt z ludźmi mi nie przeszkadza, jeśli Ci nie zamierzają rzucać we mnie jakimiś głupimi kulkami.

Snazzy - 2014-08-24, 20:36

- Skoro płatki, to proszę bardzo, a ja się zajmę śniadaniem dla taty - podsuwam małej gotową miskę płatków z mlekiem, po czym zaczynam przygotowywać posiłek dla narzeczonego. Nic mu się nie stanie, jak zje omleta, a do tego sałatkę z pomidorami (błeee) i sosem czosnkowym. Na pewno będzie mu smakowało, nie odważy się stwierdzić inaczej... nie przy mnie, buehehe. - Co do ciebie, Litwick... spokojnie, nikt Pokeballami rzucać w ciebie nie będzie. Ale jeśli nie chcesz zostać przez ten czas tutaj, możemy pomyśleć o przetransportowaniu cię do Kanto. Musimy sobie zrobić rodzinne wakacje, a Kanto wydaje się odpowiednim pomysłem - odpowiadam świeczce, a gdy skończę smażyć i mieszać, proszę Ann, by obudziła Kobayashiego na śniadanie.
Daisy7 - 2014-08-25, 19:21

- Och. Czy dobrze rozumiem? Zabraliby mnie państwo ze sobą jako członka em... no... tak jakby drużyny i pomogli w dostaniu się do Kanto? Najgorszy jest ten prom. Potem to ja już sobie poradzę. Bez problemu znajdę Lavender - oznajmił, nadal nie wierząc we własne szczęście i pozwalając fioletowemu płomykowi na jaśniejsze swawole.
W tym czasie Ann pobiegła po Satana, który rzecz jasna jak to on musiał jeszcze trochę pomarudzić, dlatego do kuchni wrócili dopiero po kilku minutach. Kobayashi przywitał się z Litwickiem oraz tobą po przez delikatne pocałunek, a na koniec usiadł przy stole, przyciągając sobie śniadanie.
- Dziękuję, kochanie - odezwał się do ciebie, uważnie przyglądając się posiłkowi, jakby próbował odszukać jakichś ukrytych kawałków mięsa, jednak nie dając po sobie poznać rozczarowania z apetytem (bardziej lub mniej udawanym) zaczął jeść omleta. - Co to za maluch? - zapytał, spoglądając z zaciekawieniem na duszka.

Snazzy - 2014-08-26, 12:39

- Proszę bardzo - odpowiadam Satanowi z uśmiechem, siadając do swego nadal niedokończonego śniadania. Jajecznica jest pewnie już zimna jak diabli, ale na pewno nadal smaczna, więc spokojnie zjadam wszystko do końca, by odłożyć talerz do zlewu i go umyć razem ze sztućcami oraz ewentualnymi szklankami/kubkami. W czasie zmywania wyjaśniam Satanowi całą sytuację. - Znalazłam go na naszym podwórku, gdy próbował uchronić swój płomyczek przed deszczem. Twierdzi, że bardzo chce się znaleźć w Lavender, ale biorąc pod uwagę, że zbliża się jesień, a zaraz po niej zima... sam wiesz, takiemu maluchowi może się coś stać po drodze, więc wpadłam na trochę głupi pomysł... co byś powiedział na krótkie... powiedzmy, tygodniowe wakacje w Kanto? Jakby się zastanowić, to trochę odpoczynku od Sinnoh nam się przyda. Możemy poprosić Cyn, by nam w czasie wypadu podlewała kwiaty w domu, a my tymczasem... sam chyba rozumiesz, nie? - proponuję, uśmiechając się lekko.
Daisy7 - 2014-08-26, 16:16

- Tygodniowe wakacje w Kanto? Ciekawe ile potrwa sama podróż, bo zakładam, że innego rozwiązania jak statek nie ma. W końcu nasze Pokemony nie dadzą rady lecieć tyle godzin, a nie wykluczam, że podróż w jedną stronę może zająć całą dobę. Samolotem pewnie byłoby znacznie szybciej, ale kompletnie nie wiem, gdzie mamy jakieś lotnisko w Sinnoh - oznajmił, uśmiechając się przepraszająco, dalej pałaszując swoje śniadanie. - W każdym razie wiesz, że ja się zgadzam. W końcu sam namawiałem cię ostatnio na opuszczenie Floaromy na trochę dłużej. A jak tydzień nie wystarczy, to posiedzimy dłużej. Zgaduję, że nasz mały przyjaciel będzie ucieszony, jeśli zapewnimy mu bezpieczną podróż pod samą wieżę w Lavender? - puścił oczko do Litwicka, który potrząsnął ochoczo głową, chociaż wygląda też na lekko onieśmielonego waszą spontaniczną decyzją związaną z pomoc praktycznie nieznanemu stworkowi. - Podsumowując, jestem za. Zostaje tylko przekonać blondi, ale tobie wyjdzie najlepiej, prawda? - wyszczerzył się diabelsko, odkładając powoli swój pokedex na blat, jakby chciał, żebyś to zobaczyła, a następnie wstał od stołu, wziął Ann na ręce i skierował się ku wyjściu z pomieszczenia. - Idziemy się przebrać! Swoją drogą przypomnij mi, że mamy ci sprawić nowy dex! - zawołał.
Snazzy - 2014-08-26, 16:34

Ejjj, neechan, ja mam taką propkę ;-; Bo mi zrobiłaś z postaci kompletnego mieszańca i eksperyment... nie mogłabyś od czasu do czasu wprowadzić jakiejś nutki dramatyzmy z tym związanej? :) Baaaardzo, baaardzo Cię proszę <3
-------------------------------
- No ale przecież dobrze sobie radzę bez dexa... w razie co mam twojego, ale w sumie to mogę zapytać neechan, czy nie ma jakiegoś zapasowego, skoro ci na tym tak bardzo zależy - wołam za Kobayashim, a następnie sięgam po urządzenie, wybierając numer siostry. Serducho gdzieś tam w środku mi kołacze, bo zbytnio nie wiem, czego mogę się spodziewać. Może... no nie wiem, robiła coś w nocy z facetem i teraz odsypiają? No, nieważne. Natychmiast gdy usłyszę głos siostry w słuchawce, pytam, czy mogę mieć do niej pewną sprawę.

Daisy7 - 2014-08-26, 16:49

ależ jak najchętniej :3
------------
- Wiem, że dobrze, ale co by było, gdybyśmy się przypadkiem zgubili w Kanto? Albo ogólnie czasami się przydaje, żeby każdy miał przy sobie jakiś komunikator, nie? Więc na marudź, tylko dzwoń! - zawołał ponownie, a ty wedle jego prośby (coby nie pisać "rozkazu"), wykonałaś szybkie połączenie do siostry, która zaspany głosem odebrała dopiero po czwartym sygnale. - Halooooo? - ziewnęła. - Po co dzwonisz do mnie tak wcześnie, idioto? Ojej, siostra! - jakby się przebudziła. - Wybacz. Po numerze sądziłam, że to twój kochaś. Spraw sobie wreszcie własny telefon, co? O jaką sprawę chodzi? Mów śmiało.

Snazzy - 2014-08-26, 17:39

Liczę na cb, neechan :*
-------------
- Ale wy wszyscy jęczycie... skoro tak bardzo tego chcecie, to dzisiaj sobie kupię, naprawdę... a sprawę mam dość... no taką... no, niespodziewaną. Bo tak sobie dzisiaj postanowiliśmy z Sattym, że byśmy wybrali się na tydzień do Kanto z małą, ale potrzebujemy kogoś, kto by nam kwiatki popodlewał i tak jakoś pomyślałam... może ty byś się zgodziła? I w ogóle jak tam noc? Było ciekawie czy może jednak zachowywaliście się grzecznie jak przedszkolaki? - zarzucam siostrę lawiną słowną, uśmiechając się szeroko. A niech ma i się męczy... no i wkurza.

Daisy7 - 2014-08-26, 18:14

- Planujecie tam wziąć ślub, żeby nikt się nie dowiedział? - zaszydziła Cyn, która musiała się jakoś odgryźć za twoje pytania. - Um... Tydzień, tak? Okey, ale bym wpadała raz na dwa dni, dobra? Bo na dzień w dzień to raczej nie znalazłabym czasu - wyjaśniała. - Pff... Przecież mówiłam Ci, że Lucian przyszedł tylko na kolację i żadnych ciekawych nocy nie mamy w planach! No i... Trochę cię tym okłamałam, ale niespecjalnie, bo naprawdę nie sądziłam, jak bardzo śmiali stają się ludzie po wypiciu odrobiny wina - teraz tłumaczyła ci się już bardzo cicho głosem małej dziewczynki, która zawstydzona mówi mamie, że porysowała ścianę, ale nie wiedziała, że tak nie wolno i stara się uniknąć kary. - To tyle? Kiedy wyjeżdżacie? - zmieniła szybko temat na wcześniejszy.
Snazzy - 2014-08-26, 19:21

- Ślub? Oszalałaś? Coś ty, nie uciekałabym do Kanto, tylko specjalnie dałabym ci zaproszenie, żebyś mogła podziwiać, jak powinna prezentować się Imasawa w dniu ślubu - prycham cicho, przechodząc do pokoju, by usiąść na wygodnej kanapie. Jeśli mam prowadzić dyskusję z Cyn, to koniecznie musi to być bardzo wygodne miejsce, na inne nie ma mowy. - Właśnie dlatego my nie piliśmy wina... naprawdę, zachowuję się rozsądniej od własnej siostry, co za nowina... w każdym razie mam nadzieję, że pamiętaliście o środkach antykoncepcji, ale wracając do głównego tematu rozmowy... oczywiście, raz na dwa dni starczy. Ewentualnie jeśli już ci się znudziła twoja chatka, mogłabyś się na ten tydzień do nas wprowadzić, wiesz, Floaroma, kwiaty, fajne widoczki, pełen serwis, nie? Nie wiem, kiedy wyjedziemy, bo nie wiemy, czy chcemy lecieć samolotem czy statkiem czy jak... czekaj, neechan, u nas w Sinnoh jest w ogóle jakieś lotnisko?
Daisy7 - 2014-08-26, 20:42

- W takim razie trzymam Cię za słowo i będę oczekiwać zaproszenia! - zachichotała. - Blablabla, ty rozsądna, blablabla, mniejsza o to. Wiesz, nie, zostanę tutaj, bo mam dużo roboty, jak już mówiłam. Zresztą Lucian też mieszka bliżej Celestic niż Floaromy, więc no tego, wiesz. Samolotem byłoby z pewnością szybciej, ale na Chiny ludowe nie kojarzę, żeby w Sinnoh było lotnisko! A tym bardziej Kanto. Wybacz, ale nawet mistrzyni regionu nie posiada własnego pojazdu latającego, więc chyba jesteście zdani na statek - wyjaśniła.
- Uuu! Czyżby nasza blondi wpadła? Przypomnij jej, kto dawał nam wykłady o nieodpowiedzialności! - krzyczał wesoło Satan, który właśnie przebrany w codzienne ciuchy wszedł do salonu i widocznie usłyszał skrawek interesującej go rozmowy. - Niech nazwie dziecko Satan, to go chociaż uchroni przed zgubą i może nie odziedziczy zbyt wiele po matce!
- Eh... Weź go tam palnij mocno, a ja będę już kończyć, okey? I napisz mi potem eskiem, kiedy dokładnie wypływacie. Bayo! - odezwała się ponownie starsza Imasawa.

Snazzy - 2014-08-26, 21:08

Jasne, jasne, jasne. Już się rozpędzam... niech oni sobie wreszcie dadzą spokój, a nie co chwila przytyki i słowne obrażanie... ech, co za rodzina. Wariaci. Szkoda tylko, że ci wariaci są też osobami, którym mogę najbardziej ufać.
- Jasne, jasne, przy okazji podam ci też swój nowy numer... sama wiesz. No to na razie, do usłyszenia potem - odpowiadam blondi, po czym kończę połączenie, mierząc Kobayashiego srogim spojrzeniem. - No naprawdę, do diabła... oboje jesteście uparci jak diabli. Wiesz, że głupszym się ustępuje? Może dałbyś już sobie z tym spokój, co?

Daisy7 - 2014-08-26, 21:30

- A ty miałaś nie mówić "do diabła", pamiętasz? - wyszczerzył się. - Wiem, że głupszy się ustępuję, ale to taka wspaniała zabawa, móc się z nią podrażnić. Hehehe. Swoją drogą powiem blondi, że jej własna siostra uważa ją za głupszą ode mnie. Oj chyba nie będzie zadowolona. Chyba, że się jakoś dogadamy inaczej - posłał ci szelmowski uśmiech i chwilę później do pokoju wszedł mały Litwick.
- Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale ta mała dziewczynka próbuje chyba zdjąć coś z blatu w kuchni i może coś stłuc albo zrobić sobie krzywdę - wyjaśnił swoim cichutkim, nieśmiałym głosikiem.
- Łeee! - głośny płacz rozległ się jednocześnie z cichym brzdęknięciem czegoś o podłogę.

Snazzy - 2014-08-27, 12:55

O kurde... tego się nie spodziewałam. Satan doskonale przecież wie, że tak małego dziecka nie można zostawić samego. Zabiję go, po prostu zabiję, ale na razie posyłam mu szybkie i groźne spojrzenie, wychodząc do kuchni, gdzie staram się ogarnąć sytuację oraz uspokoić i ewentualnie opatrzeć Ann... do diabła, bycie matką jest tak piekielne, a ja się jeszcze do tego nie przyzwyczaiłam.
- Już spokojnie, mała, nic ci nie będzie... co ty w ogóle robiłaś, hm? - szepczę cicho do ucha dziewczynki, tulàc ją do siebie.

Daisy7 - 2014-08-27, 20:13

Satan wyglądał na skołowanego, więc nie zwrócił chyba uwagi na twoje spojrzenie, a kiedy tylko pobiegłaś do kuchni, rzucił się za tobą. Tam zauważasz, że na ziemi leży niewielki nóż, który mała widocznie złapała po omacku ze złej strony, dlatego teraz z jej wewnętrznej strony dłoni delikatnie kapie krew. Podeszłaś do niej, by opatrzyć ranę, która na szczęście nie wygląda na nic poważnego. Kiedy przytulałaś ją już do siebie, nagle cię sparaliżowało. Wyczułaś okropnie kuszący zapach. Słodki, a zarazem wydający się być słonawy, co nie zmienia najważniejszego - to ambrozja. Poczułaś się jakbyś była w amoku, pragnąc jedynie skosztować tego czegoś. Szaleństwo smakowe minęło w momencie uświadomienia sobie, iż to zapach krwi wywołał u ciebie taką nagłą, niespodziewaną reakcję. Nie czułaś się jak wampir, który za wszelką cenę musi wyssać z ofiary posokę co do ostatniej kropelki. Raczej jak spragniony drapieżnik, nie jedzący niczego od dawna, a takie świeże, pachnące mięsko z krwią to po prostu strzał w dziesiątkę. Myśląc o tym, płomień zapłonął w twoim gardle. Nie boli jak kiedyś, ale drapie, dając o sobie znać. Twój organizm wyraźnie się czegoś domaga i obawiam się, że nie chodzi wodę.
- Mars, spokojnie - odezwał się nagle Satan, zabierając ci córkę z uścisku. - Źle się poczułaś na widok krwi? Jakoś tak nagle cię zamurowało. Zamknij oczy, oprzyj się o szafkę, a ja przemyję małej rączkę. Potem od razu zaniosę cię na łóżko, żebyś wróciła do siebie, dobrze? - poprosił zmartwionym głosem, delikatnie obmywając dziewczynce dłoń przez co zbawienny aromat zaczął znikać, lecz ogień w gardzieli jedynie narastał.

Snazzy - 2014-08-27, 21:15

Co, do dia... nie... to jakiś ponury żart... miałabym własnemu dziecku zrobić krzywdę? C...co oni mi wtedy zrobili? Dlaczego to nie ustępuje? Czy jestem po prostu pieprzoną bombą z opóźnionym zapłonem, która ma na celu zniszczyć wszystko to, co wcześniej kochała? Satty, Ann... a potem Cyn i reszta bliskich mi osób? Całe Sinnoh?
Nie. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego staram się zignorować wszystko, Sata i ten kuszący, acz znikający powoli zapach. No i ten ogień w gardle. O co chodzi? Nie mam pojęcia. Wiem tyle, że biegnę w kierunku stajni (czy jak to się zwało, ta szopa, gdzie była Mightyena) i zakopuję się w starym sianie, byle tylko nikt mnie nie znalazł.

Daisy7 - 2014-08-28, 22:11

Może i racja, że leżąc w stajni pod sianem, nie zrobisz nikomu krzywdy, jednak takie nagłe wybiegnięcie z domu na pewno nie równa się niezwracaniu na siebie uwagi, a tym samym nie zostaniu znalezionym przez bliskich. Kiedy tylko rzuciłaś się na miękkie, chociaż trochę drapiące posłanie, zaczęłaś mimowolnie płakać. Przełykając słone łzy, płomień w gardle zdawał się na moment słabnąć, ale błyskawicznie powracał w tej samej mocy co przedtem. Po kilku minutach do środka wbiegł Satan, po czym znacznie wolniej oraz ostrożniej podszedł do ciebie, kucając obok i delikatnie gładząc cię po włosach, drugą ręką próbując złapać cię z drugiej strony w celu przyciągnięcia do siebie.
- Mei, co się stało? Przepraszam cię za ten wypadek z Ann. To tylko i wyłącznie moja wina, że ją zostawiłem samą. Teraz siedzi ze Spoonem, więc nie musisz się martwić - wyjaśnił pospiesznie cichym, skruszonym tonem.

Snazzy - 2014-08-28, 22:40

- Satty... ja... stanowię dla was za duże niebezpieczeństwo. Miałam wtedy rację. Nie powinniście się do mnie zbliżać, tylko porzucić na pewno śmierć - odpowiadam mu, spoglądając prosto w jego niebieskie oczy, a przy okazji przywieram do ściany, by ograniczyć kontakt cielesny z Kobayashim do minimum. - Ja... wtedy... ta krew... Satan, to nie było normalne. Ja po prostu chciałam ją rozszarpać, ta strużka mnie tak nęciła... ja jestem bestią, do diabła... ja... po prostu muszę tu zostać. Nie mogę wrócić do środka.
Daisy7 - 2014-08-28, 22:52

Satan wyglądał na mocno skołowanego, kiedy zaczęłaś tłumaczyć. W momencie oddalenia się do ściany, dostrzegłaś ból w jego dużych, niebieskich oczach. Informacja o krwi oraz rozszarpaniu córki wywołał emocje przerażenia. Ostatecznie jednak skończyło się na mocnym szoku, jakby poukładał puzzle, odnajdując brakuję fragmenty układanki. Całość. Wolno, aczkolwiek pewnie, bez chwili zawahania zaczął zbliżać ku tobie swą dłoń rozłożoną na płasko (tak jak psu pokazuje się komendę zostań).
- Nie pozwolę ci tu zostać. Musisz dać sobie pomóc. Proszę - odpowiedział cicho, starając się wytrzeć wierzchem dłoni łzy z twoich policzków, o ile pozwoliłaś jego ręce na takie zbliżenie.

Snazzy - 2014-08-28, 23:17

- Pomóc? Niby jak? Mnie się nie da pomóc. Nic nie zadziała. Dobrze o tym wiemy, Satty. Powinnam tu zostać. Ann jest na pewno bezpieczna, dopóki mnie nie ma w okolicy. To wszystko złe, co się jej przydarzyło... to moja wina. Dobrze o tym wiemy - odpowiadam, pozwalając sobie na lekki uśmiech cierpiącej istoty. Czuję tę niepohamowaną strużkę łez, która spływa po policzku. Jest ciepła i przyjemna, ale... pozwalam, żeby Satan ją starł. Dlaczego? Dlaczego nadzieja musi umierać ostatnia? I dlaczego ja, do diabła? Arceusie cholerny, co ja ci zrobiłam...?
Daisy7 - 2014-08-28, 23:39

- Mei, gdyby nie ty ona by nie żyła - skomentował krótko twój cały monolog, pozwalając sobie na zatrzymanie jednej ręki na twoim policzku, po czym wolno zrobił kilka kroków do przodu, kucając tuż przy tobie i starając się łagodnie, lecz efektywnie zmusić cię do oparcia swojej głowy na ramieniu, a jeśli to się uda, decyduje się na próbuję pocałowania cię prosto w ust, następnie nie oddalając twarzy, jedynie wargi, by mógł mówić. - Marsiku, kocham cię i kochać będę mimo wszystko. Dobrze o tym wiesz, prawda? Więc nie każ mi się dalej przekonywać i weź się w garść dla mnie, naszej córki, twojej siostry, ojca i wszystkich innych, których kochasz, dobrze? Przecież dopiero co ja byłem w znacznie gorszej sytuacji, która też wydawała się nie mieć wyjścia, pamiętasz? Kompletnie nad sobą nie panowałem, ale pomogłaś mi i mnie uzdrowiłaś. Teraz ja chcę zrobić to samo dla ciebie - wyjaśnił, ponownie składając lekki pocałunek. - Otrzyj łzy, uśmiechnij się, napisz do siostry, że jednak wyjedziemy bez małej, której ją podrzucę zaraz przy pomocy Esperity. Dobrze się składa nasza podróż, ponieważ nie będziesz miała jak skrzywdzić Ann, a ja się nie dam tak łatwo - uśmiechnął się łobuzersko. - Wymyślimy, co należy zrobić, a przy okazji pomożemy Litwickowi, umowa stoi?
Snazzy - 2014-08-29, 12:50

- Ja... do diabła, jesteś kompletnym idiotą - uśmiecham się przez łzy, wtulając się mocno w ciało Kobayashiego, byle tylko ukryć moją zawstydzoną twarz. W końcu co za dużo czerwonego, to niezdrowo, a ja i tak mam już czerwone włosy. - Nie chodzi mi tylko o Ann... wiesz... ja się boję, że zareaguję tak na zapach każdej krwi... nie tylko jej, ale też... na przykład twojej albo Cyn? Po prostu... wiesz, wolę potem nie mieć nikogo na sumieniu. Już i tak mam... nieważne, do diabła. Wolałabym wpierw znormalnieć, a nie ryzykować... no wiesz... zresztą... sama już nie wiem. Pomóż mi, Satty...
Daisy7 - 2014-08-29, 14:40

- No tak, zgaduję, że na każdą inną krew zareagujesz tak samo, ale mówię Ci, że ja się nie dam tak łatwo, a dopóki będę obok, obronię wszystkich innych przed moją wampirską narzeczoną - zaśmiał się, dalej tuląc cię do siebie, tym razem bez krzty niepewności. - Rozumiem, że chcesz znormalnieć, ale musisz pogodzić się z tym, że żadne z nas nie wie, jak do tego doprowadzić. Dlatego nie ma co siedzieć z założonymi rękami i trzeba DZIAŁAĆ. Wybieraj. Bierzemy Ann ze sobą czy zostaje z Cyn, o ile ta się zgodzi, chociaż nie ma wyboru.
Snazzy - 2014-08-29, 15:30

Działać... a czy ja nie działam? Chwytam się wszystkiego, a mimo to nic mi nie wychodzi... no nic. Wzdycham cicho, puszczając Kobayashiego.
- Nie wiem... może w Kanto uzyskamy jakąś odpowiedź czy coś? Co do Ann... zadzwonisz do Cyn? Wybacz, ale ja... kompletnie się teraz nie nadaję i nie wiem, co miałabym jej powiedzieć. Naprawdę... przepraszam, że to zwalam na ciebie, Satty - odpowiadam, uśmiechając się ponuro. - I... ten, zostanę tutaj jeszcze jakiś czas... nie żeby coś, ale muszę się uspokoić... sam chyba wiesz, nie? Zresztą, nic mi nie będzie, naprawdę.

Daisy7 - 2014-08-29, 22:58

- Mhmm... no dobra - zgodził się, niechętnie wstając i kierując się do wyjścia ze stajni. - W takim razie ja idę zadzwonić, a potem pójdę do Ann, żeby nie wykończyła Spoona. A ty uspokój się tutaj i szybko przychodź, żebym nie musiał okłamywać małej, okey? Jak nie wrócisz za kwadrans, to się pogniewamy - zaśmiał się, jednak spojrzeniem dał do zrozumienia, że mówi jak najbardziej na serio.
Usłyszałaś jak zaczyna rozmawiać z Cynthią, kiedy tylko opuścił drewnianą szopę, aczkolwiek od razu ruszył ku mieszkaniu, więc nie zdołałaś wysłuchać rozmowy najbliższych. Po dwunastu minutach stwierdziłaś, że już bardziej nie dasz rady się ogarnąć. Trzeba podnieść cztery litery.

Snazzy - 2014-08-30, 20:32

Trzeba się podnieść i iść... przyświecające motto, nie? W każdym razie... niezbyt dla mnie. Niby po co mam się podnosić po tych wszystkich porażkach? Ja już od samego początku byłam skazana na straty. Mogłam umrzeć wtedy... w jakiś sposób ją odepchnąć, ale... Ann wtedy by...
Nie, nie mogę o tym myśleć. Rozpaczliwie kręcę głową, zaciskając mocno powieki, aż w końcu nieco uspokojona podnoszę się na nogi i zmierzam ponuro w stronę domu. Nie wiem, co powiedzą Sat i mała, ale... nie przejmuję się tym. Mam prawo mieć zły dzień.

Daisy7 - 2014-08-30, 21:36

Wszedłszy do kuchni, gdzie znajdują się twoi bliscy, zastałaś ich w trakcie mycia swoich naczyń po śniadaniu, a raczej wycierania ich i odkładania do półki. Satan uśmiechnął się do ciebie, próbując chyba w ten sposób jakoś cię pocieszyć albo licho wie co innego. Ann nie ukrywała jednak swojego zaskoczenia twoją osobą. Pewnie masz jeszcze lekko napuchnięte oczy albo lekko czerwone. Dziewczynka podeszła do ciebie, obejmując cię za nogę i opierając na niej brodę tak, by mogła patrzeć do góry.
- Co się stało, mamusiu? Wiesz, że ciocia znowu mnie chce zabrać do siebie? - odezwała się.
- Przepraszam, ale czy nasza podróż do Kanto nadal aktualna? Jeśli nie to ja naprawdę nie chcę sprawiać problemów. Sam sobie poradzę - wtrącił po chwili Litwick, który ponownie spaceruje po blacie stołu.

Snazzy - 2014-08-31, 11:53

- Ten no... nic takiego. Po prostu zrobiło mi się trochę niedobrze i tyle. Po co chciałaś wziąć ten nożyk? - odpowiadam cicho, uśmiechajàc się lekko do rudego diabełka. - Naprawdę tak ciocia powiedziała? W sumie to się nie dziwię, przecież tak bardzo za tobą przepada, więc na pewno chcesz do niej jechać, prawda? Chyba że... coś się stało ostatnio? Jak tak, to mogę jeszcze pogadać z ciocią - proponuję, spoglądając na Litwicka. Kiwam lekko głową na znak, że podróż nadal aktualna. Nie mogę się już doczekać, aż to się skończy.
Daisy7 - 2014-08-31, 12:50

- Wcale nie chciałam brać nożyka. Po prostu myślałam, że może leży gdzieś na górze jakiś cukierek albo coś dobrego i tak szukałam po omacku - wyjaśniła, chowając swoją skaleczoną dłoń za siebie. - Mi to pasuje. Z chęcią pojadę do cioci. Ona ma zawsze dużo dobrych rzeczy! Chociaż nie lubię, jak przychodzi ten fioletowy pan, bo wtedy normalnie nie mogę bawić się w nic fajnego ani krzyczeć - pożaliła się, na co Satan prychnął zduszonym śmiechem.
- Powiedziałem Cyn, że podrzucimy jej Ann przy pomocy Esperity, żeby już nie marnować całego dnia na podróż. I ten... Najbliższy statek do Kanto wypływa jeszcze dzisiaj wieczorem po dwudziestej, a potem jest pojutrze z rana - dodał.

Snazzy - 2014-08-31, 22:56

- Cukierki? Brrr... ostatni raz zostajesz u cioci Cyn na tak długi okres, a ja sobie pogadam z ciocią, by ci dawała marchewkę. Też jest słodka i fajnie chrupie. Będziesz jak Bunnelby albo jak Buneary. Fajnie, nie? - odpowiadam Ann, rozczochrując jej fryzurę. Muszę zapamiętać, by kupić aparat i porobić trochę zdjęć, będą fajną pamiątką, a tymczasem... no cóż, trzeba żyć chwilą i cierpieć, że zapomniało się o tak ważnej rzeczy. - Satty, myślę, że ten dzisiaj wieczorem będzie okej... to co, odstawiamy małą razem czy ty to zrobisz?
Daisy7 - 2014-08-31, 23:36

- Marchewka? Ale to nie jest cukierek - jęknęła zawiedziona Ann. - Oj mamusiu, od kilku słodyczy nie będę miała próchnicy. Jak wrócę, to musimy o tym poważnie porozmawiać - oznajmiła, naśladując twój poważny ton, co tym razem rozśmieszyło zarówno Satana jak i Litwicka. - Chociaż bycie królikiem nie wydaje się być takie złe, prawda? O, właśnie, powiem ci też coś jeszcze mamusiu, ale też jak wrócę! - dodała podejrzanie uradowanym tonem.
- Poradzę sobie. Daj mi tylko Esperity, okey? Raz dwa wrócimy, ale ty możesz nas za ten czas spakować. Zgoda? - zaproponował, biorąc córeczkę na ręce i oczekując na kulkę z psychiczną samiczką.

Snazzy - 2014-09-01, 21:40

- Ale jest dobra i zdrowsza niż cukierki - odpowiadam z trudem powstrzymując się od śmiechu. Od kogo się nauczyła tego tonu... chyba nie ode mnie, więc kto? Rozbawienie dość szybko znika, gdy dociera do mnie sens drugiej wypowiedzi dziecka. Coś tajemniczego... oczywiście ją to śmieszy i bawi, ale mnie bardzo niepokoi. Coś podobnego do tego, co działo się ze mną czy coś innego? Do diabła... po co się pakowałam w taką sytuację. - Jasne, masz ją, ale... czy my spakowaliśmy małą? - podaję Kobayashiemu kulkę, po czym natychmiast rozpoczynam pakowanie naszych rzeczy oraz przebranie się w coś bardziej odpowiedniego.
Daisy7 - 2014-09-01, 22:31

Małej nie trzeba było nawet rozpakowywać z jej bagażu po ostatniej wizycie u Cynthii, nie licząc wymiany bielizny na świeżą. Sat przelotnie pocałował cię w policzek, po czym wypuścił Esperity, która zgodziła się na szybką teleportację. Byli z powrotem po kwadransie, bowiem blondi jak zwykle nie dała sobie od tak wcisnąć dziecka, wymagając przedtem dokładnych wyjaśnień. Narzeczony poinformował cię również z głupim uśmieszkiem na twarzy, że Lucian znowu siedział u twojej siostry i wygląda jak po nieprzespanej nocy. Oczywiście takie odkrycia są dla niego jak wygrana na loterii.
- To co, ruszamy? Ja wezmę torby, hm? I jako, że mamy jeszcze dużo czasu, możemy się przejść. Tylko... Gdzie mamy najbliższą przystań ze statkami rejsowymi? - zapytał, biorąc od ciebie bagaż.

Snazzy - 2014-09-02, 21:12

- No i co z tego? Są dorośli... chociaż wiesz, mogłeś mu cyknąć fotę, pośmiałabym się z nieudolności mojej siostry - pozwalam sobie na lekki uśmiech, mrugając do niego porozumiewawczo, po czym... natychmiast poważnieję. Naprawdę, on chyba nie jest poważny w takiej chwili. - Czekaj, czekaj... przecież to ty powiedziałeś, że statek odpływa dzisiaj wieczorem, więc... skąd wiedziałeś? I skoro wiedziałeś, o której jest, to jakim cudem nie wiesz, skąd wypływa? - pytam cicho, spoglądając na niego oniemiała... no niby bez przesady, ale z drugiej strony, jeśli on nic nie wie, to jakim cudem, do diabła...?
Daisy7 - 2014-09-02, 22:57

- Ano o zdjęciu rzeczywiście nie pomyślałem. Nadrobi się to kiedyś, bez obaw. A co do statku to bez obaw. Nie patrz na mnie tak, jakbym przespał się z jakąś blondyną albo okradł bank, czy napluł ci do soku - zaśmiał się, podchodząc do ciebie, by poczochrać ci włosy. - Ej no, co ty taka spięta jesteś? Po prostu sprawdziłem szybko na necie, ale tylko wpisałeś "Rejsy pasażerskie z Sinnoh do Kanto" i mi wyskoczył spis najbliższych. Nawet nie spojrzałem na miejsce portu ani cenę biletów - wyjaśnił.
Snazzy - 2014-09-03, 07:47

- Wcale ne jestem spięta - prycham, udając obrażenie, jednak po chwili zaczynam się śmiać, wtulając się w Kobayashiego. - Po prostu... sama nie wiem. Boję się trochę... o nas wszystkich. Naprawdę... to trochę głupie, ale co ja na to poradzę? Zaczęło się robić tak fajnie, że po prostu musi zdarzyć się coś złego... w każdym razie, sprawdzisz, skąd wypływa statek i ile zapłacimy za bilety? - pytam cicho, odwracając zawstydzoną twarz w stronę okna. Do diabła, ja chyba na poważnie wpadam w paranoję.
Daisy7 - 2014-09-04, 20:08

- Jak zwykle przejmujesz się zbyt wieloma rzeczami na raz. Usiądź albo się połóż, może zdrzemnij, hm? A ja w tym czasie sprawdzę wszystkie informacje i obudzę cię, jak będzie trzeba wyruszać. Tylko powiedz, jak będziemy tam się przemieszczać. Pieszo, teleportacja czy na jakichś Pokemonach? - dopytał, ściskając cię mocno i lekko unosząc, byś stopami nie dotykała ziemi, dzięki czemu potrafi cię bez przeszkód przenieść do salonu, gdzie odstawia przy sofie. - Tylko grzecznie mi się tu proszę zachowywać - zaśmiał się, czochrając cię w włosach.
Snazzy - 2014-09-04, 21:22

- Łatwo ci mówić, pff... ale skoro każesz, to tak zrobię - odpowiadam z nieznacznym uśmiechem na twarzy, siadając na sofie, gdzie wbijam nieco zawstydzone spojrzenie w szybę okienną, za którą pewnie nadal pada. Brrr, mam nadzieję, że w Kanto będzie nieco lepiej... no i mogliśmy wziąć Ann, ale z drugiej strony podróż z takim małym rudym diabełkiem? Brr, niech lepiej zostanie. - Wiesz, myślałam, że może skorzystamy tam z Pokemonów. Mam chyba Tropiusa, a biorąc pod uwagę moją wagę i w ogóle, to mogłabym bez problemu podróżować też na Absolu, ale... to może ustalimy na miejscu, hm?
Daisy7 - 2014-09-04, 22:11

- Nie ma sprawy, chociaż miałeś na myśli raczej sposób dostania się n statek, a nie samo podróżowanie po Kanto - uśmiechnął się, po czym delikatnie i nie spodziewanie dźgnął cię w brzuch, robiąc przy tym minę myśliciela, jakby jego zachowanie było kompletnie zwyczajne, pospolite. - Rzeczywiście powinnaś przytyć, patyczaku. Niedługo kompletnie znikniesz. Z kości na ości po prostu - kręcił głową, a następnie opuścił salon, w którym zrobiło się pusto oraz nudno, więc postawiłaś na drzemkę. - Chodź, śpiąca królewno. Zbieramy się - usłyszałaś nad sobą głos nastolatka.
Po otworzeniu oczu oprócz jego wesołej buźki, zauważyłaś też, że się jeszcze bardziej ściemniło oraz poszarzało za oknem. Niestety deszcz bezustannie bębni w szyby.
- Okropna ulewa. Nie wiem nawet, czy nie odwołają rejsu, ale na necie nic nie pisali. Najwyżej przenocujemy dzień w centrum. W każdym razie chyba musimy jeszcze raz ładnie poprosić Esperity o pomoc, bo nie wyobrażam sobie spaceru w taką pogodę - westchnął.

Snazzy - 2014-09-05, 21:02

- Ummm... to juuuż? - przeciągam się niczym kot, podnosząc powoli z kanapy, na której chyba zasnęłam. Na dodatek zrobiło się tak ponuro... no, niby wiem, że zbliża się jesień, a zaraz po niej zima, ale z drugiej strony... no bez przesady, chyba nie będzie tak lało w Kanto, w końcu to daleko, wiadomo, egzotyka i te sprawy. - Sprawdziłeś, skąd odpływa statek? Skoro tak, to chyba możemy się już wybierać, ale... spakowani chyba jesteśmy, nie? - pytam niepewnie, podając Kobayashiemu ball z Esperity, by sam załatwił sprawę.
Daisy7 - 2014-09-05, 21:25

- Tak, wszystko pod kontrolą, bagaże stoją w kuchni. Bez obaw, rudzielcu mój kochany, zaplanuję nam całą podróż do Kanto oraz wszystko tam na miejscu, a ty się tym nie przejmuj. Masz odpoczywać oraz starać się kontrolować, a może nawet dowiedzieć czegoś, zauważyć podczas em... dziwnych ataków. Swoją drogą wpadłem na pewien pomysł, chociaż wiem, że ci się nie spodoba, ale trudno. Potem powiem, teraz się zbierajmy - polecił, pomagając ci wstać, a następnie wzięliście torbę oraz plac, by wraz z Litwickiem teleportować się prosto na drewniany pomost, gdzie można zakupić bilety na rejs.
- Poproszę dwa - odezwał się nastolatek, płacąc kasjerce kilka zielonych banknotów w zamian za papierowe świstki, dzięki którym zostaliście wpuszczeni na pokład, a dokładniej rzecz ujmując- pod pokład, bowiem tam znajdują się kajuty, a na górze nikogo nie przez pogodę.
Otrzymaliście przytulny pokój z jednym dwuosobowym łóżkiem oraz kilkoma mebelkami. Poke-świeczka oznajmiła, że idzie się przejść po korytarzu, uprzednio stokrotnie dziękując wam za pomoc. Zostaliście sami, na co widocznie czekał Kobayashi.
- Wracając do planu... Chciałbym zrobić mały eksperyment. Skaleczę się, żebyśmy zobaczyli jak na to zareagujesz, czy będziesz pragnąć mojej krwi tak jak Ann oraz jak bardzo jesteś w stanie się kontrolować. Mars, nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów - mruknął niby łagodnie, jednak wyczułaś w jego tonie powagę, kiedy wyszukiwał czegoś w swoim plecaczku (zapewne noża lub scyzoryka).

Snazzy - 2014-09-05, 22:01

Snape umiera, heeeeeeelpaj ;-; *ryczy*
---------
- Błagam, Satty... nie rób tego - posyłam mu błagalne spojrzenie, jednocześnie zabierając mu plecak. Nie będzie mi tu szukał scyzoryka ani innych ostrych narzędzi, zresztą chyba jestem do niego starsza... o, do diabła, ja nawet nie wiem, kiedy on ma urodziny... jestem taka głupia. Uśmiecham się lekko, kręcąc głową. - Dobra, niech będzie małe, drobne nacięcie, ale nic więcej... i w razie co bądź gotowy do samoobrony... i zanim zaczniemy... Satty, kiedy masz urodziny? - pytam cicho, podsuwając mu ze zrezygnowaniem plecak.

Daisy7 - 2014-09-05, 23:12

*klepie pocieszająco dawno po fakcie* ale to oznacza, że potem miałaś tą jedną z najpiękniejszych scen, czyli wszystkie wyjaśnienia i Lily *O*
-----------------------
Już miał zaprotestować, jednak jego mina wyrażało wystarczająco wiele. Na tyle dużo, że niepotrzebne było już używanie jakichkolwiek słów. Kiedy oddałaś mu plecak, uśmiechnął się dziękczynnie, kiwając od niechcenia głową na prośbę o wykonaniu drobnego skaleczenia.
- Już niedługo, bo co? Chcesz mi przyszykować jakichś ciekawy prezencik? - wyszczerzył się, dalej grzebiąc w torbie. - W każdym razie mam na myśli dwudziesty czwarty września - dodała, odnajdując wysuwany nożyk, który przyłożył sobie do nadgarstku, wykonując bardzo małe i niegłębokie cięcie, po którym na ciele nastolatka zostało trochę krwi. Kiedy tylko jej zapach dostał się do twoich nozdrzy, zgłupiałaś. Jest tysiąckrotnie razy bardziej kuszący niż woń od Ann. Gardło pali, a całe ciało pragnie tylko tego, by skosztować cieplutkiej posoki. Nie ma mowy o takiej kontroli, jaką dysponowałaś w kontakcie z córką i jej raną. Wiesz, że lada moment rzucisz się na niego. To pewne. Musisz.

Snazzy - 2014-09-06, 16:39

Lily umarla, a Snape tulil jej martwe cialo ;-; *ryczy dalej*
--------
- Idiota... do... diabła... idiota - cedzę zza zaciśniętych zębów, próbując wstrzymać oddech. Zapach to cząstki zawarte w powietrzu, więc jeśli nie będę oddychać, nie będę czuła zapachu, najprostrza logika. Oczywiście mam też nadzieję, że Satty będzie się bronił, gdybym się na niego rzuciła. Nie chcę mieć go na sumieniu i w ogóle, ale... no, on za bardzo ryzykuje. Idiota, do diabła, idiota. No i co ja niby zrobię, gdy go zabraknie? Nic, tylko kula w łepetynę, ewentualnie inny sposób na samobójstwo... do diabła.

Daisy7 - 2014-09-06, 17:31

no taak, ale... no... mówiłam o tych uroczych fragmentach, jak jest mała Lily, mały James <3
-------------
Satan spostrzegł, że coś z tobą nie tak, jednak najwyraźniej stwierdził, że skoro nie rzuciłaś się na niego od razu i zdołałaś go "obrazić", nie jest tak źle, jak czujesz się w rzeczywistości. Oczywiście zachował się jak największy idiota tego świata, ponieważ postanowił zaryzykować bardziej, zbliżając miejsce okaleczenia tuż obok twych ust nad nosem. Udało ci się nie oddychać, więc z kuszącym aromatem nie było problemu, jednak stało się coś znacznie gorszego. Statek wypłynął, czemu towarzyszył delikatny wstrząs. Naprawdę malutki, lecz wystarczył, by przypadkiem rana znajdująca się tuż przy twoich ustach, otarła się o nie. Kiedy tylko twój język poczuł smak posoki, eksplodowałaś. Nie obchodziło cię już nic, bowiem gardło krzyczało o więcej. Zapomniałaś też o kontrolowaniu zmysłu węchu, więc wpuściłaś do nozdrzy powietrze przesycone rozkosznym aromatem. Rzuciłaś się na nadgarstek nastolatka. Wylądowaliście na podłodze. Sat leżał, a ty siedziałaś na nim okrakiem, przytrzymując, by nie miał jak zwiać. Nie myśląc o niczym, wbiłaś żeby w rękę narzeczonego, wysysając krew niczym sok przez słomkę. Dopiero po jakimś czasie, który trudno ci przybliżyć, zaczęłaś rozumować na trzeźwo. Stało się to dopiero po całkowitym zaspokojeniu pragnienia, kiedy gardło nie paliło, a chłeptanie czerwonej substancji zamieniło się z przymusu w zwykłą chęć (taką jak ma się czasami na coś słodkiego) łatwą do opanowania. Spostrzegłaś, że znajdujecie się w takiej samej pozycji, a chłopak próbuje z całych sił wyrwać ci się, aczkolwiek posiadasz jakąś nadprzyrodzoną zdolność bycia od niego silniejszą. Dopiero teraz zdałaś sobie także sprawę z tego, że krzyczy z bólu.

Snazzy - 2014-09-06, 19:25

Fuuuu. Maly James jest obrzydliwy :(
--------
Idiota. Debil... czemu mi nie uwierzył? Czemu musimy tak ryzykować, do diabła? Dlaczego jestem... takim obrzydliwym potworem. Moje oczy rozszerzają się ze strachu, gdy uświadamiam sobie, że on... że chyba zaczęłam być straszna, być może groźniejsza niż on w czasie swoich napadów. Do diabła, jak ja teraz będę w stanie żyć? Powoli podnoszę się z jego ciała, zakrywając zakrwawione wargi dłońmi. Boję się sama siebie, co to jest... dlaczego, do pieprzonego diabła?
- Ja... do diabła... mówiłam ci... przepraszam... nie chciałam, do diabła... nic... ci nie jest? - pytam, oddychając szybko i z niepokojem.

Daisy7 - 2014-09-06, 19:39

bwah Cx
--------------------
Satan przez dłuższą chwilę nie mógł dojść do siebie, a ty czułaś się okropnie, bowiem w gruncie rzeczy twój cały organizm podpowiadał ci, że to była najpyszniejsza przekąska i na pewno będzie domagał się więcej. Kiedy o tym myślałaś, zebrało ci się na wymioty, aczkolwiek zdołałaś się powstrzymać, bowiem wreszcie usłyszałaś słaby głos narzeczonego, który bardzo wolno zaczął wstawać, a potem osunął się na siedzenie naprzeciwko ciebie (chociaż spostrzegłaś też, że umyślnie lub mniej umyślnie wybrał kąt najbardziej oddalony od twojego miejsca spoczynku). Zanim zaczął się tłumaczyć, wyjął z plecaka opakowanie chusteczek, przykładając kilka do krwawiącej rany i wymieniając je co chwilę, bowiem wciąż przesiąkały.
- To nie twoja wina - wyszeptał, krztusząc się. - Sam tego chciałem. Przepraszam. Musisz czuć się teraz okropnie, ale ja naprawdę nie mam ci nic za złe. Zasłużyłem sobie - wyjaśnił, unikając twojego wzroku, po czym nagle spoważniał. - Mei. Musimy coś z tym zrobić. Nie chodzi o mnie, ale gdybyś przypadkiem zaatako... to znaczy... nie dała rady się kontrolować w starciu z Ann... - wzdrygnął się, nie kończąc strasznej prawdy.

Snazzy - 2014-09-06, 20:03

Nie bwahaj mi tu xD Severus mały taki kawaii <3 A widziałaś, że mały Harry płacze, jak Sevuś przytula martwą Lily? :3
-------------------
- Ja... ten... to moja wina, nie twoja. To ja jestem wszystkiemu winna. Powinnam pozwolić ci wtedy odejść, gdy próbowałam cię uprzedzić, że stało się to samo, co z tobą. Naprawdę. Nie powinniśmy ryzykować - odpowiadam cicho, podnosząc się tylko po to, by iść do rogu kajuty, gdzie kładę się na podłogę, by tam zwinąć się bezpiecznie w kłębek. Nie powi... nie mogę się do niego zbliżać. Nie mogę pogarszać sytuacji. - Ja... powinnam zostać w Kanto. Na zawsze... jeśli wiesz, o co mi chodzi. Nie powinniśmy ryzykować... ja... boję się, że to się stanie silniejsze. Naprawdę. Wybacz mi...

Daisy7 - 2014-09-06, 20:20

a wiesz, że chyba nie zwróciłam uwagi ;D
----------------
- Mars, naprawdę przesadzasz i gadasz bzdury, chociaż teraz i tak ci tego nie dam rady wytłumaczyć, bo nie będziesz chciała nawet słuchać. W każdym razie zapamiętaj sobie, że nigdy i nigdzie cię nie zostawię - wyjaśnił, a po kilku minutach, kiedy krwawienie widocznie ustało, podszedł do ciebie i podniósł, układając na łóżku, zakrywając cię pod samą brodę kołdrą.
Znów poczułaś się kruchą, delikatną, drobną Mei Imasawą, a nie krwiożerczym potworem z książki fantasy. Kątem oka zobaczyłaś, że nastolatek zdążył już opatrzyć sobie ranę, dzięki czemu nie widzisz niczego kuszącego. Następnie podszedł do małego, okrągłego okna, by zasłonić je od promieni słonecznych i usiadł na rogu posłania.
- Zaczekam, aż zaśniesz tutaj, dobrze? Żebyś nie czuła się skrępowana ani nic z tych rzeczy, bo pewnie nie chcesz teraz być blisko mnie - westchnął cicho, nie kryjąc smutku na twarzy, który mówi, że tak naprawdę wolałaby położyć się obok i wziąć cię w soje ramiona, byś w nich zasnęła.

Snazzy - 2014-09-06, 21:04

Ić ty, jak ty oglądasz :D
--------------
- Ja... to wcale nie to, że nie chcę być blisko ciebie. Bardziej się bałam, że ty... przez to wszystko nie będziesz miał chęci... naprawdę, przepraszam. Nie powinniśmy tak więcej robić. Ja... mogę się do ciebie przytulić? - pytam cicho, robiąc minę zbitego psa, a następnie, nie czekając na jego odpowiedź, wypełzam spod kołdry, by znów rzucić się na niego, tym razem nieco lżej i z uzasadnieniem, że chcę go przytulić, a nie unieruchomić jak... drapieżnik zwierzynę. Do diabła, takie słowa z trudem przechodzą mi przez gardło, a co dopiero jak o myśli chodzi. Brrr, porównanie zbyt krwawe, a ja nie chcę być bestią, tylko zwykłą siedemnastolatką... w ogóle już za niego urodziny Kobayashiego. Ciekawe, czy przy tym, co teraz się ze mną dzieje, dożyje ich... ale lepiej nie poruszać takich tematów. - Wracając do twoich urodzin... co byś chciał dostać? W ogóle to dopiero siedemnastka czy już osiemnastka? - pytam cicho po chwili, uśmiechając się niepewnie.

Daisy7 - 2014-09-06, 21:45

szyyy ;>
---------------
- Mam chęci, chodź tu do mnie, głuptasie - zaśmiał się, kiedy byłaś już mocno do niego "przyczepiona" i poczułaś jak ciepła dłoń nastolatka powoli głaszcze cię wzdłuż kręgosłupa. - Chcę ciebie i tylko ciebie. No i Ann. Chcę zwyczajne, spokoje urodziny spędzony w domu z moimi dwoma słoneczkami - odpowiedział, muskając cię czasami po czole lub policzkach. - Siedemnastka? No wiesz? Pff. Masz mnie za jakiegoś szesnastoletniego szczyla? Przecież od razu widać, że zbliżać się do osiemnastki! Ba! Zapewne większość ludzi myśli, że jestem starszy od ciebie o jakieś pięć lat. W końcu taki dojrzały mężczyzna jak ja... - wypiął dumnie pierś do przodu, a następnie starał się delikatnie położyć cię na miejsce, przykrywając kołdrą i zajmując miejsce obok, otulając cię ramieniem. - Teraz jednak naprawdę powinnaś już spać. Dobranoc.

Snazzy - 2014-09-06, 23:30

Swoja droga, musze narysowac cos luznego .-. Caly czas szkicuje postac sebusia i nie moge przestac .o.
----------
- Nie jestem głuptasem - odpowiadam, nadymając się niczym ryba fugu. - Naprawdę to już osiemnastka? Nie dodajesz sobie lat ani nic w ten deseń? Zawsze sądziłam, że jesteś w moim wieku, a tu jesteś prawie o rok ode mnie starszy... oczywiście to nie ma nic do rzeczy, bo do ewentualnego ślubu czy coś i tak musimy poczekać, aż ja skończę osiemnaście, ale do tego czasu jeszcze rok... a zachowujemy się już prawie jak stare małżeństwo - posyłam Kobayashiemu zakłopotany uśmiech, starając się szybko zasnąć... a tak w ogóle to gdzie zniknęła ta uparta świeczka?

Daisy7 - 2014-09-06, 23:55

i się nie dzielisz szkicami ! :C
--------------
- Ja dodaję? Pf, skądże. I nie ma różnicy, ile lat nas dzieli. Jeden, dwa, pięć, dziesięć. Kochałbym cię bez względu na wiek, chociaż muszę przyznać, że pewnie gdybym był staruchem, sama nie chciałabyś się ze mną spotykać, a co dopiero żenić - zaśmiał się, bawiąc twoimi włosami. - A ze ślubem zaczekamy, ile będziesz chciała, pani Kobayashi - dodał jeszcze ciszej.
Szybko udało ci się zasnąć. A przynajmniej na tyle prędko, by nie doczekać powrotu Litwicka. Rano obudziłaś się w nie najlepszym nastroju, ponieważ końcówka snu okazała się być koszmarem. Od razu zrozumiałaś, że Sat musiał gdzieś zwiać, a potwierdziło się to, kiedy wymacałaś obok siebie powietrze. Świeczka drzemie na stoliku, jednak siedemnastolatek gdzieś poszedł. Nie zostawił też żadnej kartki, chociaż jest dopiero 6:36.

Snazzy - 2014-09-07, 15:54

No bo nic nie mówisz, zawsze daję ci szkice xD Ale nikt nie komentuje xD
---------------------
Ale się zrobił z niego ranny ptaszek, ale... czy to nie dziwne? Zazwyczaj śpi do oporu, chyba... coś mu się stało wczoraj wieczorem i dlatego nie ma go tutaj? Bo nie zasnął w ogóle? Zbyt się mnie bał? A może to znowu porwanie, a ten Litwick był tylko przynętą? Spanikowana podnoszę się z łóżka i zaczynam szukać po całym pomieszczeniu z uwzględnieniem podłogi. Mógł w końcu też zemdleć z powodu utraty krwi... do diabła, diabła, cholernego diabła, to wszystko moja wina! Mogłam mu o tym nie mówić! Idiotka! Debilka! Do diabła!
Chyba że... a może wyszedł... bo ja wiem, skombinować śniadanie? Albo poszukać jakiegoś punktu opatrunkowego? No cóż, jeśli nie znajdę go w naszej kajucie, idę znowu spać. Na pewno znowu panikuję i histeryzuję, to nic takiego...

Daisy7 - 2014-09-07, 16:23

bo Dais nie umie dawać ciekawych i rozbudowanych komentarzy, więc "kawaii, super, ale fajneee" robi się nudne xD ale na bieżąco tam zaglądam~
------------------
No cóż, nigdzie w kajucie nie znalazłaś żywego ani martwego Satana, więc zarówno trochę się uspokoiłaś, ale także zmartwiłaś. Patrząc jednak na niewinnego Litwicka, wyrzuciłaś z głowy myśl o porwaniu. Widząc uśmiechniętego Kobayashiego z tacą pełną smacznego śniadanka, zdołałaś znowu zasnąć. Przeniosłaś się do kontynuacji koszmaru, gdzie goniło ci stado wilkołaków. Jedynym ratunkiem było wejście na wysokie drzewo, ale potrzebowałaś do tego obu rąk, więc nie miałaś co zrobić z Ann, która sama nie potrafiła się wspinać. Czując, że lada moment bestie rozszarpią twą córkę, zbudziłaś się zlana potem. Ujrzałaś nad sobą lekko zaniepokojoną i dosyć bladą twarz siedemnastolatka. Także ma mokre włosy. Mył się czy to pot?
- Już dobrze, skarbie, to był tylko zły sen - tłumaczył, gładząc cię po twarzy. - Wybacz, że cię zostawiłem, ale musiałem, bo widzisz... Kurdę, to takie żenujące... Chyba mam chorobę morską - jęknął, spuszczając nisko głowę.

Snazzy - 2014-09-07, 16:43

Wierzę ci na slowo :*
--------------
- Heeej... uspokój się. Po prostu następnym razem będziemy wiedzieli, że podróże statkiem nie są dla ciebie - uśmiecham się lekko, siadając i jednocześnie pomagając Satanowi się położyć na łóżku. Ja już się bałam, że jest bardzo źle, a tu nie jest znowu tak beznadziejnie. Bywało w końcu gorzej. - Chyba że... może ten wczorajszy incydent to pogorszył... no, sama nie wiem, ale najlepiej będzie, jak będziesz leżał. Tak przynajmniej mi się zdaje, bo... no wiesz, sama nigdy nie miałam choroby morskiej, a Cyn chyba też nie ma, więc... no, nie wiem, jak zajmować się osobami w takim stanie... o kurczę, nieważnie, rozgadałam się. Najważniejsze to chyba nie gadać zbytnio, nie? - plotę dalej bez sensu, gładząc czoło Kobayashiego. Do diabła, jestem gorszą panikarą niż własna siostra, a dodatkowo jeszcze taką nieumiejętną pocieszycielką.

Daisy7 - 2014-09-07, 18:38

- Nie, wczorajszy incydent nie ma tu nic do rzeczy - uśmiechnął się słabo, dając położyć. - Nie przejmuj się tak mną. Znalazłem apteczkę pierwszej pomocy i muszę przyznać, że są świetnie zaopatrzeni w leki na morską chorobę. Połknąłem dwie silne tabletki, więc szybko mi ulżyło, chociaż chyba nie powinienem tak szaleć, bo zrobiłem się przez tą dawkę zbyt senny. Wybacz, ale dzisiaj raczej nie będzie ze mnie pożytku, bo prześpię cały dzień, ale ty rozerwij się, pospaceruj po statku, pójdź do baru na śniadanie. Widziałem też, że mają własny klub pojedynków dla trenerów Pokemonów. Fajna sprawa, nie? No i już nie pada. Chyba im bliżej do Kanto tym ładniejsza pogoda. To dobry znak, prawda? Och, sam się rozgadałem. Dobranoc, Marsik - pogłaskał cię jeszcze raz po policzku, a potem zwinął w kłębek, próbując zasnąć, co okazało się nie takie trudne, bowiem po kilku minutach chrapał jak zabity.
Snazzy - 2014-09-07, 20:27

- Dobranoc, Satty - odpowiadam cicho, chociaż mam świadomość, że Kobayashi ma twardy sen i mnie nie usłyszy. Do diabła... na pewno musiało go mocno złapać, skoro zażył aż dwie tabletki, ale czy to na pewno bezpieczne? Diabli wiedzą, ale muszę mu zaufać. Innego wyjścia nie ma, więc... chyba mam cały dzieñ dla siebie. Na pewno nie chcę zostawać Sata samego ani nie mam humoru na wychodzenie na zewnątrz, zwłaszcza po wczorajszym, dlatego sięgam po dex Sata i zaczynam pisać wiadomość do siostry. Żadne rewelacje, zwyczajne zapytanie, co u gruchajàcych gołąbków (Lucian pewnie już się do niej wprowadził na stałe, huehuehue) i małej.
Daisy7 - 2014-09-08, 07:13

Cynthia odpisała dosyć niezrozumiałą wiadomość, na której rozszyfrowanie potrzebowałaś trochę czasu. Ostatecznie otrzymałaś następującą wersję: "Zgaduję, że to sprawka mojej okropnej siostry? O tej porze, serio? Idź spać, błagam. U mnie w porządku, Lucian tak samo i Ann też. A właśnie. Skoro już mnie obudziłaś, to się tłumacz. Nie żebym miała coś przeciwko, bo kocham swoją siostrzenicę, ale czy macie jakieś problemy, że ostatnio tak często musicie ją u mnie zostawiać?". W tym czasie nie stało się nic ciekawego, a więc Sat dalej smacznie śpi tak samo jak Litwick, a ty siedzisz sobie na łóżku ze stopami pod pierzyną, ponieważ podłoga okazał się być wręcz lodowata na bose nogi.
Snazzy - 2014-09-08, 19:36

Rozpiła się czy co? Nie wytrzeźwiała? Nie wiem i nie wnikam, ale na moją facjatkę wstąpił uradowany uśmieszek. Powoli i z coraz większym rozbawienie odpisuję blondynie. Ach, dobrze, że nie wie, iż stałam się takim jakby wampirem. Nastraszę ją porządnie, będzie miała za swoje mądrości...
"Też cię kocham, Cyn :* Wybacz, że cię obudziłam, ale Sat dostał choroby morskiej i śpi po lekach, a mnie się nudzi... niby mogłabym iść na pokład, bo pogoda ponoć ładna i w ogóle, ale nie chcę go samego zostawiać... no i jest jeden powód, który związany jest z tym, że zostawiliśmy na ten wyjazd u ciebie Ann. Wytłumaczę ci wszystko, jak już wrócimy, to nie jest temat na rozmowę tekstową lub telefoniczną, uwierz :/ Gdyby coś się działo, to dzwoń, a tymczasem już ci nie będę zawracała głowy, bo domyślam się, że masz pewnego gościa i raczej nie chcesz go przypadkiem obudzić C:"

Daisy7 - 2014-09-08, 20:08

Cyn odpisała: "Nie podoba mi się to. Brzmi jak coś strasznego. Matko, w co wy się do licha znowu wpakowaliście... Dobra, niech ci będzie, że nie nalegam, ale jak wrócicie, chcę żebyście oboje przyszli odebrać Ann, a wtedy wszystko mi wytłumaczycie. WSZYSTKO. Pff... Masz rację, rzeczywiście nie zamierzam obudzić ANN". Uśmiechnęłaś się lekko do siebie, rozbawiona końcówką na pozór niewinnej wiadomości od siostry. Zakończywszy krótką wymianę zdań, odłożyłaś urządzenie Satan na bok. Och, znów zapomniał, żeby ci kupić jakieś po drodze.
- Dzień dobry - usłyszałaś cichy głosik Litwicka, który właśnie wstał, patrząc na śpiącego nastolatka. - Idę znaleźć czegoś na śniadanie. Wybierze się pani ze mną czy już jest pani po posiłku? - zapytał kulturalnie.

Snazzy - 2014-09-08, 20:36

Taaaak, Ann, już ja jej uwierzę. Znaczy... wiem, że jak chodzi o małą, to na Cyn można polegać, ale naprawdę chociaż raz mogłaby się przyznać. Pozwalam sobie jeszcze na krótką wiadomość o treści "Okej, ale zaproszenie na ślub dostanę? :*" i sprawdzenie godziny, dopiero wtedy spoglądam na Litwicka, uśmiechając się szeroko.
- Dobry... jasne, znaczy ja nie jestem głodna, ale jak chcesz wyjść, to proszę bardzo. Ewentualnie jak chcesz, to mogłabym ci dać trochę jagód czy karmy, ale jak nie chcesz to okej - odpowiadam mu, jednocześnie sprawdzając, czy z Kobayashim wszystko okej... do diabła, my to mamy parszywe szczęście do takich momentów.

Daisy7 - 2014-09-08, 22:00

Cyn odpisała tylko krótkie "Hahaha...". Co do godziny to zbyt wiele czasu nie minęło, bowiem aktualnie jest dopiero 7:13. Litwick oznajmił, że wystarczająco dużo dla niego robicie i bez problemu poradzi sobie sam, dlatego wyszedł z kajuty, rezygnując z twojego poczęstunku. Tym samym znów zostałaś tutaj sama, a dokładniej rzecz ujmując - sama z osób nieśpiących. Satan smacznie chrapie na boku i na szczęście nie widać po nim żadnych niepokojących zmian czy objawów, które mogłyby wskazywać na nadużycie leku na chorobę morską. Może rzeczywiście martwisz się na zapas i Kobayashi po prostu prześpi cały dzisiejszy dzień? Tylko co ty planujesz robić?
Snazzy - 2014-09-09, 07:00

Rzeczywiście martwię się na zapas... poza tym jest tak wcześnie, a ja na nogach... do diabła, czemu muszę być takim rannym ptaszkiem? Najchętniej zamieniłabym się z Satem, ale... z drugiej strony to chyba logiczne, że kobiety wstają wcześnie. Facet prędzej by potruł rodzinę niż podał jej zjadliwe śniadanie, a tak jest zachowany jakiś porządek rzeczy. Dochodzi do tego fakt, że miałam się wziąć do pracy z Pokemonami, a tu nic z tego, chociaż może w Kanto pokonam jakiegoś lidera? Na razie jednak kładę się obok Sata. Może też zasnę?
Daisy7 - 2014-09-09, 19:28

Nie chciało ci się jakoś specjalnie spać mimo dwóch wcześniejszych pobudek. Mimo to położyłaś się obok nastolatka z myślą, że skoro znajduje się obok, to na pewno nie trafisz z powrotem do żadnego koszmaru. Częstowałaś się przyjemnymi wyobrażeniami, jakie chciałaś zobaczyć w krainie marzeń, lecz zmęczenie uparcie nie nadchodziło. Po jakimś czasie do kajuty wrócił Litwick. Jego płomień dorodnie pali się na czubku główki, więc musiał zjeść coś pożywnego, dzięki czemu nabrał potrzebnych sił. Chyba stwierdził, że cicho chrapiesz razem z narzeczonym, ponieważ cichutko wdrapał się na stolik, na którym leży jakaś gazeta, którą postanowił widocznie poczytać. Bwa, Pokemony znają alfabet? Zaskakujące! W każdym razie wreszcie cię zmorzyło, a kiedy ponownie wstałaś, była już 17:10. Kobayashi śpi szeroko uśmiechnięty, natomiast świeczka gdzieś sobie znów zawędrowała.
Snazzy - 2014-09-10, 06:45

Do diabła, chciałam się przespać do jutra, ale wygląda na to, że nie mam szans. Świeczka też gdzieś sobie poszła, a ja... no cóż, zostałam sama z chrapiàcym Kobayashim i chyba nie zostaje mi nic innego jak wziąć Pokedex i trochę się nim pobawić, znaczy sprawdzić, czy nie ma nowych wiadomości, czy nie ma tam zainstalowanych jakichś gier oraz ewentualnie napisać wiadomość do Cyn pytającą, co tam u nich, gdzie przy okazji wspominam też, że zaczynam żałować wyjazdu do Kanto, nawet jeśli to będzie trwało niecały tydzień.
Daisy7 - 2014-09-10, 07:53

Niestety gier żadnych nie znajdujesz. Ogólnie ubogi ten jego pokedex, ponieważ ma tylko podstawowe funkcje. Zero dodatkowych bzdetów. No jak tak można! Tym razem Cynthia odpisała szybko bez marudzenia, że budzisz ją wczesnym rankiem: "Hej. A dobrze. Dzisiaj rozgromiłam jednego młodziaka, któremu jakimś cudem udało się dojść aż do samej czempionki regionu! Ann chyba podoba się oglądanie walk. Stawiam stówę, że na swoje dziesiąte urodziny będzie chciała wyfrunąć z rodzinnego gniazdka, by zaczął własną przygodę! :3 Oj coś nieudana ta wasza podróż, hm? Czemu? Sądziłam, że to ma być takie romantyczne. Tylko ty i Sat bez dziecku, uuu ;'D W takim razie po co tam płyniecie na kilka dni?".
Snazzy - 2014-09-10, 19:07

Proszę, proszę, blondi jak zawsze w formie i uparta jak diabli. Zirytowana brakiem lepszego zajęcia odpisuję na jej wiadomość, rozglądając się po kajucie w poszukiwaniu nieco lepszego zajęcia.
"Masz chyba za duże mniemanie o sobie, neechan, ale nie bój się, już niedługo to zmienię :D Właśnie tego się obawiam, ale cóż, mamy jeszcze kilka ładnych lat przed sobą, to zobaczymy. Co do romantyczności naszego wypadu... naprawdę, uwierz mi, to niekoniecznie jest tak. Wytłumaczę ci wszystko, gdy już na spokojnie wrócimy, bo to długa i bardzo niepasująca do rozmów telefonicznych historia. Chyba wytrzymasz, nie? A tak btw, Ann nie sprawia kłopotów, prawda?"

Daisy7 - 2014-09-11, 07:44

Cyn odpisała: "Och, widzę, że coraz bardziej stajesz się typową matką i gospodynią domową, która martwi się już teraz, że jej kochana córunia któregoś dnia odejdzie w świat >:3 Jest grzeczna jak aniołek. Nigdy przy mnie nie rozrabia. Widocznie uznaje mnie za swoją idolkę, wzór do naśladowania albo coś takiego. W sumie kompletnie jej się nie dziwię. Dobra, to ty zajmij się teraz swoim narzeczonym. Może podróż nabierze smaczku :3 A ja się zbieram, bo idziemy z małą do parku. Ciao!". Rozglądając się po pokoju nie dostrzegłaś zbytnio niczego ciekawego, co przykułoby twoją uwagę na dłużej. Jakieś dwie gazety na stoliku, lampka, kontakt w ścianie, wow nawet obrazek niedaleko okna. Plus oczywiście łóżko, przy którym leżą wasze bagaże oraz przymocowane do podłogi krzesło w kącie niedaleko drzwi kajuty.
Snazzy - 2014-09-11, 21:09

Cyn jako idolka rudego diabła... nie ukrywam, zabolało mnie to mocno. Do diabła... może po prostu w Kanto ucieknę, zostanę jakimś dzikim człowiekiem i wszyscy będą bezpieczni? To w końcu też jakieś wyjście, nawet jeśli bardzo... raniące. Nie mam co robić. Do blondyny nie odezwę się już ani słowem, bo obawiam się, że mój język z miejsca zamieniłby się w raniące ostrze. Z tego właśnie powodu sięgam po gazety, które zamierzam przeczytać od deski do deski, a nawet rozwiązać krzyżówki. Kto wie, może wyczytam jakieś ciekawe ploteczki albo inne takie bzdety? W końcu kury domowe interesują się takimi rzeczami, a między nimi a mną nie ma w końcu żadnej różnicy.
Daisy7 - 2014-09-12, 22:37

Gazeta okazała się być dosyć nudna, ponieważ większość tekstu poświęcona została celebrytom, o których w większości po raz pierwszy czytasz. Kto w ogóle kupuje takie szmatławce? Na szczęście znalazło się kilka całkiem interesujących łamigłówek, artykuły o ostatnich pokazach Pokemon, kilka ciekawostek na temat leśnych stworków oraz całe dwie strony poświęcone sprawie z Twinleaf, którą widocznie interesuje się już nie tylko Sinnoh. Oczywiście dalej nie mają żadnych konkretów, a ta policja chyba bierze kasę za nic. Ciekawe jak radzi sobie spotkana legenda. Wieczorem zaczęło ci burczeć lekko w brzuchu, który chyba domagał się czegoś do jedzonka. Wówczas też zbudził się Satan, który nie wygląda jak na chorego czy zaniedbanego. Można wręcz powiedzieć, że długi sen wspomógł jego urodę, a do tego nastolatek promieniuje energią.
- Hej, miśku. Co tam przeglądasz? Jak spędziłaś dzień? Ojej, już 20:32? Pewnie czeka mnie nieprzespana noc, ale przynajmniej czuję się już okey - mówił, prostując kości na łóżku.

Snazzy - 2014-09-13, 14:43

- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór, kocie - odpowiadam, uśmiechając się słabo do Kobayashiego. Te wszystkie godziny tak mnie znudziły, że mam ochotę natychmiastowo go przytulić, co też czynię, zwyczajowo przykładając ucho do jego klatki piersiowej. Hm... na dodatek zrobiłam się głodna. Niedobrze, bardzo niedobrze. No i... muszę też nakarmić swoich podopiecznych. - Satty... ten... nie orientujesz się przypadkiem, czy w kajutach nie ma zakazu wypuszczania Pokemonów czy coś?
Daisy7 - 2014-09-13, 17:26

- Wybacz, że przeze mnie tak się wynudziłaś. Mogliśmy lepiej spożytkować ten czas. Widziałem tu masę super atrakcji, które przypadłyby nam do gustu, a podczas tej podróży już raczej nie zdążymy z nich skorzystać, ponieważ jeśli dobrze liczę, do Kanto dopłyniemy jutro z samego rana. Najwyżej odrobimy straty w drodze powrotnej, o - uśmiechnął się, przytulając cię do siebie i smyrając brodą po czubku głowy, jakby rzeczywiście był kotem, który się ociera. - Nie kojarzę, żeby był taki zakaz, chociaż kajuty są dosyć ciasne i zbyt wiele stworków na raz nie wypuścisz - odpowiedział na zadane pytanie, dalej trzymając cię w swoim żelaznym uścisku.
Snazzy - 2014-09-13, 21:26

Ratunku, tracę wenę ;w;
-----------------
- Pewnie tak... no nic, załatwimy wszystko najszybciej jak się da i wracamy do domu. Nie chcę żadnych rozrywek ani nic w ten deseń, najchętniej... - odpowiadam, urywając w odpowiednim momencie, by zarumienić się i zagrzebać twarz w jego piersi. Nie ukrywając, moje typowe zachowanie przy tym temacie. Po chwili nabieram znów powietrza do płuc, mówiąc ciszej i nieco... wolniej? - Ten no... musimy coś z tym zrobić. Znaczy z tymi wszystkimi moimi objawami... ale sama nie wiem, co. Znaczy... no, do diabła, tak nie może być - szepczę, po czym delikatnie zbliżam swe usta do jego. Sama nie wiem, czemu. Instynkt? Chyba tak, może warto na niego postawić?

Daisy7 - 2014-09-13, 23:06

neee ;o
-----------------
Satan chyba nie wyczuł tematu, do którego zmierzałaś na początku. Może był czymś zamyślony i nie zauważył twoich rumieńców albo po prostu perfekcyjnie odgrywa rolę osoby, która kompletnie nie domyśla się, o czym mówisz. Bez przeszkód pozwolił ci się pocałować, aczkolwiek kiedy tylko dotknęłaś jego czerwonych warg swoimi, wyczułaś ponownie dziką ekscytację oraz wzmożoną chęć wgryzienia się w usta nastolatka. Tak, żeby uronił chociaż jedną kropelkę pysznego nektaru. A potem wychłeptałabyś niczym bestia całą resztę tej ambrozji. Czy instynkt, który tobą aktualnie kieruje, jest nadal tym samym, którym posługiwałaś się zaledwie kilka tygodni temu? Kobayashi chyba wyczuł, że coś się z tobą dzieję, ponieważ delikatnie, chociaż stanowczo odsunął swą twarz od twojej.
- Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę cię kusić, a takie coś na pewno pobudza w tobie te... emm.. ukryte pragnienia - westchnął.

Snazzy - 2014-09-13, 23:42

C: pomysl, dostajes, max 6 linijek odpisu zamiast wielkiej sciany, ja bym sie cieszyla xd
-------
Co się ze mną dzieje? Dlaczego mi tak odbija? Przecież jeszcze kilka dni temu mogłam go całować bez przeszkód, a teraz... jestem istnym potworem. Nie potrafię się pohamować. Widać, że wewnątrz toczę ciężką walkę. Po jednej strony ja jako ja. Nie chcę go zranić. Wiem, co było wczoraj i nie chcę zadać mu większej dawki bólu. Nie chcę być zależna od krwi. Z drugiej strony jest bestia. Ta, która najchętniej wypiłaby go do końca, która nie zna litości... kim tak naprawdę jestem? Nie mam bladego pojęcia. W najmniej spodziewanym momencie rzucam się prosto na lewe ramię Kobayashiego, które unieruchamiam i wgryzam się w nie bez oporu. Drugą rękę pozostawiam wolną... niech sam zdecyduje, co z tym zrobić, ale ktoś musi mnie kontrolować.

Daisy7 - 2014-09-13, 23:51

one się same z sb produkują tak czasami ._.
-------------------
Satan chyba kompletnie nie spodziewał się takiego przebiegu akcji. I w sumie nie ma co się dziwić, bo chyba każdy sądziłby, że teraz cichutko go przeprosisz, spuszczają główkę, po czym zaczniesz łkać, jaka to jesteś okrutna itd. Tym czasem rzuciłaś się na niego, a kiedy tylko poczułaś krew, pragnienie chłeptania jej stało się jeszcze silniejsze. Czujesz, że lada moment przyjmie taką formę jak wczoraj, a więc kompletnie nie będziesz w stanie się kontrolować. Zanim jednak do tego doszło i nie zdążyłaś nabrać epickich zdolności bycia nieziemsko silną, stanowcza prawa ręka Kobayashiego odrzuciła twoją głowę. Potem bez problemu dopomógł sobie uwolnioną lewą dłonią, odpychając cię tak silnie, że wylądowałaś z łóżka na ziemi, robiąc sobie zapewne przy tym kilka siniaków.

EDIT: Wyszło 8, to prawie jak 6 xd

Snazzy - 2014-09-14, 00:07

Na fonie mam 6 :3
--------
Czuję się beznadziejnie. Muszę zginąć. Moje istnienie nie ma sensu. A co jeśli zaatakuję go lub Ann w czasie ich snu? Nie mogę ryzykować, muszę coś zrobić. Najrozsądniejsze wydaje się uciec, ale kiedy i gdzie? Może Hoenn? Albo Kalos. Tam nikt nie powinien mnie szukać, bo oba regiony są dość egzotyczne, a w przypadku Kalos mamy do czynienia z gigantycznym molochem zwanym Lumiose. Zostawię wszystkie oszczędności Satowi i małej, a sama ucieknę, byle nikogo nie zraniç. To by było najrozsądniejsze. Tymczasem czuję, jak moje ciało ogarniają drgawki. Ciągnie mnie znowu do krwi, dlatego nieznacznie się unoszę, spoglądając na zranione ramię Kobayashiego.

Daisy7 - 2014-09-14, 00:17

A teraz to kompletnie nie wiem, ile wyszło, bo na fonie nigdy nie potrafię jakoś tego ogarnąć :p
------------
- Marsik, usiądź i się uspokój. Wytrzyj twarz bo masz na niej kr... Zabrudziłaś się. Nie jesteś żadnym potworem. To co się przed chwilą stało nie ma żadnego znaczenia, wszystko gra, rozumiesz? I przepraszam, że tak mocno cię odrzuciłem. Po prostu wiem, że Ciebie mój ból męczy cię bardziej niż mnie, a nie chcę, byś cierpiała - wyjaśniał głosem osoby, która mówi do jakiegoś bardzo niekumatego dziecka lub próbuje nakłonić staruszka do wzięcia leków. Jednocześnie przytrzymuje sobie zakrwawione miejsce dłonią, tamując w ten sposób drobny "strumyk" posoki, której na szczęście nie stracił tak wiele jak ostatnio.

Snazzy - 2014-09-14, 13:30

Tysz ni wim, probowalam stworzyc przelicznik, ale mi nie wyszlo xd
------------
Łatwo mu powiedzieć. Uspokój się. Wytrzyj twarz. Pozbądź się krwi. Do diabła, on nawet nie potrafi wypowiedzieć tego słowa. Do diabła, nie jestem nic w stanie zrobić z tym drżeniem. Porażka.
- Ja... nie mogę... z wami zostać... mi nic... nie pomoże - szepczę cicho i chaotycznie, powoli wycofując się do kąta, gdzie powoli wycieram twarz z czerwonej cieczy. Znając życie ta czynność zapewne wzmocni moją chęć na świeżą krew, ale nic innego nie mogę zrobić. Muszę zachować pozory normalności.

Daisy7 - 2014-09-14, 16:35

xd
----------
Rzeczywiście wycieranie krwi sprawiło, że ponownie silniej wyczułaś jej zapach, co rzecz jasna wzmocniło twoją ochotę na ponowne dobranie się do żył Satana. Na szczęście po wcześniejszym napojenie chęć maleje i przez jakiś bliżej nieokreślony czas będziesz w stanie się powstrzymywać. No a potem po mniej więcej 24h znowu zamienisz się w żądną krwi bestię. Nie trudno zgadnąć, że każda następna godzina bez słodkiej posoki robi z ciebie coraz agresywniejszego potwora. Kobayashi chyba wyczuł, o czym myślisz.
- Nie mów tak. Mam pewien pomysł. Musimy w jakiś sposób zdobyć krew. Może Pokemonowa też cię zaspokoi. Wtedy nie byłoby problemu z jej pozyskiwaniem, chociaż wiem, że wizja picia czegoś takiego jest obrzydliwa, ale moglibyśmy w ten sposób, panować nad twoim pragnieniem. Gorzej, jeśli okaże się, że pomaga ci tylko ludzka. Wątpię, by szpitale chętnie oddawały nam swoje zapasy. Można by zrobić jakiś włam na bank krwi, hm? - mówił kompletnie poważnie.

Snazzy - 2014-09-14, 17:07

- Nie - krótka i stanowcza odpowiedź powinna mu wystarczy. Mam przy tym stanowcze i nieznoszące sprzeciwu spojrzenie. - Nie chodzi o samą wizję picia obrzydliwej krwi, bo nawet ta ludzka jest okropna, przynajmniej gdy myślę racjonalnie, ale ja po prostu nikogo nie chcę ranić. Naprawdę. Poza tym to i tak nie rozwiązuje problemu. Będzie trzeba powiedzieć o tym chociaż neechan, a... do diabła, nie jestem jakimś pieprzonym wampirem... do diabła, czemu nie mogę być normalna? - zwijam się w kłębek na podłodze, zaczynając cicho płakać. Do diabła, niby miałam być silna i teoretycznie wszystko było ze mną w porządku, więc czemu akurat teraz to wszystko musiało się zawalić i zepsuć w najgorszy z możliwych sposobów?
Daisy7 - 2014-09-14, 17:31

Satan nie odpowiedział ani słowem. Nawet nie wiedziałaś, co robi, jaką ma minę ani nic takiego, ponieważ skuliłaś się w kącie, chowając twarz. Leżąc tak, wyczułaś, że zaczynasz się robić gorąca. Tak jak miałaś już nie raz. Pewnie teraz mogłabyś znów rozwalić jakieś kraty, a dokładniej ujmując - po prostu je wygiąć niczym plastelinę. Gdybyś teraz rzuciła się na nastolatka, mogłoby go boleć to jeszcze bardziej. Ten jednak tradycyjnie olewa swoje życie oraz zdrowie, podchodząc do ciebie i kucając obok, delikatnie głaszcząc cię po plecach.
- Ile razy będziemy jeszcze przerabiać to sa... - urwał, zatrzymując dłoń na twoim karku. - Nie masz gorączki? - zapytał mocno wstrząśnięty.

Snazzy - 2014-09-14, 17:56

Znowu. By się zorientować, czy to znowu to samo, chucham sobie na dłoń. Zapewne będzie bolało, ale może wtedy on się przekona, że cały czas mówię prawdę? Nie wiem. Nie wiem już, jak mam do tego dojść, jak mam wrócić do normalności. Pewnie będzie to bolesne... ale do diabła, do jakiej tragedii musi dojść, żeby to się stało?
- Nie... nie mam. Tłumaczyłam ci to wcześniej - odpowiadam, uśmiechając się słabo. Przez cały czas próbuję spokojnie i powoli oddychać. Zapewne ten nagły wzrost temperatury zaraz się unormuje, tak samo, jak wcześniej, a kluczem do tego jest samokontrola i odpowiedni spokój. - Nie wiem, ile razy, to po prostu... błędne koło? Dopóki to się wszystko nie uspokoi... obawiam się, że ciągle.

Daisy7 - 2014-09-14, 18:55

- Mhm, okey, pamiętam - przytaknął Satan, który chyba jednak potrzebował rzeczywistego dowodu, by uwierzyć w twoją nagłą zmianę temperatury. - Mars, ty wręcz parzysz - dodał ciszej, kiedy chuchnęłaś sobie na dłonie.
Rzeczywiście jest to bardzo gorące powietrze, jednak ty odbierasz je jako przyjemne łaskotanie. Nie zmienia to jednak faktu, że zapewne gdybyś potraktowała tym kogoś innego, na kim nie bawiono się z mieszaniem DNA Vulpixa, prawdopodobnie zostałyby mu czerwone ślady po poparzeniu. W miarę jak się uspokajasz, "gorączka" maleje, a dziwaczna moc słabnie. Doszłaś już do siebie, kiedy twój brzuch głośno zaburczał. Masz ochotę na mięso. Dużą porcję świeżego mięska.
- Głodna, hm? - zaśmiał się nastolatek, starając się rozładować atmosferę. - Może przyniosę coś z baru? Co byś chciała przekąsić?

Snazzy - 2014-09-14, 19:41

Spoglądam na niego wzrokiem, jakiego na bank pozazdrościłby mi nawet Kitkat. Naprawdę... idiota, kompletny idiota, a poza tym daleko mi do żartów. Najchętniej bym coś zrobiła, byle tylko nie odczuwać głodu... ale do diabła, jeśli mam żyć, muszę jeść. Powoli kręcę głową, odwzajemniając w końcu uśmiech. Stwórzmy mu pozory normalności, niech się cieszy, dopóki go przypadkiem nie zabiję.
- Ja... sama nie wiem. Mam dziwną ochotę na świeże, surowe mięso, no ale bez przesady. Coś mięsnego bez kości i w miarę normalnego, wybór pozostawiam chyba tobie, Satty - odpowiadam cicho, po czym powoli przenoszę się na łóżko... albo lepiej nie. W kajucie chyba mamy łazienkę, więc do niej zaglądam, gdzie przeglądam się szybko w lustrze. Niby nic mi się nie stało, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

Daisy7 - 2014-09-14, 21:55

- Okey, znajdę coś odpowiedniego dla nas dwóch - uśmiechnął się, jeszcze raz przejeżdżając ci dłonią po włosach, po czym wstał, kierując się ku drzwiom, przy których zatrzymał się na moment, by oznajmić, że zaraz wraca, chociaż bardziej brzmiało to jakby chciał powiedzieć "nie rób niczego głupiego". Zaufanie, pf...
Rzeczywiście wasza kajuta jest zaopatrzona w malutką łazienkę, w której co ciekawsze znajduje się prysznic oraz zlewa, ale nie ma toalety. Czyżby kabiny z WC były gdzie indziej na statku obok siebie w rządku? Chyba tak, bo innego wyjścia nie ma. Przejrzawszy się w lustrze, doznałaś szoku. Twoje włosy to istne siano, a do tego wyskoczyły ci trzy pryszcze obok siebie.

Snazzy - 2014-09-15, 07:04

Do diabła, to jakiś wielki żart... kompletna porażka... katastrofa. Przecież nie jadłam ostatnio w ogóle dużych ilości czekolady, zresztą nie miałam nawet okazji zjeść chociaż jeden gram. A jeszcze te włosy... istne siano, porażka do kwadratu. Wracam się na moment do torby, z której wyciągam szczotkę, a następnie zaczynam robiç porządek z fryzurą. Nie wiem, czy nie będę musiała przy okazji też ich umyć, ale jakby się zastanowić... chyba nie będzie potrzeby? Ewentualnie wyjdzie w praniu i tyle.
Daisy7 - 2014-09-15, 18:53

Tak więc wróciłaś do pokoju po torbę. Szperając w niej, odnalazłaś jakąś białą niezapisaną kopertę upchniętą na samym dole pod ubraniami. Odłożyłaś ją na łóżko, po czym zajęłam sobą. Po doprowadzeniu się do jako takiego ładu, ponownie wzięłaś leciutki przedmiot do ręki, rozrywając papier i wyjmując ze środka złożoną na pół notatkę, na której wydrukowano następującą wiadomość: "Nie masz przypadkiem dosyć swoich... dolegliwości? Gdybyś wtedy nie uciekła, wszystko skończyłoby się inaczej. Oferuję Ci pomoc. Naprawię twój organizm, byś była dawną sobą w zamian za drobną przysługę. Nie mów o tym nikomu, po prostu skłam. Gdybyś się zdecydowała, po szczegóły dzwoń na xxx (jakiś numer). J." Poczułaś, że serce podskoczyło ci pod samo gardło, a skóra zbielała do odcieniu kredy.
Snazzy - 2014-09-15, 19:54

Mój wskazujący palec powoli wodzi po druku, natomiast całe ciało... chyba zaczyna panikować. Znowu ta cholerna Junko... nie mogę jej zaufać, ale z drugiej strony... muszę coś z tym zrobić... nie, do diabła! Nie mogę znowu ryzykować... przysługa, dobre sobie. Będę musiała kogoś zaatakować albo zabić... albo splamić własne nazwisko. Niedoczekanie cholernej wiedźmy! Miałabym wkopać siebie lub neechan w poważne kłopoty przez tę wariatkę... o nie, nie ma tak łatwo, nie dam się żywcem. Znajdę jakiś sposób, a jak nie, to Sat i Cyn na pewno mi pomogą... przecież chyba mogę na nich liczyć? Tymczasem kładę się na łóżku, by przemyśleć to wszystko... i kurczę, powinnam coś zrobić z tym wszystkim, byle tylko ta cholerne babsko nie mogło mnie wyśledzić.
Daisy7 - 2014-09-15, 20:30

Leżałaś tak na łóżku, miętosząc w ręce kartkę i rozmyślając usilnie do tego stopnia, że aż zaczęła cię delikatni pobolewać głowa. Wówczas do pokoju wszedł Satan, niosąc tackę z styropianowymi pudełkami chroniącymi jedzenie przed utratą ciepła. Na jego ramieniu siedzi Litwick, który z apetytem wcina suchego gofra. Kobayashi położył opakowania na stoliku, otwierając je, dzięki czemu ze środka wydobyły się kuszące zapachy.
- Ostre udka z kurczaka z dipem czosnkowym oraz ryż i trochę marchewki. Smacznego - uśmiechnął się, sięgając po jednorazowe sztućce. - Coś cię boli, że tak leżysz? A co tam gnieciesz w dłoniach?

Snazzy - 2014-09-15, 20:36

- Trochę głowa, ale to pewnie z głodu. Mózg jest najwrażliwszy na takie rzeczy... a to nic takiego - odpowiadam, starając się zatuszować swój niepokój łobuzerskim uśmiechem. Przy okazji sięgam też po tackę. Cóż, niby mówiłam Kobayashiemu, że nie lubię mięsa z kośćmi, ale wyjątek mogę przecież zrobić, dlatego zaczynam powoli pożerać pokarm, zagryzając każdy kawałek mięsa ryżem wymieszanym z dipem czosnkowym. Kij, że po tym będzie mi kompletnie śmierdziało z paszczy, ale... chyba mam od czego pastę do zębów i szczoteczkę, żaden problem... hm, ciekawe, czy jest jakaś różnica między moim zębami wcześniej i teraz... ale to nie pora na takie rozmyślania. - Ja... powinniśmy o tym wszystkim powiedzieć Cyn, jak już wrócimy?
Daisy7 - 2014-09-15, 22:34

- Hmm... No cóż... Trzeba przyznać, że bardzo nam pomaga od dłuższego czasu i mówię to o samym początku, więc jakieś wyjaśnienia jej się należą, chociaż nie musimy mówić wszystkiego co do joty, jeśli się wstydzisz czy coś - poinformował cię, czekając, aż także zasiądziesz do stolika, po czym wspólnie posililiście się kurczakiem z ryżem. - Jedzmy, bo wystygnie, a ta kartka jest PODEJRZANA! - zaśmiał się, nie przejmując zbytnio treścią notatki, odwzajemniając łobuzerski uśmiech tym samym. - Swoją drogą lada chwila dotrzemy do Kanto. Wiesz... Miałem pewien pomysł, żeby odwiedzić tamtejszego profesora, jak już odstawimy Litwicka do Lavender.
- Oi, proszę powiedzieć pani chłopakowi, że ja naprawdę doskonale trafię do tego miasta sam. Chodziło mi tylko o dopłynięcie do regionu, naprawdę - wtrącił się duszek.

Snazzy - 2014-09-16, 06:57

- Mówi, że nie musimy się fatygować aż do Lavender, ale w sumie to chętnie bym się wybrała do Cerulean i Celadon, muszę trochę potrenować - tłumaczę słowa świeczki, dorzucając swoją propozycję z niewinnym uśmiechem. Niby obiecałam Ann, że następnym razem wezmę ją ze sobą, ale czemu nie załatwić wszystkiego po drodze? Taka tam wstępna rozgrzewka przed powrotem do poprzednich aktywności. - I ten... wolę, żeby nikt obcy się nie dowiedział. I powiemy neechan wszystko. Jesteśmy jej chyba winni wyjaśnienia.
Daisy7 - 2014-09-16, 07:22

neechan, możesz zerknąć do izby, czy kalendarium się zgadza, bo nie jestem pewna, czy te ostatnie wydarzenia działy się tego samego dnia co nudne siedzenie na statku, kiedy spał Sat, czy to już był następny dzionek ;p
-------------
- Czyżby znowu naszła cię ochota na liderów? - zapytał Sat widocznie uradowany z tej propozycji. - Jak dla mnie spoko. Co do obcych... Wiem, że to nie temat na plotki, ale myślę, że taki profesor, znawca Pokemonów mógłbym najlepiej pomóc. Joy czy lekarze w szpitalach są raczej bezradni w takim wypadku. Zresztą oni tym bardziej zawiadomiliby prasę - westchnął. - Skoro tak chcesz, nie mam nic przeciwko. Miejmy tylko nadzieję, że nie zejdzie na zawał. Swoją drogą może jej elfickie ziomki będą chciały się wykazać. W końcu mnie wyleczyła ich jedna szamanka czy tam znachorka - dodał, łapić promyczek nowej nadziei.

Snazzy - 2014-09-16, 18:07

Jest dobrze :D
-------------
- Można tak powiedzieć... znaczy nie do końca, chcę tylko zobaczyć, czy... po tym wszystkim będę w stanie normalnie zajmować się walkami, zresztą... i tak bym musiała wrócić. W końcu mam mały plan do zrealizowania - odpowiadam, kończąc przy okazji posiłek. Uśmiecham się przy tym lekko, żeby w razie co nie niepokoić Sata. Nie myśleć o tym głupim liście i tyle, dam sobie radę bez jej łaski. - Naprawdę, nie wiem, ale chcę tymczasowo ograniczyć się do Cyn i nikogo więcej, a przynajmniej na razie. Ewentualnie jak mi się pogorszy, możemy pogadać o tym znowu, ale na razie znasz moją opinię... ten, daleko jeszcze od Kanto czy już można wyjść na stały ląd? Tak jakoś beznadziejnie mi się tu siedzi, a przecież za dużo czasu tutaj nie mamy.

Daisy7 - 2014-09-16, 19:34

to gut gut C:
--------
- Twój wybór - podsumował, wzruszając ramionami. - Myślę, że możemy się już zbierać, a nawet wziąć wszystkie bagaże, to potem nie będzie trzeba czekać w kolejce na wyjście ze statku - dodał i idąc za jego pomysłem, spakowaliście wszystko, po czym opuściliście kajutę wraz z Litwickiem oraz twoją torbą i Kobayashowym plecakiem.
Zawędrowaliście na pokład, gdzie spokojnie spacerują sobie ludzie, bawią się dzieci, a niektórzy starają się nawet trenować Pokemony, co raczej się nie powodzi w panujących tu warunkach. Usiedliście na wolnej ławce, by nie dźwigać ekwipunku. Łajba została dobrze oświetlona, ponieważ bez zarzutu można obserwować bezkres ciemnego oceanu nocą. Swoją drogą zrobiło się zimnawo, dlatego Satan miał pretekst do czułego objęcia cię.
- Drodzy pasażerowie! Dobiliśmy do portu w Kanto! Możecie śmiało opuszczać statek, aczkolwiek zostaniemy tu jeszcze przez cały jutrzejszy dzień, więc serdecznie zachęcamy do przespania jeszcze jednej nocy na pokładzie. Mówił dla Was kapitan, dobranoc! - rozległ się donośny głos z głośników porozmieszczanych na całym okręcie. Z tego co zaobserwowałaś, większość ludzi nie kwapi się specjalnie, by zejść na ląd.

Snazzy - 2014-09-16, 20:20

Nie ma to jak romantyczna sceneria na statku późnym wieczorem. Chociaż... czemu wydaje mi się, że tutaj żadnego lądu nie ma? Cóż, chyba zrobiłam się zbyt śpiąca przez ten nudny dzień, ale jakby się zastanowić, to spanie na pokładzie też nie brzmi źle... i tak romantycznie. Już sobie wręcz wyobrażam, jak moja głowa spoczywa bezwładnie na ramieniu Sata, a on mnie obejmuje tak, byle tylko mnie uchronić przed dalszą utratą ciepła... cholernie romantyczne, zamieniam się w głupią romantyczkę. Wzdycham cicho, kręcąc głową.
- Zostańmy tu całą noc... jest tak fajnie... i przyjemnie... - szepczę, przy okazji sprawdzając na dexie naszą lokację.

Daisy7 - 2014-09-16, 22:15

- Jak sobie panienka życzy. Każde życzenie panienki jest dla mnie rozkazem, najśliczniejsza z rodu Imasawy. Tylko proszę mi nie uciekać, bo będę bardzo zrozpaczona - poprosił cię szarmanckim głosem, szepcząc ci słodkie słówka do ucha, ramieniem ciasno otaczając i przyciskając do siebie w rezultacie czego zajęliście całą ławkę, chociaż raczej nikomu to nie przeszkadza.
Zobaczyłaś na ekranie pokedexu, iż znajdujecie się w Vermilion City, tzn. na statku przycumowanym w porcie tego uroczego miasteczka. Kilka pasażerów zaczęło opuszczać łajbę, czemu przyglądaliście się dosyć leniwie. A potem nagle poczułaś jakiś lekki wstrząs i gdy otworzyłaś uczy, spostrzegłaś zamiast gwieździstego nieba sufit kajuty, a oprócz ramion nastolatka okrywa cię także kołdra.
- Oj, przepraszam, nie chciałem cię budzić. Tak słodko zasnęłaś na ławeczce, że zamierzałem cię tu przenieść, ale chyba nie jestem szczególnie delikatny - wyjaśnił siedemnastolatek, wślizgując się na miejsce obok ciebie. - Śpij dobrze, dobranoc.

Snazzy - 2014-09-17, 07:03

- A czy ja mówię, że mi to przeszkadza? Która godzina? - odpowiadam, po czym chyba sobie uświadamiam, że jest nadal noc. No nie, a ja chciałam calutką spędzić na pokładzie statku, oglądając gwiazdy i wtulając się w Kobayashiego. No nic, najważniejsze, że już jesteśmy na miejscu i wcale nie tak wolno, spodziewałam się, że statek zacumuje dopiero rano. - No nieważne. Skoro idziesz spać, mi też nic innego nie zostaje... ale mam nadzieję, że nie byłam za ciężka - posyłam mu znaczący uśmieszek. - Dobranoc.
Daisy7 - 2014-09-17, 08:20

- Późna - odpowiedział, przykrywając was kołdrą pod same szyje. - Ani grama. Trzeba to zmienić. Już ja cię utuczę, żebyś nie ważyła tyle ci piórko. A zaczniemy od trzech solidnych i pełnowartościowych posiłków - oznajmił tonem osoby, która właśnie wybrała sobie cel życiowy.
A potem obydwoje daliście się ponieść objęciom Morfeusza. We śnie znajdowałaś się także się także na statku jednak był cały biały. Okazało się, że to wesele Cynthii z Lucianem, które potem dziwnym trafem przerodziło się w twoje z Satanem.
- Wstawaj, szkoda dnia, dochodzi 8:00. Biegiem pod prysznic, a potem opuścimy statek i zabiorę cię do jakiejś kawiarwnki na smaczne śniadanie - obudził cię nastolatek.

Snazzy - 2014-09-17, 18:21

- A miałam taki wspaniały sen, pffff... no ale skoro trzeba, to trzeba. I dzień dobry - witam się, mamrocząc pod nosem wypowiedź, po czym szybko wskakuję pod dosłownie pięciominutowy prysznic. Na wiele sobie raczej nie pozwolę ze względu na czas, dlatego skupiam się na tym, by po wyjściu wyglądać w miarę dobrze, czyli tak jak dawna ja. Może nie idealnie, ale na tyle dobrze, by przyciągać wzrok innych ludzi, chociaż i tak najbardziej mi zależy na wzroku Sata. Dopiero wtedy mogę uznać, że jestem gotowa na wyjście.
Daisy7 - 2014-09-17, 18:43

Satan został w pokoju, kiedy ty poszłaś do łazienki, wykonać proste i prozaiczne, aczkolwiek niezwykle niezbędne czynności. Na moment zdjęłaś perukę, by rozczesać swoje krótkie skrywane rude włosy i wówczas mocno się zdziwiłaś. Czy one nie były krótsze? Wiadomo, że czupryna rośnie cały czas, ale raczej wolno i nie widać gołym okiem zmian z dnia na dzień, a nawet tygodnia. Natomiast teraz twoje naturalne włoski z pewnością urosły szybciej niż byłoby to możliwe. Dziwne, dziwne. Zwłaszcza, że wydają się zyskać na barwie. Stały się zdrowsze, puszystsze, a ich barwa nie przypomina marchewki, lecz zdrowy rdzawo-brązowo-czerwono-pomarańczowy kolorek. Po oględzinach, powrotnym nałożeniu peruki i reszcie procedur wróciłaś do narzeczonego.
- Wyglądasz ślicznie - skomplementował cię chłopak, który jakby wyczytał ci z myśli, iż "najbardziej zależy ci na wzroku Sata".

Snazzy - 2014-09-17, 20:47

- Naprawdę? Dziękuję... znaczy... no wiesz... - rumienię się lekko, pozwalając sobie na zawstydzony uśmieszek, jednak... główka pracuje. Moje włosy przybrały inny odcień... do diabła, do diabła, miało nie być efektów zewnętrznych, a tu taka tragedia... nie wiem, co robić, ale o to będę się martwić potem. Tymczasem szybko sprzątam nasze rzeczy i biorę swój plecaczek, jednocześnie spoglądając, gdzie jest świeczka. W końcu to z tego powodu przybyliśmy do Kanto, a liderzy... hm, to raczej taki miły dodatek. No i trzeba będzie zobaczyć, jak tu wygląda z pogodą, może za rok urządzimy sobie jakieś rodzinne wakacje tutaj, a jak nie to w Hoenn. Hoenn ponoć jest bardzo egzotyczne, więc czemu nie? - To co? Zbieramy się? I... ten... bo ja... niezbyt znam Kanto... jak tam z tym aspektem u ciebie?
Daisy7 - 2014-09-18, 06:45

- Litwick czeka na zewnątrz. Jest chyba bardzo podekscytowany tą wyprawą i byciem coraz bliżej Lavender. A co do Kanto to byłem tu na dzień czy dwa kilka razy. Wiem jedynie jak poruszać się po kilku większych miastach, ale myślę, że mając mój pokedex, świetnie sobie poradzimy. Właśnie, twój nowy dex albo coś mogącego go zastąpić. Priorytet - wyjaśnił, po czym opuściliście kajutę, wpadając na uradowaną świeczkę.
We trójkę zostaliście osobiście pożegnani przez kapitana, który wraz z dwójką osiłków pilnował wejścia na okręt. Po krótkim spacerku drewnianym portem docieracie przed lecznice.

Snazzy - 2014-09-18, 18:40

Ale wczesnie wstalas xD
--------
- Priorytet to, priorytet tamto... naprawdę, dajmy spokój, nic mi nie będzie - uśmiecham się lekko, pozwalając sobie na cichy śmiech. Może to niezbyt grzeczne, ale nie mogę się powstrzymać, wszyscy próbują wymusić, żebym posiadała telefon, a może ja nie chcę takiego urządzenia... no nic, trzeba zmienić temat rozmowy. - Czy to oznacza, że wcześniej mieszkałeś w Jotho? W końcu to całkiem blisko Kanto... w ogóle mało wiem o tobie. Dlaczego? I... znasz jakieś miejsce, gdzie serwują dobre posiłki czy niekoniecznie?

Daisy7 - 2014-09-18, 20:21

ano niemiecki na 7 do czegoś zobowiązuje ;p ale nigdy się nie przyzwyczaję ._. dobrze, że tylko raz w tygodniu *już widzi ten drastyczny plan neechan xd*
-----------------------
- Nie mieszkałem. Dlaczego? Bo nigdy nie pytałaś - odpowiedział, starając się, by jego ton brzmiał na bardzo naturalny, a wręcz znudzony i olewający, jakby starał ci w ten sposób oznajmić, że nie życzy sobie pytań z tematyki swojej przeszłości. - Uhm... Posiłki z dobrym jedzeniem? Tfu, miejsca - podjął szybko następny wątek. - Niestety niezbyt, a na pewno nie tutaj. Jedna knajpka kołacze mi się w głowie, ale to chyba było w Saffron City. Musimy tam zajść, bo warto - uśmiechnął się do ciebie, a następnie przeniósł wzrok na Litwicka. - Ale najpierw Lavender - dodał wesoło, kucając, by pozwolić malcowi wejść na swoją dłoń, by ten się nie zgubił ani nie spowalniał marszu. - Oczywiście aż tak nam się spieszy, więc najpierw śniadanie. Zadowolimy się zwykłą knajpką tutaj? - dopytał, wskazując na pobliski pomarańczowy budynek z szyldem "Smacznie i zdrowo! Po domowemu tylko u Betty!".

Snazzy - 2014-09-18, 21:04

Nie jest drastyczny xD Po prostu mam dwa razy w tygodniu do 17, a w pozostałe dni do 16 :D Od ósmej ofc <3
---------------
Ukrywa coś przede mną? Dlaczego nie chce mówić o przeszłości? Naprawdę, wie wszystko o mnie, a ja o nim nie... dlaczego? No cóż, na razie nie będę nalegać, pogadam z nim przy okazji... na przykład w łóżku. Skoro na razie muszę się powstrzymywać, to będę gadać. Dużo gadać. I nie dam mu spokoju.
- No... dobra, ale i tak myślę, że mógłbyś mi chociaż cokolwiek powiedzieć, w końcu ty wiesz praktycznie wszystko o mnie... szkoda, że to nie działa w obie strony - udaję focha, jednak natychmiast uśmiecham się, przytulając lekko Sata. - Mi to obojętne, gdzie zjemy. Sam zdecyduj... możesz nawet mi coś zamówić, byle bez ryb i pomidorów... okej? - odpowiadam cicho, uśmiechając się szerzej.

Daisy7 - 2014-09-18, 22:34

drastyyyyczny! xd
------------
- Sorka, ale kiedyś na pewno powiem coś więcej - uśmiechnął się smutno, delikatnie mierzwiąc ci włosy peruki. - Bez ryb i pomidorów. Okey, myślę, że będą mieli coś, co sprosta twoim wygórowanym wymaganiom - dodał weselszym tonem, prowadząc cię za rękę do restauracji.
Obydwoje zjedliście spore porcje jak na śniadanie złożone z jajek na miękko, cieplutkich tostów i soku pomarańczowego. Dodatkowo pożywił się nawet Litwick. Po uregulowaniu rachunków, które w całości pokrył Sat, opuściliście knajpkę.
- Jest całkiem ładna pogoda, a niedługo może już takich nie być. Może wykorzystamy to na spacer do Lavender o własnych siłach, hm? - zaproponował nastolatek, kiedy znaleźliście się przy wyjściu z Vermilion. - Hmm... Prędzej będzie przez szóstkę i Saffron czy zajdziemy tam potem, a teraz wybierzemy jedenastkę?

Snazzy - 2014-09-19, 07:03

Wcale nie xd dzisiaj koncze o 15, normalnie swieto xd
------
- Mnie się pytasz? Wybacz, ale kompletnie nie znam się na Kanto, chociaż... wydaje mi się, że przez Saffron będzie szybciej... no, sama nie wiem. Ale zrobimy po drodze małą przerwę, okej? - odpowiadam, wypuszczając przy okazji szóstkę podopiecznych, by ich nakarmić oraz zaproponować ewentualny spacer z nami, w końcu dużo ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda? - Co do pogody, to chyba tutaj jest cieplej niż u nas teraz, a tak mi się przynajmniej zdaje. Tak przy okazji zbaczając z tematu, masz jakieś dobre wspomnienia z Kanto?

Daisy7 - 2014-09-19, 07:46

serio... jak mam do 15 to cały dzień jęczę xd
-------------
Pokemony opuściły kulki, by najeść się do syta (-7,2kg zwykłej karmy). Następnie niektóre z nich postanowiły zostać, by zdrowym spacerkiem rozruszać zasiedziałe mięśnie. Takim sposobem ruszyliście z Hope, Kitsune oraz Leafą, podążając drogą numer sześć. Jest ona bardzo krótka i nie trzeba przechodzić przez żadne chaszcze, więc prawdopodobnie dzikie stworki nie będą wam zagrażać, jednak pełno na niej trenerów chętnych do walk. Pierwszego napotykacie po pokonaniu zaledwie sześćdziesięciu metrów. Czarnowłosa dziewczynka w zielonym stroju.
- Jeśli wygram, kupicie moje ciasteczka! - zawołał, celując w was palcem i wypuszczając przed siebie Poke-wisienkę.


Snazzy - 2014-09-19, 18:18

No widzisz, a ja mam jeszcze osiem godzin bioli w tygodniu xd i szesz chemii c:
---------
- Jak chcesz, to możemy je kupić nawet, gdy wygramy - odpowiadam, pozwalając sobie na cichy śmiech. Harcerka... no cóż, wygląda na to, że Kanto zapewni nam wiele niezapomnianych wrażeń. Ciekawe, czy kulinarnie też takie jest... ale to sprawdzimy potem. Na razie spoglądam pytająco na Jolteona, wskazując mu Cherubi. Hm... gdybym miała dać pierwszego stworka Ann, na pewno jednym z kandydatów byłaby wisienka, taka słodka i niewinna. - Kitsune... hm, nie jestem pewna, czy chcesz sam walczyć, czy mam ci wydawać dyspozycje... w sumie to najchętniej bym obserwowała, jak walczysz sam, żeby ewentualnie wybadać, jak cię trenować, ale co tam, innym razem. Na sam początek podbiegnij do przeciwnika, by użyć Thunder Wave, a następnie odskocz, atakując Pin Missile. Nie będziemy stawiać wysoko poprzeczki.

Daisy7 - 2014-09-21, 00:23

mueh T.T opisywanie walk tak trudne bez Alistropedii ._.
-------------------------
Chlorophyll - Kiedy podczas walki świeci słońce, szybkość Pokemona podwaja się. Wraca do normy, gdy pogoda się zmienia.
Elektro absorpcja - Gdy Pokemon jest uderzany elektrycznym atakiem, odnowiona zostaje 1/4 jego maksymalnego HP.
-------------------------
- Możecie, ale to nie będzie już taka radość i duma dla Harcerek Drugiego Szczebla! - oznajmiła bardzo dumnym i uroczystym tonem, który utwierdza was w przekonaniu, że bierze na poważnie zarówno walkę jak i przynależność do grupy społecznej.
Pojedynek rozpoczyna Kitsune, używając na wisience Thunder Wave. Elektryczna fala spowodowała paraliż. Magical Leaf okazał się być strzałem w dziesiątkę, bowiem kilka świecących listków zraniło liska (-110HP). Chwilę później ten się odegrał, posyłając na oponenta masę igiełek (Pin Missile, trafiają 3 razy, łącznie -328HP). Na koniec ponownie widzimy jak podopieczna harcerki wykorzystuje trafny Migical Leaf (-110HP).

Cherubi 260/588HP (-75% speed | -25% szans na powodzenie ataku)
Jolteon 448/668HP

Snazzy - 2014-09-21, 18:26

Oj tam, dałaś radę xD I dzięki za przypomnienie, ujednolicę potem wszystkie skany ;-;
----------------
Nie jest źle, ale w sumie... rewelacji też nie ma. Spodziewałam się lepszej akcji i wygranej w pierwszej turze, ale chyba nie mogę mieć wszystkiego. Taki mamy klimat, te sprawy. No cóż, pozwalam sobie na lekki uśmiech. Prosta walka na prostym terenie, nie ma lepszego wprowadzenia do pokonywania liderów.
- Dobra, Kitsune, czas to skończyć. Użyj Quick Attack, by zbliżyć się do Cherubi. Gdy będziesz dostatecznie blisko, sypnij w niego Sand-Attack, by osłabić jego celność, a na sam koniec użyj Pin Missile. Gdyby coś było nie tak, zrób unik - powiedziałam. Niby dobrze sobie radzę, ale taktyki mam chyba zbyt monotonne. Aww.

Daisy7 - 2014-09-21, 19:03

fajnie wiedzieć, że Ci o czymś przypomniałam xd
-----------------
Tą turę także rozpoczyna Jolteon, który dla odmiany używa Quick Attacku. Jest dosyć słaby i zabiera zaledwie 97HP, chociaż w sumie trzy takie ciosy i po ptokach. Potem Cherubi użyła jednego ze swoich potężniejszych ruchów, czyli Take Down (J: -103HP, Ch: -26HP). Lisek będąc blisko wykonuje Sand Attack, który obniża rywalowi szansę na trafienie o 12,5%. Drugi Take Down nie powodzi się z powodu paraliżu. Dwie krytyczne igiełki z Pin Missile zabierają bardzo dużo punktów życia. Wisienka natychmiast mdleje, co oznacza zwycięstwo Kitsune'a (+1,5lvl).
- Oh! A było tak blisko! - jęknęła harcerka, zawracając nieprzytomną samiczkę do pokeballa. - W nagrodę mam dla pani darmowe pudełko dwudziestu ręcznie robionych ciasteczek z kawałkami czekolady - dodała dziewczynka, podając ci łakocie zapakowane w ładny niebieski kartonik.

Cherubi 0/588HP (-75% speed | -37,5% szans na powodzenie ataku) - LOSE!
Jolteon 345/668HP - WIN!

Snazzy - 2014-09-21, 22:20

Dzieki Ci :3
------------
Ręcznie robione ciasteczka z kawałkami czekolady... hm, ciekqwe. Ciekawe, czy od tego łatwo przytyję, hehehehe. To zobaczymy w trakcie jedzenia, a tymczasem kiwam głową w ramach podziękowania, daję Kitsune dwie Sitrus Berry, a następnie powoli oddalam się z Kobayashim i resztą zgrai w kierunku Saffron. Muszę powoli kombinować, którego lidera wziąć na pierwszy ogień... drugi trawiasty pod rząd brzmi bardzo ciekawie, muszę przyznać, ale czy to będzie właśnie on, to tylko zdecyduje czas.

Daisy7 - 2014-09-21, 22:54

ale ja naprawdę nwm o co chodzi xd
------------
- Gratki - uśmiechnął się Sat, muskając cię w policzek, po czym podrapał zadowolonego z siebie Kitsune'a za uszkiem, na co ten szczeknął radośnie i zjadł podane jagódki. - No to w drogę - dodał i ruszyliście przed siebie, żegnając się z harcerką.
Kiedy byliście już tuż tuż przy końcu drogi numer sześć, do pojedynku zaprosiły was jeszcze dwie inne dziewczynki. Tym razem bliźniaczki Day oraz Dani, które proponują dwuwalkę. Każdy wystawiłby jednego Pokemona i do boju.
- Co wy na to? My posiadamy Plusle oraz Minuna - powiedziały jednocześnie niczym klony.
- Jestem za, ale musimy jeszcze poczekać na odpowiedź tej pani - spojrzał wyczekując na ciebie.

Snazzy - 2014-09-22, 21:48

Nieważne :< Pan z PP zepsuł mi dobry humor :< BTW ile HP uleczyły jagódki na Kitsune?
-----------------
W Kanto jest dużo trenerów... no cóż, następnym razem wezmę to pod uwagę, gdy będę planowała następną podróż. Do diabła, nie można nawet spokojnie spacerować, a już walka za walką.
- Tylko nie "ta pani", wypraszam sobie - robię obrażoną minę, po czym... kręcę głową, uśmiechając się pod nosem oraz wskazując przeciwników Kitsune. Skoro już mam walczyć, to dlaczego nie poćwiczyć przed ewentualnym pogromem w Cerulean? - Na szczęście elektryczne ataki nie będą nam przeszkadzały, więc... chyba na razie zignorujemy obronę. Na sam początek zbliż się za pomocą Quick Attack, a następnie sypnij przeciwnikowi prosto w oczy Sand-Attack. Gdyby przeciwnik próbował cię zaatakować, zniechęć go poprzez użycie Pin Missile lub unik, natomiast w przypadku zaatakowania kompana, odepchnij jego przeciwnika Double Kickiem.

Daisy7 - 2014-09-23, 18:57

25x2=50, 50% z 668 to będzie 334HP, 334+345=679, a więc schodzi do max. HP Jolteona~~
-------------------
Plus - Kiedy partner w dwuwalce ma zdolność "Minus", specjalny atak tego Pokemona rośnie (x1.5).
Minus - Kiedy partner w dwuwalce ma zdolność "Plus", specjalny atak tego Pokemona rośnie o 50%.
-------------------
- Oj no wybacz - odpowiedział Sat, wypuszczając swojego zawodnika, by został partnerem Jolteona w tej walce.
Pomimo faktu, że miała to być dwuwalka, wyszły raczej dwa dwie oddzielne bitwy 1vs1. Kitsune zajął się Pluslem, zaczynając od Quick Attacku. Maluch wykonał unik, po czym... dziewczynki niespodziewanie złapały się za rączki, odwołały podopiecznych i uciekły, śmiejąc się wesoło i łagodnie.
- Eeee... To było dziwne? - zabrał głos nastolatek, patrząc z niedowierzaniem na oddalające się dzieci. No... Dobra... Niech będzie. Może nasze stworki je wystraszyły - zaśmiał się, zawracając podopiecznego, który nie zdążył się zbytnio wykazać.
O godzinie 11:45 wita was Saffron City. Miasto, w którym wszystko wygląda tak, jakby było budowane od linijki albo bardzo prostego wzoru opierającego się na systemie rządku budynków, ścieżka, kolejny rządek i tak kilka razy.

Jolteon 668/668HP
Plusle 648/648HP

Snazzy - 2014-09-23, 20:55

Danke *topi wszystkich listonoszy*
-------------
Do diabła, tego się nie spodziewałam, ale cóż... każdy ma swoje humorki i tyle. Następnym razem sobie powalczę, a teraz czas na zwiedzanie... a raczej nie do końca. Mieliśmy w końcu dostarczyć świeczkę do Lavender, ale jakby się zastanowić, to krótki postój w Saffron nam nie zaszkodzi, a zresztą obiecałam przytyć. Smutne to bardzo, iż zmusza się mnie do tycia, ale co ja poradzę... chociaż to miasto jest takie ponure, zbyt sztucznie zbudowane.
- No dobra, Satty, może... zrobimy sobie jakąś wczesną kolację, a potem wyskoczymy do Lavender odholować naszego małego przyjaciela i zakończymy dzień, odwiedzając Celadon? To chyba dobry plan, a poza tym zdaje mi się, że jest tam duże centrum handlowe, a nie żebym coś sugerowała, ale chyba czas odświeżyć garderobę na jesień i zimę, nie uważasz?

Daisy7 - 2014-09-24, 07:42

- Ależ oczywiście, garderoba najważniejsza - przytaknął ci bardzo poważnym głosem, wkładając sporo siły, by nie prychnąć przy tym ani się nawet lekko nie uśmiechnąć. - A kolację zjemy sobie tam - dodał, wskazując na restaurację stojącą na końcu alejki, na której się znajdujecie.
W "Podniebnym Marzeniu" kelner usadził was na jednym z niewielu wolnych miejsc. Ludzi dosyć sporo, ale są to głównie sami dorośli. Zakochane pary albo dżentelmeni ubrani w garnitury, omawiające jakieś biznesowe sprawy. Dzięki temu pomimo dużej liczby klientów panuje tu przyjemny szmer bez żadnych pisków czy krzyków małolatów.
- Co państwu podać? Osobiście polecam na dzisiaj brokułową zapiekankę - dodał uprzejmie mężczyzna, czekając na zamówienie.

Snazzy - 2014-09-24, 18:51

*tam miał być obiad, ale chyba nie myślałam zbytnio, odpisując :D
-----------------------
No, ciekawie się zapowiada, ale nie wydaje mi się, że Sat znał to miejsce wcześniej. Zapewne improwizuje, ale w sumie to nie mam mu za złe, takie coś jest zawsze pozytywne. Spoglądam przez moment na towarzysza, a następnie posyłam kelnerowi nieśmiały uśmiech. Nie, żebym miała z nim flirtować, w końcu to nie mój typ i jest trochę za stary, ale trzeba być pozytywnie nastawionym do życia i okazywać to na każdym kroku, nie?
- Cóż, ja poproszę chyba brokułową zapiekankę - odpowiadam cicho, rumieniąc się lekko. Znając chłopaka, na pewno by nalegał na coś tłustego, co by mnie podtuczyło, no ale cóż, mam chyba tę możliwość dokonania własnego wyboru.

Daisy7 - 2014-09-25, 06:34

okk~ ou, av i sygna fajne~~
--------------------------------------------
Satan rzeczywiście spojrzał na ciebie dosyć wymownym wzrokiem, kiedy usłyszał nazwę "brokułowa zapiekanka". Mimo to nic nie powiedział, a jedynie kąciki jego ust z niewiadomych powodów uniosły się do góry. Sam poprosił także o zapiekankę, ale jakąś z mięsem. Dodatkowo zamówił dwa soki.
- A ty co się tam zarumieniłaś? Czyżbyś od dzisiaj gustowała w grubo starszych od ciebie? - zapytał cię, kiedy tylko kelner spisawszy dania na kartce, odkłoniwszy się lekko, odszedł w stronę innego stolika. - Naprawdę wyglądało to tak, jakbyś próbowała go poderwać. Chyba nie mamy tak krucho z kasą, żeby musieć w taki sposób prosić o zniżki - zachichotał, dalej uważnie cię obserwując, czekając jak odpowiadając, zaczerwienisz się jeszcze bardziej.

Snazzy - 2014-09-25, 20:49

Dzięki :D Franziska jest cudowna <3 Cudna pani prokurator <3
--------------
- No... sama nie wiem... po prostu... ja zbytnio nie lubię rozmawiać z innymi... no i to jakoś wychodzi - odpowiadam z urywkami, rumieniąc się jeszcze bardziej. Do diabła, nie mogę nic z tym zrobić, ale cóż... może mi to przejdzie. Muszę się więcej socjalizować z innymi, wtedy na pewno będzie ze mną o wiele lepiej. Tymczasem uśmiecham się nieśmiało do Kobayashiego, po czym w ramach uspokajania się nabieram głęboki wdech. Potem wydech... no i mogę już spokojnie mówić. - No... nie o to mi chodziło. W każdym razie... znasz jakieś ciekawe miejsca w okolicy czy może niekoniecznie? Albo może chcesz to zachować w tajemnicy i zrobić mi niespodziankę, jak wtedy z tamtym wodospadem, hm?

Daisy7 - 2014-09-26, 16:52

- No dobrze. Jeśli ten koleś sam nie będzie prosił się o guza, nie zrobię mu krzywdy - poinformował cię poważnym tonem, lecz chwilę później rozpromienił się, szczerząc wesoło. - Więc wycieczka nad wodospad aż tak ci się podobała? Co prawda plany uległy zmianom z wiadomych powodów, ale rzeczywiście tamto miejsc jest wręcz magiczne, racja? Też mi się bardzo podoba - pokiwał entuzjastycznie głową niczym zapalony rozmówca, który mógłby godzinami mówić o swoim hobby. - Może coś tam ewentualnie bym znał, jednak wolę opcję z zachowaniem tajemnicy. Po wypełnieniu obietnicy danej małemu (tu uśmiechnął się do Litwicka), zrobimy sobie króciutki odpoczynek w Kanto, zgoda? Chyba, że ci się spodoba i zechcesz zostać na dłużej. Ale pamiętaj, że jednocześnie musimy zająć się twoją cho... przypadłością.
Kelner przyniósł wam zamówione jedzenie oraz picie. Kobayashi od razu zapłacił za posiłek, byście mogli w spokoju zjeść pyszności zaserwowane przez tutejszego szefa kuchni. Mmm... Pachnie wybornie!
- Najedzona i pełna sił na dalszą drogę? - zapytał Sat, gdy skończyliście konsumować gotowi do opuszczenia restauracji.

Snazzy - 2014-09-26, 18:14

Jest okej, jedzenie dobre, można przychodzić tu częściej, ale niestety mamy chyba trochę za daleko, ale to nic. Kiwam pewnie głową, dając znać Satowi, że jest okej, po czym wychodzę razem z nim, kierując nas ku Lavender. Im szybciej tam dojdziemy, tym lepiej... no i muszę jeszcze skombinować jakiś telefon czy coś, ale jestem pewna, że wiele sklepów ma coś takiego w swojej ofercie... no i dobrze. Nie potrzebuję wypasionego urządzenia, to ma służyć do podstawowych czynności komunikacyjnych, a nie do szpanowania, a zresztą komu bym miała szpanować?
- Nie chcę przebywać tu zbyt długo. Dzień, może dwa i wracamy do domu... mam nadzieję, że to wszystko się uspokoi - szepczę cicho, starając się nie myśleć o kartce z wczoraj... co zrobić, żeby zapomnieć o tej kobiecie? Do diabła...

Daisy7 - 2014-09-26, 18:54

- Mhm, spoko. W naszym rodzinnym Sinnoh też jest jeszcze wiele ciekawych miejsc do zwiedzania, prawda? - uśmiechnął się, nie tracąc pozytywnego nastawienia. - Ach, właśnie, mam coś dla ciebie! Stwierdziłem, że zanim wybierzemy się do sklepu po ten telefon, to prędzej doczekam się śmierci. No dobra... Wcale tak nie pomyślałem, ale chyba los się do nas uśmiechnął, bo jak wtedy zasnęłaś na statku, to zaczepił mnie taki koleś, który sprzedawał pokedexy w super cenach! Bez obaw, żadne kradzione ani nic. Po prostu nie mają tych najnowszych oprogramowań, ale to ci raczej niepotrzebne, nie? Możesz dzwonić, pisać, a przede wszystkim skanować Pokemony oraz masz mapki, zegar i tak dalej. W sumie zaskakujący zbieg okoliczności, że akurat kiedy potrzebujemy dexa, spotyka nas coś takiego, nie? Hehe, mamy szczęście - poczochrał cię po głowie, wręczając pudełko z nową elektryczną encyklopedią w kolorze czerwonym. - No okaż swą radość. Może jakaś nagroda? - dodał, przybliżając delikatnie swoją twarz do twojej jakby przez przypadek.
Snazzy - 2014-09-26, 21:01

Nie wiem, co robić. Naprawdę. To po prostu... kusi. Czy on jest normalny? Nie pamięta, co było na statku? Idiota! Głupek! Totalny głupek!
- Ja... sam wiesz, że nie mogę. Przynajmniej nie teraz, proszę... - odpowiadam cichym szeptem, ostrożnie przełykając ślinę i cofając się dwa kroki do tyłu. Niby miły gest, ale jednak głupi i nieprzemyślany, a ja nie będę tego pogarszała. Nie chcę dopuścić do jakiejś głupoty i wpadki... w sumie to mogłabym zostać pustelniczką w lesie. Nikt by mi nie zagrażał, ja bym nikomu nie zagrażała i wszyscy byliby szczęśliwi, ale wpierw musiałabym to przemyśleć... brrr, chociaż z drugiej strony zdziczałabym z dala od cywilizacji. No nic, w każdym razie czekam, aż chłopak przemyśli, co zrobił źle.

Daisy7 - 2014-09-26, 21:11

- A... Ale o co ci chodzi? Przecież to tylko pokedex. Zwykłe urządzenie. Nie oferuję ci swojej krwi jako lodówki ani nic z tych rzeczy, więc czemu tak reagujesz? - zapytał kompletnie skołowanym tonem, a gdy cofnęłaś się od niego, zrobił najbardziej zbolałe spojrzenie, jakie tylko potrafiłabyś sobie wyobrazić, które zadawało ci jeszcze większy ból psychiczny niż taki zwykły fizyczny, jakbyś miała dostać z liście. - Marsik... - zaczął niepewnie po chwili ciszy, robiąc spokojny krok do ciebie. - Zwykły pokedex, obiecuję. Nie wmontowałem ci tam żadnego radaru, czujnika ani podsłuchu, spokojnie. Chcę tylko, żebyśmy mieli się jak kontaktować - wyjaśnił pogodnie, starając się obrócić wszystko w żart.
Snazzy - 2014-09-26, 21:25

- Przepraszam... po prostu... nie chciałam ryzykować ewentualnym... no sam wiesz czym. Nie spodziewałam się, ale... dzięki - odpowiadam niepewnie, ostrożnie do niego podchodząc i przywołując na twarz nieśmiały Marsowaty uśmiech. Jednocześnie zaczynam znowu kierować nas powoli w kierunku Lavender... kurczę, podróż tam zajmie nam chyba wieki. - Naprawdę, dzięki... no cóż, przynajmniej na razie nie podam numeru neechan, ponękam ją trochę i postraszę, chyba że... podałeś już jej... no ale nieważne. Myślisz, że wrócimy z Lavender przed zapadnięciem zmierzchu? Jakoś... nie chciałabym zostawać w tym mieście, wolałabym już nawet Celadon.
Daisy7 - 2014-09-26, 23:31

- Nie szkodzi, wszystko gra i pamiętaj, że przy mnie nic ci nie grozi - uśmiechnął się, wręczając ci na dobre pokedex. - Nie, jeszcze nie podałem. Mówię, że nawet go nie wyjmowałem z pudełka. To znaczy dobra... Wyjmowałem, żeby zobaczyć stan, ale nie uruchamiałem - doinformował. - A co do Lavender, myślę, że jak wrzucimy na szybsze tempo, powinniśmy zdążyć wrócić. Ale czego ja się tu dowiaduje. Czyżby moja nieustraszona narzeczona bała się tego miasteczka przez jakieś głupie legendy? - zachichotał, przybierając mroczną barwę głosu, po czym objął cię troskliwie ramieniem. - Nawet jeśli tak to wedle życzenia. Odstawimy małego i już nas nie ma, moje ty strachajło kochane.
Wreszcie późnym popołudniem docieracie do bram "Nawiedzonego Miasta". Podprowadziliście Litwicka pod samą wieże. Ten w podzięce ofiarował wam po dwie jagody Enigma, a następnie wesołym krokiem wszedł do ciemnicy.
- Wracamy już czy jednak chcesz tu gdzieś jeszcze zajść? - postanowił się upewnić siedemnastolatek.

Snazzy - 2014-09-27, 16:18

- Wcale się nie boję, do diabła... tu bardziej chodzi... no dobra, masz mnie. Nie lubię takich historyjek - odpowiadam, wzdychając cicho i kręcąc głową. Naprawdę, że też on musi być taki uparty. To boli jak diabli, przecież mam prawo się czegoś bać. Kij z tym, że tych rzeczy jest za wiele. Lekarze, Junko, duchy, koszmary... brrr, o wiele za wiele, ale pewnie w miarę upływu czasu mi to przejdzie. - Chcę nocować gdzieś indziej. Może być Saffron. Albo Celadon. Prześpimy się, rano weźmiemy się za któregoś lidera, jakieś zakupy i wracamy do domu. Pasuje ci taki układ, czy niekoniecznie? - pytam cicho, uśmiechając się lekko.
Daisy7 - 2014-09-27, 17:12

- Do Celadon kompletnie nam nie po drodze. Po pierwsze jest dalej niż Saffron, a po drugie będziemy robić niepotrzebne kilometry w drodze powrotnej do Vermilion, gdzie i tak musimy jutro wrócić, bo tylko stamtąd wypływają statki, o ile się nie mylę - wydał swoją opinię. - Mi tam Saffron pasuje, twój pomysł też. Chociaż te zakupy można by było pominąć - wyszczerzył się, wiedząc, że i tak niczego tym nie wskóra, po czym trzymając się za ręce, wyszliście z Lavender.
Mniej więcej w połowie drogi zatrzymał was brodaty koleś z laską oraz męską torbą na ramieniu.
- Witam drogich trenerów - przywitał się życzliwie, zerkając na wasze pokeballe.  - Prowadzę usługę zmiany imion Pokemonom. Dzisiaj wypada dzień zniżki, więc taka usług kosztuje jedynie 70$ za jednego stworka. Chętni?

Snazzy - 2014-09-27, 21:55

- No dobra... to zakupy zrobimy w Sinnoh, a na razie noc spędzimy w Saffron - odpowiadam niemrawo, robiąc (jak to się mówi) dobrą minę do złej gry... no i nagle się tu zwalił ten koleś. W dodatku z dziwną usługą. Naprawdę, zmiana imienia podopiecznemu? Nigdy w życiu, dla mnie to sprawa nieodwołalna i tyle, nikt nie będzie się w to wtrącał. Z niesmakiem spoglądam na gościa i powoli kręcę głową, a następnie przenoszę wzrok na Sata, czekając... na to żeby się ruszył? Chyba nie zamierza nikomu zmienić imienia, to nie w jego stylu. W międzyczasie też sprawdzam swój nowy dex pod względem działania.
Daisy7 - 2014-09-28, 01:25

Satan rzeczywiście nie jest typem osoby, która byłaby chętna na taką propozycję. Jednakże warto wiedzieć, że rzadko kiedy daruje sobie przemowy i w tym wypadku postanowił poświęcić kilka minut na rozmowę z niezadowolonym tym "truciem" mężczyzną. Obiecał ci, że zajmie to sekundę, po czym zajął się tłumaczeniem braku sensu w zmianie imion Pokemonom, które... blablabla. Nie marnując czasu, postanowiłaś przyjrzeć się nowego pokedexowi. Jednak, gdy tylko go uruchomiłaś, spostrzegłaś, że czeka cię już jedna nowa wiadomość od "SYSTEM", a brzmi następująco: "Jak tam pijawko? Nie zmieniłaś zdania? Dalej chcę ci pomóc i nie robić krzywdy. Zgódź się na pokojowe rozwiązanie, bo potem nie będzie tak miło. J.". I znów ta gula w gardle!
Snazzy - 2014-09-28, 13:44

Niedobrze. Chwieję się lekko, spoglądając pustym wzrokiem na wyświetlacz dexa. Wiedziałam, że będzie źle, ale że aż tak... brrr, niedobrze, zdecydowanie niedobrze i źle, a wręcz okrutnie. Do diabła, nie powinnam o niej myśleć, a teraz dodatkowo czuję, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a ja sama opadam twarzą do ziemi z zamkniętymi oczami. Chyba zemdlałam. No cóż, wychudzona jestem, serducho pewnie też trochę przez to osłabło, a że ta cała sprawa napawa mnie przeogromnym strachem... wiadomo. Oby tylko Kobayashi nie dojrzał tej wiadomości. Mam już dość tego niepotrzebnego przymuszania mnie do wszelkich zwierzeń, przecież to nie pomoże...
Daisy7 - 2014-09-28, 22:16

No i zemdlalas. Ktory to juz raz? Trudno zliczyc. Faktem pozostaje, ze stracilas przytomnosc, kiedy niespodziewanie zrobilo ci sie przed oczami czarno, a potem odplynelas w eter. [...] Zaczelas wybudzac sie ze spiaczki czy jakkolwiek by to nazwac. Od razu porazilo cie mocne swiatlo lampy nakierowanej prosto na poduszke, na ktorej spoczywa twoja obandazowana glowa. Wyczulas tez, ze szyja zostala unieruchomiona kolnierzem. Potem wystarczylo wciagnac troche szpitalnego powietrza, bys byla stuprocentowo pewna, ze trafilas do budynku sluzby zdrowia. Kiedy wreszcie przyzwyczailas wzrok do jasnosci, spostrzeglas ze nieopodal twojego lozka i calej aparatury, na krzesle spi na siedzaco nie kto inny jak twoj ojciec we wlasnej osobie. Nie ma nikogo inngo procz was.
Snazzy - 2014-09-28, 23:01

Awwww, Dais nie ma kompa, hm? ;-;
---------
Brrrr... do diabła, co się ze mną stało? Zemdlałam, to wiem na pewno. To było gdzieś między Lavender a Saffron w Kanto. Znając życie Kobayashi zaczął panikować i zadzwonił na pogotowie. Lepsze to niż nic, ale... dlaczego mam bandaż na głowie i unieruchomioną szyję? Co tu robi ten zdradziecki robal, mój ojciec? Przecież po tym wszystkim, co powiedział, nie fatygowałby się z Celestic aż tutaj... w ogóle, który dzisiaj? I gdzie ja jestem? Jeszcze nie wiem, ale niedługo się dowiem. Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej, ściągając wszelkie opatrunki i kołnierz, a przy okazji rozglądam się za swoimi ciuchami. Za żadne skarby nie zostanę w szpitalu.

Daisy7 - 2014-09-30, 07:49

zaskoczę Cię, kochana neechan <3 właśnie mam od wczoraaj! działający! niezacinający się i sformatowany i śmiga jak nowiutki <3 tylko czemu musiałam na to czekać dobre 4 miechy... a czemu pytasz? // dodać Ci coś do izby?
-------------------
Ściągając bandaż z głowy, nie poczułaś nigdzie żadnego miejsca wygolonego ani rozcięcia skóry. Równie niepotrzebnie założyli ci kołnierz, bowiem szyja i cały kręgosłup pracują jak zawsze. W ogóle nie czujesz się zmęczona czy wycieńczona. Ba! Można by rzec, że tryskasz siłą oraz energią, co chyba nawet nie jest mylnym przeczuciem. Ściągając unieruchomienie, wyczułaś, że twoje włosy znów podrosły. Teraz sięgają ci trochę za ramiona. Jeśli nadal wiąże się to z tymi dziwnymi zmianami po eksperymentowaniu, możesz leżeć tu zaledwie kilka dni. W przypadku naturalnej prędkości rośnięcia czupryny... Kilka miesięcy? Masz na sobie piżamę, a w szafce przy łóżku znajduje się jedynie komplet innej, a także twój pokedex z brakiem nowych wiadomości bądź połączeń. Według urządzenia na dzień dzisiejszy przypada data 14 września, godz. 12:20. Korzystając z funkcji "Określ moje położenie", doznałaś szoku, widząc Lumiose City (Kalos) jako wynik wyszukiwania. Jakim cudem? Eh... Tylko gdzież podział się Satan, a wraz z nimi cała twoja torba?

Snazzy - 2014-09-30, 13:05

Bo zauwazylam ostatnio duzo postow z telefonu c: tez musze zrobic formata ale nie mam dysku zewnetrznego :)
-----------
Cztery dni wyjęte z życiorysu, wspaniale. A dodatkowo ten trefny dex... wkurzę się zaraz, jak nic. Już nawet czuję, jak mi serce przyśpiesza. Brrrr, jaka ja głupia byłam. Przecież oni mogą mnie śledzić, a ja jak głupia ustaliłam swoją lokalizację na podstawie tego urządzenia! Do diabła! Teraz nie zostaje mi nic innego jak stąd uciec. Nie mogę nikogo narażać, ale... dlaczego jestem właśnie w Lumiose? Dowiem się tego zapewne potem, a na razie rzucam bandażem w twarz szanownego pana Imasawy, elektroniczne cudo ląduje na ścianie rzucony na tyle mocno, żeby się rozwalił, a ja sama... no cóż, wstaję ostrożnie z łóżka, żeby przez okno stwierdzić, gdzie jestem i jak wysoko.

Daisy7 - 2014-09-30, 18:15

to powodzenia w kupowaniu/zdobywaniu dysku ;D
------------------------
Rzucenie bandażami w twoje ojca sprawiło, że zaczął powoli się wybudzać, jednak dopiero ciśnięcie pokedexem o ścianę, który roztrzaskał się przy tym na drobne kawałki (zwłaszcza ekran i plastikowe elementy) oraz wykruszył kawałek tynku, postawiło go na nogi. I to dosłownie, bo skoczył natychmiast z pozycji siedzącej do stojącej, wpatrując się otępiałym wzrokiem w puste łóżko. O dziwo niesamowicie szybko złączył ze sobą wszystkie fakty, a widząc cię wychylającą się za okno (pierwsze piętro, cały budynek otoczony jest tuż przy murze jakimiś krzakami i znajdujesz się ze strony, która nie ma zbytnio ruchliwej ulicy), doskoczył, by stanowczo za mocno ścisnąć cię za dłoń, pociągając do tyłu. Prawie straciłaś równowagę przez to nagłe szarpnięcie! Znowu byś upadła, uderzyła głową o kant i z powrotem do łóżka, grr...
- Obudziłaś się! - krzyknął zaskoczony, jeszcze mocniej zaciskając rękę na twym czerwonym nadgarstku.

Snazzy - 2014-09-30, 18:39

Dzięki, a skoro już wspominałaś o Izbie, to Lana dostała przecież Dratini, którego nie dopisałaś jej :P
-----------------
No nie, on sobie żartuje, prawda? Prawie by mnie zabił, a to wszystko tylko po to, żeby mi powiedzieć, że się obudziłam... no dobra, załóżmy, że nie zauważyłam, pfff. Nie ma tak dobrze. Sam spartolił relacje między nami, więc niech się teraz nie dziwi, że niekoniecznie pałam do niego miłością dziecięcą, a wręcz obdarzam go surowym spojrzeniem, wyszarpując dłoń z jego żelaznego uścisku. Ała... pewnie będzie bolało przez następne dwa tygodnie, ale damy radę. Tylko to zaczerwienienie... brrr, chyba nie jest ze mną za dobrze, skoro pojawia się od razu. Muszę zdecydowanie przytyć, ale... to chyba wina mojego metabolizmu, a nie tego, ile jem, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Obudziłam się. Co z tego? - odpowiadam cicho, wbijając spojrzenie w widok za oknem. Mur i niezbyt uczęszczana uliczka... niedobrze. W tłumie łatwo się ukryć, ale skoro to teren zamknięty... zakład psychiatryczny? - A może... mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć, co się stało? O ile sobie dobrze przypominam to jesteśmy na siebie śmiertelnie obrażeni, a ja niezbyt mam ochotę cię widzieć, jak już zresztą pewnie widzisz, do diabła.

Daisy7 - 2014-09-30, 20:24

o, fakt C; i troszku masz za wysoką sygnę, więc lekko skróć jak chcesz mieć oba obrazki. A i nie żeby coś, ale czy ktoś tu się nie miał zawzięcie uczyć? :3
-------------------------
- No... No obudziłaś. Przepraszam za to - mruknął cicho, spuszczając głowę ze smutkiem czy raczej w geście zawstydzenia, pozwalając ci wyrwać rękę z uścisku. - Po prostu nie byłem przygotowany, no bo spec... lekarze mówili, że ta śpiączka minimum półtorej tygodnia. Chociaż ja wiedziałam, że krócej, bo twoje rany goją się niezwykle szybko! Naprawdę! Masz niesamowity organizm, nawet tutejszy doktor przyznał, że pierwszy raz spotyka się z czymś takim. I włosy już ci odrosły, chociaż miałaś je lekko wygolone od spodu, bo tam musieli zszywać. Nie możemy chociaż na moment zapomnieć o tym, co się wtedy stało? Nie wiedziałem, że ty... No... Potrzebujesz stałej opieki. To znaczy to orzeczenie i w ogóle. Nie mogłaś mi powiedzieć, że czujesz się dziwnie? Takie osoby traktuje się inaczej - plątał się w zeznaniach, a twoje czy stawały się z sekundy na sekundę coraz większe i gniewne.

Snazzy - 2014-09-30, 20:48

Ano, już usunęłam gifa, nie pasował xD Ja się uczę, serio xD Mam dwie książki od chemii i słówka z niemca przed sobą <3
-----------------
- Czekaj - przerywam ojcu na moment, starając się uspokoić. Wdech, wydech, wdech i jeszcze raz wydech... to wszystko tak śmierdzi jakimś przekrętem, że wolę nie ukręcić pierwszej lepszej osobie (w tym wypadku staruszkowi) karku. Zamykam oczy, wypuszczając powietrze z płuc, po czym spoglądam na ojca nieco zaskoczona. - Coś ukrywasz, prawda? Nie wiem kompletnie, o czym mówisz, w każdym razie... zacznijmy znowu od początku. Gdzie jestem, do diabła? Dlaczego właśnie tutaj? Gdzie są moje rzeczy? I niby co takiego możesz wiedzieć o moim aktualnym stanie, do diabła? - zadaję kolejne pytania, mrużąc lekko oczy. Niby jestem na straconej pozycji, ale w sumie... może się jeszcze odbiję?

Daisy7 - 2014-09-30, 22:54

widzę, że podobnie się uczymy, mam tylko nadzieję, że po takim sposobie nie dostajesz ocen jak Dais xD
--------------------------------------
- Tylko się nie denerwuj, proszę, usiądź, jesteś taka blada i pewnie nie powinnaś się tak przemęczać - mówił spokojnie, wskazując ci na puste łóżko, chociaż prawdę mówiąc czułaś się w pełni energii oraz gotowa do dokonania kilku morderstw. - Wszystko zaczę...
- Co tu się dzieje? - zapytał kobieta ubrana jak pielęgniarka, która właśnie weszła do sypialni i wystarczyło jej spojrzenie na dziurę w ścianie oraz roztrzaskany pokedex, by samej ułożyć sobie cały bieg wydarzeń. - Natychmiast proszę o przysłanie kogoś z silnym uspokajającym w zastrzyku dla pacjentki spod dziewiątki! - krzyknęła wgłąb korytarza, po czym surowym gestem nakazała wyjść twemu ojcu z salki, który wykonał polecenie bardzo grzecznie, zostawiając was we dwie. - Proszę mi powiedzieć, ile pani widzi palców? - zapytała niespodziewanie łagodnie, podnosząc rękę z wyciągniętymi czterema paluszkami i schowanym kciukiem.

Snazzy - 2014-10-01, 06:07

Huehuehue c:
----------
O cholera, czyli to psychiatryk? Jak Kobayashi mógł do tego dopuścić? Chyba że... ja go w jakiś sposób zraniłam albo zrobiono to za jego plecami i bez jego zgody. Tymczasem obserwując uważnie pielęgniarkę opieram się niedbale o parapet, starając się nie wpaść w panikę. Wiadomo wdech, wydech, wdech, wydech. Posyłam jej przy tym oburzone spojrzenie, niech wie, że zrobiła źle.
- Proszę mi powiedzieć, czy pani rodzice nie nauczyli panią, że nie przerywa się komuś, gdy ktoś coś mówi...? - odpowiadam, kręcąc głową i wzdychając cicho. - Pięć palców, wśród nich jeden zgięty i cztery wyprostowane. Pasuje taka odpowiedź?

Daisy7 - 2014-10-01, 07:47

cóż to za moda z umieszczaniu mojego nicku w tytule pod avem? xD
---------------------
- Proszę pani, proszę się nie denerwować i nie popadać w skrajności. Proszę pomyśleć o czymś przyjemnym. Niech wyobrazi sobie pani piękną łąkę z mnóstwem kwiatków. Widzi to pani? Tak należy postrzegać otaczający nas świat i wiedzieć, że nie ma tu miejsca na przemoc, zgoda? - uśmiechnęła się jak do dziecka, a następnie zrobiła kilka kroków do ciebie, by będąc blisko, zamknąć otwarte na oścież okno. - O, bardzo dziękuję - mruknęła do młodego asystenta, który przyniósł jej strzykawkę z przezroczystą substancją, którą bez zapowiedzi zaaplikowała ci w ramię. Nie poczułaś praktycznie niczego. Ot takie ukłucie komara. - Lek zaraz zacznie działać, proszę usiąść. Czy mam zaprosić pani ojca czy woli pani pobyć ze mną? - dopytała, dając ci tym samym znać, iż nie zostaniesz sama pod żadnym pozorem.

Snazzy - 2014-10-01, 08:05

A bo Franziska jest prokuratorem, a mi sie przypomnial ten nalot, jak wrzucali przerobke yuki jako prokuratora z napisem "zglaszam to do Daisy" :3
--------
- To jakiś pieprzony żart... - szepczę sama do siebie, spoglądając za okno. Nie no, takiego scenariusza nawet się nie spodziewałam. Psychiatryk. Zamknięta bez niczego, żadnych rzeczy... do diabła, muszę jakoś stąd uciec, ale jak... ta wredna **** na pewno będzie mnie nadzorowała, a ojciec... kurczę, muszę go wypytać o wszystko, ale jakoś na osobności, dlatego wymijam wrednego babsztyla i wyglądam przez drzwi tylko po to, żeby przywołać ojca do środka... brrr, nie będzie ta cholera mną rządziła.

Daisy7 - 2014-10-01, 14:06

aaa, pamiętam xd
-----------------------------------
- Jak sobie chcesz - odpowiedział dalej łagodnym tonem, uśmiechając się okropni przesłodzonym sposobem, po czy, wyszła i poinformowała twojego ojca, że możecie porozmawiać na osobności, a gdyby coś się działo, niech naciśnie na czerwony guzik z tyłu ramy oparcia twojego aktualnego łóżka. - Kiedy będzie chciał pan wyjść, proszę mnie powiadomić w ten sposób. Pacjentka nie może zostać sama w pokoju, dopóki nie zaśnie - dodała jeszcze.
- O czym chciałabyś pogadać, córeczko? - zapytał cię Arthur, kiedy zostaliście w cztery oczy w sali numer dziewięć.

Snazzy - 2014-10-01, 14:23

No co za głupie pytanie! Przecież mówiłam mu o tym wcześniej! Czy on mnie w ogóle słucha, czy stwierdził, że potencjalną wariatkę może zignorować? O nie ma tak dobrze, niedoczekanie jego! Mam tylko nadzieję, że nagle nie padnę na skutek podania mi leków uspokajających... brrr, jeszcze czego.
- Masz mnie za idiotkę czy po prostu mnie zignorowałeś? - pytam cicho, ponownie otwierając okno, byle tylko się napatrzeć widokiem na zewnątrz... ach, ta ponura końcówka lata, przynajmniej dobrze, że nie pada. - Chcę wiedzieć wszystko. Co się stało, dlaczego jestem zamknięta w psychiatryku, co z Cyn, małą i... no, sam wiesz, z kim. Wiedzą, co się ze mną dzieje?

Daisy7 - 2014-10-01, 16:46

- Przepraszam - mruknął cicho. - Po prostu się zamyśliłem. Mogłabyś odejść od okna, proszę? Już odpowiadam na wszystkie pytania. Nie zamknięta tylko przewieziona i nie na długo. Po prostu lekarze ze szpitali wydali opinię, byś trafiła tu na taki drobny przegląd, no... badania umysłowe. Jeśli wyniki będą dobre, wypuszczą cię raz dwa i wrócimy do mnie, hm? Chyba nie chciałabyś mieszkać teraz sama z córką w dużym domu z dala od reszty bliskich, prawda? No bo... Ten drań, który Cię omotał i wmówił, że cię kocha... Od początku mówiłem, że to łgarz! Z tego co lekarz powiedział, przyniósł cię do szpitala. Zostałaś wzięta na operacyjną, a on wyszedł, żeby łaskawie powiadomić mnie przez zadzwonienie, że moja córka trafiła do szpitala w Kanto. Bezczelny gnój! A potem słuch po nim zaginął! Po prostu zwiał! Nawet nie odbiera telefonów od Cynthii, która opiekuje się jego dzieckiem, wyobrażasz to sobie?! - zaczął się bulwersować, machając rękami.
Snazzy - 2014-10-01, 17:12

- Nie odejdę od okna. Naprawdę, nie mam myśli samobójczych, dobrze mi się przy nim stoi, tyle świeżego powietrza, a dodatkowo ten szpitalny zapach jest mniej intensywny. Poza tym lubię otwarte okna - odpowiadam cicho, nawet nie zaszczycając ojca spojrzeniem. Skoro tak stawia całą sprawę, to ja nie muszę mu okazywać szacunku. Baran i głupek. - Wahasz się. Ukrywasz coś jeszcze, prawda? Na jakiej, do diabła, podstawie mnie tu skierowano? Nie, żeby coś, ale uważam, że z moją psychiką jest jeszcze okej, no... może prócz wszelkich lęków przed szpitalami i lekarzami, ale zrozum, konowały same sobie wyrobiły taką opinię i tyle... a właśnie, skoro już wspomniałeś o nim, to obawiam się, że miał powód, żeby gdzieś zniknąć, jednak uważam też, że niekoniecznie musisz wiedzieć, gdzie. To akurat jest sprawa między mną, nim i Cyn... a właśnie. Nawiązując do naszego ostatniego spotkania, nie chciałabym cię nigdy więcej widzieć nigdzie, nawet na swoim pogrzebie, jeśli nagle umrę szybciej niż ty, co raczej jest mało prawdopodobne, gdy się weźmie pod uwagę moje bardzo solidne zdrowie. Nie zamierzam wracać nawet do twojego domu i... obawiam się, że jest większy niż mój, a ja z Ann na pewno dam sobie radę, gdyby Sat... - tu przerywam na moment, by zacisnąć zęby. Jestem na sto procent pewna, że Kobayashi przeczytał wiadomość na moim dexie i mógł znowu dostać szajby, ruszając z zemstą na tej cholernej babie, ale... do diabła, nie teraz. Pewnie sobie nawet nie zdaje sprawy z tego, co się ze mną stało. - Dobra, jeszcze dwie rzeczy. Gdzie są moje rzeczy? I kiedy najszybciej będę mogła zobaczyć się z Cyn?
Daisy7 - 2014-10-01, 19:32

- No... No dobrze, zostań tam, ale uważaj. Nie, wcale niczego nie ukrywam i przykro mi, że mówisz takie rzeczy. Wtedy po prostu mnie poniosło. Tak jak teraz. Ale sama musisz przyznać, że to co zrobił ten twój pożal się Boże... narzeczony... Uh, mniejsza, skończmy ten temat. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz tak ślepo w niego wpatrzona i przejrzysz na oczy. Cokolwiek zmusiło go do porzucenia swojej najbliższej rodziny, bo inaczej tego nazwać się nie da, osobiście uważam, że nie miał prawa opuścić was w takiej chwili i coś takiego jest NIEWYBACZALNE - żachnął się, odchrząknął znacząco, a następnie kontynuował odpowiadanie na pytania. - Dobrze, nie musisz ze mną mieszkać, ale może chociaż niech Cynthia wprowadzi się do Ciebie i małej. Chociaż wtedy będzie miała daleko do swojej sali... Trudno, rodzina PRZEDE WSZYSTKIM. Twoje rzeczy są w schowku w tutejszej recepcji. Pacjentom tego... ośrodka nie pozwala się na posiadanie ich przy sobie. Przynajmniej nie wszystkich. Ale o Pokemony się nie martw. Dostają pożywienie i tak dalej. Co do spotkania to musisz wiedzieć, że twoja siostra opiekuje się małą i raczej nie może od tak wsiąść z nią do statku i tu przypłynąć. To kawał drogi, a także słone koszty. Zobaczysz się z nią, kiedy zostaniesz wypisana i wrócisz do Sinnoh. Ekhem... Wolałbym zostać tu z tobą do końca, a potem odstawić do domu - mruknął cicho ostatnie zdanie.
Snazzy - 2014-10-01, 20:07

- Niby na co mam uważać? Przecież nie wypadnę ani nie wyskoczę - odpowiadam, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Nie ma co, poprawił mi humor, ale na razie mam dla kogo żyć... no i cel, dla którego powinnam żyć. - Sytuacja jest zbyt skomplikowana dla ciebie, ale jestem pewna, że Cyn będzie wiedziała, o co chodzi... no i wolałabym mieć z nią jakiś kontakt. Zresztą nieważne, skoro nawet nie wiem, z jakiego, do diabła, powodu mnie tu przetrzymują. Naprawdę nic nie wiesz czy ukrywasz, hm? I naprawdę nie mogę mieć ani jednej rzeczy? No chociaż moje ubrania, do diabła... albo cokolwiek innego, naprawdę... a wracając do tego wszystkiego, to mało mnie to obchodzi. Może wziąć moją kasę i na mój koszt tutaj przypłynąć z małą. Nie chcę cię widzieć, do diabła, rozumiesz?
Daisy7 - 2014-10-01, 22:07

- Naprawdę nie znam szczegółów. Zresztą uważam, że to powiedzieli mi, czyli, że to tylko taka kontrola zalecona przez tych z Kanto, to prawda. Oczywiście zgaduję, że guzik obchodzi Cię moje zdanie. Eh... No trudno, bywa - burknął, nie potrafiąc dalej ciągle się uśmiechać i mówić tym przesłodzonym głosem, którym przedtem częstowała cię pani pielęgniarka. - Myślę, że ubrania da się załatwić. Potem ci je przyniosę. Oj pal licho już tą kasę. Ma dużo obowiązków, a ciebie przecież tu nie mordują, więc nie rozumiem, dlaczego miałaby to wszystko rzucać, skoro jak sama twierdzisz wszystko z tobą okey, a wtedy zostaniesz wypisana lada dzień. Pewnie dzisiaj Ci jeszcze dadzą spokój, a jutro wezmą na te badania. Potem tylko poczekać troszeczkę na wyniki i gotowe. Tsa, rozumiem, rozumiem, ale jeżeli mnie wygonisz, będziesz musiała ciągle przebywać z jakąś obcą osobą, która będzie cię nadzorować - mruknął, a ty poczułaś, że jego słowa robią się mniej spójne i chyba stajesz się senna... tak... bardzo senna.
Snazzy - 2014-10-01, 22:39

No, przynajmniej nie traktuje mnie już jak wariatki, tylko tak, jak to robił zwykle... chociaż tyle dobrego, bo, niestety, zaczynam się robić śpiąca. Do diabła, to pewnie wina tych uspokajaczy, ale w sumie to odrobina snu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, dlatego ostrożnie (i zapewne zataczając się nieznacznie) wracam do łóżka, na razie siadajàc na nim i spoglądajàc ze zrezygnowaniem na ojca. Na razie będzie musiał być moim sprzymierzeńcem, chociaż na bank nigdy mu tego wszystkiego nie zapomnę.
- Przepraszam. Poniosło mnie trochę, ale... dasz mi zadzwonić do Cyn? - pytam cicho.

Daisy7 - 2014-10-02, 06:33

- Oczywiście, chociaż gdybyś nie rozwalała swojego pokedexu, nie musiałabyś siew prosić i mogłabyś kiedy chcesz - westchnął cicho. - W sumie dlaczego go rzucilas o scia...
Slowa ojca rozplynely się w eter, kiedy udało ci się usiąść i na moment zamknąć oczy. Poczułas jak osuwasz się do pozycji leżącej, a potem nie było już nic. O dziwo nie śnił ci się żaden koszmar, ale możliwe, iż to wina środków uspokajających. Obudziłaś się wypoczęta, kiedy za oknem słonko zaczęło już wychodzić. Półprzytomnym spojrzeniem rozejrzałaś się po salce. Na miejscu krzesła leży stos chyba wszystkich twoich ubrań, jakie miałaś w torbie. Oprócz tego otwarta półka przy łóżku kryje artykuły higieniczne oraz kosmetyczne. Dostrzegłaś, że w pobliżu nie ma twojego ojca. Zamiast tego stoi nad tobą jakiś w fartuchu. Wzdrygnęłaś się, bowiem coś w nim skojarzyło Ci się z szalonym doktorkiem od Junko. No ale... Nie ma możliwości żeby to był on.
- O, wstała pani. To świetnie, bo zaraz pora kolacji. Woli zjeść ją pani z innymi na stołówce czy mam przynieść tutaj? Nie ukrywam, że wolałbym opcję drugą, ponieważ mam do pani kilka indywidualnych pytań. To jak? - zapytał, odsuwając się trochę do tyłu, byś nie czuła się taka skrępowana, ograniczona, otoczona.

Snazzy - 2014-10-02, 06:50

Czuję się źle pomimo faktu, iż się wyspałam. Wszystko to przez cholernego doktorka... ach, gdyby nie zniknięcie Sata, na pewno dopilnowałby on, żeby żaden konował się do mnie nie zbliżył, ale cóż, taki mamy klimat. Na razie biorę szybki, głęboki wdech zaciskając zęby. Zachować spokój, nie panikować... i będę miała spokój... no chyba że uznają, iż jestem wariatką, co mi nie będzie po drodze, brrrr.
- Ja... wolałabym tutaj - odpowiadam niepewnie, spoglądając za okno... do diabła, szkoda, że nie uważałam na geografii, może bym nieco więcej wiedziała o mieście, w którym się znajduję...

Daisy7 - 2014-10-02, 16:30

- Świetnie. W takim razie kolacja zaraz zostanie dostarczona - uśmiechnął się zadowolony z twojej odpowiedzi, po czym wyjął mały telefon i wybierając jakiś numer z listy kontaktów, oznajmił, że pacjentka z dziewiątki będzie jeść dzisiaj w swojej salce. - Przepraszam, ale wszyscy tu przestrzegają regulaminu, jakby od niego zależało ich życie. Gdyby dowiedzieli się, że opuściłem dyżur, zostawiając panią samą choćby na moment, mogliby mi polecieć po pensji - dodał, delikatnie unosząc wargi w przepraszającym uśmieszku, a następnie przeniósł twoje ubrania na róg łóżka i zajął wolne krzesło. - Krótki test diagnozujący napisze lub powie słownie pani jutro, okey? Ale teraz chciałbym tylko dowiedzieć się jednej, niepodlegających ocenie rzeczy. Jakie ostatnie odczucie, emocje, widok bądź osobę pani pamięta? W sensie przed utratą przytomności.
Snazzy - 2014-10-02, 17:26

- Sugeruje pan, że te omdlenia mają podłoże psychosomatyczne? - odpowiadam pytaniem na pytanie, unosząc standardowo brwi w ramach zdziwienia. Nie wiem, ile ten konkretny konował wie o mnie, ale... może powinnam mu zaufać? Wbijam nieco zagubione spojrzenie w okno, spoglądając na zachodzące słońce. Do diabła, a co, jeśli zamkną mnie tu na zawsze? O, nie, tak się nie może stać, ale... muszę odpowiedzieć szczerze. - Ja... wydaje mi się, że się bałam, ale... nie jestem pewna... sam pan chyba rozumie, prawda?
Daisy7 - 2014-10-02, 19:25

- Nie wykluczam takiej opcji - odpowiedział, przyglądając ci się badawczo, lecz nie tak wrednie i bezczelnie, a raczej jakby z zaciekawieniem bądź zainteresowaniem. - Proszę mówić bez krępacji. Zostałem przydzielony jako pani lekarz, więc powinniśmy sobie ufać na tyle, na ile to możliwe. Oczywiście proszę pamiętać, że obowiązuje mnie pewne zasady i prawa. Nie zamierzam nikomu rozpowiadać o pani przypadku. Nawet pani rodzinie, jeśli nie będzie pani tego chciała. Po prostu chcę pomóc - dodał, zanim zaczęłam tłumaczyć swoją ostatnią zapamiętaną emocję. - Myśli pani, że był to strach przed tym, co zaraz się stanie? To znaczy... Wyczuła pani, że chwila moment, a pani zemdleje i przestraszyła tego czy może jednak chodziło o coś innego? Znajdowała się pani w niebezpiecznej sytuacji, ktoś pani groził? - dopytał, zakładając nogę na nogę. - Ach, może kiepsko panią pocieszę, ale mam nadzieję, że to zawsze coś. Mianowicie chciałby, by pani wiedziała, że nie znajduje się w głównym budynku z tymi uhm... poważnymi pacjentami, którzy przybywają do naszego ośrodka, bo od razu widać, że coś z nimi nie tak. Pani znalazła się tu jedynie na obserwacji zaleconej przez doktorów ze szpitala w Kanto. Sami zresztą jakoś nie potrafili jednoznacznie zinterpretować, co ich zaniepokoiło w pani osobie, zachowaniu, dlatego są małe szanse, by została tu pani na dłużej. Tak mi przykro - uśmiechnął się lekko, lecz szczerze.
Snazzy - 2014-10-02, 19:55

- Ja... bardziej to drugie. Wolałabym o tym nie mówić, zresztą to zapewne był tylko jednorazowy incydent... naprawdę, nie wiem, co strzeliło do głowy tym konowałom, żeby mnie kierować na obserwację - odpowiadam, starając się, by mój głos brzmiał na niezdenerwowany i opanowany... zupełnie tak, jakbym rozmawiała z Cyn lub nawet z Kobayashim... ach, właśnie, potem muszę dorwać staruszka i zadzwonić do neechan, by ją poprosić o tę jedną, ważną rzecz. Nie jestem pewna, czy dobrze myślę, ale Sat albo sprawdza, skąd może pochodzić ta wiadomość tekstowa (co jest dla mnie zbyt denerwujące i napawające lękiem, a jak coś mu się stanie?), albo ma to związek z jego przeszłością. Cyn na pewno ma jakieś wtyki, więc mogłaby się czegoś dowiedzieć, ale... czy to naprawdę coś mrocznego? A co, jeśli po wszystkim będę na niego patrzyła inaczej?
Daisy7 - 2014-10-02, 21:02

- Ktoś pani groził? - zapytał zaskoczonym i nieprzyjaznym tonem, jednak czułaś, że ten niepokój i lekki gniew nie kieruje do ciebie, lecz raczej nieznanej mu osoby, która, jak zrozumiał, groziła ci przed twą utratą przytomności. - Oczywiście nie będę z pani tego wyciskał na siłę, aczkolwiek nie ukrywam, że dokładniejsze opisanie tej sytuacji, mogłoby się okazać wręcz KLUCZOWE w rozwiązaniu sprawy i wydaniu odpowiedniego zaświadczenia na pani temat. Jednak jak mówiłem, nic na siłę. Sama pani zdecyduje, czy warto mnie informować czy też nie - dodał, pomagając lekkiemu uśmiechowi wrócić na jego szczupłą, trochę kościstą twarz.
Potem przyszła pielęgniarka, którą niestety zdążyłaś już poznać i źle zapamiętać. Podała ci kolację składającą się z kaszy manny oraz świeżych bułek. Na wieczór otrzymałaś jeszcze herbatę. Kobieta oznajmiła, że możesz zostać teraz sama i radzi ci wypić napój, bo cię rozgrzeje. Zaraz po niej salę opuścił twój lekarz, lecz zanim to zrobił, wyszeptał ci cicho: "Nie daj się im omamić", puszczając ci oko oraz wskazując dyskretnie na kubek. Następnie błyskawicznie przyłożył sobie palec do ust, spod którego ujrzałaś zadziorny uśmieszek, który skojarzył ci się z Kobayashim, a potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Snazzy - 2014-10-02, 21:25

No nie wierzę... albo zwariowałam, albo ten konował do złudzenia przypomina mi Sata. No cóż, po tym wszystkim powiedziałabym mu na pewno wszystko, jednak chyba oprzytomniałam za późno. No nic, przynajmniej wskazówka faceta jest przydatna, ale co, jeśli... to tylko manipulacja? No nic. Ostrożnie wstaję z łóżka, po czym biorę tylko jedną bułkę, powoli ją przeżuwając. Niby nie mam anoreksji, ale takie bezwartościowe jedzenie mnie odpycha. Fuuu, bezsmakowa kasza i bułki... no dobra, bułki jeszcze jakoś przełknę... albo i nie. Po zjedzeniu bułki biorę się jeszcze za kaszę i dopiero wtedy zastanawiam się, co zrobić z wodą. Raczej nic tu z nią nie zrobię, dlatego zostawiam ją jak jest, rozpoczynając szukanie szczotki do włosów. Chciałam długie włosy, to muszę jakoś o nie dbać, nie?
Daisy7 - 2014-10-03, 15:10

seeerio, mam Ci napisać min 5 linijek na temat poszukiwań szczotki? xd
-----------------------
Po konsumpcji posiłku, który był mdły i raczej bez smaku, przystąpiłaś do poszukiwania szczotki. Tak jak się domyślałaś, znalazłaś ją w nocnej szafce między pudełka z przyborami na te dni, a szamponem i jakąś odżywką na rozdwajające się końcówki. Ta... jakbyś teraz nie miała się czym przejmować, tylko końcówkami włosów. Swoją drogą kompletnie zapomniałaś o posiadaniu tego dawno zakupionego żelu. Dokładnie rozczesałaś włosy, chociaż spokojnie zrobiłabyś to w jakieś trzydzieści sekund. Mimo to przez pięć minut stałaś przy oknie ze szczotką, gapiąc się bez celu w parę młodych nastolatków, którzy chyba wracają ze szkoły. Eh... Nic tu nie ma ciekawego.

Snazzy - 2014-10-03, 15:31

To jest bez sensu. Naprawdę. Nie mam co robić, no chyba że wypiję herbatkę naszprycowaną środkami nasennymi, co mi się nie uśmiecha. Narkotyczny sen jest taki pusty i bez sensu, brrrr... i szkoda, że nie ma tu Ann. Albo chociaż Sata... będzie trzeba wymyślić mu prezent na urodziny, ale co, jeśli do tego czasu się nie odnajdzie? No i jaki związek z nim ma ten doktorek? Będę musiała mu się uważnie przypatrzeć, ale na razie odkładam szczotkę i kładę się do łóżka, próbując w miarę normalny sposób zasnąć.
Daisy7 - 2014-10-03, 22:13

No i położyłaś się, jednak nie do końca wiedziałaś, jak zmusić organizm do spania. No bo w końcu dopiero co wstałaś. Ba! Nawet godzina nie minęła od twojego obudzenia, a przecież wcześniej spałaś cały dzień. No i jeszcze przedtem kilka ładnych dób. Oj... Ale patrząc na to z tej drugiej strony, będziesz piękna, czyż nie? No bo w końcu sen działa na urodę i takie tam. Wreszcie, kiedy za oknem było już ciemno, szaro i ponuro, zmorzył cię sen, a raczej drzemka. Byłaś w niej kotem, który łaził bez celu po płocie. Tsa... A o świcie ujrzałaś krzątającego się przy łóżku Arthura. Mrużąc oczy, skupiłaś wzrok na jego zegarku na nadgarstku, który wskazuje 7:30. Póki co nie ogarnął, że wstałaś.
Snazzy - 2014-10-04, 12:05

Leniwiec ze mnie straszny, ale z drugiej strony jestem rannym ptaszkiem i nie lubię się wylegiwać w łóżku (a zwłaszcza w szpitalnym), dlatego nie udaję nawet, że śpię, tylko przeciągam się lekko i natychmiast sięgam po szczotkę oraz ewentualne lusterko. Włosy rosną mi w tak zastraszającym tempie, że muszę coś z nimi zrobić, ale z drugiej strony chciałabym się zobaczyć w naprawdę długich. Na przykład zrobionych w te fantastyczne koczki... awwwww, chyba zaczynam się zachowywać zbyt dziecinnie, ale w sumie jestem jeszcze młoda, więc chyba mogę, prawda? Przy okazji witam się z ojcem krótkim kiwnięciem głową. Nie zamierzam na razie z nim rozmawiać, bo niby po co? Żeby znowu się wkurzyć?
Daisy7 - 2014-10-04, 14:10

Ojciec zdziwił się, gdy nagle się przeciągnęłaś. No dobra... Nie tyle zdziwił, co po prostu nie spodziewał się tego. Odpowiedział ci takim samym kiwnięciem głową, lecz zamiast milczeć, musiał zacząć gadać, gdy ty zajęłaś się rozczesywaniem włosów, które na bank podrosły trochę przez noc.
- Zapomniałaś wczoraj wypić herbatę - zauważył. - Zaniosłem ją już do kuchni, bo była zimna. Co chciałabyś na śniadanie? Dużego wyboru nie mają, ale myślę, że kanapki albo kasza manna się znajdą. Powiedz, a ja skoczę i ci przyniosę, bo zgaduję, iż nie uśmiecha ci się jedzenie na stołówce z innymi... pacjentami - dodał i niestety nie udało mu się wzbronić przed delikatnym wzdrygnięciem na słowo "pacjent".

Snazzy - 2014-10-04, 20:01

- Nie jestem głodna, ale z chęcią pogadałabym z Cyn... albo z Ann. W sumie to czuję się tak głupio, że cały czas polegam na własnej siostrze zamiast dużo czasu spędzać z małą... - odpowiadam cicho, uśmiechając się ponuro. Nie ma co, zwaliłam sprawę na całego, ale muszę to wszystko odkręcić. Najważniejsze - w jakiś sposób skontaktować się z Satem, poprosić neechan a pomoc z ustaleniem jego przeszłości (do diabła, jak mnie to nurtuje), a na koniec wydostać się z tego cholernego zakładu... brrr, mam wrażenie, że wszyscy mnie oszukują i trafiłam tu na wieczność, chyba zaczynam mieć paranoję. - Albo dobra... kanapkę z czymkolwiek, byle nie z pomidorami i rybą. Najlepiej żółty ser lub sałata... albo w ogóle sucha buła starczy.
Daisy7 - 2014-10-04, 23:05

- Jak zjesz śniadanie, dam Ci mój telefon. Będziesz mogła pogadać z nią do woli. Wiem, że to nie to samo co spotkanie się w cztery oczy, ale tłumaczyłem ci już wczoraj, że nie ma powodu, by specjalnie przyjeżdżała tu z małą na dzień czy dwa - wyjaśnił, pomijając fakt na istnienie szansy, że zostaniesz tutaj na dłużej. Znacznie dłużej. - Zaraz wracam - dodał, wychodząc z pokoju.
Ledwo zniknął, a na jego miejsce pojawił się twój lekarz. No nawet chwili prywatności. Mimo to facet wydaje się rozumieć cię bardziej niż własny ojciec. Ta ironia...
- Dzień dobry. Jak się spało mojej pacjentce? Chciałaby mi pani powiedzieć coś nowego czy na razie robimy tylko rutynowe szybkie zbadanie pani stanu? Przy okazji, proszę mi powiedzieć, jak się pani czuję? Jakieś zawroty głowy albo nudności? - zapytał swoim pogodnym tonem, stając nad tobą i świecąc ci małą latareczką do oczu, prosząc przy tym, byś patrzyła się prosto na jego wyciągnięty palec.

Snazzy - 2014-10-05, 12:16

Ignoruję wszelkie pytania doktorka, przyglądając się uważnie jego twarzy. Nie wiem, czemu wczoraj wydawał mi się tak podobny do Kobayashiego, bo przecież jest na pewno dwa razy starszy i w ogóle, ale... ten uśmiech, taki charakterystyczny i zadziorny... do diabła. Chyba naprawdę zaczynam się stawać wariatką od samego pobytu w tym miejscu. Czemu to wszystko się tak skomplikowało? Do diabła...
- Ja... chyba nic takiego. Czuję się tak jak zwykle, pomijając ten felerny fakt, że znajduję się w takim miejscu - odpowiadam cicho, wzruszając ramionami, a następnie dodaję bardziej cicho to jedno konkretne pytanie. - Sprawia panu radość praca w takim miejscu? Nie uważa pan tego za trochę... bezsensowne?

Daisy7 - 2014-10-05, 13:09

- No cóż. Wcale się pani nie dziwię. Nikt nie czuje się tu komfortowo. I nie mówię tego tylko o pacjentach, bo personel ma nawet gorzej. Przebywanie z takimi osobami jest... źle wpływa na psychikę, dlatego pracować mogą tu nieliczni, bo większość ludzi po prostu by się załamała albo zwariowała. Dlatego nie chcę przenosić pani do głównego budynku ani dopuszczać, by miała pani jakikolwiek kontakt z resztą pacjentów - mruknął zniesmaczony, lecz szybko się rozweselił, by pokazać, że radzi sobie z natłokiem. - Do radości to mi trudno, ale ktoś w końcu musi, prawda? Aczkolwiek nie uważam tego za bezsensowne, a pani? - zainteresował się twoim punktem widzenia, kończąc świecić ci po oczach.
Snazzy - 2014-10-05, 13:23

- Ja? Nigdy w zasadzie się nad tym nie zastanawiałam, więc raczej zdania na ten temat nie mam, jednak... sama nie wiem - odpowiadam, przez krótką chwilę mrugając oczami, by znowu przyzwyczaić je do normalnego światła. Brrr, jak ja nienawidzę, gdy lekarze świecą po oczach, czuję się po tym taka ślepa, ale... no cóż, przynajmniej na dzisiaj mam to już za sobą. Z tego właśnie powodu uśmiecham się lekko, przyglądając się uważnie doktorkowi pod względem wyglądu oraz by ewentualnie wychwycić wzrokiem jakąś plakietkę z imieniem i nazwiskiem. Do diabła, jest tu tak nudno, że nie mam lepszych rzeczy do roboty... - Czy to już wszystko?
Daisy7 - 2014-10-05, 14:07

Mężczyzna wygląda na jakieś dwadzieścia pięć może dwadzieścia siedem lat. Oczywiście mniej więcej. Ma granatowe włosy do uszu, które na czubku są trochę rozwichrzone. Najbardziej w oczy rzucają się ciemne brwi, a pod nimi szaro-niebieskie oczy za gustownymi okularami z czarnymi oprawkami. Wyłapałaś również pieprzyk pod lewym oczkiem, raczej delikatne rysy twarzy, a także szczupłą posturę lekarza zasłoniętą przez błękitny uniform, pod którym dostrzegasz dodatkowo białą koszulę i krawat.
- Obawiam się, że to dopiero początek. Aczkolwiek zostawię teraz panią, by mogła pani zjeść śniadanie i porozmawiać z ojcem. Proszę się nie spieszyć. Test możemy równie dobrze przeprowadzić jutro, jeśli dzisiaj nie będzie miała pani ochoty. Oczywiście oznacza to kilka dodatkowych dni spędzonych w tym budynku, ale wybór należy do pani - uśmiechnął się życzliwie, a następnie wyszedł.
- Proszę - odezwał się Arthur, wróciwszy ze stołówki, z której zabrał dla ciebie aż dwie duże bułki z twarożkiem oraz niesłodzoną herbatę z cytryną. - Smacznego. Mam... sobie już iść? - dopytał niepewnie.


Snazzy - 2014-10-05, 14:20

No i masz ci los, nie wiem nadal, jak ten konował się nazywa... w sumie to bardzo bardzo przypomina mi Kobayashiego, może nawet i za bardzo. Tymczasem przyglądam się nieufnie herbacie podanej przez ojca i odgryzam kęs jednej z bułek, drugą podsuwając ojcu.
- Dzięki... do diabła, to nie może tak być, że cały czas ktoś mnie wyręcza... nie żeby coś, ale... zresztą, nieważne - żalę się ojcu, kręcąc głową. - Miałbyś sobie iść? Niby czemu? Przecież sam wczoraj stwierdziłeś, że nie mogę zostawać sama, więc... no, sam wiesz. Masz coś ciekawego do opowiadania? Nie, żeby coś, ale taka cisza jest bardzo... jakby to... okrutnie ponura, a ja nie mam chyba, co mówić, w końcu... no, sam wiesz - odpowiadam, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2014-10-05, 14:45

Ojciec wygląda na mocno zdziwionego twoją nagłą zmianą zachowania i nastawieniem do jego osoby. Szybko jednak postarał się uśmiechnąć przyjaźnie, zajmując wolne krzesło i biorąc jedną z kanapek, którą zaczął powoli przeżuwać.
- No ja jak najbardziej chcę zostać. Ile tylko chcesz, ale... No myślałem... Że ty masz mnie już dość - wyjaśnił, starając nie patrzeć się na ciebie, a potem szybko zaczął paplać coś bezsensownego całkiem na inny temat, byle tylko nie zagłębiać się w sprawę waszych trudnych do określenia relacji. Nie trudno zgadnąć, iż nie lubi mówić głośno o uczuciach jak większość facetów. - O, może chcesz zadzwonić do siostry? - zaproponował, wyjmując komórkę starego modelu.

Snazzy - 2014-10-05, 14:56

- Bo mam, ale jakby się zastanowić, to chyba logiczne, że wolałabym siedzieć z kimś znajomym niż... przykładowo, z jakąś nieprzyjemną pielęgniarką, która pewnie dla świętego spokoju podałaby mi leki uspokajające i po problemie - odpowiadam najbardziej wyluzowanym tonem, na jaki mnie stać, wciąż przeżuwając bułę. Nie jest zła, ale w sumie... to szpital, w takich miejscach nie podają dobrych rzeczy, nigdy. Przy okazji też przyglądam się herbacie, a po stwierdzeniu, czy nie pływają w niej jakieś rozpuszczone resztki tabletek, upijam jeden łyk. Brrr... medykamenty wszędzie. - W sumie... okej. Pogadam z nią trochę, tylko... nie mogę zostać sama, prawda? Chociaż na te piętnaście minut? Naprawdę, nigdzie nie wyskoczę przez okno, po prostu chcę pogadać bez żadnego podsłuchiwania.
Daisy7 - 2014-10-05, 17:31

- Chyba lepsze to niż nic - uśmiechnął się trochę smutno, jednak nie dając ci potem dojść do słowa, ponownie zaczął mówić. - O to martwić się nie musisz. Doktor Tenshi, to znaczy ten, który się tobą zajmuje, przekonał pielęgniarki i resztę służby z tego sektora, że nie masz samobójczych myśli i nie potrzebujesz nadzoru dwudziestu czterech godzin na dobę. Możesz więc przebywać sama ile zapragniesz, chociaż oczywiście czasami zapewne ktoś do ciebie zajrzy, żeby... no wiesz. Oczywiście ja wierzyłem ci już wcześniej, że nie chcesz skakać przez okno ani nic z tych rzeczy, lecz nie miałem w tej kwestii nic do powiedzenia - burknął, podając ci telefon. - To ja może wrócę za... pół godziny? Do zobaczenia, pozdrów Cynthię i każ jej ucałować moją śliczną wnusię od dziadzi - dodał kwitnąco, zamykając za sobą drzwi.
Snazzy - 2014-10-05, 18:13

Yay, zostałam sama... i to z telefonem. Chwała mojemu ojcu i temu lekarzowi... swoją drogą, jego nazwisko bardzo pasuje do charakteru, ale trochę szkoda, że tak bardzo przypomina mi Kobayashiego. No nic, pierwszą rzeczą, jaką czynię, jest szybkie wystukanie wiadomości do Cyn, którą po dostarczeniu natychmiast usuwam:
"Cyn, nie żeby coś, ale jestem w tak podbramkowej sytuacji. Boję się, że Sat mógł zrobić coś BAAAARDZO głupiego... do diabła, wiem, że bardzo już cię wykorzystuję, ale... czy jesteś w stanie wyszukać coś jeszcze na jego temat?"
Dopiero po wysłaniu tej wiadomości dzwonię do niej, starając się zachować spokój. Nie wiem, co będzie, ale będzie dobrze... prawda?

Daisy7 - 2014-10-06, 07:15

Cynthia odebrała po drugim sygnale, tłumacząc, że musiała doczytać wiadomość. Na początku zaczęła rzecz jasna cieszyć się, że do niej dzwonisz i sto razy pytać o zdrowie. Kiedy zapewniłaś ją, że wszystko z tobą okey zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym, blondyna poruszyła sprawę Satana.
- Ojciec mi powiedział swoją wersję wydarzeń, w której rzecz jasna twój chłoptaś okazuje się być zwyrodnialcem porzucającym swoją narzeczoną i dziecko. Nie uwierzyłam mu, aczkolwiek zastanawia mnie, czemu nie zadzwonił do mnie z wiadomością, iż jesteś w szpitalu, no i oczywiście... gryzie mnie, co tak ważnego zmusiło go do zostawienia cię w takim stanie - mruknęła poważnie, po czym zapanowała na moment cisza. - Wątpię bym dała radę znaleźć coś na jego temat, ale spróbuję. Co masz na myśli przez "coś baaaardzo głupiego"? A, i Ann cię całuje.

Snazzy - 2014-10-06, 17:03

No tak, siostra to najlepszy pocieszyciel na świecie, tylko dlaczego tak często musi mnie irytować. Wzdycham cicho, kręcąc głową, chociaż jestem świadoma, że Cyn tego nie widzi, a szkoda... na pewno by jej to wiele wyjaśniło. No i lepiej mi się rozmawia w cztery oczy niż w sytuacji, gdzie można zawsze założyć podsłuch do urządzenia.
- Jak zawsze... założę się, że przekonanie ojca do niego zabierze mi tyle nerwów, że nie wyrobię... do diabła, żeby nawet własna rodzina... - odpowiadam, uśmiechając się lekko i rozkładając wygodnie na łóżku. - Sama nie wiem, jak to wyjaśnić... chodzi o pewną sprawę, ja... powiem ci o wszystkim potem albo napiszę, okej? Po prostu... no, nieważne, chyba wpadłam w lekką paranoję. W każdym razie... jak tam Ann? Nie psoci? Mam nadzieję, że znowu nie przekarmiasz jej słodyczami, prawda? Aha, wycałuj ją ode mnie i od ojca też... naprawdę, tak za wami tęsknię, tragedia...

Daisy7 - 2014-10-06, 18:04

- Jak zawsze - wcięła ci się, kiedy powiedziałaś o swoich bardzo częstych paranojach. - Im szybciej tym lepiej, więc jeśli boisz się, że ktoś może cię podsłuchać, to napisz, jak skończymy gadać, okey? I nie martw się. Jestem pewna, że Satan nie zrobiłby niczego głupiego po tym, gdy jednak narzeczona trafiła do szpitala. Może po prostu jest chorym na umyśl romantykiem, który korzystając z twojej śpiączki, postanowił wynająć wam jakiś jachty albo licho wie jak epickie wakacje we dwójkę na opuszczonej wyspie - zachichotała. - Ja i przekarmianie słodyczami? Ach, przestań. Skończyłam z tym. ie zgadniesz w jakim owocu się zakochała. Liczi! Zjada je an potęgę na zmianę z figami. Nietypowe przysmaki, co? Jasne, że wycałuję. Coś jeszcze chcesz mi przekazać?
Snazzy - 2014-10-06, 18:56

- Ogranicz owoce, dawaj jej też warzywa, a nie... wiesz, brokułki, marchewki, ogórek... - burczę pod nosem, wznosząc oczy do nieba. - Zasłodzisz ją, naprawdę. Wiem, że dzieci lubią słodkie i tak dalej, ale tak nie można... chociaż, szczerze mówiąc, to dość niepokojące, że je figi... w sumie to już chyba wszystko, chciałam tylko dać znać, że wszystko okej. Trzymajcie się i... pozdrów swojego spasimante, całuski - dodaję po chwili, po czym kończę połączenie i zaczynam pisać szybką wiadomość do siostry, którą po dostarczeniu kasuję:
"Nie wiem, co jest grane, ale obawiam się, że może być niebezpiecznie. Jakby ci to... zanim straciłam wiadomość, dostałam wiadomość. Podejrzewam, że ta porywaczka może mnie śledzić i mieć... na podsłuchu. I Sat mógł przeczytać jej wiadomość. Nie wiem, co robić, ale to zaczyna być porąbane."

Daisy7 - 2014-10-06, 20:16

weee, wiki :D ~ "zanim straciłam wiadomość" ;3
-------------------
- Tsa... już widzę, jak Ann ze smakiem wcina brokuły, a potem rzuca się na kalafiora - prychnęła Cynthia. - Naprawdę jesteś wymagająca z tą dietą. I nie rozumiem, co złego widzisz w figach. To naprawdę dobry owoc. Okey, pozdrowię, trzymajcie się ciepło z ojcem. Do odezwania!
Wiadomość zwrotna na twoją nadeszła wręcz niepokojąco prędko. Z drugiej strony można się było tego spodziewać. "Czekaj, czy ja dobrze rozumiem, że to babsko, które porwało Cię już DWA RAZY, ma Twój numer?! Poszalałaś?! Może jej jeszcze odpisujesz?! May to jest cholernie niebezpieczna sprawa. Pierwsze co zrobisz, kiedy wyjdziesz stamtąd, to masz iść na policję. Złożysz portret pamięciowy, poprosisz o jakieś objęcie ochronę albo cokolwiek innego. Jeśli Satan zobaczył te wasze pogawędki niewykluczone, że wpadł w swojego rodzaju szał. W tym wypadku raczej bym się o niego nie martwiła, bo i tak nie znajdzie tej szajbuski, a jak się wykrzyczy, to zrozumie, że nie możesz być teraz sama i pewnie lada dzień wróci".

Snazzy - 2014-10-06, 20:59

Tfu, przytomność xD Ja dzisiaj śpię, nie myślę :D | Wiki, bo dbam o Twoja znajomość różnych słów <3
----------------
Do diabła, blondi jest chyba naprawdę pusta. Natychmiast rozpoczynam wystukiwanie kolejnej wiadomości, którą po doręczeniu do adresatki usuwam:
"Łatwo ci mówić, do diabła. Po pierwsze, nie jestem taka głupia, żeby się z nią kontaktować. Po prostu mój stary dex... zgubiłam go. Sat kupił jakiś od jakiegoś gościa na statku i po prostu wiadomość miała w miejscu nadawcy "SYSTEM". Dodatkowo liścik od tej... wywłoki w bagażu... myślisz, że to przypadek? Do diabła, sama bym chciała o tym zapomnieć, ale jak widzisz, nie mogę, do diabła. Na policję też nie zamierzam iść. Co mi powiedzą, do diabła? Że zwariowałam, że sobie wmawiam, że mam manię prześladowczą... naprawdę, muszę coś zrobić, żeby nic mu się nie stało, do diabła..."

Daisy7 - 2014-10-07, 07:38

och, dziękuję ;d
--------------------------------
"Grr... A ty znowu musisz się martwić o kogoś innego? Naprawdę uwierz, że Sat nie jest chucherkiem i świetnie da sobie radę. Za to byłby BARDZO zły, gdyby dowiedział się, że ryzykujesz dla niego. Skoro nie zmuszę Cię do pójścia na komisariat, to zróbmy tak: Nie będziesz odpisywać jej na żadną wiadomość ani kontaktować się w jakikolwiek inny sposób. Aczkolwiek gdybyś dostała nową notatkę albo ktoś/coś Cię zaniepokoiło, natychmiast mnie o tym informujesz, jasne? Poproś ojca, by odwiózł Cię pod sam dom, jak opuścicie Kalos. Albo jak wolisz, to przeprowadź się z Ann do mnie, dopóki nie wróci Satan, hm?".

Snazzy - 2014-10-07, 08:09

"Dobra". Krótka, prosta wiadomość. Powinno jej starczyć. W sumie to najchętniej bym z nią nie mieszkała, ale skoro wszyscy mi to proponują... no cóż. Czekam, aż dojdzie potwierdzenie dostarczenia wiadomości, po czym usuwam wszystkie wiadomości od Cyn, następnie zaś... czekam? Tak, to chyba dobry pomysł, chociaż wolałabym mieć to wszystko za sobą. Z tego powodu podnoszę się z łóżka i zbliżam do drzwi, by wyjrzeć na moment na korytarz, w końcu muszę oddać telefon i... chyba zmierzyć się z tym, co nieuniknione.
Daisy7 - 2014-10-07, 13:56

Cyn już nie odpisała, aczkolwiek otrzymałaś powiadomienie, że wiadomość doszła. Usunęłaś wszystkie notatki, po czym wstałaś z łóżka i wyszłaś na korytarz, na którym czeka na Ciebie ojciec. Oczywiście Arthur nie stał jak cham tuż przy drzwiach, tylko siedział sobie kulturalnie na drewnianej ławce na długim holu. W sumie to pierwszy raz opuściłaś salę dziewiątkę.
- Chodźmy do środka - zaproponował pan Imasawa, podchodząc do ciebie błyskawicznie i biorąc telefon - Ummm... I jak? Wszystko okey u nich? - mruknął od tak sobie, jakbyście prowadzili luźną pogawędkę w rodzinnym salonie. - Twój doktor tu był, ale powiedziałem, że rozmawiasz i nie chcesz, żeby ci przeszkadzano. Powiedział, że przyjdzie o 11 z tym całym testem określającym stan psychiczny. Emmm... stresujesz się?

Snazzy - 2014-10-07, 16:57

- Niby czym miałabym się stresować? No... chciałabym mieć to już za sobą, ale w zasadzie to nic strasznego, czysta formalność i tyle. Przecież nie będą mi robić lobotomii ani żadnych operacji na głowie. Psychika opiera się chyba głównie na papierach i różnych testach, więc... - wzruszam ramionami, oddając ojcu do ręki telefon i przy okazji sprawdzając godzinę. - U dziewczyn? Wszystko okej, Cyn jak zawsze się wkurza, gdy jej przypomnę o jej jakże uroczym absztyfikancie, Ann przerzuciła się z cukierków na owoce, a poza tym Cyn twierdzi, że trochę przesadzasz, jeśli o Sata chodzi... czyli w zasadzie tak, jak zawsze. A jak tam ogólnie u ciebie? Ty i... ekhem, twoja przyjaciółka? Spotykacie się jeszcze?
Daisy7 - 2014-10-07, 17:41

- No tak, masz rację. Ano właśnie w sprawie Cyn i jej kolegi. Poznałaś go osobiście? Bo ja niestety nie. To znaczy wiem, kto to i jak wygląda, bo wybrała sobie niezłą partię. Ale nie wiem, jak się zachowuje i takie tam, a przecież niewykluczone, że zostanie moim zięciem! Tylko ani słowa przy twojej siostrze, bo mnie zabije za takie gadki. Owoce? O, to dobrze. Taa... Sam ją rozpieszczałem pod tym względem, ale to było dawno - mruknął z sentymentem. - Może trochę... Mniejsza. Owszem, dalej spotykam się z Maylene. Mówiąc szczerze, chciałem nawet, żeby przyjechała tu ze mną, ale uznała, że nie będziesz z tego zadowolona. Huh, chyba niestety miała racje.
Snazzy - 2014-10-07, 17:54

- Ano właśnie... zastanawiam się, czy z tego nie wybuchnie jakiś skandal... wiesz, mistrzyni regionu i członek Elitarnej Czwórki razem... idealny temat dla plebsu, ale wracając do głównego tematu... widziałam go, ale tylko przez godzinę, więc za wiele nie mogę powiedzieć, ale wydaje się być całkiem miły - odpowiadam, wzruszając ramionami. Nie spodziewałam się, że będę mogła sobie swobodnie z nim plotkować, więc... no cóż, chyba trochę szacunku dla staruszka się uchroniło. - Jakby ci to wytłumaczyć... nie żeby coś, ale nam obu się to nie podoba. Ona jest... no, nie chcę cię obrazić czy coś, ale ona jest za młoda dla ciebie. Stanowczo za młoda, a poza tym... do diabła, masz dwie dorosłe córki, naprawdę, to nie jest rozsądne.
Daisy7 - 2014-10-07, 20:21

- Miejmy nadzieję, że nawet jeśli pojawią się jakieś plotki, a pojawią się prawie na pewno, to nie zaszkodzą im i nie rozbiją ich związku. Uważam, że Cynthia powinna sobie wreszcie znaleźć porządnego, dobrze ustawionego kawalera - poinformował staroświeckim tonem ojca ze wsi, który martwi się o przyszłość swojej jeszcze niezamężnej córki (a raczej o to komu przepisze swoją posiadłość). - Eh... Wiem, że to to nierozsądne, niedojrzałe i nie wypada takiemu dinozaurowi jak ja. To chciałaś powiedzieć, prawda? - prychnął niby rozbawiony, chociaż brzmiało to bardziej na zirytowanie. - Nie rozumiem cię, Mei. Kochasz tego swojego, nie? Pomijając już to, co ja o nim mówię. I czy potrafiłabyś teraz od tak go zostawić, gdyby okazało się, że między wami jest trochę więcej lat niż dzieli większość typowych par? - wysunął filozoficzne pytanie.
Snazzy - 2014-10-07, 20:39

- Z tego, co wiem, to dzieli nas tylko rok, ale... masz rację - wzdycham cicho, kręcąc głową. Do diabła, że też zastosował taką taktykę, że muszę mu przyznać rację. - Po prostu... nieswojo się czujemy. Jest młodsza od Cyn, nie wiem, jak ze mną, no ale... zrozum, dziewczyna prawie w naszym wieku umawia się z naszym ojcem. Zresztą... no dobra, nie mam innych argumentów. Niech będzie, jak uważasz. Jesteś dorosły, więc... no chyba nie możemy ci rozkazywać, nie? - uśmiecham się lekko, po czym podchodzę do okna, które otwieram, przy okazji wyglądając na zewnątrz. Zabijanie czasu uważam za zbyteczne, jednak gdy się nie ma co robić... no cóż.
Daisy7 - 2014-10-07, 22:46

- Cieszę się, że starasz się mnie zrozumieć. Po prostu jestem z nią szczęśliwy - zakończył niekomfortowy temat, po czym nastąpiła bardzo długa cisza, bowiem żadne z was nie wyrywało się do rozpoczęcia nowego wątku. - O, witam panie doktorze - usłyszałaś nagle, co wytrąciło się w "transu", w jaki popadałaś, stojąc bezużytecznie przy oknie.
- Dzień dobry. Zresztą, chyba już się witaliśmy, prawda? Wiem, że jest przed czasem, ale kompletnie nie mam co robić. Czy mógłby pan zostawić mnie z pacjentką? O ile ona oczywiście nie ma nic przeciwko rozpoczęciu już testu. Proszę pani, wszystko okey? Zaczynamy zabawę? - zaśmiał się gorzko.

Snazzy - 2014-10-08, 06:44

- Zawsze mi się wydawało, że w takim zawodzie nie ma czasu na nicnierobienie - mówię cicho, wzruszajàc ramionami i opierając się wygodnie o parapet. Zaczynam się trochę bać, ale to przecież tylko formalność, prawda? Z tego powodu biorę kilka głębokich wdechów, byle tylko nie wpaść w panikę. Zabawa? Naprawdę? Brrr, jeszcze takich określeń mi tu brakuje. Może jeszcze imprezka i dziki szał? - Nie nazywałabym tego zabawą, ale w sumie to obojętne. Co miałabym robić? - pytam cicho.
Daisy7 - 2014-10-08, 07:33

- No tak, racja. Przepraszam za ten głupi dowcip - mruknął. - Nic specjalnie wymagającego. Jedynie uzupełnić krótki test. Same pytania zamknięte, zero podchwytliwych. A potem jeszcze poproszę, żeby odpowiedziała mi pani słownie na jedno krótkie pytanie dotyczące dzieciństwa albo innego aspektu z przeszłości - doinformował. - To jak? Zgadza się pani?
- Um...To powodzenia, Mei. Przepraszam, a ile to potrwa? - zapytał Arthur.
- Nie zabiorę panu córki na dłużej niż pół godziny, obiecuję - zaśmiał się lekarza.
- Dobrze. W takim razie pójdę się trochę przewietrzyć, a potem wrócę. Do zobaczenia! - zawołał, zamykając za sobą drzwi.

Snazzy - 2014-10-08, 10:44

Ogarnia mnie totalna panika. Zostałam sam na sam z doktorem. Nie ma ojca, Cyn ani Kobayashiego. Do diabła, diabła, diabła. Oddech momentalnie przyśpieszył, a serce zaczęło walić o wiele szybciej. Do diabła, co ja mam zrobić? Najchętniej zwinęłabym się w kącie i zaczęła płakać z bezsilności i z niemocy. Z trudem wypowiadam to jedno słowo starając się, by mój głos zabrzmiał normalnie.
- Niech będzie. Da pan to szybko i będzie po wszystkim - odpowiadam cicho, kręcąc głową. Do diabła z tym wszystkim.

Daisy7 - 2014-10-08, 15:45

- Proszę bardzo. Myślę, że szybko pani się z tym upora, a nawet jeśli nie to spokojnie, bo to nie test na czas - zaśmiał się, starając rozluźnić spiętą atmosferę, kładąc ci na stoliku plik kilku kartek oraz długopis z niebieskim tuszem. W trakcie rozwiązywania koleś wziął sobie krzesło, które podsunął dalej od łóżka, byś nie czuła się zbytnio obserwowana. Tzn. i tak jesteś, ale te kilkadziesiąt centymetrów więcej to zawsze coś, nie? Okazało się też, że jednak nie będziesz musiała dodatkowo gadać o swojej przeszłości z doktorkiem, ponieważ uznał pytania z testu za wystarczające.
    TEST.
    PSYCHICZNY STAN ZDROWIA.

    Imię i nazwisko pacjenta (wypełnia lekarz): Mei Imasawa
    Płeć i wiek pacjenta (wypełnia lekarz): kobieta, 17/18
    Na poniższe pytania odpowiada pacjent.
    1. Jakie wartości są dla ciebie najważniejsza? Przy każdej wstaw odpowiednią liczbę: 0 - kompletnie nieważne, 1 - ważne, 2 - bardzo ważne.
    rodzina - ... | popularność i szacunek - ... | wiara - ... | dobra materialne - ... | dobre samopoczucie - ...
    2. Czy często zdarza Ci się być nieobecnym/ą myślami i nie słuchasz tego, co mówią inni?
    tak / nie
    3. Jakie według ciebie zajmujesz miejsce w hierarchii rodziny?
    najwyższe / wysokie / średnie / niskie / najniższe
    4. Jakie według ciebie zajmujesz miejsce w hierarchii społeczeństwa?
    najwyższe / wysokie / średnie / niskie / najniższe
    5. Czy uważasz się być w jakiś sposób poniżany/a, niesłuchany/a przez innych?
    tak (przez kogo: ............................................) / nie
    6. Co robisz, gdy twoje zdanie jest inne niż reszty osób?
    narzucam im swoje zdanie / asertywnie zaznajamiam ich ze swoim zdaniem / nie dzielę się swoim zdaniem i postępuję jak reszta
    7. Czy masz jakieś lęki?
    tak (jakie i od kiedy: ...............................................) / nie
    8. Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
    bardzo dobrze / dobrze, chociaż nie zawsze było przyjemnie / średnio / źle
    9. Czy w twojej rodzinie przejawiał się któryś z poniższych problemów? Podkreśl.
    żaden, alkoholizm, kłopoty z pieniędzmi, narkomania, nikotynizm, przemoc, inne: .........................
    10. Jak radzisz sobie z rozwiązywaniem problemów?
    sam/a je rozwiązuje / radzę się kogoś z rodziny / radzę się przyjaciół / zamykam się w sobie, nikomu nic nie mówiąc i czekając, aż problemy rozwiążą się same
    11. Czy masz kogoś z kim mógłbyś/mogłabyś zawsze i o wszystkim szczerze porozmawiać?
    tak (rodzice/rodzeństwo/przyjaciel-e/inny: ..................) / nie
    12. Czy miewasz myśli samobójcze?
    tak (jak często: ...........................) / nie
    13. Czy próbowałeś/aś kiedyś umyślnie narazić się na śmierć lub inne niebezpieczeństwo?
    tak (czemu: .............................................) / nie
    14. Czy byłeś/aś wykorzystywany/a seksualnie mimo własnych chęci?
    tak / nie
    15. Czy byłeś/aś ofiarą przemocy fizycznej?
    tak (przez kogo: ........................) / nie
    16. Czy byłeś/aś ofiarą przemocy psychicznej?
    tak (przez kogo: ........................) / nie
    17. Czy są tematy szczególnie dla ciebie drażliwe, których zawsze unikasz lub wpadasz w złość, kiedy zostają poruszone?
    tak (jakie: ...........................................................) / nie
    18. Czy czujesz się szczególnie niekomfortowo w czyimś towarzystwie?
    tak (czyim i dlaczego: ....................................................) / nie
    19. Czy miewasz problemy z samokontrolą?
    tak (jak często: .................................) / nie
    20. Czy miewasz uczucie pustki?
    tak (jak często: .................................) / nie

Snazzy - 2014-10-08, 17:53

Awwww, kocham takie odpisy, gdzie mogę się rozpisać do woli <3
---------------
- No nie... - pozwalam sobie na ciche skomentowanie całego testu. Te pytania są tak precyzyjnie, że mnie wręcz udupiają jako typową wariatkę. No po prostu super... zajedwabiście, do diabła. Jeszcze tego mi brakuje, Mei Imasawa, lat siedemnaście, kompletna kretynka, która dała się zamknąć w psychiatryku. No nic, jedyne, co mi pozostaje to wypełnienie tego testu. Tylko dlaczego, do diabła, on musi się tak zagłębiać w moje życie prywatne? Do diabła, przecież to nie ma prawie nic wspólnego z moją psychiką... tak więc kilka z nich pozostawiam bez odpowiedzi.
Cytat:
    TEST.
    PSYCHICZNY STAN ZDROWIA.

    Imię i nazwisko pacjenta (wypełnia lekarz): Mei Imasawa
    Płeć i wiek pacjenta (wypełnia lekarz): kobieta, 17/18
    Na poniższe pytania odpowiada pacjent.
    1. Jakie wartości są dla ciebie najważniejsza? Przy każdej wstaw odpowiednią liczbę: 0 - kompletnie nieważne, 1 - ważne, 2 - bardzo ważne.
    rodzina - 2 | popularność i szacunek - 0 | wiara - 0 | dobra materialne - 0 | dobre samopoczucie - 2
    2. Czy często zdarza Ci się być nieobecnym/ą myślami i nie słuchasz tego, co mówią inni?
    tak/nie
    3. Jakie według ciebie zajmujesz miejsce w hierarchii rodziny?
    najwyższe / wysokie / średnie / niskie / najniższe
    4. Jakie według ciebie zajmujesz miejsce w hierarchii społeczeństwa?
    najwyższe / wysokie / średnie / niskie / najniższe
    5. Czy uważasz się być w jakiś sposób poniżany/a, niesłuchany/a przez innych?
    tak (przez kogo: ............................................) / nie
    6. Co robisz, gdy twoje zdanie jest inne niż reszty osób? <- zależnie od sytuacji
    narzucam im swoje zdanie / asertywnie zaznajamiam ich ze swoim zdaniem / nie dzielę się swoim zdaniem i postępuję jak reszta
    7. Czy masz jakieś lęki?
    tak (jakie i od kiedy: Boję się cholernie lekarzy mniej więcej od jakiegoś miesiąca) / nie
    8. Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
    bardzo dobrze / dobrze, chociaż nie zawsze było przyjemnie / średnio / źle
    9. Czy w twojej rodzinie przejawiał się któryś z poniższych problemów? Podkreśl.
    żaden, alkoholizm, kłopoty z pieniędzmi, narkomania, nikotynizm, przemoc, inne: .........................
    10. Jak radzisz sobie z rozwiązywaniem problemów?
    sam/a je rozwiązuje / radzę się kogoś z rodziny / radzę się przyjaciół / zamykam się w sobie, nikomu nic nie mówiąc i czekając, aż problemy rozwiążą się same
    11. Czy masz kogoś z kim mógłbyś/mogłabyś zawsze i o wszystkim szczerze porozmawiać?
    tak (rodzice/rodzeństwo/przyjaciel-e/inny: ..................) / nie
    12. Czy miewasz myśli samobójcze?
    tak (jak często: Prawie nigdy, ale raz czy dwa się zdarzyło) / nie
    13. Czy próbowałeś/aś kiedyś umyślnie narazić się na śmierć lub inne niebezpieczeństwo?
    tak (czemu: nie chcę o tym pisać :/) / nie
    14. Czy byłeś/aś wykorzystywany/a seksualnie mimo własnych chęci?
    tak / nie
    15. Czy byłeś/aś ofiarą przemocy fizycznej?
    tak (przez kogo: ........................) / nie
    16. Czy byłeś/aś ofiarą przemocy psychicznej?
    tak (przez kogo: ........................) / nie
    17. Czy są tematy szczególnie dla ciebie drażliwe, których zawsze unikasz lub wpadasz w złość, kiedy zostają poruszone?
    tak (jakie: za mało miejsca, żeby się rozpisać) / nie
    18. Czy czujesz się szczególnie niekomfortowo w czyimś towarzystwie?
    tak (czyim i dlaczego: wszelkich lekarzy, ale to chyba jasne) / nie
    19. Czy miewasz problemy z samokontrolą?
    tak (jak często: sporadycznie) / nie
    20. Czy miewasz uczucie pustki?
    tak (jak często: .................................) / nie

Daisy7 - 2014-10-08, 19:36

ciesze się, że doceniasz moją pracę na fizyce ;p
--------------------------
Kiedy skończyłaś wypełniać test, podałaś go doktorowi, który niestety postanowił przeczytać sobie odpowiedzi już teraz, a nie na osobności we własnym gabinecie. Dostrzegłaś na jego twarzy różne emocje i chociaż głównie była to radość (wręcz rozbawienie), twojej uwadze nie uszło kilka niepokojących zmarszczeń wzroku. Ostatecznie jednak skomentował całość szerokim uśmiechem.
- Pani chyba naprawdę mnie nie lubi z tego co tu czytam - zaśmiał się pogodnie. - Przepraszam, taki mam zawód. Może jak przyjdę w nieoficjalnym ubraniu, to będzie lepsza więź porozumienia? - dodał. - Okey, rozumiem, że teraz czuje się pani bardzo niekomfortowo, dlatego będę już sobie szedł. Chyba... Że zechciałby mi pani powiedzieć coś więcej o informacjach z testu, hm? Jeśli nie to wynik dam na wieczór. Jeżeli będzie pozytywne, opuści pani klinikę jutro rano.

Snazzy - 2014-10-08, 20:01

Dziwny ten formularz był, jakiś taki dostosowany do mojej postaci :D
-------------------
- Znaczy... nie chodzi o lubienie czy nielubienie, bo w aktualnej sytuacji raczej nie mam wyboru, prawda? - prawie natychmiast zaczynam się tłumaczyć wbijając wzrok w sufit, byle tylko nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z doktorkiem. - Po prostu... myślę, że to bardziej zależy od człowieka i sytuacji. Akurat tak, jak teraz siedzimy... nie jest źle. Znaczy... nie twierdzę, że jest dobrze, ale przynajmniej nie panikuję jak przy ostatniej wizycie u lekarza - pozwalam sobie na leciutki uśmiech, wspominając sobie wizytę w tamtej przychodni... brrr, nigdy więcej tam nie zajrzę, nawet, gdyby paliło okrutnie. - Znaczy... zależy też, co pan chce jeszcze więcej wiedzieć i... no, nieważne. Niech pan czyni tak, jak pan uważa i tyle.

Daisy7 - 2014-10-08, 22:24

przypadkiem xd
----------------------------------
- Dobrze, dobrze, proszę się nie tłumaczyć, tak tylko żartowałem i obiecałem przecież nie zmuszać pani do żadnych wyznań, jeśli nie okaże pani chęci z własnej strony - poinformował. - W końcu może uda mi się wypłoszyć z pani ten lęk przed lekarzami? Hehe. Do zobaczenia wieczorem! - ukłonił się delikatnie, a następnie zamknął za sobą drzwi.
Zostałaś na jakiś czas sama, bowiem ojciec poinformował, że wróci za pół godziny. Kompletnie nie miałaś, co robić, bowiem zostałaś sama jak palec bez żadnej elektrycznej zabaweczki lub czegoś do poczytania. Kompletna NUDA!
- Wróciłem. I jak tam poszło? - zapytał po powrocie, próbując zebrać się na naturalny ton. Heh, chyba stresował się tym bardziej niż ty. I pewnie dalej stresuje wynikami.

Snazzy - 2014-10-09, 05:42

Taaaaaa xD
-----------------
- Mnie nie pytaj, ja nie służba zdrowia - odpowiadam cicho, wzruszając ramionami. Naprawdę, co za banalne pytania, a jeszcze ta reakcja doktorka... niepokoi mnie to bardzo. A co, jeśli mnie stąd nie wypuszczą? Brrr, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać, wtedy zostałoby tylko samobójstwo i tyle. Tymczasem zwijam się w kłębek, szczelnie opatulając się kocem na łóżku. - Brrrr, nie mam co robić. Tu jest tak strasznie nudno, wiesz... w ogóle chodzisz czasem tu po mieście? Fajnie jest czy niezbyt?

Daisy7 - 2014-10-09, 12:26

- W miarę okey - odpowiedział, jak zwykle wysilając się na tą złożoną i wyczerpującą opinię. - Och, miałem kupić jakąś gazetę do poczytania, ale oczywiście wypadło mi z głowy. Wybacz.
Przesiedziałaś z ojcem kolejne godziny, odzywając się raz po raz, by odpowiedzieć na jego nudne, wymuszone pytania, które pojawiały się mniej więcej co kwadrans. Potem przyniesiono ci obiad, czyli papkę ziemniaków z drobnymi kawałkami kurczaka i groszku. Im bliżej do wieczora, tym stres rósł. Kiedy wreszcie po kolacji przyszedł doktor, mało nie zadławiłaś się przeżuwaną kanapką. Chyba mówił wcześniej na serio, bowiem przebrał się w zwykły koszulę w paski oraz brązowe spodnie i podobnego koloru tenisówki. Uśmiechnął się pogodnie zarówno do ciebie jak i twojego ojca.
- Tak więc po ostrej wymianie zdań z innymi pracownikami, ostatecznie zgodzono się, by... opuściła pani klinikę - wyszczerzył się jeszcze szerzej. - Wiedz jednak, to znaczy niech pani wie, że kosztowało mnie to masę tłumaczeń, bowiem większość osób nie uznało pani odpowiedzi za żarty, lecz poważne zaburzenia - zachichotał. - Powiedziałem, że zostaniemy w kontakcie. Tak na wszelki wypadek. Proszę, mój numer - podał ci wizytówkę. - No to... Przyjdę panią "uwolnić" stąd jutro o ósmej, zgoda? Proszę się spakować i takie tam. Czy ma pani jeszcze jakieś pytania? - dodał tonem, który zabrzmiał totalnie nonszalancko, jednakże nie zdołał oszukać cię posłanym ku tobie zaniepokojonym, a wręcz zatroskanym spojrzeniem, którego chyba na szczęście nie dostrzegł Arthur, omotany radością i ukojeniem zszarganych nerwów.

Snazzy - 2014-10-09, 13:31

On wie. Takie proste przesłanie, do diabła i... zastanawiające. Spoglądam na doktorka z lekką zastanawiajàcym uśmiechem. Ktoś mu zapłacił czy to coś innego? Muszę się koniecznie dowiedzieć?
- Och, naprawdę? - odpowiadam cicho, po czym kręcę głową, spoglądając doktorkowi prosto w oczy. Muszę z nim koniecznie porozmawiać, ale... jak to załatwić? - Ja... znaczy... je§li to nie problem, to chciałabym z panem pogadać. Na osobności, tak... bez żadnego podsłuchiwania i takie tam... - mówię, spoglądając kątem oka na ojca.

Daisy7 - 2014-10-09, 13:52

- Ach, jasne, jasne, przeszkadzam - zaśmiał się pogodnie staruszek, u którego dawno nie słyszałaś tak szczerej radości. - Młodzi mają swoje sprawy, a dinozaury swoją. Oj, wybaczcie, chyba plotę głupoty, co? No dobrze. To ja pójdę przekąsić kolację w knajpce niedaleko. Dzisiaj już nie przyjdę tu Mei, zgoda? Nie będzie mi się opłacało, ale rano nie ruszaj się beze mnie. Pomogę ci z bagażem. Pa, pa! Ach! Jeszcze raz dziękuję panu za pomoc, doktorze - mówił, ściskając mocno dłoń lekko rozbawionego mężczyzny, który czując się troszkę niekomfortowo, zrobił identyczną minę jak zakłopotany Satan, wolną ręką natomiast podrapał się po głowie, tłumacząc Arthurowi, że cała przyjemność po jego stronie i takie tam. Wreszcie twój ojciec wyszedł, a jego miejsce na krześle zajął Tenshi.
- Bardzo fajny człowiek z pani ojca[/u] - stwierdził przyjacielsko. [i]- A teraz słucham. Co tam ma mi pani do powiedzenia, hm?

Snazzy - 2014-10-09, 14:57

- No cóż, teraz ma dobre dni, ale założę się, że mu przejdzie... jak zawsze - wzruszam ramionami, intensywnie myśląd nad tym, co mam powiedzieć. Sympatyczny facet tak bardzo mi przypomina Sata, że kompletnie nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę, do diabła. W końcu wzdycham cicho, kręcąc głową. - Wie pan, że nie żartowałam, wypełniając cały test, prawda? Więc... dlaczego pan obstawia przy tym, żeby mnie nie zatrzymywać? Ma pan w tym jakiś cel czy niekoniecznie? - pytam cicho.
Daisy7 - 2014-10-09, 17:43

- Ponieważ nie pasuje pani do reszty naszych pacjentów, a przebywając z nimi raz dwa mimowolnie zaczyna się do nich upodabniać. A niech mi pani wierzy na słowo, że to nie jest miłe, przyjemne ani fajne - westchnął, kręcąc lekko głową na boki. - To mój jedyny cel. A numer podałem pani właśnie dlatego, że zdaję sobie sprawę, iż test nie został przez panią wypełniony dla żartów. Niepokoi mnie ten lęk przed lekarzami. Mogłaby mi pani powiedzieć o tym coś więcej? Chciałbym też dowiedzieć się, czemu nie zaznaczyła pani żadnej odpowiedzi przy niektórych pytaniach.
Snazzy - 2014-10-09, 18:50

No cóż, spodziewałam się, że do tego dojdzie, dlatego zamykam oczy, przełykając nerwowo ślinę. Staram się być najbardziej spokojna jak się tylko da. W końcu muszę powiedzieć to jak najbardziej poważnie.
- Ja... mam amnezję. Nie pamiętam niczego, co działo się przed piątym lipca. Nic, po prostu kompletna pustka. Jeśli chodzi o drugie pytanie, na które nie odpowiedziałam... historia jest nieco dłuższa i nie wiem, czy mogę tak zabierać panu czas... - odpowiadam, a gdy tylko uzyskam zgodę, opowiadam o wszystkim, począwszy od pierwszego porwania, a skończywszy na objawach, jakie się pojawiły w czasie podróży do Kanto. Oczywiście, z przyczyn czysto moralnych przemilczam wszystko o elfach i o duszy siostry Junko, żeby nie było, że zwariowałam, już bez tego jestem wariatką.

Daisy7 - 2014-10-09, 19:08

Bez wątpienia mężczyzną nieźle wstrząsnęło, chociaż stara się to ukryć. Wiadomość o amnezji przyjął całkiem dobrze. Zaczął ci nawet coś doradzać, żebyś zapisała się na specjalną terapię do doskonałego terapeuty w Lumiose, który swoimi metodami stopniowo przywraca ludziom pamięć. Podobno wyleczył już wiele beznadziejnych przypadków. Potem milczał już do samego końca, nie kontrolując swoich oczu przed mimowolnym powiększaniem się.
- Eksperymenty z mieszaniem DNA człowieka i Pokemona? Wysoka temperatura i zdolność ziania ogniem? PICIE KRWI? Proszę pani... Ja... Ja chciałbym pani wierzyć, naprawdę. proszę tylko postawić się w mojej sytuacji. Przecież doskonale zdaje sobie pani sprawę z tego, że to nie brzmi normalnie. Miałbym prośbę. Czy jest ktoś, kto wie o tym wszystkim i mógłby mi to potwierdzić? Przepraszam, ale po prostu będzie mi łatwiej, a ja chcę pomóc, obiecuję - odrzekł wstrząśnięty.

Snazzy - 2014-10-09, 19:39

No tak, czego się spodziewałam... szczerze mówiąc, sama bym też uznała się za wariatkę i żądała potwierdzenia. Kręcę wciąż głową, ostrożnie i powoli dobierając słowa do odpowiedzi... do diabła, spokojnie, do diabła, tylko spokojnie.
- Ja... słyszałam... nie jestem pewna... boję się... mam dość, do diabła... Sat... do diabła... on mógłby... ale... gdzie on jest... jeśli on znowu... nie mogę... - szepczę cicho i chaotycznie. Wyszło jak zawsze. Panika, przyśpieszony i spanikowany oddech, łzy w oczach, bycie na granicy omdlenia. Do diabła, gdyby Kobayashi tu był, wszystko byłoby inaczej, ale go tu nie ma... nie ma nikogo. I co ja teraz zrobię do diabła? Jak nic psychiatryk na resztę życia.

Daisy7 - 2014-10-10, 07:40

Chociaż to doktor powinien wpaść w szok i zacząć panikować, stało się odwrotnie. Na szczęście mężczyzna zachował zimną krew. Kiedy zaczęłaś swój napad histerii, koleś złapał cię za ramię, delikatnie je ściskając, po czym wyjął z kieszeni spodni tabletki, kładąc ci jedną na dłoń.
- Połknij, pomoże. Bez obaw, to nie są żadne środki dla pacjentów, tylko mój osobisty i niegroźny lek uspokajający na bazie głównie melisy, więc obiecuję, że nie zaszkodzi - poinformował, czekając, aż wykonasz jego prośbę. - Wie pani, byłoby dosyć kłopotliwie, gdyby teraz ktoś zobaczył panią w takiej sytuacji. Przecież nie chce tu pani zostać, prawda? Więc nie może pani poddawać się emocją, okey? Przynajmniej nie tu, bo w klinice tego typu zachowania są brane bardzo na serio. Usłyszałem imię Sat. Czy to ktoś dla pani ważny? Ale nie wie pani gdzie jest, tak? Swoją drogą rzadkie imię sobie ten pani Sat wybrał, a raczej jego rodzice. Brzmi jak skrót od Satan, a znałem tylko jedną osobę o takim imieniu. No ale z bratem nie utrzymuję kontaktów od dłuższego czasu, więc nieważne. Czy już pani lepiej? - na wspomnienia o rodzeństwie posmutniał, jednak pytając cię o samopoczucie, znów ukazał kojący oraz troskliwy uśmiech.

Snazzy - 2014-10-10, 07:50

Nic innego mi nie pozostaje, jak tylko słuchać poleceń lekarza, nawet jeśli cierpię na paniczny lęk przed konowałami. No cóż, chyba będę musiała łykać częściej takie specyfiki. Brrr, taki mój bardzo psychiczny urok. Zanim znowu się odezwę, biorę kilka uspokajających wdechów. Ta wzmianka o rodzeństwie, czyżby...
- Tenshi to nazwisko czy imię? - pytam cicho, uśmiechając się ponuro. - Co do Sata... rzeczywiście ma takie nietypowe imię, ale... zawsze unika rozmów o swojej rodzinie i przeszłości... to chyba nietypowe, prawda?

Daisy7 - 2014-10-10, 08:22

- Imię - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Jakoś nie lubię, kiedy ludzie zwracają się do mnie po nazwisku. Jest takie długie, zawiłe i dziwaczne. Niech sama pani pomyśli. Yabashi. Czy to nie brzmi jak jakaś potrwa albo słabe sportowe auto? - zaśmiał się. - Tenshi Yabashi. A fe! Hehe, ta... Tyle o mnie. A co do tego pani Sata... Może to dla niego trudny temat, hm? Może jego dzieciństwo nie było kolorowe tak jak u większości osób i dlatego nie chce o tym opowiadać, a wręcz stara się o nim zapomnieć. Wydaje mi się, że mój brat zrobił podobnie. Pewnego dnia powiedział, że poznał jakichś ludzi, dla których będzie pracować i nie wie, czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy. Po prostu odciął się od całej naszej rodziny, chociaż wcale nie byliśmy patologiczni czy coś takiego - westchnął.
Snazzy - 2014-10-10, 09:09

- Yabashi... Kobayashi... do diabła z nim - szpeczę cicho, kręcąc głową. Naprawdę, tyle sekretów. Zaczynam się powoli wkurzać, on wie wszystko o mnie, a ja o nim nic. Do diabła... - No cóż, na początku uznałam, że to pańskie nazwisko, ale nie spodziewałabym się nigdy, że to może być imię... trochę jak Satan, takie niezbyt... realistyczne? - uśmiecham się lekko, spoglądając za okno. Zdecydowanie późno, ale w sumie... kto się przejmuje porą? Mam okazję, to muszę z niej skorzystać. - Pański brat... kiedy ma urodziny?
Daisy7 - 2014-10-10, 20:11

- Ano tak. Nasie rodzice, to znaczy moi i Satana byli dosyć nietypowy ludźmi. Jakby to ładnie określić... byli wyjątkowi, inni niż reszta dorosłych. Bardzo cenili sobie zarówno u siebie jak i nas, swoich pociech, byśmy wyróżniali się czymś. Mógłbym nawet rzec, że nie tolerowali osób idących ślepo za tłumem, którzy nie mieli własnego zdania. Hmmm... Nieważne. Zmierzam do tego, że stąd te ciekawe imiona - odpowiedział, po czym także podszedł do okna, jednak stając w odstępie od ciebie, byś nie czuła się komfortowo, chociaż czujesz, że wzrok Tanshiego nie błądzi jak twój po nocnym krajobrazie, lecz twej buźce, próbując odgadnąć, o czym myślisz i jakie kryjesz emocje. - Wrzesień. Dwudziesty... trzeci? Czwarty? Proszę mi wybaczyć, ale nie mam nawet jak mu złożyć życzeń, a i bez tego mam słabą pamięć do dat - westchnął przepraszająco. - Chce pani się już położyć i iść spać? Chyba się zasiedziałem, um?
Snazzy - 2014-10-10, 20:44

- Do diabła, to jakiś pieprzony żart, za przeproszeniem... - odzywam się dopiero po chwili, kręcąc głową. Nie, to nie może być zbieg okoliczności, ale z drugiej strony... do diabła, nie mogę siedzieć bezczynnie, gdy nie wiem, co się dzieje z Satem, zwłaszcza po tej rozmowie z doktorkiem. Co ja mam zrobić, do diabła? Nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie dam rady sama sobie z tym poradzić, ale jednocześnie wiem, że nikt mi nie pomoże. - Przepraszam, chyba rzeczywiście trochę pana przetrzymałam. Nie chciałam, po prostu... sama nie wiem. Dobranoc - odpowiadam cicho, uśmiechając się ponuro, po czym wracam do łóżka. Brrr, że też nie mam jakiegoś telefonu czy coś.
Daisy7 - 2014-10-10, 21:15

- Żart? - zdziwił się mężczyzna, patrząc na ciebie już bez udawania, że wcale tego nie robi i to w tak niedyskretny sposób. - Przepraszam, ale to chyba ja jednak nie rozumiem. W każdym razie dobranoc. Rano oczywiście przyjdę po panią o ósmej, tak jak się umawialiśmy, bo samemu stąd wyjść jest dosyć trudno - zaśmiał się gorzko i wyszedł z sali, zamykając za sobą drzwi.
Czując się wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie (z niewiadomych względów), od razu padłaś na łóżko, nie dbając o przykrywanie się czy wczołganie do końca. Ze zwisającymi nogami zasnęłaś. I znów nie śnił ci się żaden koszmar ani żaden inny rodzaj snu. Obudziła się w normalnej pozie, a co ciekawsze pod kołdrą. Nie masz zegarka, ale skoro nie ma tu jeszcze ojca ani doktorka, musi być przed ósmą. Przetarłszy oczy, spostrzegłaś kubek z gęstym sokiem marchwiowym. Obok niego natomiast karteczka: "Witaminy to podstawa ;) Przepraszam za wczoraj, ale i bez takich rewelacji zawsze byłem lepszym mówcą niż słuchaczem. Chciałbym jeszcze porozmawiać, zanim przyjdzie pani ojciec, więc jeśli pani ma ochotę i chęci, proszę zadzwonić tym czerwonym guzikiem przy łóżku, a postaram się być lada moment. Ten stuknięty konował od głupiego imienia :)".

Snazzy - 2014-10-10, 21:25

No chyba nie. Doktorek za bardzo się zapomina. Nawet o wiele, wiele za bardzo. W tym momencie najchętniej spaliłabym świstek, ale wolę nie ryzykować ewentualnym zamknięciem na zawsze w psychiatryku, dlatego tylko obrzucam ponurym spojrzeniem kubek z sokiem oraz wiadomość, a następnie przebieram się w zwykłe ciuchy, pakuję swoje rzeczy i zajmuję się włosami, dokładnie sprawdzając po ich rozczesaniu, jak długie są oraz eksperymentując z fryzurą... do diabła, jak to draństwo dobrze upiąć tak, żeby nie przeszkadzało? Nie mam bladego pojęcia, ale takie miłe i niegroźne doświadczenia na pewno mi jakoś pomogą.
Daisy7 - 2014-10-10, 22:05

Tak więc biedny Tenshi został okrutnie olana, bowiem zamiast z nim pogadać, postanowiłaś zająć się sobą. Dzisiaj włosy sięgają ci mniej więcej do połowy łopatek. Po rozczesaniu ich, przebraniu oraz wykonaniu wszystkich innych prozaicznych czynności, stanęłaś przy oknie, spoglądając na ulicę i chodniki. Akurat wybrałaś odpowiedni moment, dzięki czemu możesz patrzeć z góry na szybko idącemu ku klinice Arthurowi. Rozmawia przez telefon, jednak nie jesteś w stanie dostrzec jego wyrazu twarzy, bowiem ma trochę opuszczoną głowę. Po niecałych trzech minutach od zniknięcia ci mężczyzny sprzed oczu, pojawił się on w sali dziewiątce.
- O, ranny ptaszek, hm? - przywitał się, całując cię po ojcowsku rzecz jasna. - To co? Spakowana? Dawaj bagaż, ja wezmę. Odmeldujemy się przy wyjściu. Doktor mówił, że załatwi to, więc nie powinno być problemu z opuszczeniem tego miejsca. Jadłaś śniadanie? Mam batona zbożowego, chcesz? - zaproponował, podsuwając ci smakołyk pod nos, drugą ręką biorąc torbę, którą założył sobie na ramię.

Snazzy - 2014-10-11, 12:07

Kurczę, mam za duże wyrzuty sumienia, że nie zdążyłam pogadać z doktorkiem, ale chyba wszystko da się załatwić, prawda? No nic, ewentualnie mam też jego numer, więc zawsze mogę zadzwonić. Brrrr. Tymczasem biorę od ojca batona i posłusznie oddaję mu torbę. Nie będzie się buntować, dopóki nie znajdę się w Sinnoh, tam będzie wolna samowolka.
- Dzięki... wiesz, jak się ma częściowo na głowie dom, to trzeba wcześnie wstawać, takie życie - odpowiadam ojcu, uśmiechając się lekko w czasie odgryzania początku batonu. Nie mam chyba już nic do roboty tutaj, dlatego idę za ojcem. - Hej... wracamy od razu do domu czy może będziemy mieli czas na zajście do jakiegoś centrum handlowego? Nie, żeby coś, ale muszę kupić parę rzeczy no i ewentualnie zaszlibyśmy też na jakiś obiad czy coś - proponuję przy okazji.

Daisy7 - 2014-10-11, 13:40

- Hmm... no tak, racja. Mi tam się nie spieszy, a na statek o 8:30 i tak byśmy się nie wyrobili, więc chodźmy na te zakupy. Aczkolwiek zaczynam się trochę bać, skoro po nich chcesz wybrać się na obiad, a teraz jest dopiero ósma. A ja sądziłem, że to Maylene jest typową kobietą, bo półtorej godziny musiałem z nią włóczyć się po sklepach - wzdrygnął się. - Um... mniejsza, chodźmy już - dodał prędko, zrozumiawszy, że nie powinien poruszać tematu swojej młodej dziewczyny.
Na szczęście pielęgniarka z recepcji bez żadnych problemów przepuściła was, kiedy Arthur poinformował ją, iż jesteś Mei Imasawą, która zajmował się doktor Yabashi.
- No, widać, że to porządny facet. Tak jak obiecał, załatwił wszystko - stwierdził zadowolonym tonem, brzmiącym jakby wizualizował sobie idealnego zięcia.
W największej galerii handlowej z pośród wszystkich istniejących (i to nie tylko w Kalos) można znaleźć każdy wymarzony, legalny produkt lub usługę. Gmach zrobił ogromne wrażenie na tobie, a co dopiero na twoim ojcu, któremu oczy właśnie wyszły z orbity.
- T... to od czego chcesz zacząć? - mruknął po chwili, starając się ogarnąć całość chociaż tak mniej więcej.

Snazzy - 2014-10-11, 14:03

- Wybacz, tak jakoś... chciałam wybrać mniejsze centrum handlowe, ale skoro jesteśmy w Lumiose, to czemu nie zaszaleć - odpowiadam cicho, kręcąc głową. - Nie zastanawiałam się jeszcze, ale na pewno sklep z elektroniką. Potrzebuję nowego i niedrogiego, ale dobrej jakości urządzenia, które by mi w jakiś sposób zastąpiło Pokedex... znaczy wiesz, GPS, skany i funkcja komunikacji z innymi mi starczą. Do tego jeszcze kartę SIM do komunikacji z wami, jakiegoś pluszaka dla Ann albo coś innego... sama nie wiem... ale na pewno pomożesz mi wybrać coś odpowiedniego, prawda? Założę się, że wyrobimy się do dziesiątej lub jedenastej, więc moglibyśmy zajść do jakiejś kawiarenki na kawę albo ciasto, nie? W ogóle to jak często wypływają statki? Codziennie czy jakoś inaczej? - dodaję po chwili, kierując nas w stronę najbliższej sieciówki z elektroniką. Tam na pewno będą mieli niektóre z rzeczy, których szukam.
Daisy7 - 2014-10-11, 15:12

- Myślę, że wszystkie z tych rzeczy powinniśmy tu znaleźć, więc do roboty - przytaknął ci Arthur, po czym wskazał na znany sklep z elektroniką o pięcioliterowej nazwie z pierwszą liderką "A".
Rzeczywiście twoje oczekiwania zostały spełnione. Za 780$ możesz zakupić tzw. "Pokeall", który jest odpowiednikiem pokedexa i ma wszystkie funkcje jak on z tą różnicą, że pokeall można dostać w większości sklepów elektronicznych, a pokedex jedynie od doświadczonego profesora. Oczywiście różni się też trochę wyglądem oraz samym systemem posługiwania, jednakże ma dodatek w postaci aplikacji umożliwiającej dostęp do internetu i pobierania ciekawych dodatków (czyt. coś jak sklep play). Oby tylko Ann nie dobrała się do tego, bo jak.zobaczy, że da się instalować drobne gierki na zabicie czasu, nie będziesz mogła jej oderwać od urządzenia. Karta SIM jest już wsadzona do wybranego modelu pokealla i wliczona w cenę.
- I jak? Kupuje pani? - zapytała miła, chociaż nieco roztrzepana sprzedawczyni.

Snazzy - 2014-10-11, 15:42

No to nie jest jeszcze tak źle. Myślałam, że będzie gorzej, a sprzęt nie będzie wyglądał profesjonalnie, a tu miła niespodzianka. Na dodatek wygląda o wiele lepiej niż dex, tylko trzeba by uważać, żeby to draństwo nie wpadło w ręce Ann, bo może być nieciekawie, ale już ja mam pomysł, jak ją spacyfikować w odpowiedni sposób. Tymczasem uśmiecham się lekko do kobiety z obsługi i kiwam głową.
- Jasne, kupuję, ale... pod względem trwałości, to ile to coś jest w stanie wytrzymać? Znaczy jeśli chodzi o wszelkie upadki i te sprawy - odpowiadam, jednocześnie zadając pytanie, po czym płacę odpowiednią kwotę. Na sam koniec wychodzę z ojcem i kieruję się do sklepu z pluszakami, jednocześnie wybierając szybko numer do Cyn, by... no właśnie skonsultować coś z Ann, a dokładniej rodzaj przytulanki, jaką chciałaby mieć. Po tym kieruję się do księgarni, gdzie kupują jakąś książkę z bajkami oraz jakieś poczytne fantasy dla siebie, a na sam koniec... szukam kawiarni. Kawa, kawa, muszę się napić kawy, brrr...

Daisy7 - 2014-10-11, 18:02

- Proszę nie martwić się o wszelkiego rodzaju upadki. Nasza najnowsza wersja pokealla, którą pani zademonstrowałam, została dodatkowo wzmocniona w teflonową powłokę, a także wyrób z gumy, który chroni urządzenie przed porysowaniem. Jedyne o czym należy pamiętać, to by nigdy nie wkładać rozłożonego pokealla do torby czy gdziekolwiek indziej, ponieważ interaktywna szybka nie jest już tak niezniszczalna jak cała obudowa. Ale to chyba nie problem, racja? Przyrząd jest również wodoodporny. Producent nie radzi zostawiać go długo na dużym słońcu, bo to może nieco pogorszyć widok obrazu i intensywność kolorów na ekranie. Hm... To chyba tyle. Tak jak mówiłam, należy się 780$. Wielkie dzięki, do widzenia! Ach! Stop! Gwarancja! - zawołała sprzedawczyni, wciskając ci kwitek, według którego wszelkie awarie (nie z winy użytkownika) będą naprawiane za darmo przez najbliższe 3 lata po odesłaniu sprzętu wraz z paragonem i tym świstkiem na adres zapisany z drugiej strony karteczki.
Po udanym zakupie skontaktowałaś się z Cyn, która wypytała Ann o wymarzonego pluszaka. Ostatecznie przyszło ci kupić milutką przytulankę Charmandera za 35$. Dalszy etap wycieczki to zahaczenie o księgarnie, gdzie wydajesz 50$ na dwie książki, a na koniec trafiacie z ojcem do niestety dosyć tłocznej kawiarenki.
- Co podać, moi państwo? - zapytała kelnerka w stroju pokojówki. - W naszej kawiarence pokojówek możecie państwo zamówić gorący napój oraz słodkie ciasteczka. Dzisiaj szczególnie polecamy kawę z kardamonem.

Snazzy - 2014-10-11, 18:34

No i zakupy wyszły nam świetnie i szybko. Mam wszystko to, co chciałam, jestem po prostu wolna... no tak nie do końca, bo muszę się wpierw dostać do Sinnoh, a tymczasem witam się z kelnerką krótkim kiwnięciem głową. Nie spodziewałam się, że zawędruję do meido cafe, ale w sumie jeden grzyb.
- Jeśli to nie problem to poprosimy jedną najzwyklejszą herbatę i jedną zwykłą kawę i to wszystko - odpowiadam, po czym zasiadam z ojcem przy jakimś wolnym stoliku, gdzie rozmawiam z nim za zupełnie błahe tematy typu plotkowanie na tematy kulinarne czy związane z trenowaniem przed walkami. Gdy już wszystko zostanie opróżnione i uregulowane, opuszczamy centrum handlowe i kierujemy się w stronę przystani. Taaaa, im większe miasto, tym mniej jest do roboty.

Daisy7 - 2014-10-11, 19:41

Za napoje postanowił zapłacić Arthur, wiec tymi wydatkami nie musisz się przejmować. Niestety kawa nie była najlepsza. Najgorsza też nie, ale bez wątpienia sama potrafiłabyś przygotować sobie smaczniejszą. Po opuszczeniu kawiarenki, powoli ruszyliście ku przystani. W sumie to ku busowi, który zawiezie was do miasta portowego w Kalos, bowiem Lumiose nie posiada bezpośredniego dostępu do morza czy oceanu. Takim sposobem  na 14:10 znaleźliście się w Coumarine City (chyba, nie jestem pewna xd), gdzie akurat cumuje "Syrena", która za kwadrans wypłynie do Sinnoh.
- Chcesz płynąć tą, czy może jednak czekamy do szesnastej na "Perłę Nocy"? - zapytał cię ojciec.

Snazzy - 2014-10-11, 20:08

Wydaje mi się, że dobrze, aczkolwiek nie uważałam przy grach :)
------------
- Czekać? No bez przesady, założę się że taka podróż do domu by trwała z dwa czy trzy dni, a może nawet i więcej... nawet nie pamiętam, jak to było z tą geografią. Płyniemy wcześniejszym - decyduję natychmiast, po czym idę na statek wraz ze staruszkiem, rozmyślając intensywnie. Muszę coś zrobić z Satem, ale co... skoro nikt nie wie, gdzie się znajduje? Może jak dostanie wiadomość od mojego nowego numeru to zadzwoni i powie, co się z nim dzieje? Nie wiem, ale będę musiała to sprawdzić, dlatego piszę szybką wiadomość do Cyn z prośbą o wysłanie mi numeru do Sata, cobym mogła go sobie zapisać w nowym urządzeniu i zrobić niego użytek.

Daisy7 - 2014-10-11, 20:44

oke ;) chcesz te dni dokładnie "przeżywać" w przygodzie czy robimy "dwa dni później"?
--------------------------------
- Okey, nie ma sprawy. Nom... Ja tu płynąłeś chyba 49, prawie 50h, więc raczej szykuj się na... w sumie sam nie wiem na co. Mi się trochę nudziło, ale nie miałem z kim gadać, a poza tym martwiłem się, o ciebie. Uhm, rozumiesz - uśmiechnął się z zakłopotaniem, po czym poszedł wykupić dwa bilety, a ty rozgościłaś się już na pokładzie, gdzie wysłałaś wiadomość do Cyn.
Siostra odpisała szybko, dodając od siebie, że póki co nie ma żadnych nowych nowinek i niestety nie wie, gdzie aktualnie znajduje się twój narzeczony. Zapisawszy numer Sata, poszłaś wraz z ojcem do przydzielonej kajuty. Mężczyzna zostawił tylko bagaże, mówiąc, że idzie się przejść i niedługo wróci. Zostałaś sama w pomieszczeniu.

Snazzy - 2014-10-11, 21:13

Dwa dni później :)
-------------
W sumie... to chyba będzie tak samo, jak wtedy, gdy płynęłam do Kanto. Dwie nudne nocki na statku i tyle, nic ciekawego na pokładzie. Gdyby był tu Kobayashi, na pewno wyszlibyśmy na pokład i obserwowali gwiazdy, tak jak poprzednio, ale go tu nie ma... no i co ja zrobię? Nie mam pojęcia, ale na razie próbuję się do niego dodzwonić, co pewnie mi nie wyjdzie. No cóż, nie liczę, że mi się uda, dlatego zaraz po tym kładę się wygodnie na łóżko i zaczynam czytać kupioną przez siebie książkę, w kocu trzeba się czymś zająć przez te dwa dni, prawda? Ewentualnie też sprawdzam, czy na statku jest jakaś sieć bezprzewodowa i ewentualnie wtedy przeglądam wszelkie newsy na tematy mnie interesujące.

Daisy7 - 2014-10-11, 23:07

dobry wybór ;D
----------------------------
Tak jak się domyśliłaś, Satan nie odebrał ani razu w ciągu kilku prób dzwonienia do niego przez dwa dni pobytu na statku. Zdążyłaś też przez ten czas dokładnie przeczytać całą zakupioną książkę. Eh... Mogłaś jednak wziąć jej dalsze tomy, ale kto przewidział, że podróż okaże się aż tak nudna? Twój ojciec przeważnie łaził po statku, zaczepiając przypadkowych pasażerów, by porozmawiać z nimi głównie na temat rejsu. Czasami też wertował jakieś gazety albo ewentualnie rozmawiał z Maylene, co przyprawiało cię o mdłości, kiedy używał słów typu "misiu" lub "kochanie". Na szczęście rzadko dzwonił do niej w twoim towarzystwie. A między sobą zamieniliście naprawdę minimalną ilość słów, chociaż w ciągu tych 50h przebywaliście ze sobą tak często jak chyba za czasów dzieciństwa, czego nie możesz być pewna ze względu na amnezję.
Na miejsce dotarliście w piątek (17 września) o 16:37. Canalave City jak zwykle wita smrodem ryb...
- To może... Zamieszkasz na jakiś czas u Cynthii, co? W końcu i tak musisz odebrać małą, więc bez względu na to, teraz zmierzasz do Celestic, nie? Wiesz... Wolałabym, żebyś nie wędrowała tam sama, więc może jeszcze przeżyjesz moje towarzystwo, um? Ach! A tu twoje Pokemony! - podał ci kulki. - Karmiłem je i żaden nie jest chory, bez obaw.

Snazzy - 2014-10-11, 23:15

Satana niet, zły wybór :< Jakoś ponura ta przygoda bez towarzysza xD
------------------
- W sumie... chyba masz rację. Posiedzę u niej przez kilka najbliższych dni, a potem wrócę do siebie, przecież nie mogę tam siedzieć cały czas, skoro ona i Lucian... ups, nieważne - odpowiadam, pozwalając sobie na szeroki uśmiech, po czym biorę do ręki Pokeballe, zgrabnie mocując je na pasku od spódnicy. - Spokojnie, czy ja wyglądam, jakbym ci nie ufała? Wiem przecież, że doskonale się nimi zajmowałeś, gdy ja... no, niezbyt mogłam, ale teraz ważniejsze jest to, jak się dostaniemy do domu. Masz jakiś pomysł czy improwizujemy z wykorzystaniem Esperity? - pytam cicho, zostawiając w dłoni właściwą kulkę... ot tak, w razie co.

Daisy7 - 2014-10-12, 12:40

musisz sb go znaleźć, ot co ;d
----------------
- Ona i Lucian? Nie, nie, za stary jestem na takie zabawy, masz rację, nieważne i nie poruszajmy póki co tego... wątku - wyburczał pod nosem, delikatnie czerwieniąc się, co wyszło całkiem uroczo ze starczymi zmarszczkami. - Esperity czyli... Ach, wiem, to twoja mega Gardevoir, prawda? No mówiąc szczerze, to chyba najchętniej skorzystałbym z jej pomocy.
Po tych słowach wypuściłaś samiczkę, która na wstępie postanowiła cię mocno wyściskać. Nie wiedząc też, czy twój ojciec powinien wiedzieć, że potrafisz rozmawiać z Pokemonami, mruknęła jedynie cicho, żebyście pogadały potem na osobności. W mgnieniu oka znaleźliście się we trójkę pod domem Cyn. Schowałaś podopieczną i już miałaś ruszyć do drzwi, gdy wówczas poczułaś dłoń Imasawy na twoim ramieniu.
- Wiesz... Swoją powinność spełniłem. Nie ma sensu, żebym dodatkowo zagradzał miejsce i plątał się pod nogami, więc już tu się pożegnamy. Pamiętaj, żeby dbać o siebie oraz małą, nie pakuj się w kłopoty i... uhm... chciałbym radzić ci, byś zapomniała o nim, ale chyba mnie nie posłuchasz - westchnął. - Odzywaj się czasami! Do zobaczenia! - zawołał, odchodząc swym sztywnym krokiem w dal.

Snazzy - 2014-10-12, 13:03

Do diabła, ten to dopiero uparty jak osioł. Jestem przecież już prawie dorosła, umiem doskonale o siebie sama zadbać, a przecież małej się nic nie dzieje... chyba, bo przypomina mi się, że chciała ze mną pogadać, jak już wrócimy do domu. No nic, czas wejśç do środka, dlatego biorę głęboki wdech i pukam do środka. Ciekawe, kto mi otworzy. Jest już raczej późno, więc Cyn i Ann powinny byç w domu, ciekawe, jak z kochasiem siostruni, ale to pewnie wyjdzie w trakcie. Czuję, że serce mi kołacze, tylko... dlaczego?
Daisy7 - 2014-10-12, 14:17

Otworzyła ci Cyn trzymająca na rękach Ann, która tuliła do siebie przytulankę Sylveona.
- Och! Wreszcie! Witaj siostrzyczko! - wyszczerzyła się radośnie blondi, a kiedy mała cię ujrzała, odrzuciła pluszaka na bok i zaczęła jak dzika wyrywać się z objęć cioci ku tobie. - No już, już, idź do mamusiu - zaśmiała się kobieta, podając ci córeczkę, która wtuliła się w ciebie najmocniej jak potrafiła, rączkami oplatając twą szyję. Po chwili oderwała jedną dłoń, by przyłożyć ci ją nad prawą pierś, dzięki czemu ujrzałaś obrazy przedstawiające ostatnie dni spędzone w tym domu. Wśród widoczków najczęściej pojawiała się Cynthia, a trochę rzadziej Lucian, którego mała odbiera bardzo pozytywnie (co ciekawsze często przy jego wizji dostrzegasz owoce - głównie liczi i figi). Odczułaś też myśli dziewczynki, z których jasno wynikało, że okropnie tęskniła za obydwoma rodzicami, a teraz wręcz błaga cię, byś jej już nigdy nie opuszczała. Kiedy zdążyła się trochę uspokoić, zapytała normalnie (czyli na głos, a nie przez wizję), co z tatusiem. Pochwaliła też twoje długie włosy. W międzyczasie starsza Imasawa zaprosiła cię do środka do jej niewielkiego saloniku.

Snazzy - 2014-10-12, 19:01

- No już, już... - szepczę cicho do rudowłosego diabełka, delikatnie gładząc jej włosy i sprawdzając przy okazji, czy u niej nie pojawiły się jakieś zewnętrzne oznaki nienormalności. No nic, z nią jeszcze pogadam, jak nadarzy się okazja, a tymczasem uśmiecham się lekko do blondyny, siadając na kanapie z uczepioną do siebie Ann. - Przepraszam, że tak... no wiesz, że tak się wszystko złożyło. Nie spodziewałabym się nigdy, że wyląduję w takim miejscu, ale... no cóż. Jeśli ci to nie przeszkadza... możemy zostać u ciebie jeszcze na trochę? Znaczy... ojciec stwierdził, że skoro Sat... że nie powinnyśmy zostawać z małą same u siebie w domu. Naprawdę, nie wiem już, co robić... - mówię kompletnie zdołowana i zrezygnowana.
Daisy7 - 2014-10-12, 19:29

U małej nie dostrzegłaś żadnych oznak czegoś dziwnego, nietypowego. Jej włosy też zdają się być tak samo średnie jak przy powierzaniu jej kilka dni temu pod opiekę Cynthii. Na szczęście Ann jest tak zaabsorbowana i pochłonięta możliwością fizycznego kontaktu z tobą, że kompletnie nie słuchała o czym rozmawiacie z blondi, chociaż warto pamiętać, że spryciula zawsze może przypadkiem wyłapać jakieś niepokojące jej słówko.
- Nie ma sprawy. Ile tylko chcecie. Nie miej mu tego za złe. Po prostu okropnie się martwi. I muszę Ci powiedzieć, że chyba znowu powtarza się historia z dzieciństwa, kiedy to ty byłaś oczkiem w głowie tatusia, a ja zostałam zepchnięta lekko na bok - zaśmiała się, dając ci do zrozumienia, że wcale nie ma tego za złe. - Ej, a co to za mina? Moja niezwyciężona siostrzyczka nie ma sił? No błagam cię, kochana. Teraz pójdziesz wziąć ciepły prysznic, a ja w tym czasie przygotuję coś pożywnego. A potem dam ci spokój i będziesz mogła dzisiaj napawać się śliczną córeczką. Ale jutro zaczynamy brać sprawę twojego kochasia na poważnie, zrozumiano? - wyszczerzyła się, pozwalając sobie na władczy ton nieznoszący sprzeciwu.

Snazzy - 2014-10-12, 19:50

- Ale ty przynajmniej jesteś już na tyle samodzielna, że nie potrzebujesz wiecznego tatusiowania, Cyn - uśmiecham się w odpowiedzi do Cyn, szczerząc ząbki najszerzej jak się da. - Dobra, jak tam pani rozkaże, tutaj chyba nie mam władzy, w końcu to twój dom... tak przy okazji, które z was namówiło Ann do owoców, ty czy twój chłoptaś? - zadaję po chwili pytanie, odkładając Ann na kanapę (i czochrając jej przy okazji grzywkę), a następnie idę do łazienki, gdzie biorę prysznic najszybciej jak się tylko da, a po ubraniu się w świeższe i bardziej luźne ciuchy wracam do salonu, ponownie biorąc przylepę na ręce.
Daisy7 - 2014-10-12, 22:44

- Ach no wiesz, ma się te przywileje z posiadania własnego kąta - wyszczerzyła się, po czym słysząc o pytaniu dotyczącym owoców, zrobiła zdziwioną minę. - A skąd wiesz? To znaczy ty jako pierwsza zaproponowałaś tą zmianę "diety", więc podsunęłam małej jabłka, ale nie chciała ich jeść. No i powiedziałam o tym Lucianowi jak był akurat, a ten na następny dzień przyszedł z siatką takich nietypowych owoców - wyjaśniła, po czym zajęła się Ann, kiedy ty poszłaś się brać szybki prysznic.
Wróciwszy orzeźwiona, ponownie wzięłaś na ręce córeczkę, która tak jak przeczuwałaś, znów przyczepiła się twojego ciała. Zaczęłaś jeść obfitą kolację przygotowaną przez blondi, kiedy ta poruszyła temat twoich niesamowicie długich włosów, pytając, czy używasz jakichś magicznych odżywek.

Snazzy - 2014-10-13, 06:17

- Żartujesz? Właśnie to jest jedna z tych rzeczy, których nie umiem wytłumaczyć. Rosną tak szybko, że... no, po prostu odrosły. Myślałam, że zajmie im to kilka miesięcy i naprawdę nie wiem, dlaczego - odpowiadam cicho, ostrożnie biorąc jeden kosmyk i przyglądając mu się. Zmiana barwy na nieco ciemniejszą i naturalną, nienormalne tempo wzrostu... do diabła, kim ja jestem, jakimś dziwolągiem? Tym akcentem chyba kończę jedzenie kolacji, co za dużo na dobranoc, to niezdrowo, nie? Zresztą, teraz wypada przenieść uwagę na kogoś innego. - I jak tam, kochanie, byłaś grzeczna u cioci? Było wszystko w porządku?
Daisy7 - 2014-10-13, 07:12

- Ależ nie denerwuj się. Nie miałam nic złego na myśli i sory, jak ten temat cię drażni. Po prostu teraz są bardzo ładne i takie zdrowe, że sama ci ich zazdroszczę! - stwierdziła Cyn, szczerząc się szeroko, by rozładować powstałe napięcie w salonie.
- Tak mamusiu! Byłam bardzo grzeczna. Zresztą jak zawsze, prawda ciociu? - odpowiedziała mała, spoglądając z oczekiwaniem na starszą Imasawę, która mrużąc oczy, pokiwała ostatecznie głową, dając Ann satysfakcję. - Kiedy wracamy do domku, mamusiu? - dopytała, zaczynając zabawę twoimi kosmykami.

Snazzy - 2014-10-13, 10:12

- Nie drażnie mnie to, naprawdę. Po prostu się zastanawiam, skąd to się bierze i tyle... po prostu... no, nieważne - odpowiadam Cyn, rumieniąc się nieznacznie. Nie, żeby komplementy mi przeszkadzały, ale jednak nadal czuję się niepewnie nawet w obecności własnej rodziny. Brrrr, czy kiedykolwiek mi to przejdzie? Dyskretnie sprawdzam aktualną godzinę, zaplatając Ann małego warkocza. - Wrócimy za kilka dni, spokojnie... chyba że wolisz wcześniej, hmmm? - szepczę do rudego diabła.
Daisy7 - 2014-10-13, 15:40

- To znaczy... No bo... - zaczęła ci tłumaczyć, jednak zamiast dokończyć zdanie, ponownie pokazała ci swoje pragnienie za pomocą magicznych wizji.
Według nich dziewczynka chciałaby jak najszybciej wrócić do domu, bowiem jest przekonana, że czeka tam na was tatuś, a ona ma dalej tą "poważną" rozmowę do odbycia. Jednak nie chce mówić prawdy głośno, gdyż nie chce urazić ani zasmucić cioci, u której też czuje się bardzo dobrze i komfortowo, jednak to nie to samo co jej własny pokoik w Floaromie.

Snazzy - 2014-10-13, 16:53

A więc to o to chodzi? Boi się powiedzieć mi cokolwiek przy Cyn? Ciekawe, co się takiego stało, ale to pewnie wyjaśnimy sobie potem. Tymczasem zaś przybliżam swoje usta do ucha dziecka i wyszeptuję swoją odpowiedź, jednocześnie spoglądając znacząco na blondynę.
- Właśnie z tym wszystkim jest problem... znaczy, chodzi o to, że nie możemy się skontaktować z tatą i staramy się na wszystkie sposoby go odnaleźć. A co do tej sprawy... zaraz pogadamy, ale myślę, że nie ma co ukrywać przed ciocią, co się dzieje, wiesz przecież, że nie będzie się gniewać - odpowiadam, po czym zanoszę małą do dobrze znanego mi pokoiku, gdzie siadam na łóżku. - To o co chodzi?

Daisy7 - 2014-10-13, 17:02

Cyn poinformowała, że kiedy ty będziesz usypiać małą, ona pójdzie się wykapać, a potem zamierza spróbować zasnąć, aczkolwiek jeśli będziesz miała jeszcze jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę do niej, możesz śmiało przychodzić, a nawet budzić siostrę z głębokiego snu. Tak więc zabrałaś Ann do waszej póki co wspólnej sypialni.
- Um... O nic. To znaczy mam chciałabym poważnie porozmawiać z tobą i tatusiem, ale to tylko wtedy jak wrócisz. Możemy z tym zaczekać. A przy cioci nie chce mówić, że wolałabym już wrócić do domu, bo będzie jej smutno - wyjaśniła dziewczynka.

Snazzy - 2014-10-13, 18:30

- Wiesz, ja jednak myślę, że nie poczuje się urażona, w końcu tyle czasu u niej byłaś, że mogło ci się znudzić... w sumie to ja też tak mam, nie mogę przebywać w jednym miejscu dłużej niż kilka dni, bo mi zaczyna się nudzić... no ale dobra, skoro sądzisz, że dasz radę wytrzymać, dopóki nie znajdziemy się we trójkę w domu, to okej, a teraz chyba już pora iść spać, prawda? - odpowiadam, posyłając rudemu diabełkowi porozumiewawczy uśmieszek, a następnie przebieram ją w piżamę i kładę się wraz z nią do łóżka, by w jakiś sposób ją uśpić. Gdy już ten magiczny moment nastąpi, delikatnie się podnoszę i idę... czas pogadać na poważnie o sprawach zarezerwowanych dla osób poważnych i starszych, hehehe.
Daisy7 - 2014-10-13, 20:29

- Ale śpij ze mną - poprosiła cichutko, po czym dała się grzecznie przebrać i ułożyć pod kołdrę pod warunkiem, że ty położysz się tam wraz z nią. - Dobranoc, mamusiu - dodała, wtulając główkę w twoją lewą pierś.
Dziewczynka szybko usnęła, kiedy poczęłaś głaskać ją go łebku. Po niecałym kwadransie wyślizgnęłaś się delikatnie i cichutko podreptałaś ku wyjściu z pokoju, zamykając za sobą drzwi. W pokoju Cyn paliło się światło, więc weszłaś od razu, zastając swą siostrę pogrążoną w modlitwie, czego przedtem u niej nie zaobserwowałaś. Ignorując to, usiadła normalnie na swoim nowym łóżku DWUOSOBOWYM, zachęcająco klepiąc miejsce obok siebie.
- Więc jednak wolisz pogadać teraz niż rano, hm? Spoko, śmiało - zachęciła cię.

Snazzy - 2014-10-13, 21:11

Modląca się blondyna... na dodatek modląca się blondyna i nowe dwuosobowe łóżko w pokoju. Do diabła, ten jej chłoptaś ma na nią zgubny wpływ. Odnotowuję sobie w pamięci, żeby wspomnieć o tym ojcu, po czym siadam obok Cyn, zwijając się automatycznie w kłębek.
- Sama nie wiem, o czym chcę rozmawiać - odpowiadam cicho, sięgając po ball z Esperity, którą natychmiast wypuszczam. - Może zacznijmy od początku. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale powoli zaczynam wariować. Potrafię rozmawiać bez problemu z Pokemonami, miewam cholernie wysokie gorączki przekraczające czterdzieści stopni, a na dodatek w czasie rejsu na statku z Satem przez przypadek wgryzłam mu się w ramię i się okazało, że jestem pieprzonym krwiopijcą, któremu przyjemność sprawia takie chłeptanie krwi. Zajedwabiście, nie? W sumie to wszystko zaczęło się od skaleczenia u małej i... no właśnie głównie to chciałam ci powiedzieć po powrocie. To już chyba nie są błahe sprawy, nie?

Daisy7 - 2014-10-13, 22:45

Esperity ucieszyła się, że postanowiłaś z nią tak szybko pogadać, aczkolwiek tak samo jak twoja siostra nie była przygotowana na napływ tylu dziwnych, wręcz przerażających informacji. Obydwie wysłuchały twojej skróconej wersji w ciszy, jedynie mimowolnie rozszerzając oczy. Kiedy skończyłaś, żadna z nich nie mogła dojść do siebie i kompletnie nie wiedziały, co odpowiedź. Jedno było pewne - uwierzyły ci. Jakoś potrafiłaś mniej więcej wyczuć, czy dana osoba wzięła cię za wariatkę czy też nie. A może badałaś to po wzroku rozmówcy? Nieważne.
- M... Mars ja... Ja nie wiem, co ci poradzić - wyszeptała blondi, która nagle pobladła do odcieniu kredy.

Snazzy - 2014-10-14, 06:52

- Ja też nie wiem, co bym sobie poradziła - odpowiadam zgodnie z prawdą, wzdychajàc cicho i przekręcajàc się tak, by dokładnie widzieć blondynę. Nawet w najgorszym scenariuszu nie spodziewałabym się, że znajdę się w takiej sytuacji. - Wiesz, czego się najbardziej boję? Tego, że zrobię jej krzywdę i nie będę się przy tym kontrolować. Kobayashi to pół biedy, bo jeszcze da radę mnie odepchnàć, ale... do diabła... - szepczę cicho, kręcąc głową i zwijajàc się jeszcze ciaśniej na łóżku.
Daisy7 - 2014-10-14, 08:04

- Nie no, Mars, nie przesadzaj, jestem pewna, że nie potrafiłabyś wyrządzić krzywdy własnemu dziecku. Przecież wtedy w kuchni jak Ann się skaleczyła, chociaż czułaś wielkie pragnienie, powstrzymałaś się i nawet nie dotknęłaś wargami ani kropelki krwi - stwierdziła głosem niezwykle przerażonym, jakby nie wierzyła w to, co mówi. - Satan... Nie... To niemożliwe... Zdążyłam się już do niego przekonać i jestem pewna, że jego zniknięcie nie oznacza ucieczki przed tob... tym wszystkim. Na pewno chce ci pomóc i stara się znaleźć jakieś rozwiązanie. A może... Myślisz, że wizyta u elfów, by coś pomogła? - mruknęła z cieniem nadziei w swoim tonie.
Snazzy - 2014-10-14, 18:17

- Do diabła, nie mogę wiecznie na kimś polegać... - syczę zza zaciśniętych zębów, starając się powstrzymać łzy, które powoli zaczynają mi się zbierać w kącikach oczu. Do diabła, jestem cholernym ciężarem dla wszystkich, a na dodatek wiecznym mazgajem. Spoglądam na blondynę, wymuszając uśmiech, a jednocześnie pozwalam łzom płynąć. - Może to i głupie, ale... powinnaś mnie wtedy zostawić. Albo zabić. Świat byłby zdecydowanie lepszy, Cyn, uwierz mi... nikogo bym nie zabiła, nie miałabym poczucia winy... ani strachu, że mogę kogoś przypadkiem zabić... do diabła.
Daisy7 - 2014-10-14, 18:39

- Mei, przykro mi, że nie mogę ci pomóc, ale proszę, nie załamuj się i nie płacz. Że też zawsze ciebie muszą trafiać takie okropności. Naprawdę wiele bym dała, żebyś uwolniła się od nich. Obiecuję, że będę non stop myśleć, jak możemy zaradzić twojemu aktualnemu problemowi, chociaż obawiam się, że skoro to coś magicznego, nienaturalnego, pomóc mogą jedynie równie nieziemskie sposoby - mruknęła, ponownie nawiązują do elfów. - A co ile masz te... em... pragnienia krwi? No bo zgaduję, że w klinice nie chłeptałaś jej z woreczków, a więc ostatnio ta akcja z Satanem, ta? Teraz czujesz się okey pod tym względem? - zapytała, głaszcząc cię po włosach, a drugą ręką ścierając ci łzy z policzków.
Snazzy - 2014-10-14, 19:55

- Ja... to chyba nie do końca tak wygląda... - odpowiadam niepewnie, odsuwając się od blondyny. Nie będę ryzykowała, a zresztą... mam dziwne i złe przeczucia. Sama nie wiem, czemu, ale ryzykować nie chcę. - To chyba zależy od widoku krwi, ale... no, naprawdę, nie mam pojęcia, jaki jest mechanizm całej reakcji, ale wiem tyle, że po tym jak już raz... jego krew, potem nie mogłam już go nawet pocałować bez chęci na chociaż odrobinę - wzdrygam się nieznacznie, kręcąc głową. - Ale chyba krwi, której nie spróbowałam, nie potrzebuję, więc chyba na razie jesteś bezpieczna... chociaż czy to jest pocieszenie, pf...
Daisy7 - 2014-10-15, 07:25

- To wszystko jest takie pokręcone - jęknęła Cyn, kręcąc głową z bezradności.
Akurat w tym momencie nadeszła nowa wiadomość na twoje urządzenie. Tym razem Junko postanowiła ukrywać się pod numerem zastrzeżonym, a treść jej notatki brzmi następująco: "Twój mężuś zaczyna sprawiać nam problemy. Jak nie skończy swoich zabaw w detektywa, będziemy musieli wziąć sprawy w swoje ręce, a uwierz mi, że na mężczyznach też eksperymentujemy. A jak czuje się nasza krwiopijcza bestia? Nauczyłaś się już panować nad ogniem albo przeszłaś kompletną metamorfozę, czy pobyt w szpital opóźnił twoją przemianę? Pamiętaj, że im głębiej w to brniesz, tym trudniej będzie cię wyleczyć. Hmm... Może nie tyle trudniej co boleśniej, dlatego zastanów się, ile jeszcze wytrzymasz. PS Wkrótce pragnienie krwi stanie się twoim największym przekleństwem, więc radze nie przebywać z bliskimi ;] PS2 I ani słowa KOMUKOLWIEK. Pamiętaj, że wiem o wszystkim, co robisz i mówisz.".

Snazzy - 2014-10-15, 10:59

Kurna... co to ma być? Szpiegostwo? Jakiś lokalizator wszczepiony w ciało? Niedobrze, bardzo niedobrze. Po raz drugi czytam bezgłośnie wiadomość, przez co moje oczy wybałuszajà się jeszcze bardziej. Ból nie robi już na mnie wrażenia, ale to, że wie, co się dzieje z Kobayashim... ciekawe, ale jednocześnie martwiące. Kręcąc głową z niedowierzania, podaję blondynie ostrożnie urządzenie.
- Cyn... do diabła, co ja mam zrobiç? - pytam cicho, spoglądając na nią w poszukiwaniu wsparcia. - Co powinnam zrobić?

Daisy7 - 2014-10-15, 15:58

Cyn szybko przeczuła, że wiadomość, którą otrzymałaś, nie jest zwykłą reklamą. Jeszcze zanim skończyłaś czytać, wyciągnęła lekko dłoń z nadzieją, że nie będziesz się sprzeciwiać i grzecznie pokażesz jej telefon. Wygląda jednak na to, iż sama nie spodziewała się takich rewelacji. Może miała nadzieję na odzew od Satana, a tu takie nieprzyjemne rozczarowanie. Zaczęła dokładnie oglądać twój pokeall, ostatecznie oddając ci go delikatnie, jakby to była bomba.
- Przecież to niemożliwe, żeby wczepili jakiś lokalizator czy cokolwiek innego do tego urządzenia. Kupiłaś je wczoraj czy tam przedwczoraj, prawda? Więc jakim cudem znają twój numer? - wyszeptała przerażona i niespodziewanie zerwała się z łóżka, by zasłonić rolety w całym pokoju. - Mars... Co jeśli... Została zaczipowana?  dodała łamiącym się tonem, łapiąc prędko za usta. - I jak możemy skontaktować się z Satanem, żeby przestał tam węszyć? Czy próbowałaś już kontaktować się... z nimi? - zapytała. - Jeżeli to jedyne wyjście... Nie, to jakichś totalnie chory koszmar.

Snazzy - 2014-10-15, 18:37

- Wiesz, wydaje mi się, że to może być coś z kartą SIM, a nie z samym urządzeniem, bo jednak to nie jest wiadomość systemowa, tylko z zastrzeżonego numeru - zauważam, starając się zachować spokój, po czym przy okazji zaglądam na szybko do małego pokoiku, by sprawdzić, czy z Ann na pewno wszystko w porządku. Nie chcę niczym ryzykować, ani jednocześnie niczego nie stracić, do diabła. Po upewnieniu się, że wszystko jest okej, wracam do pokoju siostry, kręcąc głową. - Też tak pomyślałam, ale... Wiedzą o wszystkim, co robię i mówię, a więc... w sumie to nawet logiczne. Tylko... kiedy oni mogli mi to zrobić? Do diabła... to się kłóci z tym, co zamierzałyśmy...
Daisy7 - 2014-10-15, 22:31

Z Ann jest póki co wszystko dobrze, jednak wiedząc, że prawie na pewno jesteś podglądana/śledzona, poczułaś, iż nagle mała też stała się w jakiś sposób zagrożona. Wróciwszy do Cyn, kobieta powiedziała, że w sumie okazji na wczepienie ci czipa mieli od groma. Wygląda na to, że blondyna jest już prawie pewna tej opcji. Obydwie próbowałyście powstrzymać zdenerwowanie, ale to nie wychodziły. Czułaś, że z gniewu wzrasta też twoja dzika, niedawno odkryta strona, a wraz z nią pragnienie. Zlękniona Imasawa ze stresu i niepokoju przypadkiem rozcięła sobie paznokciem kawałek skóry przy palcu, skąd wypłynęły zaledwie dwie drobne kropelki krwi. Niby nic, lecz ten zapach... Wyłączyłaś trzeźwe myślenie, stałaś się bestią i teraz liczy się znowu jedynie wychłeptanie smakowitej posoki. Nie ważne, kim jest ofiara. Dosłownie jakby tajemniczy głos w twojej głowie nakazywał ci rzucić się na ofiarę (teraz nie myślisz o niej inaczej - siostra czy cokolwiek innego, po prostu ofiara). Czy go posłuchasz?
Snazzy - 2014-10-16, 06:14

Do diabła. Nie wiem, co robić. Z jednej strony to moja siostra i nie mogę się na nią rzucić z zamiarem wyssania z niej większości krwi. Z drugiej strony zaś... nie wytrzymam. Naprawdę. Pragnienie krwi silniejsze niż dotychczas. Zdrowy rozsądek gdzieś zniknął, ale czy rzeczywiście w całości? Nie mogę się już powstrzymywać, dlatego rzucam się na rękę blondyny, wbijając w nią zęby, ale nie unieruchamiajàc jej, by w razie co mogła mnie odepchnàć. Jednocześnie też liczę że ktoś jej pomoże... do diabła, jest późna pora, no ale może będzie ten fart...?
Daisy7 - 2014-10-16, 06:42

Niestety fart na osobę trzecią, która mogłaby teraz uratować biedną Cyn, nie wypalił. Dziewczyna łatwo zabrała krwawiącą rękę, po czym wykonała olbrzymi skok z łóżka i pędem pomknęła ku drzwiom, jednak tobą już całkowicie zawładnęły instynkty i bez większego problemu schwytałaś ofiarę, nim ta zdążyła opuścić pokój. Przyciskając ją mocno do ściany, wbiłaś zęby do ręki i pozwoliłaś sobie sączyć smakowitą krew. Jakaś część ciebie zdawała się mamrotać, że w domu znajduje się lepszy kąsek ze znacznie zdrowszą posoką, jednak na szczęście nie dałaś mu się przekonać i żłopałaś tylko z blondyny, dopóki ta nie usnęła się na ziemię, sycząc oraz jęcząc z bólu, a ty nie napoiłaś się wystarczająco. Kiedy to się stało, odzyskałaś zmysły, a w tym człowieczeństwo, które rozkazało ci natychmiast przestać. Dopiero teraz zdajesz sobie sprawę, iż patrzysz z góry na bladą siostrę, która leży w dziwnej pozycji przy ścianie z widoczną zaczerwienioną otoczką wokół miejsca, do którego się przyssałaś.
- Mars... niedobrze mi... Będę wymiotować - mruknęła słabo, łapiąc się za usta.

Snazzy - 2014-10-16, 11:20

O nie... jest gorzej niż sądziłam. Pora jest rzeczywiście późna, Cyn zapewne nie do końca się wysypia, a ja jeszcze wysysam z niej krew... do diabła to przecież wygląda tak, jakby była w ciężkim wstrząsie hipowolemicznym. Blada, słabo się czuje... zapewne jeśli dotknę jej czoła, to okaże się, że jest chłodne i wilgotne. Powstrzymując się od wszelkiej paniki ostrożnie pomagam się podnieść dziewczynie i powoli prowadzę ją do łazienki, gdzie szybko staram się opatrzeć jej nadgarstek i jakoś ustabilizować jej stan. Przy okazji cały czas do niej mówię.
- Do diabła... nie wiedziałam, że to się stanie... przepraszam, do diabła... tylko nie mdlej mi tu... do diabła, trzeba do kogoś zadzwoniç, same nie damy radę...

Daisy7 - 2014-10-16, 16:38

Cynthia dała się podnieść, lecz kiedy znalazłyście się na progu łazienki, natychmiast rzuciła się w kierunku sedesu w wiadomych celach. Kiedy skończyła, wstała o własnych siłach, po czym opłukała sobie usta. Znalazłszy bandaż, opatrzyłaś jej drobną rankę, owijając nadgarstek białym materiałem. Potem blondi poprosiła cię wciąż słabym głosem o coś zimnego, co mogłaby przyłożyć sobie do czoła. Leżała przez kilka minut na kanapie w salonie z okładem na czole, dopóki nie wróciły jej kolory.
- Okey, przecież mnie uprzedzałaś. Już mi lepiej. Po prostu to było... okropne uczucie i jeszcze ta krew... Mam słabe nerwy, dlatego wolałabym na razie o tym nie gadać. Do kogo? Ojciec nam tu nie pomoże, matka tym bardziej, Sat poza zasięgiem, elfów nie chcesz prosić o pomoc, żadnych lekarzy nie znam i zostaje jedynie Lucian, chociaż kompletnie nie wiem, co by mógł poradzić w takiej sytuacji. Ba! Pewnie pomyślałby, że ześwirowałyśmy. To raczej typ naukowca, który wszystko co nadprzyrodzone uznaje za sztuczki bądź cudy - wyjaśniła, zmieniając pozycję na siedzącą.

Snazzy - 2014-10-16, 18:13

- Leż, do diabła - syczę cicho, widząc, co blondyna szykuje. Ta, wstawanie z pozycji leżącej do siedzącej tak szybko, już ja jej dam. - Nie wiem. Może... jeśli umrę... nie, nie mogę tak myśleç, do diabła. W sumie jakby nie patrzeć, to nie jest nic nadprzyrodzonego, bo raczej nie odprawiali nade mną jakichś rytuałów czy coś. Zresztą raczej nie uzna, że zwariowałaś, przecież cię dobrze zna i w ogóle, ale... pomóc to nam raczej nie pomoże. Bo niby co mógłby zrobić, hm? - dodaję po chwili w miarę normalnym szeptem, spoglądając zaczerwieniona na obandażowany nadgarstek... po jakim czasie znów zwariuję?
Daisy7 - 2014-10-16, 18:26

Póki co twój dziwny apetyt na krew, który pobudza się w bardzo nietypowych i nieregularnych okolicznościach, zdaje się być równy zeru, więc chyba na minimum kilku dni będziesz miała spokój. Heh... Miejmy nadzieję.
- Dobra, leżę, bez nerwów. Tak, w ten sposób myśleć nie możesz. Masz dziecko, więc się opanuj i przestań w ogóle dopuszczać podobne pomysły, hm? - warknęła nieprzyjaźnie, by dać ci znać, że swoimi zapędami samobójczymi zaczynasz ją doprawdy irytować. - No właśnie nie wiem, dlatego sądzę, że nie ma sensu po niego teraz dzwonić. Pewnie chciałabyś chronić Ann przed samą sobą, ale wiesz, jak ona zareaguje, kiedy znów postanowisz ją zostawić. To nie będzie dobry pomysł -westchnęła.

Snazzy - 2014-10-16, 19:25

Ufff, tyle dobrego, że na razie nie stracę kontroli i nie zaatakuję Cynthii. Ufff... można powiedzieć, że uff bardzo wyczekiwane, ale... co ja mam w takim razie zrobić, żeby znormalnieć?
- Dobra... jest już późno, powinnyśmy się przespać, a ewentualnymi rozwiązaniami możemy się zająć jutro, nie? - proponuję cicho, ponownie zwijając się w kłębek na łóżku. Skoro blondyna kupiła sobie dwuosobowe, to mogę równie dobrze spać z nią, jak to robi czasem małe rodzeństwo. Hm... ciekawe, czy my też tak robiłyśmy... muszę podpytać o to neechan... a w ogóle to chyba nadal za mało o niej wiem. No cóż, takie życie. - Hej... myślisz, że jest jakiś sposób na zlokalizowanie Sata czy to jednak niemożliwe...?

Daisy7 - 2014-10-16, 19:47

- Jasne. W sumie nawet jestem za, bo i tak bym lada moment odpłynęła. No to chodź tu do mnie, siostrzyczko - uśmiechnęła się delikatnie, sięgając dłonią do twoich włosów, które zaczęła głaskać i z niewiadomych względów zaczęło cię to totalnie odprężać. - Umm... Jeśli mam być szczera to nie mam żadnego pomysłu. Chyba, że ma przy sobie pokedex, a my znamy jego numer i może jakby się z kimś odpowiednim zgadać, to udałoby się takiemu agentowi wyśledzić, gdzie aktualnie znajduje, ale wiesz... Takie sztuczki to chyba tylko w filmach - westchnęła.
Sen przyszedł jak na życzenie, a wraz z nim chwilowe ukojenie i zapomnienie o masie otaczających cię problemów. Niestety musiałaś trafić na rządek koszmarów, jednak w każdym był element powtarzający się - Cresselia. Raz mignęła ci gdzieś w oddali, przy innej okoliczności przeleciała tuż obok i tym podobne. Dziwne, bardzo dziwne...
- Wstawaj, Mars, twoja córka zaraz się obudzi i będzie zła, że nie ma cię przy niej - usłyszałaś głos blondyny, a gdy otworzyłaś oczy, ujrzałaś ją nad sobą, jak delikatnie szturcha cię ręką, na której wciąż gości opatrunek. Ty natomiast czujesz się fatalnie. Jakbyś miała ze 40 stopni gorączki, a do tego obrzydliwy posmak w ustach i jeszcze uciskający ból w skroniach.

Snazzy - 2014-10-16, 20:08

Tak się zastanawiam, bo moja postać wypuściła Esperity, więc czemu ta nie mogła jej powstrzymać przed atakiem na blondi? .-.
--------------------
O cholera... do diabła, co się ze mną dzieje? Gorączka i ten ból, a dodatkowo dziwny posmak... w sumie to ten ostatni mnie nie dziwi, bo nie przepłukałam ust po nocnym makabrycznym posiłku. Brrrr, okropieństwo. Delikatnie kręcę głową, sięgając dłonią do czoła, by się upewnić co do temperatury ciała. A może to tylko złudzenie? Albo może to od wewnątrz coś mi pali organizm? Diabli wiedzą, ale chyba dzisiaj nie opuszczę łóżka.
- Uhm... głowa mnie boli... i w ogóle dziwnie się czuję... gdzie ja się tak załatwiłam... - mruczę cicho pod nosem, zagrzebując się ponownie w kołdrze. Czyżby w krwi blondyny było coś, co mnie zatruło? Albo może po prostu mój organizm normalnieje i to normalna reakcja po piciu krwi? Brrr.

Daisy7 - 2014-10-16, 22:24

em... a nwm, schowała się najwyraźniej czy coś, a na poważnie to o niej zapomniałam xd
-----------------
Kiedy dotknęłaś swojego czoła, wydawało ci się wręcz lodowate, mokre i śliskie. Ogólnie rzecz biorąc spocone. Cynthia jednak oceniła je jako normalne i brak gorączki. Oczywiście nie nalegała, byś opuszczała jej łóżko, a ty doskonale czułaś, że coś z tobą nie tak. Zostałaś więc pod kołdrą, a blondyna poszła przygotować ci coś ciepłego do picia oraz łatwo przyswajalne śniadanie. Takim sposobem po chwili dostałaś posiłek od wyrka. Wypiwszy kilka łyków gorącej herbaty bez cukru, odetchnęłaś tak jakoś lepiej i na szczęście pozbyłaś się obrzydliwego smaku. Niestety po połknięciu zaledwie kęsa kanapki zebrało ci się na mdłości.
- Mei, musisz coś jeść - nalegała twoja siostra, a tobie przez myśl przemknęło, że zaczęło się coś... złego... gorszego niż dotychczas. Kiedy zerknęłaś na widoczną żyłę na szyi Imasawy, zaburczało ci w brzuchu. Kompletnie odwrotne odczucia miałaś patrząc na chleb posmarowany serkiem. Czyżby twój organizm nie zamierzał już przyswajać niczego poza... No właśnie.

Snazzy - 2014-10-17, 06:41

Ja tez xd
-------
Do diabła, jest gorzej niż myślałam. Do tego stopnia, że sam widok żyły powoduje iż mam apetyt na... kurczę. "Zjadłabym krew, bo kanapki są zbyt ludzkie". To tak wygląda, do diabła...
- Cyn... ja... niedobrze mi po tej kanapce - odpowiadam bardzo cicho, starając się nie patrzeć na jej żyłę, a zamiast tego spoglądam na swoje nadgarstki. Do diabla, gdyby Kobayashi tu był, to na pewno znalazłby jakiś sposób, a tak... jestem w kompletnym potrzasku. - To nie to, że jest niedobra, ale... to się pogarsza... twoja szyja... ja... do diabła...

Daisy7 - 2014-10-17, 07:23

- Aż tak źle się czujesz? Niedobrze ci? Może to jednak zwyczajne przeziębienie, a raczej coś z żołądkiem, hm? Powinnam wezwać lekarza - stwierdziła Cyn, biorąc od ciebie talerz z kanapkami, lecz kiedy powiedziałaś wyrażenie "twoja szyj", natychmiast dyskretnie odsunęła się do tyłu, zakrywając ją dłonią. - Nie... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że samo patrzenie... - przełknęła głośno ślinę. - No to klops. Mars, co my zrobimy? Błagam cię, powiedz, że masz w numerach jeszcze kogoś, kto może nam pomóc. Mogłabym wyruszyć na poszukiwania Satana, ale nie wiem, ile to potrwa, a przez ten czas może Ci się jeszcze pogorszyć. Zresztą... Zostawienie cię sam na sam z Ann... Przepraszam za to pesymistyczne myślenie. Masz jakiś pomysł?
Snazzy - 2014-10-17, 09:45

- Tak. Samo patrzenie - potwierdzam cicho, spoglądając tym razem na jej rękę, by sprawdzić, czy to był tylko przypadek, czy na widok każdego naczynia krwionośnego tak zareaguję. Do diabła, jest tak beznadziejnie, że mam ochotę uciec, ale z drugiej strony wiem, że nie mogę.- Nie wiem, co możemy zrobić. Teoretycznie mam numer do tego doktorka z Lumiose, ale... no co ja mu powiem, że jestem pieprzonym krwiopijcą? No... bez przesady, nie mam pojęcia, co mogę zrobić... a ty? Cokolwiek? - dopytuję, jednocześnie ukradkiem pod kołdrą wypisując wiadomość do Junko. Krótka notka o treści "Jeśli zgodzisz się zostawić moją rodzinę w spokoju, to możesz robić ze mną, co chcesz, byle tylko nic im się nie stało z mojej lub twojej winy.".
Daisy7 - 2014-10-17, 21:09

Patrzenie na rękę także wywołało u ciebie apetyty, ale dopiero w momencie, gdy Cynthia przekręciła ją tak, że widziałaś grubą żyłę na wewnętrznej stronie z drugiej strony łokcia. Westchnęła, że chyba lekarz też nie zda się na zbyt wiele, po czym poinformowała, że idzie zająć się Ann, bo pewnie właśnie wstaje. Nie musząc się już ukrywać, napisałaś wiadomość do Junko. Wcale się nie zdziwiłaś, kiedy odpowiedź nadeszła niecałą minutę później: "Mądry wybór, mój eksperymencie. Obiecuję, że ich nie dotknę, jeśli ty dobrowolnie do mnie przyjdziesz i nie będziesz już próbowała zwiać. Bez obaw, podam Ci coś, żebyś mogła funkcjonować jak dawniej, ale przygotuj się na dużo zastrzyków ;/ Kto wie, może kiedyś nawet Cię wypuszczę za dobre sprawowanie? W każdym razie teraz masz jakąś dobrą wymówkę dać siostrze, a od 12:00 wsiądź na tył czarnego vana, który będzie przy drodze 11. Zrozumiałaś? I ani słowa dokąd się wybierasz, nie bierz nic ze sobą. Pokemony też nie będą Ci już więcej potrzebne (kiedy staniesz się hybrydą jednego z nich) ;*".
Snazzy - 2014-10-17, 21:23

Dam sobie radę, nie jestem wcale taka głupia, szkoda tylko, że muszę wszystkich oszukać... ale chyba dam radę. Z tego powodu ostrożnie wstaję z łóżka i się ubieram w jakieś zwykłe ciuchy, czyli koszulkę i jeansy. Do tego jakieś wygodne trampki i workowata bluza z kapturem. Włosy spinam w jakiś kuc czy inny kok, żeby mi nie przeszkadzały w ruchu. Zaczynam też pisać wiadomość do siostry, którą wyślę już później po ucieczce.
Co dalej? No cóż, czekam na dogodniejszą okazję do ucieczki. Może jak Cyn będzie robiła śniadanie dla małej albo próbowała ją zająć, byle tylko do mnie nie zaglądała? Jedyne, co biorę ze sobą to Pokeall, żeby wysłać wiadomość, jak już będę na drodze między Celestic a Eterną. Jej treść jest chyba prosta i zrozumiała:
"Wiem, gdzie go szukać. Nie ruszaj za mną. Zajmij się małą. Gdybyśmy... nie wrócili, zajmij się nią, nie oddawaj jej nigdzie, bo inaczej będę cię odwiedzać w koszmarach :* Nie no, żartuję. Postaraj się, żeby... no, nie pamiętała, nie cierpiała. Kocham cię bardzo, neechan <3"
No to się chyba już z tego nie wyplączę. Oby to wszystko nie bolało.

Daisy7 - 2014-10-17, 22:32

Odczekałaś jeszcze trochę, żeby nie musieć stać przy tej drodze, jak nie powiem kto. Przed dwunastą jednak musiałaś opuścić dom siostry. Ciekawe na jak długo... Może już nigdy jej nie zobaczysz? Ani jej, ani nikogo innego z bliskich ci osób? Na samą myśl zebrały ci się łzy do kącików oczu. Potem to samo powtórzyło się, gdy pisałaś wiadomość siostrze. Na razie nie odpisuje, co oznacza, że zapodziała gdzieś pokedex i zajmuje się Ann, skoro jeszcze nie spostrzegła, że zniknęłaś. Po dojściu na miejsce, ujrzałaś zaparkowany na skraju lasu czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Jak nic to musi być ten...
Snazzy - 2014-10-17, 22:49

Raz kozie śmierć. Niby obiecałam sobie, że nigdy więcej nie opuszczę swojej rodziny, ale tym razem... do diabła, to przecież tylko i wyłàcznie dla ich dobra oraz dla mojego sumienia, by nie ryzykować ich ewentualnà utratą... chociaż moje sumienie znowu próbuje wzbudzić we mnie wyrzuty. A co, jeśli Cyn nie da rady? Albo jeśli to wszystko odbije się negatywnie na psychice Ann? Brrr... wolałabym o tym nie myśleć, ale te myśli tak mnie nachodzą, że nie wiem, co robić. Z tego właśnie powodu wchodzę bez wahania do auta. Niech robią ze mną, co chcą, byle tylko bym była nieświadoma.
Daisy7 - 2014-10-17, 23:18

Kiedy wsiadłaś do samochodu, nie zdziwiło cię, że nie widzisz osoby lub osób siedzących z przodu. Zostało tu bowiem zamontowane coś w rodzaju weneckiego lustra, więc będziesz obserwowana przez całą drogę do niewiadomego miejsca, a ty nawet nie ujrzysz tyłu głów tych bandziorów. I gdzie tu sprawiedliwość? Ledwo ruszyliście, a otrzymałaś nową wiadomość. Chociaż byłaś prawie pewna, że to od Cyn, okazało się, iż jednak Junko nie daje ci spokoju: "Grzeczna dziewczynka ;] A teraz pozbądź się karty SIM, gdzie masz zapisane wszystkie numery. Zniszcz ją. Nową znajdziesz w bocznej kieszeni przy prawych drzwiach auta. To twój nowy numer, pod który otrzymasz dalsze instrukcje i wskazówki. Radzę się zastosować, bo trasa nie jest krótka, a te notatki mogą Ci nieźle pomóc".
Snazzy - 2014-10-18, 08:25

Dziewczynka? Grrr, ja jej dam używać wobec mnie takich zdrobnień. Przecież to tak głupio brzmi... no ale z drugiej strony zgodziłam się na wszystko. Posłusznie wyciągam z urządzenia kartę SIM, którą... no właśnie, jak jà zniszczyć? Na sam początek sprawdzam, czy uda mi się to zrobić własnym oddechem, natomiast jeśli nie, uchylam nieznacznie okno i wyrzucam ją na zewnątrz. Dopiero wtedy wkładam nowà i zaczynam czytać, stosując się do poleceń zawartych w wiadomościach. No cóż, pełne posłuszeństwo, czyż nie?
Daisy7 - 2014-10-18, 14:42

Karta w mgnieniu oka stopiła się, kiedy mocno na nią chuchnęłaś, a dodatkowo ścisnęłaś palcami, pod którymi także zaczął się zbierać drobny żar. Wsadziwszy do urządzenia nową, wyświetliła ci się bardzo obszerna wiadomość, z której wyczytałaś, że w drugiej bocznej kieszeni drzwi znajdzie fiolkę z błękitną substancją. W smaku okazała się obrzydliwa, ale bez wątpienia pomogła ci walczyć z pragnieniem krwi, które już zaczęło wzrastać, chociaż przecież wczoraj je zaspokoiłaś. Na końcu notatki pojawiło się pytanie odnośnie Satana, czy wolisz, by został uśpiony i nocą przewieziony do twojej siostry, czy pozwolisz mu dalej włóczyć się, ale jeżeli podejdzie zbyt blisko kryjówki Junko, ta bez wahania rozkaże go pojmać lub zabić. Sprawdziłaś też, że w kontaktach zapisane masz następujące numery: władczyni, doktor, opiekun.
Snazzy - 2014-10-18, 14:52

Władczyni... do diabła, przez moment miałam ochotę się zaśmiać, ale w końcu się powstrzymuję, bo to w podróży nie przystoi. Zamiast tego kasuję wszystkie numery oprócz tego należącego do Junko (gdzie zmieniam nazwę na "wstrętne babsko bez cienia empatii") i odpisuję szybko na jej wiadomość:
"Masz wysokie mniemanie o sobie... co do Sata, to przypominam tylko, że warunkiem było to, że mojej rodzinie włos z głowy nie spadnie, więc to chyba oczywiste, że wolałabym, żeby został w jakiś sposób (ale żywy, do diabła) przetransportowany do Cyn. Coś jeszcze powinnam wiedzieć, czy to koniec?"
Po wysłaniu tekstu rozkładam się wygodnie na siedzeniu, czekając na wszelkie skutki uboczne. Miało być boleśnie, a tu chyba nic takiego się nie dzieje, brrr...

Daisy7 - 2014-10-18, 15:26

Kiedy otrzymałaś odpowiedź od "wstrętne babsko bez cienia empatii", ledwo powstrzymałaś się od prychnięcia śmiechem. Zapewne w innych okolicznościach od razu wybuchłabyś śmiechem. "Może być szefowa, jak Ci to sprawi większą przyjemność. Właśnie dlatego pytam, którą opcję wolisz. W takim razie jeszcze dzisiaj trafi żywy pod drzwi domu twojej siostry. Miejmy nadzieję, że nie zrobi z małej sieroty i się nią zaopiekuje. Umm... Czy coś jeszcze? Jeżeli będziesz odczuwała jakiś ból, zapukaj w szybę, a kierowca rzuci ci proszek przeciwbólowy. Ale raczej na razie nie będziesz czuła się tak fatalnie. W końcu największą zabawę zostawiam na nasze spotkanie C:". Przeleżałaś na tyle wozu całą podróż. Nie dostałaś już żadnej informacji, a lekkie pobolewanie w okolicach krocza (któż to wie czemu) i gardła przeszły w miarę szybko. Kiedy się zatrzymaliście, usłyszałaś, jak ktoś z przodu wychodzi i trzaska za sobą drzwiczkami. Kilka sekund później otworzyły się twoje. Męski, całkiem przyjemny głos rozkazał znudzonym tonem wyjść ci z samochodu. Kiedy to zrobiłaś, przeszłaś lekki szok, bowiem kierowcą jest młody koleś w swawolnym stroju i to w żadnym stopniu nie ukrywa swojego wizerunku w przeciwieństwie do dawnych porywaczy, którzy mieli na sobie czarne kominiarki. Kiedy koleś cię zobaczył, jego usta mimowolnie drgnęły z zadowolenia.
- Cześć, skarbie. Fajnie zostać dla odmiany opiekunem człowieka, który wygląda jak człowiek. A teraz rozbieraj się i zakładaj to - poinformował, podając ci szare wdzianko jak dla niewolnika. - Bez obaw, bieliznę możesz zostawić, chyba, że wolisz negliżować się w pełnej okazałości - zaśmiał się, a następnie przekręcił na pięcie, teatralnie zasłaniając oczy dłonią. - No już, już, nie podglądam, a swoje fatałaszki wrzuć na tył wozu. Jak będziesz gotowa, podejdź.


^ taki pan tylko bez peta ^

Snazzy - 2014-10-18, 15:39

Krocze... w sumie poprzednio też mnie tam załatwili, ale co mi zrobili, do dzisiaj nie wiem. Może ma to jakiś związek z moimi potrzebami czysto miłosnymi... brrrr, to nie temat na takie chwile jak ta. W każdym razie mam nadzieję, że się to nie nasili, zwłaszcza, że moim opiekunem jest jakiś głupi blond lowelas. Nie mam nic przeciwko blondynom, w końcu jako rudy rodzinek pochodzę z rodziny blondwłosych osób (rude takie recesywne), ale ten tutaj... brrr, zboczeniec, nie ma bata, na pewno nie będzie mi się z nim dobrze współpracowało, dlatego robię najbardziej obojętną minę, na jaką mnie stać, przebierając się w szybko w podane ciuchy (i zostawiając bieliznę) i podchodząc do niego wciąż z tym bardzo obojętnym spojrzeniem. Zobaczymy, co na to powie.
Daisy7 - 2014-10-18, 16:31

- No to w drogę - stwierdził, kiedy podeszłaś i ruszył, sprawdzając, czy idziesz za nim w stronę budynku przypominającego miejsce bycia przetrzymywaną podczas twojego pierwszego porwania. - Możesz mówić do mnie opiekun albo Natsume. A ty będziesz dla mnie Rudą, okey? Mało ogarniam twoją sprawę i dopóki mnie nie zainteresuje, daruj sobie wypłakiwanie się w mój rękaw - objaśnił, po czym założył słuchawki i do końca drogi nie odezwał się ani słowem.
Kiedy weszliście do środka, Natusme znów opuścił sprzęt w dół, by móc słyszeć twoje ewentualne komentarze.
- Długi korytarz, a po boku masa sali. Niektóre kryją straszne rzeczy, dlatego taka dziewczynka jak ty nie powinna tam zaglądać. W sumie i tak wątpię, by szefowa pozwoliła ci włóczyć się tu samej. Nawet nie miałabyś sił po tym, co cię czeka. Łazienkę masz w swojej przytulnej celi. Tam też będziesz jadła obiad. Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy, a pożyjesz dłużej - paplał dalej, prowadząc cię wzdłuż holu.
- Hej! Czemu ją straszysz? - zapytał nagle jakiś obcy głos, który jak szybko się okazało należy do czarnowłosego chudzielca w źle kojarzącym ci się białym uniformie. Koleś wychylił łeb zza drzwi pobliskiej sali, obok które przechodziliście. Blondyn nie przejął się nim, a nawet nie stanął ani nie przekręcił twarzy ku mężczyźnie.
- Daruj sobie, okey? I pamiętaj, że to ja jestem jej opiekunem, a ty tylko chorym doktorkiem, który musi robić wszystko według instrukcji wyższych organów. Zresztą nie masz szans ze mną pod żadnym względem - zakpił Natsume, machając pobłażliwie ręką w powietrzu. - Mój głupi braciszek, a twoja zguba. Ma na imię Kosuke i jedyne co mamy podobne to kolor oczu. W sumie nie wiem, czy mogę Ci tyle o nas mówić... Chrzanić to. Hehe, ktoś mógłby pomyśleć, że tworzymy tu szczęśliwą rodzinkę. Nic bardziej mylnego. Teraz zaprowadzę cię do szefowej, a potem pewnie zostaniesz odesłana na podstawowe badania. Chcesz czegoś czy idziemy do niej od razu? - zapytał, zatrzymując się na rozwidleniu korytarza.


Snazzy - 2014-10-18, 16:45

Do diabła, co to ma być, tortury psychiczne bazujące na pięknych facetach? Nie ma tak dobrze, Junko mnie nie złamie. Nie są w moim typie, w moim typie jest tylko jeden konkretny pan, ale on powinien być raczej bezpieczny. Słysząc przekomarzanie obu braci... no cóż, prycham ze zniecierpliwienia. Skoro ja mam mu się nie wypłakiwać, to czemu on się spowiada ze wszystkiego? Do diabła, najchętniej zabiłabym go, ale chęć na krew mam już chyba zerową. Na wszelki wypadek skupiam się na jakiejś widocznej szyi, by ocenić moje postępy w tej niby kontroli.
- Od razu - odpowiadam cicho, nadal obdarzając go tym neutralnym spojrzeniem. Nie zamierzam już się uśmiechać, w końcu chyba zostałam niewolnikiem i więźniem.

Daisy7 - 2014-10-18, 17:06

Po zerknięciu na szyję mężczyzny, nie poczułaś niczego nadzwyczajnego. Nawet ślinka nie napłynęła ci do ust. To musi oznaczać, że apetyt na krew rzeczywiście się wyzerował albo Natsume jest jakimś kosmitą. Hmm... Raczej opcja pierwsza.
- Okey. Swoją drogą co ty taka chłodna i gderliwa jesteś? Wiem, wiem, zostałaś praktycznie zmuszona do tego, żeby tu przyjechać, opuściłaś na zawsze swoją rodzinę, a teraz jeszcze jakiś koleś próbuje ci to wszystko przedstawić w różowych barwach. Nie fochaj się, ale po bunt nic nie da, więc lepiej chyba szukać dobrych stron, nie? Na przykład, że zapewniłaś bliskim ochronę. Jak nie chcesz zwariować, to staraj się myśleć o tym, a będzie ci lepiej, serio - wygłosił pogadankę, odbiegając wzrokiem gdzieś w bok. - To wbijaj - mruknął po chwili, wpychając cię do środka jakiegoś gabinetu i zamykając od razu drzwi. Sam nie wszedł do środka, gdzie oprócz ciebie jest tylko Junko rozwalona wygodnie na kozetce z jakimś arkuszem kalkulacyjnym w dłoni.
- Jak się masz, mała? Niezłe ciacha teraz mam jako pomocników, nie? Ale bez obaw, nie jestem nimi zainteresowana. Jakby Natsume sprawiał problemy to mów, mam też innych na jego miejsce, ale jest nowy i nie wiem, jak będzie się zachowywał. W każdym razie masz jakieś pytania? - zapytała swoim typowym poniżającym i lekceważącym tonem.

Snazzy - 2014-10-18, 17:16

Do diabła, jaki on jest uparty...! To, jak się zachowuję, to moja sprawa, a poza tym ja się wcale nie buntuję, tylko pokornie akceptuję swój los, bo nic innego mi nie zostaje. On chyba nie oczekuje, że zacznę się z nim wygłupiać i śmiać, prawda? Tymczasem spoglądam na Junko, nieznacznie unosząc wargi w pozornym uśmiechu.
- Trochę zbyt żywiołowy i za bardzo upierdliwy, ale chyba nie mam nic do gadania, jako więzień i niewolnik, nie? Zresztą już przedstawiłam swoje żądania i chyba są w realizacji - odpowiadam cicho, kręcąc głową. - Nie mam żadnych pytań, więc... chyba możecie zaczynać to, co chcecie ze mną robić.

Daisy7 - 2014-10-18, 17:23

- Wolałabyś smutasa? Na razie musisz z nim wytrzymać, a nóż się polubicie? - zaśmiała się, jakby sama nie wierzyła w to, co mówi. - Ależ oczywiście, że są w trakcie realizacji. Chodziło mi raczej o pytania względem ciebie. Myślałam, że niepokoi cię to, co się z tobą dzieje, ale może i lepiej, że nie zamierzasz tego wszystkiego słuchać. Tak... chyba możemy - przytaknęła, dłonią pokazując ci, że możesz już wyjść.
Kiedy tylko to uczyniłaś, wpadłaś prosto na Natsume, który koczował przy wrotach niczym wierny pies na swojego pana. Rzecz jasna wasze relacje są nieco inne.
- Oj, sory - rzucił, kiedy zaczęłaś masować się po czole, którym głównie przywaliłaś o tors opiekuna. - To teraz z powrotem do Kosuke, tak? Swoją drogą wcale nie jestem upierdliwy - nachmurzył się jak dziecko, zakładając ręce na biodra.

Snazzy - 2014-10-18, 17:29

- Jesteś - odpowiadam krótko neutralnym tonem, spoglądając na niego tym pustym spojrzeniem. Zachowuje się już nawet gorzej od Ann, a dodatkowo chyba nie rozumie powagi sytuacji. - Nie obraź się, ale już małe dziecko w wieku przedszkolnym jest bardziej ułożone i poważniejsze niż ty. Poza tym uważam, że zasada nie zwierzania się sobie powinna działać w obie strony, bo niby coś mnie obchodzi, że ten cały koleś jest twoim bratem? - zadaję proste pytanie retoryczne, idąc wraz z nim do tego konkretnego pokoju, gdzie... no cóż, poddaję się wszelkim poleceniom, chyba nie da rady inaczej. Brrr, cholerne konowały i cholerne eksperymenty.
Daisy7 - 2014-10-18, 19:49

miałaś już tą sygnę, prawda? :3
---------------------
Facet prychnął oburzony twoją wypowiedzią, po czym postanowił odciąć się od problemu, zakładając słuchawki na uszy i pilnując jedynie, byś mu nie zwiała. Odstawiwszy cię do sali typowo operacyjnej, gdzie czeka drugi młodzieniec, mruknął do brata, że podstawowe badania i wróci za kilkanaście minut, po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
- Chyba mu popsułaś czymś humor, hm? - zaśmiał się i zaczął wykonywać różnego rodzaju pomiary, zapisując wszystko do laptopa. - Dobra, wygląda na to, że twój organizm ładnie przyswaja nowe geny i nie ma żadnych niepokojących problemów. Hmm... Potrzebujemy jeszcze drobnych badań ginekologicznych. Pamiętaj, że robię to z obowiązku jak zwyczajny lekarz. Rozbierzesz się grzecznie czy mam niepotrzebnie denerwować szefową? Jak skończysz, połóż się na tym fotelu - wskazał na podobny jak u dentysty, jednak oparcie jest niżej, byś znajdowała się bardziej w pozycji półleżącej niż siedzącej. - Uskarżasz się na jakieś bóle w kroczu? Bo o ile dobrze zapoznałem się z danymi o tobie, tam też byłaś poddawana eksperymentom, prawda?

Snazzy - 2014-10-18, 20:07

Miałam :) I nadal mam na aaf :)
--------------
- Chyba. Nie jestem pewna, bo byłam wtedy nieprzytomna, ale jak się obudziłam, na pewno zauważyłam ślady po... no... wiadomo. Co do ewentualnych bólów, do tej pory nic nie było, dzisiaj tylko trochę... ale raczej przeszło - odpowiadam cicho, spoglądając nieufnie na doktorka, po czym... no cóż, wzdycham i zaczynam zdejmować posłusznie ciuchy (oprócz góry, przecież badanie ginekologiczne nie obejmuje mojego biustu, hehehe). Muszę zachowywać się bez zarzutów, bo inaczej wszystkie moje żądania pójdą się bujać. Bezpieczeństwo rodziny przede wszystkim, do diabła. Gdy już skończę się obnażać, składam ubrania w kostkę, kładąc je na poręczy fotelu, a sama siadam na... hm... meblu? Przyrządzie medycznym? Diabli wiedzą.

Daisy7 - 2014-10-18, 21:26

- Hm... Dzisiaj, tak? Okey - stwierdził, po czym przystąpił do krótkich badań, które jednak okazały się nie być w żadnym stopniu przyjazne. - Dobrze, to już koniec - poinformował po jakimś czasie, odwracając się, by zapisać ostatnie zmiany w laptopie. - Z tego co wiem, jutro szefowa chce sprawdzić twoje zdolności rozwinięte od czasu eksperymentu, więc spotkamy się zapewne pojutrze. Proszę koniecznie połknąć to przed snem - dodał, podając ci dużą, lawendową tabletkę w przezroczystym opakowaniu bez żadnych napisów.
Kiedy tylko opuściłaś salę operacyjną, ponownie wpadłaś czołem na Natsume, który stał przed drzwiami, jakby chciał właśnie zapukać. Zrobił krok do tyłu, prychnął coś pod nosem, że jesteś ciamajdą, a potem złapał cię kurczowo za nadgarstek i zaczął ciągnąć szybko za sobą.
- Chcesz jeszcze do szefowej, czy mam cię zabrać do twojego pokoju i przynieść kolację? - zapytał zimnym tonem.

Snazzy - 2014-10-18, 21:42

Zaczynam się bać. Macał mi drogi rodne w ramach badania i jeszcze nic nie powiedział... to bardzo zły znak. Okropny. No ale w sumie to eksperyment... chociaż czy w moim przypadku nie powinien on po prostu jawnie mówić, co ze mną będzie robił? W końcu i tak marne mam szanse na wyjście z tego cało. Tymczasem posłusznie daję się ciągnąć Natsume, kręcąc głową. Do diabła, czemu on tak cały czas dopytuje, czy chcę iść do Junko. Przy okazji też sprawdzam, czy w jakiś sposób powraca moja nienormalna reakcja na widok żył i tętnic. Oby tak, z chęcią bym zamknęła jadaczkę blondynowi.
- Chcę po prostu iść spać, to takie trudne do zrozumienia? - odpowiadam ponurym tonem, spoglądając na niego spod łba. W miarę możliwości też połykam dziwną tabletkę... hm, ciekawe, co ona niby ma spowodować.

Daisy7 - 2014-10-18, 23:08

Patrząc na pulsujące żyły Natsume delikatnie poczułaś coś w głębi, ale trudno stwierdzić, czy to zalążek apetytu, czy może po prostu przypadek albo potrzebujesz skorzystać z toalety.
- Najwyraźniej tak - prychnął, jednak ku twemu zdumieniu usta chłopaka z jakiegoś powodu delikatnie zadrżały, jakby chciał się uśmiechnąć.
Z wrażenia aż zamrugałaś, jednak to nic nie dała, bowiem mimika jego twarzyczki póki co nie ulega najmniejszej zmianie. Połykając olbrzymią tabletkę, zadławiłaś się nią. Nic dziwnego. W końcu jest naprawdę duża, więc bez popijania i do tego w szybkim ruchu lepiej nie robić takich rzeczy. Zaczęłaś się dusić, a to nie było przyjemne. Twój opiekun szybko ogarnął co się dzieje, lecz nie pozwolił sobie na wpadanie w panikę. Zamiast tego zachował zimną krew i zaczął "bić" cię po plecach, lecz to nic nie dało, bo zaczęłaś już sinieć. Wtedy przystąpił do uciskania cię w okolicach pasa. No i wreszcie wyplułaś ciało stałe, oddychając głęboko. Koleś też się nieźle przestraszył, co możesz stwierdzić po jego czerwonej twarzy.
- Matko, dziewczyno, porąbało cię? - westchnął, próbując się uspokoić. - Co to za świństwo? - zapytał podejrzliwie, celując oskarżycielsko palcem w wyplutą kapsułkę.

Snazzy - 2014-10-18, 23:20

- Do diabła... nie wiem... konował... ją dał... - odpowiadam szeptem, biorąc kolejne wdech. Do diabła, mało brakowało, ale w sumie pozbyłam się problemu o treści "faszerowanie się nieznanym lekiem". Założę się nawet, że drugiej pigułki nie ma... no i dobrze. W międzyczasie spoglądam ponownie na naczynia krwionośne blondyna. Najwidoczniej płyn działa tylko przez kilka godzin, a w sumie koleś jest mi obcy, więc nie miałabym żadnycb wyrzutów sumienia, chociaż z drugiej strony... brrr, nie mogę być wiecznym krwiopijcą. - Możemy... iść dalej?
Daisy7 - 2014-10-18, 23:42

- Konował? Dobre - zaszydził, poprawiając sobie samopoczucie. - Hehe, dzięki za nowe przezwisko. Swoją drogą ciekawe co to było, nie? Ha! Pewnie tabletka gwałtu! To do niego podobne. Cwane bydle... Tak, tak, możemy, a nawet musimy - stwierdził, ruszając coraz to dalej, a ty niestety przez cały incydent nie nabrałaś apetytu na krew. To twój pokój - oznajmił, otwierając drzwi do niewielkiego, aczkolwiek całkiem przytulanego jak na celę pomieszczenia. - Nawet masz okno. Co tam, że za kratami. Podobno umiesz je roztapiać, nie? Bo szefowa kazała zrobić dodatkowe wzmocnienia w nich i nie tylko. Idziesz już spać czy chcesz kolację? Swoją drogą chyba powinienem tu zostać, jak będziesz zamierzała kimać. Wiesz, na wypadek brudnych gierek mojego braciszka - zachichotał, ukazując, iż myślenie o swoim rodzeństwie w tak nieładny sposób sprawia mu z jakiegoś powodu przyjemność.
Snazzy - 2014-10-18, 23:54

Idiota i dupek. Dając upust swym emocjom celuję pięścià prosto w zakichany nos blondyna, nie powstrzymujàc się przy tym od lekkiego grymasu twarzy. Znalazł się pozer bez mózgu, brrrr.
- Wątpię, żebym zjadła kolację, więc pójdę spać. Nie widzę też potrzeby posiadania przy tym towarzystwa - odpowiadam cicho, wypychając Natsume za drzwi, które zamykam z hukiem. Dopiero gdy zostanę sama, kładę się ostrożnie na łóżko i zwijam się w kłębek, opatulając kocem. Pierwszy dzień niewoli mam już za sobà, ciekawe, jak z następnymi.

Daisy7 - 2014-10-19, 00:45

Facet nie spodziewał się aż takiej ostrej reakcji, dlatego bez problemu trafiłaś w jego nochal, który zaczął obficie krwawić. Oburzony złapał się za twarz, po czym usłyszałaś jak zamyka cię na klucz. Zanim odszedł, krzyknął jeszcze, że jesteś samicą psa, co raczej za bardzo cię nie obchodzi. W ogóle to jakoś kompletnie nie zwróciłaś uwagi na zapach posoki. Może to i lepiej? Ostatecznie skuliłaś się na dużym łóżku i prędko odpłynęłaś, uprzednio dając upust emocjom = wypłakałaś się do poduszki. Rano obudziłaś się w miarę wypoczęta, ale szybko przypomniałaś sobie, gdzie, dlaczego i po co się tu znajdujesz, co skutecznie popsuło ci humor. W pokoju jesteś sama, a przy posłaniu na stoliku leży... woreczek pełen krwi? To nie żarty. Dokładnie w takim samym opakowaniu, po jakie biegłaś kiedyś w szpitalu, by uratować zatrutą Ann.
Snazzy - 2014-10-19, 08:22

Super. No po prostu świetnie. Jeśli to jakiś pieprzony test, który ma sprawdzić, jak reaguję na krew, to trochę nieudany, bo zazwyczaj była świeża, nie w woreczku. Brrrr, no cóż... sprawdzam tylko z ciekawości jaka to grupa, a następnie... no cóż, to zależy. Jeśli sam widok tej krwi mnie kusi do jedzenia (czy raczej w tym przypadku picia), to postępuję zgodnie ze swoimi potrzebami, czyli się posilam. Jeśli zaś nie mam apetytu, idę prosto do łazienki w poszukiwaniu szczotki do włosów, by rozczesać je po nocy i sprawdzić, jak stoję z długością.
Daisy7 - 2014-10-19, 12:44

Obejrzawszy woreczek, trudno ci było stwierdzić, jakiej grupy jest ta krew, ponieważ informacje na folii są po kilka razy skreślone i poprawione. Ostatecznie jednak uznałaś, że to najprawdopodobniej 0 Rh -. Kiedy tylko wzięłaś opakowanie do rąk, wiedziałaś, iż jest twoim śniadaniem. Brzuch zaburczał ci głośno, a instynkt dał się we znaki. W mgnieniu oka otworzyłaś opakowanie, wypijając zawartość na raz. Mmm... pragnienie zaspokojone. Niestety kiedy na powrót odzyskałaś świadomość, zrobiło ci się trochę niedobrze na myśl, co właśnie uczyniłaś i do czego zapewne będziesz zmuszana jeszcze nie raz. Starając się wyrzucić okropne obrazy z głowy, poszłaś do łazienki. Teraz włosy sięgają kilka centymetrów za łopatki. Po rozczesaniu ich, ochlapałaś jeszcze twarz zimną wodę, a następnie wróciłaś do sypialni. Umm... Co dalej?
Snazzy - 2014-10-19, 12:51

Niedobrze mi... zdecydowanie krew z woreczka jest gorsza od tej z czyjegoś nadgarstka. W końcu tu zabieram komuś krew potrzebną w razie wypadku, a pijąc bezpośrednio od człowieka, nie uszczuplam zapasów uzupełnianych przez krwiodawców... zaraz, zaraz, czy ja naprawdę rozważam kwestie etyczne picia krwi? Do diabła, co się ze mną dzieje... poza tym miałam przecież wrócić do normalności, a tu figa z makiem... oszukali mnie? Pośpiesznie szukam swojego komunikstora, a gdy go znajdę, wysyłam krótką wiadomo§ć do Junko o tre§ci "Co teraz?".
Daisy7 - 2014-10-19, 14:09

Junko odpisała prawie natychmiast "Natsume po ciebie przyjdzie, przygotuj się na test nabytych zdolności". Rzeczywiście w niecałe pięć minut usłyszałaś szczęk klucza przekręcanego w drzwiach i po chwili do środka wszedł twój opiekun. Jego nos jest lekko napuchnięty, ale przynajmniej nie leci już z niego krew. Nie odzywa się do ciebie ani słowem. Jedynie gestem ręki nakazał podejść. Potem ruszyliście przez korytarz, aż do drzwi wyjściowych. Przeszliście kawałek lasu, by znaleźć się na ogrodzonym płotem wysokiego napięcia miejscu do ćwiczeń. Wygląda dosłownie jak z "Avatara", gdzie trenowano niebieskich wielkoludów z tą różnicą, ze tu wszystko przygotowane jest pod ludzkie rozmiary. Na jednej z opon siedzi sobie Junko, szperając coś w dokumentach.
- Zwiąż włosy - usłyszałaś polecenie od blondyna, który podał ci czarną frotkę, a następnie opuścił zabezpieczony teren, zamykając za sobą furtkę na kłódkę.
- Chodź, chodź. "Zjadłaś śniadanie?" (tak, dało się słyszeć w tym pytaniu ironię, a także rozbawienie) Będziesz potrzebować dużo siły i wytrzymałości w dzisiejszym dniu. Gotowa? - zawołała "szefowa", prosząc cię o zbliżenie się do niej.

Snazzy - 2014-10-19, 14:35

Blondyn się chyba na mnie obraził. Będę musiała go potem przeprosić, ale na razie muszę wyjść z tego cało, dlatego związując włosy w kuca przyglàdam się torowi, jaki muszę przebyć. Na pewno nie będzie mi łatwo i będzie mnie czekało trochę wspinaczki... nie ma bata, spadnę z takiej wysokości i skręcę sobie na pewno kark. Brr. Nie chcę zostać kaleką do końca mego krótkiego życia.
- Uznajmy, że jestem gotowa. Co miałabym robić? - pytam, podchodząc do Junko po związaniu włosów.

Daisy7 - 2014-10-19, 16:28

- Pokonać najpierw ten tor sprawnościowy. Już wszystko objaśniam. Najpierw zrób sobie dziesięciominutową rozgrzewkę. Potruchataj, rozciągnij się i takie tam. A potem możesz przystąpić do sprawdzianu. Najpierw bieg sprintem na 60 metrów, a ja zliczę ci czas. Potem musisz poradzić sobie z chodzeniem po równoważni, żeby nie spaść, ale bez obaw, bo pod nią są materace. Dalej robienie brzuszków na czas, wspinaczka na dwumetrową ściankę oraz po linie. Tą cześć zakończysz mi biegiem na 800m na czas rzecz jasna. Gotowa? To do roboty! - ponagliła, klaszcząc w dłonie.
Snazzy - 2014-10-19, 18:40

Rozgrzewka? Naprawdę? Przecież ja prędzej padnę niż zaliczę ten test po rozgrzewce, ale posłusznie zaczynam ćwiczyć. Wpierw dwa kółka wokół wszystkiego, potem wszelkie rozciąganie mięśni i rozgrzewanie stawów... kiedy już wszystko zaliczę, staje przed Junko, kręcąc głową. Najchętniej bym złamałabym sobie kark od razu, ale przy biegu to raczej niemożliwe... no taki wrodzony pech i co ja poradzę? Nic, dlatego nadal posłusznie spełniam jej żądania, dajàc z siebie maksimum, chociaż przy wspinaczce i tak wiem, że spadnę.
Daisy7 - 2014-10-19, 21:57

oj, za bardzo "dom nocy"? tak nieumyślnie w sumie ;o
--------------------
Okazało się, że masz znacznie lepszą wytrzymałość, niż podejrzewałaś. W sumie zmęczenie prawie w ogóle nie dawało ci się we znaki, jednak reszta umiejętności byłą chyba taka jak dawniej. Po skończonym etapie pierwszym stanęłaś przy Junko.
- Czyli tak... Wytrzymałość prawie perfekcyjna, szybkość nie uległa zmianom, lekka poprawa zręczności. Nie jest źle, mała, ale dążymy do ideału. Jeśli nie będziesz ćwiczyć oraz stosować się do moich poleceń, twój organizm może nie dać rady z większą dawką genów Pokemonów. Zwłaszcza, gdy podamy Ci te od silniejszych okazów. Tak więc dasz radę teraz jeszcze trochę popływać? - zapytała niczym dobra pani od WFu (o ile takie istnieją).

Snazzy - 2014-10-19, 22:12

Za malo bolu i cierpienia c: zbyt sielankowo xd
--------
Zastanawiam się w zasadzie tylko przez ułamek sekundy, bo przecież nie jest źle, jestem jako tako wydolna fizycznie i psychicznie, a w sumie pływać lubię... szkoda tylko, że zazwyczaj to robiłam rzadko. Wzdycham cicho, kręcąc rozpaczliwie głową. Zapewne Junko się to nie spodobs ale co ja poradzę.
- Ja... niezbyt umiem pływać, ale spróbowaç mogę - odpowiadam na głos szeptem, po czym zadaję kolejne pytanie z gatunku tych objaśniających wszystko. - Na jednym gatunku się nie skończy? Ile zamierzacie ich przetestować?

Daisy7 - 2014-10-19, 23:11

jak Ci nie zadziała narkoza podczas eksperymentów na Tb, to będziesz miała sielankę dopiero xd
---------------------
- Niezbyt umiesz pływać? Jak to?! - oburzyła się, jakby to było aż tak ważne. A może jest? Hmmm... Trudno stwierdzić. - Przez twoją głupotę będziemy musieli wszystko odwlec o minimum dzień, dopóki nie nauczysz się w miarę dobrze pływać - warknęła, zaciskając dłonie w pięści. - Nie ma co cię teraz nawet sprawdzać. Natsume będzie cię uczył do utraty sił, zrozumiałaś? A co do ilości gatunków na razie mamy w planach wzmocnienie genu Vulpixa. Potem chcemy dodać jeden silniejszego Pokemona, a jeśli będzie w miarę okey to tyle, ile się da, byś jęczała z bólu całe dnie. Tak, tak, im więcej w ciebie zaaplikujemy, tym większe cierpienie. Muzyka dla moich uszu - zachichotała, próbując poprawić sobie humor, po czym przeszliście na zamkniętą pływalnię. - Czekaj tu! - rozkazała, opuszczając pomieszczenie, do którego dosłownie sekundę później przyszedł blondyn.
- Serio, nie umiesz pływać? - prychnął rozbawiony, jednak w sposób cyniczny. - Nie no, takich problemów jeszcze nie miałem z żadnym wychowankiem ani wychowanką, hehe. Dobra Ruda, wolisz w stroju czy bez? - zapytał obojętnie, rzucając ci pod nogi beżowy jednoczęściowy strój bez nadruków, po czym sam zdjął z siebie t-shirt oraz jeansy, zostając w samych kąpielówkach. Widocznie został szybko powiadomiony, skoro zdążył zmienić ubranie.

Snazzy - 2014-10-20, 06:19

Alez oczywiscie xd za duzo thrillerow medycznych sie naczytalam xd
--------------
- To wcale nie jest śmieszne. Nie miałam potrzeby się uczyć pływać, bo niby po co? Hej, żyjemy przecież w czasach silnie rozwiniętego transportu, mamy statki, promy na przeprawach rzecznych i tego typu inne rzeczy - odpowiadam cicho, nie ukrywając swojego oburzenia zachowaniem Natsume. No i do diabła, niby po co mam się nauczyć pływać? Żeby schudnąć jeszcze bardziej? Posłusznie biorę strój i ukrywszy się w jakimś miejscu (szatnia niczym na wf?) przebieram się w strój, by na koniec wrócić do blondyna. To będzie... dziwne.

Daisy7 - 2014-10-20, 15:15

masz szczęście, że ja ne :<
--------------
- Hah, typowy dzieciak dwudziestego pierwszego wieku. Jest wygoda, więc jest dobrze i nie trzeba się martwić na przyszłość, nie? A gdybyś nagle wpadła do rzeki, to na pewno brak umiejętności pływania pomógłby ci przeżyć - prychnął, kręcąc głową na boki, jakby załamywał się nad twoim losem.
Ignorując chłopaka, poszłaś do niewielkiej szatni, gdzie szybko wdziałaś się w otrzymany strój. Trening nie był bolesny, ale okropnie nudny, a z czasem zmęczenie dało o sobie znać. Oczywiście Natsume nie chciał nawet słyszeć o odpoczynku, rozkazując ci przypłynąć jeszcze raz ten sam odcinek (i tak kilka razy!). Trzeba mu jednak przyznać, że zachowywał się grzecznie pod względem moralnym. Nie wgapiał się w twoje ciało, a dotyk ograniczył do minimum. Po skończonej lekcji przebrałaś się w zwyczajne ciuchy, wrzucając mokry kostium do wskazanego kosza. Ramiona i plecy okryłaś ręcznikiem, by nie zmoczyć ich wilgotnymi włosami, bo o suszeniu nie było nawet mowy.
- Szybko się łapiesz we wszystkim, a to z pewnością ucieszy szefową. Hmm... Już pora obiad. Ach, przy dobrej zabawie czas tak szybko leci, nieprawdaż? - zaśmiał się, wyjmując z małego plecaka dwie saszetki z krwią. - Głodna? - dodał wesoło, a ty chociaż chciałaś na złość odpowiedzieć "nie", zostałaś zdradzona przez głośne burknięcie brzucha. - Tak myślałem. Łap obydwa i zaspokój swoje nieludzkie pragnienie - mówił, rzuciwszy ci do rąk woreczki, kiedy szliście już korytarzem w kierunku twojego pokoju.

Snazzy - 2014-10-20, 16:48

Raczej nieszczęście, są fajne ;w; btw długo się to będzie ciągnęło? :D
---------------------
O nie... on chyba zapomniał, że rozwaliłam mu wczoraj nos... naprawdę chce powtórkę z rozrywki? Z trudem powstrzymując się od rozerwania woreczków i spożycia ich zawartości rzucam nimi prosto w rozbawioną twarz Natsume. Niech wie, że z Rudą się nie zadziera, a jak się zadziera, to źle się to kończy.
- Zdawało ci się. Nie jestem głodna - odpowiadam cicho, siląc się na spokój, a jednocześnie kręcąc głową, jakbym chciała potwierdzić swoje małe kłamstwo. - Spróbuj sobie sam pić takie obrzydlistwo, a skoro chcesz mnie karmić... daj mi swoją krew. Na pewno będzie lepsza od tego niezidentyfikowanego mrożonego świństwa... zresztą, do diabła, nie zamierzam być pieprzonym wampirem do końca życia, zakoduj to sobie, idioto.

Daisy7 - 2014-10-20, 18:58

caaaałe wieki C: a tak na serio to nwm, było się zgadzać xD
-------------------
Facet nie spodziewał się również czegoś takiego. Złapał woreczki, kiedy już odbiły się od jego twarzy i wsadził ponownie do małego plecaka.
- Masz szczęście, że się nie rozwaliły, bo nie darowałbym ci tego - warknął. - I lepiej ze mną nie zadzieraj, Ruda. Dobrze ci radzę tak samo, jak wybicie sobie ze łba picie mojej krwi. I z pretensjami nie do mnie, ale wiem tylko tyle, że to póki co jedyna rzecz, którą będzie przyswajał twój organizm, więc jak nie chcesz wykitować, lepiej to pij, póki ci daję po dobroci.
Po odbytej "pogawędce" z Natsume, przesiedziałaś u siebie do wieczora. Pomimo zmęczenia nie mogłaś zasnąć, więc wynudziłaś się jak mops. O dziwo po 19:20 pofatygowała się do ciebie osobiście sama Junko.
- Słyszałam, że nie chcesz krwi w opakowaniach, tak? Więc zdecyduj, czy wolisz pić taką, czy mam porywać dla ciebie dzieciaki z okolicy albo jakieś dziwnie Pokemony, chociaż ich krew może nie smakować tak pysznie. I nie jęcz, bo też nam to nie na rękę. Banki krwi mają ograniczone rezerwy, wiedziałaś? Dlatego chcemy jak najszybciej przekonać twój organizm do innych posiłków, ale jeszcze na to za wcześnie.

Snazzy - 2014-10-20, 19:13

Bo narzekałaś, że nie masz jak odpisać, trzeba było nie narzekać :D
-------------------
- Kiedy to jest głupie. Nie chcę być pieprzonym wampirem... przecież jeszcze kilka dni temu nie miałam problemu z jedzeniem normalnych rzeczy, więc dlaczego akurat teraz już nie daję rady...? - pytam cicho, jakby samą siebie, bo z Junko nie mam ochoty rozmawiać. Przecież do diabła i tak stanie na jej wymaganiach, bo inaczej Ann i reszta... brrr... przecząco kręcę głową, po czym zmuszam się do nawiązania kontaktu wzrokowego z porywaczką... chociaż czy w tym przypadku mogę ją tak określić? - Przepraszam. Po prostu... skoro to konieczne, to mogę pić, ale... niech to się szybko skończy, do diabła... - szepczę chaotycznie, po czym wyciągam swój komunikator w celu... no cóż, sprawdzenia, czy mogę w jakiś sposób połączyć się z Internetem i sprawdzić jakiś portal informacyjny czy coś podobnego.

Daisy7 - 2014-10-20, 22:06

aj tam stare dzieje ;3
------------------------------------------
- Nie pultaj się tak - ziewnęła Junko, rzucając ci delikatnie na materac dwa woreczki z krwią. - Pij, może jutro dostaniesz pod wieczór coś lepszego. A i przyszykuj się rano na ostatnią lekcję pływania, a jak Natsume za bardzo cię nie wymęczy, po obiedzie dokończymy ocenianie twoich zdolności i pojutrze trafisz na stół - wyszczerzyła się demonicznie. - Nie licz na internet - dodała na pożegnanie i rzeczywiście nie udało ci się załapać żadnej sieci wifi lub innego połączenia.

Snazzy - 2014-10-20, 22:26

Kurczę, no to klops. Zanudzę się tutaj na śmierç. Brak neta, brak kontaktu z cywilizacją, mordercze treningi i skalpel chirurgiczny... nie ma co, moja końcówka życia zapowiada się wręcz zajedwabiście. Zanim zabiorę się za kolację wysyłam do Junko swojà odpowiedź o treści "A na gazetę mogę liczyć?" i dopiero wtedy biorę pierwszy woreczek. Znając życie, to pójdzie szybko i ani się obejrzę, a oba już będą puste... no cóż, taki mam instynkt... no i taki klimat, brrr. Oby tylko dotrwać do momentu, aż zwariuję i przestanę być swiadoma tego, co się wokół mnie dzieje.
Daisy7 - 2014-10-20, 22:54

"To nie hotel i nie przyjechałaś tu odpoczywać" - otrzymałaś w odpowiedzi od Junko. Po przeczytaniu zabrałaś się za wypijanie krwi. Pierwsza saszetka poszła gładko, ponieważ byłaś bardzo spragniona tego płynu. Z drugą pojawił się problem, gdyż w trakcie jej chłeptania instynkt ustąpił trzeźwemu myśleniu, które przypomniało ci, co właśnie robisz. Tym razem nie wytrzymałaś i kolejny kwadrans spędziłaś z głową nad muszą klozetową. Po skończonym "zabiegu" obmyłaś buzię i wróciłaś do pokoju, skręcając się w kłębek. Wymiotowanie wymęczyło cię, więc zasnęłaś, przenosząc się do nieprzyjemnego snu pełnego dziwactw.
- Rzygałaś? - usłyszałaś zapamiętany już głos i kiedy otworzyłaś uczy, spostrzegłaś, że za oknem jest widno, a Natsume stoi w drzwiach między toaletą, a twoim pokojem. Ten to chyba nie wie, czym jest takt...

Snazzy - 2014-10-21, 05:41

- A nawet jeśli, to co z tego? Dwa woreczki to zdecydowanie za dużo. Spróbuj sam tak wypić, by w połowie drugiego ci się zebrało na wymioty... brrr, obrzydlistwo - odpowiadam irytującemu blondynowi, pozwalając sobie na wariacki uśmiech. W końcu i tak kiedyś zwariuję, więc dlaczego już się nie wdrożyć w ten plan? Przy okazji podnoszę się też z łóżka i, wymijając Natsume, wchodzę do środka łazienki, by załatwić wszystkie typowo poranne czynności. - To co takiego miałabym dzisiaj robić?
Daisy7 - 2014-10-21, 07:48

- Och, nie martw się tak o mnie, mi się nie uśmiecha zostawanie przedmiotem do eksperymentów i żłopanie hektolitrów krwi - odpowiedział, uśmiechając się wrednie. - Druga, a zarazem ostatnia lekcje basenu, który wiem, że w głębi serca pokochałam, a po południu masz resztę testów sprawnościowym. A jutro dostaniesz nową dawkę genów, cieszysz się? - zaszydził, podając ci wysuszony strój kąpielowy z wczoraj, w który szybko się wdziałaś, po czym ruszyliście ku pływalni.
Dzisiejsze zajęcia nie trwały tak długo jak wczoraj i nie byłaś po nich tak zmęczona, aczkolwiek dostałaś niezły wycisk, ponieważ twój opiekun oznajmił, że nie ma zamiaru poświęcać ani dnia więcej na takie bzdety. Po ćwiczeniach wróciłaś na trochę do pokoju. Akurat kiedy wyschły ci włosy, przybyła Junko.
- Jeśli jesteś bardzo głodna dam ci twoją pożywkę teraz, aczkolwiek nie chcę, żebyś wymiotowała i potem źle zdała drugą część egzaminu. Więc przetrzymasz jeszcze te półtorej godziny bez smakowitej krwi? - zapytała, oblizując się teatralnie po wargach.

Snazzy - 2014-10-21, 08:14

No nie... ja już chcę zwariować, stracić świadomość tego, co się wokół dzieje, bo znowu kogoś uderzę, a to... no cóż, dobrze to się na pewno nie skończy. Brrr, nie chcę sobie nawet tego wyobrażać, bo jeszcze się załamię czy coś, ale w sumie... im szybciej się załamię, tym szybciej oszaleję. Też dobry sposób.
- Potem - odpowiadam cicho, starając się zachować jak najbardziej neutralną minę i nie warknąć na wstrętne babsko. Następnie... no cóż, posłusznie spełniam jej dalsze polecenia, bo innego wybory na bank nie mam.

Daisy7 - 2014-10-21, 10:03

- Dobra, dobra, może jutro zjesz coś normalniejszego, a teraz nie jęcz i za mną - poleciła, wychodząc z pokoju i nie czekając, aż ją dogonisz.
Tym razem testy dotyczyły zdolności typowo nadprzyrodzonych jak przepalanie oddechem i dotykiem różnych przedmiotów, czy mierzenie wysokiej temperatury wewnątrz twojego gardła. Okazało się, że dzięki regularnemu spożywaniu krwi potrafisz wydobyć z siebie jeszcze większy żar. Junko bardzo spodobały się wyniki tej części.
- Doskonale. Koniec ćwiczeń i testów. Od jutra przechodzimy do operacji - ucieszyła się, zapisując coś w papierach. - Idź do siebie. Natsume czeka tam już z obiadokolacją. I nawet nie próbuj uciekać. Masz iść najkrótszą ścieżką, bo inaczej ktoś z twoich bliskich ucierpi - puściła ci oczko.

Snazzy - 2014-10-21, 11:28

Brrr, nie było źle, ale z drugiej strony było nudno i dziwnie... do diabła, najchętniej usmażyłabym tę cholerę w ogniu piekielnym, ale wtedy ktoś... ktoś... do diabła, no nie mogę tak ryzykować, dlatego posłusznie kiwam głową, powoli kierując się do swojej celi. Znając życie, Natsume będzie już tam na mnie czekał. Doskonale, przynajmniej będę mogła z kimś pogadać, bo chyba inaczej zwariuję.
- Dlaczego w ogóle się tu znalazłeś? Czy taka fucha sprawia ci... radość? - pytam go cicho, bioràc do rąk swój obiad.

Daisy7 - 2014-10-21, 16:29

- Chociaż zbyt stary to ja nie jestem, zdążyłem już mieć kilka konfliktów z prawem. Głupie sprawy, ale trochę się ich zebrało, no i nie łatwo potem znaleźć pracy z takimi papierzyskami. Braciszek pracuje z szefową już nieco dłużej, więc jakoś udało mu się ja namówić, żeby mnie też przyjęła, a te dawne machlojki wzięła raczej jako moje atuty niż wady, hehe. Od początku przeczuwałem, że to jakiś czarny rynek czy coś, ale co poradzić, skoro nigdzie indziej mnie nie chcą - prychnął ozięble, jakby chciał pokazać całemu światu środkowy palec. - Swoją drogą, Ruda, czy przypadkiem to nie ty upierałaś się, by zasada gadania o swoim życiu nie działała w dwie strony? - zaśmiał się, kiedy ty konsumowałaś krew (pomimo trzeźwego umysłu wypiłaś cały woreczek bez konieczności zwymiotowania).
Snazzy - 2014-10-21, 17:47

- Po prostu uznałam, że to pytanie nie zahaczy o twoje życie, ale jak widać chyba się pomyliłam... cóż, nie wyszło i tyle z tą zasadą, ale następnym razem się przypilnuję. Jak chcesz, to też możesz mnie o coś zapytać - odpowiadam, wzruszając ramionami, po czym rzucam się na łóżko, zwijając w zwyczajowy dla siebie kłębek. Zaczynam mieć dość Natsume, ale pociesza mnie cały czas fakt, iż mogłam trafić gorzej... na przykład na jakiegoś starego zboczeńca czy coś. - Hej... jak myślisz, ile czasu potrwa, zanim stracę rozum przez to wszystko? Kila tygodni czy... krócej? - pytam po dłuższej chwili cicho, starając się na niego nie spoglądać.
Daisy7 - 2014-10-21, 19:07

- Hmmm... Czy ja wiem, czy jest coś z twojego życia, co mogłoby mnie zaciekawić? Daj mi chwilę. Umm... Jak zareagował twój facet, kiedy zaczęłaś zmieniać się w potwora? Piłaś w ogóle jego krew, czy udało ci się powstrzymać? Bo chyba masz kogoś, nie? No raczej miałaś, ale mniejsza - zapytał, sprzątając pusty woreczek, po czym oparł się o ścianę i stał tak, oczekując odpowiedzi oraz przyglądając ci się bardzo badawczo, wręcz z fascynacją. - A czemu masz niby stracić przez to rozum? Z tego co wiem, szefowa chce wczepić w ciebie coraz więcej genów różnych Pokemonów, ale jednocześnie zamierza, byś jak najbardziej została człowiekiem. Wiesz... Zarówno chodzi o wygląd zewnętrzny jak i ludzką naturę, dlatego już dzisiaj na kolację dostaniesz coś innego, chociaż zdaniem mojego brata to za wcześnie i twój organizm nie jest jeszcze gotowy, no ale kto nie ulegnie szefowej - wytłumaczył.
Snazzy - 2014-10-21, 20:08

- To więcej niż jedno pytanie - zauważam cicho, wzruszając ramionami. Naprawdę... takie pytania, ale jakby się zastanowić, to dobrze, że nie zapytał, czy nie jestem już dziewicą czy coś w ten deseń. - Tak, zrobiłam to... trochę głupio wyszło, bo wyszło przez przypadek, ale w sumie... nic nie powiedział. Głównie się o mnie martwił - odpowiadam w końcu ponurym tonem, zwijając się mocniej w kłębek. No tak... jutro się chyba wszystko okaże. - Nie chodzi mi o mój wygląd fizyczny, ale raczej o samą psychikę... heh, byłoby chyba łatwiej, gdybym od razu na wstępie zwariowała, ale nie można mieć chyba wszystkiego. No... nieważne. Chyba po prostu pójdę już spać, bo nie mam co robić... założę się, że nie mogę opuszczać celi bez stosownego polecenia, prawda?
Daisy7 - 2014-10-21, 22:20

- Plus sto punktów dla Rudej - przytaknął żartem, po czym znudzonym tonem życzył ci koszmarów i opuścił pokój, w którym zostałaś jak zwykle sama.
Poleżałaś trochę, pokręciłaś się, poprzewracałaś z boku na bok, aż wreszcie przyszedł błogosławiony sen. Odpłynęłaś do szarej krainy. Dosłownie, ponieważ nie zapamiętałaś z tej "wyprawy" niczego oprócz ciemnych plam. Czy to był miły sen czy jakieś straszydło? Kto wie. W każdym razie zbudziło cię nieprzyjemne uczucie w prawej ręce. Zdawało ci się, że łazi po niej jakaś Poke-mucha albo inne licho, ale o dziwo wymacałaś coś stałego i wbitego w twoją skórę. Natychmiast otworzyłaś wzrok, by ujrzeć szwy na długość około 6,5cm znajdujące się w wymacanym miejscu. Za oknem świta, a ty znajdujesz się w celi. Co się stało? W pokeallu nie znalazłaś żadnej nowej notatki, jakiegoś wyjaśnienia od Junko.

Snazzy - 2014-10-21, 22:27

Do diabła... no ale w sumie powinnam być do tego przygotowana. Zero litości dla królików doświadczalnych i te sprawy... no ale jednak grzebać mi w ręce w czasie snu? Znając życie, musieli mi podać jakieś znieczulenie czy coś, bo inaczej bym wyczuła. Tymczasem obdarzam szwy na ręce bardzo sceptycznym spojrzeniem, a następnie przystępuję do dokładniejszych oględzin ciała, bo przecież mogli mi zrobić wszystko w czasie snu. Brrr, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Na sam koniec sprawdzam dzisiejszą datę.
Daisy7 - 2014-10-21, 23:04

Nigdzie indziej na ciele nie ujrzałaś niczego niepokojącego jak szwy, miejsca po ukłuciach, zaczerwienienia, pręgi, obrzęki i takie tam. Czyżby bawili się jedynie ręką? Chyba, że wsadzili ci coś jakoś, lepiej nie zastanawiać się jak, do organizmu albo ukryli w niedostępnym dla ciebie miejscu na skórze. Data wskazuje na 21 września, godz: 6:40. Lada dzień urodziny Satana. Tylko po co teraz o tym myśleć, skoro i tak spędzicie je osobno? Do pokoju wszedł Kosuke, który widząc, że już wstałaś, zatrzymał się na chwilę, lecz prędko wznowił chód, by stanąć dopiero nad twoim posłaniem.
- Wczesna pobudka coś dzisiaj. Swoją drogą ładnie się urządziłaś, nie? Zostałem brutalnie zbudzony przed piętą, żeby będąc zaspanym zakładać ci szwy, ale bez obaw. Znam się na swoich fachu i żadnych powikłań nie przewiduję, o ile ich sobie nie rozwalisz.

Snazzy - 2014-10-22, 06:45

- Aha... ale niby jak się urządziłam, co sobie zrobiłam? - pytam cicho, spoglądając na doktorka lekko zaspanym wzrokiem. No tego się nie spodziewałam, że mnie tu nawiedzi, ale cóż, element zaskoczenia zawsze musi być. Tymczasem ostrożnie unoszę się na łokciach, podnosząc się z pozycji leżącej do siedzącej, by móc rozmawiać z Kosuke w sposób bardziej cywilizowany. - Rozwalić sobie? Niby w jaki sposób? Czy to oznacza, że muszę na razie ograniczyć ruchy ręką? - pytam dalej.
Daisy7 - 2014-10-22, 07:34

- Chyba byłaś głodna, a przynajmniej twój organizm domagał się swojego ulubionego pokarmu. Jako, że nie miałaś żadnego woreczka, musiał wziąć z jedynego dostępnego źródła, a ty spałaś, więc nawet nie byłaś w stanie powstrzymać własnego pożądania przed samookaleczeniem - wyjaśnił. - Zastanawia mnie tylko, dlaczego się nie obudziłaś. Z tego co wiem bycie ofiarą nie jest przyjemne i uczucie, kiedy ktoś wypija z ciebie krew, to coś charakterystycznego. Może nie boli, ale... Hmm... Nie wiem, jak to opisać. No przydałoby się ograniczyć, ale podstawowe czynności możesz wykonywać. Byle jej nie przemęczać, okey? Operację zaczynamy dopiero o dziesiątej, więc radziłbym ci teraz jeszcze pójść spać, bo i tak nie miałabyś nic lepszego do roboty. I bez obaw, Natsume zgodził się ciebie pilnować, żebyś już sobie nie wyrządziła krzywdy jak chrapiesz, więc zaraz tu przyjdzie. To... dobranoc? - mruknął, opuszczając pokój, do którego po kilku minutach przyszedł jego brat. Blondyn wziął krzesło, które przystawił obok twojego wyrka, a następnie na nim usiadł.
- Spoko, możesz spać dalej, ja obejmuję wartę - zapewnił, delikatnie unosząc kąciki ust.

Snazzy - 2014-10-22, 09:34

- Nie - kręcę przecząco głową, zwijając się w kłębek. Do diabła, zaczynam się zachowywać jak jakiś głupi kot, a nie jak człowiek. Nie tego chciałam, ale teraz nie mam już chyba wyboru... żałuję tylko tyle, że nie zdążyłam złożyć życzeń Kobayashiemu, no ale... jest dorosły, zrozumie. Tymczasem spoglądam twardo na Natsume, nie ukrywając, że nie podoba mi się jego zachowanie. - Nie zrozum mnie źle, ale ja po prostu... nie miałbyś szans, gdybym cię zaatakowała. Ja... po prostu nie chcę... no i się wyspałam, naprawdę. Nie mogę porobić niczego innego?
Daisy7 - 2014-10-22, 13:59

- Ależ zostałem uprzedzony, że w starciu z tobą mogę co najwyżej wołać o pomoc, o ile zdążyłbym wydać z siebie jakiś dźwięk, nim dobrałabyś się do mojej szyi - stwierdził luźno, jak gdyby omawiał coś niezagrażającego jego życiu. - Hmm... jedynie siedzieć i gapić się w sufit, a to raczej ciekawsze nie jest, więc śpij i szykuj się psychicznie na operacje - polecił, przykładając swą rękę do twojego czoła, by popchnąć je w dół tak, byś leżała na prosto, po czym z szelmowskim uśmieszkiem życzył ci tym razem miłych snów.
No i mu się udało, bo odpłynęłaś, a co ciekawsze do fantastycznej krainy pełnej słodkości, a głównie waty cukrowej i wiórek kokosowych. Zaskakujące, że wyobraziłaś sobie coś takiego, a nie morze przepysznej krwi. Ze snu wybudził cię Natsume, informując, że warta przebiegła pomyślnie, ale dochodzi 10:00, więc musisz iść do sali operacyjnej, gdzie będzie szefowa, Kosuke i jakiś starszy facet.
Trafisz sama, nie? - dopytał, ziewając szeroko i rozciągając przednie kończyny w powietrzu.

Snazzy - 2014-10-22, 18:26

No i jest dobrze. Nikogo nie zraniłam ani tym bardziej nie zabiłam w czasie snu. Ufff, od razu sumienie spokojniejsze, ale komentarz Natsume mówiàcy o dodatkowym bycie w postaci jakiegoś starca, mocno mnie zaniepokoił. Do diabła, a jeśli to ten sam...? Czuję, że serce i oddech mi przyśpieszają, a dłonie zaczynają drżeć, natomiast głowa samoczynnie kręci w zaprzeczeniu. Może zrozumie?
- Ja... nie... nie chcę sama... - szepczę cicho, spoglądajàc błagalnia na blondyna. - P... proszę... do diabła... ja... nie mogę...

Daisy7 - 2014-10-22, 21:02

- Ruda, co ty tam mruczysz do siebie, hm? - westchnął nieprzejęty, stojąc tyłem, przez co nie widział twojego zachowania, ale kiedy odwrócił się niechętnie, lekko go zamurowało. Szybko jednak odzyskał trzeźwość umysłu i niespodziewanie nim się zorientowałaś, znalazłaś się w stylowym uchwycie ramion zaniepokojonego Natsume, który patrzy na ciebie... zatroskanym tonem? A może to lęk przed tym, że stanie ci się coś na jego warcie. - Rudzielcu, wszystko gra? Co się dzieje? Masz jakiś atak czy jak?
Snazzy - 2014-10-22, 21:44

Do diabła, jego też powoli zaczynam się bać. Jakoś dzisiaj za bardzo dba o mnie. Zapewne to groźba ze strony Junko, ale jednak mam wrażenie, że... jest prawie jak Satan. Może mniej niż Tenshi, ale jednak obaj mają w sobie coś z Kobayashiego... chyba tylko dlatego wtulam się mocno w blondyna, nadal szepcząc pod nosem.
- Ja... starszy facet... lekarz... nie mogę... nie chcę tam zostawać sama... ja nie mogę... - odpowiadam na jego pytania tym samym rozgorączkowanym i spanikowanym głosem, nie ukrywając już łez przerażenia. Mam nadzieję, że w jakiś sposób mi pomoże, no ale czego ja od niego oczekuję, on tu przecież tylko spełnia polecenia Junko.

Daisy7 - 2014-10-22, 22:29

powinnam się przyzwyczaić, że neechan mi czyta w myślach ;/
----------------------
- Em... Ruda, co z tobą? No... emm... no już? Emm.. Będzie okey? - mówił mocno zaskoczonym tonem, kompletnie nie widząc jak się zachować, aczkolwiek trochę się uspokoił, że to nie jest żaden atak tylko odezwał się jakiś twój lęk z przeszłości, więc Natsume zaczął cię nawet niepewnie klepać po plecach, nie będąc gotowym nie odwzajemnienie uścisku czy też pogłaskanie po włosach, jak to miał w zwyczaju Satan, kiedy cię uspokajał. - Sama nie będziesz, bo głównym przewodnikiem operacji jest mój brat. Ten starszy facet będzie mu tylko doradzał oraz pomagał, a przy okazji sprawdzał, czy wszystko ogarnia z łączeniem genów i takie inne duperele. Wybacz, ale nigdy nie czułem pociągu do biologii, więc kiepsko się na tym znam. W każdym razie wiem też, że znasz już tego doktorka. Podobno eksperymentował na tobie podczas bodajże... pierwszego porwania? Coś takiego zapamiętałem z tego, co mówiła szefowa. Ściągnęła go specjalnie skądś, żeby patrzył, czy dobrze idzie Kosuke'owi. Wiem, że to marne pocieszenie, bo jest jednym z nas, czyli tych złych, ale no... Chyba lepiej, że to ktoś, kogo już poznałaś niż kolejny nowy facet w białym wdzianku, nie? - zaśmiał się, próbując cię rozśmieszyć, jednocześnie dyskretnie i powoli starając się odsunąć ciebie od siebie.

Snazzy - 2014-10-22, 22:47

O nie. Jest gorzej niż myślałam. Kiedy usłyszałam, kim jest drugi doktorek, momentalnie puściłam chłopaka, spoglądajàc przed siebie pustym spojrzeniem. Wróciły wspomnienia z tamtej nocy, ale jednocześnie panika bardziej nie wzrosła. W końcu mogę przecież poprosić blondyna o przysługę, prawda?
- Natsume... ja... nie dam rady tam być sama... to głupie, ale... ja po prostu muszę - szepczę dalej chaotycznie, kręcąc głową. - Czy da radę, żebyś... żebyś został ze mną, dopóki nie zasnę na stole? Błagam, ja... inaczej nie dam rady...

Daisy7 - 2014-10-23, 07:07

- Eeem... Ale co ci da moje towarzystwo? Tak, wiem, że jestem super i w ogóle, ale odniosłem wrażenie, że mnie nienawidzisz. No bo wiesz... Grozisz mi, uderzasz w nos z całej pety, rzucasz mi w twarz woreczkami z krwią. Dziwne sposoby okazywania uczuć - prychnął, lecz widząc, że naprawdę jesteś w okropnym stanie i takie żarty są beznadziejne, pokręcił smutno głową. - Nie jestem dobrym pocieszycielem czy tam towarzyszem podczas operacji. Jakoś zawsze mnie odrzucał zapach szpitali, a jak sobie pomyślę, o tych skomplikowanych zabiegach, to też nie czuje się najlepiej. Po prostu takie rzeczy mnie przerastają. Na sali będzie mój brat, który przecież nie pozwoli temu staruchowi cię zabić, zgwałcić czy cokolwiek innego, co sobie uroiłaś w tej pustej główce - zastukał lekko palcem o twoje czoło. - No ale jak inaczej się nie da, to mogę spróbować tam zostać, jednak jeśli szefowa się nie zgodzi, nie zamierzam się z nią kłócić, jasne?
Snazzy - 2014-10-23, 08:02

- Dzięki - odpowiadam po dłuższej chwili, próbując się uśmiechnąć, co jednak mi niezbyt wychodzi. No naprawdę nie wiedziałam, że ma takie złe mniemanie o mnie, ale w sumie nie zależy mi na jego opinii, a bardziej na jakiejś współpracy. No cóż, bedę musiała trochę popracować nad swym zachowaniem, ale tymczasem powoli podnoszę się z łóżka i w towarzystwie Natsume idę w kierunku wiadomego. Nie wiem, co na mnie tam czeka, ale cóż... w obecnej sytuacji zbytnio wyboru nie mam.
Daisy7 - 2014-10-23, 20:24

- Chodźmy, bo już i tak jesteś spóźniona - odpowiedział, łapiąc cię za zdrowy nadgarstek i ciągnąc przez korytarz w kierunku sali operacyjny.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy, co? Tęskniłaś? - zapytał doktorek, którego doskonale zapamiętałaś. Nie zmienił się kompletnie pod względem wyglądu, a charakteru pewnie też nie. Ewentualnie mu się jeszcze bardziej pogorszyło.
- Emm... Możemy zaczynać? - wtrącił Kosuke, przygotowując maskę ze środkiem usypiającym. - Proszę, przebierz się tam za parawanem w tamto niebieskie foliowate wdzianko, a ty możesz już iść - dodał, najpierw kierując słowa do ciebie, a potem do swojego brata.
- Zostaję - odpowiedział Natsume niby naturalnym, znudzonym głosem, a jednak wyczułaś w nim coś tak niezwykle władczego i przerażającego, że mimowolnie ugięły ci się kolana.
- Okey - odpowiedział posłusznie szatyn, nie pytając nawet o powód. - Jak skończysz, to wróć tu i połóż się na stole, a my podamy ci narkozę! - zawołał ponownie ku twej zacnej osobie.

Snazzy - 2014-10-23, 20:38

Nie jest jeszcze tak źle. Wierzę, że Kosuke i Natsume nie pozwolą, żeby stała mi się krzywda, ale jeśli ten staruch ma wszystko nadzorować... a jeśli brunet zostanie zmuszony do popełnienia błędu? Będąc już za parawanem, biorę głęboki wdech, przebierając się powoli w to workowate coś. Myślałam, że to wszystko przebiegnie bez większych ingerencji w mój ubiór, ale... no cóż, nie można mieć chyba wszystkiego, taki już mój pech. Po wykonaniu koniecznych czynności idę posłusznie położyć się na stół, nie rozmyślając o tym obleśnym zboczeńcu... gdybym tylko mogła go zabić albo chociaż wyssać z niego całą krew za to wszystko, co mnie spotkało...
Daisy7 - 2014-10-23, 21:48

Przebrałaś się, położyłaś i zasnęłaś, kiedy podano ci maskę z narkozą. Potem rzecz jasna nic nie pamiętałaś, a kiedy się obudziłaś,poczułaś nieprzyjemne uczucie w okolicach brzucha. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś w dół, a tam... Całe twoje ciało od piersi w dół pod krocze zostało owinięte masą bandaży, które gdzieniegdzie przesiąkają krwią. Matko... To wygląda koszmarnie, jakby cię przeciachali na pół, a potem nieudolnie zaszyli.
- Nie przyglądaj się temu tak sceptycznie, przecież żyjesz - usłyszałaś głos Natsume, którego po chwili zlokalizowałaś.
Stoi sobie niedaleko twojego łóżka, opierając się nonszalancko o ścianę i szczerząc się szeroko, jakby nie wiem co fajnego miało przed chwilą miejsce. Wyprostował się, a następnie usiadł na krześle tuż przy tobie. Aż nazbyt blisko.
- Jak się Ruda czuje? - zachichotał. - Panikara z ciebie, serio, ale już jest oke, nie?

Snazzy - 2014-10-23, 22:03

- Bardzo śmieszne, naprawdę, chociaż dzięki temu nie muszę już szukać przebrania na Halloween, bo Frankenstein ze mnie udany - odpowiadam, nie powstrzymujàc się nawet od skrzywionej miny, po czym przystępuję do swojej ulubionej czynności, jakà jest zdejmowanie bandaża. Wszelkie protesty Natsume, oczywiście, ignoruję, bo to przecież moje ciało, moje zdrowie i mogę z nim ryzykować, jak tylko chcę, a on nie ma nic do gadania. Na sam koniec sprawdzam aktualnà datę i godzinę. - Tamten napad paniki... zapomnijmy o tym. Udajmy że tego nie było, okej?
Daisy7 - 2014-10-24, 07:33

- Ano rzeczywiście całkiem udany potwór - przytaknął. - Ej, ej, ej! Co ty to robisz? Zabieraj ręce - powiedział, kiedy zaczęłaś odwijać słowa, a jeśli same słowa niczego nie dały, użył siły (tzn. złapał cię za ręce uniemożliwiając robienie nimi czegokolwiek). - Sory, ale właśnie po to mam przy tobie koczować. Podobno lubisz szybko pozbywać się opatrunków. Szefowa nie kłamała. Tak więc teraz po prostu NIE MOŻESZ tego zdejmować, zrozumiano? Nawet nie próbuj się przeciwstawiać ani wyrywać, bo nie masz sił na takie radykalne czynności - poinformował, a ty wówczas zrozumiałaś, że rzeczywiście czujesz się trochę jak flak, dętka,z której uszło powietrze, a dodatkowo brzuch dalej pobolewa. - Hm... Udawać możemy, ale mam zapomnieć tylko o twojej panice, czy tym, że mnie przytuliłaś i nie chciałaś puścić, także? - zmienił temat, a także ton na bardzo wesoły i postanowił się chyba trochę z tobą podroczyć. W międzyczasie zauważyłaś na pokeallu, że dzisiaj jest 23 września, godz: 14:40.
Snazzy - 2014-10-24, 08:09

- No ale one przeciekają, nie będę leżała w zakrwawionych bandażach, to znacznie podnosi szanse na jakieś infekcje i inne sprawy - odpowiadam cicho, nadal próbując się wyrwać z uścisku Natsume, a przy okazji spoglądając mu prosto w oczy błagalnym spojrzeniem. Raczej nie należy do osób, które łatwo ulegają manipulacjom, no ale warto spróbować, nawet jeśli szanse są marne. - Ja... o wszystkim zapomnijmy... ile czasu przespałam? I brzuch powinien mnie tak boleç? - pytam ccho, kręcąc głową.
Daisy7 - 2014-10-24, 12:46

- Nie znam się, ale skoro mówisz, że to zwiększa szansę na infekcję, to zaraz kogoś tu zawołam. Niestety tego przemiłego staruszka już nie ma, ale Kosuke zmienić bandaże chyba też potrafi - zaśmiał się, dalej trzymając cię mocno za ręce, których wyciągnięcie z uścisku kończy się fiaskiem. - No nie przemęczaj się, nie dasz rady takim muskułom jak moje nawet po tych dodatkowych genach - dodał, układając ci ręce na materacy wzdłuż ciała. - Jasne, jasne, zapomnijmy. Operację miałaś 21, a jest 23, więc dostałaś dzień na regenerację. Niewiele. A boli cię? Nic mi nie mówili, to może rzeczywiście zadzwonię po brata, co? - zaproponował, wyjmując z kieszeni spodni telefon komórkowy.
Snazzy - 2014-10-24, 16:55

- Też nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że tak jest... czy powinno boleć też nie wiem, ale w sumie... to chyba logiczne - odpowiadam cicho, pozwalając sobie na słaby uśmieszek. Jestem taka osłabiona i zmęczona, ale chyba to normalne, krwawię, żłopię krew, pełen serwis, hehehehe. - Ja... Natsume... mogę się jeszcze przespać? Nie, żeby coś... miałeś rację. Słabo się czuję, ale... sama nie wiem, dlaczego. To pewnie ze zmęczenia i tyle - dodaję po chwili, wzruszajàc ramionami i starając się zwinąć w kłębek.
Daisy7 - 2014-10-24, 18:38

- Spoko, nie mam nic przeciwko. I tak będę tu siedział, więc jeśli to sposób na pozbycie się mojego towarzystwa, to wybacz, ale nieudolny - stwierdził, odpowiadając na słaby uśmiech tym samy, po czym puścił już całkiem twoje dłonie i odsuwając się kawałek od łóżka, dał ci więcej miejsca prywatnej przestrzeni.
Zasnęłaś prędko, kiedy tylko ból trochę zelżał. Obudziwszy się, czułaś się już znacznie lepiej. Po pierwsze nie czujesz kłucia, po drugie bandaże są zmienione na nowe barwy śnieżnobiałej, po trzecie masz z pewnością więcej sił, a po czwarte znacznie wzrósł twój apetyt. Natsume siedzi dalej tam, gdzie wcześniej. Poinformował cię, że dochodzi 18:00 tego samego dnia i zapytał, czy czujesz się na tyle pewnie, by spróbować zjeść coś mięsnego zamiast samej krwi.

Snazzy - 2014-10-24, 19:01

- Cały czas tu siedziałeś? Naprawdę... nie nudzi cię czasami to całe pilnowanie? Nie żebym nie uważała tego za zbyteczne, bo pewnie twoja szefowa cały czas myśli, że wam zwieję, no ale w tym stanie to na pewno bym za daleko nie doszła - pytam cicho, unosząc się do pozycji siedzącej z pomocą łokci. Zapewne będzie lekko pobolewało, ale myślę, że mój organizm chyba da radę przyzwyczaić się do tej pozycji, ale jeśli będzie to bolesne... to co z moją ukochaną pozycją w kłębku? Brrr, miałabym tak nie spać? Nie do wyobrażenia, do diabła! - Hm... nie mam pojęcia, ale chyba zjadłabym cokolwiek, co tylko dostanę, nawet... no, nieważne - odpowiadam na pytanie Natsume, wzruszając ramionami.
Daisy7 - 2014-10-24, 19:45

- Chodziło chyba raczej o pilnowanie, żebyś nie grzebała sobie przy bandażach - odpowiedział, po czym skinął głową, wstał, obrócił się tyłem i ruszył ky drzwiom.
Kiedy chłopak był mniej więcej w połowie pokoju, przypadkiem zerknęłaś na jego szyję. Chociaż z tyłu nie widać na niej żadnych żył, ogarnęło cię tak mocne uczucie i pragnienie świeżej krwi, że wyskoczyłaś z łóżka i nienaturalnie szybko dopadłaś swoją ofiarę, rzucając się z nią na ścianę, po czym zjechaliście w dół.
- No wreszcie. Pij ile chcesz - syknął z bólu, gdyż rozwalił sobie z tyłu głowę, z której zaczęła wyciekać kusząca posoka, jednak mimo tego wszystkie uśmiecha się słabo i nawet nie broni. Ba! Wyciąga szyję i obnaża ją, ukazując ci najpiękniejszy wodopój.

Snazzy - 2014-10-24, 19:58

Do diabła! On oszalał! Nawet się nie broni! Dlaczego, do diabła?! Ja go przecież nie mogę zabić! Próbuję się ponownie wycofać do łóżka i nie patrzeć nawet na blondyna ani na krew. Do diabła, ja też zwariowałam... co się stało z tą moją znikomą kontrolą?! Czemu ja, do diabła?! Przecież ja nie mogę być wiecznie pieprzonym wampirem!
- Do diabła... człowieku... idź stąd jak najprędzej... ja... nie chcę ci zrobić krzywdy... Natsume, do diabła... błagam - szepczę cicho, po czym wstrzymuję oddech (albo oddycham przez usta), byle tylko nie czuć zapachu posoki. Tak chyba będzie dobrze, ograniczenie dwóch zmysłów, które pobudzają mnie do krwiopicia będzie najlepszym rozwiązaniem.

Daisy7 - 2014-10-24, 21:04

- Nie, proszę, ja nie chcę takiego życia, zabij mnie - jęknął. - Serio. Jestem tchórzem, żeby samemu się ciachnąć, a tobie nic nie zrobię, bo masz prawo do takich rzeczy. Zresztą szefową nie obchodzę. Zaraz wymieni mnie na innego, cóż poradzić - dodał, a kiedy odeszłaś, przezwyciężywszy swoje mocne pragnienie, warknął smutno i niechętnie wstał, by wyjść powoli z pokoju.
Wtedy nastąpił przełom. Znienawidziłaś krew. Od tamtej pory nie tykałaś jej, a twój organizm także jej nie przyjmował. Co prawda dalej nie przyswajasz owoców ani warzyw, ale możesz jeść zwykłe mięso pod każdą postacią. O! I mleko oraz produkty mleczne też jako tako konsumujesz.
Od pamiętnego dnia 23 września minęło wiele dni, a nawet tygodni i miesięcy. Dzisiaj wybija 4 stycznia. Chyba nie muszę pisać, że w żaden ciekawy sposób nie spędziłaś świąt ani sylwestra. W ogóle nic nie robiłaś z tej okazji. Przez ten długi okres nie przenosiliście się ani razu, nie było żadnych problemów, nikt was nie namierzył, a na wspomnienia o Satanie, Ann, Cynthii, a nawet Arthurze zamieniałaś się w istotę, której pocałunek złożył dementor. Z początku płakałaś, ale uroniłaś już tyle łez, że nie miałaś już siły na więcej. Czy wariowałaś? Pewnie tak, jednak dalej posiadasz świadomość, chociaż czujesz się często jak warzywko albo niewolnik Junko, posłusznie spełniający jej wszystkie polecenia. Ona w przeciwieństwie do ciebie czuje się wspaniale i z dnia na dzień promienieje coraz bardziej. Byłaś poddawana masie operacji. Potrafisz aktualnie przyzywać ogień w buzi i dłoniach kiedy zechcesz oraz dowolnie nim władać. Zdolność mowy z Pokemonami także nie zaniknęła, chociaż rzadko zdarza Ci się ją wykorzystywać. Stałaś się również silniejsza, sprawniejsza, szybsza, zwinniejsza, pływasz prawie zawodowo, uodporniłaś się od wielu chorób i przybrałaś trochę na wadze (masz prawidłową). Kosuke traktujesz nijak. Nie gadasz z nim o niczym poza swoim zdrowiem i niepokojącymi objawami. Główną porywaczkę widujesz coraz rzadziej, ale przynajmniej raz w tygodniu, kiedy przez godzinę musisz słuchać jej różnych wywodów, zachwytów. Szalony doktorek nie pojawił się już ani razu od tamtych eksperymentów. A co z Natusme? Zbliżyliście się do siebie. Oczywiście blondyn dalej służy fioletowowłosej, aczkolwiek odkryłaś, że coraz mniej chętniej. Częściej pyta cię o samopoczucie oraz to, czego ci brakuje. Ogólnie lubi gadać, a raczej słuchać ciebie. Potrafi też zawsze poprawić ci humor głupimi historiami o swoim głupim braciszku. Natomiast gdy wpadałaś kilak razy w prawdziwy dół, przytulał cię. Wówczas nic nie mówił, a potem zachowywał się jak zawsze. Tak sobie właśnie żyłaś do dzisiaj. Czemu?
- Ruda, uciekniesz - powiedział twój opiekun dzisiejszego wieczoru po wczesnej kolacji o godzinie 18:10. - Pomogę Ci, a potem tu wrócę, żeby Junko miała się na kim wyżywać i kogo zabić - prychnął rozbawiony.

Snazzy - 2014-10-24, 21:34

Trzy miesiące. Tak dużo czasu, a ja... sama nie wiem, co się ze mną dzieje. Z jednej strony chcę zwiać, spotkać się z rodziną albo przynajmniej poobserwować ją z daleka, ale z drugiej... nie mogłabym. A co, jeśli Junko spełni swe groźby? Wizja torturowanej Ann wpędza mnie w panikę. Mały rudy diabełek raniony na moich oczach albo, co gorsza, umierający. Nie mogłabym tego znieść, na pewno szybko załamałabym się psychicznie, a poza tym... gdybym wróciła, co by mi powiedzieli? Nic nie byłoby już tak samo. Nie mogłabym z nimi przebywać, dlatego muszę tu zostać.
- Natsume, to piekielnie głupi pomysł. Wybacz, ale... jeśli to zrobię, to obawiam się, że może na tym ucierpieć jedna konkretna niewinna osoba. Nie mogę tym ryzykować, w końcu to dla jej dobra się na to zgodziłam - odpowiadam cicho, kręcąc głową. - Jeśli ciebie zabije, ja i moja rodzina będziemy następnym celem, uwierz mi.

Daisy7 - 2014-10-24, 22:07

- Grr... Zapomniałem pod jakim przymusem zostałaś tu ściągnięta - warknął, klnąc cicho pod nosem. - Słuchaj, ale jak długo dasz radę jeszcze tak żyć? Przecież jesteś już tak nafaszerowana tymi wszystkimi świństwami, że jeszcze jedna operacja i możesz mi... to znaczy nam ogólnie w sensie... oj no, że kopniesz w kalendarz, jeśli będziesz tak dalej się dawać. Kosuke powiedział mi, że twój organizm tak naprawdę wcale nie staje się silniejszy, ale odwrotnie. Ty umierasz. Mówił to Junko, aczkolwiek ją kompletnie zaślepiła wizja władzy i twierdzi, że ją okłamuje, a w razie czego poda Ci jakąś pigułkę, to przeżyjesz. A to nie działa tak prosto. Przecież musi istnieć jakiś sposób, żeby stąd zwiać, a jednocześnie... Zabić szefową? - zapytał, zmrożony oraz wstrząśnięty własną propozycją.
Snazzy - 2014-10-24, 22:43

- Nie. Nie chcę jej zabijać. Nie mam prawa do odbierania innym życia. Już raz próbowałam i... nie potrafiłam. Nie ma innego wyjścia, tylko moja śmierç, a w końcu i tak wcześniej czy później umarłabym. Taka jest kolej rzeczy, której nie zmienimy - odpowiadam blondynowi, posyłając mu ponury, aczkolwiek zadowolony uśmieszek. Nie wiem, czemu, ale bardzo chciałabym, żeby wyszedł z tego cało, ale z drugiej strony... nie mogę go do niczego zmusić. - Może po prostu nie poruszajmy tego tematu? Co ma być to będzie i tyle.
Daisy7 - 2014-10-24, 22:54

- Ehe, jasne. Najlepiej tak zamieść problem pod dywan, nie? - warknął, po czym wyszedł.
Po tej rozmowie nie dogadywałaś się najlepiej z Natsume, ale tylko przez kilka krótkich dni, ponieważ blondyn ciągle zaczynał poruszać temat tabu. Potem mu przeszło i znów było jak dawniej, czyli przez ostatnie trzy miesiące. 10 stycznia mocno wszystkich nastraszyłaś, kiedy nie dało wybudzić się ciebie po kolejnej operacji. Byłaś już spisywana na straty, lecz jednak cudem przeżyłaś. Dochodziłaś do siebie przez dwa dni, przez które non stop słuchałaś wywodów swojego opiekuna, który wrócił do pogadanek z 4 stycznia. Swoją drogą odkryłaś, że na szefową mówi przy tobie po imieniu i nie wymawia go z żadną czcią jak dawniej, lecz potępieniem.
- Junko wyznaczyła datę włączenia ci kolejnych genów. Tym razem poszalała, bo chcę, by to był jakieś SMOCZE dodatki. Przecież to niezwykle niebezpieczny. Teraz na bank się nie wybudzisz. Dalej jesteś zdania, że trzeba to zostawić, jak jest i nie masz prawa odbierać jej życia? - jęknął prawie błagalnie w trakcie twojej kolacji składającej się z pysznego grillowanego kurczaka.

Snazzy - 2014-10-24, 23:23

- Smocze? Brzmi całkiem interesujàco, a skoro przez to miałabym umrzeç... zdaje mi się, że mieliśmy o tym nie rozmawiać. Na każdego kiedyś przychodzi czas i tyle, nic na to nie możemy poradzić i tyle - odpowiadam ponownie, połykając kolację najszybciej, jak się da, a następnie spoglądam na blondyna tym zwyczajowym, zmęczonym spojrzeniem, zwijajàc się na łóżku w kłębek. - Wiesz... taka śmierç mnie nie przeraża. Po prostu zasypiasz, a potem się nie budzisz i tyle. Proste. O wiele bardziej bałabym się, gdyby moja śmierç miałaby być bolesna i kilkugodzinna - wyjaśniam bardziej swój tok myślenia.
Daisy7 - 2014-10-24, 23:54

- Nadużywasz wyrażenia "i tyle". Skoro tak bardzo "dbasz" o swoje zdrowie i życie, to powodzenia. Do jutra - warknął niezadowolony z przebiegu dzisiejszej rozmowy, po czym opuścił twą celę, a ty z braku nudów jak zwykle poszłaś spać.
Od trzynastego do siedemnastego stycznia spędziłaś dni na bardzo ciężkich treningach od rana do wieczora, których zażyczył, a wręcz rozkazał ich odbycie twój opiekun. Stwierdził bowiem, że w ten sposób wzmocni twój organizm, byś wytrzymała zbliżające się eksperymentowanie ze smoczymi DNA. Obydwoje jednak wiedzieliście, że szanse na twoje wybudzenie wynoszą jakieś 4-6%. W przeddzień operacji Kosuke wyjechał do następnego dnia do miasta, by załatwić potrzebne rzeczy i inne duperele. Siedziałaś sobie spokojnie na posłaniu przy oknie rozmyślając o własnej śmierci, kiedy o 09:30 wpadł do pokoju blondyn. Od razu poznałaś, ze coś jest nie tak, bowiem cały się trzęsie.
- To jedyna okazja. Kosuke wyjechał. Musiałem. Nie wiem, czy żyje, ale chyba nie. Zaatakowałem ją i upadła. Traci mnóstw krwi i przytomność też. Nie miałem wyboru - tłumaczył szybko, oddychając bardzo niemiarowo.

Snazzy - 2014-10-25, 10:50

Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Natsume to zrobił i zapewnie wygląda tak samo, jak ja, gdy nieomal kogoś zabiłam. Do diabła... dlaczego on to zrobił, dlaczego tak ryzykuje? Podprowadzam go ostrożnie i sadzam na łóżko, kręcąc głową, a następnie staję między drzwiami a Natsume, żeby ta jędza ewentualnie nic mu nie zrobiła. Nie zasługuje na taką śmierç, nikt na takà nie zasługuje, do diabła.
- Weź wdech, wydech i się uspokój. Nie wiem, co ci strzeliło do głowy, ale w takim stanie nie dam rady uciec daleko. A co, jeśli ona przeżyje? Pomyślałeś, co by było z tobą? Albo z moją rodziną, do diabła?

Daisy7 - 2014-10-25, 13:09

Natusme niczym marionetka dał się podprowadzić do łóżka, na którym usiadł, a ty podeszłaś do drzwi, by stanąć w ich ramie. Swoim bardzo wyczulonym zmysłem węchu poczułaś mocny zapach dużej ilości krwi. Blondyn nie kłamał z tym, że szybko się wykrwawia.
- Nie myślałem wtedy o niczym - odpowiedział przestraszony. - Ale nie przeżyje. Uciekniemy stąd. Zaraz. Teraz. To jedyna okazja, bo nie ma Kosuke. I podpalimy cały budynek. Wszystkie ślady łącznie z nią znikną. A my uciekniemy. Nigdy nas nie złapie, bo umrze. To jedyne wyjście. Pozostanie tu już nic nie da - dodała po chwili, zaczynając myśleć trzeźwo i coraz lepiej panując nad rozdygotanym głosem.

Snazzy - 2014-10-25, 13:47

- Masz rację, mówiąc, że siedzenie w miejscu nic nam nie da, ale... ja nie dam już rady funkcjonować normalnie w świecie i w społeczeństwie - odpowiadam cicho, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. - Ja... sam widziałeś, co się ze mną działo. Jestem już tylko pustą skorupą i niczym więcej, więc... nie wiem, czy powinnam stàd uciekać. Hm... może umówmy się tak, że ty zdecydujesz za mnie? Nie, żeby coś, ale... sam widziałe§, że nie nadaję się do podejmowania samodzielnych decyzji - proponuję, spoglądając prosto na blondyna.
Daisy7 - 2014-10-25, 13:56

- Nie przesadzaj. Wcale nie jesteś żadną skorupą. I na pewno kilka dni wśród ludzi stopniowo nauczyłoby cię tego, co Junko starała się w tobie wytępić - stwierdził, po czym wstał i wyszedł z pokoju, delikatnie przesuwając cię na bok. - Zaczekaj tu moment. Za sekundę wrócę.
Co prawda jego obecność potrwała trochę dłużej, ale na pewno nie przekroczyła dwóch minut. Chłopak przyniósł duży plecak, do którego umocował na szybko śpiwór zwinięty w rulon.
- Wziąłem tyle jedzenie i picia ile się da, i jeszcze koc - poinformował, a następnie wrzucił na wierzch twój pokeall i pociągnął cię za ramię w kierunku wyjścia, lecz zatrzymał się przy drzwiach. - Widzisz samochód? Od tamtego dnia, kiedy cię tu przywiozłem, nikt go nie używał. Na tyle cały czas leżą twoje ciuchy. Leć się szybko przebrać, a potem wskakuj na przód i zapnij pasy. Ja muszę jeszcze coś znaleźć - polecił, popychając cię na zewnątrz, by móc dokończyć "misję".

Snazzy - 2014-10-25, 14:20

Tego się nie spodziewałam, ale plan Natsume ma pewne dziury. Przede wszystkim zakłada on korzystanie z mojego komunikatora, który może mieć założony podsłuch, a poza tym... chyba nadal jestem zaczipowana... to nic, skoro Junko ma zginąć, zginie, a ja przybiję gwóźdź do jej trumny razem z blondynem. Tymczasem pośpiesznie przebieram się we własne ciuchy, związuję włosy i zarzucam kaptur na głowę, stając w pełnej gotowości. Gdy tylko mój współuciekinier wybiegnie z budynku, zaczynam przyzywać płomień, byle tylko spalić to wszystko, co jest w środku, a w szczególności Junko.
Daisy7 - 2014-10-25, 15:28

Przebrawszy się, zaczekałaś moment na Natsume, który po kilku minutach wybiegł lekko brudny na rękach czymś czarnym. Oznajmił, że porozrzucał kilka środków łatwopalnych, które mogą nawet doprowadzić do wybuchu. Umówiliście się, że szybko podpalisz sam początek budynku, a potem najszybciej jak potrafisz wskoczysz do auta, żebyście zdążyli odjechać na bezpieczną odległość, nim dojdzie to katastrofy. Kiedy wskoczyłaś już do wozu, okazało się, że nie chce odpalić. Blondyn zaczął przeklinać, a ty czułaś jak krew w twoich żyłach przemienia się w adrenalinę.
- Gazu, do cholery! - wrzasnął oburzony, a auto zapaliło. - Tak!
Z piskiem opom opuściliście placyk przed starą fabryką używaną do tej pory zapewne nielegalnie przez fioletowowłosą. Po odjechaniu bardzo niewielkiego kawałka, usłyszeliście za sobą niesamowicie głośny huk, jakby walił się gdzieś wieżowiec. Poczułaś ciarki na rękach, ale nie oberwaliście. Przez dobre pół godziny jechaliście w kompletnej ciszy, pozwalając swoim skołatanym nerwom na uspokojenie. Cały czas otacza was las.
- Dokąd? - zapytał wreszcie twój współucieinier, uchylając lekko okno ze swojej strony.

Snazzy - 2014-10-25, 15:47

- Nie mam bladego pojęcia, gdzie jesteśmy, a tym bardziej nie wiem, gdzie mamy jechać - odpowiadam cicho, starając się uspokoić po tej całej ucieczce. Serce mi łomocze, a ja sama boję się wszystkiego. Nie mogę wrócić od razu do rodziny, a zresztà... czy po tym nie mogę w każdej chwili umrzeć? Po krótkim myśleniu kiwam głową, spoglądając na Natsume. - Masz jakieś pieniądze czy coś? Jeśli ona w jakikolwiek sposób... no, sam wiesz co... wolę mieç pewność, że nie zna mojego numeru i mieć inną kartę, a muszę do kogoś zadzwonić... oczywiście, nie na policję ani nic z tych rzeczy.
Daisy7 - 2014-10-25, 17:00

- Dobra, więc na razie musimy pokonać ten las. Pamiętam, że jest okropnie długi. A potem pomyślimy, co dalej - poinformował. - Jasne, że mam. Myślisz, że pracowałem dla takiej bestii za darmo? Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale... nieważne. Chcesz zadzwonić do rodziny, prawda? - zapytał, lecz nie czekając na odpowiedź, kontynuował swój słowotok. - Nie wiem, czy to aby na pewno dobry pomysł. Na pewno myślą, że ty... no wiesz. To może być dla nich szokujące. Za dużo nowinek na raz, sama rozumiesz. Bo wiesz... ja wpadłem na nieco inny pomysł. Od początku sądziłem, że to oczywiste i nie ma innego wyjścia, niż... no... my powinniśmy podróżować teraz razem. Tylko we dwójkę i nikogo więcej. Najlepiej w ogóle, gdybyśmy zmienili swoje dane osobowe, a ty też wygląd. Mnie i tak raczej nikt nie skojarzy - wyjaśnił, nie spoglądając ani razu w twoim kierunku. - Po prostu wydaje mi się, że będzie to najsprawiedliwsze - podsumował.
Snazzy - 2014-10-25, 17:28

- Naprawdę, jesteś głupi. Nie zamierzam od razu dzwonić do nich i nabawiać ich zawału, ale... Natsume, ja cię lubię, jesteś fajny i w ogóle, ale ja... mam pewne zobowiązania. Narzeczonego. Córkę. Ja... po prostu nie mam innego wyjścia i kiedyś do nich wrócić. Nie od razu dzisiaj czy jutro, ale... może w przyszłym tygodniu? Chcę stworzyć pozory, że nikt mi nie pomógł, bo Sat jest trochę... no, mógłby cię odebrać negatywnie. Wiesz przecież, że cię raczej nie wsypię, bo nie mam powodu, ale Junko... ja nawet nie znam jej nazwiska... no, nieważne, ale do rodziny wrócić muszę - odpowiadam cicho, uśmiechając się lekko.
Daisy7 - 2014-10-25, 17:35

- Junko Takeuchi, dwadzieścia dwa lata, kiedyś należało do zespołu Galactic, o czym zresztą wiesz, bo przecież też byłaś jedną z nich. To wszystko, co o niej wiem - mruknął, posępniejąc z każdą chwilą. - Wiesz, myślałem, że te trzy i pół miesięcy jakoś bardziej nas do siebie zbliżyło. Kompletnie nie wierzyłem w powodzenie tej ucieczki, ale byłem pewny, że gdyby jakimś cudem nam się udało, to nasze podróżowanie we dwójkę będzie dla ciebie oczywiste. A ty chcesz wrócić do swojej rodziny? Tych, którzy w ogóle cię nie szukali i spisali na straty? - warknął, zaciskając coraz mocniej dłonie na kierownicy.
Snazzy - 2014-10-25, 18:04

- Łatwo ci mówić. Mam amnezję. Niewiele pamiętam. To naprawdę upierdliwe, zwłaszcza w takiej sprawie, jak ta - posępnieję prawie tak samo, jak Natsume. W sumie to go rozumię, ale to przecież logiczne, że będę chciała wrócić do Cyn i reszty, ale tekst o porzuceniu przez rodzinę jeszcze bardziej mnie zachmurzył. By uniknąć wzroku blondyna, spuszczam głowę, odwracając się w stronę okna przy moim siedzeniu. - To nie tak... musiało się coś stać... albo Junko kłamała, albo stało się coś poważnego... coś musiało się stać, na pewno...
Daisy7 - 2014-10-25, 18:25

- Skoro okłamując samą siebie poczujesz się lepiej to śmiało. Tylko żebyś potem mi nie ryczała. Jeśli zdecydujesz się do nich wrócić, nie będę cię powstrzymywał, ale nie licz też na moją pomoc. I ostrzegam, że już więcej się nie spotkamy - dodał na zakończenie, po czym nie odzywając się już ani słowem, skupił swoje myśli na trasie, co jednak nie wymaga wielkiego poświęcenia, bo póki co jedzienie non stop prosto przez las.
Po dotarciu na asgatlówkę, blondyn bez pytania cię o zdanie wybrał prawy zakręt, a potem jeszcze kilka innych.
- Najbliżej mamy do Pastorii, ale i tak potrwa to jeszcze trochę czasu, więc może się zdrzemnij, hm? Jak jesteś głodna to na tylnym siedzeniu położyłem plecak - odezwał się, kiedy zegar w aucie pokazał 13:40.

Snazzy - 2014-10-25, 18:54

- Nie okłamuję się, na pewno musiało się coś stać - odpowiadam pewnym głosem sięgając po swój komunikator. Pal licho moje obawy, dam sobie radę bez nowej karty SIM, dlatego uśmiecham się parszywie, wstukując numer siostry jako odbiorcę i wystukując długą oraz jadowitą wiadomość:
"Mam informacje, które na pewno Cię zainteresują... no chyba że nie chcesz, to wtedy wezmę Twego chłoptasia oraz małą Ann Kobayashi... chyba zależy Ci na własnej siostrzyczce, prawda? Jeśli tak, to odpisz, ustalimy dalsze szczegóły."

Daisy7 - 2014-10-25, 19:55

Chłopak już nic nie odpowiedział, jednak zauważyłaś, jak zerknął kątem oka na ciebie, kiedy wyjęłaś pokeall i zaczęłaś wystukiwać wiadomość. Na szczęście od razu przestał i ponownie przeniósł wzrok na szosę, zaciskając mocno zęby ze złości. Niestety odpowiedzi od Cynthii nie dostałaś. Ani teraz, ani po kilku minutach, ani godzinie. Zasmuciło cię to bardzo, jednak starałaś sobie wytłumaczyć brak notatki czymś racjonalnym. Od zbytniego rozkminiania zaczęła cię pobolewać głową, aż w końcu usnęłaś. Obudził cię wieczorny chłód. Otworzyłaś oczy, lecz nie dostrzegłaś zbyt wiele, ponieważ zapadła już noc. Po omacku udało ci się włączyć światło w samochodzie na suficie. Jakimś cudem znalazłaś się w pozycji leżącej na tylnych fotelach wozu okryta kocem. Na plecaku leży twoje urządzenie, lecz nie ma na nim żadnych nowych wiadomości. Godzina 21:20. Źródłem zimna okazało się lekko uchylone okno z przodu od strony kierowcy. A właśnie, gdzie go wywiało? Twój wzrok szybko się przyzwyczaił i po chwili ujrzałaś, że pojazd stoi zaparkowany na uboczu jakiegoś małego miasteczka, które aktualnie świeci pustkami. Jakieś pięć metrów od samochodu stoi Natsume obróconym tyłem do ciebie z rękami z kieszeniach, uparcie kopiąc nogą o ziemię i małe kamyki.
Snazzy - 2014-10-25, 20:22

Do diabła, zasnęłam, ale... przynajmniej już się tak bardzo nie martwię o Cyn. Wierzę, że jest cała i zdrowa, a poza tym jest dorosła. Albo może pomyliłam numer? Sama nie wiem, ale sprawdzimy to za niedługo. Jesteśmy przy jakim§ miasteczku, ale gdzie to nie mam pojęcia, dlatego po pierwsze sprawdzam swoją lokalizację, a następnie przeszukuję okoliczne sieci internetu bezprzewodowego. Jeśli znajdę odbezpieczoną, natychmiast łączę się z internetem i wpisuję w przeglądarkę imię i nazwisko siostry, zaznaczając zakładkę wiadomości... coś się w końcu mogło stać.
Daisy7 - 2014-10-25, 21:48

Tak więc zaczęłaś zawzięcie szperać w ustawieniach wifi. Urządzenie wyłapuje dwie sieci, ale obydwie zabezpieczone. Jedna ma niewiele mówiącą nazwę DOM, a druga to hotspot.pastoria. Niestety nici ze szperania teraz po internecie, chociaż ta ogólnomiejska powinna być dostępna. Może na wieczór ją zamykają? Ale po jakie licho? Najprawdopodobniej trzeba zgłosić się po hasło do jakiegoś tutejszego burmistrza, ale to nadal BEZ SENSU. No i co poczniesz, droga Mei Imasawo?
Snazzy - 2014-10-25, 21:54

No i kurde zajedwabiście. Utknęłam w głupiej Pastorii, a ten dureń Natsume się zatrzymał... co się, do diabła dzieje? Wkurzona na wszystko i wszystkich wychodzę z samochodu i podchodzę do blondyna, starając się chociaż trochę ochłonąć, bo przecież złość piękności szkodzi, nieprawdaź?
- To dopiero Pastoria, prawda? Dlaczego stoimy? Paliwo się skończyło czy to coś innego? - dopytuję cicho, spoglądając z niepewnością na urzàdzenie. Internet, internet, muszę wiedzieć, co z moją siostrą i dostać się do domu.

Daisy7 - 2014-10-25, 23:53

- Tak, Pastoria - odpowiedział odwracając się powoli, kiedy usłyszał twój głos. - Mówiłem chyba, że się tu na noc zatrzymamy. Czy nie? Jeśli nie to wybacz, ale widocznie usnęłaś - dodał, a ty spostrzegłaś, że delikatnie i łagodnie się przy tym uśmiechnął. - Paliwo jeszcze mamy, chociaż na wszelki wypadek dokupiłem do rezerwy, ale nie o to chodzi. Po prostu nie jestem robotem, Rudziaku. Też muszę spać, a zwłaszcza po takich wydarzeniach. No chyba, że chcesz umrzeć głupio w wypadku - stwierdził, ziewając. - W sumie to właśnie zamierzałem wracać. A ty czemu się obudziłaś? Obiecuję, że wyjedziemy stąd najwcześniej jak się da. Leć spać do tyłu, ja rozłożę się na przednim siedzeniu - polecił, po czym... poczochrał cię na szybko po długich włosach, które i tak nie tak dawno obcinałaś, a sięgają ci prawie do pupy.
Snazzy - 2014-10-26, 01:08

- Nie mówiłeś i... przepraszam. Po prostu nie pomyślałam, że możesz być zmęczony, a ja... no cóż, prawka jeszcze nie mam - odpowiadam, u§miechając się szeroko, a następnie wracam do auta, gdzie układam się na boku, przykrywając się kocem i kładąc przy sobie urządzenie... hm, może moja siostra odpisze w międzyczasie, kto wie? - Naprawdę nie wiem, czemu wstałam, ale pewnie się już wyspałam i dlatego, ale nieważne, skoro każesz spać, to już idę i nie przeszkadzam. Dobranoc, Natsume - dodaję już w środku.
Daisy7 - 2014-10-26, 12:34

- Nie no, nie szkodzi - stwierdził rozbawiony twoją wypowiedzią, po czym poszedł za tobą do samochodu. - Dobrano, Rudzielcu - mruknął sennym tonem, przykrywając się na przednim siedzeniu rozsuniętym śpiworem.
Kiedy się obudziłaś, była 8:53 i spostrzegłaś, że stoicie w korku na jakiejś trasie. Natsume prędko zorientował się, że nie śpisz.
- Dzień dobry, śpiochu - powiedział całkiem entuzjastycznie, jak na niego. - Około szóstej jechaliśmy przez kocie łby i byłem pewny, że to Cię obudzi, a jednak widać masz twardy sen. Zjedz coś. Ja już częstowałem się dwiema kanapkami. W ogóle to powinniśmy... Niby Junko już nam nie zagraża, ale jednak lepiej byłoby pozbyć się tego twojego czipa - mruknął. W międzyczasie sprawdziłaś dex, aczkolwiek nie masz żadnej nowej wiadomości.

Snazzy - 2014-10-26, 13:31

- Wcale nie jestem śpiochem - odpowiadam burkliwym tonem, udajàc obrażenie się na Natsume. Naprawdę, czemu ten typ musi być taki bezpośredni w rozmowie, chociaż... z drugiej strony ma też rację. Muszę się pozbyć czipu, bo inaczej będzie kiepsko. W zasadzie to nawet powinna zrobić to od razu, a nie zwlekać, bo jeśli Junko przeżyła... no cóż, kłopoty murowanie, nie ma co. - Też tak uważam, ale naprawdę nie mam pojęcia, gdzie mam to ustrojstwo, ale znając tą idiotkę i jej pomysły, to może być wszędzie, więc... zajmiesz się tym cholestwem? - wzdycham cicho.
Daisy7 - 2014-10-26, 14:26

- O ile dobrze wiem, a chyba tak jest, to masz go w uchu. Z tym, że nie wiem, którym, ale to nie problem - stwierdził, a ty w tym czasie wymacałaś się po obu małżowinach, by wyczuć w lewej jakąś drobną kuleczkę pod skórą w tym miejscu, gdzie się przeważnie przekuwa uszy, by nosić kolczyki. - Tylko jak ja mam się tym zająć? Przecież ci tego nie wydłubię - oburzył się, wzdrygając ze wstrętem. - Mogę jedynie odciąć ci ten płat, ale raczej tego nie chcesz, co? - zaśmiał się gorzko, ruszając wreszcie z miejsca.
Snazzy - 2014-10-26, 14:47

- Nie mam bladego pojęcia... w sumie myślałam o tym, czy coś się stanie, jeśli bym sobie wypaliła ten układ scalony, ale w sumie to na pewno musi być odporne na wysokie temperatury, a spalić płatek ucha... też nie wyjdzie, bo sama siebie spalić nie umiem. Twoja opcja chyba rzeczywiście wydaje się być bardzo rozsądna, więc... obetniesz mi płatek ucha, a ja spróbuję to miejsce jakoś sobie wypalić, by zahamować ewentualne krwawienie i będzie chyba dobrze, nie?- proponuję, pokazując Natsume miejsce, gdzie znajduje się felerny lokalizator. - Więc... może wieczorem, gdy zatrzymamy się na ewentualny postój? Chociaż... im szybciej, tym lepiej. Gdzie jesteśmy i jak daleko od najbliższego miasta? - pytam, sięgając po jedzenie.
Daisy7 - 2014-10-26, 15:36

- Oszalałaś?! - oburzył się Natsume, przenosząc na moment wzrok z jezdni na ciebie. Dojrzałaś w nim złość i niedowierzanie. - To był ŻART. Nie zamierzam tobie ani nikomu innego odcinać jakiejkolwiek części ciała, zrozumiałaś? - warknął, nabierając powietrza, by się rozluźnić. - Zaraz będziemy Hearthome City. Postanowiłem odwieźć cię do siostry, skoro tak bardzo się przy tym upierasz - jęknął dopiero po chwili, a w jego głosie wyczułaś jedynie smutek, rozczarowanie i uczucie przygnębienia. W międzyczasie zapoznałaś się z zawartością plecaka od strony kulinarnej, a więc do dyspozycji masz jedynie kanapki z dużą ilością kurczaka (chyba były przeznaczone specjalnie dla ciebie), napój gazowany oraz małe kartoniki mleka o zawartości tłuszczu 1,5%.
Snazzy - 2014-10-26, 15:51

- No ale inaczej nie da rady, wyluzuj, naprawdę nic mi nie będzie. Raz, dwa i po sprawie... no chyba, że wolisz się z tym dłubać, to wtedy proszę bardzo. Zresztą... nie jestem pewna, czy tak jest nadal, ale przed tym wszystkim... moje ciało... no cóż, regenerowało się dość szybko, więc myślę, że dam radę... ale naprawdę, musimy się jakoś pozbyć tego draństwa, bo jeśli ona... brrr - odpowiadam, wzdrygając się mocno. Nawet nie chcę o tym myśleć... może być rzeczywiście kiepsko. - Naprawdę, przepraszam cię za to, Natsume, ale moja rodzina jest dla mnie ważna i po prostu... no, nie wiem, jak to wytłumaczyć... boję się, że coś mogło im się stać i tyle, naprawdę. I wystarczy mi, jeśli mnie podwieziesz tylko do północnej części drogi 210, dalej pójdę już sama, naprawdę - uśmiecham się przepraszająco, spożywając jedną kanapkę popijaną mlekiem, a przy okazji także sprawdzając ewentualne sieci bezprzewodowe.
Daisy7 - 2014-10-26, 16:01

- Eh... Dobra, spróbujemy w Heathome, jak zrobimy sobie postój. Ale teraz sama nie grzeb sobie tam niczego - poprosił, kręcąc głową niezadowolony z takiego obrotu spraw. - Od route 210 i tak jest rzut beretem do Celestii, więc podwiozę cię prosto do miasta - mruknął posępnie.
Przez resztę trasy do najbliższego miasteczka jadłaś w ciszy, sprawdzając co jakiś czas dostępność sieci, ale niestety nadal brak otwartych połączeń. Kiedy wjechaliście na teren dużego miasta, wyświetliło ci się wifi bez hasła "citypol". Natsume zaparkował w ustronnej, bocznej uliczce z dala od tłumów.
- Mam ci tak po prostu barbarzyńsko odciąć ten płat ucha nożem? - wzdrygnął się z niesmakiem.

Snazzy - 2014-10-26, 16:30

No i nadszedł ten moment. Biorę głęboki oddech, starając się uspokoić przed tym, co nieuniknione. Muszę się tego pozbyć, a nie powinno to boleć bardziej niż przekłucie uszu... swoją drogą, muszę kiedyś się na to zebrać, niektóre kolczyki wyglądają bardzo ponętnie. No nic, wszystko, co chcę sprawdzić, sprawdzę, jak będzie po wszystkim, a na razie kiwam głową do Natsume.
- Myślę, że skoro nie chcesz w tym dłubać, najrozsądniej będzie to odciąć i tyle. Dasz radę, czy... mam to zrobić sama? - dopytuję, ostrożnie szykując ogień na opuszkach palców prawej ręki, by w odpowiednim momencie przypalić sobie zranione miejsce... będzie bolało, ale cóż, inaczej nie wyjdziemy z tego cało.

Daisy7 - 2014-10-26, 17:01

- Dam - odpowiedział poważnie, po czym szybko wyjął mały, poręczny nożyk z kieszeni samochodowej od twojej strony. - Ruda, patrz! - wrzasnął nagle, drugą ręką pokazując w okno, na które akurat nie patrzyłaś, bo byłaś zbyt zestresowana.
Jego głos brzmiał na niezwykle zszokowany i przerażony, dlatego błyskawicznie przeniosłaś wzrok we wskazanym miejscu, a myślami kompletnie odpłynęłaś od "operacji", która miała mieć miejsce. Zanim zdążyłaś się zorientować, iż zostałaś okrutnie okłamana, poczułaś jak zimne place blondyna zaciskają ci się na uchu kilka milimetrów nad czipem, a potem pociągnął je do dołu i... przyszył cię krótki, nawet nie taki straszny ból.
- Wybacz - usłyszałaś towarzysza, pojąwszy jednocześnie, że zrobił to specjalnie, by oszczędzić ci tych kilku sekund strachu.
Niosło to jednak za sobą też wady, ponieważ dopiero po opóźnieniu zdołałaś ogarnąć, że musisz teraz jak najszybciej "przypalić" sobie ucho, z którego sączy się krew. Zrobiłaś to błyskawicznie, udało się, ale cierpienie temu towarzyszące trudno porównać do jakiegokolwiek innego. Z bólu prawie straciłaś przytomność. Ostatecznie osunęłaś się głową na kolana Natsume, który szybko otworzył drzwi na oścież, by do środka auta wleciało świeże powietrze i zaczął cię delikatnie klepać po policzkach.
- Już po, już po, nie mdlej, proszę - szeptał zatroskanym i przestraszonym głosikiem. - Patrz na mnie, nie zamykaj oczu, błagam - wychlipał prawie, że przez łzy.

Snazzy - 2014-10-26, 17:15

- Natsume... nic mi nie jest... po prostu... chyba przesadziłam... ale chyba już nie krwawię... prawda? - szepczę słabo, próbując się uśmiechnąć, a jednocześnie łapiąc łapczywie powietrze. Nie jest źle, ale ból obecny przy wypalaniu przeciętego miejsca... brrr, nigdy więcej nie będę czegoś takiego robiła. - Ja... chyba powinniśmy czymś to na razie przesłonić... żeby w razie co tego nie rozwalić czy coś... co w takim razie dalej? Do diabła... chyba się stąd na razie nie ruszę, chociaż... muszę mieć nową kartę SIM... i nie możemy zostać w tym mieście na dłużej... do diabła... co robić... - dodaję po chwili, podnosząc się powoli z kolan blondyna.
Daisy7 - 2014-10-26, 22:25

- Tak, nie krwawisz, ale twoje ucho wygląda... strasznie -jęknął. - Będzie trzeba je czymś owinąć, bo tak nie możesz się nigdzie pokazać bez zwracania na siebie uwagi. Kilka godzin odpoczynku nam nie zaszkodzi, więc teraz odpoczniesz i zrobimy ci opatrunek, a jak poczujesz się lepiej, pójdziemy po tą mega ważną kartę. Albo pójdę sam, jeśli będziesz wolała zostać. Tylko nigdzie nie odjeżdżaj - zażartował słabo, pomagając ci przenieść się do pozycji siedzącej. - Dobra, moment, plastry i jakiś bandaż są priorytetami. Cholercia, oczywiście nie zabrałem takich ważnych rzeczy. Wytrzymasz tu chwilę? Skoczę do najbliższego kioski i od razu załatwię ci nowy numer, okey? - zaproponował.
Snazzy - 2014-10-27, 05:47

- Nie bój się, nigdzie nie zamierzm odjechać, nie mam nawet prawka - podtrzymuję, niemrawy żarcik Natsume, uśmiechając się szerzej, po czym przeglądam się szybko w lusterku samochodowym. Do diabła, chyba tego tak bardzo nie zwaliłam, żeby wyglądało tragicznie, prawda? - Paczka kompresów jałowych i jakiś dłuższy bandaż dzianinowy starczą... ach, jeszcze zwykłą wodę w razie co, bo to w końcu oparzenie... dasz radę wtedy zrobić mi sam opatrunek, czy muszę to zrobić sama? - pytam cicho, na szybko łącząc się z lokalną siecią bezprzewodową i sprawdzając wiadomości z ostatnich trzech miesięcy.
Daisy7 - 2014-10-27, 22:32

- Tsa... No niby wiem, ale jednak wszystkiego można się po tobie spodziewać, nie? - mruknął w odpowiedzi na powtórzoną informację na temat braku prawka. - Kompresy jałowe i dłuższy bandaż dzianinowy? Kompresy jałowe i dłuższy bandaż dzianinowy, kompresy jałowe i dłuższy bandaż dzianinowy. Ok, chyba zapamiętałem. Plus woda. Może i jestem noga w udzielaniu pierwszej pomocy, ale nie aż tak, żeby głupiego opatrunku nie umieć założyć, pff... To ja zaraz wracam - poinformował, po czym opuścił auto, w którym zostałaś sama.
W lusterku dostrzegłaś, że ucho w górnej i centralnej części wygląda przyzwoicie, ale dolna rzeczywiście... przeraża. Nie dość, że odcięta, to jeszcze poczerniała od przypalenia! Następnie zabrałaś się za przeszukiwanie informacji o Cynthii Imasawie. Pisano kilka wzmianek o porwaniu jej siostry w drugiej połowie września i jeszcze gdzieniegdzie pojawiały się posty z października, aczkolwiek temat szybko wygasł. Najnowsza notatka ma datę dziesiątego styczna, z której wynika, że mistrzyni o mały włos nie przegrała z jakiś super trenerem z Johto. Jeszcze wcześniej było o niej pisane drugiego stycznia - krótka wzmianka o tym, że z poufnych źródeł dowiedziano się, iż spędziła sylwester bardzo kameralnie wraz z członkiem E4, Lucianem, co nie wywołuje już u nikogo zdziwienia, bo internauci opisują ich już jako narzeczeństwo.

Snazzy - 2014-10-28, 05:15

No cóż, źle nie jest, ale martwi mnie wzmianka, że blondi wyraźnie wypadła z formy. Jednak tak dobrze nie jest, ale mam nadzieję, że to nic poważnego, a tylko chwilowe problemy... ale z czym? No i te ploteczki o jej spędzaniu wolnego czasu... no cóż, od zawsze wiedziałam, że z tego będzie poważniejszy związek. Tymczasem porzucam na razie myślenie o rodzinie i rozkładam się wygodnie na siedzeniu, czekając na powrót Natsume. Nie mam pojęcia, co dalej robić, chociaż... samochód pewnie ma radio, ale... czy opłaca mi się je odpalać?
Daisy7 - 2014-10-28, 07:38

Odłożywszy urządzenie, wygodnie ułożyłaś się na fotelu samochodu. Natsume przyszedł już po chwili z przezroczystą reklamówką, z której wyjął wszystkie trzy przedmioty. Najpierw obmył ci delikatnie ucho wodą, co przyniosło miłe ukojenie, chociaż jeszcze fajniej byłoby, gdyby substancja przemyła ranę od razu po jej stworzeniu, a nie kilka minut później. Następnie chłopak wykonał bardzo amatorski opatrunek, który jednak spełnia swoją funkcję.
- Dobrze się czujesz? Możemy już jechać dalej, czy wolisz trochę tu zostać? Ja osobiście twierdzę, że nie ma się po co spieszyć - odpowiedział, posępniejąc przy wymawianiu ostatniego zdania.

Snazzy - 2014-10-28, 19:47

- Oczywiście, że dobrze. Tamto po prostu... no z bólu, nie, że się źle poczułam czy coś, naprawdę - odpowiadam, rumieniąc się mocno. Nie ma co, nadal jestem tak bardzo wstydliwa... a myślałam, że po tym wszystkim to mi minie. - Wiesz... ja bym w razie co pozbyła się tego... lokalizatora tu i odjechała gdzieś indziej. W sumie to Solaceon nie jest daleko, więc jakbyśmy spędzili tam noc... chyba nic się nie stanie, prawda? Chodzi tylko o to, żebyśmy w razie co... pozostali tak jakby nieuchwytni - dodaję po chwili, spoglądając ponuro w okno. Do diabła, co ten idiota niby sobie myśli?
Daisy7 - 2014-10-29, 07:29

- Okey! - powiedział aż nazbyt entuzjastycznie, kiedy zaproponowałaś nocleg w innym mieście. - To... no to znaczy fajnie, bo... bo znowu zacznie mi doskwierać zmęczenie - sprostował szybko swoim naturalnym, leniwym i luzackim tonem, jakby wszystko miał w głębokim poważaniu.
"Pożegnawszy" się ze swoim martwym kawałkiem ucha, wewnątrz którego znajduje się czip, odjechaliście z Hearthome, kierując się wpierw na wschód, a potem północ, by na 16:20 dotrzeć do niewielkiego, aczkolwiek przytulnego Solaceon.
- Nie ma bata, musimy przenocować w centrum. Wychodzimy, Ruda - poinformował, opuszczając zaparkowane auto, po czym ruszył w stronę pobliskiej lecznicy.

Snazzy - 2014-10-29, 08:15

No i dobrze. Dał mi szansę na ucieczkę od niego, za co go chyba będę chwalić. Z tego powodu, zanim blondyn zorientuje się, że za nim nie idę, wyskakuję z auta, zarzucając na głowę kaptur od bluzy i zostawiając w środku swój komunikatorek. Następnie zaczynam szybko biec, byle tylko nie dać Natsumr szansy na ewentualne dogonienie mnie. Moja wydolność fizyczna się nieco poprawiła, więc na pewno dam radę dobiec chociaż do rozwidlenis dróg i tam się ukryć, a potem... Przemyśleć wszystko i tyle.
Daisy7 - 2014-10-29, 18:18

Natsume zorientował się jakąś sekundę, a może nawet półtorej po tym, jak pędem ruszyłaś przed siebie. Zapewne zaklął coś pod nosem, bo wyłapałaś swoim super słuchem ciche mruknięcie przypominające "cholera", jednak nie miałaś czasu się nad tym zastanawiać. Pędząc z niesamowitą prędkością, wiedziałaś, że raz dwa zwiejesz blondynowi. Czułaś, jak odległość między wam zwiększa się, chociaż koleś zawzięcie przebierał nogami na najwyższych obrotach. Wygląda na to, iż niektóre "dodatki" z eksperymentów wcale nie są takie straszne ani bezużyteczne. W końcu znalazłaś odpowiednie skrzyżowanie dróg. Wybrawszy jedną z nich, pomknęłaś kawałek dalej, po czym schowałaś się za wysokim żywopłotem, by stamtąd móc wypatrzeć mężczyznę. Dobiegł szybko jak na człowieka. Oczywiście cały zziajany, aczkolwiek stara się o tym chyba teraz nie myśleć. Zatrzymał się przy rozdwojeniu uliczek. Rozejrzał się w obie strony, lecz nie miał pojęcia, gdzie cię szukać. Postanowił nawoływać.
- Ruda! Ruda! - krzyczał donośnie. - Przecież nie chcę Ci zrobić krzywdy! Zawiozę Cię gdzie chcesz! Proszę... Mei? Mei! Mars! - darł się rozpaczliwie dalej w niebo głosy, po raz pierwszy rezygnując z ksywki "Ruda". - Proszę cię! Nie powinnaś iść taki kawał na piechotę! MARS! - nie przestając, ciągle nawołuje na całe gardło, rozglądając się na wszystkie możliwe strony.

Snazzy - 2014-10-29, 19:11

Haha, niezły żart. I do tego ma czelność nazywać mnie po imieniu... ciekawe, skąd je zna... znaczy, nie żeby było tajne i poufne, ale raczej nigdy mnie tak nie nazwał. Bynajmniej mu to nie pomoże, hehehe. No i jest zmęczony w przeciwieństwie do mnie, co daje mi nieznaczną przewagę, no... chyba że weźmie auto, ale i na to Marsowata ma już swój plan. Z tego powodu ostrożnie wycofuję się w głębię lasu, idąc nieco przyśpieszonym krokiem w kierunku Celestic, ale jednocześnie staram się też skradać tak, by blondyn mnie nie znalazł... dam sobie radę, przecież nie jestem słaba ani głupia, do diabła.
Daisy7 - 2014-10-29, 22:33

Zaczęłaś cicho i powoli się wycofywać, cały czas pozostając w ukryciu żywopłotu, a następnie gęstych krzaków, aż wreszcie wbiegłaś do lasu. Tu już możesz się poruszać swobodnie. Słyszałaś, jak Natsume dalej uparcie i coraz bardziej błagalnie nawoływał cię na wszelkie możliwe sposoby, dopóki nie oddaliłaś się na wystarczający kawałek, by jego głos przestał dźwięczyć ci w uszach. Zaczęłaś na spokojnie analizować swoje położenie. O ile dobrze pobiegłaś to kierujesz się gdzieś niedaleko drogi 210 prowadzącej do Celestic Town. Nie masz jednak przy sobie niczego. Komunikatora, pieniędzy, prowiantu, apteczki ani żadnych balli. Swoją drogą ciekawe co u twoich Pokemonów, nieprawdaż? I ile potrwa ta piesza wycieczka. No pięknie... Zaczyna się ściemniać. Kiedy las spowił kompletny mrok, nagle ujrzałaś jak coś jasnego przedarło się niedaleko ciebie. Zakradłaś się tam, by z ukrycia móc dojrzeć stojącą w pobliżu Ponytę, której ogniste elementy są doskonałą latarką. Póki co kopytny nie wyczuł twojej bliskiej obecności.

Snazzy - 2014-10-30, 06:10

Beznadziejny ze mnie uciekinier. Nie wzięłam najważniejszych rzeczy, brrr. Żadnego jedzenia ani tym bardziej mapy. Mam tylko nadzieję, że się nie pomyliłam z tym wszystkim, dlatego ostrożnie podchodzę do kopytnego. Czas przetestować moje inne, mniej używane, ale przydatne zdolności.
- Hej, wybacz, że się pytam, ale się kompletnie zgubiłam. Wiesz może, czy jestem na dobrej drodze do Celestic, a jeśli nie, to jak odbić na właściwą drogę, nie korzystajàc z głównej ścieżki? - pytam cicho, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2014-10-30, 16:15

Zaskoczyłaś Ponytę, kiedy tak nagle wyszłaś z ukrycia i zaczęła do niej mówić. Oczywiście jeszcze większego szoku doznała, kiedy zrozumiała, że pojmujesz jej mowę. Mimo to klacz nie ucieka ani nie wpada panikę, lecz z zaciekawieniem przygląda ci się, po czym odpowiada na zadane pytanie.
- Kierujesz się dobrze. Musisz teraz iść cały czas prosto o tam - łbem wskazała na północ. - Sory, ale... - zaczęła, jednocześnie zbliżając się, by cię obwąchać. - Czym jesteś? Pachniesz jak Pokemon - zainteresowała się.

Snazzy - 2014-10-30, 17:26

Łał, zostałam kompletnym dziwadłem, które wszystkich zadziwia swoją nienormalnością. Kim ja w ogóle jestem? Nadal człowiekiem? A może czymś kompletnie niezidentyfikowanym? Jakąś hybrydą? Diabli wiedzą, więc i ja nie chcę na razie znać odpowiedzi, dlatego kiwam na klacz głową.
- Sama nie wiem, nie pytaj, ciężko to wyjaśnić, ale... Dzięki wielkie za odpowiedź - odpowiadam cicho, po czym kłaniam się lekko, zmierzając na północ. Już niedługo i będę chyba miała całkowity spokój, niedługo.

Daisy7 - 2014-10-30, 17:41

- Okey. W takim razie nie ma za co i powodzenia! - zawołała za tobą klacz, po czym pogalopowała w przeciwnym kierunku niż obrany przez ciebie.
Zaczęłaś biec szybkim tempem, lecz nie wrzucając na najwyższe obroty, by nie zmęczyć się zbyt prędko. Oczywiście aktualnie twoja wytrzymałość jest na znacznie wyższym poziomie. Możliwe nawet, że męczysz się trzy razy mniej niż przed eksperymentami z ostatnich kilku miesięcy. Mimo to prędzej czy później zziajanie przyjdzie do ciebie jak po sznureczku. Co jakiś czas zatrzymywałaś się, by poszukać ścieżki i zorientować się, czy dalej mkniesz w odpowiednim kierunku. Około godziny 23:00 (według twoich obliczeń) zaczęłaś stopniowo zwalniać. Udało ci się dobiec do jakiejś niewielkiej jaskini, która może posłużyć za dobrą noclegownię. Co ty na to?

Snazzy - 2014-10-30, 18:10

Nie jest źle, wprawdzie mam jeszcze sporo drogi przed sobą, ale tempo mam niezłe, więc chyba dojdę... mamy styczeń i nie jest źle, jeśli chodzi o pogodę, bo w tej części regionu zimy są łagodne... a tymczasem zaczynam myśleć, jak to wszystko rozegrać. Najlepiej będzie, jeśli rozpalę ognisko i przenocuję w jaskinii, dlatego staram się zebrać trochę drewna na małe ognisko, które próbuję rozpalić przy wejściu do schronienia, a następnie idę spać. Zobaczy się jeszcze wszystko rano, ale źle być nie powinno.
Daisy7 - 2014-10-30, 19:56

W mgnieniu oka uwinęłaś się z nazbieraniem, ułożeniem oraz rozpaleniem ogniska, która będzie cię ogrzewać oraz odstraszać ewentualne zagrożenie ze strony dzikich drapieżników. Miejmy nadzieję, że znajdujesz się w odpowiedniej odległości od ścieżki i nikt nie zobaczy przebłysków jasności ani dymu. A potem ległaś w jaskini, gdzie szybko zasnęłaś. Obudziłaś się z katarem. Ognisko widocznie samo się wygasiło, bo zostały po nim jedynie zwęglone drewienka. Rozejrzawszy się po okolicy, stwierdziłaś, że nic się na ciebie czai. Co do godziny... może coś około 7:00 albo 8:00? W każdym razie jest dosyć chłodno.
Snazzy - 2014-10-30, 20:15

Nie jest źle, ale dobrze też nie. Nie jest ciepło, jest chłodno, ale w sumie mam bluzę, więc wiatr i chłód mogą mi nakichać... z drugiej strony chyba się przeziębiłam, ale raczej nie utrudni mi to dalszej wędrówki... w końcu do Celestic nie jest daleko, przecież niecałe pół roku temu podróż od miasta do rozwidlenia dróg, które minęłam wczoraj, nie zajmowała więcej niż kilka godzin... no ale cóż, chyba się przeliczyłam. Czas ruszyć dalej. Na wszelki wypadek wracam w okolice głównej ścieżki, ale jednocześnie idę tak, by nikt mnie z niej nie zauważył... no i zarzucam na rude włosy kaptur. Do diabła, charakterystyczny kolor włosów zdecydowanie wszystko utrudnia.
Daisy7 - 2014-10-30, 22:43

fuj, odpis brzydki, bo wersja pierwotna się usunęła -.-
------------------------
Zanim wyruszyłaś w dalszą trasę, wyszłaś na ścieżkę, by przekonać się, czy ciągle kierujesz się w dobrą stronę. Bardzo przydatny okazał się przy tym drogowskaz. Następnie znów wróciłaś wgłąb chaszczy i niczym błyskawica zaczęłaś przedzierać się między drzewami, aż wreszcie dobiegłaś na brzeg doskonale ci znanego miasteczka. Dom Cynthii leży jednak na przeciwległym końcu, chociaż to nie problem. Już zamierzałaś wyjść z ukrycia, gdy wówczas ujrzałaś zaparkowany niedaleko samochód. Tak, ten sam, którym przeszło cztery miesiące temu zostałaś stąd wywieziona. O maskę opiera się widocznie niewyspany Natsume z podkrążonymi oczami niczym zombie. W dłoni ściska chyba twój pokeall i niemrawo spogląda na boki. Czyżby aż tak zależało mu na pożegnaniu się w zgodzie?

Snazzy - 2014-10-31, 06:46

Wcale nie, jest ok xd
--------------
Ja pieprzę, naprawdę. Jak on jest taki uparty... to chyba nigdy się nie wydostanę się z tych zarośli, ale w razie co mam też plan B, który wcielam w życie. Jak on wygląda? Skoro Natsume zablokował mi wschodnie wejście do miasta, to muszę je obejść od południa lub północy i wejść na teren miejscowości wjazdem zachodnim, gdzie przy okazji będę miała nieco bliżej do Cyn, niż stąd. Teren otaczający Celestic jest trochę za bardzo górzysty, ale na pewno dam sobie z nim radę. To przecież nic trudniejszego od lasu.

Daisy7 - 2014-10-31, 10:16

bo nie widziałaś pierwotnej xd
-----------------------
Rzeczywiście Natsume nie wygląda na chętnego zakończenia "patrolu", dlatego musiałaś wcielić w życie plan B, który wymaga od ciebie trochę zmęczenia i przebycia kilkudziesięciu dodatkowych metrów, ale ważne, że zadziałał. Znalazłszy się przy zachodniej części Celestic, wyszłaś z zarośli i potruchtałaś w kierunku domu siostry. Już z daleka dostrzegłaś, iż coś jest nie tak. We wszystkich oknach spuszczone rolety, z komina nie wydobywa się dym. Po pokonaniu jeszcze kilku metrów ujrzałaś szyld przymocowany do drzwi z napisem "na sprzedaż + numer, pod który należy się zgłaszać".

Snazzy - 2014-10-31, 11:32

Narzekasz, kotałkę :D
--------------
No nie... ja to mam kurna pecha. Nie zatrzymując się przed starym już (niestety) domem siostry, staram się zapamiętać numer na przyszłość, a tymczasem kieruję się swobodnym krokiem w kierunku Centrum, gdzie... no cóż, zamierzam się zabawić w prosty sposób, a mianowicie sprawdzić swój box, z czym raczej nie powinno być problemu, bo w końcu hasło do swojego konta znam, a poza tym mam trochę Pokemonów. Z kasą problemu też być nie powinno, jeśli dobrze liczę, to spokojnie powinnam pokonać jeszcze dzisiaj jakiegoś lidera i wsio. Gorzej, jeśli chodzi o ewentualne spotkanie z Natsume, no ale pewnie będzie tkwił jak kołek przy wyjeździe z miasteczka. Idealny plan, dam sobie z nim radę.

Daisy7 - 2014-10-31, 12:08

odezwała się pokojówka ;d swoją drogą powinno Ci się spodobać Kaichou wa maid-sama
--------------------
Po wkuciu numeru na pamięć, ruszyłaś do centrum, gdzie nie spotykasz nikogo znajomego. Joy przygląda ci się trochę badawczo, ale może to przez bardzo długie włosy, które z pewnością robią niemałe wrażenie. Ignorując pielęgniarkę, podeszłaś do wolnego PC, gdzie sprawdziłaś stan swojego boxu. Okazało się, że są w nim wszystkie twoje Pokemony łącznie z tymi, które przedtem miałaś przy sobie (z KP). Po wybraniu stworków do składu, opuściłaś lecznicę, lecz natychmiast musiałaś wskoczyć w pobliskie krzaki, ponieważ kawałek dalej ujrzałaś blondyna idącego w stronę domu twojej siostry. Z ukrycia obserwowałaś jak obchodzi budynek dookoła, kilkakrotnie puka do drzwi (bez odzew), po czym na próżno wykrzyknął twoje dwa przezwiska (Ruda i Mars). Zawiedziony wrócił chodem żywego trupa do zaparkowanego samochodu, przy którym dalej koczuje.

Snazzy - 2014-10-31, 12:23

Ano, muszę spróbować to obejrzeć, ale po maturze xD
------------------
Dobra, nie jest źle, nie zauważył mnie, ale boję się przez Joy, że mogła mnie rozpoznać, w końcu Celestic to moje rodzinne miasto, jakby nie było, więc może kojarzyć mnie chociażby przez pewne podobieństwo do Cyn... no ale dam radę. Tymczasem kieruję się w stronę przeciwną niż Natsume i dopiero wtedy, gdy będę już poza miastem (i poza zasięgiem blondasa), wypuszczam ostrożnie Talonflame'a, by się z nim przywitać i o coś zapytać. Mam nadzieję, że zareaguje na mnie bardziej pozytywnie niż negatywnie, ale... no cóż, tak też się może zdarzyć, każda opcja jest możliwa po tym wszystkim.
- Hej, stary przyjacielu... dasz radę podrzucić mnie do Oreburgha? Albo do Pastorii? W sumie to sama nie wiem, gdzie chcę lecieć, ale... no, muszę się ponownie chyba przyzwyczaić do walk, nie?

Daisy7 - 2014-10-31, 12:55

dobrz, przypomnę Ci :D
--------------
Po wydostaniu się na ustronne miejsce z dala od ludzi, a zwłaszcza takiego jednego typka o blond włosach, wypuściłaś z balla Talonflame'a. Potężny i majestatyczny Pokemon oniemiał na twój widok. Od razu wiadomo, że poznał cię mimo zmian, które zaszły w twoim wyglądzie wewnętrznym. Rzecz jasna zanim dał ci dojść do słowa, musiał okazać swą wielką radość, a także paplać, że powinnaś czym prędzej powiadomić swoich podopiecznych. Zwłaszcza Hope, która popadła w jakąś depresję po utracie opiekunki. Dopiero potem stwierdził, że spokojnie da radę i wreszcie wyprostuje skrzydła pierwszy raz od kilku miesięcy! Wygląda na naprawdę podekscytowanego, dlatego najpierw zrobił kilka okrążeń "na sucho", a dopiero potem wylądował tak, byś mogła się na niego wdrapać.
- To gdzie wolisz najpierw? Możemy lecieć choćby na koniec Sinnoh! - poinformował, rozpościerając szerokie skrzydła na boki.

Snazzy - 2014-10-31, 13:06

- Hej, hej, spokojnie, jak tylko sytuacja się uspokoi, na pewno się z nimi przywitam... co do tego, gdzie chcę polecieć... sama nie wiem, myślałam raczej nad jakimś prostszym liderem, którego na pewno pokonam, ale nie mogę zdecydować między Roarkiem a tym wodnym z Pastorii... a może jednak... no dobra, Oreburgh na rozgrzewkę będzie idealny - odpowiadam, delikatnie gładząc łebek ptaka, a następnie ostrożnie na niego wsiadam i łapię, by w razie co nie spaść w czasie lotu. - Swoją drogą... nie wiesz raczej, co się stało z Cynthią? Martwi mnie to... albo czy w ogóle ktoś poza moją rodziną wie, gdzie ona teraz mieszka i w ogóle? Bo przecież... chyba nic jej nie jest, nie?
Daisy7 - 2014-10-31, 20:46

- W takim razie kierunek: Oreburgh na południowy zachód - powiedział wesoło ptak, wzbijając się w powietrze, po czym trochę sposępniał, kiedy zaczęłaś temat swojej utraconej rodziny. - Wybacz, ale nie wiem. Żadne z nas nie wie. Nawet Hope. Zostaliśmy umieszczeni w boxie i czekamy tam już od bardzo dawna - westchnął.
Na miejsce dolecieliście w niecałą godzinkę. Miasto nie zmieniło swojego wyglądu, a więc charakteryzuje się krajobrazem wielkich maszyn (zwłaszcza z olbrzymimi wiertłami) oraz górkami żwiru, ziemi i węgla. Phoenix wylądował przy centrum.
- Mogę ci w czymś jeszcze pomóc? I pamiętaj o obietnicy - powiedział, nim odwołałaś go do kulki.

Snazzy - 2014-10-31, 21:05

- Bez przesady, nie zamierzam tak od razu cię obciążać, poza tym uważam, że niebezpiecznie byłoby cię posyłać od razu na Roarka, ale może za niedługo zabierzemy się do Veilstone i wtedy będziesz miał pełne pole do popisu... No i nie zapomnę, aż taką sklerotyczką nie jestem, do diabła - odpowiadam cicho, odwołując Phoenixa do kulki, a następnie kieruję się szybkim, zdecydowanym ruchem do sali, by w końcu... Bo ja wiem? Wrócić do formy? Czy to można tak nazwać? Diabli jedni wiedzą.
Daisy7 - 2014-10-31, 23:48

Tak więc po krótkiej wymianie zdań z ptaszkiem schowałaś go do kulki, po czym ruszyłaś ku sali tutejszego lidera. Chyba każdy wie, że Roark specjalizuje się w typie kamiennym tak jak na przykład Brock z Kanto. Pokonanie jego niskopoziomowych Pokemonów nie powinno stanowić dla ciebie żadnego problemu, ale jak będzie z tym w praktyce? Zacznijmy od tego, że drzwi do środka są bardzo ciekawie umiejscowione. W ogóle pomysł na wydrążanie skały bądź gospodarowanie naturalnej jaskini na taki cel jest... ciekawy.

Pierwsza zagadka czeka cię już na samym początku. W puste miejsce na drzwiach musisz przysunąć odpowiedni symbol. Działa to na zasadzie interaktywnej tablicy.

Snazzy - 2014-11-01, 17:00

A więc Roark postawił na zadanie opierające się na przewadze typów. Niedobrze, zawsze uważałam to za niepotrzebne i zaniedbałam to totalnie... Ale cóż, za gapowe się płaci. Co najwyżej będę musiała zajść tu jeszcze raz i tyle, Imasawowa korona mi z głowy nie spadnie. Na razie więc podejmuję pierwszą próbę zaloczenia zadania, czyli układam dwie pary - 1B i 2C. Jednocześnie zastanawiam się też, skąd zdobyć pieniądze na wyżywienie i nie tylko. No i chyba będę zmuszona kupić jakiś komunikator, by ponowić próbę kontaktu z bliskimi.
Daisy7 - 2014-11-01, 18:15

Kiedy ustawiłaś typy według swojej opinii, czyli 1B i 2C interaktywna tablica zaświeciła się na czerwono, a symbole wróciły na swoje miejsca. Ledwo zdążyłaś ujrzeć napis "spróbuj jeszcze raz", nim z góry polał się na ciebie strumień zimnej wody. A niech to! Czyżby Roark specjalizował się w karaniu za każdą błędną odpowiedź? Niestety nie zdążyłaś w porę uskoczyć na bok, dlatego większość twoich włosów, ciała oraz ubrań jest mokra. Swoją drogą ciekawe czy zimną też stosuje takie psikusy. Przecież mogłabyś teraz bardzo łatwo się przeziębić, a cierpisz jeszcze z powodu kataru. Miejmy nadzieję, że nowe geny od Pokemonów oraz szereg różnych ćwiczeń wzmocniły twoją odporność.
Snazzy - 2014-11-01, 18:37

Dais, ale jest zima xd styczen nawet 3:
---------
- Spłoń w piekle, debilu - syczę cicho pod nosem, próbując nieco podwyższyć na moment temperaturę swego ciała, by się lekko podsuszyć. Po tym wszystkim zmniejszam ją ponownie do trzydziestu sześciu i sześciu, a następnie zabieram się znów za zagadkę... Do diabła, nie wiem, co źle zrobiłam, ale to chyba nie jest karygodna pomyłka, prawda? W każdym razie czas na następne podejście, a która opcja będzie akuratna? Po chwili namysłu wybieram 1A i 2B. Czy będzie dobrze? Oby tak.

Daisy7 - 2014-11-01, 18:54

*paca się* ojoj, mylisz mi się z Sebusiem xD
-----------------
Na całe szczęście ogrzałaś się wręcz błyskawicznie, chociaż długie włosy dalej pozostają wilgotne. Psia kość, odpłaci ci za to. Kiedy już byłaś gotowa, przeciągnęłaś obrazek "a" na miejsce jedynki, natomiast "b" pod dwójkę. Kiedy tylko błysnęło ci przed oczami czerwone światło, chciałaś odskoczyć, by uniknąć kolejnego chlupnięcia. Niestety Roark okazał się być cwańszy i tym razem bicz wodny wystrzelił z doskonale ukrytej dziury przy drzwiach, mocząc ci głównie bluzę oraz znajdującą się pod nią bluzkę.

Snazzy - 2014-11-01, 19:22

Aj, taki mamy klimat i tyle xD
-----------------
- Co za pieprzony kretyn, spalę go, jeśli znowu obleje mnie wodą... - burczę pod nosem, ponownie podchodząc do tablicy. Naprawdę, że też mi to wszystko sprawia taką trudność... czyżby po tym wszystkim moje zdolności intelektualne spadły? Chyba nie... ale na wszelki wypadek po walce kupię sobie jakieś krzyżówki czy też sudoku i sprawdzę... nie powinno być tak źle, do diabła. Tymczasem znów zabieram się za zagadkę, łącząc dwie pary - 1C i 2B. Nie wiem, co zrobię, jak znowu dostanę wodą, ale chyba spalę to całe pomieszczenie, nie ma bata.

Daisy7 - 2014-11-01, 20:02

dokładnie C:
--------------------------
Zdenerwowana, poirytowana i mokra podeszłaś po raz trzeci do tablicy. Przesuwając mocno odpowiednie symbole pod dwie liczby, drugą rękę zaciskałaś ze złości. Poczułaś jak robi się ona coraz gorętsza i naprawdę lada chwila coś cię trafi. Na szczęście tym razem drzwi zaświeciły się na zielony, po czym rozsunęły automatycznie na boki. Weszłaś do przedsionku, gdzie jakaś kobieta podała ci tablet. Musisz na nim ułożyć puzzle składające się z 48 elementów (zasady jak wcześniej, czyli cały SS). Eh... Ten Roark chyba powinien zmienić typ na elektryczny.

Snazzy - 2014-11-01, 20:57

No w końcu coś łatwiejszego. Zanim wezmę tablet do ręki, uspokajam lekko temperaturę w nich, żeby w razie co nie spalić urządzenia. Dopiero po tym wszystkim mogę bezpiecznie chwycić następną zagadkę i... to naprawdę nie jest trudne i nie zajmuje mi zbyt wiele czasu. Trudne jest raczej operowanie tymi wszystkimi częściami, ale w końcu się udaje... uffff. To chyba oznacza, że z moją inteligencją nie jest jeszcze tak źle, ale koniecznie muszę kupić sobie coś związanego z łamigłówkami, żeby ćwiczyć też umysł, w końcu siła fizyczna to nie wszystko. Szczerze to wolałabym być nadal słaba, ale mądra, a nie tak jak teraz. Z ponurym wyrazem twarzy oddaję kobiecie urządzenie i czekam na dalszą część.
Daisy7 - 2014-11-01, 23:53

łoo, nie wiedziałam, że viber jest też na PC *^* po przeczytaniu odpisu pamiętaj, że Cię kocham, więc chcę, żeby Twoja przygoda była też wesoła ;* ach, no i w końcu to Roark, nie?~
----------------------
Kiedy ułożyłaś puzzle przedstawiające trójkę jakichś dzieciaków, oddałaś urządzenie kobiecie, która od razu pokiwała, mówiąc, że zadanie zostało zaliczone. Następnie zaprowadziła cię przez nieduży korytarz do bardzo ciekawego pokoju wytapetowanego w króliczki. Zanim wyszła, zamykając za sobą drzwi, poinformowała, że to ostatnia "zabawa". Z pomieszczenia wychodzi jeszcze jedno przejście, aczkolwiek przed nim znajduje się wspaniała sauna wypełniona po brzegi gorącą wodą, na której unosi się pachnąca piana. Obok leży kilka białych, puchatych ręczników, a na nich karteczka z następującą informacją: "W ramach wynagrodzenia darmowe spa. Pamiętaj, by zmienić ubranie, bo inaczej nie przejdziesz dalej ;*". Z początku nie ogarnęłaś, o co chodzi, dopóki nie wyjęłaś spomiędzy ręczników czarnego kostiumu!

Snazzy - 2014-11-02, 09:01

Wspominalam ci kiedys, ze jest xddddd zgin za kroliczka xd
--------------
No nie... ten facet naprawdę jest zboczony... naprawdę mam chęć zniszczyć te drzwi, ale... no, nie chcę płacić za szkody, bo na razie cienko u mnie z kasą. No cóż, powoli zdejmuję z siebie przemoczoną bluzę. Nie będę się upokarzać i odsłaniać blizn, dlatego powoli staram się przyzwać ogień i rozwalić głupie drzwi prowadzące do Roarka... taa, miałam oszczędzać, ale zachowanie godności jest totalnie bezcenne. Już ja nauczę tego zboczeńca poszanowania kobiet i ich orywatności, pfff.

Daisy7 - 2014-11-02, 13:28

nałożysz to choćbym musiała zmuszać Cię siłą xd jak Did mógł być w stroju Lucy-kota, a Seb sukience z wypchanym biustem + Daf i jego towarzysz, to Mars nie będzie gorsza. Trzeba jeszcze tylko coś dla Keia wymyślić :3
---------------
Zdjąwszy bluzę, odłożyłaś ją na stos ręczników, ignorując królicze wdzianko. Następnie zebrawszy wystarczającą ilość ognia w dłoni, posłałaś płomień ku drzwiom, które wystrzeliły z zawiasów jak z procy i poleciały do przodu. Usłyszałaś głośny krzyk "uwaga" z pokoju obok, a potem głośny łomot, kiedy drewniany element z całej pety przywalił o ścianę na końcu pokoju. Okazuje się nim być arena, jednak kiedy ruszyłaś, by przejść przez wyważone przejście, zatrzymała cię niewidzialna tarcza.
- Zapłacisz za to, kochana! I nie zwalnia cię to z obowiązku wdziania na siebie kostiumu, bo inaczej tu nie wejdziesz! - zawołał Roark stojący na boisku, szczerząc się upiornie.

Snazzy - 2014-11-02, 13:53

Graaaaaau, giń kocie xD Strać wszystkie swoje 9 żyć :D
-----------------
- Pieprzony zboczeniec! Czy ty w ogóle masz człowieku pojęcie na temat poszanowania godności osobistej oraz strefy prywatnej?! - odwrzaskuję mężczyźnie, a następnie wracam do kostiumu. Nie wiem, co mam zrobić, chociaż... mam genialny plan. W błyskawicznym tempie przebieram się w przygotowany kostium, a następnie zakładam na to swoje zwyczajowe ciuchy. Zapewne cały ten mechanizm przejścia opiera się na jakimś nadajniku, więc nie będę musiała się gorszyć swym rozebraniem, wilk będzie syty, a i owca cała...

Daisy7 - 2014-11-02, 14:48

huehuehue, trochę to potrwa~
---------------
Roark słysząc twoje słowa, zaczął przedrzeźniać cię za pomocą ręki, udając, że nią mówi po przez szybkie łącznie i rozłączenia na przemian palców. Starając się go zignorować, wróciłaś do ręczników, by nałożyć strój króliczka, a na to swoje ubranie. Niestety musiałaś paradować w uszach, ponieważ bez nich nie dało się pokonać przejścia, ale to nic w porównaniu do całego kostiumu.
- Ej! Tak nie można! - oburzył się lider z aparatem w ręku, lecz ty byłaś już na boisku. - Grr... Psujesz całą zabawę. Dobra, zacznijmy już tą walkę. Możesz użyć max. 3 Pokemonów. Jeśli przegrasz, a będziesz chciała zawalczyć jeszcze raz, zagramy według moich zasad, które bezprawnie śmiałaś naruszyć - żachnął się, wypuszczając Onixa (12lvl).
Aren zwykła z dwiema niewielkimi platformami wiszącymi w powietrzu - klik z tym, ze całość nie lewituje ;3.

Snazzy - 2014-11-02, 15:03

Zgiń, kocie :D
------------------
- Niech ci będzie, ale jeśli ja wygram, będę miała możliwość spoliczkowania cię za to całe chamstwo - odpowiadam z wrednym uśmiechem na twarzy, wypuszczając Greninję. Na start coś łagodniejszego, Mintori zostawiam na potem. - Bubblefrog, zaczniemy najprościej, jak się da. Na sam początek użyj Double Team, by zmylić kamiennego węża, a zaraz po tym wraz z wszystkimi twymi falsyfikatami użyjcie Water Shuriken, zmierzając prosto na przeciwnika. Po tym ataku natychmiast się odbij jak najdalej od wroga, atakując go z bliska Hydro Pump, strumień powinien cię wtedy ponieść do tyłu. Na sam koniec dobij go dodatkowym Water Pulse. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki i staraj się walczyć wręcz bez żadnych ataków.

Daisy7 - 2014-11-02, 19:25

wgl neechan co to za sygna? xD
--------------------
Protean - Zdolność zmienia typ Pokemona na typ ataku, którego użył.
Sturdy - Ataki pokonujące jednym ciosem (One-Hit KO) nie działają na tego Pokemona.
--------------------
- Dobrze, zgadzam się - mruknął pewnym siebie głosem.
Pojedynek rozpoczyna Greninja od wykonania Double Team (+12,5% na unik). Mimo to rywal uderzył Tacklem (-69HP). Potem kamienny wąż obrywa pięcioma Water Shuriken (łącznie -630HP). Niby takie nic, a jednak rywal mdleje, a więc zwycięża Bubblefrog, który otrzymuje za walkę 1lvl.
- Pf... Głupie szczęście. Zobaczymy jak twoja żabka poradzi sobie z Cranidosem (14lvl)! - zawołał Roark, wystawiając dinozaura na miejsce Onixa. - Nie daj się, Dino! Pokaż tej dziewusze, jak należy walczyć!

G: 627/696HP (+12,5% na unik) - WIN!
O: 0/548HP - LOSE!

Snazzy - 2014-11-02, 20:12

Rozen Maiden, o ile dobrze rozpoznaje xd genialne, nie?
--------
- Szczęście? Pffff, osobiście nazwałabym to predyspozycjami rodzinnymi i dobrym zgraniem zespołu, ale skoro tak bardzo chcesz to przegrać, to proszę bardzo - odpowiadam cicho, wzruszając ramionami, a następnie wskazuję żabuchowi przeciwnika. - Bubblefrog, to co zawsze, czyli szybko i bez problemów. Zacznij od Surf, a następnie gdy będziesz blisko tego... pfff, antyku, wykonaj Double Team i razem z klonami natrzyj na przeciwnika Water Shurikenem. Na sam koniec zaś odbij się od niego Hydro Pumpem. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki.

Daisy7 - 2014-11-02, 22:47

ta... dokładnie tego określenia szukałam xD
-------------------
Przystąpiliście do kolejnej rundy, lecz nim zdążyłaś podać nazwę pierwszego ataku, na arenę wbiegł jakiś chłopak mający na oko z piętnaście lat. Kompletnie ignorując twoją osobę, przebiegł obok, po czym zatrzymał się przy Roarku, który równie zaskoczony patrzył na niego oczyma lekko ściągniętymi brwiami.
- Wujku, wujku! - krzyknął. - Nie uwierzysz! Właśnie podali w wiadomościach, że gdzieś na samym krańcu południowej części Sinnoh był wielki wybuch najprawdopodobniej przedwczoraj. Ale to nieważne. Mediom przekazał to jakiś czarnowłosy koleś, który twierdzi, że przetrzymywano tam tą siostrę mistrzyni regionu. Trwają teraz wszędzie jej poszukiwania, a każdy kto ją gdzieś widział albo ma jakiekolwiek informacje mogące pomóc w tej sprawie i przekaże je policji, dostanie kupę szmalu! Musimy coś zrobić, żeby nie przegapić takiej okazji na fundusze wyremontowania twojej sali! - mówił podekscytowany, kiedy tobie z sekundy na sekundy rosła coraz większa gula w gardle.

Snazzy - 2014-11-02, 23:10

Huehuehue :3
-----------
Nie jest dobrze. Jest tragicznie, ale staram się zachować spokój. Kosuke żyje, ale... spodziewałam się tego, naprawdę. Natsume jest takim idiotą, bo przecież Junko nie zabiłaby od niechcenia swego podwładnego... no ale teraz brunet próbuje uciec od odpowiedzialności. Niby obiecałam blondynowi, że nic nie powiem policji, ale jego brat tak się prosi, że nie mam wyboru... no ale to potem, jak skończę tę walkę.
- Przepraszam, że przerywam tę interesujàcą rozmowę, ale naprawdę chciałabym skończyć walkę szybko, bo mam parę spraw do załatwienia gdzie§ indziej - syczę cicho, spoglądając na intruza nieprzychylnie.

Daisy7 - 2014-11-03, 08:40

ejej, to prawda, że brunet = czarne włosy, szatyn = brązowe? bo zawsze myślałam, że na odwrót, ale nety próbują mnie przekonać do takiej wersji
--------------------
- Uhm... Już, już - odpowiedział Roark, który kompletnie stracił zainteresowanie twoją osobą, jednak wiedział, że nie może odprawić cię od tak z kwiatkiem, a zwłaszcza po tym, co usłyszałaś od jego siostrzeńca. - Młody, pogadamy później i na przyszłość nie przerywaj mi walki takimi błahymi sprawami - syknął do niego, po czym gestem ręki nakazał zejść z areny. - Sorka, młode to i głupie - zaśmiał się sztucznie. - To na czym skończyliśmy? Teraz Cranidos, tak? Na początek wykonaj podwójny Leer, a potem Focus Energy i zakończ to krytycznym, o ile dasz radę, Pursuitem. Pamiętaj o unikach!

Snazzy - 2014-11-03, 17:09

Tak, prawda :D Nie wiedziałaś? :D
--------------------
- Nic się nie stało, zresztą... sprawa porwania tej małej Imasawy była chyba dość głośna, obiło mi się raz o uszy, ale jakoś mnie to nie interesowało. Pewnie zaciążyła i uciekła z jakimś kolesiem i tyle - odpowiadam, wzruszając ramionami. Do diabła, że też mam siły mówić takie rzeczy na mój temat. Tymczasem wskazuję ponownie żabuchowi jego przeciwnika. - Bubblefrog, to co zawsze, czyli szybko i bez problemów. Zacznij od Surf, a następnie gdy będziesz blisko tego... pfff, antyku, wykonaj Double Team i razem z klonami natrzyj na przeciwnika Water Shurikenem. Na sam koniec zaś odbij się od niego Hydro Pumpem. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki.

Daisy7 - 2014-11-03, 18:12

no nie ;-; no bo brunet to od razu z brown/brązowy się kojarzy .-.
------------------
G: Protean - Zdolność zmienia typ Pokemona na typ ataku, którego użył.
C: Mold Breaker - Na użytkownika nie mają wpływu niektóre umiejętności przeciwnika.
------------------
Pojedynek rozpoczyna Greninja od wykonania Surf, który zabrał aż 600HP, jednak zabrakło trochę do kompletnego wykończenia rywala. Następnie wróg wykonał zaplanowany Leer (-10% DF). Potem żaba za pomocą Double Team przywołała sobie klonów, a przy tym zwiększyła szansę na unik o kolejny poziom. Dalej twój podopieczny uniknął drugiego Leera, po czym zaatakował Water Shurikenami, które zapewniają mu zwycięstwo (+0,5lvl).
- Wrrr... Geodude, spróbuj chociaż wykończyć jednego jej Pokemona - zdenerwował się Roark, wystawiając na miejsce dinozaura żywego kamienia z rękami, lecz bez nóg.

G: 627/696HP (+25% na unik | -10% DF) - WIN!
C: 0/676HP - LOSE!

Snazzy - 2014-11-03, 18:33

Serio? Mi się nigdy nie kojarzył :D
---------------
- To się nie uda, naprawdę - uśmiecham się wrednie do lidera, zaciskając dłonie w pięści. Taaak, zemsta zdecydowanie jest słodka, zapłaci mi za to upokorzenie... Tymczasem obserwuję przez krótką chwilę Geodude. To nie jest wcale trudny przeciwnik do pokonania, w sumie mogłabym wykorzystać tylko trzy ataki i po sprawie, ale ryzykantką nie jestem, dlatego wzdycham cicho i wydaję dyspozycje żabie. - Bubblefrog, ostatni na dzisiaj i koniec. Zacznij od Hydro Pumpa, korzystając przy okazji ze strumienia wody, by wzbić się w powietrze, a następnie zaatakuj bezpośrednio Water Shurikenem. Na sam koniec zastosuj Double Team i Water Pulse. Gdyby coś nie poszło, postaraj sie robić uniki. Nie możemy sobie pozwolić na przegraną.

Daisy7 - 2014-11-03, 19:51

owww ;x
-------------------
Ta runda bez wątpienia okazał się być najszybsza. Geodude był zresztą najsłabszym Pokemonem lidera, więc cóż się dziwić. Kamienny Pok padł, nie zdążywszy niczym zaatakować, co oznacza trzecie z rzędu zwycięstwo Bubblefroga i +0,5lvl dla niego. Roark jest, mówiąc bardzo grzecznie, poirytowany do granic możliwości. Mamrocząc coś pod nosem, co udało ci się wyłapać dzięki super słuchowi, jednak może lepiej byłoby, gdybyś jednak nie usłyszała, jak nazywa cię "dzi**ą". Na odchodne rzucił ci sakiewkę wewnątrz której znajdujesz 1680$, Odznaka Węgla oraz TM23 Smack Down. Nie czekając na swoją "nagrodę", odwrócił się na pięcie i szybko odmaszerował ku wyjściu z areny.

Snazzy - 2014-11-03, 20:09

Ojej, awansowałam na nierządnicę. Aż mi się żal biednego człeka zrobiło, bo już mu się chciałam przedstawić jako Mei Imasawa, no ale cóż, chytry dwa razy płaci, nie? No cóż, tyle mojego szczęścia, że jeszcze nikt nie wie, kim jestem, dlatego szybko ściągam spod spodu ten króliczy strój i wychodzę w pełnym swoim stroju (czyli we wszystkim tym, w czym weszłam do sali + moja ukochana bluza z kapturem, który zarzucam na włosy, by nikt nie dojrzał rudości). Następnie kieruję się poza miasto, gdzie wypuszczam Talonflame'a.
- Jeszcze tylko Jubilife, muszę zahaczyć o sklep. Kupię coś nam wszystkim do jedzenia i znajdziemy jakąś kryjówkę poza miastem, okej? Dasz radę czy niezbyt? - odzywam się cicho.

Daisy7 - 2014-11-03, 22:23

Podarowawszy sobie tym razem spoliczkowanie Roarka, który i tak uciekł w mgnieniu oka, przebrałaś się w swoje ciuszki, zostawiając strój króliczka, a następnie opuściłaś gym, wychodząc na dwór, gdzie zaczął prószyć bardzo delikatny śnieżek. Nie no super, świat wygląda jak z bajki, ale taki obrót spraw utrudnia ci plan ukrycia się gdzieś poza miastem. Oczywiście Phoenix okazał się być niezawodny i późnym popołudniem, kiedy niebo spowił mrok z gwiazdami, znaleźliście się w Jubilife.
Snazzy - 2014-11-04, 06:41

Tysiàc sześçset osiemdziesiąt. Muszę zrobić zakupy, ale jednocześnie nie mogę przekroczyć tej kwoty, brrrr. I jak tu zrobiç, skoro jestem typową dziewczyną szalejącą na zakupach? Na pierwszy rzut idzie sklep z elektroniką, gdzie wybieram jakieś tanie urządzenie do komunikacji oraz jakiś starter z kartą Sim, a dopiero po tym zakupoe kieruję się do zwykłego marketu, gdzie kupuję dwadzieścia kilo zwykłej karmy i jakieś dwie kanapki, które mój organizm normalnie przyswoi. Na sam koniec udaję się do centrum, gdzie chyba przenocuję, jakoś nie uśmiecha mi się spać na śniegu.
Daisy7 - 2014-11-04, 07:35

W elektronicznym sklepie zakupiłaś dobrze ci znane urządzenie pokeall, jednakże tym razem nieco starszą wersją z mniejszą ilością bajerów i okrojonym designem, dlatego za jedynie 725$+15$ (za kartę). Następnie udałaś się do zwykłego marketu, gdzie wydałaś 110$. Łącznie zmieściłaś się w założonej granicy (razem -850$). Dalej skierowałaś swe kroki ku centrum, lecz idąc tam, miałaś nieprzyjemne wrażenie bycia obserwowaną przez wszystkich przechodniów. W lecznicy szybko załatwiłaś formalności, otrzymując do swojej dyspozycji pokój nr. 1 na parterze.
Snazzy - 2014-11-04, 08:01

No i mam spokój przynajmniej na jedną dobę, chociaż te wszystkie nieprzyjazne spojrzenia... Nie jest dobrze, już wiem, że nie lubię tego miasta, jest takie nieprzyjemne i za duże. Tymczasem wypuszczam podopiecznych z kulek i karmię ich karmą w międzyczasie dzwoniąc na takten numer z ogłoszenia. Nie kam bladego pojęcia, co powinnam zrobić, no ale myślę, że raczej wszystko pójdzie dobrze, bo przecież blondi nie gryzie, a raczej nic jej się nie stało i odbierze telefon... Czy może nie? Zresztą zaraz się pewnie dowiem.
Daisy7 - 2014-11-04, 18:25

nie chce mi się myśleć z jedzeniem dla Poków, więc weź tam odejmij po 1kg od każdego i 4l wody ;x // i bank byś zaktualizowała ;p
------------------
Wypuściwszy Pokemony, nasypałaś im karmę oraz nalałaś wodę do miseczek, jednak zanim wybrałaś numer z ogłoszenia, stworki zaczęły przekrzykiwać się nawzajem w witaniu cię oraz ukazywaniu, jak bardzo się z tego cieszą. Kiedy już każdego zapewniłaś, że jest okey, wrócili do konsumowania, a ty wystukałaś dziewięciocyfrową liczbę na klawiszach pokealla, po czym nacisnęłaś zieloną słuchawkę. Niestety było zajęte. Ledwo odłożyłaś urządzenie, a na kolana wskoczyła ci Hope, mrucząc jak rasowy kocur. Głaskanie jej przyniosło ci chwilowe odprężenie, dopóki urządzenie nie zaczęło dzwonić. Tak, to ten numer.
- Dobry wieczór. Przepraszam, ale miałem rozmowę przed chwilą. W czym mogę pomóc i z kim mam przyjemność? - zapytał głos po drugiej stronie, a ty natychmiast rozpoznałaś w nim... poważnego Arthura Imasawę.

Snazzy - 2014-11-04, 18:53

Okej, okej, okej xD Uznam, ze kranówkę wzięłam z centrum, a karmę tę, co kupiłam :D
------------------
Głos w słuchawce zaskoczył mnie dość mocno. Nie spodziewałam się, że po drugiej stronie usłyszę własnego ojca. Trochę to skomplikowało sytuację, ale na pewno dam radę z niej wybrnąć, dlatego biorę głęboki wdech i rozkładam się wygodnie na łóżku, rozpoczynając rozmowę z mężczyzną.
- Dobry wieczór. Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam kontaktu z Cynthią Imasawą, a ten numer zauważyłam po prostu na drzwiach jej domu. Potrzebuję się z nią zobaczyć, ponieważ sprawa jest dość pilna i niezbyt może czekać - odpowiadam cicho, celowo pomijając swoje imię i nazwisko.

Daisy7 - 2014-11-04, 19:45

- To rzeczywiście jej numer, aczkolwiek aktualnie jest w łazience i trochę to jeszcze potrwa, dlatego odebrałem, bo to kontaktowy dla osób chętnych zakupem domu. Ale jeżeli chce pani rozmawiać bezpośrednio z właścicielką lokum, proszę zadzwonić za jakieś pół godziny, a na pewno Cynthia będzie mogła porozmawiać. Do widzenia i życzę miłego wieczoru - dodał na zakończenie, po czym się rozłączył, a ty znów zostałaś w pewien sposób "odrzucona". Swoją drogą to chyba kompletnie cię nie poznał, bo mówił naturalnym głosem. Może nie ma już nadziei, że... Albo po prostu urządzenia przekształciły twój głos.
Snazzy - 2014-11-04, 20:09

Spodziewałam się czegoś takiego. Zapewne Cyn i ojciec teraz nie mają do niczego głowy po tym zamieszaniu, które uczynił Kousuke albo... pewnie się tym nie przejmują. Od czasu września na pewno było przynajmniej pięć takich wariatów jak brunet, więc na pewno będzie okej. Grzebiąc w funkcjach pokealla ustawiam sobie alarm na za pół godziny, a następnie zaczynam znowu głaskać Hope, uśmiechając się ponuro.
- Naprawdę, do diabła... dzięki wam czuję się chyba o wiele lepiej niż jest w rzeczywistości... aż zaczynam żałować, że tak głupio postąpiłam... przepraszam, do diabła - szepczę cicho, starając się nawiązać jakąś rozmowę.

Daisy7 - 2014-11-04, 22:58

Hope mruknęła tylko, że nic nie szkodzi i niestety widocznie nie jest chętna na rozmowy. Reszta Pokemonów natomiast schowała się już do kulek, więc nie zostało ci nic innego, jak siedzieć na łóżku z kotem, który warto zauważyć, iż trochę się spasł, głaszcząc go oraz czekając na zadzwonienie alarmu. Kiedy to nastąpiło, ponownie wybrałaś numer Cynthii. Tym razem bez wątpienia odebrała ona, aczkolwiek słyszałaś w tle ojca, który i chyba odgłosy z telewizora.
- Dobry wieczór. To pani dzwoniła niedawno, tak? Przepraszam, ale brałam kąpiel. A więc zainteresował panią mój dom w Celestic i chciałaby go pani odkupić, tak? - zapytała blondyna, której głos lekko się zmienił. O tak, wygasła w nim jakaś nutka szczęścia, radości z życia.

Snazzy - 2014-11-05, 05:38

Po prostu nie mogę uwierzyç, że z nią rozmawiam. Jej głos nie brzmi tak, jak zazwyczaj i mogłabym się założyć, że to wcale nie jest spowodowane moim zniknięciem, bo wtedy nie sprzedawałaby swojego domku. Więc... może zerwała z tym facetem? Brrrr, to też nie brzmi za dobrze.
- Dobry wieczór, najmocniej przepraszam, że pani przeszkadzam, ale jednak nie dzwonię w sprawie sprzedaży tego domku - odpowiadam cicho, starając się zachować spokój. - Ja... może się lepiej przedstawię. Z tej strony Mei Imasawa. Zapewne domyśla się już pani, że pewnie próbuję panią wrobić czy coś, ale jednak...to nie jest żart, naprawdę. Jeśli mi pani nie wierzy, zawsze może mnie pani zapytać o coś, co wiedziała na pewno tylko pani... no i ja.

Daisy7 - 2014-11-05, 07:18

Kiedy wymówiłaś swoje prawdziwe imię i nazwisko, usłyszałaś cichy świst w słuchawce, który świadczył o tym, że Cynthia nie przyjęła tej wiadomości ze stoickim spokojem, jednakże kiedy skończyłaś i głos znów zabrała blondyna, brzmiał znowu jak przed chwilą, czyli bez krzty przejęcia bądź nadziei.
- Ehhh... Codziennie dostaję po kilki takich telefonów, więc weź sobie pani daj spokój, bo to nie jest temat do żartów i mam już dość. A jeżeli jeszcze raz pani zadzwoni, zgłoszę to natychmiast na policję pod zarzutem prześladowania mojej osoby, zrozumiała pani? Dobranoc - warknęła, rozłączając się natychmiastowo.

Snazzy - 2014-11-05, 07:28

No cóż, spodziewałam się tego, ale dam radę, jestem w końcu uparta jak osioł, a skoro inaczej nie da rady, to muszę użyć drastyczniejszych środków. Ciekawe, czy już doszła po tym do siebie... Zaczynam pisać wiadomość do Cyn, z trudem powstrzymując wredny uśmieszek:
"W tamtą noc przed moim zniknięciem... Obie wiemy, co się stało. Rana się zagoiła czy masz bliznę po moim ugryzieniu? Jeśli uznasz, że to wystarczający dowód na to, że ja to ja, zadzwoń, naprawdę. Czekam."

Daisy7 - 2014-11-05, 16:25

Nie dostałaś żadnej odpowiedzi ani po chwili, ani po kilkunastu czy kilkudziesięciu minutach. Ostatecznie odłożyłaś pokeall na bok, po czym otuliłaś się pod kołdrą na łóżku i głaszcząc Hope, która tę noc chce przespać obok ciebie, zasnęłaś. Znów powróciły okropne koszmary z Satanem w roli krwiożerczej bestii, chcącej zamordować wszystkie bliskie ci osoby. Zbudziłaś się niespecjalnie wypoczęta, słysząc łomoczące o okno krople deszczu ze śniegiem. A więc szykuje się niezła chlapa. Kiedy spojrzałaś na ekran urządzenia, czekała na ciebie jedna nieodczytana notatka wysłana po północy: "Kimkolwiek pani jest, proszę już nigdy nie zawracać głowy mojej narzeczonej, ponieważ nie może się denerwować, a SMSy będę od razu usuwał".
Snazzy - 2014-11-05, 16:59

Tego się nie spodziewałam, to po prostu cios poniżej pasa, no ale co ja poradzę, że ten idiota to niedowiarek? Na dodatek pogoda spsuła się zupełnie, dając kompletny miszmasz zwany klapą lub po ludzku deszczem ze śniegiem. W tych warunkach raczej nie dam rady podróżować, ale jeszcze podpytam w razie co Phoenixa. Tymczasem biorę szybki prysznic, po którym robię sobie selfie, jak pokazuję środkowy palec i wysyłam jako odpowiedź na odebraną wiadomość od Luciana z dopiskiem "Coś jeszcze czy tyle wystarczy?". Dopiero wtedy przystępuję do spożywania śniadania wraz z podopiecznymi.
Daisy7 - 2014-11-05, 22:15

Po szybkim prysznicu oraz wysłaniu zdjęcia na nowy numer, wróciłaś do pokoju, gdzie zjadłaś coś sama oraz nakarmiłaś Pokemony (jedzenie dla sb odejmij sb sama według gustu, a Poki rutynowo po 1kg od każdego, wodę sobie darujemy). Kiedy skończyłaś konsumować, nawiązała się krótka rozmowa między tobą, a Phoenixem. Ptaszek wyjrzał za okno, stwierdzając ze smutkiem, że na razie za mocno pada, ale może spróbować jak trochę pogoda się poprawi. Nagle otrzymałaś odpowiedź zwrotną na wysłaną fotkę: "Mei miała inne rysy twarzy i z całą pewnością krótsze włosy. ODWAL SIĘ, rozumiesz?! Nie obchodzi mnie kim do cholery jasnej jesteś i jak bardzo chora jesteś na głowie, by upodobnić się do niej. Mówiąc szczerze lepiej dla Cynthii byłoby, gdyby żadna, fałszywa czy prawdziwa, Mei Imasawa się nie odnalazła. Przecierpiała wystarczająco, a ta dziewczyna ciągle przybijała jej gwoździe do trumny i przyciągała kłopoty. Więc daj spokój raz na zawsze i się ogarnij!".
Snazzy - 2014-11-06, 06:00

Wybacz, Dais, ale moja postać tak pasuje do takich scen <3 taka szantazystka xd
---------------
A ja go miałam za całkiem mądrego człowieka, ech. Wzdycham ponuro, ponownie patrząc za okno i pisząc nieco przydługą wiadomość, którą celowo naznaczam dużą ilością jadowitości i złości:
"Widziałeś ją raz w życiu, jakieś trzy i pół miesiąca temu i już się masz za eksperta? Ludziom włosy przecież rosną, a moja siostra i ojciec mogą potwierdzić, że we wrześniu miała włosy tuż za łopatkami. Hm, czyli uważasz, że jeśli znajdę się martwa, to też będzie dobrze, byle bym tylko nie załamywała już neechan? Okej, skoro tak prosisz, to będzie, ale wtedy znajdą przy mnie telefon z tymi wiadomościami i obawiam się, że Cyn będzie świadoma, kto to spowodował. Tymczasem... do zobaczenia w piekle, Lucian. Obyś dołączył jak najszybciej."
Po wysłaniu wiadomości zarzucam kaptur na głowę i zamykając cały dobytek w pokoju, idę do sklepu by kupić pamiętne leki nasenne bez recepty. Następnie wracam i zamykając się w pomieszczeniu połykam wszystkie tabletki jedna po drugiej.

Daisy7 - 2014-11-06, 15:37

koniec z tym ;-;
-----------------------------------
"Szantażować to sobie możesz, nie dam się nabrać" odpisał, kiedy właśnie wchodziłaś do apteki, gdzie zamierzałaś zakupić tabletki nasenne. Kobieta bez jakiegokolwiek problemu sprzedała ci całe opakowanie za 20$ (dopóki nie zaktualizujesz banku, nie dostaniesz odpisu .-.). Wracałaś już sobie powoli do centrum, odliczając ostatnie kilkanaście albo nawet kilka minut życia, gdy wówczas wpadłaś na jakąś małą dziewczynkę mającą na oko 4-6 lat. Wybiegła z terenu placu zabaw, a uderzywszy o twoją nogę, wywróciła się. Już miała rozpocząć głośny płacz, lecz niespodziewanie coś ją zaintrygowało w twoim wyglądzie.
- Wyglądasz jak pani z telewizji i gazet! - zawołała podekscytowana. - Jesteś sławna? - dodała po chwili, zapominając o całym zdarzeniu.

Snazzy - 2014-11-06, 16:30

Zaraz to zrobie, tylko komp sie odwiesi xd
-------
No nie... głupi dzieciak wbiegł mi przed nogi akurat w takim momencie. Nic, tylko lać i patrzeć czy równo puchnie. Mnie nikt nie wychowywał w taki sposób, że zaczepiałam byle ludzi na ulicy, nawet Ann nigdy się tak nie zachowywała. Do diabła, zaciągam mocniej kaptur na głowę, mierząc dziecko wzrokiem.
- Dobry żart... cholera, czemu przez jakąś gówniarę Imasawę wszyscy mnie cały czas zaczepiają... - syczę pod nosem zza zaciśniętych zębów i uciekam dalej w kierunku centrum by zrealizować w bezpiecznym pokoju swój samobójczy plan. By jeszcze dodatkowo zirytować Luciana, wysyłam zdjęcie każdej tabletki i coraz bardziej pustego opakowania zarówno do niego, jak i do Cyn.

Daisy7 - 2014-11-06, 20:58

No i widzisz jak pięknie :3
-----------------------

- Nie można tak brzydko mówić! - oburzyła się dziewczynka, po czym pokazała ci język i uciekła na plac zabaw.
Nie miałaś zamiaru czekać, aż podejdzie do ciebie jakaś wypindrzona paniusia paląca peta i zacznie ci prawić kazania, czego przy dziecku nie należy robić, zaprzeczając przy tym samej sobie. Wróciwszy do centrum, zaczęłaś swój samobójczy proces. Po wysłaniu zdjęcia tabletek w komplecie, wzięłaś jedną z nich. Nim zdążyłaś wykonać drugą fotkę, otrzymałaś nową wiadomość: "STOP". Uśmiechając się jak wariatka, odczekałaś chwilę na dalszą część SMS'a: "Kimkolwiek jesteś, nie chce mieć żadnej idiotki na sumieniu, bo kurde jej w życiu nie wychodzi i musi rozpiep*** życie innym. Dostaniesz kasę i DAJ NAM ŚWIĘTY SPOKÓJ. Podaj numer konta. Albo dam Ci cokolwiek innego, co chcesz!".

Snazzy - 2014-11-06, 21:16

Wcale nie xd
------
Oho, nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo. Widać narzeczony blondyny ma za słabe nerwy do takich spraw... na szczęście połknęłam tylko jedną pigułkę, więc nic mi nie będzie. Wysyłam odpowiedź, uśmiechając się triumfalnie pod nosem. Nie będzie mną żaden skurczysyn pomiatał, do diabła:
"Chcę wiedzieć, gdzie aktualnie przebywa Cynthia, czy będzie tam jutro o dwunastej oraz gdzie jest mój mały rudy diabełek... swoją drogą, nie podziękowałam ci jeszcze za przekonanie małej do owoców, ale cóż, zrobię to potem. Jeśli nie dostanę odpowiedzi zwrotnej w ciągu dziesięciu minut, wznawiam łykanie tabletek."

Daisy7 - 2014-11-06, 21:28

"Kimkolwiek jesteś, widzę, że rzeczywiście dobrze przygotowałaś się z wiadomości o Mei. W każdym razie nie mieszajmy do tego Cynthii ani nikogo innego. Ona naprawdę jest w ciężkim stanie, a denerwowanie się może mieć potworne skutki. Zresztą pytałem o pieniądze. Córka Mei nie przebywa z Cyn. Ostatnio widzieliśmy ją chyba we wrześniu. Jeśli cię to interesuje, opiekuje się nią ojciec, z którym też zerwaliśmy kontakt. Jeżeli tak bardzo ci zależy na spotkanie, chociaż dalej nie wiem po jakie licho, to musi wystarczyć ci moja osoba" - odpisał po jakichś 4min.
Snazzy - 2014-11-06, 21:45

Ten typ jest taki irytujący, ech... aż mam ochotę w jedeń dzień pokonaç wszystkich liderów i dobrać się do skóry tej przebrzydłej, bladej kreaturym Tymczasem odpisuję szybko na wiadomość:
"Bardzo śmieszne, ale w sumie Cyn zawsze mi mówiła, że jesteś typem niedowiarka, no ale nieważne. Chcę w takim razie wiedzieć, co się dzieje z moją siostrą, a co do spotkania z Tobą... naprawdę, rozśmieszasz mnie. Widziałam Cię tylko raz w życiu przez około godzinę, więc niby po co mam się z Tobą spotykać? Jeszcze mniee wpakujesz do więzienia czy psychiatryka, brrr... wybacz, ale chcę się spotkać z Cyn. Ewentualnie jeśli się o nią tak martwisz, możemy się spotkać w Twojej obecności. Czekam pięć minut na odpowiedź, inaczej połknę drugą."

Daisy7 - 2014-11-07, 13:22

"Kurde, ty serio dużo wiesz o Mei. W każdym razie Cynthii nic nie jest, ale nie wolno jej denerwować i basta. Czemu do licha tak bardzo zależy Ci na tym spotkaniu? Gdybyś była jej prawdziwą siostrą, od razu byś się odczepiła, żeby jej tym nie męczyć i udała, że w ogólnie nie istniejesz, nie wracając do dawnego życia. Ale nie. Jesteś wredną i samolubną jędzą, której w głowie tylko zadawanie cierpienia innym. Choćbyś nie wiem co wiedziała z życia Mei, jestem pewny, że to nie ty, bo Cyn opowiadała mi o swojej kochanej siostrze z kompletnie odmiennym charakterem niż ten, który aktualnie prezentujesz. Więc wiesz co? Gdzieś mam, co zrobisz i kim jesteś. Nie pozwolę ci spotkać się z moją narzeczoną. Zabij się albo idź do psychiatryka - będzie najlepiej. Żegnam" - wiadomość od Luciana przysłana po niecałych pięciu minutach.
Snazzy - 2014-11-07, 13:53

To podkreslenie xD
--------
Hahahaha. Naprawdę śmieszny z niego człowiek, ale uświadomił mi, że wszystko straciłam i nie powinno mnie tu w ogóle być na tym świecie. Naprawdę, jeszcze tak nigdy mnie nie potraktował, ale dam sobie radę. Mam mocny zespół, dam radę rozgromić liderów i nie tylko. Pokażę temu kretynowi, ja mu pokażę, ale na razie sprawdzam pogodę. Zapewne nadal będzie padał deszcz ze śniegiem, ale dam sobie z tym radę. Na razie pakuję się i wychodzę z budynku. Jeśli nie pada, wypuszczam Phoenixa i lecę, a jeśli pada, proszę Esperity o teleportowanie mnie do Pastorii. Czas zacząć zabawę.

Daisy7 - 2014-11-07, 14:36

;*
-------------
Po otrzymaniu motywującego kopa w tyłek, wrzuciłaś prędko tabletki nasenne do kieszeni i zabrawszy kilka rzeczy, które stanowią twój jedyny dobytek, opuściłaś centrum. Swoją drogą przydałoby się zakupić jakikolwiek plecak lub torbę, bo średnio wygodnie jest ci się poruszać z rzeczami poupychanymi w kieszeniach spodni i bluzy. Jako, że dalej pada, wypuściłaś Esperity. Dzięki temu błyskawicznie transportujesz się do Pastorii, a dokładniej wylądowałaś pod samym Great Marsh. O, tu nie występują póki co żadne opady, chociaż chmury zakryły całe niebo.

Snazzy - 2014-11-07, 15:06

Tez cie kocham :*
--------
Dobra, jestem na miejscu, więc czas się zabrać do roboty. W tym celu tu zawędrowałam i nie zamierzam odpuścić chociażby z takiego powodu, że chcę zobaczyć minę tego debila, jak go spoliczkuję po przegranej walce. Na razie więc idę w kierunku sali. Muszę zarobić trochę kasy na wyżywienie i ewentualną torbę, żeby się już nie męczyć z kieszeniami. Zapewne to nawet nie wygląda fajnie, ale cóż jak poradzę, hm? Gdy wejdę do środka, zaczynam analizować pierwszą zagadkę. Liczy się czas i precyzja, brrr, nie mogę sobie pozwolić na porażkę.

Daisy7 - 2014-11-08, 00:55

piszę ten odpis trzeci raz, jak znowu się usunie, to kogoś uduszę ;-;
-----------------------------
Kiedy dotarłaś do tutejszego gymu, po drodze ignorując wszelkie atrakcje oferowane przez Pastorię, weszłaś do środka budynku i o mały włos nie wpadłaś do wielkiego basenu, który ciągnie się po sam koniec pomieszczenia, gdzie ulokowano kolejne drzwi. Jednak, żeby się do nich dostać, musisz wpierw pokonać basen. Masz dwie możliwości - skakać po unoszących się na powierzchni wody kładkach, które są oddalone od siebie dosyć mocno, więc to wcale nie takie proste i dodatkowo lekko się kołyszą. Druga opcja to przepłynięcie zbiornika, lecz warto zauważyć, że substancja ma jakiś podejrzany różowawy kolorek.

Snazzy - 2014-11-08, 08:28

Ten temat ma zawsze jakies problemy z dais xddd btw, rozowe? Fenolftaleina? Jakas zasada? *-* chociaz fenoloftaleina to bardziej malinowy xd
------------
Brrr... woda. Nie żebym narzekała, bo w końcu pływać potrafię, ale jednak nie mam stroju i musiałabym zostawić wszystkie rzeczy. No ale szkoda, bo z chęcią bym popływała, a tak to nici z tego. Z tych powodów właśnie postanawiam skorzystać z tych nie do końca bezpiecznych platform. Ze skakaniem problemów nie mam, dlatego wykorzystuję to do przemieszczania się między wysepkami, a na koniec... no cóż, chyba będę musiała tylko otworzyć drzwi znajdujące się na drugim końcu pomieszczenia... pfff, to wcale nie jest trudne.

Daisy7 - 2014-11-08, 14:29

boshe, jaki biol-chem xd z naciskiem na CHEM
-----------------------------------------
Dzięki nabytej zwinności oraz szybkości, która pomogła ci się w rozpędzaniu, raz dwa pokonałaś cały tor, przeskakując z kładki na kładkę jak sarenka. Nie wpadłaś do wody ani razu, ani nawet nie zamoczyłaś chociaż kawałku ciała. Ostatnia platforma, przy której znajdują się drzwi, okazała się być stabilna. Może dlatego, że otworzenie wrót wymaga przejścia labiryntu? Wbudowany został w ścianę. Za pomocą zewnętrznego magnesu przesuwasz magnes znajdujący się za cienką szybką tak, by doprowadzić go do dziurki. Wówczas po odsunięciu trzymanego przedmiotu, ten drugi wpadnie do otworu, aktywując przycisk otwierający wrota. Niezbyt skomplikowany mechanizm, lecz z pewnością trudny do oszukania.

Snazzy - 2014-11-08, 20:11

Hem, grupa hemowa, w hemoglobinie, zawiera żelazo na drugim stopniu utlenienia xD Bardziej się boję chemii niż bioli, serio xD
--------------
Basen nie był zły, ale ta cała zagadka... liderze, zgiń. Na szczęście wszelkie labirynty są dobre i łatwe, dlatego całość rozwiązuje mi się dość łatwo. Zgrabnymi ruchami przesuwam magnes magnesem tak, by dotarł do celu, a robię to w jedyny słuszny sposób. Znalezienie go trudne nie było... naprawdę, jeśli ten lider chce mnie zatrzymać przed walką, niech postara się bardziej. Gdy otworzą się drzwi, wchodzę przez nie bez wahania, natychmiast szykując się mentalnie na następną zagadkę... policzkowanie cholernego idioty zbliża się małymi kroczkami...

Daisy7 - 2014-11-08, 23:17

miałabym Cię za głupca, gdyby było odwrotnie *mówi osoba mająca z bio tylko 1+* ;D
-----------------------
Po przeniesieniu magnesu w odpowiednie miejsce oderwałaś swój, a ten wewnątrz wpadł do dziury i dezaktywował jakąś blokadę uniemożliwiającą otworzenie drzwi. Teraz bez przeszkód weszłaś do następnego pomieszczenia, które jest wytapetowane zdjęciami wodnych Pokemonów natomiast ze ścian po bokach, a dokładniej to z maszyn przymocowanych do nich wydobywa się na okrągło masa bąbelków. Wszystkie osadziły się na nisko położonym suficie i co ciekawsze nie pękają. Następne drzwi są zamknięte. Jak myślisz, co musisz zrobić. Warto zaznaczyć, że w bąbelkach są małe karteczki z wypisanymi nazwami różnych Pokemonów.

Snazzy - 2014-11-09, 10:59

Mniejszego obrazka się nie dało xD Albo nieważne xD
---------------------
Aw, mam małe karteczki i obrazki. Naprawdę musiałabym być ułomna, żeby tego nie zrozumieć. Muszę przebić bąbelki, które zawierając karteczki z nazwami gatunkowymi Pokemonów wodnych i je przypisać do odpowiednich portretów. Naprawdę, to zadanie byłoby łatwe też dla Ann, a co dopiero dla mnie, hehehehe. Tak więc w tym celu wypuszczam Minto, by Razor Leafem rozwalił bąbelki, w których kryją się takie nazwy jak Starmie, Seel, Mudkip, Milotic, Suicune, Marill, Clauncher, Politoed, Lapras, a następnie zbieram wszystkie karteczki i dopasowuję je odpowiednio... ech, czuję się jak w jakimś przedszkolu, naprawdę.

Daisy7 - 2014-11-09, 12:57

Ruda nie umie klikać xd
---------
Świetnie zrozumiałaś sens postawionego przed tobą zadania. Po przebiciu bąbelków i dopasowaniu karteczek do portretów wodnych Pokemonów, kolejne drzwi odblokowały się. Wówczas przeszłaś przez nie wreszcie do areny. Ogólnie nie wygląda jak reszta, ale jest typowa dla typu, którym posługuje się lider. Mówiąc dokładniej - na około ring otacza woda, która przecina również platformy przez środek, gdzie dodatkowo znajduje się okrągła kładka przypominająca pokeball, która dodatkowo powoli kręci się w prawą stronę bez przerwy. Na końcu stoi muskularny facet bez bluzki z czymś dziwnym na twarzy, a przy sobie ma Floatzela.


Snazzy - 2014-11-09, 14:26

Cichaj, Szczurzy kocie kanibalisto :D
---------------
- Crasher Wake, hm... - burczę pod nosem, obrzucając mężczyznę nieprzyjaznym spojrzeniem. Liderzy. Tylko oni stoją na mojej drodze do własnej siostry. Pokonałam już dwójkę, zostało jeszcze sześciu. Aktualnie jestem w Pastorii, zaraz mogłabym zahaczyć o Sunyshore i skopać tyłek Volknerowi, potem w Snowpoint stopić śnieg, a na sam koniec zostawić sobie Byrona, Maylene i Fantinę. Najgorsza trójka, na którą w ogóle nie mam pomysłu, ale pewnie z biegiem czasu się pojawi. Najważniejsze to to, żeby nie zaliczać tego w czasie dłuższym niż dwa tygodnie, bo z Cyn może być naprawdę kiepsko. Tymczasem posyłam przeciwnikowi wredny uśmieszek, wysyłając na arenę Shiny Sceptile i wskazując mu Floatzela. - Okej, Minto, załatwmy to szybko, gładko i sprawnie, by nie tracić czasu. Zacznij od zaatakowania dwukrotnie Leaf Blade, by zbliżyć się do przeciwnika, a zaraz po tym wykonaj Absorb, odskakując na swoją połowę. W przypadku ataku Floatzela, postaraj się zrobić skuteczny unik albo użyj Detect.

Daisy7 - 2014-11-09, 15:54

Flo: Water Veil - Pokemon nie może zostać podpalony.
Sce: Orzeźwiająca Zieleń - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki trawiaste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
--------------------------------
Walkę rozpoczyna Sceptile. W mgnieniu oka podbiegł do rywala i będąc blisko niego, zaatakował dwoma krytycznymi Leaf Bladami (łącznie -1944HP). Ciosy zabrały mu ponad dwa razy więcej życia, niż miał jako maksymalną wartość. No nieźle, Sceptile zdobywa +0,5lvl. Crasher Wake nie wygląda na zadowolonego z takiego obrotu spraw, dlatego szybko "wessał" przegranego stworka do kulki, wystawiając na jego miejsce następnego jakim jest Gyarados. Oczywiście ten olbrzym pojawił się w wodzie, a nie na platformie. Dzięki temu dowiadujesz się, że jest tu głęboko skoro spod wody wystaje tylko łeb i kawałek ciała węża morskiego.

Flo: 0/748HP - LOSE!
Sce: 688/688HP- WIN!

Snazzy - 2014-11-09, 16:40

- Okej, Mintori, dzięki - ja także odwołuję swego podopiecznego do balla. Jest za duży i zbyt lądowy do walki z wodnym wężem, ale na szczęście psy chyba potrafią dobrze pływać. Z następnej kulki wywołuję Kitsune. Będzie ciężko, ale jeszcze chyba jest ta więź między nami, więc powinniśmy dać radę. - Okej, Kitsune, będzie dużo pływania, ale jestem pewna, że dasz sobie radę. Zacznij od Quick Attack, by dostać się w pobliże Gyaradosa i zadać mu pierwszej obrażenia, a następnie zastosuj w wodzie Thunderbolt, który powinien zadać mu trochę obrażeń ze względu na typ oraz to, że znajduje się w wodzie... całe szczęście, że tobie to nic nie zrobi, ale wracając dalej... następnie użyj szybkiego Thundershock, by spotęgować efekt otępienny po ataku elektrycznym i na sam koniec zaatakuj fizycznie Double Kick, odbijając się z powrotem na suchy ląd. Gdyby nam coś nie wyszło, postaraj się robić uniki, a będzie dobrze.
Daisy7 - 2014-11-09, 17:45

Gyarados: Intimidate - Kiedy Pokemon wchodzi do walki, siła ataków przeciwnika spada o jeden poziom.
Jolteon: Volt Absorb - Gdy Pokemon jest uderzany elektrycznym atakiem, odnowiona zostaje 1/4 jego maksymalnego HP.
--------------------
Pojedynek rozpoczyna Jolteon od wykonania priorytetowego Quick Attack (-65HP), chociaż i bez tego zaatakowałby jako pierwszy, dzięki wyższej statystyce prędkości. Przeciwnik w odpowiedzi na tą "zaczepkę" po prostu ugryzł Kitsune (Bite, -172HP). Dalej widzimy jak posłany do wody Thunderbolt odbiera oponentowi 936HP, a więc ponad tyle, ile miał, co oznacza zemdlenie węża morskiego, a tym samym zwycięstwo psiaka (+1,5lvl). Crasher, którego twarz przybrała barwę buraczkową, wymienił Gyaradosa na swojego ostatniego Pokemona, jakim jest Quagsire (27 lvl).[/i]

G: 0/788HP - LOSE!
J: 496/668HP (-10% AT) - WIN!

Snazzy - 2014-11-09, 17:56

- Dzięki, Kitsune, to było fajne do oglądania - odwołuję elektrycznego lisa, który nie ma szans w starciu z błotniastą potworą, dlatego też ponownie wystawiam trawiastego wielkoluda. Do diabła, niech to załatwi szybko i bezboleśnie, byle bym tylko się nie przejmowała tym wszystkim... hm, może jeśli zdążę, to pokonam dzisiaj jeszcze jednego lidera? To nie byłoby znowu takie głupie, naprawdę. - Okej, Mintori, znowu twoja kolej. Już niewiele zostało, więc... zacznij od Quick Attack, by zadać wstępne obrażenia i zbliżyć się do przeciwnika, a następnie szybko wykonaj dwa razy Leaf Blade, a na sam koniec wróć na pozycję początkową. Gdyby Quagsire chciał zaatakować, rób uniki lub użyj Detect.
Daisy7 - 2014-11-10, 12:34

S: Overgrow - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki trawiaste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
Q: Water Absorb - Gdy Pokemon jest uderzany wodnym atakiem, odnowiona zostaje 1/4 jego maksymalnego HP.
-----------------
Sceptile w mgnieniu oka podbiegł do przeciwnika, uderzając go Quick Attackiem (-90HP). Przeciwnik odpłaca się przy pomocy Slam (144HP). Następnie jeden niekrytyczny Leaf Blade wykańcza oponenta, odbierając mu 840HP. Takim sposobem Mintori zwycięża, a także zdobywa +1,5lvl. Crasher Wake zawrócił swojego ostatniego podopiecznego, po czym podszedł do ciebie i wręczył kolejno: Odznakę Zlewiska, 3600$ oraz TM55 Scald. Mruknął też coś w stylu podziękowania za walkę, a następnie opuścił salę.

S: 544/688HP - WIN!
Q: 0/788HP - LOSE!

Snazzy - 2014-11-10, 12:56

Ponurak z niego okrutny. Mruk i w ogóle... spodziewalam się po nim większej werwy i słowotoku, a zamiast tego jest górą miecha, która milczy. No nic, ale przynajmniej wygrałam walkę i zyskałam kolejną odznakę do kolekcji. Jeszcze pięć podobnych słupów i mogę realizować plan... hm, aż dziwne, że ta jedna tabletka, którą połknęłam, jeszcze nie zadziałała, no ale cóż. Powoli zaczynam iść w kierunku wyjścia, uprzednio schowawszy nagrodę oraz Minto. Będzie trzeba powoli się zebrać do Veilstone, może jeszcze zdążę.
Daisy7 - 2014-11-10, 17:56

Wyszedłszy z budynku gymu, poczułaś, że znowu pada. Deszcz ze śniegiem dotarł już tutaj, tak? Szkoda, bo nie jest zbyt przyjemny, ale przynajmniej orzeźwił cię ta tyle, że tabletka nadal nie zaczęła działać. A więc teraz Veilstone, tak? Żeby tam dotrzeć musisz kierować się na wschód przez drogę 213, a potem jakoś na północ, ale tam jest tylko Lake Valor. Może jednak nie? Masz też dwie inne, prostsze opcje - wykorzystać Phoenixa lub Esperity. Ze względu na pogodę ptaszek chyba znowu odpada.
Snazzy - 2014-11-10, 18:22

Brrr, jak ja nienawidzę tej nieznośnej pogody. Utrudnia mi życie i w ogóle... no, ale nie jest też tak źle, jak myślałam... ale muszę teraz wszystko rozplanować. Przede wszystkim idę na szybko do marketu, gdzie kupuję jakąś tanią, ale solidną torbę, w której będę nieść bagaż, a jednocześnie nie będę musiała wszystkiego upychać po kieszeniach. Do tego jeszcze jakieś dwie kanapki z mięsem i dodatkowe 12 kilo zwykłej karmy. Dopiero po tej czynności zachodzę na moment do centrum, gdzie leczę podopiecznych, a na sam koniec idę powoli w kierunku Veilstone. Dobrze obliczając swoją prędkość, powinnam tam dotrzeć przed zmrokiem, a więc idealnie. Zanocuję tam, jutro zrobię przerwę na małe zakupy, by nie chodzić wciąż w tych samych ciuchach, a pojutrze skończę to, co zaczęłam tam w lipcu.
Daisy7 - 2014-11-10, 19:56

Po dokonaniu zakupów (łącznie -105$) i wyleczeniu stworków w centrum, ruszyłaś wybraną dróżką na wschód, zastanawiając się, jak pokonasz jezioro. Dziwnie było tak iść piachem tuż przy morzu, czując na twarzy smyranie śniegiem i deszczem. Niespodziewanie zaczęłaś być atakowana przez Wingull. Może nie tyle fizycznie, co raczej psychicznie, ponieważ bez przerwy skrzeczały ci i latały nad głową, co okazało się niesamowicie denerwujące. Wreszcie dotarłaś na zabetonowane wzniesienie będące jednocześnie Hotelem Grand Lake położonym tuż obok jeziora Valor.
- Och, wygląda pani strasznie. Nie należy wychodzić z domu w taką pogodę. Zapraszam do siebie. Jestem dozorcą tego terenu i mam tu przytulną kanciapę. Napije się pani herbaty albo zje ciepłej zupy i przeczeka trochę, aż przestanie tak wiać, zgoda? - zaczepił cię niespodziewanie jakiś pan w wieku przybliżonym do Arthura, wskazując na drobny domek na najniższym "piętrze" zabudowań tego rozległego, kilkupoziomowego hotelu.

Snazzy - 2014-11-10, 20:12

Pffff, co za idiota. I pewnie jeszcze zboczuszek. Nie ma co, dobrze znam facetów powyżej czterdziestki, biorąc pod uwagę mojego ojca oraz wszystkich doktorków, dlatego robię skrzywioną minę, kręcąc głową. Nie nabiorę się więcej na taki numer, do diabła.
- Dziękuję za propozycję, ale obawiam się, że muszę iść dalej, więc jeśli pan raczy pozwolić... - odpowiadam, po czym rzucam się pędem w dalszą drogę., byle tylko jak najszybciej znaleźć się w Veilstone, w przytulnym zaciszu centrum, gdzie na pewno zajmę pokój na dwa dni, a potem... może spróbuję szczęścia w Celestic? Zobaczę wpierw, czy mam w ogóle dostęp do swoich środków na koncie, a jeśli tak, to spróbuję odkupić dom blondyny.

Daisy7 - 2014-11-10, 21:26

- Dobrze, jak pani chce, ale... - urwał, gdy nagle rzuciłaś się pędem przed siebie, zostawiając kolesia w totalnym nieogarnięciu. Może jednak nie miał złych zamiarów i naprawdę chciał być pomocy, dlatego kompletnie nie spodziewał się takiej reakcji? W każdym razie postanowiłaś nie ryzykować, dlatego uciekałaś ile sił w nogach, dopóki pod koniec drogi 214 nie wpadłaś na fioletowego stworka z jasnym paskiem na grzbiecie i bardzo okazałym ogonem. Maluch przygląda ci się bacznie, podnosząc wspomniany ogon powoli coraz wyżej, jakby szykował się do atak, gdy tylko wykonasz jakiś nagły ruch.

Snazzy - 2014-11-10, 21:58

Czemu wszystko się sprzeciwia mojej wędrówce? Najchętniej bym wszystko spaliła i byłby spokój, ale... wolę się kontrolować. Nie chcę znowu wylądować w psychiatryku, bo wtedy byłoby kiepsko, a poza tym muszę odnaleźć swoją rodzinę. Nie wiem, co się stało z Satanem, ale dlaczego Cyn... Ann... do diabła! Zaczynam warczeć na Pokemona, ruchem ręki wskazując mu las. Niech wie, że jestem zła.
- Nie chcesz się ze mną mierzyć. Wracaj do lasu i nie zastawiaj mi drogi, smrodziku - syczę cicho, uśmiechając się niczym szakal przed obiadem. Mogę zginąć, ale... mam to głęboko w rzyci. Niech się dzieje wola nieba.

Daisy7 - 2014-11-10, 22:28

Skunksik z początku nie pokazywał po sobie strachu, lecz coraz większy gniew. Zaczął się nawet powoli wykręcać, jakby zamierzał zrobić coś oczywistego, jednak kiedy posłałaś mu nieprzyjazny uśmieszek, wydał z siebie cichy syk, a następnie zwiał, aż się kurzyło, darując sobie bawienie się w wystrzeliwanie ku tobie śmierdzącej substancji. Nie czekając na dalsze kłopoty, wbiegłaś do miasta. No i jesteś w Veilstone. Co postanawiasz? Centrum? Poszukiwania hotelu? Albo bank, by wypłacić kasę?
Snazzy - 2014-11-10, 22:54

Do diabła, jak ja dawno nie byłam w Veilstone. W tym mieście można powiedzieç, że wszystko się zaczęło. Gdyby nie moja głupota i ufność, nie skończyłabym jako ta Ruda, którą jestem. Cholerny materiał eksperymentalny dla doktorków. Ktoś, kim pogardza nawet najbliższa rodzina... no nic. Wzdychając cicho, zmierzam wolniej ku centrum, gdzie pytam o możliwość noclegu, jednocześnie starając się nie osłaniać twarzy oraz włosów, nie podnosić głowy i mówić cichszym, bardziej ochrypniętym głosem niż mam zazwyczaj. Gdy już znajdę się sama w pokoju, zamykam się od wewnątrz, wieszam mokre ciuchy, by wyschły i staram się podłączyć do sieci bezprzewodowej, by wyszukać jakiekolwiek wiadomości o siostrze z okresu ostatniego tygodnia.
Daisy7 - 2014-11-11, 19:21

Joy, która obsługiwała cię w centrum, bez wątpienia zainteresowała się twoją osobą, ponieważ wpatrywała się w ciebie aż zbyt bezczelnie, jednak ostatecznie nie powiedziała niczego oprócz "proszę", kiedy podawała ci kluczyk do pokoju. Tam też się udałaś i po zrobieniu wszystkiego, co zaplanowałaś, podłączyłaś się do otwartej sieci bezprzewodowej z bardzo dobrym zasięgiem. W wiadomościach z ostatniego tygodnia znalazłaś tylko jedną wzmiankę na temat Cynthii, a dokładniej to zamieszczone przez nią przypomnienie o ogłoszeniu sprzed połowy grudnia o chęci sprzedania swojego domu w Celestic. Podała w nim numer, który spisałaś już przedtem, a oprócz tego dokładny odpis domu + zdjęcia, a także wzmiankę, że cena do ustalenia.
Snazzy - 2014-11-11, 19:46

No dobra... jestem w nieco zagrożonej pozycji, ponieważ to wstrętne różowowłose babsko mogło zawiadomić nawet policję... brrr, już sobie wyobrażam panów w mundurach, którzy wyważają drzwi od pokoju i zakuwają mnie w kajdanki. Nie wiem, co wtedy zrobię, ale będę w podbramkowej sytuacji. I to w totalnie podbramkowej. No nic, na razie rozkładam się wygodnie na łóżku, by w razie co, gdyby tabletka nagle postanowiła działać, nie paść na stojąco na ziemię, a następnie przeglądam dalej wyszukiwarkę. Tym razem skupiam się na postaci narzeczonego siostry, przeglądając wszystkie znane fakty na jego temat... muszę znaleźć sposób, by go przekonać, bo w sumie nie chcę u niego powodować żadnych oparzeń po uderzeniu czy czegoś w ten deseń.
Daisy7 - 2014-11-11, 20:28

No i wreszcie przyszła pora na tabletkę. Nim zdążyłaś wyszukać jakiekolwiek informacje o Lucianie, pokeall wypadł ci z rąk na materac, a ty ziewnęłaś szeroko, podkuliłaś nogi, po czym odpłynęłaś. Rano wstałaś bardzo wypoczęta, jednak przeczuwałaś, że odegra się to na ilości godzin poświęconych spaniu. Nie myliłaś się. Urządzenie pokazuje 11:40 jak byk! Kiedy otworzyłaś drzwi, by wybrać się do łazienki, ujrzałaś przylepioną do nich kartkę z popisem tutejszej pielęgniarki. Krótka notatka brzmi następująco: "Bardzo proszę o jak najszybsze zejście do mnie na dół i krótką rozmowę".
Snazzy - 2014-11-11, 20:43

Do diabła... nie dość, że pora jest zbyt późna, to jeszcze ta cholerna idiotka tutaj przyszła. Rozumiem, że musi mieć zapasowe klucze, ale do diabła, żeby ingerować w życie innych? No nic, poudaję jeszcze trochę, że śpię, a tymczasem szybko się ogarniam, to jest wypuszczam podopiecznych na karmienie, sama zjadam jedną z kupionych wczoraj kanapek, biorę szybki prysznic, przyswajam sobie wszelaką internetową wiedzę na temat Luciana i dopiero wtedy z bluzą na sobie i z zarzuconym na głowę kapturem schodzę na dół. Oby nie było wielkiej awantury, bo inaczej będę miała przerąbane.
Daisy7 - 2014-11-11, 21:01

Tak więc wzięłaś szybki prysznic, po czym nakarmiłaś siebie i Pokemony (-1 kanapka, -4kg karmy), by następnie móc poszperać o Lucianie. Zdążyłaś przeczytać tylko podstawowe informacje na jego temat, czyli kim jest, jakimi Pokemonami się specjalizuje, od kiedy należy do E4, a także kilka starszych plotek jeszcze z wakacji, gdzie internauci zaczęli rozważać, czy przypadkiem nie kręci z Cynthią. Heh, kto by pomyślał, że po pół roku będą już narzeczeństwem. Niestety nim zdążyłaś wczytać się w inne ploteczki, ktoś zapukał do pokoju i nim odpowiedziałaś, do środka weszła Joy. Widząc cię ubraną, uśmiechnęła się jakoś dziwnie.
- Widzę, że już pani się obudziła, bo nie ma kartki na drzwiach. Akurat przechadzałam się po piętrze i zauważyłam jej brak, więc zaszłam. To może porozmawiamy teraz? Tutaj? Jeśli nie ma pani nic przeciwko? Obiecuję, że nie zajmę dużo czasu - poprosiła, zamykając za sobą drewniane wrota.

Snazzy - 2014-11-11, 21:12

Ten uśmiech... nie podoba mi się on. Czuję lekki strach, aczkolwiek staram się, by nie było widać tego lęku i przerażeniach w moich oczach. Jeszcze by wezwała psychiatrę albo kogoś w ten deseń, brrr, chociaż taki doktor Yabashi nie byłby zły, ale go na pewno by nie sprowadzili z Kalos, zdecydowanie za daleko. Przez moment staram się ocenić, czy powinnam się zgadzać na taki układ, czy też może wypędzić babsko z krzykiem na ustach, ale w końcu kiwam krótko głową, cały czas nieufnie spoglądając na kobietę.
- O co chodzi? Stało się coś poważnego czy... może po prostu ma pani chęć wpychać nos w nie swoje sprawy? - pytam cicho bardzo śmiertelnie poważnym tonem.

Daisy7 - 2014-11-11, 22:44

- Chyba ktoś tu wstał lewą nogą - zaśmiała się paskudnie i po raz pierwszy w życiu szczerze znienawidziłaś jedną z Joy, które przecież są identyczne. Okazuje się, że niestety tylko wyglądem... - Po prostu jest pani podobna do tej zaginionej Mei Imasawy. A ostatnio słyszałam, że uciekła z miejsca, gdzie była przetrzymywana od bodajże września. Więc to niesamowity zbieg okoliczności, że niespodziewanie zjawia się tu kobieta o takich samych rysach twarzy o zachrypniętym tonie, przemoczonych ubraniach, chyba nie najbogatszym wyposażeniu (tutaj perfidnie wlepiła gały w twoją torbę) i przede wszystkim takim skrytym oraz nieprzyjaźnie nastawionym podejściu do innych. A policja prosi o wszelkie poszlaki.
Snazzy - 2014-11-11, 22:59

- Och, naprawdę? I pofatygowała się pani tutaj tylko po to, by mi o tym powiedzieć? Naprawdę... żałosne przedstawienie godne byle hieny - szepczę cicho, kompletnie ignorując kobietę i wpisując w wyszukiwarkę imię i nazwisko mojego ukochanego, bo może on też się gdzieś tam przewinął po drodze... oby nadal był tutaj. - Rzeczywiście totalny zbieg okoliczności. Uważam, że nie kwota ekwipunku świadczy o trenerze. Stać mnie na droższe rzeczy, no ale nie będę popadać w skrajności w skrajność, a co do przemoczonych ciuchów, to jakby pani nie zauważyła... wczoraj padało. Naprawdę, detektyw z pani żaden. Oczywiście może pani iść na policję i poinformować o mnie, ale myślę, że zbagatelizują sprawę, jak zawsze. Niech pani chociaż pomyśli o rodzinie tej dziewczyny i o tym, jak pani rozbudza w nich fałszywe nadzieje, bo przecież wie pani, jak mało osób zaginionych się odnajduje, nie?
Daisy7 - 2014-11-12, 07:34

- Ja tą złą, tak? Ja, która chce pomóc w odnalezieniu zaginionej osoby, tak? Iże niby przeze mnie będą jeszcze bardziej cierpieć? To jest po prostu szczyt wszelakiego chamstwa i prostactwa! - oburzyła się, otwierając szybko drzwi. - Skoro upierasz się smarkulo, że to nie ty, policja nic tu nie da, ale ja wiem swoje! Żegnam i do jutra nie chcę cię tu widzieć! - wrzasnęła głośniej, a następnie z hukiem zamknęła ze sobą drzwi na tyle mocno, że aż szyby w oknach zadrżały.
Ty jednak byłaś zasmucona (a może przeciwnie?) brakiem jakichkolwiek informacji o Satanie. Z jednej strony fajnie byłoby przeczytać coś w stylu "opiekę nad dzieckiem zaginionej przejął jej ojciec, który mimo żałoby świetnie zajmuje się córeczką", ale z drugiej to dobrze, że nie natknęłaś się na... jego nekrolog.

Snazzy - 2014-11-12, 13:31

Wiedźma i hiena... gdyby nie to, że jest zima, spałabym w namiocie, kupiłabym namiot i byłby spokój, ale jest za zimno, brrrr. No nic, skoro do jutra mam się wynieść, to się wyniosę, rozwalę Maylene i specjalnie dla swojej rodziny wrócę do Celestic, by ich straszyć za to, co ta menda zrobiła... no chyba że wróci tu w obstawie policji, ale dam radę, w końcu jestem pieprzonym mutantem, który coś tam umie... podpalenie ogrodu? Żaden problem, pfff. Ewentualne oszpecenie tego kretyna też wchodzi w grę. Na razie jednak kładę się z powrotem na łóżku i idę spać, byle tylko o tych zmartwieniach nie myśleć.
Daisy7 - 2014-11-12, 16:26

ILE MOŻNA SPAĆ? ;_;
--------------------------------------
Twój organizm niedługo całkowicie przestawi się na tryb życia stosowany przez leniwca. Będziesz potrzebować po 15h snu dziennie zamiast 8, choć nawet tyle jest zazwyczaj nie lada wyczynem. Na potwierdzenie założonej tezy zasnęłaś w mgnieniu oka, przenosząc się do słodkiej krainy oblepionej karmelem, gdzie widziałaś tajemnicze istoty przypominające skrzyżowanie dwóch podobnych gatunkowo Pokemonów. Na przykład raz o mały włos nie nadepnęłaś na niesamowitą krzyżówkę Caterpie z Wurmplem, a może nawet kilkoma genami po Weedlu! Zbudziłaś się o 21:10, a raczej zmusił cię do tego głód i okropna suchość w gardle.

Snazzy - 2014-11-12, 17:50

Dużo xd w czasie choroby nawet i 3/4 dnia xd
-----------
Do diabła, niedobrze. Nie dość, że zaczynam się czuć głodna i spragniona, to jeszcze mam dziwne sny o mutacjach... do diabła, to bardzo niedobrze! Zaczynam wariować. Muszę zadzwonić do doktora Yabashiego. To nie jest zbyt uspokajające... brrr, a ma dodatek ta okropna Joy. Muszę coś z nią zrobić, ale na razie powinnam coś zjeść. Jedzenie. Tak, to doskonaly pomysł. Wyciągam ostatnią kanapkę i zaczynam ją jeść. Jutro muszę koniecznie uzupełnić zapasy i wrócić do domu. Definitywnie.

Daisy7 - 2014-11-12, 20:19

ale ona nie jest chora, nawet katar jej przeszedł xd !
-------------------
Zaczęłaś przeżuwać kanapkę, jednak czułaś, że mało ci ona pomogła i najchętniej zjadłabyś teraz obfity obiad z dokładką. To chyba skutek ubocznych tych ostatnich genów po silnych Pokemonach, które z całą pewnością jedzą więcej niż przeciętny człowiek. Do tego nie udało ci się zgasić pragnienia, przez które nie mogłaś spać dalej. Leżąc na łóżku, obserwowałaś okno, chociaż myślami byłaś raczej gdzieś daleko. Z rozważa wyrwała cię para ciemnych oczu na tle szarego ciałka. Jakiś maluch przysiadł ci na parapecie i obserwuje, co robisz, jednak nie wygląda na zbytnio otwartego.

Snazzy - 2014-11-12, 21:10

Jest xD Cierpi na chorobę sierocą, depresję i ma myśli samobójcze xD
---------------
O nie... nie będę tyle jadła... jeszcze się upasnę jak świnia i będę wyglądać beznadziejnie. Jutro to sobie nagrodzę i kupię jakieś lepsze jedzenie po drodze, a na razie czas iść w jakiś sposób spać... a w jaki najprościej? Oczywiście, łykając drugą tabletkę na sen. Jeśli ona mi nie pomoże, łykam następną, potem jeszcze jedną... byle tylko jeszcze trochę pospać. W razie co układam się w pozycji embrionalnej, jednocześnie szukając na internecie jakichś ciekawych plotek na temat niby złego stanu mojej siostry. Ciekawe, co znajdę i jakie są teorie.

Daisy7 - 2014-11-12, 22:28

to można pominąć~~
------------
Tak więc olawszy dziwne oczy za oknem, ułożyłaś się wygodnie i nafaszerowałaś kilkoma tabletkami nasennymi. Nim zaczęły działać, minęła dobra godzina, którą spędziłaś na wertowaniu wszystkich możliwych plotek o Cynthii bądź czymkolwiek z nią związanym, co mogło "źle na nią wpłynąć", pomijając rzecz jasna informacje o twoim zaginięciu, bo to wiadome. Na jednym z for dyskusyjnych natknęłaś się na krótki wątek z końca listopada tego roku, gdzie jakiś nieznany koleś o nicku Tropek podzielił się swą teorią na temat zajścia mistrzyni regionu w ciąże. Zebrał za to mnóstwo hejtów od osób, którym nie spodobało się, że pisze takie głupoty, skoro nie posiada żadnych dowodów. Chyba tylko jedna kobieta "MałaCzarna" wtrąciła swoje trzy grosze, że może jest to ciąża zagrożona przez nadmiar stresu związany z twoim zaginięciem, dlatego blondi nie chce nic rozgłaszać. Temat został jednak zamknięty po tygodniu przez moderatora i nikt nie kwapił się, by rozpoczynać gdzieś nowe pogaduchy o dalszych domysłach internautów. Potem zmęczona poszukiwaniami odpłynęłaś do krainy pełnej tych samych mutantów co ostatnio z tą różnicą, że tym razem były nastawione wrogo, więc musiałaś uciekać przed wielkim Mega Charizardem strzelającym błyskawicami. Obudziłaś się późno, bo o 11:10, aczkolwiek powinnaś się tego spodziewać, skoro zażyłaś dwie tabletki nasenne. Silne.

Snazzy - 2014-11-12, 22:50

Te teorie spiskowe dotyczące ciąży wcale nie są takie złe, chociaż jeśli to prawda, to jest tragicznie. Chyba zaczynam ogarniać, dlaczego ten kretyn nie chce denerwować Cyn. Jeśli to prawda, boi się zapewne o własne dziecko. Nic dziwnego, sama bym się bała, gdybym była facetem. Tymczasem karmię swoich podopiecznych, szybko ogarniam się w miarę wizualnie, a następnie pakuję swoje rzeczy, by wyjść na zawsze z tego przeklętego budynku. Swoje kroki kieruję do marketu, gdzie kupuję pięc kanapek mięsnych dla siebie, sześć kilo karmy, a na dokładkę jakiś w miarę dobrze upakowany zestawik obiadowy dla siebie (coś a la bento xd). Po tym wszystkim zmierzam w kierunku sali, gdzie... czas na wyzwanie, no.
Daisy7 - 2014-11-13, 07:11

Po nakarmieniu Pokemonów (-4,6kg karmy) spakowałaś wszystko do torby i opuściłaś raz na zawsze to nieprzyjemne miejsce. W sumie nie byłoby najgorzej, gdyby nie jadowitość Joy, którą ciągle czujesz n karku. Po dokonaniu zakupów (łącznie -70$) skierowałaś kroki ku sali w Veilstone. Wcale nie tak łatwo było odnaleźć to miejsce, ponieważ gym wygląda bardziej jak jakaś szkoło dojo albo uniwersytet. Cokolwiek tylko nie miejsce, gdzie przesiaduje lider! Trzy jasne, złączone ze sobą budynki o prostych kształtach z wyszukanymi, czerwonymi dachami. Niestety drzwi największego prostokąta są zamknięte.

Snazzy - 2014-11-13, 14:44

O matko. Czemu te drzwi są zamknięte? Pfff, nie ma tak dobrze, muszę walczyć, nie ma mowy. Na moment odsuwam się parę kroków do tyłu i próbuję wyważyć drzwi. Jeśli to mi się nie uda, obchodzę budynek dookoła i próbuję znaleźć jakieś otwarte wejście, okno, cokolwiek. Pewnie mi się to nie uda, ale mam jeszcze jedną sztuczkę w rękawie. W bardzo ostatecznej ostateczności wracam do drzwi i próbuję je spalić. Nikt nie będzie mnie świadomie ignorował, już ja tego dopilnujè, do ciężkiego diabła.
Daisy7 - 2014-11-13, 22:40

Wyważenie drzwi nie wyszło. Są naprawdę mocno przyczepione do zawiasów i widocznie nie dadzą się wyważyć nawet osobie, tfu, eksperymentowi. Postanowiłaś jednak nie poprzestawać na tym, dlatego zaczęłaś dokładnie obchodzić budynek, aż wreszcie natknęłaś się na otwarte okno położone na tyle nisko, że udało ci się wspiąć, a następnie wpaść do środka pomieszczenia, jakim okazuje się być arena. No proszę jak ładnie trafiłaś. Boisko nie zmieniło się ani trochę od ostatnich "odwiedzin" Maylene. Szkoda tylko, że nigdzie nie widać tutejszej gospodyni. W ogóle nikogo innego również.
Snazzy - 2014-11-14, 06:43

Hmmmm? Ale gdzie się podziała ta wredna jędza Maylene? No nic, dam sobie radę, ale dziwne, że alarm przeciwwłamaniowy się jeszcze nie odpalił. Co to może oznaczać? Hm, może po prostu powinnam poszukać jej w tym budynku, może ma gdzieś jakieś biuro czy coś... chociaż równie dobrze mogłabym poczekać, bo też mogła wyjść na moment po jakiejś walce i tyle, w końcu liderzy nie sterczą cały dzień w sali... nie? Tak więc przez jakieś piętnaście minut opieram wygodnie ścianę i dopiero potem zaczynam szukać dziewczyny.
Daisy7 - 2014-11-14, 07:37

W ciągu piętnastu minut na salę zawitał koleś wyglądający jak stróż. Wysoki, umięśniony, ubrany w granatowy mundur i posiadający dwie podstawowe bronie (pałkę, mały pistolet) oraz latarkę, którą skierował prosto ku tobie.
- Hę? Jakim cudem? Proszę zaczekać, zawołam liderkę - powiedział zdziwiony, opuszczając salę. - Tak proszę pani, oto ona - usłyszałaś po chwili, kiedy wszedł z powrotem do pomieszczenia tym razem w towarzystwie Maylene, która wygląda starzej niż ostatnio, chociaż minęło zaledwie pół roku.
- A więc udało ci się ominąć zagadkę z drzwiami, co? No dobrze, gratuluje sprytu. Stev, możesz nas zostawić - poprosiła kobieta, a ochroniarz wykonał polecenie, zamykając za sobą drzwi. - Hmm... Wyglądasz znajomo - stwierdziła, przyglądając ci się z daleka. - Zaczynamy pojedynek? Bo zgaduję, że po to tu zawitałaś, prawda? - dodała, wypuszczając przed siebie błękitno-białego stworka.


Snazzy - 2014-11-14, 09:56

- To tam była jakaś zagadka? Myślałam, że po prostu coś odsypiasz albo coś się stało, zresztą, poczekałabym - odpowiadam, wzruszając ramionami, po czym wypuszczam ognistego ptaka przy okazji także ściągając kaptur z głowy. - Masz rację, spotkałyśmy się już raz w lipcu, ale to było dawno, nie? Tym razem wygram, więc... Phoenix, zacznij od Ember celowanego prosto w oczy przeciwnika. Następnie zaatakuj go Aerial Ace, by się zbliżyć do niego, a na sam koniec zastosuj Tackle. Gdyby coś nie wyszło, zròb unik i kontratakuj Flamethrower.
Daisy7 - 2014-11-14, 18:18

T: Gale Wings - Wszystkie ataki typu lot mają zwiększoną prędkość o 1.
M: Telepathy - Broni przed obrażeniami z ataków sprzymierzeńców podczas podwójnych i potrójnych bitew.
---------------
- W lipcu? - powtórzyła, odpływając na chwilę myślami do wspomnień, lecz chyba nic jej to nie dała, bo jedynie pokręciła głową. - Może lekko przypominasz mi córkę mojego partnera, ale to niemożliwe. Zresztą... nie... Ona wyglądała inaczej, tak, całkiem inaczej - stwierdziła i nie przejmując się tym dalej, zaczęła wydawać polecenia podopiecznemu.
Talonflame wzbił się w powietrzu i przelatując nad przeciwnikiem, posłał ku niemu żar (Ember, -92HP, powoduje poparzenia [-50% siły obrażeń zadawanych przez poparzonego, odbiera 1/16 HP pod koniec tury - w tym wypadku już teraz]). Następnie wróg przy pomocy Confusion zabiera Phoenixowi 46HP, lecz nie udaje mu się go oszołomić. Natomiast Aerial Ace posyła oponenta na drugi koniec boiska, zabierając mu przy tym 267HP + 20HP za bolesny upadek. Kiedy wróg wysłał kolejny Confusion, twój ptaszek zdołał wykonać unik, a w prezencie za taki podarek oddelegował mu śliczny Flamethrower. Ognisty cios dobił Medtitie, którego Maylene wymieniła na Machoke (27lvl). Natomiast zwycięzca zdobywa +1lvl.

T: 674/720HP - WIN!
M: 0/528HP (poparzony) - LOSE!

Snazzy - 2014-11-14, 18:51

- Czyli nadal spotykasz się z Arthurem Imasawą? Hm... nie dawałam wam więcej niż dwa miesiące razem, ale jak widać, człowiek może się strasznie mylić - także kręcę głową, ale na razie nie zmieniam podopiecznego, lecz wskazuję na mięśniaka z tym swoim zawadiackim uśmiechem. - Dobra, Phoenix, szybko i gładko, jak z Meditite. Zacznij od Peck, następnie "odbij się" od przeciwnika, używając Flamethrower, a na sam koniec zaatakuj Aerial Ace i natychmiast oddal się pod sam sufit. Gdyby coś nie wyszło, zrób unik albo zastosuj Steel Wing jako obronę.
Daisy7 - 2014-11-14, 20:02

T: Gale Wings - Wszystkie ataki typu lot mają zwiększoną prędkość o 1.
M: No Guard - Wszystkie ataki użyte przez Pokemona z tą zdolnością oraz przeciwko niemu na pewno trafią.
---------------------
- Och, nie wiedziałam, że nawet o mnie się plotkuje? W każdym razie nie życzę sobie takich uwag. Przyszła tu pani walczyć, prawda? Więc zróbmy to i bez żadnych dodatkowych... pogaduszek - mruknęła wyraźnie niezadowolona z wścibstwa, które zaprezentowałaś.
Tak jak przeczuwałaś, Talonflame zaatakował jako pierwszy, wykorzystując do tego Peck (-276HP). W trakcie swojej kolejki Machoke za pomocą Focus Energy zwiększył swoją szansę na zadanie ciosu krytycznego. Flamethrower zabiera oponentowi 219HP, lecz nie powoduje u niego poparzeń. Krytyczny Low Sweep oprócz zmniejszenia prędkości Phoenixa o 10%, odbiera mu 212HP. No i Aerial Ace rozgromił stworka liderka, dzięki czemu twój podopieczny zdobywa kolejny poziom. Ostatnim Pokiem, którego wystawia Maylene, okazuje się być Lucario (30lvl).

T: 462/720HP (-10% speed) - WIN!
M: 0/728HP - LOSE!

Snazzy - 2014-11-14, 20:50

- Nie plotkuję o tobie, jeśli cię to zadowoli, a poza tym trochę staro się czuję, jak ktoś o mnie mówi pani, naprawdę, jestem ponoć tylko rok młodsza od ciebie. I nie przyszłam tu tylko walczyć, ale o tym możemy pogadać po walce - odpyskowuję, posyłając kolejny anielski uśmiech. Już niewiele zostało i pora to zakończyć, ale na razie moim rozgrywającym pozostanie Talonflame. - Dobra, Phoenix, szybko się zaczęło, ale trzeba to wszystko skończyć. Zacznij od Sunny Day, by zwiększyć efektywność ataków ognistych, a następnie wykonaj Flamethrower prosto w Lucario. Na koniec zaś... hm... myślę, że można by spróbować z Fire Blitz, a gdyby coś nie wyszło... wiadomo, unik i ewentualna kontra Emberem.
Daisy7 - 2014-11-14, 22:09

T: Gale Wings - Wszystkie ataki typu lot mają zwiększoną prędkość o 1.
L: Justified - Zwiększa atak Pokemona o jeden poziom, gdy zostanie on trafiony ruchem typu Dark.
----------------------
Chociaż Lucario jest bardzo szybkim Pokemonem, a do tego twój stworek ma obniżoną statystykę prędkości, to mimo wszystko Phoenix nadal pozostaje "władcą sprintu", dzięki czemu zaczyna jako pierwszy od użycia Sunny Day. Atak zwiększa siłę ognistych ciosów o połowę, a przy tym obniża moc wodnych o tyle samo - obydwie zmiany trwają przez 5 tur. Wróg za pomocą Close Combat zabiera ptaszkowi 155HP, a sobie zmniejsza DF i Sp.DF o 10% każde. Wzmocniony, a także krytyczny Flamethrower powoduję utratę 1214HP! Tym razem Talonflame zdobywa +1,5lvl, a ty zwyciężasz całą walkę. Maylene odwołała przegranego stworka, po czym podeszła, by wręczyć ci kolejno: 3600$, Brukową Odznakę, TM98 Power-Up Punch.
- Hmm... Z bliska przypominasz ją jeszcze bardziej - mruknęła cicho jakby bardziej do samej siebie. - Chciałaś o czymś pogadać, tak? Ale uprzedzam, że nie będę odpowiadała na żadne prywatne pytania. To moja sprawa. I szybko, jeśli można prosić.

T: 307/720HP (-10% speed) - WIN!
L: 0/688HP (-10% DF | -10% Sp.DF) - LOSE!

Snazzy - 2014-11-15, 08:38

Jeszcze tylko cztery odznaki i mogę w pewien sposób zrealizować swój pierwotny plan... tylko muszę wykombinować, czego użyć przeciwko komu, ale to trudne nie jest. Tymczasem udaję przez chwilkę, że zastanawiam się, jakie pytania zadać, chociaż mam je w głowie od początku walki.
- Mam dwa - odpowiadam w końcu wzruszając ramionami. - Mówiłaś, że nadal spotykasz się z Imasawą. Wiesz może, co się dzieje z Cynthią? I co byś zrobiła, gdyby okazało się, że rzeczywiście jestem Mei Imasawą?

Daisy7 - 2014-11-15, 13:52

- To twoim zdaniem nie jest prywatne pytanie? - prychnęła, kręcąc głową. - Na pierwsze ani drugie z nim połączone nie mam zamiaru odpowiadać, a także nie mam takiego obowiązku, więc jeśli nie chcesz, by kazała Stevowi wyprosić cię stąd, radzę dać sobie spokój. Odnośnie ostatniego... - zaczęła, drapiąc się po brodzie. - Zadzwoniła na policję, a dopiero po uzyskaniu pewności, że nią jesteś, powiadomiłabym Arthura. Nie zamierzam niepotrzebnie budzić w nim nadziei - wyjaśniła, wzruszając przy tym ramionami. - Wszystko?
Snazzy - 2014-11-15, 15:33

- Okej. W takim razie możesz wezwać policję - stwierdzam cicho, wzruszając ramionami. Wszystko mi jedno, bo prędzej czy później musiałabym się ujawnić, a skoro mam okazję do tego dzisiaj, to muszę ją wykorzystać, nie? A przynajmniej tak mi nakazuje logika, tak bardzo chora i wariacka, jak tylko może być. Wzdycham cicho, po czym zaczynam się tłumaczyć. - Wiem, że to głupie, ale naprawdę jestem Mei Imasawą i mogę to udowodnieć w dowolny sposób. Naprawdę, do diabła - ponownie wzruszam ramionami.
Daisy7 - 2014-11-15, 15:50

- Niezbyt ci wierzę, ale skoro tak stawiasz sprawę, proszę bardzo - prychnęła, wyciągając telefon, na którym wybrawszy odpowiedni numer, połączyła się z miejscową komendą. - Oficer Jenny? Tu Maylene. Znajduje się w swoim gymie, gdzie przyszła kobieta podająca się za zaginioną Mei Imasawę. Rzeczywiście trochę mi ją przypomina, ale jednak myślę, że to jakaś oszustka - westchnęła. - Dobrze, dobrze, zaczekamy. Stev, mój ochroniarz otworzy drzwi główne, więc proszę skierować się prosto na arenę. Trafi tam pani bez trudu. Mhm, tak, zgoda, do zobaczenia! - dodała, po czym się rozłączyła i spojrzała na ciebie znudzonym wzrokiem. - Powiesz mi chociaż, po co ci to? - zapytała leniwie, rozsiadając się na drewnianej podłodze.
Snazzy - 2014-11-15, 16:34

Oszustka... ja jej już dam pieprzoną oszustkę, do diabła. Ale to jeszcze nie teraz. Na razie biorę przykład z liderki i siadam po turecku na podłodze, nie spuszczając z tej idiotki wzroku ani na moment. Pfff, nie będę taka lamerska i nie dam się podejść. W ramach odpowiedzi wzdycham ciężko, wzruszając ramionami.
- Po co mi to? Sama nie wiem. Może dlatego, że się o nich martwię? - mówię cicho, zamykając oczy. - Z Cynthią coś się dzieje, bo dowiedziałam się od Luciana, natomiast... do diabła, chcę wiedzieć, gdzie są Ann i Sat. To naprawdę wszystko.

Daisy7 - 2014-11-15, 16:54

Kobieta nie odpowiedziała, jednak mocno się zaniepokoiła, kiedy wypowiedziałaś te cztery imiona. Ona z pewnością też je zna, bo przecież kręci z twoim ojcem, więc to nic nadzwyczajnego. Chyba jednak nie jest takim niedowiarkiem jak Lucian, którego na próżno próbowałaś przekonać wszelkimi możliwymi sposobami. Po kilkunastu minutach zjawiła się Jenny, która wpakowała cię na swój motor i wspólnie odjechałyście na komendę.
- Wystarczy, żebyśmy pozyskali pani krew czy odcisk palca, a zaraz się wszystko okaże. i proszę mieć na uwadze, że oszuści zostają ukarani wysoką grzywną za łamanie prawa, a dokładnie przepisu dotyczącego zakazu podszywania się pod innych. W każdym razie jeśli okaże się, że to naprawdę pani, będziemy musieli powiadomić pani najbliższych. Mówię tu o naszej mistrzyni, jej rodzicach i narzeczonym zaginionej Imasawy. Wszystko pani zrozumiała? - zapytała, kiedy znalazłyście się przed drzwiami do małego "laboratorium", gdzie zostaną pobrane twoje odciski palców.

Snazzy - 2014-11-15, 17:40

No i się wkopałam. Wszelkie badania i inne podobne sprawy. Odciski palców raczej mi się nie zmieniły, ale krew... do diabła, przecież jestem pieprzonym mutantem i skład tkanki łącznej płynnej mógł się zmienić! Do diabła, wkopałam się niesamowicie! Tymczasem staram się nie wyglądać na zestresowaną i kiwam od niechcenia głową. To przecież tylko głupia i nieskomplikowana formalność, ale...
- A jeśli się okaże, że ja to nie ja i dodatkowo nie mam kasy na opłacenie kary pieniężnej? Roboty społeczne? Więzienie? - dopytuję głupio, nie powstrzymując żartobliwego tonu z nutką zdenerwowania.

Daisy7 - 2014-11-15, 18:57

wooo, fajny av! *^* sama robiłaś?
--------------------------
- Czyżbyś jednak chciała się mi do czegoś przyznać? Wybacz, ale już za późno. Nie po to marnowałam czas, żeby teraz wypuścić oszustkę, bo nagle ją oświeciło, że sprawdzimy, czy rzeczywiście jest prawdziwą Mei Imasawą. I radzę ci nawet nie próbować zwiewać, bo przypominam, że znajdujesz się na KOMISARIACIE z całą masą policjantów posiadających wytresowane Pokemony tropiące - oznajmiał. - Co do kary... Wszystko zależy, czy jesteś już pełnoletnia. Jeśli nie, dostałabyś prace społeczne ode mnie i poinformowałabym twoich rodziców, którzy musieliby zapłacić za ciebie połowę kary pieniężnej. A jeżeli jesteś już po osiemnastce, wyrok zapadłby w sądzie - dodała, po czym wprowadziła cię do nowoczesnego minilaboratorium.
Najpierw sprawdzono twoje linie papilarne, które... o dziwo nie są identyczny do tych, które są w danych komputera jako linie papilarne Mei Imasawy. Aczkolwiek jakaś profesorka, która zajęła się porównywaniem ich, poinformowała, że zmiany są jeszcze mniejsze niż między bliźniakami. To zaniepokoiło Jenny, dlatego zostałaś posłana na pobieranie krwi. Kiedy zabrano ci ją, zostałaś zaprowadzona do aresztu, gdzie musisz czekać, dopóki nie otrzymają analizy, co ma potrwać do dwóch godzin.

Snazzy - 2014-11-15, 19:07

Prace społeczne i poinformowanie rodziców, pfff. Śmieszne, naprawdę. O ile z tym pierwszym nie byłoby problemu, to z drugim byłoby gorzej. No bo naprawdę nazywam się Mei Imasawa, a jeśli to wykluczą... kim tak naprawdę już jestem? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że to się szybko skończy. Tymczasem, skoro siedzę zamknięta w celi w areszcie, kładę się ostrożnie na pryczy i zwijam w kłębek, odpalając komunikator, na którym próbuję się połączyć z najbliższą siecią bezprzewodową oraz poszukać jakiejś ciekawej gry do pobrania, byle tylko się nie nudzić przez te dwie godziny. Ewentualnie też przeglądam najświeższe wieści na regionu, bo nigdy nic nie wiadomo, a nuż coś się stało?
Daisy7 - 2014-11-15, 20:12

Jak na złość nie udaje ci się połączyć z żadną siecią. Może to jakieś specjalne zabezpieczenie? W sumie i tak dziwne, że nie zabrali ci urządzenia od razu. Ostatecznie spędziłaś dwie godziny na grzebaniu we wszystkich możliwych ustawianiach oraz bajerach zainstalowanych od początku na pokeallu. Przestałaś, kiedy twój słuch wyłapał odległe kroki prawdopodobnie skierowane do aresztu. Nie myliłaś się. Po chwili zjawiła się Jenny, jednak z jej miny nie potrafisz niczego wyczytać. Otworzyła kraty, rozkazując ci wyjść. W ciszy przeszłyście do jej gabinetu, gdzie jesteście teraz same.
- Twoja krew... Wyniki pokazały... Czy chorujesz na coś dziwnego? Wiele elementów znów zgadza się z DNA Mei Imasawy, jednakże całą resztę stanowią niesamowite cząsteczki, których NIE MA W LUDZKIM ORGANIZMIE - wyjaśniła, dając wreszcie po sobie poznać, że totalnie nie wie, co ma robić i z czym ma do czynienia. - Może... Powinnam cię gdzieś zawieźć? Czy gdybyś była prawdziwą Mei, twoja matka mogłaby cię rozpoznać? Wiem, gdzie ma swoje biuro, więc możemy tak pojechać. Ewentualnie ojciec, ale wydaje mi się, że matki lepiej znają swoje dzieci - mruknęła.

Snazzy - 2014-11-15, 20:33

Blisko... czuję, że znowu atak paniki jest blisko, jednak staram się zachować spokój, wbijając spojrzenie w podłogę, a pięści zaciskając na tyle mocno, byle tylko nie poddać się panice. Nie mogę znowu ryzykować, że ktoś mnie potraktuje jak wariatkę, bo w końcu oficerka nie jest psychiatrą. Brrr.
- Ja... nie wiem, jak to wytłumaczyć... tylko jedna osoba wie o tym... Cyn... ja... ona jako jedyna wie o tym, że mam amnezję. Nie pamiętam niczego, co działo się przed lipcem, a odkąd pamiętam... po prostu nie widziałam się z matką - odpowiadam cicho, czując się bardzo niepewnie. Wpadłam w panikę. Jak nic wyląduję w psychiatryku, ale w sumie... wszystko mi jedno. - Ja... po prostu... mam tego wszystkiego dość... do diabła...

Daisy7 - 2014-11-15, 21:21

- Proszę pani, wszystko okey? Proszę się uspokoić i wziąć głęboki wdech. W takim razie skontaktuję się z mistrzynią. Jeśli rzeczywiście potwierdzi to dziwne zjawisko w pani organizmie i zechce tu przyjechać, wszystko się wyjaśni. Zaraz wrócę, wykonam tylko telefon i powiadomię panią z dołu, by przyprowadziła panią Cynthię tutaj, jeżeli będzie miała zamiar się zjawić - poinformowała, po czym zostawiła się w pokoju, uprzednio nalewając z pełnego dzbanka trochę wody do jednorazowego kubeczka, który postawiła przed tobą.
Snazzy - 2014-11-15, 21:28

Nie jest dobrze, ale źle też nie jest. W najgorszym wypadku odbierze Lucian i powstrzyma przed wszystkim Cyn, ale w najlepszym razie... do diabła, a jeśli z nią rzeczywiście jest tak źle, jak dramatyzuje jej chłoptaś? Przerażona tym wszystkim, co wywołałam, sięgam po wodę i zaczynam powoli ją popijać, starając się opanować drżenie rąk i cholernie szybkie walenie serca. Nie jest w końcu tak źle, przypominam siebie, ale z drugiej strony te wszystkie eksperymenty jednak jakoś wpłynęły na moje ciało... do diabła, co mogę z tym zrobić? Chyba pozostaje mi tylko czekać, nie ma co...
Daisy7 - 2014-11-15, 22:32

Czekanie było okropnie frustrujące, ale opłacało się. Nagle do gabinetu wparowała oburzona Jenny, a ty o mały włos nie upuściłaś kubeczka z wodą, ponieważ aż czuć emanującą z niej wrogość. Ale... Chyba nie na ciebie, prawda? W końcu nie miałaby powodu.
- Cóż za tupet! Bezczelny! Jest w elitarnej czwórce, więc myśli, że może pomiatać zwykłą policjantką, tak? Takie osoby nie powinny w ogóle móc reprezentować region! Naprawdę, totalny brak dyscypliny!- krzyczała, wymachując rękami w powietrzu, dopóki nie zorientowała się, że patrzysz na nią szerokimi oczami. - Och, przepraszam, skoro jesteś prawdziwą Mei to nie powinnaś się dziwić. Że też nasza mistrzyni ma taki fatalny gust. Masz coś gdzieś? W sensie rzeczy jeszcze jakieś? Jak nie to jedziemy natychmiast do domu tego zadufanego gbura, który przetrzymuje i izoluje panią Cynthię! - oznajmiła, ponaglając się gestem dłoni.

Snazzy - 2014-11-15, 23:08

- A sprawia wrażenie takiego miłego dżentelmena, prawda? - śmieję się pod nosem, po czym kręcę głową, jeśli chodzi o pytanie dotyczące mojego ekwipunku. Oczami wyobraźni widzę policję wyprowadzającą tego idiotę skutego w kajdankach i dotkliwie pobitego. Hm, mam nadzieję, że obejdzie się bez takiego widowiska, dlatego spokojnie idę wraz z oficerką w kierunku pojazdu. Co dalej będzie, to chyba już nie zależy ode mnie, tylko od glin, dlatego zachowuję na razie bierną postawę, czekając na rozwój zdarzeń.
Daisy7 - 2014-11-15, 23:33

Oficer Jenny nie odpowiedziała, jedynie pokręciła głową z dezaprobatą, po czym wyprowadziła cię przed budynek, gdzie stał już czekający na nią samochód policyjny. Jest niewielki, ciemnogranatowy i ma charakterystyczny kogut na dachu. Chyba jeszcze nigdy nie miałaś "przyjemności" przejażdżki radiowozem, prawda? No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz. Na szczęście prułyście bez włączonego urządzenia, więc nie zwracałyście zbyt wielkiej uwagi wśród przechodniów. Swoją drogą zainteresowała cię trasa, ku której mkniecie. Gdzieś przez polne dróżki na północ. Dotarłyście nad wodę, a tam czeka prom, na który wjechała oficerka i zaczęłyście płynąć dalej ku północy.
- Doprawdy, żeby przetrzymywać ją aż tam? I co? Że niby ma blisko na stadion, bo tak bardzo obchodzi go praca? Pf... Fight Area i jej tereny to nie miejsce na stawienie sobie chałupek - oburzył się kobieta, stukając nerwowo palcami o kierownice.

Snazzy - 2014-11-16, 00:15

- Ale nic jej nie będzie, prawda? - dopytuję cicho, nie ukrywajàc swojego zmartwienia. Po prostu uciekłam z deszczu pod rynnę i jestem w gorszej sytuacji, niż na początku. Moja własna siostra może być ofiarą przemocy domowej albo jakiegoś innego prześladowania, a ten dupek bezkarnie chodzi po tym świecie. Nie ma bata, już ja sobie z nim poradzę, wypalę mu tę jego śliczną facjatkę, a genitalia obetnę i użyję jako rozpałki na grill. Tak, to chyba znakomity plan zemsty, ale na razie nie pozostaje mi nic innego, jak czekać.
Daisy7 - 2014-11-16, 13:15

- No raczej - prychnęła oburzona. - Ale jeżeli nie pozwoli nam wejść do środka to natychmiast dzwonię do prokuratury o zgodę na wtargnięcie bez jego pozwolenia. W końcu nie ma prawa tak przetrzymywać innych. Ha, zgaduję, że dodaje jej czegoś do picia, bo wątpię, by nasza mistrzyni dała się tak traktować - warczała przez całą drogę, aż wreszcie zatrzymała auto przed dużą willą. - Jeszcze takie koromysło! - krzyknęła, trzaskając z całej siły drzwiami samochodu.
Oficerka czym prędzej podeszła do domofonu, naciskając mocno na guzik. Powtórzyła to kilka razy, jednak nikt się nie zgłasza.
- No chyba sobie jaja robi?! Nie wiesz, gdzie może się podziewać? - zwróciła twarz ku tobie, dalej molestując domofon.

Snazzy - 2014-11-16, 13:49

Nie podoba mi się to strasznie. Jest źle... a co, jeśli jesteśmy za późno i moją siostrę szlag trafił? Do diabła, nie mogę o tym teraz myśleć, muszę być nastawiona pozytywnie. Na pytanie policjantki odpowiadam tylko krótkim kręceniem głową, po czym wyciągam telefon, by wysłać niepostrzeżenie bardzo krótką wiadomość do Luciana o treści "Otwórz policji albo spalę ci chatę, su***synu. Masz dwie minuty". Dalej pozostaje mi już tylko czekać. Jeśli mój szantaż się powiedzie, to będzie okej, natomiast jeśli nie... czas zabawić się z ogniem, dlatego też wypuszczam Bubblefroga i proszę go, by po skończonej mojej robocie oblał pozostałości wodą, byle tylko nic się nie spaliło. Co więc traktuję piekielną pożogą? Głównie furtkę tak, by można było wejść oraz ewentualnie drzwi.
Daisy7 - 2014-11-16, 15:59

W odpowiedzi na wysłaną wiadomość otrzymałaś jedynie: "Mogłem domyślić się, że to wszystko twoja wina, su**", a chwilę później w domofonie odezwał się zaspany głos Luciana.
- Słucham? - wychrypiał, a przy tym zakasłała głośno i przeraźliwie, jednak to nie odrzuciło Jenny.
- Policja. Czy mógłby pan wreszcie otworzyć furtkę? - warknęła nieprzyjaźnie, a po chwili rozległo się ciche syczenie.
- Już, proszę wchodzić - odpowiedział i rzeczywiście udało wam się znaleźć na terenie posiadłości fioletowowłosego, który stanął ubrany w szlafrok w drzwiach głównych swojej chaty. - Dzień dobry, a raczej dobry wieczór powoli. Przepraszam, że musiały panie czekać, ale zdrzemnąłem się. Nie czuję się najlepiej *kaszel* - wyjaśnił.
- Mhm, współczuję, ale musimy panu zabrać chwilę. Ta kobieta podaje się za zaginioną Mei Imasawę, a z tego co wiem jej siostra znajduje się tutaj z panem. Czy mogłabym ją prosić?
- Że co? To ma być Mei? - zadrwił. - Ależ droga Jenny, od razu widać, że to oszustka. Chce od nas pewnie wyłudzić kasę. Nie, to z pewnością nie jest ona - dodał, spoglądając na ciebie z jawnym obrzydzeniem.
- Mimo wszystko chciałabym, żeby zobaczyła ją także pani Cynthia - nalegała policjantka.
- Bardzo mi przykro, ale pani Cynthia nie czuje się dobrze i teraz śpi. A takie denerwowanie jej byle czym jest niewskazane w jej stanie, więc jeśli to wszystko, prosiłbym o opuszczenie mojej posiadłości. Żegnam - wysyczał przez żeby, po czym zatrzasnął wam przed nosami drzwi, co kompletnie wstrząsnęło zszokowaną oficerką.

Snazzy - 2014-11-16, 16:14

No kurde, co za nieprzyjazny typ. Mam dziwne wrażenie, że ten kaszel jest trochę zbyt aktorski, ale z drugiej strony to może jakaś grypa czy coś? Poza tym jeszcze dwa dni temu rozmawiałam z nią i brzmiała całkiem normalnie. Co więc się stało? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć. Z tego wszystkiego najchętniej podpaliłabym drzwi, ale nie chcę zostać posądzona o uszkodzenie mienia oraz ewentualnego wywołania pożaru, dlatego spoglądam pytająco na oficerkę z trudem powstrzymując się od westchnięcia.
- I co o tym pani sądzi? Mamy jakieś szanse? Osobiście sama bym się tym zajęła, ale... boję się trochę, bo to by było nie do końca legalne - mówię cicho, przenosząc wzrok na drzwi.

Daisy7 - 2014-11-16, 16:34

- Ja... Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć. Co się z nim stało? - jęknęła dalej wstrząśnięta, jednakże zdawszy sobie sprawę, że policjantce nie wypada dawać się tak łatwo omamić, ponownie przybrała postawę groźnej Jenny, którą zdążyłaś już poznać. - Słuchaj, jestem na służbie, więc nie mogę ci pozwolić na takie rzeczy, ale... Mam pomysł. Muszę wrócić do Veilstone, by powiedzieć o wszystkim prokuraturze. Na pewno dadzą mi pozwolenie na wtargnięcie do środka, bo to zaczyna wyglądać jak uprowadzenie, aczkolwiek zanim otrzymam taki świstek, minie co najmniej czterdzieści osiem godzin, bo wszystko musi przejść wpierw przez te ich procedury i tak dalej. A w tym czasie ten gbur na pewno cudownie ozdrowieje i zdąży się gdzieś wynieść. Dlatego uznajmy, że zaszło pewne zamieszanie, a ja wypuściłam cię, bo odpracowałaś już należne godziny prac społecznych, więc... jesteś wolna i możesz robić, co chcesz. Bylebym tego nie widziała na służbie - wyjaśniła, mrugając do ciebie jednym okiem, a następnie jak gdyby nigdy nic odeszła, wsiadła do radiowozu i odjechała, zostawiając cię samą pod willą Luciana.
Snazzy - 2014-11-16, 16:49

I tak po prostu mnie zostawiła? Świetnie! Teoretycznie mogłabym się teraz zabawić w totalną demolkę, ale w końcu nie chcę, żeby Cyn dostała przeze mnie zawału, bo w końcu nie zależy mi na martwej blondi. W celu krótkiego przygotowania się, wypuszczam Esperity i proszę ją o teleportowanie do środka budynku, gdzie wypuszczam Hope z poleceniem, by zaatakowała Luciana Hypnosis. Jeśli to w środku mi się nie uda... hm, uznam chyba, że YOLO i zachodzę Luciana tak, by wbić mu łokieć w splot słoneczny oraz powalić go na podłogę, by zaraz po tym zacząć szukać siostry. Do diabła, nie wyrobię chyba zaraz w tej chorej sytuacji.
Daisy7 - 2014-11-16, 21:38

Esperity zgodziła się i bez trudu udało ci się znaleźć w korytarzu, lecz okazało się, że Lucian czeka tam ze swoim Gallade, który, zanim jeszcze zdążyłaś wypuścić Hope, schwytał cię w Psychic i uniemożliwił jakikolwiek ruch. Oczywiście Gardevoir zdążyła już zawrócić do kulki, ponieważ uznała, że ma ci tylko pomóc w dostaniu się do środka. Tak więc wisisz sobie teraz w powietrzu otoczona fioletową poświatą, nie mogąc nawet sięgnąć po jakikolwiek ball. Mężczyzna wyszczerzył się triumfalnie i zbliżył do ciebie, po czym przez kilkanaście sekund w ciszy przyglądał się twojej twarzy.
- Wybacz, ale nie jestem taki naiwny i podsłuchałem, o czym gadacie z Jenny, więc byłem wręcz pewny, że zaraz tu wbiegniesz, chociaż obstawiałem, że wyważysz drzwi. No cóż, myliłem się - stwierdził na wstępie, obchodząc cię wokół niczym eksponat. - Czy to możliwe, że naprawdę jesteś Mei Imasawą? Przyznam, że z twarzy wyglądacie identycznie. Reszta proporcji też się zgadza. Tylko te włosy... zdecydowanie za długie. Ale nieważne. Czego chcesz?

Snazzy - 2014-11-16, 21:59

- Wiesz przecież doskonale, czego chcę. Zobaczyć się z Cyn i pogadać. Chcę mieć pewność, że nie robisz jej żadnej krzywdy oraz że jest cała i zdrowa. Poza tym wiem, że ona powinna wiedzieć... ona na bank wie, gdzie są Sat i Ann - odpowiadam łamiącym głosem, z trudem powstrzymując łzy rozpaczy. Do diabła, wpadłam po uszy w kłopoty i nie mam żadnego wsparcia. Załzawionymi oczyma spoglądam na faceta. - Lucian... dlaczego to robisz... do diabła? Co ci to daje? Przecież gdyby policja mnie nie sprawdziła... na pewno bym tu nie trafiła... do diabła...
Daisy7 - 2014-11-16, 22:11

- Wierzę, że jesteś nią. Tą prawdziwą - wyjaśnił neutralnym tonem, po czym obrócił się do ciebie tyłem, utykając wzrok w jakimś odległym, niepewnym punkcie. - Kocham ją. I to bardzo. Stała się dla mnie wszystkim i nie potrafię się od niej uwolnić. Nie jestem chory psychicznie, chociaż wiem, że to tak brzmi. Ale to co do niej czuję jest niesamowite. To wcale nie tak, że chcę ją odizolować od całego świata tylko po to, żeby mieć ją dla siebie. Po prostu chcę się nią opiekować, troszczyć i nie pozwolić, by kiedykolwiek spotkało ją coś złego. A to co działo się z nią po twoim zniknięciu przekraczało ludzkie pojęcie. Nie miałem już siły i prawie się poddałem, ale jednak dla jej szczęścia gotów byłem poświęcić wszystko. Stwierdziłem, że odcięcie się od starego życia będzie dla niej najlepsze, dlatego doprowadziłem do ostrej kłótni między nią, a Satanem. Wtedy zabrał on Ann i zniknął. Nawet nie wiem gdzie, bo gdy próbował z początku dodzwonić się do nas, żeby przeprosić, za każdym razem odbierałem ja i kłamałem, że Cynthia nie chce go znać. W końcu dał sobie spokój. Kontakty z ojcem utrzymuje, ponieważ przy nim potrafi się lepiej zrelaksować i poczuć jak mała dziewczynka bez zmartwień. Włożyłem masę nerwów i czasu, żeby o tobie zapomniała i zaczęło to się nawet powodzić, dlatego nie chcę, żebyś teraz to wszystko zniszczyła. Pomogę ci odszukać Satana, zamieszkasz z nim i swoją córką, ale zostaw Cynthię. Wkrótce całkiem zapomni o tym, że miała siostrę. Będzie mogła funkcjonować normalnie i wrócić do Pokemonów. Będę robił wszystko co zechce, jestem na każde jej wezwanie, chce jej szczęścia - wyjaśnił podłamanym, szczerym głosem.
Snazzy - 2014-11-16, 22:32

- Nie zostawię. Nie mogę. Ja nie zapomnę, do diabła! - syczę zza zaciśniętych zębów, pozwalając łzom płynąć. - Ja... gdyby nie ona, nie byłoby mnie tu. Nie byłoby też jej. Może i ona zapomni, ale ja nie. Gdyby nie ona... moje życie nie miałoby sensu. Wiesz, jakie od zawsze było moje marzenie? Stanąć naprzeciw niej i wygrać walkę o mistrzostwo. Zawsze jej tego zazdrościłam, wiesz? Może i jestem egoistyczna i przekładam potrzeby swoje nad potrzeby innych... ale ja nie mogę walczyć z moją własnà siostrà, która by mnie nawet nie pamiętała... może i jest to chore, ale... to, co próbujesz zrobić, też takie jest.
Daisy7 - 2014-11-16, 22:45

- Ehh... I co ja mam zrobić, hę? Wiem, że cokolwiek nie zrobię, prędzej czy później uda ci się mnie obejść i spotkasz się z Cynthią, a ona na pewno pozna, kim jesteś. Szczerze mówiąc rozpoznałem cię już na zdjęciu, ale wolałem się okłamywać, że to jedynak nie ty - jęknął posępnie. - A jeżeli za jakiś czas spotkasz się z Cyn i powiesz jej o tym, że przeze mnie nie mogłaś się z nią spotkać... Znienawidzi mnie. Nie mam wyboru. Gallade, wypuść ją - westchnął, a Pokemon wykonał polecenie, odstawiając cię delikatnie na podłogę. - Schodami na górę i ostatni pokój na prawo z białymi drzwiami. Tam właśnie jest, ale nie kłamałem z tym, że śpi. Rób jak chcesz. Mam pójść pierwszy, żeby ją jakoś przygotować? - zapytał.
Snazzy - 2014-11-16, 22:58

- Dzięki - uśmiecham się nieśmiało, ocierając łzy. W sumie to nie jest on wcale taki zły, tylko... po prostu pogubił się w życiu i tyle. Przez moment zastanawiam się nad tym, co powiedzieć dalej, dlatego kiwam lekko głową. - Wiesz... ja jednak powiedziałabym jej wszystko. Nawet to, jak to było z Satem. Po prostu... myślę, że to trochę głupie ją tak okłamywać, a na pewno zrozumie, że chciałeś dobrze. Po prostu trochę się wszyscy pogubiliśmy i tyle... i przepraszam. Za to wszystko, naprawdę, chociaż i tak miałam w planach dodatkowo podpalenie ci chaty - odpowiadam po chwili, uśmiechając się tak, jak zazwyczaj to robię, czyli nieco złośliwie, ale szczerze.
Daisy7 - 2014-11-17, 07:18

- Huh, całe szczęście, że udało się bez tego - odpowiedział, odwzajemniając lekki uśmieszek, po czym skierował się ku schodom, zachęcając cię ręką do pójścia w jego ślady. - Okey, o Satanie też się dowie, ale nie mów o tym, że wcześniej uniemożliwiałem ci z nią kontakt, wysłałaś zdjęcie no i przed chwilą byłaś w sidłach mojego Gallade, okey? Myślę, że tyle rewolucji na raz będzie zbyt dużą dawką i na pewno mnie znienawidzi - jęknął przestraszonym tonem, kiedy doszliście do pokoju.
Puk puk.
- Proszę, Lu - zawołała ze środka twoja siostra, której głos brzmi podobnie jak ostatnio.
- Uhm... To pani przodem - mruknął niepewnie, przesuwając się na bok, by nie zawadzać ci drogi.

Snazzy - 2014-11-17, 09:59

- Ja ci dam panią, do diabła - prycham głośno, robiąc na moment udawaną obrażoną minę, ale w sumie to on ma rację, co za dużo stresu to niezdrowo, a blondyna i tak miała już ostatnio tego za dużo z mojego powodu. No więc czas to skoñczyć, dlatego wchodzę pierwsza, przywołując na twarz delikatny uśmiech i poprawiam nieznacznie rude kosmyki opadajàce na twarz, wzruszając ramionami.
- Słyszałam, że ktoś zapomniał, jak się walczy i niedawno dostał nieźle w tyłek - śmieję się cicho, jednak natychmiast poważnieję. - A tak na serio... hej. Wszystko w porządku?

Daisy7 - 2014-11-17, 18:35

Cynthia znajdowała się w pozycji półleżącej na dużym podwójnym łożu ze zdobionymi, drewnianymi elementami, przykrytą czerwoną kołdrą wyglądającą na bardzo drogą i luksusową, a na pewno mięciutką. Trochę zmizerniała na twarzy, ale na pewno nie tak jak Bella ze Zmierzchu (trololo~). Widząc cię, wytrzeszczyła oczy i natychmiast chciała wybiec, o czym świadczyło jej kotłowanie się z kołdrą, jednak Lucian okazał się szybszy i w mgnieniu oka znalazł się przy blondynie, łapiąc ją, by przestała się tak rzucać jak opętana.
- Cynti, spokojnie, to naprawdę twoja siostra i nigdzie nie ucieknie, więc nie musisz jej zakuwać w kajdanki - wyjaśnił, podnosząc na moment wzrok ku tobie, by posłać ci delikatny uśmieszek.
- A... Ale... Ale jak? - wydyszała, spoglądając niemrawo raz na Ciebie, a raz na swojego narzeczonego, przypominając w tym momencie ogłupiałego Magikarpia z otworzoną buźką.
- Uwierz mi, że wiem niewiele więcej od ciebie, więc... Słuchamy, Mei - odpowiedział, gestem zachęcając cię do zbliżenia się do siostry, która wciąż (może słabej, ale jednak), próbuje wydostać się z posłania.

Snazzy - 2014-11-17, 19:31

- To naprawdę długa historia, ale miałam problem, bo skomplikowałaś sytuację. Naprawdę nie spodziewałam się, do diabła, że potraktujesz mnie jak głupią oszustkę, neechan, ale na szczęście Lucian jakoś wszystko ogarnął, więc... no wiesz, w taki sposób tu jestem - żartuję po cichu, jednak natychmiast poważnieję. Nie lubię opowiadać o tym, co się stało w ciągu tych miesięcy, dlatego zaciskam zęby, także siadając na skraju łóżka. - Ja... wolałabym nie wspominać tego, co się działo przez ten czas, bo... no, nie jest to do końca miłe, najważniejsze, że już po wszystkim, nie? Po prostu udało mi się skorzystać z zamieszania i... no, zwiać. Przy okazji podpaliłam ten cały budynek, ale nie wiem, co się potem stało. Pamiętasz naszą rozmowę o tym, że mogli mi przypadkiem... znalazłam to cholerstwo, więc nawet jeśli będą mnie ścigać, to raczej mnie nie znajdą... nie? Zresztą... w sumie nie wiem, o czym mam mówić... - spoglądam z miną męczennika na jedynego osobnika płci męskiej w tym pokoju... że też mnie wpakował w tę sytuację.
Daisy7 - 2014-11-18, 07:34

- Mars, tak mi przykro. Że też zawsze wszystko co złe musi spotykać ciebie! Obiecuję, że już nigdy nic takiego ci się nie przytrafi. Będę cię chronić wszystkimi możliwymi sposobami, przysięgam - oznajmiła poważnie, patrząc na siebie ze współczuciem. - Huh, chyba tylko ty potrafisz tak przypadkiem podpalić cały budynek. Och, więc jednak czip? I jesteś pewna, że nie masz innego, a tego się pozbyłaś na zawsze? - dopytała. - No i wiem, że nie chcesz o tym wszystkim gadać, ale jesteś pewna, że nie potrzebujesz lekarza? Daj się chociaż przebadać, czy wszystko z tobą okey.
Snazzy - 2014-11-18, 09:33

- Ej, potrafię o siebie zadbać, więc naprawdę nie musisz się o mnie martwić - odpowiadam, delikatnie przeczesując palcami włosy i nieświadomie odsłaniając lewe ucho z wypaloną ranką. Trochę mi żal rozczarowywać blondynę, dlatego... no cóż, wzdycham cicho i kręcę głową. - Wiesz doskonale, że stosunek do lekarzy w naszej rodzinie jest dziedziczny i... niezbyt za nimi przepadam, więc... no, nie poruszajmy tego tematu - ponownie kręcę głową i wzdycham. Definitywnie czas na zmianę tematu. - Widzę, że wasze stosunki zaszły już daleko, skoro ze sobą mieszkacie, więc... kiedy planujecie ślub, gołąbeczki?
Daisy7 - 2014-11-18, 10:17

Kiedy odsłoniłaś ucho z widocznym ubytkiem, zszokowanie pojawiło się nie tylko ns twojej twarzy, ale też u Luciana, który do tej pory zachowywał zimną krew.
- O matko, sama sobie zrobiłaś tą ekehm operację? Mam nadzieję, że pamiętaś o zasadach BHP - westchnęła, kręcąc głową, po czym oblała się lekkim ramieńcem. - Jesteś jak jakaś stara ciotka zrzęda! - oskarżyła cię. - Zresztą z tego co pamiętam ty z Satanem też nie planowałaś, a nawet nie myślałaś o ślubie. Właśnie... Jest pewien problem z nim, bo się pokłóciliśmy i nie utrzymujemy kontaktów. Nie wiem, czy zmienił numer. Przepraszam.

Snazzy - 2014-11-18, 18:24

- Przecież dobrze mnie znasz, Cyn i wiesz, że nie dam ci z tym spokoju, dopóki nie staniecie na ślubnym kobiercu - odpowiadam z wrednym uśmieszkiem, pacając delikatnie blondynę po włosach. Nie ma co, tak bardzo zatęskniłam za dokuczaniem jej różnymi sprawami, że gdy wspomniała o Sacie, przez moment tego nie zauważyłam, ale w końcu, jak każda prawda to do mnie dociera. Trochę pochmurnieję, ale jeszcze mam siłę na spojrzenie krzywo na Luciana. - Ja... może zostawię was samych, bo twój ukochany ma ci pewnie sporo do wyjaśnienia, a przecież nie będzie mógł tego odkładać w nieskończoność, prawda? - ponownie uśmiecham się do faceta, wycofując się powoli z pokoju, coby nie naruszać ich przestrzeni osobistej.
Daisy7 - 2014-11-19, 07:32

- Hm? A co w tej sprawie ma do powiedzenia Lucian? - zdziwiła się od razu Cynthia, przenosząc na niego zdziwiony i pytający wzrok, lecz mężczyzna celowo wpatrywał się gdzie indziej i czekał, aż wyjdziesz z pokoju.
Stojąc niedaleko pokoju, o dziwo nie słyszałaś żadnych krzyków, wrzasków ani roztrzaskujących się o ściany rzeczy. Może ją zakneblował i nie daje dojść do słowa, zanim wszystkiego nie wyjaśni? Albo ją totalnie zszokował. Po jakimś czasie, który okropnie ci się dłużył, głowa fioletowowłosego wynurzyła się zza drzwi i zaprosił cię z powrotem do sypialni.
- Mars, ty już wiesz, tak? Tak mi za niego głupio. Naprawdę nie wiem, jak mógł tak myśleć - jęknęła, przeszywając narzeczonego mocno karcącym spojrzeniem. - Ale obiecuję ci, że to wszystko naprawi i znajdzie Satana, skonsultuje się z nim i wyjaśni WSZYSTKO oraz bardzo przeprosi, a do tego czasu zostajesz tutaj, jasne? - wyszczerzyła się do ciebie, dając przy tym do zrozumienia, że nie masz prawa odmówić. - Daj mi się tobą nacieszyć, no! Bo potem zamieszkasz ze swoją słodką rodzinką i będziemy się znów rzadko widywać.

Snazzy - 2014-11-19, 09:58

Oho, blondyna chyba trochę przytemperuje swojego chłoptasia, ale mam nadzieję, że dotrwa jakoś, dopóki go nie pokonam. Tymczasem śmieję się cicho pod nosem, kręcąc głową w zaprzeczeniu.
- Nie jesteś trochę za surowa w stosunku do niego, Cyn? - pytam, wznosząc oczy ku górze, by wyrazić swoją dezaprobatę. - W końcu chciał dla ciebie dobrze i w ogóle więc... no naprawdę, przesadzasz, ale przeprosić powinien... no i mam nadzieję, że przez ten czas Sat nie znalazł sobie kogoś... no wiesz - rumienię się lekko, po czym wzruszam ramionami. - Nie będę wam tu przeszkadzać, przenocuję po prostu parę dni w centrum i tyle... naprawdę nie mogę się wam tak narzucać, do diabła...

Daisy7 - 2014-11-19, 18:52

- Pff... Za surowa. A ty przypadkiem nie jesteś zbyt pobłażliwa? - prychnęła, po czym słysząc twoje obawy, rozszerzyła oczy i otworzyła buzię ze zdumienia, a następnie parsknęła głośno śmiechem. - Sat? Znaleźć kogoś na twoje miejsce? I myślisz, że Ann by się na to zgodziła? Boże, jakie ty masz marne zdanie o własnej rodzinie. Jestem pewna, że gdybyś miała się nigdy nie znaleźć, twój chłoptaś już nigdy nie zadowoliłby potrzeb seksualnych z żadną inną.
- Cyn - upomniał ją Lucian, patrząc z wyższością i zwątpieniem.
- Oj nie wtrącaj się, panie dorosły i wszystkowiedzący - machnęła na niego ręką.
- Po prostu należy czasami znać granice przyzwoitości - prychnął, cmokając z dezaprobatą. - W każdym razie Mei zostaje, bo czuję się okropnie winny i nie pozwolę, żebyś nocowała po jakichś przychodniach, bo przeze mnie nie możesz od razu wrócić do narzeczonego.
- I tu się z nim zgadzam - wyszczerzyła się Imasawa, pokasłując przy tym trochę. - Weźmiesz pokój obok, okey? Bardzo przytulny w kolorze fioletu. Wystrój z myślą o tobie.

Snazzy - 2014-11-19, 19:06

- Masz rodzeństwo? W takim przypadku nie obowiązują granice przyzwoitości, a biorąc pod uwagę relację, jaką mi raz zdał Sat, to ponoć potraficie popołudniami chodzić bardzo niewyspani, zwłaszcza ty - posyłam Lucianowi przepraszający uśmieszek, a następnie kręcę głową, spoglądając na blondynę. Ta to naprawdę potrafi robić przytyki, chyba jej nie doceniłam. - No tak... rudy diabełek na pewno daje mu w kość. W każdym razie... naprawdę, starczy mi zwykła kanapa albo nawet śpiwór na podłodze i naprawdę... do diabła, z tobą nie da się kłócić. W każdym razie widzę, że się rozchorowałaś, więc uważam, że powinnam dać ci trochę spokoju, nie uważasz? Jeszcze mi nie wyzdrowiejesz przed momentem, gdy zetrę wszystkich liderów na pył i co ja wtedy zrobię? - udaję zmartwioną minę, a jednocześnie czochram włosy na czubku głowy blondyny, po czym nie czekając na odpowiedź, wychodzę powoli z pokoju, wspominając, żeby w razie co zadzwoniła lub zawołała. Nie zamierzam w końcu na razie spać, a muszę zrobić porządek ze swoim ekwipunkiem.
Daisy7 - 2014-11-20, 06:39

- Dobra, dobra. W pokoju obok jest drobna sofa i jednoosobowe łóżko. Pójdziesz spać, na czym będziesz chciała - stwierdziła Cynthia, wzruszając ramionami. - Ano masz rację, że coś mnie wzięło. Chorowity ze mnie człowiek, co poradzić. Ale lada dzień mam nadzieję wyzdrowieć, bo muszę sobie poprawić opinię. Serio, takie faile zaliczam w walkach, że pokonałabyś mnie teraz jednym Pokemonem! - poinformowała, udając dogłębnie przerażoną, po czym mogłaś wreszcie opuścić sypialnię państwa gołąbków.
No więc czas zrobić porządek w ekwipunku, tak? W takim razie do roboty, nie marnuj dni, bo zostało go już niewiele.

Snazzy - 2014-11-20, 07:35

Brrr... porządki. Nigdy ich nie lubiłam, ale co poradzić, takie czasy, taki klimat, a bałagan w torbie jest taki niepraktyczny. Powolnym krokiem idę do wspomnianego przez Cyn pokoju, gdzie na sam początek robię szybką mapę wzrokową, co gdzie mam, coby ewentualnie w nocy nie skręcić sobie kostki na jakimś krześle czy innym wymyśle. Dopiero wtedy wypakowuję zawartość torby, by następnie zapakować ją tak, by każde przedmioty były w jakiś sposób pogrupowane, a nie jak wcześniej, że leżały porozwalane. Na podłodze zostawiam tylko to, co kupiłam sobie na obiad jeszcze w Veilstone... i zaczynam jeść, ściągnąwszy wcześniej bluzę, którą chyba będzie trzeba wyprać.
Daisy7 - 2014-11-20, 16:59

Na twoje szczęście pokój jest mało zagospodarowany, a większość miejsca stanowią puste przestrzenie, więc po pierwsze nie powinnaś się o nic przypadkiem potknąć, a po drugie trudno powiedzieć, co w tym pomieszczeniu jest przytulane, jak to raczyła określić Cynthia. Mięciutki dywan z frędzelkami przywołał cię swoimi magicznymi mocami, dlatego musiałaś właśnie tam ulokować swoje cztery litery. Po dosyć czasochłonnym porządkowaniu torby, pozbywając się przy tym masy drobnych śmieci i paproszków, zjadłaś średnio pożywny obiad z marketu. O 19:40 Lucian nie wchodząc do środka, poinformował cię na głos przez zamknięte drzwi, że na dole jest łazienka i na pralce leżą czyste ręczniki dla ciebie, a także możesz używać wszystkiego, co tam znajdziesz.
Snazzy - 2014-11-20, 18:39

Awww, ten mięciutki dywan... muszę przyznać, że moja siostra ma całkiem dobry gust... chyba się na nim prześpię, tylko wezmę poduszkę z łóżka... a tymczasem czas skończyć porządki w torbie, dlatego zbieram wywalone śmieci i podchodzę do jakiegoś kosza (ewentualnie wychodzę z pokoju, by taki kosz namierzyć). Na sam koniec idę wziąć krótki i szybki prysznic, byle tylko się odświeżyć przed snem. Obym tylko szybko zasnęła bez zbytecznego męczenia się... brrr, bez Kobayashiego to nie to samo, do diabła.
Daisy7 - 2014-11-21, 07:35

Miałaś rację, że bez Kobayashiego to nie to samo. Zwłaszcza, że znów postanowiły nawiedzić cię w krainie snów nieprzyjemne koszmary. Tym razem były jednak mało realistyczne i nie takie straszne jak za innymi razami. Obudziłaś się wypoczęta, ale nic w tym dziwnego, co spałaś co najmniej dziesięć godzin. Wow. W sumie to prawie jedenaście, bo dochodzi 7:00, a położyłaś się po dwudziestej. Na szczęście póki co głowa od nadmiaru snu cię nie boli i czujesz się znacznie bardziej rześko niż od ostatnich kilku miesięcy.
Snazzy - 2014-11-21, 16:59

Wyspałam się, ale te sny są coraz bardziej porąbane... czy ja zaczynam wariować? Sama nie wiem, ale raczej rodzina się mną zajmie, gdy to nastąpi. Tymczasem, żeby rozprostować kości robię szybko rozgrzeweczkę w miejscu, rozciągając mięśnie. Powinnam bardziej ćwiczyć, ale z drugiej strony nie mam jak... no nic, ale o kondycję muszę dbać. Któregoś ładnego dnia wyciągnę blondynę na jakieś pływanie lub ewentualnie bieganie, coby i jej wytrzymałość nieco ulepszyć... nie twierdzę, że muszę mieć kompletnie idealną rodzinę, ale skoro narzeka, że nie chce przytyć, to przyda jej się tyle ruchu. Po skończeniu tego przygotowania do dzisiejszego dnia, schodzę na dół, by sprawdzić, czy szanowny pan jakże niemyślący właściciel tego domu nie wyszedł przypadkiem do pracy oraz czy Cyn nie kręci się w okolicy.
Daisy7 - 2014-11-22, 18:41

Na dole nie spotykasz swojej siostry, aczkolwiek zastajesz Luciana odzianego w elegancką marynarkę i czarne spodnie od garnituru. Siedzi na wysokim krześle przy blacie, chrupiąc suchego tosta oraz przeglądając coś w tablecie opartym o specjalną podpórkę. Kiedy zorientował się, że zeszłaś, posłał ci przyjaznym uśmiech.
- Cześć, Mei. A właśnie. Wolisz Mei czy Mars? - zapytał na wstępie. - Jak jesteś głodna, to bierz co chcesz z lodówki. Kawę i herbatę mamy w górnej półce drugiej od prawej. Talerze, filiżanki i tak dalej w następnych. Cynthia przed chwilą się obudziła, a teraz poszła się kąpać, wiec znając ją, zwolni łazienkę dopiero za czterdzieści minut. Właśnie szukam wiadomości o Satanie i wygląda na to, że mieszka sobie spokojnie w waszym domu. Próbowałem do niego zadzwonić, ale nie odbiera. Zaraz skoczę do sklepu po starter z nowym numerem. Mam nadzieję, że wtedy odbierze - wyjaśnił.

Snazzy - 2014-11-22, 20:09

- Dzień dobry - witam się cicho z mężczyzną, odwzajemniając uśmiech. - Ten... no... ładnie wyglądasz, chociaż... idziesz dzisiaj do pracy? W każdym razie, jeśli chodzi o dzwonienie do Sata, mogę ci pożyczyć swoją kartę, powinnam mieć coś jeszcze na koncie, o ile nie straciłam wszystkiego na szantażowanie cię tymi wszystkimi wiadomościami... i ten... smacznego - dodaję po chwili, podchodząc do szafki oraz lodówki i wyjmując potrzebne rzeczy do zrobienia omleta, którego następnie zaczynam szykować, parząc sobie jednocześnie słabą herbatę z cukrem. Tak bardzo odzwyczaić się od gotowania... niedobrze, będę musiała to naprawić, ale na razie muszę się skupić na zaspokajaniu potrzeby żywieniowej.
Daisy7 - 2014-11-22, 23:17

- Eee... a, dzięki, dzięki. Ty też, no to znaczy ładnie Ci, to znaczy nie że w piżamie... dobra, nie było tego - jęknął, uśmiechając się przepraszająco, pokazując swą kiepską stronę prawienia komplementów innym kobietom niż Cyn. - Rzeczywiście wybieram się dzisiaj do pracy, ale nawet zarabiając na życie walkami Pokemonów, staram się wyglądać schludnie i elegancko. Naprawdę nie sądzę, że pojedynki muszą się kojarzyć tylko i wyłącznie z potem, krwią, bólem i cierpieniem - wzdrygnął się. - Ciii... Nie wspominajmy już tego. A co do karty to też o tym myślałem, ale jednak lepiej nie, bo jeszcze zablokuje twój numer.
Przygotowawszy jedzenie i ciepłe picie, usiadłaś przy wysokim barku, zajadając się pysznym omletem, chociaż wydaje ci się, że kiedyś robiłaś je znacznie smaczniejsze. Lucian dalej przegląda jakieś wykresy i tabele finansowe, z których nic nie rozumiesz.

Snazzy - 2014-11-22, 23:40

- Niby tak, ale z drugiej strony jakbym zadzwoniła sama do niego albo... wiadomo może, czy ma kontakt z moim ojcem? Nie wydaje mi się, żeby Ann z łatwością dała odciągnąć się od dziadka... albo gdybym sama pojechała do Floaromy? A tak przy okazji, te wszystkie tabele też są związane z twoją pracą? Nie żeby coś, ale... po prostu tak tylko... z ciekawości - zarzucam rozmówcę toną pytań, jednocześnie pożerając omleta, który nie smakuje tak, jak kiedyś. Zdecydowanie zdołałam wyjść z wprawy, ale mam jeszcze czas, by ponownie przyzwyczaić się do tych wszystkich czynności związanych z normalnym życiem.
Daisy7 - 2014-11-23, 14:28

- O nie, samej na pewno cię nie puścimy. Ale ten pomysł z Arthurem nie jest zły. Dla swojej wnuczki zrobiłby wszystko, więc na bank nie pozwolił sobie na zerwanie z nią kontaktów, a to oznacza, że z Satanem też się zadaje. Hmmm... Możesz spróbować zadzwonić do Sata, bo chyba ma ciągle ten sam numer, chociaż takich rzeczy nie powinno się przekazywać telefonem. Jeśli wolisz spotkać się z nim  cztery oczy, poczekaj do piętnastej. Wracam wtedy do domu i zawiozę cię do Floaromy. Tylko nie waż się jechać sama, pamiętaj - pogroził ci palcem jak dziecku, po czym wrzucił tablet do czarnej męskiej torby i ruszył ku wyjściu. - Z pracą też, ale bardziej chodzi o utrzymywanie domu- rzucił na pożegnanie, a chwilę później usłyszałaś trzaśnięcie drzwi głównych i szczęk klucza w zamku.
Snazzy - 2014-11-23, 14:58

Wzdycham cicho, po czym kończę ostatnie gryzy jajecznego śniadania. Gdy tylko wszystko zniknie z talerza, podchodzę do zlewu, gdzie zaczynam sprzątać i myć to, co wyczyniłam w kuchni. Jak nic będę musiała trochę poćwiczyć z gotowaniem, ale to nie teraz. Najważniejsze, by trochę odpocząć i się nie przejmować... byle tylko czekać do tej piętnastej, potem wszystko się ułoży... no i poczekam, aż blondyna łaskawie zakończy poranną toaletę, przecież mamy tyle czasu do nadrobienia, prawda? A póki mamy wolne chwile, trzeba je dobrze zagospodarować.
Daisy7 - 2014-11-23, 15:25

Pozmywawszy naczynia, udałaś się do swojego pokoju po szczoteczkę do zębów, a potem pod łazienkę. Na szczęście tym razem Cynhtia widocznie wyczuła, że nie powinna zajmować pomieszczenia cały dzień, więc opuściła je opatulona w puchaty szlafrok z turbanem wykonanym z ręcznika na głowie po około dwudziestu minutach. Twoje przesiadywanie trwało znacznie krócej. Wspólny czas spędziłyście głównie na plotowaniu oraz gadaniu o bzdurach, żeby móc się sobą nacieszyć i nie poruszać trudnych, nieprzyjemnych tematów. Potem przyzadziłyście obiad, a o 15:13 do domu wrócił Lucian. W trakcie spożywania posiłku we trójkę w dużej jadalni, mężczyzna poruszył rozmowę z rana.
- Gotowa na podróż czy dzwoniłaś do niego? - zapytał.
- Co? Jaką podróż? Chcesz już dzisiaj uciekać? Ej no! - zaczęła jęczeć niezadowolona blondyna.

Snazzy - 2014-11-23, 15:42

"przyzadziłyście obiad" huehuehuehue *wiesza Dais na drzewie* Chociaż to telefon, ale... ;-; No, jak można nie być przyzwyczajonym do pisania z fona ;-;
-------------------
- Hej, hej, spokojnie, nie zamierzam nigdzie uciekać, zresztą... no... ten... - gubię się powoli w uspokajaniu własnej siostry. Świetnie. Wręcz zarąbiście, do diabła. Na moment wbijam wzrok w swój talerz, starając się na spokojnie przemyśleć odpowiedź, by udzielić jej dopiero po minucie. - Po prostu nie chcę wam się tutaj narzucać ani nic w tym stylu, a poza tym... co nam szkodzi spotykać się nie rzadziej niż raz w miesiącu? Naprawdę czasem... no... do diabła... nieważne... - rumienię się mocno, wracając natychmiast do jedzenia. Oby to zakończyło całą dyskusję.

Daisy7 - 2014-11-23, 16:19

No telefon nooo ;_;
----------------
- Pf... To i tak nie to samo - prychnęła Cynthia, robiąc minę nadąsanej pięciolatki. - Zresztą spieszysz się pewnie tak bardzo bo jesteś głupia i myślisz, że Sat nie ma co robić, tylko Cię zdradza. Zobaczysz, powiem mu kiedyś o tym, jak bardzo mu nie wierzysz - zagroziła, starając się zabrzmieć naprawdę surowo. - A mogę jechać z wami? - poprosiła nieśmiało, spoglądając na Luciana.
- O nie, w żadnym wypadku. Zresztą nie chodzi tylko o ciebie. Po prostu uważam, że mają prawo nacieszyć się najpierw sobą. Uwierz mi, kotku, bylibyśmy jak kula u nogi. Jak tylko odwiozę twoją siostrę, natychmiast wracam. Też nie zamierzam zostawać na noc.
- No dobra, ze względu na to mogę się zgodzić - mruknęła blondyna.
- Dzięki za obiad, palce lizać. To co, Mars? Możemy już jechać? Trochę to potrwa.

Snazzy - 2014-11-23, 16:48

Wcale nie telefon xD Osobiście odkryłam, że piszę szybciej i więcej na telefonie niż na komputerze, chociaż muszę przyznać, że na kompie lepiej mi się odpisuje ;)
----------------------
- Bez przesady, naprawdę by mi się nic nie stało, gdybym została jeszcze jeden dzień, ale z drugiej strony nie mogę wiecznie polegać na neechan, prawda? - uśmiecham się słabo, rumieniąc się jeszcze mocniej, przez co moja twarz prawie się zlewa z włosami. Do diabła, taki koszmar być rudą, czemu nie mogłam urodzić się blondynką? Robię jeden mały krok w kierunku Luciana, jednak prawie natychmiast się zatrzymuję z mocno widocznym wahaniem. Mam pewne obawy, ale u mnie to chyba normalnie, więc zadaję ponurym tonem to jedno nurtujące pytanie. - A co będzie, jeśli stwierdzi, że ja to nie ja?

Daisy7 - 2014-11-23, 18:12

no bo Ty jesteś "nietypowa", mi na fonie piszę się 3x dłużej, 4x więcej błędów wszelkiej maści, 5x więcej czasu żeby wkleić i wysłać ;-;
---------------
- Haha! Współczuję ci jechania z nią, jeśli będzie zadawać takie pytania co chwilę - usłyszałaś w odpowiedzi swoją siostrę, która wzięła się zmywanie, aczkolwiek zdanie skierowała raczej ku Lucianowi nie tobie, co nie zmienia faktu, że ty też to usłyszałaś. - Mars, skoro ja, a nawet Luci cię poznał, to jakim cudem nie wyjdzie to twojemu własnego narzeczonemu? - zapytała retorycznie, a fioletowowłosy pokiwał twierdząco głową, dając do zrozumienia, że myśli tak samo jak jego ukochana.
Okazało się, że członek elitarnej czwórki, którego stać na taką willę, nie może jeździć byle czym, dlatego całą trasę spędziłaś wewnątrz odjazdowego, sportowego autka, które śmigało co najmniej trzy razy szybciej od pojazdu Jenny. Przy okazji było bardzo wygodne w środku, a silnik przyjemnie mruczał zamiast buczeć czy stukać. Szkoda tylko, że żadna rozmowa, którą zaczynaliście, nie dawała się jakoś skleić, przez co długa przejażdżka ciągnęła się niemiłosiernie w nieskończoność. Późną nocą, bo o 21:56 zajechaliście do Floaromy, parkując tuż przed twoim domem, który w ogóle się nie zmienił. Kiedy ujrzałaś zapalone światło w pokoju Ann, poczułaś przyjemne ciepło na sercu, ale także znacznie przyspieszyło ono swoją pracę.
- Będę tu czekał tak na wszelki wypadek, ok? Jak wszystko będzie dobrze, a będzie na pewno, puść mi strzałkę albo napisz wiadomość, że mogę już wracać, zgoda? - poprosił Lucian zanim wysiadłaś z wozu.

Snazzy - 2014-11-23, 18:31

Wcale nie jestem nietypowa xD Po prostu jestem dzieckiem technologii i szybko łapię, co jest dwa dodać dwa :D
------------------
- Jasne i... dzięki za wszystko. Naprawdę, chyba rzeczywiście za szybko cię oceniłam - przyznaję cicho, uśmiechając się wdzięcznie, po czym wysiadam z auta i kieruję się powoli w stronę domu, którego nie widziałam, odkąd wyruszyłam na statek we wrześniu. Nic się nie zmieniło, a zapalone światło w pokoju małego rudzielca jakoś przyjemnie mnie rozgrzało, jednocześnie napawając takim zmartwieniem. Minęły trzy miesiące... czy zdołali już o mnie zapomnieć? Czas się przekonać, dlatego gdy stanę przed drzwiami, pukam kilkukrotnie, zarzucając na rude kosmyki kaptur i spuszczając nieco załzawiony z powodu wzruszenia wzrok.
- Dobry wieczór... przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam Satana Kobayashiego. Powiedziano mi, że go tutaj znajdę.

Daisy7 - 2014-11-23, 22:59

a kysz ty mieszczuchu xd i prawie 4 miechy~
---------------
Stojąc przed drzwiami, poczułaś, jak rośnie ci w gardle ogromna gula. Potem usłyszałaś głos należący z całą pewnością do Satana. Zawołał do Ann, że zaraz wróci, tylko sprawdzi kto to taki o tak późnej porze. Słyszałaś jego kroki, a chwilę później drzwi otworzyły się prawie bezgłośnie, wypuszczając na zewnątrz ciepłe powietrze oraz światło, które padło prosto na ciebie. Miałaś opuszczony wzrok, więc nie widziałaś twarzy ukochanego, a jedynie jego spodnie i buty. Kiedy powiedziałaś swoją kwestię, nastąpiła chwila ciszy. Zaczęłaś się nawet niepokoić, ale przecież gdyby Sat zemdlał, to od razu by upadł, więc to mogłaś wykluczyć. Poczułaś, jak drżąca dłoń łapie cię pod brodą i nie zważając na ewentualne sprzeciwy, unosi twą twarz do góry. Twój wzrok spotkał się z zszokowanym spojrzeniem Kobayashiego. Zyskawszy pewność, że to ty, bez słowa objął cię, a wręcz zaborczo przycisnął do siebie, jakby nie miał zamiaru nigdy puszczać. Jedyne co czułaś oprócz silnego uścisku to masę pocałunków, którymi jest pieszczona twoja głowa.

Snazzy - 2014-11-23, 23:10

Tak szmutno i romantycznie mi sie zrobilo :c
---------
Takiego powitania nie spodziewałabym się nawet w najlepszych marzeniach sennych spędzanych u boku tego jedynego. Do diabła, a ja nie wierzyłam i twierdziłam, że spełni się najgorszy scenariusz. Do diabła, jestem nadal takim beznadziejnym niedowiarkiem, ale... kto mi, do diabła, zabroni? Na razie odwzajemniam uścisk, wtulając się w chłopaka najmocniej jak się da, a jednocześnie przykładam głowę do klatki piersiowej. Nic się nie zmieniło oprócz mnie, ale czuję się tak, jakbym nigdy nie opuszczała tego miejsca.
- Przepraszam... za to wszystko... za to zamieszanie... i w ogóle... - wypowiadam dopiero po dłuższej chwili.

Daisy7 - 2014-11-24, 07:07

to dobrze, bo tak ma być~
-------------------
- Ciii - wyszeptał Satan, przestając na moment cię całować, by móc zabrać głos. - Nie gniewam się, nie przepraszaj, to ja powinienem - wyjaśnił, po czym poczułaś jak uścisk staje się pewniejszy, a chwilę później zawisłaś w powietrzu.
Nastolatek wniósł cię do środka, zamykając jedną ręką drzwi i usadowił cię na małej szafce znajdującej się w przedsionku. Dopiero wówczas postanowił w końcu zelżyć nacisk ramion i swobodnie je opuścił, robiąc krok do tyłu. Przyglądał ci się uważnie z odległości niecałego metra, śledząc wzrok każdy skrawek twojego ciała, jakby robił jakieś oględziny.
- Jesteś śliczna - powiedział wreszcie, pozwalając sobie wreszcie na szczery uśmiech. - Masz takie długie włosy - dodał, głaszcząc je bardzo troskliwie i ostrożnie z góry na dół, jakby były wykonane z najdelikatniejszego jedwabiu.

Snazzy - 2014-11-24, 07:56

Pobudzasz mi sumienie, wredny Szczurzokocie 3:
------------
- Wcale nie są fajne, tylko przeszkadzają - odwzajemniam nieśmiało uśmiech, po czym zeskakuję z mebla, coby się nie połamał pod wpływem mojego ciężaru. Do diabła, czemu wszyscy traktują mnie tak delikatnie, chociaż z drugiej strony to wcale nie jest takie złe, byle tylko nie zatracić się w tej rozpuście. Na razie jednak ponownie wtulam się w chłopaka, chowając twarz w jego koszulkę. - Do diabła... naprawdę się za tobą stęskniłam... i za małą też... i w ogóle... do diabła - szepczę cicho, nie powstrzymując już łez.

Daisy7 - 2014-11-24, 17:57

no wreszcie xD
-------------------------------
- Ja jeszcze bardziej - zapewnił, ponownie przyciągając cię do siebie i całując kilkukrotnie w głowę, pozwalając ci wypłakać się o własny T-shirt, który tak pięknie pachnie.
Dałaś się zanieść do waszego pokoju, gdzie zostałaś odłożona na łóżko. Satan wdrapał się na miejsce obok ciebie i po raz ęty przyciągnął cię do siebie, po czym zaczął jedną ręką głaskać twoje plecy, a drugą wsadził w busz rudych włosów.
- Tatusiu! - cisze przedarł wręcz oburzony głos dziecka, na który osiemnastolatek zareagował uśmiechem i powoli "odczepił" się od ciebie, by móc wstać, jednak zatrzymał się przy łóżku, wyciągając ku tobie dłoń. - Skoro za małą też się stęskniłaś, to chodź.

Snazzy - 2014-11-24, 18:10

Wcale nie wreszcie xD Ja się łatwo wzruszam, czy to czytając książki, czy oglądając filmy... swoją drogą, muszę znowu przeczytać "Luciana", kij, że będę ryczała <3
----------------------
- Jutro, żeby miała większą niespodziankę, bo jak dzisiaj mnie zobaczy, to chyba nie zaśnie... albo nie, czekaj - uśmiecham się szerzej, po czym wysyłam szybką wiadomość do narzeczonego siostry z informacją, że wszystko okej i żeby się szykował, że następnego weekendu nie spędzi z blondyną, bo zaciągnę ją na zakupy. Po skończeniu wiadomości natychmiast kieruję się w ślad za chłopakiem, celowo chowając się w jego cieniu, by osiągnąć ten zamierzony efekt tajemniczej niespodzianki... a co mi tam, jak mam już kogoś zaskakiwać, to zrobić to w najmniej oczekiwanej chwili.

Daisy7 - 2014-11-24, 20:40

też bym ryczała znowu przy tym xd dlatego nie przeczytam ponownie xd
-------------------------------
W odpowiedzi od Luciana dostałaś tylko "wrr... będę o nią zazdrosny! ale mogę dla Cb zrobić wyjątek xd dobranoc".
- Dobry wybór, bo inaczej musiałabyś spać sama. Nie miej mi tego za złe, ale trochę rozpieściłem naszą córeczkę pod twoją nieobecność. Z początku, gdy zniknęłaś, miała problemy z zasypianiem sama, więc pozwalałem jej drzemać ze mną. A potem jakoś tak wyszło, że codziennie śpimy razem, ale na pewno da radę stopniowo wrócić do dawnego porządku - poinformował cię przepraszająco, drapiąc się po głowie ze zdenerwowania, aczkolwiek nie dając ci dojść do głosu, ruszył stanowczym tempem do pokoju Ann.
Kiedy zobaczyłaś i poczułaś małą, która natychmiast rzuciła się na ciebie z piskiem, zostałaś zalana najsilniejszą falą gorąca z dotychczasowych. Następnie spędziłyście dobre pół godziny wspólnie leżąc na łóżku mocno wtulone w siebie, ponieważ dziewczynka chciała ci pokazać wszystko, co przeżywała przez te cztery miesiące. Oczywiście zrobiła to w ten niesamowity sposób przekazywania komuś do głowy obrazów i towarzyszących im odczuć.
- Robi się późno, dziewczyny. Nacieszymy się sobą jutro, pojutrze i przez całą resztę dni. Obiecuję, że już nic ani nikt nas nie rozdzieli. Ale teraz lepiej idźcie spać. Ja dam radę sam zasnąć, bo myślę, że dzisiaj można pozwolić diabełkowi na spanie z mamą, hm? - odezwał się uśmiechnięty Kobayashi, który przez ten cały czas, gdy byłyście zajęte sobą, przyglądał się wam z troską i wzruszeniem, a teraz nakrył was po samą szyję kołdrą. - Dobranoc, moje najukochańsze skarbki - dodał na pożegnanie, całując ciebie oraz dziecko w czoła.

Snazzy - 2014-11-24, 21:30

A ja przeczytam :P Lucian jest fajny :D
-----------------
Z jednej strony racja, trzeba będzie ją odzwyczaić od takich luksusów, ale z drugiej strony... skoro jesteśmy razem we trójkę, to czemu nie mielibyśmy się przenieść na łóżko dwuosobowe.
- Satty... - wołam błagalnie, robiąc najbardziej słodką minę, na jaką mnie tylko stać. Nie lubię tego robić, ale czasem w takich strategicznych sytuacjach jest to tak przydatne, że nie mogę się powstrzymać, dlatego stosuję to także i teraz. - Ten no... powinniśmy się zmieścić na naszym łóżku, więc co byś powiedział, gdybyśmy spali we trójkę? - proponuję cicho, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2014-11-24, 22:58

nie mówię, że nie~ *zaczyna budowę arki, by przetrwać potop łez Snazziaka :D*
--------------------
Satan chyba przeczuwał, że zaraz go zawołasz, ponieważ ledwo to zrobiłaś, a już znalazł się z powrotem w sypialni rudego diabełka, chociaż po minięciu tych kilku sekund powinien już dotrzeć do waszego pokoju, a może nawet zdążyć usadowić się pod kocem. Twój pomysł spotkał się z akceptacją ze strony nastolatka, więc wziąwszy Ann na ręce, udaliście się do drugiego pomieszczenia, gdzie położywszy się we trójkę na posłaniu, mogliście w spokoju zasnąć. Ach... Jak miło było wreszcie spać przy dwójce najbliższych ci osób po tak długiej rozłące z nimi. Plusem był też brak koszmarów, a rano wstałaś wypoczęta i pełna chęci do działania. O dziwo Sat zbudził się przed tobą, lecz zamiast pójść się przebrać, spędził bliżej nieznaną ci ilość minut bądź godzin na wpatrywaniu się w swoje dwa skarby.
- Dzień dobry, mała. Jak się spało? - zapytał troskliwie, mrużąc przy tym oczy.

Snazzy - 2014-11-25, 06:14

Hahaha, bardzo smieszne D:
----------
- Cześć, kocie - odpowiadam, szczerząc się najszerzej, jak się tylko da, a jednocześnie dotykam delikatnie policzka chłopaka opuszkami palców. Wciąż mam wrażenie, że to tylko dobry sen, który szybko się skończy, a po nim nastaną czasy ciemności. Delikatnie kręcę głową, ale uśmiech nie schodzi mi z twarzy. - Przy takim towarzystwie śpi się sto razy lepiej, ale to chyba wiadome, nie? Z
W każdym razie... mam nadzieję, że się trochę pospałeś i się zbytnio noe rozwalałyśmy... a jak tobie się spało, hm? - pytam, wygrzebując powole się z łóżka.

Daisy7 - 2014-11-25, 08:46

ba dum tssss ~ nwm czy Ci ucięło odpis czy to "Z" i enter przypadkiem? ;x
-------------------------------
- Tak, zgadzam się z tobą w stu procentach - odpowiedział, kiwając głową w górę i dół. - Powiedziałbym nawet, że trochę długo pospałem. W końcu dochodzi 10:00 - stwierdził, wyginając się, by zerknąć na zegarek. - I spało mi się wygodnie pomimo waszego kręcenia się i wiercenia, dziękuję - zaśmiał się cicho, a widząc co robisz, również zaczął powoli opuszczać posłanie. - Mam pomysł. Ty obudzisz Ann i się przebierzecie, a ja przygotuję śniadanie. Nie chcę się chwalić, ale znacznie polepszyły się moje zdolności kulinarne. Co prawda to zasługa diabełka, który pewnego razu oświadczył, że chce jeść posiłki u dziadka, cioci albo gdziekolwiek indziej, ale... to można pominąć.

Snazzy - 2014-11-25, 14:09

Nie pamietam, o takiej godzinie to pisalam xd
------
- To dobrze, bo mi się pogorszyły... do diabła, nie robię już takich dobrych śniadań, jak kiedyś... hm, a mogę przygotować sobie sama dla siebie? Wiesz, żeby nie zatracić umiejętności - pytam cicho, po czym przystępuję do budzenia rudego diabełka, co zapewne nie zajmie mi dużo czasu, biorąc pod uwagę, że dziecko jest kumate i raczej nie lubi marnować czasu. Huehuehue, wdała się zupełnie w mamusię i tatusia. O właśnie, przypomina mi to przy okazji, że muszę jeszcze mieć cztery odznaki, czyli czekają mnie cztery walki... no, raczej będzie na co popatrzeć, jednak na razie zrobię sobie przerwę, bo trzeba posiedzieć z rodziną... prawda?

Daisy7 - 2014-11-25, 19:06

sama o takiej wstajesz masochisto xd
-------------------------
- A jak tam sobie wolisz, ale pozwól, że będę przy tobie, żebyś nie puściła kuchni z dymem - wyszczerzył się złośliwie, wyciągając rękę do przodu, by cię poczochrać, po czym opuścił sypialnię, zabierając przy okazji ubrania powieszone na oparciu krzesła.
Udało ci się szybko obudzić Ann, która dalej nie posiada się ze szczęścia, że jesteś obok.
- Przestraszyłam się, że to był sen, mamusiu - wyjaśniła, a następnie dała się grzecznie ubrać w świeże ciuchy. Wow! Czyżby Sat nauczył się prać i prasować? Niesamowite! Korzystając z tego, także przebrałaś się w luźne, domowe ciuszki, które znalazłaś w szufladzie waszej wspólnej szafy, z której na szczęście nie zniknęło nic twojego.
- To co chcesz sobie przyrządzić? - zapytał nastolatek, biorąc od ciebie małą, kiedy weszłyście do kuchni, gdzie unosi się delikatny i kuszący zapach tostów z miodem.

Snazzy - 2014-11-25, 19:38

No bo muszę xD Przynajmniej się nie spóźniam i mam 100% frekwencji :D
------------------
- Mhm... żeby tak bardzo we mnie nie wierzyć, prędzej to ty puścisz kuchnię z dymem - stwierdzam, po czym natychmiast łapię jednego z tostów, by sprawdzić, czy Kobayashi rzeczywiście przez ten czas nauczył się gotować. Pewnie tak, ale jednak spróbować nie zaszkodzi, prawda? - Cóż no... sama nie wiem, ale chyba zrobię sobie kanapkę... tak, to dobry pomysł. Doskonały - stwierdzam cicho, po czym z uśmiechem, biorę bułkę, jakąś wędlinę i smarowidło, by następnie zacząć przygotowywać sobie śniadanie.

Daisy7 - 2014-11-25, 20:03

aww... nie wiem, o czym mówisz, to nie moja broszka *tak trudno przechodzić jej cały miesiąc w całości*
-----------------
Tost smakował naprawdę dobrze, a co ciekawszy nie był zrobiony przy pomocy tostera, co potrafi chyba każdy, lecz wymagał użycia patelni i odrobinę większych zdolności kulinarnych. Ale może to tylko głupie szczęście Satana, kto wie.
- Doskonały. Przynajmniej nie będzie trzeba martwić się o koszty remontu domu, chociaż... Ty i te twoje zdolności - zachichotał cicho, starając się szeptać, jednakże nic nie umknie twojemu wyczulonemu słuchowi.
Po posiłku zasiedliście we trójkę w salonie, by obmyślić jakiś plan na dzisiaj. Sat zaproponował leniwy dzień i wrócenie do dawnego funkcjonowanie, jednakże Ann nalega na spacer.

Snazzy - 2014-11-25, 20:36

- Naprawdę pozostawiacie decyzję mi? - pytam, unosząc brwi w niedowierzaniu. Oni naprawdę są niereformowalni, ale co ja poradzę z moimi małymi szatankami? Raczej nic, dlatego wzruszam ramionami i wypuszczam przy okazji podopiecznych, by ich też nakarmić ich ulubionym jedzeniem. - W sumie... nigdzie mi się nie śpieszy, a po ostatnich wędrówkach mam już dość spacerów, więc... co powiecie na to, że dzisiaj się polenimy, a ewentualnie jutro lub pojutrze zrobimy sobie wycieczkę... na przykład do Canalave, hm? - proponuję, uśmiechając się niewinnie.
Daisy7 - 2014-11-25, 22:24

ej... a Plum to jest Twój czy jak? w sensie on ma wgl ball swój u kogoś czy siedział w Floaromie sam? xd bo Nuller to trzyma Sat
----------------------
Pokemony pochłonęły jedzonko (-0,7kg karmy z każdego typu), po czym zawróciły do swoich kulek.
- Cały dzień chcecie się lenić? - jęknęła niezadowolona Ann, zakładając rączki na piersi.
- Ale za to jutro zamiast krótkiego spaceru wybierzemy się na piechotę do Canalave - przypomniał Sat.
- No ale... to daleko stąd? Ile będziemy szli? - dopytała podejrzliwie mała.
- Dokładnie to nie wiem, ale myślę, że kilka godzin w jedną stronę jak nic. Zobaczysz, jak nic będziesz zmęczona po dojściu na miejsce i jeszcze skończy się na proszeniu Esperity o teleportowanie nas do Floaromy albo będziemy musieli nocować w centrum - stwierdziła głowa rodziny.
- Wcale, że nie! Ja na pewno nie będę zmęczona! - oświadczyła pewna siebie, po czym ześlizgnęła się z sofy. - Idę poszukać Nullera, bo pewnie znowu wytarzał się w czymś śmierdzącym albo nabroił i boi się do nas przyjść - stwierdziła, opuszczając salon.

Snazzy - 2014-11-26, 05:43

Czo to za brzydkie słowa w słowniku diabełka :c co do kociaka, to ta, Marsik ma kulkę, ale on raczej chodzi cały czas po domu, bo rudy diabełek się nim zajmuje .o.
-----------
- Hej, czekaj, pójdę z tobą - natychmiast podnoszę się na równe nogi i idę za rudym diabełkiem, przy okazji zgarniając ją na ręce, coby było trochę kontaktu, a nie że lata po całym domu i nie można jej złapać. - Kiedy on nauczył się tak dobrze gotować? Sam prasuje i pierze ciuchy? Jakoś... to nie jest do uwierzenia, że przez te trzy miesiące... - stwierdzam cicho, wypytując przy okazji dziecko o wszystko, byle tylko zaspokoić swoją ciekawość. Niby to pierwszy stopień do piekła, ale z drugiej strony kto pyta, nie błàdzi.

Daisy7 - 2014-11-26, 07:50

jakie brzydkie słowa? .o. // oki~
-----------------
Ann zaczekała na ciebie w korytarzu i udało ci się ją schwytać, zanim zdążyła gdzieś uciec.
- Jak zniknęłaś mamusiu. Ale przedtem co najmniej tydzień musiałam jeść niedobre obiady, więc wszystko zostawiałam i ostatecznie robił mi kanapki na śniadanie, obiad i kolację. A potem się wreszcie nauczył gotować. Nawet kupił sobie taką dużą książkę z panem w białym fartuchu. Tak, to też potrafi. Ale ja mu pomagałam! I to dużo. Prawie w każdej pracy domowej - pochwaliła się dumnie.
Szybko znaleźliście Nullera, a przy tym także Pluma. Wilczek spał smacznie na puchatym dywaniku w pokoju dziewczynki, natomiast kociak właśnie się przebudzał na jej łóżeczku. Widząc cię, zamiauczał radośnie i zwinnym skokiem wylądował na twoim ramieniu, by móc się trochę połasić.

Snazzy - 2014-11-26, 15:38

Nieważne xD Snazzy nieprzytomna xD
---------------
- Naprawdę? Musiałaś chyba bardzo wydorośleć przez ten czas... przepraszam... - uśmiecham się nieśmiało, po czym zdejmuję kota z ramienia, by zrobić mu miejsce na rękach, gdzie na bank będzie mu o wiele wygodniej. - Cześć, maluchu, stęskniłeś się? Raczej nie za mną, więc... no, chyba wiesz, o co chodzi - mrugam porozumiewawczo, a następnie wypuszczam swoją ukochaną kocicę, coby oba futrzaki się sobą nacieszyły. W końcu za rzadko stwarzam im do tego okazję, ale to się musi zmienić. Sama zgarniam do siebie rudego diabełka, czochrając jej włosy, byle tylko cokolwiek robić.

Daisy7 - 2014-11-26, 19:38

coraz częściej xD zaczynam się o Cb martwić, neechan xd
--------------------
- Nie szkodzi mamusiu, ale to znaczy, że teraz powinnaś mi pozwalać na więcej. Na przykład... co ty na to, żebym nie musiała się myć? To okropnie nudne i marnuje się przy tym masę czasu, a skoro jestem już prawie dorosła, to powinnam móc sama decydować, prawda? - wyszczerzyła się Ann, chichocząc, kiedy ją łaskotałaś.
Oczywiście kociaki zajęły się sobą, a do rodzinnej sielanki dołączyły też Nullera, który Hope traktuje jak prawdziwą, biologiczną matkę. Dobrze, że nie zniknął "pakt o sojuszu" między nim, a Plumkiem, bo na samą myśl o głośnych piskach, szczekaniu, miauczeniu i gonitwami po domu rozbolała cię głowa.

Snazzy - 2014-11-26, 20:10

Taki przywilej staruchów <3
-----------------
- Nie myć się? Okej. Od dzisiaj nie będziesz się myła, ale wtedy ktoś zauważy, że jesteś brudna i zabiorą cię nam, stwierdzając, że nie zapewniamy ci dobrych warunków, a przy okazji zaniedbujemy cię. Ewentualnie też zalęgną ci się wszy we włosach i będziesz musiała je ściąć, a chyba nie chcesz być bez włosów, prawda? - odpowiadam z lekko rozbawionym uśmiechem, ignorując ból głowy, jaki pojawił się na samą myśl o ewentualnych wojnach kociowilczych. Na szczęście to bardzo postapokaliptyczny scenariusz dlatego nie poświęcam mu zbyt wiele czasu, a zamiast tego podnoszę rudego diabełka do góry. - To co? Wracamy do naszego kochanego tatuśka czy zostajemy tutaj?

Daisy7 - 2014-11-27, 21:18

- Co to wszy? - zapytała zaciekawiona Ann, jednak zanim zdążyłaś jej odpowiedzieć, zakryła głowę rączkami. - Nie! Nie będziemy ich ścinać! Kocham je! - zaczęła głośno krzyczeć.
- Wszystko okey?! - krzyknął z pobliskiego pomieszczenia Satan i po chwili zjawił się przy was, kiedy opuszczałyście sypialnię dziewczynki. - Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Tak! Mamusia chce, żebym była łysa! - pożaliła się mała, na co Kobayashi parsknął niekontrolowanym śmiechem, łapiąc się szybko za buzię, jednak jego kąciki ust dalej pozostają podniesiono ku górze.

Snazzy - 2014-11-28, 06:09

- Wcale nie, mała, po prostu przedstawiam ci zalety codzinnego mycia się oraz skutki ewentualnego zaniedbania tej czynności. Mam nadzieję, że od dzisiaj będziesz dbała o higienę - neguję słowa rudzielca, jednocześnie uśmiechając się prawie tak samo szeroko jak chłopak. Nie ma co, zabawna rodzinka, ale przez ten okres przestałam się czuć jak jej członek. Brrrr... to nie jest dobry znak, ale na razie nie daję sobie tego po sobie poznać. - Hm... ten no... które z nas dzisiaj robi obiad? - pytam przy okazji.
Daisy7 - 2014-11-28, 20:47

- No to proponuję razem - uśmiechnął się, łaskocząc Ann po włoskach. - Mamy pomysł na super dobrego kurczaka w sosie kurkowym albo śmietankowym, a do tego makaron ryżowy i jakaś dobra sałatka koniecznie z rukolą, o! - zaproponował, widocznie próbując się przed tobą popisać.
- Musimy iść do sklepu! - zarządziła uszczęśliwiona dziewczynka i okazało się, że ma racje, ponieważ nie było kilku potrzebnych składników do Satanowej potrawy.
W trakcie spaceru do marketu, zaczął dźwięczeć ci pokeall. Od Cynthii: :Jak tam, siostrzyczko? ;* Pozdrowiłaś i wycałowałaś Satana oraz Ann ode mnie? Jak nie to natychmiast! Nudno mi bez Ciebie :(".

Snazzy - 2014-11-28, 21:27

Och, jak miło! Powoli i z lekko zadowolonym uśmieszkiem zaczynam odpisywać na wiadomość:
"Hm? Ach... wiesz, nie chciałam na razie poruszać tego tematu, ale na pewno zaraz ich pozdrowię jak tylko wrócę ze sklepu... w ogóle, ja też tęsknię... CZY TY SOBIE WYOBRAŻASZ, ŻE NAUCZYŁ SIĘ GOTOWAĆ?! I jeszcze mi nie daje samej gotować *foch* :< Ogólnie to wszystko dobrze, chociaż... no, nieważne. Betewu, nie wybrałabyś się ze mną na bardziej ciuchowe zakupy w następny weekend? I ten... czy ty przypadkiem nie jesteś w pracy?" - po czym klikam "wyślij" i staram się bardziej skupić na zakupach. Niech no... żeby facet gotował lepiej od kobiety... to tak bardzo boli. Cholernie diabelsko boli.

Daisy7 - 2014-11-29, 00:29

Po zakupie odpowiednich składników wróciliście do domu, gdzie wzięliście się za wspólne przygotowywanie obiadu. Największa część przypadła nastolatki, natomiast dziewczynka dostała jakże trudne zadanie obmywania sałaty oraz rozdzierania jej na mniejsze fragmenty. Kiedy kurczak piekł się w piekarniku, otrzymałaś wreszcie odpowiedź od Cyn: "Kto?! SATAN?! Chyba sobie jaja ze mnie robisz xD Nie uwierzę Ci, dopóki sama się nie przekonam, ale tego też się trochę boję... Jestem za młoda na śmierć z powodu niestrawności czy rewolucji żołądkowych. Tobie też bym radziła uważać! Najlepiej wyrzucajcie z Ann jedzenie za okno, jak nie będzie patrzył c; ach... stęskniłam się za droczeniem z tym tą twoją życiową ciamajdą, którą nazywasz swoim wybrankiem ;* Jasne, że się wybiorę. Z wielką chęcią! Weź małą, proszęęę. Na razie nie jestem".
Snazzy - 2014-11-29, 10:55

No cóż, obiad dochodzi, więc chyba mam trochę czasu, by wszystko przemyśleć... no i napisać do blondyny odpowiedź zwrotną, coby ją trochę podenerwować i się z nią podroczyć jak dawniej:
"No co? Sama byłam zdziwiona, ale skoro przez ostatnie trzy miesiące mała nie narzekała, to chyba dobry znak, prawda? Ale racja, muszę coś z tym zrobić... do diabła, przez niego nie mam co robić w tym domu, no! ;-; I wiesz, że zachowujesz się jak mała dziewczynka? Ann niezbyt przepada za zakupami, ale zobaczymy. W każdym razie... no, do diabła, liczyłam, że będzie wszystko jak po staremu, ale widać, że się przeliczyłam, nie? c';"

Daisy7 - 2014-11-29, 14:18

Kiedy wszystko było gotowe, rozłożyliście jedzenie na stole i zasiedliście do niego, by skosztować tych pyszności. I rzeczywiście... wyszło rewelacyjnie. Kurczak rozpływał się w ustach, a cała reszta stanowiła jego wspaniałe dopełnienie. Potem pozmywaliście naynia, a resztę dnia spędziliście we trójkę rozłożeni na kanapie, oglądając ckliwe romansidło na DVD. W sumie to tylko ty i Satan zajmowaliście sofę, ponieważ Ann nie potrafiła tak długo usiedzieć w miejscu, więc co rusz biegła do pokoju po zabawki, które przynosiła do salonu, chwilę się nimi bawiła, a potem leciała po nowe. Kiedy seans dobiegł końca o 21:20, pokeall zaćwierkał: "Dobry wieczór ;) Sory, że tak późno odpisuje, ale jednak poszłam odbyć kilka walk i nie było czasu zbytnio. Ja? Jak mała dziewczynka? .-. Czemu? Skoro Sat będzie kurą domową, to ty możesz znaleźć sobie jakieś ciekawe hobby. Ja bym się cieszyła na twoim miejscu, głuptasie".
Snazzy - 2014-11-29, 15:10

"Dobry wieczór, spokojnie, nic się nie stało... ale z tym gotowaniem to naprawdę poważna sprawa. Nie mam kompletnie co robić w tym domu i czuję się taaaaaka zbyteczna T-T naprawdę, do diabła, to nie jest miłe ;-; I tak... no nie do końca ;) Wyluzuj, no xD Po prostu lubię być kurą domową, to nie jest złe zajęcie, a mam też czas dla siebie :<" - odpisuję na wiadomość, a następnie wtulam się w chłopaka, chowając przy okazji twarz, byle tylko jej nie widział.
- Hej... wiesz... głupio mi się robi, jak tak widzę, że gotujesz i w ogóle... nie wiem... czuję się tak trochę niepotrzebna... - szepczę cicho.

Daisy7 - 2014-11-29, 20:48

- Hę? Niepotrzebna? - zapytał wyraźnie zaskoczony, po czym delikatnie, acz stanowczo ujął dłonią twą brodę i tak jak wczoraj zmusił, byś uniosła ją ociupinę do góry, by mógł widzieć twarz, którą ukryłaś. - Naprawdę? Sądziłem, że ci się to spodoba. Ba, myślałem, że będziesz bardzo zadowolona i stwierdzisz, że tak może być już zawsze. Och, dziewczyno, kiedy myślę, że już niczym mnie nie zaskoczysz, wyjeżdżasz wtedy z jeszcze bardziej nieprawdopodobną sprawą niż wcześniej. Czy kiedykolwiek przestaniesz mnie zadziwiać? - zaśmiał się słodko i uwodzicielsko, obnażając fragment białych zębów w leniwym, seksownym uśmiechu, po czym musnął ustami twoje czoło, a wówczas nadeszła kolejna wiadomość. - Zgaduję, że to twoja siostrzyczka nam tak przeszkadza i nie daje chwili prywatności? W ogóle to jest pewien problem odnośnie jej... Bo wiesz... Straciliśmy kontakt - przyznał się smutno, spuszczając niżej głowę.
"I tak cię nigdy nie zrozumiem, więc nawet nie będę próbować. Ale jeśli rzeczywiście tak ci źle, może warto szczerze pogadać z Satanem?" - przeczytałaś.

Snazzy - 2014-11-29, 21:00

- Nie przejmuj się, wiem już, o co poszło - natychmiast przerywam mu tłumaczenie się, odwzajemniając pocałunek w miejscu warg, by skutecznie je ze sobą złączyć. - Widzisz, jej chłoptaś ma jeszcze dziwniejszy sposób bycia niż ona. Stwierdził, że będzie najrozsądniej, jeśli Cyn zapomni o mnie i o naszej rodzinie, dlatego w jakiś sposób ponoć sprowokował tę kłótnię, więc... chyba sprawa już wyjaśniona, prawda? Zresztą... naprawdę, mam nadzieję, że nie zaczniecie się znowu kłócić jak małe dzieci... - dodaję po chwili, odpisując krótko na wiadomość tekstem "Masz pozdrowienia od niego. A na razie branoc, wybacz, ale musimy nadrobić zaległości". - Ten... chyba już późno, nie? Co powiesz na to, żeby położyć dzisiaj diabełka w jego pokoju, a my tymczasem byśmy... no wiesz...?
Daisy7 - 2014-11-29, 21:26

- Hę? Ty na poważnie? Grr... Jak tylko wpadnie mi ten laluś w ręce to nie ręczę za siebie. Ann była z początku strasznie podłamana, że nie może spotykać się z ciocią. Huh, a ja się martwiłem o niego, że będzie musiał wytrzymywać z blondi. Powinienem chyba odwrotnie - zdenerwował się, a ty w tym czasie odpisałaś na wiadomość Cynthii. - Czy ty mi proponujesz coś niemoralnego, panno Imasawo? - zapytał z rozbawieniem, zbliżając swą twarz do twojej, by połaskotać cię nosem, a jego oburzenie natychmiast zniknęło jak za dotknięciem magicznej różdżki. Pik pik, nowa wiadomość od siostry: "Nie roznieście domu! I liczę tym razem na siostrzeńca :*". - Wycisz to cholerstwo albo daj mi - jęknął niezadowolony.
Snazzy - 2014-11-29, 21:42

- To nie jest cholerstwo, tylko pokeall. Jak sam chcesz się nim zająć, to proszę bardzo, możesz też pozdrowić blondi - odpowiadam, podając mu posłusznie urządzenie, po czym schodzę z jego ciała, by się rozprostować i nie tylko... w końcu trzeba się zająć innymi sprawami, prawda? Przede wszystkim ułożyć diabełka do spania i poczekać aż zaśnie spokojnie we własnym łóżku. Dopiero wtedy, czyli po dłuższej chwilce spędzonej wspólnie z rudowłosą przebieram się w piżamę i kładę się we własnym łóżku... no i ciekawe, co z tego wyniknie.
Daisy7 - 2014-11-29, 22:36

- Może kiedy indziej - prychnął, biorąc od ciebie natychmiast urządzenie, po czym wyszedł z pokoju. - Schowam je i nie dostaniesz go z powrotem, dopóki ci na to nie pozwolę! - zawołał niczym jakiś twój pan i władca, a ty wzruszając ramionami, poszłaś po Ann.
Przebrawszy małą w piżamkę, zaniosłaś ją do łóżeczka i przykryłaś kołdrą. O dziwo dziewczynka nie kazała ci ze sobą spać, jednak uparła się, że masz przy niej zostać, dopóki sama nie zaśnie. Na szczęście dzień pełen wrażeń odbił się na senności dziecka, które prędko oddało się objęciom Morfeusza. Wówczas wymknęłaś się po cichu do twojej i Kobayashiego sypialni. Zaczęłaś szukać piżamy, ale nigdzie jej nie znalazłaś. Kiedy miałaś już czmychnąć do łazienki, w drzwiach pojawił się osiemnastolatek.
- Szukasz czegoś, misiu? - zapytał, trzymając wysoko w górze twoje nocne ubranie. - A poprosisz ładnie? - dodał, zamykając za sobą cicho drzwi i nakierowując cię ku posłaniu.

Snazzy - 2014-11-30, 12:46

O nie... niedobrze. Czuję niepokój i to straszny... jakby traktował mnie jak jakieś zwierzę albo pieska, a nie jak osobę. Bardzo niedobrze, do diabła. Mój oddech wyraźnie przyśpiesza, natomiast oczy zamykają, zwierając ze sobą mocno powieki. Zaciskam też przy okazji zęby, spuszczając głowę.
- Do diabła... proszę cię... przestań się wygłupiać i po prostu daj mi się przebrać, naprawdę... - syczę cicho, starając się opanować łzy powoli gromadzące się w kącikach oczu oraz ogólny atak paniki. Że też akurat w takim konkretnym momencie, bardzo... niedobrze.

Daisy7 - 2014-11-30, 15:16

Satan natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak i przestał się z tobą zgrywać. Objął cię delikatnie ramieniem, starając przyciągnąć do siebie, a drugą ręką podał ci natychmiast piżamę, lecz zanim zdążyłaś uwolnić się z jego objęć, zmusił cię do zajęcia miejsca na łóżku, dalej nie przestając cię trzymać.
- Marsiku, co się stało? - zapytał łagodnym, uspokajającym głosem, głaszcząc cię wolną ręką po policzku i starając doprowadzić do tego, byś oparła głowę o jego tors. - Powiedziałem coś nie tak? Zraniłem cię? Przepraszam jeśli tak. Myślałem, że odbierzesz to jako formę zabawy i troszkę się z tobą podrażnię.

Snazzy - 2014-11-30, 16:34

- Przepraszam... po prostu... sam chyba wiesz. Złe wspomnienia i te sprawy... nie rób już tak więcej, proszę... - szepczę cicho, wtulając się zgodnie z oczekiwaniami chłopaka w jego tors, gdzie chowam twarz, coby nie pokazywać, że nagle zarumieniłam się ze wstydu. - Przepraszam, naprawdę... nie chciałam, żebyś się źle poczuł czy coś, ale chyba... nic już nie będzie takie samo, nie? Trochę mi głupio... to naprawdę wyłącznie moja wina... przepraszam... do diabła... - dodaję po chwili, uśmiechając się ponuro.
Daisy7 - 2014-11-30, 21:51

- No już... Cichutko skarbie - mruczał łagodnym głosem Satan, głaszcząc cię po włosach i plecach. - Jeśli ciągle będziesz mnie tak przepraszać, to rzeczywiście nic nie będzie po staremu - zaśmiał się cicho, próbując rozładować atmosferę. - Słuchaj, to nie jest twoja wina ani moja. Niczyja. Tak po prostu się głupio złożyło. Ja ze swojej strony obiecuję ci, że już nie będę tak robił. A ty mów mi natychmiast, jeżeli coś ci się nie spodoba, okey? - poprosił, wycierając wierzchem dłoni łzy z twoich policzków, po czym dał ci się w spokoju przebrać, a następnie ułożyliście się obydwoje w łóżku pod kołdrą. - Dobranoc - dodał, całując cię namiętnie w usta. Zbyt namiętnie!
Ujrzałaś błysk szelmowskiego uśmiechu na jego twarzy, nim zdążył się przekręcić w stronę ściany. Prawie natychmiast zaczął pochrapywać, co tylko utwierdziło cię w przekonaniu, że wcale nie śpi. Nie miałaś jednak siły na rozwiązywanie "zagadki". Płacz był męczący, dlatego momentalnie odpłynęłaś. Rano zbudziłaś się jako pierwsza. Chciałaś zobaczyć, która godzina, ale... ach! Przecież Kobayashi ukrył gdzieś twój pokeall.

Snazzy - 2014-11-30, 22:20

Zimno ;-;
-----------
Jest wcześnie... mmmhm... zdecydowanie za wcześnie, a na dodatek wstaję pierwsza... czemu wszystko tak szybko wraca do normy? A może cały wczorajszy dzień był tylko snem? Nie mam pojęcia, więc czas się przekonać. Na początek traktuję chłopaka delikatnym pocałunkiem w wargi, a następnie wstaję powoli z łóżka, by wymknąć się po cichu z pokoju do kuchni, gdzie przygotuję obu głodomorom dobre śniadanie w postaci omleta z szynką i szczypiorkiem. W końcu nie mogę przestać gotować na wieki, prawda?

Daisy7 - 2014-12-01, 19:50

Sat uśmiechnął się przez sen, kiedy go pocałowałaś. W kuchni czułaś się dzisiaj znacznie lepiej niż wczoraj, ale nadal musisz ciężko pracować, jeżeli chcesz nadrobić zaległości i dorównać swoim wcześniejszym zdolnościom. Akurat gdy kończyłaś przygotowywać kolację, do kuchni weszła zaspana Ann, pocierając jedną rączką oko, a drugą ciągnąc po ziemi pluszaka.
- Cześć mamusiu - przywitała się, przytulając do twojej nogi, po czym podreptała do stołu, czekając, aż podniesiesz ją i usadzisz na krześle. - Co tak ładnie pachnie? Tatuś jeszcze śpi? - zapytała.

Snazzy - 2014-12-01, 20:36

Mam screena, że tam jest kolacja zamiast śniadania! :D
-----------------
- Dzień dobry, mała - odpowiadam na powitanie wesołym tonem, przeciągając się niczym zadowolony po śnie kociak, a następnie wykładam przygotowane omlety na trzy talerze, by miało to jakoś ręce i nogi. Przy okazji też nalewam sobie szklaneczkę mleka i sprawdzam godzinę. - Nic ciekawego, po prostu śniadanie... jak zawsze chyba, nie? Jak chcesz to możesz obudzić naszego śpiocha coby nie jadł już ostygniętego posiłku, a jak wrócisz, to cię podsadzę, okej? - proponuję, upijając łyk białego napoju.

Daisy7 - 2014-12-02, 08:01

awww xd to ze względu na godzinę odpisywania
-------------------
Na szczęście w kuchni wisi duży zegar, więc poradziłaś sobie ze sprawdzeniem godziny bez konieczności pokealla. Według niego jest 09:34. Ann zgodziła się i niczym mały pingwinek podreptała do waszej sypialni, z której została po chwili wyniesiona na rękach przez ziewającego Satana z fryzurą na wszystkie strony.
- Dzień dobry - przywitał się, przeciągając podobnie do ciebie, a następnie odłożył małą na krzesło i sam zasiadł na swoje miejsce przy stole. - Mmm... Apetycznie. Smacznego.
Po posiłku mężczyzna pozmywał naczynia, więc mogłaś pójść przebrać siebie i córeczkę.
- Mamo, mieliśmy dzisiaj iść gdzieś daleko - przypomniała ci dziewczynka.

Snazzy - 2014-12-02, 08:58

- Co... ach, tak, pamiętam - odpowiadam, przypominając sobie rozmowę, która miała miejsce zaledwie jeden dzień wcześniej. Mało brakowało, a bym się zakrzustiła kawałkiem swojego omlet... to dziecko naprawdę ma dobrą pamięć. - Zaraz się wybierzemy, znaczy... za jakieś pół godziny, bo muszę spakować kilka rzeczy, gdybyśmy mieli wrócić dopiero jutro - dodaję i zabieram się za wszystko, dopijając mleko oraz karmiąc przy okazji podopiecznych w ramach śniadania. Dopiero po zakończeniu tych czynności uznaję, że jesteśmy gotowi na podróż, ale w razie co sprawdzam jeszcze pogodę, coby nie trafić przypadkiem na deszcz ze śniegiem albo jakie§ zamiecie.
Daisy7 - 2014-12-03, 07:20

Poki ze smakiem zjadły swoje porcje karmy (-0,7kg od każdego), a ty w międzyczasie zdążyłaś spakować do torby potrzebne rzeczy i zorientować się, że pogoda jest dobra na dalszą podróż. Przed wyjściem Sat oddał ci pokeall, na którym masz jedną nieodebraną wiadomość z dzisiaj o 7:00 od Cyn: "Wstawajcie śpiochy!". Ta to naprawdę jest kochaną siostrzyczką. Opuściwszy dom, skierowaliście się w stronę południową, by wyjeść na drogę 204. Zamieszkuje ją masa dzikich Pokemonów, więc nic dziwnego, że szybko zostajecie zmuszeni do zatrzymania przez skorego do walki Wurmple.

Snazzy - 2014-12-03, 19:29

No tak, cała blondyna. Kto inny by mnie próbował zerwać z łóżka w taki okrutny sposób poprzez obudzenie wiadomością? Na razie jednak jej odpisuję poprzez szybki tekst "Sama wstawaj, założę się, że nie obijaliście się w nocy :*" oraz wyciągam Pokeball, z którego wypuszczam Greninję.
- Chcesz walczyć? W sumie to może być mała rozgrzeweczka przed Canalave, więc... jeśli chcesz, to jeśli możesz załatw to w najbardziej honorowy sposób, żeby zbytnio małego nie zranić - mówię cicho, uważnie przyglądając się całej akcji, by stwierdzić, czy styl walki żabucha jest w jakiś sposób specjalny i indywidualny, by móc to w razie co zaaplikować do późniejszego starcia.

Daisy7 - 2014-12-04, 06:40

Greninja zgodził się walczyć, jednak wiedząc, że sam ma poradzić sobie z rywalem, postanowił załatwić go szybko i skutecznie. Dwa ciosy i po Wurmple. Szkoda, że nie udało mu się zdobyć chociażby 0,5lvl, ale bywa. Po chwili Cyn odpisała: "Wypraszam sobie takie wiadomości! Kiedy wracasz do Pokemonów? Jestem pewna, że teraz nawet Falkner pokonałby Cię kiwnięciem palca ;* Musisz się wziąć za siebie, młoda!". Po kilku minutach coś lub ktoś ponownie zakłóca się spacer. Okazuje się, że to staruszka, która sprzedaje przy alejce własnej roboty bukiety (po 15$) i miód (po 25$). Podobno, jeśli posmaruje się nim drzewo, przybędą dzikie stworki skuszone słodkim zapachem.
- Kupmy miodek! - zarządziła Ann, ciągnąc cię do kramiku kobieciny.

Snazzy - 2014-12-04, 07:32

"Kocham cię, neechan :* zanim trafiłam do was (swoją drogą to jak twojego chłopaka stać na taką willę?) udało mi się zdobyć trzy odznaki ;) Więc ja bym martwiła się bardziej o ciebie, kochana :* a teraz wybacz, ale mam coś do zrobienia :/" - odpisuję ukradkiem na wiadomość, a następnie spoglądam na miód oraz rudowłosego diabełka. Nie chciałam dokonywać pochopnych zakupów w czasie spaceru, ale z drugiej strony gdy zrobi się cieplej, moglibyśmy pobiwakować trochę poza domem, dlatego upewniwszy się, że jest to naturalny produkt, a nie jakieś przetworzone nie wiadomo, co, kupuję dwa słoiczki... no i idziemy dalej.
Daisy7 - 2014-12-04, 18:41

Produkty był naturalny, więc po zakupie (zaktualizuj bank na -50$) dwóch słoików miodu, mogliście ruszyć dalej. Na szczęście nic już nie przeszkodziło wam w drodze do Jubilife, gdzie docieracie o 12:30. Czas niezły, nie można zaprzeczyć. Cynthia nie odpisała. Może uznała, że nie ma już co? Albo jej się nie chce? Lub po prostu przekonał ją twój zwrot "mam coś do zrobienia"?
- Zatrzymujemy się tu po coś czy staramy jak najszybciej ominąć miasto i ruszyć dalej? Albo możemy zajść tu na obiad, hm? - zapytał i zaproponował Sat.

Snazzy - 2014-12-04, 19:32

Jak jutro wbije z kompa, to zaktualizuje wszystko ;-;
---------
- Hm... nie wiem, naprawdę - odpowiadam cicho, nie maskując nawet nieco zrezygnowanego westchnięcia. Jestem dzisiaj tak nieogarnięta, a ta nagła rutyna powoduje, że czuję się niczym robot. Przez moment kręcę nieznacznie głową, ale w końcu ją unoszę i uśmiecham się zawadiaczko do chłopaka. - Jestem za, ale... nie znam za dobrze tego miasta, więc nie mam pojęcia, gdzie moglibyśmy dobrze zjeść, ale w końcu zwykły bar mleczny starczy, nie uważasz? - sugeruję, przeglądając szybko mapę miasta.

Daisy7 - 2014-12-04, 22:20

*zapisuje w tajnym notatniku* dobrz :D
---------------
- Tak właśnie uważam - odpowiedział, usatysfakcjonowany z twojej odpowiedzi, zabierając ci pokealla, w którym nie zdążyłaś jeszcze niczego sprawdzić, po czym zamknął urządzonko i podał ci z powrotem. - Naprawdę wolisz zdać się na to niż na moją zawodową intuicję? W mgnieniu oka znajdę nam odpowiednią knajpkę.
"W mgnieniu oka" potrwało jakieś dwadzieścia minut, ale opłacało się, bo trafiliście do przyzwoitego baru mlecznego, gdzie za niewielkie pieniądze (stawia Sat), najedliście się zdrowo i porządnie.
- To co? Ruszamy dalej? - dopytał Kobayashi, gdy opuściliście budynek.

Snazzy - 2014-12-05, 06:42

Ale zimno ;-; padal juz u cb snieg? :c
---------
- To wcale nie tak, że ci nie ufam, ale... no, mogłabym chyba jeszcze czasem o czymś sama decydować, co? - nadymam się jak rozdymka, jednak prawie natychmiast wybucham śmiechem, kręcąc głową. - Nie wiem, jak ty, ale ja nie mam zbytnio co robić w tym mieście, więc chyba możemy iść... chociaż sama... nie, nieważne. Zresztą i tak spakowałam nas tylko na jeden nocleg, więc lepiej, żebyśmy już poszli, nie uważasz? - zadaję proste pytanie retoryczne, po którym... zaczynam iść dalej, oczywiście.

Daisy7 - 2014-12-05, 17:14

ano, kilka razy, dzisiaj też, ale od razu się roztapia ;x
------------------
- Ej, Marsik, zauważyłaś, że nie potrafisz nigdy powiedzieć czegoś do końca? - zaśmiał się. - W sensie, że zaczynasz coś, a potem milkniesz i po chwili mruczysz tylko, że nie, nieważne. Czemu tak, jeśli mogę wiedzieć? Wstydzisz się czy jak? - widocznie naprawdę zaciekawił go ten temat, ponieważ cały czas "gnębił" cię, by otrzymać racjonalną odpowiedź.
Oczywiście opuściliście już miasto i aktualnie kierujecie się dalej przed siebie na zachód, by czym prędzej dotrzeć do lidera w Canalavie.

Snazzy - 2014-12-05, 18:04

U nas tylko raz, ale ostał się parę godzin xD Nawet się gimby śnieżkami rzucały <3
--------------
- A wiesz, że sama nie wiem? Po prostu... naprawdę, nie wiem, jak to wytłumaczyć - rumienię się mocno, przez co kolor mojej twarzy upodabnia się do koloru rudych kosmyków. By się nieco opanować, nadmiernie czochram rudemu diabełkowi grzywkę, uśmiechając się zakłopotania. - Raczej... no... to raczej niezdecydowanie niż jakieś konkretne rezygnowanie z decyzji. Jestem chyba zbyt egocentrycznie i nie chcę, żeby wszystko było podpasowane tylko do mnie, ale żebyście i wy trochę z tego mieli frajdy... no... nie wiem, jak to wytłumaczyć, naprawdę - odpowiadam po chwili, mrużąc oczy.

Daisy7 - 2014-12-05, 18:20

och, zazdroszczę ;o od niedzieli ma być więcej~
--------------
- Haha, nie żebym miał coś przeciwko, ale to całkiem urocze i zabawne. "Naprawdę" też trzeba dopisać do tej listy - uśmiechnął się Sat, po czym poczochrał ci grzywkę, tak jak ty zrobiłaś z włoskami Ann, która nie zainteresowała się waszą rozmową.
Na 15:01 powitał was morski, chłodny wiatr miasteczka Canalave. Licząc, że trzeba znaleźć lidera, potem przejść zapewne jakiś jego test i na koniec stoczyć walkę... nie, nie zdążycie wrócić do domu na wieczór. To pewne.

Snazzy - 2014-12-05, 19:17

Ano xD Dopisz mi Panchama do Izby, póki go jeszcze mam, bo zaraz nie będę *idzie kończyć skan i wysyłać PW*
-----------------
- Jest trochę za zimno na lody... a szkoda, w końcu co to za frajda z bycia w portowym mieście bez lodów - wzdycham cicho rozczarowana poniekąd mroźną porą roku, jednak po chwili uśmiecham się ponownie, szukając wzrokiem sali. - Uhm... nie jestem pewna, ale skoro jesteśmy już po obiedzie, to może... no, nie wiem, załatwię szybko tego lidera i pójdziemy gdzieś na kolację, a na sam koniec załatwimy nocleg i jutro rano stąd znikamy? Nie, żebym nagle pożałowała tego, ale chyba w takie miesiące jak w ten najlepiej się czuję w domu, hehehe - uśmiecham się zakłopotana, mrużąc oczy.

Daisy7 - 2014-12-05, 19:31

tsa, tsa, dopiszę *kiedyś* xD
--------------
- Ta, starość nie radość, też jakoś nie przepadam za włóczeniem się zimą po dworze na długo. Zwłaszcza od kiedy mamy nasz wspaniały domek, do którego zawsze wracam z uśmiechem na ustach - stwierdził Satan, racząc cię delikatnym buziakiem w policzek. - Chyba nie musimy długo szukać. Tam - wskazał palcem na budynek, który wygląda jak gym.
Pokonawszy most, podeszliście bliżej budowli i... tak, to sala gimnastyczna. O! Otwarta! Miłe zaskoczenie, prawda? Wszedłszy do środka, w mgnieniu oka znalazł się przy was cały wianuszek podobnych do siebie dziewcząt. Żadna nie mierzy więcej jak 160cm, są szczupłe, ale nie wychudzone, mają czarne włosy związane w plecione warkocze i wszystkie przywodzą na myśl drobną, uroczą dziewczynkę, chociaż mogą mieć nawet ponad dwadzieścia lat.
- Witajcie, Państwo! - zawołały chóralnie przesłodzonymi głosikami, które tobie podrażniły uszy, aczkolwiek Kobayashi nie wygląda na niezadowolonego. Wręcz przeciwnie. Jest chyba uradowany widokiem piersiastych pań, które dodatkowo pokłoniły się przed wami.

Snazzy - 2014-12-05, 20:43

A PW chociaż doszło?
-----------------
- Nie no... - zdumiona rozglądam się na moment, by ocenić, czy aby na pewno trafiliśmy do dobrego budynku. Czy ten lider jest tak samo zboczony jak ten próżniak i idiota z Oreburgha? Na wszelki wypadek delikatnie nadepduję Satowi glanem na stopę, by go otrzeźwić i przypomnieć o swojej obecności oraz podać mu Ann, a następnie podchodzę do tej dziewczyny, która wygląda mi na przywódczynię tej całej zgrai. - Przepraszam najmocniej, ale przez to... komiczne przedstawienie zastanawiam się, czy trafiłam do dobrego budynku. Czy to tutaj znajdę lidera?

Daisy7 - 2014-12-06, 18:42

z prezentem? tsa xd Pancham dodany~
-----------------
Sat oprzytomniał się natychmiast. Przestał gapić się na dziewczyny, wziął od ciebie Ann i w dowód, że nadal jest wierny tobie, złożył kolejny pocałunek na twoich ustach. Delikatny, ale zmysłowy, żebyś nie odebrała tego jako cmok cmok od ciotki dziękującej za prezent. O dziwo brunetki ani mrugnęły, widząc to zajście.
- Nie sądzę, by było komiczne. Nasz pracodawca uznał, że w ten sposób goście będą czuć się lepiej oraz pewniej siebie. I doskonale państwo trafiliście. Proszę - oznajmiła, podając ci zgiętą na pół karteczkę, na której jest napisane "Za dnia pięknością, w nocy zaś szkaradną. Póty czar będzie trwał, póty miłości prawdziwej poznasz słodki smak i prawdziwy swój przybierzesz kształt".

Snazzy - 2014-12-06, 20:08

Too late, już ogarnęłam, że dotarło rano, jak wrzuciłaś pot :P I thx :D
-----------------
- Jest śmieszne. Czy tutejszy lider to jakaś rodzina Roarka z Oreburgha? Bo jakoś sytuacja jest podobna pod kilkoma względami - burczę pod nosem, wpatrując się w cytat. Niby mam amnezję, ale raz przyswojona wiedza nie znika łatwo, to wiem na pewno. Cytaty z filmów. Idealnie. Może zafascynowana współczesnym kinem oraz filmografią nie jestem, bo wolę sto razy bardziej książki, ale z drugiej strony jakieś tam filmy znać się powinno. - Powinnam powiedzieć teraz, że to cytat pochodzący ze "Shreka"? - pytam nieco mniej pewnym głosem, unosząc brwi.

Daisy7 - 2014-12-06, 22:45

No to pomęczymy Cię jeszcze filmami :3
------------------------
- Proszę wybaczyć, ale nie mamy uprawnień do udzielania obcym takich informacji - odpowiedziała jedna z czarnulek, robiąc przy tym krok do przodu, a gdy skończyła, wróciła na swoje stałe miejsce.
Przywódczyni tego całego komitetu powitalnego poinformowała was, że dostaniecie tyle zagadek, ile liczy sobie skład grupki szatynek, a więc siedem. Siedem... To tak specjalnie? Nawiązanie do szczęśliwej liczby? W każdym razie zostało wam sześć. Wszystkie dotyczą cytatów z filmów, ponieważ okazuje się, że tutejszy lider bardzo interesuje się kinem zarówno współczesnym jak i z dawniejszych czasów. Drugi rebus odgadł Sat, czyli jeszcze pięć.
- Ja jestem ogień. Ja jestem... śmierć - odezwała się mrocznym, z całą pewnością udawanym tonem jedna z kobiet.

Snazzy - 2014-12-07, 00:08

Wredna sie zrobilas, ot co o:
---------
Filmy. Nie jest źle, no ale ja bardziej zaliczam się do moli książkowych niż do kinomaniaków. Na szczęście do pomocy mam zawsze Sata, chociaż nie ukrywam, że chciałabym przejść przez to samotnie. No nic, wynagrodzę im to potem świetnym widowiskiem na arenie, bo w końcu po to ich tu zabrałam, prawda? Z tego właśnie powodu uśmiecham się lekko, zastanawiając się nad trzecim cytatem. Co to może być, bo znajomo nie brzmi. Po krótkiej burzy myśli odpowiadam cicho. - Władca Pierścieni, innej opcji nie ma...

Daisy7 - 2014-12-07, 14:48

to musi być wina Aliego .-. widziałaś większą mendę od niego?! o.o
---------------
- Chodziło o drugą część Hobbita, ale byłaś blisko, więc zatwierdzam ci. Britney, teraz twoja kolej - poinformowała kobieta, która przed chwilą podała zagadkę dotyczącą wypowiedzi Smauga.
- Dobrze. W takim razie słuchaj uważnie: "Leć Józefino latającą maszyną" - wypowiedziała najwyższa z uczestniczek komitetu powitalnego.
- O! Od razu dam swój cytat, żeby nie przedłużać i zostaną wam tylko dwa. Brzmi następująco: "Za Aslana" - wtrąciła jeszcze inne dziewczę.

Snazzy - 2014-12-07, 16:00

Nie wiem, ale wydaje mi się, że tak D:
---------------
Proste jak nie wiem co, ale jednak muszę się upewnić. Pierwsze jest z filmu, którego nienawidzę jak cholera... no kurczę blade, nienawidzę tego filmu jak mojego osobistego Demona kocham, a tu taka niespodzianka. Z drugim jest nieco łatwiej, bo to też się pojawiło w książkach, które czytałam jeszcze w dzieciństwie. Ach, te wspomnienia, których nie mam, momentami bolesne, ale z drugiej strony na pewno muszą być ciekawe. Tymczasem nadal uśmiecham się lekko, jednocześnie skupiając się mocno.
- Pierwszy to będzie Titanic, a drugi to Opowieści z Narnii - odpowiadam cicho.

Daisy7 - 2014-12-07, 21:17

- Obydwa poprawne - poinformowała z zadowoleniem czarnulka, po czym oddała prawo głosu dwóm ostatnim koleżankom, których zagadki musisz rozwiązać.
Najpierw drobniejsza z nich wypowiedziała krótki cytat, który ponownie odgadł Sat. Niestety ostatniego kompletnie nie zna, więc cała nadzieja w tobie.
- Potarzam raz jeszcze. Mój tekst brzmi: "Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak chciałabym umrzeć – nawet mimo wydarzeń ostatnich miesięcy. Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś podobnego".

Snazzy - 2014-12-07, 21:56

No. Nic dziwnego, że chłopak nie odgadł tego cytatu, bo raczej wśród płci męskiej nie był on popularny, a sama książka nosiła dumnie tytuł infantylnego romansidła z wampirami w tle, chociaż z drugiej strony była nawet dobra, dopóki nie przekształcili jej w film. No i te cytaty, niektóre mocno się odbijały i stanowiły istne lustrzane odbicie mojego życia. Nigdy nie zastanawiałam się, jak umrę, ale z drugiej strony... ile czasu mi jeszcze zostało? W końcu wtedy blondyn powiedział mi, że to wszystko powoli mnie zabija, więc dlaczego nic jeszcze się nie stało, do diabła? Mam być chodzącą bombą zegarową?
- Zmierzch - odpowiadam cicho.

Daisy7 - 2014-12-08, 19:47

- Bingo! - zapiszczała dziewczyna zadająca zagadkę i aż klasnęła z radości w dłonie.
- Nasze gratulacje. Przeszliście test tutejszego lidera. Tak, tak, to tyle. Teraz przejdziecie prosto na arenę, gdzie mistrz Byron już czeka. Wystarczy przez przez te drzwi. Powodzenia w walce! - poinformowała życzliwie przewodnicząca zgromadzenia powitalnego.
Tak jak wam brunetka poleciła, tak też zrobiliście. Przekroczywszy potężne, stalowe drzwi, które nijak pasują do wyglądu drobnych czarnowłosych niewiast, znaleźliście się na polu bitwy. Podłoże jest śliskie (ale nie jest lodem!), a całość otacza wysoka siatka. Ciekawe czemu, prawda? Mężczyzna wyglądający trochę jak bezdomny czeka po jednej stronie ringu, a wokół niego lewituje Bronzor (36lvl).
- Powodzenia, kochanie. Będziemy ci kibicować z trybun - szepnął ci do ucha Sat, po czym odszedł z Ann na bok.



Snazzy - 2014-12-08, 22:06

Meow, za dużo sielanki ;-;
-----------
- Dzięki wielkie - odpowiadam cicho, pozwalając sobie na nikły uśmiech, a następnie biorę jedną z kulek. Miałam użyć żabucha, ale z drugiej strony użyję go następnym razem, który za niedługo nadejdzie, jestem tego pewna. Na razie jednak wypuszczam na arenę ognistego ptaka, coby rozgrzać nieco lodowatą atmosferę tego miejsca. - Okej, Phoenix. Zacznij od Sunny Day, by nieco zwiększyć siłę swoich ataków i natychmiast po tym zaatakuj Flamethrower dla rozgrzania tego całego miejsca. Następnie użyj Agility, by koniec zwieńczyć kolejnym Flametrower. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki.

Daisy7 - 2014-12-09, 17:26

było powędrować trochę z Natsumem ;-;
--------------------
Bronzor: Heatproof - Obniża o połowę obrażenia zadawane przez ataki ogniste i wynikające z podpalenia.
Talonflame: Gale Wings - Wszystkie ataki typu lot mają zwiększoną prędkość o 1.
--------------------
Pojedynek rozpoczyna Talonflame od wykonania Sunny Day, który "przyzywa" do wnętrza budynku trochę promieni słonecznych, dzięki czemu siła ataków ognistych zostaje zwiększona o połowę. Przeciwnik uderza krytycznym Confusion (-132HP), który dodatkowo powoduje u ptaszka konfuzję (Pokemon ma 50% szans na pomyślne wykonanie ataku. W przeciwnym wypadku odbiera sobie 1/16 życia). Flamethrower powodzi się (-381HP) i sprawia, że oponent cierpi z powodu poparzeń (-50% siły obrażeń zadawanych przez poparzonego, odbiera 1/16 HP pod koniec każdej tury - w tym wypadku już teraz). Wróg wykonuje niepudłujący Feint Attack (-27HP). Na koniec mamy Agility wspomagający Flamethrower. Ta oto mieszanka wykańcza stworka lidera. Mężczyzna odwoławszy zemdlałego, wystawia na jego miejsce Steelixa (36lvl). Przy okazji Byron zapytał, czy nie zamierzasz wymienić Poka. Phoenix zdobywa za walkę +1lvl.

Bronzor: 0/636HP (poparzony) - LOSE!
Talonflame: 561/720HP (konfuzja) - WIN!

Trwa: Sunny Day (+50% mocy ognistych ataków; 1/5 tur)

Snazzy - 2014-12-09, 18:24

Aw, nie pasowal mi xd
----------
- Zmieniam - odpowiadam cicho, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów, a następnie odwołuję ognistego ptaka do jego kulki i wypuszczam na arenę niebieską żabę ninja. Tak, jak sobie obiecałam, zamierzam użyć właśnie jego, głównie by trochę poćwiczyć. - Okej, Bubblefrog, teraz twoja kolej i jestem pewna, że wszystko pójdzie dobrze. Na sam początek zaatakuj Water Shurikenem, a następnie odbij się od węża, korzystając z Hydro Pumpu i powtórz jeszcze jeden raz Water Shuriken, by zakończyć wszystko Toxic Spikes.

Daisy7 - 2014-12-11, 17:34

jesteś zbyt wymagająca ;x
-----------------
Greninja: Protean - Zdolność zmienia typ Pokemona na typ ataku, którego użył.
Steelix: Sheer Force - Ataki, które mają dodatkowy efekt, tracą go, ale ich moc zwiększa się o 33%. Umiejętność neutralizuje negatywne działanie Life Orb, kiedy używane są ataki mające drugi efekt (z wyjątkiem Flare Blitz).
-----------------
Pojedynek rozpoczyna Greninja od wykonania Water Shuriken. Udaje mu się posłać trzy wodne gwiazdki, a w tym jedną krytyczną (łącznie tylko -108HP). Następnie wróg używa Thunder Fang, który nie dość, że jest krytyczny, to jeszcze ma większą moc dzięki umiejętności stalowego węża oraz superefektywności na typ wodny. Bubblefrog traci 681HP i ledwo trzyma się na nogach. Dopiero teraz twój stwór może odbić się przy pomocy Hydro Pump (zachowujemy kolejkę), co zadaje obrażenia równe -582HP. No, no... Oponent też ledwo dycha. Lider rozkazał Steelixowi użyć sprawdzonego Tackle, który rozkłada Greninję na łopatki, a zwycięstwo należy się wrogowi.
- Zostaję przy Steelixie. Może uda mu się coś jeszcze zrobić - poinformował Byron, czekając, aż wystawisz jakiegoś sprawnego Pokemona.

Greninja: 0/696HP - LOSE!
Steelix: 18/708HP - WIN!

Snazzy - 2014-12-12, 23:45

Wcale nie xd
-------
- Okej, to ja w takim razie nie mam innej opcji - odpowiadam, uśmiechając się dość pogodnie, zmieniając też przy okazji Bubblefroga na Mintori. Zielony stwór ostatnio często walczy, ale myślę, że niedługo to się zmieni, gdy będzie trzeba się dostosować do typów kolejnych walk, chociaż z obecnym teamem jestem pewna, że nie miałabym problemów z pokonaniem teraz blondynki, wykluczając jej wszelkie problemy prywatne. No nic. - Okej, Minto, końcówka powinna być łatwa, dlatego po prostu zacznij od Leaf Blade. Znając naszego farta, tyle starczy, jednak gdyby coś nie wyszło, zaatakuj Absorb i postaw na obronę, korzystając z Detect.

Daisy7 - 2014-12-13, 16:29

Sceptile: Overgrow - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki trawiaste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
Steelix: Sheer Force - Ataki, które mają dodatkowy efekt, tracą go, ale ich moc zwiększa się o 33%. Umiejętność neutralizuje negatywne działanie Life Orb, kiedy używane są ataki mające drugi efekt (z wyjątkiem Flare Blitz).
-----------------------
Tak jak przewidywałaś, Leaf Blade rzeczywiści powalił Steelixa. Liderowi został ostatni Pokemon.
- Bastiodon, do roboty! - krzyknął głośno i donośnie Byron, chowając zemdlałego podopiecznego do kulki. - Typ trawiasty nie powinien stanowić dla ciebie większego problemu, więc mam nadzieję, że sobie poradzisz i wgnieciesz tego Sceptile w podłogę - zarżał. - Nie jest odporny ani na kamień, ani na stal, więc do dzieła, przyjacielu. Na początku proponuję Metal Sound, a potem Ancient Power. Dalej będziemy grać w zależności od tego, jak potoczy się walka. Nie daj się!

Sceptile: 688/688HP - WIN!
Steelix: 0/708HP - LOSE!

Bastiodon: 648/648HP

Snazzy - 2014-12-13, 16:36

Kamień. Naprawdę, kamień. I on sądzi, że wygra? Gdyby nie powaga bijąca z jego głosu, pomyślałabym, że sobie żartuje. No ale nic. Z głupszymi od niego dawałam sobie radę, więc i teraz nie powinno być problemu, dlatego prostuję ręce do góry, zamykając oczy, coby się przed wszystkim zrelaksować.
- Będzie dobrze, Minto. Zacznij na sam początek od Leaf Blade, by zadać mu pewne obrażenia, a następnie uniknij następnego ataku przez Detect. Na koniec zwieńcz wszystko kolejny Leaf Blade oraz Absord. Gdyby nie wyszło, zastosuj uniki.

Daisy7 - 2014-12-13, 23:16

Sceptile: Overgrow - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki trawiaste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
Bastiodon: Soundproof - Pokemon jest odporny na ataki dźwiękowe. Dodatkowo, jeśli Pokemon zostanie zmieniony za pomocą Baton Pass, działanie Perish Song zadziała.
---------------------------
Pojedynek rozpoczyna Sceptile od wykonania krytycznego Leaf Blade (-237HP). Następnie nieprzyjemny dla ucha Metal Sound obniża Sp.DF Mintori o 2 poziomy. Detect pozwala Sceptile na uniknięcie Ancient Power. Kolejny krytyczny Leaf Blade zabiera tyle samo punktów zdrowia rywalowi co wcześniejszy. Tym razem Ancient Power powodzi się, a nawet ma flagę CRITIC (-245HP), jednak nie podwyższa statystyk użytkownikowi. Absorb zabiera Bastiodonowi 80HP i połowę tego przywraca trawiastemu zawodnikowi. Na koniec oponent stosuje Protect. Tarcza przyda mu się zapewne w rundzie drugiej.

Sceptile: 483/688HP (-20% Sp.DF)
Bastiodon: 94/648HP (ma Protect)

Snazzy - 2014-12-14, 13:18

- Okej, zostało już niewiele, dlatego na początek tej tury zacznij od... Detect, wtedy efekt ochronny u przeciwnika zostanie niewykorzystany i powinien zniknąć. Wtedy też zaatakuj dwukrotnie Leaf Blade i zakończ całość Absorb. Nie jest to może plan doskonały, jednak zawsze to coś no i niewiele zostało do osiągnięcia naszego celu. Gdyby nie wyszło, postaraj się robić uniki - mówię cicho, skupiając się na arenie oraz na wydarzeniach rozgrywajàcych się na niej. Nie wiem, kiedy umrę i jak... ale wpierw muszę mieć jakąś frajdę, nie?
Daisy7 - 2014-12-14, 17:50

Końcówka walki nie trwała długo, a zwycięstwo odniósł Sceptile, który zdobywa za pojedynek +2lvl. Następnie Mino zawrócił do kulki, natomiast ty podeszłaś do Byrona, by odebrać należną nagrodę w postaci 4680$, Odznaki Kopalni oraz TM91 Flash Cannon.
- Zgaduję, że ta dwójka na trybunach to twoja rodzinka, prawda? - zapytał mężczyzna, zanim odeszłaś. - Nie potrzebujesz przypadkiem dobrze płatnej pracy? Byłabyś wspaniałym klejnotem koronnym wśród moich dziewcząt z komitetu powitalnego. Nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji. Wystarczy wdzięk, którego tobie z całą pewnością pod dostatkiem, a także grzecznego witania gości. To co? Skusisz się? - zaproponował, mówiąc cicho, by Sat przypadkiem nic nie usłyszał, chociaż i tak znajduje się zbyt daleko, by mógł wyłapać słowa kolesia.

Snazzy - 2014-12-14, 18:45

- Ja... myślę, że finansowo jeszcze wyrabiam, a poza tym raczej taka potulna jak pańskie pracownice, dlatego chyba raczej podziękuję za ofertę. No i dziękuję serdecznie za możliwość stoczenia walki - odpowiadam cicho, po czym pośpiesznie się oddalam, by dogonić Sata i razem z nim wyjść z budynku, a przy okazji sprawdzam też godzinę, coby ocenić sprawnie, ile czasu nam zostało. Znając naszą opieszałość, zapewne jest już wieczór, dlatego delikatnie oplatam się wokół chłopaka, uśmiechając się lekko. - To co? Idziemy już załatwiać sprawę noclegu, a jutro rano wracamy do domu? - proponuję cicho, opierając głowę na jego ramieniu.
Daisy7 - 2014-12-14, 22:23

Lider krzyknął jeszcze za tobą, żebyś w razie co nie krępowała się i śmiało przychodziła, bo zawsze znajdzie się dla ciebie jakaś praca u niego. Satan na szczęście nic nie usłyszał z tej rozmowy, bo gdyby tak było, zapewne właśnie próbowałabyś odciągnąć go od Byrona, a nie opierała głowę na jego ramieniu. Namiętnym całusem pogratulował ci wygranej, po czym odpowiedział, że robicie tak, jak zaproponowałaś. Jednak nim zdążyliście ruszyć się spod budynku gymu, poczułaś krótkotrwałe, lecz nieziemsko bolące ukłucie w sercu. Było tak okropne, że aż się osunęłaś. Kobayashi natychmiast zareagował, nie pozwalając ci uderzyć głową o beton. Objął cię, kucając na ziemi.
- Nie wstawaj, spokojnie. Co cię boli? Co się stało? - zapytał mocno zaniepokojonym głosem, a Ann zaczęła niespokojnie dreptać wokół was. - Zaniosę cię do centrum, okey?

Snazzy - 2014-12-14, 22:42

- Nie wiem... ale to chyba... nic takiego... naprawdę... - wypowiadam słowa z niemałym trudem, starając się uspokoić rozkojarzony oddech. Ten nagły ból zniknął tak samo szybko, jak też się pojawił, niemniej jednak nie było to tak łagodne, jakby miała to być pierwsza oznaka mojego złego stanu zdrowia. Czy to zwiastun mojej śmierci, o której zbliżaniu się wspomniał mi blondyn zaledwie kilkanaście dni wcześniej? Nie mam tej pewności, dlatego kręcę głową. - Naprawdę, to tylko chwilowe... dam radę tam dojść sama... naprawdę, nie musisz mnie od razu nieść jak wtedy, gdy złamałam nogę... - odpowiadam z lekko zakłopotanym uśmiechem.
Daisy7 - 2014-12-15, 10:34

- No nie wiem... - mruknął niezadowolony Satan, wyciągając rękę, by pomóc ci w samodzielnym wstawaniu, do którego się uparłaś. - Jesteś pewna, że... - zaczął, kiedy zaczęłaś wybijać się do góry, jednak nim udało ci się wyprostować, ból w sercu zaatakował ponownie, a ty poleciałaś do tyłu o mały włos nie upadając na chodnik. Całe szczęście, że jednak Kobayashi nie dał się przekonać i ma bardzo dobry refleks. Po tym zajściu natychmiast wziął cię na ręce, a Ann rozkazał iść obok, nie oddalając się, bo nie ma teraz czasu na zabawy i gonitwy za nią. - Zaniosę cię do centrum. Nie protestuj - warknął nastolatek. Nie chce być agresywny, lecz po prostu dać ci do zrozumienia, że nie masz wyboru.
Snazzy - 2014-12-15, 11:16

- Okej, chyba i tak nie dam rady cię przekonać, że nic mi nie jest - uśmiecham się przepraszająco, z trudem dusząc śmiech. Naprawdę, czasem mam dość tego nadmiernego dżentelmeństwa z jego strony, ale dzisiaj... chyba nie mam nic przeciwko. Jakby się zastanowić, to czuję się tak, jak kilka miesięcy temu. Głównie z tego powodu wtulam się mocno w jego ciało, starając się ułożyć tak, by zbytnio go nie obciążać. - Ja... przepraszam, ale naprawdę nie wiem, co się stało i czemu akurat teraz...
Daisy7 - 2014-12-15, 19:00

- Pierwszy raz w takim wypadku mówisz mądrze - prychnął, podnosząc się z tobą na rękach z kucki do pionowej postawy, po czym ruszył ku lecznicy, nie zwracając uwagi na spojrzenia gapiów. - Przestań przepraszać. Czuję się wtedy winny - mruknął ci cicho do ucha, wargami smyrając delikatnie twój prawy policzek, co wywołało u ciebie ledwo odczuwalne łaskotki.
W centrum Joy nie mogła ci zbytnio jak pomóc, ponieważ nie jest lekarzem. Dostałaś dużo wody, a potem zostałaś położona na kozetce, przy której czuwają Sat, Ann i pielęgniarka.
- W Canalave nie ma szpitalu, ale Jubilife jest niedaleko, a tam wszelkich specjalistów pod dostatkiem. Najlepiej byłoby, gdybym zadzwoniła po pogotowie. Na sygnale zjawią się tu raz dwa - zaproponowała różowowłosa.
- Też mi się tak wydaje, ale... Mogłaby nas pani na moment zostawić? - poprosił, a kobieta pokiwała głową i wraz z dziewczynką opuściła na moment pomieszczenie. - Marsik, wiem, że nie ufasz doktorom ani nikomu w fartuchu, ale to jedyne sensowne wyjście. Zgódź się, proszę. Będę cały czas przy tobie i nie dam się pokroić - zaśmiał się, starając się wyciągnąć od ciebie zgodę.

Snazzy - 2014-12-15, 20:09

Spoglądam przez moment na chłopaka błagalnie, jednak po chwili ten jakże wymowny wzrok powoduje, że zrezygnowana kiwam głową.
- To już nie chodzi nawet o lekarzy... ja... po prostu boję się trochę, że umrę czy coś... ja... wtedy... to się prawie stało i... nie chcę o tym mówić - szepczę cicho, uśmiechając się przepraszająco jak to na zbolałego Marsika przystało. Przy okazji też unoszę się nieznacznie na łokciach, coby nie być non stop w pozycji leżącej, a bardziej półleżącej. - Hej... czy jeśli okaże się, że ja... no wiesz... zostaniecie z Ann ze mną do samego końca? Znaczy... do diabła, przepraszam, że plotę takie głupoty... i w ogóle...

Daisy7 - 2014-12-16, 08:43

- Kompletne głupoty - skomentował Sat nieco warczącym głosem, by dać ci do zrozumienia, że ma po dziurki w nosie słuchania, że umierasz. - Mei, dopiero co cię odzyskałem, nie pozwolę, żeby znowu nas coś rozdzieliło, rozumiesz? - mruknął łagodniejszym tonem, całując cię na zakończenie w czoło, po czym poszedł po Joy, by ta zadzwoniła po pogotowie.
Karetka przyjechała rzeczywiście szybko. Nie zdążyłaś nawet mieć kolejnego ataku serca. Dopiero przy przenoszeniu cię na nosze, poczułaś ukłucie, ale było niczym w porównaniu do dwóch wcześniejszych. W Jubilife zostałaś natychmiast przetransportowana do szpitala na niewielką salę w stylu poczekalni, ale takiej bardziej kameralnej i z miejsce do leżenia. Zostałaś ułożona na materacu, a Kobayashi poszedł na moment z lekarzami, by dowiedzieć się, co zamierzają. Ann czeka przy tobie, patrząc na ciebie zdziwionym spojrzeniem.
- Mamusiu, co ci się stało? Chcesz mojego misia? Przytul go, to ci się poprawi - poradziła dziewczynka, wyciągając do ciebie pluszaka.

Snazzy - 2014-12-16, 12:06

- Sama nie wiem, ale raczej wszystko ze mną w porządku, naprawdę - uśmiecham się łobuzersko, przekręcając się na bok, by spokojnie i swobodnie sięgnąć prawą dłonią do głowy rudowłosego urwisa i rozczochrać jej po raz kolejny włosy, nadal szczerząc radośnie ząbki. - No bez przesady, będzie dobrze. Pluszaka zostaw dla siebie, bo... no, nieważne. Na pewno wszystko będzie okej, a poza tym myślę, że będzie ci trochę smutno bez miśka, co? - zauważam cicho, na moment spoglądając przekonująco na małą.
Daisy7 - 2014-12-17, 22:58

- O nie, ja jestem już dużą dziewczynką i bez niego wytrzymam - upierała się mała, po czym położyła ci pluszaka przy uchu, ignorując twoje prośby, by zostawiła go sobie.
Satan wrócił po kilku, a może kilkunastu minutach, ale bez doktora. Podszedł do małej, by wziąć ją na ręce, a potem wyciągnął wolną rękę ku tobie, by móc ścisnąć nią twoją chłodną dłoń.
- Jak lód - stwierdził. - Miałaś jakieś problemy z krążeniem, czy coś? Lekarz powiedział, że muszą ci zrobić prześwietlenie. Najlepiej zaraz, bo mają wolną salę. Nie mogę wejść tam z tobą. Poradzisz sobie? Będziemy czekać z diabełkiem tuż przed salą.

Snazzy - 2014-12-18, 06:46

- Nie wiem, naprawdę - odpowiadam zgodnie z prawdą, uśmiechając się ponuro, gdy tylko dociera do mnie sens tego, co powiedział przed momentem chłopak. Musi mnie zostawić samą z lekarzami... koszmar, brrrrrr. Mimowolnie się wzdrygam, ale kiwam zdecydowanie głową, przy okazji podając nastolatkowi feralnego pluszaka. - Dam radę. Ewentualnie, jeśli nie dam, to będę panikować, jak zawsze, ale... no chyba wierzysz we mnie, nie? - zadaję proste pytanie retoryczne, jednocześnie szybko sprawdzając wiadomości na telefonie.
Daisy7 - 2014-12-18, 22:45

- Też mi pytanie. Jasne, że tak - uśmiechnął się, po czym pochylił, by ucałować cię w czoło, szepcząc przy tym cicho, żebyś się nie martwił i wszystko będzie dobrze. - Masz, Ann, mamusia nie może wziąć twojego pluszaka na badania - dodał, prostując się i podając małej misia, którego wpierw wręczyłaś mu ty.
Zanim przyszedł lekarz, sprawdziłaś pokeall, jednak nie czekają w nim na ciebie żadne nowe wiadomości czy nieodebrane połączenia. Prześwietlenie nie trwało długo. Na szczęście, bo przesiadywanie sam na sam z tymi kolesiami w białych fartuchach do przyjemnych wrażeń nie należało. Wyszedłszy z sali, wpadłaś na swoje dwa słońca.
- Dzielny Marsik - wyszczerzył się Kobayashi, czochrając cię jak dziecko po głowie i podając urządzenie. - Grzeczna byłaś? - zaśmiał się łagodnie, a ty w tym czasie zorientowałaś się, że nadal nic nowego nie czeka na ekranie pokealla.
- Wstępne wyniki będą za moment. Proszę tu zaczekać. Zdecydujemy po nich co dalej - poinformował doktor prowadzący, wychylając na moment głowę zza drzwi, lecz zanim mu odpowiedzieliście, zniknął za nimi z powrotem.
- Czekasz na jakąś wiadomość? - zainteresował się nastolatek, patrząc, jak co rusz zerkasz na urządzonko.

Snazzy - 2014-12-18, 23:01

- Nie wiem... no nie. Po prostu się trochę martwię, jak tam z siostrą i w ogóle - odpowiadam zgodnie z prawdą, chowając urządzenie do kieszeni i opierając głowę o ramię chłopaka. Obawiam się trochę tego wszystkiego, ale jakby nie patrzeć, to jestem w głupim znienawidzonym szpitalu i w zasadzie bez żadnej konkretnej przyczyny. Brrr, tyle paniki o jeden głupi incydent, naprawdę... na razie jednak uśmiecham się ponuro, wzruszając ramionami i wznosząc oczy do nieba. - Wiem, że to głupie, ale... co zrobimy, jak będzie naprawdę źle?
Daisy7 - 2014-12-19, 22:45

- Proszę, nie myśl o tym - jęknął prawie błagalnie, jakby sam próbował odgonić od siebie złe myśli i nawet nie zastanawiać się, co by było, gdyby znów cię utracił. Tym razem na zawsze.
Doktor poinformował, że ten ból na pewno nie był związany z zawałem, ale twoje serce działa niepoprawnie, a dokładniej mówiąc - zbyt szybko. Wręcz NIELUDZKO. Czyżby kolejny skutek zabawy genami? Zostałaś poproszona o zostaniu w szpitalu na obserwacji przez kilka dni, ale to oznacza... Chyba się domyślasz.
- Obiecałem ci, że cię nie zostawię samej - pożalił się Kobayashi. - Nie sądziłem, że będą kazali ci tu spać, a ja... no wiesz... jest jeszcze Ann i... przepraszam, zawiodłem Cię bardzo? - posmutniał, spuszczając głowę w dół, kiedy znaleźliście się w twojej nowej "sypialni" w biało-niebieskich barwach.

Snazzy - 2014-12-19, 23:22

Taki ladny swiateczny nastroj *-*
----------
- Proszę cię, spójrz na mnie i przestań wygadywać takie bzdury - szepczę cicho, delikatnie unosząc dłonią jego podbródek do góry zupełnie jak wtedy, gdy on to zrobił z moim zaledwie kilkadziesiąt godzin temu. Uśmiecham się przy tym nieznacznie oraz trochę zawadiacko, mrużąc oczy. - Nie umieram, a zresztą to tylko wizyta obserwacyjna. Poza tym nie jestem małym dzieckiem. Nie ma potrzeby, żebyś siedział tu z małą całą dobę... nie wiem, porozglądajcie się po mieście, poróbcie cokolwiek ciekawego, byle tylko się mną non stop nie zamartwiać... okej? - proponuję, delikatnie przytulając chłopaka.

Daisy7 - 2014-12-20, 00:05

szkoda, że nie w przygodzie, bwahahaha *-*
-------------
- Oczywiście, że nie umierasz! - oburzył się Sat, natychmiast ożywając i piorunując cię niezadowolonym spojrzeniem. - I nie chodzi mi o to. Tylko obiecałem ci, że będziemy cały czas przy tobie, a okazuje się, że się nie uda i głupio mi. Ale cieszę się, że to rozumiesz i mam rozumieć, że mi wybaczasz? Obiecuję, że ci to kiedyś wynagrodzę. Nawet wiem jak - szepcząc ci do ucha dwa ostatnie zdania, dłońmi przejechał po twojej pupie, naprężył na moment swoje ciało, a ustami wykonał bardzo namiętny, lecz zdecydowanie za szybki pocałunek. - Zgoda? - zachichotał, odsuwając się szybko, byś nie zdążyła się nim nacieszyć, ale wiedziała, że byłaś o krok od tego, co jeszcze bardziej będzie dręczyć twoje pożądanie, które ostatnio dziwnym trafem coraz częściej dalej o sobie znać. - Posiedzimy z tobą do wieczora, a jak nas wygonią, to pójdziemy przenocować w centrum, dobra? - zaproponował, jednocześnie pytając córkę, która ochoczo pokiwała twierdząco główką i podeszła do was.
- Połóż się mamusiu, musisz odpoczywać. Może kupimy ci coś z tatą? Chcesz piciu albo jeść? - zaczęła dopytywać mała.

Snazzy - 2014-12-20, 09:00

Hahaha, bardzo smieszne, nie ten czas, by tez bylo swiatecznie .o.
----------
- Przecież leżę - odpowiadam rudemu urwisowi, szczerząc się jak głupia, jednak posłusznie kładę się na boku i zwijam w kłębek w taki sposób, by widzieć wyraźnie całą ich dwójkę. Przy okazji też sprawdzam godzinę, zakładając, że pewnie jest już po dziewiętnastej, bo całość tego wszystkiego na pewno zabrała dużo czasu. - Nie trzeba, nie jestem głodna, a pić też mi się nie chce, więc już nie przesadzajmy. Może zamiast tego... po prostu opowiecie mi o jakichś śmiesznych sytuacjach, gdy mnie nie było? - proponuję.

Daisy7 - 2014-12-20, 17:53

co racja to racja
--------------------------------
Okazało się, że jest nawet jeszcze później, niż sądziłaś, bo po 20. Resztę wspólnego czasu spędziliście na rozmowach o zabawnych sytuacjach z miesięcy, kiedy cię nie było. Zorientowałaś się, że nie było ich zbyt wiele, chociaż Sat starał się pocieszać Ann na wszelkie sposoby, jeżdżąc z nią do lunaparków, na przedstawienia, kina i tym podobne. O 21:30 pielęgniarka rozkazała twoim bliskim opuścić szpital, bo czas odwiedzin dobiegł końca. Udał ci się przebrać w szpitalną piżamę oraz zjeść trochę kleiku, na który uparł się doktor, a kiedy miałaś już zasypiać, odezwał się twój telefon. Wiadomość od... ojca? Sprawdźmy: "Mei? Ten numer podała mi twoja siostra, chociaż musiałem się namęczyć, żeby go zdobyć. Gniewasz się na mnie? Myślałem, że cię... straciłem. Proszę, pozwól mi przyjechać, żebyśmy mogli się spotkać. Moja córeczko, kocham Cię. Tatuś".

Snazzy - 2014-12-20, 18:24

Taaak. Najchętniej bym się roześmiała, ale z drugiej strony do śmiechu wcale mi nie jest, zwłaszcza, gdy widzę przed oczyma wspominkę o siostrze. Z tego powodu piszę szybką wiadomość do blondyny o krótkiej treści "Czy to Ty przekazałaś ojcu mój numer? ;-;", natomiast do mężczyzny ślę drugą notkę, o wiele bardziej obszerniejszą:
"Nie, to pomyłka... znaczy tak, to ja, ale nadal nie zamierzam się do Ciebie odzywać po sugestiach, jakie usłyszałam od Ciebie ostatnim razem. Spotykać też się z Tobą nie zamierzam, a przynajmniej na razie nie jestem w stanie, więc wybacz. Aha, i przestań używać wobec mnie tych wszystkich głupich zdrobnień. Do diabła, mam już rocznikowo osiemnaście lat, chyba możemy już z tym przestać, nie? ;-;"

Daisy7 - 2014-12-20, 18:54

Blondyna odpisała bardzo szybko, o czym mogły świadczyć błędy w wiadomości, ale udało ci się ją rozszyfrować, by odczytać mniej więcej coś takiego: "Siostrzyczko no przepraszam, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki nasz ojciec potrafi być groźny, stanowczy, radykalny i cała masa innych przymiotników! No nie miałam wyjścia. Dzwonił do ciebie czy pisał? O co mu chodzi? Jesteś na niego zła dalej za tą dawną akcję, kiedy naskoczył na Satana w szpitalu? Naprawdę mi głupio i przykro, że Cię zawiodłam ;/ Do dupy mieć taką siostrę, co?". Jeśli chodzi o Arthura, nie otrzymałaś żadnej odpowiedzi.
Snazzy - 2014-12-20, 19:12

Uśmiecham się pod nosem, zakrywając odruchowo usta wierzchem dłoni. Naprawdę, czuję się nieco lepiej, będąc nieco rozbawioną tym, jak zareagowała moja siostra, ale trzeba ją uspokoić, dlatego odpowiadam szybko i wciskam przycisk "wyślij":
"No nie przesadzaj, byłam przygotowana na to, że prędzej czy później to nastąpi, ale nie spodziewałam się, że tak szybko i po prostu zaskoczyło mnie to w niezbyt przyjemnej sytuacji :) Napisał do mnie i chciał się spotkać ;-; I tak, jestem cały czas na niego zła :< A przecież on wcale nie jest taki zły, biorąc pod uwagę, jak się mną dzisiaj zajął i w ogóle... a na Ciebie zła nie jestem w ogóle c: przy okazji, jak tam twoja jedyna miłość życia? Jakoś się trzyma?"

Daisy7 - 2014-12-20, 23:01

Odpowiedź zwrotna: "Może warto zgodzić się na spotkanie? Na pewno jego nastawienie względem Satana się zmieniło, bo widział, jak opiekuje się Ann, gdy Ciebie zabrakło. Nie załamał się, nie oddał córki pod opiekę dziadka. To naprawdę wiele znaczy, Mars ;) Zazdroszczę Ci mieć takiego faceta, ale nic mu nie mów, bo potem nie da mi spokoju! Cieszę się, że mnie twoja złość ominęła. Hehehe ;* I dzięki, trzyma się bardzo dobrze. Dobranoc.
PS Odpoczywaj, ale nie zapominaj o naszym nadal trwającym zakładzie".

Snazzy - 2014-12-20, 23:18

"Może i warto, ale zobaczymy... no i muszę poczekać, aż mnie wypuszczą ze szpitala, nie dam się mu przyłapać w szpitalnyc pasiakach, nieprawdaż? ;-; A o zakład się nie martw, jak na razie brakuje mi już tylko trzech, ostatnio zdobyłam cztery... więc dobranoc i postarajcie mi się tam, żebym została ciotką :*" - odpisuję krótko na wiadomość, a następnie odkładam urządzenie na szafkę i zwijam się w kłębek na łóżku, wpatrując się w okno, coby szybko zasnąć i nie rozmyślać o wstrętnych problemach zdrowotnych. Brrr... że też to zawsze ja muszę być takim pechowcem.
Daisy7 - 2014-12-20, 23:51

Kiedy odłożyłaś już urządzenie na szafkę obok, po chwili usłyszałaś pikanie oznaczające nadejście nowej wiadomości. Postanowiłaś jednak zaczekać z tym do rana, bo i tak zapewne domyślasz się, od kogo ją otrzymałaś oraz jaką ma treść. Tej nocy udało ci się szybko zasnąć, jednak sen, w którym się znalazłaś, był smętny, szary, wilgotny i niewyraźny. Tak jak typowy jesiennie dzień, gdy za oknem non stop leje. Rano zostałaś obudzona przez pielęgniarkę, która przyniosła ci tackę z kanapkami z serkiem topionym i szczypiorkiem, niesłodzoną herbatą oraz trzema pastelowymi pigułkami na małym spodku.
- Proszę najpierw zjeść śniadanie, a potem odczekać jakieś pół godziny i połknąć te lekarstwa, dobrze? Wspomogą pracę serca - wyjaśniła kobieta, a następnie odeszła.
Przypomniawszy sobie, że czeka na ciebie notatka, sięgnęłaś po urządzenie. O! Aż trzy! Wczorajsza od blondi: "CO?! SZPITALU?!". Potem z dzisiaj o 7:02 także od Imasawy: "Zadzwoniłam wczoraj do Satana, bo mi nie odpisywałaś i mi wszystko wyjaśnił. Jak się teraz czujesz?". Autorem ostatniej, najnowszej, bo doszła zaledwie 10min temu jest Kobayashi: "Hej słońce Ty moje ;* Jak się czujesz? Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem? Napisz, jak wstaniesz, to się zjawimy z Ann. Swoją drogą to musiałem wczoraj przez Ciebie słuchać i uspokajać kilkakrotnie Twoją rozhisteryzowaną ukochaną siostrzyczkę, której nie wyjaśniłaś sytuacji. Doprawdy nie lubię takich niespodzianek ;-;".

Snazzy - 2014-12-21, 00:05

Łomatko. Tyle osób o mnie myśli i pisze wiadomości. Jak miło, kompletnie ciepło mi się na serduchu robi, dlatego jedząc szybko śniadanie odpisuję na wiadomości. Pierwszą odpowiedź posyłam do blondyny, a drugą do chłopaka:
"Nijak, jak zwykle. Leżę, nudzę się, pełen serwis. Swoją drogą, wybacz, że cię tak zmartwiłam w nocy, po prostu przysnęłam i przed chwilą wstałam c: No i ten... nie wspominaj nic ojcu, jeśli możesz .-. Bo będę chyba jeszcze bardziej ukatrupiona niż wczoraj .o."
"Hej, kocie :* U mnie wszystko w najlepszym porządku, ale dopiero co wstałam ;-; Wybacz za sto wszystko w nocy, ale chyba już się uspokoiła no i prawdopodobnie zaplusowałeś u niej c:"

Daisy7 - 2014-12-21, 13:27

Od Cynthii: "Okey, nie ma sprawy. Nic mu nie powiem. OBIECUJĘ! ;) Pozdrów Ann, jak przyjdzie z Satem do ciebie, bo wczoraj kompletnie zapomniałam przekazać mu, żeby ją ode mnie ucałował. Och, zła ciotka! ;p".
Od Satana: "Ja? Zaplusowałem u blondi? Oj chyba coś Ci się pomieszało w tym szpitalu :c Skoro dopiero wstałaś, to damy Ci chwilę wytchnienia, ale szykuj się, bo za jakieś 40min będziemy!".
Odczekawszy pół godziny, połknęłaś podane leki. Kilka minut później do sali przyszli twoi ulubieńcy. Mała natychmiast wpakowała się obok ciebie na łóżko, a Kobayashi przysunął sobie krzesło. Okazało się, że dziewczynka przyniosła ci żelki i mały breloczek w kształcie muszelki, który kupiła po drodze w kiosku.
- Diabełku, popilnujesz chwilę mamusi, a ja skoczę do doktora, żeby dowiedzieć się jakichś konkretów, okey? - zaproponował nastolatek, na co dziewczynka przytaknęła główką. - Marsik, nie masz nic przeciwko, nie?

Snazzy - 2014-12-21, 14:21

- Ja? Coś przeciwko? Skądże - odpowiadam z lekkim uśmiechem, kiwając głową, po czym spoglądam mu prosto w oczy. - Tylko... chciałabym pogadać. Tak na poważnie. Jak wrócisz, oczywiście - dodaję po chwili, odkładając przy okazji rzeczy przyniesione przez Ann na szafkę, coby nie spadły z łóżka, a poza tym żelków na świeżo po śniadaniu przecież nie zjem.
- To jak wam się dzisiaj spało? Jadłaś już dzisiaj śniadanie czy tata kompletnie o tym zapomniał? I ten... jakby to powiedzieć... dziękuję za breloczek. Jak wrócimy do domu to przypnę go do kluczy. Sama wybierałaś czy pomógł ci tata? - zagaduję diabełka, przytulając go mocno do siebie i czochrając rude włoski.

Daisy7 - 2014-12-21, 15:22

- Okey - odpowiedział Satan, po czym opuścił salę i pomaszerował zapewne na poszukiwania doktora.
- Dobrze, ale wolę spać w domku w moim pokoju. Jadłam kanapki z miodem w stołówce w Centrum Pokemon. Nie ma za co. Sama! Jak szliśmy tu do ciebie, to go zauważyłam za szybką w kiosku i tata powiedział, że mogę wybrać, który chcę - wyjaśniła, dając się przytulić i poczochrać.
- Jestem. O czym chciałaś pogadać, Mars? - zapytał Kobayashi, gdy wrócił po kilku minutach.

Snazzy - 2014-12-21, 15:34

- Ja też wolę nasz dom, Ann, zdecydowanie - przytakuję cicho małej, uśmiechając się niepewnie na widok Sata. Niby to, co chcę mu zaproponować i o co zapytać przyszło mi na myśl nagle, ale jeśli mój stan się nagle pogorszy, w co szczerze wątpię... wolę mieć wszystko za sobą. Poszerzam uśmiech tak, by wyglądać na wyluzowaną.
- Dowiedziałeś się czegoś ciekawego czy niezbyt? - zagaduję, biorąc delikatnie jego rękę, gdy tylko usiądzie obok. - Ja... to zabrzmi głupio, bo niby cały czas mówiłam, że chcę z tym poczekać i w ogóle... ale... znaczy może nie w dalekiej przyszłości, ale też nie tak od razu... co... co byś powiedział, gdybym powiedziała, że chciałabym wyjść za mąż? Na przykład... za ciebie? - pytam, czując, że z sekundy na sekundę rumienię się coraz bardziej.

Daisy7 - 2014-12-21, 18:05

Trzeba przyznać, że twoje pytanie kompletnie zaskoczyło Satan. Serio. Spodziewał się chyba wszystkiego. Nawet tego, że poprosisz go o spisanie swojego testamentu, ale nigdy w życiu nie przypuszczałby, że jako pierwsza przypomnisz o odwlekanym ślubie. W końcu, gdy on zaproponował małżeństwo, byłaś zdecydowanie przeciw, tłumacząc, że jest o wiele za wcześnie. A tu taka niespodzianka!
- Tatusiu, powiedz coś! Powinno być odwrotnie! To ty powinieneś zaproponować to mamusi! - zaczęła lamentować Ann, której nie odebrało głosu, a zamiast tego zaczęła z niezadowoleniem patrzeć na swojego ojca.
- Ale... ale ja już proponowałem. Marsik, naprawdę? Ale nie chcesz tego ze względu na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, prawda? - postanowił się upewnić. - No kurcze, co mam powiedzieć, kocham cię - wyszczerzył się, jednak nie uszło twemu bystremu wzrokowi, że w oczach nastolatka przemknęło jakieś zaniepokojenie bądź smutek. By nie pozwolić ci się nad tym zastanawiać, jedną ręką zakrył oczy rozbawionego rudzielca, a drugą wsunął w twoje włosy, przyciągając się do siebie, by móc przystąpić do bardzo namiętnych i pożądliwych pocałunków.

Snazzy - 2014-12-21, 18:41

- Wiesz... może trochę i przez to, ale z drugiej strony... nie wiem, boję się trochę ojca oraz tego, że mógłby ewentualnie nam przeszkodzić... zresztą nie chcę robić tego teraz, od razu, tylko poczekać, aż wszystko się uspokoi - odpowiadam z nieco udawanym uśmiechem, pozwalając chłopakowi na wszelkie pocałunki, podczas gdy ja postanowiłam nieco intensywniej pomyśleć. Na pewno coś przede mną ukrywa, ale co to takiego jest...? Aż tak bardzo ze mną źle? Na wszelki wypadek przybliżam się do Sata tak, by moje usta były tuż przy jego uchu, a następnie szepczę cicho i ledwie dosłyszalnie. - Widziałam to... co ci powiedzieli?
Daisy7 - 2014-12-21, 22:21

Satan robiąc dobrą minę do złej gry, cały czas mruczał i chichotał wesoło, kiedy zadałaś pytanie, lecz między kolejnymi parsknięciami odpowiedział, że nie teraz - nie przy Ann. Kiedy skończyliście swoje pieszczoty, a raczej mała zaczęła się denerwować i ona rozkazała wam je zakończyć, posłusznie przestaliście się całować. Czułaś zresztą, że to bardzo sztuczne.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że Cynthia chciałaby cię odwiedzić. Mówiłem jej, że nie ma takiej potrzeby, bo długo nie zamierzamy tu gościć, ale uparła się, tłumacząc, iż będzie mogła się zaopiekować urwisem. Najlepiej sama zdecyduj i do niej napisz, ok? - powiedział nastolatek.

Snazzy - 2014-12-21, 23:16

- Ech... my się chyba nigdy jej nie odwdzięczymy - wzdycham ponuro pod nosem, posłusznie sięgając po swoje urządzenie, a jednocześnie utrzymując na twarzy ten nie do końca prawdziwy uśmiech. Skoro nie chce mówić tego teraz, to sytuacja jest bardzo poważna i tragiczna... ale jeszcze trochę czasu na załatwienie wszystkich spraw mam. No nic. - Swoją drogą, mała, ciocia kazała cię pozdrowić, w końcu dawno cię nie widziała i w ogóle... - wspominam przy okazji, wystukując szybko krótką notkę o treści "Czy masz ochotę oraz możliwość, żeby wpaść do mnie? ;-;"
Daisy7 - 2014-12-22, 00:05

- Jak fajnie! Też ją pozdrów! Napisz jej, że ją przytulam, dobrze? A ciocia tu przyjedzie? Poproś ją, zgoda? Tylko tak ładnie, ładnie, żeby się na pewno zgodziła - wyszczerzyła się Ann, której humor jeszcze bardziej się poprawił. W sumie co się dziwić, nie widziała ciotki od bardzo dawna.
Od blondii: "Satan nie mówił Ci, że kazałam mu Ciebie o to zapytać? Aż to wredna łajza i menda. Cofam tego plusa i te wszystkie miłe rzeczy, które pisałam o nim wczoraj! Oczywiście, że mam ochotę, a sposób się zawsze znajdzie. W końcu po coś ma się tego Luciana, co? :D Możemy wpaść jeszcze dzisiaj za kilka godzin, jak dobrze pójdzie. Pasuje? Szpital w Jubilife City, tak?".

Snazzy - 2014-12-22, 00:13

- Przyjedzie, przyjedzie... naprawdę tam mocno wątpisz w moje możliwości przekonywania innych osób, mała? Nieładnie - śmieję się cicho, posyłając kolejną wiadomość do siostry, jednak uprzednio wysyłam notkę do chłopaka o nieskomplikowanej treści "Napisz mi po prostu wszystko przez sms i tyle". Dopiero po tym wystukuję zgrabnie i szybko wiadomość do blondyny, podżerając przy okazji żelka z opakowania:
"Mówił, mówił, właśnie dlatego się odezwałam .o. hehehehe, pokażę mu tę wiadomość, żeby poczuł się wykorzystywany. Oczywiście, że wszystko pasuje, zarówno miejsce, jak i czas są okej, a na razie chyba poza łóżko się nawet nie wybieram, więc czekam cierpliwie :)"

Daisy7 - 2014-12-22, 00:39

- Oj no... Wierzę, ale no... Tak na wszelki wypadek. Mamusiu, a mogę jedną żelkę? - zapytała Ann, szczerząc swoje małe, urocze kiełki w taki sposób, że nie byłaś w stanie jej odmówić.
Od Cynthii: "Nie martw się. Będzie dobrze i lada dzień opuścisz to łóżko, żeby móc przenieść się na swoje dwuosobowe, gdzie dopuszczasz się bardzo niegrzecznych rzeczy, hihihi ;* Uwielbiam się z Tobą droczyć, do zobaczenia niedługo~". Czytają wiadomość, kątem oka ujrzałaś, jak Sat robi niezadowoloną minę, przeglądając nowo otrzymaną notatkę. Westchnął cicho i zaczął odpisywać. Ledwo odłożył urządzenie na stolik, a już poczułaś, jak twój pokeall wibruje w dłoni. Od Satana: "Nie denerwuj się. Napiszę Ci dokładnie to, co powiedział mi doktor, a więc: 'wyniki Pani Imasawy pozostawiają wiele do życzenia'. On też zastosował nacisk na to słowo. Starczy tyle póki co? Proszę, nie płacz, będzie okey :)".

Snazzy - 2014-12-22, 11:15

- Jasne, jak chcesz to możesz zjeść wszystkie - odpowiadam rudemu diabełkowi, podając mu całe opakowanie (i kradnąc przy okazji jedną), a jednocześnie spoglądam zaniepokojona na Sata. Brrr, jak nic dowiedział się czegoś więcej, ale nie chce mi powiedzieć... no nic, odpisuję na jego notkę, wzdychając ponuro: "Czy tyle mi starczy? Czyli powiedział coś jeszcze, czego nie chcesz mi powiedzieć, bo się boisz? Okej... uznajmy, że to już wiem, a jeśli było coś ponadto, to powiesz mi, jak będziemy sami c: tylko nie ukrywaj niczego, bo prawda jest lepsza niż kłamstwa, nawet te z najszczerszych chęci i pobudek x:"
Daisy7 - 2014-12-22, 14:53

- Nie, są twoje. Ja chce tylko jedną. No... albo dwie, ale na tym koniec - powiedziała Ann, biorąc od ciebie opakowanie żelek, z którego wyjęła dwa kolorowe misie, a resztą odłożyła ci na stolik przy łóżku.
Od Sata: "Tak, powiedział trochę więcej. Niech Ci będziesz, ale jak będziemy sami". Po skończeniu z wysyłaniem sobie nawzajem wiadomości, postanowiliście dalej poudawać przed małą wspaniałą rodzinę bez problemów, trosk i zignorować fakt, iż znajdujecie się w szpitalu, a nie własnym mieszkaniu. W porze obiadu zjadłaś purée ziemniaczane z jakimiś innymi ciapciastymi potrawami, a Sat z córką udali się do centrum, żeby zjeść coś ciepłego w stołówce. Poszli zaledwie na pół godziny, lecz w tym czasie zdążyła przyjechać Cyn z Lucianem. Weszli do ciebie akurat, gdy byłaś jeszcze sama.
- Cześć leniwcu. Leżysz tu sobie tak i masz wszystko na zawołanie, a inni  się muszą męczyć, wiesz? - zaśmiała się blondyna, witając się z tobą, a następnie usiadła na krześle zajmowanym wcześniej przez Kobayashiego. - Widzę, że twoich urwisów nie ma? Lucek poszedł zaparkować gdzieś auto, więc mamy chwilę dla siebie. Wiesz coś konkretnego od lekarzy?

Snazzy - 2014-12-22, 15:36

- Nie irytuj mnie. Jak sobie pomyślę, że w tym czasie, zamiast leżeć sobie uroczo w łóżku, mogłabym spokojnie realizować dalszą część zakładu... a tu nici z planów - odpowiadam na powitanie, także śmiejąc się cicho z całej sytuacji, jednak natychmiast poważnieję, odwracając spojrzenie w bok. - Poszli oboje zjeść obiad na mieście, ale powinni za niedługo wrócić... no i nie wiem nic. Znaczy... Sat coś wie, ale nie chce mi nic powiedzieć, twierdząc, że zrobi to jak będziemy sami... po prostu się boję przez to wszystko... i nie wiem, co mam robić - wyznaję ledwo dosłyszalnym szeptem, nie zwracając nawet uwagi na łzy gromadzące się powoli w kącikach moich oczu. Brrr, że też tak łatwo się rozkleiłam...
Daisy7 - 2014-12-23, 00:10

- Nie płacz, jak Sat zobaczy, że płakałaś, nie powie ci prawdy, a chyba tego właśnie chcesz, prawda? Zostanę tu tak długo, jak będzie trzeba. Kasy też mam dużo, więc jeśli będzie konieczna jakaś operacja, to się nie martw - próbowała cię pocieszać siostra. - Zresztą trochę optymizmu, co? Słyszałam, że najwięcej zależy od woli walki oraz postawy osoby chorującej.
Kiedy blondyna skończyła mówić, do sali wszedł Lucian w towarzystwie Satana i Ann. Mała natychmiast rzuciła się na ciotkę, a ty przywitałaś się z fioletowowłosym.
- Lu, stęskniłaś się za ciocią i wujkiem? Chcesz zobaczyć coś super? - zaproponowała dziewczynce starsza Imasawa, na co ta przytaknęła ochoczo i opuściła pomieszczenie wraz z dwójką gołąbków.
- Płakałaś? - zapytał podejrzliwie Kobayashi, przyglądając ci się uważnie.

Snazzy - 2014-12-23, 00:18

- Aż tak mocno widać? No... niezupełnie, ale jednak blisko było - odpowiadam cicho, siląc się na wymuszony uśmiech, który jednak natychmiast zanika, ustępując miejsca powadze. - Martwię się i tyle. Skoro nie chciałeś powiedzieć wcześniej reszty, to zapewne jest bardzo źle i nie chcesz martwić małej, a ja... sam wiesz, nie lubię zbędnych tajemnic, jak na przykład twojej przeszłości i rzeczy z nią związanych... ale wracając do głównego tematu... co takiego jeszcze się dowiedziałeś? Powinnam już sobie zamawiaç trumnę czy czekać? - pytam, dodając na końcu niezbyt udany żarcik.
Daisy7 - 2014-12-23, 00:30

Kiedy wtrąciłaś swoją wypowiedź fragment na temat przeszłości Satana, a raczej tego, że ją ukrywa, ten przeniósł na moment wzrok na bok, zaciskając delikatnie usta. Słysząc jednak twój żarcik, spiorunował cię bazyliszkowym spojrzeniem, w którym nie dostrzegłaś ani ociupiny poczucia humoru. Chyba jednak trochę sobie nagrabiłaś.
- Jeszcze raz coś takiego powiesz, a nie udzielę ci żadnej informacji - syknął. - Doktor powiedział, że twoje serce bije stanowczo za szybko. Zazwyczaj jest odwrotnie, a więc serce przestaje działać albo nie nadąża z pompowaniem krwi. Nie zmienia to jednak faktu, że twoja sytuacja jest równie niebezpieczna.

Snazzy - 2014-12-23, 08:43

Przez moment nic nie mówię bo nie jestem w stanie. Jestem w szoku. Nie mogę uwierzyć, że nastolatek potrafi robić z małej igły ogromne widły. Rozumiem, gdyby się okazało, że umieram i mam miesiąc życia, ale w takiej sytuacji... przez chwilę zaciskam dłonie w pięści oraz zęby, spoglądając załzawionymi oczami na chłopaka, ale w końcu nie wytrzymuję i rzucam się na niego, wtulając się mocno w jego ciało.
- Głupek i idiota - szepczę cicho, uśmiechając się lekko. - Naprawdę, czemu to wszystkiego podchodzisz tak, jakbym miała umierać? Naprawdę, spodziewałam się przez to grobowe spojrzenie bardziej czegoś w stylu "zostało ci parę tygodni życia", a nie po prostu... no... wiesz... - wyjaśniam.

Daisy7 - 2014-12-23, 15:03

- Ale to poważne. Nie możesz lekceważyć tak choroby. Prawdopodobnie do końca życia będziesz musiała przyjmować jakieś leki na serce. Dzień w dzień. A jeżeli zapomnisz, skutki będą natychmiastowe. Dlaczego mam wrażenie, że tylko ja z naszej rodziny jestem odpowiedzialny i dojrzały? - westchnął, głaszcząc cię po plecach, kiedy się do niego przytuliłaś, dzięki czemu poznałaś, że tak naprawdę cieszy się, iż zareagowałaś na to w ten sposób. - Mimo wszystko proszę cię, żebyś na siebie od teraz szczególnie uważała. Jak coś się zaboli w okolicach serca albo nie będziesz miała siły, natychmiast mi mów, zgoda?
Snazzy - 2014-12-23, 15:32

- Wiem, że na poważnie, ale... po prostu się bałam, że umieram czy coś. Nie chcę umierać, zwłaszcza teraz, gdy do was wróciłam i w ogóle... - szepczę cicho, nadal przytulając się do chłopaka i nie zamierzając go nawet puścić przez najbliższe minuty. - Leki? Mogło być gorzej, ale nie chcę znowu lądować w szpitalu, więc spokojnie, będę ci o wszystkim mówiła, a zreszta czy ja ci kiedyś o czymś nie powiedziałam? No i musimy koniecznie zaplanować, co zrobimg z wiadomym wydarzeniem, ale wcześniej... może to głupie i samolubne, ale nadal nie wiem o niczym z twojej przeszłości. Dlaczego nie chcesz o tym mówić?
Daisy7 - 2014-12-23, 18:18

- Niestety będziesz musiała spędzić tu jeszcze trochę czasu, zanim lekarz oceni stan twojego serca, by móc przepisać odpowiednie leki. W końcu nie mogą być zbyt mocne, bo wtedy może dojść do zawału - odpowiedział poważnie. - Przepraszam, Mei, ale nie powiem Ci niczego. Przynajmniej nie teraz. Nie wiem, czy kiedykolwiek coś zdradzę, dlatego nie próbuj tego ze mnie wydusić, bo ci nie wyjdzie, a ja się pogniewam - westchnął, pozwalając ci się dalej tulić. - Zawołać Cynthię? Chcesz z nią pogadać w cztery oczy? - zapytał po kilku minutach ciszy.
Snazzy - 2014-12-23, 18:36

- Ano niestety... ale w sumie zawał serca nie byłby taki zły, jakby przeżyła, musiałabym się ograniczać, a to doskonała wymówka, by wyplątać się z zakładu z Cyn - odpowiadam cicho, uśmiechając się rozbrajająco, jednak natychmiast poważnieję, słysząc dalszą część wypowiedzi chłopaka. Jak nic coś kręci i ukrywa, ale... dlaczego? Chciałabym wiedzieć. Może nie wszystko, ale... chociaż tę część, która pomogłaby mi zrozumieć postępowanie Sata. - Okej... nie będę naciskać, ale... nie chcę żadnych tajemnic przed ślubem. Może i jest to trochę samolubne, ale... naprawdę, mam dość niewiedzy. Co do Cyn... zależy. Osobiście bym tak sobie tu trochę z tobą posiedziała, ale jednak nie mogę tak jej traktować, nie? Sam zdecyduj.
Daisy7 - 2014-12-23, 19:18

- Grrr... Mówiłem ci coś o takich żartach, prawda? - mruknął, ale tym razem nie jest już tak zdenerwowany jak poprzednio. - Ej! To bardzo samolubne! Wręcz szantaż. Doprawdy, kiedy ty nabrałaś takiego charakterku, co? Wydaje mi się, że jak zaczynaliśmy naszą podróż, byłaś dla mnie potulna jak baranek i na wszystko się zgadzałaś, a tu proszę - zaśmiał się, łaskocząc cię nosem. - W każdym razie zobaczymy, ale mogłaś wymyślić coś na czym mi mniej zależy. Ślub to jeden z moich priorytetów. O tym też zapewne wiesz, dlatego zadziałałaś tak podstępnie - jęknął, jakby chciał żalić się nad swym losem. - Ja mam zdecydować? W takim razie twoja siostrzyczka jeszcze trochę sobie poczeka - oznajmił zadowolonym, władczym tonem, po czym przystąpił do całowania cię. Ojoj... Gdyby zobaczyła was teraz jakaś pielęgniarka byłoby niefajnie.
Po kilku minutach otrzymałaś nową wiadomość od Cynthii: "Długo będziecie się tam kokosić? ;*".

Snazzy - 2014-12-23, 19:58

- Wcale nie byłam taka potulna, Satty - odpowiadam ze śmiechem, odrywając się w końcu od niego i ponownie lądując na łóżku w swojej ukochanej embrionalnej pozycji. - Pamiętasz przecież ten incydent ze złamaną nogą albo momenty, gdy zachęcałam cię... no, do tego. W każdym razie uznajmy na razie, że mam za słabe serducho do takich zabaw, nawet jeśli bardzo bym tego chciała, no a poza tym ktoś się chyba tutaj dobija - wskazuję wymownie głową na drzwi, przy okazji odpowiadając na wiadomość krótkim "Po prostu wejdź i tyle :3".
Daisy7 - 2014-12-23, 22:00

- Ta, coś tam pamiętam, ale nieważne - zaśmiał się, po czym odsunął byś mogła leżeć na łóżku. - Raczej zbyt energiczne. Pod wpływem takich zabawa to już w ogóle za szybko by ci działało, moja panno. Zresztą chyba nie uważasz, że miałem zamiar... no wiesz co... tutaj. Hę? Ktoś nas podsłuchuje? - zdziwił się, patrząc na drzwi, które mu wskazałaś.
Nie otrzymałaś odpowiedzi na wiadomość, aczkolwiek po kilku minutach do pokoju przyszła cała trójka.
- Trochę tu ciasno - zauważył Kobayashi. - To może teraz niech dziewczyny sobie poplotkują, a Ann się nacieszy mamą, a my pójdziemy na zewnątrz, Lucian?
- Znowu zaczynasz palić? - warknęła niezadowolona blondyna, a twój narzeczony wbił w nią gniewne oczy. - Och, czyżbyś nie powiedział nic swojej ukochanej? Naprawdę Mars, nie wyczułaś tego przy całowaniu? - zdziwiła się Imasawa, ignorując wręcz kipiącego ze złości "prawie szwagra".

Snazzy - 2014-12-23, 22:43

- C...co? A...ale jak to, do diabła? - pytam cicho oniemiała ze zdumienia, spoglądając to na chłopaka, to na blondynę. Do diabła, nie wiem, jak to się stało, kiedy ani dlaczego, jednak muszę wyrazić pełną dezaprobatę dla tej haniebnej czynności, jaką jest palenie tytoniu i innych tego typu produktów. Kawę jako używkę mogę jeszcze zrozumieć, ale alkohol i papierosy odpadają, chociaż z drugiej strony dobrze, że zaczął palić, a nie pić. Z tego powodu wynurzam się powoli z łóżka i podchodzę powoli do biedaka, nie kryjąc złości. - Do diabła... do diabła, jest jeszcze coś, co przede mną ukrywasz, a o czym powinnam wiedzieć?
Daisy7 - 2014-12-23, 22:54

- Nie ma - burknął, opuszczając głowę jak pięciolatek nakryty na podkradaniu ciasteczek, jednak postanowił się jakoś bronić i pokazać, że jest prawdziwym mężczyzną. - Doprawdy wściekasz się bez powodu. Pomijając już najważniejsze, czyli to, że stres jest ci niewskazany. To było raptem kilka papierosów. Ba! Nawet nie wiem, czy wypaliłem jedną paczkę - prychnął, uciekając spojrzeniem w bok.
- Tatusiu nie ładnie kłamać! Miałeś ich kilka! - odezwała się niespodziewania Ann, której nastolatek nie był już w stanie zamrozić wzrokiem, bo jakże się gniewać na własnego szkraba.
- Dobra, może mała ma rację, ale nie przesadzajmy. To żaden nałóg. Po prostu jakoś musiałem sobie radzić ze stresem, a to mnie odprężało. Wiem, że tytoń bardzo szkodzi, ale nigdy nie zapaliłem przy naszej córce. Chyba nie podejrzewasz mnie o coś takiego, prawda? A teraz już tylko czasami... tak dla relaksu.

Snazzy - 2014-12-23, 23:08

- Dla relaksu. Dla relaksu - powtarzam wciąż jego ostatnie dwa słowa, napędzając się coraz bardziej. Rzeczywiście stres źle na mnie wpływa, ale co mam zrobiç w tej sytuacji? Nie dam rady się nagle teraz opanować, dlatego robię kolejny krok w przód tak, by patrzeć chłopakowi prosto w oczy z niewielkiej odległości. - Skoro dla relaksu, to w takim razie zrywam z tobą. Też dla relaksu. Nie mogę być z osobą, która robi takie durne rzeczy dla relaksu... dla relaksu, do diabła - oznajmiam cicho, nie zwracając uwagi na moje łzawiące oczy i drżący głos.
Daisy7 - 2014-12-23, 23:24

Zszokowałaś wszystkich tą nagle podjętą, spontaniczną decyzją. Satan otworzył szeroko buzię ze zdziwienia, a jego oczy zaczęły przypominać dwa ogromne spodki. Ann podbiegła do was, a raczej do ciebie. Zaczęła ciągnąć cię mocno za nogawkę piżamy, jednocześnie jęcząc przez łzy, że nie możesz zerwać z tatusiem, że ona tego nie wytrzyma i że będzie bardzo, ale to baaaaardzo smutna. Cynthia zaczęła tłumaczyć ci nad uchem, żebyś się zastanowiła, co mówisz, a Lucian po raz drugi już ukazał przed tobą swe mroczne oblicze. Tym razem jednak po to, by przemówić Kobayashiemu do rozsądku.
Snazzy - 2014-12-24, 08:17

Czuję się słabo i to okropnie słabo. Na bank przesadziłam. Nie powinnam wstawać, tylko po prostu opieprzyć go z pozycji leżącej. No cóż, głupi zawsze traci. Na razie jednak ostrożnie opieram się od przodu na chłopaku, wtulając się w niego tak, by moje usta znalazły się przy jego uchu... czyli jak zawsze.
- Przepraszam... to nie tak, że z nami koniec, ja po prostu... nie chcę żebyś to robił i w ogóle - szepczę, uśmiechając się nieśmiało oraz się lekko czerwieniąc. - Po prostu... kazać ci nie mogę, ale proszę. Przestań.

Daisy7 - 2014-12-25, 20:12

- Chodź Luci, dajmy im jeszcze chwilę. Ann, skarbie, idziesz? - odezwała się Cynthia, zaglądając przez ramię na siostrzenice, która jednak uczepiła się twojej nogi.
- Nie! To moi rodzice i muszę dopilnować, żeby nie zrobili sobie krzywdy! Jeszcze mamusia zbije tatusia! - odkrzyknęła przejęta dziewczynka, próbując wspiąć się po tobie na górę, byś wzięła ją na ręce.
- Hehe, masz rację, w takim razie zostańcie w trójkę, a my uspokoimy pielęgniarki, które mogły usłyszeć przypadkiem dochodzące stąd rabany - stwierdził Lucian, po czym wymknął się wraz z ukochaną.
- Dobrze, przestanę. Powoli nawet zacząłem przestawać i rzuciłbym to sam, żeby Cię niepotrzebnie nie denerwować. Nie dowiedziałabyś się, nie byłoby stresu. Ale twoja siostrzyczka musiała się wtrącić - prychnął.

Snazzy - 2014-12-25, 20:26

- Miała też trochę racji, gdybym nie wiedziała, mógłbyś sam po kryjomu palić, a tak to przynajmniej mogę sama dopilnować, byś tego nie robił, chociaż z drugiej strony myślę, że znając mój stan, sam rzuciłbyś palenie, prawda? - odpowiadam nieco ciszej niż wcześniej, a następnie, ignorując fakt, że przez samą kłótnie słabiej się czuję (ach te nerwy~), chwiejnym krokiem wracam do łóżka, gdzie ponownie przybieram pozycję leżącą w kłębku, spokojnie spoglądając na dwójkę urwisów. - Nie wiń jej ciągle. Wbrew pozorom ona wcale nie chce dla nas źle, a wręcz przeciwnie. Gdybyś wiedział, jaka była zmartwiona, gdy mi mówiła, że się pokłóciliście... hehehe.
Daisy7 - 2014-12-26, 19:00

- Prawda - odpowiedział bez namysłu, a widząc jak się poruszasz, asekurował cię w dojściu do łóżka. - Serio? - mruknął z wyraźnym niedowierzaniem, gdy powiedziałaś, że Cyn była zmartwiona kłótnią. - Swoją drogą mówiłem, że ten jej Casanova to jakiś dziwak. Wszystko mi powiedzieli, ale no żeby odwalić coś takiego? Doprawdy... zawiodłem się na nim - stwierdził, kręcąc głową z dezaprobatą. - Marsik, a może się zdrzemniesz? Chyba na dzisiaj dość wrażeń - zaproponował po chwili, a ty czułaś, że nawet jeśli odmówisz, sen przyjdzie błyskawicznie.
Snazzy - 2014-12-26, 19:19

- Też mi się niezbyt podoba, ale co ja poradzę, że tu jest - wzdycham cicho, przeciągając się niczym najprawdziwszy kociak, a następnie wygodnie układam głowę na poduszce tak, by rano nie obudzić się z obolałą szyją, a teraz obserwować na spokojnie chłopaka, w pełni zanurzając się w jego błękitnym spojrzeniu. - Chyba rzeczywiście jestem aż tak zmęczona, więc czemu nie... ale zostaniesz, dopóki na pewno nie zasnę, prawda? Jakoś... no wiesz, nie lubię zasypiać sama - tłumaczę, rumieniąc się nieznacznie i przymykając oczy.
Daisy7 - 2014-12-29, 18:53

- Dobrze, dobrze, zostanę, ile będzie trzeba - odpowiedział, uśmiechając się szczerze, po czym poczochrał cię po rudych włoskach. - Miłych snów - dodał, a ty poczułaś, że możesz już zasypiać bez obaw.
Tak też zrobiłaś, no bo cóż innego począć w nudnym szpitalu, prawda? A kiedy odpłynęłaś, znalazłaś się w krainie marzeń. Wszystko takie żywe, entuzjastyczne oraz wesolutkie. Niestety owa nieprawdziwa rzeczywistość musiała w końcu zniknąć, a ty ponownie znalazłaś się w szpitalnym pokoju. Ojej... Nie ma Satana, Ann ani nikogo innego, a za oknem dopiero zaczyna świtać. Do tego czujesz potworny głód. Co teraz?

Snazzy - 2014-12-29, 19:07

Jest wcześnie. Do diabła, jest cholernie wcześnie, ale biorąc pod uwagę, że zimą słońce wschodzi naprawdę późno... to chyba nie jest źle. Podkreślam "chyba", bo pewności nie mam. Na wszelki wypadek sprawdzam czas oraz ewentualne nowe wiadomości na telefonie, a dopiero wtedy ogarniam, że jestem głodna. Dam sobie radę, nie jestem niesamodzielna przecież, dlatego biorę kilka żelków z paczki zostawionej przez Ann i zajadam się nimi, a po tym jakże szybkim i niewłaściwym posiłku rozczesuję długie włosy, starając się zapleść je w warkocza.
Daisy7 - 2015-01-04, 18:31

Po wykonaniu wszystkiego co zaplanowałaś, zaczęłaś się nudzić, co było do przewidzenia. Na urządzeniu nie czekała na ciebie ani jedna mała wiadomość od kogokolwiek. A jeszcze wczoraj miałaś ich aż nadto. Do tego poczułaś, że kilka żelek, które zostały z prezentu od Ann, nie zaspokoiło twojego wilczego apetytu. Twój organizm domaga się większej ilości czegoś konkretniejszego niż słodycze. Z rozmyśleń wyrwał cię odgłos pukania do drzwi. Już miałaś odpowiedzieć "proszę", gdy osoba za wrotami odezwała się jako pierwsza. Ten głos...
- Mei Imasawa? Można? - zapytał ton, który ostatnim razem był nieco inny, ponieważ rozpaczliwie nawoływał cię po imieniu oraz przezwisku, kiedy uciekłaś z parkingu na obrzeża miasta, chowając się za żywopłotem.

Snazzy - 2015-01-04, 19:32

Dais nie daje mi możliwości na realizację planu xD
---------------
Ten głos... niby ostatni raz słyszałam go kilka dni temu, ale teraz czuję, jakby to było odległe... chociaż może bliskie? Sama nie wiem, ale wiem, że czym to się wiąże. Wspomnienia są obecne nadal, chociaż przez te ostatnie dni, gdy przebywałam z rodziną zdążyły zbladnąć na tyle, bym o nich nie myślała. Nie licząc tylko tego jednego epizodu z Satanem wieczorem było doskonale. Zero paniki, nic tylko sielanka. A teraz? Czuję znajome, dziwne uczucie w brzuchu, a moja ręka automatycznie kieruje się w tamtym kierunku. Wyuczony już doskonale odruch warunkowy, o którym nawet nie muszę myśleć. Wystarczy tylko lęk przed tym, że znowu stanie się coś i znajdę się w sytuacji, gdy nie będę mogła się kontrolować, a moje ciało będzie co chwila znaczone nowymi śladami. Stare nadal pozostają na miejscu, a wspomnienia z nimi związane są nieco zatarte, ale czy na pewno? Czuję, jak coś ściska moją klatkę piersiową oraz krtań prawie uniemożliwiając mi nabranie powietrza. Przed oczami niczym z automatu przewija się tamta scena i ten moment, gdy Natsume zasugerował, bym zrezygnowała z rodziny, a zamiast tego uciekła z nim. Może to i opóźniony atak paniki, a może we właściwym momencie, jednak nawet jeśli się mylę, to i tak nie mogę odpowiedzieć... może to i dobrze? Nie wiem, ale na razie starając się złapać oddech czekam, aż przyjdzie ktoś, komu ufam...
...tylko skąd, do diabła on wiedział, gdzie mnie szukać?

Daisy7 - 2015-01-04, 21:00

CO TO MA BYĆ?! ;-; ŚCIANA!
------------
A więc postanowiłaś nie dawać znaków życia. Pukanie powtórzyło się po chwili, a Ty poczułaś raz jeszcze to nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Brrr... Miałaś nadzieję, że ktoś cię uratuje. Satan, Cynthia albo chociaż pielęgniarka. Niestety nie tym razem. Klamka zaczęła powoli przekrzywiać się w dół, wydającym przy tym nieprzyjazne dla uszu skrzypienie. Potem drzwi zostały uchylone tylko na jakieś 45 stopni. Tyle wystarczyło, by do środka wsunął się nikt inny jak Natsume. Na twarzy wygląda dokładnie tak, jak ostatnio, aczkolwiek ma inne ubranie i trzyma dużą nieprzezroczystą siatkę z logiem znanego marketu "Ledyba". Dostrzegłszy cię, rozpromieniał się cały, a w oczach zaświeciły mu iskierki. Szybko jednak pojął, że nie jesteś zadowolona z jego przybycia. Przesunął się na bok, by móc zamknąć za sobą drzwi, aczkolwiek nie wykonał żadnego kroku do przodu.
- Nie chcę ci zrobić krzywdy. Możemy tylko porozmawiać? Musimy - wyjaśnił z końca sali.

Snazzy - 2015-01-04, 21:27

NARZEKASZ :P
---------------
Nie wiem, co powiedzieć, a raczej nie mam możliwości, by cokolwiek powiedzieć. Mój układ oddechowy nadal odmawia posłuszeństwa, a ten minimalny oddech naprawdę wyczerpuje mnie z sił. Nie wiem, czy wytrzymam w ten sposób długo, ale mam nadzieję, że Sat nie śpi albo chociaż Cyn lub ktoś z personelu... do diabła, nie mogę. Czuję, że wszystko wróciło do starego stanu. Jestem tu bezbronna i nie mam żadnego sposobu na to, by się wybronić z sytuacji... jakby się zastanowić, to całość jest bardzo logiczna. Junko musiała na pewno dorwać Natsume i go zabić, a potem... do diabła. Nie chcę tego znów przeżywać. Czuję, że powoli robi mi się słabo, a uścisk mięśnie międzyżebrowych oraz przepony powstrzymujących moje płuca przed wdechem wzmaga się, powodując, że te minimalne wdechy, które mogłam wykonać, teraz są wysiłkiem nie do pokonania. Jak nic umrę z niedotlenienia wywołanego atakiem paniki z powodu widoku byłego (w co jednak wątpię) porywacza. Nie dam rady na pewno czekać na jakąkolwiek pomoc, dlatego na razie z nienaturalnie rozwartymi oczyma kręcę głową, starając się wywalczyć chociaż jeden dodatkowy wdech.

Daisy7 - 2015-01-05, 11:05

To też zalążki ściany xd
--------------
Natsume przypatrywał ci się z zaniepokojeniem, jednak ty za nic w świecie nie zamierzałaś odpowiedzieć mu wykorzystując do tego aparat gębowy. Może po prostu nie byłaś w stanie przez nagły atak. Widząc jednak, jak trzęsiesz przecząco głową, wpuścił na twarz niezadowolony grymas, westchnął głośno i wyjął z kieszeni spodni jakąś kartkę złożoną na pół, którą wrzucił do środka siatki. Następnie powoli odłożył wypchaną reklamówkę na podłogę, opierając ją o ścianę.
- Obawiałem się, że nie dasz się przekonać. Zdążyłem już trochę poznać twój ośli upór uśmiechnął się słabo. - Dlatego też napisałem wszystko, co chciałem powiedzieć, na tej kartce. Zostawiam ją tu wraz z innymi rzeczami. Hmm... Mam nadzieję, że do zobaczenia, ale pewnie widzimy się ostatni raz, więc... powodzenia w życiu - westchnął, a następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali, zamykając za sobą drzwi.

Snazzy - 2015-01-05, 11:12

Okej, wyjątkowo odpuszczam Ci ścianę, bo mam skany do zrobienia zaległe sprzed pół roku z Safari :D
------------------
Nie jest dobrze... po co on przyniósł tę reklamówkę? A może... jest w niej jakiś gaz, który spowoduje, że uduszę się szybciej albo po prostu zacznę się zachowywać na haju? Albo bomba, która ma za zadanie mnie zabić? Nie mam bladego pojęcia, co się dzieje, a panika nadal nie znika. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego i w jaki sposób mnie znalazł? I co miał mi takiego do powiedzenia. Nadal panikując (i z trudem łapiąc oddech) osuwam się na poduszkę, starając się nie myśleć o wszystkim, co mnie niepokoi... może naprawdę powinnam umrzeć, żeby nikogo nie narażać?

Daisy7 - 2015-01-05, 20:21

och, jak ja Ci niesamowicie współczuję :c huehuehuehuehuehue, żart ;*
-------------
A więc postanowiłaś znowu ponarzekać? Niestety dla ciebie, a na szczęście dla osób, które cię kochają, nie potrafisz się zabić na zawołanie. A przynajmniej nie bezboleśnie, bo nie masz pod ręką tabletek nasennych, a pielęgniarki raczej nie dałyby ci całego opakowania. Musiałaś więc znosić samą siebie oraz swój straszny los, spoglądając przy tym co jakiś czas na reklamówkę, by upewnić się, że nie wypełza z niej robot-morderca. Po jakimś czasie udało ci się zdrzemnąć, a kiedy otworzyłaś z powrotem oczy, ujrzałaś siedzącą na krześle przy łóżku Cynthię. Jako, że jej wzrok skupiony jest na siatce pozostawionej przy ścianie, nie widzi, iż się przebudziłaś.

Snazzy - 2015-01-05, 20:34

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, a więc... Huehuehuehue :3
------------------
Zasnęłam. Niby nie jest źle, ale z drugiej strony czuję się nieco spokojniej i bardziej wypoczęta, a w końcu odpoczynek to ważna pozycja jeśli chodzi o rekonwalescencję, chociaż... w moim przypadku ciężko to nazwać tym określeniem, bo jest to raczej pobyt typowo diagnostyczny, co i tak mi się nie podoba. Brrr, w ogóle czemu akurat to ja muszę chorować? Najchętniej bym sobie spokojnie pobiegała, upiekła coś w kuchni albo po prostu zajęłabym się własną rodziną, a tak to muszę gnić w tym cholernym szpitalu... no cóż, z tego powodu na razie ostrożnie, ale szybkim ruchem chwytam dłoń siostry prawą dłonią, przywołując na twarz uśmiech.
- Naprawdę, nie mogłaś mnie po prostu obudzić, zamiast tu tak siedzieć? - pytam z udawanym wyrzutem, mrużąc oczy.

Daisy7 - 2015-01-05, 20:41

pamiętaj, że to MG dowodzi w przygodzie! Huehuehuehue :3
------------------
- Aaaaa! - krzyknęła przerażona Cynthia, która podskoczyła na krześle tak niefortunnie, że upadając, trafiła na jego brzeg, a w rezultacie tego wywrócił przedmiot do tyłu, a sama spadła pupą na podłogę. - Mars, do diaska! Musisz mnie tak straszyć?! - oburzyła się niezadowolona i obolała, podnosząc powoli, masując przy tym swoją pupę. - Jeśli przez ciebie złamałam sobie kość ogonową i nie będę się mogła przez to zabawiać ze swoim mężczyzną, to gwarantuję, że nie wypuszczą cie stąd, dopóki ja nie będę w pełni zdrowa - prychnęła, poprawiając krzesło, na którym ostrożnie posadziła tyłek. - I co to za reklamówka? - dopytała, wskazując palcem na nieprzezroczyste opakowanie od Natsume.

Snazzy - 2015-01-05, 20:49

Wiem, wiem, dlatego już potulnieję :P
--------------
Powoli przetwarzam wszelkie informacje uzyskane z wypowiedzi, która padła w tym momencie z ust blondyny. Boli ją tyłek (hm, może powinna przytyć, miałaby lepszą amortyzację, hehehe), tekst na temat jej pożycia seksualnego z narzeczonym oraz pytanie o reklamówkę... do diabła, muszę coś z tym zrobić, dlatego temat torby zostawiam na sam koniec, a w miarę, gdy zbliżam się do jej kwestii, zastępuję uśmieszek nieco zdziwionym wyrazem twarzy.
- No co chcesz? Przepraszam za to, a poza tym wątpię, żebyś złamała sobie kość ogonową. Poza tym ty i ten twój narzeczony... naprawdę, nawet nie pytam o średnią ilość takich zbliżeń na miesiąc, bo jeszcze zacznę się martwić tym, że sama jakoś tak aktywnie nie spędzam nocy... swoją drogą w internecie widziałam jakieś teorie, że możesz być w ciąży, hehehe... - odpowiadam, a następnie nieco zaskoczona spoglądam na siatkę. - Mnie nie pytaj, spałam i nie wiem, skąd się wzięła.

Daisy7 - 2015-01-05, 21:24

no i tak ma być! *rygorystyczna Dais mode: on*
--------------
- Nie no, przesadzam jak zwykle, ale tak już mam. Taaaak... teorie... - oznajmiła przeciągłym tonem, kładąc delikatnie wolną dłoń na swoim brzuchu. Czyżby?! Ale nie wygląda jak kobieta w ciąży. - Och, naprawdę? Więc mogę zajrzeć do środka? - wyszczerzyła się i nie czekając na odpowiedź, szybko podeszła do reklamówki, którą chwyciła w obie ręce, a następnie usiadła z nią na krześle. - Hmm... Co my tu mamy... Jakieś pudło i kartka zaadresowana do "uwolnionej Mars-chin". Uhuhu... Tak poufale? To musi być Sat, prawda? Czy kogoś przede mną ukrywasz? Na pewno chcesz żebym to czytała i otworzyła wieko? Najprawdopodobniej w środku znajduje się jakaś niepoważna bielizna - zachichotała niczym nastolatka.

Snazzy - 2015-01-05, 22:18

- To na pewno nie on, jestem tego pewna, on używa innych zdrobnień - odpowiadam lekko przerażona, spoglądając nieufnie na całość, po czym biorę do ręki liścik, by go przeczytać. Zapewne nie będzie on znakomity dla mojego zdrowia psychicznego (i czuję, że dla fizycznego też nezbyt zdrowe to będzie), ale muszę się dowiedzieć, co kryje się w tym pudełku. Przy okazji też spoglądam nieufnie na blondynkę. - Ta ręka na brzuchu to tak odruchowo czy na poważnie coś się kroi? Wiesz przecież, że możesz mi mówić o wszystkim, nie?
Daisy7 - 2015-01-05, 23:20

cieeerp xd
----------------
- Umm... Nie, nie na poważnie... To znaczy... Chyba nie. Eh... Ostatnio coraz bardziej chcę zajść w ciążę, ale próbujemy już kilka miesięcy i żadnych pozytywnych skutków - westchnęła, po czym ponownie troskliwie położyła dłoń na brzuchu, a ty wiedziałaś, że przynajmniej dzięki poruszonemu zmartwieniu, Cynthia nie będzie się tak bardzo interesować reklamówką ani listem, który z łatwością jej odebrałaś, by zacząć móc go przeczytać.
Treść jest następująca: Droga Mei "Mars". Wybacz mi ten zwrot na zewnętrznej stronie kartki, ale nie mogłem sobie odmówić ;) Tak, tak, wiem, nie powinienem, bo w końcu kim ja dla Ciebie jestem? Facetem, który Cię porwał i pracował dla świruski, która na Tobie eksperymentowała, a potem coś mu odbiło i zaplanował wielką ucieczkę. Zastanawiam się, czemu tamtego wieczoru uciekłaś. Nie biłem Cię. Nie zmuszałem do niczego. Nie molestowałem ani nic innego, prawda? Chciałem Cię tylko dowieźć całą i zdrową do domu, gdzie zaopiekowałaby się Tobą rodzina. Pewnie nie wiesz, ale po Twojej ucieczce długo Cię szukałem, a potem pojechałem do Celestic, żeby mieć pewność, że poradziłaś sobie sama w dotarciu na miejsce. A kiedy zobaczyłem, że Twoja siostra wystawiła dom na sprzedaż i nie będziesz miała, gdzie się podziać, serce mi się zaczęło krajać. Spędziłem tam sporo dni, by Cię odszukać i zaoferować pomoc w odnalezieniu nowego miejsca zamieszkania siostry, ale Tobie udało się jakoś zwiać po raz drugi. Niezła jesteś w te klocki! Wracając do wcześniejszego tematu... Chciałbym poznać powód, dla którego mnie od tak zostawiłaś. Nie gniewam się, ale to było bardzo nierozsądne oraz niedojrzałe. MOGŁA CI SIĘ STAĆ KRZYWDA. Za mało wrażeń? ;-; Jedynym logicznym powodem, który przyszedł mi do głowy, była moja reakcja na twoją wiadomość, że nie chcesz ze mną podróżować. Chciałbym Cię za to przeprosić. Po pierwsze, że tak wtedy na Ciebie naskoczyłem, a po drugie, że w ogóle śmiałem Ci zaproponować coś takiego. Nie wiem, co sobie myślałem oraz co mną kierowało i nie mam żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Doprawdy namawiałem Cię do porzucenia rodziny, zapomnienia o niej po tym, jak wreszcie wyrwałaś się z niewoli po czterech miesiącach życia jako zniewolony eksperyment? Jeżeli to było powodem Twojej ucieczki, to teraz całkowicie Cię rozumiem. Wiem, że teraz jesteś szczęśliwa i może niepotrzebnie się z Tobą kontaktuję, ale wariuję po tym wszystkim. Zabiłem człowieka. Mam wrażenie, że tylko Ty możesz mnie zrozumieć i potrzebuję kontaktu z Tobą jeszcze bardziej niż powietrza. Naprawdę nie chcę Ci zrobić krzywdy. Możemy porozumiewać się tylko telefonicznie. Ba! Możesz o mnie powiedzieć bliskim i podać im mój numer. Tylko proszę, odezwij się, kiedy nabierzesz na to sił. I życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Bardzo się martwię ;( Pozdrawiam, bezpański Natsume.
PS Zapomniałaś zabrać kilka swoich rzeczy, zanim wsiąkłaś pod ziemię. Wbiłem Ci do urządzenia mój aktualny numer. Mam nadzieję, że nie zostanie od razu skasowany...

Snazzy - 2015-01-05, 23:35

Aw, czy to oznacza, ze chcesz jutro dostac wielka sciane tekstu? *-*
----------
- Hej, już się tak nie smuć, na pewno wszystko będzie dobrze i kiedyś się uda, chociaż... jeśli to już kilka miesięcy... nie żebym coś sugerowała, ale może jakiś lekarz czy coś - uśmiecham się nieco szerzej, odkładając pudełko i liścik obok tak, by blondyna po nie nie mogła sięgnąć, a następnie biorę między palce kilka pasm jej włosów, próbując upleść jako tako warkocza. - Wiem, że nie ufasz zbytnio lekarzom, zupełnie jak ja, ale czasem trzeba się przełamać i w ogóle, zwłaszcza jeśli miałoby ci to pomóc... swoją drogą nie wiesz, gdzie podziały się moje urwisy?

Daisy7 - 2015-01-06, 00:25

prosiłabym jednak o kubełek KFC zamiast ściany :D
--------------------
- Br... Lekarze... Br! - wzdrygnęła się Cynthia, pozwalając ci potem bawić się jej włosami. - Jak pomyślę o wizycie u ginekologa, robi mi się niedobrze. W sumie... Jak pomyślę o wizycie u jakiegokolwiek doktorka w białym fartuchu, dostaję drgawek. Na razie może jednak postaramy się z użyciem naturalnych metod. No wiesz... Jakieś ziółka czy okłady z kapusty - jęknęła najwidoczniej niezadowolona z wyobrażenia siebie okrytej liśćmi warzywa. - Twoje urwisy... A wiesz, że nie wiem? Może do nich po prostu zadzwonisz? - zaproponowała.

Snazzy - 2015-01-06, 10:41

Ne stac mnie, jest poczatek miesiaca w koncu xd
----------------
- Do diabła, rzeczywiście jestem w tej sprawie o wiele łagodniejsza niż ty - wzdycham cicho, wysyłając krótką wiadomość do Kobayashiego o treści "Cześć robaczki, co tam porabiacie ciekawego? :)". Po tej czynności mierzę blondynkę nieco rozbawionym wzrokiem. - Przecież żaden lekarz nie zaproponuje ci od razu jakichś wymyślnych i nienaturalnych metod, a poza tym wątpię, żeby okłady z kapusty ci w jakiś sposób pomogły, naprawdę... ale skoro unikasz lekarzy, to może powinnaś poszukać czegoś w internecie? - sugeruję cicho, sprawdzając w swoim urządzeniu, czy mam jakiś dostęp do sieci, a przy okazji też wyjmuję drugie, starsze urządzenie, by uważniej mu się przyjrzeć.

Daisy7 - 2015-01-06, 13:23

no dobrzeee ;p
---------------------------
- Hmmm... Może internet to nie głupi pomysł. Dzięki. Na pewno skorzystam - odpowiedziała wdzięcznie Cynthia, po czym pozwoliła odpłynąć myślom gdzieś daleko, dzięki czemu miałaś chwilę dla siebie.
Po wysłaniu wiadomości do narzeczonego, sprawdziłaś dostępne sieci. Niestety dostępna jest tylko jedna "Placówka Medyczna", ale zabezpieczona hasłem. Odłożywszy pierwsze urządzenie, sięgnęłaś do pudełka po drugie. W środku oprócz niego było wszystko (kasa i eq), co zostawiłaś, kiedy uciekałaś przed Natsume. Postanowiłaś jednak zająć się starym pokeallem. Ma pełną baterie i wszystko jest po staremu z jedną różnicą - dodano nowy numer w spisie kontaktów.

Snazzy - 2015-01-06, 13:49

No dobrze, potem ci walnę tę ścianę tekstu, jak ferie będą :D
------------------
- Może i nie jest głupi, ale trzeba też do niego z rozsądkiem podejść, ale osobiście na twoim miejscu poszłabym do jakiegoś lekarza. Skoro już... no, próbujecie, to jednak lepiej, żeby czuwał nad tym ktoś wyszkolony, bo jeszcze sobie jakąś krzywdę zrobicie - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy, a następnie wygodnie siadam na łóżku po turecku, spoglądając nadal na blondynę. - W każdym razie... ojciec się chyba na mnie nie gniewa za ostatnią wiadomość, nie? Trochę... no, trochę głupio zrobiłam, ale chyba będę musiała się z nim zobaczyć, jak już stąd wyjdę, co nie?

Daisy7 - 2015-01-06, 15:12

Nadeszła nowa wiadomość od Satana: "A nic... Będziemy za jakieś pół godziny. Bądź grzeczna i nie próbuj się wymknąć ze szpitala (bo wiem, że jesteś do tego zdolna!) ;*".
- Dobra, skończmy już ten niekomfortowy temat - poprosiła Cynthia, gdy znowu zaczęłaś mówić o lekarzach. - Ostatnią wiadomość... Emm... Chyba nie. Tak jak chciałaś, nie mówiłam mu, że jesteś tutaj, chociaż uważam, że ma prawo wiedzieć, jednak decyzja należy do ciebie, więc rób, co ci serce mówi. Sorki za wścibstwo, ale zapytam z czystej ciekawości. Chcesz z nim pogadać na jakiś konkretny temat czy tak po prostu?

Snazzy - 2015-01-06, 15:38

- Nie chcę, żeby się denerwował i niepotrzebnie przyjeżdżał, tak jak wtedy - odpowiadam cicho, uparcie wbijając wzrok w ekran nowszego urządzenia, na którym odpisuję na wiadomość krótkim "Taak, jasne, już się spuszczam po zewnętrznej ścianie na dół, byle tylko zwiać :P". Nie ukrywam, że wszelka wzmianka o tym, że ojciec powinien wiedzieć o wszystkim, jest dość bolesna. Po prostu nie chcę, żeby nagle padł trupem, jak się dowie, że jego ukochana córeczka wylądowała na kilka dni w szpitalu, bo coś się stało. Brrr, jeszcze czego, nie chciałabym nawet widzieć jego cierpienia. - W sumie... chyba o wszystkim... ale mam nadzieję, że jego podejście do Sata się zmieniło na lepsze, bo inaczej nadal będzie nieciekawie. Poza tym sama wiesz, minęło dużo czasu i wypada porozmawiać. A swoją drogą... nudziło ci się tak strasznie ze swoim narzeczonym, że tak tu siedzisz czy miałaś jakiś konkretny powód, żeby przychodzić tu sama?
Daisy7 - 2015-01-06, 18:20

- No... W sumie trochę cię rozumiem z tym, żeby się nie denerwował i może masz rację, że nie ma potrzeby informowania go o tym, ale jednak dziwnie tak jakoś, że nie wie... - podzieliła się z tobą swoim zdaniem. - Nie to, że mi się nudziło czy mam jakiś konkretny powód, ale po prostu dzisiaj musimy już wracać wieczorem, więc chciałabym jeszcze spędzić trochę czasu z tobą, bo Lucianem zdążę się nacieszyć. A jako, że nie macie zbyt wielu wspólnych tematów, postanowiłam go tu nie ciągnąć na siłę.
Dokładnie po trzydziestu minutach do sali wparowali podejrzanie weseli Sat i Ann. Chłopak ma ze sobą swój plecak, co w sumie dziwne nie jest, bo często go zabiera, ale tym razem czujesz, że coś tu nie gra i nie wziął go z przyzwyczajenia.
- Cześć! - krzyknął wesoło na powitanie, odstawiając córkę na podłogę. - Dawno wstałaś, Marsik? Wybacz, że nie męczymy cię od samego rana, ale troszeczkę zaspaliśmy - westchnął przepraszająco.

Snazzy - 2015-01-06, 19:00

- Ach, no tak... wyciągnęłam cię tak głupio z roboty przez to zamieszanie. Naprawdę, przepraszam... aj, chyba znowu za dużo przepraszam - odpowiadam blondynie, śmiejąc się cicho. Potem nastała ta jakże urocza półgodzinna przerwa, aż w końcu zawitała dwójka urwisów. Do diabła, jak ja bym ich chętnie wyściskała... wytarmosiła... i poprzytulała... aw, szkoda tylko, że na razie nie uśmiecha mi się wstawanie z łóżka, chociaż to chyba przez to szpitalne lenistwo. Jak nic będę musiała z tym powalczyć wieczorem, coby na spokojnie trochę poćwiczyć i rozciągnąć mięśnie. - Niezbyt dawno, ale spokojnie, nic ciekawego się nie działo, oprócz rozmowy z Cyn, więc... wiesz. Spokojnie, zdarza się to przecież i mnie, ale... co wy tacy zbyt radośni? Coś się stało?
Daisy7 - 2015-01-06, 19:19

- Radośni? Nie... Wydaje ci się. Zawsze tacy jesteśmy, prawda, Ann? - zaśmiał się Sat do córeczki, która jednak nie potrafiła grać tak jak on i natychmiast wszystko wygadała.
- Nieee, tatuś kłamie. Bo my tacy jesteśmy, bo wrócisz do domu! - krzyknęła radośnie dziewczynka, jednocześnie próbując wdrapać się na twoje łóżko, co wychodziło jej nie najlepiej, ponieważ jest trochę wysokie.
- Ann, diabełku, to miała być niespodzianka dla mamusi - jęknął Kobayashi, na co Cynthia parsknęła głośnym śmiechem. - No trudno. Rano zadzwonił do mnie twój lekarz i powiedział, że ma już receptę leków odpowiednich na twoje szybkie serducho. Dlatego nie przyszliśmy od razu, bo chcieliśmy od razu je kupić na zapas, a okazało się, że są trudno dostępne, więc trochę biegania po mieście z tym było. W każdym razie mamy i możemy wracać do domu nawet dzisiaj wieczorem albo jutro rano, jak wolisz, kochanie.

Snazzy - 2015-01-06, 19:38

- Wcale nie trudno, wiesz przecież, że nie lubię niespodzianek - także śmieję się cicho, unosząc rudego diabełka tak, by mogła spokojnie usiąść na brzegu łóżka. Niby niespodzianki są złe, ale z drugiej strony całość nie wypada źle i nawet ciekawie ciepło mi się na serduchu zrobiło. Uśmiecham się najszerzej jak się da, mocno przytulając chłopaka, byle tylko wyrazić swoją radość gestami, a nie słowami. - Przecież to oczywiste, że najchętniej wróciłabym już dzisiaj, a nawet zaraz, bo w końcu tak daleko nie mamy i... Cyn, nie wpadłabyś do nas tak na godzinkę? Wprawdzie nie jest posprzątane i w ogóle, ale jednak chyba lepiej by było, żebyście coś zjedli przed wyjazdem. Ostatnio coś mi nie idzie z gotowaniem, ale myślę, że jeśli Sat mi pomoże, to będzie okej, więc... co wy na to? - proponuję, szykując się powoli, byle tylko jak najszybciej opuścić to przeklęte miejsce.
Daisy7 - 2015-01-06, 20:00

- No jasne, że Sat będzie musiał pomagać, któż by inny. Wiedziałem, że to podszkolenie się w zdolnościach kucharskich nie wyjdzie mi na dobre - zażartował nastolatek, pozwalając ci się wyściskać. - To wy ustalcie wszystko między sobą, a ja pójdę zapytać doktora, czy dałoby radę wypisać cię już teraz albo jakoś wcześniej niż wieczorem, bo nawet południa nie ma - dodał, a następnie opuścił pomieszczenie.
- Poczekaj momencik - poprosiła Cynthia, po czym gdzieś zadzwoniła. - Okey, Lucian nie ma nic przeciwko. Wreszcie dokładnie obejrzę, jak się urządziłaś i ponarzekam, że nie umeblowałaś domu zgodnie z feng shui. Ale mam propozycję, żebyś ty odpoczęła, bo w końcu wrócisz ze szpitala, a ja i Sat przygotujemy coś smacznego, hm? Macie wszystko w lodówce czy poprosić Lucka o skoczenie do marketu?

Snazzy - 2015-01-06, 20:17

- Feng shui? Zwariowałaś? Nie mam nawet czasu myśleć o takich sprawach, poza tym po co o tym myśleć. Wszystko jest zrobione tak, byle nam było wygodnie i tyle - stwierdzam oburzona, robiąc udawaną obrażoną minę, jednak od razu ponownie wybucham śmiechem. - Dobra tam, i tak się zastanawiałam, czy nie zrobić przemeblowania, ale w sumie... no nie wiem jeszcze. Co do gotowania to nie ma absolutnie mowy, przecież będziesz jako gość, a goście nie mają prawa wstępu do mojej kuchni... znaczy no... mają, ale przecież nie będziesz stała przy garach. A lodówkę i jej zawartość zobaczymy na miejscu, nie mamy w końcu daleko do sklepu, więc... wiesz
Daisy7 - 2015-01-06, 20:33

- Ech... Ciebie do czegoś przekonać. Jesteś jak taki stary zgrzybiały dziad, który wszystko musi mieć według tradycji i po swojemu - porównała cię Cynthia, zakładając ręce na boki i kręcąc głową z dezaprobatą, a Ann zaśmiała się na swój uroczy dziecięcy sposób.
- Dobre wieści. Wypuszczą cie jak tylko zjesz obiad. Wiem, że nie przepadasz za tymi papkami, ale widocznie zostaje im ich dużo, więc nie pozwolą ci uciec tak prędko - poinformował Satan, przychodząc z powrotem do pokoju. - Hmm... Ktoś ma jakieś pomysły na spędzenie tych dwóch godzin czy po staremu, a więc posiedzimy i pogadamy?

Snazzy - 2015-01-06, 20:47

- Ach, ja to nie mam szczęścia, chociaż te obiady wcale nie są takie złe - wzdycham cicho, uśmiechając się zakłopotana, po czym zanurzam się w istną burzę myśli. Coś, co zajęłoby nam ze dwie godziny, byle tylko nie tracić czasu... hm... niby mam jakiś pomysł, ale rozmowa też nie byłaby zła. Ostrożnie spoglądam na Sata i kiwam głową. - Znaczy... ja zbytnio przy sobie żadnych kartek nie mam, ale może któreś z was... co powiecie na grę w państwa, miasta? W końcu to nic skomplikowanego, ale jednak ciekawe, zajmuje czas no i można nadrobić wiedzę, prawda? - proponuję.
Daisy7 - 2015-01-06, 22:35

- No widzisz, miśku, jak się zmusisz, to potrafisz wymyślić coś fajnego, hehehe, osobiście jestem za, a kartki zaraz się jak znajdzie - poinformował, po czym zaczął grzebać w swoim plecaku, skąd wyciągnął trochę pomięte, ale nadające się do użytku.
- A ja mam długopisy, do roboty, zamierzam wygrać! - dodała zainteresowana zabawą Cynthia.
Atrakcja zabrała wam dwie godziny w mgnieniu oka. Oczywiście dzięki Ann szybko zaczęłaś wygrywać, bo dziewczynka podglądała co ma reszta zawodników, ale im także czasami pomagała. Potem zjadłaś obiad, spakowałaś swoją torbę, wkładając do niej przedmioty i liścik z siatki, a o 15:50 dojechaliście na miejsce.
- Witajcie w domu! - powiedział radośnie Kobayashi, otwierając niczym pan domu i głowa rodziny drzwi główne.
- Niezłe chatencja. Możemy się porozglądać czy coś ukrywać? - wyszczerzyła się do ciebie blondyna, chwytając Luciana za rękę, by towarzyszył jej w "przeszpiegach".

Snazzy - 2015-01-06, 22:50

Az sie boje o.o co w ciebie za demon wstapil, ze tak intensywnie odpisujesz? ;-;
--------
- Ja? Ukrywać? Nie przesadzasz czasem? Jak nie zamierzasz szperać w szafie w poszukiwaniu co ładniejszych ciuchów, to proszę bardzo - wzruszam ramionami, odpowiadaj na brzmiące retorycznie pytanie blondyny. Ach, ta jak zawsze od razu uwielbia urządzać oględziny innych domów, ale co ja na to poradzę, prawda? - Tylko uważajcie na kota i wilczura, jakoś za obcymi nie przepadają - ostrzegam jeszcze na szybko, a następnie wkraczam do kuchni, gdzie ustalam plan działania oraz listę składników, jakich potrzeba, a nie ma w domu.

Daisy7 - 2015-01-07, 07:49

sama nie wiem ;-; chyba próbuję w ten sposób zapomnieć o powrocie do szkoły *zatyka uszy i śpiewa, że wstała tak wcześnie, by zobaczyć wschód słońca, a nie zbierać się do placówki wychowawczo-edukacyjnej*
-----------------------------------------
- Ja? Szperać ci po szafie? No błagam. Za kogo ty mnie uważasz? - prychnęła Cynthia na odchodne, machając w powietrzu ręką, by dać ci do zrozumienia, że olała twoją prośbę.
- Pójdę z ciocią i wujkiem, żeby ich oprowadzić! - zaoferowała się Ann, która pobiegła za dwójką dorosłych.
Wraz z Satanem udaliście się do kuchni. Nastolatek zaproponował przyrządzenie jakiegoś dobrego makaronu z sosem (oczywiście nie pomidorowym) albo potrawki z kurczaka. Po chwili wspólnie wybraliście tą pierwszą opcję, bo kto wie, czy blondyna nie przeszła na jakąś bezmięsną dietę. Jedyne czego brakuje to kilku ziół dla polepszenia smaku.
- To ja skocze do marketu, a ty ugotujesz makaron, hm? - zaproponował Kobayashi.

Snazzy - 2015-01-07, 16:24

Hahaha xD Trzeba było tak jak ja rano - brzuszki, odbijanie piłki i już byś się przyzwyczaiła do bycia w jakże ukochanym liceum <3
-----------------
- Oczywiście, przecież makaron to żaden problem, więc spokojnie kup to, co trzeba, a ja się wszystkim zajmę, okej? - odpowiadam, uśmiechając się szeroko i pogodnie, a następnie przygotowuję makaron zgodnie z tym, jak to robiłam zazwyczaj wcześniej, czyli woda, sól, makaron, garnek no i kuchenka... zresztą to przecież nie jest trudne i raczej tego nie zapomniałam, a makaron al dente to łatwizna... jak i to spieprzę, to chyba się zabiję, na poważnie, przecież przez te miesiące moje zdolności kulinarne nie mogły tak osłabnąć.

Daisy7 - 2015-01-07, 17:39

cicho, niedługo ferie, potem święta+super długa majówka+testy gim / matury + czerwiec to nie nauka = wakacje <3
------------------------------------------
Na szczęście tym razem poradziłaś sobie z zadaniem przygotowania ciepłego posiłku. Kiedy wrócił Sat, wspólnie wykonaliście sos do makaronu, przekomarzając się, które zioło lepiej smakuje. Ostatecznie udało wam się wymieszać pasujące ze sobą składniki, dzięki czemu zanim się ściemniło, zjedliście pożywny obiad, a raczej obiadokolację. Cynthia z Lucianem zostali do wieczora, do czego nie musiałaś ich wcale długo namawiać. Potem jednak fioletowowłosy oznajmił, że najwyższa pora się zbierać, bo nie da rady przejechać takiej odległości będącym sennym, zmęczonym. Tak więc pożegnaliście się z nimi i mieliście czas dla siebie.
- Mamusiu, jestem już śpiąca. Mogę się dzisiaj nie kąpać? - poprosiła cię Ann, pocierając oczka.

Snazzy - 2015-01-07, 17:56

Huehuehuehue, mam ferie za 9 dni, wolne w testy gimnazjalne, potem koniec roku szkolnego, matury i czerwiec lenistwo aż do września włącznie <3
---------------------
- Hm... uznajmy, że ten jeden raz ci odpuszczę, ale jutro definitywnie lądujesz w wannie. Ewentualnie pod prysznicem, ale chyba wolałabym bardziej wannę od prysznicu, co mała? - odpowiadam w końcu, zgadzając się na taką możliwość, a następnie przystępuję do szykowania młodej do spania. Gdy to skończę, biorę szybki prysznic i przebrana w zwykłą piżamę kieruję się do własnej sypialni, gdzie wtulam się mocno w chłopaka, delikatnie przyciskając wargi do jego szyi, coby bez problemu zrozumiał, o co chodzi.

Daisy7 - 2015-01-07, 18:56

masz matury = nie masz życia = zamilknij i się ucz ;-;
-----------------
- Jupi! Kocham Cię, mamusiu i dziękuję! A jutro zrobisz mu dużą kąpiel w wannie z masą bąbelków, kolorowej wody i kamyczków do kąpieli. Przyszykuję nawet zabawki, które mogą się ze mną kąpać - ucieszyła się Ann, całując cię w oba policzki, po czym podbiegła do ojca, by jego również ucałować na dobranoc.
Po ululaniu dziecka mogłaś pozwolić sobie na orzeźwiający prysznic, który zmył z ciebie szpitalny fetor. Obyś nie musiała czuć go ponownie w najbliższym czasie. Przebrawszy się w piżamę, poszłaś do sypialni, gdzie zastajesz leżącego Kobayashiego zajętego czytaniem jakiejś gazety. Kiedy przyszłaś, odłożył pisemko na szafkę nocną, a potem zaprosił cię gestem dłoni na wyrko. Hah, i bez tego byś się tam ulokowała. Kiedy ucałowałaś go w szyje, delikatnie ujął swoimi ciepłymi dłońmi Twoją twarz i spojrzał ci prosto w ślepia.
- Nie kuś mnie, wężu. Sama mówiłaś, że na razie trzeba zafundować twojemu serduchowi spokój - przypomniał ci, jednocześnie głaszcząc prawą stronę twojej twarzy przy pomocy kciuka.

Snazzy - 2015-01-07, 20:45

No ale... ale... ale ty potrafisz człowieka pocieszyć :<
-------------
- Nie kuszę... no i chodziło mi tylko o pobyt w szpitalu, bo skoro mnie wypuścili, to znaczy, że wszystko już w porządku i nic mi nie będzie. Wiem to, więc... po prostu mi zaufaj - odpowiadam cicho, posłusznie odrywając się od jego szyi i kładąc głowę w typowym dla siebie miejscu (czyli na jego torsie). - Taak... wiem, że to głupie i nie powinnam ryzykować, ale jednak... no po prostu wiem, że wszystko będzie dobrze, a poza tym... trochę głupio mi się tak robi, mieszkać z takim ciachem pod jednym dachem i z tego nie korzystać... więc proszę...

Daisy7 - 2015-01-07, 22:54

oj no żartuję, nie waż się nawet teraz myśleć o maturach ;-; heloł, są w maju dopiero ;-;
-------------------
- Hahaha, próbujesz mnie omamić swoimi sztuczkami? Że niby takie ze mnie ciacho do schrupania i już od dawna o tym marzysz, co? A jesteś pewna, że twoje serduszko to wytrzyma? W końcu może być... - niespodziewanie i bardzo energicznie oraz szybko Satan znalazł się nad tobą, opierając rękami po obydwóch stronach twojej głowy, a nogi rozstawił tak, by asekurowały twoje przed próbą wykonania rozkroku. Wasze twarze z początku dzieliło jakieś 40cm, lecz momentalnie odległość ta zmniejszyła się czterokrotnie. - ...niebezpiecznie - dokończył, otulając cię ciepłym i pachnącym miętą podmuchem swojego oddechu.

Snazzy - 2015-01-07, 23:18

Juz trzeba myslec xd 35% z bio ;-;
-------
- Ty tak na poważnie, kocie? Ja i sztuczki, by cię omamić? No proszę cię - uśmiecham się sprytnie, zamykając na moment oczy, po czym likwiduję dziesięciocentymetrową przerwę między naszymy wargami. Ciepło i posmak mięty kuszą, jednak jeśli chodzi o obezwładnienie mnie, to wystarczy tylko i wyłącznie spojrzenie jego błękitnych oczu, takie przyciągające i uzależniające. Gdy tylko nacieszę się długim pocałunkiem, moja głowa ponownie ląduje na poduszce, a spojrzenie krzyżuje się z tym drugim. - Niebezpieczne, powiadasz? Ryzyko jest zawsze, więc... co nam szkodzi spróbować? Poza tym, jeśli mówię, że wytrzyma, to wytrzyma.

Daisy7 - 2015-01-08, 06:39

*paca* nie myśl! Dais Ci zabrania!
-----------------
- Mrr... - wymruczał Satan, kiedy sprezentowałaś mu długi, soczysty pocałunek w usta. - Och, Marsik, co ja mam z tobą zrobić. Z jednej strony chcę, żebyś była szczęśliwa, zadowolona i móc robić to, co tylko zapragniesz, ale jednak coś w głowie podpowiada mi, że powinienem kierować się przede wszystkim troską o ciebie i nie nadużywać twojego zszarganego zdrowia - westchnął, a następnie ułożył głowę na twoich piersiach, a dokładnie to między nimi, natomiast jedna z rąk powędrowała pod spód bluzeczki, gdzie powoli dotykając twojej nagiej skóry pokrytej gęsią skórką jedzie do góry. - Dobrze, zrobię, co zechcesz, ale jeśli coś będzie nie tak, alarmuj natychmiast. Hmmm... Ta gęsia skórka z zimna czy może podniecenia? - zapytał cicho, nie zmieniając pozycji.

Snazzy - 2015-01-08, 07:43

Latwo powiedziec .o. ale ferie spedze z biologia xd
--------
- Wiem, że zdrowie jest najważniejsze, ale przecież nie byłoby tu mnie, gdyby nie było w większości w porządku - zauważam cicho, ostrożnie przytulając chłopaka, by nie ograniczać mocno możliwości jego ruchów. Nie wiem, jak niby mam się czuć, ale jakoś samopoczucie samo mi się poprawia, gdy są takie miłe momenty... w zasadzie to nawet wydaje mi się, że nie musi dochodzić do czegoś dalszego. - Gęsia skórka? Nie wiem, ale... wydaje mi się, że bardziej to drugie - odpowiadam, uśmiechając się.

Daisy7 - 2015-01-08, 16:10

i Crystalkiem w tle ^^
---------------------------
- Och, w takim razie jestem zaszczycony, że wprawiam Twoje ciało w gęsią skórkę - uśmiechnął się, po czym zaczął jeździć swoim nosem po twojej bluzce, aż do chwili, gdy jego ręka pozbyła się jej, odrzucając ciuch na podłogę. Wówczas zostałaś na górze bez niczego, bo chyba nie sypiasz w staniku, a pieszczoty na nagiej skórze brzucha, piersi oraz dekoltu były znacznie przyjemniejsze. Wkrótce tak jakoś wyszło, że Satan również stracił górne okrycie. Wszystko zakończyło się jednak na namiętnym całowaniu odkrytych fragmentów ciała, bez niczego więcej.
- Myślę, że na razie starczy, Marsik. Pokaż serducho - odezwał się, przykładając swą dłoń pod twą lewą pierś. - Rzeczywiście, łomocze się jak szalone. A teraz dobranoc i miłych snów - mruknął, przytulając cię mocno do siebie, uprzednio zakrywając was kołdrą po same szyje, byście nie zmarzli.

Snazzy - 2015-01-08, 17:48

Niet :< *przytula neechan, bo jej smutno*
-------------
- Sam jesteś szalony. To naturalna reakcja organizmu w czasie zbliżenia czysto... no wiesz... no, wiesz, o co chodzi. Zresztą czuję się dobrze, a założę się też, że twoje serce też tak wali jak oszalałe - odpowiadam niby obojętnym tonem, kładąc głowę na jego piersi, by móc spokojnie się wsłuchiwać w rytm jego serca. - No ale okej... i tak było lepiej niż ostatnio gdy... no nieważne. Dobranoc i jak najmniejszej ilości nieprzyjemnych snów... no i obudź mnie, jakbyś zamierzał wstać pierwszy

Daisy7 - 2015-01-08, 22:46

*przytula i miętosi* oj no już... uszy do góry! :3
--------------------
- Zgoda, śpij dobrze - mruknął, po czym ponownie cię ścisnął, ale tylko na moment, by było ci wygodnie leżeć przy nim.
Rano zostałaś dla obudzona przez narzeczonego, który dla odmiany wstał pierwszy. Zdążył się już umyć (o czym świadczą mokre włosy) oraz przebrać w ubranie codzienne. Sądząc po swetrze, który założył, jest zimno. Chyba nie zmarzł tak bardzo przez spanie bez bluzki prawda? Sama jesteś półnaga, a pod kołdrą czujesz odpowiednią temperaturę ciała.
- Dzień doberek - powiedział na przywitanie, całując cię w czoło. - Spójrz za okno. Przyroda postanowiła zrobić nam figla i nieźle zasypało śniegiem. Kiedy ostatnio tak sypnęło w grudniu, spędziłem cały dzień z Ann na dworze. Kocha sanki, bez dwóch zdań. Tak więc radzę ci się ciepło ubrać, a ja przygotuję śniadanie i duży zapas gorącej herbaty do termosu, okey? Masz jakieś specjalne zamówienie na posiłek czy chcesz zjeść mój męski bekon z jajkami sadzonymi i chlebem? - dopytał.

Snazzy - 2015-01-08, 23:07

Juz lepiej xd ale i tak musze sie uczyc do bio, wiec przez weekend odpisy rzadziej xd
------
- Co... śnieg? - pytam lekko zaspanym głosem, unosząc się na łokciach, by spokojnie wyjrzeć przez okno. No proszę, tego nie było w moim scenariuszu, ale czasem spontaniczność pogody nie jest zła, bo nie muszę się zastanawiać, co możemy porobić, a taka mroźna wręcz pogoda jest idealna na kubek gorącej czekolady popołudniu w cieplutkim domu. Z tego powodu szybko wstaję i przeszukuję szafę w poszukiwaniu zimowych ubrań, których chyba jeszcze nie kupiłam. - Mhm... czemu uważasz, że bekon jest męski? Zjem to, co ty.

Daisy7 - 2015-01-09, 07:21

no dobrze, niech Ci będzie *tylko dlatego, że zna to Snazzowe "rzadziej" ;p*
------------
- No nie wiem, ale brzmi tak jakoś męsko. Okey - odpowiedział, nim wyszedł w pokoju, gdzie zostałaś sama z pełną szafą.
Na szczęście udało ci się znaleźć coś cieplejszego. Może nie są to puchowe spodnie na narty i ręcznej roboty wełniany sweter, lecz mimo wszystko wybrany komplet będzie odpowiedniejszy niż t-shirt ze spódnicą. Załatwiwszy łazienkowe sprawy, udałaś się prosto do kuchni, gdzie twoje dwa głodomory zajadają się już przygotowanym posiłkiem, a Plum i Nuller kończą czyścić swoje miseczki na błysk.
- Mamusiu! Spadł śnieg! Ulepimy razem bałwana! Takiego prawdziwego z nosem z marchewki! - tłumaczyła podekscytowana dziewczynka, która nawet zdążyła założyć już czapkę.

Snazzy - 2015-01-09, 07:54

Swieta juz minely, a sygna nadal merry christmas xd
----------
- Przegrzejesz się z tą czapką na głowie - mówię cicho, zdejmując element ubioru z rudych włosów diabełka, po czym biorę swoje leki i zasiadam do śniadania. - Okej, ja tam jestem za, ale chyba będziemy musieli kupić marchewkę... no chyba że mamy, to wtedy nie. Budujemy na podwórku, czy może gdzieś poza miastem? - pytam, jednocześnie wbijając lekko zmartwione spojrzenie w okno. Nie lubię zimy, ale chyba śnieg taki zły nie jest... no i niekoniecznie mam ochotę na bałwana, ale na czekoladę jak najbardziej.

Daisy7 - 2015-01-09, 14:02

wcale że nie ;3
--------------------------
- Wcale nie. Byłam przygotowana, żeby od razu po śniadaniu nie marnować czasu na zakładanie czapki! - pochwaliła się swoim pomysłem, ponownie nakładając przedmiot na głowę. - O. A możemy zrobić gdzieś nie na podwórku naszym? W takim razie tak! A gdzie, mamusiu? - zapytała.
- O, właśnie miałem ci przypomnieć o leku. Musisz brać go rano i po obiedzie po jednej tabletce za każdym razem. A jeśli będziesz miała zalatany dzień, na wieczór też możesz łyknąć - poinformował Satan.

Snazzy - 2015-01-09, 15:46

A teraz za slodko xd
--------
- Nie siedzi się przy stole z czapką na głowie - odpowiadam rudemu diabełkowi, natychmiast ponownym ruchem dłoni ściągając element ubioru, odsłaniając czerwone włosy, natomiast drugą dłonią operuję widelcem, byle tylko skończyć szybko śniadanie. - Wiecie... tak trochę... no, nie chce mi się daleko ruszać, więc może po prostu zostaniemy u nas w ogródku, a potem popołudniu wypijemy gorącą czekoladę, co? - proponuję trochę nieśmiało, spoglądaąc w bok, byle moje lekko leniwe spojrzenie nie skrzyżowało się z innym.

Daisy7 - 2015-01-09, 21:31

neechan? :3
-------------------
- Mi to obojętne - odpowiedział Satan, wzruszając ramionami, po czym odłożył swoje naczynia do zlewu i podszedł do lodówki, by wyjąć z niej w miarę prostą marchewkę.
- Buu! Sama zapytałaś, czy będziemy lepić bałwanka na podwórku czy gdzieś dalej. A ja ja wolałabym dalej. Tutaj już robiłam, a zresztą nikt nie może go podziwiać, bo stoi z tyłu domu - jęknęła niezadowolona Ann.
Ostatecznie jednak Kobayashi wykazał się zdolnościami mediatorskimi, proponując małej zrobienie bałwana tutaj, ale nie na tyle tylko przy furtce, by był doskonale widoczny, a dodatkowo nikt nie będzie mógł go zniszczyć, co przekonało dziewczynkę.
Tak więc do południa siedzieliście na dworze wraz z Nullerem, który pokochał śnieg w przeciwieństwie do Pluma. Kociak po dotknięciu łapką zimnego puchu, natychmiast wycofał się do domu, gdzie usiadł przy oknie, skąd obserwuje ulice oraz was. Kiedy ubrania przemokły, musieliście wrócić do domu, a raczej ty już chciałaś, bo wiedziałaś, że równać się to będzie kubkowi gorącej czekolady. Mmmmm... Niestety spotkała cię niemiła niespodzianka. W domu nie ma żadnego napoju czekoladowego do przygotowania, więc jeśli chcesz się go napić, musisz ruszyć w innych ciuchach do marketu kawałek stąd.

Snazzy - 2015-01-09, 21:50

Nieeee c:
----------
Naprawdę, jestem pechowcem. Nie mam czekolady w domu. Nie mam ani szczypty! Przecież to całkowity horror! Skandal! Hańba! Narzekając cicho pod nosem na całość sytuacji wybieram szybko nowe, ciepłe ciuchy i zamykam się z nimi w łazience, gdzie przebieram się, na moment zatrzymując tę czynność, by spojrzeć na własne ciało. Do diabła... jaka ja w końcu jestem? Co się ze mną dzieje? Z jednej strony wyglądam bardzo zdrowo, ale z drugiej wiem, że jest źle. Blondyn powiedział, że umieram, ale w jaki sposób...? Przez ponad kwadrans wpatruję się w blizny, jakbym chciała przejrzeć, co się pod nimi kryje, a dopiero wtedy kończę przebieranie się i wychodzę do sklepu. Czekolado, nadchodzę.

Daisy7 - 2015-01-09, 22:48

Przeglądając się w lustrze, uznałaś, że rzeczywiści wyglądasz jak okaz zdrowia. Nie jesteś już taka wychodzona, bowiem doszło ci trochę ciałka tu i ówdzie, aczkolwiek na pewno nie zbliżasz się do nadwagi. Twoje włosy, które sięgają dwa centymetry za piersi, też przypominają świetnie zadbaną, lśniącą fryzurę, której pozazdrościłaby ci niejedna nastolatka. Niestety wewnątrz organizmu zmiany nie są już chyba takie pozytywne, co doskonale wyczuwasz, nie potrzebując żadnego potwierdzenia od lekarzy. By nie myśleć o problemach, przywdziałaś ciuszki, a następnie udałaś się sama do marketu. Zapłaciwszy odpowiednią kwotę (czekolada zwykła po 5$, czekolada w proszku do picia po 4$ za za saszetkę na jedną porcję - wybierz sobie ile i w jakiejś ilości kupujesz oraz zaktualizuj bank), ruszyłaś z powrotem do domu, lecz w drodze powrotnej zostajesz lekko wytrącona z równowagi przez nową wiadomość, która przyszła na twoje starsze urządzenie. Nadawcą, jak zapewne się spodziewasz, jest Natsume. Treść brzmi następująco: "Przepraszam, że jestem taki uparty, ale powiesz mi tylko, czy podjęłaś już jakąś decyzję względem mnie? Miłego dnia, N".
Snazzy - 2015-01-09, 23:04

Znowu... i to akurat w tej chwili, gdy kupiłam dziesięć saszetek czekolady i dwanaście tabliczek tej do gryzienia. Jak nic znowu w domu zamknę się w łazience, a na razie biorę w dłoń swoje stare urządzenie, które próbuję podgrzać dotykiem do takiej temperatury by przestało działać permanentnie. Nie mogę ciągle żyć przeszłością, chociaż moje lęki i wspomnienia pozostaną na długo i wątpię, by kiedyś definitywnie zniknęły bez śladu. Po rozprawieniu się z elektroniką wracam szybko do domu, gdzie po odłożeniu zakupów zamykam się w łazience i biorę bardzo długą, odprężającą kąpiel, byle tylko zapomnieć o wszystkim.
Daisy7 - 2015-01-10, 15:29

Urządzenie raz dwa zmieniło się w stopione i niefunkcjonalne. Czyżby udało ci się pozbyć Natsume na zawsze? Wróciwszy do domu odłożyłaś zakupy i poszłaś do łazienki, by móc odbyć długą, odprężającą kąpiel w wannie pełnej ciepłej wody z mnóstwem piany. W przedsionku znalazłaś kartkę od Satana, w której poinformował, że wybrał się z małą na godzinkę na sanki, bo bardzo go męczyła. Wychodzi na to, że masz trochę czasu dla siebie. Po dwudziestu minutach moczenia się, twoja skóra zaczyna się marszczyć.
Snazzy - 2015-01-10, 17:48

Nudno trochę, ale jednak z drugiej strony nie jest tak źle, mówi mój własny głos gdzieś w umyśle. Skóra w końcu marszczy się w czasie każdej kąpieli i jest to zupełna norma, więc... chociaż pod tym względem wszystko jest jak dawniej. No i dodatkowo nikogo nie ma w domu, więc mogę się na spokojnie rozleniwić, tylko bez przesady. Z tego powodu zamierzam tak siedzieć maksymalnie jeszcze dwadzieścia minut, a potem po prostu wyjść, założyć ponownie ciuchy i zająć się kuchnią, bo trzeba zrobić obiad, nakarmić podopiecznych i wypić czekoladę.
Daisy7 - 2015-01-10, 18:29

Po przeminięciu kolejnych dwudziestu minut opuściłaś wannę, przebrałaś się w świeże ciuchy i udałaś do kuchni, gdzie zaczęłaś przygotowywać obiad do swoich głodomorów. W międzyczasie, kiedy wszystko się gotowało, wypuściłaś podopiecznych, by mogli zjeść karmę (-0,8kg od każdego). O dziwo stworki nie chcą wracać jak zawsze do kulek. Wszystkie stłoczyły się przy oknach, skąd obserwują z zachwytem płatki śniegu. No może prawie wszystkie, bo Hope i Phoenix nie wyglądają na zainteresowanych.
Snazzy - 2015-01-10, 19:01

Nie ma co, jest rodzinnie... albo prawie rodzinnie, bo brakuje jeszcze roztrzepanej dwójki. Znając życie, pewnie wrócą spóźnieni o godzinę, ale za to wieczorem nie będą mieli problemów ze snem, a przy okazji ja też. No cóż, nie ma innej rady, jak skończyć gotować obiad i zjeść go na razie sama, a ewentualnie potem odgrzać rozrabiakom. Samotnie przez całe trzy miesiące, a teraz chwilowo także samotnie. Trochę mi smutno, ale chyba kiedyś ta cała pseudodepresja mi przejdzie... prawda?
Daisy7 - 2015-01-10, 21:54

Miejmy nadzieję, że tak. Przygotowawszy obiad, zjadłaś go w niezupełnej ciszy, ponieważ Twoje Pokemony cały czas szeleszczą, tupią lub wydają ciche pomruki, kręcąc się przy oknie. Umywszy naczynia poszłaś do salonu z kubkiem gorącej czekolady, by odprężyć się trochę przed telewizorem. Niestety po kilkuminutowym skakaniu z kanału na kanał stwierdziłaś, że nie leci nic godnego uwagi. Heh, też mi nowość. W kocu złożyło się tak, że zasnęłaś, a gdy się zbudziłaś, byłaś już w sama w sypialni. Godzina 19:40, więc nic dziwnego, że Sat jeszcze nie śpi.
Snazzy - 2015-01-10, 22:30

Nie ma to jak drzemka, poważnie. Czuję się od razu bardziej wypoczęta i mniej się zamartwiam problemami, ale chwila moment... byłam w salonie, a nagle mnie przeniosło do sypialni. A więc wrócili cali i zdrowi. Całe szczęście, bo nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co mogłabym czuć, gdyby po drodze zaginęli albo, co gorsza, mieli wypadek. Do diabła, naprawdę zaczynam się stawać kurą domową zmartwioną o wszystko i robiącą z igły widły, ale co ja poradzę. Na razie podnoszę się zgrabnie z łóżka i kieruję się do kuchni, bo zdrowie i tabletki są najważniejsze.
Daisy7 - 2015-01-10, 22:50

Idąc do kuchni, zahaczyłaś o pokój Ann, gdzie mała przesiaduje wraz z ojcem, który wygląda na jeszcze bardziej pochłoniętego zabawą niż dziewczynka. Cóż, podobno mężczyźni to tylko duże dzieci i dalej mają swoje zabaweczki, dlatego nie powinnaś się zdziwić, gdy pewnego ranka ujrzysz przed domem wypasione auto, na które pójdzie w zastawę wasz cudowny dom.
- Cześć mamusiu! - zawołał rudy diabełek, machając ci ręką, w której trzyma pluszowego Cubchoo ubranego w zabawny ciuszek nijak niepasujący do miśka.
- Och, Marsik! - przywitał się Kobayashi, odkładając zabawki, po czym wstał i podszedł do ciebie, by delikatnie pomuskać cię wargami po twarzy. - Nasz śpioch wstał, hm? Pamiętałaś o tabletce po obiedzie? I dziękujemy, było bardzo smaczne. A i jeszcze Cynthia chce coś od ciebie, ale nie wiem co, bo mówi, że to niespodzianka, ale przez telefon było słychać, że jest niezdrowo podjarana tym czymś - poinformował.

Snazzy - 2015-01-10, 23:00

- No właśnie nie pamiętałam i idę wziąć, byle tylko mieć spokój w nocy - mrugam porozumiewawczo, dając rozmówcy lekko do myślenia, a następnie rumienię się lekko, słysząc pochwałę. - Naprawdę niczego nie zwaliłam? W sumie to chyba dobrze, bo bałam się, że nas wszystkich potruję, a tak to chyba powoli wrócę do normy, nie? Chcecie coś konkretnego na kolację czy mam sobie robić tylko dla siebie, a wy dacie sobie radę? - pytam cicho, a po uzyskaniu odpowiedzi kieruję się do kuchni, gdzie robię jakąś prostą kanapeczkę.
Daisy7 - 2015-01-10, 23:12

- Nie pamiętałaś? - powtórzył niezadowolony Satan, spoglądając na ciebie wilkiem. - Mei, nie możesz o tym zapominać, zrozum, proszę. Inaczej ustawię Ci bardzo głośny alarm na ósmą rano i piętnastą, a dodatkowo będę sam Ci o tym przypominał słownie lub przez wiadomość tekstową, jeśli mnie nie będzie - zagroził. - Co do kolacji starczą nam zwykłe kanapki - dodał już łagodniejszym tonem.
- Chodź tatusiu. Musisz uratować księżniczkę Bielutkę, a potem pójdziemy pomóc mamie - wtrąciła się dziewczynka, ponownie machają pluszakiem w powietrzu, by zwrócić na siebie uwagę.
W kuchni zjadłaś na szybko jedną kanapeczkę, a po niej połknęłaś tabletkę i wzięłaś się za robienie reszty sandwiczów, coby twoje głodomorki nie poszły spać z pustymi brzuszkami.

Snazzy - 2015-01-10, 23:27

Nie jest źle, nawet robienie kanapek dzisiaj wydaje mi się być cudowne, chociaż to czepianie się o szczegóły... brrrr, zbyt przesadzone, chociaż z drugiej strony nie mogę nie przyznać mu racji. Zdrowie jest najważniejsze, dlatego odkładam jeszcze dwie kanapki na bok, a do jednej z nich wkrajam niewielką ilość pomidora, do którego muszę się kiedyś przyzwyczaić. W ten sposób gotowe kanapki zanoszę do pokoju rudego diabełka, przez krótką chwilę przyglądając się reszcie domowników, jednak potem wracam do kuchni, gdzie pałaszując dwie pozostałe kanapki wybieram numer blondyny.
Daisy7 - 2015-01-11, 13:40

Sat i Ann podziękowali ci za posiłek i nie przerywając zabawy, zaczęli ze smakiem pożerać kanapki. Miałaś się jeszcze chwilę czasu dla siebie, który postanowiłaś wykorzystać na skonsumowanie jeszcze dwóch sandwiczów. Jedząc pomidora, stwierdziłaś, że w sumie nie jest ona taki zły, bo nie ma bardzo intensywnego smaku, ale posiada dziwną konsystencję, którą musiałaś jakoś pogryźć oraz strawić. Gdy skończyłaś, wyjęłaś pokedex, na którym wybrałaś numer blondyny. Cynthia odebrała bardzo szybko, jakby czatowała przy telefonie non stop.
- Siostra! No wreszcie! Masz jakieś plany na najbliższy... powiedzmy tydzień? - zapytała bez przywitania.

Snazzy - 2015-01-11, 14:31

- No co "no wreszcie"? Musiałam się trochę zdrzemnąć, polepić bałwana, ugotować obiad i się polenić, więc wybacz, że nie odebrałam za pierwszym razem - odpowiadam, śmiejąc się cicho pod nosem. Blondyna od zawsze jest taka pośpieszna, jednak tym razem wydaje się, że... coś planuje. No ale co? Jakieś wakacje dwuosobowe bez chłopaków? No chyba nie. - Plany na najbliższy tydzień? Coś się stało czy po prostu tak luźno pytasz? W sumie... wiesz, łykanie leków, gotowanie i ogólnie pobyt w domu. Ale... jak masz inne ciekawsze plany, to z chęcią wysłucham - oznajmiam, siadając wygodnie na krześle i opierając się o ścianę czekam na te jakże pasjonujące rewelacje.
Daisy7 - 2015-01-12, 07:14

- Czyli nic ciekawego, a leki możesz łykać poza domem. Chciałabym ci zaproponować rozruszanie kości i siostrzaną podróż szlakami Sinnoh. Już zapomniałam jak to jest być trenerem, walczyć z ludźmi i dzikimi Pokemonami, a ty też chyba dawno tego nie robiłaś. Zresztą twoje odznaki same się nie zdobędą, prawda? Mogłabyś wziąć ewentualnie Ann, bo ona by nam nie przeszkadzała jak faceci, ale boję się, że wtedy trudno ci się będzie wyluzować, bo cały czas się będziesz o nią zamartwiać, więc jak wolisz. Zastanów się nad tym i podejmij samodzielną decyzję, okey? - zaproponowała wesoło.
Snazzy - 2015-01-13, 06:43

- Łatwo ci mówić. Oczywiście, że się same nie zdobędą, ale biorąc pod uwagę, że zostały mi już tylko trzy, to nie jest źle - odpowiadam cicho, spoglądając ponuro za okno. Do diabła, jak nic zwariowała i to jeszcze gorzej niż ja. - No... propozycja nie jest zła, ale jest zima. Jest zimno, pada śnieg, w nocy jest jeszcze zimniej i to raczej nie są dobre warunki do podróży, więc chyba zdecydowanie odmówię... chociaż na wiosnę lub lato nie mam nic przeciwko, naprawdę - wyjaśniam, wzruszając ramionami.
Daisy7 - 2015-01-13, 16:18

- Wiosną albo latem, pf... Co ja mam do tego czasu robić? Zresztą jak zajdę w ciążę to nie będę mogła się włóczyć po świecie i spać w namiocie, więc trzeba korzystać póki się da - stwierdziła niezadowolona z twojej odmowy Cynthia. - Ale no... Ty przecież masz te moce swoje, nie? Nie potrafisz już władać ogniem? Byśmy wzięły koce i się grubo ubrały, a zresztą pogodynka mówiła, że te opady to takie nagłe i chwilowe, a jutro po śniegu nie zostanie ani decymetr i prawdopodobnie już nie spadnie w tą zimę w Sinnoh - nie poddawała się.
Snazzy - 2015-01-14, 19:56

- No dobra, dobra, to głupi pomysł z tym latem albo wiosną, ale... nie możemy się wstrzymać tak jakoś tydzień? Dawno nie byłam w domu i w ogóle, a już mnie od razu z niego wyciągasz, mimo że nawet jeden dzień nie minął. Dasz mi się tydzień nacieszyć domem, a potem pomyślimy i raczej weźmiemy diabełka, bo znając życie, na bank będzie chciała oglądać pojedynki, tylko... mam nadzieję, że mi się nie zaziębi po drodze - odpowiadam szybko, kręcąc głową i z trudem powstrzymując się od westchnięcia. Nie ma to jak rodzinka, ech...
Daisy7 - 2015-01-14, 22:10

- Tydzień? Hmmm... Okey, niech będzie tydzień, ale masz mi dać potem ostateczną decyzję. I oczekuję POZYTYWNEJ, jasne? A tymczasem pozdrów Sata oraz małą, dobrze? - poprosiła. - Do odezwania! Bądź grzeczna! - zawołała do słuchawki, a następnie rozłączyła się.
Dokończywszy jeść, opuściłaś kuchnię, a w korytarzu wpadłaś na Kobayashiego odnoszącego talerz, ale na szczęście nie wywalił naczynia.
- Co teraz zamierzasz? Bo Ann już śpi, to znaczy zasypia, ale ty po drzemce raczej zmęczona nie jesteś, a ja... A ja się położę po kąpieli - poinformował i zapytał. - Wzięłaś tabletkę?

Snazzy - 2015-01-15, 18:39

- Wzięłam, wzięłam - odpowiadam, posyłając mu najbardziej radosny uśmiech, na jaki mnie stać i mrużąc przy tym przyjaźnie oczy. Przy okazji też przytulam się lekko do niego, zbliżając wargi do ucha. - Masz pozdrowienia od blondi i... zaproponowała mi bardziej babską wyprawę tak na tydzień. Nie chciałabym cię zostawiać samego i... no nie wiem, co jej mam powiedzieć. A co teraz zrobię? Wiesz, kąpiel wzięłam, jak poszliście na sanki, więc... chyba też pójdę spać albo chociaż popatrzę, jak ty zasypiasz, bo to też jakiś sposób na noc, nie? Albo ewentualnie... dokończyć to, co zaczęliśmy wczoraj? - proponuję cicho, rumieniąc się nieznacznie.
Daisy7 - 2015-01-15, 22:37

- Już chce mi cie zabrać? - zapytał widocznie zdziwiony. - Boże, ta kobieta nie zna żadnych granic i ma wielki tupet, nie sądzisz? Ja sobie z nią kiedyś porządnie porozmawiam. Rozumiem, że jesteście siostrami, ale ja jestem twoich ukochanym narzeczonym, a niedługo może nawet kimś więcej - poinformował, wymrukując ostatni fragment wypowiedzi, delikatnie podgryzając ci przy tym płat ucha. - Hmmm... Zastanowię się, leć do łóżka - polecił ci, a gdy odchodziłaś, dostałaś lekkiego klapsa w tyłek i usłyszałaś Kobayashiowy chichot.
Całość skończyła się dosyć nietypowo, bowiem zasnęłaś, kiedy nastolatek brał kąpiel, a potem nie chciał cie już budzić. Takim sposobem mocno wyspana obudziłaś się o 8:10 w towarzystwie chrapiącego cicho trenera.

Snazzy - 2015-01-16, 18:59

Jest wcześnie... jak zawsze zresztą. A dodatkowo tak wcześnie zasnęłam, co się ze mną dzieje? Jak nic rozregulował mi się zegar biologiczny, ale co ja z nim poradzę? Jak nic będę musiała się przyzwyczaić ponownie do normalności, ale to jest takie ciężkie, a na dodatek to łykanie tabletek mnie przeraża. Nie lubię leków... a w sumie czemu nie zrobić eksperymentu i nie wziąć dzisiaj leku? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że te leki mi w jakiś sposób pomagają, a może... to całe zamieszanie to była chwilowa i pojedyncza sytuacja? No cóż, czas to sprawdzić, dlatego powoli idę do kuchni przygotować coś dobrego na śniadanie, a jednocześnie specjalnie pomijam kwestię zażycia leku.
Daisy7 - 2015-01-17, 01:21

Oj... Satan byłby niezadowolony, panno Imasawo. Mimo to nie widzi tego, a według przysłowia czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Po skonsumowaniu porannego posiłku złożonego z ryżowych wafli posmarowanych różnymi dodatkami, poszłaś wykonać poranną toaletę i przebrać się w ciuchy codzienne. Okazało się, że prezenterka pogody nie myliła się, bo rzeczywiście na podwórku nie ma ani odrobiny wczorajszego śniegu, a po bałwanie została jedynie zmiękczała marchewka. Wypadałoby ją wyrzucić, czyż nie? Będąc przy bramie zorientowałaś się, iż czerwona chorągiewka przy skrzynce na listy jest podniesiona do góry. Ze środka wyjęłaś cztery papierki. Dwa to rachunki (za prąd 150$, za wodę i gaz 120$), jeden jest reklamą nowo otwartego supermarketu w Jubilife City, a ostatni to... Zaproszenie? Tak. Zaproszenie zaadresowane do Mei Yuki Imasawy przez Zamek Bitewny w Stark Mountain.
Snazzy - 2015-01-17, 20:28

No proszę, proszę, tyle listów do mnie, tylko czemu aż tyle rachunków? Tę kwestię zostawię chyba Satowi, coby się niepotrzebnie denerwować, natomiast ulotka z marketu i to podejrzane zaproszenie... doprawdy, bardzo podejrzane, bo przecież mało osób zna moje pełne imię i nazwisko, a tym bardziej mało wie o tym, gdzie mieszkam, nie wspominając już nawet o konkretnym domu. No nic, dziwne zaproszenie chowam do kieszeni spodni, byle tylko mi nie wystawało, a sama wracam do domu, wyrzucając po drodze do kubła na śmieci marchewkę i patrzę, co ciekawego czeka na mnie w markecie.
Daisy7 - 2015-01-17, 21:55

Promocje na dzisiaj: pokeballe i grateballe taniej o 75%, 10kg Poke-karmy za darmo przy zakupie min. 100kg, darmowy owoc do każdego zakupu powyżej 25$. Promocje na jutro: pokeballe i greatballe taniej o 50%, każdy rodzaj karmy taniej o 10%, przy zakupie trzech kanapek czwarta idzie gratis. Promocje na dzisiaj i jutro tylko w godzinach 21:00-21:30: kubełek piętnastu udek kurczaka za jedyne 10$. Dodatkowo do marketu trafiły nowe medykamenty: Paralyz Heal, Awakening, Ice Heal i Burn Heal. Na tym koniec.
Snazzy - 2015-01-17, 22:45

Ajajajaj, ja cię kręcę, promocje! Ale czemu akurat w czasie, gdzie nie chce mi się ruszać z domu i najchętniej bym jeszcze trochę pospała? No nic... nic na to nie poradzę, na poważnie, dlatego gdy już znajdę się w środku własnego przytulnego domu, zachodzę do kuchni, gdzie przygotowuję ciepłą herbatkę z trzema łyżeczkami cukru i przechodzę do salonu, gdzie cicho odpalam telewizor, byle tylko przyjrzeć się ciekawym wiadomościom z regionu... kto wie, może pojawią się jakieś ciekawe plotki albo coś innego wartego uwagi?
Daisy7 - 2015-01-17, 22:54

W wiadomościach nie mówią o żadnych katastrofach ani plotkach dotyczących życia gwiazd. Zamiast tego przygotowano materiał na temat "I Regionalnego Turnieju Zamku Bitewnego w Stark Mountain". Och, to stamtąd otrzymałaś zaproszenie, które aktualnie trzymasz przy sobie w kieszeni spodni. Okazało się, że Zamek Bitewny organizuje walk Pokemonów, które nieco różnią się od zwykłych pojedynków. Udział mogą wziąć wszyscy, którzy zdobyli minimum jedną odznakę z Sinnoh i pochodzą z tego regionu. Organizatorzy wysłali nawet zaproszenia dla tych osób. W sumie będąc w dobie XXI wieku nic dziwnego, iż udało im się zdobyć twoje dane osobiste oraz adres zamieszkania.
Snazzy - 2015-01-18, 15:04

Ciekawie to wygląda, muszę przyznać, ale nie podobają mi się dwie rzeczy. Pierwsza z nich to to, że grzebią w moich prywatnych danych osobowych. Może rzeczywiście to już podpada pod paranoję, ale z drugiej strony nie lubię być śledzona i raczej większość osób o tym wie. Do diabła, nawet mój adres zamieszkania ktoś może łatwo wyciągnąć, no co za porażka. Druga sprawa... no, może jestem w stanie zrozumieć, że nie będą ciągać trenerów z całego świata, którzy kiedykolwiek zdobyli odznakę w Sinnoh, ale jednak trochę szkoda, że Satty nie dostał też zaproszenia... a może on wcale nie ma jeszcze żadnej odznaki? No cóż, nic na to nie poradzę, dlatego dopijając do końca herbatę idę odstawić kubek do zlewu, by na koniec obudzić pozostałe dwa śpiochy. Co za dużo snu, to niekoniecznie zdrowo.
Daisy7 - 2015-01-19, 07:28

Twoje dwa śpiochy jak to one nie chciały tak łatwo wstać, dlatego musiałaś użyć podstępy. Ann obiecałaś, że obejrzysz jej ostatnie rysunki, a Satan zażądał buzi w policzek, a potem jeszcze drugi. Pewnie próbowałby przekonać cię do obcałowania mu całej twarzy, lecz córeczka nie pozwoliła mu na to głośnymi jękami, że jest głodna. Po zjedzeniu śniadanie przez dwójkę padło pytanie skierowane jak najbardziej do ciebie: "pamiętałaś o tabletce?". Cóż by to było, gdyby Sat pozwolił sobie na zapomnienie o twoich lekarstwach!
Snazzy - 2015-01-19, 17:28

- Może umówmy się, że kwestię zażywania tych obrzydliwych leków zostawisz po prostu mnie? Uważam, że jestem odpowiedzialna i raczej nie zapomniałabym o czymś tak bardzo koniecznym - ucinam temat krótko, po czym wskazuję na rachunki oraz resztę poczty, która dzisiaj zawitała do naszej jakże samotnej i pustej skrzynki. - No... ale przynajmniej mam już te spokojne życie, za którym tak tęskniłam. Oczywiście w tym miesiącu to ja płacę rachunki za dom, okej? Nie żeby coś, ale myślę, że przez ostatni okres chyba za dużo miałeś na głowie, więc... w każdym razie, mamy jakieś konkretne plany na dzisiaj czy niekoniecznie?
Daisy7 - 2015-01-19, 21:09

- Uhm, no dobra, ale się pilnuj - poprosił, nie wdrążając dalej w temat zażywania tabletek. - Och, rachunki - powiedział zdziwiony, jakby pierwszy raz słyszał o czymś takim, uśmiechając się jednocześnie do ciebie z lekkim zakłopotaniem. - Dużo tego? Starałem się oszczędzać, ale znając życie wyszło jak wyszło. Skoro tak bardzo ci zależy na ich spłaceniu, okey, ale od następnej poczty dzielimy się po połowie, zgoda? Co do planów... ja na nic nie wpadłem - poinformował, zerkając na Ann.
- Ja nie wiem, bo nie ma już śniegu. Mamusiu a co z naszą rozmową? - przypomniała ci.

Snazzy - 2015-01-20, 07:55

- Okej, postaram się, ale jak mi tylko nie wyjdzie i znowu padnę, to pozwolę przyznać ci rację, że powinieneś mi o tym przypominać - mruczę pod nosem z lekkim uśmiechem, po czym odwracam się, by spojrzeć na Ann. Przez moment nie mam bladego pojęcia, o co jej chodzi, ale chyba już sobie przypomniałam. No tak. W końcu udało nam się zebrać w komplecie, więc warunki do rozmowy mamy idealne, chyba można tak powiedzieć. - Masz dobrą pamięć, nie to, co ja, hahaha... w każdym razie, mów, z chęcią się dowiemy, o co chodzi.
Daisy7 - 2015-01-20, 19:40

- No więc widziałam w telewizji takie programy, gdzie dzieci się bawią i robią różne fajne rzeczy z taką panią. I ona im opowiadała historie, były też pacynki i chodzili na różne wyjścia. Tatuś powiedział, że to jest przedszkole i że tam chodzą małe dzieci. A ja jestem mała jeszcze, prawda? A tam było tak fajnie. I ja tez bym chciała chodzić do przedszkola i się bawić z innymi dziećmi. Nie chodzi mi o to, że z wami się nudzę, ale nie zawsze macie czas, prawda? - wyjaśniła Ann, przystępując z nogi na nogę, jakby denerwowała się tą rozmową.
Snazzy - 2015-01-20, 21:05

Do diabła. Słysząc to wszystko, czuję się dziwnie... bo ja wiem? Przegrana? Chyba tak. Nie mam pojęcia, co powinnam w tej chwili powiedzieć, bo przecież takie pytanie prędzej czy później by nastąpiło, ale z drugiej strony to nawet nie wpadłabym na to, że to może być już teraz, po tym, jak wróciłam do domu, a nawet... wcześniej. Czuję się tragicznie, tak jakbym przegrała już wszystko, a ręce automatycznie zaczynają mi się trząść.
- N...nie... - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydobyć, ponieważ szybko opuszczam kuchnię, kierując się do pokoju, gdzie kładę, a wręcz rzucam się na łóżko, by w spokoju zacząć po cichu płakać.

Daisy7 - 2015-01-21, 10:52

- Ale czemu nie? - zapytała zdziwiona dziewczynka. - To nie fair! Ja chcę iść do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi, a ty mi nie pozwalasz! - krzyknęła oburzona, co usłyszałaś idąc już korytarzem do swojego pokoju.
Potem nie słyszałaś już wrzasków córeczki, więc zapewne Satanowi udało się ją uspokoić i przekonać, by nie była taka buntownicza. Nastolatek szybko przyszedł do waszej sypialni, przymknął drzwi i usiadł na skraju posłania, by móc jedną ręką delikatnie głaskać cię od głowy po udo.
- Powiedziałem małej, że jeszcze się zastanowimy - mruknął cicho pomiędzy odgłosami twojego płaczu.

Snazzy - 2015-01-21, 12:56

- Nie chcę jej tam puszczać... no... bo... ona przecież... się trochę różni od innych... dzieci... a poza tym... jest za mała... - wyduszam z siebie fragmentami całe zdanie, robiąc przerwy na pociąganie nosem czy też szlochanie. Może rzeczywiście jestem jeszcze zbyt niedojrzała do takiej odpowiedzialności albo po prostu... egocentryczna? Nie wiem, ale wiem jedynie, że nie chcę robić źle, chociaż na to pozwolić też nie mogę, dlatego na razie unoszę się lekko i kładę głowę na kolanach chłopaka, obracając się twarzą do jego brzucha, byle tylko nie było widać mojej zapłakanej facjaty. - Co... co ja mam robić?
Daisy7 - 2015-01-21, 16:20

- Spokojnie, Mars, nie płacz, nic się nie stało - mówił kojącym głosem Satan, głaszcząc cię tym razem po włosach. - Zresztą na razie i tak jest za mała na przedszkole. Przynajmniej z wyglądu, bo inteligencją na pewno przewyższa półtoraroczne dziecko, ale przedszkolanki chyba bardziej zwracają uwagę na cechy fizyczne. Tak więc na razie proponuję powiedzieć jej prawdę, a więc, że jest za młoda i musi poczekać. Zyskamy dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić na przyszłe lata i obserwować jej dalszy rozwój, zgoda? - zaproponował.
Snazzy - 2015-01-21, 17:21

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko kiwnąć głową. No bo przecież jak tu inaczej, gdy słyszę całkiem rozsądne argumenty i racje, chociaż tak łatwo się uspokoić nie mogę. Do diabła... jak tak zaraz pójdzie, rozkleję się jeszcze bardziej, a przecież, jakby nie patrzeć, jestem już prawie dorosłą i dobrze usytuowaną panną. No i jeszcze już prawie przed ślubem, ale o tym będę musiała jeszcze pogadać później. Na razie posyłam chłopakowi przepraszający, aczkolwiek nieco słaby uśmiech i idę do łazienki, byle tylko się jakoś ogarnąć po nagłym przypływie smutku. Obym tylko nie padła po drodze.
Daisy7 - 2015-01-21, 17:58

Sat odpowiedział ci znacznie żywszym uśmiechem, jakby chciał nim pokazać, że nie ma co się smucić. Może powinnaś go posłuchać i wytrzymać dzień bez uronienia łzy? To naprawdę mogłoby się okazać przyjemne. W łazience obejrzałaś się w lustrze i stwierdziłaś, że wyglądasz okropnie. Czerwona i spuchnięta. Bardziej jakbyś zjadła coś, co powoduje u ciebie silne uczulenie, a nie trochę sobie połkała. Na szczęście po przemyciu twarzy i odczekaniu kilku minut wszystko wróciło do normy.
Snazzy - 2015-01-21, 18:29

O matko. Zdecydowanie muszę rzucić płakanie i użalanie się nad sobą. Co mi się w ogóle stało z twarzą? No... i chyba ta rezygnacja z płaczu będzie ciężka. To chyba początek depresji albo... bo ja wiem, czego? W każdym razie mam nadzieję, że to po prostu jakieś rozdrażnienie hormonalne albo coś w ten deseń, bo inaczej... no, nie chcę znowu trafiać tam, gdzie poprzednio. Brrr, to miejsce było takie obskurne i nieprzyjazne....
No nic, dość tych użaleń nad sobą, bo w końcu powinnam wyjść z łazienki i coś zrobić, chociaż nie mam pojęcia, za co mogłabym się wziąć o tej porze... ano tak, trzeba nakarmić podopiecznych, dlatego roślinożercom szykuję jagodowe śniadanie, natomiast pozostałym bardziej mięsne.

Daisy7 - 2015-01-22, 06:34

Tak więc odejmij sobie 15 Tamato Berry, które zostały szybko spałaszowane przez twoich trawiastych podopiecznych, a także 2,5kg zwykłej Poke-karmy, którą zadowoliła się reszta stworków. W trakcie przesiadywania w kuchni patrząc na konsumujące Pokemony, coś zaczęło poruszać się w twojej torbie. Och, całkiem zapomniałaś o jajkach, których zdążyło ci się sporo nagromadzić. Właśnie z jednego wyskoczył różowawy kotek z dużymi, okrągłymi i jakby hipnotycznymi oczami. Obok niego znajduje się też mało ogarnięty pajączek w kolorze zielonym.
Snazzy - 2015-01-22, 16:22

Dais znowu myli Seama z Satem u Dida xD
-----------------
Do diabła. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam, ale spędzając jakieś trzy miesiące w zamknięciu, a potem lądując w szpitalu, wszystko mi wypadło z głowy. Kurczę blade... nie wiem, jak się zajmować takimi maluchami, ale chyba nie będzie tak źle, jeśli wezmę sobie kogoś do pomocy, dlatego szybko biorę oba maluchy do siebie... znaczy, pajączka na swoje ramię, natomiast różowego kociaka na dłonie, a na drugim ramieniu wieszam jeszcze sobie do kompletu torebkę i idę z calutkim wyposażeniem do pokoju Ann. Nie wiem, jak na to zareaguje, ale raczej... nie odmówi.
- Zajmiesz się tym kociakiem, kochanie? Znaczy... chodzi o to, żeby go jakoś zagadać i nakarmić. Tu masz karmę i trochę jagód, jakby co, a gdyby były jakieś problemy, to tatuś na pewno ci pomoże - mówię, wyciągając potrzebne rzeczy oraz wodę i miskę. - Wracam najpóźniej za kwadrans - dodaję i szybko narzucam buty oraz kurtkę, by pobiec do Centrum. Ał, biedne jajka.

Daisy7 - 2015-01-22, 21:33

blablablaa
--------------------
Ann była w totalnym szoku kiedy nagle przyniosłaś jej do pokoju kotka, którego nigdy przedtem nie widziała. Do tego kotka, który urodził się kilka minut temu i wygląda jak najsłodsza istota na świecie. Jednego możesz być pewna. Mała na stówę wybaczyła ci wcześniejszą akcję z przedszkolem, o której nie przypomni sobie prędko. Podekscytowana pokiwała tylko główką twierdząco i już po chwili głaskała Pokemona, a ty widząc, że wszystko jest okey, zarzuciłaś kurtkę i udałaś się do centrum. Na szczęście w lecznicy nie ma kolejki.
- Witam. W czym mogę pomóc? - zapytała usłużnie Siostra Joy, wykonując delikatnie skinienie.

Snazzy - 2015-01-22, 22:02

No tak, słodki różowy kociak zawsze podziała dobrze na małe dziecko takie jak rudowłosy diabełek. Oby tylko go tam nie zamęczyła na śmierć głaskaniem, ale raczej myślę, że da sobie radę. W końcu to tylko kwadrans czasu i zaraz wrócę ponownie, jednak zanim to zrobię, muszę załatwić sprawy tutaj. W tym celu witam się krótkim skinieniem głową, podchodzę do lady i wyciągam trzy jaja, kładąc je na blacie.
- Chciałabym je wykluć, o ile to nie sprawi żadnego problemu - oznajmiam, a po załatwieniu całości spraw wracam do domu, gdzie ostatecznie zajmuję się pająkiem i kociakiem.

Daisy7 - 2015-01-22, 22:18

- Problem? Nie! Skądże! Tyle, że może to długo potrwać i musi pani przychodzić codziennie po odbiór trzech jajek, zostawiając przy tym trzy kolejne, zgoda? Takie mamy procedury, cóż poradzić. To może najpierw wezmę te z brzegu - poinformowała, biorąc od ciebie kolejno jajka Shuckle, Gligara oraz Digletta.
Po powrocie do domu zastałaś Ann, Satana i kotka w pokoju małej. Kobayashi właśnie tłumaczył małej, jak należy karmić takie maluchy, by nie zachłysnęły się zbyt dużym kawałkiem karmy.
- Mamusia wróciła - zapiszczała cicho dziewczynka, by nie przestraszyć konsumującego futrzaka.
- Czyżbyś w porę przypomniała sobie o jajkach? - zaśmiał się nastolatek, głaszcząc grzbiet potworka.

Snazzy - 2015-01-22, 22:40

- Ano, wróciłam. Powiedziałam przecież, że zaraz będę, prawda? - mrugam porozumiewawczo, rozbierając się z płaszcza oraz zamieniając buty na cieplutkie kapcie. Na dworze niby nie jest tak źle jak jeszcze wczoraj, jednak i tak w domu jest o niebo lepiej niż na zewnątrz... no i jest tu całkiem wygodnie łóżko, nie ma co zaprzeczać. Po wstępnym ogarnięciu się wchodzę do pokoju, by ocenić, jak się miewa kociak, a jednocześnie piorunuję biednego chłopaka nieco za ostrym spojrzeniem. - Zapomniałam, ale cóż, pewnie zaraz znowu wpadnę w rutynę, nie?
Daisy7 - 2015-01-23, 08:12

Kotek wygląda na zadowolonego, a przynajmniej niesmutnego. Trochę trudno ogarnąć, co w danej chwili myśli i odczuwa, bo wydaje się mieć ograniczone możliwości mimiczne pyszczka albo po prostu jest nieśmiałym samotnikiem.
- Noo... nie wiem... jak chcesz... to chyba tak - zaczął się jąkać Satan, który kompletnie nie wiedział, co ma odpowiedź i czy spojrzenie, które ku niemu skierowałaś, świadczy, że jesteś na niego bardzo zła za coś, czego widocznie nie pojmuje, czy też tylko się droczysz.

Snazzy - 2015-01-23, 12:39

- Hahaha - wybucham autentycznym śmiechem, jednocześnie z zaskoczenia przytulając Kobayashiego. Nie wiem, czemu, ale nagle zaczęło mi brakować wszelkich czułości, a przecież znowu taka samotna nie jestem, bo mam do kogo się przytulać i w ogóle. - Rzeczywiście zapomniałam i znowu muszę się wbić w rutynę... ten cały pobyt w szpitalu i w ogóle wytrącił mnie z równowagi. Już nawet nie pamiętam, gdzie mi się tyle jaj uzbierało, ale co ja poradzę, starość nie radość... - uśmiecham się szeroko, jedną ręką lekko czochrając włosy młodszego demona, byle tylko wykorzystać chwilę maksymalnie.
Daisy7 - 2015-01-23, 15:43

Satan postanowił nie wnikać w poruszony przez ciebie temat, bo chyba dalej nie do końca ogarnia, co w ciebie wstąpiło, że najpierw piorunujesz go morderczym wzrokiem, a potem zaczynasz się śmiać. Chichotaliście wesoło we trójkę do czasu, aż kotek skończył jeść karmę (-0,2kg dowolnej) i o dziwo też zapragnął miłości. Podszedł do Ann, która znajdowała się najbliżej niego, po czym zaczął się do niej łasić, a przy tym łaskotać.
- Mamusiuuu, twój nowy Pokemon jest strasznym pieszczochem - stwierdziła dziewczynka, natychmiast biorąc Espurra na rączki, by móc go wymiętosić i wygłaskać. W końcu sam się o to prosił, prawda?

Snazzy - 2015-01-23, 17:46

- Jak my wszyscy, mała, jak my wszyscy - wzdycham cicho, przez moment także dopieszczając kociaka, jednak po chwili przerywam tę czynność, by oddać się swojej ulubionej, a mianowicie leżeniu z głową spoczywającą na kolanach chłopaka. Niby jest to tylko z korzyścią dla jednej ze stron, ale przecież i mi należy się coś od życia, zwłaszcza gdy się weżmie pod uwagę, że ostatnie kilka miesięcy, a tym bardziej tygodni do najszczęśliwszych nie należały. No i jak na razie daję radę bez tabletek.
Daisy7 - 2015-01-23, 18:11

Jak na razie. Tajemniczy głosik w głowie podpowiada ci, byś nie kusiła losu, ale znając ciebie i tak go nie posłuchasz, postanawiając jednak zaryzykować. Obyś potem nie żałowała...
- Ja nie jestem - odpowiedziała poważnym głosem Ann, nie odrywając rączki od mięciutkiego futerka Espurra.
- Hej, nie za wygodnie ci, Marsiku? - zapytał rozbawionym tonem Satan, jednak jego dłoń natychmiast zaczęła głaskać twoje ciało od włosów po samą pupę, gdzie sięgały koniuszki jego palców. - Więc dzisiejszy dzień będzie w klimatach lenistwa? - postanowił się upewnić.

Snazzy - 2015-01-23, 18:57

Ależ oczywiście, że nie zamierzam go słuchać, bo w końcu nie jest ze mną jeszcze na tyle źle, bym musiała non stop łykać pigułki. Jakoś przez ostatnie trzy czy cztery miesiące nic mi nie było, więc dlaczego tak nagle, teraz...? To chyba nie ma związku z moją ucieczką, prawda? Och... do diabła, oby nie.
- Może trochę... jak ci niewygodnie orzeze mnie, to mi powiedz, to zamienimy się miejscami... albo może to ja się tobą wieczorem zajmę, hm? - proponuję, mrugając porozumiewawczo, po czym unoszę się, by wykonać delikatny pocałunek.

Daisy7 - 2015-01-23, 19:08

- W takim razie wolę na razie przecierpieć te męczarnie, a potem wieczorem odebrać nagrodę za nie - wymruczał, kiedy zbliżyłaś się do niego, by wykonać pocałunek. - Mam to uznać za zaliczkę, tak? Okey - zaśmiał się, a Ann widząc, jak sobie słodzicie, zakryła sobie i kotkowi oczka, wystawiła język, a także powiedziała, że jesteście obrzydliwi, dlatego macie sobie iść z jej pokoju. - Nie znasz się, maluchu - stwierdził nonszalancko nastolatek, aczkolwiek wstał i wyciągnął ku tobie dłoń. - Chodź, nie będziemy jej przeszkadzać. Tylko nie uduś tego biednego kotka, potworze.
Snazzy - 2015-01-23, 20:31

- No, mała, pożyjemy, zobaczymy, a na pewno poczekamy do momentu, aż przyprowadzisz do domu swojego pierwszego chłopaka... całe szczęście, że jeszcze bardzo dużo czasu przed nami - śmieję się cicho, czochrając przez moment głowy zarówno kociaka, jak i rudego demonka, jednak po chwili jestem zmuszona się podnieść, bo przecież inaczej nie ruszę się z pokoju. - Jakby coś się działo, zawołaj nas, okej? - dodaję i wychodzę do kuchni, gdzie poważnie zastanawiam się nad tym, co powinnam zrobić na obiad...
Daisy7 - 2015-01-24, 14:12

Tak więc po wyjściu z pokoju Ann poszłaś do kuchni, a Sat powędrował tam za tobą, ponieważ nie zamierzał puszczać twojej ręki ani na chwilę. Dopiero na miejscu oderwał dłoń, byś mogła zajrzeć do lodówki. Hmm... Podstawowe artykuły żywnościowe są, aczkolwiek brakuje już kilku składników, więc nici z wyszukanego dania.
- Zawsze mogę obrać ziemniaki na frytki, ale nie wiem co do nich - stwierdził Kobayashi. - W zamrażalce mamy filety, ale nie pamiętam jak u ciebie z rybami?

Snazzy - 2015-01-24, 15:34

- Dobry pomysł. Ja bym wtedy obrała ziemniaki i pokroiła - natychmiast oferuję swoją jak zawsze niezawodną pomoc przy przygotowywaniu posiłków w domu, bo jak na razie moja wcześniejsza rola gospodynii domowej została dość mocno ograniczona. Nie powiem, że mi się to nie podoba, ale z drugiej strony mam dość wszechobecnej nudy i nicnierobienia. - Filety? Znaczy takie z ryby? Nadal nie lubię, ale wydaje mi się, że nic się stanie, jeśli zjem same frytki. Naprawdę - posyłam mu najbardziej przekonujący uśmiech, na jaki mnie stać.
Daisy7 - 2015-01-24, 20:02

- Wydaje mi się, że ja zaoferowałem obieranie - prychnął, szykując naczynie na obrane i pokrojone kawałki, które następnie trzeba będzie usmażyć na patelni. - Same frytki? Jak myślisz, to w ogóle można nazwać obiadem? Zero wartości odżywczych, tłuszcz i kalorie. Nie żebym uważał, że Ci ich nie potrzeba, ale rozumiesz, co mam na myśli. Po prostu chciałem urozmaicić obiad, bo przeważnie trafia na kurczaka. Ale w takim razie zjesz do frytek chociaż sałatkę, dobrze? I spróbujemy cię z Ann przekonać do rybnego filetu. Naprawdę nie musisz martwić się o ości - odpowiedział, wybierając kilka ziemniaków, które od razu zaczął obierać. - Ty się bierz za zieleninę - rzucił przez ramię, byś nie kazała mu zaprzestać wykonywania podjętej czynności.
Snazzy - 2015-01-24, 20:11

- Nie zjem ani miligrama ryby! - zarzekam się, sięgając po sałatę, pomidora oraz inne składniki potrzebne do sałatki... no i jakiś sosik. Ewentualnie oliwa, ale w sumie to się zdecyduje, jak już większość sałatki będzie gotowa. Na razie trzeba przekroić czerwone pomidorki i porwać sałatę na kawałki. - Ale już z sałatką sobie poradę. No i nie chodzi tylko o ości, bo po prostu ryba mi nie smakuje i tyle. Naprawdę nie rozumiem, jak wy wszyscy możecie to jeść... brrr. Ewentualnie zawsze mogłabym też sobie zrobić jajko sadzone zamiast filetu rybnego - sugeruję, wzruszając ramionami jakby od niechcenia.
Daisy7 - 2015-01-24, 20:21

- O, jajko to dobry pomysł - przytaknął Seamus, dalej obierając ziemniaki, a gdy podniósł głowę, by przenieść je na deskę do krojenia, ujrzał, jak rozprawiasz się z pomidorami, co wprawiło go w niemały szok. - Och, czy ja mam zwidy? Chcesz go wkroić do sałatki? Czy możesz zamierzasz je wszystkie wyrzucić? - zapytał, jakby naprawdę rozważał drugą opcję. - Emmm... może to zabrzmi głupio, ale nigdy nie wiem, jak zrobić frytki. To znaczy zawsze mi wychodzą przypalone albo surowe, dlatego lepiej na nie zerkaj, a ja się biorę za twoją ukochaną rybę. Chyba nie zrobisz się zielona, kiedy będę ją przygotowywał?
Snazzy - 2015-01-24, 21:01

Znowu mylisz xdd
------
- A to aż tak widać, że nie jestem przyzwyczajona do pomidora? Idą do sałatki, oczywiście - odpowiadam, unosząc delikatnie jedną brew, by wyrazić swoje zdziwienie zaobserwowaną reakcją chłopaka. Łał, jestem tak zdziwiona, że go zaskakuję, ale chyba zostało mi jeszcze trochę asów w rękawie. - Hm... myślę, że ryby nie będą mi przeszkadzać, dopóki nie zaczniesz ich smażyć. A frytki kiedyś w końcu ci wyjdą perfekcyjnie, więc damy radę. Martwisz się po prostu na zapas i tyle - śmieję się pod nosem, kręcąc głową.

Daisy7 - 2015-01-24, 21:59

Avada Kedavra!
------------------
- Tak jakoś zapamiętałem, bo kiedyś jęczałaś, że zrobiłeś danie z pomidorem - odpowiedział. - Ja ci dam się tak naśmiewać ze swojego narzeczonego! - prychnął, udając oburzonego, po czym od razu przerwał wykonywaną robotę i zaszedł cię od tyłu, by móc cię podnieść. - Ani słowa - mruknął ci do ucha, a gdy odłożyłaś pomidora, podrzucił sobie ciebie trochę wyżej, by było mu wygodniej, a następnie zaniósł do waszej sypialni, rzucając cię na łóżko. - Dalej ci tak wesoło? - zapytał "groźnie", unieruchamiając twoje ręce po przez przytrzymywanie ich, a nogi ścisnął swoimi.

Snazzy - 2015-01-24, 22:22

- No... chyba tak, bo mieliśmy robić obiad, a nie lądować w łóżku - odpowiadam nadal lekko rozbawionym tonem, szczerząc jak głupia ząbki. Podoba mi się bardzo zaistniała sytuacja, ale z drugiej strony mamy przecież posiłek, który musimy skończyć przygotowywać, potem go zjeść, a na koniec zająć się urwisami i... hm, poleniwić się jeszcze trochę? Zwłaszcza, że mam plan, który muszę skończyć i zrealizować w doskonałym stylu i to już niedługo. - Hm... może wstrzymajmy się do wieczora, a na razie skończmy frytki i sałatkę?
Daisy7 - 2015-01-24, 22:46

Satan wytrzeszczył na ciebie oczy, po czym jęknął, westchnął głośno i zawiesił głowę, jakby się załamał.
- Dziewczyno, jesteś niemożliwa. Od seksu wolisz frytki i sałatkę! - pożalił się, jednak szybko wybuchł śmiechem, nachylił się, by ucałować cię w czółko, a następnie puścił twoje ręce i wstał, wyciągając dłoń ku tobie. - Chodź, zaprowadzę cię do kuchni, gospodyni - zażartował ponownie, lecz rzeczywiście zrobił tak, jak powiedział.
Po dokończeniu posiłku zjedliście go wraz z diabełkiem, a potem trzeba było się zająć zarówno Ann jak i hasającymi po domu Pokami: Espurrem, Spinarakiem, Poochyeną i Glameowem.

Snazzy - 2015-01-25, 07:45

Nie było wcale tak źle z tym obiadem, ale... no, naprawdę, mówią, że to kobiety nadmiernie dramatyzują, a tu taka odwrotność. Przez moją nieobecność chyba się wiele zmieniło, ale jedno na pewno zostaje takie samo... jak choćby to, że popołudniową dawkę też sobie odpuszczam tego dnia. Żeby sprawdzić, na ile mnie stać, muszę mieć rzetelne wyniki, a z tym raczej nie powinno być trudno. Hehehe, jak nic założę się, że nie muszę brać tak często leku, ale na razie... po prostu zajmuję się wszystkim tym, co potrzeba, a wieczorem przebieram się spokojnie w koszulę nocną, byle tylko niczego już nie opóźniać.
Daisy7 - 2015-01-25, 16:21

Tak więc popołudnie minęło wam na spokojnie, a wieczorem wykonaliście rutynowe czynności włączając w to kolację. Jako, że dalej nie odczuwasz żadnych negatywnych zmian w organizmie, utwierdziłaś się w przekonaniu, iż dwie tabletki na dzień są przesadzoną dawką. Zorientowałaś się także, że masz wspaniały humor i samopoczucie, nie czujesz się senna ani znudzona. Nie wiadomo jednak, czy wynika to z zaprzestania pobierania leków, czy może myśli o dzisiejszym wieczorze, który właśnie nastał. Jakby wszystkiego było mało, otrzymałaś kolejną dawkę podniecenia, czując jak Sat zachodząc cię od tyłu, delikatnie masuje dłońmi twoje biodra, a do ucha szepcze stanowczy rozkaz, byś wzięła z nim kąpiel.
Snazzy - 2015-01-25, 17:52

Dzisiejszy dzień jest taki wspaniały, ale nie wiem, czy to przez brak tabletek... a może przez coś innego, o czym nie potrafię nie myśleć? Nie mam bladego pojęcia, ale trochę się boję, zwłaszcza, gdy słyszę cichą i bardzo kuszącą propozycję, chociaż... czy ja to mogę nazwać propozycją? Naprawdę... czuję się bardzo dziwnie, a ręka jakoś tak samoistnie zawędrowała na brzuch. Tak, boję się swoich blizn i w ogóle wszystkiego, dlatego kręcę lekko głową, zamykając oczy.
- Może... może innym razem, Satty... naprawdę, to nie jest dobry pomysł, a przynajmniej nie na teraz - odpowiadam lekko drżącym głosem.

Daisy7 - 2015-01-25, 20:50

Satan od razu zorientował się, że coś jest nie tak. W końcu każdy głupi by to zauważył po twoim zachowaniu. Delikatnie obrócił cię przodem do siebie, jedną ręką złapał za ramię, a drugą położył na twojej, którą obejmujesz swój brzuch. Spojrzał na niego, a potem wrócił oczami do góry, by widzieć twoje.
- Mars, o co chodzi? - zapytał z nutką zaniepokojenia. - Nie chodzi mi już o przyjemność, ale jeszcze dzisiaj powiedziałaś, żebyśmy spróbowali wieczorem, więc skąd ta nagła zmiana? Coś cię boli? - dodał, świdrując cię spojrzeniem.

Snazzy - 2015-01-25, 21:30

- Nic mnie nie boli, tylko... wstydzę się trochę... no bo te blizny i w ogóle... - zaczynam się tłumaczyć, coraz mocniej przybierając barwę dojrzałego pomidora (tak bardzo porównanie do tego złego pożywienia, brrr). Naprawdę boję się o tym w ogóle wspominać, ale co ja poradzę, że akurat na takie tematy zeszło? Na moment zamykam oczy, biorąc głęboki, uspokajający wdech i dopiero wtedy mogę kontynuować całość. - Przepraszam, ale po tym wszystkim... sama nie wiem, co powinnam. I naprawdę się... no wiesz.
Daisy7 - 2015-01-25, 22:31

- Spokojnie, mała, jeśli nie czujesz się pewnie, boisz się albo po prostu nie chcesz, wszystko rozumiem i nie będę nalegał - zapewnił, całując cię lekko w czółko, a po jego głosie poznałaś, że znacznie się uspokoił. - Tylko pamiętaj, że mi twoje blizny nie przeszkadzają, więc mam nadzieję, że nie twoja decyzja nie wynika ze wstydu o to, jak zareaguje - mruknął. - I wiesz... Miałem pewne plany odnośnie tego wieczoru, ale możemy to załatwić inaczej, o ile zgodzisz się na spacer, hm? - poprosił. - Tylko bez Ann, więc byśmy ją szybko ululali i gotowe.
Snazzy - 2015-01-26, 15:56

- W sumie to nie chce mi się wychodzić z domu, więc... może wrócimy do pierwszej opcji? To nie to, że się wstydzę tak do końca, tylko... no... trochę się boję... to odsłaniać... ale w końcu trzeba się kiedyś do tego przyzwyczaić, prawda? - mówię już nieco uspokojona, a następnie pozwalam sobie na lekki pocałunek jako taki przedsmak niedalekiej przyszłości. - W sumie... i tak jeśli chcemy cokolwiek zrobić, musi już spać, więc pozwól, że się tym zajmę - proponuję cicho, po czym nie czekając na odpowiedź zwrotną idę się wszystkim zająć.
Daisy7 - 2015-01-26, 22:17

Satan mruknął coś tam jeszcze w odpowiedzi, aczkolwiek tak jak postanowiłaś, odeszłaś, nie czekając na wysłuchanie jego słów. Zresztą jesteś prawie na sto procent pewna, że nie ma nic przeciwko zmianie planów, a raczej powrocie do opcji pierwszej. Sama poradziłaś sobie z uśpieniem córeczki. Wpierw trochę pogadałyście o Espurrze, potem pochichotałyście, łaskocząc się, a następnie przeczytałaś diabełkowi kilka stron bajki. I tak oto ucałowawszy małą w czółko, cichutko jak mysz pod miotłą opuściłaś jej sypialnię, by wrócić do swojej, gdzie czeka na ciebie Kobayashi. Łał, nawet się postarał, by zrobić romantyczny nastrój.
- Część z kąpielą możemy pominąć. I jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał na wstępie.

Snazzy - 2015-01-26, 22:54

No... tego się nigdy nie spodziewałam. Może jednak część poprzedzająca byłaby o wiele, wiele lepsza niż takie proste załatwienie sprawy, ale to chyba nie ja decyduję. W każdym razie ponownie rumienię się dość mocno, wbijając wzrok w podłogę, byle tylko nie ukazywać... no, sama nie wiem, czego. Lęku? Do diabła, przecież w lipcu tak mocno się nie bałam, więc dlaczego tak nagle i teraz?
- Skoro chcesz to tak zostawić, to okej... ale następnym razem ją rozważymy, dobrze? - sugeruję, a następnie delikatnie zamykam drzwi i wsuwam się do łóżka. - Jestem pewna... chyba jak nigdy dotąd - dodaję po chwili, uśmiechając się słabo, po czym przystępuję do bardziej przyjemnych rzeczy. W końcu muszę mieć coś z życia, nie?

Daisy7 - 2015-01-27, 20:29

Spędziliście wspólnie bardzo miły wieczór. Chociaż z początku okropnie się bałaś, szybko miejsce strachu zajęła ogromna radość oraz podniecenie. Tak więc upojną noc maci zaliczoną. Ciekawe tylko czy nie wyjdzie z tego drugi dzidziuś... Wstałaś rano z lekkim bólem podbrzusza, ale za to we wspaniałym humorze. Jesteś naga, lecz przykryta kołdrą, więc nie musisz się obawiać nagłego wpadnięcia Ann do pokoju. Sata nie ma obok, ale nie ma co się dziwić, bowiem zegarek wskazuje 10:40. Może i jest śpiochem, ale bez przesady.
Snazzy - 2015-01-27, 20:44

Jest cudownie, chociaż trochę mnie boli brzuch. Naprawdę było tak ciężko czy to może objaw czegoś innego... i, do diabła, chyba znowu o tym zapomnieliśmy. Znowu popisałam się swoją inteligencją, no ale co ja poradzę, a zresztą założę się, że po tym, co przeszłam, na bank nie wpadnę. Diabli wiedzą, co mi tam wtedy zrobili.
W każdym razie, wracając do rzeczywistości - muszę w końcu wstać z łóżka i coś ze sobą zrobić, dlatego unoszę się delikatnie na łokciach i przeczesuję wzrokiem pokój, by odszukać koszulę nocną, którą zakładam na siebie, uprzednio dokładnie oceniwszy wygląd mojego brzucha. Dopiero po tym wszystkim wychodzę do kuchni, gdzie łykam tabletkę i szykuję skromniutkie śniadanie.

Daisy7 - 2015-01-27, 22:43

Ujrzawszy swój brzuch, zaniepokoiłaś się lekko. Miejsca wokół blizn po szwach zawsze były tak czerwone? Dotknęłaś delikatnie jednej ze szram, aczkolwiek nie zabolało cię to ani nie zapiekło. Może rzeczywiście przesadzasz? Ubrawszy się w nocną koszulę, opuściłaś pokój z zamiarem wybrania się do kuchni, jednak coś przeszkodziło ci po drodze. Mianowicie z sypialni poprowadzono ścieżkę z białych płatków prawdopodobnie róż, która zakręca w stronę przedsionka, a tam kończy się przy zamkniętych drzwiach frontowych.
Snazzy - 2015-01-28, 07:23

Nie wiem, co się dzieje, ale to nie wygląda zbyt dobrze. Powiedziałabym nawet, że tragicznie, chociaż... na razie chyba zignoruję ten problem. Pod ciuchami i tak nie widać, a najważniejsze teraz to sprawdzić, o co biega. Przede wszystkim zachodzę do kuchni, by łyknąć tabletkę, bo co za dużo wolności, to niezdrowo, a dopiero potem ubieram się szybko w jakieś luźne dresy, zakładam kurtkę i wychylam się z domu, byle tylko sprawdzić, co się dzieje i co to za pomysł. Czyżby coś... ciekawego i romantycznego?
Daisy7 - 2015-01-28, 09:26

A więc wpierw postanowiłaś łyknąć tabletkę. Czyżbyś się przestraszyła? Nie mając już czego więcej szukać w kuchni, opuściłaś ją załóżyłaś dresy, kurtkę i wyszłaś z domu. Różana dróżka ciągnie się przez werandę na schody. Zszedłszy po nich, ujrzałaś, że dalej są skierowane na skraj lasu za waszą posiadłością. Matko, jak daleko to ma się ciągnąć? Po krótkim spacerze ścieżką wpadłaś na... Satana. Satana w garniturze. Stoi blady jak kreda i patrzy na ciebie zszokowany.
- Mei, bo ja wczoraj chciałem... Ale nie wyszło i chciałem dzisiaj... Żebyś to zapamiętała... A... ale, nie, bo ja... Boję się, że odrzucisz i... Nie wiem co robić... Zaciągnąłem cię do lasu - powiedział złamanym głosem.

Snazzy - 2015-01-28, 13:03

Chyba pamietasz, ze oswiadczyny juz byly? :3
------------
Matko, jest strasznie blady, zupełnie jak ściana, a przy okazji wbity w garniak. Z jednej strony to takie urocze, ale z drugiej... co mu nagle strzeliło do głowy? Na wszelki wypadek zbliżam się do niego i dłonią sprawdzam, czy aby być może nie ma gorączki albo, co chyba byłoby gorsze, nie lunatykuje.
- Ja miałabym zareagować inaczej niż się tego spodziewałeś? Przecież jestem przewidywalna aż do bólu, więc... co takiego zaplanowałeś? - pytam ostrożnie, pozwalając sobie na nieśmiały uśmiech.

Daisy7 - 2015-01-28, 16:11

tak!
-----------------
Czoło Satana nie jest ciepłe. Już prędzej zimne co oznacza, że włóczy się po dworze dosyć długo. Chłopak zmarszczył brwi, kiedy dotknęłaś jego głowy. Odzyskał chociaż odrobinę panowania nad sobą, dlatego parsknął śmiechem i zdjął twoją rękę z jego czoła, lecz postanowił jej nie puszczać. Ośmielony drobnym uśmiechem, który ku niemu skierowałaś, nabrał jeszcze trochę spokoju, by wreszcie móc odpowiedzieć.
- Nie domyślasz się? - zapytał naprawdę zdecydowany. - Sądziłem, że będziesz wiedziała od razu, jak zobaczysz chodniczek z róż. Chciałbym... Chciałbym, żebyś została moją żoną - wydusił wreszcie z siebie, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy, by widzieć reakcję.

Snazzy - 2015-01-28, 17:11

Dobra pamięć xD
--------
- Znaczy... chcesz po prostu zaplanować całość, ale nie wiedziałeś, jak mnie o to zapytać i z tego powodu wymyśliłeś te róże i garniak? - pytam z coraz bardziej rozbawioną miną. Niby nie jest to wcale zabawne, ale i tak w pewien sposób poprawia mi to humor, a dobry humor to podstawa... no nic, biorę jego dłoń i z powrotem ciągnę go do domu, nie zważając na nic. Dopiero w ciepłym pomieszczeniu kiwam głową, dając odpowiedź twierdzącą.

Daisy7 - 2015-01-28, 21:25

Sat był zdziwiony, kiedy zaczęłaś go ciągnąć, aczkolwiek nie sprzeciwiał się. Z początku zasmucił się, kiedy skomentowałaś wszystko śmiechem, ale widząc, że poprawił ci się nastrój, sam przywołał na twarz pogodny uśmieszek. W domu powiedziałaś, że się zgadzasz, a wówczas Kobayashi wpadł w euforyczny zachwyt. Natychmiast chwycił cię w pasie, uważając by nie napierać sobą na twój brzuch, po czym podniósł kilkanaście centymetrów nad ziemią i zakręcił tobą w powietrzu. Odstawiwszy cię, poczułaś, że kręci ci się w głowie, ale chwilę później otrzymałaś pocałunek w oba policzki oraz nos, a potem z pokoju wyszła zaspana Ann.
- Czemu się tak głośno zachowujecie? Niektórzy próbują spać - pożaliła się, patrząc na was jak na dwójkę idiotów.

Snazzy - 2015-01-28, 21:50

- Niektórzy powinni szybciej wstawać, a nie leżeć do południa i jeszcze mieć pretensje do całego świata, że ludzie hałasują. Co chcecie dzisiaj zjeść? - odpowiadam, jednocześnie zadając to jakże proste i nieskomplikowane pytanie o posiłek będący najważniejszą częścią dnia. Przy okazji też opieram się o ścianę, by w miarę uspokoić zawroty głowy. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a poza tym mam słabą głowę do wszelkich karuzel i nie tylko... no cóż. - Swoją drogą... to wszystko będzie bardzo kameralne, nie? Zamierzasz zaprosić swoją rodzinę?
Daisy7 - 2015-01-29, 06:40

- Wcale nie ma południa - oburzyła się Ann, pocierając oczka. - Chcę kanapkę z miodem i herbatę - dodała, wracając do pokoju, by rzucić się na łóżko i jeszcze moment poleniuchować.
- Mi to samo co sobie robisz - powiedział Sat. - Ja się nią zajmę, a ty przygotuj śniadanie. I tak, to będzie bardzo kameralne, a wesele może odbyć się nawet u nas w domu, bo nie opłaca się chyba wynajmować sali dla kilku osób. Ode mnie nikogo nie będzie, więc pomyślałem, że naszymi świadkami mogą zostać blondi i jej bodyguard. No i wypadałoby zaprosić nie tylko ich, ale też twojego ojca oraz matkę i babcię, które chce poznać.

Snazzy - 2015-01-29, 17:14

- Ej no... też chcę poznać twoją rodzinę, tak jak ty poznałeś moją. Zresztą coś powiedziałam na temat uroczystości i poznania twojej przeszłości - odpowiadam cicho, zajmując się robieniem kanapki, herbaty oraz przygotowywaniem masy jajecznej, z której potem smażę dwa omlety z cebulką oraz serem na wierzchu. - Znaczy... czuję się po prostu tak niekomfortowo, gdy prawie nic o tobie nie wiem, a niby chcę sobie z tobą ułożyć życie. Dlaczego to tak bardzo skrywasz? Jest aż tak źle, że nie chcesz mi nic powiedzieć?
Daisy7 - 2015-01-29, 21:15

- Uhm... Przyjmijmy, że tak i mam powody, żeby skrywać swą przeszłość - mruknął cicho, mając nadzieję, że tym pozbawionym emocji zdaniem utnie rozpoczęty temat jego rodziny. - Mmm... Pachnie wybornie - dodał szybko, po czym pomógł Ann z jedzeniem kanapki, gdyż mała zjadła tylko pół, a w końcu jedzenia marnować nie wypada. - No, no, Mars. Wracasz do formy. Może zrobisz mi na deser czekolady suflet, co? - wyszczerzył się do ciebie, pochłaniając omleta z cebulką oraz serem kilkoma gryzami.
Snazzy - 2015-01-29, 21:24

- Nie ma mowy, dopóki nie dowiem się czegoś więcej o sam wiesz czym - odpowiadam najbardziej obojętnym tonem, na jaki mnie stać, chociaż gdzieś tam w środku moje serducho pęka z powodu takiej lodowatości. No bo w końcu... jak mam z nim być do końca swoich dni, skoro mi nie ufa i nie chce nic powiedzieć? Nieco zrezygnowana sama zajmuję się zjedzeniem swojego posiłku, po czym wychodzę na moment z domu, by załatwić sprawę, którą zaczęłam jeszcze poprzedniego dnia. Swoją drogą, taki spacer chyba będzie idealny też na przemyślenia.
Daisy7 - 2015-01-29, 21:30

Sat nie skomentował twojej wypowiedzi w żaden sposób, lecz widocznie unikał po niej kontaktu wzrokowego. Nic więc nie mogło cię powstrzymać przed spacerem do centrum. Poinformowałaś tylko, że wrócisz za jakieś pół godziny i plusem zaistniałej sytuacji było, iż nie musiałaś zagłębiać się w szczegóły: gdzie i po co wychodzi. Po dotarciu do lecznicy, stanęłaś na końcu wężyka do lady, skąd następnie odebrałaś trzy pokeballe z nowymi stworkami, a także zostawiłaś trzy kolejne.
- Czy mogę pomóc w czymś jeszcze? - dopytała na wszelki wypadek Joy.

Snazzy - 2015-01-30, 21:38

No i wszystko poszło zgrabnie i okej, nie licząc tej mini sprzeczki w domu, ale co ja poradzę, że żyję ze strasznym uparciuchem, a dodatkowo też jestem tak samo uparta, jak on? No właśnie... raczej nic z tym nie zrobię, dlatego to chyba dobrze, że na moment poszłam się przejść, chociaż z drugiej strony szkoda, że muszę zaraz wracać. A co by było, gdybym, na przykład, uciekła do innego regionu i została superbohaterką? Mogłabym spokojnie działać, w końcu jakieś tam nienormalne zdolności mam. Na razie jednak kręcę głową i żegnam się z kobietą, obdarzając ją lekkim uśmiechem, by następnie skierować się do domu.
Daisy7 - 2015-01-31, 13:15

Kulki z nowymi Pokemonami rzecz jasna automatycznie przeniosły ci się do boxu, ponieważ przy sobie masz już maksymalną ilość stworków. Mniej więcej w połowie drogi przyłączył się do ciebie szary maluch poruszający się za pomocą sprężynki. Najechałaś na niego pokedexem i dowiedziałaś się, że to Spoink. Jednak brakuje mu czegoś... Och, nie ma różowej piłeczki na głowie między uszami tak jak stworek z obrazku w dexie. W sumie gdzieś już widziałaś podobnego. Z tym, że tamten był biały i miał skrzydła.
- Spoin, spoin - powiedział skoczek, towarzysząc ci dalej, aż do samej furtki domu. - Spoinki?

Snazzy - 2015-01-31, 21:49

O matko. Nie lubię tamtego wspomnienia. Głupia byłam i prawie umarłam, a poza tym... czuję się naprawdę głupio, wspominając swoje miłosne rady. Normalnie zachowuję się zupełnie tak samo, jak teraz. Może rzeczywiście powinnam zwiać? Ale nieważne. Najważniejsze, że kompletnie nie rozumiem teraz, co on do mnie gada. Moje zdolności osłabły czy co? No to też nieważne, dlatego na moment kucam przy śwince, przez parę sekund obserwując jej skoki, które utrzymują ją przy życiu.
- Chodzi o perłę, którą powinieneś mieć na głowie, nieprawdaż? Mam ci ją pomóc znaleźć? - pytam cicho.

Daisy7 - 2015-02-01, 18:47

- Spoink spoin! - odpowiedział malec, machając energicznie łebkiem w górę i dół.
A więc strzeliłaś w dziesiątkę i chodzi o perłę. Ciekawe tylko gdzie mógł ją zapodziać, o ile w ogóle ją ma. Swoją drogą to też interesujące, czy wszystkie Spoinki po urodzeniu zdobywają taki przedmiot, czy może muszą go jakoś zdobyć i ten oto maluch próbuje właśnie tego dokonać. Jednak najbardziej nurtujące pytanie nie jest związane bezpośrednia z zaistniałą sytuacją. Dlaczego przestałaś rozumieć mowę Pokemonów? W sumie... Ostatnio wiele się działo. Mdlałaś, byłaś w szpitalu i takie tam. Czyżby podczas badań "naprawili" cię?

Snazzy - 2015-02-01, 20:09

Nie... nie, to niemożliwe, do diabła. Przez moment nie wiem, co powiedzieć, ponieważ bardziej się skupiam na tym, że nie mam już swojej najbardziej przydatnej umiejętności i zapewne pozostałych także nie. Niedobrze, chociaż z drugiej strony znormalniałam całkowicie, ale jednak wolę być dziwadłem i w dodatku pożytecznym dziwadłem. No cóż, nic z tym nie zrobię, ale na razie spoglądam na małego skoczka i kręcę głową.
- Dzisiaj nie dam rady ci pomóc, ale jutro... myślę, że będzie okej. Zgadzasz się mimo tego opóźnienia? - proponuję.

Daisy7 - 2015-02-01, 21:03

- Spoinki spoinki spoooo - odpowiedział malec swym beztroskim, cieniutkim głosikiem, po czym kiwnął jeszcze twierdząco główką, a następnie obrócił się i zaczął skakać w kierunku miasteczka, zostawiając cię przy furtce.
Skoro wie gdzie mieszkasz, nie musisz się martwić, że będzie cie szukał. Ciekawe tylko o której się pojawi, chociaż masz dziwne wrażenie, iż bez względu na porę zrobi coś głośnego, co powiadomi cię, że przybył. Wróciwszy do domu, zastałaś Satan czytającego bajkę Ann.
- Hej - mruknęła, kiedy przechodziłaś obok sypialni dziewczynki, która aktualnie jest pochłonięta historią o księciu Shapeshifterze.

Snazzy - 2015-02-01, 21:19

- Hm... hej - odpowiadam równie cicho i bezemocjonalnie, przechodząc do kuchni. W mojej głowie nadal zalegają czarne myśli dotyczące utraconej zdolności. Jak to się stało, do diabła, i jak to jest możliwe? Na wszelki wypadek sprawdzam, czy potrafię nadal "bawić się" ogniem, po czym robię sobie szybko czekoladę w kubku... ot tak na uspokojenie i trochę na poprawę humoru. Nie wiem, jakim cudem to możliwe, ale... no ja nie mogę być z powrotem normalna. Nie po tym, co się stało przez te wszystkie miesiące i czego byłam świadkiem.
Daisy7 - 2015-02-02, 12:46

Kiedy spróbowałaś wytworzyć w dłoniach ogień, skończyło się na lekkim wzroście temperatury tak do 44-45 stopni, lecz nie buchnął z nich żaden płomień. Przestawszy o tym myśleć, palce natychmiast wróciły do odpowiedniej temperatury. Zrobiłaś czekoladę w kubku i trzymając ją kurczowo w rękach, usiadłaś na kanapie przed telewizorem. Po chwili rozprostowałaś nogi na całą długość mebla i zaczęłaś przeglądać trwające aktualnie programy. Rezydencja Patratów wydała się najprzyzwoitszym pomysłem.
Snazzy - 2015-02-02, 20:35

O matko. Co to za tytuł? Jak nic zgaduję, że to jakiś nic nie warty tasiemiec, a niezbyt przepadam za takimi rzeczami. Brrr. Nawet nie powstrzymuję skrzywienia na twarzy, gdy pilotem wyłączam telewizor. W ten oto sposób nie mam żadnych planów. Najchętniej zwinęłabym się w kłębek i pospała, ubolewając nieco nad tym, jakie to życie jest cholernie okrutne, ale jednak miałam nie przysypiać w dzień, dlatego... a pal licho. Dopijam gorący napój i rozkładam się wygodnie na kanapie, okrywając kocem, byle tylko stworzyć sobie przytulne warunki do lenistwa.
Daisy7 - 2015-02-02, 22:53

nie znasz "Rezydencji surykatek"? .O.
----------
Twój organizm nie buntuje się i z miłą chęcią pozwala sobie na odpoczynek. Przydał ci się, lecz masz wrażenie, że nie spałaś długa, ponieważ "zaraz" zostałaś wybudzona. Otworzywszy oczy, ujrzałaś szturchającą cię delikatnie Ann umazaną czymś brązowawym na policzku.
- Mamusiu, zrobiliśmy obiad i zaraz wystygnie, a tatuś mówi, że odgrzewany nie ma już wartości odżywczych, dlatego musisz przyjść do nas teraz i zjeść - powiedziała głosem znawczyni. Ba! Młodej, dojrzałej, wyuczonej i ambitnej profesorki.

Snazzy - 2015-02-03, 18:10

Nie znam, a powinnam?
---------------
Dziwnie się czuję, gdy zostaję tak szybko obudzona, naprawdę. Najpierw nie chce mi się wstać, ale gdy tylko słyszę wzmiankę o jedzeniu oraz przestrogę, że odgrzane potem nie będzie już takie dobre... no cóż, reakcja jest natychmiastowa, ponieważ podnoszę się, przecierając oczy i burcząc pod nosem coś o szantażowaniu mnie posiłkiem, po czym powolnym krokiem zmierzam do kuchni, gdzie szybko połykam obiad, by następnie znowu wrócić do salonu. Wyjątkowo chyba postawię na leniwy dzień, ponieważ, jakby nie patrzeć, nie mam za wiele do roboty.

Daisy7 - 2015-02-03, 18:25

jeśli oglądałaś Animal Planet to powinnaś xd
----------------------
Na obiad była pieczeń w sosie, którym prawdopodobnie ubrudzona była Ann, a do tego ziemniaki w mundurkach oraz kiszone ogórki. Zjadłszy wszystko, wróciłaś do salonu na kanapę. Nie przebywałaś jednak zbyt długo w samotności, ponieważ po uporaniu się z myciem, do pokoju wszedł Satan, a za nim wasza córka zajęta obgryzaniem czekolady z delicji. Mężczyzna usiadł na oparciu sofy i wyciągnął ku tobie zaciśniętą w pięść dłoń. Podstawiwszy pod nią własną, rozluzował ucisk i ze środka wypadła mała tabletka.
- Chyba zapomniałaś wziąć po obiedzie - wyjaśnił.

Snazzy - 2015-02-03, 21:30

Trololo, rzadko oglądałam, a jak już to przelotem między kanałami albo bez uwagi, bo czekałam na koniec reklam na NGC :P "Tuż przed tragedią" i "Katastrofa w przestworzach" to moje ulubione programy z dzieciństwa <3
-----------------
- Och, racja... dzięki i przepraszam. Naprawdę dzisiaj nie mam siły myśleć - odpowiadam ze słabym uśmiechem na twarzy, posłusznie połykając pigułkę, by następnie ponownie zawinąć się w koc na sofie. - Po prostu nie mogę, miałam mieć dzisiaj pracowity dzień, trochę poćwiczyć i w ogóle, ale jak zawsze wszystko ogranicza się do lenistwa... swoją drogą, myślisz, że moglibyśmy się jutro wybrać na dłuższy spacer? - pytam, nie ujawniając nawet, o co chodzi, bo w końcu mogę wszystko wyjaśnić następnego dnia rano.

Daisy7 - 2015-02-03, 22:03

miau, tych Daisiak nie zna xd
----------
- Nie szkodzi. Mówiłem, że w razie co będę ci przypominał - powiedział łagodnie Satan, uśmiechając się ciepło. Chyba jedn zadowolony, że nieprzyjemna atmosfera z rana już opadła i nie męczysz go wypytywaniem o rodzinę. - Mi pasuje. Emm... We dwójkę czy Ann też bierzemy? - zapytał cicho, by mała stojąca kawałek od sofy i dalej zajęta delicją, niczego nie usłyszała. - Co do lenistwa... Od czasu do czasu jest miłe, a może nawet wskazane. W końcu nie wolno się przepracowywać, racja? - mówił, lecz ty straciłaś na moment kontakt z chłopakiem, ponieważ poczułaś dziwne mrowienie wewnątrz siebie, które przeszło równie prędko, jak nastąpiło.

Snazzy - 2015-02-04, 19:25

...serio? -.-"
------------
- Wiem i muszę przyznać, że jestem wdzięczna z tego powodu - szczerzę się przez moment, po czym kiwam głową, odpowiadając na pytanie chłopaka. - W trójkę, bo przecież co to za wypad tylko we dwójkę... znaczy nie twierdzę, że byłoby źle, ale jednak myślę, że dobrze będzie, jeśli pójdziemy razem - rozwijam wypowiedź bardziej, spoglądając w bliżej nieokreślony punkt, a dokładniej to chyba na widoki za szybą, chociaż i tak okna w tym miejscu wychodzą na podwórko, które... no cóż, za wiele to się zmienić nie zdążyło.

Daisy7 - 2015-02-04, 20:27

tak, moja studniówkowiczko ^^
----------
- Spoko, spoko, pasuje mi w trójkę. Po prostu myślałem, że chodzi o taki bardziej... no wiesz jaki spacer - wyjaśnił karkołomnie, uśmiechając się przepraszająco. - Co tak dumasz i patrzysz w to okno? Czyżby coś ciekawego łaziło nam po podwórku? - zapytał, zeskakując z oparcia sofy, by móc podejść do szyby i wyjrzeć na zielony teren, a w sumie to brązowo-zielono-zgniły, bo trawa zimą nie wygląda tak kusząco jak przy innych porach roku. - Hm... Nic nie widzę - mruknął, a następnie wrócił do ciebie. - Jakieś plany na popołudnie?

Snazzy - 2015-02-04, 21:22

Jeszcze 10 dni xD
---------------
- Na nic, po prostu... chyba przestałam uważać i się po prostu zaczęłam gapić, nic więcej - odpowiadam cicho, mrugając kilkakrotnie oczami, po czym zaśmiałam się cicho. - Skoro tak bardzo chcesz spaceru we dwójkę, to może któregoś wieczoru, ale to chyba bardziej na wiosnę, bo teraz dni są krótkie, więc... wiesz. A co do planów na dzisiaj to chciałam jeszcze trochę poleżeć... sama nie wiem, trochę dziwnie się czuję i naprawdę nie chce mi się dzisiaj ruszać... - wyjaśniam, wzruszając ramionami i ponownie zagrzebując się w kocu.

Daisy7 - 2015-02-04, 22:10

noo... zleci (niestety), nim się obejrzysz!
-----------------------
- Dobrze, mój leniuszku. Odpoczywaj, ile chcesz, a ja wezmę Ann, żeby ci nie przeszkadzała - powiedział Satan, po czym pochylił się nad sofą, by ucałować cię w czółko, a następnie podszedł do małej. - Chodź, chciałaś mi wcześniej coś u siebie pokazać.
Mmmm... Pod kocem jest tak cieplutko, że aż szkoda spod niego wychodzić. Na szczęście teraz nie musisz. Twój organizm chyba całkiem się zregenerował, bo pomimo starań nie możesz zasnąć ani nawet uciąć sobie krótkiej drzemki. Po jakichś trzydziestu minutach zmienia pozy znów poczułaś dziwne mrowienie w ciele i jakby spadek temperatury.

Snazzy - 2015-02-05, 21:14

*ustawia Dais na krawędzi szczecińskiego Pazimu i lekko ją popycha, by spadła wzdłuż ściany :* *
----------------
Ojej, a więc mogę odpoczywać, ile tylko chcę aż do końca dzisiejszego dnia? Świetnie! Mogłabym nawet rzec, że fenomenalnie, ale, niestety, potem już nie było tak raźno i wesoło. Nie mogłam się nawet zdrzemnąć, a co dopiero odpocząć... brrr, nawet zimno mi się zrobiło. Nie wiem, o co chodzi, ale się boję. W końcu jestem zazwyczaj gorąca jak diabli, a teraz, tak nagle... co się ze mną dzieje, do diabła? Czy to efekt uboczny tych pigułek? Albo... co gorsza, tracę kontrolę? Nie mam bladego pojęcia, ale przez moment wpatruję się przerażona w sufit salonu z lekko wybałuszonymi oczami, próbując wszystko ogarnąć. Po raz pierwszy chyba ogarnął mnie tak mocno paniczny strach. Owszem, kiedyś chciałam być normalna, jednak teraz, gdy czuję się taka zwyczajna, po prostu żałuję, że kiedyś chciałam się pozbyć tych dodatków. W końcu, gdyby nie one, na pewno bym nie przetrwała tych kilku dni w czasie wałęsania się po regionie, a tym bardziej nie leżałabym tu, na kanapie i bym się nie bała. Znaczy... chyba.
Zwijam się ciaśniej w kłębek, opatulając ciaśniej kocem, ale wcześniej tak z ciekawości spoglądam na brzuch ukryty pod bluzką. Niby nic specjalnego, ale może ma to związek z tym, co zauważyłam rano? Może rzeczywiście coś jest nie tak albo rozchorowałam się poważnie? Oby nie, do diabła... jestem za młoda, by umierać, do diabła... a poza tym, kto się zajmie dwójką urwisów? I całym domem? Do diabła.

Daisy7 - 2015-02-06, 11:52

Ty to masz wyobraźnie ;-;
-----------
Brzuch wygląda jak rano, a więc dalej widać na nim czerwone pręgi, które jednak powoli blakną. Przeszły cię kolejne dreszcze zimna. Z tego wszystkiego zdecydowałaś się pójść do kuchni po termometr. Po zmierzeniu temperatury uzyskałaś wynik 36,6. Hmm... To normalna temperatura, ale... Ostatnimi czasy nie miałaś przypadkiem innej? Podczas dawnych niekontrolowanych przemian wzrastała ona, a po uwolnieniu z rąk Junko, sama nie wiesz, jaka temperatura ci towarzyszyła, lecz masz wrażenie, że czasami podczas badań, profesorek gadał coś w stylu "czterdzieści stopni, w normie". A więc... normalniejesz. Wszystko wraca do dawnego stanu. Dlatego jest ci chłodno, bo ostatnimi czasy miałaś wyższą temperaturę, dlatego nie zrozumiałaś Spoinka i dlatego nie potrafisz wytworzyć ognia. Masz dziwne wrażenie, że teraz nie dałabyś rady nawet ogrzać koniuszków palców, co kilka godzin temu nie było problemem. Jednak najbardziej irytuje cie pytanie, od czego ta nagła metamorfoza i wymieranie zawartego w tobie DNA Pokemonów.

Snazzy - 2015-02-06, 21:40

Narzekasz xD
---------------
Dziwne, doprawdy dziwne... ale moje życie zawsze było dziwne, więc to nic dziwnego, jakby się tak w sumie zastanowić. Naprawdę, wpierw nabywam super duper nadludzkie moce, a teraz nagle ni z gruchy, ni z pietruchy je tracę. I do tego się do nich przyzwyczaiłam. To wcale nie jest fajne, ale co ja na to poradzę? Tylko... jak to się stało? Może to po prostu reakcja immunologiczna organizmu na obcą tkankę? No, nieważne. Najważniejsze to przetrwać ten okres przejściowy i w pewien sposób odzwyczaić się od wyższej temperatury, dlatego dodatkowo zarzucam na siebie drugi koc, o ile jakiś znajdę i przenoszę się na łóżko do sypialni, może tam będzie lepiej się zdrzemnąć.

Daisy7 - 2015-02-08, 14:25

Przeniesienie się do sypialni nie dało zbyt wiele. Nadal nie mogłaś usnąć i jedynie przekręcałaś się z boku na bok, starając nie myśleć o tym, co dzieje się z twoim ciałem i dlaczego. Oczywiście nie było to takie proste, jak mogłoby się zdawać. W końcu odpłynęłaś, słuchając cichych rozmów twoich dwóch diabełków, które dobiegały zza ściany. W sumie gadali o jakichś głupotach typu wróżki albo czy da się odbić na trampolinie tak mocno, by znaleźć się na księżycu, ale dzięki temu pozwoliłaś mózgowi na odprężenie. Zbudziłaś się w towarzystwie śpiącego obok Satana. Zegarek pokazuje 01:10 w nocy.
Snazzy - 2015-02-08, 15:33

O matko. Tego się nie spodziewałam, że zdrzemnę się tak długo, że przegapię kolację i ocknę się dopiero po pierwszej. Jest strasznie późno, a to apetyczne ciacho leżące w łóżku już chrapie. Brrr, aż żałuję, że nie wstałam wcześniej i trochę nie pobalowałam, ale z drugiej strony... to chyba za wcześnie? A co, jeśli znowu wpadnę? Z jednej strony to by była zbyt duża odpowiedzialność, jednak jakby się spojrzało inaczej, hm... chciałabym syna. To trochę samolubne i niedojrzałe, że myślę po tak krótkim czasie o takich sprawach, nic nie poradzę, dlatego delikatnie wtulam się w chłopaka, subtelnie muskając ustami skórę w okolicy kształtnego lewego obojczyka, natomiast prawe ucho przykładam w okolicę przedsercową. Może rytmiczne uderzenia w pewien sposób mnie znowu uśpią?
Daisy7 - 2015-02-09, 12:52

Satan pomruczał coś przez sen i delikatnie poruszył ramieniem, kiedy zaczęłaś go łaskotać ustami po obojczyku, lecz nie zbudził się. Za to tobie udało się ponownie zasnąć, pozwalając sobie na odurzenie zapachem ukochanego. Nic więc dziwnego, że przyśniły ci się sceny żywcem z jakiegoś erotyka albo pornosa.
Obudziwszy w się rano, poczułaś się rześko i przyjemnie. Co ciekawsze obok ciebie nie ma Kobayashi'ego, chociaż dochodzi dopiero 9:30. Wyjrzawszy przez okno, ujrzałaś biel. Co? Znowu śnieg? Miało już go nie być! Jak się szybko okazało to tylko bardzo gęsta mgła. Chyba dementory krążą gdzieś w pobliżu. Po krótkiej gimnastyce zdrowotnej opatuliłaś się w puchowy szlafrok i poszłaś do kuchni, gdzie spotkałaś narzeczonego w towarzystwie Spoinka. To musi być ten z wczoraj, bo nie ma swojej różowej perły.
- Cześć, Marsik. Nie wiem, o co temu maluchowi chodzi, ale skakał przy bramie, a ja akurat poszedłeś do łazienki i zobaczyłem go potem przez okno, no to wziąłem go środka. Miał wilczy apetyt i zjadł ponad kilogram karmy, ale cały czas nie chce wychodzić. Może mu zimno na dworze albo się boi mgły? Sam nie wiem - powiedział Sat.
Wyjaśniłaś mu, że poznałaś owego malca wczoraj i obiecałaś mu pomoc. No i wszystko stało się jasne jak słońce. Mały przyszedł skorzystać ze złożonej obietnicy. Nie było sensu niepotrzebnie zwlekać, więc ty zajęłaś się szybkim śniadaniem, a niebieskowłosy obudził Ann. Po posiłku przebraliście się i we czwórkę opuściliście dom, kierując się w stronę centrum miasta. Najwyższy czas znaleźć piłeczkę albo coś podobnego, co zastąpi szaremu Pokemonowi zgubiony przedmiot. Oczywiście maluszek miał pewne wymagania. Item musiał mieć odpowiedni kształt, wymiary, a przede wszystkim kolor. Postanowił wyróżniać się na tle innych Spoinków, dlatego zdecydował się na czarno-fioletową perłę, którą znaleźliście nigdzie indziej niż na placu zabaw w krzakach. Skąd coś takiego się tam wzięło? Bóg jeden wie. Miejmy tylko nadzieję, że przedmiot nie należy do żadnego dzieciaka. Potworek podziękował wam za okazaną pomoc, po czym zniknął za ścianą lasu. Wy natomiast poszliście na obiad do drobnej restauracji albo raczej knajpki z domowymi posiłkami, gdzie zaprosił was Satan. Zamówiłaś makaron z serem, mała wybrała pyzy, a głowa rodziny zdecydowała się na męskie danie - karkówkę z ziemniakami. Po obiedzie wróciliście do domu, gdzie wypadałoby zrobić jakieś porządki. Tak więc popołudnie spędziłaś na myciu okien, odkurzaniu, a także ścieraniu kurzy. Czyszczenie toalety zostawiłaś ukochanemu, huehuehue. Potem nadeszła pora kolacji. Przygotowałaś domową pizzę, bo o takie danie poprosiła cię córeczka, a jak tu odmówić takiemu słodziakowi. Jedząc, oglądaliście wiadomości, z których wynikało, że doszło dzisiaj do wielu wypadków samochodowych. Oprócz tego na strefie safari urodziły się dwa małe Kangaskhany zagrożone od jakiegoś czasu wyginięciem z powodu niewielkiej liczby osobników żyjącej na wolności. Maluchy mają zostać wypuszczone, by rozmnażały się w dziczy, gdy tylko trochę podrosną. Dzień zakończyliście kąpielą, ululaniem dziewczynki i wygodnym ulokowaniem się w łóżku.
- Dobranoc, misiek - mruknął sennie Kobayashi, całując cię na dobranoc w prawy policzek, jednocześnie opatulając ramieniem i przyciągając bliżej siebie, jakbyś była jego własnością, której nie zamierza nikomu oddawać.

Snazzy - 2015-02-09, 15:30

Dzień jak co dzień... albo prawie jak co dzień. Nie było wcale tak źle, ale w sumie cały czas spędziliśmy dobrze no i to się liczy. A teraz... no, leżę w łóżku, znowu z tym jakże zwalającym z nóg ciachem, ale on idzie spać. Trochę smutna sytuacja, ale co ja poradzę, nie mogę go zmuszać do aktywności w nocy, jeśli tego nie chce albo... pal licho. Czując, jak mnie do siebie przyciąga, natychmiast odwzajemniam uścisk, wargami przesuwając się stopniowo po jego ciele, od klatki piersiowej poprzez szyję aż po usta, gdzie zatrzymuję się na naprawdę dłuższą "chwilkę", pozwalając sobie na nieco większe podniecenie spowodowane przedłużonym i namiętnym pocałunkiem. Nie wiem, jak na to zareaguje, ale raz się żyje... prawda?
Daisy7 - 2015-02-10, 00:43

Kiedy pozwoliłaś sobie na przesuwanie wargami stopniowo po ciele chłopaka, od klatki piersiowej poprzez szyję, aż po usta, gdzie zatrzymałaś się na dłuższą chwilę uwarunkowaną potrzebą lub raczej chęcią złożenia namiętnego pocałunku, czułaś, jak ciało Kobayashiego drży z podniecenia, podekscytowania, radości i pragnienia odwzajemnienia ci zabaw tym samym. Nie musiałaś czekać długo na reakcję nastolatka. W mgnieniu oka schwycił twą żuchwę, przysuwając ją sobie z powrotem do ust, by zadać całą serię namiętnych pocałunków i nim się obejrzałaś, wylądowałaś na plecach na łóżku, asekurowana od boków, a przede wszystkim z góry, przez znajdujące się nad tobą ciało Satana. Po jego wypchniętych spodniach widać, jak bardzo się podniecił. Pozostaje pytanie, co dalej?
- Chcesz tego? Nie jestem przygotowany... W sensie... Zabezpieczenia - wyjaśnił, czekając niecierpliwie na twoją odpowiedź, marszcząc przy tym mocno brwi, jakby miało mu to pomóc w opanowaniu samego siebie.

Snazzy - 2015-02-10, 07:04

- Hm... czy tego chcę? - powtarzam, czyniąc krótką pauzę, by nadać całości pewnego zastanowienia, chociaż nie muszę tego rozważać. Chcę tego. Już nie chodzi o to, że nie powinnam ryzykować jak wtedy w lipcu, ale kto mi zabroni? Poza tym nie przesadzajmy, szanse na to, że znowu zaistnieje podobna sytuacja, są niskie, więc gra jest warta ryzyka. No ale nie zamierzam odpowiadać słownie, dlatego ponownie przyciągam go do siebie i wykonuję kolejny pocałunek. - Tyle starczy za odpowiedź, prawda?
Po uzyskaniu potwierdzającej odpowiedzi przystępuję do bardziej konkretnych działań. Przede wszystkim trzeba pozbawić ten ósmy cud świata wszelkich ubrań, co też czynię, napawając się każdą chwilą oraz majestatem tego jakże pięknego ciała oraz, gdzieniegdzie (zwłaszcza okolice stref erogennych) dotykając go delikatnie. Gdy już będzie bez przyodzienia (a zakładam, że zapewne sam też mnie go pozbawi), będzie można zająć się właściwą sprawą. Tutaj raczej zostawię mu pałeczkę, ponieważ sama, jakby nie patrzeć, nie mogę tego zrobić, jednak ułatwiam mu zadanie, rozchylając odpowiednio uda, by nie miał problemu, że swoją częścią. A dalej? Niech się dzieje, co się ma dziać... oczywiście urozmaicone pocałunkami oraz innymi tego typu rzeczami.

------
Lol o.o w kazdym razie tu jest znacznik 18+, by sie nikt nie czepial xd

Daisy7 - 2015-02-10, 12:51

+18 z neechan jest łatwe xd
------------------
Współżycie jak zawsze wyszło wam wedle zamiarów. Miałaś tylko nadzieję, że twoje głośne jęki nie zbudzą Ann, lecz w porę Satan zaczął cię namiętnie całować, kiedy zdążył się nacieszyć, jak cudownie wymawiasz jego imię w preludium rozkoszy. Prężny przyjaciel twojego ukochanego dzielnie poruszał się w przód i tył, a także góra-dół, dzięki czemu nie mogłaś narzekać na brak wrażeń. Zwłaszcza, że zabawa po dojściu was obydwu zakończyła się urozmaiceniem oralnym.
Rano wstałaś lekko obolała, ale z pewnością zadowolona i gotowa na jeszcze więcej wrażeń. Niestety będziesz musiała trochę odpocząć przed kolejnymi igraszkami. Przetarłszy oczy, zorientowałaś się, że zegar wskazuje 8:30, więc jasne jest także, iż nastolatek nadal smacznie śpi, obejmując mocno twoje nagie ciało.

Snazzy - 2015-02-10, 18:29

Huehuehue, zwłaszcza pisane w czasie szykowania się do szkoły ;w;
----------------------
Wszystko mnie boli, jak nic przesadziliśmy... ale nawet, jeśli jedyną konsekwencją ma być sam ból, było warto. Czuję się doskonale, pomijając tę bolesną kwestię. Może to po prostu przez wysiłek, jaki włożyłam w to wszystko? No, nieważne, najważniejsze, że jestem w jednym kawałku, chociaż... nie mogę wyjść z łóżka. Cóż, zdarza się, a z tym uparciuchem wcale nie jest tak źle, ale wieczności tu nie mogę przeleżeć, dlatego po kwadransie wtulania się w śpiące ciacho delikatnie całuję go prosto w usta, coby go obudzić. Jeszcze się przeziębi.
- No, Satuś, wstajemy, bo szkoda dnia - szepczę cicho, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-02-11, 00:23

lul xd
--------------------------
- C... co? - zapytał zdezorientowanym i zaspanym głosem, otwierając niechętnie oczy.
Chwilę zajęło mu poukładanie rozsypanych puzzli, czyli ogarnięcie, czemu jesteście nadzy i czemu masz takie mocne rumieńce na policzkach, ale kiedy wszystko pojął, uśmiechnął się sam do siebie, po czym złożył delikatny pocałunek na twoim czole. Uwolnił cię z objęć, byś mogła sięgnąć po bieliznę dla siebie i niego. Założywszy ją, opuściliście łóżkowe ciepełko. Trzeba się ogarnąć.
- A może tak szybka, wspólna kąpiel na rozgrzanie? - zaproponował, podejmując z podłogi rozrzuconą wczoraj w nocy piżamę i szukając jakichś ciuchów na dzisiaj.

Snazzy - 2015-02-11, 10:31

- Hm? Teraz? Znaczy... wolałabym wieczorem, bo teraz nawet nie wiemy, czy diabełek nie wstał - uśmiecham się lekko, przypatrując się swemu odbiciu w lustrze, coby stwierdzić, czy nie ma żadnych drastycznych skutków ubiegłej nocy. Niby gra była warta ryzyka, ale przecież nie mogę wyglądać tragicznie, nie? Po tej czynności ubieram się po prostu w zwykłą sukienkę i związuję włosy w luźnego kuca, byle tylko mi nie przeszkadzały, a następnie zmierzam do kuchni, gdzie szykuję proste śniadanie.
Daisy7 - 2015-02-11, 16:37

- Och, no dobra, nie miałem na myśli niczego złego, serio - zaśmiał się, stwierdziwszy widocznie, że odmówiłaś, ponieważ nie chciałaś kolejnego stosunku. - Mrr... Bardzo kusząco wyglądasz w tej zwiewnej sukieneczce i kucyku z włosami w nieładzie - wymruczał, przyglądając ci się uważnie, po czym sam założył przewiewny t-shirt, a do tego dresy odpowiednie do chodzenia po domu.
Skoro ty poszłaś przyrządzić śniadanie, nastolatek obrał za cel sprawdzenie co u dziecka. Kiedy kroiłaś chleb na kromki, poczułaś tak silne mrowienie, że o mało co się nie wywróciłaś. Szybko jednak zdołałaś odzyskać kontrolę nad ciałem, a dosłownie chwilę potem wszedł Kobayashi. Widząc, jak zdezorientowana stoisz z nożem i nic nim nie robisz, zmarszczył brwi.
- Wszystko gra? - postanowił się upewnić, zasiadając przy stole. - Ann jeszcze smacznie chrapie.

Snazzy - 2015-02-11, 17:37

- To dobrze, że śpi, ale i tak niebawem będzie trzeba ją budzić, bo nie zaśnie potem wieczorem - odpowiadam z uśmiechem na twarzy, celowo pomijając pierwsze pytanie, a przy okazji odkładam trzymany przez siebie nóż i siadam na krześle naprzeciwko chłopaka, opierając wygodnie głowę o blat. Minę próbuję mieć najbardziej poważną, na jaką mnie stać. - Nie wiem, ale... czuję dziwne mrowienie po tym, co robiliśmy. Na początku myślałam, że to tylko przypadek, ale znowu się powtórzyło - wyjaśniam, wskazując miejsce dolegliwości.
Daisy7 - 2015-02-11, 20:10

- Znowu? - powtórzył jedno ze słów, które powiedziałaś i niestety nie udało ci się go zatuszować na tle reszty. O dziwo i na szczęście głos chłopaka nie wydaje się być ani trochę zdenerwowany, zlękniony czy panicznie zmartwiony. Bije z niego jedynie powaga. - Mrowienie, ale... co to znaczy? Zgaduję, że nie masz na myśli delikatnego i przyjemnego uczucia w dolnych częściach brzucha, racja? Ciężę chyba też możemy odrzucić, bo na jakiekolwiek oznaki jest zdecydowanie za wcześnie. Myślisz... że to jakieś skutki uboczne tabletek? Ale lekarz powinien nam powiedzieć, że nie należy uprawiać seksu, kiedy je zażywasz - rozważał głośno wszystkie opcje. - Zapisać cię do ginekologa? - zapytał w końcu.
Sebuś - 2015-02-11, 21:29

Nie chce mi się przelogowywać, więc z tego konta odpiszę, yay xD
-----------
- N...nie to, że mam co przeciwko, ale... no... no rozumiesz chyba. Nie czuję się zbyt komfortowo, by tam iść. I to chyba też nie od tabletek... a przynajmniej tak mi się wydaje. Przecież wtedy te moje... głupie dodatkowe zdolności też by nie zanikały, prawda? - stwierdzam cicho, spoglądając ponuro na podłogę, byle tylko nie patrzeć na Kobayashiego, którego wzrok jest zbyt przekonujący, naprawdę. - A jeśli to... ta opcja, którą wykluczasz... ale z nietypowymi objawami? Ja... ja nie pamiętam wtedy dokładnie, co się działo... nie wiem, co mi mogli zrobić... boję się, do diabła...

Daisy7 - 2015-02-12, 15:37

kk
--------------
- Dalej ją wykluczam, więc nie poruszajmy tego tematu, hm? - zaproponował poważnym tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Nie mówiłaś mi, że straciłaś swoje zdolności. Wszystkie czy tylko poszczególne? - dopytał, jakby był jakimś profesorem bądź doktorem opisującym nowo odkryty gatunek Pokemona. - Słuchaj, inaczej nie potrafię ci pomóc. Ty też się na tym nie znasz, więc ginekolog to jedyne wyjście. Słyszałem od twojego ojca o doktorze, który się tobą opiekował w szpitalu w Lumiose. Podobno się z nim dogadywałaś? Mówił ci coś? - zapytał ni z gruchy ni z pietruchy.

Snazzy - 2015-02-12, 21:37

- Doktor Yabashi, hm? - uśmiecham się lekko, jednak nadal nie podnoszę wzroku. Czuję się beznadziejnie, a zwłaszcza wtedy, gdy wspomniał o przyjemnym doktorku. A co, jeśli to, o co go podejrzewam, okaże się prawda? - W sumie... ja nie wiem, czy mi w ogóle uwierzył. No bo... to przecież niemożliwe, to, co się wszystko stało, prawda? W każdym razie nic mi nie mówił, ale... może ja po prostu zaczynam wariować? Może nie powinnam wcale opuszczać wtedy Lumiose? - mówię coraz bardziej przerażona tą dodatkową możliwością.
Daisy7 - 2015-02-12, 23:00

- Spokojnie, z tobą wszystko okey, raczej z nim coś nie tak. Wiesz... Czytałem trochę o tym facecie. Nie wydaje się być dobry w swoim fachu, dlatego nie jestem zadowolony, że na niego trafiłaś. Pewnie wygadywał jakieś głupoty i dlatego tak często miewasz czarne scenariusze na swój temat. Zwykły palant. Serio. Najlepiej zapomnij o tamtym nieszczęśliwym spotkaniu - mówił szybko, jakby jego buzia spieszyła się na odjeżdżający za moment pociąg (lul). - Wracając jednak do tematu mrowienia w dolnych okolicach brzucha. Co zamierzasz, jeśli nie udać się do specjalisty? - zapytał nieco zrezygnowanym tonem, jakby przeczuwał, iż wymyślisz coś nie najmądrzejszego.
Snazzy - 2015-02-13, 07:46

- Stop, zatrzymajmy się na moment przy doktorku - proszę cicho, podnosząc głowę, by spojrzeć poważnym wzrokiem na Kobayashiego. - Znam cię za dobrze i wiem, że coś kombinujesz. Tenshi Yabashi ma jakiś związek z twoją przeszłością, która według ciebie jest tematem tabu i powinnam o tym jak najszybciej zapomnieć, tak? Więc... proszę cię, nie ukrywaj tego, tylko po prostu powiedz i miej to z głowy. Przecież wiesz, do diabła, że nawet jeśli to coś strasznego, to i tak nie ma to wpływu na nasze relacje, prawda?
Daisy7 - 2015-02-13, 12:19

- Nie. Chcę. O. Tym. Rozmawiać - warknął, dokładnie oddzielając każde słowo, jakby mówił do małego, niezbyt rozumnego dziecka albo przygłuchej staruszki, po czym wstał prędko od stołu, o mały włos nie wywracając krzesła i nie przejmując się tym, ruszył prędko w kierunku korytarza.
Po chwili usłyszałaś tylko donośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi. A więc wybrał się na przechadzkę, hm?
- Mamusiu? Ktoś przyszedł? Obudziłam się, bo usłyszałam taki huk - wyjaśniła zaspanym tonem Ann, która stoi właśnie w drzwiach kuchni, przecierając oczka.

Snazzy - 2015-02-13, 17:20

- Tata wyszedł. Pewnie za szybko nie wróci, bo się trochę pokłóciliśmy, ale jakby się zastanowić... dzień bez jedynego mężczyzny w domu wydaje się brzmieć całkiem fajnie, nie? - odpowiadam zgodnie z prawdą, szybko szykując proste i nieskomplikowane, dobrze smakujące śniadanie dla rudego diabełka, po czym sama zadowalam się prostą kanapką z byle serkiem. Dokładnie, nie trzeba mi wiele do życia. Gdy skończymy jeść, szybko ogarniam ewentualny bałagan i przebieram małą w codzienne ciuchy. - To... co chciałabyś dzisiaj porobić?
Daisy7 - 2015-02-13, 21:08

Ann nie była zbytnio przekonana do twoich słów odnośnie dobrej zabawy bez ojca, bo w końcu o tym mężczyźnie mówiłaś. Mimo to postanowiła nie grymasić i pokiwała twierdząco główką, po czym zjadła przygotowane śniadanie, a nawet dała się przebrać bez histerii, że tego ciuszka nie chce, a to jej się nie podoba. Skończywszy wszystkie czynności, usiadła po turecku i zaczęła rozmyślać nad odpowiedzią na zadane pytanie.
- Hmmmm... Nie wiem. Ale mamusiu, nie rozstajesz się z tatusiem, prawda? Bo wiesz, mnie też czasami denerwuje, ale nie możemy go zostawić. Nie poradzi sobie sam - westchnęła mała.

Snazzy - 2015-02-13, 22:44

- Wiem, mała, chociaż dobrze sobie radził przez ten okres, gdy mnie tu nie było - odpowiadam zgodnie z prawdą, spuszczając głowę. Czuję się całkowicie winna zaistniałej sytuacji, chociaż z drugiej strony gdyby nie jego ośli upór w stosuniu do tej sprawy, nie byłabym w takim martwym punkcie. W razie co sprawdzam szybko, czy wziął ze sobą cokolwiek, co umożliwia mi z nim kontakt, a następnie spoglądam lekko zakłopotana na rudego diabełka. - Hm... no to jesteśmy w kropce, też nie wiem, co powinnyśmy robić - wyjawiam, lekko przeczesując włosy palcami.
Daisy7 - 2015-02-14, 14:44

stosuniu c:
--------------------
Przeczesując wzrokiem pobliskie szafki, nie dostrzegłaś nigdzie pokedexu Satana, co może oznaczać, że zabrał go ze sobą. Są jednak spore szanse na to, że leży gdzieś indziej. Jak zadzwonisz, to się dowiesz. Ann zdążyła już odzyskać dobry humor i korzystając z tego, że może wybrać zajęcie na dzisiaj, postanowiła nie marnować szansy.
- W takim razie możemy też gdzieś pójść na spacer. Albo do cioci! Chociaż do niej się chyba długo idzie, bo jak wtedy po mnie przyleciała na swoim Pokemonie to lot trwał sporo, a co dopiero na piechotę. Mamo, a odwiedzimy kiedyś moją babcię? Dziadziuś parę razy mi o niej wspominał i pokazywał na zdjęciach.

Snazzy - 2015-02-14, 15:04

Z fona pisalam, zlituj sie xd
-----------
- Do babci? Hm... wolałabym nie. Nie jest miłą osobą, uwierz mi - tłumaczę, chociaż czuję się coraz gorzej. Nic nie pamiętam, ale raczej za nią nie przepadałam. W sumie to za ojcem też nie, ale u niego spowodowane jest to jego karygodnym zachowaniem. Naprawdę, do diabła, dlaczego mu tak na starość odbiło, że nawet blondi nie daje rady go wyprostować? W sumie to można by do niej zadzwonić, co też szybko czyniè, od razu zadając na wstępie pytanie, czy możemy do niej wpaść na popołudnie.

Daisy7 - 2015-02-14, 15:18

no dobrze :3
----------------------------
- Hmm... A dziadziuś mówił, że jest bardzo ambitna. Chociaż nie wyglądał przy tym na szczęśliwego - mruknęła cicho Ann, próbując rozkminić tą zagadkę.
Cynthia odebrała bardzo szybko i sądząc po jej głosie, nie śpi już od co najmniej pół godziny. Czyżby zabrała się na ostro za treningi i walki? W końcu miała dużo zaległości. Ciekawe jak jej sprawa zajścia w ciążę...
- Hej, siostrzyczko! Jak miło, że dzwonisz. Czyżbyś przemyślała moją propozycję? A... Chcesz się spotkać. Dzisiaj? No spoko. Satan też będzie? Mam szykować jakąś większą wyżerkę, czy to tylko luźne odwiedziny?

Snazzy - 2015-02-14, 16:09

- Hm... raczej luźne popołudnie, a mojego ukochanego nie będzie. Trochę się pokłóciliśmy i... sama wiesz, jak to jest - przyznaję zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami. Do diabła, całość sytuacji mnie przerasta. Mam dość tego, ale nie mam bladego pojęcia, jak sobie poradzić. Do diabła. - Co do propozycji... nie wiem, ale chyba odpada. Nie czuję się na siłach, a chyba trochę podupadłam na zdrowiu. Mam tylko nadzieję, że to nic takiego, więc... no wiesz. To co, możemy wpadać teraz czy jeszcze trochę odczekać? Swoją drogą, jak tam wasze plany?
Daisy7 - 2015-02-15, 15:35

- Pokłóciliście? Jejku, nawet roku ze sobą nie mieszkacie, a już zachowujecie się jak jakieś stare małżeństwo albo coś takiego - prychnęła Cynthia. - Podupadłaś na zdrowiu? Przecież dopiero co wróciłaś ze szpitala. Wpadajcie śmiało teraz. A co do planów to pogadamy już w realu, bo po co teraz? - zaśmiała się. - To czekam. Do zobaczenia! - odezwała się na koniec, po czym rozłączyła.
- I co mamusiu? Do kogo dzwoniłaś? Co będziemy robić? - Ann jak zwykle zalała cię falą pytań.

Snazzy - 2015-02-15, 17:29

Dopisz mi Banette :) (354)
---------
- No, dzwoniłam... no, nieważne. Po prostu dzwoniłam do cioci - wyjaśniam krótko, po czym piszę szybką wiadomość do Sata o treści "Jakbyś nas szukał, jesteśmy u blondi", by następnie przystąpić do szybkiego szykowania do wyjścia zarówno siebie, jak i rudej diablicy. Raczej obie jesteśmy w miarę rozsądnie ubrane, więc chyba wystarczy założyć tylko buty i kurtki, natomiast transport... pff, to też błahostka, można tak powiedzieć, bo w końcu zamierzam skorzystać z Teleportu, by dostać się tam, gdzie chcę. W każdym razie staram się zrobić wszystko tak, by zaoszczędzić jak najwięcej czasu.

Daisy7 - 2015-02-15, 21:53

kej kej~
------------------
- To znaczy, że do niej idziemy? Super! - ucieszyła się Ann i pobiegła do pokoju po jednego pluszaka na podróż.
Ty w tym czasie wysłałaś wiadomość do Satana. Niestety usłyszałaś piknięcie oznaczające dojście notatki, więc pokedex osiemnastolatka został w domu. No trudno. Jak Satowi poprawi się humor i wróci, to zobaczy wtedy i będzie wiedział, gdzie podziały się jego skarby. Esperity zgodziła się jak zawsze pomóc wam przy pomocy Teleportu, dzięki czemu po chwili wylądowałaś wraz z córką przed wielką willą Luciana, z którą akurat nie masz najlepszych wspomnień, ale bywa.
- Łał! Ale wielki dom! Tutaj mieszka ciocia z wujkiem? - zapytała zaskoczona dziewczynka.

Snazzy - 2015-02-15, 22:44

Nie lubię tego budynku, ale co ja tu mogę poradzić? Po prosu nie jest w moim stylu i jest zdecydowanie za duży. Owszem, rozumiem potrzebę rozmachu oraz przepychu, jednak jak pomyślę o tym, ile znajdujących się w środku pomieszczeń jest wykorzystywanych bardzo rzadko... brrr, aż mnie ciarki przechodzą. Do diabła, przecież można było zbudować to nieco skromniej, a dookoła stworzyć wielki ogród z drzewami oraz żywopłotami, by w pewien sposób zapewnić sobie prywatność. No ale nic, to nie ja tu mieszkam. Na pytanie diablicy odpowiadam skinieniem głową, a przy okazji dzwonię domofonem, zastanawiając się, jakim cudem blondi może wytrzymywać w takiej okolicy.
Daisy7 - 2015-02-16, 07:27

Cynthia widocznie koczowała przy domofonie albo akurat przechodziła obok, bo odezwała się prawie że w tej samej sekundzie, w której zadzwoniłaś. Wesołym głosem zawołała "proszę", a furtka otworzyła się, dzięki czemu mogłyście wejść do środka.
- Cześć Wam! - zawołała z daleka, stojąc w drzwiach głównych. - Hej łobuzie - zaśmiała się, podnosząc siostrzenicę na ręce, kiedy ta dobiegła do niej jako pierwsza, po czym zaczekały na ciebie, by wejść do korytarza, gdzie mogłyście zdjąć kurtki i buty, a następnie przejść do salonu i usiąść na dużej, skórzanej kanapie. - Kawy? Herbaty? Soku? A może coś do jedzenie? - zapytała jak przystoi na porządną gospodynię.

Snazzy - 2015-02-16, 17:52

No... takiego powitania się nie spodziewałam. Jak nic musi być w tej rezydencji bardzo samotna. Jak dobrze, że mój dom to zwykła chatka z dużym ogródkiem i w miarę osamotniona. Brrr, współczuję jej cholernie, ale mam nadzieję, że tego nie zauważy. Tymczasem kręcę głową, uśmiechając się trochę nieśmiało, coby nie wyglądać na całkowicie odprężoną... zresztą, daleko mi do całkowitego rozluźnienia.
- Nie, dzięki, niedawno jadłam śniadanie i w ogóle - odpowiadam cicho, wzruszając ramionami. - Jak mniemam, twój zacny bodyguard jest w pracy, hm? A ty masz dzisiaj wolne czy po prostu znowu się rozchorowałaś?

Daisy7 - 2015-02-17, 07:22

- Ach, no dobra - odpowiedziała i usiadła na kanapie obok ciebie, odstawiając Ann na ziemię, by mogła się porozglądać po pokoju. - Ano jest. Ja nie wiem. Codziennie ma coś do załatwienia, a żebym ja została wezwana, to musi stać się cud. Ci trenerzy w ogóle nie wygrywają z liderami czy jak? - jęknęła. - Zastanawiałam się nawet nad jakąś dodatkową pracą, ale pewnie szybko bym zrezygnowałam. A tu jest taaaaak nudno. Żadnych przyzwoitych sąsiadów. Mam co prawda Pokemony, ale no do nich buzi nie otworzę. I tak tu sobie żyję sama, gadając ze ścianami - wzdrygnęła się.
Snazzy - 2015-02-17, 20:36

- W sumie... rozumiem Luciana oraz to, że woli swój własny dom, ale z drugiej strony, gdybym była facetem, dostosowałabym się do swojej partnerki w kwestii tego, gdzie chciałabym mieszkać, bo przecież wiem, że ten twój mały domek na pewno ci się podobał i dobrze się w nim czułaś - stwierdzam cicho, rozglądając się trochę niemrawo po całym pomieszczeniu. Nie lubię tego miejsca, ale co ja poradzę, hm. - W sumie... o której on wróci? Nie żeby coś, ale... mam do niego pewną sprawę, której już chyba sama nie rozwiążę, a wy... no nie wiem, jak to powiedzieć. Chodzi o... Sata... wiem, że to głupie, ale zupełnie nic nie wiem o jego przeszłości, a on sam nie chce nic powiedzieć - wyjaśniam wszystko, ściszając głos, byle tylko rudy diabełek nie podsłuchał.
Daisy7 - 2015-02-18, 07:16

- Uhm, to nie takie proste. Przeprowadziliśmy się tutaj po twoim zniknięcie, kiedy bardzo źle się czułam. Tamten dom przypominał mi cały czas o tobie. No a okazało się, że Lucian chce, bym wymazała przeszłość z pamięci. A teraz kiedy już wszystko wróciło do normy, jakoś głupio mi proponować powrót na stare śmieci do domku, który jest kilka razy mniejszy od tej willi. Chyba bardzo ją lubi. W sumie ja też powoli się przekonuje - wyjaśniła. - Wróci za kilka godzin. Sprawę? Chcesz znaleźć jakieś zapiski Satana czy jak? Myślisz, że przed amnezją coś o nim wiedziałaś i źle na to zareagowałaś, dlatego teraz nie chce powtarzać ponownie tego błędu? On w końcu wie o twojej utracie pamięci, co nie?
Snazzy - 2015-02-18, 08:53

- No właśnie nie jestem pewna... wiem, że na pewno wie, że zapomniałam o własnej rodzinie, ale czy jest świadomy tego, że nic nie pamiętam o nim... nie wiem. Zresztą, co ja mogłam wtedy takiego zrobić, jeśli to w ogóle miało miejsce? - wzruszam ramionami, uśmiechając się lekko, jednak zaraz po tym natychmiast poważnieję. To jest zbyt ważna sprawa i nie mogę tego zwalić... nie teraz, gdy mam pewien sposób na jej rozwiązanie. - Lucian jest dość przekonującym człowiekiem i myślę, że... znaczy, chciałam go przekonać, żeby podpytał ewentualnie Sata o jego przeszłość. Żadna taka rzecz nie zmieni przecież moich relacji z nim, ale... do diabła, Cyn, ja nie mogę wyjść za kogoś, o kim prawie nic nie wiem...
Daisy7 - 2015-02-18, 15:20

- Jasne, rozumiem cię w pełni. Ale myślę, że nie w tym problem. W sensie ty nic złego nie zrobiłaś w przeszłości. Może kiedyś wydarzyła się już taka sytuacja? Sat powiedział ci o swojej rodzinie, a ty od tamtego czasu zachowywałaś między wami dystans albo mniej go lubiłaś? Może boi się, że to się znowu powtórzy. Tylko nie rozumiem, co takiego mogłoby wydarzyć się w jego przeszłości, by aż tak się tym droczył i denerwował od razu, kiedy zapytasz - mruknęła, zastanawiając się przez jakiś czas. - Mam pomysł. Jeśli Lucianowi nie uda się niczego wyciągnąć od Satana, trochę go postrasz. Powiesz, że albo ci wszystko wyśpiewa, albo nie zamierzasz za niego wychodzić i tak dalej. Wiem, że to wredne, ale wtedy przynajmniej poznasz prawdę, bo myślę, że bardziej zależy mu na tobie niż ukrywaniu rodzinnych sekretów - zaproponowała.
Snazzy - 2015-02-18, 17:46

- Myślisz, że tego nie zasugerowałam? Powiedziałam dobitnie, że nie mogę poślubić kogoś, kogo kocham, ale o którym praktycznie nic nie wiem. Nie chciałam tego, ale... no naprawdę, nie wiem, co mam zrobić, dlatego jesteście chyba moją ostatnią deską ratunku - przyznaję cicho, rumieniąc się lekko. Ciężko jest mi o tym wszystkim mówić, no ale co ja poradzę. W końcu nieczęsto jest się niepewnym kogoś, kogo się naprawdę kocha, a w przypadku tego konkretnego osobnika... wolę to wiedzieć, by w przyszłości uniknąć problemów. - Nie wiem, co to może być, ale... boję się o niego. Przecież chyba... nie mógł zrobić niczego strasznego, prawda?
Daisy7 - 2015-02-18, 22:28

- Uhm, no dobra, pomożemy, chociaż nie obiecuję, że to się uda. Skoro nie chciał ci odpowiedzieć nawet w takiej sytuacji, raczej nie będzie chętny wyżalić się Lucianowi czy tym bardziej mi - westchnęła blondynka, poprawiając swoje długie włosy. - No coś ty. Strasznego? Oglądasz za dużo filmów, moja droga. Pewnie już ci się w tej chorej główce kotłują jakieś absurdalne scenariusze, hm? Może po prostu się z nimi pokłócił dawno temu i zerwali kontakt, a teraz trudno mu o tym mówić, bo chce zapomnieć - dodała. - Zmieńmy temat. Co miałaś na myśli, mówiąc, że znów podupadłaś na zdrowiu?
Snazzy - 2015-02-19, 06:55

- Myślę, że Lucian dałby sobie spokojnie radę... i nie jestem wariatką, naprawdę coś czuję, że jest nie tak, ale skoro koniec tematu to koniec - przytakuję, po czym na moment idę do kuchni, żeby nalać sobie trochę soku, by zwilżyć trochę usta oraz gardło, bo przecież na sucho nie mogę rozmawiać. - Ahm... nie, to nic takiego. Sama nie wiem, co to może być, ale przecież mrowienie w brzuchu nie może być poważne nie? - śmieję się cicho pod nosem, a następnie upijam łyk napoju. Mhm, nie ma to jak luźne popołudnie.
Daisy7 - 2015-02-19, 15:46

- Ej no, przecież ja ci mogłam przynieść picie. Zresztą pytałam, czy nic nie chcecie. Przez ciebie czuję się złą gospodynią! - odpowiedziała Cynthia, udając oburzoną i zdenerwowaną. - A co do mrowienia w brzuchu, serio? O to ci chodziło odnośnie tego pogorszenia zdrowia? No błagam, Mei. Chyba jednak za dużo przebywasz w szpitalu. Ja się bałam, że chodzi o coś poważnego - zaśmiała się, bagatelizując sprawę mrowienia w brzuchu. - Ja wiem, że to głupota i nie ma się czym przejmować, ale lepiej nie mów Satanowi, bo ten jak zwykle zacznie się przejmować - poradziła ci.
Snazzy - 2015-02-19, 17:31

- Za późno, już powiedziałam - odpowiadam z nieco zakłopotanym uśmieszkiem, delikatnie czochrając sobie włosy z tyłu w geście zawstydzenia. - Gdybym mu nie powiedziała, na pewno bym się teraz nie martwiła, ale w sumie... nie wiem, jak to wszystko wyjaśnić. Boję się, że... no, nieważne. To pewnie tylko paranoja po tym wszystkim, co się stało, więc nie powinnam się przejmować. Swoją drogą, ciekawe, czemu masz ostatnio taki zastój w pracy. Jak nic będę musiała przyśpieszyć swoje tempo realizacji planu i ci zapewnić trochę rozrywki, chociaż w sumie... ciekawe, jakby wyglądała nasza walka.
Daisy7 - 2015-02-20, 14:29

Jaki śliczny av <33 Taka nieśmiała Marsowata, so kawaii~ A co to za naszyjniki w sygnie?
--------------
- Jak zwykle mruczysz coś pod nosem i nie kończysz połowy rozpoczętych zdań - prychnęła Cynthia, po czym podeszła do zabawiającej się na podłodze Ann, by wziąć ją na ręce i poprzytulać trochę swoją ukochaną siostrzenicę. - A co do zastoju to racja, dziwne. Z początku mi to nie przeszkadzało, ale teraz się nudzę. Przeważnie mam od zera do dwóch walk w ciągu dnia. Dwie w sumie rzadko kiedy się trafiają. Niby mogłabym trenować w tym czasie swoje stworki, ale wykokszę je wkrótce tak bardzo, że trenerzy będą bali się przychodzić - pożaliła się. - Ano, ciekawe, mogłaby wzbudzić zainteresowanie w całym regionie. A jak tam zdobywanie odznak?

Snazzy - 2015-02-20, 19:12

Red Chain .o. i dzieki, avek idealnie oddaje moje roztargnienie 
------------
- Hm, odznaki? Nie wiem, na razie po tym wszystkim o tym nie myślałam, chociaż zostały mi już tylko trzy... ze Snowpoint nie powinno być większego problemu, tak samo z Sunyshore, ale najbardziej boję się Hearthome, bo to rzeczywiście może być najgorszy orzech do zgryzienia - myślę na głos, uporczywie owijając jeden z dłuższych kosmyków wokół palca, by mieć jakiekolwiek zajęcie. - No właśnie, szum i zainteresowanie. Będzie trzeba odczekać do czasu, jak nieco się zwiększy ilość osób, o nie chcę być w centrum zainteresowania... -stwierdzam, wzruszając ramionami.

Daisy7 - 2015-02-21, 13:38

- Lękasz się Fantiny i jej duszków? Ta kobieta rzeczywiście potrafi przerazić i jest dosyć... nieprzewidywalna, ale jej Pokemony wcale nie są takie super. Wystarczy znać ich słaby punkt, o którym rzecz jasna nie mogę ci powiedzieć - zaśmiała się Cynthia. - No wiesz, co? Naprawdę nie chcesz być w centrum uwagi w takim zdarzeniu? Tęsknie już za trybunami pełnymi widzów, masą fotografów i filmowców. Kiedyś w takich klimatach odbywała się większość moich walk. Ale teraz wszyscy wolą się skupić na plotkowaniu o mnie i Lucianie - prychnęła niezadowolona.
Gadałyście dalej w najlepsze, dopóki o 17:10 nie wrócił narzeczony blondyny. Ta rzecz jasna od razu poinformowała go, że masz pewną sprawę.
- Hm? Do mnie? O co chodzi, Mei? - zapytał, jak zwykle używając twojego prawdziwego imienia.

Snazzy - 2015-02-21, 14:06

Mei. Nienawidzę swojego imienia, ale co ja poradzę? Przecież nagle nie powiem mu, żeby przestał mnie tak nazywać, jeszcze go urażę czy coś. Do diabła, to jest takie ciężkie do zgryzienia, zupełnie jak problem, z którego powodu tu jestem.... do diabła, jak ja nienawidzę takich sytuacji...
- No bo... mam pewien problem - odpowiadam zgodnie z prawdą, rumieniąc się lekko, bowiem cała sytuacja rzeczywiście mnie zawstydza. - Chodzi... no... o Sata. Martwię się o niego, nie chce mi nic powiedzieć o swojej przeszłości i... po prostu potrzebuję kogoś, kto by mi pomógł go przekonać, a akirat w przekonywaniu innych jesteś raczej lepszy niż ja.

Daisy7 - 2015-02-21, 16:54

- Ja dobry w przekonywaniu innych? - zapytał zdziwiony, lecz szybko zrozumiał, co masz na myśli i spuścił z zawstydzeniem głowę. - Ach... tak. No mogę spróbować coś od niego wyciągnąć, ale najlepiej będzie to dobrze rozegrać. Miałabyś coś przeciwko temu, bym zabrał go na męski wypad do pubu i trochę upił? Wiem, że pijani faceci nie są fajni, ale obiecuję, że nic mu się nie stanie i odholuję go do waszego domu, a następnego dnia będzie tylko jęczał przez kaca - zaproponował.
Snazzy - 2015-02-21, 18:16

- No ej, nie wstydź się tego, Lu-senpai - natychmiast staram się załagodzić zawstydzenie mężczyzny, chociaż obawiam się, że zdrobnienie jego imienia mogło być złym pomysłem, ale z drugien strony dodana końcówka grzecznościowa może to wszystko załagodzi. - Właśnie o to mi chodziło, bo przecież ja legalnie jeszcze nie mogę pić, a w połączeniu z lekami na serce... no, nie chciałabym sprawdzać, jakie to ma skutki. Nie mam nic przeciwko upiciu go, byle tylko nie zwierzał ci się głośno i w tłumie, bo boję się, że to może być coś... no, pewnie niekoniecznie łagodnego - przytakuję na plan, jednocześnie sprawdzając ukradkiem komunikator.
Daisy7 - 2015-02-22, 12:46

- Uhm, okej - odpowiedział nieco zmieszany, gdy użyłaś specjalnej formy grzecznościowej. - W takim razie nie ma problemu. Zabiorę go gdzieś w ustronne miejsce. Znam takie lokale - dodał.
- Och, znasz? A to niby skąd i po co? - zaśmiała się Cynthia, spoglądając zmrużonymi oczami na ukochanego.
- Nie podoba mi się ten wzrok, miśku. A co do pytania to nigdy nie wiesz, co ci będzie kiedyś potrzebne, więc widzisz, lepiej ogarniać niektóre miejscówki - odpowiedział pewnym siebie głosem, a ty w międzyczasie zerknęłaś na komunikator, gdzie czeka na ciebie jedna nieodczytana wiadomość od Satana: "Okey" - doszła zaledwie siedem minut temu.

Snazzy - 2015-02-22, 17:05

- Wiesz, że obaj jesteście strasznie do siebie podobni? - stwierdzam cicho, spuszczając głowę. Nie wiem, o co chodzi, ale już samo mówienie o nim sprawia, że odczuwam coś nieopisanego. Strach? Zaciekawienie? Kto to wie... no ale nieważne. Czas się ewakuować do domu, bo już się robi późno, a terza położyć diabełka do spania. Z tego powodu powoli podnoszę się z kanapy, wzruszając ramionami. - Na nas już chyba czas, właśnie wrócił do domu, a poza tym powoli zbliża się pora kolacji. Dzięki za rozmowę, gołąbeczki i... no, za wszystko - uśmiecham się lekko, po czym ubieram siebie i Ann, by następnie skorzystać z niezastąpionego Teleportu.
Daisy7 - 2015-02-22, 19:34

- Podobni? - zapytał zaskoczony Lucian, lecz nie doczekał się odpowiedzi.
- Okej. Jakbyście dalej mieli ciche dni, to pamiętaj, że zawsze możesz wprowadzić się z Ann do nas na jakiś czas - powiedziała Cynthia, po czym wycałowała małą na pożegnanie i podała tobie, uprzednio każąc jej być grzeczną i mądrą dziewczynką oraz słuchać rodziców. - Do zobaczenia!
Esperity przeniosła was tuż przed furtkę. Dostrzegłaś, że w kuchni i salonie są włączone światła, więc widocznie Sat postanowił przygotować sobie coś do schrupania, a potem obejrzeć TV.
- To wy? - usłyszałaś pytający głos mężczyzny dobiegający z głębi domu, kiedy weszłaś z małą do środka i zamknęłaś za wami drzwi.

Snazzy - 2015-02-22, 20:04

Czuję się nieco lepiej, przebywając we własnym domu, ale jakby się zastanowić, to stwierdzam, że trzeba kiedyś nieco odświeżyć wszystkie pomieszczenia oraz sam dom z zewnątrz. Ach, jak to dobrze, że idzie wiosna, to akurat wtedy będziemy mogli to zrobić, jednak na razie... trzeba się zająć odznakami. Może jutro da się coś wykombinować. No nic. Teraz muszę się jakoś wytłumaczyć, jednak zanim to nastąpi rozbieram się wraz z rudym diabełkiem w przedpokoju i dopiero wtedy wchodzę głębiej.
- Tak, to my. Przepraszam, że tak po prostu bez zapowiedzi wybraliśmy się do nich, ale... no, stwierdziłam, że chyba wolałbyś trochę samotności - odpowiadam cicho, wchodząc do kuchni, gdzie robię cokolwiek do przekąszenia.

Daisy7 - 2015-02-23, 10:24

- Nie szkodzi, dobrze, że zostawiłaś mi wiadomość. Inaczej bym się martwił - odpowiedział Sat, kiedy weszłaś do kuchni wraz z Ann. - Daj, wezmę - zaproponował, biorąc od ciebie małą, by było ci wygodniej zrobić sobie coś do przekąszenia.
- Cześć tatusiu! A my byłyśmy u cioci i wujka - pochwaliła się dziewczynka, oplatając rączki wokół szyi ojca.
- Wiem, wiem. I co? Fajnie było? - zapytała, siadając z diabełkiem przy stole.
- Nom, jak zawsze. Ciocia chciała mnie wycałować na śmierć. A ty co robiłeś? Czemu cię nie było rano?
- Byłem na spacerze. Wybacz, że cię nie wziąłem, ale jeszcze słodko spałaś, a nie chciałem, żeby mnie rozszarpała za tak wczesną pobudkę - zaśmiał się, czochrając włoski dziecka, które prychnęło w odpowiedzi.
Ty w międzyczasie dostałaś wiadomość z niezapisanego jeszcze numeru: "Hej, tu Lucian. Em... Kiedy dokładnie mam zaprosić Satana? Bo tak się składa, że pojutrze mam imieniny, więc to chyba świetna okazja, nie?".

Snazzy - 2015-02-23, 16:23

- Hm... no ale mam nadzieję, że nie będziesz często robił sobie takich spacerków, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się o ciebie martwiłam - odpowiadam, jednocześnie szybko wypisując wiadomość do wiadomej osoby o treści "Jak ci będzie wygodniej, bo podejrzewam, że pewnie wolałbyś spędzić ten wieczór z moją siostrą niż z pijanym facetem. Sat zresztą jest prawie cały czas w domu". - Co sobie zrobiłeś na kolację? Leci w telewizji coś ciekawego czy mogę od razu iść spać?
Daisy7 - 2015-02-23, 19:44

- Uhm, wybacz - mruknął. - Makaron z serem. Zostało mi jeszcze trochę, więc jak chcecie to jest w lodówce. Emm... Nie, nie ma chyba nic ciekawego. Wcześniej oglądałeś dokument o Sharpedo, ale się skończył - dodał, a następnie wypuścił Ann, która zaczęła się niespokojnie wiercić, ponieważ zobaczyła w niewyłączonym telewizorze, jak zaczyna się półtoragodzinny film o trzech śpiewających Pachirisu. - Och, no tak, zapowiadali bajkę dla dzieciaków na wieczór. To ja z nią posiedzę i przypilnuję, żeby potem poszła spać, a tobie życzę dobranoc - dodał, po czym wyszedł za córką do salonu.
W odpowiedzi na wiadomość otrzymałaś następujący tekst: "Okey, kiedyś się zjawię".

Snazzy - 2015-02-23, 20:26

Hahaha. Muszę wspomnieć blondynie, że ma zabawnego narzeczonego, a na razie odpisuję krótko na notkę tekstem o treści "Tylko zdąż przed ślubem c;", po czym zabieram się do jedzenia... no dobra, do jego odgrzania, bo jak to na mnie zazwyczaj wypada, nie mam dzisiaj żadnych chęci na gotowanie. Po odgrzaniu i zjedzeniu makaronu z serem biorę szybki prysznic i przebieram się w jakąś luźną i skąpą koszulę nocną... no dobrze, może nie skąpą, ale na pewno nie jakąś sztywną jak szkolny mundurek. Brrr.
Daisy7 - 2015-02-23, 22:37

Lucian już nie odpisał. W sumie nie ma się co dziwić, bo nie należy do zbytnio wygadanych i wesołych ludzi, więc w wiadomościach tekstowych też nie szarżuje. Po zjedzeniu posiłku i szybkim prysznicu, przebrałaś się w jedną z luźniejszych koszuli nocnych, w której postanowiłaś dzisiaj spać. Z początku przemknęła ci myśl, by zaczekać na Satana i zobaczyć, jak zareaguje na taką niespodziankę, jednak zmęczenie dało się prędko we znaki, więc odpłynęłaś, zanim skończyła się bajka.
Rano obudziło cię ćwierkotanie małego Pidove za oknem, który przysiadł na parapecie i zaczął poranny musical. Sata, który drzemie obok ciebie w białym podkoszulku i szarych dresach, jak zwykle to nie rusza i nie budzi.

Snazzy - 2015-02-24, 10:16

No tak, rozmowny to on nie jest, ale raczej o poczucie humoru bym go posądzała, bo przecież na pewno łapanie niewinnych nastolatek w Confusion powtarza co drugi dzień, hehehe. No ale nieważne. Wyspałam się i ogólnie czuję się wyśmienicie, ale czas na działanie. W sumie to nawet mnie bardzo korci, żeby mieć Fantinę za sobą, jednak z drugiej strony chciałabym też wykorzystać Kitkata do walki, więc czeka mnie sporo treningu. Ale to dobrze, można wręcz powiedzieć, że doskonale... no i trzeba się wziąc do roboty.
Nadal w koszuli nocnej wędruję powoli w kierunku kuchni, gdzie przygotowuję śniadanie zarówno dla siebie, jak i dla reszty kompanii, a przy okazji sprawdzam pogodę w Snowpoint na dzisiaj oraz ewentualne wiadomości z regionu.

Daisy7 - 2015-02-24, 11:21

Pogodynka w radiu powiedziała, że dzisiaj w Snowpoint City ma być wyjątkowo ciepło. Oczywiście śnieg dalej się tam utrzymuje, jednak nie przewidują na dzisiaj opadów ani żadnych gorszy anomalii pogodowych. W nowinkach z Sinnoh wypowiadał się jakiś detektyw na temat dawno zapomnianej sprawie bezsenności mieszkańców Sandgem Town. Podobno wszystko zostało wyjaśnione, jednak materiały archiwalne w tej sprawie zostały utajnione do 2025r. Jedząc tosty, zaczęłaś z nudów słuchać jakiegoś kącika politycznego, jednak odebrało ci to szybko apetyt.
Snazzy - 2015-02-24, 16:29

Utajnione na piętnaście lat? Hm, aż bym się z chęcią włamała do policyjnego archiwum, byle tylko sprawdzić, jak policja widziała tę sprawę... chociaż w sumie mam dużo wolnego czasu przez to, że jestem młoda i w zasadzie mam sporo czasu, więc... dlaczego nie nauczyć się hakować? To by było ciekawe doświadczenie, na pewno. Do karmienia wypuszczam też swoich podopiecznych dając im karmę, a sama biorę jakąś kartkę i długopis by bezsensownie poszkicować w oczekiwaniu na to, aż dwójka śpiochów wstanie.
Daisy7 - 2015-02-24, 22:45

Tym razem Pokemony postanowiły zjeść dla odmiany trochę jagód, a nie karmę. Tym sposobem tracisz 35 Oran Berry i 12 Tamato Berry. Kiedy maluchu (w sumie nie tylko maluchy, ale zawszę tak piszę) posiliły się, wróciły do swoich kulek, a ty zasiadłaś do stołu i zaczęłaś bez większego celu bazgrać długopisem po kawałku czystej kartki. Zaczęły wychodzić ci z tego jakieś tajemnicze fuzje o bliżej nieokreślonych wyglądach. Zajęcie przerwało zjawienie się zaspanego Satana w kuchni.
- Dzień dobry Maaaaay - ziewnął potężnie, po czym podszedł do blatu i sięgnął po kilka przygotowanych przez ciebie kanapek, a także zaparzył sobie kawę, by w następstwie usiąść naprzeciwko ciebie z całym śniadaniem. - Długo jesteś na nogach? - zapytał, przeżuwając kęs sandwicza.

Snazzy - 2015-02-25, 06:56

- Czy długo? Nie wiem, nawet nie patrzyłam na zegarek - przyznaję zgodnie z prawdą, uśmiechając się rozbrajająco, po czym z lekkim zainteresowaniem spoglądam na najbliższy czasomierz, jaki mi się napatoczy. Następnie skrzywiona z powodu mazideł na kartce kręcę głową. - Hm... chciałabym się dzisiaj wybrać do Snowpoint, wiesz? Tylko... nie wiem, czy wolelibyście oboje zostać w domu czy może mam was tam ciągnąć, bo jednak nie chcę, żebyście mi się przypadkiem rozchorowali - odzywam się cicho, wbijając wzrok w kawałek papieru.
Daisy7 - 2015-02-25, 07:31

Zegarek w kuchni wskazuje na 9:15. Satan spojrzał kątem oka na twoje bazgroły, lecz nie przejmując się nimi zbytnio, wrócił do konsumowania kanapki i popijania jej sokiem.
- Przeziębili? Niby czemu? Żadne z nas nie kaszle ani nie ma kataru, więc wirusisko nas tak łatwo nie złapie. Oczywiście zapytamy Ann, ale chyba obydwoje znamy odpowiedź. W sumie to dobrze, bo z chęcią zobaczyłbym jakąś walkę. Może... Sam się skuszę? Trochę mi tego brakuje - ostatnie zdanie wypowiedział cicho i z westchnięciem, wbijając wzrok gdzieś za okno, jednak szybko oprzytomniał. - Czyżby to sprawka blondi? Dalej macie ten zakład?

Snazzy - 2015-02-25, 07:44

- Pfff... nawet się pomartwić nie można... - prycham, udając oburzenie, jednak na moją twarz znowi wstępuje uśmiech. - Ano, pośrednio to jej sprawka, bo narzekała wczoraj, że praktycznie nie ma co robić, a zaczyna jej się powoli nudzić w domu, w dodatku boli ją to, że więcej mówi się o jej związku niż o walkach, więc chyba czas zmienić tę sytuację, zwłaszcza, że byłaby to też dobra okazja na trening, nie uważasz? - wyjaśniam całą sytuację, po czym podchodzę do niego i szeptem przypominam mu przy okazji o ostatniej propozycji tylko we dwójkę, którą ostatnio mi sugeruje. Wypadałoby to kiedyś zrealizować.
Daisy7 - 2015-02-25, 15:58

- Mhm, rozumiem, no to wszystko jasne. Nie możemy pozwolić, by twojej ukochanej siostrzyczce się nudziło i narzekała na brak wrażeń. Pomogę ci w tym treningu, dzięki czemu kiedy staniesz z nią do walki, skopiesz tyłek jej i wszystkim jej Pokemonom, zgoda? - zaproponował krzepkim głosem, niczym trener zachęcający swoją drużynę do postarania się w meczu. - Jasne, że pamiętam o tym, kotku. Tylko trzeba wyczuć dobrą okazję - mruknął cicho w odpowiedzi, chichocząc do samego siebie, po czym poszedł zbudzić Ann, która wstała szybko przekonana obietnicą wycieczki do śniegowego miasteczka.
- Mamusiu! Mamusiu! To prawda, że tam idziemy i zobaczę, jak walczysz? - zawołała podekscytowana dziewczynka, wbiegając do kuchni w samych spodenkach, gdyż zapewne wyrwała się Kobayashiemu, kiedy chciał ją przebrać.

Snazzy - 2015-02-25, 18:55

- Hm... no tak - odpowiadam zgodnie z prawdą, uśmiechając się, gdy przechwytuję dziewczynkę w locie i biorę ją na ręce, by zanieść z powrotem do jej pokoju. Brrr, jeszcze mi się rozchoruje, jak będzie latała tak po całym domu, ale na szczęście założenie bluzki to kwestia kilku sekund... na szczęście, bo gdyby było inaczej, na pewno bym już panikowała. No a przy okazji to też świetny moment na jakieś rodzinne pogaduszki. - Nie wiem, czy jest na co patrzeć, bo jednak trochę boję się, że tym razem dobra passa mnie opuściła na dobre, ale... chyba nie będzie tak źle. W końcu to tylko trochę śniegu i lodu, więc zapewne wystarczy dobry ogniomiot... prawda?
Daisy7 - 2015-02-26, 06:28

- Nie martw się mamusiu. Będziemy ci głośno kibicować z trybun, więc na pewno wygrasz - stwierdziła radośnie Ann, dając się ubrać w przygotowaną bluzkę.
- A jak nie ognisty to duże szkody zrobi mu też stalowy Pokemon, chociaż nie wiem, czy owego posiadasz. No ale w boxie na pewno masz taki okaz w razie czego - stwierdził nastolatek, po czym udaliście się do kuchni, by śpiochy zjadły kolację.
- Możemy wyruszać. Na piechotę czy prosimy Esperity o drobną pomoc? - zapytał chłopak, kiedy wybiła 9:40.

Snazzy - 2015-02-26, 21:29

- Hm... na piechotę to nam pewnie zajmie całą wieczność, ale nie chcę też obciążać Esperity, bo robiłam już to za wiele razy. A o ogniomioty się nie martwię... i chyba przenocowalibyśmy tam dzisiejszą noc, bo jednak chciałabym spędzić w tamtejszych warunkach trochę czasu, by trochę podtrenować zespół - stwierdzam, pakując potrzebne rzeczy i rozmyślając intensywnie. Z ognistych mam głównie startery i Phoenixa, dlatego myślę, że Charla, Conan i ptak wystarczą, ale... co jeszcze? Chyba nic mi nie brakuje, dlatego kwestię transportową zostawiam Satowi. Nie chce mi się nad niczym głowić.
Daisy7 - 2015-02-27, 18:09

- Ann, a ty czym albo jak chciałabyś dostać się do Snowpoint City? - zapytał Sat.
- Na piechotę! Albo możemy biec i osoba, która wygra dostanie nagrodę! - poinformowała radośnie dziewczynka.
- Hehehe, to jednak odrobinkę za daleko, diabełku, żeby biec, ale myślę, że taka podróż dobrze nam zrobi. Mamusia przesadza z tą wiecznością. Parę dni i wrócimy z powrotem tutaj, a w tym czasie trochę się ruszymy z miejsca, coby się nie zasiedzieć, hm? Możemy już teraz się spakować, wziąć namiot i prowiant, potem zjemy ciepły obiad i od razu po nim ruszymy. Marsiku, nie daj się prosić - wyszczerzył się nastolatek.

Snazzy - 2015-02-27, 20:56

- Dobra, ale jeśli padnę po drodze na zawał, będziesz mnie niósł do samego Snowpoint, Demonie - odpowiadam, szczerząc szeroko ząbki, a przy okazji mrugam porozumiewawczo, coby chłopak nie zareagował w zbyt opiekuńczy sposób, bo przecież mam prawo czasem sobie pożartować. - W takim razie ja nas wszystkich popakuję, a wy zrobicie obiad, bo mi się... no, nie chce - rozdzielam zadania, czochrając obojgu włosy, a następnie przystępuję do pakowania plecaków, ponieważ wiem, że torba podróżna jest mało podręczna, a do plecaka łatwiej przyczepić śpiwory czy też namiot...
Daisy7 - 2015-02-27, 23:42

- Ależ mogę cię nieść bez przerwy, dalej jesteś patyczakiem - prychnął rozbawiony. - Ej, alee... ale ja chciałem odwrotnie. Że my z Ann nas spakujemy, a ty zrobisz pyszny, ciepły i pożywny obiad. Jak my się za to zajmiemy, może nie spełniać pierwszego oraz trzeciego kryterium - jęknął, jednak diabełek nie pozwolił mu na zamianę, ponieważ uznał pichcenie za coś ciekawszego niż wpychanie rzeczy do plecaków, ewentualnie toreb. - To dziecko zdecydowanie ma za dużo do gadania - jęknął w żartach, a następnie zabrał się za planowanie posiłku.
Kiedy skończyłaś wykonywać swoje zadanie, miałaś trochę czasu na odpoczynek, więc postanowiłaś spożytkować go na krótką drzemkę w celu regeneracji sił przed daleką wyprawą. Potem obudziłaś się akurat na posiłek.
- Możemy ruszać - stwierdził Satan po pozmywaniu naczyń.

Snazzy - 2015-02-28, 14:23

- Ano, chyba możemy - przytakuję na to stwierdzenie, ostrożnie zakładając na siebie plecak, coby komfortowo było mi nieść cały ciężar bez żadnego narzekania na niego. Ach... coś czuję, że to będzie fajna wędrówka, chociaż z drugiej strony boję się, że coś się nam stanie gdzieś tam poza cywilizacją w lesie czy na jakiejś łące... ale to może po prostu ta moja zwyczajowa paranoja? No nic. W każdym razie, gdy już na pewno będziemy wszyscy gotowi, wychodzę z domu i razem z pozostałą dwójką kieruję się w stronę Snowpoint, pamiętając, by trzymać się głównych ścieżek.
Daisy7 - 2015-02-28, 18:05

W spokoju przeszliście Floaromę i weszliście na drogę numer 205. Przejrzałaś dokładnie mapkę w pokedexie, by nie wpakować się w złą ścieżkę. Kiedy uznałaś, że wszystko już rozumiesz z mapki, schowałaś urządzenie do kieszeni i dogoniłaś towarzyszy, którzy trochę przyspieszyli kroku. W trakcie podróży byłaś skazana głównie na słuchanie córeczki, która jak zwykle miała coś do powiedzenia. Jak nie fascynująca opowieść o smoku to fala pytań, z których co najmniej połowa nie ma sensu, ale podobno dzieci w tym wieku (chodzi o psychiczny rozwój małej) potrafią zadawać kilkadziesiąt jak nie kilkaset pytań dziennie! Drogę zatarasował wam pod sam jej koniec pomarańczowy potworek, którego energia wręcz rozsadza.

Snazzy - 2015-02-28, 19:17

O, i to mi się podoba. W końcu mam okazję na jakiś trening i to w dodatku z dzikim stworkiem! Nie ma co, dziękuję serdecznie za taką okazję, dlatego wypuszczam z balla Greninję, który chyba jest nieco większy od Buizela, ale skoro ten pali się do walki, to niech ją stoczy z prawdziwym wojownikiem. Gdy tylko żabuch zmaterializuje się przede mną, kłaniam mu się niczym prawdziwa Azjatka i wskazuję głową na przeciwnika.
- Nie chcę, żebyś go całkowicie przemęczył, tylko bardziej stoczył honorową walkę wręcz... o ile oczywiście tego chcesz, bo zawsze możemy też zrobić zwykłą potyczkę. Co ty na to? - pytam cicho, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-02-28, 19:35

zamorduję (za takie posty, że Dais nie ma co odpisać xd)
--------------
Greninja wyskoczył z kulki i spojrzał najpierw na wszystkich tu zgromadzonych, a potem na okolicę. Uśmiechnął się, widząc Buizela, któremu o dziwo minka wcale nie zrzedła. Ciekawe tylko jak długo utrzyma ten uśmieszek na pyszczku. Wracając do żabuchy, zrozumiał, że chodzi o pojedynek i z chęcią przytaknął, gdy zapytałaś go o zgodę. A więc honorowa walka, tak? Okej. Nim zdążyłaś wydać polecenie, pomarańczowa wydra cisnęła żółtymi gwiazdkami (Swift) w kierunku Bubblefroga, który na szczęście wyczaił nadlatujący pocisk i wykonał perfekcyjny unik, lądując kawałek dalej.
- Greeeninja! - wydał z siebie niezadowolony dźwięk, spoglądając wrogo na kąpanego w gorącej wodzie oponenta.

Snazzy - 2015-02-28, 21:49

hahaha. Możesz zabijać xD
-------------
Do diabła, nie wiem, co się ze mną dzieje, ale to jest straszne i wręcz niweluje mi moje życie. Owszem, to wszystko mi się nie podobało, ale teraz, gdy tego nie ma... brakuje mi tego straszliwie, chociażby tego, by poznać zdanie żabucha. No ale co ja poradzę, trenerką jestem i powinnam sobie poradzić w takiej sytuacji. Z tego powodu biorę głęboki wdech i zaciskam mocno dłonie, byle tylko nie patrzeć na dwa wodne potworki.
- Dobra, Bubblefrog, zacznij od Quick Attack, by zaatakować jako pierwszy. Następnie użyj Haze, by jako tako wywieść przeciwnika w pole, a na sam koniec zaatakuj dwa razy Pound. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki - staram się mówić wyraźnie, ale jednocześnie tak, by ukryć to, że się denerwuję.

Daisy7 - 2015-03-01, 12:52

G: Protean - Zdolność zmienia typ Pokemona na typ ataku, którego użył.
B: Water Veil - Pokemon nie może zostać podpalony.
---------------------
Och, zapowiada się ciekawa walka, patrząc na zdolność Greninji. Jako pierwszy atakuje właśnie on. Za pomocą Quick Attacku w mgnieniu oka przemieścił się blisko przeciwnika i zadał mu cios wymierzony z potężnej łapki idealnej dla ninji. Oponent traci 137HP, a typ twojego podopiecznego zamienia się z wodno-mrocznego na normalny. Następnie wróg wykonuje niepudłujący nigdy Swift, który miałaś okazję już ujrzeć. Żółte gwiazdki ranią Bubblefroga (-92HP). Haze nie przyniosło żadnych efektów, ponieważ Pokemony nie mają żadnych zmian statusu. Jednak wytworzyło to mgiełkę, dzięki której wydra nie trafiła zaplanowanym Quick Attackiem. Pound zadaje obrażenia w wysokości 206HP. Wszystko dzięki dodatkowemu x1,5 za STAB. Po chwili dostrzegamy, jak Buizel ponownie używa Swift (-92HP). Drugi Pound zabiera aż 412HP! Krytyczne ciosy mają to do siebie, że są epickie, czyż nie? Dzięki temu dziki stworek mdleje, a twój samczyk zdobywa +1lvl. Jego typ wraca do normy.
- Gratulacje mamusiu! Byłaś świetna z Bubblefrogiem! - zapiszczała uradowana dziewczynka, klaszcząc radośnie w rączki, by podkreślić swoje zadowolenie i entuzjazm.

G: 512/696HP - WIN!
B: 0/628HP - LOSE!

Snazzy - 2015-03-01, 16:50

Nie jest dobrze, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież nie powiem o tym dziecku, bo zacznie się martwić jeszcze bardziej niż dotąd, a zmartwione dziecko nie jest dobrym dzieckiem. Brrr, aż mnie ciarki przeszły po plecach, bo jestem też świadoma tego, że Sat zacząłby się martwić, a z nim to w ogóle porażka. No nic, wzdycham cicho i dziękuję równie cicho Bubblefrogowi za pomoc, a następnie odwołuję go do balla, byle tylko szybko ruszyć dalej, nie uśmiecha mi się nocowanie w dziczy, zwłaszcza po tej całej ucieczce od Natsume.
- Naprawdę ci się podobało, mała? Hehe, chyba nie wypadłam jeszcze tak bardzo z formy, co nie?

Daisy7 - 2015-03-01, 17:31

- Ma racje, świetnie ci poszło, Mars - uśmiechnął się życzliwie Satan, po czy podszedł bliżej, cmoknął cię w skroń i objął troskliwie, delikatnie przyciskając do siebie. - W drogę - dodał.
Po pokonaniu drogi 205 dotarliście do Eterna City, gdzie byłaś już kilka razy, a nawet wygrałaś z tutejszą liderką Gardenią. Jest już późne popołudnie i na bank nie dojdziecie do Snowpoint City przed zmrokiem, więc może wypadałoby tu przenocować w centrum? Kobayashi wpadł na taki sam pomysł, który właśnie ci zaproponował.

Snazzy - 2015-03-01, 20:41

Zastanowienie nie trwa długo, bowiem jedyna opcja, jaka jest rozsądna, została już zaproponowana. Ach, jak ja nie lubię, gdy ktoś mnie z tym wyprzedza, czuję się wtedy taka niepotrzebna... a jeszcze trzeba rozwiązać sprawę znikających mocy. Tymczasem kiwam krótko głową.
- Masz rację, Centrum jest chyba jedyną logiczną opcją w tym wypadku. Przenocujemy tam, wcześnie rano zjemy jakieś śniadanie i ruszamy dalej, bo przecież już niedaleko... raptem góra Coronet i będziemy na miejscu, nieprawdaż? - odpowiadam, uśmiechając się nieśmiało.

Daisy7 - 2015-03-02, 21:17

- Ummm... Chyba tak, nie jestem pewny, ale potem zerknę na mapkę, to się upewnię, bez obaw, nie zabłądzimy - zaśmiał się Satan i skierował was w stronę centrum pokemon, gdzie zamierzacie spędzić dzisiejszą noc.
Na miejscu dostaliście pokój na parterze. Nie jest zbyt zagospodarowany, ale za to jaki przytulny i milutki. Zjedliście pożywną kolacje, w której skład weszły kanapki Kobayashiego, po czym wykąpaliście się szybko i poszliście spać. Rano obudziłaś się jako pierwsza o 8:30

Snazzy - 2015-03-03, 20:42

Dopiero wpół do dziewiątej... o matko, miałam nadzieję pospać do dwunastej, zjeść obiad i znowu iść spać, ale przecież nie jestem u siebie i trzeba ruszyć w podróż... Do diabła, już prawie dziewiąta, a ja nadal leżę! Do diabła, co się ze mną dzieje?! Jak mogłam się tak rozleniwić, do diabła!?
Natychmiast zrywam się nieco spanikowana z łóżka, wyklinając to, że nie ustawiłam sobie budzika... przykładowo na szóstą rano. Do diabła, mam już cały harmonogram do tyłu, ale to nic, w jakiś sposób nadrobię, natomiast tymczasem biorę szybki prysznic, ubieram się w ciuchy i budzę resztę ferajny, coby zjeść jakiekolwiek śniadanie i ruszyć w dalszą podróż.

Daisy7 - 2015-03-04, 07:39

Satan i Ann jak zwykle zaczęli jęczeć, że jest zdecydowanie za wcześnie, a lider nie zając - nie ucieknie. Ty jednak nie zamierzałaś pozwolić im na lenistwo do południa, dlatego przy użyciu bardziej stanowczych środków (nie dawanie spokoju i ściąganie kołdry), zmusiłaś obydwa leniuchy do przebudzenia się. Obydwoje potrzebowali dosłownie trzech minut na ogarnięcie się, a potem wspólnie zjedliście śniadanie (-2 kanapki z szynką, -1 kanapka z serem, -0,9l wody). Wymeldowaliście się z centrum, dając Joy klucz i ruszyliście w dalszą drogę, którą już na obrzeżach Eterny zakłóca wam urocza trenerka posiadająca Cyndaquila na ramieniu, a także torbę wypełnioną ballami z innymi stworkami.
- Cześć! Jestem Kiwchu! A to mój nowy partner, którego zdobyłam na wulkanicznej wyspie. Może stoczymy walkę 1vs1? Jak wygrasz, dam Ci trochę specjalnego wulkanicznego proszku "X Attack", który zwiększa statystykę ataku. Jak ja wygram, dasz mi... kasę? - zaproponowała.

Snazzy - 2015-03-05, 21:23

Czo to za art xD Aha, u Sebcia nie wiem, kiedy odpiszę, ale najpóźniej w poniedziałek :)
--------------
Aha, nie wiem, co mam powiedzieć, ale w sumie... jak ktoś mnie zaskoczy, to naprawdę mogę mieć dłuższe zaćmienie umysłowe. No ale co ja poradzę, myślę, że czas rozruszać nie tylko moją ekipę, ale też ekipę pana towarzyszącego, dlatego kręcę głową i wskazuję przy okazji na Sata. Niech też ma trochę frajdy.
- Na walkę jednoosobową się nie zgodzę, ale w sumie dwuosobowa nie byłaby zła. Widzę, że masz też innych podopiecznych, dlatego... co powiesz na dwuwalkę? My wystawimy po jednym z naszych stworków, natomiast ty dwa swoje. Jak przegramy, zapłacę dziesięć tysięcy. Co ty na to? - proponuję.

Daisy7 - 2015-03-06, 11:07

a nwm, ale mi się spodobał xd ok
----------------
- Dziesięć tysięcy? - zapytała mocno zaskoczona, lecz chyba wyczuła w tym jakiś podstęp, uznając, że nie możliwe, byś dysponowała przy sobie tak wielką kwotą albo jesteś jakąś super trenerką, która ma same silne Pokemony i jest pewna zwycięstwa. - Sory, ale nieee... Muszę już lecieć. Pa! - dodała szybko i odeszła prędkim krokiem w stronę Eterny, z której właśnie wyszliście.
Cóż, mówi się trudno i idzie dalej. Wraz z Satanem i Ann ruszyłaś ku jaskini, przez którą musicie przejść, by dostać się do Snowpoint City. Tuż przed wejściem zatrzymuje was mężczyzna sprzedający latarki, kaski, kilofy, apteczki, liny, picie, suche prowianty i tym podobne gadżety na górską wędrówkę.
- Może się państwo na coś pokuszą? - zapytał, prezentując wam specjalną turbo-latarkę, która prócz na baterie, działa też na nakręcanie specjalną korbką.

Snazzy - 2015-03-08, 19:12

Ma dziwną twarz, oczy za nisko i cienką szyję .o.
----------------
Ach, szkoda mi tylko trochę tej dziewczyny. Wystraszyła się czy co? Przecież nie jestem wariatką, chcę tylko zdobyć doświadczenie i nic więcej. Do diabła, powinnam nic nie wspominać o kasie, to nie moja wina, że mnie stać... no cóż, następnym razem będę ostrożniejsza i zaproponuję taką stawkę dopiero po przegranej, bo inaczej znowu odstraszę przeciwnika, ech... No nic. Na razie zaś delikatnie opieram się o Sata, zbliżając do jego ucha wargi, by szepnąć parę słów... ot tak, jak zawsze, taka nieśmiała osóbka ze mnie.
- Satty... powiedz mi, że mamy wszystko i nic nie potrzebujemy... nie chcę... no wiesz... znaczy, jeśli czegoś brakuje, to można dokupić... - szepczę cicho, spuszczając lekko zawstydzony wzrok... że też tak bardzo mam dziwną paranoję przed ludźmi.

Daisy7 - 2015-03-08, 19:29

widocznie to taki styl autora, mnie się bardzo podoba *o*
--------------
- Nie, dziękujemy panu, ale mamy wszystko - odpowiedział życzliwie Satan i przeszedł obok mężczyzny, który patrzył na ciebie zdziwionym wzrokiem.
Kiedy odeszliście już kawałek, Kobayashi poczochrał ci włosy i zaśmiał się pod nosem, mrucząc przy tym coś co zabrzmiało jak "mój wstydzioszek". Mimowolni twoje policzki pokryły się rumieńcami, które starałaś się ukryć, spuszczając głowę. Wkrótce problem rozwiązał się sam, bowiem weszliście do jaskini, w której panują egipskie ciemności. Na szczęście osiemnastolatek był przygotowany na coś takiego i wyjął z kieszeni plecaka solidną latarkę, która w zupełności wystarcza na oświetlenie otaczającej was przestrzeni. Kręcąc się po korytarzach, wpadliście na siedlisko Zubatów. Na razie wiszą spokojnie na suficie, ale odrobina głośnego zachowania może je wszystkie wybudzić, a potem weź się i męcz z wyplątywaniem takiego przerażonego stworka z włosów!

Snazzy - 2015-03-10, 20:44

Dziwnie się czuję w tej jaskini, widząc Zubaty, ale to pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że kojarzą mi się z momentem, gdy mieliśmy z Satem bardzo drobne problemy w związku z jednym nietoperzem bardzo w stylu GMA... w każdym razie chyba jeszcze nie jest tak źle, a na pewno się ich nie boję. Przecież to tylko nietoperze, więc raczej nic strasznego nam nie zrobią. Na wszelki wypadek daję niewerbalnie znać Ann, żeby się nie odzywała za głośno ani nie czyniła zbyt gwałtownych ruchów, po czym przystępuję... no, do prób wszelakich wydostania się z tego miejsca, bo przecież trzeba się szybko dostać do Snowpoint.
Daisy7 - 2015-03-11, 07:55

Ann zrozumiała twój komunikat i przytaknęła na niego twierdząco główką, po czym trzymając mocno twoją dłoń, poruszała się powoli i w zupełnej ciszy, jakby trafiła na teren wroga. Im bardziej korytarz się zwężał, tym mniej gacków na suficie. W końcu opustoszał totalnie. Po pewnym czasie stwierdziliście, że krążycie w kółko. Próbowaliście pomóc sobie mapkami w urządzeniach, lecz okazało się, iż nie mają dokładnych planów tuneli z oznaczonymi przejściami. Pozostało iść na czuja. Po godzinie marszu zaczęła was irytować wszechogarniająca ciemność.
- A może zapytamy tamtego pana o drogę? - zaproponowała dziewczynka, wskazując na grubszego mężczyznę przy jednej ze ścian, w której usilnie grzebie jakimś kilofem bądź dłutem.

Snazzy - 2015-03-11, 21:51

Hm... no dobra, owszem, nie przepadam zbytnio za nieznajomymi, bo jednak boję się powtórki z wcześniejszych miesięcy, ale z drugiej strony... do diabła, nie mogę być przecież taka aspołeczna, zwłaszcza, że w grę wchodzi wędrowanie po tych jaskiniach do końca moich dni... brrr. Z tego powodu kiwam lekko głową i zbliżam się do mężczyzny, odchrząkując cicho. Może nagle mnie nie ochrzani czy coś, tylko po prostu pomoże?
- Przepraszam bardzo, ale zgubiliśmy się tutaj i szukamy drogi do Snowpoint. Wie pan, którędy powinniśmy iść? - pytam cicho.

Daisy7 - 2015-03-11, 22:31

- Czy ja wiem? No oczywiście, że wiem, młoda damo! - odpowiedział wesoło, zaprzestając dotychczasowe zajęcie, by odwrócić się do ciebie przodem i wyciągnąć rękę w geście uściśnięcia twojej, czyli po prostu przywitania się jak kultura nakazuje. - Jestem górnikiem i znam te tereny jak własną kieszeń, a może i lepiej! Powiedz mi tylko. Czy jest coś lepszego od samotnej wędrówki w mrok, gdzie dookoła jesteś tylko ty i kamienie? A do tego te majestatyczne Pokemony typu kamiennego. Och, wspaniałe... Mam pomysł. Powiem wam, jak stąd wyjść, a nawet dam wam moją mapę własnej roboty, na której zaznaczyłem wszyściutkie korytarzyki, ale pod warunkiem, że złapiecie mi jakiegoś kamiennego Poka. Jakiegokolwiek, oto pokeball - powiedział, podając ci pustą czerwono-białą kulkę.
Snazzy - 2015-03-12, 19:22

I tylko tyle? Naprawdę? Hm... spodziewałam się, że będzie ciężej, ale w sumie nie napracuję się za bardzo, co w końcu też jest mocno na plus. Hm... w takim razie czas ruszyć do roboty. Oczywiście, robię to sama, uprzednio zostawiwszy Ann pod czujną opieką Sata. Skupiając się na otoczeniu, staram się wypatrzyć sobie jakiś cel w postaci kamiennego stworka, a następnie... po prostu go złapać. W końcu to tylko jakaś głupia góra, więc zapewne poziom tutejszych rezydentów nie jest ekstremalnie wysoki, prawda?
Daisy7 - 2015-03-12, 19:37

Satan uznał, że złapanie stworka będzie dla ciebie świetnym minitreningiem, dlatego bez sprzeciwów usiadł z Ann przy skale obok górnika, z którym zresztą zaczął wesoło gawędzić. Pf, no jasne. Oni sobie pogadają, a kobieta ma harować i wykonywać brudną robotę, tak? Do czego to doszło... Postanowiłaś jednak nie robić scen ani awantur przy dziecku, dlatego wziąwszy kulkę, odeszłaś kawałek i zaczęłaś szukać dzikich stworków. No i znalazł się, aczkolwiek samo rzucenie w niego zwyczajnym pokeballem nie zadziałało. Nawet, jeśli owy stworek to nie super siłacz na 50 poziomie.


Snazzy - 2015-03-13, 20:57

Czuję się coraz dziwniej. Może to wszystko nie przez leki i ogólny wypoczynek, ale... przez monotonię? W sumie lubię trochę adrenalinę, ale ostatnie kilka dni było dla mnie zdecydowanie za nudne... ale czego mi znowu brakuje? Jeśli mam tak rozmyślać, to dochodzę tylko i wyłącznie do jednego wniosku, ale jest on na tyle przerażający, że nawet nie chciałabym o nim myśleć ani tym bardziej go rozważać.
Zostawić własną rodzinę na pastwę losu i zwiać jak najdalej stąd? Nigdy w życiu. Mam jeszcze jako tako sumienie, które nie pozwala mi tego zrobić, dlatego... przystępuję na razie do brudnej roboty, wypuszczając Hope.
- Zacznij od Fake Out, następnie użyj Hypnosis, a na sam koniec... jeden raz Dream Eater - mówię cicho.

----------------
Do diabła, żebym u Dais nie miała weny, czo się dzieje XD

Daisy7 - 2015-03-14, 00:49

och, nie wiem @.@ *przelewa trochę weny na konto Snazzy* a wiesz, że jesteśmy razem w wenżu? ^^
-------------------------
Okazało się, że taka zawiła taktyka jest kompletnie niepotrzebna. By złapać słabego stworka, wystarczyło go odrobinkę osłabić Fake Outem. Po tym ataku rzuciłaś ponownie kulką w stworka. Ball upadł na ziemię i zaczął się kołysać oraz migać światełkiem pośrodku urządzonka. Raz w prawo, raz w lewo i znów w prawo... Udało się! Schwytałaś Carbinka (dopiszę do izby za moment). Ucieszona podniosłaś przedmiot, z którym wróciłaś do Sata, Ann oraz górnika. Facetowi bardzo spodobał się ten okaz. W zamian oprócz dokładnej mapy podziemi otrzymałaś także dwa cukierki Rare Candy. Podziękowawszy mężczyźnie, ruszyliście dalej. Teraz trzeba kierować się tylko zgodnie z rysunkiem, a więc prosto do końca, zakręt w prawo, znaleźć drabinkę przy ścianie i wejść na górę, a dalej w lewo i będziecie na miejscu!

Snazzy - 2015-03-15, 21:47

I mnie już tam nie ma :P
----------------------
Już tak niewiele brakuje do wyjścia, dlatego idę tam z pozostałą dwójką najszybciej jak się da, byle tylko nie spędzić w tych okropnych jaskiniach ani sekundy więcej niż będzie trzeba. Takie rzeczy kojarzą mi się tylko i wyłącznie z zamknięciem, a w zamknięciu spędziłam już część swojego jakże krótkiego życia i szczerze powiedziawszy... mam dość. No ale na szczęście to już nie jest zamknięcie, chociaż z drugiej strony znowu wpadłam rutynę. To już nie jest to samo, co kiedyś, ale może niedługo coś się zmieni? Oby coś takiego nastąpiło.

Daisy7 - 2015-03-16, 07:19

ou :c jak ten czas szybko leci
------------------
Po kilkunastu minutach w miarę spokojnego spaceru podziemnymi tunelami kierując się otrzymaną mapką, doszliście do wyjścia z jaskini. Wreszcie! Światło, jasność, błękitne niebo i złote słonce. Co z tego, że na ziemi zalega śnieg, skoro wokół jest tak ślicznie. Wręcz idealnie, czyż nie? Ten upajający widok rozpalił w twoim sercu jakąś iskierkę nadziei i radości. Chyba rzeczywiście nie powinnaś tak długo przebywać w ciemnych, wąskich pomieszczeniach. A może masz jakąś odmianę klaustrofobii? Ruszyliście radośnie drogą numer 216, jednak los przygotował dla ciebie niespodziankę. Tym razem nie poranne łaskotki w brzuchu, lecz powrót do dawnych objawów. Poczułaś gorący płomień w gardle, a wraz z nim nieposkromioną rządzę świeżego mięsa. Ann wygląda tak apetycznie. Mała i bezbronna, ofiara znakomita.

Snazzy - 2015-03-16, 21:19

Bardzo szybko xD
------------------
Niedobrze, bardzo niedobrze, cholernie niedobrze! Jak nic te cholerne ataki wracają, ale umiejętności zanikają? Co się, do diabła ciężkiego dzieje? Dlaczego tak nagle i z czym ma to związek? Tyle pytań nagromadziło się w mojej głowie, że nie mam już bladego pojęcia, na które z nich znaleźć odpowiedź... Kousuke. Muszę go znaleźć, bo na pewno on wie, co mi jest i jak to odwrócić, ale to by oznaczało... nie, do diabła. Najważniejsze to zachować spokój, dlatego wstrzymuję na moment oddech, starając się opanować. Może chociaż to trochę pomoże?

Daisy7 - 2015-03-16, 22:37

to był Kosuke :) bez pierwszego "u"
-------------
Ach... Kosuke... Ciekawe, gdzie się teraz podziewa. W sumie wieści o nim zaginęły od czasu wiadomości, gdy zgłosił wybuch opuszczonej budowli i twojej prawdopodobnej ucieczki. No bo to był on, prawda? Może odnalazł Natsume i teraz obydwoje zaszyli się gdzieś w innym regionie albo nawet zmienili swoje dane osobowe, by przypadkiem ich straszna przeszłość nie wyszła na jaw? Swoją drogą... Co z tym zawalonym budynkiem? Nie zajęli się nim? Powinni znaleźć tam ciało Junko, a wtedy na pewno trąbiłyby o tym gazety i radia w poszukiwaniu jej bliskich. Zaraz... Czy to może znaczyć, że ona... Prze.. Przeżyła? Kiedy wpuściłaś do głowy tę myśl, natychmiast zrobiło ci się słabo i duszno. Czujesz, że nogi masz jak z waty i jeśli zaraz się nie położysz, zemdlejesz, bowiem obraz już zaczyna ci się rozmazywać.

Snazzy - 2015-03-17, 08:40

Bez tego u ciezko mi to mowic xd
--------
O cholera...! Jestem głupia. Jak nic jestem głupia. Nie rozważyłam źadnej z tych możliwości, każda z nich zakładała, że Junko jest już od dawna w grobie albo rozniesiona przez wiatr... a co, jeśli wszczepili mi wtedy do głowy jakiś implant? Do diabła, mam dość. Umrę, nie przeżyję tego. Trudno, ale chyba inaczej nie osiągnę spokoju. Już teraz na samą myś o tym chce mi się usiąść i płakać albo... po prostu zemdleć? Sama nie wiem, ale zostaję mi tylko jedno. Zmuszam się do podejścia do Sata i oparcia się o niego, byle tylko nie upaść.

Daisy7 - 2015-03-17, 15:44

prościej .o.
---------------------
Na twoje nieszczęście Satan i Ann szli przodem, nie mając pojęcia, że nagle dostałaś mocnego osłabienia, przez co ledwie trzymasz się na nogach. Próbowałaś dojść do nich, jednak było to niewykonalne, a jak na złość twoje gardło zaczęło cię okropnie palić, więc nie mogłaś wydać żadnego odgłosu, nie mówiąc nawet o głośnym "zatrzymajcie cię". Takim sposobem po kilku chwilach runęłaś w okoliczne krzaki. Potem standardowo straciłaś pamięć.
Ze snu o piratach wybudził cię silny ziołowy zapach. W sumie to nawet lekko duszący. Powoli otworzyłaś oczy i ujrzałaś drewniany sufit. Poczułaś również, że leżysz prawdopodobnie na jakimś prowizorycznym łóżku ze słomy bądź siana okrytego drapiącym materiałem. Z całą pewnością nie trafiłaś do szpitala. Jest tu też dosyć ciemno, chociaż przez okno dostrzegasz błękit nieba. Nigdzie nie ma twoich bliskich. Zamiast nich ujrzałaś niską, grubszą kobietę w zielono-morskiej, wypłowiałej sukience i siwych włosach związanych na końcu wątłego warkocza bordową wstążką. Nieznajoma ma dobry humor, bo nuci sobie coś wesołego, delikatnie poruszając biodrami na boki, jakby tańczyła, jednocześnie pracując przy dębowym stole. Ach, no i jest odwrócona tyłem do ciebie, dlatego nie wie, iż się zbudziłaś.

Snazzy - 2015-03-17, 18:16

Do diabła... nie dość, że zemdlałam, to jeszcze mam jakieś koszmarne omamy i widzę, że jestem w jakiejś chatce z jakąś starszą panią... gdzie podziała się tamta dwójka? Przecież musieli zauważyć, że mnie nie ma, a ta staruszka na pewno nie dała rady mnie tu przytachać w sekundę, bo przecież swoje ważę nawet jeśli i tak jestem chuda. Zaczynam się trochę bać, dlatego przede wszystkim upewniam się, że to nie sen. W jaki sposób? Hm... po prostu staram się, jak za starych czasów, lekko podnieść temperaturę wydychanego powietrza i chucham sobie na rękę. W końcu mam ten zanik tych zdolności, więc jeśli będzie ciepło, to zapewne to sen. W razie co jeszcze sprawdzam, czy wszystkie blizny mam na miejscu.
Daisy7 - 2015-03-17, 19:33

Blizny są na miejscu, jednak powietrze, którym sobie chuchnęłaś na dłoń, wydawało ci się lekko gorące. Na pewno nie tak jak kiedyś, gdy mogłaś nim kogoś sparzyć, ale też o nieco wyższej temperaturze niż takie zwykłe chuchnięcie, które samo w sobie zawsze jest lekko ciepłe. Dziwne...
- Miłego południa, córko Ewy - usłyszałaś ciepły kobiecy głos z nutką chrypki.
Odwróciwszy się, ujrzałaś przyglądającą ci się staruszkę z wielkimi, wyłupiastymi oczami. Łojej, jaka ta kobieta jest pomarszczona! Ciekawe ile ma lat i kim w ogóle jest. W każdym razie wygląda na przyjaźnie nastawioną względem ciebie, o czym świadczy łagodny uśmiech widniejący na jej twarzy. Nieznajoma podeszła powoli bliżej i wyciągnęła ku tobie rękę, w której trzyma jakieś gliniane naczynko na kształt kubka z dwoma uchami.
- Ostrożnie, dopiero co zaparzyłam, więc jest gorące. Ale wypij do końca zanim ostygnie, bo wtedy zioła wydzielają swoje właściwości w największym stopniu - wyjaśniła, podtykając ci pojemnik pod sam nos w związku z tym czujesz przyjemny rumiankowy aromat.



Snazzy - 2015-03-17, 20:48

Moją pierwszą reakcją jest krzyk.
Serio, może staruszka rzeczywiście wydaje się być miła i pomocna, jednak z drugiej strony... tak, to na pewno opóźniony szok spowodowany nagłą rozłąką z rodziną. Niby z jednej strony miałam dość tej monotonii, ale teraz najchętniej bym po prostu obudziła się we własnym łóżku z zimnym okładem na czole i z Satem na krześle coś tam wspominającym, że w nocy gorączkowałam. Tak, to zdecydowanie byłoby lepsze, a na razie oceniam pobieżnie stan swojego ubioru, jaki mam na sobie i stan telefonu, coby ewentualnie zadzwonić po pomoc... tylko gdzie ja jestem?

Daisy7 - 2015-03-17, 21:27

- Córciu, spokojnie, nie krzycz, bo zaraz wpadnie tu twój adora... - zaczęła mówić łagodnym głosem, gestem prosząc cię o uciszenie, lecz nim skończyła mówić, do chatki wpadł Satan.
- Co się dzieje?! Słyszałem krzyk May - powiedział zdenerwowany i natychmiast uspokoił się, widząc cię całą i zdrową, chociaż na pewno jego czujność nie została uśpiona.
- Adorator - dokończył z rozbawieniem staruszka, cmokając i ustępując miejsca przy tobie Kobayashiemu. - W dziesiejszych czasach ze świecą takiego szukać. Masz szczęście kruszyno, że trafiłaś na troskliwego mężczyzne, który skoczyłby za tobą w ogień. Zostawię was samych. Wyjaśnij jej wszystko, Satanie, a ja zobaczę, jak Ann radzi sobie z Hoppipem - dodała, po czym opuściła drewniany domek, a nastolatek kucnął przy tobie i przyłożył rękę do twojego czoła.
- Jak się czujesz, mała? Nastraszyłaś nas, wiesz? - wyszeptał i cmoknął cię w głowę.

Snazzy - 2015-03-17, 22:05

Dziwnie się czuję, widząć staruszkę i Kobayashiego w takim spoufaleniu. Najchętniej znowu bym krzyknęła, ale już chyba dość na ten dzień wrzasków, zwłaszcza, iż jak na razie nic takiego się nie dzieje. No nic, pozostaje mi się tylko rozluźnić, jednak zanim to nastąpi, rzucam się prosto w ramiona chłopaka, przywierając do niego mocno. Dawno tego nie robiłam i muszę znowu do tego wrócić, bo to całkiem przyjemne.
- Nie jestem mała - robię obrażoną minę, ale po chwili wybucham cichym śmiechem, kręcąc głową. - Dobrze się czuję, ale... co się stało? - pytam cicho, uważnie się mu przyglądając.

Daisy7 - 2015-03-18, 08:03

- Och, chyba rzeczywiście już nic ci nie jest, skoro masz tyle sił - zaśmiał się, obejmując cię. - To ty nam lepiej powiedz. Ledwo wyszliśmy z jaskini, a zemdlałaś. Po prostu idę sobie z Ann, ty za nami i nagle bum. Odwracamy się, a tam Marsik w śniegu. To było silniejsze niż zwykłe omdlenie, bo nie mogłem cię wybudzić, więc chciałem zadzwonić po pogotowie, lecz wtedy mała krzyknęła, że przygląda nam się jakaś kobieta. I rzeczywiście w cieniu pod drzewami stała ta dziwna staruszka z koszykiem pełnym przymarzniętych ziół. Poprosiłem ją o pomoc. Kazała przenieść cię tu do swojej chatki. Wieczorem na moment się ocknęłam, lecz widocznie tego nie pamiętasz. Znachorka powiedziała, że po długim śnie powinnaś się zbudzić. No i proszę, miała rację - wyjaśnił.
Snazzy - 2015-03-18, 13:37

- No bo... zrobiło mi się dziwnie słabo i chciałam podejść, by was zatrzymać, ale... zemdlałam - odpowiadam lekko zawstydzona, odczepiając się od chłopaka i wracając do pozycji półleżącej, rozglądając się przy okazji po otoczeniu, by ocenić mniej więcej, gdzie jesteśmy - Czyli... jest już następny dzień? Która godzina? I... co robimy dalej? W końcu mieliśmy iść do Snowpoint, a nie powinniśmy zostawać dłużej w jednym miejscu, jeśli chcemy wrócić szybko do domu - zauważam mocno poważnym tonem.
Daisy7 - 2015-03-18, 22:17

- Och, wybacz Mars, nie powinienem iść z Ann przodem, a ciebie zostawiać w tyle. Przepraszam, to moja wina - jęknął smutno, bardzo poruszony tym, że przez niego wylądowałaś w śniegu i krzakach, bo nie zdążyłaś dojść do nastolatka, by oprzeć się o niego czy chociaż pacnąć dłonią. - Tak, jest już następny dzień i dochodzi 10:00. Dalej? Mogłabyś sprecyzować? Ta kobiecina mówi, że jesteś wykończona i musisz odpocząć, bo inaczej możesz znowu stracić przytomność. Wolałbym jej nie ryzykować, dlatego zostajemy póki co tu. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, iż nie zabrałem cię od razu do szpitala. Po prostu ona była bliżej i mówiła tak mądrze, a ty masz alergie na widok ludzi w białych fartuchach - wyjaśnił, chwytając twą dłoń między swoje lekko zmarznięte.
Snazzy - 2015-03-19, 08:21

- Ja... nie do końca chcę tu zostawać - odpowiadam niezbyt pewnie, rozglądając się na boki, jakbym się czegoś bała, chociaż... czy tak rzeczywiście jest? Nie mam bladego pojęcia, ale zagrożona się nie czuję w ogóle. - No bo... mamy w końcu własny dom i w ogóle, więc niby po co mielibyśmy nadużywać gościnności nieznajomych osób? W końcu nieważne, gdzie będę odpoczywała, ale w domu chyba najlepiej, prawda? - sugeruję lekko, uśmiechając się rozbrajająco. Oby tylko mój urok osobisty zadziałał.
Daisy7 - 2015-03-19, 20:33

- Ależ Marsik, nie ma sensu wracać teraz do domu, skoro zaszliśmy już tak daleko. Mówiąc o odpoczynku, miałem na myśli leżenie przez dzisiaj i porządny sen. Pewnie mogłabyś już teraz ruszyć dalej, ale ta gościna kobieta sama nalegała, byśmy zostali chociaż do jutra, więc akurat wyjdziemy rano i po południu powinniśmy być w Snowpoint - przedstawił ci plan. - Chyba, że znowu poczujesz się gorzej. Wtedy oczywiście wrócimy do Floaromy przy pomocy Esperity, a wyprawę wznowimy może bliżej wakacji - dodał szybko.
Snazzy - 2015-03-19, 21:07

- Wiem, że nie ma, ale... to niego głębsza sytuacja - wzdycham cicho, kiwając głową, po czym ponownie wtulam się w chłopaka, zamykając oczy i zbliżając swoje wargi do jego ucha, by następnie powiedzieć szeptem te kilka ważnych zdań, o których powinien mieć pojęcie. - To nie jest kwestia mojego samopoczucia, tylko... to znowu wróciło. To, co wtedy... na statku i w ogóle. Nie wiem, dlaczego ani czym to jest spowodowane, tylko... po prostu się o to martwię. O parę innych rzeczy też, ale... no kim bym była, gdybym się nie martwiła, hm? - próbuję obrócić wszystko w żart.
Daisy7 - 2015-03-20, 18:58

Nastolatek jęknął cicho, kiedy powiedziałaś mu prawdę. Odniosłaś wrażenie, że spodziewał się takiej możliwości, lecz za wszelką cenę nie dopuszczał jej do myśli, tłumacząc twoją utratę przytomności zwykłym osłabieniem. Niestety wszystko wskazuje na to, że dzieje się z tobą źle ze względu na powrót dziwnych dolegliwości, które na jakiś czas "uśpiły" się, a teraz postanowiły wrócić. Oby nie ze zdwojoną siłą...
- To znaczy... Masz ochotę na moje mięsko i krew? - zaśmiał się cicho Satan, wspominając "przygodę" ze statku, próbując nie wpadać przy tobie w panikę. - Ale coś się musiało stać, że to znowu zaatakowało. No nie wiem... Może to te tabletki? Bierzesz je cały czas regularnie, tak? Miały powstrzymywać ataki, ale skoro przestrzegasz ich spożywania to coś w nich nie gra.

Snazzy - 2015-03-20, 19:35

- Może niekoniecznie na twoje, więc wiesz... gdybyś to był tylko ty, nie byłoby tego problemu i pewnie byśmy jakoś funkcjonowali, jednak w tym przypadku... sam rozumiesz, trzeba się powstrzymać, a to momentami może być ciężkie... o. Kupisz sobie pistolet i będziesz do mnie strzelał, gdy stracę nad sobą kontrolę. Niegłupi pomysł - żartuję sobie lekko, chociaż zaraz potem poważnieję, zaciskając mocno pięści. - Nie wiem. Tabletki były w końcu na serce i raczej nie miały wpływu na te ataki, bo ostatni raz zdarzyły mi się we wrześniu... więc kompletnie nie wiem, o co chodzi... ale w sumie trochę też się boję...
Daisy7 - 2015-03-20, 19:45

- May, te twoje żarciki są okropne. Błagam, skończ z nimi, bo serio NIE WYTRZYMAM - warknął niezadowolony, karcąc cię spojrzeniem spode łba. - No tak.. To znaczy... Doktor mówił, że na serce i ogólnie powinny cię pomóc. Ale bierzesz je regularnie, co nie? Sam nie wiem, co powinniśmy zrobić w tej sytuacji. Szpitale nie pomagają. Nie będę cię zapisywał do żadnego podejrzanego profesorka ani znachora. To zbyt niebezpieczne - jęknął, po czym spąsowiał. - Gdyby tak poprosić go o pomoc... Ale nie mogę... Każdego tylko nie jego - zaczął coś cicho szeptać do siebie samego.
Snazzy - 2015-03-20, 20:33

- Przepraszam, ale naprawdę nie można być cały czas poważnym. Wiem, że sytuacja naprawdę jest śmiertelnie ważna i może się źle skończyć... ale lepiej na wszelki wypadek się przygotować w ten sposób, bo nigdy nic nie wiadomo. A co, jeśli byś obronił Ann, a ja ciebie... i to by mi nie wystarczyło? Naprawdę powinniśmy być przygotowani na wszystko - stwierdzam, wzruszając ramionami, po czym... no cóż, przypatruję się uważnie chłopakowi. - "Nie jego" czyli kogo? Tenshi Yabashi, tak? Co takiego masz przeciwko niemu? Chyba jako jedyny doktor obstawiał za tym, żeby mnie nie zamykać u czubków, nie wiem, jakim cudem to zrobił, ale... wydaje się być dobrym człowiekiem.
Daisy7 - 2015-03-20, 20:48

- I tak nie chcę słyszeć o żadnych pistoletach - warknął, ucinając temat broni przeciwko tobie. - Tenshi Yabashi. Grr... Czemu tak bardzo go bronisz i uważasz, że o niego mi chodzi? Zresztą mówiłem ci, żebyś zapomniała o tym człowieku i nie ufała niczemu, co ci mówił. To znaczy z tym, żebyś nie szła do czubków, to miał rację, ale na bank miał w tym swój powód. Nie możesz wymazać go z pamięci? Dla mnie? A ja znajdę inny sposób, żeby cię z tego cholerstwa wyleczyć - jęknął, samemu nie wierząc we własne słowa.
Snazzy - 2015-03-20, 21:58

- Im częściej upierasz się, że to zły człowiek i powinnam o nim pamiętać, tym wyraźniej potrafię sobie przypomnieć to imię nie nazwisko... ale tak szczerze powiedziawszy interesuje mnie to, dlaczego tak na niego reagujesz. Tenshi Yabashi to przecież imię i nazwisko jak każde inne, ale wiesz... interesujące jest to, że on ma imię niczym anioł, natomiast ty niczym prawdziwy demon. W dodatku te nazwiska... brzmią tak podobnie, że nie chce mi się wierzyć w czysty zbieg okoliczności. Nie wiem, co takiego ukrywasz, ale to już przestaje być śmieszne - odpowiadam cicho, mrużąc podejrzliwie oczy.
Daisy7 - 2015-03-20, 23:06

- Eh... Masz rację. To nie jest zbieg okoliczności, że nasze imiona są swoimi przeciwieństwami, a nazwiska brzmią podobnie. Przepraszam, że nie mówię ci wszystkiego, ale po prostu tak jest lepiej. Na razie starczy ci wiedzieć tyle? Powiem ci jeszcze, że jesteśmy spokrewnieni, ale jak to się nie dowiesz. Przynajmniej na razie. Daj mi się z tym oswoić, okey? Może kiedyś poznasz całą prawdę. Tak czy siak nie mogę się z nim spotkać ani kontaktować, a to, że wpadłaś akurat w jego łapska to musiało być najwredniejsze zrządzenie losu na świecie - westchnął, kręcąc głową. - Przynieść ci coś? Wody? Jedzenia? Może zaprosić do nas Ann? - zapytał po chwili ciszy.
Snazzy - 2015-03-21, 18:29

- Nie chcę nic. Chcę się dowiedzieć wszystkiego od początku do końca, bo w zasadzie dzisiaj nic nowego się nie dowiedziałam. Wiem, że jesteś jego młodszym bratem, ale chciałabym się dowiedzieć, co twoim zdaniem zawinił. W końcu nie będę mogła spojrzeć obiektywnie na was, znając wersję tylko jednej ze stron - odpowiadam z łagodnym uśmiechem na twarzy, po czym wybucham śmiechem. - Wiesz... w pewnym sensie jak po raz pierwszy go zobaczyłam, miałam wrażenie, że to ty. Jesteście do siebie bardzo podobni, jeśli o charakter chodzi.
Daisy7 - 2015-03-21, 18:54

- Czemu od razu twierdzisz, że jesteśmy rodzeństwem? Może łączą nas inne więzi? Dalekie kuzynostwo na przykład? - prychnął niezadowolony, jednak wyczułaś, że zdenerwował się tak, ponieważ odgadłaś poprawną odpowiedź. - Nie sądzę, żebyśmy byli podobni pod względem charakterów czy czegokolwiek. Nawet nie wyglądamy podobnie, pf. I bardzo dobrze. Nie zamierzam być porównywany do tego idealnego synka. Tego wspaniałego chłopca, który zawsze przynosił chwałę i sławę rodzinie. Nie to co jego młodszy brat. Szatan i czarna owca rodziny. "Powinieneś brać przykład z brata", "on coś osiągnął". Grrrr... - zaczął nawijać, nieświadom jak wiele ci właśnie wyjawia.
Snazzy - 2015-03-21, 22:08

- S...satty... - tylko tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić. Jestem autentycznie wstrząśnięta i naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Z jednej strony rozumiem go doskonale, bo sama wiem, co to znaczy mieć kompleks, jeśli chodzi o starsze rodzeństwo, jednak z drugiej sytuacji to nie jest homologiczna, tylko analogiczna, ponieważ ja sama sobie wmawiałam, że jestem gorsza. No nic... trzeba go jakoś pocieszyć, dlatego obejmuję go mocno, przejmując tę rolę pocieszyciela, którą zazwyczaj on się zajmował, ale chyba tym razem potrzebuje zostać tym załamanym. - Chciałabym ci tylko przypomnieć, że zakochałam się w Satanie, a nie w Tenshim i nie obchodzi mnie to, jak bardzo rodzice ci wypominali, że nie jesteś taki sam, jak twój starszy brat. Mam to głęboko gdzieś i mnie to nie obchodzi. Obchodzi mnie to, że winisz brata za to, jacy byli twoi rodzice. Do diabła, Sat... ja z nim rozmawiałam. On się naprawdę o ciebie martwi oraz o to, że nie utrzymujesz z nim kontaktu... to naprawdę nie jest tak, jak myślisz, jestem tego pewna.
Daisy7 - 2015-03-21, 23:52

Satan wtulił się w ciebie mocno jak małe dziecko, które potrzebuje bliskości matki.
- Ale Mei... Ty nie rozumiesz. Tu nie chodzi tylko o jakieś zwykłe wywyższanie mojego brata czy nawet poniżanie mnie. Przez coś takiego nie zostawiłbym rodziny, nie uciekł od nich i... i nie zmienił nazwiska - wydyszał. - Ba, nawet by mnie nie puścili. Jak myślisz? Co musiałem zrobić, by rodzice mnie znienawidzili i nie powstrzymywali przed ucieczką własnego syna? Oni mieli rację, Mars. Ja byłem i jestem tym gorszym. Tenshi nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. I nie mam prawa go za nic obwiniać, bo wszystko jest moją winą. Tylko tak mi łatwiej, kiedy tłumaczę sobie, że mnie sprowokował albo też ponosi za to odpowiedzialność. Chociaż wiem, iż tym tokiem myślenia okłamuje sam siebie. A on po tym wszystkim martwi się o mnie? Zmyślasz, żeby mnie zdołować albo koleś jest jakiś nienormalny. Mei. On powinien mnie NIENAWIDZIĆ - warknął i oderwał się od ciebie, by następnie zerwać się z krzesła na równe nogi, lecz po chwili odzyskał nad sobą panowanie i nie niszcząc niczego, usiadł posłusznie na krześle.

Snazzy - 2015-03-22, 07:12

Czuję się dotkliwie zraniona. Oszukana. To przecież nie tego chłopaka kocham. Nie tego, który właśnie zasugerował mi kłamstwo... no dobra, Tenshi nie powiedział tego w ten sposób, ale przecież też go nie potępił, dlatego nie kłamałam. W każdym razie poruszona tym jakże jawnym i okrutnym stwierdzeniem, że mówię nieprawdę podnoszę się powoli i idę w kierunku drzwi, byle tylko wyjść na świeże powietrze.
- Tym razem mówię prawdę. Nie jestem na tyle głupia, by mówić nieprawdziwe rzeczy, a jeśli mi nie wierzysz, zawsze możesz do niego zadzwonić.

Daisy7 - 2015-03-22, 12:06

- Och, Mars, proszę. Wiesz, że nie to miałem na myśli, że mogłabyś mnie okłamać. Po prostu to nielogiczne, żeby Tenshi się mną przejmował, a co dopiero martwił i dopytywał. Proszę cię, nooo - jęknął przeciągle, wyciągając ku tobie ręce, jednak nie zważając na ten gest, opuściłaś chatkę i wyszłaś na łono natury.
Silne promienie słońca oślepiły cię w pierwszym momencie, więc ze zmrużonymi oczami podążałaś przed siebie odśnieżoną ścieżką, dopóki nie spostrzegłaś zarysów małej Ann bawiącej się z różowym maluchem typu trawiastego. To chyba Hoppip, prawda? Przy nich krząta się także poznana wcześniej staruszka, która wygląda na zaskoczoną twoim widokiem.
- Kruszyno, powinnaś jeszcze leżeć. Spacer zaplanowałam po obiedzie - odezwała się łagodnie.
- Mama? - powiedziała pytająco dziewczynka i obróciła się ku tobie. - Mamusia! - dodała już pewnym głosem i zostawiając potworka, podreptała prosto do ciebie z wyciągniętymi do przodu rączkami.

Snazzy - 2015-03-22, 20:17

- Chciałam się trochę przewietrzyć, a poza tym myślę, że na razie Sat musi coś przemyśleć. Coś bardzo ważnego... dlatego uznałam, że się trochę przewietrzę, a na pewno mi to wyjdzie na zdrowie - odpowiadam z rozbrajającym uśmiechem, po czym kucam, by wyściskać rudego diabełka. - Boże, przepraszam cię, Ann. Pewnie przez to moje lenistwo zapomniałaś już kompletnie, jak wyglądam, więc trzeba będzie nadrobić ten czas, hm? Co dzisiaj ciekawego robisz? - pytam cicho, mrużąc oczy.
Daisy7 - 2015-03-22, 22:27

- W sumie masz racje. Powiew świeżego powietrza, zapach świerków i kontakt z przyrodą nie mogą zaszkodzić - stwierdziła staruszka, odpowiadając na rozbrajający uśmiech tym samym. - Tylko uważaj na siebie, żeby się nie przemęczać, dobrze? Pójdę kawałek dalej w głąb lasu po goryczkę przezroczystą. Gdyby coś to krzyknij, usłyszę - zapewniła, odchodząc, powoli znikając za iglastymi drzewami, które rosnę tu niesamowicie wysoko.
- Nie zapomniałam, jak wyglądasz, mamusiu - odpowiedziała zdziwiona Ann. - Ale z chęcią się z tobą pobawię. I Hoppipem, który... - przerwała rozglądając się wokół w poszukiwaniu dzikiego stworka. - Ojej, uciekł. Ta pani mówiła, żebym się nie przywiązywała zbytnio do tutejszych Pokemonów, bo nie lubią zbyt długo siedzieć z ludźmi. No trudno. To co będziemy robić, mamusiu? I co tatuś musi ważnego przemyśleć?

Snazzy - 2015-03-23, 17:16

- I miała rację, bo rzeczywiście trudno jest się zaprzyjaźnić z dzikim stworkiem. Większość potrafi być bardzo zaciekła, jeśli chodzi o ich niezależność, chociaż osobiście spotkałam się też z takimi, które uwielbiały rywalizację. W sumie... może kiedyś uda ci się odnaleźć tego malucha, bo przecież nigdy nic nie wiadomo - odpowiadam, uśmiechając się lekko, po czym... zastanawiam się dogłębnie nad odpowiedzią. - Hm... szczerze... nie wiem. Wiem, że raczej zostaniemy jeszcze dzisiaj tutaj, bo tatuś nie jest przekonany do tego, czy dam sobie radę już dzisiaj wyruszyć w podróż, a poza tym musi poważnie rozważyć pewną sprawę rodzinną związaną z jego dalszą rodziną, więc... masz jakieś konkretne propozycje?
Daisy7 - 2015-03-24, 16:32

- Nie wiem... Ale ta miła pani kazała ci się nie przemęczać, prawda? Więc berek odpada. A co powiesz na chowanego? Bez zaklepywania, więc nie będziesz musiała uciekać - zaproponowała dziewczynka, przekonana, że musiałabyś naprawdę pędzić, by cię nie złapała, lecz po chwili zapomniała o zabawie, skupiając się na drugiej części wypowiedzi. - Dalszą rodzinę? Moich dziadków od strony taty? Myślisz, że też ma rodzeństwo? A może moja ciocia od jego strony ma dzieci w moim wieku i mogłabym się z nimi bawić! - podekscytowała się.
Snazzy - 2015-03-25, 07:41

- Nie wiem, Ann, ale podejrzewam, że ta sytuacja raczej tak nie wygląda. I nie, raczej nie masz dodatkowych ciotek i wujków - odpowiadam, świadomie zatajając istnienie Tenshiego przed rudym diabełkiem. Nie potrzebuję dodatkowego zamieszania, a poza tym mała nie powinna być wciągana w sprawy dorosłych zwłaszcza, że jej one nie dotyczą. Poza tym... co on mógł zrobić, że teraz tak to przeżywa? Nie mam bladego pojęcia, ale prędzej czy później zapewne się tego dowiem... co on takiego uczynił?.
Daisy7 - 2015-03-25, 13:27

- Szkoooda. Miałabym więcej prezentów na urodziny i święta - jęknęła Ann, robiąc smutną minkę. - A co do sióstr i braci ciotecznych to mam nadzieję, że ciocia Cynthia zajdzie w końcu w ciążę i szybko urodzi. Ale to i tak będzie bobas. Zanim podrośnie, zdążę się zestarzeć - westchnęła ponownie, po czym ożywiła się, przypominając sobie o czymś. - Mamusiu, a co z moim przedszkolem? Rozmawiałam z tatusiem o tym? Powiedział, że jeszcze się zastanowicie. Tylko proszę, nie płacz.
Snazzy - 2015-03-25, 21:10

Przez moment nic nie mówię, próbując przyswoić sobie wiadomość, iż mała chyba dobrze wie, skąd się biorą dzieci. Do diabła. Miałam nadzieję, że mniej więcej jeszcze przez pięć lat będzie nieświadoma, twierdząc, iż dzieci podrzuca bocian albo że się je znajduje w kapuście... ech, nie wiem, kogo mam winić, ale trudno, co ja poradzę, po prostu wzdycham cicho, kręcąc głową i odpowiadam na zdanie.
- Hm... gdyby wszystko było takie proste, zapewne ciocia nie miałaby tego problemu, ale myślę, że da radę... a poza tym przecież jeśli będziesz miała kuzyna młodszego o rok czy dwa, to przez ten czas nie staniesz się zgrzybiałą staruszką, mała - stwierdzam, po czym znowu kręcę głową, tym razem na pytanie dotyczące mojej decyzji. - Na razie jeszcze nie zdecydowaliśmy, więc... może po prostu wieczorem porozmawiamy?

Daisy7 - 2015-03-25, 22:42

- No może nie... - westchnęła mała, niechętnie przyznając ci rację odnośnie swojego starzenia się. - W sumie to może nawet lepiej! Będę starsza, a więc mądrzejsza, więc będę mogła nauczyć tego malucha jeszcze więcej, a on będzie mnie podziwiał i będzie chciał być jak ja! - ucieszyła się, odkrywając tzw. drugą stronę medalu. - Dobrze, mamusiu. Mam nadzieję, że dacie się przekonać - wyszczerzyła uroczo swe małe kiełki. - Emmm... To co w końcu robimy? - zapytała po chwili ciszy.
Snazzy - 2015-03-26, 21:28

Neechan, wywalisz mi dwuosobówkę do archiwum?
----------------------
- Pewnie damy się przekonać, ale co ty na to, by poczekać jeszcze ze dwa lata? Nie, żebyśmy mieli coś przeciwko, ale wiesz... jesteś chyba jeszcze trochę za młoda, nie uważasz? - powtarzam zdanie, które Sat wypowiedział kilka dni temu, a następnie spoglądam niezbyt śmiało w kierunku domku, gdzie zapewne chłopak nadal siedzi pogrążony we własnych myślach. - Hm... co powiesz na to, żeby zobaczyć, co z tatą? Boję się trochę o niego, a pewnie jak nas obie zobaczy, to na pewno mu się humor poprawi.

Daisy7 - 2015-03-28, 11:33

- Dwa lata? Ale to tak dłuuuugo - jęknęła zasmucona Ann, celowo przeciągając "u" w wyrazie "długo". - No dobrze, możemy do niego pójść - zgodziła się po chwili namysły i podreptała przodem w kierunku widocznego stąd domku. - Cześć tatusiu! - krzyknęła znacznie bardziej entuzjastycznie niż brzmiał jej głos przed chwilą, kiedy tylko weszłyście do drewnianej chatki. - O... Tatusiu? Mamusiu, jego tu nie ma - stwierdziła zdziwiona, rozglądając się na boki i zaglądając pod stół czy też łóżko. - Gdzie poszedł?
Snazzy - 2015-03-28, 13:15

- Że co? - to pierwsze zdanie wyrywa mi się z ust natychmiast, gdy słyszę, że Sat zniknął. Niepokoi mnie to mocno. Do diabła, co mu do głowy strzeliło? Przecież nie powiedziałam mu, że nie chcę z nim być, tylko, że powinien się zastanowić, czy po prostu nie rani własnego starszego brata. Do diabła, no! Najchętniej bym się rozpłakała, ale nie mogę, dlatego zaciskam ręce i przystępuję do dokładnego przeszukania chatki i jej bliskiej okolicy. - Ann, znajdziesz tę miłą starszą panią i powiesz, że tata zniknął? Nie mógł przecież odejść daleko.
Daisy7 - 2015-03-28, 14:14

- Dobrze mamusiu! - odpowiedziała szybko Ann, która wygląda na ucieszoną z tej akcji, a raczej z zadania, które jej poleciłaś i bardzo zależy jej na jak najszybszym wykonaniu go.
- Stop! Wstrzymać akcję ratowniczą! Jestem tu - usłyszałyście rozbawiony głos Satana, który po chwili wyszedł z nieźle ukrytych drzwi do łazienki. - Przepraszam, że wam psuje zabawę i się martwiłyście, ale musiałem skorzystać z WC. Niestety ludzie mają takie potrzeby - zaśmiał się ponownie, a następnie podszedł bliżej was.

Snazzy - 2015-03-28, 14:24

- Satty? - szepczę cicho, zaskoczona jego nagłym pojawieniem się tuż obok. Nie zauważyłam wcześniej, że są tu drzwi toalety, dlatego stoję niczym słup, spoglądając to na Ann, to na chłopaka, aż w końcu uśmiecham się niepewnie i podchodzę do niego, by się lekko przytulić. Następnie... no cóż, po prostu wracam na łóżko, gdzie siadam razem z rudym diabełkiem. - Przepraszam, trochę spanikowałam i... bałam się, że mogłeś sobie coś ubzdurać po wcześniejszej rozmowie. Więc... porobimy coś w trójkę? Czy będziemy po prostu tak siedzieć?
Daisy7 - 2015-03-28, 14:31

- Oj no nie szkodzi. Bardzo się cieszę, że się tak o mnie martwicie - zaśmiał się Satan, delikatnie przyciskając cię do siebie, dzięki czemu poczułaś jego kuszący zapach, a następnie poszedł za tobą i również usiadł na łóżku, pomagając Ann wspiąć się na twoje kolana. - Raczej siedzenie nam się szybko znudzi, ale mówiłem, że nie możemy już wyruszyć. Bądźcie cierpliwe, dziewczyny.
- Ty też tatusiu - powiedziała dziewczynka. - Może zawalczycie swoimi Pokemonami? Chciałabym zobaczyć walkę! Proszę, dawno nie ćwiczyliście nimi.

Snazzy - 2015-03-28, 14:55

- Ej, ja jestem bardzo cierpliwa, kocie - odpowiadam z uśmiechem na twarzy. - Jestem na tyle cierpliwa, że ze wszystkim poczekam aż wrócimy do domu, naprawdę. W każdym razie... walka to chyba doskonała opcja, ale wpierw muszę wykarmić swoich głodomorów, bo przez to wszystko całkiem zapomniałam o tym - dodaję już nieco bardziej zakłopotana, po czym biorę swoją torbę, wyjmuję karmę, a na sam koniec wypuszczam po kolei towarzystwo, by się najadło. Walka nie zając i nie ucieknie, a poza tym... muszę pomyśleć. Kogo mam użyć?
Daisy7 - 2015-03-28, 15:32

Pokemony były wygłodniałe, dlatego łącznie zjadły 8kg karmy (możesz odjąć jednego rodzaju albo po trochu z kilku), a także 23 Oran Berry. Dzięki pożywce odzyskały utracone siły i teraz mogą walczyć. Oczywiście wystawisz tylko jednego z nich. No właśnie, zdecydowałaś już którego? Pojedynek rozgrywacie na zewnątrz wśród drzew i dzikiej trawy.
- Krokiet, wybieram cię! - oznajmił głośno Satan, wypuszczając przed siebie Croagunka. - Witaj, mały. Dawno nie walczyliśmy, co? Nie sądzisz, że powinniśmy to zmienić? Dzisiaj naszym rywalem będzie Pokemon Marsika, więc nasza wygrana to tylko czysta formalność - zachichotał, witając się ze starterem i oczekując na twojego podopiecznego.

Snazzy - 2015-03-28, 15:48

- Nie podoba mi się to, że mnie nie doceniasz, mój drogi - odpowiadam z uśmiechem na twarzy, kłaniając się lekko, po czym wypuszczam z kulki... no cóż, żaba to żaba, więc wypuszczam Greninję. - Ann, tylko pamiętaj, komu kibicować... Bubblefrog, to w zasadzie nie będzie nic skomplikowanego, więc... zacznij od Double Team, by zwiększyć swoją unikliwość, a następnie odbij się od ziemi, korzystając z Hydro Pump. Po tym skieruj się w kierunku Croagunka, atakując go Water Shurikenem, a na sam koniec zwieńcz wszystko Surfem. Gdyby coś nie wyszło, staraj się robić uniki.
Daisy7 - 2015-03-29, 16:18

Croagunk: Dry Skin - Kiedy słońce mocno świeci, HP Pokemona co turę obniża się o 1/8 wartości maksymalnej, a kiedy pada deszcz wzrasta o tę samą ilość. Dodatkowo, ataki typu ognistego zadają mu o 25% więcej obrażeń, a typu wodnego odnawiają 1/4 maksymalnej wartości HP.
Greninja: Protean - Zdolność zmienia typ Pokemona na typ ataku, którego użył.
----------------
Pojedynek rozpoczyna Greninja. Zaczyna go od użycia Double Team, który sprawia, że wokół niego pojawiają się klony, a dodatkowo typ żaby zmienia się na normalny. Dzięki temu ruchowi szansa na unik stworka wzrasta o 12,5%. Podczas swojej kolejki przeciwnik posłał w stronę Bubblefroga trującą igłę. Zapewne liczył, że Poison Sting zatruje twojego podopiecznego, lecz tak się nie stało. Mimo to cios okazał się krytyczny, dlatego zabiera 117HP. Następnie widzimy, jak Poke-ninja wykorzystał Hydro Pump do perfekcyjnego odbicia się od ziemi, by będąc nad oponentem, zaatakować Water Shurikenem. Wyszło bardzo efektywnie, ale to nie pokazy. Tak czy inaczej shurikeny odbierają 209HP, a typ żaby wraca do wodnego. Nie było to jednak dobre posunięcie, ponieważ dzięki umiejętności Dry Skin, HP Krokieta zregenerowało się o 150 punktów. Wróg pudłuje w trakcie swojej kolejki. Na koniec mamy Surf -> odbiera 290HP, a 150HP wraca ze względu na ablitkę.

Croagunk: 401/600HP
Greninja: 579/696HP (+12,5% na unik)

Snazzy - 2015-03-29, 17:49

Na Arceusa... jak mogłam zapomnieć o czymś tak oczywistym jak umiejętność Croagunka? Czuję się z tym źle jako trenerka, jednak jako koordynatorka jestem szczególnie zadowolona. Te efekty wyglądają tak cudnie, a przy tym podkreślają nie tylko typ żabiego wojownika, ale też jego siłę. No cóż, przynajmniej mam jakiś częściowy plan, jak się przygotować na pokazy, ale muszę z tym poczekać, aż mój stan zdrowia się nieco poprawi no i zebrać resztę odznak, by zmieść Cyn z piedestału chwały i potęgi, jakim jest stanowisko mistrzyni regionu. Phi, to będzie buła z masłem, a na razie czas wrócić do walki. Uważnie patrzę na żabiego przeciwnika, kiwając głową.
- Dobra, Bubblefrog, pierwsza runda z pewnością nie poszła źle, ale za wszelkie błędy odpowiadam raczej ja, za co najmocniej przepraszam - kłaniam się lekko w tradycyjny japoński sposób, wyrażając swoją skruchę, po czym prostuję się i ze zdecydowaną miną, patrzę znów na przeciwników. - Tym razem zacznij od Pound, po czym odbij się do góry znowu Hydro Pumpem. Tym razem w powietrzu wykonaj jedno Double Team, a na sam koniec powtórz jeszcze raz Pound. Nie wiem, czy uda się tym razem pokonać przeciwnika, więc bądź przygotowany na wykonywanie ewentualnych uników.

Daisy7 - 2015-03-29, 18:04

Snazzy ;-; co to za ściana?!
-----------
Zaczynamy rundę drugą! Bubblefrog skokami zbliżył się do przeciwnika, by będąc tuż przy nim, uderzyć go (Pound). Typ stworka zamienia się na normalny, a przeciwnik traci 201HP. Wówczas Croagunk zaatakował Poison Stingiem. Na jego nieszczęście ruch nie spowodował zatrucia, a jeśli o HP chodzi, odebrał zaledwie 78HP. Dalsze "zabawy" twojej żaby doprowadziły do tego, że w bardzo efektowny sposób Greninja rozłożył wroga na łopatki, nie narażając się już na utratę życia. Gratulacje, twój podopieczny zwyciężyć, a za walkę zdobywa +1lvl.
- Krokiet, wracaj - odezwał się Satan, przywołując zemdlałego stworka do wnętrza kulki. - Walczyłeś świetnie mój mały. To ta pani jest szalona - wyszeptał do balla, zerkając ku tobie, mówiąc o "tej pani". - No, no, całkiem nieźle, Marsik! - pochwalił cię.

Croagunk: 0/600HP - LOSE!
Greninja: 501/696HP (+12,5% na unik) - WIN!

Snazzy - 2015-03-29, 19:32

Ściana pfff, mój poprzedni odpis u Galliusza jest dłuższy i jest zaczątkiem ściany :<
--------------------
- Może trochę - odpowiadam powalającym uśmiechem, po czym podchodzę do Bubblefroga, by przybić z nim piątkę. - To była dobra walka, więc... chyba można uznać, że jesteśmy gotowi na wszystko. Potem pójdzie jak z płatka - chwalę żabucha, by następnie po podaniu mu odpowiedniej ilości Oran Berry zawrócić go do małej kuleczki. Dopiero wtedy wracam zupełnie do rzeczywistości, wzruszając po prostu ramionami. - Dzięki, chociaż tobie też nie szło źle. Całkiem zapomniałam o zdolności Croagunka, ale w sumie... pokazowo też chyba jeszcze dobrze wypadam, więc nie wypadłam z formy... więc co teraz? Która w ogóle godzina?

Daisy7 - 2015-03-29, 19:47

a czy ja wyglądam jak Galliusz? o_O
------------
- Dry Skin, epicka zdolność. Szkoda, że sobie o niej przypomniałaś w trakcie - wyszczerzył się Satan, mrużąc oczy, po czym podszedł i objął cię ramieniem, a małemu rudemu diabełkowi dał swój palec u drugiej ręki, by mógł go trzymać i nie uciekać nigdzie. - Pokazowo było na pięć z plusem. W sumie to czemu nie bierzesz udziału w tego typu atrakcjach tylko same walki z liderami? Nie mówię, że musisz od razu startować w prestiżowych pokazach o puchar Wallace'a - mruknął. - A co do godziny... Dochodzi już późne popołudnie, więc moglibyśmy coś wszamać.
Kobayashi ledwo zdążył powiedzieć o jedzeniu, gdy wtem rozległo się wołanie staruszki: " Obiad na stole!".
- O, chyba miła pani czyta mi w myślach i nie zamierza nas zagłodzić - zaśmiał się i ucałował cię delikatnie w policzek.

Snazzy - 2015-03-29, 21:20

Tak :D
-------------
- W sumie... to i tak nie jestem tak bardzo głodna - odpowiadam lekko zakłopotana, ale idę wraz z dwójką urwisów (naprawdę, niedaleko pada jabłko od jabłoni) w kierunku chatki, gdzie zapewne zjem dobry obiad. W sumie obojętne mi już, co takiego zjem, bo w sumie to jem wszystko oprócz ryb. Brrrr, nie wyobrażam sobie siebie zjadającej ryby, ale co ja na to poradzę... dzięki temu Magikarpie mają szczęśliwiej i w ogóle. Po zjedzeniu obiadu... hm, nie wiem, co zrobię, ale z chęcią spróbuję się zdrzemnąć. W końcu sen wcale nie jest taki szkodliwy.

Daisy7 - 2015-03-29, 22:43

powiem, że go obrażasz, twierdząc, że jest kobietą xD lub mnie twierdząc, że jestem mężczyzną .-.
---------------
Na obiad na szczęście nie było ryby. W sumie nic dziwnego, bo skąd staruszka miałaby wziąć tu świeże ryby czy owoce morza? Zamiast tego naszykowała lekkostrawny, ciepły rosół na kogucie z makaronem własnej roboty, a na drugie danie zaserwowała wam równie lekką potrawkę z kurczaka (ziemniaki polane przepysznym sosem z kawałkami kurczaka). Wszystko było naprawdę smaczne, aczkolwiek nie jesteście przyzwyczajeni do konsumowania dwóch dań. Ta tradycja już dawna wygasła w nowoczesnym, zabieganym świecie. Po posiłku poszłaś się przespać. Zanim odpłynęłaś, usłyszałaś jak kobiecina doradza Satanowi, by zabrał cię na badania cukru, bo takie częste drzemki mogą wynikać z bycia chorym na cukrzycę.
Obudziłaś się już rano następnego dnia o 8:10. Matko, tyle spać? Wszyscy jednak dalej drzemią.

Snazzy - 2015-03-30, 16:56

Pffff, ty to wszędzie widzisz obrazę siebie .o.
------------------
Dziwnie się czuję, ale w gruncie rzeczy przespałam prawie dobę w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. Może rzeczywiście jestem na coś chora... ale nie wydaje mi się, żeby to była cukrzyca, bo gdyby to naprawdę było to, to raczej od nieregularnego jedzenia bym mdlała no i na pewno wykryliby to w czasie mojego krótkiego pobytu w szpitalu. Brrr... od przyjemnego tematu snu do tej jakże okropnej instytucji, że też mam siłę tak przechodzić od A do B. No nieważne. Na razie wstaję i po ubraniu się wychodzę, by trochę poćwiczyć na dworze - wiadomo, w zdrowym ciele zdrowy duch, dlatego robię kilka rundek dookoła, a jeszcze wcześniej się trochę rozciągam.

Daisy7 - 2015-03-30, 17:34

oczywiście, jestem bardzo wyczulona na swoim punkcie ;d
-------------
Po cichu się przebrałaś i wyszłaś na dwór. Brr... Tu też jest śnieg i napadało go przez noc dosyć sporo. Na moment wróciłaś do chatki, by zarzucić na siebie cieplejsze wdzianko, po czym nie poddając się, ruszyłaś truchcikiem przed siebie. Kiedy wydeptałaś już sobie ścieżkę wokół domu, było ci znacznie łatwiej, jednak niedługo zaczniesz się na niej ślizgać. Podczas jednego kółka wyskoczył na ciebie Sneasel w kapeluszu. Błyskawicznie rzucił się na twoją kieszeń, z której zabrał kilka rzeczy w pośpiechu, a następnie czmychnął! Szybkie oględziny pozwoliły ci na ustalenie, co mały złodziejaszek ukradł. Otóż płytkę z HM 02 Fly, Plume Fossil i dziewięć tysiaków!


Snazzy - 2015-03-30, 20:52

- C...co to było, do diabła? - wyrywa mi się z ust tuż po tym, jak ogarnęłam, co się dzieje. Do diabła, nigdzie nie mam spokoju, nawet w czasie swobodnej porannej przebieżki, jednak z drugiej strony... to jeszcze nic poważnego. Przecież to tylko kradzież, więc pewnie nic poważniejszego się już dzisiaj nie stanie, nikt nas nie zamorduje ani ja nagle nie dostanę ni z gruchy, ni z pietruchy zawału serca w czasie wędrówki, bo przecież takie rzeczy zdarzają się wyłącznie na filmach. Na razie jednak zniechęcona do dalszych ćwiczeń, wracam do chatki, gdzie przygotowuję sobie jakieś naprawdę skromne śniadanko.
Daisy7 - 2015-03-30, 22:25

Produkty, które znalazłaś w szafkach kuchennym staruszki, tak czy siak nie pozwalały na przygotowanie żadnego porządnego śniadania, dlatego ostatecznie zdecydowałaś się na kromkę chleba z jakimś białym serkiem z dodatkiem prawdopodobnie szczypiorku, a do tego kubek ciepłego mleka. Zamierzałaś przyrządzić sobie herbatę, lecz nie znalazłaś żadnej, a dla własnego bezpieczeństwa oraz zdrowia (może nawet życia) wolałaś nie zaparzać żadnych z tajemniczych ziółek, którymi kobiecina ma obładowane wszystkie wolne półki.
Jakoś około 9:00 obudził się Satan, a wraz z nim Ann. Zjedli kilka kanapek, a ty dowiedziałaś się od ukochanego, że znachorka w przeciwieństwie do większości starszych ludzi nie wstaje wcześnie.
- Napiszmy jej jakąś kartkę z podziękowaniami, zostawmy trochę grosza za pomoc i możemy chyba iść. Nie ma sensu czekać, aż wstanie, bo jeszcze zacznie nalegać, byśmy zostali do jutra, a potem do pojutrza itd. - zaproponował nastolatek.

Snazzy - 2015-03-31, 21:30

- Masz rację, a w końcu i tak trochę czasu zmarnowaliśmy, chociaż nie twierdzę, że to stracony czas - przytakuję, uśmiechając się lekko, po czym wyciągam dziesięć tysiów i piszę krótki liścik. Może i nie będzie to coś wybitnego, ponieważ jakoś literatką się nie czuję, jednak coś trzeba napisać. Wygląda to mniej więcej, ale chyba w ten sposób: "Przepraszamy, że tak wyszliśmy bez pożegnania, ale uznaliśmy, że inaczej w ogóle nie ruszymy się z miejsca. Serdecznie dziękujemy za pomoc i... no, chyba mamy nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. Mei, Sat i Ann"
Po napisaniu tej wiadomości, zostawiam ją na stole wraz z pieniędzmi i wychodzę z resztą w kierunku Snowpoint. Wszędzie dobrze, ale na trasie najlepiej.

Daisy7 - 2015-04-01, 15:42

*przypomina o banku* ^^
----------------
Satan nie pytał cię, ile zostawiłaś pieniędzy ani na szczęście nie zauważył owej sumki, bo na pewno zacząłby się sprzeczać, że to za dużo i kobieta może poczuć się nieswojo, a ostatecznie uparłby się, by zapłacić minimum połowę kwoty.
Opuściwszy chatkę, wyjęłaś pokedex i sprawdziłaś lokację. Jesteście tuż przed dużym jeziorem, które na szczęście znajduje się z boku, więc nie ma potrzeby przeprawiania się przez nie. Czyli wychodzi na to, że staruszka mieszka przy drodze 217. Dobrze wiedzieć. Nim dotarliście nad Acuity Lakefront, na ścieżynę wyskoczył Sneasel. Sporo ich tu. Ten jednak nie ma kapelusza ani nie rzuca się na was w celu ograbienia.

Snazzy - 2015-04-01, 22:19

Już, już, zaraz. Znaczy jutro.
-------------
Ufff, aż mam ochotę westchnąć i z ulgą powiedzieć na głos, że to już niedaleko, bo przecież jesteśmy przy jeziorze, a od jeziora do Snowpoint daleko nie jest. Hm, może nawet jak się postaramy, to będziemy tam już dzisiaj popołudniu, co oznacza dużo czasu na trening. Trening ten mogę nawet rozpocząć już teraz, biorąc pod uwagę, iż mam przed sobą lodowego przeciwnika. Świetna ta sytuacja jest na pewno, dlatego wypuszczam z balla Phoenixa.
- Zacznij od Sunny Day, by zwiększyć siłę swoich ognistych ataków, a następnie, zbliżając się do przeciwnika przy pomocy Aerial Ace, zaatakuj go Flamethrower. Gdyby coś nie wyszło, postaraj się uniknąć ataku i odpowiedzieć Emberem.

Daisy7 - 2015-04-02, 13:22

mamy jutro c: // wgl rozkminiam jakiś uproszczony system walk u Dais, bo chcę ich więcej, ale za dużo liczenia mam na razie xD dlatego też ta walka zostanie potraktowana inaczej *o*
-----------------------------
Na początku Talonflame użył Sunny Day. Słonko rzeczywiście zaczęło grzać mocniej, a dzięki temu ataki typu ognistego stają się silniejsze. Rywal w odpowiedzi wykonał Leer. Jego oczy zalśniły. Ptaszka przeszył taki strach na ich widok, że jego obrona osłabła. Nie poddając się jednak, wykonał Aerial Ace. Wzbiwszy się w powietrze, kołując, zaczął nacierać prosto na Sneasela. I łup! Wróg oberwał ostrym dziobem prosto w brzuch. Zatoczył się, ale nie upadł. Korzystając z faktu, że Phoenix jest blisko, bo nie zdążył odlecieć, rzucił się na niego z pazurami (Fury Swipes). Ciachnięcia za ciachnięciami! Dobrze, że twojemu podopiecznemu udało się zrzucić z siebie oponenta, wymachując prędko skrzydłami. Niestety jego ciałko jest pełne szram, które będą potrzebowały kilku dni na zagojenie. Oburzony Talonflame zebrał w sobie resztki energii i wykonał super potężny Flamethrower. Dziki stworek stał się czarny od smoły. Zaczął powoli przemieszczać się do przodu, jakby zamierzał jeszcze czymś zaatakować, jednak w połowie drogi łapy zadrżały pod nim i runął na trawę. Gratulacje, pojedynek wygrywa Phoenix, za co zdobywa +1lvl!

Snazzy - 2015-04-02, 20:48

Kk i dzięki wielkie :D Już edytuję bank :D
----------------
Nie jest tak źle, chociaż spodziewałam się, że będzie gorzej, bo w końcu Phoenix jest typem latającym, który w walce z lodowym radzi sobie nieco gorzej. Na szczęście dla mnie wszystko skończyło się szybko. W sumie to mogłabym już nawet pomyśleć o jakiejś typowo ognistej taktyce dla Talonflame'a specjalnie na pokazy, ale obawiam się, że teraz to będzie za dużo pracy. Na pewno jak wrócę do domu, rozrysuję wszystko ładnie na papierze i pomyślę, co można by udoskonalić, a co zostawić, jak jest.
Do diabła, w sumie to dawno nie myślałam o pokazach. Muszę w końcu w jakiś wziąć udział, ale zanim to nastąpi, trzeba by trochę odpocząć po tym wszystkim. Chyba nawet miesiąc nie minął od tego, jak uciekłam, a nadal nie miałam dłuższej chwili na proste wylegiwanie się w ogródku na hamaku i beztroskie myślenie. W sumie to chyba poczekam z tym nawet do kwietnia, bo wtedy przynajmniej będzie cieplutko, a nie tak jak teraz, brrr.
Tymczasem... hm, odwołuję Phoenixa do jego balla i idę dalej ze swoją gromadką, przy okazji sprawdzając godzinę na telefonie.

Daisy7 - 2015-04-02, 21:39

Do odpisu potrzebne mi było tylko ostatnie zdanie xDD
---------------
Godzina dochodzi 10:20, a więc przed południem na bank zdążycie dotrzeć do Snowpoint City. Chociaż z drugiej strony nie powinno się tak mówić, bo nigdy nie wiadomo, jakie "niespodzianki" czekają na drodze. Czyli jednym słowem - nigdy nikomu niczego nie obiecuj! W trakcie podróży mała rozgadała się na dobre, ale na szczęście poruszała błahe tematy, więc mogłaś się wyluzować, chichocząc co raz z jej poprzekręcanych słów. O 10:40 docieracie nad wielkie jezioro, którego brzegi są mocno zamarznięte.
- Czy ono zawsze jest takie skostniałe? Skoro tak, to jak żyją pod wodą Pokemony, które potrzebują tlenu? - zapytała dziewczynka, przyglądając się badawczo trójce Poliwagów człapiących po lodowej pokrywie wodnego zbiornika.

Snazzy - 2015-04-02, 22:30

Tez cie kocham i przepraszam za wszelkie literowki xd (Edit - nieaktualne, bo musiała edytować, za krótki post był xD)
---------
- Nie jestem pewna, jak jest z tym konkretnym jeziorem, ale jeśli mamy mówić ogólnie o zbiornikach wodnych to nie, nie są zawsze zamarznięte - odpowiadam krótko, także spoglądając na tutejszą faunę, tak bardzo typową dla środowiska wodnego. - W zasadzie rzadko się zdarza, by tafla jeziora zamieniła się w lód, a gdy tak się dzieje, to zazwyczaj jest okrutnie niska temperatura - wyjaśniam krótko rudemu diabełkowi, po czym idę z resztą grupy dalej. Nie wiem, co będzie dalej, ale chyba do Snowpoint żadnych problemów mieć nie powinniśmy... prawda?

Daisy7 - 2015-04-03, 14:09

znaczek Windowsa! :3 i nowy image konta Snazziaka :3
----------------
- Ahaaaa - odpowiedziała przeciągle mała, drapiąc się po głowie, jakby próbowała rozwiązać jakąś zagadkę.
Na szczęście do Snowpoint City dotarliście w jednym kawałku na 11:56. Ha! Udało się przed południem. Miasteczko jest oczywiście obsypane śniegiem i wygląda jak urocza zimowa wioska, gdzie okres bożonarodzeniowy trwa przez cały rok. Mają nawet armatki śnieżne. Ślicznie jak dla turystów, ale raczej niefajnie byłoby tu mieszkać na stałe. Dotarłszy na rynek główny, twoja córeczka zobaczyła plakat z kolorowymi ciasteczkami.
- Mamusiu, to jakiś konkurs! Weźmy w tym udział! Proszę! - zaczęła swoją szopkę z kocimi oczami w roli głównej.



Snazzy - 2015-04-03, 14:28

Yep.
------------------
Widoczki mają tu fajne, ale cieszę się, że w końcu tu nie mieszkam, za to moim miastem jest wiecznie kwitnąca Floaroma. W sumie śnieg nie jest zły, ale jeśli codziennie Ann miałaby mnie wyciągać na dwór, by ulepić bałwana... o nie, naprawdę, nigdy w życiu. Już prędzej wolałabym siedzieć w domu i non stop pichcić ciasta i inne desery...
...i mam jakoś pecha. Nie lubię piec, a tu nagle przed nami plakat na temat konkursu cukierniczego. Nigdy w życiu nie wezmę w czymś takim udziału, dlatego od razu kręcę głową., by dać małej (oraz Satanowi przy okazji) znać, że nie ma mowy.
- To nie dla mnie, naprawdę. Jak chcecie, to sami idźcie, a ja się zajmę treningiem. Nie umiem piec, serio - tłumaczę się.

Daisy7 - 2015-04-03, 22:40

no i pokeptysie olane! XD Ruda ogląda przygody Asha po Kalos?
-------------
- No coś ty. Chyba nie myślisz, że ja wezmę w tym udział - zaśmiał się Satan, lecz Ann nie przekonały jego słowa.
- Tatusiu, no proszę, chodźmy tam. Bo jak nie to sama się zapiszę! - zagroziła dziewczynka, pieczętując to tupnięciem nogą. - Mamusia pójdzie sobie w spokoju trenować Pokemony, a my szybko pokonamy innych w konkursie pokeptysiów!
- Ann, skarbie, ja naprawdę jestem zielony w te klocki. Nigdy nie piekłem słodyczy dla Pokemonów.
- Ale ciasta robiliśmy, pamiętasz? Z czasem dało się je nawet zjeść, więc sobie poradzisz, jeśli weźmiesz mnie do pomocnika. Przecież nic nie tracisz, tatoooo.
- Ehhh... Nienawidzę, gdy robisz te swoje kocie oczy - jęknął Kobayashi. - Dobrze, zapiszę się, ale pod warunkiem, że mama pójdzie z nami i będzie na widowni, skoro nie chce zostać uczestniczką, a potem wspólnie pójdziemy trenować Pokemony. Inaczej nie ma mowy, bo znowu gdzieś mi zemdlejesz, Marsiku.
- Mamo! Tata dobrze mówi! Zgódź się, proszę, proszę, proszę! - zaczęła cię molestować, wtulając się w twoją nogę.

Snazzy - 2015-04-04, 08:24

Nope, anime skonczylam ogladac, jak skonczyl sie watek Team Galactic. A Snazziak po prostu nie lubi pieczenia i jego opisywania xd
------------
- N...no dobra - odpowiadam cicho, spoglądając wymijająco w bok, byle tylko ta dwójka nie zobaczyła mojej rozbawionej miny. - Będę wam kibicować albo może też zrobię wam pewną niespodziankę, chociaż jeszcze się zastanowię - dodaję z wesołym uśmiechem, po czym idę wraz z nimi w kierunku tego konkretnego budynku, czytając sobie na telefonie przepis na te całe pokeptysie. Podejrzewam że z moimi zdolnościami kulinarnymi raczej nic z tego nie wyjdzie, ale spróbować nie zaszkodzi, nie?

Daisy7 - 2015-04-04, 12:52

ok x2
---------------------
Dziękuję, mamusiu, jesteś najlepsza! - podziękowała ci Ann, po czym dała się podnieść, by nie musieć iść o własnych siłach do chatki, która znajduje się w północno-wschodnim końcu miasta.
Na miejscu nikogo nie ma, ale w środku zastajecie około dziesięć osób. Nie trzeba się zapisywać. Po prostu o 12:30 zaczyna się zabawa i kto chce, ten może wziąć w niej udział. Usiedliście na wolnej kanapie. Zerknęłaś na internet, by dowiedzieć się czegoś więcej o pokeptysiach. Okazało się, że robi się je jak zwykłe muffiny bądź babeczki, jednak dodatkiem są wybrane berry, której wypiek będzie zawdzięczał smak oraz barwę. Na górze powinna znajdować się jakaś ozdóbka typu listek, porzeczka, rurka do jedzenia, truskawka. Można też przygotowywać specjalne ptysie dla wybranego typu Pokemonów, np. ostre dla ognistych.
- Wybiła nasza godzina! Wszystkich chętnych zapraszamy po wzięcie ze spiżarni potrzebnych składników oraz naczyń, a następnie niech staną przy przygotowanych stołach kuchennych ze zlewami i małymi piecykami - odezwała się prowadząca.

Snazzy - 2015-04-04, 15:49

Hm... Nie wiem, co powinnan zrobić. Z jednej strony to wszystko wydaje się być proste i nieskomplikowane, ale z drugiej strony boję się totalnej porażki, dlatego w końcu decyduję się zostać jako widownia. O, po prostu trochę odpocznę, a przy okazji może nauczę się piec te ptysie przez samo patrzenie. W końcu jestem uważną uczennicą, więc nie powinnam mieć z tym problemu... Chyba że teraz, nagle, ktoś mnie zmusi do udziału. Mam jednak nadzieję, że uda mi się tego uniknąć i po prostu się poleniwię, nic więcej nie chcę, bo potem będzie się trzeba skupić na treningu.
Daisy7 - 2015-04-04, 17:27

A więc jednak zdecydowałaś się zostać publiką i jedynie kibicować Satanowi razem z podekscytowaną Ann. Wszystkich "kucharzy" zebrało się łącznie dwunastu. Konkurs składał się tylko z jednego etapu, w którym każdy miał przygotować dowolnego pokeptysia według własnego przepisu w ciągu godziny (oglądanie ciasta rosnącego w piekarniku było tam nudne, że nawet mała zajęła się zabawą twoimi włosami). Potem jury oceniło przysmaki, by przyznać nagrody za pięć pierwszych miejsc. Niestety Kobayashi nie znalazł się w owej piątce szczęśliwców, więc jedyne co otrzymał, to dyplom potwierdzający jego uczestnictwo w zawodach oraz małe pudełeczko ozdób do babeczek. Na szczęście skupił się na dobrej zabawie, a nie zwycięstwie, więc nie jest mu z tego powodu smutno.
- Wybaczcie, że zhańbiłem imię cukiernika w naszej rodzinie - zaśmiał się, kiedy we trójkę opuściliście chatkę o 13:38. - Teraz, jak dobrze pamiętam, idziemy na trening Pokemonów, hm?

Snazzy - 2015-04-04, 18:34

- I tak jesteś lepszy ode mnie w te klocki, kocie - odpowiadam, komplementując chłopaka, po czym kiwam bardzo entuzjastycznie głową, kierując naszą trójkę w jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli trochę poćwiczyć. - Tak, muszę trochę poćwiczyć, bo trochę się boję lodowych, ale biorąc pod uwagę, że pozostali liderzy są bardziej ciężcy, nie jest źle, nie? Swoją drogą to może też byś zawalczył w końcu, hm? W końcu to ty tu jesteś trenerem, wiesz? - sugeruję, uśmiechając się szeroko.
Daisy7 - 2015-04-04, 19:15

- W końcu? Wypraszam sobie! Toż to walczyłem z tobą wczoraj! I do tego mnie pokonałaś, czego moja męska duma nie może znieść - odpowiedział teatralnym głosem osoby oburzonej. - Ale dobrze. Skoro chcesz, bym następnym razem zrównał ciebie i twoje Pokemony z powierzchni ziemi, to się zgadzam. Pozostaje tylko znaleźć jakiegoś dzikiego stworka chętnego na drobny pojedynek - dodał, po czym przykucnął w gąszczu i zaczął poszukiwania. - Och, mam coś! - zawołał cię, a gdy przybiegłaś ujrzałaś niebieską kaczkę, która pali się do walki. - Chyba przyszedł tu z okolic jeziora. Proszę, jest dla ciebie, ja idę szukać rywala godnego mojej osoby - zachichotał, odchodząc.

Snazzy - 2015-04-05, 21:56

- Naprawdę, myślę, że to idealny przeciwnik dla ciebie, ale to juz jak wolisz, Kobayashi - odpowiadam na jego stwierdzenie nieco skrzywionym uśmieszkiem, a następnie wypiszczam Hope, bo jestem pewna, że na pewno da sobie radę, a dawno nie ćwiczyłyśmy. - Dobra, mała. Zacznijmy od Rain Dance, by wywołać mały deszcz, a następnie użyj Thunder. Gdyby to nie spowodowało, że przeciwnik padnie, zastosuj Protect, by osłonić się przed następnym atakiem kaczki, a na sam koniec spróbuj raz jeszcze z Thunder.
Daisy7 - 2015-04-06, 22:52

"wypiszczam" :3
----------------
Pokemony teoretycznie powinny zacząć w tym samym czasie, jednak wywołanie deszczu przez Rain Dance odbyło się szybciej niż podbiegnięcie Golducka, który będąc blisko kotki, podrapał ją po pyszczku (Scratch), zostawiając na nim drobne ranki. Może i zadał tym jakieś niewielkie obrażenia, aczkolwiek nie przewidział, że będąc blisko, ułatwi rywalce trafienie Thunderem. Piorun dzięki deszczu zyskał większą moc i takim sposobem wodny Pokemon wymiękł, co oznacza zwycięstwo Hope. Szkoda tylko, że walka był tak prosta i Purugly nie zdobyła nawet połówki poziomu. Mimo to poćwiczyła trochę, co na pewno będzie miało swoje efekty w przyszłości.
- Idziesz już do liderki, mamusiu? Czy jeszcze będziesz trenować panią miauczącą? - zapytała Ann, kucając przy twojej podopiecznej, która niechętnie zgodziła się na głaskanie jej ogona.

Snazzy - 2015-04-07, 18:11

Taaaaak, wcale U i I nie leżą obok siebie w KAŻDEJ klawiaturze o układzie QWERTY...
-----------
- Trenować Hope? Wcale nie zamierzam jej trenować, bo myślę, że jest tak samo zaprawiona w walkach jak ja, w końcu była i jest nadal moim starterem, prawda? - odpowiadam, przekładając jednocześnie dłoń rudego diabełka maltretującą ogon kocicy w okolice prawego ucha, gdzie pokazuję małej, jak powinno się głaskać kota, by nie zrazić go do siebie. Jednocześnie spoglądam kątem oka na krzaki, w których zniknął Sat. To mi tak dobrze poszło czy po prostu... coś mu się stało? Na razie jednak kucam spokojnie, czekając, aż wróci. Po prostu miałam farta i tyle, muszę poczekać. To na pewno nie może być coś poważnego.

Daisy7 - 2015-04-07, 20:30

wcale, a wcale :3
---------------
Kotka zamruczała w odpowiedzi na twoje pytanie i uniosła łepek do góry, by dać się podrapać po szyi, co jest jedną z jej ulubionych pieszczot. Jeśli chodzi o naukę poprawnego głaskania, miejmy nadzieję, że Seiko coś z niej wyniesie, bo inaczej może któregoś razu skończyć z rozdrapaną buźką, a tego byśmy chyba nie chcieli, prawda? Zaczęłam lekko niepokoić się o ukochanego, ale na szczęście całkiem niepotrzebnie. Po prostu musiał znaleźć godnego siebie przeciwnika, a potem z nim zawalczyć. Jak się okazało, wygrał.
- Gotowa na lidera, miśku? - zapytał, podając ci rękę, byś wstała na proste nogi, a wówczas zgarnia ci kosmyk włosów za ucho.

Snazzy - 2015-04-07, 21:04

- Chyba tak, ale chyba jakby się tak bardzo poważnie zastanowić, to raczej nigdy nie będę aż tak dokładnie gotowa do walki - odpowiadam, uśmiechając się nieśmiało, po czym przyjmuję pomoc przy podnoszeniu się na równe nogi, by następnie spokojnie zacząć wędrówkę w kierunku sali w Snowpoint. - A ty? W końcu też trochę potrenowałeś, więc chyba można uznać, że też dałbyś radę, a poza tym to przecież lodowy typ. Żadna skomplikowana filozofia, więc myślę, że twój małpiak dałby tutaj sobie na pewno radę, jako iż jest ognisty. Więc... też zawalczysz, prawda?
Daisy7 - 2015-04-07, 22:11

- A żebyś wiedziała, że zawalczę. Poczułem przypływ dobrej energii i entuzjazmu, więc nie straszny mi żaden lider. Tym bardziej taki lodowy słabeusz - odpowiedział pewnym siebie głosem.
W trakcie krótkiej wędrówki w głąb miasta Satanowi nie zamykała się buzia. Czyżby zaczął konkurować z Ann? Wkrótce tylko ty zostaniesz cichą, nieśmiałą myszką. Zanim udaliście się do gymu, wstąpiliście na moment do Centrum Pokemon, by wyleczyć podopiecznych. Jakże wielkie było twoje zdziwienie, gdy ujrzałaś, że z Joy przeprowadzają wywiad ludzie z Jubilife City. Jedna z kobiet, która stoi tyłem, wygląda nawet znajomo, ale... czy to możliwe?

Snazzy - 2015-04-07, 22:55

Lodowy słabeusz... Pf. Mam czasem wrażenie, że Sat przecenia samego siebie, ale z drugiej strony to nie jest takie złe, bo raczej jest większym optymistą niż ja. Przynajmniej się nie zamartwia o wszystko i jest gadatliwy. Szkoda tylko, że ja nie jestem taka, jak on, ale jestem po prostu sobą, więc co mogę poradzić? No właśnie, nic. Tymczasem z lekkim zaniepokojeniem spoglądam na całą szopkę telewizyjną w budynku, czekając aż będę mogła załatwić swoje sprawy, tylko... ta jedna osoba, kobieta, mnie niepokoi. Tu jest wyraźnie związek, ale jaki? Pewnie za kilka chwil to odkryję.
Daisy7 - 2015-04-08, 15:20

Gdy kobieta odwróciła głowę, zamurowało cię. Z jednej strony jej twarz jest bardzo podobno do buźki twojej matki (a przynajmniej takiej, jaką ją zapamiętałaś), ale z drugiej... Dostrzegasz kilka szczegółów, które teoretycznie wykluczają możliwość, by była to ona. Chyba, że zrobiła sobie jakieś operacje plastyczne i zmieniła fryzurę. O ile to drugie jest całkiem prawdopodobne, to po kiego grzyba miałaby posuwać się do pierwszego? Przecież pracę dostała nie tylko ze względu na kwalifikacje, ale też ładne oczy i ciało, bo do pracy w TV nie zatrudniają byle kogo, kto psułby wizerunek firmy. Co ciekawsze, kiedy znajomo nieznajoma patrzyła w twoją stronę, nie wyglądała na ani trochę wstrząśniętą. Jakby cię w ogóle nie poznawała. Nawet jeśli jest dobrą aktorką, to w pierwszej chwili na pewno by się zdradziła jakimś rozwarciem buzi, poszerzeniem oczy czy czymkolwiek innym.
Snazzy - 2015-04-08, 16:28

To pewnie tylko złudzenie i moje zwyczajowa paranoja, ech... ale z drugiej strony to dobrze, bo to oznacza, że na razie rodziców mam z głowy i nie muszę się z nimi z musu spotykać ani nic z tych rzeczy. Jakoś kontrola rodzicielska przestała mi się podobać i tyle. W sumie to będzie ciekawie, jak Ann później będzie się buntowała w wieku nastoletnim. Już sobie to wyobrażam, chociaż... czy nie za bardzo wybiegam w przyszłość? W końcu nie wiadomo, co się stanie, bo przecież mogę nagle dostać zawału i najzwyczajniej w świecie zemrzeć. Na razie jednak załatwiam to, co mam załatwić w Centrum razem z Satem i ewakuuję się w kierunku sali.
Daisy7 - 2015-04-08, 17:41

A więc postanowiłaś zostawić babkę w spokoju i nie zadawać jej pytań z kategorii "Czy nie jest pani przypadkiem ambitną matką dwóch dorosłych córek, która zostawiła je i męża dla kariery?". Na szczęście nie musieliście czekać do końca wywiadu na uleczenie waszych stworków, ponieważ tym zajmowały się Chansay i Blissey, wierne pomocniczki Siostry Joy. Opuściwszy lecznicę, skierowaliście kroki ku sali tutejszego lidera. W sumie wygląda dosyć normalnie, chociaż jej kopulasty dach i kolumny po bokach od razu informują, że nie trafiliście przed czyjeś prywatne mieszanie.
- To co, Marsik? Zapiszesz się ze mną, czy idziesz tylko w roli widza? - zapytał Satan, pokazując na elektroniczną tablicę przed wejściem, na której musi wpisać się imieniem i nazwiskiem każdy, kto wchodzi do środka, a dodatkowo zaznaczyć jeden z kwadracików: "wyzywam lidera", "jestem zwiedzającym / chcę obejrzeć pojedynek", "prywatne spotkanie" lub "inne (wyjaśnij przy recepcji wewnątrz)".



Snazzy - 2015-04-08, 18:07

Ufff, całe szczęście, że nie zrobiłam tam czegoś głupiego, chociaż zapewne mało brakowało. W sumie to nadal nie bardzo pamiętam matkę po tamtym "resecie", dlatego głęboko w myślach zapisuję sobie, by przy okazji wypytać o nią Cyn. Ona na pewno powinna wiedzieć o pani Imasawie więcej niż ja. No nic. Na razie przyglądam się niezbyt ufnie tajemniczemu urządzeniu. Owszem, lubię technologię, ale tym razem uważam, że to znaczna przesada, dlatego... no cóż, chyba po prostu zostawię to w rękach Sata, bo jednak nadal jestem trochę wytrącona z równowagi.
- Możesz mnie zapisać jako drugiego walczącego... w sumie śmiesznie by było, gdyby w środku się okazało, że można walczyć dwuwalki, bo jednak dawno nie walczyliśmy we dwoje na raz, wiesz...?

Daisy7 - 2015-04-08, 19:57

- Ano wiem, musimy to nadrobić, ale wątpię, by w walce z liderem przeszło coś takiego. Osobiście nie słyszałem, by doszło do dwuwalk w gymie, chociaż... kto wie - uśmiechnął się nastolatek, wpisując cię na małym urządzeniu i zaznaczył pierwszy kwadracik.
Po wejściu do środka znaleźliście się w niewielkim pomieszczeniu, gdzie podłogę wyłożono białymi kafelkami, a ściany pomalowano farbą o barwie morskiej bryzy zmieszanej z delikatnym fioletem. Przy niewielkim biureczku wpasowanym wystrojem do otoczenia siedzi drobna brunetka z krótkimi włosami sięgającymi mniej więcej do brody. Podniosła na was wzrok, sprawdziła coś w laptopie, uśmiechnęła się i dłonią wskazała na przejście w ścianie zakryte białymi paskami materiałów (coś w stylu zasłonek makaronów tylko na drzwi), nie odzywając się ani słowem.

Snazzy - 2015-04-08, 20:11

No, no, muszę przyznać, że liderka ma lepsze poczucie przy dekorowaniu wnętrz niż moja siostra, a co dopiero ja... moja artystyczna momentami dusza jest wręcz zadowolona, że w końcu trafiła w tak urocze miejsce... hm i jeszcze dużo niebieskiego! Wprawdzie ja jako ja preferuję wyłącznie czerwony, ale niebieski, biorąc pod uwagę typ lodowy, nie jest taki zły. Już mi się tu podoba i nawet mogłabym mieszkać w takim miejscu... szkoda tylko, że tu już jednak urzęduje liderka. Co ja na to poradzę, ech. No ale nic. Wszystko będzie dobrze! Pewna siebie jak nigdy dotąd idę za to dziwne przejście, by zmierzyć się z tym, co na mnie czeka... oby to nie było nic męczącego.
Daisy7 - 2015-04-08, 20:48

Niestety wiedziałaś aż za dobrze, że za przejściem nie znajdziesz od razu areny. Liderzy chyba nigdy tak nie robią. Zawsze muszą dać jakieś zadania. Raz są to łamigłówki, innym razem gierka albo test sprawnościowy, a czasami walki. W tym wypadku chodzi o opcję ostatnią, a przynajmniej na razie, bo nie wiadomo, czy dalej nie czekają misje innego pokroju. W każdym razie właśnie wpadliście na dwójkę mężczyzn ubranych w białe dresy i puchowe bezrękawniki, które są rozpięte, dzięki czemu widać muskularne klaty Latynosów. Ukłonili się w ciszy i każdy wypuścił po jednym swoim lodowym Pokemonie.

- Możemy zrobić z tego dwuwalkę, skoro już tak ładnie się złożyło? - zaproponował Satan, na co trenerzy spojrzeli po sobie, uśmiechnęli się zawadiacko i kiwnęli delikatnie głowami, dalej nie zdradzając swoich głosów.
Heh, obowiązuje to jakaś zasada milczenia? No i ciekawe jak zamierzają wydawać polecenia podopiecznym bez używania aparatu gębowego. Kobayashi wystawił Croagunka, twoja kolej.

Snazzy - 2015-04-08, 21:04

Jest dobrze, chociaż nie umiem zbytnio współpracować. Lepiej by było, gdybym sama walczyła, ale tak to może uda mi się jakoś dać sobie radę i skomunikować się doskonale z Satem? W sumie... idealne praktyki przedmałżeńskie, hehe.
- Dobra, w taki razie ja też postawię na żabę - mrugam porozumiewawczo do chłopaka stojącego obok mnie, po czym wypuszczam Greninję. Biedak, za dużo ostatnio się pojedynkuje, muszę to ograniczyć, by równomiernie trenować zespół. - Okej, Bubblefrog, zacznij od... Double Team, by zwiększyć unikliwość, a następnie odbij się od posadzki w górę, korzystając z Hydro Pump. Potem, opadając w dół, skieruj się na Piloswine, atakując Water Shurikenem, a na sam koniec wykorzystaj Smokescreen, by wycofać się na pierwszą pozycję i ewentualnie wspomóc naszego kompana w obronie i kontrataku,

Daisy7 - 2015-04-10, 14:07

nie bawiłam się w ablitki ;p // neechan, prawdziwa zmienna kobieta, raz chce dwuwalkę, potem mówi, że wolałaby sama xd
----------
Pojedynek rozpoczyna Bubblefrog, który jest najszybszy z całego towarzystwa. Za pomocą Double Team stworzył sobie kilka własnych kopii, które wyglądają kropka w kropkę jak on, dzięki czemu zdolność do uniku żabki wzrosła. Następnie Lapras zaczął śpiewać bardzo ładną melodię przypominającą kołysankę (Sing). Prawie udało mu się uśpić nią twojego podopiecznego, lecz zanim do tego doszło, Croagunk przeszkodził, uderzając Laprasa zatrutymi igiełkami. Poison Sting nie tylko zadaje obrażenia, ale również zatruwa przeciwnika. Na koniec tej kolejki Piloswine używa Powder Snow, któremu co prawda nie wyszło zamrożenie, lecz cios ten działa na obydwóch rywali. Czas zacząć etap drugi, który rozpoczynają wspólnie Greninja i Croagunk. Water Shuriken wykonany z góry (Hydro Pump) ze względu na przewagę typów zadał duże obrażenia włochatemu oponentowi, który po chwili oberwał wzmocnionym i superefektywnym Revenge. Sprawiło to, że wróg zemdlał, a koleś nie zamierza wystawiać już żadnego innego Poka. Dodatkowo wasi (twój i Sata) podopieczni zdobywają +1lvl. Krokiet ewoluuje!
- Świetnie! Walczyłeś rewelacyjnie, ale dajmy się wykazać Marsikowi i Bubblefrogowi - powiedział Kobayashi, odsyłając stworka do kulki. - Dalej, miśku. Teraz to walka 1vs1. Zmieć tego Laprasa!

Snazzy - 2015-04-10, 18:07

- Ej, nie zgadzam się, jakby nie patrzeć, to przy Piloswine odwaliliśmy kawał dobrej roboty... ale skoro nie chcesz dalej uczestniczyć w jatce, to proszę bardzo - pokazuję chłopakowi język, po czym skupiam się na Laprasie. - Okej, Bubblefrog, teraz sprawa jest trudniejsza, bo to typ wodny, czyli nasze ataki niewiele dadzą mimo umiejętności. Na sam początek zacznij od Hydro Pump, by znowu się wznieść do góry, a następnie zaatakuj po kolei Quick Attack i Pound, by zadać obrażenia. Na sam koniec zaś, odskocz do tyłu, wykonując Growl. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki - instruuję lekko poddenerwowana.
Daisy7 - 2015-04-11, 12:59

Pojedynek rozpoczął się. Na początku Greninja strzeliła pod siebie Hydro Pump, by za jego pomocą wykonać efektywny skok nad przeciwnikiem i wówczas zaatakować go resztą ciosów. Jednak Lapras nie dał się przechytrzyć, ponieważ widział już takie zagranie, którym dopiero co potraktowałaś Piloswine. W mgnieniu oka uderzył w arenę przed siebie, a szczelina, którą wykonał, doprowadziła do wystrzału kamieni tuż pod Bubblefrogiem. Rock Smash sprawia, że Greninja staje się niezdolny do dalszej walki. Jako, że była to walka 1vs1, nie może wybrać następnego Pokemona. Dlatego też jeden z milczących mężczyzn podał ci karteczkę z zagadką, któa jest alternatywą do walki, by przejść dalej.
Cytat:
Gdzie błękit z granatem się styka, tam słońce się wynurza.

Snazzy - 2015-04-11, 18:53

Przegrałam, ale to było zamierzone, bo przecież nie będę ujawniać swojego najsilniejszego Pokemona, jakim jest Talonflame, który jest typem ognistym. Hehe. W sumie to trochę mi szkoda, że Bubblefrog nie dał rady, ale to też moja wina. Nigdy nie rób tej samej rzeczy dwa razy. Tak, na pewno zapamiętam. Na szczęście mamy w ekipie jeszcze kilka asów na liderkę. Tymczasem spoglądam na kartkę, uśmiechając się niepewnie, po czym odpowiadam na zagadkę. Serce mocno mi łomocze, jestem tak zestresowana, że chyba zaraz odlecę.
- No... to chyba będzie horyzont, nie?

Daisy7 - 2015-04-11, 20:26

Mężczyzna, który dał ci zagadkę, kiwnął głową, a drugi w tym czasie wskazał ręką na przejście do następnego pomieszczenia. To różni się od poprzedniego wystroju w stu procentach. Wygląda jak pracownia jakiegoś zapalonego informatyka, ponieważ motyw przewodni to technologia. Komputery, migające diody, loga znanych marek typu Windows, Android itd. Ciekawe czy zapłacili tutejszemu liderowi, by zrobił taki pokój. Pewnie tak. Niespodziewanie usłyszeliście głos wydobywający się z dwóch głośników umieszczonych w rogach ścian przy suficie.
- Witajcie. Jestem oprogramowaniem firmy Sony. Ponadprzeciętnie inteligentny robot QR344 zwany inaczej Quirrell. Waszym zadaniem jest odgadnięcie zagadek matematycznych, które za moment wyświetlą się na głównym ekranie. Rozwiązania należy wpisać przy pomocy dotykowej klawiatury numerycznej znajdującej się pod ekranem. Życzę powodzenia i zachęcam do zakupu produktów firmy Sony.
Cytat:
1) 5 biedronek łapie 5 mszyc w ciągu 5 godzin. Ile mszyc złapie 100 biedronek w ciągu 100 godzin?

2) W Krakowie:
50% osób ma czarne włosy,
25% osób ma blond włosy,
33% to kobiety,
67% to mężczyźni.
Które z następujących zdań jest na pewno prawdziwe?
a) Wszyscy o włosach blond to mężczyźni.
b) Niektórzy mężczyźni mają czarne włosy.
c) Niektórzy o włosach blond to kobiety.
d) Zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają czarne włosy.


Snazzy - 2015-04-12, 07:59

Znowu strzelasz ortografa, tym razem w opisie tematu ze zmaniami (pigólka, hahaha xd) nawet mój telefon to podkreśla xd :-P
-----------
- No, to już nie jest takie złe, prawda, kocie? - zagaduję Sata, przyglądając się zadaniom. Pierwsze jest banalnie łatwe, dlatego jako odpowiedź wpisuję po prostu "dwa tysiące". Drugą część muszę bardziej przemyśleć, jednak trudna tez nie jest. W sumie do tej pory nie dostałam żadnej trudnej zagadki, a szkoda. No nic, wklepuję po prostu jako zdanie stuprocentowo prawdziwe zdanie oznaczone literą B, a następnie czekam na rozwój wydarzeń. Bo przecież nie może być aż tak źle.

Daisy7 - 2015-04-12, 14:38

zmienione, a SS się spali :p // "W sumie do tej pory nie dostałam żadnej trudnej zagadki, a szkoda" zapamiętam to sb *^*
-------------
- Ano, całkiem tu ciekawie - przyznał Satan, który pozostawił zagadki tobie, by móc skupić się na podziwianiu nietypowego, nowoczesnego dizajnu pomieszczenia, w którym się znaleźliście.
- Gratulacje. Obie odpowiedzi są poprawne. Możecie przejść fioletowymi drzwiami, które zostały odblokowane i prowadzą na arenę lub spróbować rozwiązać jeszcze jedną, znacznie trudniejszą zagadkę. Dzięki niej uzyskacie możliwość wymieniania Pokemonów walczących w trakcie pojedynku. W przeciwnym razie wybrany stworek będzie musiał walczyć, dopóki nie zemdleje lub nie wygra całego pojedynku. Przypominam również, że można używać tylu Pokemonów, ile wystawi lider - odezwał się ponownie Quirrell, a po jego gadce na głównym ekranie ukazało się nowe zadanie.

Cytat:
Póki nie złożysz, to jej nie złamiesz.

Snazzy - 2015-04-12, 19:02

Pffff xD Nie spali się tak łatwo, mam kopię zapasową na OneDrive <3
---------------
No dobra, dobra, cofam to, co powiedziałam. To już za dużo zagadek jak na jeden dzień, dlatego wzruszam ramionami i spoglądam na Sata, któremu chyba się spodobał ten pokój. Może rzeczywiście interesuje się technologią, a ja za mocno trzymam go w domu jako koguta domowego? Będę musiała z nim potem porozmawiać na poważnie, a na razie podchodzę do niego, wtulając się w niego, by uzyskać jakąkolwiek pomoc.
- Hej, kocie. Mi chyba już wystarczy zagadek na dzisiaj, więc... ja sobie odpuszczę. Chcesz ją rozwiązać czy idziesz ze mną? - pytam cicho, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-04-12, 22:14

wynajmę hakerów, którzy się tam dostaną xd
----------------
- Coś ty. Nie mam pojęcia, o co w niej chodzi. Dziwne to! - odpowiedział, wzdrygając się teatralnie, po czym przytulił cię do siebie, cmoknął troskliwie w czubek głowy, złapał Ann wolną ręką i zaprowadził was wszystkich do fioletowych drzwi.
Na szczęście oprogramowanie nie kłamało i tuż za przejściem znajdujecie arenę tutejszego lidera. A raczej... liderki! Pośrodku pomieszczenia stoi dosyć młoda, szczupła dziewczyna ubrana w brązową spódniczkę i jasną koszulę z niebieską kokardą. Włosy upięte ma kilkoma gumkami w coś między kucykami, a warkoczami. Przy jej boku dostrzegłaś również Snovera. Znasz gatunek tego Pokemon aż nazbyt dobrze przez szramę, jaką zostawił ci jeden z nich, podczas wykluwania się w domu Cynthii. Oby ten nie był równie drażliwy.
- Witajcie! Nazywam się Candice! Zapraszam do walki! - zawołała, machając i szczerząc się szeroko.
- Dzień dobry! Na pierwszy ogień pójdzie moja lepsza połówka! - zdecydował za ciebie Kobayashi, popychając cię delikatnie do przodu. - Powodzenia, Marsik - mruknął ciszej, posyłając ci buziaka.

Snazzy - 2015-04-13, 18:11

- Pfff, prościej wkopać kogoś innego zamiast iść samemu na pierwszy ogień - odpowiadam, nadymając się niczym rozdymka, jednak po chwili uśmiecham się i kiwam głową. - Dzięki, Satty, ale chyba wszelkie tego typu życzenia są zbędne, w końcu to tylko walka przeciwko lodowym stworkom, a skoro zaczynasz od Snovera, to ja zacznę... hm, od Talonflame'a. To będzie na pewno ekscytująca potyczka.
Wypowiadając te słowa, sięgam po Pokeball z ptakiem, by wypuścić go na arenę, którą przy okazji uważnie oglądam, by stwierdzić, czy znajdę tutaj coś, co mi się ewentualnie przyda w kolejnych rundach.
- Okej, Phoenix. Na sam początek zacznij od Aerial Ace, by zbliżyć się do przeciwnika, a następnie wykonaj Flamethrower. Myślę, że z powodu bliskości Snovera atak będzie bardziej gorący i skuteczniejszy. Po tym wznieś się wysoko, starając się unikać lodowych ataków długodystansowych, a na miejscu użyj Sunny Day. Na sam koniec zaś ponów Flamethrower, które powinno być silniejsze. Gdyby coś nie wyszło, wykonuj uniki.

Daisy7 - 2015-04-14, 15:52

Jeśli chodzi o arenę, to nie wpływa ona w większym stopniu Phoenixowi, który prawie cały czas znajduje się w powietrzu. Ale przydać może się twoim innym Pokemonom, dlatego wiedz, że całe podłoże jest w mniejszym lub większym stopniu oblodzone, a dodatkowo dużo tu potężnych kamieni przewyższającymi cię zarówno wzdłuż jak i wszerz.
Pojedynek rozpoczyna Talonflame od użycia Aerial Ace i Flamethrower. Pierwszy posłużył mu do szybszego znalezienia się bliżej oponenta, a drugi spełnia rolę broni. Czego się można spodziewać po jednym z silniejszych ciosów typu ognistego, którego typ zabiera Snoverowi poczwórne obrażenia, a jakby wszystkiego było mało, dochodzi STAB. Werdykt prosty i znany: wróg mdleje, a twój ptaszek wygrywa (+0,5lvl).
- Silny - skomentowała liderka, odwołując przegranego malca, a na jego miejsce wystawiła Medichama (40lvl).


Snazzy - 2015-04-14, 18:23

Neeeechan, a czy jeśli jeszcze nie odebrałam rekompensaty za poprzednie grządki, to mogę jeszcze to zrobić? *w*
--------------
- Nie wydaje mi się, żeby to była kwestia siły... może po prostu wytrenowania albo po prostu szczęścia? - odpowiadam na komentarz, po czym przyglądam się kolejnemu przeciwnikowi. Nie podoba mi się to, jednak nadal jest typem wrażliwym na Talonflame'a, dlatego chyba mogę spać spokojnie. - Phoenix, tym razem zacznij od Aerial Ace, a następnie popraw obrażenia, używając Flamethrower. Oddalaj się przy tym coraz bardziej w górę, by tam wykonać Agility, a na sam koniec powtórz Aerial Ace. Gdyby ci nie wyszło, postaraj się robić uniki.

Daisy7 - 2015-04-14, 19:54

taa, o ile pamiętasz na jakim poziomie ma być Pokemon tamten .-. i mogę Ci obydwa fabularnie wprowadzić, jeśli chcesz
-----------------
Pojedynek znów rozpoczyna twój szybki ptasior i znów od tego samego, czyli Aerial Ace. Jednak tym razem cios miał za zadanie nie tylko zmniejszyć odległość między uczestnikami walki, ale także zadać obrażenia. No i zadał, całkiem pokaźne. Wróg nie zamierzał stać bezczynnie. Natychmiast odwdzięczył się pięknym za nadobne, używając superefektowanego Thunder Punch. Nie udało się sparaliżować Phoenixa, lecz elektryczy ruch mocno nim pokiereszował. Flamethrower sprawił, że Medicham ledwo trzyma się na nogach. Starczyło mu jednak sił na ponowny Thunder Punch, który wykończył twojego podopiecznego. Czas na zmianę stworka!

Snazzy - 2015-04-14, 20:12

Nie pamiętam, wezmę sobie dla beki na dwudziestym, żeby go potem potrenować :D A miał być na setnym <3
-----------------
No, tego się nie spodziewałam. Chyba nie doceniłam przeciwnika, ale akurat w moim przypadku to bardzo typowe, więc nie mam się o co martwić. Gorzej, że w ten sposób zostają mi tylko dwa stworki do wyboru, a biorąc pod uwagę typ Medichama, nie wydaje się to trudne. Z tego powodu zawracam omdlałego ptaka do jego kulki, a na arenę wywołuję Purugly. Czas rozruszać kości, co po dzisiejszym treningu nie powinno nam sprawić problemu.
- Okej, Hope. Zacznij od Fake Out, a następnie od razu użyj Protect, by zabezpieczyć się przed atakiem przeciwnika. Na sam koniec zaś wykonaj Hypnosis, po czym zaatakuj Dream Eaterem. Gdyby coś nie wyszło, rób uniki.

Daisy7 - 2015-04-15, 11:08

Purugly wykonała priorytetowy ruch Fake Out. Dzięki niemu w mgnieniu oka pojawiła się obok wroga i zadała mu cios łapką. Jako, że Medicham miał już niewiele HP w zanadrzu, zemdlał. Candice zawróciła stworka i do boju wysłała ewolucję Snovera, Abomasnowa (42lvl).

- Do dzieła! Zacznij od Powder Snow, by spróbować zamrozić tą kocicę. Następnie dołóż jej z Ice Punch bez względu na to, czy wcześniejszy ruch zrobi z niej kostkę lodu czy też nie. Icy Wind też nie będzie głupim posunięciem. Ale to na koniec. Jako trzeci ruch użyj potężny Blizzard - wydała polecenia.

Snazzy - 2015-04-15, 16:26

No nie... jest gorzej niż wcześniej, ale pociesza mnie myśl, że już daleko zaszłam, chociaż jeśli Hope teraz nie da sobie rady, to marny będzie mój koniec. Jak nic będzie źle... chociaż czemu ja mam takie pesymistyczne myśli? Jak nie teraz, to następnym razem mi się uda, a zawsze mogę wyzwać dziewczynę jeszcze raz następnego dnia. Dla mnie to nie problem i jestem cierpliwa. Cierpliwość w końcu popłaca.
- Okej, Hope, nie ma co się bawić, dlatego zacznij wpierw od uniku, a następnie błyskawicznie użyj Hypnosis, by uśpić przeciwnika. Myślę, że od razu po tym możesz zaatakować Dream Eaterem. Gdyby uśpienie ci nie wyszło, wykonaj Facade, a potem zaatakuj Aerial Ace. Zrób to także wtedy, jeśli Hypnosis i Dream Eater zadziałają. Gdyby zaś nic nie wyszło, a także gdyby istniało zagrożenie atakiem - rób uniki.

Daisy7 - 2015-04-15, 18:49

ej, weź wygraj ;-;
------------------------------
Pojedynek znów rozpoczyna twoja kocica, którą trudno przebić pod względem szybkości. Jest niczym piorun! Jednak mimo to nie udało jej się uśpić przeciwnika Hypnosisem. Wówczas wróg przystąpił do Powder Snow. Na twoje szczęście cios odebrał jedynie trochę HP Hope. Samiczka niespodziewanie "otrzymała" jasną poświatę i będąc w takim stanie, uderzyła w przeciwnika. Okazało się, że tak wygląda Facade. Abomasnow poślizgnął się i poleciał do tyłu, uderzając o duży głaz, co powoduje trochę dodatkowego ubytku punktów życia. Ice Punch oprócz zadania obrażeń, zamraża twoją podopieczną. Samiczka nie mogła nic zrobić i jedynie ciągle przyjmowała obrażenia, a drugi Blizzard sprawił, że zemdlała. Czas wystawić trzeciego stworka.

Snazzy - 2015-04-15, 19:30

How about nope?
-----------------
No i się przeliczyłam, ale zawsze to dodatkowy krok do zwycięstwa... chociaż, jeśli dobrze liczę, to powinnam sobie dać radę. Nie ma bata, wszystko będzie dobrze i na pewno wyjdę stąd jako szczęśliwa posiadaczka odznaki, dlatego zawracam kota do kulki a w zamian wypuszczam Mega Gardevoir. Jak się bawić, to na całego, co nie?
- Okej, Esperity. Nie możemy tego teraz zwalić, dlatego myślę, że powinnaś zacząć od Moonblast, a następnie użyć Future Sight. Tyle chyba powinno starczyć, bo Hope chyba już wystarczająco mocno go poturbowała, dlatego uważaj tylko, by nie poślizgnąć się na lodzie. Ewentualnie gdyby przeciwnik pod koniec był nadal na nogach, potraktuj go dwa razy Psychic.

Daisy7 - 2015-04-15, 22:35

Daisowy dosłowny angielski tłumaczy to jak "jak o nie?" i nie wie, o co kaman xd
---------------
No i przywaliłaś z grubej rury. Sądząc po minie liderki, nie posiada ona Abomasitu, który umożliwiłby Abomasnowowi mega ewolucję. Jaka szkoda... Gardevoir w oka mgnieniu skumulowała dużo mocy w kuli, którą posłała prosto na rywala. Nie sposób było jej uniknąć. Chociaż nie osłabiła Sp. AT lodowego potwora, to odebrała mu dużo punktów zdrowia. Tym bardziej, że ruch został wzmocniony STABem. Już po chwili to Esperity została ofiarą, kiedy oberwała Wood Hammerem. Łapa oponenta zabłyszczała na moment i wykonała potężny cios, lecz atak ten odebrał też duże obrażenia użytkownikowi, co nie było chyba zbytnio przemyślane, bo Candica zrobiła minę kota wydalającego się na pustyni. Czas zacząć Future Sight, który w pierwszej kolejce ładuje się. Potem samiczka była narażona na Grass Whistle, jednak udało jej się uniknąć ruchu i dzięki temu zakończyła rundę wspomnianym wcześniej ciosem. Abomasnow mdleje, a twoja podopieczna zdobywa aż +3lvl. A raczej zdobyłaby, gdyby nie miała wbitego setnego poziomu ;) Liderka wystawia ostatniego Pokemona, którym okazuje się być Sneasel (38lvl). Matko jedyna, ten gatunek chyba cię prześladuje...

Snazzy - 2015-04-16, 17:27

Nie zrozumiesz :/
-----------------
Sneasel. Brrrr, na samą myśl o nazwie gatunkowej tego przeciwnika, ciarki mnie przechodzą. No ale nic. Do wygranej dzieli mnie tak niewiele, że mam chęć już, teraz zatańczyć taniec zwycięstwa. Po tej walce, do zdobycia będę miała już tylko dwie odznaki... jejciu, jak ten czas zleciał, ale nieważne. Trzeba skończyć to, co jest do skończenia.
- Okej, Esperity. Zacznij ponownie od Moonblast, a następnie użyj Hypnosis, które... no nie wiem, czy wyjdzie, ale mam szczerą nadzieję, że tak.Potem zaatakuj raz Dream Eaterem, a na koniec powtórz Moonblast. Staraj się nadal nie wywrócić na lodzie, ale też próbuj unikać ataków.

Daisy7 - 2015-04-18, 12:29

wątpisz w moją inteligencję Y.Y
--------------
Tym razem pierwszy ruch należy do twojego rywala. Jest nim krytyczny Slash, który zostawił brzydką szramę na ciele Gardevoir. Nie odebrał jednak jakoś szczególnie wiele HP, więc samiczka bez problemu odgrywa się Moonblastem. Potężny cios zabiera ponad 3/4 życia przeciwnika, lecz nie obniża mu żadnej Sp.AT. Mroczny Pokemon ponownie zbliżył się do Esperity, by tym razem zaatakować Feint Attackiem mając pewność, że nie spudłuje. Chyba zdaje sobie sprawę, iż ma małe szanse na wygraną, dlatego zamierza chociaż jak najbardziej osłabić oponentkę. Mega stworkowi nie powiodło się użycie Hypnosis. Potem znów obrywa Feint Attackiem i ma już jakieś tylko jakieś 3/7 max. HP. Na koniec samica zrezygnowała z Dream Eater, aby na jego miejsce wstawić zaplanowany na później Moonblast. Takim sposobem rozłożyła Sneasela na łopatki, za co zdobyłaby exp, gdyby tylko nie miała setnego poziomu. W każdym razie wygrałaś z liderką! W nagrodę otrzymujesz 5040$, Odznakę Sopla (Icicle Badge) oraz TM79 Frost Breath.
- To co? Wyleczę szybko swoich podopiecznych i zmierzę się z tym przystojnym panem, hm? - zaśmiała się Candice.

Snazzy - 2015-04-18, 13:24

Tak D;
---------------
No i jest git majonez! W ramach rozluźnienia po wygranej walce przybijam z Esperity piątkę, a następnie chowam ją do balla. Jak nic jutro urządzę ucztę z okazji wygranej, a potem będę ćwiczyć, bo Fantina i ten ostatni lider na pewno będą trudnymi przeciwnikami. Nie ma mowy, żeby było inaczej, a na razie... odwzajemniam uśmiech dziewczyny i kiwam głową na znak, że się zgadzam. W końcu raczej innego wyjścia nie mam, nie?
- Nie śpieszy się nam, więc poczekamy - odpowiadam, po czym siadam na trybunie obok Sata, wtulając się w niego lekko. W końcu muszę trochę odpocząć po stresującej sytuacji.

Daisy7 - 2015-04-18, 13:59

>.>
------------------
- Świetnie ci poszło, Marsiku. Sat jest dumny - pochwalił cię Kobayashi, otaczając cię troskliwie ramieniem i delikatnie przyciskając do siebie. - Mam nadzieję, że ja nie dam plamy. Wybacz, ale muszę już lecieć. Nie wypada, żeby liderka musiała czekać na wyzywającego. Ann, zaopiekuj się mamusią - dodał po chwili, wstając i czmychając na arenę, z której przed chwilą zeszłaś.
- Dobrze, tatusiu! - zawołała mała, wspinając się na twoje kolanka i molestując buziakami twoje policzki. - Mamo, a myślisz, że jak będę starsza i zostanę trenerką, to też stoczę walkę z tą panią? Ona będzie wtedy przecież staaaara!

Snazzy - 2015-04-18, 18:03

Wybacz mnie :P
---------------
- No nie przesadzajmy, aż taka stara nie będzie. Zakładając, że jest w wieku moim albo cioci Maylene, jeśli w późniejszym wieku zostałabyś trenerką i przyszłoby ci z nią walczyć, na pewno miałaby poniżej czterdziestu lat - odpowiadam z pewnym rozbawieniem, chociaż także z pewnym przemyśleniem. Jeśli to wszystko tak dalej pójdzie, to raczej nie dożyję czterdziestki ani tym bardziej dwudziestki. W sumie... to nawet dobrze, bo będę musiała się cieszyć każdym dniem, a to raczej nie jest niczym negatywnym. Tymczasem, póki mam uważnie, przyglądam się uważnie walce chłopaka.

Daisy7 - 2015-04-18, 18:48

nooo dobra, nie potrafię się długo gniewać 3:
----------------
Kobayashi bez dwóch zdań pokazał klasę. Może chciał "odpokutować" za przegraną walkę z tobą? Albo miał teraz szczęście bądź wtedy pecha? Trudno stwierdzić, ale jedno jest pewne. Pokonania lidera jednym Pokemonem jest bardzo efektywne! Kiedy otrzymał swoje honorarium za wygraną, wrócił po was na trybuny. Szczerząc się szeroko, uściskał cię mocno, a potem wziął Ann na ręce i we trójkę opuściliście gym. Zrobiło się już późnawo.
- Proponuję przenocować w centrum - odezwał się nastolatek, wskazując na charakterystyczny biały budynek z czerwonym dachem.

Snazzy - 2015-04-18, 20:56

Naprawdę, jest tak cudownie, że nie mam pojęcia, czy istnieje na świecie cokolwiek, co by nam popsuło to cudowne popołudnie. Idę tuż obok Sata, trzymając go delikatnie za rękę, przy czym uśmiecham się od ucha do ucha, natomiast na propozycję chłopaka, kiwam żarliwie głową, wzdychając w zgodzie.
- Taaak. O tej porze nie opłaca nam się już ciągnąć do Floaromy, więc zostaniemy na noc, a jutro w drogę powrotną do domu, tylko... wracamy z buta tak jak tu przyszliśmy, czy skorzystamy z psychicznych stworków? - dopytuję, prowadząc swoją gromadkę w kierunku charakterystycznego budynku.

Daisy7 - 2015-04-18, 22:29

- A to już zależy od naszych sił i chęci. Raczej tego drugiego, bo wątpię, byśmy nie mieli energii po przespanej nocy. W każdym razie wszystko okaże się jutro, zgoda? - odpowiedział Sat.
W centrum przywitała was oczywiście Oficer Jenny. Tym razem sama, bez towarzystwa kamerzystów oraz dziennikarki przypominającej do złudzenia twoją matkę. Wyleczywszy Pokemony, dała wam kluczyk do trzyosobowej sypialni na parterze, a także zaprosiła do skorzystania z darmowej stołówki, co Kobayashi skomentował "jak dają za darmo to czemu nie". Pokój jest niewielki, jednak przyjazny, dzięki pastelowym ścianom oraz miękkiej wykładzinie w pomarańczowe cętki. Nie ma tu też zbyt wielu mebli, ale nie szkodzi. Postanowiliście odpocząć i odświeżyć się trochę po podróży. W międzyczasie wykluło się jajo Psyducka, które zalegało na dnie twojej torby. Urocza kaczucha złapała świetny kontakt z Ann.

Psyduck
Imię: ---

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Psyduck (33lvl) -> Golduck
Ataki: Clear Smog (Egg Move), Water Sport, Scratch, Tail Whip
Charakter i historia: Psyduck wykluła się z jaja w centrum (Snowpoint City), lecz nie pod okiem Siostry Joy. Po prostu w pokoju, który Mei wraz z Satanem wynajęli na noc w trakcie podróży. Kaczucha bardzo lubi Ann i ze wzajemnością. Łatwo rozbawia dziewczynkę swoim ciamajdowatym chodem, częstymi wywrotkami oraz nieco głupkowatym, ale jakże uroczym charakterkiem. Nie ma się jednak co martwić, bowiem wszystkie Pokemony tego gatunku zachowują się w podobny sposób. Minie po ewolucji, której samiczka wprost nie może się doczekać.
Umiejętność: Cloud Nine - Zapobiega występowaniu zjawisk pogodowych i sprawia, że działające na polu bitwy zanikają.
Trzyma: ---

Snazzy - 2015-04-19, 11:30

Ss zrobiony... Naprawde .o.
----------
O matko... Po prostu zrobiło się uroczo. Prawie jak w domu. W sumie jestem chyba za mocno przyzwyczajona do nocowania poza domem. Niedobrze, trzeba to koniecznie zmienić, ale na razie wyciągam trochę karmy, by razem z rudym diabełkiem nakarmić malutk kaczkę, a następnie przechodzę po kolei do karmienia swoich większych podopiecznych. Przy okazji też staram się wyczuć, czy moja zdolność ich rozumienia być może wróciła, czy może po prostu zanikła na amen... oby nie, do diabła.

Daisy7 - 2015-04-19, 12:38

a... ale czemu SS? .o.
----------------
Psyduck nic nie mówiła, ale może dlatego, że po prostu taka już jest. Co do reszty Pokemonów, z którymi Ann swobodnie sobie rozmawiała, ty także łapałaś jakiś kontakt. Nie był to ten sam stan co niegdyś, gdy mogłaś z nimi swobodnie nawijać, ponieważ teraz rozumiesz tylko niektóre ze słów stworków. Jednak biorąc pod uwagę, że niedawno całkiem zatraciłaś tą zdolność, to są jakieś postępy. Tylko ciekawe od czego to zależy... Nakarmione Pokemony (łącznie odejmij 6kg dowolnej karmy/karm) zawróciły do kulek.
- Może teraz my wybierzemy się na kolację? - zaproponował Satan, wycierając ręcznikiem mokre włosy, którym zafundował szybkie mycie, by nie wyglądały jak przetłuszczone pudło po oleju.

Snazzy - 2015-04-19, 15:46

"W centrum przywitała was oczywiście Oficer Jenny" Tia...
-------------------
No, nie jest tak źle. Może to po prostu kwestia ćwiczenia? Ann zapewne idzie tak łatwo, ponieważ łatwo zaprzyjaźnia się z nowymi stworkami, przez co pewnie w jakiś sposób praktykuje tę umiejętność. Może po prostu powinnam więcej ćwiczyć? Hm, w sumie... żaden problem. Od jutra się zacznie i będzie git majonez. Tymczasem kiwam głową na propozycję Sata, biorąc małą na rączki, a jej nową "przyjaciółkę" łapiąc w Pokeballl - w końcu nie zostawię świeżo narodzonego malucha samopas w pokoju, prawda?
- Jak zjemy kolację, to się jeszcze pobawicie - mówię cicho rudemu diabełkowi. Przy okazji zahaczam jeszcze o siostrę Joy, której daję do wyklucia jajka: Spheala, Shiny Shuckle'a i Mienfoo.

Daisy7 - 2015-04-19, 15:56

Ach xd ale myślałam, że jakiś karygodny błąd ort. ;p
----------
- Zgoda mamusiu. O, możemy wziąć też coś dla kaczuszki. Pewnie lubi suchy chleb. Na stołówce powinien być taki, prawda? - zaproponowała Ann, oplatując twoją szyję swoimi małymi rączkami.
Sistra Joy wzięła od ciebie jajka i poprosiła, byś odebrała je za jakieś 30-40min. Do tego czasu cała trójka powinna być gotowa (wiedziałam, że będzie rzut na jajeczka, bo bonus ;-;). W publicznej jadalni postanowiliście zjeść kanapki z dżemem i miodem. Żeby jednak się nie przesłodzić, do picia wybrałaś kwaskowatą lemoniadę ze świeżych cytryn. Oczywiście wszystko za darmo. Po kolacji wróciliście do sypialni. Za jakieś 15min będziesz mogła pójść po nowych towarzyszy.

Snazzy - 2015-04-19, 17:00

No i taką kolacją kończę dzień. Już jutro na spokojnie wrócę do domu, zrobię sobie dzień przerwy na spanie i następnego dnia znowu do roboty. W sumie to może jutro uczczę jakoś dzisiejsze zwycięstwo? Nie wiem, co będzie jutro, ale wiem, co będzie tego wieczoru. Przede wszystkim zabraniam i powstrzymuję Ann wszelkimi sposobami podawania kaczce pieczywa, tłumacząc, że po chlebie ptaki chorują, a następnie przebieram się w piżamę i idę po prostu spać, wtulając się w Kobayashiego. W końcu dzisiaj był pracowity dzień, więc coś mi się od życia należy.
Daisy7 - 2015-04-19, 17:57

Ann posmutniała, że nie może nakarmić kaczuchy zwiniętym chlebem ze stołówki, ale słysząc, że może jej to poważnie zaszkodzić, dała sobie spokój. Musiałaś chwilę poczekać na Kobayashiego, który poszedł wykąpać waszą córeczkę uciekającą przed mydłem, jakby to był co najmniej kwas żrący. Na szczęście przed dwudziestą pierwszą odpłynęłaś wtulona w ukochanego, a rano obudziłaś się niezwykle wypoczęta i pełna sił. Och, zapomniałaś wczoraj o odebraniu wyklutych jajeczek z centrum. Przydałoby się to nadrobić, by Joy nie robiła ci potem jakichś wyrzutów, że nie obchodzą cię własne Pokemony.
Snazzy - 2015-04-19, 19:33

W końcu czuję się wyspana. W sumie to ostatnio odnoszę same sukcesy. Muszę jeszcze tylko zadbać trochę o siebie... bo ja wiem, jakieś większe zakupy w centrum handlowym? Albo wizyta u fryzjera? Długie włosy niby nie są złe, ale jednak bym je sobie ścięła. Powiedzmy... mniej więcej tuż pod łopatkami. Na wszelki wypadek sprawdzam teraz ich długość, rozczesując je po przespanej nocy, a następnie związując w lekkiego kuca, po czym ubieram się w swoje ciuchy i wychodzę z pokoju tylko po to, by odebrać jajka i zeskanować z nich Pokemony. Po tej czynności wracam do pomieszczenia i czekam, aż śpiochy się łaskawie obudzą.
Daisy7 - 2015-04-19, 22:46

Przebrawszy się i wykonawszy wszystkie poranne czynności, byłaś gotowa, by zejść na dół i odebrać jajka. O nie, zaczął ci się okres (urealnianie przygód ver.2). Coś takiego potrafi zepsuć świetnie zapowiadający się dzień. Pewnie zaraz zacznie boleć cię brzuch i ni stąd ni zowąd będziesz na wszystkich zła. Biedny Sat... Znając życie to on zostanie ofiarą, ale chyba jest na tyle mądry, że wie, iż kobiety miesiączkują. A jak nie słuchał na biologii to ma nauczkę, o! Siostra Joy oddała ci trójkę nowo wyklutych Pokemonów, które po przeskanowaniu umieściłaś w kulkach (-5 balli). Potem wróciłaś do sypialni i około 9:20 Kobayashi otworzył swoje śliczne, błękitne oczęta.
- Dzień dobry - przywitał się zaspanym głosem. - A mój misiek na nogach od świtu jak zwykle, hm? - uśmiechnął się dobrotliwie, po czym wstał z łóżka, ucałował cię w czoło i poszedł się ogarnąć do łazienki, tobie polecając w tym czasie zająć się małym śpiochem.

Spheal
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Spheal (32lvl) -> Sealeo (44lvl) -> Walrein
Ataki: Signal Beam (Egg Move), Defense Curl, Powder Snow, Growl, Water Gun, Encore, Ice Ball
Charakter i historia: Samiczka wykluła się z jajka w centrum (Snowpoint City). Jest bardzo poważna i martwi się o bezpieczeństwo swoich przyjaciół. Jednak gdy nikt nie patrzy, uwielbia oddawać się swojemu hobby, którym jest... przebieranie! Fatałaszki kręciły ją od zawsze, ma świetny gust i uwielbia dobierać stroje. Sama wyznacza trendy na nadchodzącą porę roku. Ostatnio zaczęła interesować się również perukami.
Umiejętność: Oblivious - Pokemon nie może zauroczyć się. Umiejętność neutralizuje działanie Taunt.
Trzyma: ---

Shiny Shuckle
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Shuckle
Ataki: Sweet Scent (Egg Move), Sticky Web, Withdraw, Constrict, Bide, Rollout, Encore, Wrap, Struggle Bug
Charakter i historia: Samiec wykluł się z jajka w centrum (Snowpoint City). Nie rozumie, czemu jest typem owadzim, skoro wyglądem przypomina żółwia. Bardzo też nie lubi, gdy ktoś przypomina mu o okrutnej prawdzie. Aby tego uniknąć we wszystkich aspektach życia przerzucił się na styl typowy dla żółwi. Marzy o poznaniu prawdy na temat swojego gatunku.
Umiejętność: Sturdy - Ataki pokonujące jednym ciosem (One-Hit KO) nie działają na tego Pokemona.
Trzyma: ---

Mienfoo
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Spheal (50lvl) -> Mienshao
Ataki: Low Kick (Egg Move), Pound, Meditate, Detect, Fake Out
Charakter i historia: Samiczka wykluła się z jajka w centrum (Snowpoint City). Mała uwielbia walczyć, jest często agresywna, wybuchowa, zadziorna i nigdy nie zastanawia się, zanim coś zrobi. Nie ma zbyt dobrych kontaktów z innymi Pokemonami Mars, którzy w większości po prostu się jej boją. Gra twardą i nigdy nie pokazuje swoich prawdziwych uczuć, które dusi w sobie. Dlatego też wszyscy myślą, że aktualny stan rzeczy jej pasuje. Otóż nic bardziej mylnego. Z początku Mienfoo rzeczywiście szczyciła sianiem postrachu, lecz po jakimś czasie poczuła się samotna i teraz pragnie zdobyć prawdziwego przyjaciela, któremu mogłaby powierzać swoje najskrytsze sekrety. Problem w tym, że nie wie, jak się do tego zabrać...
Umiejętność: Inner Focus - Pokemon nigdy nie stchórzy (flinch).
Trzyma: ---

Snazzy - 2015-04-20, 20:39

- Jesteś okropny, Satty, wcale nie od świtu, a zresztą muszę na moment do toalety - mówię cicho, nadymając się niczym fugu, po czym znikam w wspomnianym pomieszczeniu, gdzie umiejętnie zajmuję się tym, co koniecznie w czasie tych konkretnych dni. Dopiero po tych czynnościach wracam do pokoju i zabieram się za budzenie rudego diabełka oraz szykowanie naszej trójcy do opuszczenia budynku. Ciężkie to to nie jest, bo w końcu aż tak mocno spakowani nie byliśmy. W każdym razie, gdy już się znajdziemy poza centrum, uśmiecham się lekko i szykuję w razie co wiadomy ball. - To co? Teleport czy na piechotę?
Daisy7 - 2015-04-21, 08:38

- Okropny, ale nie zapominaj, że także kochany, uwodzicielski i mega dobroduszny - zachichotał, gdy wychodziłaś do łazienki, a gdy wróciłaś, zamieniliście się miejscami.
Po obudzeniu i ubraniu Ann wybraliście się jeszcze raz do darmowej stołówki, by wrzucić na ruszy śniadanie, bowiem nawet dziecko wie, że jest to najważniejszy posiłek w ciągu dnia i nie wolno ruszać nigdzie bez niego.
- Hmmm... Nie żebym był leniwy, ale jak sobie pomyślę o tej jaskini... Chyba Esperity nie będzie się gniewała? - jęknął Kobayashi, spoglądając na trzymany przez ciebie ball jak na wybawienie.

Snazzy - 2015-04-21, 17:56

- Boisz się ciemności? - odpowiadam zdziwionym tonem pytaniem na pytaniem, po czym śmieję się cicho i kiwam głową, jednak posłusznie wypuszczam z balla biedną Gardevoir. Jak nic po raz ostatni używam jej do teleportowania nas do domu. Jak Sat jest taki mądry, to niech weźmie złapie jakiegoś swojego Pokemona, a nie wysługuje się moim. Leń patentowany. W każdym razie proszę Esperity o użycie wiadomego ataku, a gdy już znajdziemy się na miejscu, dziękuję i wchodzę do domu, od razu sprawdzając, co jest w lodówce, a czego nie ma.
Daisy7 - 2015-04-21, 20:42

czemu jestem analfabetą? :c *chatango jej mignęło na fonie*
-------------------
- Że niby ja się boję ciemności? I rzekomo dlatego nie chcę iść przez jaskinie? No teraz to żeś strzeliła prawdziwą gafę. Nie chodzi mi konkretnie o jaskinie, tak mi się jakoś one zapamiętały, bo się dłużyły najbardziej. Po prostu przez noc zachorowałem na groźnego leniusa pospolitusa i najlepszym wyleczeniem tej choroby jest po prostu przeczekanie, aż minie. Pod żadnym pozorem nie można próbować jej zwalczać aktywnością fizyczną! To zabronione! - odpowiedział, starając się być jak najbardziej przekonującym, by nabrać Ann, lecz wszystko spaliło się na panewce, gdy nastolatek dostrzegł, że jego córeczka woli zabawiać się twoimi długimi włosami, splatając je na coś w rodzaju warkocza.
Esperity użyczyła wam swoich psychicznych zdolności. Nie robiła nawet z tego powodu większych problemów. Pewnie dlatego, że miała okazję ostatnio powalczyć, czego przedtem długo nie zaznała. A jeśli chodzi o lodówkę to brakuje sera, jakichś warzywek, masła, mleka, jogurtów, a szynka zrobiła się śliska, więc ją też byłoby lepiej wymienić. Nie mówiąc o chlebie, którysczerstwiałdo reszty, bo ktoś zapomniał zamknąć "klapy" do chlebaka.

Snazzy - 2015-04-21, 21:03

Bo Kyuu jest saperem :D
------------
Ups... ten ktoś od chleba to zapewne ja. Jak zawsze głowa w chmurach i te sprawy. W każdym razie to dobra wymówka na zakupy, dlatego zostawiam swoje rzeczy (oprócz balli) w mieszkaniu i wychodzę w kierunku sklepu. W międzyczasie układam w głowie listę zakupów, jakie chciałabym zrobić. Cóż... jagody mam własne i raczej nie będą głównym celem mojej wojaży sklepowej, jednakże powoli zbliża się wiosna i w zasadzie mogłabym już coś pomyśleć na temat ogrodu, zwłaszcza, że jagody mają przepiękne kwiaty, jak na rośliny okrytonasienne przystało. Z tego powodu przeglądam w markecie jagody i wybieram jakieś trzy, których nie mam, a które wydają mi się ładne. Jeśli zaś chodzi o typowe zakupy żywieniowe... przede wszystkim kupuję ser, składniki do sosu do spaghetti (wiesz, pomidory i te sprawy, nie chce mi się paczeć, co tam powinno być C:), owocowy jogurt typu greckiego, butelkę mleka, mięso mielone oraz jakieś mięso, które mogłabym wymieszać z karmą dla podopiecznych mięsożernych.

Daisy7 - 2015-04-22, 08:14

miau, pisane na szybko xD
-------
Tuż przy markecie stoi sklep ogrodniczy, do którego zaszłaś w celu zakupienia jagód. Przyglądając się im i obrazkom przedstawiającym wygląd, jaki mają przybrać po wyrośnięciu, zdecydowałaś się na jedną Kelpsy Berry, jedną Payapa Berry i jedną Apicot Berry. Po zapłaceniu 400$ udałaś się do zwykłego sklepu, by uzupełnić zapasy żywnościowe. Tu tracisz jedyne 28$, więc łącznie wydałaś dzisiaj 428$. Czas wrócić do domu? Rozmyślenia na ten temat przerwało ci poczucie, że ktoś ciągnie cię za nogawkę. Zdezorientowana spojrzałaś w dół i wówczas spostrzegłaś podjadającego twoje spodnie błyszczącego robaka, Nincadę.

Snazzy - 2015-04-22, 21:06

Odejmę jutro x.x dzisiaj umieram xD
--------------
No cóż, zakupy udały się wyśmienicie. Może nawet dzisiaj, jak czas pozwoli, to zasadzę te trzy jagody w odpowiednich miejscach, jednak na razie trzeba się zająć odpoczynkiem i ewentualnym wykluciem jaj, bo w końcu jaja to sprawa wręcz priorytetowa. W każdym razie ignoruję błyszczący okaz i kieruję się od razu po zakupach do centrum, gdzie oddaję w wiadomym celu jaja Shiny Pumpkaboo, Finneona oraz Lillipupa, a następnie wracam do domu, gdzie zabieram się za przyrządzanie cudnego posiłku dla swoich stworkowatych mięso i roślinożerców.

Daisy7 - 2015-04-22, 23:58

kk ;)
-------------
Zostawiwszy w centrum trzy jajeczka, wróciłaś do domu, który na szczęście stoi cały. W sumie Sat z Ann musieliby naprawdę zrobić niezłą demolkę, byś zastała na miejscu ekipę strażacką albo zamiast ściany widziała wnętrze swojej sypialni lub też dziurę w dachu. Dwójka urwisów przebywa jednak na zewnątrz i zajęła się niczym innym jak sprzątaniem szopy, w której dawno temu na świat przyszedł mały Nuller. Skoro już nim mowa to także zaangażował się w oczyszczanie drewnianego pomieszczenia. Znając życie to bardziej przeszkadza niż pomaga, plącząc się pod nogami, ale taki to już urok Poochyen z ADHD. Miałaś więc wystarczająco czasu, by przygotować mieszanki pożywnych karm dla podopiecznych w towarzystwie Plumka, który czekał na resztki mięska. Razem wyszło ci po 4kg obydwóch pożywek, czyli 4kg jedzenia dla Pokemonów mięsożernych i 4kg dań wegetariańskich.
- O, a dla nas masz jakiś solidny obiad? Padamy z nóg po tej ciężkiej pracy na dworze - usłyszałaś głos Satana, a gdy się obróciłaś, ujrzałaś jego oraz swoją córeczkę w drzwiach kuchni. Obydwoje mają na sobie liczne ślady ziemi, trawy i innych plam.

Snazzy - 2015-04-23, 20:59

- Tak, dla was też mam, ale jeszcze nie zrobiłam. Dajcie mi trochę czasu... bo ja wiem? Godzinkę chyba maksymalnie. O, uporządkujcie się w tym czasie, bo wyglądacie jak para strachów na wróble, a po obiedzie zasadzimy coś w ogrodzie - sugeruję, po czym zabieram się do roboty. Na sam początek szykuję sobie to, co potrzebne jest do przygotowania sosu do spaghetti oraz sam makaron - po prostu to, co kupiłam wcześniej w sklepie. Na pierwszy ogień idzie gotowanie makaronu, potem robienie sosu, a na sam koniec podsmażanie mięsa. Gdy już wszystko będzie gotowe, nakładam na talerz w kolejności makaron, mięso, sos, a z wierzchu posypuję serem... no i wołam urwisy.
Daisy7 - 2015-04-24, 15:23

- Okey, dajemy ci godzinę na przygotowanie obiadu godnego naszych podniebień. Heh, niczym w Masterchefie - odpowiedział Satan, po czym wycofał się wraz z Ann z kuchni, dając ci więcej wolnej przestrzeni.
Spaghetti nie było niczym trudnym, więc jedyne czego musiałaś pilnować to makaronu, by nie zrobił się zbyt miękki i nie przyległ do garnka. W międzyczasie szkoliłaś Pluma w wykonywaniu stójki. Za każde dobrze wykonanie ćwiczenie nagradzałaś go kawałkiem mięska. Po ukończeniu dania rozłożyłaś je na trzy talerze i zawołałaś rodzinkę na wspólny posiłek. Kobayashi przyznał ci 10/10 punktów, a w ramach nagrody pozmywał po obiedzie. O godzinie 15:30 po odpoczynku mała zaproponowała zrealizowanie twojej obietnicy dotyczącej zajęcia się ogródkiem.

Snazzy - 2015-04-25, 22:38

No cóż, dzisiejszy dzień upłynie nam chyba pod znakiem pracy i innych tego typu rzeczy. W każdym razie od razu przytakuję, szykując odpowiednie przyrządy oraz sadzonki, a następnie przenoszę się do ogródka, gdzie staram się jako tako zasadzić porządnie rośliny, a gdy już to zrobię... no cóż, pora chyba wracać do domu, gdzie nie wiem, co będę robiła, ale chyba zabijała czas do wieczora. O tak... mam ciekawe plany na wieczór, ale chyba muszę poczekać, aż rudy diabełek zaśnie. A na pewno muszę poczekać z tym do wieczora.
---------
tak bardzo brak pomysłu na odpis .-.

Daisy7 - 2015-04-26, 12:13

a ja Ci skany daję tych Poków oddanych do centrum, bo jeszcze byśmy przed 13:26 nie zdążyły x.x
---------------------
We trójkę pracowaliście ciężko w ogródku przy sadzeniu nowych roślinek. Ann bardzo przykładała się do roboty i widać było, że ciężka praca sprawia jej radość oraz napawa ją dumą. Może dzięki wymęczeniu na świeżym powietrzu szybko dzisiaj zaśnie i będziesz mogła zrealizować swój plan. O ile wy też nie padniecie z przepracowania od razu po prysznicu. W trakcie prac odwiedził was siedemnastoletni chłopak, który w ramach prac społecznych za jakieś drobne wykroczenie, roznosił mieszkańcom jaja Pokemonów, które dali do centrum i zdążyły się już wykluć. Takim sposobem otrzymujesz trójkę swoich nowych podopiecznych.

Shiny Pumpkaboo
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Pumpkaboo (Pal Pad) -> Gourgeist
Ataki: Disable (Egg Move), Trick, Astonish, Confuse Ray, Scary Face, Trick-or-Treat, Worry Seed
Charakter i historia: Pumpkaboo wykluł się z jaja oddanego do centrum. Po swoich rodzicach odziedziczył bycie shiny, lecz to w genach po dziadkach ma uwarunkowany rozmiar super size, czyli największy z możliwych. Lubi psocić i straszyć innych. W końcu nie bez powodu jego ulubionym świętem jest Halloween. Nie przepada za Ann, ponieważ ta cały czas goni go z zamiarem wykorzystania dyńki jako środka transportu (chce się na nim odbijać tak jak na takiej dużej gumowej piłce z dwoma uchwytami do trzymania).
Umiejętność: Frisk - Pozwala Pokemonowi zobaczyć jaki przedmiot trzyma przeciwnik.
Trzyma: ---

Finneon
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Finneon (31lvl) -> Lumineon
Ataki: Tickle (Egg Move), Pound, Water Gun, Attract, Rain Dance
Charakter i historia: Finneon wykluła się z jaja oddanego do centrum. Ma silną osobowość. Jest dosyć chłodna, oschła, ale też posiada swoją wrażliwszą część siebie, którą niekiedy doprowadza innych do łez wzruszenia. Pomaga ludziom, kiedy są w potrzebie i boi się krzywdzić innych, dlatego stara się za wszelką cenę zniechęcić do siebie tych, którzy za bardzo próbują się z nią zaprzyjaźnić.
Umiejętność: Swift Swim - Kiedy podczas walki pada deszcz, szybkość Pokemona podwaja się. Szybkość spada do normalnej, gdy pogoda się zmienia.
Trzyma: ---

Lillipup
Imię: ---

Poziom: 14
Typ:
Ewolucja: Lillipup (16lvl) -> Herdier (32lvl) -> Stoutland
Ataki: Ice Fang (Egg Move), Leer, Tackle, Odor Sleuth, Bite, Baby-Doll Eyes, Helping Hand
Charakter i historia: Lillipup wykluł się z jaja oddanego do centrum. Zachowuje się jak małe dziecko. Jest wesoły i radosny. Ma nadmiar energii i przez to często wpada w kłopoty. Zawsze mówi innym prosto w oczy to, co o nich myśli, za co kumple są mu wdzięczni. Zazwyczaj myśli tylko o dobrej zabawie, dlatego poboczni obserwatorzy nazywają go nieodpowiedzialnym, roztrzepanym, a czasami nawet idiotą, który nie zna życia. W sytuacjach kryzysowych potrafi jednak zaskoczyć swoją bystrością oraz sprytem.
Umiejętność: Run Away - Pokemon ma zagwarantowaną możliwość ucieczki w walce z dzikim Pokemonem. Umiejętność nie działa, kiedy zostanie użyty Mean Look lub Block. Dodatkowo nieskuteczna przeciwko Pokemonom z umiejętnością Arena Trap, Magnet Pull i Shadow Tag.
Trzyma: ---

Snazzy - 2015-04-27, 21:55

Yay, dzięki <3
----------------
Łał... w sumie przez tego chłopaka przypomina mi się, jak mi też grożono wykonywaniem prac społecznych tylko dlatego, że chciało mi się podawać za samą siebie. Hehehe, stare czasy, trzeba przyznać... ale to dobrze, że już jest dobrze i mam względny spokój. W sumie to nawet zapomniałam już o tym wszystkim, co się zdarzyło. Wpadłam chyba po prostu w rutynę, co jednak... mnie smuci. Sama nie wiem, czemu. Potrzebuję jakiejś odskoczni, ale... co mi może pomóc? No cóż, chyba zostaje mi tylko szukać jakiegoś drogowskazu, jednak na razie kończę to, co trzeba skończyć w ogrodzie, bo to teraz priorytet, a co będzie potem... czas pokaże i tyle.

Daisy7 - 2015-04-28, 18:52

nmzc ;) kwiecień takim kiepskim miesiącem odpisów, u Cb też? ;-;
----------------
Po zakończonych pracach w ogrodzie wróciliście całą trójką do domu dumni, że udało wam się posadzić wszystkie roślinki. Teraz trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, by następnie móc zrywać swoje wspaniałe, naturalne zbiory. Zanim zabrałaś się za przygotowanie kolacji, wzięłaś przyjemną kąpiel z bąbelkami, by oczyścić się z ziemi i potu, ale także zrelaksować. Potem na spokojnie skonsumowaliście warzywną sałatkę z czosnkowymi grzankami i udaliście się przed telewizor, by obejrzeć bajkę, na której bardzo zależało Ann.
- Chyba jednak zmęczenie wygrało - usłyszałaś w trakcie seansu rozbawiony szept Satana, który wskazał ci brodą na diabełka, który zasnął z głową na twoich kolanach i resztą ciała na jego nogach. - Zaniosę ją do łóżka, bo raczej nic z tego nie będzie, okey? - zaproponował, powoli wstając, by nie zbudzić rudej dziewczynki.

Snazzy - 2015-04-28, 22:20

Taaak .o. Nic mi się nie chce, ale za to pomyśl, ile za skany zarobisz xD
-------------
- Jasne, jasne... obyśmy my tak szybko nie usnęli - żartuję sobie cicho, kiwając głową, po czym gdy już chłopak pójdzie zająć się tym, czym chciał się zająć, ogarniam mniej więcej salon po naszym oglądaniu filmu, którego chyba na razie nie dokończymy... hm, może następnym razem? W każdym razie wszelkie szklanki czy talerze, jeśli cokolwiek takiego jest na stole, zanoszę do kuchni i wstawiam do zlewu, a następnie idę się przebrać w koszulę nocną. Mam nadzieję, że będzie dobrze i... nic się nie stanie. A raczej nie powinno.

Daisy7 - 2015-04-29, 08:24

meow xd
------------------
- Zobaczymy - odpowiedział Satan, odpowiadając na twój delikatny uśmiech tym samym, po czym udało mu się "uwolnić" i mógł podnieść Ann na ręce, by następnie zanieść ją do sypialni.
Ty w tym czasie wyłączyłaś TV, posprzątałaś ze stolika szklanki z niedopitymi napojami oraz miskę z okruszkami po słonych krakersach, które zniknęły z niej szybciej, niż można by się spodziewać. Odstawiwszy wszystko do zlewu, podreptałaś do pokoju, gdzie w mgnieniu oka przebrałaś się w koszulę nocną. Po chwili doszedł do ciebie Kobayashi. Jemu wystarczyło zdjąć bluzkę oraz spodnie, by pozostać w bokserkach będących jednocześnie piżamą. Zgasił światło i ułożył was w łóżku, przykrywając kołdrą pod samą szyję.
- Masz już jakieś plany na jutrzejszy dzień? - zapytał, głaszcząc cię po rudych włosach i przyciągając do siebie.

Snazzy - 2015-04-29, 19:35

- Hm? Plany? - powtarzam niepewnie. Autentycznie jestem zaskoczona tym pytaniem, ale co ja poradzę? Niby planowałam coś na jutro w stylu treningu, jednak teraz, gdy zadano mi takie pytanie, nie jestem pewna, co rzeczywiście chcę robić. - Hm... nie wiem. Pewnie to, co codziennie. Będę się po prostu cieszyć, że wciąż żyję i że mam dla kogo żyć. Czyli nic niezwykłego. Po prostu nasza typowa rodzinna sielanka i tyle. A czemu pytasz? Planujesz coś... no wiesz? Specjalnego? - odpowiadam, zadając na końcu pytania.
Daisy7 - 2015-04-30, 09:29

- Specjalnego to nic nie wymyśliłem, pytam tak bardziej z ciekawości - wyjaśnił, po czym ucałował cię w głowę i przykrył kołdrą jeszcze bardziej pod samą szyję. - Dobranoc, Marsik - dodał, a potem obydwoje prędko zasnęliście.
W środku nocy zbudziłaś się z powodu dolegliwości żołądkowych. Trochę czasu spędziłaś w łazience, a potem zaparzyłaś sobie rumianek. Ból brzucha stopniowo mijał. Ciekawe od czego ta nagła przypadłość. Czyżbyś zjadła coś niestrawnego? Z drugiej strony jadłaś wszystko to co Ann i Satan, a im nic się nie dzieje. Najgorsze jest to, że po powrocie do łóżka nie mogłaś już zasnąć. Kobayashi wstał o 8:10, kiedy dopiero zaczęłaś robić się senna.
- Dzień dobry, misiu. Od dawna nie śpisz? Masz cienie pod oczami. Po co ty tak wcześnie wstajesz? - zaśmiał się. - W każdym razie dzisiaj ja zrobię śniadanie. Co byś zjadła?

Snazzy - 2015-04-30, 20:34

- Nie wstaję wcześnie z własnej woli. To nie moja wina, że mój organizm jest tak nastawiony na wczesne wstawanie - tłumaczę się prawie natychmiast, robiąc obrażoną minę, jednak w głębi duszy jestem zaniepokojona. Mam cienie pod oczami? Znowu zmieniam się w pieprzoną podróbkę wampira? O matko jedyna, ja nie chcę! Niby dlaczego ja, do diabła? Ja się boję, do diabła ciężkiego! Przecież ja mam rodzinę!
Takie na razie wewnątrz targają mną emocje, natomiast na zewnątrz staram się zachowywać w miarę stonowanie, zmieniając przy tym obrażoną minę na bardziej radosną.
- Hm... co chcę na śniadanie? Nie mam pojęcia, ale... jajecznicę. Ze szczypiorem. I cebulą. I przyozdobioną szynką serrano - odpowiadam na pytanie po chwili namysłu.

Daisy7 - 2015-05-01, 09:07

ale niektórzy długo śpią ;-; nudzi mi się ;-;
-------------
- Szynką serco? - zaśmiał się Satan i poczochrał cię po głowie, po czym wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.
Sądząc po jego zachowaniu, nie domyślił się, że coś z tobą nie tak. W przeciwnym razie już by panikował. Zorientowawszy się, że dzisiaj czujesz się dobrze i nie masz żadnych nudności ani innych niepokojących objawów, wyczołgałaś się z łóżka i poszłaś do łazienki odbyć poranną toaletę. Akurat gdy wychodziłaś z pomieszczenia, Kobayashi zawołał cię na posiłek.

Snazzy - 2015-05-04, 19:37

Narzekasz, a sama śpisz dłużej niż ja :C O 9 to ja już byłam na nogach, nawet mieszkanko odkurzałam <3
----------------
Ach, cały on... palnęłam nazwę tej głupiej szynki tylko po to, by go trochę "podręczyć", ale chyba załapał, o co mi chodziło. No nieważne. Najważniejsze, że póki co czuję się doskonale. A tamto wcześniejsze to pewnie PMS albo po prostu uroki tej przypadłości comiesięcznej. No nieważne, znowu.
Pora wyjść z łazienki i zjeść śniadanie... w sumie nie powinno mi zaszkodzić, skoro to Kobayashi je szykował, a on raczej doskonale gotuje. Po prostu perfekcyjnie... dlatego wychodzę z pomieszczenia i przemieszczam się do kuchni, gdzie natychmiast siadam, by pochłonąć śniadanie.

Daisy7 - 2015-05-05, 08:25

no to tyyyy, Cb to nikt nie przebije xd
----------------------
W spokoju zjedliście śniadanie, gawędząc o różnych błahostkach. Potem wypiliście po filiżance kawy zbożowej, by zyskać siły na przetrwanie całego dnia, a na koniec Satan poszedł się ogarnąć do łazienki. Ty natomiast z braku lepszego zajęcia zajrzałaś do pokoju Ann. Mała nie spała już, ale nie chciało jej się opuszczać cieplutkiego łóżka, więc po prostu przekręcała się z boku na bok. Po przekonaniu jej, że takie marnowanie czasu nie ma sensu, przebrałaś dziewczynkę i nakarmiłaś.
- Idziemy gdzieś dzisiaj, mamusiu? - zapytał cię rudy diabełek, siedząc posłusznie na krześle i czekając, aż pozmywasz naczynia.

Snazzy - 2015-05-05, 21:53

Nudno się tu zrobiło :D
-----------------
Hm... w sumie sama bym się dzisiaj nie rozstawała z łóżkiem, ale co poradzić, że mam pewnie tyle do zrobienia dzisiaj? Do diabła, założę się, że jak będę umierać, to pewnie nie w jednym miejscu... a może ja już teraz powoli umieram? Kręcę głową, starając się wyrzucić tę myśl z głowy, a jednocześnie odpowiadając na zadane werbalnie pytanie.
- Nie mam bladego pojęcia - odzywam się po chwili na głos, przywołując na twarz zakłopotany uśmiech. - Osobiście planowałam trochę poćwiczyć przed kolejnymi walkami oraz pobiegać i ogólnie trochę zadbać o kondycję własną, ale wszystko zależy od pogody... - mówiąc to, spoglądam niepewnie za okno.

Daisy7 - 2015-05-05, 22:12

tu w przygodzie? :c w takim razie łap filozoficzne pytanie xd
------------------------------------
Za oknem dostrzegłaś coś niesamowite. Śliczne, błękitne niebo nieskażone ani jedną chmurką czy chociażby białą smugą. Jasna, żółta gwiazda widnieje jeszcze nie w zenicie, ale mimo to całość wygląda tak, jakby na zewnątrz dochodziło do trzydziestu stopni. Domyślałaś się, że to tylko swego rodzaju iluzja. Wszelkie wątpliwości rozwiało zerknięcie na termometr. Czternaście. No cóż... bywało gorzej. Jak na tę porę roku to chyba jest przyzwoicie, nieprawdaż?
- Mamooo, a co się stanie, jak słonko przestanie świecić? - zapytała niespodziewanie Ann, wyrywając cię z chwilowej zadumy.

Sebuś - 2015-05-06, 18:29

Aw, nienawidzę filozoficznych pytań ;-; I wyjątkowo odpis z Sebulka, bo nie chce mi się przelogować :P BTW - masz nadal gdzieś mapkę domu? ;-;
------------
- Hm... to dość skomplikowane pytanie - mówię ostrożnie po dłuższym myśleniu, uśmiechając się ponuro. - Jeśli Słońce przestanie świecić, to roślinki nie będą miały pożywienia, które biorą z pewnych reakcji, a te zachodzą pod wpływem światła jako energii. Jeśli nie będzie roślin, wszystkie organizmy roślinożerne znikną, a gdy one znikną, znikną też drapieżnicy. Niby mamy teraz sztuczne oświetlenie, ale... obawiam się, że w tej sytuacji czekałaby nas bardzo pesymistyczna wizja - opowiadam, jednak dla rozluźnienia atmosfery, przytulam rudego diabełka, chichocząc. - Nawet, jeśli miałoby coś takiego nastąpić, nie nastąpi to szybko. Najszybciej za jakieś pięć milionów lat, a to bardzo dużo czasu, wiesz? Więc... jest coś, co chciałabyś dzisiaj porobić? Moglibyśmy w sumie coś porobić na dworze, może uporządkować ogród przed wiosną?

Daisy7 - 2015-05-06, 20:31

pf ;-; luzik~ taa... mam... gdzieś na wysypisku śmieci albo przerobiony na makulaturę xD a tak wgl to przygotowuję Cię na maturę z bio, bo sb o fotosyntezie przypomniałaś .o.
-------------
- Czyli bez roślinek nie ma życia, tak? Czyli bez słoneczka też - wydedukowała Ann, przez moment przypominając małego studenta juniora. Brakuje jej tylko odpowiedniego wdzianka i czapki z "ogonkiem". - Tak dużo, że nie będzie już wtedy ani ciebie, ani tatusia, ani mnie? No to wtedy sobie może gasnąć - dodała dosyć egoistycznie, nie zdając sobie zapewne nawet z tego sprawy. - Z chęcią pobawię się na dworze! Ale przecież ogródkiem zajmowaliśmy się wczoraj, mamusiu. Nie pamiętasz? Dzisiaj możemy pobawić się z twoimi i tatusia Pokemonami! - zaproponowała w momencie, gdy przyszedł do was Satan.

Sebuś - 2015-05-06, 21:22

O fotosyntezie pamiętam zawsze, szkoda tylko, że nie kazałaś mi jeszcze jej dokładnie wytłumaczyć... no wiesz, faza ciemna, jasna, typ C4, C3 i CAM... A nie chce ci się z pamięci znowu rysować? *w*
------------
- Oczywiście, że pamiętam - odpowiadam, po czym wskazuję w kierunku bardziej wewnętrznej części ogrodu - ale robiliśmy to tylko z jednej strony, przy ulicy, gdzie sadziliśmy rośliny, a przecież z drugiej strony też by wypadało o niego zadbać. Bardziej myślałam, żeby się dzisiaj rozejrzeć i zrobić listę zakupów, co będzie potrzebne, by ten teren jakoś zagospodarować... no a potem mamusia zrobi prawko i się kupi w Jubilife takie rzeczy, których nie da rady przemieścić na piechotę, na przykład leżaki... co ty na to? - proponuję.

Daisy7 - 2015-05-07, 17:41

ta, ta, kojarzę *potakuje z miną myśliciela* // z pamięci... no mogę, ale pewnie będzie bardzo niepodobne do wcześniejszego xd
-----------------
- Duże zakupy! Tak! I kupmy huśtawkę do ogródka! Albo ślizgawkę! A tatuś może zbudować piaskownicę! Tak, tak! - podekscytowała się Ann, która z radości zaczęła aż piszczeć.
- Powiadasz piaskownicę? Nie ma problemu. W końcu będę miał szansę się wykazać i udowodnić mojej ukochanej, że jestem prawdziwym mężczyzną, a nie jakimś chucherkiem - przytaknął dumnie, wypinając pierś do przodu. - Ale o tym prawku mówisz na serio? Wiesz... Nauki, a potem egzaminy trochę trwają. Nie mówiąc już o kosztach, jakie trzeba ponieść za opłacanie ich, a także zakup fajnej bryki. A do tego we Floaromie nie ma szkoły jazdy, więc musiałabyś dojeżdżać pewnie do Jubilife - wypowiedział się.

Snazzy - 2015-05-07, 21:09

*robi słodkie oczy, zastanawiając się, czy narysować sama plan z pamięci i podrzucić Daisiakowi, czy liczyć na Daisiaka*
--------------
- Pffff... nauka mi nie straszna, zresztą, co w tym skomplikowanego? Raczej dużo pieniędzy mnie to kosztować nie będzie, więc się nie martwię, a nie chcę też dużego auta. Raczej coś małego, żeby mieć na ewentualne zakupy czy coś... no i muszę poczekać do osiemnastki - odpowiadam, wzruszając ramionami, po czym czochram rudego diabełka po czuprynie. - Piaskownica? W sumie można by zrobić już dzisiaj, ale osobiście wolałabym, żeby zrobić murowane obramowanie piaskownicy z drewnem na wierzchu, a to chyba trochę pracy będzie wymagało... no i nie wiadomo, czy mamy wszystko, co trzeba, nie?

Daisy7 - 2015-05-07, 21:34

rysuj! .o. myślałam, że Ci się nie chce xd teraz to już nie masz wyboru :3
---------------------
- Czemu murowane? - zapytała z zaciekawieniem Ann, podnosząc rączki, byś wzięła ją na swoje.
Satan pokiwał głową na wiadomość dotyczącą ewentualnego prawa jazdy, o którym zaczęłaś myśleć, po czym we trójkę udaliście się na dwór. Tam przywitał was jak zawsze radosny Nuller. Kręcąc się pod nogami, podreptał za wami do starej stajni, którą Kobayashi w trakcie twojej nieobecności nieco przeprogramował, by bardziej przypominała składzik, szopę. Okazało się, że nie posiadacie zbyt wielu potrzebnych rzeczy. Jedynie narzędzia i kilka desek.
- Hmm... Jak na moje oko to trzeba kupić materiał na piaskownicę, trochę czystego piasku oczywiście, kilka mocnych narzędzi, które się łatwo nie rozwalą, a co ogródka to może by jakieś sadzonki małych drzewek albo iglaków wziąć? Szpadle, łopaty i konewki mamy. O, i nawóz, a jak zdecydujemy się na owocowe drzewo, to trzeba jeszcze pomyśleć o środkach przeciw robakom, bo Caterpie pożrą wszystko. Zapomniałem o czymś? - zapytał nastolatek, gdy skończył wymieniać.

Snazzy - 2015-05-07, 22:22

Pfff, oszust, nigdzie nie napisałam wprost, że narysuję na sto procent. ;/
=================
- Tak. Jak mamy zamiar cokolwiek postawić, rozsądnie byłoby mieć jakiś konkretny plan, co, gdzie i jak - odpowiadam cicho, przyglądając się uważnie całości naszego terenu, rozmieszczeniu określonych przedmiotów oraz kolorom (jak mam malować, to muszę mieć ogarnięte, co i jak, więc nie żałuj opisywania, proszę <3). W sumie nigdy nie bawiłam się w projektowanie i aranżację przestrzeni, ale dlaczego by nie spróbować? Może się to okazać nawet świetną zabawą, kto wie... - Mogę to zrobić dzisiaj popołudniu... wiesz, posiedzieć na zewnątrz i trochę poszkicować, a może przy tym uda mi się przez świeże powietrze trochę podreperować zdrowie, kto wie? - sugeruję, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-05-08, 08:11

cichaj, cichaj .o. nie waż się wycofywać~
--------------------------------
Cóż ja ci mam opisać. Na tyłach domu w kolorze żółtawo-pomarańczowym, który latem wygląda czasem jakby błyszczał, zawierając w sobie dodatki ze szczerego złota, znajduje się sporych rozmiarów ogród. Daleko na tyłach terenu po stronie tej co furtka znajduje się drewniana, raczej niewielka stajnia przerobiona ostatnimi czasy na szopę. Przydałoby się ją odmalować, ponieważ drewno gdzieniegdzie ma odbarwienia. Dodatkowo możny strzelić specjalnym preparatem chroniącym przed pleśnią. Na samym końcu od strony lasu rosną gęsto posadzone rośliny, które razem stworzyły żywopłot trudny do pokonania bez odpowiedniego sprzętu. Pośrodku działki macie też trzy drzewa, a między dwoma zawieszony jest hamak. No i to by było na tyle. Nie ma też żadnego chodnika ani innego stabilnego podłoża, więc całą przestrzeń porasta regularnie koszona trawa, chociaż w miejscach bardziej zapomnianych wygląda jak prawdziwa dżungla.
- Masz już jakiś zamysł? - zapytał cię Satan, rozglądając się wokół.

Snazzy - 2015-05-08, 20:26

Pfff, okropna jesteś xD
----------------------
- Hm... nie. Muszę przysiąść i wszystko rozpisać lub po prostu naszkicować - odpowiadam zgodnie z prawdą, wzdychając zrezygnowana. Było tak fajnie, miała być zabawa, a skończyło się tak, jak zawsze, czyli nic nie wypaliło. - Może po obiedzie wezmę kartkę i długopis, ale na razie chyba trzeba rozplanować, co najlepiej by tu rosło i czego w ogóle chcemy. Myślałam w sumie o różach... Czerwone ładnie by się komponowały moim zdaniem ze ścianami domu. Ewentualnie też może jakiś bluszcz na werandę i stajnię oraz wytyczenie jakiejś ścieżki i przestrzeni do odpoczynku? W sumie możemy to przedyskutować razem po obiedzie i ja wszystko naniosę na papier, a potem zrobimy listę, co gdzie kupić, bo chyba internet mamy, prawda?

Daisy7 - 2015-05-08, 22:02

wiem :3 nie Ty pierwsza i zapewne nie ostatnia mi to mówisz xD czemu Over chce mnie zjeść? XD
------------------
- Czerwone róże? Och, Marsik, naprawdę jesteś taką romantyczką z głową w chmurach? - zaśmiał się Satan, przeczesując ci delikatnie włosy. - Wybacz, jeśli spodziewałaś się zamiast mnie jakiegoś przystojnego blondyna o błękitnych oczach na białym Rapidashu - dodał jeszcze bardziej rozbawiony. - A co do ogólnych zamysłów podobają mi się póki co. Rzeczywiście najlepiej będzie obgadać je wspólnie po obiedzie. A teraz... Zabieram was na wycieczkę!
W Kobayashiego wstąpiły jakieś nowe pokłady pozytywnej energii oraz chęci życia. Zabrał was obydwie oraz Nullera na całkiem długą wycieczkę po kwiecistej Floarmowie, a także lesie graniczących od południa z małym miasteczkiem. Po powrocie przystąpiliście do zrobienia pożywnego obiadu, który wszamaliście z apetytem. Potem odpoczywając w salonie spisywaliście różne pomysły na zagospodarowanie podwórka, a wybrawszy najlepsze, wynotowałaś z drugiej strony wszystko, co musicie kupić. Jak nic będziecie musieli udać się do większego miasta, bo tu znajdziecie jakieś 20, może 25 procent rzeczy z listy. Niestety ogarnął was tak wielki leń, że nie mieliście ani chęci, ani siły wynurzać nosów choćby na milimetr za próg domu. Bywa. Grając w planszówki zapewniliście sobie miłe, rodzinne spędzanie czasu aż do wieczora. A po kolacji położyłaś córkę do snu, po czym wraz z narzeczonym zaczęłaś oglądać jakąś komedię o tytule brzmiącym jak egzotyczny owoc. Niespodziewanie przerwali transmisję, by nadać specjalne wydanie wiadomości. Na ekranie pojawił się mężczyzna ubrany w elegancki garnitur z plikiem kartek, które gorączkowo wertował. Jego spocona twarz wyglądała mogłaby sugerować, że prezenter dopiero co wrócił z siłowni albo wyczerpującego joggingu. Jednak przerażenie wymalowane na twarzy człowieczka nie wskazuje na nic takiego. Odchrząknął, zapytał, czy jest już na antenie, a usłyszawszy twierdzącą odpowiedź, zaczął mówić poważnym głosem: "UWAGA! Przerywamy, by nadać ważne informacje z kraju. Sinnoh zostało zaatakowane. Wojsko z Hoenn uderzyło bez ostrzeżenia od południa. Nasi żołnierze są już na miejscu. Mieszkańcy Twinleaf Town ranni. Przewożeni są do Sandgem, a stamtąd dalej. Główne siedziby sztabu kryzysowego będą znajdować się w Jubilife, a także Hearthome. Prosimy opuszczać zagrożone tereny. Hoenn dysponuje znaczną siłą powietrzną, dlatego należy chować się w schronach. Należy zabrać dokumenty umożliwiające potwierdzenie tożsamości, zapasy wody i jedzenia, leki w przypadku osób chorych, a także koce. Pomaganie innym ludziom jest obowiązkiem nas wszystkich. Zadbajcie o to, by poinformować sąsiadów. Nie należy wszczynać paniki. Szpitale zostanę oznaczone płachtami jako miejsca specjalne, które nie mogą być bombardowane. Wolontariusze i harcerze proszeni są o stawienie się jak najszybciej u burmistrzów miast. Paczki z najpotrzebniejszymi przyborami będą wydawane w szpitalach za okazaniem dokumentu. W obecnej chwili każdemu przysługuje jedna na dwa dni. Powtarzam, Sinnoh zostało zaatakowane. Wybuchła wojna. Najnowsze wiadomości będą przekazywane drogą radiową na częstotliwości 98,4.
Prezenter zniknął i po chwili śnieżenia pokazały się obrazy na żywo z Twinleaf Town pełnego rannych. W tym samym czasie usłyszeliście donośne wycie alarmu ogłaszającego zagrożenie z powietrza. Hałas spotęgował twój pokedex, na który zaczęła dobijać się Cynthia. Za to na numer Satana dzwoni twój ojciec. Zanim którekolwiek z was ogarnęło się i odebrało, do pokoju przyszła zaspana Ann, przecierając oczka.
- Czemu tak hałasują? Nie mogę zasnąć - pożaliła się, nie zdając sobie sprawy z powagi zaistniałej sytuacji.

Snazzy - 2015-05-08, 23:47

Mój mózg chwilę po tym nadal przetrawiał podane informacje. Atak na południu. Ranni. Naloty. Ewakuacja. Połączenie przychodzące od Cyn, które powinnam odebrać. Ewakuacja i rzeczy potrzebne. Wyjaśnienie wszystkiego Ann. Logicznie zaczynam od ostatniego, zgarniając małą błyskawicznie na ręce i odbierając telefon.
- Coś się stało, jest alarm i musimy iść z domku do schronu, kochanie - wyjaśniam pokrótce, po czym rzucam w stronę słuchawki szybkie "Jestem cała, oddzwonię potem" i się rozłączam pakując do swojej torby wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy już będziemy całą trójką gotowi, wychodzimy w kierunku schronu... Sama nie mam pojęcia, gdzie to jest, ale Sat powinien wiedzieć.

Daisy7 - 2015-05-09, 13:39

Ann pokiwała głową ze zrozumieniem, a w jej oczach zaświeciły się małe iskierki. Widocznie dalej nie rozumie, że alarm nie oznacza fajnej i bezpiecznej przygody w środku nocy. Podekscytowana pobiegła się przebrać z piżamki w zwykłe ciuchy, a ty uspokoiwszy Cynthię, zaczęłaś was pakować. Satan natomiast odebrał telefon od twojego ojca. Po krótkiej wymianie zdań zajął się zabezpieczaniem domu (wiadomo, że w takich wypadkach najłatwiej dochodzi do kradzieży i włamań), po czym kazał wam szybko się zbierać i czekać na niego przed domem. Sam poleciał do sąsiadów, którzy są ludźmi starszymi i mogli już spać, a przez stopery w uszach nie usłyszeć wycia sygnału.
Kiedy z małą na rękach i torbą przewieszoną przez ramię opuściłaś mieszkanie, zamykając je na klucz, ujrzałaś tabuny przerażonych ludzi. Matko, kto by pomyślał, że w tej śpiącej, spokojnej Floaromie mieszka tyle ludu. W większości są to staruszkowie, którzy oczywiście napchali do wielkich walizek na kółkach wszystko, co było pod ręką, ignorując prośbę prezentera telewizyjnego, aby brać tylko niezbędne przedmioty. Gdy zjawił się osiemnastolatek, prędko przywołał Nullera do balla, a następnie opuściliście swoją posiadłość. Jednak zamiast przepychać się jak reszta w stronę punktu odbioru paczek, niebieskowłosy zaciągnął was na bok.
Zrobimy tak. Pamiętasz ten mały domek na północ stąd we Floaroma Meadow? Na tej łące. Byliśmy tam kiedyś na spacerze i nagle zaskoczyła nas wielka burza, dlatego schowaliśmy się w nim. W środku było to dziecko, które mówiło, że potrzebuje pomocy i poszłaś za nim, a potem.. Nieważne. Teraz nikogo tam nie ma, więc się nie bój. Udajcie się tam teraz z Ann i zaczekajcie na mnie. Nie ma sensu, żebyśmy wszyscy pchali się po paczki. Sam załatwię to szybciej, tylko daj mi nasze dokumenty (powiedzmy, że wszyscy macie i kiedyś sb wyrobiliście), żebym mógł odebrać trzy pudełka – wyjaśnił, starając się brzmieć łagodnie i spokojnie, ale dosadnie. - Marsik, wszystko będzie dobrze, wiesz o tym, prawda? Nie zostawię was – dodał po chwili, delikatnie przytulając cię do siebie i głaszcząc po głowie. Zapewne przez przypadek zdradziłaś się spojrzeniem przepełnionym paniką.

Snazzy - 2015-05-09, 21:11

- Nie - odpowiadam prawie natychmiast, wtulając się wraz z Ann mocno w Kobayashiego. Czuję, jak moje serce łomocze w piersi coraz szybciej, a łzy same napływają mi do oczu. Spodziewałam się, że Sat tak zareaguje w obliczu niebezpieczeństwa, jednak nie możemy tak ryzykować... bo przecież co będzie jak na szpital albo tamtą chatkę spadnie jakaś samotna bomba? Nie mogę mu na to pozwolić, do diabła, dlatego obejmuję go mocno, nie wypuszczając nadal Ann z ramion. - Wiem, że chcesz najlepiej, ale uważam, że w przypadku zagrożenia lepiej trzymać się razem. Idziemy razem albo w ogóle - staram się mówić bardzo spokojnym i opanowanym tonem, cały czas spoglądając mu w oczy.
Daisy7 - 2015-05-09, 22:37

Satan jęknął, ale powstrzymał się przed warknięciem. Widocznie zrozumiał, że w takiej sytuacji denerwowanie się byłoby najgorszym rozwiązaniem. Po chwili pogłaskał cię ponownie po głowie, po czym wziął Ann na ręce. Mała zrozumiała chyba, że dzieje się coś bardzo poważnego, widząc strach i przerażenia na twarzach osób pchających się w stronę szpitala. Właśnie dlatego zamilkła jak makiem zasiał, wtulając się mocno w tatusia, chowając przy tym główkę w jego ciało.
- W takim razie nie pójdziemy po paczki. Wzięliśmy sporo z domu, więc na kilka dni starczy. A potem zobaczymy czy warto się tu wracać - postanowił, po czym chwycił cię mocno za rękę i narzucając szybkie tempo, ruszyliście w stronę domku w Floaroma Meadow.
Budynek zastaliście taki jak wtedy, czyli pusty i zapomniany. Pełny pajęczyn oraz kurzu. W obliczu wojny nie wydaje się być taki straszny, jak mogłabyś przypuszczać po tym, co się tu niegdyś wydarzyło. Teraz odbierasz go bardziej jako ciche schronienie. Chociaż gdyby spadła na niego bomba to byłoby nieciekawie.
- Mars, zadzwoń do ojca i Cynthii, żeby ich uspokoić. Dowiedz się, gdzie są i najlepiej żeby blondi zabrała waszego tatę ze sobą. W końcu nie ma trzydziestu lat, więc energią nie tryska. Ja rozejrzę się tutaj i zobaczę, czy nie ma gdzieś ukrytej klapy do podziemi. Taki bunkier byłby bardzo przydatny. Bez obaw, nie wychylę stąd nosa ani na milimetr - powiedział, uśmiechając się lekko.

Snazzy - 2015-05-09, 22:45

Nie podoba mi się ta cała chora sytuacja. Skąd nagle ta wojna, przecież zawsze w historii jest tak, iż wcześniej są jakieś zapowiedzi dotyczące wojny, a tu nagle ni z gruchy, nie z pietruchy działania wojskowe, naloty i te sprawy. Nie podoba mi się to tak samo, jak pomysł Sata. Niby na pierwszą metę to dość logiczne, ale z drugiej strony nie mamy wpływu na to, co się stanie. Boję się do diabła... ale wiem, że nie mogę tego okazać. Na razie więc kiwam tylko głową, spoglądając błagalnie na Kobayashiego.
- Myślę... powinniśmy wtedy iść tam, gdzie inni. Nie wiemy nawet, czy znajdziemy tu jakiś schron, a tam, gdzie są inni na pewno byłaby też w razie jakiegoś wypadku pomoc. Tutaj jesteśmy zdani tylko na siebie, do diabła... - odzywam się do niego, po czym wybieram numer do blondyny... oby szybko odebrała.

Daisy7 - 2015-05-09, 22:54

- Pogadamy, jak wrócę. A teraz uspokój bliskich - poprosił się z nutką rozkazu, po czym wyszedł z pokoju, w którym zostałaś sam na sam z małą Ann wtuloną w ciebie jakby spodziewała się najgorszego.
- Mei! - blondyna odebrała zanim usłyszałaś w głośniku pierwszy sygnał. Zupełnie tak, jakby niecierpliwie koczowała z urządzeniem w ręce. - Gdzie jesteście? Dalej przy Floaromie? To za blisko Twinleaf. Nie możecie tam zostać na noc, jasne? Przemieszczajcie się lasem jak najbardziej na północny-wschód, ale omijajcie duże miasta. W radiu właśnie potwierdzili, że nad Sinnoh zbliżają się siły powietrzne Hoenn, więc obawiam się, że dojdzie do bombardowania, a wtedy na bank nie będą celować w lasy tylko tereny zaludnione. Nie chowajcie się w szpitalach. Te świry nie patrzą na żadne oznakowania. O nas się nie martw. Właśnie zgarnęliśmy ojca. Czekaj... Czy ty nie masz psychicznego Pokemona, który mógłby was teleportować?

Snazzy - 2015-05-09, 23:19

- C...cyn? Tak, nadal... - odpowiadam nieco roztrzęsionym głosem, chociaż zdaję sobie sprawę, że w obliczu wojny i zagrożenia bombowego strach nie jest wskazany i powinna go zastąpić żelazna logika i w ogóle myślenie. Blondynie, jak słyszałam teraz po zadzwonieniu, tego nie brakuje... A może to ten jej chłoptaś? No nieważne. - Mamy Esperity i Kadabrę Sata, ale Sat sprawdza na razie, czy jesteśmy bezpieczni... mam rozumieć, że pytasz o to nie z ciekawości, tylko byśmy się do was przenieśli, nie? Gdzie jesteście? - pytam cicho.
Daisy7 - 2015-05-10, 00:06

- Oczywiście, że tak. Jesteśmy niedaleko naszego domu. Jeśli przeniesiecie się w jego okolicy to musicie iść potem cały czas prosto na północ, aż do miejsca, gdzie pojawi się samotna wierzba. Obok jest kilka, ale chodzi mi o tą, obok której blisko nie rośnie żadna inna. Tam jest studzienka, a przynajmniej wygląda to na starą studzienkę przysypaną ziemią. Jest ciężka, ale wspólnie dacie radę ją podnieść. Jesteśmy właśnie tam. Tylko pamiętajcie, by ją odłożyć na miejsce. Czekam! - wyjaśniła ci szybko Cynthia.
Snazzy - 2015-05-10, 09:10

- Jasne. Postaramy się być maksymalnie za dwadzieścia minut. Bez odbioru - odpowiadam, po czym natychmiast kończę połączenie i spoglądam na Ann. Żałuję teraz tego, że sytuacja jest taka, a nie inna, ale mam szczerą nadzieję, że to nie potrwa dłużej niż miesiąc, a w ciągu tego miesiąca będzie trzeba jakoś to przeżyć. Na razie jednak wstaję i nadal z rudym diabełkiem w ramionach idę do Sata przekazać mu wszystko, co powiedziała blondi i wymusić na nim przeniesienie się do niej.
Daisy7 - 2015-05-10, 12:06

Satana zastałyście krzątającego się w kuchni. Okazało się, że właśnie tam znajduje się drewniana klapa prowadząca do sekretnych podziemi. Idealny bunkier bez dwóch zdań. Powiedziawszy nastolatkowi o planie przeniesienia się do Cynthii i reszty przy pomocy Pokemonów psychicznych, uznał go za genialny. Jęknął tylko, że ma jakieś złe przeczucia, ale mimo wszystko trzeba spróbować. Wypuściłaś Esperity. Nie wygląda ona najlepiej. Okazało się też, iż nie ma siły wykonać Teleport. Dokładnie to samo przytrafiło się Kadabrze niebieskowłosego.
- W mordę Sandslasha. Obawiałem się tego. Kiedyś słyszałem gdzieś w TV czy radiu, że w trakcie wojen psychiczne zdolności stworków są mocno osłabione, ponieważ taka atmosfera działa na nie jak przeziębienie na człowieka. W sensie osłabia je. Nie jakoś poważnie, ale nie ma co liczyć na psycho-ciosy - jęknął (wybacz, ale nie mogłam pozwolić, by było tak łatwo ;3).

Snazzy - 2015-05-10, 16:49

Dzięki D:
----------
- To jesteśmy w kiepskiej sytuacji... - szepczę, po czym błyskawicznie wystukuję wiadomość do Cyn o treści "Nie damy radę użyć Teleportu, by się przemieścić. Damy sobie radę, więc się nie martw, jakby coś się stało, to się odezwiemy :)". - Cyn mówiła, że lepiej nie zostawać w pobliżu miast i kierować się na północny wschód, co jest w pewnym sensie rozsądne, bo całość rozpoczęła się w południowo-zachodnim krańcu regionu... mówiła też, że lepiej nie pozostawać we Floaromie... więc co robimy? Przeczekamy noc tutaj czy idziemy przez las jak najdalej stąd?

Daisy7 - 2015-05-10, 17:22

- Chyba nie mamy innego wyjścia. Ale musimy spać w schronie pod ziemią. Dosyć tam chłodno no i bardzo brudno, ale życie jest ważniejsze niż wygodne warunki - stwierdził Satan, "zapraszając" was do podziemnego bunkru, gdzie jest także uber ciemno, ale z tym można sobie łatwo poradzić przy pomocy latarek.
Obydwoje nie mogliście długo zasnąć. Jedynie Ann odpłynęła po chwili, wtulając się w ciebie mocno. Kiedy już czułaś, że jedną nogą jesteś w świecie wykreowanym przez marzenia, to wtem wybudzałaś się, bo wydawało ci się, że słyszysz jakieś huki.
Łup! Boom! Trach! Aaaa! Boom! Boom! Boom!
Rozbudziłaś się natychmiast słysząc te odgłosy. Tym razem nie mogłaś sobie ich wyobrazić. Czułaś zresztą, jak ziemia się trzęsie i trochę ziarenek obsypuje się na was z dachu. Spojrzałaś na pokedex - 5:40 rano + brak zasięgu. Satan koczował przy wyjściu z bunkru i kiedy głośne łomoty ucichły, wyszedł z niego. Czekałaś jak sparaliżowana na jego powrót, próbując uspokoić zapłakaną córeczkę, którą rumor także obudził. Po kilku minutach, które zdawały ci się trwać co najmniej godzinę, Kobayashi wrócił do was z nieprzyjemną miną. Dostrzegłaś w niej cień strachu.
- Dobra, jest już wczesny ranek, czas ruszać lasem na północny-wschód. Śniadanie zjemy w drodze - poinformował, pomagając ci wyjść na zewnątrz. - Floaroma została zbombardowana. Zobaczyłem tylko ogień i masę dymu - wyszeptał ci do ucha, by nie straszyć rudego diabełka.

Snazzy - 2015-05-10, 18:04

- Czyli nici z przyjemnego wtorkowego poranka w ogrodzie z różami - odpowiadam prawie natychmiast takim samym szeptem. Najchętniej załamałabym się już teraz, ale widząc minę ukochanego oraz mając w pamięci płacz rudego diabełka, jakoś muszę sobie dać radę. Muszę być oparciem dla rodziny. Z tego powodu zbieram nasze rzeczy i razem z małą i Satem wychodzę na zewnątrz, szybko kierując się na północny wschód, do lasu. Mam tylko nadzieję, że dzisiejsza noc nie będzie taka zła i nic więcej się nie zdarzy. Sinnoh w końcu ma własne wojsko i na pewno wygrają to starcie. Wierzę w to. - Jak myślisz, jak długo... to będzie trwać?
Daisy7 - 2015-05-10, 22:55

- Ano na przyjemny wtorkowy poranek to będziemy musieli jeszcze trochę poczekać - przytaknął niezadowolony z własnych słów Satan. - Hmmm... Nie potrafię powiedzieć, ile to potrwa. Mam nadzieję, że prędko, ale nawet jeśli walka zakończy się szybko, to jej konsekwencje będą trwały jeszcze przez wiele lat. Przecież Sinnoh odczuło już wielkie starty. Nie zapomną od tak o wszystkim. Stosunki między obydwoma regionami będą wrogie. Najbardziej boję się o to, żeby przypadkiem inne regiony nie włączyły się do wojny. Gdzie wtedy będziemy mogli zaznać spokój? Wiem, że to bardzo samolubne, ale w takich warunkach mało kto myśli o nieznajomych. Naprawdę moją jedyną prośbą jest to, byście obydwie dożyły spokojnej starości - westchnął, o mały włos nie rozklejając się. Na szczęście zdołał zachować zimną krew, dzięki czemu może dalej robić za przewodnika przez las, który teraz stanowi poniekąd wasz dom, bo skoro Floaroma została zbombardowana, to raczej nie masz co liczyć, że po powrocie tam zastaniesz swoją posiadłość w nienaruszonym stanie. Po chwili zorientowałaś się, że masz kilkanaście nieodebranych połączeń od Cynthii, Luciana i nawet ojca. Szybko zdałaś sobie sprawę, że to przez brak zasięgu w bunkrze żadne połączenie nie dochodziło.
Snazzy - 2015-05-11, 08:21

Hm... Floaroma zbombardowana, groźba kilkuletniej wojny i możliwość, że pozostałe regiony też się do niej przyłączą. Nie podoba mi się to, ale nic nie mogę poradzić. Pozostaje mi tylko nieść Ann na rękach i podążać za Kobayashim w lesie. Mam tylko nadzieję, że tam będzie bezpiecznie i nic nam nie będzie... No i nie lubię już wojny. Do diabła, jaki mógł być powód tego najazdu na Sinnoh? Niepewnie spoglądam na Sata, starając się zachować względny spokój i szacunek, a przy okazji piszę wiadomość do blondyny o treści "Nic nam nie jest, nie było zasięgu, Floaroma w gruzach. Jak u was?"
- Hm... A jakbyśmy uciekli do Kalos?

Daisy7 - 2015-05-11, 12:10

- Kalos jest daleko stąd, więc to niegłupi pomysł - przytaknął ci Satan. - Trzeba zdobyć radio, byśmy dowiedzieli się, co dzieje się w Sinnoh i na innych regionach. Może znajdę pomoc w pokedexie? - dodał, po czym zaczął przeszukiwać opcje w urządzeniu, a ty ze swojego wysłałaś wiadomość do siostry, lecz nie otrzymałaś odpowiedzi zwrotnej. -Mam! - krzyknął Kobayashi, przygłaśniając głos wydobywający się z głośnika kieszonkej encyklopedii Pokemonów.
- Godzina 6:00. Czas na informacje. W trakcie minionej nocy prawie wszystkie miasta na południu i wschodzie zostały zbombardowane. Jedynie Jubilife dało radę obronić się przed nalotem oddziałów Sinnoh. Szacuje się ogromne straty w zniszczeniach, których odbudowa wyniesie kilkanaście milionów, a także w ludności. Z terenów zagrożenych wywieziono do szpitali już 26 tysięcy rannych, śmierć na chwilę obecną poniosło 12 tysięcy ludzi i wiele nowych ciał wyciąganych jest cały czas spod gruzów. Hoenn ogłosiło zawieszenie broni do godziny szesnastej. W tym czasie można zgłaszać się do wojsk i ochotniczych oddziałów walki z przeciwnikiem. Właśnie zostaliśmy poinformowani, że w szeregi wojska wstąpiła mistrzyni regionu razem ze swoim narzeczonym, który jest jednocześnie członkiem E4, by dać przykład pozostałym i zmobilizować ich do walki za ojczyznę. Pozostali członkowie E4 już wczoraj w nocy zadeklarowali swój udział w obronie Sinnoh. Szpiegom udało się ustalić, że dzisiejszego wieczoru zbombardowane mają zostać miasta położne w centralnej części regionu. Paczki z żywnościom i piciem dalej można odbierać w szpitalach oznaczonych czerownym krzyżem za okazaniem dowodu potwierdzającego tożsamość, a darmowe jedzenie dla Pokemonów oferują wszystkie przetrwałe Centra Pokemon. Pilnie potrzebna pomoc wolontariuszy w szpitalach głównie przy opatrywaniu ran, ale także do ustalania tożsamości osób zmasakrowanych nieposiadających przy sobie żadnych dokumentów. Prosimy pomagać wszystkim w potrzebie i nie wyłączać odbiornika, ponieważ nowe informacje podajemy na bieżąco - głos spikera radiowego ucichł.

Snazzy - 2015-05-11, 13:09

Cholera. Teraz cały mój plan się rozsypał. Miałam nadzieję, że uda mi się całą rodzinę przeszmuglować bezpiecznie do Kalos, a tu figa z makiem... co sobie w ogóle blondi myśli, wstępując do wojska? Znaczy... rozumiem i wiem, że to jej głupi obowiązek mobilizacja wszystkich do obrony naszego terenu, ale do diabła... przecież jak zginie... wszystko, co chciałam osiągnąć praktycznie opiera się na walce z nią, a jak coś jej się stanie, to to przepadnie. Niedobrze. Na moment zatrzymuję Sata, podając mu Ann.
- Muszę zadzwonić do Cyn i o coś dopytać. W sumie niepokoję się trochę o to, że teraz jako cel postawili sobie centralne miasta i wolę wiedzieć, czy Maylene jest z nimi, czy jak. O ósmej zrobimy przerwę, a teraz idziemy dalej, dobra? - proponuję, po czym wybieram numer blondyny. Nie zdziwię się, jeśli nie uda mi się z nią połączyć, ale koniecznie trzeba z nią pogadać.

Daisy7 - 2015-05-11, 18:49

- Pewnie większość liderów też powołało się do wojska, ale biorąc pod uwagę uczucie między Maylene, a twoim ojcem to możliwe, że Cynthia poprosiła ją, by została z nim. W końcu pan Arthur nie należy do młodych mężczyzn w sile wieku, więc jego nikt do walki zmuszać ani nawet zachęcać nie będzie.
Po usłyszeniu przemyśleń Satana poczułaś lekką ulgę, że chociaż o tatę możesz być jako tako spokojna. W gruncie rzeczy prawda może być całkiem inna, ale w sytuacjach krytycznych lepiej jest trzymać się dobrej myśli, widząc chociażby najmniejsze światełko nadziei niż dręczyć się samymi czarnymi scenariuszami. Tak jak się spodziewałaś, blondyna nie odebrała. Pewnie z tych samych powodów nie odpisała ci na wiadomość. W ciszy maszerowaliście lasem, ignorując wszystkie dzikie Pokemony napotkane po drodze. Gdy nadeszła 8:00, zrobiliście postój, siadając na przewalonym drzewie tuż obok niewielkiego strumyku.
- W sumie to... Dokąd teraz zmierzamy? Nadal do tego bunkra, o którym powiedziała ci blondi?] – zapytał cię narzeczony.

Snazzy - 2015-05-11, 20:23

- Nie wiem. Nie wiem, co powinniśmy zrobić - odpowiadam cicho, wyciągając z torby jedzenie oraz ustawiając minutnik w swoim komunikatorze na trzydzieści minut. Mamy czas do szesnastej na znalezienie następnej kryjówki, dlatego trzeba zminimalizować przerwy najbardziej jak się da. Na wszelki wypadek przybliżam wargi do ucha Sata, szepcząc te kilka słów. - Chcę, żebyście tam zostali, a sama pójdę do wojska. Muszę pilnować tej dwójki, a ty z ojcem na pewno zajmiecie się lepiej małą - wyjawiam, po czym zaczynam jeść i pić. Nie za dużo, oczywiście, a tyle, by wytrzymać wędrówkę. Dam radę.
Daisy7 - 2015-05-11, 21:44

Ann zaczęła łapczywie i ze smakiem jeść przygotowane dla niej kanapki. Widocznie zmęczyła się wędrówką trwającą nieco ponad dwie godziny. W sumie to nie ma się co dziwić, skoro jest małym dzieckiem, a nie nieśliście jej non stop przez ten czas. Satanowi bardzo nie spodobała się twoja propozycja, czego mogłaś się domyślić. Od razu się naburmuszył i stanowczo pokręcił głową na boki.
- Po moim trupie - warknął, po czym przybliżył swoje usta do twojego ucha, by przypadkiem wasza córeczka niczego nie podsłuchała. - Nie pozwalam ci wstąpić do wojska. Nie pozwalam ci zostawić Ann. Rozumiesz? Jeśli chcesz, ja mogę tam dołączyć. Nie ma problemu. Ale jeśli nie to żadne z nas nie weźmie w tym udziału. A co do planu na najbliższy czas, jak skończymy postój, ruszymy dalej w kierunku bunkru, ale zajdziemy do jakiegoś miasta po paczki. Mam nadzieję, że uda nam się do szesnastej dotrzeć na miejsce. Jeśli nie to schowamy się na czas bombardowania w lesie.

Snazzy - 2015-05-11, 22:04

- Dobra, to był zły pomysł, ale nie mogę zostawić Cyn samej w takiej sytuacji... zresztą, nieważne. Ósma trzydzieści, ruszamy dalej - ucinam stanowczo temat, po czym kładę się na trawie, spoglądając w niebo. O tej porze wygląda ono tak spokojnie, że nie wiem, co mam powiedzieć... w sumie to aż trudno uwierzyć, że właśnie trwa wojna, miasto, w którym mieszkałam pół roku, zostało zrównane z ziemią, a dzisiaj po szesnastej jego los podzieli moje rodzinne miasteczko. Aż mi się łezka w oku kręci, jak wspominam dom ojca czy też blondyny, ale co ja poradzę. Mniej więcej leżę tak do ósmej trzydzieści, a o tej godzinie zbieram rzeczy do torby, biorę małą na ręce i ruszamy dalej w las. Oby było dobrze.
Daisy7 - 2015-05-11, 22:53

Błękit nieba, zapach trawy i wszechobecnych drzewa, a także szum liści sprawił, że po nieprzespanej nocy, teraz odpłynęłaś mimo szczerych chęci, by była to tylko niewinna drzemka. Na szczęście Satan nie dał się tak łatwo pokonać przez sen i obudził cię o 9:00, tłumacząc, że pora się zbierać. W sumie i tak powinniście być już na nogach od trzydziestu minut. W trakcie wędrówki Ann zasnęła ci na rękach, ale gdy opadłaś z sił, powierzyłaś małą narzeczonemu. Wspólne uznaliście, że konieczny będzie zakup nosidełka. O ile teraz sklepy z takimi przedmiotami są w ogóle otwarte. Raczej mało prawdopodobne. Na 09:32 dotarliście do Eterny, gdzie póki co jest sporo ludzi. Pewnie pakują co potrzebne, by wynieść się z miasta przed szesnastą.
- Ja skoczę po paczki dla nas, a ty możesz spróbować dopchać się po pokarm dla Pokemonów w centrum, zgoda? Spotykamy się tu na rynku za dwadzieścia, góra trzydzieści minut. Miej cały czas włączony telefon - podyktował Kobayashi, czekając wyruszeniem do szpitala, aż zgodzisz się z jego planem.

Snazzy - 2015-05-12, 07:40

Jest wcześnie. To dobrze. Przynajmniej nadal mamy około pięciu, może sześciu godzin na dotarcie do rodziny. Trochę się martwię, ale przecież nie może być tak źle. Mimo to spoglądam na Sata zmartwiona, kiwając głową. Gra jest warta świeczki.
- Dobrze. Weźmiesz małą ze sobą i spotkamy się maksymalnie za pół godziny. Potem jeszcze w razie co sprawdzimy sklep, bo w razie co przydadzą się baterie i chusta do noszenia... Więc jakby coś się działo, to dzwoń - zgadzam się, po czym zmierzam w kierunku budynku z czerwonym dachem.

Daisy7 - 2015-05-12, 07:54

Myślałaś, że uda ci się poczekać w Centrum Pokemon na swoją kolej? Nie ma tak dobrze. Rząd ludzi czekających, aż nadejdzie ich święte pięć minut, wylewa się jeszcze przed biało-czerwonym budynkiem. Stanęłaś na końcu kolejki, jednak po dwudziestu minutach nadal byłaś na zewnątrz. Uznawszy, że czekanie nie ma sensu, a wy posiadacie jeszcze sporo własnych zapasów Poke-jedzenia, opuściłaś wężyk i udałaś się do zwykłego marketu. Akurat starszy pan zamykał go, ale udało ci się jeszcze poprosić o kilka baterii i chustę. Mężczyzna tak się spieszył, że dał ci wszystko za darmo. O wyznaczonej godzinie spotkałaś się z Satanem i Ann na rynku. Na szczęście jemu udało się odebrać trzy przysługujące wam paczki.
Snazzy - 2015-05-12, 08:27

Jest chwila po dziesiątej i chyba już załatwiliśmy wszystko, co było do załatwienia w tym mieście. Jestem trochę zawiedziona, że nie udało mi się zrealizować mojej części, ale ta kolejka była zbyt duża... w sumie można by zrobić mały eksperyment i zobaczyć, czy obecność Ann coś by zmieniła, jednak na razie biorę swoje dokumenty od Sata i... idziemy dalej w kierunku lasu. Tak chyba po prostu. Znaczy, w międzyczasie wiążę chustę tak, by móc bezpiecznie nieść i trzymać rudego diabełka, ale teraz najważniejsze jest to, by znaleźć kryjówkę jak najdalej miasta.
Daisy7 - 2015-05-12, 17:55

Ann bardzo spodobało się prowizoryczne nosidełko, które wykonałaś z chusty. Przestała nawet płakać. Nie żeby wcześniej robiła to bez przerwy, ale dosyć często roniła łzy i pociągała noskiem. Teraz jest znacznie lepiej. Oczywiście tylko pod tym względem, bo wojna niestety trwa dalej i za kilka godzin zacznie się bombardowanie centralnej części Sinnoh.
- 15:30. Radzę się tu zatrzymać i ukryć w jaskiniach. To chyba bezpieczniejsze niż siedzenie pod drzewem. Co prawda kamienie mogą się zawalić, ale... No bądź co bądź posiadamy silne Pokemony - odezwał się Satan, gdy dotarliście pod pasmo gór "odzianych" masą wejść do niewielkich tunelików.

Sebuś - 2015-05-12, 18:54

Wyjątkowo odpis z Sebcia <3
----------
- Na pewno lepsze niż zostawanie na odsłoniętym terenie - stwierdzam, przytakując na propozycję Sata, a jednocześnie sprawdzając pobieżnie naszą lokalizację na mapie. Myślę, że w takim miejscu jesteśmy bardziej bezpieczni niż w jakimś mieście, a jeszcze wszystko zależy od odległości od miasta oraz stanu jaskiń... ale to nic. Jestem pewna, że wszystko będzie bardzo okej. Do diabła, diabelnie okej. - Włączysz o szesnastej na wszelki wypadek radio, coby wiedzieć, co się dzieje w regionie. O osiemnastej coś zjemy, a potem przeczekamy chyba nalot... chyba. Zobaczymy jeszcze, ile będzie trwać, okej?

Daisy7 - 2015-05-12, 20:11

oki, cześć Sebuś :3
---------

Znaczek "x" wskazuje miejsce, w którym się znajdujecie. Wychodzi na to, że wywędrowaliście za bardzo na północ, jeśli dalej waszym celem jest schron znajdujący się za posiadłością Luciana. No chyba, że przepłyniecie dłuższy kawałek w linii prostej na wschód. Wówczas znajdziecie się prawie równo w miejscu, do którego dążycie. Satan przytaknął na twój plan. Gdy wybiła równo szesnasta, usłyszeliście warkot maszyn powietrznych. Dosłownie jakby odmierzali co do minuty, aby nie dać żadnym gapowiczom szansy na ucieczkę z terenów zagrożonych. Nie było mowy o śnie czy odpoczynku, ponieważ słysząc głośne huki, wyobrażaliście sobie bomby spadające na miasta pełne bezbronnych ludzi. Łzy cisnęły ci się do oczu jak nigdy, a przed Ann musiałaś udawać twardą. Masakra. Do tego radio nie chciało wam działać (pewnie przez miejsce ukrycia - brak sygnału/zasięgu). Z początku było najgorzej, ale z godzinę do waszych uszu docierało coraz mniej jazgotu. W międzyczasie zjedliście kolację, a raczej ją podzióbaliście, nie mogąc przełknąć ani kawałka. Późnym wieczorem po 21:00 mała oddała się w objęcia Morfeusza, a wy mogliście zacząć normalnie rozmawiać.
- Co będziemy teraz robić? Trzeba się dowiedzieć, ile ma potrwać to bombardowanie i czy w ogóle Hoenn zapowiada na jutro wstrzymanie broni na jakiś czas. Jeśli nie to będzie nieciekawie, bo nie możemy tu siedzieć bez przerwy. Hmm... Może wyjdę kawałek, by spróbować włączyć radio? - zaproponował nastolatek, przytulając cię do siebie. - Nie jest ci zimno? Mam wrażenie, że drżysz.

Snazzy - 2015-05-12, 21:14

- Nie wiem... w sumie boję się, że coś się stanie, ale z drugiej strony, najrozsądniej byłoby iść spać. Jeśli jutro mamy zamiar nadal podróżować, o ile będzie przerwa w bombardowaniu, to musimy być wypoczęci - odpowiadam cicho, zamykając oczy, byle tylko nie patrzeć nigdzie. W sumie najchętniej bym już odpłynęła... no i mam dość tej głupiej wojny. Dlaczego w ogóle wybuchła? - Nic mi nie jest... chyba po prostu jestem lekko roztrzęsiona i tyle. Jeśli pomyślę, ile osób zginęło i ile jeszcze zginie, gdy ta głupia, pieprzona wojna będzie trwała kolejny dzień... dziwnie się czuję. Mam już dość, chociaż wiem, że będzie dobrze, bo przecież innej opcji nie ma, prawda? - uśmiecham się lekko. - Tylko wróć szybko. I cały.
Daisy7 - 2015-05-12, 22:26

- W takim razie spróbuj zasnąć. Na pewno spakowałaś jakiś koc, prawda? Rozłóż go, a za torby zrób poduszkę. Chyba jest tam moja bluza. Proszę, załóż ją, bo nie mogę patrzeć, jak tak marzniesz - poradził, po czym pogłaskał cię po głowie i powoli wstał, kierując się w stronę wyjścia z jaskini. - Zaraz przyjdę, obiecuję - dodał, nim zniknął w mroku.
Byłaś pewna, że nie dasz rady odpłynąć podczas nieobecności ukochanego, zbytnio stresując się jego powrotem. Jednak zmęczenie wzięło górę nad troską i chcąc, nie chcąc, oddałaś się w objęcia Morfeusza. Rano obudziłaś się obolała, ale chociaż w miarę wypoczęta. Nie można oczekiwać niczego więcej po warunkach, jakie funduje ci jaskinia. Spostrzegłaś, że Kobayashi jest obok ciebie, a nawet nie śpi, lecz głaszcze cię delikatnie po plecach. Zorientowawszy się, iż nie śpisz, ucałował cię czule w czółko.
- Dzień dobry, Marsiku. Jak się czujesz? - zapytał troskliwie. - Mam wrażenie, że lada dzień się rozchorujesz. Wyglądasz tak niemrawo. Ale to pewnie przez zamartwianie, racja? Wiesz... Wczoraj trochę się zasłuchałem radia, a potem nie mogłem zasnąć. Przyszły mi do głowy pewne pomysły, ale boję się ci o nich powiedzieć, bo na pewno uznasz je za totalne tchórzostwo i skrytykujesz. Naprawdę nie sądziłem, że jesteś ode mnie silniejsza psychicznie - dodał.

Snazzy - 2015-05-12, 22:40

- Hej, kocie... - odpowiadam nieznacznie zaspanym głosem, uśmiechając się nadal lekko śpiąco. Sen był dobry i w sumie nic go nie zakłócało... trochę aż dziwne, ale może w nocy coś się zmieniło? - Ta sytuacja chyba mi też nie sprzyja, ale jestem pewna, że się nie rozchoruję... no bez przesady, aż taka chorowita znowu nie jestem. Swoją drogą, dowiedziałeś się wczoraj czegoś ciekawego czy niekoniecznie? I te pomysły... po prostu mi o nich opowiedz i tyle. Nie będę cię jakoś surowo oceniać. No i nadal przypominam, że nie dokończyłeś swojej opowieści na temat tego, co się stało wtedy, że zostawiłeś swoją rodzinę... więc chyba dzisiaj trochę będzie gadania, co nie?
Daisy7 - 2015-05-12, 23:04

- Em... Czemu tak nagle wyskoczyłaś z tą historią mojej rodziny? - zapytał wyraźnie zdziwiony, a nie obrażony czy zdenerwowany. - W każdym razie to nie opowiastki na najbliższy okres. Wolałbym ci wyjaśnić wszystko na spokojnie bez obawy, że nagle spadnie na mnie jakaś bomba - warknął, ale nie na ciebie, tak po prostu gdzieś, by trochę dać upust swoim emocjom. - Przepraszam. Okropnie się o was martwię. Nie mogę pozwolić, by którejkolwiek z moich najukochańszych dziewczyn stała się jakakolwiek krzywda. Stąd też pomysł, który zaraz usłyszysz. Ale najpierw mniej fajne informacje. Wczoraj w radiu mówili, że centralne Sinnoh zostało kompletnie zrównane z ziemią. Eterna... Tam gdzie dopiero co byliśmy... Już jej nie ma. Ostało się już tylko Jubilife, które podobno powoli pada i kilka miast na wschodzie. Do tego na całe Sinnoh przemycają żołnierzy Hoenn. Ich zadaniem jest chodzenie po lasach i rozstrzeliwanie takich uciekinierów jak my, których według radia jest cała masa. Nawet gdybyśmy schowali się w najlepszym bunkrze, prędzej czy później nas znajdą, a jak nie to będziemy musieli wyjść, by zdobyć pożywienie i picie. Nie możemy żyć w ciągłym strachu i lęku, Mei. Nasza córeczka nie może wychowywać się w takich warunkach. Mówili też, że Johto i Unova planują włączenie się do bitwy. To ma być naprawdę wielkie starcie. Co do Kanto, tamtejszy rząd nie podjął jeszcze żadnej decyzji, ale podobno jest zastraszany przez sąsiedni region. Jedynie Kalos, tak jak przewidziałaś, ma zostać neutralne. Na jak długo? Nie wiemy, ale właśnie tam chcę, byśmy się dzisiaj udali. Nie ma już mowy o wstrzymaniu ognia. Na dobrą sprawę w każdej chwili może wpaść tu jakiś uzbrojony żołnierz, dlatego nie ma na co czekać. Wstawajmy i spróbujmy jakoś opuścić Sinnoh na latających Pokemonach. Słyszałem, że przestrzeń powietrzna też jest nadzorowana, ale no... jak inaczej? - jęknął, a ty wyczułaś, że Satan naprawdę jest na skraju załamania nerwowego. - Ja... ja już nie mam nikogo prócz was - wyszeptał jakby bardziej do siebie niż ciebie. - Wiem, że to okrutne kazać ci zostawić siostrę, ojca, a nawet matkę. Przepraszam.
Snazzy - 2015-05-12, 23:41

- Rozstrzeliwanie... takich jak my... - powtarzam cicho, uświadamiając sobie, co to znaczy. Moja cała rodzina zginie. Siostra, rodzice, ewentualnie znajomi. Oni wszyscy zginą. Po kiego grzyba ta wojna dotyka cywili, którzy nic nie zrobili? Niepewnie i z szeroko otwartymi oczami spoglądam na Sata, kręcąc głową. - R... racja, ale co zrobimy na miejscu? W sumie to i tak lepszy pomysł niż ciągłe ukrywanie się. Musimy myśleć o Ann - zgadzam się na ten pomysł, natychmiast podnosząc się na równe nogi i rozpoczynając pakowanie naszego dobytku. Jeśli mamy uciekać, musimy to zrobić dzisiaj.
Daisy7 - 2015-05-13, 07:35

- Spróbujemy zacząć żyć od nowa. Znajdziemy sobie jakiś kąt do mieszkania, pracę i w najgorszym wypadku zmienimy dane osobowe, gdyby rozpoczęli poszukiwania zbiegłych z Sinnoh w co szczerze wątpię. Może ewentualnie będą ścigać jakieś ważne osoby, ale na pewno nie zwykłych cywilów. W radiu nie mówili nic o Cynthii ani Lucianie, więc wygląda na to, że dalej dzielnie trzymają się na froncie - powiedział Satan, próbując pocieszyć cię informacją, że twoi bliscy prawdopodobnie nadal żyją.
Kiedy tylko zebraliście swoje rzeczy, założyłaś na siebie prowizoryczne nosidełko, w którym umieściłaś śpiąca Ann.
- To co? Wylatujemy już teraz? Radzę ci wystawić Talonflame'a. Chyba jest jednym z twoich najsilniejszych i najwytrzymalszych Pokemonów latających. Pamiętaj, że lot do Kalos może potrwać bardzo długo. Miejmy nadzieję, że znajdziemy jakieś małe wysepki, by pozwolić naszym Pokom na chwilę odpoczynku i zregenerowanie siłę - odezwał się ponownie Kobayashi, a ty w międzyczasie dowiedziałaś się, iż dochodzi 9:00.

Snazzy - 2015-05-13, 11:33

- Mogliśmy zrobić to już wczoraj, ale trudno. Myślę, że im wcześniej, tym lepiej, bo wtedy szybciej zwiejemy z Sinnoh - odpowiadam cicho, wypuszczając ptaka i tłumacząc mu pokrótce ustalony plan. W sumie zaczynam trochę żałować, że nie mam Charli przy sobie. Byłoby o wiele łatwiej, a poza tym jest potężnym gadem, więc, jakby nie patrzeć, szansa, że zostanie dotkliwie zraniona, jest mniejsza. No cóż, teraz nic na to nie poradzę, dlatego karmię jeszcze przed wyruszeniem w drogę Phoenixa karmą i przekładam Ann sobie do przodu. Tak będzie wygodniej niż z tyłu, a poza tym, jeśli będą do nas strzelali, to zapewne od tyłu właśnie. - Dobra, chyba możemy ruszać. Swoją drogą, na czym będziesz leciał?
Daisy7 - 2015-05-13, 18:38

- Ach, nie chwaliłem ci się jeszcze moim nowym nabytkiem? W sumie to już nie takim nowym, ale zapomniałem was sobie przedstawić - mówiąc to, wypuścił z kulki Skarmorego.
Stalowy ptak rozprostował na moment skrzydła, po czym ugiął łapy, pozwalając się dosiąść nastolatkowi. Ten wpierw pomógł ci z przeniesieniem Ann na przód, a także wdrapaniem się na grzbiet Talonflame'a. Dopiero po tym sam zasiadł na swojego podopiecznego i opuściwszy jaskinię, pofrunęliście ku niebu. Gdy ujrzałaś wielką maszynę powietrzną w barwach moro z rzucającym się napisem "Siły powietrzne Hoenn", o mały włos nie dostałaś zawału serca. To wszystko dzieje się naprawdę... Tak trudno uwierzyć, dopóki nie zobaczy się tego na własne oczy, prawda? Postanowiliście lecieć nieco oddaleni od siebie, bo dwa różne Pokemony szybujące ramię w ramię wyglądałyby dziwnie. Na szczęście jakoś udało wam się ominąć najgorsze odcinki, a potem lecieliście spokojnie nad olbrzymim oceanem. Dopiero późnym wieczorem spostrzegliście na horyzoncie jakąś niedużą wysepkę. Zapewne bezludną i zamieszkaną jedynie przez dzikie Pokemony.
- Lądujemy tam?! - krzyknął głośno Kobayashi, wskazując na owy ląd. - Pokemony muszą odpocząć, a nam sen też by się przydał! - dodał.

Snazzy - 2015-05-13, 19:39

Dziwnie się czuję. Do tej pory myślałam, że ta cała wojna to tylko głupi, pieprzony sen, a to prawda. No cóż, przynajmniej trochę mnie to otrzeźwiło. Moi bliscy są rzeczywiście zagrożeni, ale jestem pewna, że dadzą sobie radę, bo w końcu jesteśmy solidną rodziną... tylko ze mnie jest czarna owca, co to zwiewa z podkulonym ogonem. Najważniejsze jednak, że jesteśmy bezpieczni i chyba zauważyliśmy miejsce, w którym możemy zostać na noc. Jutro się ruszy, tylko dzisiaj będzie trzeba obadać mapę oraz odległość od Kalos... czuję, że to może być nawet wielodniowa podróż.
- Jasne! - odkrzykuję Kobayashiemu, po czym daję znać Phoenixowi, żeby się zniżył i wylądował na tej wysepce. Gdy tak się stanie, natychmiast wyciągam swoje ulubione urządzenie w celu sprawdzenia wiadomości oraz odległości od Kalos.

Daisy7 - 2015-05-13, 22:30

Kiedy tylko wylądowaliście, wyjęłaś z kieszeni pokedex, uprzednio zawracając wymęczonego Phoenix'a do jego małego mieszkanka. Ledwo zdążyłaś wejść w aplikacje mapy, gdy niespodziewanie coś mignęło ci przed oczami, wyrywając z rąk elektryczne urządzenie. Natychmiast odskoczyłaś do tyłu, co było rzecz jasna odruchem bezwarunkowym, czy tam wrodzonym, pal licho. Spojrzawszy na piasek (wylądowaliście na brzegu), ujrzałaś dobrze znanego ci Pokemona o kocim wyglądzie. To Meowth!

Ten jednak wygląda nieco inaczej. Ma ciemniejsza barwę sierści oraz pręgi. Zapominając o tobie, odłożył skradziony przedmiot na piach i zaczął mu się uważnie przyglądać, co jakiś czas pacając łapką. Za trzecim razem dotknął guzik, który uruchomił przewodnik głosowy. Dziki stworek przestraszył się tego nagłego dźwięki i w popłochu zwiał w głąb wyspy, czyli do lasu. Usłyszałaś za sobą śmiech Satana. Och, jak dawno nie miałaś okazji zachwycać się tą muzyką pieszczącą twe bębenki. Idealna.
- Chyba trafiliśmy na wyspę Poke-klonów. Oby nie Poke-złodziejaszków - zażartował, podnosząc z ziemi twój sprzęt i oddając ci go, uprzednio dokładnie zdmuchując z ekranu ziarenka piasku. - Chyba pokonaliśmy trochę ponad połowę drogi albo coś koło tego - stwierdził, a po zerknięciu na mapkę przekonałaś się, że ma rację.

Snazzy - 2015-05-13, 22:43

- Ano rzeczywiście - spoglądam na mapy z nieukrywaną dumą, a następnie wyłączam je, sprawdzając, czy nie miałam nowych wiadomości lub nieodebranych połączeń. Na sam koniec zaś wyciągam z bagażu to, co się na pewno przyda na nocleg, czyli zapewne śpiwór, koc, czy co tam zapakowałam do torby. - Dzisiaj ja będę czuwała, a ty się prześpij z małą. Myślę, że powinniśmy wstać o siódmej, coś zjeść oraz ewentualnie spróbować wyłapać nowe wiadomości i wtedy ruszyć, więc... dobranoc? - sugeruję, siadając sobie wygodnie na ziemi i obserwując uważnie okolicę.
Daisy7 - 2015-05-14, 07:21

Na urządzeniu w skrzynce z wiadomościami czekała na ciebie jedna samotna notatka od Cynthii, która nadeszła około czternastej, czyli nic dziwnego, że jej nie usłyszałaś w trakcie lotu. Brzmi: "Nie martw się o nas, jest okey. Uciekajcie z Ann z Sinnoh, żołnierze z Hoenn mordują wszystkich cywilów". Wygląda na to, że nawet Satan i blondi myślą czasem podobnie. Znając życie, odpisałaś jej, by się uspokoiła, po czym objęłaś wartę, uprzednio pomagając narzeczonemu w rozbiciu namiotu i wyłożeniu go od środka śpiworami. Osiemnastolatek zakomunikował, że w takim razie on trzyma wartę od pierwszej w nocy do rana i masz go obudzić. Z początku pilnowanie szło ci bardzo dobrze. W ogólnie nie odczuwałaś zmęczenia. Niestety tak około dwudziestej trzeciej przymknęłaś oczy. Z drzemki wybudziły cię dziwne odgłosy przypominające szamotanie się wyłowionej ryby. Otworzywszy ślepia, ujrzałaś leżącą na piachu rybę, którą na brzeg musiał wyrzucić potężny przypływ i teraz nie może wrócić do wody.


Snazzy - 2015-05-14, 09:38

Jakbym o tym nie słyszała... ale w sumie Cyn musi pewnie zakładać wszystko, także to, że możemy mieć problem ze złapaniem zasięgu radia. W każdym razie odpisałam jej krótko i rzeczowo "Satan cię wyprzedził, więc bądź spokojna i nie daj się dorwać, do diabła ;-;". Potem zaś... no cóż, przejęłam wartę i trochę się zdrzemnęłam. W zasadzie to nic niepokojącego się chyba nie działo, ale obudziła mnie ryba wyjęta z wody i to dosłownie. Kurczę, nie wiem, co mam robić... w sumie to wiem. Wypuszczam z balla wodnego żabucha i wskazuję mu rybkę.
- Bubblefrog... czy dałbyś radę ją ostrożnie przenieść do morza. Nie chcę, żeby... no... umarła... - proszę cicho, zamykając na moment oczy. Do diabła. Za dużo niepotrzebnych zgonów ostatnio.

Daisy7 - 2015-05-14, 17:19

Bubblefrog z wielką chęcią przystąpił do ratowania Goldeen, który znalazł się na piachu. Dobrze, że to silna rybka, a nie byle szprotka, która umarłaby po kilkunastu sekundach przebywania poza swoim środowiskiem naturalnym. Greninja ostrożnie zaniósł stworka i wypuścił go do oceanu, a wówczas malec odpłynął. Zawróciłaś podopiecznego i miałaś już wracać do wznowienia warty, kiedy niespodziewanie z namiotu wyszedł Satan.
- Mogę cię już zmienić. Obudziłem się jakieś pół godziny temu i tak czy siak już nie zasnę, więc nie ma powodu, byś mi się tu zamęczała - powiedział troskliwie, siadając obok ciebie na plaży przy namiocie. - I słuchałem przed chwilą radia. Sinnoh przyjmuje wszystkie Pokemony, które mogą się przydać jako sanitariusze, szpiedzy albo po prostu wojownicy. Odesłać można je anonimowo za pomocą pokedexu. Zarówno te z boxu jak i osobniki, które są przy swoim opiekunie. Zamierzam dać sporą część moich Poków. Zostawię tylko startera i Skarmory'ego. Może chociaż w ten sposób pomogę, bo inaczej wyrzuty sumienia, że uciekłem, pożrą mnie całkiem. Chcesz ofiarować jakichś swoich podopiecznych? (nie, to wcale nie jest sposób na to, by neechan pozbyła się większości stworków i by mogła zacząć przygodę w Unovie tak jakby jako nowicjusz tylko ze starterem, gdzie Poki zdobywałaby i trenowała w przygodzie, bo tak jest fajniej :D).

Snazzy - 2015-05-14, 18:06

Spadaj :< Za dużo harowałam, żeby je zdobyć, mi nikt w spadku nic nie pozostawia .o. I nie Unova, tylko Kalos :P I Sat odsyła Nullera, smuteczek :<
------------
- Nie zamęczam się. Wbrew pozorom jest całkiem przyjemnie... nawet się nie spodziewałam, że po dwóch nocach bombardowania mogę tak bardzo zatęsknić za cichą nocą bez żadnych wybuchów - odpowiadam cicho, uśmiechając się i wzruszając ramionami przy okazji. - Nie wiem. Ja...nie potrafię po prostu. Większość z nich stanowi moją ukochaną drużynę, nawet te z boxu. Każdy z nich ma jakąś historię, jaka jest związana ze mną i po prostu... nie mogłabym ich oddać, wiedząc, że potem pewnie szansa na ich odzyskanie byłaby prawie że równa zeru. Wolałabym sama walczyć niż kazać im to robić. W sumie, skoro będziemy w Kalos, może zarzucę całkowicie walki trenerskie i oddam się bardziej pokazom, hm? Tam chyba będzie mniej tej walki, więc może trochę odpocznę...

Daisy7 - 2015-05-14, 18:15

no dobrze, to była tylko taka luźna propozycja .o. A, racja. Nie, Nullera nie. Jego nie wliczam nawet jako Pokemona Satana xD
--------------------
- Świetnie cię rozumiem. Ja też nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Zanim to zrobię, chcę porozmawiać ze wszystkimi moimi podopiecznymi - przytaknął i zaczął głaskać cię delikatnie po ramieniu. - Ogólnie... Trzymasz się jakoś, nie? Nawet nie wiesz, jak świetnie teraz spałem, nie budząc się co chwilę przez głośne wybuchy i nie martwiąc, że mogę was za moment stracić. W Kalos na pewno zaczniemy spokojne życie od nowa. Nie musisz się o to martwić. A co do pokazów to skoro cię to interesuje czemu nie. Z chęcią zobaczę moją seksowną narzeczoną w krótkiej spódniczce - zachichotał, całując cię w policzek.

Snazzy - 2015-05-14, 18:27

Ale on go ma przy sobie, więc wydawało mi się to logiczne xD
-------
- W sumie... nie lubię spódnic, ale dla ciebie mogłabym zrobić wyjątek - uśmiecham się szerzej, jednak natychmiast poważnieję. - Powiesz mi w końcu, o co chodzi z twoją przeszłością? Powiedziałeś, że to nie temat na moment, gdy jesteśmy w kraju ogarniętym wojną. Jesteśmy już poza Sinnoh, możemy spokojnie spać... w sumie to nawet ja się trochę zdrzemnęłam, przyznaję się... ale nadal nie daje mi spokoju ten temat. Chcę się dowiedzieć, co się wtedy stało - pytam, przechodząc do dręczącej mnie sprawy.

Daisy7 - 2015-05-14, 19:09

no bo tak jest, ale no... nie czepiaj się xd nie ma go w izbie i nie oddaje go~
----------------
- Pfff... Nie możesz mi dać spokoju chociaż na miesiąc? Przecież i tak ostatnio powiedziałem ci bardzo dużo. Ba! Niesamowicie dużo. Wiesz już, że uciekłem z domu i zmieniłem nazwisko, że rodzice mnie nienawidzą i brat też powinien, ale widocznie jest dziwny, skoro martwi się o mnie. Chyba, że tylko udawał. W każdym razie czemu tyle ci nie starczy? - jęknął, po czym pokręcił głową z dezaprobatą na boki, lecz nagle wyprostował ją i obrócił ku tobie, szczerząc się szeroko. Co on takiego wymyślił? - Robimy umowę, Marsiku. Niczym Edward i Bella, huehue. Jak tylko wszystko się uspokoi i osiedlimy się w Kalos, powiem ci, czemu uciekłem od rodziny i co takiego zrobiłem, ale w zamian żądam, byś została moją żoną. Nie musimy robić żadnego przyjęcia. Wystarczy mi skromna ceremonia, żebym mógł zobaczyć cię w ślicznej sukni ślubnej i stanąć obok ciebie przed ołtarzem, a potem powiedzieć to magiczne "tak", byś oficjalnie stała się moją żoną. Umowa stoi? - podekscytował się.

Snazzy - 2015-05-14, 19:19

- Nie starczy mi, bo... no... ten... po prostu chcę wiedzieć - rumieniąc się lekko, odwracam głowę w bok, jednak wszystko natychmiast mi przechodzi, gdy słyszę propozycję chłopaka. On chyba serio nie myśli, naprawdę! Prawie że ze łzami w oczach spoglądam na niego, kręcąc głową. - Wiesz... ja... chciałam, żeby Cyn i tata byli... ale biorąc pod uwagę sytuację... chyba innego wyjścia nie mam, bo pewnie nie będziesz chciał poczekać, aż zamieszanie tam się skończy, nie? Tylko, że... chciałabym przyjąć twoje prawdziwe nazwisko, a nie to fałszywe... okej? - odpowiadam, uśmiechając się przez łzy.
Daisy7 - 2015-05-14, 22:28

- Będą. Obiecuję ci. Cynthia, twój tata, a może nawet twoja mama, o ile zechcesz ją zaprosić. Osobiście nie miałbym nic przeciwko. Co jak co, ale ślubu własnej córki chyba nie opuści, prawda? – uśmiechnął się łagodnie, podsuwając rękę wyżej, by głaskać cię po policzku, a kciukiem zebrać łzy, które nagromadziły ci się w kącikach oczu. - Nie spieszy mi się tak bardzo. A co do nazwiska niech ci będzie, chociaż nie wiem, jaka to różnica – zaśmiał się, po czym pomógł ci wgramolić się do namiotu i ułożyć wygodnie obok Ann.
Następnego dnia rano zostałaś zbudzona przez swojego niewyspanego narzeczonego. Zrobiło ci się go tak szkoda, że pozwoliłaś mu zdrzemnąć się jeszcze przez półtorej godzinki do 8:15. Po przebudzeniu wygląda znacznie lepiej i żywiej niż przedtem.
- Jemy śniadanie, karmimy Pokemony, by miały siły na długi lot i w drogę, nie? – dopytał cię ukochany, przekonując córeczkę, żeby założyła ciepłą bluzę z kapturem, bo na wysokości kilkunastu metrów jest znacznie zimniej.

Snazzy - 2015-05-15, 06:49

- Innej opcji chyba nie mamy - odpowiadam lekko rozbawiona, biorąc jedzenie dla siebie oraz wyciągając karmę, którą karmię swoich podopiecznych. Jak nic, gdy znajdziemy się na miejscu, będę musialła zrobić im jakąś ucztę czy coś, jednak na razie najważniejsze jest to, by trafić na stały ląd, a nie snuć planów, co zrobimy na miejscu. Gdy już będziemy gotowi, zostawiam na powietrzu wyłącznie Phoenixa, na którego wsiadam wraz z Ann, sprawdziwszy uprzednio wiadomości oraz kierunek, w jakim powinniśmy się udać. - W razie co będziesz nas kierować właściwie, Sat??
Daisy7 - 2015-05-15, 19:12

Pokemony zjadły ofiarowane im jedzenie co do kęs. Chyba wszystkie zorientowały się, co dzieje się na świecie i postanowiły nie wybrzydzać, bo nie wiadomo, kiedy następnym razem trafi im się coś na ząb (odejmij 6kg dowolnej/dowolnych karmy/karm). Phoenix wygląda na gotowego do lotu, więc razem z Ann zajęłyście miejsca na jego grzbiecie. Satan natomiast zasiadł na swoim podopiecznym, głaszcząc go po pysku i mówiąc, w którą stronę ma lecieć. Na pokedexie nie czekała na ciebie żadna nowa wiadomość, a co do kierunku to musicie przemieszczać się ciągle na wschód i delikatnie ku północy, ale tak tylko odrobinkę.
- Nie martw się. Mam wszystko pod kontrolą. Możemy lecieć już obok siebie, więc nie ma mowy o zgubieniu czy rozłączeniu – zapewnił cię Kobayashi, po czym wzbił się w powietrze, a dokładniej to Skarmory.
Podróż była spokojna, ale okropnie żmudna. Przeważnie widzieliście pod sobą bezkres wód, a kiedy pojawiała się jakaś wysepka, lądowaliście na 15-30min, by pozwolić stworkom odpocząć oraz samym rozprostować kości, by chwilę później znów przemierzać przestworza. O 19:12 zatrzymaliście się na trochę dłużej na całkiem sporym lądzie. Możliwe nawet, że żyją tu jakieś dzikie plemiona!
- Hmm... Z tego co widzę, takim tempem dotrzemy do Kalos w ciągu czterech godzin. Bylibyśmy tam po dwudziestej trzeciej. Myślisz, że jest sens? Chyba lepiej przenocować dzisiaj tutaj, a jutro dokończyć podróż i być przed południem na miejscu. Zgadzasz się? – zaproponował osiemnastolatek, szykując się już do wyciągnięcia namiotu i śpiworów z torby.

Snazzy - 2015-05-15, 19:57

Podróż była długa, bo w końcu trwała jakieś dziesięć godzin, ale jesteśmy już blisko. Nawet bardzo... cztery godziny... w sumie wolałabym być już w Kalos na miejscu za te cztery godziny niż zostawać na tej wyspie na noc. Nie wiem, czemu, ale to... przeczucie? Albo paranoja? W każdym razie nie czuję się tu za dobrze i nie chcę tutaj zostać, a pozostałej dwójki też nie zostawię... przecież to nie wypada.
- Cztery godziny... to może zrobimy przerwę na trzydzieści minut, by coś zjeść i rozprostować godziny i wznowimy lot? Nie podoba mi się tu i się trochę boję, a skoro to tylko cztery godziny, to damy radę, nie? - proponuję, po czym, jeśli moja propozycja zostanie ciepło przyjęta, dokarmiam i poję Phoenixa i sama sięgam po żywność dla siebie, by coś zjeść przed dalszą podróżą.

Daisy7 - 2015-05-16, 12:58

- Skoro tak mówisz to okey. Skarmory da radę jeszcze trochę polecieć, prawda towarzyszu? - powiedział Satan, zwracając się do podopiecznego, który w odpowiedzi na pytanie zaskrzeczał, potakując głową.
Talonflame odezwał się od razu po nim, by pokazać, że także nie zamierza jeszcze wymiękać. Nie chciał jeść, jedynie wypił trochę wody z pobliskiego strumyka. Po półgodzinnym odpoczynku wznowiliście lot. Pod koniec prawie zasypiałaś, ale podtrzymywała cię myśl, że nie możesz tego zrobić, bo narazisz córeczkę na niebezpieczeństwo.
O 23:45 wylądowaliście na lądzie, a dokładniej to na obrzeżach niewielkiego miasteczka Ambrette. Od razu widać, że tu wojna nie dotarła. Swoją drogą mieścina wygląda niesamowicie ciekawie. Budynki położone są na górach i pagórkach wśród drzew i do wszystkich da się dojść bocznymi dróżkami odchodzącymi od głównej ulicy biegnącej środkiem wioski.
- Prześpimy się w centrum, prawda? - zapytał osiemnastolatek, wskazując na widoczny z plaży, na której się znajdujecie, charakterystyczny czerwono-biały budynek, w którym pali się światło.

Snazzy - 2015-05-16, 16:26

Wiedziałam, że mój podpis ci się spodoba <3
--------------
Ambrette. W sumie jest moim zdaniem za bardzo piaszczyste i klifowe, ale w końcu leży nad morzem... i za bardzo kojarzy mi się z moją ukochaną Floaromą. Kurczę mać. Już nawet z rodzinnym Celestic mi się kojarzy i to tylko dlatego, że jest małe. W sumie chciałabym mieszkać chociaż przez pewien czas w życiu nad morzem, więc chyba poważnie rozważę zadomowienie się tutaj. Na razie jednak chowam Phoenixa z powrotem do jego małego "mieszkanka", dziękując mu serdecznie za pomoc w ucieczce, a następnie spoglądam półprzytomnym wzrokiem na Sata.
- No... innego wyboru nie mamy, Satty - odpowiadam, po czym zaczynam iść powoli w kierunku tamtego wspomnianego budynku, uśmiechając się lekko. - W sumie to i tak lepsze niż spanie w piwnicy czy też w jaskini albo na plaży, nie? A wypadałoby się trochę oporządzić, bo mam w planach pokonać najbliższego lidera. Kasy nigdy nie za wiele, nie?

Daisy7 - 2015-05-16, 17:35

ale to jest wręcz... odrażające ;-; ona wymiotuje litrami krwi! :<
-------------
- Och, nie wiedziałem, że postanowisz tak szybko ruszyć z kopyta - zaśmiał się Satan, biorąc od ciebie Ann, która niedawno znów zasnęła po kilku godzinach niespania. - Ale to dobrze. Musimy jak najszybciej przystosować się do nowych warunków i ogólnie tej całej zmiany - dodał.
W centrum zostaliście serdecznie przywitani przez Siostrę Joy, która zaopiekowała się waszymi podopiecznymi i kazała odebrać je jutro rano. Dostaliście też klucz do pokoju na parterze, z którego okno wychodzi prosto na ocean. Ślicznie. Co prawda kobieta patrzyła na was z wyrazem zdziwienia, bo zapewne wyglądacie po długiej tułaczce jak siedem nieszczęść, ale może domyśla się, iż jesteście uchodźcami z Sinnoh i nie będzie wtrącała się ani wypytywała o nic. Po dokładnej kąpieli, by zmyć z siebie cały ten brud, a także złe wspomnienia i przenikające twoją głowę obrazy bombowców czy pożaru, wślizgnęłaś się po kołdrę. Zasnęłaś dopiero po powrocie ukochanego z łazienki, kiedy położył się obok, pozwalając ci się wtulić w niego całą sobą.
Rano obudził cię płacz małej. Przetarłszy oczy, ujrzałaś na zegarku godzinę 12:10! No, no, toście sobie pospali!
- Mamoooo - chlipał mały diabełek, ciągnąc cię za rękę. - Jestem bardzo głodna. Kiedy będzie śniadanko?

Snazzy - 2015-05-16, 18:33

Ta krew wygląda tak nierealnie, że nie myślę o niej jak o krwi. Bardziej jak o wymiocinach podbarwionych krwią <3
---------------
Zdziwiło mnie to, że Joy w ogóle o nic nas nie wypytywała i chyba dała nam trochę prywatności. W Sinnoh nigdy nie spotkałam się z nieciekawską Joy, a tu nagle taka zmiana. Hm, może nawet polubię Kalos, ale lepiej się wpierw wywiedzieć, czy są jakieś przystępne małe domki do kupienia. Mam trochę mało oszczędności, więc wypada trochę powalczyć no i trzeba wypytać Sata dokładniej o jego stosunki z rodziną. W sumie czemu on tak się wzbrania przed tym, bym ich poznała? No ale na razie mam parę rzeczy do załatwienia, znaczy podnoszę się, patrząc półprzytomnie na zegarek, a następnie spoglądając na zapłakanego diabełka.
- Hej, spokojnie, nie płacz. Trzeba było mnie obudzić, to bym wstała wcześniej, a że ostatnio mieliśmy ciężkie dni... wiesz chyba sama... - odpowiadam, sięgając po chusteczki, by wytrzeć Ann twarz, a następnie sięgam do plecaka, by wyciągnąć małej śniadanie. Sama zaś ubieram się w czyste ciuchy i podłączam się do miejscowego internetu szukając ofert mieszkań w Kalos do 200 tysięcy. W końcu mieszkać gdzieś trzeba, nie?

Daisy7 - 2015-05-16, 22:29

… neechan ;-; dopiero co Didowa postać zwymiotowała ;-;
-----------------------------
Ann nic nie odpowiedziała. Wzięła jedynie kanapkę, którą jej podałaś i wspięła się z nią na łóżko, po czym zaczęła jeść na siedząco, opierając się o ścianę. Ty natomiast przebrałaś się błyskawicznie w czyste ubrania, dzięki którym coraz bardziej czujesz się jak cywilizowany człowiek, a nie uchodźca z regionu pochłoniętego krwawą walką. Przeglądając oferty, natknęłaś się na jedną z Ambrette Town (krótki opis: dom dwupiętrowy z niedużym ogrodem 200m od plaży, cena wynosi 160tyś. dolarów). Najwięcej ogłoszeń jest z Lumiose, ale tamtejsze ceny zwalają z nóg. Oprócz tego znalazłaś także kilka z następujących miast: Camphrier, Shalour, Laverre, Aquacorde i Anistar.
- Co robisz? – usłyszałaś za sobą zaspany głos ukochanego. - I dzień dobry. W końcu się porządnie wyspałem, mrau.

Snazzy - 2015-05-16, 23:17

Bardzo wrażliwa jesteś :D
-------------
- Ano, dobry. Też się mocno wyspałam, ale w sumie patrz, jak długo spaliśmy. I mam propozycję - odpowiadam, odwracając się w kierunku Kobayashiego i pokazując mu ofertę z Ambrette, która mocno mnie zainteresowała. - Wiem, że powinniśmy trochę odczekać, ale w sumie mam odpowiednie fundusze na to i nie jest w jakiejś brzydkiej okolicy, bo w końcu blisko na plażę i ma nawet ogródek. W każdym razie myślałam o tym, by już coś dzisiaj wybrać i ewentualnie to kupić, bo jednak nasz stary dom też kupowaliśmy na chybił trafił, nie? - proponuję, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-05-17, 14:17

wiem t.t tylko Dais potrafi słabnąć na matmie, bo dźgnęła się cyrklem i kropla krwi się pojawiła xD
-------------
- Wow, rzeczywiście długo – przyznał Satan, zerkając za zegarek w pokedexie, a drugą ręką przeczesując sobie zmierzwione po śnie włosy. - Widzę, że przypadło ci do gustu to miasteczko? W sumie mi też się podoba. Co prawda jest na samym obrzeżu Kalos, ale widziałem na mapie, że w okolicy znajduje się duże miasto, gdzie można by robić większe zakupy. Tylko, że... Ja nie mam za wiele pieniędzy. Coś około piętnastu tysięcy. Nie chcę, żebyś kupowała ten dom za swoje - żachnął się, bowiem jego męska duma została bardzo obrażona.

Snazzy - 2015-05-17, 17:59

*mdleje jak jej wlasna matka pobiera krew albo ją opatruje*
------
- To dla mnie nie problem - odpowiadam lekko zdziwiona, ale zostawiam sobie rozmyślania na późniejszy okres, wskazując na ofertę kupna, po czym spoglądam jeszcze na ceny w Shalour, które brzmi ciekawie. - Wiem, że najbardziej odpowiadałoby ci, gdybyśmy się dzielili wszystkim po połowie, ale nie zawsze tak może być, dlatego... no po prostu ja zapłacę za całość i tyle, do diabła. Mi za twoją część wystarczy to, że jesteś ze mną i tyle. Ewentualnie w ramach swojej części będziesz walczył z liderami, żeby nie wyjść z wprawy... Więc jak? - pytam, uśmiechając się lekko.

Daisy7 - 2015-05-17, 21:27

hm... widzę, że trafiłam na godnego przeciwnika XD ale w takim razie nie rozumiem, dlaczego lubisz szpitale i jesteś (byłaś) w klasie biologicznej :o // fajny av~ ale zbyt kojarzy mi się z tą straszną sygną...
------------
Sprzedawca z Shalour oferuje biały domek jednorodzinny z niebieskim dachem (kolorystyka typowa dla tego miasta) z werandą i bez podwórka, ale za to z garażem i piwnicą. Mieszkanie ma jedno piętro, na którym znajdują się dwie sypialnie oraz łazienka. Natomiast na dole mieści się kuchnia połączona z jadalnią oraz salon. Cena: 230tyś. dolarów.
- Ale ty jesteś uparty - westchnął Satan. - Zgodzę się, ale tylko ze względu na zaistniałą sytuację, byśmy nie musieli tułać się po centrach i hotelach. I oczywiście zobowiązuje się walczyć z liderami, a całą kasę jaką zdobędę za te pojedynki, będę natychmiast oddawał tobie. Umowa stoi?

Snazzy - 2015-05-17, 22:18

Ten? Racja, arcydzieło :P A po prostu w innych sytuacjach nie mdleję, to pewnie przez mamę wszystko <3
-------------
- Hm... teoretycznie, jeśli mielibyśmy się dzielić po połowie, to musiałbyś mi oddać osiemdziesiąt tysięcy, a to zdecydowanie za dużo - odpowiadam zakłopotana, po czym wpadam na genialny plan. - Powiedzmy, że dwadzieścia tysięcy będzie okej, bo przecież nie mogę cały czas zabierać całej twojej kasy, do diabła. W zamian powiesz mi to, co jeszcze przede mną ukrywasz, ale... to chyba potem wieczorem, okej? I... zadzwonisz na ten numer, co jest w ogłoszeniu? - proponuję uczciwe moim zdaniem wyjście z sytuacji, powracając z powrotem do ogłoszenia z Ambrette.

Daisy7 - 2015-05-17, 22:36

chodziło mi o ten wcześniejszy, ale ten znacznie fajniejszy .o.
-----------
- Grau, to nie fair, że możesz wyznaczać takie reguły - prychnął, sięgając po swój pokedex i twój, by spisać z niego numer podany w ogłoszeniu. - Z dzwonieniem nie ma problemu, ale nie myśl sobie, że ominie cię zostanie moją żoną, jeśli dzisiaj wyjawię ci to, czego tam uparcie żądasz - dodał, po czym przyłożył sobie urządzenie do ucha i po chwili ciszy zaczął z kimś rozmawiać. - Dziękuję, do zobaczenia - powiedział pod koniec konwersacji, po czym rozłączył się, odkładając sprzęt na bok. - Oferta nadal aktualna. Umówiłem nas na oglądanie domu na piętnastą, wiec mamy trochę czasu na ogarnięcie się - poinformował, wyciągając przed siebie ręce, jakby chciał zaprosić cię w swoje ramiona.

Snazzy - 2015-05-17, 23:12

Mam zmieniajacy sie avek :) a na tym avku co ci pokazalam jest krew c:
----------
- Ej, wyjdę za ciebie, czy ja powiedziałam, że nie? Chcę tylko wiedzieć, co się stało, zanim się spotkaliśmy i tyle - wyjaśniam cicho, ładując się na jakiś kwadrans w ramionach Kobayashiego, jednak po tym czasie trwania w przytuleniu, odrywam się od chłopaka, mierzwiąc mu włosy i podnosząc się z łóżka. - Ogarnijcie się z diabełkiem, a ja się zajmę naszymi podopiecznymi, bo chyba przespaliśmy ich odebranie - tłumaczę cicho, po czym wychodzę w wiadomym celu. Oby obyło się bez plotek i niepotrzebnych pytań, ech.

Daisy7 - 2015-05-18, 17:36

ach, chyba że tak ~
---------
Kiedy tylko zaczęliście się przytulać, Ann jak na prawdziwą przylepkę przystało także włączyła się do wspólnego przytulasa, a mówiąc dokładniej, wgramoliła się między was, wykorzystując swoje niewielkie rozmiary. Gdy wychodziłaś z pomieszczenia, Satan szukał dla małej odpowiedniego, czystego ubrania na dzisiaj. Ty natomiast postanowiłaś odebrać Pokemony od Siostry Joy. Różowowłosa kobieta przyglądała ci się uważnie, jednak bardziej ze współczuciem niż wścibstwem czy ciekawością. Widocznie uznała, że na sto procent jesteście uchodźcami z Sinnoh. Może poznała to po waszych stworkach? Ale niby jak? No nieważne. W każdym razie oddała ci wszystkie kulki i życzyła miłego dnia.

Snazzy - 2015-05-18, 20:25

Hm, dziwnie się czuję, widząc to współczucie w oczach kobiety. Do diabła, po co mi współczucie? W końcu najważniejsze, że jestem cała, ale... jak pomyślę o rodzinie... do diabła! Nic im nie będzie. Jestem pewna, do diabła. W końcu nie mogę stracić nadziei, że po tej pieprzonej wojnie wszystko się ułoży, prawda? W każdym razie dziękuję cicho za zajęcie się naszymi podopiecznymi, po czym wracam do pokoju, który zajmujemy z Satem i rudym diabełkiem, by poczekać do tej godziny, gdzie mamy oglądać ewentualny dom do kupna i się też trochę przyszykować do tej wizyty, co też nie powinno nam sprawić problemu.
Daisy7 - 2015-05-19, 14:41

Z braku lepszego zajęcia graliście we trójkę trochę w karty, potem Ann zalewała was mnóstwem błahych pytań i takim sposobem dotrwaliście do piętnastej. Bez pośpiechu ruszyliście na miejsce, gdzie Satan umówił się ze sprzedawcą domu. Byliście znacznie przed czasem, ale na szczęście właściciel mieszkania też przybył nieco wcześniej. Przedstawiliście się i powitaliście, a następnie rozpoczęliście oględziny dwupiętrowego domostwa. Znajduje się tuż przy plaży, ma mały ogródek, ale za to sama chata wygląda interesująco (pomieszczenia: parter - przedsionek, pokój gościnny, łazienka i mały pokój przeznaczony na gabinet, pierwsze piętro - kuchnia, jadalnia, salon, łazienka, drugie piętro - 3 sypialnie w tym dwie z balkonami, łazienka). Piwnicy, strychu, tarasu i garaż nie ma.
Snazzy - 2015-05-19, 15:06

Hm... niby kolejna ważna decyzja w moim życiu i druga, jeśli chodzi o zakup nieruchomości, co jest trochę... no, ciężkie, biorąc pod uwagę, że nadal pamiętam kupno domu we Floaromie... ale dam radę, bo to przecież nie jest trudne. Przede wszystkim oględziny wypadły okej i w sumie... nawet dziwne, że za taką cenę człowiek chce sprzedać taki luksusowy dom... chyba że to normalna cena w Kalos, chociaż nadal mam w pamięci, jak swój mały domek kupiliśmy za czterdzieści tysięcy... ach, te czasy! W każdym razie z ciekawości dopytuję się, czy decyzja sprzedaży ma coś wspólnego z ewentualnymi minusami tego domu, a jak nic nie wyda mi się podejrzane, to płacę całą kwotę i spisuję umowę. Byle tylko być na swoim.
Daisy7 - 2015-05-19, 18:16

Dom był w dobrym stanie. Oczywiście nie wygląda jak nowo wybudowany z czyściutkimi ścianami i sufitami białymi jak perliste zęby twojego ukochanego. Ma kilka drobnych wad, ale wszystko da się wyremontować, jeśli najdzie was tylko ochota, a owy remont nie jest konieczny. To tylko ewentualny dodatek, taki kaprys, by było bardziej schludnie oraz estetyczniej. Po zapłaceniu należnej kwoty (15tyś. dał Sat) i spisaniu krótkiej (na szczęście) umowy, zadowolony sprzedawca powierzył wam dwa komplety kluczyków do domu, życząc jednocześnie szczęścia w nowym lokum. Następnie odjechał, przedtem zapisując wam jeszcze swój numer, gdyby coś było nie tak.
- Porządny facet - skomentował zadowolony Kobayashi, otaczając cię ramieniem i delikatnie głaszcząc dłonią po prawej ręce. - To co... Może zrobimy sobie jakąś wystawniejszą kolacyjkę, by uczcić ten zakupy? Co powiecie, moje panny, na pyszną lasagne?
- Tak! - odpowiedziała prawie natychmiast Ann, chociaż masz spore wątpliwości co do tego, czy wie, czym w ogóle jest potrawa zaproponowana przez jej ojca.

Snazzy - 2015-05-19, 21:55

Liczę na ciebie, neechan <3
------------
No i dom jest nasz. Czuję się nawet dobrze z tym, że tu będę mieszkać, ale z drugiej strony tęsknię za Sinnoh... no nic, postaram się, aby było tu tak samo, jak w naszym rozkosznym domku, a na razie spoglądam na dwójkę urwisów, uśmiechając się lekko.
- Ja jestem za, w końcu to prawie jak spaghetti. W każdym razie będziemy musieli zrobić jakieś zakupy i zabrać nasze rzeczy z centrum oraz oddać klucz do pokoju. A jutro sobie zrobimy wycieczkę do sąsiedniego miasta, bo skoro jest większe, to pewnie jest też tam lider - odpowiadam, po czym przeciągam się mocno, zamykając oczy. - Coś jeszcze? W sumie... potem po kolacji się jeszcze rozejrzę, czy jeszcze czegoś nie brakuje - dodaję po chwili, notując sobie w pamięci, by zrobić plan domku.

Daisy7 - 2015-05-19, 22:41

tiaa.... ;-; zamęcz mnie, zła istoto. nwm, czy Ci nie dam dopiero w pt albo weekend rysunku, bo jutro czasu raczej nie znajdę
------------
- Dobrze, że ten koleś zostawił nam wszystkie meble. To znacznie zmniejszy wydatki. Ale jestem za odnowieniem kilku pokoi, bo z tą żółto-brązową farbą albo odchodzącą tapetą nie wyglądają sympatycznie - stwierdził. - I tak, sądzę, że jutro uda nam się obydwojgu zaliczyć walkę z kolejnym liderem. Taki wygrany pojedynek to całkiem dobry początek nowego życia, nie sądzisz, kocie? Proponuję iść teraz do centrum, żeby wszystko pozałatwiać, a w drodze powrotnej zajść do sklepu po składniki potrzebne do przygotowania lasagne, a także trochę zapasów jedzenia na najbliższe dni. W końcu lodówka świeci pustkami.

Snazzy - 2015-05-19, 23:20

Na razie nie napisałam, że rysuję, więc masz czas :P
------------------
- Tym się zajmiemy chyba dopiero jutro lub pojutrze, okej? Trzeba będzie trochę funduszy odłożyć i ewentualnie znaleźć jakąś robotę - wzdycham cicho, kręcąc głową, po czym ponownie się przeciągam i kiwam głową. - No cóż, zakupy i zabranie naszych rzeczy... w sumie nic skomplikowanego, ale i tak jak mamy spędzić czas rodzinnie, to jak najwięcej czasu, więc pójdziemy chyba wszyscy razem, nie? - dodaję, po czym popędzam gromadkę do centrum, gdzie zabieram wszystko, co tam zostawiliśmy i oddaję klucz do pokoju, dziękując po raz kolejny, a następnie kierujemy się w stronę marketu, kupując potrzebną żywność.

Daisy7 - 2015-05-20, 14:41

dziękuję ;-;
------------------------
Obydwoje przyznali ci rację, więc wspólnie ruszyliście do centrum, a potem marketu. Całe zakupy spożywcze sponsorował Satan, który uparł się na to, grożąc, że jeśli dopłacisz choćby dolara, zranisz jego męską dumę i będzie zmuszony do przejścia operacji zmiany płci, czego chyba byś nie chciała. Eh... Ten jego ośli upór bywa naprawdę niemożliwy. W drodze powrotnej towarzyszył wam uradowany Nuller, któremu spodobał się nadmorski klimat. Ciekawe jak zareaguje na widok morza, kiedy wybierzecie się z nim na plażę.
Po posiłku, czyli przepysznej lasagne w wykonaniu twoim oraz Kobayashiego, poszliście ułożyć do snu zmęczoną córeczkę, a następnie wykąpaliście się i zasiedliście wspólnie przed telewizorem, czekając na wieczorne wiadomości.
- Blondyna coś ostatnio napisała? - zapytał cię ukochany, dobierając uważnie słowa, by przypadkiem nie palnąć czegoś w stylu "Blondyna dała jakieś znaki życia?".

Snazzy - 2015-05-20, 17:51

Nie ma za co, ale w razie co szykuj się na konieczność... chociaż mogę poczekać na odpis xD
--------------
[size=11] - Znaczy, chodzi ci o to, czy nadal żyje, tak? - wzdycham cicho, sprawdzając przy okazji wiadomości na swoim urządzeniu tak, by Kobayashi widział, co jest na wyświetlaczu. W sumie po tym wszystkim przestałam się martwić o siostrę, bo jednak czuję, że sobie poradzi... z drugiej strony jednak nie mogę spokojnie myśleć o tym, że ryzykuje życiem, walcząc na froncie. Brrr, w sumie ciekawie, jak stoi tam sytuacja, ale zaraz powinny być wiadomości w telewizji, co znacznie ułatwia sprawę. Mam nadzieję, że Hoenn szybko się opamięta w swoich działaniach, a na razie uśmiecham się ponuro, kręcąc głową. - Mam nadzieję, że sobie poradzi. W sumie my dwie jesteśmy raczej nie do zdarcia. Gorzej z ojcem...[/size[

Daisy7 - 2015-05-20, 21:44

nigdy więcej D: to było takie nuuuudne T.T przynajmniej już wiem, że nie mogłabym zostać architektem ;-; i ten, usunęłam łazienkę na 1 pierze, bo się nie zmieściła, a 3 WC tak czy siak są Ci zbędne :d i nie umeblowałam 3 sypialni na 2 piętrze, bo już mi się nie chciało, więc tu zostawiam wolną rękę Tb ~
-----------------

Satan spuścił głowę i przekręcił ją na bok, kiedy sprostowałaś jego pytanie. W sumie nie tyle sprostowałaś co po prostu uszczegółowiłaś, by nie owijać niepotrzebnie w bawełnę.
- Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało - odpowiedział po chwili ściszonym głosem, obejmując cię mocniej w talii. - O twojego ojca tak bardzo się nie martwię. W sensie że on nie bierze udziału w wojnie, prawda? Nigdy go do tego nie zmusi ze względu na wiek. Jestem pewien, że Maylene zabrała go już z dala od Sinnoh - dodał, uśmiechając się ciepło i kojąco, próbując cię w ten sposób uspokoić. - O, spójrz, coś jest - wskazał na ekran pokedexu, na którym wyświetliła się ikonka nierozpakowanej koperty.
Nadawcą wiadomości jest nikt inny niż Cynthia. Treść: "Pamiętaj, że Cię kocham. I opiekuj się ojcem. Nie, nie umieram. Po prostu tak jakoś... postanowiłam Ci to napisać. Nieważne".
- Biedna blondi, postradała zmysły - zachichotał Kobayashi, który także odczytał notatkę. - Och, tak bardzo brakuje mi tych zabawnych kłótni z nią. Napisz jej, gdzie jesteśmy, może wkrótce wpadnie.

Snazzy - 2015-05-20, 22:08

Nie musiałaś tego dzisiaj robić, ale dziękuję <3 Przynajmniej już wiem, co będę jutro robić :D I te trzy sypialnie trochę źle rozplanowane są, mogę ostatnie piętro przeprojektować? *w*
----------------
- Nie przepraszaj... w sumie wolę prostolinijność niż kręcenie i nienazywanie rzeczy po imieniu - odpowiadam cicho, wtulając się z Kobayashiego, po czym spoglądam z zastanowieniem na wyświetlacz urządzenia, na którym nadal widnieje notka od Cyn. - Nie chodzi o to, że nie bierze udziału, ale jakby nie patrzeć, mordują ukrywających się cywilów, co też nie wpływa dobrze na jego przeżywalność. W każdym razie... rozsądniej chyba będzie, jeśli napiszę do ojca - dodaję po chwili, rozpoczynając przeszukiwanie komunikatora w celu odnalezienia numeru, z którego pisał kiedyś do mnie wiadomość Arthur, a gdy już go znajdę, piszę krótką notkę: "Jeśli to czytasz i jesteś poza Sinnoh, zadzwoń, proszę ;-;".

Daisy7 - 2015-05-21, 06:47

ależ proszę bardzo ;d
-----------------
- Postaram się zapamiętać - powiedział Satan, po czym wlepił oczy w telewizor, nie przestając głaskać cię uspokajająco.
Po napisaniu wiadomości do ojca przyłączyłaś się do ukochanego. Akurat zaczęły się wiadomości, których tematem głównym była rzecz jasna wojna w Sinnoh. Jednak w atacji Kalos mówią o niej w zupełnie inny sposób. Odległy. Jakby była fikcją, tylko jakimś żartem, który nie dzieje się naprawdę. Głównie skupiono się na ustalaniu, czy Kalos włączy się do bitwy, lecz według prowadzącego nic takiego na to nie wskazuje. Nie podano żadnych dokładnych informacji. Tylko ogólnikowo wspomniano, że w czasie ostatnich godzin doszło do mordu dużej liczby cywilów, ale za to armia Sinnoh zdaje się wychodzić na prostą, a nawet zdobywać przewagę.
- Widzisz. Lada dzień podpiszą traktat pokojowy. Chodźmy już spać, Marsiku - odezwał się Kobayashi.

Snazzy - 2015-05-21, 12:44

- Jakoś... no wiesz, nie potrafię w to uwierzyć. To, jak oni mówili o tym wszystkim w telewizji brzmiało, jakby to było żartem, do diabła, a przecież nie jest... - odpowiadam cicho, nie ruszając się nadal z miejsca. Zamiast tego uruchamiam przeglądarkę internetową w komunikatorze i zaczynam szukać jakiejś realnej i godnej zaufania strony z Sinnoh, która jakoś relacjonuje wydarzenia związane z całym tym zamieszaniem pseudowojennym. - W sumie to nawet nie wiem, czy dam radę dzisiaj zasnąć... dzisiaj spaliśmy do późna, a po tej wiadomości mam wrażenie... że coś się stało, ale nie wiem, co...
Daisy7 - 2015-05-21, 20:42

- Myślę, że niepotrzebnie się tak tym zadręczasz. Naprawdę, chodźmy już spać. Może jutro powiedzą więcej dokładniejszych wiadomości. Gdyby działo się coś poważniejszego niż do tej pory, na pewno powiedzieliby o tym w wieczornych wiadomościach. W końcu mieszkańcy Kalos mają na pewno znajomych czy rodzinę w Sinnoh i wszystko o trwającym tam incydencie interesuje ich nie mniej niż nas - wygłosił poważną mowę, po której wstał z kanapy i złapał cię za ramię, gotów ciągnąć swą ukochaną do sypialni na siłę, lecz szybko i niespodziewanie zaprzestał, zajmując ponownie wolne miejsce obok ciebie. - Przepraszam. Straszny ze mnie egoista. Nic dziwnego, że martwisz się o rodzinę. Poczekam tu z tobą, dopóki nie zmienisz zdania - obiecał, kładąc głowę na twoich kolanach.
Co do poszukiwań wiadomości w internecie - pomysł skończył się fiaskiem. Brak otwartej sieci WiFi w okolicy. Heh, to takie przyziemne i dziwne, że aż... irytujące.

Snazzy - 2015-05-21, 22:02

To rzeczywiście trudne xD + dodałam pięć okien xD
---------------
- Kurczę, internet... będzie trzeba kupić jakiś na kartę czy coś - krzywię się nieznacznie, chowając urządzenie, po czym spoglądam na Kobayashiego z pewnym zwątpieniem. - No... nie wiem naprawdę, czy zasnę, ale pewnie sam jesteś zmęczony, więc po prostu poleżę obok ciebie i tyle. Zawsze... możesz mi opowiedzieć o tym, co się zdarzyło, zanim się poznaliśmy. Nie żebym naciskała, ale... może to jakoś pomoże oderwać mi się od tego, co dzieje się teraz w Sinnoh... chociaż trochę szkoda, że jest tak daleko, że radio z stamtąd na pewno nie łapie... - proponuję, podnosząc się z kanapy i idąc powoli ku schodom.

Daisy7 - 2015-05-23, 15:44

nie tyle trudne, co nuuudne :o i spoko~
----------------------------
- Teraz chyba jednak nie jest na to odpowiedni moment. Może jutro - odpowiedział, ziewając przeciągle, jakby chciał celowo pokazać, że jest bardzo zmęczony i opowiadanie historii jego przeszłości należy przenieść na inny dzień.
Widząc zmęczona twarz ukochanego, nie miałaś serca się z nim kłócić. Okazało się, że wcale nie żartował z tym brakiem sił, ponieważ gdy tylko się położyliście i zaczęłaś mierzwić delikatnie jego czuprynę, zaczął mruczeć jak lwiątko, a mruczenie po kilku chwilach przerodziło się w ciche pochrapywanie. Wygląda tak słodko, niewinnie, a nawet bezbronnie, kiedy regeneruje siły. Jakby zmieniał się z dorosłego i dojrzałego mężczyzny w małego chłopczyka nie mającego pojęcia o otaczającym go świecie. Rozmyślając o tym wszystkim, po bliżej nieokreślonym czasie odpłynęłaś. Kto wie, może zasnęłaś przed 23? A może była to 1 w nocy?
Rano zbudziłaś się wypoczęta i na szczęście nie w południe. Dochodzi dopiero 9:00. Kobayashi rzecz jasna dalej smacznie chrapie. Ann zapewne też, bo w przeciwnym razie krzyczałaby lub płakała, oznajmiając tym swój głód. Wygląda na to, że dostałaś od losu trochę wolnego czasu do siebie. Och, a cóż to. Nowa wiadomość od ojca: "Melduję, że żyję i Maylene siłą zabrała mnie z Sinnoh pomimo moich protestów. Co za uparta kobieta... U ciebie wszyscy cali i zdrowi? Jak się czuje moja kochana wnusia? Nic jej nie jest?".

Snazzy - 2015-05-23, 17:32

Trudno było wszystko rozmieścić, ale ogólnie ciekawa robota xD
--------------
Hm, dziwnie się czuję, wstając tak normalnie w łóżku, z Kobayashim przy boku i bez koszmaru w postaci wojny... aż zaczynam się dziwić, jak kilka ostatnich dni w Sinnoh wpłynęło na moją psychikę i postrzeganie otoczenia... no nic, czas wstać, chociaż żal mi trochę zostawiać takie rozkoszne ciacho samotnie w łóżku, dlatego decyduję się zajrzeć na moment do Ann (ta sypialnia na moim planie koło łazienki), a następnie wrócić do swojego pokoju, gdzie wychodzę na balkon i dzwonię do ojca. Mam szczerą nadzieję, że odbierze za pierwszym razem i nic mu się nie stało od czasu tamtej wiadomości,

Daisy7 - 2015-05-23, 19:27

mówiłam Ci, że powinnaś iść na studia z architektury 3: za kilka lat urządzisz mi epicki dom za pół darmo po starej znajomości .o.
------------------
Gdy tylko wyszłaś spod kołdry, poczułaś przeszywający mróz. Brrr! Jak tu lodowato! Nie tylko powietrze, ale i podłoga. Wygląda na to, że w domu trzeba codziennie samemu rozpalać, by było ciepło. Pewnie tak samo jest z wodą. Och, to znaczy, że będziesz musiała zrezygnować z długich pryszniców. Chyba, że lubisz myć się w zimnej wodzie. Wtedy nie będzie problemu. Opatuliwszy się najgrubszym swetrem, jaki znalazłaś na dnie nierozpakowanej jeszcze torby i założywszy puchate skarpetki, wyszłaś z waszej sypialni. Na moment zatrzymałaś się w drzwiach, kiedy Satan zaczął coś mruczeć. Myślałaś, że się zbudził, lecz okazało się, iż mówi przez sen. A cóż takiego? Tylko jeden powtarzający się wyraz - "pożar". Zajrzawszy do Ann, upewniłaś się, że mała królewna smacznie drzemie opatulona kołdrą po samą szyję. W końcu udałaś się na balkon. W sumie panuje to taka sama temperatura jak wewnątrz. Wybrawszy numer ojca, nacisnęłaś zieloną słuchawkę. Zanim zdążyłaś ułożyć sobie w głowie jakąkolwiek kwestię na powitanie, usłyszałaś wydobywający się z głośniczka lekko ochrypły i mocno zaskoczony głos Arthura: "Halo?". Aż łezka stanęła ci w oku.

Snazzy - 2015-05-23, 20:55

Zapomnij, co najwyżej 5% zniżki na ogród i nic więcej, w końcu muszę z czegoś żyć <3
---------------------
Brrr, jak tu zimno! Tak bardzo tęsknię za domem we Floaromie, tam to przynajmniej nie było tak masakrycznie... no i masz babo placek, chciałaś własny dom za taniochę, a dostałaś go bez ogrzewania. No nic, jakoś to przeboleję, ale najważniejsze, że Ann spokojnie śpi. Gorzej z Satem, który przez sen bredzi coś o jakimś pożarze... a może to nie koszmar, tylko podświadomość podsuwa mu jakieś wspomnienia? Na pewno go o to podpytam potem, a na razie wybrałam numer do ojca. Do diabła, nawet nie zdążyłam rozważyć wszelkich powitań, a tu już słyszę jego głos. Ciekawe.
- Hm... hej, tato. Chciałam tylko zadzwonić, bo nie chciało mi się pisać odpowiedzi na twoją wiadomość, a poza tym prosiłam cię, żebyś zadzwonił, a nie pisał wiadomości. U nas wszystko okej. Z Ann też okej. A u was? Gdzie jesteście? I... miałeś jakieś wiadomości od Cyn? - mówię wszystko prawie że jednym tchem.

Daisy7 - 2015-05-24, 13:10

25% + polecę Cię znajomym ~
---------------------
- Jak miło cię słyszeć, córeczko - powiedział na wstępie prawdziwie wzruszonym głosem, lecz nie pozwolił sobie na dłuższą chwilę niezręcznego milczenia przepełnionego uczuciami, które przecież nijak nie pasują do silnych mężczyzn. Odchrząknął znacząco, by jego głos przybrał bardziej wojowniczą i hardą barwę. - Tak, wiem, że miałem zadzwonić, ale pewnie nie widziałaś, o której wysłałem ci wiadomość. Piąta rano. Wolałem nie budzić was niepotrzebnie, wiedząc, że i tak zerkniesz na pokedex po obudzeniu - wytłumaczył się. - Cieszę się, że nic wam nie jest. A gdzie się znajdujecie, jeśli można wiedzieć? Ten twój jest z wami czy został w Sinnoh w wojsku? - ostatnie pytanie zadał z wyczuwalną obojętnością, nie ukrywając swojego nieprzyjaznego stosunku względem Satana. - U mnie i Maylene też wszystko w porządku. Bardzo szybko opuściliśmy region i ewakuowaliśmy się do Kanto, gdzie Maylene ma sporo dobrych znajomych, którzy przyjmują nas niczym jakichś królów. Swoją drogą to bardzo krępujące. Co my takiego niby zrobiliśmy, żeby zasłużyć sobie na gromkie powitania i prawdziwe uczty? Zwialiśmy z ojczyzny jak jacyś tchórze - wzdrygnął się ze wstrętem. - Ehh... mówiłem wszystkim, że idealnie nadaję się na żołnierza. Przecież nie jestem zgrzybiałym starcem! Do tego mam sporo doświadczenia, bo odbywałem obowiązkową pięcioletnią służbę wojskową. Mam wrażenie, że nie traktują mnie poważnie. Jakbym był jakimś niedołężnym staruchem - warczał, coraz bardziej się irytując. - A co do twojej siostry to jestem na nią śmiertelnie obrażony. Była jedną z tych, którzy kategorycznie zabraniali mi wzięcia udziału w wojnie. A co sama zrobiła? Ledwo opuściłem Sinnoh, a ta zapisała się z tym swoim lalusiem w szeregi! Kto to widział, żeby kobiety latały z bronią?! Kiedy ostatnio się ze mną kontaktowała, brzmiała, jakby świetnie się tam bawiła. Wyobrażasz to sobie? Nawet nie bierze zaistniałej sytuacji na poważnie! Ma u mnie przechlapane na całej lini. Cieszę się, że chociaż ty nie zachowałaś się tak lekkomyślnie jak ona.

Snazzy - 2015-05-24, 22:30

5% i ani procenta więcej. Ewentualnie 7%, ale to moja ostateczna oferta <3
--------------
- Hm, dziwne. Ostatni raz, kiedy z nią rozmawiałam, brzmiała zbyt poważnie i zdenerwowanie - odpowiadam, nieco blefując, przy czym rzucam okiem przez szybę w oknie na Kobayashiego... oby wszystko było z nim w porządku, bo trochę się jednak o niego boję. Nie wygląda zdrowo. - Jesteśmy bezpieczni i to najważniejsze, a Sat... jest z nami, ale jeszcze śpi. Dość późno poszliśmy wczoraj spać, więc wiesz, ale pewnie zaraz go ściągnę z łóżka... no i nie klnij tak znowu na Cyn. Skoro uważa, że to jej obowiązek, to niech tak uważa, a ty... no, może nie jesteś za stary na wojsko, ale obawiam się, że lepiej, jeśli jesteś poza Sinnoh. Tak po prostu będzie najlepiej i tyle. Swoją drogą, Lucian też wcale nie jest lalusiem i myślę, że oboje sobie doskonale poradzą. Swoją drogą, po raz drugi... mamy nie ma z wami, prawda? Trochę się o nią... no wiesz, martwię.

Daisy7 - 2015-05-25, 10:46

Arthur na większość poruszanych kwestii odburkiwał, by wyrazić swój krytyczny stosunek do nich i nie przyznać ci racji. Wiedziałaś jednak, że taka "odpowiedź" oznacza, że zwyciężyłaś. Burczeć przestał dopiero pod sam koniec, gdy wspomniałaś o matce. Westchnął i po chwili ciszy zabrał głos: "To zrozumiałe. Ja też. Nie myśl sobie, że jestem bezdusznym potworem, który życzy jej złego. Po prostu do siebie nie pasowaliśmy. Nikt nie ponosi za to winy. A co do zamartwiania się o nią to myślę, że nie ma potrzeby. Jubilife nie zostało zbombardowane pierwszej nocy, kiedy to spustoszono Twinleaf, Floaromę itd. A następnego dnia ewakuowało stamtąd ludzi jako pierwszych. Nie zapominajmy, że twoja mama była ważną osobą. Na pewno potraktowali ją jak pierwszą damę". W międzyczasie zerkałaś za okno na Satana, lecz nastolatek nie przebudził się, chociaż co chwilę podryguje na spaniu.
Snazzy - 2015-05-25, 14:09

Zabiję brata, internet przez niego tak muli ;-; i mi się ff zwiesza ;-;
-------------
- Ej, nie mam ci przecież nic za złe, chyba Cyn by cię bardziej opieprzyła, gdyby była na moim miejscu, ale w każdym razie dobrze, że jest bezpieczna... - odpowiadam, wzdychając cicho, po czym patrzę niezbyt spokojnie na Kobayashiego. Niepokoi mnie to mocno, dlatego decyduję się zakończyć na razie rozmowę. - Muszę kończyć, mam trochę rzeczy do zrobienia, więc... wiesz. Zadzwonię jutro - żegnam się szybko i wracam do pokoju, zamykając drzwi na balkon i sprawdzając, czy aby na pewno chłopak nie ma gorączki czy czegoś w ten deseń.

Daisy7 - 2015-05-25, 14:48

miau, słabe nety lub ich brak... coś o tym wiem ;-;
------------------
- Dobrze, tylko nie zapomnij, błagam. Ucałuj ode mnie Ann i pilnuj jej jak oka w głowie. Tego swojego też pozdrów. Do odezwania, skarbie - odpowiedział, zanim zdążyłaś się rozłączyć.
Dotknąwszy czoła ukochanego, nie wyczułaś, by miał podwyższoną temperaturę. Patrząc na niego z zaniepokojeniem, delikatnie przeczesywałaś mu włosy, które nie wymagają już tylko nowej niebieskiej farby, ale także ostrzyżenia. Niespodziewanie osiemnastolatek otworzył oczy, wybudzając się ze snu. Sądząc po jego minie, jest mocno zaskoczony tym, że stoisz nad nim z tak nieodgadniętym wyrazem twarzy. Zmarszczył niepewnie brwi, ale po chwili posłał ci uspokajający, łagodny uśmiech.
- Dzień dobry, najdroższa. Czyżbyś próbowała sprawić, bym zapadł w sen wieczny? - zachichotał, podciągając się z pozycji leżącej na siedzącą.

Snazzy - 2015-05-25, 15:54

umrę, YT w najsłabszej jakości i fora ładujące się 15 minut... ;-;
-----------------
- Hej, kocie - odpowiadam z nieco spokojniejszym wyrazem twarzy, próbując się lekko uśmiechnąć, chociaż nadal się niepokoję. Do diabła, może po prostu miał najzwyklejszy na świecie koszmar? W sumie już nie wiem, co o tym myśleć, ale chyba im szybciej zapytam, tym lepiej, prawda? - Niekoniecznie... po prostu cały czas mamrotałeś "pożar" i strasznie rzucałeś się na łóżku. Myślałam, że masz jakiś atak albo gorączkujesz, dlatego... no wiesz. Chcesz o tym porozmawiać, czy niekoniecznie? - pytam cicho.

Daisy7 - 2015-05-25, 22:56

a zgadnij, komu naprawiły się nety? .O. tak całkiem całkiem <3 w sumie nie naprawiły same, bo trzeba było nowy router kupić, ale to mniejsza xd
-------------------
Uśmiech Satana stopniowo przygasał, aż w końcu zmienił się w grymas, kiedy powiedziałaś, że powtarzał przez sen coś o pożarze i rzucał się na łóżku. Westchnął głośno, spojrzał w okno wzrokiem pełnym bólu, a potem podkulił nogi, zapraszając cię na miejsce obok siebie.
- Więc już nawet przez sen się zdradzam? Chyba za często ostatnio poruszaliśmy temat mojej przeszłości i postanowiła sama wyjść na jaw. Skoro nie mogę kontrolować snów, prędzej czy później i tak wszystko zrozumiesz z mojego mamrotania i złożysz sobie do kupy, prawda? Mój mądry Marsik - zaśmiał się słabo. - Wolę żebym opowiedział ci to sam w całości. Dłużej uciekać nie mogę, więc wygląda na to, że dopięłaś swego. Cwaniara. Obiecaj mi tylko, że zanim wydasz na tę sprawę swój osąd bez względu na to, czy będziesz chciała mnie pobić, czy też wywalić na zbity pysk, pozwolisz mi wpierw powiedzieć ci wszystko i nie będziesz mi przerywać. Zgoda? - zapytał, ponownie wskazując na wolną przestrzeń między nim a ścianą.

Snazzy - 2015-05-25, 23:48

Pfff *wyrzuca Dais z okna Cafe 22* 3:
--------
- To w końcu jestem twoim zdaniem mądra czy cwana? - zadaję niepotrzebne pytanie, starając się rozładować atmosferę, po czym kiwam głową, siadając obok Sata i przytulając się do niego. Nie ma co, jestem stuprocentową przylepą i nic tego nie zmieni, nawet prawda o nim. - Hm... okej, jestem za, ale... Czy kiedyś, zanim... no zapomniałam o wszystkim, mówiłeś mi o tym? I dlatego się boisz mi o tym powiedzieć? Czy to coś innego? - dopytuję, dochodząc jednocześnie do wniosku, że Kobayashi odrobinę połechcił mi ego... Cwaniara ze mnie... Naprawdę?

Daisy7 - 2015-05-26, 22:41

Po minie nastolatka poznałaś, że trafiłaś w samo sedno. Zwlekał chwilę z odpowiedzią, chociaż już ją znałaś. Wolałaś jednak upewnić się, że rzeczywiście odgadłaś.
- Tak, masz rację - westchnął z miną męczennika. - Kiedy ostatnio ci to powiedziałam, ty... twoja reakcja... jednym słowem chciałaś o mnie zapomnieć. Kompletnie wymazać mnie z pamięci. Teoretycznie ci się udało, bo straciłaś pamięć i chyba powinienem powiedzieć ci prawdę ponownie od razu, gdy ją odzyskałaś, ale znając twoją reakcję, nie chciałem, by powtórzyło się to sami. I teraz pewnie historia odnowi się. Moja jedyna nadzieja jest taka, że wtedy nie byłem dla ciebie nikim bardzo ważnym, a teraz jest inaczej, więc może nie porzucisz mnie tak natychmiast i gwałtownie - zaśmiał się gorzko, przytulając się do ciebie. - To co, jesteś dalej pewna, że chcesz to usłyszeć, czy nastraszyłem cię wystarczająco byś zmieniła zdanie?

Snazzy - 2015-05-27, 19:01

- Pfff. Musiałam być wtedy strasznym głuptasem, nie? - pytam retorycznie, uśmiechając się lekko. Nie wiem, co mam powiedzieć... w sumie teraz, jak już dopięłam swego, czuję się strasznie głupio, ale co ja teraz poradzę? No właśnie. Nic nie poradzę, jak zawsze. W sumie to chyba za bardzo chcę mieć wpływ na wszystko i pewnie kiedyś tego pożałuję, ale cóż, może nie będzie tak źle? Na razie jednak odwzajemniam uścisk Sata, uśmiechając się do niego zachęcająco. - No... Tym razem na pewno tak nie zareaguję. W każdym razie, zaczynaj, bo możemy mieć mało czasu... Wiesz, Ann.
Daisy7 - 2015-05-28, 19:50

- Szczerze mówiąc, liczę na to, że zaraz się obudzi. Mój kochany diabełku, wczuj się w sytuację ojca i mu pomóż - zaśmiał się, chociaż wyczułaś, że mówi całkiem poważnie. Na szczęście (dla ciebie) nie usłyszeliście żadnego płaczu świadczącego o tym, że mała się zbudziła. - Eh... No dobra. Pamiętasz, jak mówiłem ci ostatnio tak ogólnikowo, że zrobiłem coś złego, bo chciałem, by rodzice przestali ciągle rozpieszczać i podziwiać mojego brata, a zamiast niego zainteresować się mną? Mówiąc dokładniej to po prostu chciałem się go pozbyć. Czekaj, nie przerywaj. Nie chciałem go nigdy zabić. Nie, skądże - wzdrygnął się. - Nie chciałem go nawet narażać na niebezpieczeństwo. Ale byłem młody i głupi. Nie wiedziałem, jak skończy się to, co zaplanowałem. Otóż...
- Maaaaamuuś! - dobiegł was przeciągliwy, jęczący głos, a ty mogłabyś przysiąc, że Satan odetchnął z ulgą.
- Emm... Chyba ktoś coś od ciebie chce, Marsiku - stwierdził radośnie Kobayashi, nieudanie próbując zatuszować wesołość.

Snazzy - 2015-05-28, 20:43

- Co się odwlecze, to nie uciecze, Satty - odpowiadam rozbawiona lekko zachowaniem chłopaka, po czym wychodzę z pokoju, kierując się w stronę pomieszczenia okupowanego przez Ann. W sumie nie mam bladego pojęcia, co myśleć o tej historii. Z jednej strony przypomina mi to trochę moje relacje z siostrą oraz lekkie uprzedzenie do niej, ale z drugiej... zastanawiam się, co on mógł takiego zrobić Tenshiemu. W końcu jak go widziałam, nie wyglądał jakoś specjalnie źle, więc... co, do diabła, mógł mu zrobić? W sumie to pewnie dowiem się wieczorem. Tak, na pewno wymogę, żeby kontynuował tę historię, a na razie sprawdzam, co z Ann.
Daisy7 - 2015-05-29, 08:09

Wychodząc, usłyszałaś głośne prychnięcie Satana, ale nie przejmowałaś się tym, wiedząc, że sam doskonale zdaj sobie sprawę, że nie odpuścisz mu tej historii. W sumie nic dziwnego. Kto normalny zgodziłby się związać na stałe i zamieszkać z człowiekiem, który zrobił w przeszłość podobno coś mega strasznego, do czego nie chce się teraz przyznać? Nikt. Wracając do Ann, kręci się po swoim łóżku, jęcząc. Gdy przyszłaś, uspokoiła się, lecz z jej twarzy nie znika grymas niezadowolenia. Zrobiła minę typową dla focha, a następnie oskarżycielskim tonem powiedziała ci, co jej leży na sercu: "Czemu nie mogę spać z wami? To nie fair. Obudzę się i muszę krzyczeć, żebyście przyszli".
Snazzy - 2015-05-29, 14:21

Hm... chyba zaczynam mieć problemy z wychowywaniem dziecka, ale to chyba typowe... do diabła, czemu ten mały spryciarz musi być intelektualnie na poziomie dziecka rozpoczynającego podstawówkę? Lekko zbita z tropu siadam na łóżku obok rudego diabełka, uśmiechając się. A przynajmniej starając się wyglądać na rozluźnioną.
- Hm... w sumie to nie wiem. W sumie to jakoś zawsze się składało, że mogłaś mieć własny pokój i wydawało mi się, że ci się to podoba - odpowiadam cicho, siląc się na spokój. - W sumie, jeśli chcesz, to możemy jutro wstawić łóżko dla ciebie u nas... hm, co ty na to?

Daisy7 - 2015-05-29, 18:04

- No bo chcę mieć swój własny pokój, ale spać będę z wami - odpowiedziała Ann takim tonem, jakby to było oczywiste bez potrzeby tłumaczenia. - Tak! Tak! Tak! Będę mogła spać obok was. Ale fajnie. Wezmę misie też - dodała, po czym przestała się fochać i wyszła spod kołdry, w którą owinęła się niczym kokon. Usiadła wygodnie na twoich kolanach i zaczęła bawić się rudymi, długimi włosami mamusi, mówiąc, że też chce mieć takie, żebyś mogła jej robić różne fryzury.
- Puk, puk - powiedział Satan, wchodząc do sypialni córeczki z uśmiechem na twarzy i przebrany w codzienne ciuchy. - Jak tam się spało mojej małej księżniczce? Co byście zjadły na śniadanie?

Snazzy - 2015-05-29, 21:35

- Tak dobrze to nie ma, mała. Albo śpisz z nami i nie masz własnego pokoju, albo śpisz tutaj i masz własny pokój - zauważam cicho, po czym spoglądam na Sata z głębokim zastanowieniem. Uwielbiam straszliwie jego śniadania, ale tym razem nie wiem, co bym chciała. Zrezygnowana, kręcę głową, spoglądając jednocześnie na Ann. - Hm... nie wiem, jak wy, ale zjadłabym tosty. Takie trójkątne. Z serem i szynką. A potem się ubierzemy i poszukamy, gdzie jest najbliżej lider... okej? A jutro zastanowimy się, co chcemy wyremontować i jak zdobędziemy na to fundusze, dobra? - proponuję pozostałej dwójce.
Daisy7 - 2015-06-04, 23:20

- Nie, to nie fair - oburzyła się Ann, przybierając na powrót minę obrażonego dziecka, po czym wyswobodziła się z twoich objęć, spełzła na podłogę i swoim chybotliwym ruchem na dwóch nogach podeszła do Satana, obejmując jego nogę swoimi rączkami. - Źle mi się spało. Chcę z wami. A na śniadanie też chce trójkątne tosty - odpowiedziała.
Osiemnastolatek podniósł córeczkę na ręce, pogłaskał ją po głowie, a następnie zaabsorbował twój pomysł i udał się na dół do kuchni. Po skonsumowaniu smakowitego posiłku wykonaliście poranną toaletę, by jeszcze przed 10:00 opuścić mieszkanie. Po szybkiej analizie mapki w pokedexie stwierdziłaś, że stąd najbliżej macie do niejakiego Granta - lidera Pokemonów kamiennych stacjonującego w sąsiednim mieście Cyllage.

Snazzy - 2015-06-05, 16:09

No... wyboru za dużego nie mamy, ale nie przeszkadza mi to... przynajmniej na razie. Najważniejsze to nie wypaść z formy i zarobić trochę pieniędzy na utrzymanie siebie i domu. Potem ewentualnie będziemy odbywać dłuższe wędrówki, a na razie starczy nam Cyllage. To chyba też będzie miasto na wybrzeżu, a więc plaża, szum morza i dużo frajdy. W sumie to będę musiała tam poszukać jakiegoś odzieżowego i kupić strój dla siebie i rudego diabełka, chociaż na razie jest jeszcze za zimno, by się pluskać w morzu... a szkoda. No cóż, nic na to nie poradzę, ale na razie ruszam wraz z rodzinką w kierunku tegoż miasta, bo przecież w komu drogę, temu czas... Oby nie było żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.
Daisy7 - 2015-06-05, 16:16

Pogoda sprzyja pieszym wędrówkom. Jest przyjemnie ciepło, lecz nie gorąco, więc najrozsądniej spacerować w t-shircie, bluzie i długich spodniach. Dodatkowo czuć powiew delikatnego, słonawego wiatru znad wody. Przyjemnie orzeźwia twarz, a przy tym nie przyprawia o ciarki czy gęsią skórkę. Po drodze minęliśmy polanę ogrodzoną drewnianym płotem, za którym znajduje się mnóstwo Rhyhornów. Nad Pokemonami czuwa grupka ludzi ubranych w jednolite kombinezony.
- Mamusiu, do czego tym dziwnie przebranym panom i paniom te potężne potworki? - zapytała zaciekawiona Ann.

Snazzy - 2015-06-05, 22:05

Jedyne, co chyba wydaje mi się najbardziej uprzykrzające życie, to te wieczne pytania o otaczający świat. W sumie... ciekawe, czy ja taka też byłam, ale do diabła, nadal prawie nic nie pamiętam. Może z wiekiem mi przejdzie? W końcu jestem jeszcze młoda, niewinna i ładna, a do tego mam dookoła swoją kochaną rodzinę. No ale co mi z tego, skoro nadal nie wiem, co z blondyną i jak sytuacja w moim rodzinnym regionie?
- W sumie... nie mam pojęcia, bo nigdy z czymś takim się nie spotkałam, ale skoro nasz jedyny słuszny obecny tutaj pan pochodzi z tego regionu, to mógłby nam to wyjaśnić, prawda, Satty? - odpowiadam, kierując pytanie w stronę Kobayashiego i obdarzając go przy tym najbardziej promiennym uśmiechem na jaki mnie stać... no a w tej kwestii chyba stać mnie na wiele. W każdym razie w czasie tej rozmowy nadal idziemy dalej w kierunku Cyllage. Mam nadzieję, że tamtejszy lider będzie należał do łatwiejszych i wszystko pójdzie szybko.

Daisy7 - 2015-06-06, 21:30

- Jasne, że wiem, co tu się dzieję. Nigdy nie oglądałaś zawodów w biegu Rhyhornów? O ile dobrze wiem, ta atrakcja wywodzi się stąd, ale zyskała fanów na wszystkich regionach. Co więcej organizowane są wyścigi zarówno dla amatorów jak i prawdziwych mistrzów, a Rhyhorna możesz wziąć swojego lub wypożyczyć. Istnieją światowej sławy szkoły szkoleniowe, gdzie te kamienne potwory ćwiczą latami, aby następnie móc zostać championami. Ludzie zrobili sobie też z tego niezły biznes. Na przykład potomek dwójki championów potrafi kosztować więcej niż willa z basenem - wyjaśnił.
- Bez sensu - skomentowała prawie natychmiast Ann. - Po co wydawać tyle pieniążków, skoro można za darmo złapać lub adoptować Rhyhojna?
- Rhyhorna - poprawił Kobayashi. - Widzisz skarbie, wiele osób uważa, że wielkie znaczenie mają geny i nawet ciężkie treningi nie są w stanie sprawić, by pierwszy lepszy Pokemon był tak dobry jak dziecko zwycięzców.
- Głupie. To tak jakbym była w połowie chłopcem, bo jeden z moich rodziców jest mężczyzną.
Osiemnastolatek zaśmiał się głośno i złapał za brzuch, po czym poczochrał córeczkę, tłumacząc jej, że akurat płeć nie jest w ten sposób dziedziczona i można być tylko chłopcem lub tylko dziewczynką.
- Skomplikowane - westchnęła. - Mamusiu, a ty co sądzisz o tych zawodach i kupowaniu dzidziusiów championów? Możemy kiedyś obejrzeć jeden wyścig na żywo?

Snazzy - 2015-06-06, 23:09

- No... nie oglądałam. Miałam lepsze rzeczy do roboty niż zapoznawanie się z tak niebezpiecznymi rozrywkami - odpowiadam lekko zarumieniona, ale jednocześnie zadowolona z poszerzenia mojej małej wiedzy przez Kobayashiego. W sumie to doskonale się dopełniamy swoją wiedzą i obecnością. - Nie wiem, co sądzić o tych zawodach. To na pewno może być niebezpieczne nie tylko dla uczestników, ale także niekiedy dla widowni, dlatego myślę, że raczej na takie coś nie pójdziemy, a jeśli chodzi o kupowanie Rhyhornów... hm, bez sensu, ale w sumie taki maluch może być lepszy tylko dlatego, że od małego był szykowany do swojego zadania... swoją drogą, ciekawe, co ludzie z nimi robią, jak już są za stare do zawodów - dodaję, po czym razem ze swoją gromadką idę dalej (zgarniając przy okazji też Ann na ręce).
Daisy7 - 2015-06-06, 23:28

- Aj tam zaraz niebezpieczne. Przesadzasz, kotku - stwierdził Satan, machając lekceważąco dłonią w powietrzu. - Każde wyścigi są odpowiednio patrolowane i nigdy nie brakuje służb ratunkowych ani policyjnych. Nie ma opcji, żeby komukolwiek stała się krzywda. Zwłaszcza widowni. Jedyna "tragedia" w postaci zatarć lub bardzo rzadko złamań może przytrafić się na trasie, ale dotyczy wyłącznie jeźdźców oraz Rhyhornów - zapewnił, po czym odwrócił się twarzą do Ann, by obiecać, że zabierze ją kiedyś na takie prawdziwe zawody, do których postara się przekonać także ciebie. Kwestię o tym, co dzieje się ze stworkami, kiedy się zestarzeją, Kobayashi pominął. Celowo czy przypadkiem? Trudno stwierdzić.
Na miejsce, czyli do malowniczego Cyllage pełnego białych domków z niebieskimi dachami dotarliście na 11:40. Niezły czas. Jeśli utrzymacie tempo, prawdopodobnie wrócicie do nowego nadmorskiego domku jeszcze przed zmrokiem. A jak już morza o bliskości z morzem to Cyllage oferuje dostęp do długiej, szerokiej i czystej jak łza plaży.

Snazzy - 2015-06-07, 08:42

Wstydź się O:
-------------
Nic więcej już nie powiedziałam na ten temat... w sumie to nawet nie chciałam poruszać tak delikatnej sprawy, jak biedne, porzucone i niesprawne do dalszych biegów Rhyhorny. Najchętniej zrobiłabym coś z tym faktem, ale nie teraz, gdy w końcu dotarłam do Cyllage. Zaczynam powoli żałować, że wybrałam dom w Ambrette, ponieważ ta plaża tutaj... matko, jakie cudo... ale cóż, teraz w sumie pozostaje mi tylko żałować, że się tak pośpieszyłam zamiast zwiedzić wcześniej cały region. Jak już mowa też o pośpiechu to czas też mamy idealny, dlatego żeby nie zepsuć tego czasu, natychmiast odpalam mapę i wraz z nią staram się zaprowadzić gromadkę do tutejszej sali... a potem, jak czasu po walce starczy, poszukam dobrego miejsca na obiad.

Daisy7 - 2015-06-07, 16:55

Mapa pokazała wam, gdzie znajduje się sala lidera, pod którą czym prędzej poszliście. Niestety na miejscu okazało się, że tutejszy mistrz wybrał się na wyprawę do pobliskiej kopalni i prawdopodobnie wróci dopiero wieczorem, co skutecznie popsuje wam idealnie wymierzony czas. A to peszek. Możecie jednak pójść w ślady lidera i spróbować go odnaleźć. Z pomocą kilku Pokemonów błyskawicznie dostaniecie się do wejścia położonego na górze. Potem będzie trzeba tylko włączyć latarki i do dzieła. Ogólnie pomysł ten zaproponował Satan, który uznał, że nie ma sensu nocować w Cyllage.
Snazzy - 2015-06-07, 20:48

- Hm... nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - odpowiadam, spoglądając przy tym z uwagą na rudego diabełka. Nie jestem pewna, co jest rzeczywiście racja, bo biorąc pod uwagę fakt, iż jesteśmy z małym dzieckiem, nasza ewentualna wyprawa do kopalni nie wypada za dobrze. W sumie... co to za lider? Coś pokroju Roarka? Brrr... swoją drogą, ciekawe, co się stało z tym zboczeńcem, zginął czy jeszcze jakoś się trzyma...? W sumie ciekawe też jak reszta rodziny, która została w regionie. Z tego powodu szybkim ruchem wyciągam swoje ulubione urządzenie, sprawdzając nowe wiadomości i wysyłając jedną do blondi o treści "Wszystko w porządku?". Dopiero wtedy przenoszę wzrok z powrotem na Kobayashiego. - Idziemy tam tylko i wyłącznie na twoje ryzyko, a jeśli którejś z nas coś się stanie... no, podejrzewam, że ojciec z miejsca cię zdekapituje.
Daisy7 - 2015-06-07, 21:45

- Biorąc pod uwagę, że i tak średnio za mną przepada, mówiąc delikatnie, to warto zaryzykować - odpowiedział lekceważąco, machając dłonią w powietrzu. - Ale jeszcze poczekajmy na głos naszego małego diabełka. Ann, skarbie, chcesz iść na wielką podróż do kopalni pełnej Pokemonów? - zapytał takim tonem, że było wiadome, iż mała się zgodzi.
- Taaak! Natychmiast! - odrzekła uradowana, klaszcząc w rączki.
- A więc ustalone. Teraz możemy pójść tam z czystym sumieniem - zachichotał, po czym ruszył przodem w stronę kopalni, która znajduje się na wzniesieniu. - Proponuję ułatwić nam nieco podróż i skorzystać z pomocy latających stworków.

Snazzy - 2015-06-07, 22:08

- Wiesz, gdy z nim ostatnio rozmawiałam, miałam wrażenie, że polubił cię nieco bardziej, ale skoro twierdzisz inaczej... - wzdycham z nieukrywaną rezygnacją w głosie. Do diabła, tych dwóch chyba nigdy nie dam rady pogodzić, jak jedno się już poddaje, to drugie zaczyna i na odwrót. Mam tylko nadzieję, że na ewentualnym ślubie nie dojdzie do jakiejś tragedii z ich udziałem... a skoro mowa o zamążpójściu, muszę koniecznie namówić Kobayashiego, by zaprosił swoją rodzinę. Tak dla zasady. Na razie jednak wyrzucam te niepotrzebne myśli z głowy i wypuszczam Phoenixa, prosząc go by nas przetransportował w odpowiednie miejsce. A jak już się tam znajdziemy... no cóż, przekazuję pałeczkę Satowi. W końcu pochodzi z tych okolic, więc poradzi sobie zapewne lepiej niż ja.
Daisy7 - 2015-06-07, 22:25

- O to mi właśnie chodziło. Dzięki, Phoenix - skomentował nastolatek, kiedy wylądowaliście tuż przed wejściem do kopalni.
Nie jest ona w żadnym stopniu cywilizowana. Jak to rozumieć? Otóż nie widać tu nigdzie jakichkolwiek robotników czy górników ani nawet zwykłych turystów. Chyba tutejszy lider lubi wyzwania... To jednak nie przestraszyło ani nie zniechęciło twoje dzielnego, mężnego wybranka. Kobayashi raźnym krokiem wszedł do środka jaskini, uprzednio włączając mocną latarkę. Światło urządzenia jest bardzo silne, dlatego idąc przez kamienne korytarze, widzicie doskonale zarówno ściany bo bokach, podłoże, a także sufit. Waszą pierwszą przeszkodą na drodze okazuje się być zielony potworek.
- Aksjuuu akss aksjuu! - zapiszczał cieniutkim, ale jakże roznoszącym się po kopalni głosikiem.
- Słodziak - wyszeptała wasza córeczka zauroczona wyglądem malucha, na co tej dodał kolejne "aksju".
- Axew, Pokemon kieł, a przynajmniej tak tłumaczy go pokedex - odezwał się osiemnastolatek, nakierowując czerwone urządzenie na małego urwiska. - Ten tutaj ma poziom czternasty. Na trzydziestym ósmym ewoluuje w Fraxure, a dziesięć leveli później zamienia się w Haxorusa. Walczysz z nim, Mars?


Snazzy - 2015-06-07, 22:38

- Owszem, jest słodki, mała, ale założę się, że jeśli chce, to może zrobić dużą krzywdę - odpowiadam na uwagę rudego diabełka, po czym kucam, powoli zbliżając się do stworka z lekkim uśmiechem na twarzy. W trakcie tego manewru wyciągam z torby garść jagód. Podejrzewam w sumie, że ten biedak zapewne większość czasu mieszka w jaskiniach i pewnie nie ma dostępu do takiego przysmaku, więc może uda mi się go w miarę "przekupić", byle się tylko oddalił? Dopóki nie spróbuję, to się nie dowiem, dlatego zaryzykuję, podając mu na razie pięć jagód Oran. Jednocześnie przy tym staram się nie wyglądać na spiętą i zestresowaną, doskonale wiedząc, iż może to spłoszyć dzikiego zwierza.
Daisy7 - 2015-06-08, 12:36

Axewowi nie w głowie było uciekać. Wygląda na bardzo przyjaznego i otwartego Pokemona, co z początku trochę cię zaniepokoiło. Większość dzikich stworków, a tym bardziej tych mieszkających w jaskiniach zwiewa, gdzie pieprz rośnie na widok większych od siebie ludzi. To mogłoby oznaczać, że trafiłaś na wybryk natury lub osobnika chorego na wściekliznę. Na szczęście nie dostrzegłaś w okolicach pyszczka Axewa jakiejkolwiek piany. Kiedy znalazłaś się dostatecznie blisko, malec podszedł spokojnym krokiem i zabrał sobie jedną jagódkę. Sam zapach go odurzył, a co dopiero smak. Po prostu oszalał. Błyskawicznie skonsumował pozostałe cztery Oran Berry, a z każdą kolejną jego uśmiech poszerzał się.
- Łakomczuszek - stwierdziła z rozbawieniem Ann, która poszła w twoje ślady i kucnęła obok małego Poka. - Ale wcale mu się nie dziwię. Jagody są bardzo smaczne!

Snazzy - 2015-06-08, 19:06

- Ano... zapewne bardzo mu smakują, chociaż bardziej zastanawia mnie, czemu nie ucieka, tylko po prostu podchodzi... to nie może być dziki okaz - zauważam cicho, wyjmując kolejne pięć jagód Oran i znowu dając je małemu Axew. Obserwuję go przy tym uważnie, by wykluczyć ewentualną wściekliznę oraz dzikość, chociaż to drugie wydaje mi się nieprawdopodobne... więc może ma trenera? Na wszelki wypadek jeszcze próbuję go złapać w Pokeball, by sprawdzić, czy aby na pewno moja teoria zagubionego pupila jest właściwa. A gdyby rzeczywiście miał wściekliznę i próbował zaatakować? Przede wszystkim chronię Ann, nie dopuszczając go do niej.
Daisy7 - 2015-06-08, 19:30

Maluch ze smakiem jadł kolejne jagódki, napychając sobie nimi poliki, jakby był chomikiem, a nie małym smoczkiem. Na widok kulki, którą wyjęłaś z torby, nie zareagował w żaden sposób. Dosłownie jakby jej nie wiedział. Czy to możliwe, żeby aż tak bardzo zajął się jedzeniem? Kiedy dotknęłaś go przedmiotem, czerwone światło pochłonęło malca i po chwili "skakania" na boki, pokeball znieruchomiał, a lampka pośrodku zgasła.
- Wow, Mars, gratulacje, złapałaś go - powiedział zaskoczonym głosem Satan. - Ty to masz jednak podejście do Pokemonów. Gdybym to ja próbował schwycić jakiegoś stworka od tak bez walki, na bank by mi się wymsknął.
- Mamusiu, a jak go nazwiesz? Korniszon pasuje do jego koloru, ale to nie brzmi zbyt ładnie - wtrąciła się Ann.

Snazzy - 2015-06-08, 19:53

- Hm... nie chciałam go złapać, ale dziękuję. Po prostu byłam ciekawa, czy ten mały jest tak oswojony, bo ma już jakiegoś trenera czy też po prostu jest takim jeszcze nie zdziczałym wolnożyjącym - odpowiadam lekko zdumiona, spoglądając niepewnie na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był Axew, a następnie na kulkę. Dopiero po dłuższej chwili godzę się z faktem dokonanym. Po prostu go złapałam, a jeśli okaże się po drodze, że ktoś go szuka, to zapewne go oddam. Na razie jednak uśmiecham się do Ann i kręcę głową. - Nie wiem jeszcze, ale racja, że to imię raczej nie pasuje. Możemy pomyśleć o tym w domu, a na razie szukamy dalej, co nie?
Daisy7 - 2015-06-08, 20:28

- Dobrze, mamusiu. I w domku pokażesz mi też jego skan, bo zawsze są przy skanach obrazki ewolucji. Bardzo lubię je oglądać. Tatuś mi kiedyś pokazał - odpowiedziała dumnie, po czym wyciągnęła rączki do góry, byś podniosła ją. Jeśli odmówiłaś, mała znalazła innego "konika" - Satana.
Ruszyliście dalej przez jaskinie. Jakiś czas zajęło wam przeciskanie się bardzo wąskimi, chociaż niesamowicie szerokimi podziemnymi korytarzami, które przypominają nieco szczeliny. W trakcie podróży tymi szparami poczułaś się na chwilę nieswojo. Zrobiło ci się duszno, jakbyś nie mogła złapać powietrzu. Dziwne, bo nie jesteś chora na astmę ani nie masz klaustrofobii. Spostrzegłaś, że pozostali członkowie ekipy nie wykazali sobą żadnych zmian. Kiedy wyszliście z wąskich jam do zwykłych korytarzy od razu ci przeszło, lecz Kobayashi wykrył, że coś było nie tak.
- Masz mocno czerwone policzki. Nie masz gorączki? - zapytał zaniepokojony, przyglądając ci się uważnie.

Snazzy - 2015-06-08, 21:38

Oczywiście, że wzięłam małą na ręce, jednak to, co później się rozegrało spowodowało, że gdy zrobiliśmy krótką przerwę, podałam ją Satowi. W sumie to... zaniepokoiłam się mocno. Do tej pory nie miałam takich problemów, więc.. co się dzieje? Powtórka ze wszystkiego, co miało miejsce do tej pory? Z lekkim przerażeniem spoglądam na Kobayashiego, a następnie kręcę głową. Obiecałam mu kiedyś mówić o wszystkim, więc teraz się tak łatwo nie wyplączę.
- Znaczy... nie jestem pewna, czy to gorączka, ale dziwnie się czuję... jak się przedzieraliśmy przez te korytarze robiło mi się trochę duszno, jakbym miała atak paniki albo astmy, ale przecież... nie mam ani klaustrofobii, ani astmy, więc skąd to znowu? - odpowiadam, jeszcze raz kręcąc głową.

Daisy7 - 2015-06-09, 07:35

Jeśli Satan wpadł w panikę, po tym co powiedziałaś, świetnie to ukrył. Jego twarz stężała i spoważniała, lecz nie dostrzegłaś na niej niczego, co mogłoby świadczyć o przerażeniu nastolatka. Spokojnym, opanowanym głosem kazał ci usiąść na kamieniach przy ścianie i oddychać głęboko, żebyś się dobrze dotleniła. Podał ci również swoją butelkę czystej wody mineralnej, prosząc, abyś brała raz co raz duży łyk. Zapewnił też, że nigdzie wam się nie spieszy, a jeśli nie masz ochoty lub znów poczujesz się gorzej, natychmiast wrócicie do miasta przy pomocy Esperity, która w takiej sytuacji na bank nie odmówi.
- Lepiej już Marsikowi? - zapytał troskliwie po około kwadransie ciszy, który miałaś przeznaczony na zregenerowanie sił oraz doprowadzenie organizmu do ładu.

Snazzy - 2015-06-09, 15:58

To było... no cóż, chyba zwyczajne, jeśli chodzi o Kobayashiego i jego zapobiegliwość w takich sytuacjach, ale w sumie przez ten kwadrans czułam się znakomicie... może to tylko takie złudzenie? Po minionym czasie i zadanym pytaniu po prostu kiwnęłam głową. W końcu nie kłamię, dobrze się czuję.
- Tak i... możemy chyba iść dalej. Jakby coś się stało, to na pewno ci powiem albo po prostu zauważysz - uśmiecham się lekko, po czym podnoszę z ziemi i otrzepuję spodnie - Swoją drogą... jak myślisz, gdzie ten człowiek może być? Naprawdę, żeby chodzić w takie miejsca... to po prostu nieludzkie.. brrr...

Daisy7 - 2015-06-09, 21:08

- Bez obaw, już nie spuszczę Cię z oczu ani na momencik. Nie rób takiej miny. Nie będę przewrażliwiony. Dam Ci w spokoju podróżować - zaśmiał się poczochrał cię po głowie i pomógł wstać, wyciągajac rękę niczym prawdziwy dżentelmen. - Mam nadzieję, że jest gdzieś blisko. Też nie jestem fanem wędrówek po jaskiniach. Kiepski byłby ze mnie górnik. Ale wiesz, niektórych takie ciemne, wilgotne podziemia kręcą. Widocznie tego lidera stąd również -westchnął, rozglądając się uważnie na boki, jednak najwiekszą uwagę skupiał na tobie.
- O, spójrz mamusiu - odezwała się po kilku minutach Ann, wskazując ci na brązowego dinozaura siedzącego na ziemi i zabawiającego się koroną. Hmm... Czyżby miał na imię Grant? Taki napis widnieje właśnie na złotym nakryciu głowy zdobiącym główkę malucha.



Snazzy - 2015-06-09, 22:27

Hm, coś zbyt szybko poszło, ale to podejrzane. W końcu to Tyrunt z głupią koroną w swoim posiadaniu... albo chyba głupią, bo na jej powierzchni zostało wyryte imię. Grant? Przecież to imię lidera, więc... zamienił się w kamiennego stworka? Albo to jego własność? No nic, trzeba zastosować jakieś pokojowe metody, dlatego znowu kucam, zbliżając się do stworka z kolejnymi pięcioma jagodami Oran w dłoni. Cóż, w końcu zapasy jeszcze z Sinnoh trzeba jakoś zużyć, prawda? A przy okazji chętnie się dowiem, jak tam moja zdolność rozumienia tej jakże nieludzkiej mowy.
- Wiesz, gdzie znajdziemy Granta? Czy go tutaj w ogóle nie ma, mały? - dopytuję, wysłuchując uważnie ewentualnej odpowiedzi.

Daisy7 - 2015-06-09, 23:20

Niestety mały dinozaur okazał się nie być towarzyski ani skory do rozmowy. Nawet jagódki go nie przekonały. Zamiast je zjeść, zbliżył się do twojej wyciągniętej ręki, aby ją dziabnąć. Ała! Ból był okropnie mocny, zwłaszcza na początku, bowiem potem przerodził się w pieczenie. W sumie nic dziwnego, skoro zostałaś ugryziona przez smoczka z wielkimi zębiskami, które są jedną z jego głównych broni. Pojęczałaś chwilę, zaciskając oczy, by nie dać łzom wypłynąć na policzki, a następnie poczułaś, że Satan wyciera ci palce z krwi.
- A to mały drań - warknął. - Bardzo boli? Chyba jednak przerwiemy naszą wędrówkę, bo nie możesz chodzić z taką raną. Nie wygląda źle, ale łatwo o dostanie się zakażenia. Ann, ucz się na błędach mamusi i pamiętaj, że Pokemony, a przede wszystkim te dzikie nie zawsze są posłusznymi barankami do głaskania. Trzeba bardzo uważać w kontaktach z obcymi Pokami bez względu na to, czy wyglądają na przyjazne czy nie - pouczył córeczkę, która w odpowiedzi pokiwała posłusznie główką.
Osiemnastolatek opatrzył ci zranioną dłoń w miarę możliwości. Akurat kiedy kończył zawiązywać bandaż, usłyszeliście czyjeś kroki. Obróciwszy się, ujrzeliście ciemnoskórego mężczyznę z włosami ozdobionymi różnokolorowymi kamyczkami. Co ciekawsze przy pasku ma przypiętych kilka balli, a za nim drepcze nerwowo may łobuz - Tyrunt w koronie.
- Dzień dobry - przywitał się z wami nieznajomy. - Nazywam się Grant, a ten mały psotnik to mój wierny towarzysz. Razem wybraliśmy się do jaskiń, żeby poszukać szlachetnych klejnotów oraz skamielin. A wy kim jesteście? Młody (tu wskazał dłonią na dinozaura) przybiegł do mnie i ciągnął za bluzkę, prowadząc tutaj. Nie przepada za obcymi ludźmi. Pewnie się was wystraszył. Żebyście widzieli, jak długo zajęło mi przekonanie go do siebie. W trakcie tego oswajania zyskałem też mnóstwo blizn od kiełków tego uroczego urwisa. Nie życzę tego nikomu, bo co jak co, ale zębiska ma bardzo solidne - wyjaśnił.



Snazzy - 2015-06-10, 10:07

Ała.. no muszę przyznać, bolało, ale było w miarę do zniesienia. Szkoda tylko, że zapewniłam przez to trochę "rozrywki" pozostałej dwójce, a ten maluch zwiał bez zjedzenia jagód. Pffff... w sumie to nawet poczułam się przez to urażona, ale trudno, przeżyję jakoś tę zniewagę, ale jego trenerowi to ja już nie popuszczę...
...dopóki ten maluch nie wrócił z liderem we własnej osobie... i to jeszcze w jakiej. Wygląda trochę niczym apetyczne ciacho, ale w sumie mam lepsze na własne zawołanie, chociaż nic mi nie zabroni spoglądania na wysportowaną sylwetkę ciemnowłosego. Gdyby tylko nie te kamienie we włosach, ech...
- Ja jestem Mei, a to Satan i Ann - przedstawiam naszą grupkę, wskazując po kolei, kto jest kim, a następnie kręcę głową, piorunując Tyrunta wzrokiem. - Jak widać, zdążyłam już zauważyć, że nie jest zbyt pokojowo nastawiony, ale mam nadzieję odpłacić mu pięknym za nadobne na arenie, o ile się zgodzisz na walkę. Ale żeby tak bardzo zignorować jagody do jedzenia... - prycham cicho.

Daisy7 - 2015-06-10, 18:58

Ciesz się, że Satan nie słyszy twoich myśli, bo wówczas prawodpodobnie warczałby już groźnie niczym wilk z chęcią zaatakowania swojego rywala.
- Miło mi was poznać - uśmiechnął się szeroko, ale dojrzawszy bandaż na twojej ręce, natychmiast przestał szczerzyć zęby. - Ojejku. Dziabnął cię? Bardzo za niego przepraszam. Cały czas próbuje go oduczyć tej nieufności i agresji wobec ludzi, ale jak widać kiepsko mi idzie - westchnął, a następnie skarcił podopiecznego, delikatnie pacając go po glowce. - W każdym razie czy dobrze usłyszałem, że chcesz zawalczyć z moim Pokemonem? Czyli wyzywasz mnie na walkę, tak? Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że jestem liderem i w pojedynkach ze mną obowiązują trochę inne zasady? Na przykład nie możesz używać większej ilości stworków niż ja, czyli maksymalnie dwóch. I powinnaś przejść specjalne zadanie, aby się ze mną zmierzyć, ale to możemy pominąć w ramach przeprosin za zachowanie Tyrunta. Jeśli chcesz, możemy stoczyć walkę nawet teraz tutaj wśród głazów. Moja sala jest bardzo podobna. No może troszkę wyższa i lepiej oświetlona.

Snazzy - 2015-06-10, 20:33

- Tak, wyzywam, zresztą chyba nie tylko ja - odpowiadam pewna siebie, wskazując przy okazji na Sata. - Po to zresztą tu przyszliśmy, a co do miejsca... chyba specjalnie różnicy nie robi, skały tu, skały tam... - wzruszam ramionami, po czym biorę do rąk dwa Pokeballe, jednocześnie dając znak Ann i Kobayashiemu, by się usunęli w bezpieczną lokację. Chcę załatwić całość jak najszybciej, a mam szczęście, że mam do tego odpowiednich podopiecznych, którzy przy okazji uprzykrzą walkę swoim przeciwnikom. Na razie z lekkim uśmiechem na twarzy wypuszczam Bubblefroga i czekam cierpliwie na decyzję młodego mężczyzny.
Daisy7 - 2015-06-10, 22:00

- A, tak, ja też z chęcią z tobą zawalczę, kiedy Mars już skończy i rozłoży twoje Pokemony na łopatki - odpowiedział swawolnie Satan, nie myśląc chyba do końca nad tym, co z siebie wyrzuca.
- Eeee... O ile jej się uda. Może Tyrunt nie wygląda na silnego, ale zapewniam, że to tylko takie pozory - zaśmiał się Grant. - To co mały rozrabiako? Chcesz pokazać swoje ząbki raz jeszcze? Tylko na miłość Arceusa nie atakuj już ludzi, zrozumiano?
Potworek pokiwał łebkiem w górę i dół, po czym wyskoczył zza swojego opiekuna, stając równolegle do Bubblefroga.
- Pamiętaj, wykorzystaj teren, na jakim się znajdujemy - szepnął lider do malucha. - Zaczynaj! - zwrócił się już do ciebie.

Snazzy - 2015-06-10, 22:19

- Wątpisz we mnie? No cóż... niedobrze... - śmieję się cicho, kręcąc głową na uwagę Sata oraz odpowiedź lidera, po czym, wskazuję Bubblefrogowi na przeciwnika. - Myślę, że zaczniemy od Substitute, byś wytworzył sobie klona, z którym następnie szybko zaatakujecie Hydro Pumpem, kierując go w ściany, tak by odbiło się w kierunku Tyrunta. Może trochę mu oczy zaleje, ale chociaż na tyle liczę, żeby na moment nie mógł nic widzieć przez wodę. Zaatakujesz wtedy Water Shurikenem, uważając przy tym, by nie zostać pogryzionym, a na sam koniec... wykończ wszystko Haze. W razie co pamiętaj także o unikach.
Daisy7 - 2015-06-13, 15:45

*robi pompki* no to do dzieła!
-----------------
Ledwo rozpoczęła się walka, gdy na arenie zagościł trzeci Pokemon. Tak naprawdę jest to klon Greninji, którego ten wykonał przy pomocy Substitute. Kopia otrzymała od swojego stwórcy 1/4 jego życia. Czy zabieg ten okaże się dobry? Zobaczymy. Wróg postanowił skopać prawdziwą żabę przy pomocy Stomp. Na szczęście Bubblefrog nie tchórzy w następnej kolejce i razem z sobowtórem mocno kiereszują przeciwnika Hydro Pumpem. W ramach zemsty Tyrunt za pomocą Stomp pozbył się nieprawdziwego płaza. A następnie sam został zmieciony z powierzchni ziemi pięcioma Water Shurikenami użytym przez twojego podopiecznego. Takim sposobem Greninja wygrywa i zdobywa +1lvl. Lider zawrócił zemdlałego dinozaura, a na jego miejsce wypuścił śliczną Amaurę (25lvl).

Snazzy - 2015-06-13, 20:02

*dopinguje Daisiaka*
--------
Ech, ten facet chyba lubi wykopaliska, tu dinozaur, tam dinozaur... ciekawe, czy ma w swojej kolekcji coś mniej gadziego, ale jak na razie jest dobrze. Martwi mnie tylko Amaura, ale to raczej chwilowa kwestia, bo w końcu mam gadziego ninję na swych rozkazach. No cóż. Na razie delikatnie podpieram się rękoma na biodrach i spoglądam na urokliwe stworzenie, przekrzywiając lekko głowę. Uch, będzie... ciężko.
- Dobra, Bubblefrog, tym razem zmieniamy taktykę i zobaczymy, czy ten maluch da radę za tobą nadążyć. Na sam początek przeskocz ponad nim i zaatakuj Water Shurikenem, po czym zastosuj blisko niego Smokescreen i wróć na pierwotną pozycję. Następnie zaś wystrzel za pierwszym razem w jego kierunku Water Pulse, a za drugim Hydro Pump.

Daisy7 - 2015-06-14, 10:51

Pojedynek rozpoczyna Bubblefrog od użycia Water Shuriken. Trzy wodne krążki pomknęły z zawrotną prędkością na rywala, który nie zdążył wykonać uniku, dlatego utracił sporo życia ze względu na podatność typu oraz STAB Greninji. Mimo to trzyma się jeszcze na łapkach i wykonuje Rock Throw. Ten całkiem niegłupi cios typu kamiennego okazał się być ostatnim gwoździem do trumny żaby, która oberwała już trochę w poprzedniej walce. Wszystko dzięki fladze krytycznego ruchu oraz STABowi. Na twarzy lidera pojawił się przyjazny uśmiech. Kucnął obok Amaury, by głaskaniem pochwalić ją i zmotywować do dalszej bitwy. Ty natomiast musisz wymienić Pokemona.
Snazzy - 2015-06-14, 17:33

Cóż, nie było tak źle, jednak trochę mnie niepokoi, że Greninja tak łatwo przegrał. Jak nic to wina tej taktyki spontanicznej, w której zastosowałam Substitute, ale dopóki tego nie wytrenujemy, będzie trzeba się z tym wstrzymać. Z lekko zawiedzioną miną cofam Bubblefroga, a na jego miejsce wypuszczam... no cóż, żadna nowość, Sceptile.
- [i]Dobra, Mintori, twoja kolej. Zacznij od Quick Attack połączonego z Leaf Blade, chodzi o to, byś jak najszybciej się zbliżył do przeciwnika i zaatakował go jak najskuteczniej bezpośrednim atakiem. Natychmiast po ten ofensywie zastosuj Detect, byle tylko uniknąć kontrataku, a na koniec odskocz do tyłu i zakończ wszystko Absorb.

Daisy7 - 2015-06-15, 13:36

Po minie Granta stwierdziłaś, że spodobała mu się zamiana Greninji na Sceptile. Co prawda typ trawiasty zada jego podopiecznej identycznie podwójne obrażenia jak wodny, ale tym razem ruchy lodowe mogą nieźle zranić Minori. Niestety dla lidera, a na szczęście dla ciebie radość mężczyzny nie trwała długo. Gdy tylko twoja samiczka uderzyła połączeniem Quick Attacku z Leaf Blade, dinozaur stał się niezdolny do walki. W sumie nie ma się co dziwić. STAB, zależność typów i jeszcze zwiększona szansa na cios krytyczny. Efekt nie mógł być inny. Ciemnoskóry odwołał Pokemona do kulki, a następnie podszedł, by wręczyć ci nagrodę za wygraną bitwę: 4000$, Odznakę Klifu oraz TM39 Rock Tomb.
- Moje gratulacje. Liczę na rewanż, gdy tylko moi podopieczni ewoluują - wyszczerzył się Grant.

Snazzy - 2015-06-15, 18:38

No cóż. Spodziewałam się, że wszystko zakończy się szybko, ale nie że aż tak szybko. W sumie to nawet dobrze, mniej czasu spędzimy w tej obrzydliwej jaskini. Nie wiem, czemu, ale po prostu nie lubię już tego miejsca i tyle.
- Dzięki i... dzięki też za walkę. Z przyjemnością kiedyś to powtórzę, pod warunkiem, że mnie już żaden z nich nie pogryzie - odpowiadam, także szczerząc ząbki, po czym odwracam się, by wskazać na Sata. - W sumie to nie tylko ja miałam walczyć, ale zapewne wszyscy mamy dość tych korytarzy, więc... jeśli Sat miałby toczyć walkę z tobą, to w twojej sali, prawda? Poza tym i tak chyba musisz iść wyleczyć tę dwójkę, więc...

Daisy7 - 2015-06-15, 19:00

- Ano, racja. Jeśli twój towarzysz chce ze mną zawalczyć, musimy stąd wyjść i odwiedzić Siostrę Joy. Ale bez obaw. Znam swoje tajne skróty, dzięki czemu na świeżym powietrzu będziemy w mgnieniu oka. Za mną - odpowiedział Grant, po czym czmychnął w jakiś wąski korytarzyk, którego nawet nie dostrzegłaś. Bałaś się, że zawroty głowy i duszność powrócą przez te ciasne przejścia, ale ku twej uciesze nic takiego nie miało miejsca.
Na zewnątrz rozpadało się w międzyczasie, dlatego od razu udaliście się do lecznicy, gdzie różowowłosa wyleczyła nie tylko Amaurę i Tyrunta, ale także twoich podopiecznych. Potem poszliście do gymu, lecz przed wejściem do środka zostałaś zatrzymana przez Satana.
- Marsiku, jak chcesz to wróćcie z małą do centrum, wynajmijcie nam pokój i się trochę ogrzejcie, zmieńcie mokre ubrania. O, może zjecie ciepły posiłek w stołówce? Ja sobie świetnie poradzę. Nie musicie mi kibicować, naprawdę.

Snazzy - 2015-06-15, 22:41

- Nie, Satty... nie chcę nic mówić, ale najbardziej mi zależy na tym, by jednak obejrzeć waszą walkę... kto wie, czy może czegoś się nie nauczę nowego? - odpowiadam hardo, uśmiechając się lekko do chłopaka. - Poza tym... co nam szkodzi. Nie rozchorujemy się od mokrych ubrań, a założę się, że w środku jest w miarę ciepło, więc... idziemy wszyscy razem i odmowy nie przyjmujemy, prawda? - tym razem zwracam się do rudego diabełka, czochrając lekko jej czerwone kosmyki, chociaż nadal spoglądam na Kobayashiego z zastanowieniem. Ukrywa coś czy po prostu się martwi? Nie potrafię tego na razie ocenić, ale może niedługo się uda?
Daisy7 - 2015-06-16, 13:32

- Tak! Ja chcę oglądać tatusia w akcji - przytaknęła Ann, która za nic w świecie nie przegapiłaby żadnej walki, a co dopiero takiej, w której z liderem zmierzyć ma się jej ojciec.
- Bez obaw, włączę ogrzewanie i lada moment wyschniecie - wciął się do rozmowy Grant.
- No dobra, jak chcecie. W takim razie nie przedłużajmy tego - odpowiedział Satan, wchodząc w głąb budynku.
Arena rzeczywiście była bardzo podobna do jaskini, w której walczyliście z tym, iż nieco większa. Kobayashi poradził sobie całkiem dobrze. Co prawda nie udało mu się rozgromić obydwóch stworków ciemnoskórego swoim jednym, ale nikt nie oczekiwał od niego takich rewelacji. Podziękowawszy za walkę, odebrał należne nagrody i wyszliście na zewnątrz. Niestety deszcze nie przestał padać, a nawet leje mocniej niż przedtem. Meh, dopiero co wyschnęliście.

Snazzy - 2015-06-16, 19:49

- No cóż... można powiedzieć, że z deszczu pod rynnę, nie? - żartuję sobie całkiem wesołym tonem, po czym razem ze swoją gromadką ruszam w nieco większym pośpiechu w kierunku Centrum. Nie ma co, w takim deszczu do domu wracać nie będziemy i na pewno zrobimy to dopiero jutro rano, a poza tym co nam szkodzi noc spędzona w Cyllage. Jak na razie nigdzie mi się nie śpieszy, a w Kalos jesteśmy względnie bezpieczni... chyba. Na pewno śpieszy mi się tylko po to, by poznać najświeższe wieści dotyczące moich rodzinnych stron, jednak wszystko (zaczynając od internetu, a kończąc na telewizji) sprawdzam dopiero, gdy dojdziemy na miejsce i jakoś się tam zakwaterujemy oraz doprowadzimy do porządku.
Daisy7 - 2015-06-16, 23:58

- Ajajaj, moja ukochana i to jej specyficzne poczucie humoru - zaśmiał się Satan, kręcąc głową z dezaprobatą na boki.
Dotarliście na miejsce, lecz spotkała was niefajna niespodzianka. Otóż okazało się, że wszystkie pokoje są już zajęte co do każdego łóżka i Siostra Joy, choćby nie wiem jak bardzo chciała, nie ma was nie upchać. A to peszek. Czyżby ukryty zmysł Kobayashiego przewidział taką sytuację, dlatego nastolatek radził ci i Ann pójść zarezerwować pokój, zamiast zajmować się oglądaniem jego potyczki z Grantem? To raczej był zbieg okoliczności, ale kto wie. Po wyleczeniu przez chłopaka jego stworków, zaproponował, byście poszukali w Cyllage jakichś tanich noclegowni, tj. wolnego pokoju w prywatnym domu.

Snazzy - 2015-06-17, 15:03

- W sumie... możemy wrócić do domu. Nie jest daleko, a zawsze możemy poprosić Esperity o pomoc, więc... to już zależy, jak wolicie oboje - proponuję, szykując w razie co kulkę z Gardevoir. Co potem zrobię, to już zależy od decyzji Kobayashiego. Jeśli wracamy do swojego lokum, to od razu na miejscu przebieram się w suche ubrania i przygotowuję kolacje, jednocześnie uważnie śledząc informacje w telewizji lub radiu, natomiast jeśli szukamy jakiegoś pokoiku na noc w tym mieście. To nie powinno być trudne, zwłaszcza, że to miejscowość nadmorska no i zapewne cel wędrówki wielu trenerów... chyba.
Daisy7 - 2015-06-17, 16:55

Satan stwierdził, że skoro tak ma się sytuacja, to może rzeczywiście rozsądnie byłoby skorzystać z pomocy Esperity. Niestety problem wystąpił, gdy poprosiłaś ją o to. Samiczka nie miała ochoty na robienie za środek transportu, uznając, że nie znajdujecie się w kryzysowej sytuacji i poradzicie sobie w inny sposób. Tak przynajmniej powiedziała wam Ann, która nadal świetnie rozumie mowę stworków. Dodała tez, że Gardevoir tylko dba o wasze dobro, ponieważ nie chce, byście się za bardzo rozleniwili. Potem wróciła do kulki, nie czekając, aż sama ją odwołasz.
Snazzy - 2015-06-17, 18:16

No cóż, chyba rzeczywiście się rozleniwiłam, ale co ja na to poradzę? To tylko i wyłącznie ta beznadziejna bezsilność. Zapewne gdybym porzuciła rodzinę i wstąpiła do wojska, by mi to przeszło, ale przecież ich nie zostawię... no i niepokoi mnie ten brak wiadomości od blondyny. Niby mówią, że nasi wychodzą na prostą i to kwestia kilku dni, ale... a co, jeśli nie żyje? Albo jest w krytycznym stanie? Do diabła, chyba bym sobie nigdy tego nie wybaczyła. Na wszelki wypadek sprawdzam, czy nie mam aby na pewno żadnych nowych wiadomości, a dopiero potem spoglądam na Kobayashiego.
- No... ja nie wiem, gdzie możemy szukać pokoju na jedną noc, więc... - zaczynam niepewnie, robiąc lekko kocie oczy w jego kierunku.

Daisy7 - 2015-06-17, 22:00

- Och, ja nie wiem, co ty byś beze mnie zrobiła - stwierdził rozbawiony Satan, czochrając cię po włosach. - Chodźmy rozejrzeć się po okolicy. Jestem pewien, że w tym nadmorskim miasteczku znajdzie się ktoś chętny, by przenocować grzeczną trzyosobową rodzinkę z małym dzieckiem, a przy tym zarobić trochę grosza.
Na szczęście Kobayashi nie mylił się i przy trzecim podejściu zostaliście mile przywitani przez młodą studentkę, która dostała po dziadkach zdecydowanie za duży dom i teraz nie starcza jej pieniędzy, by o niego porządnie zadbać. Spadliście jej więc z nieba. Po uregulowaniu rachunku za jeden nocleg (-70$), dostaliście obszerną sypialnię z łożem małżeńskim i jednym jednoosobowym. Co ciekawsze macie tu również mały telewizorek. A, jeśli mowa o wiadomościach, nie masz żadnej nowej. Sat zabrał Ann do łazienki, żeby ją wykąpać, więc zostałaś sama.

Snazzy - 2015-06-17, 22:39

Jestem taka nieporadna, że to aż zakrawa o litość bosą, ale co ja na to poradzę, ech... Najważniejsze, że w końcu za trzecim razem się udało i mamy gdzie spędzić najbliższą noc. Gorszą wiadomością jest niestety zaś to, że blondynka od czasu tamtej wiadomości nie odezwała się ani słowem. Nic, żadnego krótkiego "jeszcze żyję" albo czegoś podobnego. No nic, tak to jest, ale zamierzam intensywnie wykorzystać czas w samotności. Przede wszystkim przebieram się w suche ciuchy i odwieszam mokre, by zdążyły wyschnąć, a po tych czynnościach sprawdzam wiadomości w telewizji, radiu oraz ewentualnie w internecie, coby mieć pełen podgląd na aktualności, bo na pewno by huczało w mediach, gdyby jakiś snajper zdjął blondi jednyn strzałem.
Daisy7 - 2015-06-18, 14:18

W wiadomościach trąbiło na temat wojny, ale niestety były to takie suche informacje, jakie przeglądałaś już wczoraj. Nie to co radio w Sinnoh. Na szczęście przeleciawszy kilka kanałów do przodu, wpadłaś na stację informacyjną z Jubilife City. Tutaj wszystko wydaje się być lepiej oraz wiarygodniej przedstawione. Po pierwsze, dzisiaj odnaleziono ciała stu dwudziestu cywilów, którzy ukrywali się w lesie, ale szacuje się, że żołnierze Hoenn zamordowali dwa razy więcej osób. Po drugie, chociaż cywile giną jak muchy, wyszkolone wojsko Sinnoh radzi sobie świetnie i wojna przybiera obrót przechylający szalkę zwycięstwa na stronę twojego rodzinnego regionu. Po trzecie, doszło do zamachu na prezydenta Hoenn przez niezależny od władzy oddział OS ("Ofensywa Sinnoh"). Został poważnie ranny i w stanie krytycznym przewieziony do szpitala w Mauville City, gdzie nadal trwa operacja. Po czwarte i ostatnie, oddziały specjalne wojska Hoenn skupiły się na porywaniu i mordowaniu głównych dowódców oddziałów, a są nimi przede wszyscy liderzy oraz championi. Póki co pewne jest tylko, że zabili Fantinę oraz porwali Roarka i... Luciana.
Snazzy - 2015-06-18, 15:02

Kurczę pieczone i nadal opierzone. Mam ochotę wyklinać świat za to, że napędza samodzielnie ten pieprzony mechanizm wojny bez końca. Przecież to cholernie jasne, że jeśli oni zranią kogoś po ich stronie, oni wezmą odwet na nas... a dodatkowo ta wiadomość o porwaniu... do diabła z tym wszystkim.
- Do diabła z tym wszystkim... - powtarzam na głos, zaciskając zęby, dłonie w pięści i rzucając się bezwładnie na łóżko. Czuję się kompletnym śmieciem, bo nic nie zrobiłam, a zapewne przez moją decyzję w sprawie ucieczki, ucierpiały niewinne osoby. Nawet Roarka mi żal, chociaż nie mam dobrych wspomnień o nim. A Lucian... kurna mać, zabiję. Rozszarpię. Wypatroszę, tylko muszę coś zrobić, żeby się dostać do regionu. Na razie czekam aż Kobayashi wróci do pokoju i dopiero wtedy przekazuję mu wieści odnośnie tego, co się dzieje w regionie oraz propozycję, bym sama udała się w kierunku Sinnoh, bo tutaj na miejscu niewiele zrobię.

Daisy7 - 2015-06-18, 17:35

Satan i Ann wrócili do pokoju roześmiani. Jednak obydwoje przestali wesoło chichotać, kiedy zobaczyli cię leżącą na łóżku przy włączonym telewizorze na stacji nadającej wiadomości z Sinnoh. Kobayashi podszedł do telewizora, aby go wyłączyć, a następnie dał córeczce kilka zabawek, które ze sobą wzięła i poprosił ją, by pobawił się w ciszy. Mała pokiwała posłusznie głową, siadając razem z przytulankami na drugim łóżku. Natomiast jej ojciec, a twój narzeczony przykucnął przy waszym dużym posłaniu i zaczął głaskać cię wzdłuż ciała. Kiedy tłumaczyłaś mu, co się stało, łzy mimowolnie wypłynęły na twoje policzki.
- Nie płacz, Mars. Wszystko będzie dobrze. Skoro porwali Luciana, to znaczy, że nie chcą go zabić. Może planują zrobić z niego jeńca wojennego albo żądać okupu. Pewnie dlatego Cynthia nie ma teraz czasu do ciebie pisać. Powinnaś się cieszyć, że jej nic nie jest - pocieszał cię. - Co do pomocy... Są inne sposoby, żeby ich wesprzeć. Mówiłem ci. Nie musisz od razu ryzykować życiem. Zresztą wiesz, że ci na to nie pozwolę - dodał poważnie. - Pójdź teraz wziąć gorącą kąpiel, odpręż się i przychodź spać. Jutro wspólnie zastanowimy się, co robić.

Snazzy - 2015-06-18, 22:06

- Łatwo ci mówić, do diabła, twoja rodzina jest cała i zdrowa w Kalos, a na dodatek nikt im nie grozi, nie porywa ani tym bardziej nie wisi nad nimi widmo śmierci... - odpowiadam płaczliwym tonem, po czym przekręcam się na drugi bok i odsuwam, byle tylko być poza zasięgiem jego dłoni. Nie wiem czemu, ale najchętniej byłabym już w Sinnoh i samodzielnie starałabym się przeżyć, korzystając ze swoich zdolności. Na bank potrafiłabym spalić te wszystkie durne oddziały specjalne, które porywają i mordują przywódców, a poza tym... jestem sprytna. Na pewno bym przeżyła tę całą wojnę. Na razie jednak staram się jakoś przeżyć noc, byle tylko nie myśleć o tym, co się dzieje w moich rodzinnych stronach... i jaki w ogóle jest powód tej pieprzonej wojny? Czemu mam wrażenie, że chodzi o mnie?
Daisy7 - 2015-06-18, 22:17

- Wiem, Mars, wiem. Nie potrafię wczuć się w twoją sytuację, ale nie chcę, by coś ci się stało. Spróbuj zrozumieć chociaż to - poprosił cicho, nie głaszcząc cię już na siłę. - Dobranoc[/u] - dodał po chwili, lecz nie poczułaś, by kładł się obok ciebie.
Obydwoje z Ann zachowywali się niesamowicie cicho. Nic nie mówi, nawet nie szeptali. Mogłabyś nawet pomyśleć, że poszli, ale nie słyszałaś żadnych kroków ani zamykanych drzwi, więc to wykluczone. W końcu zmęczona płakaniem i przeżywaniem całej tej wojny, odpłynęłaś. Rano zbudziłaś się jako druga, ponieważ Sat siedział na łóżku już przebrany i ogarnięty. Co ciekawsze ma tackę z różnymi przysmakami, które wyglądają bardzo apetycznie. Głośne burknięcie twojego brzucha na widok tych pyszności zdradziło cię natychmiast. Na twarzy osiemnastolatka pojawił się lekki zarys uśmiechu.
[i]- Dzień dobry, kochanie. Zjedz coś
- polecił, podsuwając ci jedzonko: jajko na miękko, kanapki z dżemem, a nawet płatki na mleku i herbata. - Gniewasz się jeszcze na mnie? - dopytał po chwili ciszej.

Snazzy - 2015-06-19, 10:36

- Cześć, kocie - odpowiadam odruchowo, starając się na niego nie patrzeć. Nie wiem czemu, ale po wczorajszym... w sumie nie patrzę na niego dlatego, że przestałam coś nagle do niego czuć czy coś. Po prostu jakoś nie mogę się przekonać do jego argumentów. Ta, inne sposoby, by wesprzeć walczących, ale żaden z nich nie będzie skuteczniejszy od tego, co tak naprawdę powinno się zrobić. Do diabła... a co, jeśli mnie też odnajdą i użyją jako argumentu przeciwko blondynie? Cała sytuacja zaczyna się robić skomplikowana, dlatego pierwsze, co robię to piszę krótką wiadomość właśnie do niej o treści "Usłyszałam co się stało. Nie potrafię stwierdzić, na ile jest to prawda, a na ile ewentualna propaganda Hoenn, ale jeśli jest jakiś sposób, żebym mogła pomóc, daj znać". Dopiero wtedy spoglądam na jedzenie i z pewnym wahaniem biorę się za konsumowanie płatków z mlekiem, które popijam herbatą. - Uhm... to nie tak. Po prostu trochę się boję o rodzinę i tyle... zwłaszcza, że nadal nie rozumiem, jaki powód miało Hoenn, żeby napadać Sinnoh.
Daisy7 - 2015-06-19, 13:27

- Smacznego - rzucił na wstępie, gdy wzięłaś się za jedzenie płatków. - Mówiąc szczerze to ja też nie mam pojęcia. W końcu nie żyjemy w czasach, w których co chwilę wybucha wojna o zagarnięcie nowych terenów. Te wszystkie organizacje stworzone po krwawych okresach w historii zapewniały, że na świecie zapanuje już spokój i wszystko będzie się rozwijało. W sumie przez kilkadziesiąt lat szło im dobrze. Podejrzewam, że ten chodzi o jakąś pierdołę, za którą Hoenn nieźle dostanie po tyłku, kiedy to wszystko się skończy. A może zachcianka chorego umysłowo prezydenta? Kto wie - westchnął, kręcąc z dezaprobatą głową.
W międzyczasie otrzymałaś wiadomość od swojej siostry: "Żadna propaganda. Musisz mi pomóc. Zadzwoń szybko, tylko dopilnuj, by nikt nie słyszał naszej rozmowy. Nawet Satan".

Snazzy - 2015-06-19, 13:42

- Dzięki - odpowiadam automatycznie, po czym po przeczytaniu wiadomości przyśpieszam nieco tempo jedzenia płatków. Wiadomość mocno mnie zaniepokoiła, bo nie brzmiała, jakby napisała ją Cynthia... chyba że przerzuciła się na ten swój oficjalny ton jak zawsze, gdy wpada w smutek i obniżenie nastroju. Niedobrze, bardzo niedobrze. Od razu gdy zjem śniadanie przebieram się w błyskawicznym tempie w swoje ciuchy i zmierzam do wyjścia. - Potrzebuję coś załatwić, dasz mi godzinkę? Spotkamy się przy bramie prowadzącej na drogę do Ambrette, okej? - proponuję, po czym nie czekając na odpowiedź, wychodzę, zmierzając na plażę. Dopiero tam, po upewnieniu się, że nikogo nie ma w pobliżu, dzwonię do blondyny.
Daisy7 - 2015-06-19, 14:26

- Czekaj - powiedział Satan, łapiąc cię za ramię i obracając ku sobie, zanim zdążyłaś opuścić pokój. - Obiecaj mi, że to nie jest żaden głupi i spontaniczny pomysł. Wróć. Masz wrócić - mówił poważnie, a jego oczach widziałaś zaufanie, co bolało cię tak mocno, jakby sypanie soli na ranę.
Kiedy już kiwnęłaś głową, chłopak puścił cię i mogłaś wyjść. Najpierw z pokoju, a potem z całego budynku, kierując się prosto na plaże. Chyba jest bardzo wcześnie, bo nie ma tu nikogo. No może z wyjątkiem kilku Wingulli krążących w oddali nad powierzchnią oceanu. Wybrawszy odpowiedni numer, nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
- Halo, Mei? - zapytała przerażonym głosem. - Słuchaj mnie uważnie... - chwila ciszy. - Junko żyje! Kazali mi cię zwa... Aaaa! ...
Połączenie zostało przerwane. Siostra widocznie miała przekazać ci coś innego, co ktoś jej podyktował. Kazali jej się zwa... zwabić. Ale zmieniła zdanie i postanowiła cię ostrzec. Stąd ten krzyk. Co jej zrobili?

Snazzy - 2015-06-19, 14:47

Cholera jasna, do diabła. Puls mi chyba podskoczył do ponad dwustu na minutę, tak się czuję. Wręcz chyba słyszę, jak mi krew szumi w uszach. Niedobrze, ale chyba nie zemdleję od razu. Spoglądam pusto na Wingulle, zastanawiając się nad wszystkim. Junko żyje i Cynthia ryzykowała zapewne życiem, żeby przekazać mi tę wiadomość. Złapali ją, nie ma bata. Kur** mać. Nie mogę zostawić Sata i Ann tutaj i rzucać się, byle tylko ją ratować. Nie uda mi się to. Mam ochotę płakać, jednak staram się tego nie robić. Zamiast tego ponownie wybieram numer blondyny. Jeśli coś jej zrobili, zapewne to Junko odbierze... i pewnie się dowiem czegoś.
Daisy7 - 2015-06-19, 18:51

Twój rozmówca odebrał dopiero po czwartym sygnale, jakby chciał zrobić ci na złość i jeszcze bardziej zdenerwować. Jak nic było to specjalne zagranie, bo na pewno ci przetrzymujący Cynthię wiedzieli, że zaraz zadzwonisz.
- Twoja siostra napytała sobie tym zagraniem sporo biedy - usłyszałaś nieznajomy ci głos w słuchawce urządzenia. To na bank nie Junko. Brzmi bardziej męsko, ale nadal nieznajomo. Ktoś nowy? - Gdyby zrobiła wszystko tak, jak było w planie, złapalibyśmy cię od razu, a ją wypuścili. No... Może nie tak od razu, ale na pewno nie sprawiłaby sobie nowej szramy pod okiem - westchnął jakby znudzony. - To tak. Na początek zjaw się jak najszybciej na Wyspie Czaru. Prześlemy ci odpowiednie dane geograficzne, żeby ją namierzyć. Znajduje się mniej więcej 50km od Sinnoh. Twoja siostrzyczka wygadała nam, że znajdujesz się w Kalos. Pospiesz się. Oczywiście żadnego informowania rodziny. Ruszasz teraz, natychmiast. Pokemony możesz wziąć ze sobą. Z wytrenowanych stworków zawsze jest jakiś pożytek - zachichotał podle, a następnie rozłączył się.

Snazzy - 2015-06-19, 20:31

Coś we mnie umarło i to chyba dosłownie. Czuję, że moja ręka trzymająca pokeall opadła bezwładnie i na bank nie potrafiłabym jej unieść ponownie. Moje ciało jest bezwładne, chociaż nadal utrzymuję się w pozycji siedzącej, ale nie mam siły na nic innego, prócz oddychania i spoglądania pusto w stronę morza, tam gdzie latają Wingulle. Moja siostra może już nie żyć. Ta wojna to na pewno moja wina. Tak. Junko byłaby w stanie ją wywołać. A potem porwać Cynthię. To moja wina, Cynthia nie żyje, Lucian nie żyje, mama pewnie też...
To moja pieprzona wina. To, że żyję i nie umarłam z powodu tych durnych eksperymentów. W sumie to nic z nich nie zyskałam ani nikt innych. Nie potrafię już nic robić z ogniem, niczego podpalać ani tym bardziej podgrzać. Nawet nie rozumiem już tego, co one do mnie mówią. Kurna. Jestem totalną porażką, bo jej też nie potrafię uratować.
Nie mogę wstać. Nie wiem, czy Kobayashi zacznie mnie szukać, gdy nie przyjdę w określone miejsce, ale zapewne tak... zresztą wątpię, żebym miała się kiedykolwiek znowu odezwać. Czemu ja jeszcze żyję? Jaki jest sens mego istnienia? Chyba tylko milczeć i obserwować to wszystko, skoro nie mogę nic zrobić.

Daisy7 - 2015-06-19, 22:30

No i zepsułaś swój mózg. Po prostu wysiadł. Kompletnie nie wie, co powinien robić (tak jak Twoja kochana MG, którą tak okrutnie się bawisz!). Zaczęłaś miewać huśtawkę nastojów. Niestety ze znaczną przewagą tych negatywnych. Znowu myśli samobójcze, znowu totalne załamanie i depresja. Tak się po prostu nie da! Hej, uspokój się. Hę? Co? Jak? Gdzie? Kto to powiedział? Spokojnie, nie denerwuj się. Nie straciłaś swoich "mocy", które zyskałaś po eksperymentach. Po prostu są nieaktywne. Składnik leku, który zaczęłaś przyjmować, doprowadził do tego, że nie potrafią działać jak należy. Ale nie znikają. Wystarczy, że przez długi czas nie będziesz zażywała tabletek, które przypisał ci doktor. Wtedy stopniowo zaczniesz znowu władać ogniem, rozumieć mowę Pokemonów, wyostrzysz zmysły, a nawet staniesz się nieco bardziej... krwiożercza. Chyba wiesz, o co mi chodzi, racja? Pewnie za tym ostatnim nie tęsknisz, ale niestety to jeden ze skutków eksperymentów. Problem w tym, że jeśli odstawisz pigułki, możesz mieć inne problem bardziej natury ludzkiej. Nudności, duszność, bóle głowy czy brzucha. Tabletki były właśnie po to, żeby ci nic takiego nie dolegało, ale kosztem dezaktywacji nabytych zdolności. Łapiesz w miarę? A kim ja jestem? Również skutkiem eksperymentów. Tak jakby mikro kawałeczkiem duszy Vulpixa, z którego dostałaś kilka genów. Coś w stylu fragmentu jego wewnętrznego głosu. Chyba przypadkiem trafiłam do ciebie, ale nieważne. Jestem bardzo słabym impulsem, wręcz niewykrywalnym w twoim organizmie, kroplą w oceanie. I potrafię się uaktywnić tak jak teraz tylko wtedy, kiedy jesteś na skraju wytrzymałości. Teraz mogę już przejść do rzeczy. Chciałam ci tylko przekazać, żebyś ratowała siostrę, bo inaczej będziesz żałować. Mam nadzieję, że nigdy więcej mnie nie aktywujesz ponownie. Po tym monologu, który usłyszałaś w swojej głowie, tajemniczy głosik zniknął. To chyba znaczy, że odzyskałaś nieco zdrowego rozsądku i nie jesteś już na skraju wytrzymałości jak kilka sekund temu. Jaką decyzje podejmujesz?
Snazzy - 2015-06-19, 22:50

To co ja mam, kur*a, zrobić? Zostawić rodzinę? Obiecałam przecież, że wrócę..."
Kurna. Głos ma rację. Cyn ratowała mnie z najgorszych kłopotów, a ja się jej tak odpłacam. Mam tylko nadzieję, że nie przekonywali jej, torturując Luciana czy coś w ten deseń oraz że nadal jest cała oraz nie zaczęli tych swoich durnych doświadczeń, chociaż w sumie siostra z super mocami byłaby czymś ciekawym... nie, ona musi zostać sobą, nie może wariować jak ja, bo to się źle skończy. Przecieram szybko oczy i kręcąc głową wykonuję szybki przelew na kwotę dziewięćdziesięciu tysięcy dolarów na konto Kobayashiego z dopiskiem "Muszę ją ratować, wybaczcie. Wrócę najszybciej, jak się da". Dopiero wtedy sprawdzam lokalizację tej całej wyspy i wypuszczam Talonflame'a, instruując go, jak ma się kierować. Liczy się czas... bo inaczej wszystko się skończy.

Daisy7 - 2015-06-19, 23:34

nie bij .o.
-------------
Po załatwieniu sprawy z przelaniem forsy na konto Satana, wypuściłaś Talonflame'a i pokazałaś mu, gdzie ma lecieć. Pokemon posłusznie wziął cię na swój grzbiet i pofrunął we wskazanym kierunku. Całe szczęście, że nie wie, o co chodzi, bo w przeciwnym razie mógłby nie być tak chętny do pomocy za środek transportu jak ostatnio Esperity. Z tym że jej chodziło o zwykłe lenistwo, a nie sprawę narażania się na śmierć i ratowania ukochanej siostry.
Podróż trwała kilka ładnych godzin. Mówiąc dokładniej, na miejsce dotarłaś wieczorem, kiedy słońce zaczęło już zachodzić. Rzecz jasna w międzyczasie co najmniej sto razy dzwonił do ciebie Kobayashi, ale hardo nie odbierałaś. A gdy tylko dotarłaś na brzeg wyspy, spostrzegłaś, że nie ma tu zasięgu. Odwoławszy podopiecznego, ruszyłaś niepewnie przed siebie wgłąb dżungli, bowiem musisz wiedzieć, że wyspa jest porośnięta gęstwiną lasu tropikalnego, a wokół niego znajduje się wąska plaża. Z góry widziałaś też chyba jakiś szarawy budynek, w którym zapewne przetrzymują Cynthię. Nie zaszłaś daleko, ponieważ po chwili zawisnął nad tobą helikopter, który zrzucił ci drabinę. Ledwo na nią weszłaś, a machina ruszyła, nie czekając, aż wdrapiesz się na górę. Chyba nie chcą, byś im wlazła do środka. No trudno, taki lot narażający życie jest doprawdy... fascynujący. Zrzucona zostałaś tuż przed tylnym wejściem do brudno-siwego magazynu, a przynajmniej czegoś co wygląda jak magazyn. Co ciekawsze helikopter od razu odleciał, zostawiając cię samą. Nie miałaś innego wyjścia niż wejść do środka. Znalazłaś się w bardzo ciemnym pomieszczeniu. Kompletnie nic nie widać i nie ma okien. Zaskoczył cię jednak zapach, który wyczułaś w powietrzu. Żadna stęchlizna czy szpitalne "aromaty". Czuć... skórę. Tak, skórę i jakieś drogie perfumy. Dotykając ściany, wymacałaś przycisk włączający światło. Po naciśnięciu go w pokoju zrobiło się zdecydowanie jaśniej, ale ktoś specjalnie zamontował klimatyczną, przyciemnianą żarówkę wydającą czerwonawą barwę, a nie zwykłe białe światło. Nie byłaś jednak w stanie myśleć o tym, ponieważ widok, który rozpostarł się przed tobą, zamurował cię i na moment odebrał mowę. To jakieś żarty? Na pewno dobrze trafiłaś? Cynthię porwała banda Junko czy jacyś zboczeni zwyrodnialcy seksoholicy? Przecież ten gabinet wygląda jak wyjęty z ostrego erotyka z mnóstwem elementów sadomaso. Odzyskawszy czucie w nogach, niepewnie zrobiłaś kilka kroków do przodu. Dostrzegłszy małą karteczkę na jedwabnej kołdrze, przyspieszyłaś tempa. "Rozbierz się do bielizny" - głosi napis na fragmencie papieru.



Snazzy - 2015-06-19, 23:53

Ty mnie chyba serio torturujesz o.o
----
...nie. To jakiś koszmar, ale nic nie poradzę. Szkoda tylko, że nie wiem, co się dzieje z blondyną no i nie mam zasięgu... Ale na razie skupmy się na tym dziwactwie. Z momentu na moment coraz bardziej wątpię, że to wszystko to robota Junko, ale... Żeby tylko nie próbowali nawet tknąć moich najbliższych. Na razie staram się spełnić wszelkie polecenia, jednocześnie będąc przygotowaną na ewentualne podpalenie każdej osoby, która spróbuje mnie przymusić do odbycia stosunku czy, bardziej prosto mówiąc - spróbuje mnie gwałcić. Najważniejsze to byle tylko blondyna wyszła z tego cała i zdrowa. :cry:

Daisy7 - 2015-06-20, 13:37

buahahaha, a swoją drogą to chyba pierwszy raz użyłaś w odpisie emotki forumowej .-.
--------------
Kiedy tylko rozebrałaś się do samej bielizny, usłyszałaś skrzypienie drzwi za sobą. Tych, którymi sama przed chwilą weszłaś. Odwróciłaś się natychmiast i byłaś mocno zszokowana widokiem Junko w seksownej bieliźnie! Te koronki i prześwitujący materiał! Kobieta wygląda na zadowoloną, sądząc po jej tajemniczym, uwodzicielskim uśmiechu. Wszystko robiła powoli, a więc najpierw zakluczyła drzwi, a następnie kocim ruchem zaczęła przemieszczać się w twoją stronę. Zatrzymała się w odległości około metra od ciebie i zaczęła obchodzić cię wokół, jakbyś była jej ofiarą.
- Bardzo seksownie - zaczęła mówić przeciągłym, pomrukującym głosem, jakby była typową uwodzicielką. - Starałam się to ukryć, ale możliwe, że zdążyłaś się już domyślić, jak bardzo mnie pociągasz. Najpierw sądziłam, iż źle to odbieram. Nigdy nie czułam czegoś takiego na widok kobiet. Okazało się, że po prostu nie trafiłam na odpowiednią. Seks z tobą to jedno z moich największych marzeń. Zamierzałam zrobić to dopiero później, ale ciągle mi się wymykasz i nie wiem, czy na przykład to spotkanie nie będzie ostatnim. Nie mogłabym sobie darować, gdybyśmy tego nie zrobiły, dlatego nieco pozmieniałam kolejność planów i zaczynam od tych najfajniejszych - tłumaczyła.
Stałaś prosto jak struna, wpatrując się w stały punkt przed sobą. Nagle poczułaś, że porywaczka zbliża się do ciebie od tyłu. Jej ciało delikatnie przylgnęło do twoich pleców. Głowę oparła na twoim ramieniu, a ręce ułożyła na twoich biodrach, wsuwając powoli palce pod majtki.
- Dla dobra swojej siostry i reszty rodziny nie powinnaś mi niczego odmawiać - wyszeptała ci do ucha, a potem powolutku przesunęła wilgotnymi wargami od ucha do szyi, na której złożyła finezyjny, lecz czuły pocałunek.

Snazzy - 2015-06-20, 13:59

Przypadkiem się kliknęła xD Muszę odwiedzić Nokia Care żeby wymienić wyświetlacz, ale to po aktualizacji do dziesiątki :D
-----------------
Tego nie spodziewałabym się w najgorszym koszmarze. W sumie... to chyba jest ten najgorszy z najgorszych koszmarów. Kurde mol, to nieźle wdepnęłam... Na razie jedyna czynność do jakiej się ograniczam to dokładne przyjrzenie się Junko. Nie wierzę, że jest tutaj i to w samej bieliźnie... musi mieć w końcu na ciele jakiś ślad po pożarze, który wywołałam wraz z Natsume. Swoją drogą, ciekawe co się z nim stało... ale nie to jest teraz najważniejsze. Najważniejsze to patrzeć się w jeden punkt i nie dać powodu Junko, by wykorzystała ten gwałt przeciwko mnie. Jeśli zmusi mnie do wywołania podniecenia u siebie, to zrobi to siłą. Dobrowolnie nic nie zrobię, dlatego siadam na skraju łóżka nadal wyprostowana jak struna i czekam na dalsze poczynania, starając się zachować kamienną twarz i patrzeć pusto przed siebie.

Daisy7 - 2015-06-20, 14:26

omm... a po co? ;p
---------
- Ale ty spięta - westchnęła Junko, idąc za tobą na łóżko, po czym usiadła okrakiem na twoich kolanach przodem do ciebie i położyła dłoń między twoimi piersiami, by móc popchnąć cię tak, abyś leżała. Od razu położyła się nad tobą, wspierając na ramionach i kolanach, a przy okazji nie dając ci możliwości ucieczki. - Moja mała, naprawdę chcesz, żeby to był czysty gwałt? Miałam nadzieję, że jednak mi pomożesz i obie będziemy zadowolone - westchnęła, jedną ręką zdejmując ci biustonosz, a drugą głaszcząc po policzku.
Niespodziewanie poczułaś, że zaczynasz wrzeć. Dosłownie jakby krew w żyłach zamieniła się na lawę. Jednak nie jest ci z tym źle. Nie pocisz się, nic cię nie boli. To ten przyjazny płomień. Taki, jakim niegdyś potrafiłaś władać, aczkolwiek nigdy nie był tak silny. Co silny.
- Hm? Co się stało? Aż tak się podnieciłaś? - zapytała zaskoczona porywaczka, zaprzestając pieszczot, lecz uznawszy, że ma rację, wyszczerzył się szeroko i zaczęła muskać cię ustami wokół miseczek stanika.

Snazzy - 2015-06-20, 14:40

Bo moja Lumia ma pewną wadę, której nie załatały obie aktualizacje - czasem się dwa razy coś na klawce wciśnie itepe.
--------------------
- Nie - odpowiadam cicho na ostatnie pytanie, zaciskając zęby i oczy. Czuję wręcz, że łzawią. To boli, głównie dlatego, że przy Kobayashim nigdy czegoś takiego nie czułam. Jak nic Junko musiała mi coś zrobić. Rozniosła po moim ciele jakąś substancję, która zwiększa ten ogień wewnątrz? Cholera wie, ale odczuwam palącą potrzebę... odegrania jej się... pięknym za nadobne. Czuję powoli, że moje ciało dostaje drgawek, jednak najdłużej, jak się da, staram się to powstrzymywać i zwiększyć temperaturę skóry w okolicy aktualnie całowanej przez kobietę. Niech sobie poparzy wargi, idiotka. Ze mną się nie zadziera... no i nadal płaczę. Do diabła, miałam zachować wierność tylko jednemu, a tu jestem teraz gwałcona. I to przez kobietę.

Daisy7 - 2015-06-20, 15:07

ahm... i to wina wyświetlacza na bank? może cuś ogólnie w fonie się rypło?
---------------------
Junko westchnęła smutno, kiedy usłyszała twoją odpowiedź, ale postanowiła nie przerywać i nie psuć sobie zabawy. W pewnej chwili podskoczyła jak oparzona. Okazało się to bardzo trafnym porównaniem.
- Auć! Moje usta! - wrzasnęła, wachlując sobie dłonią wargi, na których zaczęła pojawiać się krew. - Spaliłaś mi je, szajbusko! Kurka wodna, ale pali i szczypie. Zaczekaj chwilę - warknęła, powoli opadając z emocji.
Powoli i niechętnie zeszła z ciebie, by schylić się i wyjąć spod łóżka nic innego niż butelkę szampana. Pilnując cię wzrokiem, byś przypadkiem nie wykręciła żadnego numeru, nalała sobie cały kieliszek napoju z bąbelkami i zaczęła go sączyć, wzdychając z ulgą.
- Ummm... Jak błogo - wyszeptała rozmarzonym głosem, po czym wróciła bliżej ciebie i znów wypełniła kieliszek po samą krawędź, następnie podsuwając ci go. - Masz, dobrze ci zrobi. Może przestaniesz być taka spięta. O, i odrobinkę tutaj - mówiąc ostatnią kwestię skapnęła kilka kropel na twój brzuch, a mówiąc dokładniej w dołek pępka. Czułaś się okropnie, lecz w międzyczasie wyczułaś dziwne, ale jakże fascynujące i niesamowite uczucie drgawek na plecach. Jakby ktoś delikatnie malował na nich pędzelkiem jakieś zawijasy oraz wzory. Dodatkowo ogień w ciele nie ustawał. Coś się z tobą dzieje, na bank, ale póki co fioletowowłosa nie dostrzegła w tym nic niepokojącego.

Snazzy - 2015-06-20, 15:18

Sam Microsoft tak zaleca w przypadku tego modelu, co poradzić o: Ale dla Gorilla Glass warto się pomęczyć <3
----------------
- Nie... - odpowiadam nadal zza zaciśniętych zębów. Jednocześnie staram się przestać oddychać. Chcę po prostu zemdleć. Nie być świadomą tego, że Junko mnie gwałci... w sumie czy ona to widzi? Czy jest świadoma tego, że ta kobieta to świruska, a dodatkowo napalona na mnie wariatka? Czy Cyn w ogóle jeszcze żyje? Nie mam pojęcia... i co mniej przyjemnego planuje moja porywaczka i gwałcicielka? Nie wiem, chcę tylko stracić przytomność zanim stracę kontrolę nad tym, co się dzieje z moim ciałem i próbuję wywołać chociażby najmniejsze niedotlenienie.

Daisy7 - 2015-06-20, 15:41

skoro tak to ok :D
------------------------------------
Junko nie przejęła się twoją odpowiedzią. Odstawiła kieliszek na bok i wróciła do zabaw. Tym razem nieco przyspieszyła, bo bez większych czułości ściągnęła z ciebie to, co zostało, a potem sama rozebrała się do rosołu. Ostatnim co poczułaś był dotyk jej nagich piersi na twoich. Chwilę później straciłaś już świadomość, odpłynęłaś, zemdlałaś. Nie wiedziałaś co się dzieje, dopóki jej nie odzyskałaś. Spostrzegłaś, że nadal leżysz goła na łóżku, ale na czole ktoś położył ci zimny kompres, a dodatkowo jest ci trochę chłodno przez wiatrak skierowany prosto na ciebie. Twoje ciało wygląda... no... normalnie. Chyba nie doszło do niczego więcej. Nie ma też nigdzie Junko, ale na stoliku obok opróżnionego do połowy kieliszka i talerzyka z górą truskawek dojrzałaś pozostawioną przez nią wiadomość. Na małej karteczce napisała "Wrócę wieczorem". Tia... Fajnie... Ciekawe tylko, która teraz jest godzina. Od razu zorientowałaś się, że porywaczka zabrała nie tylko twoje ciuchy, zostawiając na ich miejscu stos skąpej bielizny, ale także torbę razem z ballami, pokeallem i wszystkim, co ze sobą zabrałaś. Dziwny ogień w żyłach zniknął, lecz czujesz się jakoś inaczej. Silniej, to na pewno. Do tego masz wrażenie, że coś przykleiło ci się do pleców. O, przy jednej ze ścian znajduje się ogromne lustro!

Snazzy - 2015-06-20, 16:01

Ku**a mać. Nie wiem, co się dzieje, nie wiem, który dzień dzisiaj mamy ani tym bardziej, którą godzinę. Na dodatek ta wredna wariatka zabrała wszystkie moje rzeczy. Nawet ciuchy. Nie mogła zostawić chociaż jakiejś koszulki? Zwłaszcza, że jeśli chce stosować wobec mnie większy sadyzm, to mogłaby mnie przykładowo podduszać własną koszulką...
"Kurna mać, Mars, co się z tobą dzieje? Przecież ona cię zgwałciła! Zmusiła do seksu ze sobą! Jest chorą psychicznie i niewyżytą seksualnie sadystką!" - krzyczy mój zdrowy rozsądek, jednak ja kręcę głową. Do diabła, sama się wpakowałam w tę sytuację, a poza tym... czemu mi było z tym dobrze? Moje ciało zniosło to wręcz doskonale, ale umysł ma dość. Kobayashi... tylko on i tylko on.
Na razie jednak unoszę się nieznacznie, spoglądając jednocześnie na swoje odbicie w lustrze. Mam dziwne wrażenie, że Junko chyba rzeczywiście trochę mocniej się mną zabawiła, a w każdym razie spróbuję się pozbyć tego czegoś z pleców, oderwać to i wyrzucić. Głupia idiotka. Potem zaś idę spać. Wieczorem będę musiała zapytać o blondynę.

Daisy7 - 2015-06-20, 20:46

Podszedłszy do lustra, nie zwracałaś zbytniej uwagi na swoje ogólne odbicie. Domyślałaś się, co w nim zobaczysz. Nagą kobietę, którą widzisz przynajmniej dwa razy dziennie podczas przebierania się w ciuchy, a potem wieczorem w piżamę. Jednak tym razem czułaś jakąś wewnętrzną odrazę do owego ciała. Kompletnie niesłuszną, bo po pierwsze i ważniejsze - nie chciałaś TEGI robić, ba, nadal nie chcesz, ale ze względu na rodzinę postanowiłaś się poświęcić. Jakoś czteroliterowe słowo na "s" nie chciało przejść ci przez gardło. Po drugie nawet nie masz pewności, że ostatecznie doszło do TEGO, tj. do punktu kulminacyjnego. Może rozrywkę zakończyła gra wstępna? Oby... Wracając do twojego odbicia to ujrzałaś w nich swoje plecy ozdobione wąskimi zawijasami koloru rdzawego. Są bardzo jasne, mocno przezroczyste, ale wiodczne gołym okiem bez konieczności dłuższego wbijania w nie wzroku. Wychodzą ci z szyji i rozciągają się ne plecy, gdzie dochodzi do pierwszego rozgałezienia na obie łopatki, a potem dalej brną już węższe w dół z masą zawijasów i rozczepień. "Tatuaż" wygląda ślicznie, magicznie. Ciekawe czym ta gnida go wykonała. Delikatnie przejechałaś palcem wzdłuż jednej z kresek i poczułaś coś przyjemnego niemożliwego do opisania. Po prostu jest fajne, o. Ale... Tego nie da się pozbyć. Żadna naklejka ani malunek do zmycia. To jest takie jakby wsiąknęło ci w skórę. Zaskoczona tym odkrycie zaczęłaś jeszcze uważniej przyglądać się znakom. Powolutku badałaś je od dołu do góry po same cebulki włosów, za którymi kryła się końcówka. I wtem o mało nie krzyknęłaś. Na twojej głowie spod kłaków wystają lisie uszy pokryte mięciutką rudawo-brązową sierścią! Do tego potrafisz nimi delikatnie poruszać, wyginać. Władasz nimi zupełnie jakby były częścią twojego organizmu. Błyskawicznie wsunęłaś dłonie pod włosy w miejsce normalnych uszu, lecz nie wyczułaś tam niczego! Ale przecież słyszysz. Ba, chyba nawet lepiej niż wcześniej, jeśli się nad tym teraz zastanowić. Skupiwszy się, wyłapujesz dźwięk wydawany przez twoje łomoczące serducho. To znaczy, że te lisie uszy naprawdę są twoje i służą ci tak, jak powinny. Przyglądając im się bliżej, zrozumiałaś, że identyczne ma tylko jeden Pokemon. Zgadniesz jaki?
Snazzy - 2015-06-20, 21:00

Na początku wydaje mi się, ze wszystko jest całkiem okej. W sumie nie wiem, po co Junko zrobiła mi ten tatuaż na plecach, ale... nie wygląda to źle. Szkoda tylko, że tego nie da się potem usunąć i że zostanie mi to na zawsze. W pewien sposób zostałam naznaczona. Przez moment spoglądam na swoje odbicie zafascynowana, jednak gdy moje palce natrafiają na autentyczne lisie uszy, uśmiech znika, a moje lustrzane odbicie odpowiada mi przerażeniem.
Boję się. Po raz pierwszy boję się autentycznie wszystkiego. Ludzi, a nawet... samej siebie? Nie ma innej możliwości... jestem pieprzonym potworem. Pieprzoną niebezpieczną hybrydą, która bez żadnego wahania potrafiłaby wypić całą krew z ciała każdego członka swojej rodziny. Przed oczyma jakby na zawołanie widzę Kobayashiego, Ann i blondynę.
Jako pieprzona hybryda Vulpixa nie zawahałabym się zaatakować ich ani chwili, jednak w takim momencie moja ludzka część umysłu cierpiałaby niemiłosierne katusze. Czy o to chodziło Junko? Nie mam pojęcia, ale muszę się pozbyć tych uszu, dlatego próbuję je spalić. Nie obchodzi mnie to, że skoro moje zwykłe uszy zastąpił ten dziwaczny twór, to zapewne będzie bolało to jak cholera. Nawet jeśli oślepnę z bólu, sukcesywnie staram się pozbyć tego zbędnego dodatku swoim ogniem.

Daisy7 - 2015-06-21, 14:38

Nie czekając, aż się rozmyślisz, nabrałaś w dłonie dużo ognia, który pojawił się tam natychmiast i to z jeszcze większą mocą niż miałaś przedtem. Czułaś, że tak się stanie, ale mimo wszystko ucieszyłaś się, bo to oznacza, że prawdopodobnie zdolność rozmawiania z Pokemonami również powróciła. Wracając do przypalania uszu, ścisnęłaś je mocno. Ból był po prostu nie do zniesienia. Po prostu jakby palono cię żywcem. Straciłaś panowanie nad nogami i runęłaś na podłogę, ale nie odrywałaś dłoni. Znów w głowie odezwał się twój Vulpixowy głosik, który nakazał ci natychmiast przestać. Kazałaś mu się zamknąć. Wrzeszczałaś wniebogłosy, a do tego cała zalałaś się łzami. Usłyszałaś, że ktoś majstruje przy zamku i po chwili do środka wbiegła owa osoba, a wraz z nią przywiało podmuch orzeźwiającego wiatru. Nie wiedziałaś kto to, ponieważ mocno zaciskałaś oczy z bólu.
- Zgłupiałaś?! - krzyknęła Junko, której brzmienie głosu poznałaś bez najmniejszego problemu.
Natychmiast rzuciła się na ciebie i oderwała twoje ręce od lisich uszu. Poczułaś ulgę, więc wreszcie otworzyłaś oczy. Słyszałaś, jak obydwie głośno dyszycie, więc plan pozbycia się narządu słuchu nie odniósł sukcesy. Matko i córko, jak szczypie! Porywaczka wrzasnęła nagle jeszcze głośniej niż przedtem, odskakując od ciebie kawałek dalej.
- Co ty masz na głowie?! - zapytała z nieukrywaną nutą przerażenia. - I na plecach! Wypaliłaś sobie jakieś wzorki?! Pogięło Cię?! W ogóle jakim cudem władasz ogniem?! - oho, chyba to jednak nie sprawka fioletowowłosej. Przynajmniej nie zamierzona i nie zrobiona bezpośrednio przez nią, gdy spałaś, bo jak nic wszystkie te dziwactwa są skutkami jej eksperymentów na tobie, o których widocznie zapomniała pod wpływem emocji i całej tej akcji.

Snazzy - 2015-06-21, 17:10

Nie jest dobrze. Nie mogę się pozbyć tych głupich lisich uszu. Na dodatek one są prawdziwe... i bolą jak cholera. Do diabła, nawet nie wiedziałam, że coś może tak skutecznie zwalić mnie z nóg i zmusić mnie do krzyczenia najgłośniej jak się da. W sumie to nawet dobrze, że Junko natychmiast tu wróciła i mnie powstrzymała przed dalszym przypalaniem własnego ciała. Dzięki temu leżę teraz na podłodze przed tym nieszczęsnym lustrem i dyszę ciężko jakbym dopiero co przebiegła cholernie długi dystans bez żadnej przerwy ani tym bardziej kondycji. Dzięki temu zaś mogę się skupić na tym, co mówi do mnie ta wariatka... i nie ukrywam, jestem zaskoczona.
- Jak... to? Jak już... się ocknęłam... to to... już było... co mi... zrobiłaś... do diabła...? - odzywam się nieco płaczliwym tonem, starając się oddychać, po czym uświadamiam sobie, że w sumie to muszę spróbować raz jeszcze. Może dzięki temu uda się chociaż amputować te cholerne uszy? Z tego powodu ponownie unoszę dłonie i próbuję przypalić lisie uszy najmocniej jak się da.

Daisy7 - 2015-06-21, 18:04

- JA?! Myślisz, że ja ci to zrobiłam?! - wrzasnęła oburzona, jakbyś właśnie zwyzywała jej matkę od największych galerianek. - Chcę się tylko z tobą piep***ć! Dobra, sadomaso też lubię, ale kurde nie jestem jakimś zoofilem czy innym zboczeńcem podniecającym się na widok laski z lisimi uszami! - "wytłumaczyła" ci, po czym widząc, co zamierzasz, pospiesznie przysunęła się i z całej siły przywalił ci w policzek. Mówiąc prościej, dostałaś z liścia. Ajj... Piecze, ale to nic w porównaniu z tym, co dalej czujesz na uszach po nieudanej próbie ich spalenia. O dziwo porywaczka schwyciła się mocno za dłoń, którą wykonała cios. - Kurde, ta twoja ognista skóra... Ile ty masz teraz temperatury? - jęknęła, chuchając sobie na dłoń. - Słuchaj, wychodzi na to, że z niewiadomych powodów moje dawne eksperymenty zaczęły działać i uaktywniać się dopiero teraz. Nie wiem, czy to przypadek, ale innego wytłumaczenia nie mam. Wiedz, że następnym razem, jak będziesz próbowała sobie coś zrobić, przywalę ci kijem bejsbolowym - ostrzegła. - Nie czaisz, że to twoje nowe uszy i jak będziesz je niszczyć, to ogłuchniesz, szajbusko?
Snazzy - 2015-06-21, 18:21

- Nie chcę ich, do diabła! NIE CHCĘ! - wrzeszczę, zaciskając zarówno powieki, jak i zęby i dłonie. Mam dość. Nie chodzi już o sam rytuał zgwałcenia mnie przez Junko i obdarcia ze wszelkiej mej godności i honoru, ale do diabła, czemu ja? Czemu pieprzone lisie uszy? I ten tatuaż do diabła? Mam ochotę krzyczeć niczym największa wariatka. - Do diabła! Chcę być znowu normalna! Nie chcę tego, do diabła! - dodaję na prawie jednym ciągu, po czym zaciskam dłonie na tych swoich nieszczęsnych biednych uszach i wznawiam podpalanie ich. Tym razem jednak staram się w to włożyć całą swoją moc. Nie ma oszczędzania się, do diabła, a tego ustrojstwa muszę się pozbyć.
Daisy7 - 2015-06-21, 21:51

przestań spalać sobie uszy ;-;
---------------
Kobieta domyślała się, co chcesz zrobić, więc natychmiast rzuciła cię na ciebie. Tym razem nie tylko rękami, ale dosłownie całą sobą, jakby była jakimś sumo. To oczywiście przeszkodziło ci w próbie spalenia uszu, lecz dodatkowo poparzyło i tak już zdenerwowaną Junko.
- Do jasnej cholery, uspokój się, idiotko! - wrzasnęła najgłośniej w ciągu kilku ostatnich godzin lub dni (w zależności ile minęło od czasu, kiedy tu dotarłaś). - Pozbywanie się tego nic ci nie pomoże. Nie dość, że stracisz słuch, to jeszcze zdechniesz z bólu. Więc weź się w garść, bo jak nie... Ach, no tak! Przecież ja mam coś, a raczej kogoś, na kim ci chyba zależy. Chcesz bym to z twoją śliczną siostrzyczką spełniała swoje erotyczne potrzeby? Bo jeśli będziesz się tak zachowywać, nie będę miała innego wyjścia. Dlatego radzę ci się nad tym zastanowić. Kto wie, może jeśli będziesz grzeczną podwładną, poproszę moich profesorków, żeby zajęli się tymi twoimi lisimi uszkami? - wyszczerzyła się diabolicznie. - Chcesz zobaczyć się z siostrunią, żeby mi uwierzyć na słowo? Zgoda. Pod łóżkiem leżą twoje ciuchy. Narzuć je na siebie, żeby nie paradować tak wszędzie z gołymi cycami - poleciła, wskazując na posłanie, które niestety nie przywodzi ci na myśl przyjemnych wspomnień.

Snazzy - 2015-06-21, 22:28

Moja postać została oszalała masochistką, trza było jej nie gwałcić xD
-------------------
- Cyn... thia? - wypowiadam cicho imię siostry, nie wierząc zbytnio Junko. Jak mogłam zapomnieć o przyczynie mojego przybycia tutaj? Swoją drogą ciekawe, jak ona sama została zwabiona tutaj. Czy Junko złapała także Luciana? W sumie... widzę między nimi podobieństwo jak chociażby to, że oboje mają włosy w fioletowym odcieniu, ale raczej spokrewnieni nie są... więc jak, do diabła, wylądowała tu Cyn? Usłyszawszy od razu, że Takeuchi mogłaby mi pozwolić zobaczyć się z siostrą oraz że zdradziła, gdzie są moje ciuchy, natychmiast tracę chęć na dalsze podpalanie lisich uszu... swoją drogą, jak to boli, brrr. Powoli i ostrożnie wyrywam się z uścisku kobiety i podchodzę w okolice łóżka, ubierając się w swoje ubrania. W międzyczasie spoglądam lekko zaniepokojona na Junko. - Jakim cudem... udało ci się ją złapać? To ty... porwałaś Luciana? I... nic jej nie zdążyłaś zrobić, prawda...?

Daisy7 - 2015-06-22, 11:58

jasne, zwal na mnie! .___.
-----------
- Nie licząc jednej szramy pod okiem, kiedy źle wykonała swoje polecenie, no wiesz to z dzwonieniem do ciebie, to nie, nic jej nie zrobiłam - odpowiedziała luźnym, pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem. - To nie ja go porwałam, ale muszę przyznać, że wiele zawdzięczam temu, kto to zrobił. Gdyby nie on plan by się nie udał. Jak schwytałam twoją siostrzyczkę? Podobnie jak ciebie z tym, iż jej wcisnęłam kit, że jesteśmy porywaczami Luciana, którego mamy ze sobą i jeśli chce go odzyskać, musi zjawić się sama na wyspie z kasą na okup. Oczywiście forsa była tylko po to, żeby całość zabrzmiała poważniej. W końcu nie brakuje mi szmalu. Rozumiem, że Cynthia była zrozpaczona po utracie ukochanego, ale gdyby wykazała się chociaż odrobinką rozwagi, nie trafiłaby w nasze rączki. Mogła chociaż poprosić, żebyśmy dali jej Luciana do telefonu albo wysłali jego zdjęcie, tak, żeby miała pewność, że nie kłamiemy. Ale po co. Ona jak posłuszna trusia podała nam się na talerzu. Szkoda było zmarnować taką sytuację - zaśmiała się wrednie.
Kiedy tylko założyłaś na siebie stare ciuchy, z których wyjęto każdy przedmiot choćby to był niewielki strzępek kartki, opuściłyście pomieszczenie. Na dworze panuje wieczór. Słońce za kilka chwil całkiem się schowa i zrobi się naprawdę ciemno. Szłyście wzdłuż budynku, mijając co jakiś czas niewielkie lampki ogrodowe oświetlające wam kamienną ścieżkę biegnącą wokół tego całego gmachu. Zaobserwowałaś również wiele egzotycznych roślin co świadczy o tym, iż twoja porywaczka nie wybrała sobie byle jakiej wyspy. Niespodziewanie Junko zatrzymała się przy ledwo widocznych drzwiach idealnie wtapiających się w kolor jakim pomalowano cały ten obiekt. Jak mogłaś się domyślać, wrota wymagały klucza, aby rozsunęły się na boki jak w jakiejś nowoczesnej galerii handlowej. Przez niecałą minutę podążałyście wąskim, prawie w stu procentach pogrążonym w mroku korytarzu. A potem jasność kilku silnych jarzeniówek o mało cię nie oślepiła, gdy weszłyście do oszklonego zewsząd pokoju o wymiarach przeciętnej łazienki na stacji benzynowej. Wygląda okropnie. Jakby się było jakimś eksperymentem pod stałą kontrolą i nadzorem. A te kamery w rogach? Naprawdę są przypadkiem? Mało prawdopodobne. W kościach poczułaś, że wkrótce niestety częściej będziesz tu zaglądać. Nastąpiła niezręczna cisza, dopóki do dziwacznego pomieszczenia nie wpadła Cynthia prowadzona przez wielkiego, umięśnionego byczka o cerze koloru ciemnego karmelu. Koleś wygląda jak ochroniarz bardzo bogatej firmy. Twoja siostra w przeciwieństwie do ciebie prezentuje się lepiej. Po pierwsze nie ma lisich uszu, a po drugie jej ciuchy wygląda jak świeżo wyprane i uprasowane, do tego zdjęte z wieszaka modelki. Mimo tych "luksusów" nie wygląda na ani trochę szczęśliwą. Jej oczy zabłysły dopiero, kiedy cię ujrzała. Natychmiast podbiegła i uścisnęła cię, jakbyś była wielkim pluszowym miśkiem. Po odsunięciu od siebie twarzy, dostrzegłaś pod jej lewym okiem zasłoniętym grzywką długą, jeszcze czerwoną bliznę ciągnącą się od dolnej powieki aż po usta, jakby były ich przedłużeniem (coś jak ma Joker). Reakcja na twoje nowe narządy słuchu była do przewidzenia. Blondynka otworzyła szeroko usta, a następnie zakryła je dłońmi, jakby się bała, że wleci do nich wyjątkowo obrzydliwy robal.
- Macie niewiele czasu, więc radzę się streszczać. I pamiętajcie, że my tu jesteśmy - odezwała się fioletowowłosa, opierając niedbale o jedną ze szklanych ścian, a swojego ciemnoskóremu podwładnemu rozkazując nie odchodzić od was na więcej niż dwa metry.
- Przepraszam, to wszystko moja wina. Gdybym nie była tak naiwna - załkała starsza Imasawa, spuszczając nisko głowę, by nie widzieć twoich oczu.

Snazzy - 2015-06-22, 13:03

Boję się jeszcze bardziej niż przed momentem, gdy jeszcze blondynki nie było w tym pomieszczeniu. To wszystko chyba przez fakt, że zobaczyłam ją żywą, ale z tą felerną blizną na twarzy... i sam fakt, że mnie przytuliła zamiast opieprzyć za to, co zrobiłam. To wszystko moja wina. Lucian zapewne już nie żyje. Moja siostra została oszpecona do końca życia. Odwzajemniam lekko uścisk, po czym próbuję zmusić Cyn, żeby się na mnie spojrzała chociaż na krótką chwilę. Dopiero wtedy zbliżam usta do jej prawego ucha, odgarniając przy okazji blond włosy za wyżej wspomniane ucho.
- Nic więcej ci nie zrobili, prawda? - pytam cicho, dotykając ostrożnie palcem wskazującym prawej ręki śladu na twarzy blondyny. - I nie. To nie twoja wina, tylko moja... i pieprzonego Hoenn. To pewnie oni go dorwali, ale znając życie, pewnie nic mu nie jest... tego chyba musimy się teraz trzymać, że reszta naszej rodziny jest bezpieczna i tyle, nie? - przywołuję na twarz wymuszony uśmiech, po czym wyplątuję się z jej uścisku i odsuwam mniej więcej na odległość pół metra.

Daisy7 - 2015-06-22, 15:05

W zaszklonych łzami oczami swojej siostry widziałaś jedynie smutek. Chyba starała się być silna, ale szybki poddała się i postanowiła nie ukrywać, jak okropnie się czuje oraz że według niej nie ma nadziei na wydostanie się z sideł ekipy Junko. Cały czas kiwała posłusznie głową, jakby zabrakło jej słów albo byłaby się odezwać. Potem pociągnęła kilka razy nosem.
- On... On nie żyje, prawda? - wyszeptała, dygocząc. - Na pewno oglądałaś wiadomości zanim się tu zjawiłaś. Podawali, że go porwano i zamrodowano, mam rację? - ciągnęła. - Co masz na myśli, pytając, czy nic więcej mi nie zrobili prócz tej blizny? - zapytała wystraszonym głosem, lecz wyłapałaś w nim nutkę intuicji, która szybki doprowadziła blondynę do odkrycia prawy. - NA Arceusa, co oni Ci robią, siostrzyczko? - zapiszczała, a jej oczach miejsce smutku zajął gniew.

Snazzy - 2015-06-22, 15:58

- No, wdową to ty jeszcze nie zostałaś. Mówili wyłącznie o porwaniu, więc zapewne żyje - odpowiadam, starając się brzmieć na wyluzowaną, chociaż zapewne dla innej osoby nie brzmi on zachęcająco. W sumie... ona może mieć racje, mogli już go w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin zamordować, ale przecież... nie, cholera i do diabła, to nie może być możliwe. W każdym razie pytanie blondyny też mnie mocno rozbawiło. Co oni mi robią? Wszystko, przecież to oczywiste. - Nic mi nie robią, w sumie to cały dzień nic nie robiłam, w każdym razie... wszystko jest w porządku i najważniejsze to to, żeby tobie nic nie zrobili, jasne?
Daisy7 - 2015-06-22, 16:24

- Tsa, jasne - prychnęła bardzo, ale to bardzo nieprzekonanym głosem. Równie dobrze mogła powiedzieć "nie" i wyszłoby na to samo. - Wiesz, jakoś wątpię, żebyś nic nie robiła i siedziała cały dzień, oglądając TV albo czytając pisemka. W końcu to ciebie chcieli tu sprowadzić. Ja miałam posłużyć jedynie jako przynęta. Ba. Nie zdziwię się, jeśli niedługo stanę im się niepotrzebna, więc mnie... no wiesz - przejechała sobie dłonią po gardle, wydając przy tym cichy pisk. - Nie, żartuję, nie rób takich oczu. Wątpię by mnie skrzywdzili, bo wtedy by mieli przechlapane u ciebie. Póki ty jesteś grzeczna, mi nic nie zrobią. I póki ja nie wywinę żadnego numeru, ciebie też nie będą... aż tak... męczyć? - westchnęła.
- To co, dziewczynki? Poplotkowałyście już sobie? Możemy wracać? - zaszczebiotała swoim sykliwym głosem Junko, podchodząc bliżej was i zatrzymując się przy karmelowym mężczyźnie, jakby bała się bardziej zbliżyć.

Snazzy - 2015-06-22, 16:36

- Chyba... tak - odpowiadam na pytanie fioletowowłosej, po czym nie patrząc już na blondynę, podnoszę się na równe nogi i posłusznie pochodzę do Junko. W sumie nie wiem, czego mogę się dzisiaj wieczorem spodziewać, ale cóż, dowiem się tego pewnie za chwilę. Tymczasem czekam, aż będę szła wraz z Takeuchi i nie będzie nigdzie w pobliżu nikogo innego. W końcu nurtuje mnie to jedno jedyne pytanie, które muszę zadać. - Tak na poważnie... jakie masz plany odnośnie Cyn, jeśli ja coś schrzanię? I co w ogóle zamierzasz z nią zrobić? - pytam neutralnym emocjonalnie głosem, coby nie zdradzać, że się martwię i to dość mocno.
Daisy7 - 2015-06-22, 18:00

Junko chwyciła cię mocno - zbyt mocno - za ramię i pociągnęła za sobą w kierunku wyjścia ze szklanego pomieszczenia. Byłaś nieco zdziwiona, kiedy zamiast skręcić w ciemny korytarz, ruszyłyście w przeciwną stronę przez normalnie oświetlonym holem wyłożonym arrasami. Naprawdę nie mają co robić z pieniędzmi czy jak? Porywaczka wprowadziła cię do podłużnego pokoju z wysokim sufitem, na którym wiszą aż cztery wiatraki. Wygląda jak typowa szpitalna stołówka, taka biedna, obskurna i z ohydnym żarciem. Okazało się, że trafiłaś w samo sedno, kiedy kobieta kazała ci usiąść i zaczekać sekundę, aż przyniesie kolację. Nie było sensu uciekać, więc wykonałaś jej polecenie, wybierając najczystsze krzesło z możliwych niepokryte centymetrową warstwą kurzu. Fioletowowłosa wróciła z kuchni jeszcze szybciej niż podają jedzenie w fast foodach. W rękach trzymała tacę, którą położyła na szerokim stole tuż przed twoim nosem. Znajduje się na niej miska pełna żółtawej papki z wsadzoną w nią dużą łyżką, obok stoi szklanka wody, a jeszcze dalej kromka czerstwego chleba.
- Sorry, ale do jutrzejszego obiadu musimy jeść takie świństwo. Kuchareczka udała się po składniki, ale coś ją zatrzymało - wyjaśniła, zabierając ci bez pytania pieczywo, które zaczęła powoli i niechętnie przeżuwać. - Względem twojej siostrzyczki nie mam żadnych planów. Kompletnie mnie nie pociąga, a mówiłam ci, że teraz eksperymenty idą na dalszy plan. Ale jeśli będziesz mi pyskować, próbować zwiać czy inne takie, wtedy blondi zostanie nowym królikiem doświadczalnym. Kto wie, może jej też urosną takie śliczne uszka? - prychnęła. - No jedz to, chcę jeszcze dzisiaj się zabawić - dodała z błyskiem w oku, od którego zrobiło ci się niedobrze.

Snazzy - 2015-06-22, 18:18

- Mhm... - tylko tyle odpowiadam, jedząc to, co dostałam. Innego wyboru nie mam. Możliwości ucieczki też nie, bo w końcu nie zostawię tu blondyny na pastwę losu. Z tegoż właśnie powodu robię to, co muszę - spożywam ten posiłek, a zapewne po nim udaję się wraz z Junko do tamtego pokoju i spełniam bez ociągania jej polecenia. Innego życia teraz mieć nie będę, a lepiej współpracować niż sprowadzać na własną rodzinę jakieś nieszczęście. W każdym razie zamierzam to robić na razie przez nieokreślony czas, dopóki nie stanie się coś nagłego...
Daisy7 - 2015-06-22, 22:39

Junko wcale nie żartowała odnośnie tego, że chce się jeszcze dzisiaj z tobą zabawić. Do tego nie mogłaś zemdleć, bo ostrzegła cię, że jeśli wykręcisz jej taki numer lub nie będziesz chciała spełniać jej próśb (takich jak np. obejmowanie jej, namiętne całowanie, dotykanie po nagim ciele), wtedy odegra się na Cynthii. Co za wredna lafirynda. Chyba nie muszę opisywać ze szczegółami tego, do czego zostałaś zmuszona owej nocy? Jednym słowem byłaś gwałcona na maxa przez dobre półtorej godziny. Jedyny plus całej tej sytuacji był taki, iż fioletowowłosa wyznała, że nie lubi spać z kimś, więc nie musiałaś dzielić z nią łóżka.
Tak wyglądały wszystkie twoje wieczory, a czasem nawet popołudnia i poranki. Byłaś maszyną do seksualnego zadowalania zboczonej idiotki. Nie zapominajmy, że Junko prędko przypomniała sobie o różnych gadżetach, które zdobią twój czerwony pokój. Do samego bólu byłaś w stanie się przyzwyczaić, ale stosunek z nią był czymś... okropnym. Raz na kilka dni, kiedy, jak to ujmowała Twoja Pani (sama się tak nazywała), lepiej się starałaś, pozwalała ci spotkać się na trochę z blondyną. Kryłaś przed nią prawdę, udając, że nic złego ci nie robią. Cieszyłaś się, że siostra połyka haczyk i chociaż z nią rzeczywiście nic nie robili. Była zwyczajnym zakładnikiem. Opowiadała ci, iż dostaje żarcie, ma w swoim pokoju TV, masę książek, filmów na DVD, własną łazienkę. Oczywiście za każdym razem wspominała, że tak czy siak nie chce tu dłużej siedzieć i jest jej źle, lecz w porównaniu do tego co ty przechodziłaś, można by rzec, iż wygrała na loterii główną nagrodę.
Dzisiaj mamy ósmy marca, dzień kobiet, heh. Z tej okazji odbyłaś naprawdę wyczerpujący stosunek z mnóstwem pejczy, pasów, łańcuchów, kulek i kajdanek. Po godzinie od owej atrakcji, która miała sprawić ci przyjemność na dobry początek dnia, Junko zaprowadziła cię do siostry. I to był błąd, bowiem na ciele zostało ci mnóstwo czerwonych śladów, a nawet siniaków. Tym razem blondyna nie dała się oszukać.
- Mei... Ja wiem, że ty mnie okłamujesz. Przestań. Powiedz wreszcie, co oni ci robią. Spójrz na siebie. Wyglądasz, jakbyś właśnie zeszła z ringu - jęknęła przerażona Imasawa, otaczając cię opiekuńczo ramieniem. - Proszę, mi możesz zaufać - przekonywała cię do zwierzeń.

Snazzy - 2015-06-22, 22:48

To już prawie miesiąc... i dziwnie się z tym czuję. W sumie mam nawet czasem dość, jednak świadomość, że komuś może stać się krzywda, jeśli ucieknę, jest silna i mocno we mnie zakorzeniona. Do diabła, nie mogę nic zrobić i muszę czekać, aż w końcu od tego umrę... bo to chyba kiedyś nastąpi, prawda?
Tymczasem... nie jestem pewna, czy być wdzięczną z okazji tego... ekhm, "podarunku". W końcu blondyna dzięki temu zauważyła, że coś jest wyraźnie nie tak. Nie mogę jej powiedzieć prawdy, dlatego uśmiecham się lekko łobuzersko.
- Coś ty, nic mi nie jest - kłamię w żywe oczy, przy okazji spoglądając na jej bliznę na twarzy. Wygląda dość upiornie, przez co doskonale zdaję sobie sprawę, że nadal muszę ją okłamywać, bo inaczej obie źle skończymy. Śmieję się przy tym cicho. - Nawet nie boli, a poza tym, sama je sobie nabiłam. W końcu takiej łamagi jak ja to trzeba by było ze świecą szukać, co nie? Swoją drogą... wiesz cokolwiek, co się... no wiesz, stało z nim? - dopytuję już nieco poważniej, starając się uniknąć wypowiadania imienia tego konkretnego człowieka.

Daisy7 - 2015-06-23, 15:47

- Gorszej wymówki nie mogłaś wymyślić - warknęła niezadowolona, że nie jesteś z nią szczera. - Nic nie wiem. Jak na złość Junko musiała kogoś poprosić, żeby mi usunął wszystkie kanały, na których są jakiekolwiek wiadomości, dlatego zostaje mi jedynie oglądanie naukowych, muzycznych, przyrodniczych i dla dzieci - prychnęła i już miała coś dodać, kiedy spostrzegłaś w jej oczach, które skierowała ku górze, jawne przerażenie. - Na bok! - wrzasnęła prędko, chwytając cię mocno za nadgarstek i uskakując w kąt pomieszczenia na sekundę przed tym, jak sufit nad wami runął z hukiem na podłogę.
Kurz, dym, czy cokolwiek to było powoli zaczęło opadać, ale i tak nie widziałaś zbyt wiele. Zresztą byłaś tak zszokowana, że zamykałaś oczy. Potem ciszę przeszył głośny strzał. Kto ma broń! Cynthia zapiszczała głośno, zaciskając ramiona na tobie mocniej, jakby chciała cię zasłonić. W pierwszej chwili przeraziłaś się, że to ona została ofiarą pocisku, ale twoje wątpliwości zostały szybko rozwiany, gdy tylko pył opadł i ujrzałaś leżącego w kałuży krwi byczka - tego mięśniaka o karmelowym odcieniu skóry, który zawsze przyprowadzał twoją siostrę na wasze spotkania. Ma szeroko otworzone oczy i lekko rozwarte usta. Leży nieruchomo i na stówę nie żyje. Kolejną osobą, jaką zarejestrował twój wzrok, była Junko. Stoi przy pozostałościach ze szklanej ściany naprzeciwko ciebie, lecz patrzy w innym kierunku. Jest jeszcze bardziej wystraszona niż ty i chyba nie ma przy sobie niczego, czy mogłaby się bronić. Kim jest potwór, który zabił jej towarzysza, a teraz prawdopodobnie chce zrobić to samo z nią? Uważnie śledziłaś kierunek, w którym patrzyła fioletowowłosa. Doszedłszy do celu, o mały włos nie zemdlałaś. SATAN?! Stoi tam, ale nie wygląda tak, jak go zapamiętałaś. Bardziej przypomina wielkie, umięśnione zwierze. Agresywne, nieokiełznane, dzikie, bez krzty człowieczeństwa. Włosy ma czarne jak węgiel, długie i potargane. Sporo kosmyków zachodzi mu na żądne mordu oczy, ale widocznie to nie przeszkadza Kobayashiemu. Buzia nie szczerzy się w uśmiechu szaleńca, przeciwnie. Usta zwęziły się w cienką kreskę. Idealnie wyprostowana i niedrżąca ręka, którą trzyma pistolet, została skierowana prosto na bladą jak kreda Takeuchi. Z broni unosi się lekki dymek, co potwierdza, iż dopiero co została użyta. Obserwację tej dwójki przerwał ci znajomy głos dochodzący gdzieś z bliska. Podniosła wzrok i ujrzałaś Natsume stojącego przed tobą oraz drżącą Cyn. On się kompletnie nie zmienił. Dalej wygląda jak apetyczne ciacho do schrupania o idealnej sylwetce z potarganymi miodowymi włosami oraz fioletowymi oczami. Do tego szczerzy się, olśniewając bielą równiutkich ząbków. Wszystko odbierałaś z lekkim opóźnieniem, co chyba nieco zaniepokoiło mężczyznę. Postanowił więc powtórzyć wcześniej wypowiedziane słowa:
- Nie poznajesz mnie? Wstawaj, musimy z tą zwiewać - powiedział swoim anielskim głosem, wyciągając przed siebie dłoń, jakby zapraszał cię do tańca. - Już raz nam się udało. Proszę, nie każ mi się wynosić siłą - zachichotał.
- Zostaw ją! - wrzasnęła blondyna, lecz jej głos zadrżał i załamał się, przez co kompletnie nie zabrzmiał poważnie ani przekonująco.
- Och, jesteś Cynthia, siostra Mei, tak? - upewnił się. - Mam ją tu zostawić? Oszalałaś? Zresztą ciebie też porywamy. No dalej dziewczęta, nie mamy całej wieczności - westchnął, a widząc, że nie zachęcił starszej Imasawy, zwrócił się do ciebie. - Mars, proszę, powiedz swojej siostrzyczce, że nie kłamie i mnie znasz. Współpracuję z Satanem, do diabła. No szyyyybciej - ponaglał, powstrzymując się przed wyniesieniem was stąd siłą.

Snazzy - 2015-06-23, 16:21

Wszystko dzieje się tak szybko, że przestałam ogarniać. Sufit się zawalił i wszystko przesłonił pył. W sumie... dlaczego on się zawalił? Nie wydaje mi się, że z powodu wieku budynku, tylko to było celowe... ale jak? Potem zaś rozległ się wystrzał z broni.
Ocholeradodiabłajapierniczę. Przez moment miałam żywą wizję, że to armia z Hoenn i zastrzelili mi siostrę z racji jej pozycji w regionie, jednak jej pisk oraz wzmożenie uścisku świadczyło wyraźnie o tym, że nadal żyje. Poza tym czułam, że nadal oddycha, a serce łomocze jej chyba mocniej niż mi. Dopiero gdy opadł ten cholerny pył, mogłam ocenić sytuację, która... no nie ukrywam, mocno mnie zszokowała.
Bandzior, który pilnował Cyn, nie żyje. Junko jest wystraszona na śmierć. A powodem tego wszystkiego jest nie kto inny, tylko...
- Satty...? - szepczę cicho, po czym prawie natychmiast zakrywam sobie usta. Nie, to nie może być on, przecież on nie jest taki umięśniony i jest na pewno zadeklarowanym pacyfistą, a poza tym... Natsume? Może po prostu Kobayashi, by nie splamić sobie rąk krwią, wynajął tę dwójkę czy coś? Nie mam bladego pojęcia, ale rozumiem totalnie to, że musimy uciekać, dlatego wstaję na równe nogi, pomagając też wstać blondynie. - Natsume ma rację, powinniśmy uciekać najszybciej jak się da, a poza tym... wierzę mu. To on mi pomógł w ostatniej ucieczce, w styczniu - wyjaśniam, a jeśli blondyna nadal stawia opór, siłą zmuszam ją do ucieczki. Może i jestem posiniaczona i pobita, ale już od razu takim słabeuszem nie jestem.

Daisy7 - 2015-06-23, 20:23

Cynthia zaufała ci i wstała posłusznie, co spodobało się miodowowłosem, bowiem nie musiał ciągnąć was siłą. Uciekliście bokiem, najpierw wymykając się ze szklanego pokoju, po którym nie zostało zbyt wiele, a potem korytarzem dostaliście się do drzwi wyjściowym i wreszcie wybiegliście na zewnątrz. Jednak zanim opuściliście budynek na dobre, usłyszałaś kolejny strzał. Chyba tylko ty dzięki swojemu "zaktualizowanemu" słuchowi, ponieważ ani Natsume, ani Cyn nie zmienili wyrazów swoich twarzy czy też nie obrócili ich za siebie. Kiedy znaleźliście się w dżungli, twój dawny kompan kazał wam iść za sobą w stronę plaży, gdzie podobno umówił się z Kobayashim po wszystkim.
- Mars, a ten, czemu ty masz... uszy Vulpixa? - zapytał, przerywając ciszę, która towarzyszyła wam w trakcie wędrówki przez leśne gęstwiny. Ton ma taki, jakby bał się, że to jakiś drażliwy temat, którego nie powinien poruszać.

Snazzy - 2015-06-23, 20:39

- To trochę... dłuższa historia, ale streszczając najkrócej, jak się da, Natsume... to wynik tego, co się działo poprzednim razem. Po prostu teraz, gdy... ekhm, przypadkiem się to pojawiło, a zresztą nie tylko to. W sumie to Junko była nawet bardziej zaskoczona niż ja - odpowiadam cicho, spuszczając nieco wzrok. Jak to dobrze, że koleś się nawet nie domyśla, skąd mam te ślady, ale w końcu będę musiała komuś powiedzieć... tylko komu? I jak zakryć te cholerne uszy? Na razie jednak skupiam się na podążaniu za Natsume. - Swoją drogą... jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o Sinnoh? I jakim cudem się poznaliście z Satem?
Daisy7 - 2015-06-24, 00:24

- Aha. Lisie uszy. Do twarzy Ci w nich. Epicko pasują do włosów, serio. Ciekawe czy mi też by jakieś mogli sprawić, ale takie o jasnym futerku. O, może jeszcze czaderski ogon, co o tym myślisz? - zaśmiał się.
- Mars, ten twój kolega jest jakiś dziwny. On się śmieje i żartuj w takiej sytuacji? - jęknęła przerażona Cyn, której głos dalej drży i chyba nie przekonała się zbytnio do Natsume.
- Mars, ta twoja siostra jest jakaś dziwna. Ona bierze wszystko na poważnie w takiej sytuacji? - odgryzł się blondyn, przedrzeźniając starszą Imasawę, która w odpowiedzi prychnęła głośno i powiedziała "baka", ale wyczułaś, że ten niewinny żarcik trochę ją uspokoił i wyluzował. - Po prostu myślę, że nie ma się po co nakręcać i stresować niepotrzebnie - wyjaśnił w końcu. - Sytuacja w Sinnoh? Ach, mówisz o tej wojnie. Tak jak przewidywali, szybko ustała. Oczywiście wygrał twój rodzinny region, a Hoenn... wiesz, panuje tam teraz bieda, często wybuchają jakieś mniejsze konflikty wewnętrzne i takie tam. Ogólnie nieciekawie, dlatego nie radzę ci się tam wybierać. W sumie Sinnoh też dopiero zaczęło odbudowę, a straty w ludziach są ogromne. Satan powiedział, że zamieszkacie znów w Kalos - tłumaczył, po czym przeniósł wzrok na ciebie i pod maską radosnego, optymistycznego przystojniaka ujrzałaś bardzo silne, namiętne uczucia. - Musisz wiedzieć, Mars, że dalej dla mnie znaczysz bardzo dużo. Ba! Mega dużo! Jestem w tobie zakochany na zabój bez względu na to, czy jesteś prawie mężatką i czy tobie i twojemu wybrankowi się to podoba. Wolałbym porozmawiać o tym z tobą na spokojnie i bez świadków, lecz nie wiadomo, kiedy nadarzy się taka okazja. W sumie gdyby nie moje uczucia, zapewne nigdy nie zostałabyś stąd uwolniona. To ja znalazłem Satana. Z początku, kiedy powiedziałem mu, co do ciebie czuję, rzucił się na mnie z pięściami, ale potem zrozumiał, że mogę mu bardzo pomóc. W końcu trochę współpracowałem z Junko, nieprawdaż? A on gotów był znieść swojego rywala w miłości, bo bardzo cię kocha. Ja tam go nawet lubię. A raczej lubiłbym, gdyby nie był tym, którego wolisz. On też traktuje mnie tak no... Niby kumpel, ale gdyby tylko mógł, to wydrapałby mi oczy, heh. Całkiem zabawne.
- Mei! Ten facet wyznał ci miłość czy ja totalnie zgłupiałam?! - wtrąciła się Cynthia.
Cały czas idziecie przez gęstą dżunglę, przemieszczając się ku plaży, a przynajmniej tak zapewnia was Natsume.

Snazzy - 2015-06-24, 00:45

- Stójcie oboje, do diabła! - zatrzymuję się gwałtownie, spoglądając na Natsume z nieukrywaną złością oraz na blondynkę z lekkim zainteresowaniem. Jak nic jej chłopak musiał przeżyć tę całą pieruńską wojnę, ale teraz nie to się liczy. W sumie zaczynam się zastanawiać, czy miodowowłosy nie prowadzi nas w zupełnie przeciwnym kierunku. Na wszelki wypadek zamykam oczy i skupiam się całkowicie na swym zmysłu słuchu... oraz odrobinę na węchu. Staram się zlokalizować, gdzie jest morze oraz z której strony jest najbliżej, co raczej nie powinno być trudniej. Gorzej będzie z tym, co zrobię, jeśli okaże się, że Natsume wywiódł nas w pole, jednak teraz najważniejsze to ustalić pozycję. - Swoją drogą... kto z liderów zginął, Natsume?
Daisy7 - 2015-06-24, 17:17

Kiedy spojrzałaś wrogo na Natsume, ten spuścił nieco głowę i utkwił w tobie wielkie, przepraszające oczęta, jakby był uroczym szczeniaczkiem, który nie wiedział, że nie można siusiać gdzie popadnie. Zapytawszy o liderów, blondyn natychmiast odpowiedział, że nic nie wie. Mówił to jednak zbyt spiętym głosem i zbyt szybko, by mogło być prawdą. Szybko pojęłaś, iż chodzi mu o obecność Cynthii. Musiał zostać wtajemniczony przez Satana, kim dla blondi jest, a może raczej był Lucian. Skoro nie chce udzielić odpowiedzi, to może znaczyć, iż nie jest dobrze... Wzdrygnęłaś się, po czym szybko doszłaś do siebie, aby nie niepokoić siostry, która chyba uwierzyła Natsume'owi. Upewniwszy się, że chłopak nie wiedzie was w pole, wznowiliście marsz. Na plażę dotarliście po około ośmiu minutach od postoju. Już z daleka ujrzałaś Kobayashiego drepczącego nerwowo po piachu. Teraz wygląda już normalniej. Nie taki dziki i agresywny jak wcześniej. Na wasz widok odetchnął głęboko, ale zaraz zaczął krzyczeć na Natsume, wypytując, czemu tak długo wam się zeszło. Kiedy koleś wytłumaczył, że ty zażądałaś odpoczynku, brunet przestał się tak miotać, ale nic nie dodał. W ogóle masz wrażenie, jakby unikał patrzenia na ciebie. Ani razu nie zerknął ci w oczy.
Snazzy - 2015-06-24, 17:49

Niedobrze. Mina Natsume mówi mi wiele, a nawet zbyt wiele. Czyli... Lucian nie żyje. Nie wiem czemu, ale czuję się beznadziejnie z tym faktem. Nie, żebym przepadała za nim szczególnie, ale doskonale wiem, ile znaczył dla mojej siostry oraz zdaję sobie sprawę, jak o nią dbał. Mam tylko nadzieję, że... nie cierpiał długo. W każdym razie na pewno nie mógł cierpieć tak, jak ja teraz, gdy widzę Sata. Na początku uśmiechnęłam się nawet słabo, jednak widząc jego obojętność, a nawet można by rzec wrogość wobec mojej osoby, uśmiech natychmiast zniknął. Do diabła... w sumie to sama sobie zawiniłam, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży po powrocie do Kalos, chociaż nie ukrywam, że tęsknię za rodzinnymi stronami. No cóż, jeśli chodzi o dalszą ucieczkę dostosowuję się do tego, co postanowią obaj nasi wybawiciele.
Daisy7 - 2015-06-24, 18:47

- Wyluzuj w końcu. Już po wszystkim - odezwał się Natsume, warcząc na Satana, który rzeczywiście aktualnie nie wygląda na zbyt spokojnego. - Zabiłeś tą wariatkę, nie? W takim razie nic już nie mo...
- Nie zabiłem - przerwał mu ostro twój ukochany, zaciskając mocno dłonie w pięści.
- Że jak?! Jak to nie zabiłeś? Przecież nie miała niczego do obrony. Nie powiesz mi chyba, że Ci zwiała! - zdziwił się mocno blondyn.
- Właśnie o to chodzi, że było totalnie bezbronna. Tamten koleś jednym ciosem połamałby mi żebra, więc jego nie było mi szkoda. Ale no zrozum. Nigdy nikogo nie zabiłem. A to do tego byłą kobieta. Bez niczego do obrony. Umiałbyś strzelić do kogoś takiego, a potem żyć bez wyrzutów sumienia? - wyjaśnił, lecz nie dał dojść do głosu kumplowi. - Pocisk trafił jej w nogę. Nie może uciekać. Leży tam pewnie dalej. Nie wiedziałem, co mam robić, więc uciekłem. Może... No może sama zdechnie, kiedy się wykrwawi - dodał z nieukrywaną nadzieją.
- Ty nie wiesz, że ta laska jest jakaś superodporna? Ziemia do Satana. Ona przeżyła pożar i wybuch! Według mnie powinieneś tam wrócić i... no wiesz. Chcesz znowu ją stracić? - mówiąc "ją" miał na myśli oczywiście ciebie, co potwierdził, wskazując ku tobie ręką.
- Nie! Oczywiście, że nie! Ale to nie taki proste! - wrzasnął zirytowany. - Mogę wrócić i to zrobić okej, ale niech ktoś inny podejmie decyzje!
- Świetnie. W takim razie wybór należy do Mars. W końcu to na nią świruska ciągle poluje - stwierdził Natsume, a ty zdałaś sobie sprawę, że właśnie zostałaś wybrana jako osoba, która ma zdecydować, czy wymierzyć Takeuchi karę śmierci. No pięknie.

Snazzy - 2015-06-24, 19:26

Mam ochotę zniknąć i rozpłynąć się w powietrzu, dosłownie. Czemu to ja mam decydować o tym, czy Junko przeżyje czy nie? Czuję się jak jakieś pieprzony, za przeproszeniem, kat, a nawet jeszcze gorzej.
- Nie... nie chcę, żeby umierała. Wiem, że zapewne zdaniem niektórych z was zasługuję na to, ale nie mogłabym żyć ze świadomością, że moja decyzją doprowadziła do tego, że... ktoś zginął - odpowiadam po chwili milczenia, nawet nie spoglądając na pozostałych, bo nie mam po co. Oczami wyobraźni widzę ich karcące spojrzenia, ale w sumie... wszystko mi już jedno. Może chociaż ten strzał w nogę jakoś ją powstrzyma następnym razem?

Daisy7 - 2015-06-25, 00:13

- Tak myślałem - prychnął Natsume, ale nie wyczułaś w jego głosie złości. Na pewno rozbawienie i westchnięcie.
Satan nie skomentował twojej decyzji, a jako, że nie patrzyłaś na nich, nie mogłaś zobaczyć, jak zareagowała jego twarz. Pewnie mimika lub oczy coś zdradziły, ale mówi się trudno. Odszedł bardziej w stronę plaży razem z blondynem, zagadując go o sposób powrotu do Kalos. Specjalnie to zrobił, żeby nie zapadła cisza i żebyś przypadkiem nie zaczęła z nim rozmowy? Oj chyba to już zalążki paranoi. Niespodziewanie poczułaś, jak ktoś mocno cię obejmuje. Oczywiście była to Cynthia. Swoją drogą przydałby jej się sen, bo można by stwierdzić, że wcale nie przytula cię z miłości, tylko próbuje się wesprzeć, by ustać na nogach.
- Ja myślę, że podjęłaś słuszną decyzję, Mars. Tylko Bóg może dawać i odbierać życie, nie sądzisz? - zapytała bardzo poetyckim tonem, jakby recytowała "Hamleta". - W każdym razie ja postąpiłabym tak samo. Chcę żebyś to wiedziała. Może będzie ci łatwiej. Chyba powinniśmy już wracać. Ale ten... czy tylko ja mam wrażenie, że Satan stara się cię unikać? - zapytała cicho, nie chcą cię przypadkiem urazić lub zasmucić.

Snazzy - 2015-06-25, 13:28

- Nie wysypiasz się ostatnio czy po prostu źle się czujesz? - wypytuę blondynę, jednocześnie starając się ją utrzymać w pozycji wyprostowanej. Cholera, jeszcze tego mi tu brakuje, żeby kompletnie się rozłożyła, ale chyba tak źle nie będzie. - Hm... nie wiem, ale też to zauważyłam, zresztą podejrzewam, że ma powody. Nie wiem, co mu Natsume nagadał, ale nic między nami nie było, więc w zasadzie nie miał chyba nic do powiedzenia mu, chociaż mógł coś zmyśleć... I może przez to mnie unika? - sugeruję, kręcąc głową.
Daisy7 - 2015-06-25, 16:52

- Nic mi nie jest. Po prostu mnie ta ucieczka i wszystkie emocje zmęczyły. I rzeczywiście jakoś się nie wysypiam, ale to dlatego, że byłyśmy uwięzione tutaj. Wiesz, niełatwo się odprężyć i spokojnie spać, kiedy jest się porwanym - uśmiechnęła się smutno. - Przepraszam, już się w sobie zbieram i ogarniam - dodała, prostując się jak struna, jakbyś nagle wlała w nią hektolitry kawy albo napoju energetycznego. - Ogólnie to nie ogarniam całej tej sytuacji. Koleś mówi, że cię kocha, ale mimo to współpracuje z twoim narzeczonym, który wie co tamten czuje do ciebie. Brzmi jak jakiś serial amerykański. W każdym razie Natsume wydaje się być szalony, ale bardzo przyjacielski i niegroźny. Wątpię, żeby kłamał cokolwiek Satanowi. Może Sat po prostu... no wiesz, jest na ciebie zły, że go zostawiłaś.
Snazzy - 2015-06-25, 20:04

- To skoro jesteś zmęczona, to po prostu się zdrzemnij, a ja cię obudzę, jak ci dwaj już uzgodnią między sobą, co i jak - odpowiadam prawie natychmiast z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym poważnieję, słysząc teorię blondyny. Mam wrażenie, że Sat wie, co się ze mną działo, bo przecież ta cała idiotka Junko mogła mu wszystko wyśpiewać. Jak nic nie chce mieć ze mną do czynienia, a na pewno poznał, po czym są te ślady. - Nie wiem, ale mam wrażenie, że chodzi też o coś więcej... oby się nie domyślał, skąd te ślady - wzdycham prawie niedosłyszalnie, ściszając głos tak, by obaj nic nie słyszeli.
Daisy7 - 2015-06-25, 22:40

Cynthia zaczęła coś mówić cicho do siebie, ale nie rozumiałaś, co tam szepce, więc zajęłaś się własnymi przemyśleniami. Po kilku minutach podszedł do was jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha Natsume, zostawiając Satana samego przy brzegu.
- Cześć królewny. Słuchajcie. My tu przylecieliśmy na naszych Pokemonów, a ten dach... No cóż, znam się odrobinkę na pirotechnice, więc zrzucenie prostej, ale skutecznej bomby nie było wcale trudne. W każdym razie chodzi o to, że musimy się jakoś dostać do Sinnoh. Stamtąd popłyniemy już statkiem do Kalos, żeby nie męczyć stworków. To ten, macie jakieś latające Poki przy sobie? - zapytał.
- Pokemony! - wrzasnęła przerażona Cynthia. - Przecież mi je zabrali. Tobie też, prawda Mars? Matko jedyna! Musimy po nie wracać! - rozbudziła się znacznie.

Snazzy - 2015-06-25, 22:55

- Do diabła... moje też - uświadamiam sobie, zaciskając zęby, byle tylko nie palnąć czegoś głupiego. No proszę, oto jak dbam o siebie i bezpieczeństwo tych, na którymi sprawuję opiekę, ale to nic. Chyba po raz pierwszy spoglądam na Sata i kręcę głową. - Nie ma bata, ktoś musi się wrócić. Natsume, myślę, że najrozsądniej będzie, jeśli zabierzesz Cyn ze sobą do Sinnoh. Myślę, że już ma dość wrażeń na dzisiaj, a poza tym uważam, że w przypadku niebezpieczeństwa ucierpiałaby mocniej niż wcześniej. Satan, pożyczysz im swojego latacza, a my się wracamy. Razem... chyba powinniśmy wyjść z tego cało - decyduję, spoglądając zdecydowanie na Kobayashiego.
Daisy7 - 2015-06-26, 12:01

- Zaraz, zaraz, nie tak prędko - oświadczyła Cynthia. - Nigdzie się stąd nie ruszam, dopóki nie odzyskam moich Pokemonów. Nawet nie wiesz, gdzie je trzymają, Mars. Nie żebym ja wiedziała, ale jeśli wszyscy się tam wybierzemy, na pewno szybciej je odnajdziemy - wyjaśniła.
- Myślę, że Cynthia ma rację - przytaknął Natsume, po czym poszedł po błądzącego nad brzegiem oceanu Satana.
Po chwili obydwoje wrócili. Blondyn wyszczerzony od ucha do ucha, a brunet z grobową miną.
- Nie musimy nigdzie się wracać. Wasza porywaczka wyśpiewała mi jak z nut, gdzie ma wszystkie przedmioty i Pokemony, które wam zabrała. W sumie też dzięki temu darowałem jej życie - wyjaśnił Kobayashi, po czym podał wam torby, w których znajduje się cały wasz ekwipunek oraz kulki ze stworkami. Oczywiście wręczając bagaż tobie, nawet na ciebie nie spojrzał. - Tylko przyznała, że trochę kasy wam zabrała, bo była jej na coś potrzebna. Nie miałem już ochoty z nią dłużej rozmawiać, dlatego nie wykłócałem się, aby oddała - dodał.
- Oj tam, pieniądze szczęścia nie dają czy jakoś tak. To co, macie latające Poki, żebyśmy mogli ruszyć w końcu do Sinnoh? - odezwał się ponownie Natsume, wyciągając z kieszeni spodni greatball.

Snazzy - 2015-06-26, 12:56

Mam odjąć kasę? ;-;
----------------------
- Ja mam - odpowiadam, po czym prawie natychmiast wygrzebuję z torby ball, z którego wypuszczam Talonflame'a. Nie mam innego wyboru, więc wsiadam spokojnie na ptaka i czekam na dalsze dyspozycje... bo specjalnie wyboru to też nie mam. Przecież nie zostanę na tej wyspie jak ostatnia idiotka... ale co będzie, gdy już dotrzemy do celu? Jak nic zostanę sama. Nie ma przecież mowy, żeby on po tym wszystkim nadal mnie chciał, zwłaszcza że teraz się tak zachowuje... ale no nieważne. Najważniejsze to teraz stosować się do wskazówek chłopaków. Bylebym tylko nie zasnęła w czasie lotu, bo może być nieciekawie.

Daisy7 - 2015-06-26, 18:27

ano, 11300$
------------------------
Talonflame zaczął wtulać swój potężny łeb w ciebie, miziając się jak jakiś kociak. Po kilku minutach pieszczot odpuścił sobie i zniżył cielsko, pozwalając ci wejść na grzbiet. Kiedy wszyscy wywołaliście z kulek latające Pokemony i zasiedliście na nich, poderwaliście się do lotu. Prowadził Satan na zmianę z Natsumem. Chłopaki często spierali się o kierunek, ale zauważyłaś, że Kobayashi parę razy uśmiechnął się przy tych "kłótniach", a raz to nawet zaniósł się głośnym śmiechem. Chyba polubił go bardziej niż twierdził blondyn.
Na obrzeża Sinnoh dotarliście po południu, jednak nie zatrzymaliście się tam. Kobayashi zadecydował, że dolecicie do Canalave, gdzie znajduje się port, żeby nie musieć tam iść na piechotę. Biorąc pod uwagę że to całkiem z drugiej strony, musielibyście zrobić sporo kilometrów, a i tak najwcześniej dotarlibyście jutro rano bez postojów. Tak więc w wyżej wspomnianym mieście byliście na 17:10.
- Ale zrujnowane - skomentowała smutno Cynthia, przyglądając się stercie gruzów, której jeszcze nie udało się wywieźć mimo ciągłych prac robotników i ekip sprzątających. - Mam nadzieję, że szybko odbudują to miasteczko.
- Biorąc pod uwagę, że odgrywa dwie ważne role, bo po pierwsze znajduje się tu port, a po drugie stąd jest rzut beretem do największego w Sinnoh miasta, to myślę, iż postawią je na nogi znacznie prędzej niż pozostałe. Dobrze, że statki wznowiły kurs, bo inaczej musielibyśmy kombinować lot samolotem - powiedział Sat.
- Zarezerwowałem nam już cztery bilety do Kalos. Rejs mamy za godzinę. Ja w tym czasie pójdę się trochę odświeżyć. Do zobaczenia wkrótce! - poinformował was Natsume, po czym odszedł.
- Ja muszę skoczyć do sklepu, a potem też chętnie skorzystałabym z łazienki w Centrum Pokemon, jeśli zdążę. Mars pój... - zaczęła blondyna, lecz twój narzeczony przerwał jej, wgryzając się wpół słowa.
- Mars, możemy pogadać? W cztery oczy? Gdzieś w bardziej ustronnym miejscu - powiedział i po raz pierwszy obdarzył cię spojrzeniem, z którego nie wyczytałaś dosłownie niczego. Idealnie ukrył emocje przez co nie wiesz, czy gniewa się na ciebie, czy może jest smutny?

Snazzy - 2015-06-26, 18:52

Pierwsze, co zrobiłam po przybyciu do Sinnoh to zadbanie o to, by nikt nie widział moich uszu. Na szczęście mam bluzę z kapturem, więc to nie problem... uff, chociaż tyle dobrego dzisiaj, bo z mniej dobrych wiadomości to na pewno to, że musieliśmy lecieć aż do Canalave. Aż niedobrze mi się robiło, jak widziałam ruiny miast. Najchętniej zostałabym w regionie i bym pomagała... tylko czemu blondyna chce płynąć z nami, a nie zostać w regionie? W sumie... to do niej niepodobne. W sumie to przed podróżą sama bym się chętnie wybrała do sklepu, a potem bym się odświeżyła (biorąc pod uwagę także zadrapania po cholernym pejczu), jednak Satan wszystko zepsuł... a może chce mi coś powiedzieć? Zerwać ze mną?
- Dobrze... - odpowiadam cicho, starając się nie patrzeć mu w oczy, po czym idę tam, gdzie mnie zaprowadzi. W sumie... wszystko mi już chyba jedno.

Daisy7 - 2015-06-26, 20:20

Satan postanowił pójść do parku. Tam nie było zbyt wiele gruzu ani ludzi. W końcu ocalali mieszkańcy Canalave mają na głowie inne rzeczy i zajęcia niż włóczenie się bez celu czy relaksowanie na łonie przyrody. Przysiedliście na drewnianej ławce oddalonej kawałek od głównej ścieżki. Nastąpiła cisza, lecz nie odzywałaś się uparcie, czekając, aż to Kobayashi zacznie.
- To może zacznę od sprawy uszu i siniaków. Skąd je masz? Znowu na tobie eksperymentowała? A siniaki to jakaś wpadka podczas robienia doświadczeń, tak? Jesteś dzika jak dawniej? - zapytał poważnym głosem, wbijając wzrok w twoje dłonie, których nie ukryłaś, a które również zostały oszpecone czerwonymi pręgami po pejczach. Przynajmniej wiesz, iż nie zna prawdy.

Snazzy - 2015-06-26, 20:41

No i stało się. Muszę odpowiedzieć na wszystkie pytania. Czuję, że nie mogę spojrzeć na Sata, dlatego spuszczam głowę, zaciskając zęby i dłonie, byle tylko powstrzymać się od płaczu. Cholera, wpadłam...
- To... nie do końca tak... ona sama nie wiedziała, że to się takie stanie... - odpowiadam coraz bardziej roztrzęsionym tonem, drżąc lekko. - Nic... nic mi nie jest, ale... ona... te rany i siniaki... ona mnie... z... zgwa... zgwał... - urywam, zaczynając płakać na całego. W sumie nawet mi to obojętne, czy Sat przestał cokolwiek do mnie czuć, tylko po prostu ląduję na jego piersi.

Daisy7 - 2015-06-26, 21:11

- Zgwałciła? - dokończył Satan, zanim wylądowałaś twarzą na jego piersi, szczerze zaskoczonym głosem wskazującym na to, że nigdy nie wpadłby na to.
Kiedy już znalazłaś się obok Koabayashiego, ten zaczął głaskać cię delikatnie wzdłuż pleców. Nie można tego nazwać uspokajaniem czy pieszczotami jakimi raczył cię kiedyś, gdy się rozklejałaś. Wówczas obejmował cię mocno i jeszcze szeptał kojącym głosem. Ale nie możesz być zbyt łapczywa. Dobrze o tyle, że cię nie odtrącił, nie odsunął się na bok albo nie wstał. Kiedy trochę się uspokoiłaś, postanowił kontynuować wywiad. Westchnął głośno, co odebrałaś jako przygotowanie przed najcięższym pytaniem. Nie myliłaś się.
- Czemu ZNOWU mnie zostawiłaś? - zapytał chłodnym tonem, cytując mocno wyraz "znowu", ale nie przestając jeździć dłonią po twoich plecach.

Snazzy - 2015-06-26, 21:21

- Cyn... grozili, że... coś jej zrobią... - odpowiadam szybko, nadal trochę łkając. Niedobrze się teraz tak czuję, że zostawiłam ich dwoje samych w Cyllage, a sama rzuciłam się w kierunku Sinnoh, byle tylko ratować własną rodzinę. - Oni... ona próbowała... mnie ostrzec... ale wtedy ją zranili... i powiedzieli, że się gorzej skończy... jeśli natychmiast się tam nie zjawię... nie chciałam, żeby coś jej się stało... i dlatego musiałam... przepraszam, Satty... naprawdę przepraszam... po prostu mnie rzuć... odejdź ode mnie... do diabła... na nic więcej nie zasługuję... do diabła ze mną... naprawdę... - łkam coraz gwałtowniej, nawet nie zwracając na niego uwagi.
Daisy7 - 2015-06-27, 12:04

- Mars, nie jestem zły za to, że chciałaś ratować siostrę. Zgaduję, że każdy człowiek mający serce nie z kamienia postąpiłby tak samo. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie mogłaś mi o tym powiedzieć. Przecież wiesz, jak cierpię, gdy Cię stracę. Stało się to zdecydowanie za dużo razy. Obiecałaś mi ostatnio, że już tak nigdy się nie zdaży. Że będziemy już na zawsze razem. Kiedy tak nagle znikasz, ja wariuje. Teraz było ze mną tak źle, że nie potrafiłem się zająć Ann i musiałem ją odesłać do twojego ojca. Gdyby się nie zgodził... ja... rozważałem dom dziecka - wyszeptał, jakby brzydził się samego siebie. - A ciebie przecież nie monitorowali. Kazali ci dotrzeć na wyspę jak najszybciej, ale to długi odcinek. Godzina w tą czy tamtą stronę nic by im nie zmieniła, a ty przez ten czas mogłabyś mi wszystko wyjaśnić. Ba! Mogłaś chociaż napisać gdzie do jasnej cholery cię porywają! Czy to tak wiele?! - wrzasnął na cały głos, po czym zaczął głośno oddychać, by się uspokoić. - Gdyby ten twój kolega, o którym zresztą też nie raczyłaś mi powiedzieć, nie znalazł mnie i mi nie pomógł, nigdy bym cię nie uratował. Zresztą gdyby przybył tydzień później mógłby mnie zastać wiszącego na lampie. Tego chciałaś? Tego chciałaś do diabła?! Ja i Ann już wcale cię nie obchodzimy?! -znów się zbulwersował.
Snazzy - 2015-06-27, 14:46

- Nie myślałam wtedy do końca logicznie, przepraszam - odpowiadam cicho, prostując się i wpatrując się w zieleń przed nami. - Ja... nie tego chciałam. I to nie tak, że mnie wcale nie obchodzicie. Jesteście dla mnie ważną częścią mojego życia i założę się, że gdyby nie wy, to bym wcześniej się zabiła, gdy odkryłam co ze mną zrobili - dodaję po chwili, po czym milknę na dłuższą chwilę. Do diabła, ratowanie własnego związku jest bardziej bolesne niż myślałam... ale w sumie mniej niż opłakiwanie straty ukochanego. Będę pewnie potem musiała uspokajać blondynę jak nic, ale na razie uporam się z własnymi sprawami. - To z Natsume... to nie do końca tak. Chciałam o nim zapomnieć i nic do niego nie czuję. Bardziej traktuję go jak znajomego, a poza tym... od czasu tej ucieczki w styczniu starałam się nie mieć z nim żadnego kontaktu. Przepraszam, że ci wcześniej o tym nie powiedziałam, Sat.
Daisy7 - 2015-06-27, 15:37

- Akurat Natsume mnie teraz najmniej obchodzi. Wiem, że mnie nie zdradzałaś. Chociaż fakt, że kocha cię na zabój jest dosyć niekomfortowy. Ale dzięki niemu udało się was uratować, dlatego będę jego dłużnikiem do końca życia - powiedział spokojnie, aczkolwiek niechętnie. - Co teraz z nami będzie? Zgaduję, że znowu chcesz do mnie wrócić. Tylko że ja wiem, czy dam radę. To nie tak, że cię nie kocham i daję ci kosza. Bardzo cię kocham, ale ta miłość strasznie mnie rani. Nie wiem, ile jeszcze uda mi się wytrzymać z takimi akcjami. Pewnie obiecasz, że już nic takiego nie będzie miało miejsca, ale wybacz, nie potrafię ci zaufać w tej kwestii - westchnął smutno.
Snazzy - 2015-06-27, 16:33

- Nie wiem, czy chcę wracać do Kalos... z jednej strony wiem, że z naszego domu zapewne zostały ruiny, a z małym dzieckiem to nierozsądne żyć w takim miejscu, ale... nie potrafiłabym porzucić Sinnoh całkowicie... - mówię cicho, po czym kręcę głową, uśmiechając się trochę ponuro. - Wiesz, że Natsume... przypomina mi trochę ciebie z zeszłego roku? Wtedy też wydawałeś się być taki beztroski i w ogóle... więc nie wiem, czy powinnam w ogóle do ciebie wracać. Nie chodzi o to, że cię nie kocham czy coś podobnego, ale... chyba rzeczywiście po prostu za często cię ranię. Po prostu tylko niszczę tego Sata, w którym się zakochałam... - przyznaję, zamykając oczy i wzdychając.
Daisy7 - 2015-06-27, 20:58

- Nie myślałem o zostawaniu w Kalos już na zawsze. Tylko dopóki Sinnoh nie stanie na nogi. Tak z rok, dwa albo trzy. Potem można by kupić nowy dom tutaj i sprzedać ten w Ambrette albo zostawić i mieć dwa tak na wszelki wypadek, aczkolwiek wtedy koszty nam się nie zwrócą - powiedział. - W sumie mi też on się trochę kojarzy ze mną z przeszłości. Wtedy jeszcze byłem wesoły i beztroski, bo nie musiałeś się ciągle stresować - warknął cicho. - Nie wiem co z nami dalej będzie, ale chyba na jakiś czas musimy odpocząć. Miałem pomysł, żeby w końcu odwiedzić rodzinę. Od dawna tego chcę, lecz brakowało mi zawsze odwagi. A teraz uzmysłowiłem sobie, że życie jest zbyt krótkie na takie siedzenie w miejscu z założonymi rękom udając, iż nie miało się bliskich. Tak więc zamierzam z wami wrócić do Kalos i ruszyć od razu do Lumiose, żeby wpierw odwiedzić brata. A ty możesz zostać w Ambrette z Cynthią albo wznowić podróż. Tylko co z Ann? Mogę ją zabrać, jeśli chcesz trochę odpocząć i... no wiesz... nie chcę, żeby małej coś się przypadkiem stało - mówiąc ostatnie słowa, spojrzał na twój kaptur, za którymi ukryte są uszy.
Snazzy - 2015-06-27, 21:14

- I nie będziesz się stresował, mój drogi. Teraz na pewno dopilnuję, żeby nikomu się nic nie stało... a co do Ann, to skoro Cyn u nas trochę pomieszka, to chyba nic się nie stanie, jeśli mała zostanie z nami. Poza tym... myślę, że po tym, co ją spotkało, trochę odpoczynku jej się przyda, a liga na pewno nie wznowi działalności w ciągu miesiąca po wojnie. Wpierw będą musieli obstawić wolne stanowiska... - urywam nagle, przypominając sobie, że nie do końca wiem, kto zginął. W sumie jedyna potwierdzona śmierć to Fantina, dlatego spoglądam pytająco na Sata, posyłając mu niewerbalnie to jedno pytanie, natomiast gdy uzyskam odpowiedź, udaję się wraz z Kobayashim do portu. W końcu statek na nas nie zaczeka.
Daisy7 - 2015-06-27, 21:52

- Wiesz... Tu nawet nie chodzi o to, że liga nie działa na nowo. Po prostu wątpię, by potrafiła się skupić na walce po tym, co się stało. I nie mam tu na myśli waszego porwanie. Chodzi o Luciana... Nie żyje. To znaczy prawie na pewno nie żyje. Naszym udało się go porwać, ale jest w ciężkiej śpiączce i lekarze nie dają mu żadnych szans. To kiedy odłączą go od tych wszystkich maszyn to kwestia czasu. Najbliższego czasu - uściślił smutno. - Dlatego też Cynthia musi pocieszać z tobą, bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzi. Może rzeczywiście obecność radosnego dziecka w domu pomoże jej. Wiesz, tak jak to opisywał Kochanowski w trenach, że Orszulka napełniała ich życie szczęściem i śmiechem. I czym prędzej zadzwonisz do ojca, tym lepiej.
Po powrocie do portu spotkaliście się z Natsume, a potem doszła twoja siostra. Cała zapłakana i czerwona na twarzy z napuchniętymi oczami. Wygląda strasznie. Powiedziała słabym głosem, że wie o Lucianie i że nie pozwoli, żeby go, jak to się wyraziła, zamordowali. Potem weszliście na statek i udaliście do swojej obszernej kajuty z czterema łóżkami. Wtedy też Imasawa zaszlochała po raz ęty, a następnie zemdlała. Kobayashi ułożył ją na posłaniu i kazał nie budzić, tłumacząc, że jej mózg musi odpocząć po serii wrażeń, po czym wyszedł przejść się po pokładzie.
- Ummm... mogę zapytać co z wami te teraz będzie? W sensie tobą i Satem. Jakoś żadne z was nie tryska energią, że odzyskało swą drugą połówkę. Przepraszam, że się wtrącam, ale chce po prostu powiedzieć, że jeśli jego zabraknie w twoim życiu, mogę pojawić się ja. Nie w roli nowego faceta tylko przyjaciela, byś miała w kimś wsparcie i nie musiała płakać w samotności - wyjaśnił cicho.

Snazzy - 2015-06-27, 22:19

Czyli jednak nie żyje... no dobrze, prawie nie żyje, ale praktycznie nie ma szans, by przeżył. Czuję się podle i to tak podle, jak nigdy dotąd. Cholerne Hoenn. Aż wręcz mam ochotę tam pojechać i spalić cały region, zaczynając od siedziby rządu. No nic, najważniejsze to teraz być silne za nas obie. Z tego powodu też siadam na swoim łóżku, ściągając kaptur i spoglądając na Natsume lekko zmęczonym wzrokiem.
- Jest okej. Porozmawialiśmy trochę i wyjaśniliśmy parę spraw, więc na razie się nie rozchodzimy. Poza tym... tylko przyjacielem możesz być cały czas. Wydaje mi się, że Sat nawet cię trochę polubił, a przynajmniej tak mi się zdawało w czasie tego lotu. W każdym razie najważniejsze teraz to zadbać o Cyn, a poza tym... chyba się prześpię, jeśli pozwolisz. Branoc - odpowiadam, po czym legnę na łóżku, zakrywając się kocem.

Daisy7 - 2015-06-27, 23:33

Kiedy powiedziałaś, że Natsume może być zawsze tylko twoim przyjacielem, ten uśmiechnął się smutno sam do siebie. Niech się w końcu tego nauczy, a nie będzie sobie robił głupie nadzieje na coś więcej. Ci zakochani faceci... wytrzymać z nimi nie idzie. Chłopak już nic nie odpowiadał, nie licząc cichego "dobranoc". Położywszy się w swoim wyrku, zaobserwowałaś, że blondyn usiadł na innym wolnym i sięgnął po pierwszą lepszą gazetę leżącą na małym parapecie obok okrągłego okna, za którym widzisz jedynie błękit. Ciekawe czy to woda czy niebo. Zastanawiając się nad tym, odpłynęłaś.
Obudziłaś się po bliżej nieokreślonym czasie. Wypoczęta, ale jakaś taka nieswoja. Chyba przydałaby ci się kąpiel. Spostrzegłaś, że Satan czuwa przy łóżku Cynthii, która dalej śpi, a Natsume gdzieś zniknął.
- Obudziła się niedawno, poszlochała z pół godziny i dalej poszła spać - wyjaśnił Kobayashi, zorientowawszy się, iż otworzyłaś oczy.

Snazzy - 2015-06-28, 13:09

Czuję się strasznie nieswojo, ale to pewnie dlatego, że wczorajsza adrenalina ze mnie zeszła... plus nie odświeżyłam się przed podróżą. Cóż, niedobrze, ale zawsze mogę to nadrobić, dlatego podnoszę się z łóżka, przeciągając się i ziewając.
- Hej, kocie - odpowiadam automatycznie, po czym spoglądam na śpiącą blondynę. W sumie... rozumiem ją trochę. - Mam nadzieję, że spałeś cokolwiek tej nocy? Jak nie, to cię zaraz przejmę wartą nad nią, tylko wezmę prysznic i coś zjem... swoją drogą daleko do Kalos? - pytam, łykając szybko swoje "ukochane" leki (o ile mam je w torbie), po czym wybieram świeży komplet ciuchów i bluzę, by iść następnie wziąć prysznic i się przebrać.

Daisy7 - 2015-06-28, 17:50

- Nie spałem. Bałem się, że jak wszyscy będą spać, a Cynthia się obudzi, zrobi sobie jeszcze jakąś krzywdę - wyjaśnił Satan, a na potwierdzenie swoich słów ziewnął przeciągle, rozciągając ręce w powietrzu. - Chyba mamy dotrzeć na wieczór, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. A dochodzi południe, więc jeszcze kilka godzin - dodał.
Tabletki znalazłaś na samym dnie torby. Połknąwszy jedną zgodnie z zaleceniem na instrukcji, udałaś się do łazienki, by odbyć regenerującą i orzeźwiającą kąpiel pod prysznicem. Nie było gorącej wody, więc chłodna jeszcze lepiej podziałała na twój układ krwionośny. Przebrawszy się w czyste ciuchy, opuściłaś łazienkę, udając się z powrotem do waszej kajuty.
- Jak chcesz coś zjeść, musisz pójść do bufetu, bo nie wziąłem żadnego prowiantu, a zgaduję, że twoje jedzenie też się przeterminowało przez ten czas - poinformował cię sennym głosem Kobayashi.

Snazzy - 2015-06-28, 19:40

- Nawet nie trzeba zgadywać, bo tak jest na pewno... w każdym razie może lepiej będzie, jeśli to ty pójdziesz do bufetu... bez urazy, ale taka przechadzka na pewno cię trochę rozbudzi, a poza tym będziesz mógł coś wypić albo zjeść przy okazji, a ja w tym czasie jej przypilnuję, okej? - proponuję, mierzwiąc mu lekko włosy, chociaż nie mam pojęcia, jak na to zareaguje. Na pewno nie tak, jak kiedyś, ech... w każdym razie, gdy tylko wstanie z krzesła, natychmiast zajmuję jego miejsce, sięgając jednocześnie do długich włosów blondyny, lekko przeczesując je palcami. Może od tego się nie obudzi?
Daisy7 - 2015-06-30, 16:32

gratki zdanie matury :) Szczególnie angielskiego~ a jak tam polski i matma?
------------------
- Podobno chciało ci się jeść - zauważył Satan podnosząc się powoli z krzesła. - Ja tam żołądek mam pełny, ale może rzeczywiście krótki spacer dobrze mi zrobi. Wypije zimnego "Arcanine'a" i jakoś zdołam dorwać do wieczora. Przyniosę ci drożdżówkę - dodał, a kiedy poczochrałaś go po włosach, wysłał ci smutny uśmiech, po czym powlekł się jak żywy trup, opuszczając kajutę.
Usiadłszy przy Cynthii, zaczęłaś rozczesywać palcami jej włosy. Z początku spała jak zabita, ale w pewnym momencie otworzyła wymęczone ślepia oszpecone mnóstwem popękanych wewnątrz nich żyłek. Niemrawo rozejrzała się po pomieszczeniu, a następnie skuliła i zaczęła płakać.

Snazzy - 2015-06-30, 21:43

Polski pisemny 70%, a matma 62%, ale z matmy wyszłam po godzinie, więc żadna rewelacja :D
--------------
Dziwnie się czuję, widząc ją w takim stanie. Jakoś... hm, zawsze byłam przyzwyczajona do tego, że to ona wszystkich wspiera, a sama jest wręcz nie do zdarcia... no cóż, chyba miałam o niej zbyt duże wyobrażenie, w końcu jest tylko człowiekiem jak na przykład ja. Do diabła, jeszcze nie potrafię jej pocieszyć, chociaż trzeba spróbować, dlatego na dobry początek ponawiam delikatne przeczesywanie jej długich włosów i wpełzam sama na łóżko, obejmując ją lekko.
- Wiem, że jest ci ciężko... ale nie możesz cały czas tylko płakać. Powinnaś coś zjeść albo chociaż wypić ciepłą herbatę. Zadzwonić do Sata, żeby ci coś przyniósł? - proponuję cicho, uśmiechając się smutno.

Daisy7 - 2015-07-03, 00:04

no to ładnie ^^ trzeba neechan dać w przygodzie jakąś Poke-nagrodę z tej okazji
-------------
- Nie chcę jeść. Pić też nie. Chyba że mi dasz mocny wódę i pozwolisz nią upić tak na maksa, żebym odleciała i nie musiała o tym wszystkim myśleć- burknęła obrażonym, a jednocześnie zapłakanym głosem spod kołdry, ale po chwili głośno westchnęła. - Przepraszam. Wiem, że chcesz pomóc, ale serio nie mam na nic ochoty. Ewentualnie możesz mi wziąć z automatu jakieś nuddle, jeśli to cię uspokoi - poprosiła, wynurzając czubek nosa i kawałek głowy. - Pewnie wyglądam strasznie, więc lepiej już idź, a ja spróbuje się w miarę ogarnąć, żeby cię nie wystraszyć, jak wrócisz.

Snazzy - 2015-07-03, 15:43

Nie trzeba xD Możesz zrobić zmartwychwstanie Luciana z tej okazji... w sumie korci mnie trochę taki romans między Mei a okularnikiem <3
---------------
- Nie ma mowy, nie zostajesz tu sama - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy, czochrając przyjacielsko włosy Cyn, a następnie wysyłam do Sata notkę o treści "Nuddle dla blondyny, jeśli dasz radę ;-; wolę jej nie zostawić samej w takim stanie ._.". Dopiero wtedy spoglądam na starszą dziewczynę, kręcąc głową. - Wybacz, ale nie oddalam się od ciebie ani na sekundę. Po prostu boimy się, że... coś sobie zrobisz, a poza tym znam cię dobrze i wiem, że chyba byś to zrobiła... po prostu... nie chcemy dla ciebie źle, a jestem pewna, że prędzej czy później on odzyska przytomność. Nie jest taki, że się od razu podda bez walki.

Daisy7 - 2015-07-03, 17:09

i tak wiem, że nie zdradzisz Sata ;-;
----------------
"Jakiś konkretny smak czy te zwykłe podstawowe?" - odpisał, a gdy zapytałaś o to Cynthię, ta poprosiła o zwyczajne, co też przekazałaś Satanowi. Potem blondi zaczęła się histerycznie śmiać z tego, że pomyśleliście, iż może mieć myśli samobójcze. Kiedy skończyła zmieniła ton głosu na grobowy. Wysyczała wrogo, że to nie od niego zależy i na pewno lekarze coś spartolą, dlatego musi czym prędzej dostać się do szpitala, gdzie przetrzymują Luciana, a potem zagrzebała się na powrót w kołdrze, rezygnując z umycia twarzy. Kobayashi wrócił po kilkunastu minutach i wręczył Imasawie duże opakowanie zalane wrzątkiem.
- A może lepiej żeby ostygły, co? Jeszcze je na siebie wyleję, żeby umrzeć z poparzenia - prychnęła, wkładając pałeczki od zestawu do środka kubełka.

Sebuś - 2015-07-03, 20:35

Niestety ;-; moja postac jest do niego przywiazana niczym psiak
----------
- Bez przesady, zwykłym daniem instant nie poparzysz się na tyle, by umrzeć. Poza tym to chyba nie jest śmierć, jakąś byś chciała umrzeć - odpowiadam, uśmiechając się ponuro. Zdaję sobie sprawę, że Cyn ma rację, jednak wiem, że powinna trochę odpocząć, zwłaszcza po tym, co się stało. - Jego rodzina da sobie radę i się tak łatwo nie poddadzą, jestem pewna. W każdym razie na pewno co najmniej na tydzień zostajesz u nas, żeby nabrać trochę sił - podsumowuję, zabierając się za swoje jedzenie.

Daisy7 - 2015-07-03, 23:09

- Spodziewałam się, że mnie uwięzicie mimo własnej woli. Bo kogo obchodzi, że mam od dawna osiemnaście lat i TEORETYCZNIE nikt nie może mi nic kazać - prychnęła, siorbiąc gorącą substancję i wsuwając długi makaron niczym kret dżdżownicę. - Ejj... A może czipa mi wczepicie jeszcze, co? Albo chociaż taki tatuaż na uchu jaki mają rasowe psy, żeby wiedzieć, gdzie je odesłać, kiedy się zgubią. Zawsze możecie dać zwykły "kolczyk" jak dla krowy. Co mi tam.
- Cynthia, to zrozumiałe, że jesteś taka zdenerwowana, ale my naprawdę chcemy ci pomóc - westchnął Satan, lecz jego rozmówczyni nie zareagowała, więc przeniósł zakrwawione oczy ku tobie. - Jednak muszę się przespać. Inaczej padnę na stojąco. Popilnujesz jej, Mei? Gdyby coś się działo, budź mnie od razu.

Snazzy - 2015-07-04, 13:58

- Mam zadzwonić do ojca i powiedzieć mu o wszystkim? Jestem pewna, że mnie poprze... Cyn, do diabła, my nie chcemy źle, po prostu martwimy się o ciebie i tyle - odpowiadam na wybuch blondyny, uśmiechając się ponuro, po czym kiwam do Sata, mrugając porozumiewawczo. - Dobrze, panie z piekła rodem. Idź spać, a ja cię w razie co obudzę... no i nastaw sobie w razie co budzik, jakby się okazało, że my zaśniemy - uśmiecham się do niego, kręcąc głową, po czym ponownie powracam do blondyny, tym razem poważniejąc śmiertelnie. - Nie wspominaj i o żadnych czipach i tatuażach... w sumie to nawet tego nie rozważałam. Po prostu nie chcemy, żebyś była w tym sama. Po prostu musisz odpocząć i dokładnie przemyśleć całą sytuację, a nie działać na gorąco.
Daisy7 - 2015-07-06, 21:49

Satan kiwnął głową, po czym wziął do ręki swój pokedex, poklikał w nim chwilę i odłożył, a sam runął na łóżko, zakrywając się kołdrą po samą głowę. Ledwie skończyłaś mówić do Cynthii, a waszych uszu dobiegł odgłos chrapania.
- Niektórzy to mają super, że potrafią tak od razu odpłynąć. Mnie zazwyczaj męczą jeszcze setki myśli i w rezultacie zasypiam dobrą godzinę albo półtorej później - westchnęła blondyna, obserwując Kobayashiego, po czym biorąc z niego przykład, sama zagrzebała się w swoim wyrku. - Nie chcę o niczym dokładnie myśleć. Tylko spać. Dobranoc - prychnęła, obracając się tyłem do ciebie.

Snazzy - 2015-07-07, 22:08

- Jasne, jasne, idź spać, a ja tu trochę poczuwam przy tobie - odpowiadam, po czym zgrabnie przesuwam się tak, by widzieć twarz blondyny przed sobą. Czuję się dziwnie i trochę... jak piąte koło u wozu, bo w końcu chcę jej pomóc, a tu nic z tego, bo w sumie... no, nie potrafię się wczuć w jej sytuację. No cóż, nic więcej nie poradzę na to, dlatego staram się po prostu czuwać przy śpiącej dziewczynie bez ucinania sobie drzemki, a przy okazji kończę swoje śniadanie od Sata, przeglądając internet na swoim ukochanym urządzeniu. Może znajdę coś ciekawego?
Daisy7 - 2015-07-12, 18:39

Cynthia nic nie odpowiedziała, a na internecie nie znalazłaś niczego na tyle ciekawego, że zatraciłabyś się w tym czymś, zapominając o pilnowaniu Cynthii. Raz przyłapałaś ją jak przez lekko zmrużone oczy obserwuje teren, jakby chciała się wyślizgnąć. Całe szczęście, że postanowiłaś nie odchodzić nigdzie, bo jak nic wykorzystałaby taką sytuację. Ostatecznie nie wiedziałaś, ile czasu spędziła na śnie, ale trochę na pewno. Późnym wieczorem przyszedł Natsume, który przejął wartę, byś mogła odpocząć. Nie musiał cię długo namawiać. Kiedy zbudziłaś się rano, zastałaś wszystkich zwartych i gotowych.
- Chyba niedługo dopłyniemy - poinformował cię twój narzeczony, podając prychającej jak kot blondi kanapki.
- Jak się spało, Mars? - zapytał pogodnie Natsume, zarzucając wilgotnymi (zapewne po prysznicu) blond włosami do tyłu. Jak w słonecznym patrolu...

Snazzy - 2015-07-12, 20:48

- Dzięki, dobrze - odpowiadam wpierw Natsume, rumieniąc się lekko. Chyba jako jedyny zapytał o to, jak się czuję, ale też jest jedyną osobą, którą mogę okłamać. Prawda bowiem jest taka, że czuję się źle. Mam wrażenie, że wszyscy są nastawieni przeciwko mnie przez to, co zrobiła ze mną ta przeklęta jędza, a dodatkowo tatuaże na plecach i te przeklęte uszy mnie piętnują chyba. No nic na to nie poradzę, może z czasem to minie, dlatego na sam początek łykam szybko swoje ukochane leki z nadzieją, że mój wygląd raczy w końcu wrócić do normy dzięki zawartym w pigułkach substancjom aktywnych, a dopiero później uśmiecham się do Cyn. - A wy? Wszystko w porządku? Cyn, może... wybierzemy się w Kalos na spokojnie na zakupy w Lumiose? - proponuję cicho.
Daisy7 - 2015-07-12, 21:45

- To fajnie - odpowiedział Natsume, uśmiechając się jeszcze szerzej. Chyba pomyślał, że ten rumieniec oznacza coś więcej niż zwykłe zawstydzenie. Ach ten biedak. Ale z drugiej strony jest plus obecności blondyna - bez niego byłoby znacznie bardziej ponuro i zimno.
Satan w odpowiedzi na twoje pytanie pokiwał twierdząco głową, a nawet delikatnie uniósł kąciki ust. Niestety Cynthia dalej ma muchy w nosie. Prychnęła głośno, po czym zaśmiała się jak wariatka i obdarzyła cię tak nieprzyjaznym spojrzeniem, że poczułaś, jakby ktoś wbijał ci sztylet w samo serce.
- Spokojne zakupy w Lumiose z ukochaną siostrzyczką, która kiedyś mnie szczerze nienawidziła? O, może pójdziemy sobie do kina i na lody, co? A potem do baru wyrywać przystojniaków? Przecież nie marzę o niczym innym, kiedy facet którego kocham umiera! Jesteś żałosna! - fuknęła, zaciskając mocno pięści.
- Natsume, przypilnuj Cynthii i spróbuj ją namówić do zjedzenia tych kanapek - westchnął Kobayashi, a następnie podniósł się i położył dłoń na twoim ramieniu delikatnie ją zaciskając. - Chodź, wyjdźmy na pokład, żeby się trochę przewietrzyć - tym razem słowa skierował do ciebie.

Snazzy - 2015-07-12, 22:21

Czuję się źle... do diabła, czuję się gorzej niż wcześniej... do diabła, czemu to zawsze wyłącznie moja wina, że wszyscy są unieszczęśliwieni przeze mnie i wyłącznie z powodu mojej osoby...
- Masz rację. Jestem żałosna - powtarzam cicho słowa blondyny, czując jak moje wargi lekko drżą, a w kącikach oczu zbierają się łzy, która powoli zaczynają spływać w dół pod wpływem grawitacji. Zapewne moja mina nie prezentuje się zabawnie, jednak wewnątrz czuję się, jakbym cały czas była ofiarą pieprzonego, głupiego żartu. - Masz rację. Jestem żałosna. To nie ciebie nienawidziłam, tylko siebie. To wszystko... to była po prostu twoja ciężka praca, a ja ci po prostu zazdrościłam i nienawidziłam siebie, że nigdy mi się nic nie udaje. Nawet ostatni miesiąc... biorąc pod uwagę to wszystko, wyszłaś na tym o wiele lepiej niż ja, hahaha... - śmieję się cicho, po czym zarzucam kaptur na głowę, wyrywam się z uścisku Kobayashiego i wybiegam z pomieszczenia, byle tylko jak najdalej. No i z kapturem, żebym nikt nie widział moich łez i uszu.

Daisy7 - 2015-07-13, 15:17

Cynthia nic nie mówiła, a jako że na nią nie patrzyłaś, nie wiedziałaś, jaki ma wyraz twarzy. Spodobało jej się to, że czujesz się winna? A może coś ją cknęło i twierdzi, że przesadziła? Kto wie. Wybiegając z pokoju, usłyszałaś, jak Satan krzyknął twoje imię, a potem on lub Natsume poinformował pospiesznie, że idzie cię poszukać. Byłaś jednak szybsza i czmychnęłaś w pierwszy lepszy korytarz, by nie dać się złapać. Ten wyprowadził cię na pokład. Pogoda podziela twój humor, bo leje jak z cebra. Plus jest taki, że nie widzisz żadnej żywej duszy. Niestety mknąc po mokrych deskach, poślizgnęłaś się i boleśnie upadłaś na prawą nogę. Cholerka, nie dasz rady wstać, bo kostka zdaje się być skrócona, a może nawet złamana.
- Proszę pani! - usłyszałaś gdzieś w przestrzeni kobiecy głos i po chwili pojawiła się nad tobą szczupła blondynka w workowatym płaszczu przeciwdeszczowym - takiej siatce, jakie sprzedają po kilka dolarów. - Coś się pani stało? Da pani radę się podnieść? Może pójdę po pomoc? - zalała cię falą pytań, wyciągajac ręce przed siebie, by pomóc ci wstać. Spostrzegłaś, że twarz ma usianą bliznami.

Snazzy - 2015-07-13, 16:09

Do diabła! Gdy upadałam, miałam nadzieję, że sobie nic nie zrobię, jednak gdy już jakoś ochłonęłam, dopiero teraz do mnie dociera, że strasznie boli mnie prawa noga... i to w sumie nie pierwszy raz, bo w końcu w lipcu poprzedniego roku też złamałam nogę i też prawą. Ała, niedobrze. I w dodatku jakaś kobieta się uczepiła. Z tego powodu pierwszą rzeczą, o jaką dbam, jest upewnienie się, że kaptur jest na swoim miejscu, a jeśli nie jest, to natychmiast zarzucam do z powrotem na głowę. W końcu nie mogę pozwolić, by ktoś zobaczyć moje bestialskie uszy.
- Nic mi nie będzie, dam sobie radę i naprawdę, nie potrzebuję pomocy - odpowiadam cicho blondynce, starając się zignorować fakt, iż ma twarz pokrytą bliznami, zapewne po prostu została ranna w Sinnoh i tyle. W każdym razie, ignorując pomocną dłoń kobiety, próbuję się podnieść, a następnie wrócić do kabiny. Przygód na dzisiaj mi chyba starczy.

Daisy7 - 2015-07-13, 17:01

Na szczęście kaptur nie spadł ci z głowy i kobieta nie ujrzała lisich uszu. Okazała się również nie być natrętna, więc nie starała ci się pomóc na siłę, ale też zaczekała, aż sama wstaniesz i odejdziesz, by się przekonać, że nie zostaniesz tutaj na deszczu rozpłaszczona na deskach niczym naleśnik na patelni. Idąc, musiałaś mocno zaciskać zęby, żeby się nie popłakać. Dopiero gdy zniknęłaś za rogiem, opadłaś prędko na podłogę i zaczęłaś głośno oddychać. Ból jest niemożliwy, zwłaszcza jak się idzie. Możesz spróbować dojść do waszej kajuty, ale niewykluczone, że po drodze zemdlejesz z bólu.
Snazzy - 2015-07-13, 17:28

- Do diabła... - syczę sama do siebie, zaciskając zęby, po czym ponownie wstaję, wznawiając jednocześnie wędrówkę w kierunku kajuty, którą zajmuję z pozostałą trójką. Nie jestem jakimś słabeuszem, a już wcześniej szłam ze złamaną nogą dłuższą odległość i nic mi się nie działo, więc i tym razem wytrzymam. Poza tym nie jestem żadnym słabeuszem, phi, a skoro Satan sam stwierdził, że nie wie, czy nadal powinien być ze mną, to powinnam się trochę usamodzielnić, nieprawdaż? W każdym razie takim oto sposobem rozumowania idę dalej w kierunku z którego przybyłam. Obym tylko nie zemdlała po drodze.
Daisy7 - 2015-07-13, 17:43

Podróż, jak mogłaś się spodziewać, nie należała do najprzyjemniejszych. Kiedy ujrzałaś na swojej drodze schody, o mały włos nie uroniłaś łez. Dlaczego tu nie ma widny?! Jak tak można w ogóle? Co z pasażerami jeżdżącymi na wózkach inwalidzkich albo mających nogi w gipsie tak jak zapewne niedługo ty? Wziąwszy kilka większych oddechów, wznowiłaś wyprawę. Na samym dole musiałaś usiąść, by zregenerować siły. Wtedy też nadbiegł Satan.
- Przyszłaś sobie tu popłakać, tak? - zapytał mieszanką troskliwego głosu z nutką złośliwości, która chyba przypadkiem zakradła się do jego wypowiedzi. - Jesteś cała przemoczona. Byłaś na pokładzie? Chodź się przebrać chociaż - proponował, nie zdając sobie sprawy, że masz zranioną kostkę.

Snazzy - 2015-07-13, 18:04

- Może rzeczywiście trochę zbyt mocno zareagowałam... ale to wszystko moja wina. Mogłam się nie odzywać z tą propozycją. Chciałam jej zaproponować kupno nowych ciuchów, bo podejrzewam, że zapewne większość jej garderoby została w ich domu, a nie chciałam, żeby... no, on schodził na drugi plan czy coś - odzywam się cicho, starając się unikać kontaktu wzrokowego z Kobayashim. Po tym wszystkim nie jestem w stanie normalnie spojrzeć mu prosto w oczy, nie wiem, czemu... w końcu to nie była moja wina, ale z drugiej strony... mogłam się sprzeciwić. No nieważne. Po tym krótkim odpoczynku ponownie podnoszę się na równe nogi i dalej kuśtykam w kierunku pomieszczenia zajmowanego przez naszą czwórkę. - Nie chcę się przebrać. Poślizgnęłam się i się troch poobijałam. Masz jakąś apteczkę w bagażu, nie?
Daisy7 - 2015-07-13, 18:16

- Ja to rozumiem. Wiedziałem, że nie chodzi ci o nic złego, naprawdę - pocieszał cię Satan, po czym pomógł iść, gdy zobaczył, że kuśtykasz. - Poślizgnęłaś i trochę pobijałaś? Według mnie to coś dosyć poważnego, skoro ledwo idziesz z zaciśniętymi ustami. Apteczka nic nie da. Nie mam w niej przenośnego rentgena, by sprawdzić, czy przypadkiem nic sobie nie naruszyłaś w kościach - poinformował, po czym ni z gruchy, ni z pietruchy podniósł cię na ręce z przodu (tak jak w książce Edward trzymał Bellę, gdy niósł ją do gabinetu pielęgniarki, kiedy zrobiło jej się niedobrze od krwi). - Proszę się nie sprzeciwiać i nie wierzgać. Musi cię zbadać pokładowy lekarz, a zanim byś się do niego sama doczłapała, nastałaby wieczór - zachichotał, niosąc cię już po schodach.
Snazzy - 2015-07-13, 18:38

- Brzmisz trochę jak stary ty, zupełnie jak w lipcu... - przyznaję cicho z nutką nostalgii w głosie, przy czym przymykam lekko oczy, uśmiechając się słabo. Jednocześnie też nieco mocniej naciągam kaptur na głowę. Nie chcę ryzykować, że ktoś się dowie, iż mam cholernie niepraktyczne lisie uszy i że jestem wybrykiem natury. Brrr! - I... przepraszam, że tak to wszystko wyszło. Wiem, że... wolałbyś się na razie ode mnie odseparować i odciąć, a tu jak zawsze coś sobie uszkodziłam i nie da rady. Głupi Marsik bez oleju w głowie... - stwierdzam cicho, nieco poważniejąc. - Cyn... chyba nie była na mnie obrażona, prawda?
Daisy7 - 2015-07-13, 19:02

Satan nie powiedział ani słowa, kiedy uznałaś, że przypomina nieco dawnego siebie. Może nie usłyszał? W końcu pada deszcz i mocno uderza o wszystko, co napotka na swojej drodze, a taki lekki hałas jest w stanie zagłuszyć szepty. Z drugiej strony masz wrażenie, że celowo tego nie skomentował.
- Nie jestem pewien, co Cynthia sobie teraz o tobie myśli i jakie jest jej nastawienie do któregokolwiek z nas, aczkolwiek nawet jeśli jest obrażona, nie przejmowałbym się tym, no bo wiesz... działa pod wpływem emocji. Tak naprawdę dalej cię kocha i pewnie szybko sobie to "przypomni" - pocieszał cię. - A co do tego naszego odpoczynku od siebie... W sumie to nieważne, głupio myślę... Ale może? A co mi tam - mruczał do siebie, prowadząc jakąś wewnątrzną wojnę, aż wreszcie podjął decyzję. - Kochasz Natsume? - wypalił i chociaż powiedział to bardzo szybko, tak, że ledwo zrozumiałaś, zabrzmiał neutralnie. Oczy ma cały czas utkwione gdzieś przed siebie i nie ma mowy, by spojrzał teraz na twoją twarz.

Snazzy - 2015-07-13, 19:45

Jestem w sumie zaskoczona tym, co usłyszałam od Sata. Tego się nie spodziewałam, bo wiem, że jest typem, który raczej nie zadaje takich pytań, ale cóż, czas zmierzyć się z prawdą i rozjaśnić wszelkie wątpliwości.
- Nasza relacja... jest dość skomplikowana, ale to na pewno nie jest miłość - odpowiadam cicho, pochmurniejąc lekko. - Niepokoi mnie to, że on widzi we mnie kogoś więcej niż przyjaciela... bo nie na tym mi zależało. Gdyby nie on, zapewne byłabym już martwa od prawie trzech miesięcy. Uratował mi wtedy życie i jestem mu bardzo wdzięczna z tego powodu, ale to jest na pewno zbyt daleko od zakochania. Przyjaźń... owszem, ale zakochanie na pewno nie. Poza tym na świecie jest tylko jeden facet, którego kocham tak mocno, by można to nazwać jedyną słuszną miłością i obawiam się, niestety, że właśnie niepotrzebnie nosi mnie na rękach - uśmiecham się lekko, a następnie lekko przemieszczam swoją głowę, by pocałować go delikatnie w policzek. Ciekawe, czy jest szorstki od zarostu.

Daisy7 - 2015-07-13, 22:46

Tak, ten pocałunek w policzek był szorstki, o ile można tak powiedzieć o buziaku. Bez wątpienia zaskoczyłaś nim Satana, który wręcz stanął, zatrzymując się w środku drogi przez pokład, ignorując wszechobecny deszcz. Serducho zaczęło ci mocno walić. Kompletnie nie wiedziałaś, co Koabyashi zamierza teraz zrobić. Uda, że nic ni zaszło i ruszy dalej? Nakrzyczy na ciebie i cię tu zostawi? To akurat mało prawdopodobne. Nawet jeśli się między wami nie układa, nastolatek pozostał sobą - kulturalnym i szarmanckim, a nie zimnym draniem i bestią. Dopiero po chwili koleś zrobił coś, czego się nie spodziewałaś. Skierował twarz ku tobie, po czym pocałował cię namiętnie w usta. Tak bardzo czule, że aż zakręciło ci się w głowie, a oczy na moment zaszły mgłą, nie mówiąc już o palpitacjach. Potem jak gdyby nigdy nic ruszył dalej, lecz z łobuzerskim uśmiechem na twarzy od ucha do ucha.
Snazzy - 2015-07-13, 23:01

O matko. To było wspaniałe. Było cudowne. Jak mi tego brakowało.
Pocałunek na początku zbił mnie z tropu. Rajciu, to było zupełnie nieprawdopodobne. I niemożliwe. Byłam na granicy omdlenia... i w sumie to nadal jestem. Czuję wyraźnie, jak mi serce łomocze, a to co widzę, jest takie troszkę rozmazane. Jak nic w moim obecnym stanie takie dłuższy pocałunek mógłby się okazać tragiczny w skutkach, jednak tak bardzo tęsknię za tymi nocnymi momentami z Kobayashim, że w sumie stan mojego zdrowia niewiele mnie przy tym obchodzi. A na razie? Na razie próbuję zwinąć się w kłębek w jego objęciach przy jednoczesnym zachowaniu przytomności... bo jakbym zemdlała mogłoby być nieciekawie.

Daisy7 - 2015-07-14, 00:01

Z twarzy Satana nie znikał ten uroczy, łobuzerski uśmieszek, który nie pozwalał ci się skoncentrować na niczym innym. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy, jak bardzo ci go brakowało. Dobrze, że udało ci się mimo to jakoś uspokoić i ostatecznie nie zemdlałaś. Po dotarciu do gabinetu lekarza pokładowego zostałaś przez niego dokładnie przebadana. To znaczy tylko noga, więc bez zbędnych obaw. Szybko stwierdził, że nie doszło ani do złamania ani zwichnięcia kostki. Jest ona zbita i musi sama dojść do siebie, ale pomóc może jej w tym żelowata maść, którą dostałaś, a także częste, delikatne rozmasowywanie. Da się zrobić. Podziękowawszy facetowi za pomoc, opuściliście jego "rezydencję" i wróciliście do kajuty. Oczywiście Kobayashi zaniósł cię do niej. Potem wytłumaczyliście wszystko dwójce towarzyszy. Natsume chyba się przejął, natomiast Cynthia nie zareagowała w żaden sposób zachowując kamienną twarz.
- Może trochę ci ją pomasować? - zaoferował się blondyn, wskazując na twoją prawą kończynę dolną.
- Albo ja - wtrącił szybko Sat i mogłabyś przysiąc, że zachichotał, co wyłapały jedynie twoje superowe uszy.

Snazzy - 2015-07-14, 09:59

No i znowu mam ochotę krzyknąć, że mają się odczepić, odpierwiastkować, jednak ne potrafiłabym tak nigdy powiedzieć do Kobayashiego. Z tego powodu też jedynie kręcę przecząco głową na obie propozycje i zwijam się w kłębek na łóżku, spoglądając ukradkiem na blondynę. Do diabła, nic mi z tą nogą nie jest, a ona jest w gorszym stanie niż ja kiedykolwiek... no i nadal się głupio czuję, przypominając sobie to, co niedawno jej zaproponowałam. Głupia jestem i nic na to nie poradzę... ale chociaż może prześpię resztę podróży statkiem? Nie wiem, nie mam pojęcia, ale oby tak było. Nie chcę się na razie niczym przejmować.
Daisy7 - 2015-07-14, 13:18

Mężczyźni westchnęli jednocześnie zasmuceni, że nie przyjęłaś propozycji żadnego z nich. Odwróciwszy się tyłem, postanowiłaś spróbować zasnąć. Niestety okazało się to być bardzo trudnym wyzwaniem z trzech głównych powodów. Po pierwsze ten najbardziej przyziemny, czyli ból nogi. Po drugie cały czas twoja głowa zadręczała cię myślami o Cynthii, a po trzecie podsyłała ci także błogie wspomnienia niedawnego pocałunku z Satanem, od których od razu rozbudzałaś. Zanim odpłynęłaś, wysłuchałaś dokładnie długiej rozmowy między chłopakowi. Dotyczyła głównie Sinnoh, a mówiąc dokładniej to strat, jakie poniósł region. Wyłapałaś też kilka wtrąceń Cynthii na temat jej nienawiści do Hoenn. Potem w końcu nastał błogi sen, z którego wybudziłaś się dopiero wieczorem, kiedy dopłynęliście do Kalos.
- Wstawajcie śpiochy. Czas się zbierać! - zakomunikował głośno Natsume, a ty zorientowałaś się, że tylko on nie spędził ostatnich godzin na drzemce, bo jako jedyny z waszej czwórki nie wygląda jak zombie.

Snazzy - 2015-07-14, 20:25

Źle się czułam z tym, że moja siostra określała swój stosunek do Hoenn jako wrogi. Rozumiem, że wojsko sprawiło, iż prawdopodobnie jej narzeczony umrze z powodu armii tego regionu, jednak uważam też, że nie powinna zapominać, iż Hoenn to nie tylko rząd i wojsko, lecz także zwykli ludzie - najprościej ujmując, tacy jak my wszyscy. Czuję się trochę głupio, jednak zdaję sobie też sprawę, iż jest to zapewne wyłącznie jej jedyna reakcja. Zapewne gdy on wyzdrowieje, to przestanie tak myśleć i w mig zapomni o całej sprawie. A teraz... najważniejsze to chyba podnieść się na równe nogi i zejść ze statku.
- Jasne, ale w nocy to ja czuwam, bo wyglądasz, jakbyś miał zaraz paść - odpowiadam Natsume, po czym zbieram swoje rzeczy i wraz z resztą udaję się w kierunku zejścia z pokładu... cały czas uważnie obserwując blondynę, by nie wywinęła niczego głupiego. Przed wyjściem także zarzucam kaptur na głowę. Najważniejsze to chronić blondi przed samą sobą oraz swoje uszy. Brrr.

Daisy7 - 2015-07-14, 20:43

- Tak jest, proszę pani - zażartował Natsume, salutując ci, jakbyś była generałem czy kimś takim, a on zwykłym "kotem".
Cynthia znów postanowiła was trochę podenerwować, dlatego zachowywała się, jakbyście ją uprowadzili. Mówiąc prościej szła wyprostowana, lecz ze spuszczoną głową, a ręce przeniosła na tył i schwytała się dłońmi tak, jakby to były kajdanki. Satan westchnął głośno, darując sobie złośliwe komentarze i ignorując wzrok zdziwionych osób, które mijaliście. Całe szczęście, że w ogóle was wypuścili ze statku!
Jesteście teraz w Coumarine City. Pytanie co dalej. Z jednej strony powinniście najpierw wrócić na swoje śmieci do Ambrette, jednak blondi upiera się, że wykręci wam nieciekawy numer, jeśli nie zgodzicie się udać od razu do Lumiose do szpitala.

Snazzy - 2015-07-14, 21:39

Coumarine... z jednej strony cieszę się, że jestem z powrotem w Kalos, jednak z drugiej... niekoniecznie. Tęsknię za Sinnoh, jednak zdaję sobie sprawę, że na razie tam nie wrócimy. Hm, a gdybym została mistrzynią w Kalos? To nie jest nawet takie głupie, jednak teraz najważniejsze to zdecydować, co robimy dalej.
- Wiem, że chcesz go zobaczyć jak najszybciej, ale... no to trochę nierozsądne, jest prawie noc i na bank pierwszy lepszy lekarz cię wywali ze szpitala, biorąc pod uwagę, że zapewne leży na oddziale intensywnej terapii... ale skoro masz iść, to na pewno nie sama. Natsume... poszedłbyś z nią? My w tym czasie byśmy z Saten ogarnęli nocleg, a ty... dowiedziałabyś się co z nim się dzieje aktualnie - proponuję cicho, starannie unikając wypowiadania imienia okularnika.

Daisy7 - 2015-07-14, 22:00

- Czemu unikasz imienia Luciana? Tak zazwyczaj mówi się o osobach zmarłych albo tych, które są krok od trumny, wiesz? - prychnęła z niesmakiem Cynthia, która zauważyła, że celowo wprowadziłaś zastępcze zaimki (?).
- Nie ma sprawy. Jak się czegoś dowiemy albo nas wpuszczą do niego, dam znać Satanowi na pokedexa - odpowiedział Natsume, ignorując wypowiedź blondi, którą następnie zaciągnął za siebie w kierunku wschodniego wyjścia z miasta.
- A właśnie, Mars, masz jeszcze swój pokeall? Bo jak nie to trzeba ci sprawić jakiś nowy, żebyśmy w razie zgubienia się mieli jakiś kontakt. Ale z tego co pamiętam, wyciągałaś go na statku, nie? I gdzie szukamy noclegu? - zalał cię falą pytań ukochany, kiedy już zostaliście we dwójkę.

Snazzy - 2015-07-14, 22:30

- Mam, mam - odpowiadam, obserwując nieco pochmurnie oddalającą się blondynę wraz z blondynem. Hm, idealnie pasują do siebie, ale i tak mam nadzieję, że okularnik wyzdrowieje i wszystko będzie po staremu. Na pewno. Nie może być w końcu inaczej. - Gdzie nocujemy? No cóż... wydawało mi się to logiczne, że w Lumiose, w końcu wiem, że wolałaby być blisko Luciana, nie? Myślę, że tak przez najbliższe kilka dni może być, dopóki nie uda mi się jej przekonać, że Ambrette też jest blisko... ale teraz i tak najgorszy problem to to, co zrobić z Natsume. Nie żebym miała coś przeciwko, ale... przeszkadza mi to, w jaki sposób mnie traktuje... czuję się niekomfortowo trochę - przyznaję cicho, rumieniąc się lekko.
Daisy7 - 2015-07-14, 22:54

- Okej, w takim razie ruszajmy za nimi - zdecydował Satan i tak też postąpiliście. - Nie ukrywam, że mnie też to odrobinkę zaczyna irytować. Z początku go olewałem z tymi teksami, ale jednak nie damy rady na dłuższą metę. Jakby nie było nadal jesteś moją narzeczoną, do której czuję coś bliżej nieokreślonego, a on próbuje z tobą flirtować i wyznaje ci uczucia przy mnie, jak gdybym był nikim ważnym - prychnął zniesmaczony zachowaniem blondyna. - Znaczy się dalej jestem i będę mu mega wdzięczny za pomoc, ale myślę, że musi znać granice - dodał.
Snazzy - 2015-07-14, 23:22

- Uhm... mam przynajmniej nadzieję, że sprawa rozwiąże się sama i sam to w końcu zrozumie. Za bardzo go lubię, by go spalić albo przynajmniej dotkliwie poparzyć - prycham cicho, kręcąc głową, po czym idę czy też raczej kuśtykam wraz z Kobayashim w kierunku Lumiose, intensywnie myśląc. Nie wiem już co kompletnie robić, a gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że będę miała problem z dwójką facetów i zrozpaczoną siostrę na głowie (i sumieniu), to bym pewnie wybuchła niepohamowanym śmiechem. No cóż, takie życie, ale najważniejsze teraz to dotrzeć szybko do miasta.
Daisy7 - 2015-07-14, 23:32

Wędrówka na szczęście nie trwała długo, bo Lumiose znajduje się bardzo blisko Coumarine. Co ciekawsze zanim wyszliście ze wspomnianego miasta, przechodziliście przez targ, gdzie twoją uwagę przykuła jakaś dziwaczna maszyna i stojąca obok niej cycata kobieta rozebrana prawie do rosołu. Dziwne to. Potem minęliście jeszcze sex-shop, przy którym kręciła się nieznana ci kobieta w rudych włosach. Chyba nazywa się May, bo tak zawołał do niej jakiś mężczyzna. Nieważne.
W Lumiose zjedliście jagodzianki, a potem poszliście szukać miejscu noclegu. Pytanie za sto punktów - decydujecie się na pokoje w Centrum Pokemon czy szukacie jakiegoś hoteliku?

Snazzy - 2015-07-14, 23:48

Lubię ludzi w Kalos. Wydają się tacy inni, bardziej radośni i optymistyczni, zupełnie jak Kobayashi. Poza tym.. trochę to chyba zbieg okoliczności, że przy wyjściu z miasta napotkaliśmy rudą, która zapewne nazywa się May... zwłaszcza, że to imię czyta się zupełnie jak moje. No ale nieważne, nie będę się roztaczać nad zbiegami okoliczności. Jagodzianki dobre były, a teraz nadszedł czas, by zdecydować, gdzie będziemy nocować. Bez cienia wahania wskazuję swemu towarzyszowi centrum. Mam do tego miejsca większe zaufanie niż do pierwszych lepszych hotelików, dlatego mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę.
Daisy7 - 2015-07-14, 23:59

W centrum na szczęście było mnóstwo wolnych miejsc. Swoją drogą to chyba największa lecznica dla Pokemonów, jaką kiedykolwiek widziałaś. Tyle pięter, wszystko takie nowoczesne... Wow! Jednak Lumiose nie próżnuje i nie dziaduje w niczym. Miła Siostra Joy, która jakby na potwierdzenie twojej teorii tryskała cały czas optymizmem, przydzieliła wam studio, które posiada mały przedpokoi, a z niego wejście do własnej łazienki oraz dwóch sypialni dwuosobowych. Ustaliliście, że spać będziecie dzieląc się według płci. W sumie ty i tak nie zamierzałaś dzisiaj spać, lecz pilnować siostry, więc nic straconego, skoro masz być z nią w pokoju.
- Mars, mogę cię zabrać na spacer niespodziankę? Żebyś się trochę zrelaksowała i odpoczęła - zaproponował niespodziewanie Kobayashi, obdarzając się ponownie łobuzerskim uśmieszkiem, któremu nie sposób się oprzeć.

Snazzy - 2015-07-15, 00:09

Aw, czuję się taka wyróżniona, że prawdopodobnie przez kilka dni będziemy mieszkać w takim cudownym miejscu, chociaż w głębi duszy tęsknię za Floaromą i Ambrette. Cóż, powoli też będę musiała zacząć zbierać pieniądze, gdyż moje oszczędności błyskawicznie stopniały, chociaż w sumie to nie taki problem znowu. Gorszą sprawą jest nagłe i niespodziewane pytanie Kobayashiego. On... mnie... na spacer? Tak nagle? Zaczynam się bać, jednak odpowiadam w miarę spokojnie, przywołując zawstydzony uśmiech na twarz.
- Ach... no tak, w końcu to twoje rodzinne miasto, nie? I pewnie znasz mnóstwo ciekawych miejsc. Daj mi pół godziny na odświeżenie się po podróży, dobrze? - proszę cicho, a następnie zamykam się wraz z kosmetyczką w łazience.

Daisy7 - 2015-07-15, 00:18

- Ano, sporo miejsc stąd kojarzę i obiecuję, że nie zaprowadzę cię do żadnego parku pełnego ludzi. Chcę żebyś poczuła się trochę bardziej swobodnie i nie musiała ciągle zakrywać głowy kapturem - poinformował cię Satan, zanim zniknęłaś za drzwiami łazienki.
W trakcie odświeżania się po podróży odkryłaś niemiłą niespodziankę, a mianowicie zaczął ci się okres. Całe szczęście, że brzuch póki co nie daje o sobie znać. Może obędzie się bez tabletek na bóle? Oby. W każdym razie załatwiwszy wszystkie kobiece sprawy, upuściłaś pomieszczenie.
- Gotowa? Powiedz mi tylko, czy masz ochotę na dłuższą wędrówkę, czy raczej mam wybierać coś bliższego? - zapytał cię Kobayashi, kiedy wychodziliście na korytarz.

Snazzy - 2015-07-15, 00:34

- Zwarta i gotowa - odpowiadam pewnie, chociaż nadal się lekko rumienię. Ja to dopiero jestem pechowcem, do diabła, że wszystko musi mnie łapać tego samego dnia. Kłótnia z siostrą, poobijana boleśnie noga, a teraz jeszcze TO. Ach, droga siła wyższo, czemu ty mnie tak nienawidzisz i utrudniasz mi właściwą egzystencję wśród innych ludzi... ufff, całe szczęście, iż Kobayashi zapewnił mnie, że będzie wybierał miejsca mało zatłoczone. Hm, chociaż tyle dobrego. - Uhm... chyba lepiej będzie, jeśli zahaczymy wyłącznie o bliskie miejsca... z moją nogą dłuższe wyprawy to niezbyt dobry pomysł - wyjaśniam.
Daisy7 - 2015-07-15, 00:58

- Ach, głupi ja, wybacz, że w ogóle zapytałem - skarcił się Satan, po czym delikatnie popukał w głowę, jakby chciał obudzić mózg i zmusić go do logicznego myślenia lub coś w ten deseń, jak to robią postacie w kreskówkach.
Wybraliście się do bardzo nietypowego, aczkolwiek uroczego miejsca - ruiny. Tak, najprawdziwsze ruiny otoczone niewielkim zagajnikiem w środku miasta. Jest zbyt mały, by można go nazwać lasem, aczkolwiek zapewnia prywatność i jest tutaj ciszej niż na tłocznych ulicach Lumiose. Kobayashi wyjaśnił ci, że kiedyś dokładnie w tym miejscu znajdował się spichlerz, kiedy Lumiose było jeszcze średniowieczną wioską otoczoną murami. Podobno w okolicy znajduje się jeszcze kilka takich pozostałości, ale ta jako jedyna ostała się w śródmieściu. Usiedliście na kamiennych niegdyś ścianach. Po chwili ciszy mężczyzna znów zabrał głos: "Słuchaj Mei... Bo widzisz... Ja jednak zmieniłem zdanie co do tej separacji. Na wstępie chcę powiedzieć, że nadal mam do ciebie żal o to, jak postąpiłaś, ale nadal traktuję cię poważnie i czuję do ciebie coś silnego. Uświadomiłem to sobie w ciągu tej podróży statkiem patrząc na Natsume i jego zaloty względem ciebie. Pomyślałem sobie, że jak odejdę, zleci się do ciebie mnóstwo takich facecików jego pokroju i gorszych, którzy chcieliby cię tylko wykorzystać. W końcu jesteś najpiękniejszą kobietą, jaka stąpała po Sinnoh, a teraz także Kalos. W sumie nic dziwnego, że blondyn tak za tobą wariuje, ale za późno, to mnie wybrałaś. Wracając to zamierzam zostać przy tobie, aczkolwiek musimy odbyć kilka poważnych rozmów, zanim wszystko wróci do dawnego ładu i odbierzemy Ann. Nie chcę tez rezygnować z postanowienia o spotkaniu z rodziną. Po prostu będziesz mi towarzyszyć. Może dodasz mi odwagi, kiedy zacznę mieć wątpliwości. Żem się nagadał... Ale co o tym wszystkim sądzisz?".

Snazzy - 2015-07-15, 08:41

- Hm... polemizowałabym trochę, jeśli chodzi o ten fragment, iż jestem taka ładna, że się w mig by do mnie zalotnicy zlecieli - odpowiadam, śmiejąc się cicho, a przy okazji zrzucam kaptur z głowy, odsłaniając swoje potworne uszy. - Myślę, że to dobry plan, chociaż nie wiem, czy przy spotkaniu z twoją rodziną będę ci aż tak dodawać odwagi, chyba raczej sama się rozpłaczę przy pierwszej lepszej okazji i... możemy z tym zaczekać, dopóki sytuacja z Cyn nie znormalnieje? Wiesz, wolałabym mieć ją na oku póki co, bo domyślam się, że w przypadku... gdyby sytuacja się pogorszyła, mogłaby sobie zrobić krzywdę...
Daisy7 - 2015-07-15, 13:01

- No pewnie, że zaczekamy. Ile tylko będzie trzeba. Wiesz, zdążyłeś się przyzwyczaić do tej wariatki i nie chciałbym, żeby zniknęła z naszego życia, bo wtedy stałoby się naprawdę zbyt normalne, jak na naszą rodzinkę - uśmiechnął się zadziornie, po czym wstał z kamiennego murka i podszedł bliżej tak, że stoi tuż przy tobie. Jedną rękę przyłożył do twojego prawej policzka, a drugą delikatnie pogłaskał lisie uszy, po czym zjechał nią na twój lewy policzek, obejmując je teraz obydwa. - Myślę, Mars, że masz bardzo niską samoocenę i kompletnie się nie doceniasz. Nawet nie wiesz, jak wielu mężczyzn się za tobą ogląda, kiedy przechodzisz obok - wyszeptał ci, kiedy wasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, a następnie zniszczył ową przestrzeń, przystępując do długich i namiętnych pocałunków składanych prosto na twoje usta. - Mam przestać? - wyszeptał lekko zdyszanym głosem między kolejnymi buziakami, od których zrobiło ci się gorąco.
Snazzy - 2015-07-15, 19:05

- Znaczy... nie przeszkadza mi to tak bardzo, ale i tak wolałabym na razie tego nie robić. Po prostu... nie doszłam jeszcze do siebie po tym wszystkim i... no wiesz - odpowiadam cicho, rumieniąc się mocno, po czym odsuwam się nieznacznie w bok doprowadzając do zwiększenia dzielącego nas dystansu. - Wiesz... to nie tak, że coś mi w tobie przeszkadza, ale obawiam się, że o tym wszystkim tak szybko nie zapomnę, więc wolałabym się... po prostu wstrzymać. Przepraszam... może... może już wrócimy, hm? - proponuję cicho, starając się nie patrzeć w jego błękitne oczy.
Daisy7 - 2015-07-15, 20:03

- Okej, już, nie ma sprawy - odpowiedział, odsuwając się natychmiast, gdy tylko zobaczył, że nie reagujesz na jego pocałunki i pieszczoty tak, jak by chciał. - Doskonale cię rozumiem i nie będę nalegał, dopóki sama nie zechcesz. Po prostu musiałem ci uświadomić, jak piękna jesteś, bo kompletnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, a to mnie martwi - dodał, nie dając po sobie poznać, czy żartuje, czy mówi na serio.
Droga powrotna była dla ciebie prawdziwą udręką. Po pierwsze noga dała się we znaki, a po drugie dalej mocno przeżywałaś to, co się przed chwilą wydarzyło. W pokoju Satan zaproponował, byś się przespała albo chociaż poleżała trochę i rozmasowała sobie bolącą kończynę, a on w tym czasie spróbuje skontaktować się z Natsume.

Snazzy - 2015-07-15, 21:04

- Hej, hej, spokojnie, aż tak bardzo martwić się o mnie nie musisz, ta noga wcale tam mocno nie boli - odpowiadam z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym zwijam się w swoją ulubioną pozycję do spania, czyli w kłębek. W sumie przespanie się po podróży nie wydaje mi się być takim złym pomysłem, a w sumie to ostatnio strasznie się rozleniwiłam z tym spaniem. No ale nieważne, jak nie zasnę, to zawsze będę mogła podsłuchiwać współlokatorów, prawda? - Jak się dowiesz, czy coś się zmieniło tam u niego, to mnie obudź, dobrze? - proszę cicho, zanim się totalnie zagrzebię pod pościelą.
Daisy7 - 2015-07-15, 21:10

- Nie ma sprawy - odpowiedział Satan, po czym życzył ci jeszcze miłych snów.
Chociaż spałaś całą noc, udało ci się ponownie zasnąć. Może nie był to twardy sen, bo często przebudzałaś się na kilka sekund, a potem znów odpływałaś, ale i tak wyśniłaś mnóstwo niesamowitych rzeczy. Na przykład taka minipralka na kółkach, która jeździła sobie po domu i czyściła drobne zanieczyszczenia na ubraniach domowników, np. plama po sobie spaghetti albo ubłocona nogawka. Kiedy wstałaś już na dobre, dochodził wieczór. A więc zapowiada się noc bez zmrużenia oka, meh. Spostrzegłaś też, iż nigdzie nie ma Satana, ale uspokoiłaś się po odczytaniu wiadomości wysłanej przez niego na twoje urządzenie: "Poszedłem coś załatwić". W sumie... to coś wcale nie jest takie uspokajające.

Snazzy - 2015-07-15, 21:44

Dziwnie się czuję, budząc się w pustym pokoju, zwłaszcza po tych snach, jakie mnie nawiedziły w ciągu spania. Przede wszystkim jestem zdezorientowana i dopiero po momencie orientuję się, że Kobayashi wyszedł, zostawiając mi wyłącznie notkę na komunikatorze. Poszedł coś załatwić, hm? No nic, odpisuję na jego wiadomość krótkie "Tylko wróć szybko :)", a następnie podnoszę się z łóżka, by wziąć prysznic. Długi, chłodny prysznic, który mnie trochę oczyści... a poza tym jest jeszcze jedna rzecz. Coś za dużo ostatnio sypiam, a kojarzy mi się to praktycznie z jednym okresem mojego życia, dlatego... wnikliwie obserwuję swój brzuch... chyba się jakoś nie pośpieszyłam, prawda?
Daisy7 - 2015-07-16, 11:52

Po dokładnej kąpieli obejrzałaś swój brzuch, jednak nie widać na nim żadnych niepokojących okrągłości. Zamiast tego mnóstwo blizn, które pozostaną ci już na zawsze. Ciekawe jak to będzie, gdy wrócicie do Ambrette i nastaną cieplejsze dni, a wówczas Ann będzie się domagała codziennych kąpieli w oceanie. Co prawda nikt nie każe ci zakładać kostiumu kąpielowego, ale wtedy mała zacznie zalewać cię falą męczących pytań. Meh... Skoro mowa już o małej, to może wypadałoby zadzwonić do twojego ojca, który aktualnie się nią opiekuje? Ciekawe czy Satan powiedział mu, że wyrusza cię uratować? Jeśli nie to staruszek mógłby paść na zawał po usłyszeniu w telefonie twojego głosu.
Snazzy - 2015-07-16, 17:06

Kwestia brzucha znowu nie jest taka problematyczna, bo zawsze mogę po prostu założyć strój jednoczęściowy, jednak nadal nie jest to ukochane bikini, ech. Na szczęście do czerwca jeszcze szmat czasu i mam szczerą nadzieję, że uda mi się jakoś zamaskować brzuch, a na razie najważniejsze to ogarnąć wszystko to, co mi potrzebne. W sumie to chyba nic na razie nie muszę robić, tylko z chęcią zadzwoniłabym do ojca, tylko... jak rozmawiać przez telefon z tymi uszami? Przecież nie przyłożę sobie urządzenia do ucha, bo to zaboli. W końcu, żeby jakoś to rozwiązać, wykonuję połączenie, włączając opcję rozmowy przez głośnik. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Daisy7 - 2015-07-16, 17:25

Czekałaś dosyć sporo, ale niestety ojciec nie odbierał. Ani za pierwszym, ani za drugim, ani nawet za trzecim razem, więc dałaś sobie spokój. Zawsze po pięciu sygnałach włączała się jego automatyczne sekretarka z prośbą, byś zostawiła wiadomość po usłyszeniu sygnału. No cóż, wygląda na to, że jest w łazience, na spacerze bez telefonu albo po prostu go nie słyszy. Może Ann się do niego dobrała i wylądował na dnie jakiejś rzadko otwieranej szafki? Oby nie w śmietniku... Na myśl o córce i jej wygłupach uśmiechnęłaś się do samej siebie. Akurat w tym momencie usłyszałaś, jak ktoś przekręca kluczyk w drzwiach i po chwili do pokoju wszedł obładowany siatkami Satan.
- No cześć. Małe zakupy - zaśmiał się, odkładając bagaż, z czego większość wygląda na jakieś ciuchy.

Snazzy - 2015-07-16, 19:40

- Widzę właśnie, jak bardzo małe... wiesz już, co z Cyn i... Lucianem? - pytam cicho, przy okazji zauważając oczywisty fakt, iż Kobayashi lekko przesadził z zakupami, chociaż z drugiej strony rozumiem go całkowicie, że ubrania też są ważne. Do diabła, swoją drogą będę sama musiała iść do sklepu i odświeżyć swoją garderobę, jednak na razie najważniejsze to porozmawiać z Satem. - Próbowałam dodzwonić się niedawno do ojca, ale... nie odbiera telefonu. Nie wiesz, czy przypadkiem coś mu się nie stało czy coś? Martwię się trochę o niego, bo jednak... no sam wiesz - pytam.
Daisy7 - 2015-07-16, 23:27

- Oj no, musiałem skompletować ci, sobie i Cynthii trochę ciuchów. W sumie większość wam, bo ja jakieś tam sobie nakupowałem, kiedy ty zniknęłaś, ale ty i Cynthia nie zdążyłyście, a wcześniejsze to raczej spłonęły w trakcie wojny - wyjaśnił. - Udało mi się dodzwonić do Natsume. Powiedział, że na kilka minut wpuścili Cynthię do Luciana, który dalej jest w śpiączce. Oczywiście się rozpłakała na jego widok, a potem, kiedy kazali jej już wyjść, nieźle się wściekła i prawie ją wywalili stamtąd siłą. Natsume coś tam podobno zaradził, ale szczegółów nie znam. Niestety przekazał mi, że gadał na lekarzami i kiedy pytał o stan Luciana i czy ma jakieś szanse to... kręcili głowami i spuszczali głowy - dodał smutno. - Co do twojego ojca to pewnie poszedł na spacer z małą czy coś. Nie martw się, nic mu się złego nie dzieje. Cały czas jest przy nim Maylene.
Snazzy - 2015-07-17, 08:15

- No cóż, o tym to nie pomyślałam. Dzięki - odpowiadam, znowu się lekko czerwieniąc, a następnie zaczynam myśleć nad całą sytuacją. To że blondyna się rozpłacze było logiczne jak to, że dwa i dwa to cztery, jednak to, że się dowie, iż nie ma żadnych szans, aby on z tego wyszedł... no cóż, to na pewno mocniejsze. Mimo to zaciskam nieznacznie pięści, wbijając ponury wzrok w okno. - Naprawdę nic się nie da z tym zrobić? Wrócili już tu w ogóle czy nadal tam są? - zadaję cicho pytania, intensywnie myśląc. Przecież musi być coś, co możemy zrobić.
Daisy7 - 2015-07-17, 12:14

- Znaleźć lek na natychmiastowe wybudzenie ze śpiączki? Z tego co wiem znacznie mądrzejsi ludzie od nas cały czas nad tym pracują, ale póki co bez efektów - westchnął posępnie Satan, masując sobie czoło dwoma palcami, jakby nad czymś usilnie rozmyślał. - Nie ma ich. Mieli przyjść, ale Cynthia jest bardzo... nieposłuszna. Nawet jak nie może siedzieć przy Lucianie, to chce koczować w szpitalu, no a Natsume przecież nie może zostawić jej samej ani na chwilę. Ale niedługo zmieniamy wartę i ja pójdę ją pilnować, a on przyjdzie tutaj.
Snazzy - 2015-07-17, 17:03

- Nie chodziło mi o coś, co go natychmiast wyciągnie z tego stanu, tylko... no, teraz nie wiadomo, czy on w ogóle z tego wyjdzie i nie... no, nie umrze... przecież istnieją metody wybudzania ludzi ze śpiączki, mniej lub bardziej skuteczne, do diabła... - odpowiadam cicho, zaciskając zęby. Do diabła, cała ta sytuacja jest chora, ale chyba nie jestem w stanie nic na to poradzić. - Idziesz jej pilnować? W sumie... mogę iść z tobą? Nie, żeby coś, ale nie chcę zostawać tu z Natsume... i chcę z nią porozmawiać. Może mnie się uda ją przekonać? W końcu... dopóki nie spróbujemy, to się nie dowiemy, nie?
Daisy7 - 2015-07-17, 17:23

- Wiem, że istnieją, dlatego również nie rozumiem, czemu dają mu takie małe szanse i zastanawiają się, czy w ogóle jest sens dalej się nim... no wiesz, zajmować - odpowiedział. - Nie ukrywam, że bardzo się ucieszę, jeśli pójdziesz ze mną. Wtedy jedno z nas będzie mogło pilnować Cynthii, a drugie pogadać z lekarzami i wyciągnąć od nich coś więcej. Najlepiej jeśli to będziesz ty, bo jesteś siostrą narzeczonej pacjenta, a ja narzeczonym siostry narzeczonej pacjenta - uśmiechnął się lekko, ale szybko spoważniał. - Zresztą teraz nie pozwolę już, by Natsume był z tobą sam na sam. Już nigdy cię nie stracę... prawda? - jęknął załamanym głosem, który po chwili przeniósł na ciebie. Doprawdy koszmarne spojrzenie. Tak jakbyś patrzyła w oczy małemu bezbronnemu dziecku, które umiera, a ty nie możesz nic zrobić.
Snazzy - 2015-07-17, 17:54

- Wiesz... bardziej mi chodziło o to, by ją wyciągnąć na miasto albo chociaż przekonać, by wpadła tutaj wziąć prysznic albo cokolwiek zjadła, przecież cały czas nie może siedzieć w szpitalu, nie? Ale masz rację, może mi uda się coś zdziałać - odpowiadam nieco pewniej, po czym... no cóż, autentycznie stanęły mi łzy w oczach ze wzruszenia. Do diabła, tak łatwo mnie wzruszyć, jednak staram się pohamować wszelkie bardziej miłosne odruchy, a jedynie lekko czochram czarne włosy chłopaka. - No... postaram się, żeby tak było. No ale dobra, na amory przyjdzie czas może jutro, teraz to najważniejsze zająć się tymi sprawami najważniejszymi... w sumie korci mnie też, by zadzwonić do ojca, bo jednak może on zdołałby sobie poradzić z Cyn, hm? - sugeruję cicho, jednocześnie starając sobie przypomnieć, jak cholerny okularnik ma na nazwisko.
Daisy7 - 2015-07-17, 19:33

- Ano to też. Oczywiście jak uda ci się ją przekonać, bo niestety siłą wynieść jej stamtąd nie mogę. Chociaż zgaduję, że pielęgniarki nie miałyby nic przeciwko temu - zaśmiał się, po czym wyszliście z wynajętego studia, a następnie z całego centrum i skierowaliście kroki ku szpitalowi, który mieści się niedaleko wariatkowa, br...
W trakcie drogi próbowałaś dodzwonić się jeszcze raz do ojca, ale niestety nie wyszło. Sat pocieszał cię, że nie ma się czym przejmować i spróbujesz za godzinkę albo dwie, o ile on wcześniej sam nie oddzwoni. Na miejscu spotkaliście Natsume oraz Cynthię wyglądającą jak siedem nieszczęść. Zmęczony blondyn przywitał się tylko z wami, a potem od razu wyszedł, by jak najszybciej móc odpocząć w centrum.
- Ci idioci nie pozwalają mi z nim nawet siedzieć - pożaliła ci się siostra, wieszając na twoim ramieniu. Chyba już zapomniała, że niedawno była na ciebie obrażona.

Snazzy - 2015-07-17, 19:59

- Ja bym ich nie nazywała idiotami, Cyn - odpowiadam cicho, nie zważając nawet na fakt, iż blondyna ma chyba wyraźne wahania nastroju... może jest w ciąży? W sumie to nie mi w to wnikać, dlatego nic na ten temat nie mówię, a zamiast tego, wzdycham cicho. - Lu jest w ciężkim stanie i to normalne, że nie mogą pozwolić na to, byś siedziała przy nim cały czas. Po prostu... to dla jego dobra i tyle. Zapewne jeśli jego stan się poprawi, będziesz mogła pewnie posiedzieć przy nim dłużej, a na razie... może zrobisz sobie przerwę? Wiesz, powinnaś coś zjeść, wziąć prysznic i chociaż wypić kawę albo trochę się zdrzemnąć, bo bez urazy, ale wyglądasz jak totalny zombie - uśmiecham się leciutko pod koniec z nadzieją, że ta haniebna wzmianka o jej wyglądzie mi chociaż trochę pomoże. Jednocześnie nadal próbuję sobie przypomnieć nazwisko Luciana, bo przecież nie będę przy ewentualnej ewentualności pytać o niego lekarza, używając samego imienia, prawda?
Daisy7 - 2015-07-19, 12:02

- Gadasz jak Natsume - warknęła cicho, lecz nie przestała się na tobie wieszać. - Mogę z wami pójść NA TROCHĘ do centrum, żeby się umyć, wcisnąć sobie coś na siłę i spróbować się zdrzemnąć, ale mam pewne warunki. Po pierwsze dowiecie się, co z nim jest, jakie ma szanse i czy można mu jakoś pomóc, a potem całą prawdę przekażecie mi. Sama chciałam się tego dowiedzieć, ale wszyscy lekarze traktują mnie jak dziecko przez to, że jestem w takim stanie i powtarzają tylko, że będą się starać najlepiej, jak potrafią. Nie mówiłam, że idioci? Ciągle słyszę tylko "Pan Hall na pewno nie chciałby, by pani płakała". Słyszałaś kiedyś głupszy tekst? Ciekawe czy nie wymawiają jego imienia celowo, bym nie ryczała jeszcze bardziej. Ale wracając do warunków to drugim jest, że jeśli cokolwiek się zmieni w jego stanie, kiedy będę w centrum, macie mnie natychmiast powiadomić. Nawet jak bym spała. Pasuje?
Snazzy - 2015-07-19, 14:17

Słysząc jak Cynthia wypowiada nazwisko Luciana, miałam ochotę się roześmiać, chociaż sytuacja nie jest taka śmieszna, a wręcz przeciwnie, bo jest tragiczna. Do diabła, co ja mam zrobić... no nic, jak zaczynać odpowiedź to od końca... prawie od końca.
- To nie jest głupi tekst. Lucian... on sam mi kiedyś powiedział, że jedyne, czego pragnie najbardziej to tego, żebyś się nie martwiła za bardzo i żebyś była szczęśliwa, dlatego uważam, że nie powinnaś płakać. Poza tym - zaczynając nowe zdanie, ściszam lekko głos, przybliżając usta do ucha blondynki - wyobraź sobie, co by było, gdyby Lucian odzyskał nagle przytomność i zauważył, że płakałaś. Założę się, że od razu miałby wielkie poczucie winy przez to wszystko, więc... no postaraj się chociaż nie płakać ze względu na niego. A co do lekarzy, to się tym zajmę, okej? A potem pomyślimy co dalej, hm? - proponuję lekko pogodnym tonem, odrywając się od dziewczyny, którą "przekazuję" Kobayashiemu, a sama idę w kierunku gabinetu lekarskiego w celu poszukania lekarza zajmującego się panem Lucianem Hallem, hehe.

Daisy7 - 2015-07-19, 15:11

Satan wziął od ciebie Cynthię, do której zaczął coś mówić. Chyba próbuje ją pocieszyć jak każdy wokół. Ty natomiast udałaś się na poszukiwania lekarzy, którzy mogliby ci pomóc. Problem w tym, że większość najnormalniej w świecie cię olewała. Wszyscy wyglądają na zalatanych i spieszą się z jednego końca budynku na drugi. Pomoc uzyskałaś dopiero w pokoju pielęgniarek, na który natrafiłaś przypadkiem. Jedna z kobiet poinformowała cię, że musisz pójść do recepcji znajdującej się przy samym wejściu i podać tam dane pacjenta, a wtedy ona poinformuje cię, gdzie pacjent leży, kto jest jego doktorem prowadzącym i gdzie powinnaś go zastać.
Snazzy - 2015-07-19, 16:31

Do diabła, co to za felerna papierkologia w tym cholernym szpitalu? Najchętniej bym to wszystko spaliła w mgnieniu oka, ale świadomość tego, że mogłabym wyrządzić krzywdę niewinnym pacjentom tej instytucji, a przy okazji także i cholernemu Hallowi i przez to także swojej własnej rodzonej siostrze... no cóż, ten fakt powoduje, że wszelki gniew mnie opuszcza. No nic na to nie poradzę, dlatego zmierzam we wskazanym kierunku i robię, to co muszę zrobić, czyli próbuję wywiedzieć się o tego cholernego lekarza, a następnie namierzyć konowała... oby mi się tylko udało, w końcu nie bez przyczyny mówią, że czas to pieniądz.
Daisy7 - 2015-07-19, 18:47

Recepcjonistka robiła wszystko tak wolno, że o mało nie dostałaś szału. Normalnie jakby chciała co zrobić na złość. W końcu po wpisaniu do komputera godności pacjenta, poinformowała cię, że opiekuje się nim nie doktor, a doktorka - pani Rexona, która swój gabinet numer 6 ma pod ziemią na piętrze -1. Tak więc szybko pomknęłaś na dół schodami i odnalazłszy odpowiednie drzwi, zapukałaś do nich. Usłyszawszy "proszę", weszłaś do środka. Twoim oczom ukazała się szczupła kobieta o brązowych włosach spiętych z tyłu w kucyka ubrana w czarne podkolanówki, krótką spódniczkę tego samego koloru, różową bluzkę i narzucony na nią biały fartuch. Po tabliczce, która widnieje na biurku doktorki, poznałaś, że trafiłaś do Diany Rexony. Niestety ta nie chciała ci niczego ujawnić, tłumacząc, iż nie jesteś spokrewniona z Lucianem Hallem.
- Na jakiej podstawie mam ci cokolwiek powiedzieć? - dodała zaskoczona.


Snazzy - 2015-07-19, 19:47

Czekam na jakiegoś Durexa w którejś z przygód. Polecam Allianie dać :P
-----------
- Cóż, to trochę ciężkie pytanie... - zaczynam cicho, zachowując neutralny i rzeczowy ton, przy czym cały czas patrzę w oczy kobiecie. Całe szczęście, że kaptur mam cały czas na głowie, bo inaczej na pewno by mnie wysłała do psychiatryka, a chociaż doktor Yabashi jest przyjemnym człowiekiem, to raczej nie chcę się z nim widzieć, będąc zapakowana w kaftan bezpieczeństwa, brrr. - Sama zapewne widziała pani, że moja siostra jest w dość... no, sama pani rozumie, niezbyt rozmownym i rozumnym stanie. Obawiam się, że w takim momencie muszę niestety robić wszystko sama, a poza tym... obawiam się, że mam dość duży dług do spłacenia wobec pani pacjenta, ponieważ kiedyś mi prawie ocalił życie. Sama pani chyba rozumie... chcę cokolwiek zrobić, dopóki jest taka opcja i on... żyje.

Daisy7 - 2015-07-19, 20:04

chcesz, że Ali też się zepsuła pod naszym wpływem? XD
-------------
- Wszystko rozumiem, aczkolwiek zasady to zasady i nie mogę pani nic powiedzieć. Chyba, że pani siostra byłaby w stanie napisać pisemną zgodę na to, bym informowała panią o stanie pacjenta, który jest jej narzeczonym. Proszę, oto gotowy formularz. Wystarczy tylko podpis pani tutaj na górze i pani siostry na dole - poinformowała kobieta, podając ci niewielką kartkę z gotowym tekstem i pustymi miejscami zostawionymi na wasze "autografy".
Szybko wypełniłaś swoją rubryczkę, po czym poleciałaś jak strzała na górę. Całe szczęście, że Satan i Cyn nigdzie nie odeszli. Blondyna szybko nasmarowała ci to, co miała, wyklinając przy tym wszelkie reguły. Na koniec wróciłaś do gabinetu Rexony, która zabrała od ciebie świstek, podbiła na nim pieczątkę i schowała do szuflady.
- Chodzi o Luciana Halla, tak? Trafił do nas w stanie śpiączki. Podłączyliśmy go do odpowiedniej aparatury, jednak jego ciało zdaje się powoli umierać. Organizm nie chce przyjmować żadnych witamin, nie mówiąc już o lekach pobudzających, które miałyby wybudzić pacjenta. W takim stanie nie damy go przytrzymać przy życiu dłużej niż 2-3 tygodnie albo krócej, jeśli jeszcze bardziej pogorszy się jego stan. Nie ukrywajmy, że póki co zajmuje też jedno miejsce w szpitalu, co nieszczególnie nam sprzyja. Wpadłam na pomysł pewnej kontrowersyjnej próby wybudzenia go. Chciałaby pani o niej posłuchać?

Snazzy - 2015-07-19, 20:35

Oczywiście, nic jej nie uchroni przed zgubnym wpływem ciebie <3 Pierwszego zboczeńca już miała, teraz czas na dziwne nazwiska *w*
------------------
- Chce pani tak po prostu powiedzieć, że umrze z powodu wyniszczenia organizmu wynikającego z niedożywienia? Cóż... to serio nieciekawa sytuacja - odpowiadam, zaciskając zęby i dłonie, po czym biorę głęboki wdech zanim odezwę się ponownie. Czuję się źle ze świadomością, że w czasie tej rozmowy ważą się losy z jednego z niewielu ludzi, których tak naprawdę szanuję. Wprawdzie nie przepadam za nim, ale jednak jakiś szacunek wobec niego odczuwam i wiem, że zawsze dotrzymuje słowa... więc dlaczego nie może nagle wyzdrowieć, do diabła? Z lekkim zacięciem, spoglądam na kobietę i kiwam głową. - Kontrowersyjne, ale... legalne, prawda? Jeśli tak to z chęcią posłucham, w końcu jeśli można, powinno się wykorzystać wszelkie środki, nieprawdaż?

Daisy7 - 2015-07-19, 22:29

mnie, pffff :x
-------------
- Tak, jest to legalne, aczkolwiek nazwałabym tą metodę raczej eksperymentalną. Nigdy nie próbuje się tego na pacjentach, dopóki są inne możliwości. Wykonuje się to dopiero na sam koniec, co uważam za błąd, bo gdyby zrobić to szybciej, może organizm nie był by aż tak "uśpiony" i udałoby się go obudzić, że tak powiem na prosty język - wytłumaczyła, po czym odebrała dzwoniący telefon i po kilkuminutowej rozmowie wróciła do pogawędki z tobą. - N czym to my... A tak, sposób. Chodzi mi o podanie pacjentowi narkotyku. I to nie byle jakiego, ale takiego mocnego, żeby dał kopa od środka. Jest jednak 50% szans na powodzenie się takiej próby. W przeciwnym razie prawie na pewno stan Luciana Halla pogorszy się i szybko dojdzie do obumarcia organizmu. Właśnie dlatego tą metodę stosuje się dopiero na koniec, gdy wszystkie inne nie zdadzą egzaminu, chociaż, jak mówiłam, według mnie zmniejsza to szanse na jej powodzenie. Mało osób decyduje się na coś takiego. Oczywiście potrzebowałabym zgody pani siostry.

Snazzy - 2015-07-19, 22:59

- N-narkotyku? - powtarzam nieco zdezorientowana za lekarką, nie wiedząc, czy mam jej nadal spoglądać w oczy, czy spuścić wzrok z zawstydzenia, że w ogóle zapytałam o ten sposób. Cholera. Jest gorzej niż myślałam... ale przecież nie mogę powiedzieć Cynthii, żeby zaryzykowała w ten sposób. Jak nic będę musiała ją zabrać na noc, żeby się przespała z tą decyzją i ewentualnie wrócić tu jutro razem z nią. - Przekażę jej to wszystko, ale... naprawdę nie ma innych metod i została już tylko ta jedna? Nie ma innego wyjścia? - dopytuję się cicho, a po uzyskaniu odpowiedzi dziękuję cicho za poświęcony czas i wychodzę. Trzeba w końcu zaciągnąć blondynę do łóżka i tam powiedzieć jej o wszystkim.
Daisy7 - 2015-07-19, 23:14

- Możemy dalej próbować podawać te zwyczajne leki pobudzające. Może po jakimś czasie w końcu organizm zacznie je przyjmować, ale tak jak mówiłam, im później zdecydujemy się na narkotyk, tym większa szansa, że zamiast pomóc, zaszkodzi pacjentowi, dlatego podjęcie tej decyzji nie jest łatwe i niestety muszę zostawić je pani siostrze. Tylko proszę przekazać jej to jakoś delikatnie, ale tak, by zrozumiała, na co się ewentualnie pisze - odpowiedziała lekarka, po czym pożegnała się z tobą.
Tym razem szłaś już wolniej. Jakoś nie ciągnęło cię do spotkania z Cynthią, która na bank zacznie wypytywać od razu o przebieg rozmowy. Wchodząc po schodach, poczułaś, że do oczu napływają ci łzy. Byłaś tym nieco zaskoczona, ale szybko wzięłaś się w garść i nie pozwoliłaś im wypłynąć na poliki. Przecież nie możesz się zdradzić przed siostrą, że sytuacja jest taka okropna.
- No i jak? Powiedzieli ci coś konkretnego? Gadaj - naciskała blondyna, kiedy tylko zjawiłaś się przed szpitalem, gdzie Sat wyciągnął starszą Imasawę, by odetchnęła świeżym powietrzem.

Snazzy - 2015-07-19, 23:50

Świeże powietrze mnie otrzeźwiło wystarczająco, bym się nie popłakała z rozpaczy, ale niewystarczająco, bym była w stanie od razu wszystko normalnie wyśpiewac jak najbardziej rzeczowym tonem, dlatego uśmiecham się lekko, klepiąc blondynę po ramieniu.
- Hall to naprawdę ładnie brzmiące nazwisko. Będzie do ciebie idealnie pasowało, jak w końcu staniecie przed ołtarzem. Co do wszelkich wyjaśnień, powiem ci wszystko, jak już usiądziesz, zjesz coś, weźmiesz prysznic i się uspokoić, ponieważ czeka cię ważna decyzja do podjęcia i nie jest ona tak pochopna jak te wszystkie poprzednie - wyjaśniam, po czym wraz z Kobayashim ciągnę Imasawę w kierunku centrum, zahaczając przy okazji o jakiś przydrożny sklep całodobowy, by kupić trzy zestawy jakiegokolwiek bento.

Daisy7 - 2015-07-20, 16:45

Cynthia przyglądała ci się badawczo przez całą drogę. Tą gadkę o przyszłym ślubie z Lucianem potraktowała widocznie jako dobre wieści, jednak okropnie niecierpliwi się, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat ważnej decyzji. Zanim doszliście do sklepu, do Satana zadzwonił Natsume z informacją, że w drodze powrotnej kupił trochę jedzenia i nie musicie się o nie na razie martwić. Rzeczywiście w centrum w swoim studio znaleźliście siatkę z różnymi "obiadami na zimno". Blondyn śpi już w najlepsze, dlatego zdecydowaliście się siedzieć na razie w drugim pokoju, by przypadkiem go nie obudzić. Kiedy blondyna brała prysznic, ty i Kobayashi konsumowaliście posiłek, a potem ona wzięła sobie jedno pudełeczko. Chociaż zaręczała, że nie jest wcale głodna, spałaszowała dwie i pół porcje w zaskakującym tempie.
- No to? Powiesz w końcu jakieś konkrety? Co ci lekarze nagadali? - zapytała tonem z serii "będę cię przyciskać, dopóki mi wszystkiego nie wyśpiewasz jak na spowiedzi".

Snazzy - 2015-07-20, 18:11

- Przede wszystkim... no cóż, mieli rację, mówiąc, że jego stan jest beznadziejny - zaczynam cicho, dobierając starannie słowa, chociaż jednocześnie usiłuję nie brzmieć jak osoba, która stara się coś przemilczeć. Spoglądam też prosto w jej oczy. - Jego organizm odrzuca wszelkie środki, jakie mają mu pomóc, więc lekarze dają mu maksymalnie... dwa albo trzy tygodnie życia.
Krótka przerwa na większy łyk wody i westchnienie. Nie zdziwię się, jeśli po tym wszystkim blondyna rzuci mi się do gardła i zadusi żywcem.
- Lekarka, z którą rozmawiałam, zasugerowała mi... dość ryzykowną i kontrowersyjną metodę, która nadal jest na etapie eksperymentu - kontynuuję, starając się brzmieć poważnie. - Szanse na to, że się obudzi, to pięćdziesiąt procent, ale... jeśli się tak nie stanie, narkotyk, który mu podadzą, może go zabić. Ja za ciebie nie zdecyduję, ale proszę cię tylko, byś to na poważnie rozważyła i jutro wieczorem zdecydowała... chyba, że jest coś, o czym chcesz powiedzieć?

Daisy7 - 2015-07-22, 15:57

Po poważnej rozmowie, którą odbyłaś z Cynthią, ta poprosiła o spokój, by mogła podjąć właściwą decyzję. Przespała się trochę, a potem do samego rana szperała w internecie, by przeczytać jak najwięcej opinii i komentarzy ludzi, którzy mieli styczność z eksperymentalną metodą. W końcu podjęła decyzję, po przeczytaniu krótkiego, aczkolwiek głębokiego wpisu matki czternastolatka, który po wypadku zapadł w śpiączkę i jego organizm tak jak Luciana nie chciał przyjmować żadnych leków ani witamin. Zrozpaczona kobieta zdecydowała się na silny narkotyk i już po dwóch godzinach od jego wprowadzenia organizm chłopca zaczął na nowo odżywać, a po tygodniu nastolatek obudził się i aktualnie prowadzi zwyczajne życie jak przed tragedią.
- Niech zrobią to dzisiaj, dobrze? Masz tu już moją pisemną zgodę. Zanieś ją tej lekarce - powiedziała blondyna o poranku (11 marca).

Snazzy - 2015-07-22, 18:34

O matko cholerna jasna... czuję się kompletnie jak jakiś kat, gdy widzę tę zgodę pisemną i blondynkę, która mi ją wręcza, bym zaniosła ją do odpowiedniej osoby. Najchętniej dokonałabym w takim momencie samozapłonu, jednak wiem, że w tym przypadku to nic nie pomoże, dlatego kręcę przecząco głową, obdarzając blondynkę surowym spojrzeniem. Do diabła, czym nam się przypadkiem nie poprzestawiały role w tym jakże urokliwym siostrzanym związku?
- Nie ma mowy, Cyn, idziesz ze mną - odpowiadam cicho, po czym wskazuję na ubrania, których zakupu dokonał poprzedniego dnia Kobayashi. - Jestem pewna, że wolałabyś mieć go na oku, więc zjemy gdzieś po drodze w jakiejś kawiarence śniadanie i na spokojnie pójdziemy na miejsce. Ewentualnie zdrzemniesz się na krześle czy wypijesz hektolitry kawy, coś się wymyśli, więc... ubieraj się - mówię stanowczym tonem, po czym sama sięgam po jakieś jeansy, t-sirt i bluzę z kapturem, by się ubrać.

Daisy7 - 2015-07-22, 19:04

- Ale z ciebie potwór! I to niezdecydowany potwór! Najpierw upierałaś się, żebym po podróży się zdrzemnęła i odpoczęła, a dopiero potem odwiedziła szpital. Teraz z kolei każesz mi tam iść ze sobą na siłę. Jeny - jęczała Cynthia, niechętnie sięgając po pierwsze z brzegu ciuchy, po czym zaciągnęła cię za sobą do łazienki, byś miała pewność, że przypadkiem nie postanowi się pociąć albo utopić pod prysznicem. Swoją drogą to towarzyszenie jej nawet w łazience było dosyć dziwne, ale z drugiej strony obydwie jesteście kobietami no i ten teges. Głupio się przyznać, ale podpatrzyłaś, że blondi ma większe piersi od twoich. Skubana.
- Hm, ja też mam iść? - zapytał Satan, kiedy opuściłyście toaletę. - Nie żebym nie chciał. Mi to obojętne. W sumie to mogę w razie czego być... tak na wszelki wypadek - dodał ciszej, spoglądając na ciebie.

Snazzy - 2015-07-22, 19:26

Cholera... to całe zajście było dziwnie i spowodowało, że jeszcze bardziej zarumieniłam się, przebierając w obecności własnej starszej siostry... w końcu widziała te ślady na brzuchu i w ogóle. Brrr. No i jeszcze fakt, że blondyna ma większy biust ode mnie - trochę mnie to zabolało, ale z drugiej strony przynajmniej nie będę miała tyle problemu z dobieraniem ciuchów i bielizny, ale... może nagle jej się piersi powiększyły z innych powodów? Może jest w ciąży? W sumie to by tłumaczyło te jej ostatnie wybuchy agresji wobec wszystkich, ale... nie widać po niej? Albo może zespół napięcia przedmiesiączkowego?
- Hm... no chyba nie ma potrzeby, ale jeśli uważasz, że masz taką potrzebę, to proszę bardzo, chociaż znając Cyn, zapewne większość czasu będzie chciała spędzić u swojego ciołka - odpowiadam Satanowi, uśmiechając się pod nosem przy wypowiadaniu ostatniego słowa, jednak krzyżuję z nim spojrzenia, nie ukrywając zaniepokojenia jego wypowiedzią. Czyżby się bał, że... że znowu zacznę kogoś atakować?

Daisy7 - 2015-07-23, 12:47

- W takim razie idę z wami. Wyspałem się przez całą noc, niech Natsume sobie jeszcze odpocznie - odpowiedział Satan, a kiedy spojrzałaś na niego z zaniepokojeniem, delikatnie wskazał wzrokiem na Cynthię.
W trakcie drogi wszyscy milczeliście jak zaklęci. Tak samo było w kawiarni podczas jedzenia rogalików na śniadanie, za które zapłacił Kobayashi. Widocznie zostało mu jeszcze trochę forsy z tego, co przelałaś na jego konto, zanim wyruszyłaś na Wyspę Czaru. Dotarłszy do szpitala, skierowaliście się na dół. Niestety pani Rexony nie ma w gabinecie.
- Może jest w sali, gdzie leży Lucian? - odezwał się twój ukochany.
- N... Nie chcę tam iść - wyszeptała blondi, spuszczając nisko głowę i krzyżuję ręce na piersi.

Snazzy - 2015-07-23, 14:16

No cóż, Satan ma chyba rację, twierdząc, że pójdzie z nami w razie co... w końcu ja do delikatnych osób nie należę, za to on owszem i pewnie da radę sobie poradzić z blondyną... zwłaszcza, że sytuacja zaczyna się komplikować. Kobayashi chyba słusznie wydedukował, iż lekarka zapewne jest u pacjenta, ale... co, jeśli się okaże, że jego stan się pogorszył albo że... nie żyje? Brrrr, nie chcę sobie tego nawet wyobrażać, dlatego kładę dłoń na ramieniu blondyny, spoglądając na nią spokojnym wzrokiem.
- Wiem, że nie chcesz, ale... żadne z nas chyba nie chce go widzieć w takim stanie... więc spokojnie. Pójdziemy tam wszyscy, więc... może się okaże, że nie jest tak źle, jak podejrzewasz? - proponuję cicho, posyłając jej pocieszający uśmiech.

Daisy7 - 2015-07-23, 15:32

Cyn podniosła powoli swój wzrok na ciebie. W jej oczach dostrzegłaś szklące się łzy, lecz blondyna poradziła sobie z emocjami, nie dopuszczając do wypłynięcia słonej substancji. Zuch dziewczyna! Przytaknęłam, po czym ruszyła przodem. W końcu tylko ona była w sali, gdzie leży Lucian, więc jako jedyna z waszej trójki wie, jak tam trafić. Pomieszczenie okazało się niewielkie, wręcz ciasne. Znajduje się tu tylko jedno łóżko, na którym spoczywa nikt inny jak Hall. Ale wygląda całkiem inaczej, niż go sobie zapamiętałaś. Chudy, a wręcz anemicznie chudy jak szkielet. Przez wątłą skórę widać mu mnóstwo kości. Odcień karnacji też ma raczej niezdrowy. Prawie biały jak kreda, przez co widać większe z żył. No i włosy. Niegdyś zdrowe z połyskiem, a teraz wyglądają jak cienkie oraz sztywne źdźbła wysuszonego siana. Wokół niego znajduje się mnóstwo sprzętu, który właśnie utrudnia Cynthii zbliżenie się do mężczyzny. Na szczęście znaleźliście tu panią Roxanę.
- Dzień dobry. I jak? Podjęliście już decyzję? - zapytała, przechodząc od razu do sedna sprawy.

Snazzy - 2015-07-23, 16:22

Dziwnie się czuję, widząc Halla w takim stanie. Wygląda gorzej niż nieboszczyk po zawale. Pominę już kwestię włosów, bo włosy każdego człowieka będącego w szpitalu wyglądają okropnie, nie licząc lekarzy, oczywiście, jednak to, co dzieje się z jego ciałem, przeraża nawet mnie. Brrr. Z jednej stronie nie mogę patrzeć na umierającego praktycznie na moich oczach człowieka, jednak z drugiej strony nadal spoglądam na niego, czując, że zbiera mi się na płacz... do diabła, z kim ja się będę kłócić i droczyć, gdy go zabraknie? W każdym razie ja nie zamierzam się odzywać, oddając głos całkowicie blondynce. Oby tylko się tu nagle nie rozpłakała.
Daisy7 - 2015-07-23, 17:00

Blondyna też nie zamierzała się odzywać. Trudno jednak stwierdzić, czy dlatego, że dalej ma focha na wszystkich lekarzy, czy może w gardle wyrosła jej już gula i nie chciała, by wyszło na jaw, w jakim jest stanie. Rexona odchrząknęła, dając o sobie znać, co zmusiło Satana do zabrania głosu.
- Tak, decyzja została podjęta. Może pani spróbować tej metody. Oto pisemna zgoda narzeczonej pacjenta - powiedział, jednocześnie biorąc od ciebie kartkę i podając ją kobiecie.
- Mhm. Dobrze. W takim razie nie ma na co czekać - odpowiedziała pani doktor.
[...]
Od pamiętnego 11 marca minął niecały tydzień. W międzyczasie Natsume się zwinął i odszedł. Zostawił tylko kartkę z informacją, że zrobiło to, co zamierzał i ma nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkacie, a także byście w razie jakichkolwiek problemów dzwonili pod jego numer (zwłaszcza, gdy będzie chodziło o ciebie). Jeśli chodzi o Luciana to przez pierwsze 5h od wstrzyknięcia mu silnego narkotyku, jego organizm kompletnie nie zareagował na tą zmianę. Dopiero potem pojawiły się pierwsze oznaki. Z początku nieciekawe, ale szybko rokowania wzrosły. Zaczął akceptować i przyswajać podawane leki oraz witaminy, a dzięki tym drugim było widać jak na dłoni, jak jego ciało odżywa i robi się zdrowsze oraz silniejsze.
Dzisiaj mamy wtorek, 16 marca, godzina 16:00. Za pół godziny pani Rexona poda Hallowi silny środek, który ma nakłonić jego organizm do wybudzenia się ze śpiączki. Ten, na który kiedyś nie reagował. Oczywiście Cynthia musi przy tym być, bo jakże by inaczej. Jednak właśnie błaga cię (jeszcze nie na kolanach, ale wszystko możliwe), byś poszła z nią, ponieważ boi się, że sobie coś zrobi, jeśli "operacja" nie przebiegnie pomyślnie.

Snazzy - 2015-07-23, 17:36

Te kilka dni minęły w dość niespodziewany sposób. Przede wszystkim Natsume odszedł. Trochę mi przykro z tego powodu, bo naprawdę go lubię, jednak to nie jest to samo, co on czuje do mnie. Druga sprawa... no cóż, stan okularnika. Coraz bardziej mu się poprawia i mam wrażenie, że jednak wszystko będzie dobrze i skończy się na ślubnym kobiercu, hehe. A na razie trzeba się zająć blondynką, która zaczęła chyba panikować. W ciągu ostatnich dni się uspokoiła, a teraz znowu się zaczyna... no cóż.
- Oczywiście, że z tobą pójdę, muszę mu przecież wygarnąć, że doprowadził cię do takiego stresu i w ogóle - odpowiadam żartobliwym tonem, klepiąc dziewczynę po ramieniu, po czym wzdycham. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...

Daisy7 - 2015-07-23, 18:12

Poszłyście do szpitala we dwie, ponieważ Satan odsypiał po nieprzespanej nocy. Podobno była pełnia i nie mógł zmrużyć oczu ani na moment. Biedny. Na miejscu skierowałyście się prosto do sali Luciana, gdzie czekałyście jeszcze kilka minut na przybycie pani Rexony. Gdy doktorka przyszła, zapytała, czy jesteście gotowe. Kiwnęłyście jej głowami, bo innego wyjścia nie było. Potem kobieta zapodała lek wybudzający i nie pozostało wam nic innego jak czekać. Lekarka poinformowała, że może to potrwać nawet kilka godzin, a ona nie ma czasu, bo musi zająć się innymi pacjentami, więc gdyby coś się działo, macie nacisnąć na czerwony guzik przy łóżku "chorego".
- Skoczyłabyś po kawę do automatu? Z duuuużą ilością cukru - poprosiła cię siostra około dziewiętnastej, kiedy zrobiło się chłodniej.

Snazzy - 2015-07-23, 18:31

Dziwnie tu tak siedzieć z samą blondyną i bez Sata, a poza tym podejrzewam, że ta cała pełnia to tylko głupia wymówka. No cóż, ja się tam czepiać nie będę, bo skoro uważa, że się nie wyspał, to się nie wyspał. Co najwyżej nadrobię zaległości z nim związane, jak już wrócimy do Ambrette, a na razie jestem zmuszona uporać się z nagłą chęcią blondyny na kofeinę... i nie wiem, czemu, ale mam wrażenie, że ona w czasie mojej nieobecności chce zrobić coś głupiego. Z tego powodu kręcę głową, spoglądając na nią uważnie.
- No nie przesadzaj, wytrzymasz chyba bez kawy jeszcze ze dwie godziny, nie? Wiem, że pewnie wolałabyś się napić, ale... no... ten... nieważne - odpowiadam cicho, nadal stojąc w tym samym miejscu, co stałam oraz rzucając lekko zaniepokojone spojrzenie w kierunku Halla. Do diabła, mógłby się szybciej obudzić.

Daisy7 - 2015-07-23, 22:10

- Jeny, jesteś naprawdę okropna. Przecież na razie nie mam powodu, by się zabijać - prychnęła ironicznie, po czym ruszyła ku drzwiom wyjściowym. - Sama sobie pójdę po kawę. Jak nie wrócę w ciągu pięciu minut, zawiadom wszystkie oddziały policji w okolicy. O, i mogłoby się wtedy okazać, że po prostu zepsuł się zamek w łazience, kiedy się załatwiałam - zachichotała, a następnie wyszła, zostawiając cię sam na sam z niemrawym Lucianem, co, nie oszukujmy się, nie jest zbyt przyjemne.
Stałaś sobie tak przy ścianie, odliczając nieco nerwowo kolejne sekundy. Raz po raz spoglądałaś na Halla, ale nie dostrzegłaś jakichkolwiek zmian. Dopiero po około dwóch minutach od nieobecności blondyny, z rozmyśleń wyrwał cię cichy oraz niewyraźny szmer. Zdezorientowana przeniosłaś prędko wzrok na fioletowowłosego i kolana ci zadrżały, kiedy dostrzegłaś, jak lekko porusza ustami, jakby chciał coś powiedzieć oraz koniuszkami palców przy obu dłoniach. Mimo to oczu jeszcze nie otworzył. O w mordę, on się budzi!

Snazzy - 2015-07-23, 22:37

O cholera jasna, do diabła... to mnie, do kurczaka pieczonego, zostawiła w podbramkowej sytuacji, gdzie jej głupi narzeczony raczy odzyskiwać przytomność, a ona sobie poszła po kawusię... do diabła, że też nie mogła poczekać tych pięciu minutek, ale w sumie... znając życie, zapewne zaczęłaby panikować i wezwała lekarza, a ja... cóż, jak zwykle zamieram niczym spetryfikowana osoba. W sumie to wygląda całkiem uroczo, budząc się ze snu, jednak irytuje mnie to, że obecna muszę być przy tym ja, a nie moja siostra, dlatego posyłam jej krótkiego SMSa o treści "wracaj ;-;", a sama podchodzę nieco bliżej łóżka, starając się w jakikolwiek sposób odczytać z ruchu jego warg, co też próbuje powiedzieć.
Daisy7 - 2015-07-23, 23:09

Cynthia odpisała szybko, jednak widocznie nie wzięła twojej wiadomości na zbyt poważnie lub pomyślała, że każesz jej wracać, bo boisz się, iż gdzieś zwiała: "Zaraz będę, wymieniają coś w automacie. Nie kłamię! Jeny, przecież mówiłam Ci, że nie mam na razie ochoty się zabijać. Moment". Warknęłaś na urządzenie, po czym podeszłaś bliżej. Na szczęście to całe wybudzanie chyba trochę potrwa, więc może koleś nie zdąży otworzyć oczu i zalewać cię mnóstwem pytań, zanim wróci jego narzeczona. Zbliżywszy ucho do jego ust, usłyszałaś, co mówi, a raczej pyta: "Gdzie jestem? To niebo czy piekło?". Ciekawe co ma przed oczami.
Snazzy - 2015-07-23, 23:26

Bardziej westchnęłam z rezygnacją niż warknęłam, bo w sumie nic nie poradzę na to, że blondyna ma taką, a nie inną opinię o mnie. No cóż, może dzięki temu uda mi się bardziej rozbudzić jej faceta? Jego pytanie na początku spowodowało, że zachichotałam cicho, jednak chwilę później spoważniałam. Do diabła, przecież on musiał tam przeżyć piekło i z pewnością był torturowany, dopóki go nie odbito.
- To zależy, jak na to spojrzeć, Lu-senpai - odpowiadam cicho, uśmiechając się, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że raczej tego nie widzi. - Osobiście nie lubię takich miejsc, ale... jesteś w szpitalu. Jak się czujesz?

Daisy7 - 2015-07-23, 23:43

- Mei? - zapytał widocznie zdziwiony. Dobry znak jest taki, że pamięta jeszcze twój głos i jest w stanie go rozpoznać, a nawet przypisać do twojej osoby. - Ty też umarłaś? - dodał po chwili, po czym zamilkł na niepokojąco długo (czyt. 15 sekund). - W szpitalu? Jak to w szpitalu? - zaczął mówić już coraz głośniej i szybciej, a do tego z lekkim przerażeniem, które może świadczyć o jakichś ukrywanych lękach fioletowowłosego odnośnie lekarzy. - Dziwnie się czuję. Nic nie widzę - dodał, po czym zaczął głośno dyszeć. - Cynthia! - wrzasnął niespodziewanie, a potem znów odleciał, lecz tym razem milczy jak zaklęty.
- Jestem już. Patrz, mam kawę i jestem cała - usłyszałaś znajomy ton siostry, która weszła jakieś 10 sekund po krzyku jej ukochanego i kompletnie nie zdaje sobie sprawy, co przed chwilą się tu działa. - Ej, czemu jesteś tak blisko niego? Przestał o... oddy... od...? - zapytała słabym głosem, opierając się jedną ręką o ścianę.

Snazzy - 2015-07-24, 00:02

- Oddychać? Nie wydaje mi się, biorąc pod uwagę, że chwilę temu był na tyle wydolny oddechowo, że dał radę krzyknąć twoje imię - odpowiadam nieco zaskoczonym tonem, odruchowo spoglądając, czy pierś mężczyzny normalnie się unosi i opada, chociaż myślę, że szanse na to, iż wyzionął ducha, są niewielkie i prawie równe zeru. - Odzyskał przytomność dosłownie na chwilę. Zapytał, gdzie jest, prawidłowo zidentyfikował, że ja to ja, a potem chyba dostał ataku paniki, jak mu powiedziałam, że jest w szpitalu... ma jakąś fobię albo złe wspomnienia? No i powiedział, że dziwnie się czuje i że nic nie widzi, chociaż nawet oczu nie otworzył... jak tam kawusia?
Daisy7 - 2015-07-24, 11:29

- Zawsze się bał lekarzy, bo gdy był mały dostał zapalenia wyrostka i... - Cynthia zaczęła odpowiadać na twoje pytanie, jednak dopiero w połowie wypowiedzi dotarło do niej, co powiedziałaś wcześniej. - Jak to odzyskał przytomność?! - wrzasnęła, upuszczając kubek z kawą na podłogę, aczkolwiek kompletnie nie przejęła się tym, że czarna substancja rozlała się na podłodze. Zamiast ją zetrzeć, rzuciła się do łóżka Luciana, spychając cię trochę na bok. - Oddycha! Lu, to ja, Cyn, słyszysz mnie? Słyszysz? Proszę, odezwij się - zaczęła błagać cichym szeptem, uważnie obserwując swojego ukochanego, który w pewnym momencie znów zaczął ruszać palcami. - On się budzi! Mars, leć po panią doktor! Szybciej! - wrzasnęła.
Snazzy - 2015-07-24, 11:53

- Aha... - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić. Do diabła, myślałam, że to ja jestem niedelikatna, a tu proszę, chociaż w sumie Cyn od zawsze wydawała mi się być typem panikary. No cóż, jestem młodsza i chyba zaczynam robić za dziewkę na posyłki, dlatego wzdycham cicho i kiwam głową. - Jasne, jasne, już idę, ale nie wrzeszcz tak, bo ktoś sobie pomyśli, że cię tu zarzynają czy coś... i daj mu trochę wytchnienia, wybudzanie się ze śpiączki nie jest raczej takie łatwe i szybkie - ostrzegam jeszcze przed wyjściem blondynkę, po czym ruszam na poszukiwania lekarki, bo moja siostra zwariowała, bo jej facet raczył się obudzić... w sumie to nawet mi tak raźniej, że nie jestem jedyna, która ma uraz do lekarzy.
Daisy7 - 2015-07-24, 12:09

Cynthia kompletnie już cię nie słuchała, wpatrując się uważnie w Luciana, jakby był jakimś dziwolągiem albo kosmitą. Dobrze, że przestała krzyczeć. Opuściwszy salę, ruszyłaś ku schodom z nadzieją na zastanie lekarki w jej gabinecie na dole. Dopiero w połowie drogi przypomniałaś sobie o magicznym czerwonym guziku znajdującym się przy łóżku fioletowowłosego. No trudno. Rexona właśnie wychodziła od siebie. Szybko wyjaśniłaś jej, co przed chwilą miało miejsce, by następnie móc razem pomaszerować z powrotem do sali Halla. Blondi poinformowała was, że trzy razy wyszeptał jej imię, a potem swoje i znów zamilkł. Doktorka powiedziała, że to normalne i nie ma cię o co martwić. Ba. Powinnyście skakać z radości, bo najgorsze za wami.
- Bardzo przepraszam, ale byłoby lepiej, gdybyście opuściły pacjenta, dopóki całkiem się nie rozbudzi i nie zrobię mu podstawowych badań, żeby ustalić, czy wszystko z nim w porządku. Obiecuję, że nie spuszczę go teraz z oczu. Zadzwonię od razu, kiedy będzie można go odwiedzić - poinformowała kobieta, starając się was grzecznie przegonić.
O dziwo twoja siostra nie protestowała długo, chociaż po opuszczeniu budynku szpitala musiała trochę ponarzekać na służbę zdrowia. Potem zaproponowała coś, czego chyba się nie spodziewałaś. Mianowicie zachęca cię, żeby pójść do jakiegoś pubu i oblać tą wspaniałą nowinę.

Snazzy - 2015-07-24, 12:41

No cóż, wszystko dobre, co się dobrze kończy. Okularnik odzyskał przytomność i wszystko wskazuje na to, że jako tako będzie funkcjonował, a siostra na pewno przestanie mi ryczeć po nocach. Szkoda tylko, że tak szybko blondyna zaproponowała coś takiego jak pójście do pubu tylko po to, by się urżnęła z radości. Do diabła, ja chyba na poważnie jestem rozsądniejsza niż ona, ech, dlatego wzdycham z rezygnacją, kręcąc głową.
- Po pierwsze, jestem niepełnoletnia. Po drugie, uważam, że w takiej sytuacji oblewanie tego wszystkiego alkoholem to najgłupszy wybór na świecie. Po trzecie... może lepiej będzie, jeśli pójdziemy na jakiegoś shake'a albo inny napój bez alkoholu? Coś czuję, że procenty dzisiaj dla ciebie nie będą najlepszym pomysłem - sugeruję cicho.

Daisy7 - 2015-07-24, 13:09

- No i co z tego, że nie jesteś? Od czego ma się starszą siostrę! - krzyknęła z dumą, po czym zrobiła piruecik, zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów. - Ale może masz rację. Ten jeden raz. Głupio by było, gdybym nie wstrzymała się w odpowiednim momencie i zapiła, a potem nie chcieliby mnie wpuścić w takim stanie do szpitala. O nie, nie, nie. Jeszcze dzisiaj muszę wygarnąć Lucianowi, że naraził mnie na bycie samotną kobietą prawie wdową! - oznajmiła zdecydowanie, wzięła cię pod pachę i zaciągnęła do pobliskiej kawiarnio-lodziarni, gdzie kupiłyście dwa duże shake owocowe z bitą śmietaną na górze.
Wypicie ich trochę zajęło, a co więcej blondi nie miała dosyć i zamówiła sobie jeszcze jednego takiego samego oraz duży kawałek szarlotki z lodami.
- Myślisz, że pójdzie mi w pupę czy cycki? Oby nie uda! - odezwała się w trakcie konsumowania ciasta.

Snazzy - 2015-07-24, 13:27

Matko... zaczynam się chyba wstydzić wychodzić gdziekolwiek z własną siostrą... tak, już czuję jak te rumieńce wstępują na moją bladą twarzyczkę, a wzrok ucieka gdzieś w bok z powodu lekkiego zażenowania, ale w końcu poszłyśmy na shake. Ja już po pierwszym miałam dość, ale blondyna, jak na blondynę przystało, niekoniecznie, bo zamówiła sobie jeszcze drugi i szarlotkę do tego. No cóż, zamierzam ją zastopować trochę po tym, jak się upora z tym kawałkiem, bo jeszcze mi się tu zasłodzi czy coś.
- Hm... osobiście wolałabym, żebyś mu tego nie wygarniała, bo jakby nie patrzeć, to nie była jego wina, poza tym... musi chyba jeszcze do siebie dojść po tym całym szpitalu. Oczywiście, jak mniemam, zostaniecie u nas na parę dni w Ambrette, nie? Mieszkamy całkiem blisko morza i jest nawet fajnie, a poza tym mamy drugą sypialnię dwuosobową, idealną dla was - sugeruję cicho, po czym wykonuję powszechnie znany gest dłonią wyrażający moje zdanie o pytaniu zadanym przez dziewczynę. - Pójdzie ci wszędzie, jak każde jedzenie. Takie pytania nie mają żadnego sensu...

Daisy7 - 2015-07-24, 13:44

- Może i nie mają, ale w filmach zawsze tak pytają, więc jak tez mogę - odpowiedziała, machnąwszy ręką w powietrzu. - Oj... Chyba się przejadłam. Musimy trochę to poczekać, aż odpocznę, żebym mogła potem dokończyć ten kawałek szarlotki. Przecież jej nie zostawię, skoro zapłaciłam - ostatnie zdanie dodała szeptem, jakby bała się, że ktoś z obsługi ją usłyszy i zrobi skwaszoną minę. - Jak to nie jego wina? Mógł być bardziej ostrożny i się nie narażać. A co do zaproszenia to bardzo dziękuję i z pewnością skorzystamy, dopóki nie kupimy własnych czterech ścian, bo obawiam się, że w Sinnoh nie ma co szukać naszej wspaniałej willi - westchnęła. - A co z Ann? Kiedy ją odbierzesz? W ogóle kontaktowałaś się z ojcem?
Snazzy - 2015-07-24, 14:01

- Uhm... próbowałam, ale cały czas włączała się jego automatyczna sekretarka... nie wiem, czy po prostu się wściekł na mnie czy co, ale pewnie jak już Lu wyjdzie ze szpitala, to zajmiemy się pewnie sprawą ojca, bo nadal nie podoba mi się to, że kręci z Maylene... - wzdycham cicho, po czym sięgam po swój telefon, by po raz kolejny w tym tygodniu wybrać numer do ojca... hm, może miał małe problemy z zasięgiem czy coś, ale jeśli tym razem nie odbierze, to zacznę się na poważnie martwić... - Hm, a jesteś pewna, że wasz stary dom to teraz kompletna ruina?
Daisy7 - 2015-07-24, 14:28

- Nie odbiera? Dziwne. Może zmienił numer? Chociaż w sumie nie wiem po co. Ale myślę, że nie jest na ciebie zły. Prędzej na mnie, bo to przeze mnie wpakowałyśmy się w to bagno - westchnęła, wzdrygając się mimowolnie na nieprzyjemne wspomnienie. - Wiesz, mi już przeszło z tą Maylene. Wolałabym żeby była starsza, ale widać, że opiekuje się ojcem i zależy mu na nim. W końcu przygarnęła go do swoich znajomych czy tam rodziny, kiedy wybuchła ta wojna, a teraz na pewno razem z nim opiekuje się Ann. Myślę, że powinnaś się do niej przyzwyczaić. Pewna na 99%.
Snazzy - 2015-07-24, 14:41

- Hm... może i tak - odpowiadam z lekko skrzywioną miną, po czym chowam urządzenie, sprawdzając jeszcze przy okazji nieprzeczytane wiadomości oraz ewentualne ploteczki na Internecie w czasie, gdy moja siostra będzie kończyć to felerne ciasto. - Wiesz... niby masz rację, ale się trochę o niego boję, że ona widzi może w nim coś innego niż miłość i idealnego partnera, ale... cóż, to pewnie to moje przewrażliwienie i paranoja, hehe. No nieważne, teraz się tylko skupić, żeby wszystko było dobrze. Swoją drogą, nie przeszłabyś się ze mną któregoś dnia do tutejszego lidera? Nie żeby coś, ale wypadałoby zarobić trochę pieniędzy, a i do walk wrócić...
Daisy7 - 2015-07-26, 00:43

- Myślałam dokładnie tak samo na początku. W końcu mało jaka kobieta przed trzydziestką zakochuje się na zabój w kolesiu, który mógłby być jej ojcem - wzdrygnęła się, jakby właśnie wyobrażała sobie pomarszczonego starca całującego się z seksbombą. - Ale no, trzeba dać im szansę. W razie czego będziemy działać - dodała, po czym odniosło talerzyk i wyrzuciła wasze plastikowe kubeczki po shakach. - Możemy już iść. A co do pytania o moje towarzyszenie ci w trakcie walki z liderem, nie mam nic przeciwko. Matko, kiedy ja ostatnio oglądałam jakiś pojedynek Pokemonów! Może zabierzesz też Satana? On mógłby przecież również się wykazać. Ja mam to już za sobą - ostatnie zdanie wypowiedziała z nieukrywaną dumą.
Snazzy - 2015-07-26, 00:58

- Ja w sumie miałam okazję niedawno, jak byłam w Cyllage. Sat zresztą też zawalczył i myślę, że jakby go przekonać, to się zgodzi... a w sumie może byśmy potrenowały trochę ze sobą albo stoczyły sparing? W końcu, jakby nie patrzeć, powinnyśmy w końcu obie do tego wrócić, hm... - stwierdzam, wychodząc wraz z blondyną w kierunku centrum, bo chyba nie mamy nic innego do roboty na ten czas, póki biedaczka nie może przebywać ze swym ukochanym, a mój zapewne jeszcze słodko kima. - Swoją drogą... nie masz może numeru do Maylene? Bo skoro ojciec nie odbiera, to może chociaż ona...
Daisy7 - 2015-07-26, 18:26

- Matko, pojedynek z tobą? Może jednak z tym zaczekajmy, co? Nie walczyłam ze sto lat, a nie mogę z tobą przegrać. Wyobrażasz sobie taką porażkę? Mistrzyni regionu, miejmy nadzieję, że nie dawna mistrzyni, zostaje pokonana przez rudę dziewczę z uszami, które nawet nie skompletowało wszystkich odznak! - mówiła teatralnie przerażonym głosem, po czym kiwnęła twierdząco na pytanie dotyczące numeru telefonu i wskazała na ławkę, byście na moment usiadły na niej. - Chcesz zadzwonić? - zapytała, wyjmując pokedex, na którym prędko wybrała odpowiedni numer do ukochanej ojca i wręczyła ci całe urządzenie.
Snazzy - 2015-07-26, 18:48

- Pfff, ale z ciebie tchórz, nawet nie dodasz, że tą rudą dziewczyną byłaby twoja własna rodzona młodsza siostra dodaję konspiracyjnym szeptem, uśmiechając się szeroko, widząc to udawane przerażenie blondyny. Cóż... są rzeczy, które chyba nigdy się nie zmienią. Jeśli zaś chodzi o telefon, biorę od siostry urządzenie i wciskam zieloną słuchawkę, by nawiązać połączenie. - Może i jestem trochę przewrażliwiona, ale... no, martwię się i wolę dojść wszelkimi sposobami do tego, czy wszystko w porządku, czy nie. Swoją drogą, martwiłabym się trochę na twoim miejscu, bo chyba ojciec zaczyna uważać, że twój chłopak jest gorszym głupkiem od Sata.
Daisy7 - 2015-07-26, 18:59

- CO?! - fuknęła oburzona Cynthia, jakby nagle została wyrwana z głębokiego zamyślenia. - Jak to zaczyna uważać, że Lucian jest większym głupkiem od Satana?! Zresztą żaden z nich nie jest głupkiem, bez przesady. Lu tym bardziej! - obruszyła się, po czym wlepiła wzrok w swoje urządzenie trzymane aktualnie przez ciebie.
Już myślałaś, że znowu nikt nie odbierze, a tu proszę jaka niespodzianka. Po czwartym sygnale w słuchawce usłyszałaś cichy, spokojny głos kobiety. Całkiem możliwe, że to Maylene. Brzmiało jakoś podobnie, kiedy ostatnio z nią gadałaś. Tak przynajmniej ci się wydaje.
- Halo? Kto mówi? - zapytała.

Snazzy - 2015-07-26, 19:15

- Może nie użył konkretnie określenia "głupek", ale nazwał go lalusiem i stwierdził, że ty masz u niego, znaczy ojca, przechlapane za tę całą wojnę i pchanie się do wojska - odpowiadam blondynie, zanim udało mi się nawiązać połączenie. Głos, który rozległ się w słuchawce wydawał mi się znajomy, chociaż po tych kilku miesiącach może się okazać, że to jednak nie Maylene, ale ktoś z jej rodziny, hm... no nie wiem. W każdym razie czas się odezwać, bo inaczej niczego się nie dowiem. - Dzień dobry... czy dodzwoniłam się do Maylene?
Daisy7 - 2015-07-27, 16:37

- Ja mu dam lalusia... - warknęła cicho do siebie, zaciskając lekko pięści, jakby zamierzała powstrzymać narastający w niej gniew.
- Tak, to ja, kto mówi? - zapytał głos z pokedexu. - Nie mam pani numeru w urządzeniu. Zapewne chcę pani zapytać o Sinnoh? Bardzo przepraszam, ale nie jestem upoważniona do przekazywania informacji na ten temat. Mogę tylko zapewnić, że region odbudowuje się bardzo szybko dzięki wspaniałym darczyńców. Jeśli chodzi o moją salę i wznowienie walk, myślę, że za kilka tygodni wrócę do pracy. Kiedy gym zostanie otwarty, poinformujemy o tym w gazecie i na oficjalnej stronie naszego regionu - wyjaśniła, nie dając ci dojść do głosu i wyjaśnić, iż nie jesteś zainteresowana stoczeniem pojedynku.

Snazzy - 2015-07-27, 17:09

- Sytuacja w Sinnoh mnie nie interesuje, ponieważ byłam w regionie w zeszłym tygodniu i widziałam, że tak rzeczywiście jest, a pani sala także mnie nie interesuje, ponieważ odznakę z Veilstone mam już od stycznia w swojej kolekcji, chociaż miło mi słyszeć, że jest pani cała i zdrowa - odpowiadam, gdy tylko mam możliwość zabrania głosu, przy okazji kładąc dłoń na ramieniu blondyny w celu uspokojenia jej. Do diabła, niepotrzebnie jej o tym wspominałam, zwłaszcza biorąc pod uwagę ciężką sytuację, w jakiej byliśmy przez ostatnie kilkanaście dni. - Z tej strony Mei Imasawa...
Daisy7 - 2015-07-27, 17:15

- Mei Imasawa? O matko! Córka Arthura. Więc to prawda, że znalazłaś się i jesteś już cała i zdrowa? Twoja siostra także, prawda? Z tego co wiem jesteście teraz w Kalos. Dzisiaj z rana odwiedził nas jakiś młody mężczyzna, blondyn. Nie przedstawił się ani nic, powiedział tylko to i sobie poszedł. Uznaliśmy to z Arthurem za głupi żart, bo nikt nie dzwonił od was. O matko, co za wiadomość! - aż krzyknęła. - Czekaj, dam ci ojca do telefonu, zgoda? - zaproponowała, oczekując niecierpliwie na twoją odpowiedź.
Snazzy - 2015-07-27, 17:35

- Wygląda na to, że tak... z Cyn też jest wszystko w porządku, tak samo z Lucianem i z Satanem, a co do informowania, to próbowałam się dodzwonić do ojca, ale cały czas włączała się automatyczna sekretarka, a że siostra ma twój numer, to stwierdziłam, że spróbuję się dodzwonić do ciebie. Myślałam, że coś się wam stało czy coś... w każdym razie głównie dzwonię po to, by porozmawiać z ojcem. Masz go gdzieś w okolicy? - odpowiadam nieco bardziej uspokojona, wzdychając cicho z ulgą. No cóż, wszystko to, co się dobrze kończy, byle tylko jakoś przeboleć rozmowę z kochanym staruszkiem.
Daisy7 - 2015-07-27, 17:43

- Pewnie dzwoniliście na jego stary numer. Śmieszna historia. Kiedy Ann tu trafiła była z początku bardzo naburmuszona i za każdym razem, kiedy ktoś dzwonił do Arthura, poprawiał jej się humor, bo myślała że to ty lub Satan. Niestety szybko straciła cierpliwość i zdenerwowało ją ciągłe rozczarowywanie, więc któregoś razu zabrała komórkę twojego ojca i postanowiła ją ukarać spuszczając w toalecie. Niestety karty z numerem nie dało się odratować. Swoją drogą ma mała charakterek - zaśmiała się, a potem nastąpiła cisz i dopiero po chwili usłyszałaś w słuchawce bardziej znajomy głos. - Halo? Kto mówi? - zapytał naturalnym tonem, co oznacza, że Maylene nie poinformowała go, z kim ma przyjemność.
Snazzy - 2015-07-27, 17:58

Do diabła, miałam wielką ochotę się roześmiać, jednak słysząc głos ojca w słuchawce... no cóż, odechciewa mi się tego. Nie, żebym miała coś przeciwko niemu i chyba już mu wybaczyłam jego stare zachowanie, ale mimo to nadal trochę się boję, zwłaszcza, że teraz zapewne na włosku zawiśnie związek mojej siostry. Brrr... ale wypada się w końcu odezwać do staruszka, dlatego biorę głęboki wdech i kiwam głową.
- Hej, tato. Przepraszam za telefon, zwrócę ci kasę za niego, jak już się spotkamy. Martwiłam się, że coś ci się stało, ale diabełek wie, jak sprawić, żebym się zamartwiała, hehe - odpowiadam na powitanie, po czym wznoszę oczy do nieba. - Melduję, że u nas wszystko układa się dobrze, a jak u was?

Daisy7 - 2015-07-27, 20:01

Ojciec był oczywiście w wielkim szoku. Przez długi czas nie wiedział, o jaki telefon ci chodzi, dopóki nie wyjaśniłaś mu, że ten, który Ann spuściła w toalecie. Wtedy roześmiał się i powiedział, że nie trzeba, lecz szybko ton jego głosu zrobił się surowy. Kompletnie omijając twoje pytanie, przeszedł do wydzierania się: "Wydziedziczę was! Ciebie i Cynthię! Jesteście kompletnie nieodpowiedzialne, niedojrzałe i głupie! A ja nie chcę co kilka tygodni dostawać zawału serca, bo któraś z moich córeczek nagle znika!".
Snazzy - 2015-07-27, 20:24

Mam ochotę westchnąć i rozwalić urządzenie należące do blondyny ze złości i gniewu. Do diabła, ile razy jeszcze usłyszę to samo? Nieco zirytowana wzdycham głośno, po czym odzywam się cicho, wznosząc oczy ku niebu.
- Tak, wiem o tym, że mnie wydziedziczysz już od jakichś sześciu miesięcy, jak nie dłużej i czekam, aż znowu stwierdzisz, że to nieaktualne i zaczniesz się do mnie dobijać. Daj mi znać potem esemesem na mój numer, kiedy wam będzie wygodnie, bym odebrała małą, a teraz przekazuję ci twoje starsze dziecko, cześć - mówię, po czym wręczam Cyn urządzenie tak, jakby miało zaraz wybuchnąć... brrr.

Daisy7 - 2015-07-27, 22:53

Ty nie wybuchłaś, ale za to Cynthia tak. I to bardzo. Najpierw ochrzaniła go za to, co powiedział w rozmowie z tobą (widocznie podsłuchała), a potem, nie dając staruszkowi dojść do głosu, zaczęła mu wypominać przeróżne błędy. Na koniec dodała oschłym tonem, że ktoś taki jak on nie ma prawa oceniać Luciana (który dla niej równa się zapewne z ideałem człowieka i prawdziwego mężczyzny). Rozłączywszy się bez pożegnania, wsadziła, a raczej rzuciła pokedex do swojej torebki.
- Burak - warknęła cicha, po czym wzięła kilka głębszych oddechów i kiedy jej twarz zrobiła się jasno różowa a nie pomidorowa jak przedtem, zakończyła proces uspokajania. - Wracamy do szpitala, żeby zobaczyć co z Lu? - zaproponowała.

Snazzy - 2015-07-27, 23:07

Ała. To z pewnością musiało boleć i całe szczęście, że to nie ja byłam celem tego iście diabelskiego ataku werbalnego w wykonaniu blondyny. W sumie ciekawe jest to, czy w swoim związku też się tak od czasu do czasu wkurza i wybucha złością, czerwieniąc się niczym dojrzały pomidor. No cóż, lekko onieśmielona tym, czego byłam chwilę temu świadkiem, podnoszę swe zacne cztery litery z ławki, wzruszając ramionami.
- W kwestii nas dwóch miał rację, chociaż to bardziej moja wina... - przyznaję cicho. - A jak chcesz iść, to możemy, tylko nie wiadomo, czy już się ocknął całkowicie...

Daisy7 - 2015-07-28, 16:38

- Rację? No błagam. Sam jest idiotą - prychnęła. - Jak nie to sobie posiedzimy przy nim albo przed salą, jeśli ta nadęta pani doktor będzie znowu coś marudzić - dodała, uśmiechając się złośliwie.
Na miejscu zastałyście Roxanę rozmawiającą z Lucianem, który rozbudził się już na tyle, że widocznie rozumie, co się do niego mówi oraz potrafi w miarę odpowiadać. Niestety kategorycznie zabroniła wam na razie wchodzić pod pretekstem wykonania ważnych badań, by wykluczyć ewentualne urazy.
- No co za tupet. Żeby nie wpuścić kobiety do narzeczonego?! - prychnęła blondi.

Snazzy - 2015-07-28, 19:41

Rexonę, nie Roxanę XD
---------
- To wcale nie jest coś niezwykłego, Cyn - odpowiadam, wzruszając od niechcenia ramionami. Lekko bawi mnie oburzenie blondyny, ale z drugiej strony całkowicie rozumiem jej zniecierpliwienie i chęć na wszystko dzisiaj, zwłaszcza po kłótni z ojcem. - Weź pod uwagę, ile czasu pozostawał w śpiączce. To chyba logiczne, że lepiej dmuchać na zimne niż potem użerać się z ewentualnymi konsekwencjami, prawda? Więc... postaraj się trochę poczekać ze względu na Lu, dobrze? A na razie chyba posiedzimy, przecież to nie potrwa długo, nie?

Daisy7 - 2015-07-28, 20:49

oj bo mi się myli xd
---------------
Siedziałyście przed salą jeszcze około 20-30min. W sumie to ty siedziałaś, bo Cynthia kręciła się i łaziła, jakby miała owsiki w pupie albo ADHD. Kiedy Rexona pozwoliła wam w końcu wejść, blondi o mało nie posikała się ze szczęścia. A potem przyszła kolej na rozmowę z Lucianem. Na szczęście zachowywał się i umówił normalnie, a nie jak jakieś warzywko. Wszystko doskonale pamiętał. Musiał jednak zostać jeszcze do jutra, by podano mu kilka dodatkowych witamin, a po wyjściu ze szpitala będzie musiał chodzić na specjalną rehabilitację, ponieważ po tak długim braku aktywności ruchowej jego kończyny muszą sobie przypomnieć co nieco. Pożegnałaś się z fioletowowłosym dopiero o 20. Jego narzeczona została jeszcze i poinformowała cię, że przyjdzie do centrum, jak skończy się czas odwiedzin, czyli po 22.

Snazzy - 2015-07-28, 22:18

*turla się po podłodze*
--------------
- Jasne, jasne, tylko nie zgub mi się gdzieś po drodze i nie zawędruj przypadkiem do jakiegoś pubu by się napić - zanim wyjdę, uprzedzam cicho blondynę, posyłając jej lekko karcące spojrzenie, po czym kiwam głową w kierunku jej chłopaka. - No i rączki na kołderce, nie pozwalajcie sobie jeszcze na za dużo.
Zanim zdążę oberwać czymkolwiek czy też usłyszeć czyjś krzyk oburzenia, ewakuuję się jak najszybciej poza budynek, udając się w kierunku centrum, gdzie zapewne czeka na mnie Sat... na którego mam chyba za bardzo ochotę, chociaż obiecałam sobie, że na razie się z tym wstrzymam.

Daisy7 - 2015-07-29, 10:14

*nagrywa turlającą Rudą*
-------------------
Na szczęście nie oberwałaś kapciem, aczkolwiek słyszałaś jak coś jego pokroju uderzyło w ścianę przy drzwiach. Hehe. W spokoju wracałaś sobie do centrum. Nic ani nikt po drodze nie wyskoczył na ciebie zza krzaków, więc można uznać spacer za udany. W lecznicy zawędrowałaś od razu do wynajętego studia. Po odejściu Natusme Satan ma jedną sypialnię tylko dla siebie, podczas gdy ty z Cyn zajmujecie nadal drugą. Kto wie, może już dzisiaj ulegnie to zmianie, skoro nie musisz już mieć blondi na oku. Nie zastałaś ukochanego w żadnym z pokoi, aczkolwiek usłyszałaś, że ktoś korzysta z prysznica w łazience. Widocznie Kobayashi bierze sobie właśnie odprężającą kąpiel, a przez to nie usłyszał, jak wchodziłaś do studia.

Snazzy - 2015-07-29, 12:58

Pfffff *idzie rwać kartki związane z rysunkiem dla Daisiaka* ;-;
-------------------
No cóż, mam silne podejrzenia, że ten niedokładnie zidentyfikowany obiekt latający to była robota blondyny, bo jednak jej facet jest zdecydowanie spokojniejszym typem... o ile coś mu się nie poprzestawiało w głowie od tego wszystkiego. No cóż, najważniejsze, że jakoś udało mi się dojść z powrotem do pokoi, które wynajmujemy. Sat bierze chyba teraz prysznic i zapewne nie wie, że wróciłam... no cóż, zrobię mu ładną niespodziankę, dlatego przebieram się w swoje ciuchy do spania i kładę się w jego pokoju, czekając cierpliwie.

Daisy7 - 2015-07-30, 17:37

~ Nieodpowiednie dla osób poniżej 18 roku życia ~


przeczytałam kwiatki ;-;
------------------
Po kilku minutach usłyszałaś, że woda przestała lecieć, a chwilę później drzwi łazienki zaskrzypiały. W drzwiach sypialni stanął młody Bóg, a mówiąc dokładniej twój narzeczony w czarnych bokserkach idealnie komponującymi się z węglowymi włosami i białym, luźnym t-shircie. Po minie nastolatka można stwierdzić, że jest dosyć zaskoczony twoją obecnością i to w piżamie w jego łóżku. Jednak po chwili uśmiechnął się, odrzucił ręcznik na wolne posłanie po Natsume i podszedł do ciebie, by kucnąć przy łóżku.
- Dzień dobry. Nie za wygodnie pani na moich salonach? - zaśmiał się, jedną ręką czochrając cię po włosach.

Snazzy - 2015-07-30, 18:17

Na Arceusa, czuję wyraźnie, że moje serce nieznacznie przyśpieszyło, gdy go zauważyłam. Przez ostatnie kilka dni nie przyglądałam mu się uważnie, a teraz jestem świadkiem, iż rzeczywiście jest z niego cholerne ciacho. Ach, te ciemne niczym noc włosy są naprawdę cudownie i doskonale uzupełniają resztę jego idealnie wyrzeźbionego ciała... aż mam większą ochotę na skosztowanie tego cudu. Na razie jednak mruczę cicho, wyciągając się nieco, gdy chłopak przeczesuje mi włosy.
- Głupio mi to mówić, ale.. brakowało mi tego... - odpowiadam cicho, po czym przytulam się do niego jedną ręką, drugą sięgając do jego bielizny i zsuwając ją z niego.

Daisy7 - 2015-07-30, 23:05

ciekawe co z tego wyjdzie...
----------------
Satan jest chyba mocno zaskoczony, zdziwiony twoją nagłą inicjatywą. Mimo to nie speszył się. Jego policzki jedynie lekko zaczerwieniały sprawiając, że wyglądają naprawdę uroczo. Zsuwają bieliznę, poczułaś, jak przyrodzenie mężczyzny mocno i momentalnie stwardniało, a przy tym zaczęło się "wybudzać". Dopiero wtedy Kobayashi uśmiechnął się przepraszająco i nie pozwalając ci na kompletne ściągnięcie mu bokserek, w mgnieniu oka wstał i wskoczył do łóżka obok ciebie, po czym zakrył was obydwóch kołdrą. Dalej ułożył cię wygodnie przy sobie i zaczął łaskotać jeżdżąc nosem po twoich obojczykach. Zachichotałaś mimowolnie, co tylko zachęciło bruneta do dalszych atrakcji.
- Mogę zapytać, co to za nagła zmiana? - wyszeptał aksamitnym głosem prosto do twojego lisiego ucha, delikatnie miziając je brodą.

Snazzy - 2015-07-30, 23:35

Co wyjdzie... hm, ruda pewnie na zawał zemrzy xD
------
Czuję się cudownie, nie to, co przez ostatni miesiąc. Tym razem mogę decydować, czego nie chcę zrobić, a co jest koniecznym punktem. Mam kontrolę nad własnymi poczynaniami i jestem z tego w stu procentach zadowolona.
- Uhm... ciężkie pytanie, Satty. Może... może po prostu to mnie oczyści? Albo jestem uzależniona od ciebie? Twoje włosy są takie cudne... - szepczę cicho w odpowiedzi, kładąc się płasko, by czarnowłosy mógł bez problemu pozbyć się mego stroju, a sama przy okazji pozbawiam go koszulki oraz dolnej bielizny do końca, by następnie móc się przytulić do jego ciepłego torsu, gdy prawą dłonią sięgam w kierunku jego dolnej dumy w celu manualnego wprawienia jej w ruch... cóż, niech się dzieje, co chce.

Daisy7 - 2015-07-31, 12:27

nie chce trupa Rudej ;-;
----------
Satan zachichotał cicho, kiedy zaczęłaś się tłumaczyć, a raczej odpowiadać na zadane pytanie. Potem pogłaskał cię trochę po włosach, a kiedy dłońmi dotknęłaś jego dumy, westchnął błogo. Następnie ni stąd ni zowąd po kilku minutach pieszczenia jego, postanowił przejąć inicjatywę. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo schwytał obydwie twoje dłonie i uniósł do góry, po czym przygwoździł swoimi do materaca, tak, byś nie mogła się sprzeciwiać. Ustami wpił się w twoje. Pocałunki były bardzo namiętne i głębokie, a czucie na sobie gorącego i nagiego ciała ukochanego wcale ci nie pomagało.
- Bądź grzeczna, Marsiku - wyszeptał, powoli puszczając twe nadgarstki, by móc pozbyć się niepotrzebnej góry piżamy. Kiedy już tego dokonał, zaczął stanowczymi ruchami masować twoje nagie piersi, a potem przyssał się do jednej ustami, podczas gdy niesforne łapki zawędrowały niżej, by powolutku ściągnąć z ciebie również spodnie od kompletu.

Snazzy - 2015-07-31, 15:18

Wiem, neechan, wiem :c
---------
O matko, tego to się nigdy nie spodziewałam i muszę przyznać, że to o wiele bardziej przyjemne niż, to co robiliśmy kiedykolwiek wcześniej. Lepsze od pierwszego razu. Lepsze nic wszystkie przyjemne rzeczy, jakie mnie spotkały w życiu.
- Nie wiem, czy wytrzymam, Satty - odpowiadam cichym szeptem ciemnowłosemu, lewą ręką przeczesując jego cudne kruczoczarne włosy. Matko, już czuję to przytłaczające uczucie błogości, które na pewno jest tym, czego mi brakowało w ciągu ostatniego miesiąca... może to przez to, że nie robiłam tego zgodnie z własną wolą, a teraz, skoro mogę... prawą ręką ponownie sięgam do jego krocza.

Daisy7 - 2015-07-31, 17:04

- Myślisz, że pozwolę ci tak szybko zakończyć? Nie wiadomo, kiedy znowu najdzie cię ochota, a ja nie zamierzam odpuścić sobie takiej okazji - wyjaśnił Sat, pojękując, gdy znów dotarłaś na jego dolne partie.
Po chwili rozkoszy chłopak znów zapragnął wziąć górę, ale w przenośni. Oderwał usta od twoich piersi, które swoją drogą powinny być spełnione po takich dzikich i namiętnych ekscesach. Zaczął powoli ustami zjeżdżać w dół, łaskocząc cię wargami po brzuchu. Jednak chichoty znów pobudziły go do dalszego działania. A potem ni stąd ni zowąd jego usta wylądowały na twoich kroczu, delikatnie masując je nosem.
- Pozwolisz? - zamruczał, przenosząc spojrzenie ku górze, by widzieć twoją reakcję.

Snazzy - 2015-07-31, 20:51

Huuuh... tego to się bym nigdy nie spodziewała. Z jednej strony to by mogło być ciekawie, ale z drugiej przypomina mi się ostatni miesiąc. Czuję, że ogarnia mnie lekkie przerażenie z tego powodu i to tak wielkie, że puściłam Sata obiema rękoma, spoglądając nieco wystraszonym wzrokiem prosto w jego błękitne oczy.
- Ja... naprawdę... chyba nie mogę... cholera... co ja sobie myślałam...? - szepczę cicho, mając już łzy w oczach, po czym przewracam się na lewy bok, starając się uspokoić i zamykając oczy. Do diabła, nie wiem, co ja naprawdę sobie myślałam, ale sam sen przy boku Kobayashiego by mi starczył... chyba.

Daisy7 - 2015-07-31, 22:30

- Nic nie szkodzi, Marsik, już dobrze - zaczął mówić spokojnym i łagodnym głosem, powoli wsuwając się wyżej, by móc głaskać cię po ramieniu i plecach. - Nie gniewam się, mała. Za bardzo się zapędziliśmy, ale obiecuję ci, że jeszcze kiedyś ta forma spędzania wolnego wieczoru ze mną będzie ci sprawiać przyjmność - dodał.
Kciukami wytarł ci łzy z koniszków oczu, w których się nagromadziły. Potem przytulił cię do siebie jak małe dziecko i zaczął coś cicho nucić. Brzmi jak kołysanka.
- Mama mi to śpiewała, jak byłem mały, ale nie pamiętam słów, samą melodię - wyjaśnił. - Już lepiej? Dasz radę zasnąć czy wolisz z Cynthią w waszym pokoju? Swoją drogą gdzie ona się podziewa?

Snazzy - 2015-08-01, 12:36

- Cyn jest u swojego kochasia. Powiedziała, że wróci po dziesiątej, co nie jest takie dziwne, biorąc pod uwagę, ile mają do nadrobienia w swoim związku - odpowiadam cicho, spoglądając na niego ze zdziwieniem nadal załzawionymi oczami. - Wiesz... odnoszę wrażenie, ze twoi rodzice muszą być naprawdę fajnymi ludźmi i na pewno będzie mi miło ich poznać... swoją drogą, pamiętasz, jak wtedy mamrotałeś przez sen o pożarze? Wiem, że... nie jest ci przyjemnie o tym rozmawiać, ale nadal nie usłyszałam ciągu dalszego, a skoro i tak zamierzasz się spotkać z rodziną... to może lepiej mnie przygotować?
Daisy7 - 2015-08-01, 16:20

- Jeszcze nie dzisiaj, skarbie, nie dzisiaj - wymruczał ci do ucha, po czym ucałował je, a następnie wznowił głaskanie twoich ramionach oraz włosów. - Dobranoc. Niech ci się coś ładnego przyśni - dodał.
Nawet jeśli zamierzałaś nie dać za wygraną, to ci nie wyszło. Padłaś jak mucha i nim się zorientowałaś, znalazłaś się już w krainie marzeń. Tej nocy miałaś dziwny sen. Widziałaś w nim twarz swojej babci. Cały czas zdawała się być blisko, ale jednocześnie tak niedostępna.
- Wstawajcie, lenie! - zbudził cię krzyk przerażająco entuzjastycznej Cynthii. - Szybciej. Trzeba zobaczyć, jak tam Lucian. Ale się wczoraj rozgadaliśmy wieczorem. Ta cała Rexona z pięć razy mi mówiła, że już po 22. Hehe.

Snazzy - 2015-08-01, 20:04

To była dziwna noc. Zasnęłam tak szybko, że było to dla mnie wręcz nie do uwierzenia. A gdy spałam, śniłam o... własnej babci? Dziwne w sumie, bo w ogóle nie pamiętam żadnej z nich, ani mamy mamy, ani mamy taty. Może po prostu wyobraźnia podsuwa mi różne obrazy? Cóż, nie mam pojęcia, ale wiem jedno, Cynthia jest nieobliczalna, zwłaszcza wcześnie rano. Z tego powodu pośpiesznie sięgam po ubranie i idę w kierunku blondyny z bardzo posępną miną, wzdychając cicho.
- Wiem, wiem, wiem... ale jest wcześnie rano. Jest cholernie wcześnie rano, a ja chcę jeszcze iść do lidera. Lu chyba przeżyje beze mnie, zwłaszcza, że chyba nadal pamięta moje groźby ze stycznia i to niezbyt miło... a teraz wracam do łóżka - oznajmiam cichym, wręcz grobowym głosem, by następnie wrócić do nagrzanego łóżka.

Daisy7 - 2015-08-01, 21:19

- Nie jesteś zbyt egoistyczna? Lider ci nie ucieknie, a Lucian na pewno się stęsknił. Nie tylko za tobą, ale Satanem też. Bądźże dobrą siostrą oraz szwagierką, co? - wypominała ci Cynthia, stojąc nadal w drzwiach. - Ja rozumiem, że mieliście niezwykle wyczerpującą noc i cieszę się, że wam się tak układa, ale no... weźcie.
- Wrrrr - odezwał się Satan, naśladując psa bądź innego psowatego. - Pójdziemy, jeśli obudzisz nas o dziewiątej i na spokojnie dasz nam zjeść śniadanie. A jak nie to sama se idź - odpowiedział zaspanym głosem, po czym wtulił się w ciebie i zaczął delikatnie całować szyję.
- Nie przy ludziach - wzdrygnęła się blondi. - Dobra, niech wam będzie - westchnęła zrezygnowana, a następnie wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Eh, jak to jest, że ty jesteś aniołem, a twoja siostra to istna diablica? - jęknął Kobayashi, opatulając cię kołdrą.

Snazzy - 2015-08-01, 22:03

- Ała. Ta uwaga o nocy bolała... - stwierdzam z nieznacznym opóźnieniem, wzdychając z rezygnacją - ale Cyn to Cyn. To ja jestem tutaj bardziej spokojna i rozsądna... no dobra, to ostatnie jest u nas na takim samym poziomie, ale mimo to ze mną się lepiej żyje, nie? Poza tym u ciebie i twojego brata jest chyba podobnie. Tenshi to istny anioł, a ty to istny Szatan... ale przeciwieństwa się przyciągają, nie? - wyjaśniam z radosnym uśmiechem na twarzy, po czym chowam się pod kołdrę, wtulając w ciepłe ciało. - No nic... ustawisz alarm na dziewiątą? Dobranoc, diable...
Daisy7 - 2015-08-02, 09:36

Satan zdążył z powrotem odpłynąć, kiedy ty mówiłaś, dlatego też nie odpowiedział ci i sama musiałaś ustawić alarm. Po wykonaniu tej czynności poszłaś za jego przykładem. Zanim budzik zaczął dzwonić, do sypialni wparowała Cynthia. Dosłownie minutę przed dziewiątą, więc szybko sięgnęłaś po urządzenie, by przypadkiem nie zaczęło niepotrzebnie się drzeć.
- Macie śniadanie, śpiochy - poinformowała was blondi, kładąc tackę z czterema kanapkami z serem i pomidorem na nocnym stoliku obok waszego wspólnego posłania. - Tak sobie myślałam, że wypadałoby mu kupić Lusiowi jakiś wielki bukiet. Co o tym myślicie? Chyba się ucieszy, nie?

Snazzy - 2015-08-02, 11:00

No i znowu blondyna zaczyna od nowa. W sumie zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno którejś z nas nie podmienili w szpitalu, ale w sumie to z wyglądu obie jesteśmy podobne, więc... ech, jesteśmy na bank rodzonymi siostrami. Aż dziw mnie czasem bierze, że blondyna jest taka, a nie inna... biedny Hall, jak on z nią wytrzyma po ślubie?
- Dzięki, Cyn - odpowiadam cicho, wygrzebując się pośpiesznie z łóżka i zmierzając do łazienki w celu oporządzenia się po śnie. - Swoją drogą, czy ty aby na pewno nie przesadzasz? Nie, żeby coś, ale... on przecież dzisiaj wychodzi i w sumie moim zdaniem to trochę bezsensowne... wychodzę z założenia, że to mężczyzna powinien kobiecie kupować kwiaty...

Daisy7 - 2015-08-02, 11:20

- No, Mars ma rację. Kwiaty facetowi? Lipnie. Już lepiej jakieś dobre winko, ale zgaduję, że po tym co go przeszło, nie może pić żadnego alkoholu. W takim razie nic mu nie kupuj i będzie spokój. Powinien być wystarczająco ucieszony z twojej bliskości, nie? - odpowiedział Satan.
- No oczywiście, że jest i na pewno nie chce ode mnie niczego więcej. Ale to byłaby miła niespodzianka - wytłumaczyła Cynthia.
Po ogarnięciu się i skonsumowaniu śniadania opuściliście centrum, by pójść do szpitala. Zastaliście Luciana jedzącego jakąś papkę o silnie bananowym smaku. Facet odłożył miskę na bok, by się z wami przywitać z pozycji leżącej.
- Cześć - dodał, uśmiechając się lekko.

Snazzy - 2015-08-02, 14:23

Do diabła, zaczynam się na poważnie czuć jak intruz, a to wszystko przez to, że blondyna nas zaciągnęła tutaj. Do diabła, czuję się naprawdę przez to niezręcznie, bo jakoś nigdy w towarzystwie Halla nie czułam się dobrze... nie to, że jest jakiś zły czy coś, ale jednak nie umiem z nim rozmawiać. Z tego powodu uśmiecham się nieśmiało, kiwając mu głową i chowając się lekko za Sata.
- Hej. Jak się czujesz? Pewnie lepiej niż wczoraj, nie? - zagaduję chyba tylko z czystej uprzejmości, modląc się w myślach, by stąd jak najszybciej wyjść.

Daisy7 - 2015-08-02, 16:26

- Już lepiej, ale wkurza mnie, że jestem taki słaby i nie potrafię wykonać najprostszych czynności sam - odpowiedział, wzdychając.
- Nie martw się, pomogę ci dojść do siebie miśku - zapewniła Cynthia, oblewając ukochanego trzema buziakami.
- A kiedy cię wypisują? - zapytał zaciekawiony Satan, łapiąc cię delikatnie za rękę, ale na szczęście nie zmuszając, byś wyszła "z ukrycia".
- Mam nadzieję, że dzisiaj. Strasznie tu nudno - poskarżył się, rozglądając po ciasnym pokoiku.
Wasza wizyta przebiegła całkiem nieźle. Kobayashi zaczął rozmawiać z Hallem na jakieś męskie tematy kompletnie niezwiązane ze śpiączką czy szpitalem. Ty wtedy mogłaś poplotkować z siostrą, co z pewnością było lepsze od wtrącania się na siłę do pogawędki chłopaków albo bezmyślnego potakiwania na wszystko, co mówią. Kiedy naścienny zegar wskazał 14:00, twój ukochany zaproponował, żebyście we dwójkę poszli na obiad i dać trochę prywatności gołąbkom.

Snazzy - 2015-08-02, 20:31

No cóż, tak źle znowu nie było. Faceci zajęli się sobą, a my dwie plotkowaniem, chociaż nie podobało mi się to tak bardzo... do diabła, no, wolałabym łomotać tyłki tutejszym trenerom niż zabawiać zakochaną parkę gruchających gołąbków. No i całe szczęście, że w końcu Sat stwierdził, iż powinniśmy dać im trochę czasu w samotności, a sami zjeść gdzieś obiad. Prawie natychmiast zgadzam się na tę propozycję i wychodzę wraz z ciemnowłosym, zastanawiając się jednocześnie usilnie nad tym, gdzie zamierza mnie wyciągnąć tym razem... hm, oby tam było coś dobrego.
Daisy7 - 2015-08-02, 20:50

We dwójkę wybraliście się do zwykłej knajpki z obiadami. Na szczęście jest tu bardzo kameralnie. Nie ma jednej wielkiej sali z mnóstwem stołów, a wokół nich jeszcze większą ilością głośno rozmawiających osób. W salce dla niepalących, którą wybraliście, znajdują się trzy stoliki dwuosobowe i dwa trzyosobowe. Wszystkie rozstawione w odpowiedniej odległości od siebie.
- Na co masz ochotę, Marsiku? Ja stawiam. Swoją drogą muszę ci oddać to, co mi zostało z twojej kasy - powiedział Kobayashi.

Snazzy - 2015-08-02, 22:22

- Hm... nie mam pojęcia, Satty, ale w sumie coś wegetariańskiego może być... albo i niewegetariańskiego. Cokolwiek z makaronem, a ty? - odpowiadam na pytanie chłopaka, rewanżując się pytaniem zwrotnym, przy czym nadal nie zdejmuję kaptura z głowy... brrr, jeszcze by mnie ktoś wpakował w kaftan i do psychiatryka, ale w sumie to by było niezłe widowisko, dlatego delikatnie zsuwam z głowy kaptur, wzruszając lekceważąco ramionami. - Ta kasa... wyluzuj. Przelałam ci ją po to, byś się zajął domem i Ann, więc niech zostanie na wydatki domowe i tyle... a przecież dużo raczej nie wydałeś, prawda?
Daisy7 - 2015-08-02, 23:04

- W takim razie idę nam zamówić dwa razy spaghetti i sok porzeczkowy, poczekaj skarbie - zakomunikował, po czym zrobił, jak powiedział, ale na szczęście wrócił, zanim zdążyłaś zwrócić na siebie uwagę wszystkich pozostałych gości. - Czemu zdjęłaś kaptur? Nie żeby mi to przeszkadzało, wyglądasz bardzo oryginalnie i kusząco. I kobieco. Ale myślałem, że osobiście nie lubisz pokazywać swoich wspaniałych uszu. Co do kasy to tak jak mądrze zauważyłeś, była w większości na potrzeby Ann, dlatego prawie wszystko przekazałem wraz z małą twojemu ojcu - odpowiedział i po chwili ciszy na jego twarz zawitał niespodziewanie szeroki uśmiech. - Zgodziłabyś się zostawić te urocze uszka na dłużej? Chociaż do naszego przyszłego ślubu. Proszę, misiek.
Snazzy - 2015-08-03, 06:30

- Nie wiem... może dlatego, że się trochę źle z tym czułam. Niby dlaczego mam nosić kaptur, skoro inni mogą chodzić swobodnie bez ukrywania takich dziwnych rzeczy? - odpowiadam, rumieniąc się lekko, gdy słyszę komplement ze strony czarnowłosego chłopaka, jednak następne zdanie sprawia dopiero, że kolor moich policzków upadabnia się do koloru włosów. - Uhm... wiesz... nie chcę nic mówić, ale obawiam się, że raczej zostaną mi do końca życia... - mówię cicho, ręką sięgając do miejsca gdzie jeszcze kilka tygodni temu miałam najzwyklejsze uszy.
Daisy7 - 2015-08-03, 23:17

- Nie ma się czego wstydzić. To bardzo dobrze, że akceptujesz się siebie taką, jak jesteś. No i jak mówiłem, mnie się mega podobasz. Myślałem, że będziesz chciała iść na jakieś operacje plastyczne czy coś, ale wierzę, że ni jesteś taka głupia. Przecież mogłabyś stracić słuch, gdyby coś się nie powiodło. O ile jakikolwiek chirurg zgodziłby się na coś takiego - odpowiedział Satan, po czym wyciągnął się ponad stołem, by cmoknąć cię ustami w nos. - Mój słodki Marsik - dodał.
Kiedy kelner przyniósł wam jedzeni, zerknął z zainteresowaniem na ciebie, ale na szczęście zrobił to w miarę dyskretnie i zachowywał się normalnie, podając wam posiłek. Potem odszedł, jak gdyby nigdy nic.
- Pychota, nie? - mruknął Kobayashi, wsuwając makaron z sosem. - Rano, jak się przebierałaś, blondi wspominała mi, że chcesz zawalczyć z tutejszym liderem? Może pójdziemy tam razem po obiedzie? Chyba, że masz inne plany albo wolisz wybrać się do gymu z siostrą, nie pogniewam się.

Snazzy - 2015-08-04, 10:15

No cóż, nie ukrywam, że zarumieniłam się mocno, gdy Satan ot tak mnie pocałował w nos, pochylając się przez całą długość stołu, byle tylko do mnie dosięgnąć. Trochę mi to wpłynęło pozytywnie na nastrój, ale nadal jestem trochę spięta. Całe szczęście, że ten kelner nic nie powiedział, bo bym pewnie uciekła z płaczem, a tak... no cóż, na razie jestem spokojna, ufff.
- Nawet o tym nie myślałam... wprawdzie na początku próbowałam się ich jakoś pozbyć, ale... to było bolesne i nie przynosiło skutków - odpowiadam cicho Kobayashiemu, po czym nawijam trochę spaghetti na talerz i odzywam się dopiero jak zjem nabraną porcję. - Hm... teoretycznie chciałam się wybrać właśnie z nią, ale skoro gołąbeczki ze sobą smacznie gruchają, to chyba pójdę z tobą. Skoro już zaczęliśmy wspólnie zdobywać odznaki z Kalos, to też powinieneś zdobyć tutejszą, nie?

Daisy7 - 2015-08-04, 10:25

nawijasz na talerz ;3
----------
- Oj ty głuptasie - zaśmiał się Satan na wiadomość, że próbowałaś pozbyć się nowych uszu na własną odpowiedzialność. - Ano, też tak myślę. Może wspólnie rozgromimy całe Kalos? Co o tym myślisz? Ciekawe kiedy dostaniemy kopertę z zaproszeniem an ślub twojej siostrzyczki. Mam wrażenie, że po tym co się stało, będą chcieli jak najszybciej się pobrać. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale będę musiał wtedy założyć garnitur, a ja nie lubię garniturów - jęknął i pożalił się jak małe dziecko. - Chociaż tak czy siak mam lepiej od ciebie, bo na bank zostaniesz druhną, hihihi.

Snazzy - 2015-08-04, 12:31

Awww, to pewnie ta wczesna pora </3
---------------
- Hm... a mnie się wydaje, że jednak się trochę wstrzymają z tym ślubem - odpowiadam ponownie wzruszając ramionami, po czym powracam na moment do pożerania pysznego spaghetti. - Cóż, wiele się działo, a region jest w gruzach, więc pewnie tak szybko nie zorganizują ślubu, bo zakładam, że ze względu na rodziny będą chcieli wziąć ślub w Sinnoh... no ale dość gadania o tym, bo jak sobie pomyślę, że będzie trzeba znaleźć z tej okazji jakąś fajną sukienkę, to się chyba zabiję... do diabła, wy, faceci macie o wiele lepiej, pfff... - prycham cicho, a następnie skupiam się już całkowicie na spożywaniu posiłku

Daisy7 - 2015-08-04, 12:54

- Gdybym ja był kobietą, nie latałbym jak głupi godzinami po sklepach w poszukiwaniu jakiejś kiecki. Bierze się pierwszą lepszą, która jest wygodna i już - stwierdził na komentarz odnośnie tego, że jako mężczyzna ma lepiej.
Po skonsumowaniu przez was spaghetti Satan poszedł zapłacić, a ty zaczekałaś na niego przed lokalem. Kiedy dołączył, zaproponował, byście nie marnowali czasu i poszli poszukać sali gimnastycznej. Nie było to nic trudnego. Znajduje się w samym centrum Lumiose. Wysoka budowla w kształcie wieży Eiffla.

Snazzy - 2015-08-04, 16:00

- Hm, ciekawy budynek... - stwierdzam cicho, spoglądając na czubek wieży. Nie wiem, czemu, ale mam dziwne przeczucie, że będziemy musieli się wspiąć na samą górę, aby odbyć walki. Cóż, każdy lider ma jakieś dziwactwa, ale raczej nic nie przebije Roarka... swoją drogą, ciekawe, czy przeżył to porwanie, bo skoro Lu był w takim stanie, w jakim był, to... nie wiem, czy żałować go czy nie. W każdym razie teraz najważniejsze jest Kalos. W sumie... jakbym została mistrzem w tym regionie, byłabym na równi z własną siostrą, co by mi nawet pasowało, hm... no, to nawet jakiś plan na życie. W każdym razie wraz z Kobayashim wchodzę do środka, czekając na pierwsze zadanie, jakie na nas czyha.
Daisy7 - 2015-08-04, 16:53

Po wejściu do środka znaleźliście się w dużym holu. Jest bardzo nowoczesny. Ściany zdobią podświetlone diodami fotografie różnych Pokemonów elektrycznych. Na kilku z nich widać również młodego blondyna w dziwacznym kombinezonie.
- To chyba on jest liderem. Ciekawe ile ma lat - mruknął Satan, rozglądają się wokół.
Gdy zbliżyliście się do drzwi po drugiej stronie, na ścianie będącej tak naprawdę wielkim ekranem pojawiły litery, które ułożyły się w następujący napis: "Witaj w sali miasta Lumiose. Aby przejść dalej, udowodnij, że posiadasz elektrycznego Pokemona. Po wypuszczeniu go, każ mu zaatakować dowolnym elektro-ruchem w drzwi przed tobą. Jeśli napięcie będzie dostatecznie duże, otworzą się. Jeśli nie, wróć tu, kiedy poznasz siłę elektryczności!".
- Chyba muszę polegać na tobie, skarbie. Nie mam żadnego Pokemona typu elektrycznego - westchnął Sat.

Snazzy - 2015-08-04, 21:05

- Pfff, to dyskryminacja jakaś... - widząc zadanie, jakie postawił przed nami blondasek, który zapewne jest też liderem, nie potrafię się powstrzymać od krótkiego komentarza obrazującego moje aktualne zdanie o nim... bo naprawdę dzieciak nie miał innego pomysłu. A co z osobami takimi jak Lu, które specjalizują się raczej jedynie w jednym typie i nie mają takiego ataku w zanadrzu? Wzdychając cicho wypuszczam w końcu Kitsune z balla, prosząc go jednocześnie o użycie na tych drzwiach jakiegokolwiek ataku elektrycznego. - Najlepiej tak silnego, żeby smarkacz sobie zapamiętał raz na zawsze, że mnie się nie denerwuje.
Daisy7 - 2015-08-04, 21:19

Kitsune wyskoczył z kulki, ale ledwo to zrobił, a upadł na łapy i zapiszczał przeraźliwie smutno. Wygląda niezbyt dobrze. Wychudzony, wycieńczony, słaby i inne pasującego tu synonimy bdź wyrazy bliskoznaczne.
- Och, biedaku, co ci jest? - zapytał poruszony stanem zdrowia Jolteona Satan, kucając przy nim i delikatnie głaszcząc go po pysku. - To nie wygląda ciekawie, Mars. Powinnaś go odwołać i jak najszybciej pójść do centrum. Chociaż doprawdy nie mam pojęcia, co mogło mu się tak nagle przytrafić. Karmisz swoje Pokemony codziennie, prawda?

Snazzy - 2015-08-04, 21:54

Ała. To boli, jak sobie dopiero po fakcie przypominam sobie, że przez całe zamieszanie zapomniałam o tak istotnej rzeczy, że wręcz nie powinnam być trenerką. Do diabła, diabła, diabła. Mam ochotę znowu wypalić sobie uszy w ramach kary za to, co uczyniłam, ale to jeszcze nie teraz. Na razie spoglądam na Sata, natychmiast odwołując lisa do kulki, a następnie daję mu znać, że powinniśmy wrócić do centrum... co też czynię szybkim marszem, który chyba już kwalifikuje się do biegu.
- Na śmierć zapomniałam przez to zamieszanie z nami i Lu... cholera, jak mogłam... - tylko tyle mówię. Czuję się cholernie winna, dlatego gdy już zostawię wszystkie swoje stworki w lecznicy, udaję się do pokoju bez Sata, by przez moment ochłonąć... albo może po prostu dokonać samosądu na sobie? Chyba to drugie. W tym celu w jakiś sposób próbuję sobie zmajstrować coś, co mogłabym włożyć sobie do ust, by zagłuszyć własne wrzaski, a następnie powracam do tego, co próbowałam zrobić miesiąc temu, czyli... wypalić sobie uszy. Tak. To będzie zdecydowana zapłata za moje grzechy.

Daisy7 - 2015-08-05, 15:05

Joy zabrała od ciebie wszystkie kulki, które umieściła w maszynie. Satan powiedział jej, co jest przyczyną złego stanu Pokemonów, dlatego też spiorunowała cię nienawistnym spojrzeniem kompletnie niepasującym do życzliwej pielęgniarki. Spuściłaś wzrok, odchodząc do wynajętego studia, a potem kierując się do pokoju swojego i Cyn, w którym aktualnie nikogo nie ma. Zamknęłaś za sobą drzwi i zaczęłaś szukać knebla do ust, lecz wówczas do środka wparował Kobayashi, a następnie usiadł na skraju jednego z łóżek.
- Wybacz, ale znam cię dosyć dobrze i wiem, że nie wolno cię zostawiać w takich sytuacjach samych. Zupełnie jak blondi - westchnął. - Nie powiem, że nic się nie stało, bo zachowałaś się bardzo nieodpowiedzialnie i nawet zaistniała sytuacja z Lucianem nie jest w stanie cię usprawiedliwić, ale tak czy siak co się stało, to się nie odstanie, więc bez żadnych głupich pomysłów. Wynagrodzisz maluchom wszystko, jak tylko poczują się lepiej.

Snazzy - 2015-08-05, 22:04

- Czuję się źle... czuję się strasznie... do diabła, to moja pieprzona wina i doskonale sobie zdaję z tego sprawę... więc dlaczego mnie jeszcze dobijasz, do diabła? Po prostu pozwól mi siebie ukarać i tyle! - warczę cicho na Kobayashiego, chowając się w kącie pokoju. Nie wiem, czemu, ale czuję się w tym miejscu dobrze pomimo swego żalu do siebie samej, dlatego... czemu więc by nie wcielić swego planu w życie? Nie patrzę nawet chłopakowi w oczy, tylko spokojnie nabieram ognia w dłonie i ponawiam przypalanie uszu. Nie obchodzi mnie już nawet, czy będę się drzeć. Ukarać się przecież muszę.
Daisy7 - 2015-08-05, 22:55

Satan westchnął, powstrzymując się od komentarza. Potem uważnie ci się przyglądał, lecz nie zdążył do ciebie dobiec, zanim zdążyłaś lekko sfajczyć sobie uszy. Oczywiście towarzyszył temu tak ogromny ból, że nawet nie zorientowałaś się, czy krzyczałaś czy nie. Bądź co bądź trwał bardzo krótko, bo po chwili twoje ręce zostały mocno odciągnięte przez Kobayashiego, które przy tym również trochę poparzyłaś. Postanowił to jednak ignorować. Zrobił bardzo niezadowolona minę, zacisnął zęby, a kiedy ogień dogasł, nabrał powietrza i zaczął mówić zbulwersowanym tonem: "Jak chcesz się na czymś wyżyć, to masz mnie albo jakąś rzecz martwą! Jeśli wolisz, żeby to ciebie zabolało, nie musisz od razu decydować się na taką głupotę. Odwróć się, to ci tak przyleję w tyłek, że się oduczysz głodzić Pokemony! Ann nie chce mieć głuchej matki idiotki!". Wniosek z tego taki, że nie straciłaś słuchu. Znów. Za to mocno wkurzyłaś narzeczonego.
Snazzy - 2015-08-06, 19:52

- Już i tak ma matkę idiotkę, więc co za różnica czy głuchą, czy słyszącą... - syczę cicho, uparcie zaciskając oczy i zasłaniając uszy dłońmi, chociaż tym razem nie próbuję ich przypalić. - Do diabła, nikt inny nie powinien cierpieć z tego powodu, tylko ja, do diabła! Nie zrobiłam tego naumyślnie, do diabła! Do diabła... zostaw mnie samą! Po prostu samą, jasne?! - rozkręcam się chyba już na maksa, starając się nie zwracać nawet uwagi na bliską obecność Kobayashiego, tylko po prostu zwijam się w kłębek starając zapomnieć o reszcie świata.
Daisy7 - 2015-08-06, 20:42

- Myślę, że to zasadnicza różnica - prychnął cicho na temat głuchej matki idiotki, po czym westchnął, wstał i odszedł, lecz nie wyszedł z pokoju. - Sory, ale chyba nie myślisz, że po tym co chciałaś zrobić, zostawię cię teraz samą? Może się jeszcze zamkniesz od środka. Nie Mars, zostaję. Będę cicho siedział. Tak, że nawet nie poczujesz tu mojej obecności. A ty sobie popłacz czy rób co tam chcesz, byle nie zagrażało to naszemu zdrowiu ani życiu - wytłumaczył, przysiadając na brzegu wolnego posłania.
Snazzy - 2015-08-06, 22:53

- Jak uważasz... - odpowiadam nieco roztrzęsionym głosem, nadal pozostając skulona i obojętna na wszystko w swoim kącie... a może nie do końca? W końcu przez przypadek go poparzyłam, chociaż nie powinnam... i nie chciałam. Cholera, muszę bardziej nad tym panować, ale ogień nie jest łatwym do ujarzmienia żywiołem. Cóż... mam chyba pecha. W każdym razie zmuszam się, by spojrzeć na Kobayashiego ze zbolałą miną. - Ten... przepraszam... to przez przypadek... nie chciałam ci zrobić krzywdy... naprawdę...
Daisy7 - 2015-08-07, 11:04

- Wiem, głuptasie. Ale i tak byłoby miło, gdybyś jako tako ogarniała ten swój ogień - odpowiedział Satan. Z początku głos miał wesoły i rozbawiony, ale potem zmienił się na poważny. - Chodźmy po twoje Pokemony - powiedział wkrótce, podchodząc do ciebie i delikatnie łapiąc cię za nadgarstek, a upewniwszy się, że go nie poparzysz, zacisnął na nim mocniej swoją rękę i pociągnął cię, zmuszając do pójścia za sobą.
Siostra Joy bez słowa i krzty uśmiechu na ustach oddała ci kulki. Wygląda na to, że stworki są już zdrowe. Kiedy wracaliście schodami na pierwsze piętro lecznicy, poczułaś wibracje w pokeallu. Zerknąwszy na niego, dostrzegłaś nową wiadomość od Cynthii: "Hej, dobry był obiad? U nas wszystko okey. Ten... też dostałaś taką dziwną wiadomość?".

Snazzy - 2015-08-07, 14:41

Uhm... dobra, w Lumiose u Joy mam już przerąbane, o czym doskonale sobie zdaję sprawę. No i już raczej więcej nie zapomnę o dokarmianiu. Do diabła, nie nadaję się w ogóle na trenerkę, ale o tym było wiadomo od początku. A jeszcze ta wiadomość od blondyny... hm, coś mi tu poważnie śmierdzi. Raczej nie dostawałam ostatnio dziwnych wiadomości, dlatego też moja odpowiedź na wiadomość brzmi "Uhm, obiad dobry. Mogłabyś mi wysłać tę wiadomość?". Gdy nacisnę wyślij, sprawdzam skrzynkę odbiorczą jeszcze raz, bo może coś przeoczyłam.
Daisy7 - 2015-08-07, 18:51

Po wysłaniu Cynthii wiadomości, sprawdziłaś własną skrzynkę odbiorczą. Okazało się, że czeka w niej na ciebie jedna nieodczytana notatka, która przyszła dosłownie minutę temu. Musiałaś jej nie zauważyć. Nadawcą jest numer, którego nie masz zapisanego. W sumie nic dziwnego. Wiadomość brzmi następująco: "Wnusiu, to ja, twoja babcia. Musisz mi pomóc. Nie chodzi o pieniądze, ale przysługę. Powiadomiłam również twoją siostrę. Tylko razem jesteście w stanie mi pomóc. To naprawdę ważne. Proszę, odezwijcie się. Ledwo zdążyłaś dokończyć czytać, a już nadeszła wiadomość od Cynthii. Treść identyczna jak ta z nieznanego numeru. Blondi dodała tylko od siebie na końcu zapytanie, czy sądzisz, iż to jakaś naciągaczka.
Snazzy - 2015-08-08, 15:50

Hm. To ci dopiero dziwna sprawa. Nie wiem kompletnie co powiedzieć, dlatego się zatrzymuję na moment, ale po kilku sekundach intensywnego myślenia dochodzę do wniosku, że lepiej będzie pogadać z siostrą, dlatego idę znowu do pokoju i kładę się wygodnie na łóżko, wybierając jej numer.
- Hm... nie wiem, co o tym myśleć, ale... chyba masz odpowiedni numer, nie? Bo ja, niestety nie mam, więc... chyba zawsze możesz zadzwonić i potwierdzić, czy to prawda, nie? - sugeruję, przyznając się, oczywiście, iż ja także otrzymałam wiadomość o prawie identycznej treści.

Daisy7 - 2015-08-08, 16:59

- Odpowiedni numer do kogo? Do naszej babci? Nie mam. Posiadam tylko ten sam, z którego i ty otrzymałaś tą dziwną wiadomość - odpowiedziała Cynthia, kiedy do niej zadzwoniłaś. - Też nie chcę zostawiać tej sprawy niewyjaśnionej, ale teraz mam Luciana na głowie. Chcemy się sob nacieszyć, rozumiesz, prawda? Więc gdybyś ty zadzwoniła pod ten numer i się dowiedziała, o co chodzi, byłabym ci bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Prooooszę - jęczała niczym mała dziewczynka, której mamusia nie chce kupić ulubionego lizaka.
Snazzy - 2015-08-10, 18:07

- Dobra, spokojnie, do diabła. Zajmij się swoim chłoptasiem, a ja się zajmę tą dziwną sprawą i będzie okej. Tylko... mam jedną prośbę. Wróćmy jutro lub pojutrze do Ambrette, dobrze? Nie, żebym miała coś przeciwko Lumiose, ale jednak dom to dom, a samo miasto nie jest tak daleko stąd, więc jeśli będziesz tylko chciała, będziesz mogła dość łatwo się tu dostać... okej? - proszę cicho, po czym gdy uzyskam odpowiedź blondyny, kończę połączenie i wybieram ten dziwny nieznany numer. Oby to nie była pułapka.
Daisy7 - 2015-08-10, 21:36

Blondyna odpowiedziała, że ona z wielką chęcią przeniesie się w spokojniejsze miejsce, bo już ją uszy bolą od tego zgiełku w Lumiose, ale nie wie, czy będzie mogła ze względu na Luciana, któremu lekarz zalecił zajęcia rehabilitacyjne, a owych raczej nie prowadzą w Ambrette. Oczywiście nie ma też opcji, by Cynthia zostawiła tu ukochanego, dlatego jeśli okaże się, że ćwiczenia ma mieć codziennie, wówczas wynajmą sobie coś tutaj, a ty wrócisz do domu na plaży tylko z Satanem. Pożegnawszy się z siostrą, wybrałaś numer, z którego otrzymałaś tajemniczą wiadomość. Niestety nikt nie odebrał ani za drugim, ani za trzecim razem. Sygnał jest, wiec właściciel komórki nie wyłączył jej, nie rozmawia z nikim innym ani nie znajduje się poza zasięgiem.
Snazzy - 2015-08-11, 21:45

Cóż, mogę tylko powiedzieć, że rozumiem blondynkę całkowicie. Prawie straciła ukochanego, a teraz zapewne dopilnuje, by wrócił do pełni zdrowia. Potem pewnie oboje wrócą do pracy i gruchotania niczym dwa kochane gołąbeczki, ale w sumie nie przeszkadza mi to. Najwyższa pora, bym została ciotką. Nie, żebym ich jakoś poganiała, jednak pewnie dobrze im to wyjdzie na zdrowie, a już zwłaszcza na psychikę.
Nieważne. Dość tego. Najważniejsze to nie tracić głowy,, dlatego zadzwoniłam pod ten numer, jednak nie uzyskałam żadnej odezwy. Hm, w sumie to dziwne. W każdym razie wysyłam SMS pod ten numer o treści "Hm, zależy, o co chodzi. Mamy trochę spraw na głowie, a moja siostra tym bardziej - chyba wiesz, co się działo w ciągu ostatnich kilku tygodni, nie?". Dopiero po napisaniu tej odezwy, kieruję się do Kobayashiego, spoglądając na przypadkowo przeze mnie zrobione poparzenia.
- Nie boli cię to? Nie, żeby coś, ale... może ci to po prostu opatrzę? - proponuję.

Daisy7 - 2015-08-12, 16:37

- Nie jest źle. Szczypie tylko jak coś za mocno chwycę albo dotknę ciepłej wody. Za to zimna jest idealnym uśmierzeniem bólu. Ale nie mam nic przeciwko bandażowi - odpowiedział Satan, podając ci ze swojego plecaka potrzebny materiał.
Kiedy skończyłaś opatrywać ranę, Kobayashi podziękował ci, po czym zdrową ręką objął cię w talii i przyciągnął do ciebie tak, że głowę przyciskasz do jego torsu. Poczułaś, jak delikatnie składa pocałunek między twoimi lisimi uszami, a potem rozluźnia uścisk.
- Wiesz Marsik, naprawdę je lubię - wyjawił cichym, pomrukującym głosem.
Zanim zdążyłaś mu odpowiedzieć, o ile masz w ogóle taki zamiar, twój pokedex wydał z siebie odgłos informujący o nadejściu nowej wiadomości. Zanim zdążyłaś wyswobodzić się z ramion ukochanego, ten spokojnie podał ci urządzenie. Notatkę przysłał ten sam numer co ostatnio i brzmi następująco: "Mówisz o wojnie w Sinnoh? Mam nadzieję, że nic poważnego wam ani waszym bliskim się nie stało. Potrzebuję pomocy z pewnym Pokemonem".

Snazzy - 2015-08-12, 22:28

- Hm... serio? - upewniam się nieco zaskoczonym tonem, rumieniąc się na kolor podobny do koloru moich włosów czy też sierści na uszach, która zapewne jest też teraz lekko przypalona. Do diabła, przypomina mi to przy okazji, że powinnam zrobić z nimi porządek. I nakupować sobie dużo bluz z kapturami. Hm, nawet mam pomysł, że jeśli trafię kiedyś na jakieś godne stanowisko, elementem rozpoznawczym mojej skromnej osoby będzie na pewno kaptur cały czas na głowie. W sumie to może nawet całkiem okej wyglądać, ale teraz to nieważne. Na wiadomość odpisuję krótko "Jakim?", a następnie rzucam urządzenie z powrotem na łóżko, spoglądając na Kobayashiego z lekkim zawstydzeniem. - Ten... kiedy zamierzasz się spotkać z rodziną? Nie żeby coś, ale wolałabym być przygotowana.
Daisy7 - 2015-08-13, 14:35

- Nie wiem. Ty chcesz już wracać do Ambrette i zaczął normalne życie. Ja też. Mówiąc szczerze odechciało mi się z nimi spotykać. Może tylko przejdę się w okolice szpitala psychiatrycznego, żeby z daleka zobaczyć, jak tam mój brat wygląda. Jestem ciekawe i tyle. Nie mam ochoty z nim gadać, brr - odpowiedział Satan. - Zresztą to całe spotkanie może sobie jeszcze poczekać, skoro już tyle czekało. A my się obydwoje lepiej przygotujmy - dodał jakby na usprawiedliwienie.
Po chwili nadeszła odpowiedź na twoje pytanie wysłane pod tajemniczy numer, którego właściciel podaje się za twoją babcię. Treść wiadomości: "Problem w tym, że nie wiem. Chyba jest silny i wydaje mi się, że ma typ psychiczny, bo w nocy zakrada się dzieciom z sierocińca do głów i wywołuje okropne koszmary".

Snazzy - 2015-08-13, 21:49

Cóż, to wygląda ciekawie, jednak wiem, że dopóki nie potwierdzę, iż to rzeczywiście moja babcia, to nie mogę raczej nic zrobić. Z tego powodu moja wiadomość brzmi "Czy dałabyś radę przedzwonić do mnie jutro rano? Sama nie dam rady przekonać Cyn, że to prawda, a naprawdę ostatnio obie mamy urwanie głowy". Dopiero po wysłaniu tej wiadomości wyciszam kompletnie urządzenie i odkładam je do swojej własnej torebki, uśmiechając się lekko.
- Nie wiem, jak ty, ale ja mogę poczekać, Satty - oznajmiam cicho, śmiejąc się. - Rodzina jest najważniejsza i uważam, że powinieneś zagadać do brata, nawet jeśli uważasz, że nie zostaniesz powitany ciepło. A zawsze mogę iść z tobą, hehe. No ale wybór należy do ciebie.

Daisy7 - 2015-08-14, 10:54

Zanim wyciszyłaś telefon, otrzymałaś krótką i treściową wiadomość "Ok". Weee, twoja potencjalna babcia potrafi używać angielskich skrótów. Kto by się tego spodziewał. Załatwiwszy ową sprawę, zajęłaś się Satanem, który po kilku minutach jęczenia i tłumaczenia ci, że nie znasz jego rodziny, więc nie wiesz, czego się można po nich spodziewać, a zaręcza ci, iż nie jest to nic przyjemnego, zdecydował się odłożyć wizytę zarówno u rodziców jak i brata. Dałaś mu prawo wyboru, więc niestety nie możesz się teraz z nim spierać.
- Wracamy do Ambrette? - zapytał po chwili. - Lumiose jest zdecydowanie zbyt głośne - pożalił się.

Sebuś - 2015-08-21, 15:26

Jak to jest dostać odpis ode mnie po tygodniu? :D
------------------
- Hm... nie wiem - odpowiadam nieco ponuro, wbijając spojrzenie w okno, byle tylko nie pokazywać po sobie, że jestem totalnie zmartwiona... bo niby jak się nie martwić, gdy tu blondyna jest zajęta własnym narzeczonym, który jest niekoniecznie w dobrej formie, a dodatkowo obie pokłóciłyśmy się z ojcem i mamy problem w postaci jakiegoś numeru, którego właściciel podaje się za naszą babcię. Do diabła, całe moje życie jest chyba wielką porażką i nie ukrywam, że najchętniej skorzystałabym z jakiegoś zamieszania, by upozorować swój własny tragiczny wypadek i uciec, ale... to by było trochę za bardzo chamskie, nieprawdaż? - Wolałabym poczekać do wieczora i obgadać to w trójkę.

Daisy7 - 2015-08-23, 16:53

nietypowo .o.
---------------------------
- Jak pani rozkaże, jam jest niewolnik pani serca, zawsze do usług - odpowiedział Satan, robiąc teatralny ukłon, przy którym delikatnie ucałował cię w rękę, tak jak to robią dżentelmeni przy witaniu się z kobietą.
Dzień minął wam szybko i raczej spokojnie. W sumie nie zrobiliście niczego pożytecznego, ale mówi się trudno. Kiedy zapadł wieczór, wybraliście się z Kobayashim do szpitala teoretycznie, aby odwiedzić Luciana, a praktycznie w celu zgarnięcia Cynthii do centrum, żeby się potem sama nie włóczyła w środku nocy. Po jakichś czterdziestu minutach wróciliście do lecznicy.

Snazzy - 2015-08-25, 21:10

No to wracamy do rutyny, zaczynając miniścianką... a przynajmniej mam taką nadzieję, że takowa wyjdzie.
-----------------
No cóż, wszystko dobrze, co się dobrze kończy, jednak podejrzewam, że jeszcze długo nie zaznamy spokoju. O matko... w tej chwili marzę o jakiejś romantycznej parceli z willą w stylu bardzo włoskim - co najważniejsze, z basenem obok. Albo chociaż z jakimś oczkiem wodnym. Cóż, może w Sinnoh uda mi się to marzenie zrealizować, jednak na razie muszę odłożyć to w czasie. Hm, w sumie może gdyby dogadać się z blondyną, moglibyśmy zamieszkać w jakimś bliźniaku czy coś? To w sumie nie taki głupi pomysł, ale na razie czas przejść do sedna sprawy, dlatego zbieram naszą zacną trójkę w jednym miejscu i siadam wygodnie na łóżku, wzdychając cicho.
- Cóż, sprawy mają się tak, jak się mają i nic z tym nie zrobimy, ale jest parę problemów. Jeden banalny, drugi już nieco mniej. Zacznę od tego łatwiejszego - wyjaśniam, po czym ponownie wzdycham. - Satan chciałby w sumie już wracać do Ambrette i jakby nie patrzeć, podzielam jego zdanie, jednak jest parę problemów. Dokładniej to dwa. Jeśli chodzi o Ann, to akurat nie nazwałabym tego problemem, bo wystarczy się dogadać z ojcem, jednak całkiem poważną sprawą wydaje mi się to - tutaj czynię krótką przerwę, by podać starszej dziewczynie telefon, coby mogła sobie poczytać wiadomości - Nie mam bladego pojęcia, co moglibyśmy z tym zrobić, więc... jakieś pomysły albo sugestie?

Daisy7 - 2015-08-26, 11:15

rutyna to 5 linijek ;-;
------------
- No cóż, mówiłam Ci, że my do was dołączymy potem, bo na razie Lucian musi chodzić na rehabilitację. Znaleźliśmy już przyzwoitą kawalerkę niedaleko miejsca, gdzie będzie miał zajęcia. A wy wracajcie śmiało do domu i ogarnijcie go, bo zgaduję, że obrósł w kurz - zachichotała Cynthia. - Jeśli chodzi o Ann to ojciec nie ma prawa ci jej nie oddać. Gdyby próbował z takimi obrzydliwymi sztuczkami, daj mi znać, a go utemperuję. Niech sobie staruszek nie pozwala na zbyt wiele. Co do tajemniczej "babci" z wiadomości... Wybacz, ale nie jestem w stanie teraz zająć się tą sprawą. Jak chcesz, sama się w nią zagłęb. Kto wie, może będzie to przyjemna odskocznia - dodała.
- Aleś sobie leniwą siostrzyczkę wychowała - wyszeptał ci do ucha Sat, po czym na głos zadeklarował, że cokolwiek zadecydujesz, wesprze ci i pomoże.

Snazzy - 2015-08-26, 19:43

- Akurat z Ann to nie problem. Bardziej martwiłabym się właśnie o te wiadomości niż o małą, bo jednak znam ojca na tyle dobrze, by wiedzieć, że prędzej czy później się podda - odpowiadam, po czym ponownie wzdycham ponuro, zwijając się w kłębek na zajmowanym przez siebie łóżku. - Dobra. W takim razie jutro chyba zwolnimy te miejsca i po prostu się na razie rozejdziemy. Jakby coś się działo, będziesz dzwonić, okej...? No a my tymczasem wrócimy na ten moment do Sinnoh. Myślę, że więcej niż tydzień nam to raczej nie powinno zająć i przy okazji pewnie też wyskoczymy do Kanto po małą... prawda, Satty?
Daisy7 - 2015-08-26, 19:53

- Okej, mi pasuje - przytaknął Satan, który zgadza się na 90% twoich pomysłów. Szkoda, że spalenie uszu znajduje się w tej pechowej dziesiątce. Co do Cynthii to również nie wykazała żadnych przeciwwskazań.
Jako, że było już późno, wrzuciliście na ząb niewielką, dietetyczną kolacyjkę, a potem poszliście się myć i spać. Jeśli miałaś zamiar pobawić się dzisiaj ze swoim ukochanym, to mam dla ciebie smutną wiadomość. Otóż padł na łożę jak kłoda i zasnął, zanim skończyłaś wycierać mokre włosy. Sama potrzebowałaś nieco więcej czasu na odpłynięcie, ale w końcu się udało.
Rano obudziłaś się pierwsza. Kobayashi nadal śpi, a blondi wybyła, ale zostawiła na stoliku kartkę z wiadomością: "Poszłam do Luciana. Zabrałam już wszystkie swoje graty, więc możecie się wymeldować, kiedy będziecie chcieli. Może wpadniecie się jeszcze pożegnać do szpitala, zanim ruszycie do Ambrette? ;)".

Snazzy - 2015-08-26, 21:06

No cóż, noc minęła mi całkiem przyjemnie, dlatego z pewnym rozbawieniem odpisuję blondynie, wysyłając jej wiadomość na telefon o treści "Ale my wracamy do Sinnoh na razie rozwiązać tę dziwną sprawę ._. A do szpitala nie pójdziemy, wybacz, damy wam trochę pogruchać w samotności - w końcu przez ostatni czas nie mogłaś się od nas odpędzić :*". Po wysłaniu zaś zaczynam się szykować - przede wszystkim załatwiam wszelkie potrzebne czynności w łazience, ubieram się w biały t-shirt, czarną bluzę z kapturem, czarną spódniczkę z falbankami oraz wygodne trampki, a następnie coś jem w oczekiwaniu, aż mój towarzysz raczy się obudzić.
Daisy7 - 2015-08-26, 22:03

Cynthia odpisała ze sporym opóźnieniem, ale i tak zdążyła przed obudzeniem się Satana. W swojej wiadomości zawarła zdziwienie, gdyż pomyliło jej się, że najpierw wybieracie się do Ambrette, a dopiero potem podbijcie Sinnoh oraz sarkazm wyrażony słowami "jaka kochana z ciebie siostrzyczka", hehe. Na szczęście Kobayashi nie zamierzał spać do południa i zdążyliście wymeldować się przed 9:30.
- Jak dostaniemy się do Sinnoh? Nie wiem, czy powinniśmy obciążać Pokemony. Może grzecznie skorzystamy ze statku? I ten, do jakiego dokładnie miasta się kierujemy? - zapytał cię Sat.

Snazzy - 2015-08-26, 23:38

Hm, dużo pytań na raz. Nie, żebym miała coś przeciwko, ale w sumie nie przeszkadza mi to tak bardzo, dlatego nie zwlekam z udzieleniem odpowiedzi.
- Hm, myślałam, że skorzystamy na razie tylko ze statku. Po wczorajszym niekoniecznie mam chęć obciążać Phoenixa - wyjaśniam cichym głosem, wzdychając cicho. Oj, czuję, że coś ostatnio za dużo wzdycham. - Nie mam pojęcia, ale postaram się dowiedzieć w miarę szybko... a zresztą rejs w tamtym kierunku też nam trochę zajmie.
Przy okazji wysyłam blondynie odpowiedź o treści"też cię kocham :*", a następnie piszę pod ten obcy numer wiadomość z pytaniem o miasto, do którego powinniśmy się kierować.

Daisy7 - 2015-08-27, 10:39

masz jakiś wybrany wygląd dla babci czy dajesz mi wolną rękę? C:
-----------------
Cynthia już nic nie odpisała, natomiast wiadomość odeszła z obcego numeru: "Jak dawniej przebywam w Oreburgh. Chociaż na razie nie pracuję w muzeum, bo zostało z niego niewiele i dopiero jest odbudowywane, dlatego pomagam w sierocińcu". Aby skorzystać ze statku musieliście znów wrócić do Coumarine, co na szczęście nie zabrała wam mnóstwa czasu. Kiedy już tam byliście, okazało się, że statek do Sinnoh odpływa za niecałą godzinę, dlatego kupiliście bilety (-140$) i zakotwiczyliście się w swojej kajucie. Ku waszemu szczęściu okazało się, że Samantha (statek) jest jednym z nowszych modeli i potrafi wyciągnąć lepszą prędkość na otwartym morzu.

Snazzy - 2015-08-27, 21:00

Już ci dałam na chatango, tak bardzo opierać się na oryginalnych źródłach D:
--------------
- Dziwnie się czuję, tak płynąc statkiem... nie żebym miała coś przeciwko, ale przypomina mi się tamta podróż do Kanto... aż mi głupio, że cię wtedy zaatakowałam - mówię cicho, ściągając kaptur z głowy po upewnieniu się, że nikt więcej nie patrzy, chociaż jakby nie patrzeć, to raczej jesteśmy sami w kajucie. Chociaż tyle dobrego, ech. - W każdym razie będziemy musieli się dostać do Oreburgha, ale to już raczej nie będzie problem, bo możemy przejść się na piechotę albo skorzystać z innego środka transportu. Bardziej się martwię, co zrobimy na miejscu. Wiem na razie jedynie tyle, że to prawdopodobnie jest jakiś psychiczny Pokemon sprawiający, że tym dzieciakom się śnią koszmary... chyba, że... pamiętasz Cresselię? Może to Darkrai?

Daisy7 - 2015-08-28, 11:09

- Hehe, tamta podróż to już prehistoria. Nie ma się czym przejmować, więc proszę, nie zadręczaj się niepotrzebnie starymi i nieważnymi głupotami - wyszeptał czule Satan, głaszcząc cię po policzku i robiąc przy tym iście maślane oczy. - Koszmary senne? Całkiem prawdopodobne, że ma to związek z Darkaiem. Ale może po prostu te dzieci źle śpią, bo przypomina im się wojna? No wiesz... Widok krwi, ciągłe huki, śmierć bliskich. W końcu są to sieroty, prawda? Zgaduję, że większość widziała, jak ich rodzice umierają - wzdrygnął się.
Snazzy - 2015-08-28, 13:18

- Może i prawda, ale jednak wolałabym się upewnić, czy na pewno wszystko tam w porządku. Ewentualnie trochę pomóc i... chciałabym też zobaczyć, co zostało z naszego domu w Floaromie. Nie, żeby coś, ale coś mi się nie podoba w ludziach w Kalos i jednak wolałabym powrócić do domu najszybciej jak się da, dlatego... zastanawiam się, czy po prostu nie spróbować odbudować domu czy coś. Pewnie trochę pieniędzy to pochłonie, ale cóż, przynajmniej nie będzie trzeba wybierać w gotowych budynkach - odpowiadam, przy okazji wyjawiając, co chciałabym zrobić w przyszłości. W międzyczasie też ląduję na łóżku, zwijając się w kłębek.
Daisy7 - 2015-08-28, 15:45

- Jesteś prawdziwą kobietą. Zmienna do bólu. Doprawdy nie chciałoby mi się zmieniać lokum co chwilę. Ambrette jest bardzo przyjemne, a ludzie w Kalos wydają mi się identyczni co wszyscy inni, ale to twoja decyzja. Rób, jak uważasz - odpowiedział Sat, kładąc cię na drugim łóżku, gdyż dostaliście pokój z dwoma jednoosobowymi, które dzieli od siebie komoda. - Trochę się zdrzemnę - mruknął, a potem odpłynął, a ty w ślady za nim.
Śniłaś sobie o długim czerwonym wężu charakterystycznym dla Chin. Z tym, że nie był sztuczną atrapą, a prawdziwą bestią ziejącą ogniem.
- Mars, idziesz ze mną na pokładowy festyn? Dzisiaj jest Wieczór Zielonej Herbaty i mają sporo dobrych słodyczy o tym smaku - poinformował cię ukochany, wybudzając na moment. Przy okazji dowiedziałaś się, że wybiła 20:00.

Snazzy - 2015-08-28, 16:38

Hm, ten sen był... doprawdy dziwny, ale nie ukrywam, iż z drugiej strony to było przyjemniejsze niż poprzednie sny. W sumie ciekawe też, co miał oznaczać ten smok. Jakieś zagrożenie? A może to, że dam sobie jednak radę w walce z nieznanym zagrożeniem? Hm, no nieważne. Potem, jak będę miała czas, to poszukam, a na razie przeciągam się niczym kot, ziewając.
- Zielonej herbaty? A herbatę do picia też mają? - rozbudzam się prawie natychmiast, słysząc słowa czarnowłosego, po czym uśmiecham się lekko. - Jasne, chętnie, zresztą i tak muszę nakarmić swoją gromadkę, a tam na pewno będę miała więcej miejsca.

Daisy7 - 2015-08-28, 19:01

podpisuję się pod Shuu w Twojej sygnie ;-;
--------------
- Myślę, że herbata będzie gwoździem herbatu - zaśmiał się Satan widocznie ucieszony, że chcesz z nim pójść na festyn.
Oczywiście nie obeszło się bez bluzy z kapturem, a przez wyjątkowo wietrzną noc musiałaś co chwilę nasuwać go i zaciskać mocniej, by nie opadał ci na plecy. Co za udręka. W czymś ala kawiarenka wypiliście po filiżance napoju, o którym była mowa, a do tego chrupaliście pocky o tym samym smaku. Rzecz jasna organizatorzy zapewnili więcej atrakcji, do których Kobayashi starał się ciebie namówić. Na przykład skakanie na dużej trampolinie, do czego o dziwo poszło sporo dorosłych albo konkurs na wymyślenie potrawy, do jakiej można by dodać zielonej herbaty, aby poprawić i wyostrzyć jej smak. W międzyczasie nakarmiłaś podopiecznych (odejmij ze 4kg), a także obserwowałaś, jak na świat przychodzi Diglett (z jaja z KP, oznacz jako wykluty), którego twój ukochany nazwał za ciebie Green Tea na cześć dzisiejszego święta.

Shiny Diglett
Imię: Green Tea

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Diglett (26lvl) -> Dugtrio
Ataki: Feint Attack (Egg Move), Scratch, Sand Attack, Growl
Charakter i historia: Diglett wykluła się z jajka na statku w trakcie trwania wieczornego festiwalu z okazji Dnia Zielonej Herbaty. Ku czci tego święta Satan nazwał krecika Green Tea. Mała od urodzenia jest shiny, co wprawia ją w istną dumę. Warto dodać, że ma lekkie rozdwojenie jaźni, dlatego marzy o ewolucji, gdyż twierdzi, że wtedy każda "głowa" będzie od innych emocji i myśli. Kiedy jej nie odbija, lubi pofilozofować przy filiżance naparu z Caterpie.
Umiejętność: Arena Trap - Przeciwnik nie może uciec ani zostać wycofany z walki. Wraca do Pokeballa, jeśli nie dotknie podłoża (typ latający lub umiejętność Levitate) bądź zna atak Baton Pass. Dodatkowo, kiedy Pokemon jest na pierwszym miejscu w drużynie, szansa na napotkanie dzikiego Pokemona wzrasta dwukrotnie.
Trzyma: ---

Snazzy - 2015-08-30, 15:15

Meow, ale ja nie chcę, byś mi od razu nazywała Poki ;-; to ma być Matcha, a nie Green Tea, Green Tea brzmi tandetnie =3=
--------------
No cóż, nie ukrywam, że wieczór byłby idealny, gdyby nie fakt, iż musiałam cały czas trzymać kaptur. Do diabła, tym bardziej marzę o pozbyciu się tych uszu, gdy napotykam takie problemy. W sumie to nawet da się do tego przyzwyczaić, ale mimo wszystko i tak nie jest to naturalne i sprawia, że z chęcią pozbyłabym się problemu, nawet za cenę własnego słuchu - chcę po prostu być normalna jak dawniej...
- Dobra, ja już chyba mam dość - stwierdzam cicho, kręcąc przecząco głową, a następnie wzdycham, wznosząc oczy ku niebu. Jednocześnie zaczynam iść wraz z czarnowłosym w kierunku naszej kajuty.

Daisy7 - 2015-08-31, 11:20

pffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff, to sb zmień ;-;
----------------------
- Sorka, jeśli za dużo od ciebie wymagam. No wiem, że ci ciężko i tak dalej, ale chciałbym, żebyśmy jak najszybciej wrócili do dawnej trybu życia - wyjaśnił, idąc kawałek za tobą. - Co do Diglett to możesz ją nazwać jak chcesz. Ja dałem tylko taką luźną propozycję, do której nie musisz się stosować - dodał.
Dotarłszy do kajuty, rozlegliście na swoich łóżkach i wpatrywaliście się tępo w sufit. Nawet jeśli chciałaś zasnąć, twój organizm nie miał takiego zamiaru, wykrzykując ciągle, że jest wyspany za najbliższe kilkaset lat.

Snazzy - 2015-08-31, 17:01

Huehuehue, jak tam przygotowania do nowego roku szkolnego? :D
-----------
Nie podoba mi się to. Zazwyczaj zasypiam błyskawicznie, ale teraz czuję się tak, jakbym już nie mogła tego zrobić. Dziwne... czyżby to niepożądany skutek moich dziennych drzemek? Zapewne tak... albo kompletnie przestawił mi się zegar biologiczny. Cóż, trochę trudno, ale chyba nic nie poradzę, dlatego po pierwsze próbuję zasnąć zwinięta w kłębek, natomiast jeśli to nie pomoże kładę się obok Sata. Nie zamierzam wracać jeszcze na razie do swoich starych przyzwyczajeń, ale jeśli jego obecność mi nie pomoże... to chyba już nic nie pozwoli mi zasnąć.

Daisy7 - 2015-08-31, 17:47

ŚWIETNIE! Zazdrość mi!
---------------
Leżałaś sama w kłębku przez sporo czasu. Co najmniej godzina. Gdy usłyszałaś ciche piknięcie zegara oznaczające, że wybiła równa godzina, prawdopodobnie 22:00, ześlizgnęłaś się z wyrka i podreptałaś do drugiego. Kobayashi również nie spał, chociaż on celowo, ponieważ słuchał muzyki na słuchawkach. Nie miał jednak nic przeciwko twojej obecności. Nawet troskliwie ułożył cię obok siebie, przykrył kołdrą, objął i dał buziaka w czoło na dobranoc. Magicznym sposobem odpłynęłaś. Wniosek z tego taki, że nawet jeśli coś między wami się mocno popsuje, nie będziesz mogła pozwolić Satanowi odejść, bo działa na twój organizm jak najlepszy środek usypiający. [...] Kiedy obudziłaś się rano, okazało się, że wcale nie jest tak rano, bo dochodzi 11:30. I niestety twój ukochany gdzieś zwiał. O, zostawił kartkę na stoliku: "Poszedłem po jakieś świeże kanapki do bufetu. Nie chciałem Cię budzić. Niedługo wrócę, bo jeszcze się przejdę po pokładzie".

Sebuś - 2015-08-31, 22:10

NOPE. GO BACK TO THE SHADOW! YOU SHALL NOT PASS!
------------
Hm. Czyli znalazłam coś, a raczej kogoś, kto mnie skutecznie usypia. Świetnie! Chociaż z drugiej strony wolałabym na razie unikać Kobayashiego najdłużej jak się da. Niezręcznie się czuję po tym wszystkim, ale powoli chyba mi to przechodzi. Jak każde zło. Całe szczęście też, że Sat nie zniknął teraz na zawsze, a tylko po kanapki, chociaż... boję się o niego. Kiedy on napisał tę wiadomość? Może coś mu się stało? Na wszelki wypadek czekam godzinę, a jeśli w ciągu tego czasu nie zdąży wrócić, idę go szukać. Boję się, do diabła, cholernie boję.

Daisy7 - 2015-09-01, 16:03

Jak zwykle byłaś przewrażliwiona i martwiłaś się niepotrzebnie. Satan wrócił w ciągu trzydziestu minut, w trakcie których ty zdążyłaś się odświeżyć. Przyniósł całkiem dobre kanapki, a do tego picie ze świeżych owoców.
- Ten statek to prawdziwy stół szwedzki. Z tym, że trzeba płacić, ale no gdzie się nie ruszę, tam jakaś budka z jedzeniem, lodami albo napojami. Te soki z wyciskanych owoców robią prawdziwą furorę. Ciekawe czy były warte swojej ceny i stania w kolejce - powiedział Kobayashi, po czym wziął spory łyk swojego napoju. - Mmmm... orzeźwiające, lekko słodkawe, dobre. Czyli się opłacało. Ciekawe czy do Sinnoh dotrzemy już dzisiaj na wieczór. Jak myślisz?

Snazzy - 2015-09-01, 18:57

- Ja bym jednak nie wydawała tak rozrzutnie pieniędzy, bo potem się jeszcze okaże, że zabraknie nam kasy... i co wtedy - odpowiadam natychmiast, słysząc pochwałę Sata odnośnie jedzenia na statku, za które trzeba płacić. Nie, żeby coś, ale boję się, że przez ostatnie zdarzenia, w jakich się znaleźliśmy, może nam niedługo zabraknąć hajsu na życie. Niby jakoś tam zarabiam, walcząc od czasu do czasu, ale mimo wszystko, lepiej być przygotowanym i mieć zapas szmalu, niż doprowadzać do jego ubytku, dlatego wzdycham cicho, a następnie biorę śniadanie, mamrocząc jakieś tam podziękowanie. - Wiesz... w sumie nie podoba mi się na tym statku. Najchętniej byłabym już teraz w Sinnoh. Ale chyba dopłyniemy niedługo.
Daisy7 - 2015-09-02, 07:18

- No wiem, wiem, przepraszam. Ale to było takie kuszące. No i wcale nie jakoś kosmicznie drogie - usprawiedliwił się Sat jak siedmiolatek, który wydał całe swoje kieszonkowe na same łakocie. - Co do statku to jęczysz, pani Mars - zachichotał. - Rzecz jasna też wolę być na stałym lądzie, ale mogliśmy trafić znacznie gorzej. Na przykład na jakąś zapleśniałą łajbę, która płynąc, trzęsie się jak galareta - dodał.
Dzień spędziliście jakoś leniwie. Na pokładzie było sporo ludzi, więc nie pchało was w tłumy, a od jednego z kolesi z załogi dowiedziałaś się, że na dziś wieczór powinniście dobić do brzegu. Ta wiadomość podtrzymała cię na duchu, czego oczywiście nie zdradziłaś Kobayashiemu, coby znowu nie narzekał, że ty jęczysz. Czasami zachowuje się jak małe, nieświadome zagrożenia płynącego wokół dziecko, które widzi rzeczywistość w różowych barwach. To urocze, ale są chwile, gdy lepiej zacisnąć pasa.
Gdy przycumowaliście do brzegu o 20:10, opuściliście statek i ruszyliście w kierunku najbliższego centrum w Canalave. Znalazłszy je, poprosiliście Siostrę Joy o dwuosobowy pokój, w którym spędziliście całą noc. Na szczęście tym razem nie miałaś kłopotów z zaśnięciem i oddałaś się objęciom Morfeusza od razu po wykąpaniu. Rano zbudziłaś się pierwsza, ale dosłownie na chwilę przed ukochanym. Zjedliście porządne, lecz niewyszukane śniadanie w postaci zwyczajnych kanapek z herbatą, a następnie wymeldowaliście się z lecznicy, ponieważ nie mieliście w planach zostać tu na dłużej. Potrzebowaliście tylko miejsca odpowiedniego do noclegu.
- A więc ruszamy prosto na Oreburgh, tak? - upewnił się osiemnastolatek, spoglądając na dużą mapę regionu Sinnoh, którą chyb wybudowali bardzo niedawno po wojnie w trakcie tzw. "naprawiania zniszczonych strat miejskich". - To bliziutko. Jeśli nie wpadniemy na jakieś dziwacznego mega Gengara, który zmusi nas do wzięcia udziału w jeszcze dziwaczniejszym evencie, to powinniśmy dotrzeć na miejsce jeszcze dzisiaj - stwierdził, wspominając początki waszej wspólnej podróży. - Po drodze będziemy przechodzić też przez Jubilife.
- Mocium państwo, mocium państwo! Tak, do państwa mówię! - usłyszeliście starczy głos za sobą i odwróciwszy się, ujrzeliście lekko zgarbionego staruszka z brązowo-siwą brodą w wypłowiałej koszuli i zielonozgniłych rybaczkach. Szczerzył się pogodnie, odsłaniając resztki zębów, które mu pozostały. Co ciekawsze nieznajomy siedzi na drewnianym wozie ciągniętego przez parę naprawdę potężnych Rapidashów. - Słyszałem, że zmierzacie do Oreburgh. Świetnie się składa, bo akurat kursuje tam swoją bryczką. Szybko, tanio no i w miarę wygodnie, jak nie ma żadnych wybojów na drodze. Za jedyne 40$ od łebka mogę was tam podrzucić - zaoferował się, wskazując głową na tył bryczki, gdzie widać cztery wolne miejsca.

Snazzy - 2015-09-03, 17:16

Za wiele się nie rozegrało. Dobiliśmy do Canalave, a noc spędziliśmy w centrum, by następnego ranka ruszyć w kierunku Oreburgha. W taki oto sposób wylądowaliśmy u wyjścia z miasta, stojąc przed mapą, która... no cóż, biorąc pod uwagę zniszczenia wojenne jest dla mnie kompletnie zbytecznym wydatkiem miasta. Lepiej chyba przecież, żeby region skupił się na odbudowie i zapewnieniu obywatelom dobrego życia niż na dbaniu o ewentualnych turystów... hm, takich jak my? Bo chyba skoro i tak na razie będziemy mieszkać w Kalos to chyba oznacza, że w moich rodzinnych stronach jesteśmy jedynie turystami. No nic, ale jeszcze tu wrócę i podbiję ten region, hehehe. Na razie jednak czas odpowiedzieć mężczyźnie, który nas zaczepił.
- Dziękujemy, ale chyba pójdziemy na piechotę. Dzień zapowiada się znakomicie i raczej szkoda by go było zmarnować - mówię, po czym wraz z Kobayashim ruszam na zachód.

Daisy7 - 2015-09-03, 17:51

Kobayashi od razu poparł twoją decyzję. Chyba wziął sobie do serca uwagę odnośnie zbędnego wydawania pieniędzy. Mężczyzna wyglądał na lekko zawiedzionego i zaskoczonego, jednak nie nalegał. Nawet uśmiechnął się łagodnie na pożegnanie, życząc wam miłego spaceru, po czym lejcami dał znać Rapidashom, by powoli ruszyły przed siebie. Wy też nie zamierzaliście się ociągać. Niespodziewanie w połowie drogi między Canalave a Jubilife zaczął pikać ci pokedex. Wiadomość od ojca, wow! Brzmi następująco: "Wiedz, że nadal uważam, że jesteście z Cynthią kompletnie nieodpowiedzialne, a ten twój to już szkoda słów. Nie chcę ci zabierać córki, ale zastanów się, czy ze mną nie miałaby lepiej...". Cios prosto w serce i to od własnej staruszka!
Snazzy - 2015-09-03, 22:23

Do diabła! Mam ochotę spalić tego idiotę, nawet mimo faktu, iż jest moim rodzonym ojcem. Jak on może pisać do mnie takie wiadomości... ze złości wręcz zaciskam zarówno zęby, jak i dłonie, po czym biorę uspokajający wdech, rozpoczynając odpisywanie na wiadomość. Moja wiadomość zwrotna, którą w końcu wysyłam brzmi następująco: "Nie obchodzi mnie to. A mój chłopak jest na pewno o wiele lepszym człowiekiem niż ty. Gdyby nie on, nie miałbyś już obu swoich córek. Daj znać, kiedy będziecie wracać do Sinnoh, to zabiorę małą od ciebie". Po wysłaniu zaś wiadomości, wznoszę oczy do nieba, zagadując przy okazji Kobayashiego... o cokolwiek, byle tylko nie było cicho.
Daisy7 - 2015-09-04, 17:49

Kiedy twoja złość sięgnęła zenitu, poczułaś niesamowite mrowienie na plecach. Przeszło wzdłuż ukrytych pod ubraniami tatuaży. Towarzyszyło mu również uczucie nagłego gorąca, co jeszcze mocniej upewniło cię w przekonaniu, że nadal nie wyzbyłaś się swoich dziwacznych, niechcianych zdolności. Ojciec nie odpisał. Na szczęście Satan wyczuł sytuację i nie zdając żadnych drażliwych pytań, zajął cię rozmową, w której starannie dobierał tematy, by nie rozjuszyć cię jeszcze bardziej. Po dotarciu do Jubilife zaproponował szybkim, ale ciepły posiłek na mieście, by wzmocnić się przed kolejnym odcinkiem trasy.
Snazzy - 2015-09-04, 23:21

Nie ukrywam, że zdziwiło mnie to nagłe uczucie. To nagłe wrażenie dotykowe, jakbym... jakbym tam, gdzie mam tatuaże, miała jakieś pieprzone zakończenia nerwowe. W sumie to ja już tak do końca nie ogarniam, co się dzieje z moim organizmem, ale może kiedyś zrozumiem? No cóż, na razie chyba pozostaje mi już tylko się poddać i toczyć rozmowę. Na szczęście Kobayashi doskonale rozumie, przez co przechodzę, dlatego raczej nie ma z nim problemu, a samą podróż do Jubilife odbyliśmy w całkiem fajnych warunkach. Na nieszczęście jednak nadeszła pora obiadowa i w sumie... tak, jestem głodna.
- Hm... nie wiem. Zjadłabym coś, ale sam wiesz, że ja się nie orientuję w kwestii jadłodajni, więc jeśli chcesz, to wybierz coś niedrogiego, okej? - proponuję czarnowłosemu.

Daisy7 - 2015-09-05, 10:55

- Spoko, na pewno mają jakąś tanią stołówkę. Zwłaszcza po tym, co się tu wydarzyło. Wiele ludzi straciło swoje majątki, a coś jeść muszą, więc musieli otworzyć jadłodajnie dla tych biedniejszych - odpowiedział Satan.
Chłopak miał rację. Na końcu głównej ulicy, którą przechodziliście, znaleźliście połączenie karczmy i baru mlecznego. Zjadłszy sycący obiad, za który zapłacił twój narzeczony, opuściliście budynek, a chwilę później miasto i ruszyliście droga 203 prowadzącą prosto do Oreburgh. Znów spacer przerywa nadejście wiadomości. Tym razem nie od ojca, lecz od Cynthii: "Jak tam podróż?".

Snazzy - 2015-09-05, 21:51

Cóż, zjedli? Zjedli. A więc czas ruszyć w dalszą podróż, która znowu upływała w miarę przyjemnie, gdyby nie fakt, że znowu dostałam wiadomość. Miałam ochotę już dzwonić do ojca i go ochrzaniać, jednak na szczęście w porę zauważyłam, iż to tylko moja siostra. Ufff, całe szczęście, że wpierw spojrzałam na nadawcę. Nieco bardziej ucieszona wysyłam... ekhm, krótką odpowiedź o treści "Ano chyba dobrze. Jesteśmy już między Jubilife a Oreburghiem. Swoją drogą ojciec się do mnie odezwał i kazał mi się zastanowić, czy aby na pewno nie będzie lepiej jeśli to on będzie się małą zajmował... boję się ;-; pomóż ;-;"
Daisy7 - 2015-09-06, 12:27

Cynthię chyba poniosło, gdyż chwilę po wysłaniu wiadomości, zadzwoniła do ciebie. Usłyszawszy jej zbulwersowany ton głosu, masz już pewność co do tego "poniosło".
- Czy ja dobrze rozumiem?! Ojciec sugeruje, że Ann byłoby lepiej z nim niż z własnymi rodzicami?! Nie no, trzymajcie mnie, bo zaraz coś zrobię! Oj, wybacz Lu, nie chciałam, poniosło mnie. W każdym razie, Mars, nie przejmuj się niczym. Już ja sobie z nim pogadam jak córeczka z ojczulkiem. A jak będzie robił jakieś problemy, z miłą chęcią się do niego wybiorę i złożę mu wizytę - warczała niczym wściekły pies.

Snazzy - 2015-09-06, 22:15

- Nie wiem, Cyn... może... może on rzeczywiście ma rację? Może... nawet nie może... ja na pewno ją zawiodłam... przecież tyle razy znikałam... ja... przecież to mogło źle na nią wpłynąć... i w ogóle... do diabła... on ma na sto procent rację... beznadziejna jestem... - szepczę cicho, z trudem powstrzymując się od płaczu. Nie ukrywam wręcz, że mi ciężko z tym wszystkim, ale co poradzić? Już i tak przez to wszystko, co się stało, mam ochotę się załamać i w sumie jestem już całkiem blisko. - Do diabła... proszę... tylko nie dzwoń do niego... nie chcę mu dać dodatkowego pretekstu...
Daisy7 - 2015-09-07, 07:36

- Nie zadzwonię tylko pod warunkiem, że po pierwsze weźmiesz się w garść, a po drugie przestaniesz do siebie dopuszczać idiotyczne myśli w stylu "Ann będzie lepiej u dziadka". Wierz mi kobieto, nie będzie, bo nikt nie zastąpi jej prawdziwych rodziców. Pomyśl sobie, jak siedzi teraz gdzieś w kącie pokoju udając przed dziadkiem wesołą, a tak naprawdę w głębi swojego małego serduszka szlocha dniami i nocami, bo za wami tęskni. Mam nadzieję, że dało ci to coś do myślenia i jak tylko skończycie tą sprawę w Sinnoh, popłyniecie do Kanto odebrać małą - trajkotała do telefonu, a ty zauważyłaś w międzyczasie, że Sat pokazuje ci tabliczkę z napisem "Witamy w Oreburgh City".
Snazzy - 2015-09-07, 19:17

Czuję się źle. Do diabła, nawet nie źle, a tragicznie. Ja już nawet płaczę i nie powstrzymuję łez. Nie obchodzi mnie, że siostra wisi po drugiej stronie słuchawki ani że Kobayashi na mnie patrzy. Po prostu muszę dać upust emocjom i to właśnie czynię, podchodząc chwiejnie do chłopaka i opierając się na nim, byle tylko nie zemdleć ani nie uczynić czegoś takiego. Czuję się taka rozdarta na kawałki i nieporadna. Do diabła, ojciec rzeczywiście miał rację, że jestem głupia i nie myślę, czyniąc to wszystko. Do diabła, czego ja się spodziewałam, cudu?
Daisy7 - 2015-09-07, 22:23

- Siostra? Halo? Siostra? Płaczesz? - usłyszałaś zaniepokojony głos Cynhtii wydobywający się z pokealla.
- Daj - mruknął Satan, zabierając ci urządzenie czy tego chcesz czy nie, podczas gdy drugą ręką przytulił cię do siebie i zaczął głaskać po plecach. - Na razie nie dzwoń, jak możesz. Zajmę się nią. Pa - powiedział do blondi, po czym rozłączył się i wsunął ci przedmiot z powrotem do kieszeni torby, z której go wyjęłaś. - Usiądźmy - zaproponował, prowadząc cię na brzeg leśnej drogi, gdzie rozłożyliście się na trawie. - Śmiało, możesz się nawet położyć z głową na moich kolanach. Chcesz pogadać czy wolisz w spokoju się wypłakać? - zapytał troskliwie, wycierając ci łzy z policzków.

Snazzy - 2015-09-07, 22:31

- Ja... po prostu... nie chcę... on nie może... do diabła... nie może... zabrać Ann... - czuję się źle, ale nie na tyle, by zamilknąć kompletnie, chociaż jednocześnie też nie jestem skora do zwierzeń. Muszę się po prostu wypłakać, ale po tym, czego się naczytałam i nasłuchałam od tego podstarzałego idioty... nie widzę żadnej innej przyszłości. Nie mam żadnych szans, jeśli dojdzie do procesu sądowego, a pewnie przy okazji stracę wszystko i wszystkich. Z tego też powodu na razie jedynie ryczę i... w sumie nie wiem, ile mi to zajmie.
Daisy7 - 2015-09-08, 08:19

- Oczywiście, że nie może, miśku. Nie zapominaj, że to również moje dziecko i nie zamierzam go nikomu oddawać nawet, jeśli przedtem postąpiłem niemądrze - przypomniał ci Kobayashi, nie przestając głaskać uspokajająco.
Kiedy wszystkie łzy znalazły upust, przemyłaś twarz wodą i wytarłaś ją. Chociaż Sat zapewniał cię, że nie wyglądasz, jakbyś płakała, czułaś, że kłamie i tak naprawdę masz napuchnięte, czerwone oczy.
- Możemy ruszać dalej? Nie żebym cię poganiał, ale chyb nie chcesz spędzić nocy w dziczy - odezwał się chłopak.

Snazzy - 2015-09-08, 16:42

- Nawet jeśli to... jakie mamy szanse, że nam się uda? Jakby nie patrzeć... jeśli on spróbuje to załatwić sądownie, nie mamy praktycznie żadnych szans, do diabła! - chociaż płacz już mi nieco przeszedł, to i tak czuję się jak sponiewierana ścierka, za przeproszeniem. Że też taki wariat jest w stanie mną tak wstrząsnąć i pomiatać, doprowadzając mnie do stanu najgorszego załamania. Aż dziw bierze, że tacy ludzie istnieją i dają sobie jakoś z tym radę, ale... nic, czas się zbierać, zwłaszcza, że jesteśmy już prawie u celu. - Przepraszam. Chyba ostatnio coś łatwo tracę kontrolę nad sobą... głupi Marsik taki płaczliwy... ale mimo wszystko chyba lepiej będzie, jeśli serio już pójdziemy.. - odpowiadam, wysyłając przy okazji sms do swojej niby-babci z pytaniem "Gdzie cię znajdę w Oreburghu?"
Daisy7 - 2015-09-08, 22:13

Satan przemilczał twoją panikę dotyczącą spraw w sądzie. Możesz mieć tylko szczerą nadzieję, że uznał ją za bezsensowną i totalnie niedorzeczną, a nie sam złapał pietra i nie wie, co ci odpowiedzieć, aby nie musieć cię okłamywać, a jednocześnie nie dokładać ci kolejnego zmartwienia. Na szczęście na twoje żale dotyczącej samej siebie odpowiedział przyjaznym, niestrapionym uśmiechem, który nieco podniósł cię na duchu. Akurat gdy dochodziliście do Oreburgh, otrzymałaś wiadomość od niby-babci: "Cały czas jestem w sierocińcu. Teraz do wieczora znajdziesz mnie w głównej sali. Jeśli dotrzesz po dziewiętnastej, kieruj się do pokoju dla nas - opiekunek. Gdybyś nie mogła trafić, pytaj o pomoc panią z dyżurki".
- Chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli pójdę tam z tobą? - zapytał Kobayashi, wskazując ręką ponad twoją głową na duży, aczkolwiek niezbyt piękny budynek, przy którym widniej szeroka tablica z wyblakłymi literami układającymi się w napis "Dom Dziecka w Oreburgh City". - Przepraszam, jeżeli wolałaś załatwić tą sprawę sama, ale nadal nie mamy pewności, czy autor tych wiadomość to naprawdę twoja babcia, a ja obiecałem i tobie, i sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, więc... no sama rozumiesz, że muszę iść i kropka - wyjaśnił.

Snazzy - 2015-09-09, 07:11

- Hm... teraz to raczej na pewno nie poszłabym sama, tylko wiesz... boję się, że jeśli wpadniemy w jakąś pułapkę, to... to ty zginiesz - odpowiadam cicho, starając się nie patrzeć na czarnowłosego przy tym. Jednocześnie też odpowiadam na wiadomość krótkim pytaniem "Czy mogłybyśmy spotkać się na zewnątrz?" - Dlatego też nie chcę spotykać się w środku. Nie będę przecież tak głupio ryzykować, nie? - wyjaśniam przy okazji swemu towarzyszowi, rumieniąc się lekko.
Daisy7 - 2015-09-09, 16:52

- Mówiąc szczerze, nie pomyślałem nawet o czymś takim - stwierdził po chwili Sat, drapiąc się pod brodą. - Ale wiesz... to dosyć nieprawdopodobne. Ten ktoś podający się za twoją babcie chce się spotkać w sierocińcu, który rzeczywiście tu stoi i nawet ma tabliczkę, a nie gdzieś na uboczu w tajniackiej chacie. Nawet ludzie zorientowaliby się, gdyby w domu dziecka przebywali dziwni ludzie - podzielił się z tobą swoimi przemyśleniami.
"A jesteś już w Oreburgh? Dobrze, za 15min mam przerwę. Odpowiada ci park przy sierocińcu?" - odpisała niby-babcia.

Snazzy - 2015-09-09, 20:20

- Mimo wszystko wolę nie ryzykować... nie chcę potem jeszcze gorzej płacić za swoje błędy, tylko dlatego, że czegoś nie przemyślałam - tłumaczę Kobayashiemu, uśmiechając się ponuro, po czym chowam urządzenie i opieram się wygodnie o cokolwiek. Piętnaście minut to chyba wystarczający czas, by trochę go zagadać, zanim ta cała niby-babcia dojdzie. - Wiesz... zastanawiam się... bo skoro i tak obstawiasz za tym, żebyśmy jeszcze trochę tam pomieszkali... co ty za tym, żebyśmy, jak już wrócili, zajęli się trochę remontem? Myślę nad tym, by ewentualnie pokonać kilku liderów i trochę odświeżyć ogród, a zastanawiam się, czy nie masz jakichś własnych pomysłów co do tej kwestii.
Daisy7 - 2015-09-10, 06:43

- Odświeżenie ogródka? Czemu nie. Mam nawet pomysł, jak mogłoby to wyglądać. I zrobilibyśmy specjalny kącik dla Ann, żeby mogła spędzać czas na świeżym powietrzu. A ja posadzę w naszym ogrodzie piękny dąb. No bo wiesz, jako prawdziwy mężczyzna muszę to zrobić. Spłodzenie syna i wybudowanie domu zostawię sobie na kiedy indziej - zaśmiał się.
Cały czas przyglądaliście się drzwiom głównym sierocińca. Dwa razy ktoś wszedł do środka, a raz wyszła na zewnątrz młoda babka z niemowlęciem na rękach. Nigdzie ani śladu staruszki. Okazało się bowiem, że ta postanowiła zaskoczyć was i wyszła tyłem.
- Mei? - usłyszałaś za sobą starczy, nieco zachrypnięty, ale łagodny głos.
Odwróciwszy się, ujrzałaś przed niską i szczupłą staruszkę o blond-szarych włosach. Wygląda kropkę w kropkę jak Cynthia kilkadziesiąt lat później. Chociaż ma już na karku sporo wiosen, nadal dobrze się trzyma i można by nawet stwierdzić, że niegdyś pracowała w branży modelingu. Najbardziej szpecąca okazała się gruba blizna ciągnąca się wzdłuż twarzy kobiety, której nijak nie potrafisz sobie przypomnieć.


Snazzy - 2015-09-10, 13:03

No cóż, nie ukrywam, że nie spodziewałam się takiego wejścia dosłownie od tyłu. No i muszę przyznać, że jestem totalnie zaskoczona. Też chcę się tak zestarzeć.... może nie teraz, ale za te czterdzieści lat bardzo chętnie. Tylko ta blizna... nie wiem, czemu, ale podświadomie czuję, iż ma to związek z niedawnymi działaniami wojennymi. Mimo to uśmiecham się lekko, posyłając kobiecie lekko przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam... nie chciałam wchodzić do środka, bo bałam się, że się trochę rozkleję - tłumaczę się cicho (w końcu winny się tłumaczy). - Jak się czujesz... po tym wszystkim, co się działo?

Daisy7 - 2015-09-11, 06:40

- Spokojnie, nic się nie stało - odpowiedziała twoja babcia, po czym po krótkiej wewnętrznej walce zdecydowała się zebrać w sobie i przytulić cię. Oczywiście uścisk nie trwał mega długo, a ty musiałaś się schylić, żeby z nią zrównać, ale tak czy siak poczułaś przyjemne ciepło na sercu. - Nie jest łatwo. Wojna przyniosła ze sobą same złe rzeczy. Odkąd muzeum, w którym pracowałam, zostało zrównane z ziemią, postanowiłam pomóc jako opiekunka w sierocińcu, gdzie liczba dzieci wzrosła trzykrotnie od normalnej wartości. A jak wy się trzymacie? Co u Cynthii? Nie wiem, czy dobrze słyszałam, ale podobno jestem już prababcią? - ostatnie pytanie wypowiedziała z nieukrywaną ciekawością i entuzjazmem.
Snazzy - 2015-09-11, 19:47

- Ona... hm, jest zajęta swoim narzeczonym. Wiesz, niedawno wyszedł ze szpitala i teraz potrzebuje trochę pomocy przy codziennych czynnościach. Mam nadzieję, że wynikiem tego całego gruchania będzie uroczy siostrzeniec dla mnie - cichoczę cicho, spoglądając jednocześnie zaczerwieniona na Kobayashiego. - I... tak, to niestety prawda. Trochę głupio wyszło, ale... no, stało się. W każdym razie, może opowiesz nam o tym całym problemie? Nie, żeby coś, ale chcę to załatwić najszybciej, jak się da - wyjaśniam, wzruszając ramionami.
Daisy7 - 2015-09-11, 21:07

Babcia wyglądała na zaskoczoną, gdy powiedziałaś, że to, iż jest babcią, "to niestety prawda". Satan natomiast nie tylko się zdziwił, ale też mocno zasmucił, bo jego twarz natychmiast wyblakła i zrobiła się daleka od radosnej.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko pozwolisz mi spotkać się z prawnuczką. Musi być śliczna. A co do Cynthii możesz jej przekazać, że drugiego malucha również będę wyczekiwać, gdy tylko pojawi się na świecie - uśmiechnęła się ciepło, po czym spoważniała. - Problem jest taki, jaki opisałam ci w wiadomościach. Dzieci z sierocińca dręczą okropne koszmary. Nawet nie tylko dzieci, bo kilku dorosłych z Oreburgh też skarżyło się na takie mary nocne. Zauważyłam, że są to głównie osoby, które ostatnimi czasy przeszły naprawdę okropne chwile. Z jednej strony mogłoby to wyjaśniać, czemu mają takie sny, lecz z drugiej mam wrażenie, że ich złe samopoczucie wykorzystuje jakaś istota. Są łatwym celem, więc ich atakuje przez koszmary. To brzmi zupełnie jak legendarny Darkai. Nie wiem, czy rzeczywiście chodzi o niego, bo w końcu to mityczna legenda. Nawet nie mamy pewności, czy istnieje naprawdę, le tak czy siak myślę, że sprawca jest czymś lub kimś w rodzaju tego Pokemona.

Snazzy - 2015-09-11, 22:04

- Chyba źle się wyraziłam. Tak cudnego i psotnego rudego małego diabła to ze świecą szukać i po prostu nie da się na nią długo gniewać - prostuję swoją poprzednią wypowiedź, uśmiechając się nieco, przy czym obejmuję nieco Kobayashiego, po czym... no cóż, decyduję się powiedzieć kobiecie całą prawdę. - Tata... tata uważa, że ona powinna mieszkać z nim, a nie z nami, ale... mimo wszystko Cyn stwierdziła, że jest po naszej stronie, więc raczej damy sobie chyba radę z tym problemem... wracając jednak do sprawy z Darkraiem, wydaje mi się, że na mnie też będzie silnie oddziaływać, ale zastanawia mnie jedno... gdzie się mogła podziać Cresselia?
Daisy7 - 2015-09-11, 22:17

- Brzmi to bardzo zagmatwanie, a ja zapewne nie mam pojęcia o niczym. Wiem tylko tyle, że gdzieś tam jest moja prawnuczka, którą chce poznać. Dlatego też nie obraź się, ale nie mogę wypowiedzieć się w tej sprawie, bo po prostu nie znam powodu takiej a nie innej opinii twojego ojca - wyjaśniła. - Co do Cresseli... Również nie mamy dowodów na jej istnienie. Ale gdyby rzeczywiście żyła, nie wiem, czemu pozwalałaby Darkaiowi krzywdzić ludzi. Niewykluczone, że w tym tkwi sedno sprawy.
Snazzy - 2015-09-11, 22:40

- Ona istnieje - przerywam starszej pani w połowie zdania, przedstawiając ten fakt tonem nieznoszącym sprzeciwu oraz tak pewnym, że raczej nikt by mnie nie poprawiał. - Oboje ją widzieliśmy, ja i Sat, we wrześniu. Wtedy chyba było też to zamieszanie w związku ze sprawą koszmarów w Twinleaf i myślę, że teraz też coś musiało się stać. Nie wiemy tylko, co dokładnie, ale i tak myślę, że będzie trzeba się poważnie zastanowić - w tym momencie spoglądam na zegarek. Jest już zapewne późne popołudnie, o ile mi się godziny nie pomyliły. - Hm... ja proponuję, żebyśmy się spotkali jutro, a dzisiaj nasza dwójka posprawdza informacje na temat tej dwójki, okej?
Daisy7 - 2015-09-11, 22:46

- Naprawdę? - zapytała babcia z nieukrywanym zaskoczeniem i może nawet lekkim niedowierzaniem. Na szczęście Satan przyjąwszy identycznie poważny wyraz twarzy co twój, przytaknął jej. - W takim razie... W takim razie Darkai także na pewno istnieje. I całkiem możliwe, że z nim mamy do czynienia. A niech mnie dunder świśnie! Nie sądziłam, że na stare lata wpakuję się w taką akcję - oznajmiła energicznie. - Dobrze. Więc wy idźcie dowiedzieć się czegoś na własną rękę, a ja wracam do dzieci. Dam ci wieczorem znać, o której by mi pasowało jutrzejsze spotkanie, jeśli zdążycie dowiedzieć się do tego czasu czegoś konkretnego. Do zobaczenia! - dodała i odeszła, a ty spojrzawszy na zegarek, dostrzegłaś na nim godzinę 16:48.
Snazzy - 2015-09-12, 15:56

- No cóż... mamy chyba trochę czasu dla siebie i na szukanie wszelkich potrzebnych informacji, prawda? - uśmiecham się lekko, po czym delikatnie sięgam ręk do ciemnych włosów Kobayashiego, by je lekko zmierzwić. - W sumie... chyba nie jest jeszcze tak źle i chyba się uporamy z tym w tydzień maksymalnie, nie? Swoją drogą... nie, żeby coś, ale jeśli w nocy będę wygadywać jakieś głupoty, nie przejmuj się tym - dodaję po chwili, po czym prowadze chłopaka w kierunku centrum, bo jednak trzeba gdzieś przenocować i się rozłożyć.
Daisy7 - 2015-09-12, 18:21

- Mam nadzieję, że tydzień rzeczywiście nam wystarczy. Stęskniłem się już za Ann i spokojnym, sielankowym życiem. Tak, tak, wiem, potem jak wrócimy we trójkę do Ambrette, będę narzekać, że nudno. Możesz mnie wtedy strzelić w tą pustą łepetynę, pozwalam - odpowiedział, przyciągając cię do siebie, byście szli przytuleni. - Głupoty w nocy? Już nie mogę się doczekać, co takiego zamierzasz mamrotać - zaśmiał się, unosząc lekko brwi z zaskoczenia.
W centrum na szczęście znaleźliście wolny pokoik. Niewielki, dwuosobowy z jednym podwójnym łóżkiem.
- Chcesz się jeszcze gdzieś dzisiaj wybrać czy stawiamy wypoczynek? - zapytał Kobayashi.

Snazzy - 2015-09-12, 21:50

- To nie jest śmieszne z tą nocą... boję się, że jestem na tyle nieodporna psychicznie, że będę wrzeszczała na całe gardło... będzie mi cholernie wstyd - czuję jak moje policzki płoną ze wstydu, gdy słyszę śmiech Sata, ale z drugiej strony śmiech to zdrowie i tak dawno nie mieliśmy okazji do śmiechu. Tak, zdecydowanie Oreburgh może nam pomóc odbudować dawno naruszone relacje między nami, ale na razie rozkładam się na łóżku, podłączając swoje podręczne urządzenie do sieci bezprzewodowej. - Przede wszystkim skupmy się na razie, póki myślimy na kolekcjonowaniu informacji o tej dwójce, a potem pójdziemy spać, dobrze? - proponuję cicho.
Daisy7 - 2015-09-12, 23:53

- Och, a więc to miałaś na myśli mówiąc o wygadywaniu głupot w nocy... Wybacz, nie chciałem, żeby zrobiło ci się smutno - odpowiedział Satan i tym razem to on zaczerwienił się jak piwonia, co pozwoliło ci domyślić się, o czym on myślał. - Zamierzasz szukać informacji na internecie? - zapytał lekko zaskoczony, gdy ujrzał, jak szperasz w urządzeniu. - Wiesz, to zawsze jakaś opcja, ale myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby pochodzić i dowiedzieć się czegoś od tych, których dręczą koszmary, a nie czytać suche artykuły na jakichś forach. Zresztą nie wiadomo, które z nich będą prawdziwe, a które to tylko zmyślone historyjki.
Snazzy - 2015-09-13, 11:36

- Nie chcę pytać ludzi bezpośrednio. Nie, żeby coś... ale chyba się ich boję. Niby nic mi nie zrobili, ale... nie chcę po prostu ingerować w ich prywatne sprawy i wyróżniać się z tłumu - przyznaję szczerze, na moment chowając głowę w poduszkę, jednak po chwili ponownie się wynurzam, wzdychając. - Myślę, że dam radę odróżnić, co jest przydatne, a co bzdurą, więc dam radę. Ewentualnie zrób, jak uważasz - odpowiadam, po czym ponownie wracam do urządzenia i przeglądania internetu.
Daisy7 - 2015-09-13, 13:13

- Oj Mars, czasem trudno mi cię zrozumieć, ale rób jak uważasz. Ja tam jednak wolę poszukać informacji u sprawdzonych źródeł. Wrócę za godzinę, może dwie. Nie rób niczego głupiego. Jakby naszło cię na coś do jedzenia, napisz mi wiadomość, skoczę w drodze powrotnej do marketu. Papa - odpowiedział Satan, po czym zarzucił na siebie szaro-granatową bluzę, schował pokedex do tylnej kieszeni dżinsów i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Zostałaś sama w czterech kątach. Aby odwieść swoje myśli od szalonych i idiotycznych pomysłów, przed którymi przestrzegł cię ukochany, od razu zaczęłaś czytać informacje znalezione na internecie. Zauważyłaś, że znacznie więcej osób pisze o Darkaiu niż Cresselii, ale to tylko dlatego, że większość z tych wypowiedzi to przypuszczenia ludzi, jakoby byli atakowani przez mrocznego Darkaia, gdyż kilka nocy z rzędu mają koszmary podczas snu. Jasne, bo taki potężny Pokemona nie ma co robić, tylko gnębić losowo wybrane jednostki. On woli działać z rozmachem. Tak jak w Twinleaf, gdzie wszyscy mieszkańcy wyglądali jak zombie przez niewyspanie, a nie jeden człowieczyna na tysiąc. Właśnie tego dowiedziałaś się z trwających pół godziny poszukiwań i przeszukiwań. Z zajęcia wyrwał cię sygnał oznaczający nadejście nowej wiadomości. Od Satana: "Hej. Jak tam? Znalazłaś już coś? Chyba miałaś rację co do tych ludzi, bo mało kto chce podzielić się ze mną swoimi nocnymi koszmarami :c Mam nadzieję, że tobie idzie lepiej.".

Snazzy - 2015-09-13, 18:29

No cóż, nie dowiedziałam się chyba nic nowego, ale na nieszczęście Satan też nie znalazł nic. No cóż, możemy uznać dzień pierwszy za porażkę... chociaż, jakby tak spróbować szukać informacji i doniesień o samej Cresselii? Będzie chyba łatwiej, jednak zanim się do tego zabiorę wysyłam Kobayashiemu krótką odpowiedź o treści: "A nie mówiłam? ;-; Sama wiem, że czasem ciężko się dzielić z kimś innym czymś nieprzyjemnym. W każdym razie zmieniam taktykę i szukam czegoś o Cresselii. Swoją drogą, kupisz jakiś zestaw na wynos na kolację? :* Będę zobowiązana".
Daisy7 - 2015-09-15, 07:20

"Okey. Nie ma sprawy. Może też spróbuję zmienić taktykę" - odpisał ci Satan, po czym odłożyłaś pokedex na bok i zaczęłaś na nowo szperać w internecie skupiając się bardziej na haśle "Cresselia" niż "Darkai". Tak jak już wspominałam, wyników było znacznie mniej, jednak okazały się bardziej interesujące niż te wszystkie "bajeczki" ludzi z sennymi koszmarami. Jedna ze stron oferuje bogaty opis legendy: "Cresselia ma ciało niebieskie i żółte pod spodem z żółtym łebkiem. Wyróżniają ją różowe oczy, znamię na głowę tego samego koloru oraz ozdoby wokół ciała, a także spiczasty pysk przypominający dziób. Pierścień nad ciałem jasno świeci, skrzydła nieco ciemniej, lecz również emitują pewnego rodzaju blask". Znalazłaś coś jeszcze: "Posiadanie pióra Cresseli w pobliżu miejsca spania chroni jego użytkownika od sennych koszmarów. Na świecie istnieje tylko jeden Pokemon tego gatunku o płci samicy. Jej zadaniem jest przepędzanie mar nocnych wywoływanych przez Darkaia. Jeśli w jakimś miejscu ludzie przez długi czas skarżą się na złe sny, prawdopodobnie Cresselia ma poważny problem przez który nie może im pomóc. Posiada specjalny atak, którego nie zna żaden inny Pokemon, jednakże nie udało nam się dowiedzieć o nim zbyt wiele. Prawdopodobnie jest typu psychicznego tak samo jak Cresselia".
Snazzy - 2015-09-15, 16:26

No cóż, cały opis ze strony się chyba zgadza. Wtedy też Cresselia miała kłopoty, jednak zastanawia mnie też fakt, że na razie tylko osoby dogłębnie cierpiące z powodu wojny cierpią na te koszmary. Może to rzeczywiście nie jest sprawka Darkraia. Mimo wszystko obiecałam babci pomóc, więc niestety zamierzam to zrobić. A na razie? Przerywam poszukiwania i dzwonię do siostry, by jej o wszystkim opowiedzieć i zapytać o radę. Co jak co, ale ona jest na bank lepsza ode mnie i coś pewnie podpowie.
Daisy7 - 2015-09-15, 20:43

mam wrażenie, że robię z Cyn seksoholiczkę ;-;
---------------
Cynthia odebrała szybko. Nawet bardzo. Z początku nie dała ci nawet dojść do głosu, ponieważ od razu stwierdziła, że dzwonisz z powodu ojca i zaczęła wyzywać go od najgorszych. Byłaś w mocnym szoku, gdyż nie sądziłaś, że blondi zna takie ostre słowa i jest w stanie skierować je ku osobie własnego tatusia. Czegóż to się można dowiedzieć o własnej siostrzyczce, gdy wpadnie w wir złości. Gdy w końcu udało ci się odezwać i wszystko wytłumaczyć, blondynka zamilkła, a potem mruknęła jedynie ciche "och".
- Hmmm... Po pierwsze to pozdrów naszą babcię. Ale jesteś pewna, że to ona? Kurczę, szkoda, że jednak nie dałam rady tam z wami popłynąć, lecz byłam prawie pewna, że to jakiś głupi żart i tylko zmarnuje czas. Wracając do Cresseli, mogłabyś oddzwonić jutro rano? Przeszukam swoje notatki mistrzyni regionu. Nie, nie, to nic taniego. Zwyczajna baza internetowa, do której dostęp mam tylko ja jako aktualna mistrzyni i są tam wszystkie najważniejsze informacje, spostrzeżenia wszystkich dotychczasowych mistrzów Sinnoh na temat Pokemonów. Nie martw się, kiedy mnie pokonasz i przejmiesz moje stanowisko, udostępnię ci całą tą biblioteczkę. Hihihi!
Puk, puk, puk. Rozległo się lekkie dobijanie do drzwi. Sat widocznie chce być kulturalny albo przypakiem zamknęłaś za nim drzwi na klucz.
- O, twój chłoptaś wrócił? Gdzie był? Pewnie w sex shopie. W końcu dawno nie mieliście wolnego pokoju dla siebie na całą noc. Oj ty bezwstydna, po kim to masz. Dobra, kończę, miłego sadomaso! - zachichotała, lecz zanim się rozłączyła, usłyszałaś westchnienie Luciana i jego słowa skierowane do Cyn, by dała wam spokój, bo zachowuje się jak niewyżyty nastolatek przeglądający "Świerszczyki" w ukryciu pod kołdrą z latarką w łapie.

Snazzy - 2015-09-15, 22:03

Niewyżytego gimbusa tak trochę :D Ale taki narzeczony próbujący ją ujarzmić ciekawie brzmi :D
--------------------
Matko. Moja siostra kiedyś była taktowna, więc... chyba się upiła. Tak mi się wydaje, gdy słyszę w tle ten zażenowany głos jej faceta, próbującego ją ujarzmić. O matko, biedaczyna z niego, że musi się użerać z taką blondynką i w sumie cieszę się, że nie ja ją mam na głowie, dlatego z pewnym uśmiechem na twarzy idę do drzwi, by otworzyć. W sumie mogłam rzeczywiście przez przypadek zamknąć je na klucz po wyjściu czarnowłosego, ale cóż, zdarza się. W każdym razie otwieram drzwi, od razu spoglądając na chłopaka pytającym spojrzeniem.

Daisy7 - 2015-09-15, 22:35

ano, zwłaszcza, że teoretycznie powinno być odwrotnie @.@
---------------------
Satan przywitał cię uśmiechem na twarzy, po czym wszedł do środka, żartując, że stałaś się niezwykle ostrożna, skoro zaczęłaś zamykać nawet drzwi na zamek w centrum w biały dzień, lecz dodał prędko, iż to świetnie i jak najbardziej mu się podoba, abyś na siebie uważała. W ręku trzyma papierową torbę ze znanej sieci sklepów spożywczych. Położył ją na stół i wyjął ze środka dwa zestawy gotowego posiłku (dostrzegasz makaron z roztopionym serem, jakieś kiełki i warzywka) opakowanego w styropianowe pudełeczko, aby znajdujące się wewnątrz pożywienie nie wyschło. Oprócz tego po dużym kubku cappucino. Pachnie kusząco.
- Może być? Nie za bardzo wiedziałem, na co masz ochotę - poinformował, podając ci jeden kubek i gotowy posiłek.

Snazzy - 2015-09-16, 10:45

Nie wydaje mi się xD Ale pewnie obie mamy różne zdania na ten temat :D
-------------------------
- Hm, to raczej nie tak, że jestem ostrożna... bardziej zrobiłam to bez namysłu, ale cóż, stało się - śmieję się cicho, z uśmiechem sięgając po jedzenie, chociaż kubek z kawą obdarzam nieco sceptycznym spojrzeniem. - Jest okej, ale boję się trochę, że po tej kawie to już w ogóle nie zasnę. No... nieważne, smacznego. Wydaje się wyglądać pysznie - dodaję cicho, biorąc pierwszy kęs dania. Po spożyciu posiłku zaś dzielę się swoimi spostrzeżeniami z chłopakiem, jednocześnie karmiąc przy okazji całą swoją gromadkę.

Daisy7 - 2015-09-16, 16:32

huehuehue, chciałabym pogadać z Overem xD // karmienie -> odejmij 6kg karmy/karm
----------------
- Całkiem ciekawe informacje udało ci się zebrać. No i na pewno Cynthia nas nie zawiedzie i również przyśle jakieś pożytecznego zapiski. Nieźle. Ja niestety nie mogę pochwalić się takimi osiągnięciami, a tym samym z bólem serca muszę ci przyznać rację - westchnął, jakby było to coś niezwykle upokarzającego i niehonorowego przez co jego duma mocno ucierpi. - Mi udało się wysłuchać tylko jednej kobitki, której mąż umarł podczas wojny i dodatkowo poroniła, bo była wówczas w ciąży. Ma takie koszmary, że włos się jeży na karku, ale tak czy siak są one naturalne w takiej sytuacji. Jedyne co wydało mi się ciekawe, to że we wszystkich widziała dziwny cień, który jakby przemykał obok, lecz nigdy nie pokazywał się na dłużej niż kilka sekund. Myślisz, że to może wskazywać na obecność Darkaia?

Snazzy - 2015-09-16, 20:57

Czemu? ;-;
-----------------
- Wiesz... mam jedną hipotezę. Zazwyczaj, tak jak w sprawie w Twinleaf, koszmary dotyczą wszystkich, bez wyjątku i wybiórczości, a tutaj mamy same osoby, które przeżyły koszmar oraz to, iż prawdopodobnie pojawia się w nich Darkrai. Zastanawiam się bowiem... czy aby nic mu się nie stało w czasie tej wojny? Czy aby nie osłabły jego zdolności? I tak samo zdolności Cresselii? W końcu jest typem psychicznym, a nasi też mieli spory problem w korzystaniu ze swoich zdolności w czasie działań zbrojnych - wyjaśniam cicho, popijając małymi łyczkami kawę. - No nic... dowiemy się jeszcze jutro i zobaczymy, co możemy z tym zrobić.

Daisy7 - 2015-09-16, 22:09

a nieważne xd
-----------------------------
- Powiem Ci, Marsik, że to całkiem logiczne domysły - pochwalił cię Satan. - Tak, tak, to ma sporo sensu. Na własne oczy widziałem, jak nasze psychiczne Pokemony były bezsilne, gdy wybuchła wojna. Oby tylko moc Cresselii nie "wygasła" całkiem - ostatnie zdanie dodał naprawdę przejętym i zaniepokojonym głosem, po czym pokiwał głową na boki, mrucząc do siebie, że to niemożliwe i nie ma powodu do niepotrzebnego wpadania w panikę, gdy nie macie jeszcze dowodów ani informacji od Cynthii. - Może pójdziemy już spać? Wiem, że po kawie to może być trudne, ale chociaż poleżeć, hm? - zaproponował, sięgając do plecaka po koszulkę i dresy zastępujące mu niekiedy zwyczajną piżamę.

Snazzy - 2015-09-16, 22:56

Pffffff x:
---------
- Hm... też mam nadzieję, że nie doszło do najgorszego. Tego się trzymajmy, okej? - odpowiadam nieco radośnie, starając się walczyć z przygnębieniem, ponieważ wiem, że brunet ma rację, a przy okazji zamykam drzwi na klucz i wracam do łóżka, na którego brzegu siadam i się przebieram. Na sam początek zrzucam swoje rzeczy z siebie, by przez moment pozostać w pełnej nagości, a następnie nakładam ubranie nocne w kolejności spodenki, a dopiero później bluzka. Sama nie wiem, dlaczego tak robię. Mam dziwną chęć, by chłopak zauważył moje dziwaczne tatuaże.

Daisy7 - 2015-09-17, 17:18

Satan jako stuprocentowy mężczyzna nie mógł nie zwrócić na ciebie uwagi, gdy byłaś całkiem naga. W sumie nawet nie ukrywał się z tym, że na ciebie spogląda. Nawet gdyby tak robił, nie umiałby oszukać swojej podekscytowanej męskości, która pobudziła się i tym samym stała lepiej widoczna nawet jeśli zasłaniają ją spodnie. Tak czy siak brunet nie zawstydził się, gdyż ujrzał tatuaże. Lekko zmarszczył brwi, a potem wstał i podeszedł bliżej.
- Czekaj - poprosił, przerywając ci nakładanie bluzki. - Zrobiłaś sobie tatuaże? - zapytał z nieukrywanym zaskoczeniem, podwijając ci górną część piżamy i delikatnie jeżdżąc palcami wzdłuż zawiłych znamiom.

Snazzy - 2015-09-17, 22:06

- Nie do końca - odpowiadam cicho, po czym delikatnie odsuwam się od niego, zakładając koszulkę do końca. Głupia ja, nie wiem, co ja sobie myślałam. Że nagle przezwyciężę ten lęk? Niedoczekanie moje... ale może w przyszłości mi się uda. Może znowu przyzwyczaję się do tego, ale na razie nie chcę podejmować próby, która i tak pewnie skończy się fiaskiem. Z tego też powodu po minucie intensywnego konfliktu wewnętrznego wsuwam się pod kołdrę, zakrywając się niemal pod samą brodę. - Nie wiem, skąd się wzięły. To zupełnie tak samo, jak z tymi głupimi uszami... ale przynajmniej nie wadzą tak mocno, jak te głupie uszy.
Daisy7 - 2015-09-18, 06:42

Satan był mocno zaskoczony, gdy powiedziałaś mu, że tatuaże pojawiły się wraz z uszami. Chyba nawet ma do siebie lekki wyrzut, że wcześniej ich nie zobaczył. W każdym razie nie nalegał, abyś pozwoliła im się przyjrzeć. Zamiast tego zrobił krok do przodu, wysuwając dłoń ku twojej.
- Nic się nie martw. Są naprawdę ładne i nie masz powodu, aby się ich wstydzić. Chociaż rozumiem, że musisz czuć się trochę nieswojo - powiedział. - Chodź, idziemy spać. Jutro dowiemy się pozostałych rzeczy o Darkaiu, a potem spotkamy z twoją babcią. Swoją drogą wygląda zjawiskowo jak na swój wiek. A ta szrama... Miała ją od zawsze?

Sebuś - 2015-09-18, 22:42

- Nie pamiętam. Cholera, nic nadal nie pamiętam - czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie wiem, czemu? Niby rozumiem, że to, jak teraz wyglądam, nie ma żadnego znaczenia, ale mimo to boję się odrzucenia przez resztę ludzi. Przecież tak do końca normalna nie jestem, nie? W każdym razie dzisiaj chyba już dość przejmowania się samą sobą, dlatego zwijam się w kłębek pod kołdrą, by się nieco ogrzać, a przy okazji uśmiecham się ponuro do chłopaka. - Dobranoc... oby w nocy nie stało się nic takiego z koszmarami...
Daisy7 - 2015-09-19, 10:37

Niestety wykrakałaś to o koszmarach. Ledwo odpłynęłaś, a już zaczęły nawiedzać cię jakieś zmory. Bliskość Satana nie pomagała. Biegłaś nocą przez las, potykając się co chwilę o wystające z ziemi korzenie. Zewsząd dobiegał mrożący krew w żyłach głos, który z początku rechotał demonicznie, a potem zaczął wykrzykiwać "Nic nie pamiętasz! Jesteś nikim! Nie znasz swojej przeszłości!" na zmianę z "On cię nie kocha! Jest z tobą z litości!" i "Odmieniec! Dziwadło! Człowiek z uszami lisa! Nie jest jedną z nas!". Dodatkowo cały czas miałaś wrażenie, że śledzi cię coś czarnego przemykającego między drzewami. Czułaś się okropnie słaba, aż wreszcie wywróciłaś się na dobre, usłyszałaś salwę rechoty i... wtem się obudziłaś. Cała zdyszana oraz mokra od potu. Sat śpi smacznie obok ciebie. Godzina 4:45 nad ranem.
Snazzy - 2015-09-19, 13:01

- O matko... - to chyba autentycznie pierwsze słowa, jakie wypowiadam po przebudzeniu... jakiś ułamek sekundy po nim. Potem już próbuję się uspokoić... ale jak się uspokoić, kiedy cały organizm reaguje jak po wyczerpującym biegu... i jeszcze na dodatek ledwo mogę złapać oddech.
Nie wiem, co o tym myśleć, ale spodziewałam się... ostatnich wydarzeń. Tego, co się działo przez miesiąc. Zamiast tego widziałam to, czego się bałam przed snem. Widocznie to tylko te powierzchniowe myśli składały się na ten koszmar. A co na razie uczynić? Cóż... myślę, że się przejdę do łazienki, dlatego narzucam na siebie bluzę z kapturem, kaptur na głowę, biorę kosmetyczkę i idę się trochę ochlapać przed powrotem do łóżka... i chyba już nie zasnę.

Daisy7 - 2015-09-19, 17:30

Wizyta w łazience orzeźwiła cię, więc rzeczywiście nie masz co liczyć na zaśnięcie. Wracając ze wspólnej łaźni znajdującej się na korytarzu, usłyszałaś coś brzmiącego jak płacz. Zaintrygowana zaczęłaś rozglądać się wokół. Lisie zdolności dają o sobie znać, bo pomimo ciemności, jaka tu panuje, udało ci się dostrzec dużą doniczkę z jakimś kwiatkiem, a za nią kogoś lub coś ukrytego. Powoli zrobiłaś kilka kroków do przodu. Wtem dostrzegłaś zapłakanego malca.

Takie tylko zapłakane i bez kamulca w ręce.

Snazzy - 2015-09-19, 18:12

Hm. Nie ukrywam, że w tym momencie jestem diabelnie zadowolona ze swoich zdolności, zwłaszcza, że pomogły mi znaleźć niespodziankę w postaci małego płaczącego chłopca. Biedny... ciekawe, czy po prostu uciekł od rodziców, bo miał koszmar nocny, czy po prostu tu się tak schował. W każdym razie czas zwrócić na siebie swoją uwagę, dlatego też podchodzę do rośliny, za którą się kryje i przyświecając sobie światłem z ekranu mojego kochanego urządzenia delikatnie dotykam palcem wskazującym czoła dzieciaka.
- Zgubiłeś się? Czy po prostu nie możesz zasnąć?

Daisy7 - 2015-09-19, 18:31

- Aaa! - krzyknął chłopiec, podskakując w miejscu, gdy niespodziewanie dotknęłaś jego czoła. - K... kim pani jest? - wychlipał, wycierając łzy z policzków. - Czego pani ode mnie chce? Przecież nie robię nic złego. Ja... ja... ja miałem zły sen. I tak jakby się zgubiłem. To znaczy nie do końca. Tatuś się zgubił, a ja na niego czekam. Ale nie lubię spać samemu w domu, więc nocuję sobie tutaj. Tylko proszę nikomu nie mówić, bo nikt o tym nie wie. Zakradam się dopiero wieczorem i rano wychodzę. Ale ja naprawdę niczego złego tu nie robię! - pisnął.
Snazzy - 2015-09-19, 19:50

- Ej, ej! Przede wszystkim nie jestem pani, bo jestem jeszcze młoda. Naprawdę... postarzać mnie o tyle lat... - pozwalam sobie na cichy śmiech, chociaż w rzeczywistości jest mi daleko do śmiechu. Jestem strasznie zestresowana i nie wiem, co bym mogła zrobić z tym dzieckiem. - No cóż... mam na imię Mei i też nie mogę spać. Można powiedzieć... że też się boję. A ty jak masz na imię? Poza tym myślę, że raczej nikt się nie będzie na ciebie gniewał, że nocujesz w takim miejscu, ale bardziej mnie zastanawia, co twoja mama na to. Na pewno strasznie się o ciebie martwi, nie uważasz?
Daisy7 - 2015-09-19, 20:23

- Nazywam się Dark. Ja... Ja się nie boję, Mei. Po prostu coś mi wpadło do oka. Pewnie pył z kamieni. Lubi w ciągu dnia chodzić po opuszczonych korytarzach w kopalni. Tylko nie mów mojemu tacie, bo by dostał zawału. Mówi, że mogą się zawalić czy coś tam, ale ja jestem ostrożny i się mieszczę w najwęższe dziury. Powinien mnie zatrudnić jako górnika! Któregoś dnia znajdę taką skamielinę, której nikt przedtem nie odkrył i będę sławny. A ty masz jakieś marzenie? - zapytał widocznie zainteresowany tym tematem. - A co do mamusi to nie będzie się martwić. Jest w niebie. Odeszła tam od razu po moim porodzie. Podobno była chorowita i słaba. Ale nie brakuje mi jej tutaj, bo często z nią rozmawiam. No i tatuś mówił, że w niebie jest jej znacznie lepiej.
Snazzy - 2015-09-19, 21:51

- Dark? To całkiem... ciekawe imię. Trzeba przyznać, że twój tata jest na pewno ciekawym człowiekiem - uśmiecham się szerzej, po czym siadam w końcu normalnie obok chłopca, starając się oprzeć wygodnie o ścianę. Boli mnie trochę to, że poruszyłam tak niewdzięczny temat, ale w sumie ten dzieciak doskonale radzi sobie ze stresem i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. - Marzenie? W sumie... nie wiem. Chciałabym, żeby moje życie było znowu normalne, jak kiedyś. Chciałabym zebrać te trzy odznaki z Sinnoh, których mi brakuje. Chciałabym pokonać kiedyś w oficjalnej walce swoją starszą siostrę... wiesz, marzeń mam chyba aż za dużo. Może... jak już się nieco rozjaśni, poszukamy twojego taty? Jestem pewna, że w tym mieście się szybko znajdzie, bo przecież nie mógł zgubić się aż tak daleko od domu, prawda?
Daisy7 - 2015-09-19, 22:23

- Brakuje ci odznak? To się świetnie się składa, bo mój tata daje je. To znaczy nie tak daje od ręki, bo trzeba z nim wygrać, ale jak chcesz, wstawię się za tobą. Możemy go poszukać, ale wtedy musielibyśmy udać się dosyć daleko. Nie ma go teraz w Oreburgh. Już od dosyć dawna. Wszystko przez tą wojnę. Bardzo się nią przejął i zdecydował wesprzeć swój region, ale któregoś razu nie wrócił. Myślę, że dalej walczy z tymi złymi. Może nawet wybrał się do Hoenn i przywiezie mi pamiątkę? W każdym razie mi samemu żyje się naprawdę dobrze. Noo... nie samemu, ale stara niania Bonnie to prawie zombie, więc się nie liczy - odpowiedział mały.
Snazzy - 2015-09-20, 09:30

Nie ukrywam, że słuchałam małego z coraz bardziej rosnącym zdumieniem. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, że wojna to niebezpieczna rzecz i nie wszyscy wracają z niej żywi... żywi...
Do diabła, natomiast ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż jego ojcem jest prawdopodobnie ten cały zboczuch, który kazał mi się przebierać w strój królika, a któremu w zamian wysadziłam drzwi prowadzące na arenę. Cholera, jak ja się teraz źle z tym czuję, ja, moja taktowność, a teraz też wyrzuty sumienia.
- No... nieważne. Idź lepiej spać, póki jeszcze możesz - odzywam się cicho, nadal pozostając na miejscu. W sumie... sama nie wiem, czemu.

Daisy7 - 2015-09-20, 11:06

- Okej. Jakbyś chciała pogadać, to śpię w pokoju numer 11. Nigdy nikt go nie dostaje, bo ma zamknięty zamek w drzwiach i nie można się zakluczyć. Mi to i tak nie przeszkadza, bo bym nie zdobył klucza, a przynajmniej mam spokój. Dobranoc - powiedział, po czym wstał, otrzepał pupę i odszedł ciemnym korytarzem, zostawiając cię na nim samą.
Siedziałaś chwilę w kucyki pod ścianą i przyglądając się tępo bordowej doniczce, rozmyślałaś o wszystkim i niczym. Czy Roark zginął? Jeśli tak, Dark zostanie sierotą. Jak potoczą się jego losy? Wyrośnie na porządnego człowieka, czy znienawidzi świat, stanie się wandalem albo nawet przestępcą? Ile innych dzieci w jego wieku przeżywa teraz dokładnie to samo?

Snazzy - 2015-09-20, 18:13

- Tak... dobranoc, chociaż... to chyba nie będzie dobra noc - mruczę do siebie ledwo słyszalnie, gdy chłopiec oddalał się ode mnie ciemnym korytarzem. Nie ukrywam, że zaczynam się czuć cholernie winna. Do diabła. Wszystko wina wojny, ale... czemu mam wrażenie, że ta wojna była moją winą? Roark prawdopodobnie nie żyje, Lu prawie wyzionął ducha, moja siostra i ogólnie zapewne cała rodzina jest w rozsypce, a ja... chyba jedyna nie czułam się źle. Aż do teraz.
Do diabła, moje poczucie winy mnie zabija, ale przecież nie mogę się teraz poddać. Może i nie jestem już tak bardzo człowiekiem, jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale trudno. Swoją drogą... ciekawe, czy włosy nadal mi niemożliwie szybko rosną, jednak teraz to nieistotne.
Wracam do pokoju, gdzie ubieram się w swoje ubrania, Satanowi zostawiam na kartce lakoniczną wiadomość "idę się przejść po mieście, bo nie mogę zasnąć", a sama ruszam w pełni ubrana i opatulona w jakieś miejsce, gdzie będę mogła przysiąść. Tam dopiero sięgam po swój telefon i wybieram numer blondyny, której nie lubię budzić tak wcześnie, ale wyboru nie mam.

Daisy7 - 2015-09-20, 22:29

Na szczęście Satan dalej spał i nie obudził się, gdy załatwiałaś wszystkie zaplanowane przez siebie czynności. Chociaż z drugiej strony może lepiej byłoby, gdyby powstrzymał cię od pomysłu wyjścia na miasto o piątej nad ranem? Teoretycznie to już prawie dzień, ale w praktyce wiemy, że mało porządnych ludzi kręci się o takiej porze po ulicach i większe prawdopodobieństwo jest na spotkanie bandy podchmielonych kolesi wracających z nocnego świętowania. Tak czy siak nie zrezygnowałaś z lekko szalonego pomysłu i po kilku minutach opuściłaś Centrum Pokemon. Przez chwilę zastanawiałaś się, gdzie by tu usiąść, by czuć się komfortowo. Wtem przypomniałaś sobie o odnowionej białej ławeczce (kolejnej niepotrzebnej rzeczy, na którą miasto wydało forsę w obliczu znacznie poważniejszych strat wywołanych przez wojnę), którą mijałaś wraz z Kobayashim. Trafiłaś na nią bez problemu. Znajduje się przy bocznej alejce tuż obok potężnego drzewa o osmolonej na czarno korze – zapewne skutek pożaru. Byłoby tu naprawdę przyjemnie w przytulnym zaciszu, gdyby nie wybudowany po drugiej stronie dom pogrzebowy. Gdy podniesiesz wzrok na prosto, centralnie przed sobą widzisz sporą, lekko przyciemnianą szybę, a za nią rząd trumien opartych o ścianę z drugiej strony pomieszczenia. Najbardziej mrożące w żyłach są te malutkie dla dzieci. Głupi mózg podsunął ci wizję poznanego jakiś kwadrans temu Darka leżącego z zamkniętymi oczami na białym aksamicie w przydużym garniturze i bukietem herbacianych różyczek wetkniętym w wątłe, wychudzone dłonie dziecka. Aaaa, nie! Stop! Jak tak dalej pójdzie, zaczniesz wyobrażać sobie własną córkę w tak mrocznej i smutnej scenerii, a tego byś nie wytrzymała psychicznie. Natychmiast spuściłaś wzrok w dół i zaczęłaś przeglądać listę kontaktów w pokedexie, zatrzymując palec przy imieniu siostry. Zanim jednak zdążyłaś kliknąć na ikonkę słuchawki, usłyszałaś rechot dobiegający z całkiem bliska. Chwilę później kolejny, typowo pijacki oraz odgłosy ciężko stawianych kroków. Skuliłaś się, przysuwając jak najbliżej krawędzi od strony drzewa, aby nie zwrócić na siebie uwagi trójki przechodzących chodnikiem mężczyzn (to że jest ich trzech poznałaś po głosach). Nawet nie podnosiłaś wzroku, więc nie wiedziałaś, jak wyglądają. Niestety nie przeszli obojętnie. Dojrzałaś na ziemi przy ławce parę czarnych sznurowanych butów, których właściciel najwidoczniej zatrzymał się przed tobą. Po chwili doszła nowa para podobnych i trzecia, lecz o barwie brązowej.
- Dzień dobry, panienko. A co *czkawka* panienka tu robi o tyak wczesnej *czkawka* porze? – zapytał jeden z mocno wstawionych kolesi, na co drudzy zachichotali z bliżej nieznanego ci powodu.

Snazzy - 2015-09-20, 23:39

O matko, ściana @.@ + mam wrazenie, ze Dais lubi pijaków w przygodach :c
---------
Byle tylko nie spoglądać na budynek naprzeciw ławki, którą zajęłam dla swoich potrzeb, rozpoczęłam poszukiwanie numeru blondyny. Na całe szczęście wszystkie kontakty mam ułożone alfabetycznie i mam ich niewiele, dzięki czemu szybko odszukałam ten potrzebny i już miałam dzwonić, gdy zauważyłam parę butów wiązanych. A potem jeszcze dwie. I ten głos wraz z towarzyszącym rechotem. Cóż, panowie jeszcze nie wiedzą z kim zadarli. Z lekko uniesionymi brwiami podnoszę wzrok, starając się zachować spokój, chociaż w wolnej ręce już szykuję ogień, by w razie co się bronić.
- Hm... ja? Co ja tutaj robię? Siedzę, jak widać. I próbuję do kogoś zadzwonić. Więc jeśli panowie by byli tacy mili i sobie poszli... - odpowiadam cicho.

Daisy7 - 2015-09-21, 07:57

a bo netów nie było i tak pisałam sb xd urealniam przygodę *^*
----------------
- Niech się panienka nie denerwuje. Przecież my nic złego nie chcemy panience zrobić - mówił dalej "przywódca" paczki: osiłek z durnowatym wyrazem twarzy.
- Chcemy tylko miło spędzić czas. Powinnaś się wyluzować, mała. Nie skoczysz z nami na kieliszek czy dwa? - zapytał drugi, tym razem chudy jak szkapa o długich, przetłuszczonych blond włosach.
Dryyyyyń. Dryyyyń. Dryyyyyń. Poczułaś, że pokeall wibruje ci w dłoni. Gdy spuściłaś wzrok, ujrzałaś na wyświetlaczu imię ukochanego.
- Chodźcie, spadamy - mruknął jeden z pijaczków i po chwili cała trójka odeszła, zostawiając cię samą z dzwoniącym urządzeniem. Jeśli odbierzesz, będziesz musiała wysłuchiwać lamentów zamartwiającego się Satana i jego wykładów o braku odpowiedzialności. Z drugiej strony jeżeli olejesz Sata, będzie się bardzo zamartwiał i na pewno sam ruszy w miasto, aby cię odszukać.

Snazzy - 2015-09-21, 14:12

Huehuehue xD Ale ile hajsów za to do wypłaty pójdzie xD
-------------
Ufff. Cieszę się w sumie, że ta trójka przestraszyła się mojego urządzenia, które niespodziewanie zadzwoniło i sobie poszli. Gorsze jest to, że dzwoni Satan, a więc musiał się szybko ocknąć i się zorientować, że mnie nie ma obok. Niedobrze, ale... chyba zrozumie, dlatego bez ociągania odbieram i tłumaczę mu, że rzeczywiście poszłam się przejść i jestem na tej konkretnej ławce oraz, że nic mi nie jest. Mam nadzieję, że go to chociaż trochę uspokoi, ale jeśli jednak nie da rady, wracam do pokoju... no i chyba nici z dzwonienia do blondyny w takich warunkach.

Daisy7 - 2015-09-22, 07:30

$.$
-------------
- Co ci strzeliło do głowy, żeby włóczyć się po mieście o tej godzinie? Może jeszcze mi powiesz, że poszłaś połazić po sklepach? Na Boga, Mars, proszę cię, wracaj do centrum, bo sam po ciebie pójdę - powiedział Satan, zanim zdążyłaś się z nim pożegnać i rozłączyć.
Nie miałaś innego wyjścia, niż go posłuchać, więc niczym potulny baranek podreptałaś prosto do lecznicy, kierując się tylko głównymi ulicami, by znów nie trafić na bandę kolesi w jakiejś ciemnej alejce. Dotarłszy na miejsce, poszłaś do pokoju, gdzie zastałaś swojego chłopaka wcinającego kanapkę.
- Czeeeść - mruknął lekko ironicznie. - Często ci się zdarza wstawać tak rano?

Snazzy - 2015-09-22, 13:17

Ta emotka <3
-----------
- Hej - krótkie przywitanie i tyle. Nie zamierzam być jakoś wylewna... no bo co ukrywać, koszmar, jaki miałam w nocy, wstrząsnął mną całkowicie. Czy on rzeczywiście jest tu jedynie z litości? Czy tak będzie wyglądać całe moje życie? Mimo tej rozpaczy nadal mam lekką nadzieję, że uda się zmienić cokolwiek, dlatego po kilku minutach milczenia odzywam się cicho, starając się na niego nie patrzeć. - Myślę, że to był on. Miałam koszmar i... rzeczywiście widziałam czarną sylwetkę kilka razy...

Daisy7 - 2015-09-22, 16:38

- Och - wyrwało się Satanowi, który następnie powoli podszedł do ciebie i przytulił do siebie tak, że możesz do woli niuchać odurzający zapach, jaki osiadł się na jego koszulce. - To dlatego wstałaś tak wcześnie. Mogłaś mnie obudzić. Razem byłoby raźniej. Skoro u ciebie ta postać również się pojawiła, a wcześniej nigdy jej nie widziałaś, mamy kolejne mocne dowody na działalność Darkaia w pobliżu. Cynthia pewnie jeszcze nie wysłała informacji od siebie? Tak czy siak mamy już prawie pewność, że to on, ale pozostaje pytanie, gdzie szukać takiego stwora. Pewnie w miejscu zacienionym, opuszczonym, a jednocześnie takim, skąd łatwo kontrolować całe Oreburgh.
Snazzy - 2015-09-22, 20:26

- Wiesz... chciałam do niej sama zadzwonić, bo miałam parę pytań do jej absztyfikanta, ale cóż... chyba poczekam z tym do później - odpowiadam lekko zarumieniona z powodu zawstydzenia. To wszystko, co się dzieje... jest takie całkiem przyjemne, nie licząc oczywiście mojego zażenowania z powodu wcześniejszych myśli. Jak mogłam myśleć, że on jest tutaj tylko z litości? No nic, na pewno więcej już tak nie pomyślę, a na razie czas odpowiedzieć na pytanie i sugestię czarnowłosego. - Ciemne miejsce? Teoretycznie w moim śnie znajdował się on gdzieś między drzewami, ale w sumie bardzo ciemne miejsce w Oreburghu to na pewno kopalnia... chyba że mamy inny pomysł?
Daisy7 - 2015-09-23, 07:20

- Ano, lepiej zaczekać chociaż do ósmej rano, bo jak obudzisz blond królewnę wcześniej, może przy najbliższym spotkaniu spetryfikować cię lub zamienić w kamień jak Meduza albo Bazyliszek - przytaknął, mówiąc to śmiertelnie poważnie. - Kopalnia to całkiem prawdopodobne rozwiązanie. Ciekawe czy jest teraz aktywna, czy jeszcze jej nie otworzono po wojnie. Możliwe, że wiele tunelów zostało zasypanych przez naloty bombowców. Co do lasu to też niegłupie, ale myślę, że z kopalni miałby lepszy zasięg, że się tak wyrażę. Chociaż w nocy może wychodzić na zewnątrz i latać uliczkami miasta. Matko, a co jeśli o mały włos nie wpadłaś na niego, wychodząc tak wcześnie? - aż go zmroziło, gdy wypowiadał ostatnie pytanie, po którym pocałował cię w czubek głowy. - Nie rób tak na przyszłość, zgoda?
Snazzy - 2015-09-23, 15:01

- Myślisz, że by mnie tak szybko zabiła? Pfff, ona nie jest wcale taka zła i groźna, jak ci się wydaje - odpowiadam z pewnym rozbawieniem wypisanym na twarzy, jednak natychmiast poważnieję, gdy temat schodzi ponownie na całego chędożonego Darkraia. - Hm... nie wydaje mi się, żeby był w mieście. Jedyne, co wyczuwałam o tylko jego cień, a ten koszmar nie jest aż tak silny. Natomiast... muszę przyznać, że podoba mi się twoja teoria, iż część tuneli mogła zostać zawalona... może on po prostu jest uwięziony w jednym z nich i dlatego to działa tylko na ludzi ze słabą psychiką. W końcu ty spałeś dość spokojnie, nieprawdaż? - zauważam trafnie.
Daisy7 - 2015-09-23, 21:10

- Ano całkiem spokojnie mi się spało, chociaż w sumie nie pamiętam już, o czym śniłem. W każdym razie na bank nie koszmar, bo wtedy bym się obudził. I nie mów, że dotyczy to osób o słabej psychice, bo gdybyś taką miała, nie byłoby cię tu teraz. Po prostu masz znacznie więcej złych i smutnych wspomnień, a co za tym idzie stanowisz łatwiejszy cel dla Darkaia. Może powodując koszmary u innych, sam rośnie w siłę? Coś w stylu wspomnienia Toma Riddle'a - odpowiedział Satan. - Tak, wiem, dziwne przypuszczenia, ale jakoś mi się przypadkiem nasunęły.
Po skonsumowaniu posiłku odczekaliście do ósmej. Miałaś właśnie dzwonić do siostry, lecz ta uprzedziła cię.
- Dzień dobry Mars. Zieeef. Co robicie? Nie obudziłam was? A może przerwałam wam w czymś? Huehuehue. Pewnie ciekawią cię moje tajne notatki? Zaraz ci je wyślę wiadomością, ok? - zaproponowała Cynthia.

Snazzy - 2015-09-23, 23:07

Czekanie do ósmej... cóż, nie ukrywam, nudziło mnie trochę, chociaż towarzystwo miałam najlepsze, jakie można tylko mieć. Mimo wszystko jednak ucieszyłam się, że blondyna sama z siebie zadzwoniła, przynajmniej zaoszczędzę trochę kasy na koncie. Przede wszystkim, skoro już dzwoni, wskazuję Kobayashiemu urządzenie, starając się przekazać niewerbalnie, iż wychodzę porozmawiać w spokoju, a następnie nie czekając na odpowiedź, wychodzę na zewnątrz budynku, odpowiadając cicho, ale zrozumiale.
- Hej, niedojrzały gimbusie, w przeciwieństwie do ciebie nie afiszujemy się z tym, co robimy i nie odsypiamy tego tak długo... swoją drogą twój absztyfikant jest gdzieś w pobliżu? Mam do niego parę pytań.

Daisy7 - 2015-09-24, 16:13

- Pf, no wiesz co? Nazywać swoją starszą siostrę gimbusem? I od kiedy to używasz takich wyszukanych wyrazów jak "afiszować się"? To brzmi bardzo niemarsowato. Moja młodsza siostrzyczka odkąd pamiętam miała raczej ubogi zasób słów, hihihi - zaśmiała się Cyn. - Co do mojego lubego to właśnie pomogłam mu się przekąpać i przebrać, a teraz chyba robi ćwiczenia na rozciąganie, jakie zalecił mu lekarz. Ale spoko, mogę go dać do dexa. Lucian! Mei coś od ciebie chce! - dodała i zanim udzieliłaś jej odpowiedzi, zawołała ukochanego.
- Halo? Cześć Mei. O co chodzi? - po krótkiej chwili usłyszałaś w głośniczku głos różowowłosego.

Snazzy - 2015-09-24, 22:34

różowowłosy ;-; przekąpać ;-;
---------------
- Hej, Lu. Od razu, zanim przejdę do rzeczy, uprzedzę cię, że możesz w każdej chwili odłożyć słuchawkę, jeśli poczujesz się źle albo przypomnisz sobie coś przykrego i przepraszam z góry za to, o co zapytam - witam się prawie natychmiast śmiertelnie poważnym głosem, po czym wzdycham, szykując się na najgorsze. Sama nie mam za dobrych wspomnień z tego okresu, dlatego ciężko mi pytać o takie rzeczy biedaka. - Ty i Roark w czasie wojny... zostaliście porwani mniej więcej w tym samym okresie. Czy wy... byliście razem przetrzymywani? - pytam cicho, z trudem wypowiadając kolejne słowa.

Daisy7 - 2015-09-25, 06:49

fioletowo* różowo, bo za dużo Joyle u Dida. A co do przekąpać to sama tak mówię ;-; Że tak szybko idę się wykąpać, tak się przekąpać ;-;
----------------
- Tak, byliśmy przetrzymywani wspólnie dwa razy. Najpierw razem nas wieziono, ponieważ musisz wiedzieć, że walczyłem przy Roarku w oddziele broniącym Sinnoh od południowo-zachodniej strony. Schwytali nas obydwóch oraz kilku zwyczajnych żołnierzy, ale obawiam się, że tamci nie zostali zabrani w celu zastraszania czy okupu... - tutaj nastąpiła chwila ciszy, jakby Lucian chciał dać ci szansę, byś sama sobie dopowiedziała, co stało się z tymi żołnierzami. - Potem nas rozdzielili i nie wiem, gdzie trzymali Roarka, ale chyba niedaleko, bo gdy przybyła ekipa, która miała nas odbić, widziałem go w helikopterze, którym uciekaliśmy. Problem w tym, że utrudniono nam ucieczkę i potem musieliśmy prędko przenieść się do dwóch mniejszych helikopterów, gdyż tamten był łatwym celem do zestrzelenia. No i Roark trafił do tego drugiego, więc nie wiem, dokąd polecieli i czy w ogóle mieli tyle szczęścia co my, aby udało im się pokonać granice Hoenn - znów chwila ciszy. - Mogę wiedzieć, czemu o to pytasz?

Snazzy - 2015-09-26, 22:21

przekąpać... to słowotwórstwo Dais ;-;
--------------------
- Ale w sumie wy też nie mieliście tyle szczęścia, bo koniec końców wylądowałeś w śpiączce w szpitalu... - zauważam cicho, jednak nie mówię już nic więcej na ten temat. - Potrzebuję kogoś, kto zna się doskonale na kopalni w Oreburghu, ale nie chcę ze swoim... ekhm, nietypowym wyglądem pytać o to lokalnych górników, dlatego uznałam, że Roark będzie mniejszym złem, ale... no nieważne. Swoją drogą, jak się czujesz? Lepiej już? Oczywiście mam nadzieję, że ta idiotka cię tam nie przemęcza po nocach, prawda? - ostatnie pytanie... cóż, taktowne nie jest, ale to chyba rodzinne.

Daisy7 - 2015-09-27, 19:42

huehue, pewnie okaże się, że jest jeszcze sporo słów, które myślałam, że istnieją, bo je używam xd
----------------
- Aha, rozumiem. Czuję się już okey, chociaż te trudności z władaniem rękami, a co dopiero nogami są strasznie denerwujące. Nie potrafię samodzielnie funkcjonować i zapewne gdyby nie Cynthia, wysłaliby mnie do jakiegoś domu dla niepełnosprawnych nieposiadających rodziny czy coś takiego. Jest naprawdę kochana, więc na te jej... hm... nieodpowiednie żarty gimnazjalisty przymykam oko - odpowiedział, a po chwili poprosił cię, byś dała mu do telefonu Satana, gdyż ma do niego jakąś męską sprawę.

Snazzy - 2015-09-27, 21:01

A jak tam ogólnie, lepiej się już czujesz?
------------
- Uhm... to chyba dobrze, że okej. A tymi trudnościami się nie przejmuj. Jestem pewna, że niedługo wszystko wróci do normy, a poza tym... przecież ktoś musi chronić moją siostrę przede mną, gdy w Sinnoh wszystko zacznie działać od nowa - śmieję się cicho, nie ukrywając swojego rozbawienia, jednak sekundę później natychmiast poważnieję. - Ten... tylko, że ja nie jestem na razie z Satem, bo wyszłam na moment... jeśli chcesz, to mogę ci podać jego numer czy coś, bo nie wiem, czy szybko do niego wrócę, czy nie dopiero wieczorem...
Gdy zaś uda mi się już skończyć rozmowę telefoniczną, wracam do budynku, gdzie staję przed komputerem w celu... no właśnie. Chcę w nocy rozprawić się z Darkraiem, dlatego muszę wybrać kogoś, kto będzie mocny w te klocki, dlatego wyjątkowo zamierzam na tę noc wziąć do swojego zespołu zamiast Phoenixa Conana, znaczy małpę.

Daisy7 - 2015-09-28, 07:43

ano, nawet do szkoły idę D; #smuteg
------------
Lucian był chyba nieco zaskoczony, gdy powiedziałaś mu, że możliwe, iż spotkasz się z Satanem dopiero wieczorem. Tak czy siak poprosił cię o numer do niego. Kiedy już pożegnałaś się z fioletowowłosym, podeszłaś do komputera, przy którym nieco zmieniłaś swój skład Pokemonów, by mieć przy sobie bestie mocne na Darkaia. Po załatwionej sprawie miałaś odrobinę wolnego czasu, jednak niewiele, gdyż zanim zdążyłaś coś postanowić, otrzymałaś wiadomość od ukochanego: "Gdzie się wybierasz?". Co za Lucian pleciuga.

Snazzy - 2015-09-28, 17:02

Pleciuga to tteż teatr lalek w Szczecinie <3 btw fajna fontanna jest przed nim, polecam serdecznie, jakbyś była w okolicy xD PS2: zawsze możecie z Keisiakiem na jeden dzień z Poznania do Szczecina wyskoczyć :D
------------
No cóż... tak więc moje wielkie plany spaliły na panewce, ale na szczęście mam jeszcze noc. Wtedy też zamierzam się wymknąć, jednak to nie teraz. Teraz muszę odpisać, jednak wcześniej wysyłam krótkie tekstowe podziękowania dla Luciana okraszone największą ilością jadu, na jaką mnie stać, a następnie wracam do pokoju, gdzie rzucam się na łóżko, przeglądając wiadomości. Blondyna chyba już powinna mi wysłać informacje, więc akurat będę miała chyba co czytać... o ile uda mi się przeżyć spotkanie z brunetem.
- Jak widać, oto jestem. Byłam na moment na dole, bo chciałam coś zobaczyć i tyle. A co, martwiłeś się? Jestem przecież cała i zdrowa - oznajmiam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Daisy7 - 2015-09-29, 17:11

okej, zapamiętam xd // nu niby tak, ale kasa kasa kasa + na jeden dzień by się nam pewnie nie opłacało zbytnio ;p na razie go wyciągam do Biskupina i Gniezna .o.
---------------------
Lucian na swoje usprawiedliwienie wysłał "No wybacz :( Myślałem, że Sat wie o tym. Nie zadzwoniłem do niego, żeby naskarżyć, tylko tak jak mówiłem w innej sprawie, a to mi się wymsknęło przypadkiem. Zresztą oszczędziłem mu nerwów, a tym samym stresu, który mógłby doprowadzić go do poważnej choroby, a chyba wolałabyś uniknąć wizyty swojego ukochanego w szpitalu, prawda? Wychodzi na to, że powinnam mi dziękować :D Jestem świetnym dyplomatą".
- To znaczy wiedziałem, że poszłam na moment, ale dzwonił Lucian i coś wspomniał, że mu mówiłaś, że możesz dopiero wieczorem się ze mną widzieć, więc troszeczkę, ociupinkę mnie to zaniepokoiło - odpowiedział Satan, gdy weszłaś do pokoju, zastając go leżącego na łóżku z pokedexem w łapie.
Niestety twoja siostrzyczka nic nie przysłała. Skleroza w tak młodym wieku czy coś ją powstrzymało?

Snazzy - 2015-09-29, 20:49

W jedną stronę bilet to 20 złotych Regio o: więc rozumiem xD
----------------
"Uch, wiem, ale dyplomata z Ciebie zerowy (nadal pamiętam o styczniu :*). Podziękuję Ci, jak przypomnisz blondynie, że nadal czekam na wiadomość z informacjami ;)" - taka oto notka idzie do tego jakże irytującego typa, któremu nie spaliłam koniec końców chaty dawno temu, a sama zaś siadam na łóżku, czekając na wyczekiwaną wiadomość. Bez niej chyba nie dam rady, tak czuję... albo po prostu nadzieja idiotki?
- Nie wiem... myślałam, że dzisiaj nie będę cię tam ciągać, ale jeśli chcesz, możemy spędzić cały dzień razem... swoją drogą, o co on się ciebie musiał tak bardzo podpytać? - zagaduję bruneta z lekkim uśmieszkiem na twarzy.

Daisy7 - 2015-09-30, 07:25

nie martw się, kiedyś zwiedzimy Twoje miasteczko xd
---------------------
- Mi wizja wspólnie spędzonego dnia jak najbardziej odpowiada - wyszczerzył się Satan, a gdy zapytałaś go o męską sprawę, z jaką Lucian dzwonił do Kobayashiego, ten parsknął śmichem. Ach, to. Prawie o tym zapomniałem przez tą informację o tobie. Wiesz... Nie wiem, czy powinien ci o tym mówić. To była rozmowa facetów. Z drugiej strony Lu mówił tylko, żeby niczego nie wygadać Cynthii, więc... Dobra, niech ci będzie. Tak więc nasz święty Lucian chciał się zapytać, co sądzę o tych docinkach i żarcikach jego ukochanej na wiadomy temat, gdyż on ma przypuszczenia, że blondi jest niespełniona seksualnie, co jest jego winą i oczywiście bardzo się o to obwinia, ale nie wie, co może zrobić, bo przy swoim stanie zdrowia nie może dać jej tego czo chcesz - tłumaczył, chichocząc. - Powiedziałem mu, że Cynthii na pewno nie chodzi o to, tylko po prostu zawsze ukrywała w sobie niewyżytego gimbusa, który teraz wydostał się na zewnątrz - dodał z dumą.
"Zerowy? Jakby nie było, powstrzymałem cię wtedy przed wysadzeniem mojej chaty w powietrze i nabiciem mnie na pal! Cyncia powiedziała, że zaraz wyśle i każe ci się nauczyć cierpliwości ;x".

Snazzy - 2015-09-30, 22:24

Miasteczko? Pffff, przy twoich Puławach Szczecin to metropolia :<
--------------
"Cierpliwości? Sama powinna się jej nauczyć, hehe. I nie przejmuj się jej zachowaniem :D Swoją drogą czekam z anielską wręcz cierpliwością na wasz ślub <3" - ach, kocham wysyłać takie wiadomości i irytować ludzi. Mam tylko nadzieję, że ta wymiana wypowiedzi nie skończy się telefonem od wkurzonej na maksa blondyny... a na razie chyba pora zająć się brunetem, dlatego wzdycham cicho i wznoszę oczy do nieba.
- W sumie nie dziwię się mu, ale myślałam, że po takim czasie załapie, iż to tylko takie przekomarzanie się... ech, ale czego ja znowu wymagam od człowieka - śmieję się cicho. - Chociaż... ty sam mógłbyś już sobie odpuścić to dokuczanie jej na całego.

Daisy7 - 2015-10-01, 18:58

oj no, chciałam tak ładnie zdrobnić, żeby Ci było miło :C duże miasta mnie przerażają ;-;
--------------
Lucian nie odpisał, natomiast Satan prychnął i powiedział, że już dawno zluzował i przestał jej tak dokuczać jak kiedyś. Wypomniał ci nawet, że nie zwróciłaś uwagi, iż czasami mówi na nią Cynthia, a nie tylko blondi jak niegdyś. Po tej krótkie wymianie zdań zaproponował, abyście przeszli się we dwójkę na krótki spacerek o poranku, bo póki twoja siostra nie wyśle informacji, nie ruszycie z miejsca. Oczywiście wybór należy do ciebie i równie dobrze możecie zostać tutaj na miejscu, wylegując się na łóżku.

Snazzy - 2015-10-01, 22:16

Aj, wybacz :C
--------------------
- Spacer... w sumie nie wiem, po co mogłabym spacerować. Lider już dawno pokonany, a i chyba samo Oreburgh nie słynie z żadnych zabytków. Chyba że... masz jakiś plan? Tak jak kiedyś w Veilstone? - uśmiecham się nieco szerzej, jednak po chwili kręcę głową. - W sumie... rzeczywiście nie wiem, co powinnam wybrać. Niech będzie zgodnie z twoim widzimisię, a ja się dostosuję, okej? - proponuję, a następnie podnoszę się z łóżka, zrzucając kaptur, by zabrać się za czesanie włosów w oczekiwaniu na decyzję czarnowłosego. Hm... warkocze chyba byłyby idealne.

Daisy7 - 2015-10-02, 06:48

- Ale ty jesteś wybredny Marsik. Lider zaliczony, więc miasto można już wykreślić. No wiesz co? Jestem pewny, że nawet w takim Oreburgh da się znaleźć ciekawe miejsce na spacer. A jeśli mi nie wierzysz, to muszę udowodnić ci swoje racje - odparł ze śmiertelną powagą.
Kiedy zaplatałaś sobie warkocze, chłopak wpatrywał się w ciebie rozanielonym spojrzeniem. Widać jak na dłoni, że bardzo cię kocha, ale taka obserwacja robi się odrobinkę niekomfortowa, więc szybko dokończyłaś fryzurę i oznajmiłaś, że możecie ruszać. Opuściwszy budynek centrum, skierowaliście swoje kroki ku rozległej kopalni, aczkolwiek nie ku jej głównemu wejściu, a jakiemuś pobocznemu. Nawet nie pobocznemu, bo tam gdzie zawędrowaliście, nie ma żadnej furtki czy innego przejścia. Wszystko otacza druciana siatka wskazująca na to, że nieupoważnieni nie mogą wejść na teren kopalni.
- To teraz zobaczymy, jak radzisz sobie z przechodzeniem przez ogrodzenie. No dalej Marsik, nie żartuję. Trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi. Może nas nie złapią, a jeśli tak... potem będziemy się tym zmartwiać - powiedział Kobayashi, szczerząc się łobuzersko i robiąc z rąk schodek, by było ci łatwiej wdrapać się na siatkę.

Sebuś - 2015-10-02, 08:59

Meeeeh, nie potrafię ci robić na złość :<
-------
- Ale... no przecież nie będę się włamywać na teren kopalni. Oszalałeś? - nie ukrywam, iż w tym momencie jestem po prostu przerażona. Nie chcę teraz w tym momencie ryzykować życiem ani tym bardziej życiem Kobayashiego, dlatego, jak to mówią - zapieram się ręcami i nogami. - Sam przecież mówiłeś, że wiele korytarzy mogło zostać uszkodzonych, więc... lepiej nie ryzykować, prawda? Zwłaszcza, że... no kurczę, to serio jest głupie. Nie możemy po prostu zrobić czegoś innego, a nie zakradać się do kopalni?

Daisy7 - 2015-10-02, 15:42

- Wcale nie oszalałem i nie, nie możemy. Nie chce poczuć trochę adrenaliny? Przecież nie będę cię ciągał do miejsc, które mogą zagrażać naszemu życiu czy zdrowiu. Jedyne co może nam się stać to zostać nakrytymi przez jakiegoś strażnika. Jak nie zdążymy zwiać, to posłuchamy chwilę jego pogróżek i po sprawie. Raczej nie wyśle nas na policję z takiego powodu. Zresztą wątpię, byśmy teraz trafili na kogokolwiek. No dalej, odwagi! - wyszczerzył się i nie czekając, aż zaczniesz marudzić albo zostaniesz przy swoim, podniósł cię i trochę na siłę, ale jednak przerzucił na drugą stronę siatki. Potem sam przeszedł. - I co, nie było tak źle, prawda? Chodź, nie daj się prosić, bo nie zamierzam tego robić. Co najwyżej będę cię niósł całą drogę - dodał, wzruszając ramionami i mając się na baczności, by w razie czego schwycić cię, gdybyś zamierzała zwiać.
Sebuś - 2015-10-03, 15:02

O matko... czuję się tak przerażona jak nigdy dotąd. Serce wali mi mocno jak cholera, a mózg tak jakby... przestał rozumieć, co się dzieje? Co się stało z tym samym chłopakiem, którego pokochałam rok temu? Czemu zastąpił go ktoś tak nierozważny... do diabła... czemu czuję się taka... oszukana? Tak, to chyba to.
- Satan... ty pieprzony głupku... to nie jest śmieszne... - wyduszam z siebie, starając się oddychać spokojnie, chociaż nie ukrywam, że nadal jestem roztrzęsiona po tym, co się stało przed chwilą. Aż mi się ręce trzęsą... i ogólnie chyba sama się cała trzęsę. Ze strachu? Cóż... chyba tak.

Daisy7 - 2015-10-03, 17:30

- No cóż... śmieszne może nie, ale fajne na pewno. Musisz być tylko odrobinkę niegrzeczna, a gwarantuję Ci, że niedługo sama będziesz mnie prosić o takie rozrywki z dawką adrenaliny. No chodź, chodź, to dopiero początek zabawy - odpowiedział Sat, delikatnie chwytając cię za rękę, żebyś nie poczuła się zmuszona (chociaż na to chyba za późno, skoro zostałaś siłą przerzucona przez siatkę mimo swojego sprzeciwu).
Kobayashi wybrał jedno z wejść do kopalni. Dzięki wiszącym w korytarzach lampom nie jest tu ciemno.
- Prawo czy lewo? - zapytał cię chłopak, gdy doszliście do pierwszego rozwidlenia. Przy obydwóch zakrętch umieszczono tabliczki z napisem "Nieupoważnienionym wstęp wzbraniony", ale takie same mijaliście już co najmniej dwa razy. - Proszę, poczuj się bezpieczniej - dodał nastolatek, wkładając ci na głowę kask, który znalazł na ziemi. - Patrz, masz nawet latareczke przy nim, hihihi - zaśmiał się cicho, włączając światełko na kasku.

Sebuś - 2015-10-03, 20:57

- Satan, do diabła! Co ci odwala teraz?! - nie ukrywam, że pokłady mojej cierpliwości się wyczerpują i są na tej minimalnej granicy. Zgrabnym ruchem zdejmuję kask z głowy i rzucam nim w pierś chłopaka, roniąc już po prostu łzy, byle tylko nie powstrzymywać swoich uczuć. A te teraz... cóż, są zgoła inne niż jeszcze rano. - Co się z tobą dzieje?! Dlaczego się tak zachowujesz, do diabła?! Co zrobiłam źle?! Jeśli tylko mogę, naprawię to, do diabła, ale zacznij być sobą, okej?! Bo to wcale nie jest śmieszne i boli! Cholernie boli!
Daisy7 - 2015-10-03, 21:09

a tak wgl to bardzo ładny image Sebuśka <3
---------
Satan stał z lekko rozwartymi ustami w totalnym bezruchu i zaskoczeniu. Jedyny odgłos, jakli z siebie wydał, to krótkie "uch", gdy cisnęłaś w niego kaskiem. Ten spadł od razu na podłogę, aczkolwiek lampka nie zgasła. Solidna firma, ale nie o tym teraz mowa.
- Ale Mei ja... Nic mi nie odwala - powiedział po chwili zwyczajnym, typowym dla siebie głosem z nutką zmartwienia. - Nie rozumiem, czemu tak zareagowałaś. Przecież to miała być zwykła wycieczka. Chciałem, żebyś się odstresowała i trochę nabrała takiego no wiesz... takiego pobudzenia związanego z myślą, że robimy coś "nielegalnego". Naprawdę myślisz, że bym cię tu zabrał, gdyby mogło się to dla nas skończyć tragiczną śmiercią z powodu zawalenia się szybu? Nie rozumiem, dlaczego ty się tak zachowujesz, a czepiasz się mnie. Jestem sobą. Takim samym jak zawsze.

Sebuś - 2015-10-03, 22:17

Kuroo Hazama serdecznie dziękuje za komplement i zaprasza od oglądania anime, w którym występuje <3
-------------
- Jak to nic? Przecież... do diabła, zachowujesz się tak niecodziennie. Przecież ty nigdy... nigdy byś nie zaproponował czegoś tak głupiego i niebezpiecznego - mówię, po czym robię dłuższą przerwę, by dojść do siebie. Serce nadal mi pieruńsko szybko bije ze strachu, a oddycham niczym po maratonie. No i martwię się. Mój czarnowłosy przystojniak taki nieodpowiedzialny... ale dlaczego tak nagle...? Gdy już w miarę jako tako dojdę do siebie, kręcę głową, po czym wypuszczam Conana (skan dam jutro do KP, nie chce mi się teraz). - Ja po prostu... trochę się boję, ale... niech ci będzie, do diabła. Tylko tego nie powtarzaj dobrze? Niech będzie prawo.

Daisy7 - 2015-10-03, 23:33

neechan znajdzie nawet anime o studencie medycyny xd
--------------
- Pf, czemu od razu głupiego? I mówię ci, że to nie jest niebezpieczne. Nie wchodzimy nigdzie, gdzie jest napisane, że miejsce grozi zawaleniem. A jak już musisz mieć do kogoś pretensje to do siebie, gdyż przez te wszystkie akcje, jakie mi zafundowałaś, widocznie uzależniłem się od ryzyka i adrenaliny - ostatnie zdanie wypowiedział z uśmiechem na twarzy, by dać ci do zrozumienia, że żartuje i nie jesteś niczemu winna. - Ha! Czyli jednak mój urok osobisty cię przekonał. Świetnie. Conanowi na pewno się spodoba. Ale czekaj. Nie chcesz iść? Bo mówisz, żebym tego nie powtarzał. Jeśli nie chcesz, nie będę cię zmuszał. Odprowadzę cię do centrum, a potem sam sobie tu przyjdę. Może być?

Sebuś - 2015-10-04, 22:09

Wiesz... on już trochę latek ma, pierwszy raz został wydany jako manga w 1973 roku :D
-----------
- Nie o to mi chodziło. Spokojnie dam sobie radę teraz, tylko... na przyszłość mnie uprzedź, a nie tak mnie stawiasz - odpowiadam, uśmiechając się lekko, po czym wzdycham i ponownie wskazuję na prawo, witając się przy okazji skinięciem głowy z ognistą małpą. - Idziemy w prawo, ale jakby się okazało, że tunel jest naruszony, natychmiast się wracamy, okej? Nie wiadomo, czy od czasu bombardowania ktoś tu był, więc nie wiadomo, czy wszystkie tabliczki i ostrzeżenia są aktualnie, jasne?

Daisy7 - 2015-10-04, 22:31

wohohoho
----------
- Tak jest - odpowiedział Sat, obejmując cię lekko i prowadząc prawym tunelem.
Na szczęście był dosyć szeroki i dobrze oświetlony, dzięki czemu nie miałaś żadnych schizów jak wtedy, gdy podczas przełażenia podziemnymi korytarzami, dostałaś czegoś w rodzaju ataku klaustrofobii. Przy kolejnym rozwidleniu sprawa z wyborem tunelu okazała się trudniejsza. Otóż lewy jest oświetlony, więc wygląda na bezpieczniejszy, za to masz wrażenie, że jakaś tajemnicza moc emanuje z tego ciemnego na prawo.

Snazzy - 2015-10-05, 05:58

Hm. Wybór tym razem jest o wiele bardziej trudniejszy. Jak wybrać tak, by tego nie żałować? Z jednej strony ciemny i nieoświetlony tunel emanujący dziwną energią, a z drugiej zwykły, oświetlony lampami, przez co wydaje się być bezpieczniejszy. No i co tu wybrać w tej trudnej decyzji? Cóż, postanawiam się odezwać.
- Ten po prawej wydaje mi się niekoniecznie bezpieczny. Czuję w nim coś dziwnego i tajemniczego - przyznaję, po czym wskazuję na lewą odnogę. - Ten byłby chyba całkiem w porządku.

Daisy7 - 2015-10-05, 07:52

- Też tak myślę - przytaknął ci Satan i dalej obejmując, pociągnął w lewy korytarz.
Tunel rzeczywiście zdawał się być bezpieczny, lecz im bardziej się w niego zagłębialiście, tym większe rosło twoje przekonanie, że powinniście wybrać prawe przejście. To na pewno głupi wymysł mózgu. W końcu po jakie licho mielibyście ryzykować? Nim się zorientowałaś, a Kobayashiego gdzieś wcięło. Cały czas był przy tobie i niespodziewanie znikł, jakby zapadł się pod ziemię. No pięknie. Na pewno przypadkiem skręcił w inny korytarz, kiedy zatrzymywał się na moment, by zawiązać sznurówkę. Mogłabyś do niego zadzwonić, gdyby nie brak zasięgu w kopalni. I co teraz? Czułaś, że jeśli zaraz czegoś nie zrobisz, nerwica i paranoja wezmą górę nad zdrowym rozsądkiem.

Sebuś - 2015-10-05, 22:10

O cholera... nawet nie zauważyłam zniknięcia Kobayashiego, co mnie bardzo niepokoi. A co, jeśli to była... iluzja? Albo mój koszmar nadal trwa? Ale to by oznaczało, że... że ta cholerna kreatura wie, czego najbardziej się boję. "Jakby już dostatecznie nie wiedział, czego się obawiam, chociaż..."
Czuję, że się osuwam w dół. Cholernie panicznie się boję tego, co może nastąpić, jednak staram się uspokoić oddech. On na pewno się tylko zagubił i zaraz przyjdzie, więc nie powinnam panikować, prawda? Czekać tylko spokojnie, dlatego też nie ruszam się nigdzie, chociaż serce wali mi chyba najszybciej do tej pory w życiu... ale chyba nie umrę ze strachu, prawda?

Daisy7 - 2015-10-05, 22:33

Trzeba przyznać, że nie czułaś się zbyt komfortowo i swojo w podziemnym tunelu. Nawet światło dawane przez zawieszone u góry lampki oraz towarzystwo Infernape nie potrafiło zmusić cię do przywołania uśmiechu na twarz. Po jakimś czasie usłyszałaś dobiegające z daleka szmery. Ucieszyłaś się, że to Satan, jednak nikt nie nadchodził, a tajemnicze odgłosy ucichły. Wówczas zrozumiałaś, że to wcale nie musiał być twój ukochany. Kto wie, kto lub co włóczy się po opuszczonych szybach kopalnianych? A jeśli to rzeczywiście... Darkai? Może to od niego wyczuwałaś dziwną aurę, kiedy zamiast skręcić w ciemny korytarz, wybrałaś ten oświetlony. I co teraz? Zostajesz tutaj, idziesz przed siebie czy zawracasz?
Snazzy - 2015-10-05, 23:29

O cholera.
Co ja zrobiłam.
To wszystko moja wina.
Czuję się źle. Gorzej niż kilka sekund temu. Teraz mam już pewność, że to nie był ten chłopak. On by mnie na pewno tak nie potraktował, jak to miało miejsce przed chwilą. Już wtedy mogłam się domyślić, że coś jest nie tak, ale niee, ja wolałam uwierzyć na słowo... no i masz babo placek zgodnie z życzeniem. Dlatego teraz chyba rozsądnie będzie wrócić, prawda? W tym celu podnoszę się powoli, nadal starając się opanować panikę, w jaką wpadłam, a następnie opieram się o Conana.
- Gdyby coś nas zaatakowało, nie krępuj się przed kontratakiem - informuję go cicho.

Daisy7 - 2015-10-06, 07:53

Infernape przytaknął ci, po czym zaczął was kierować drogą, którą tu przyszliście z zamiarem jak najszybszego opuszczenia kopalni. Ty w międzyczasie dalej zastanawiałaś się, co takiego podkusiło cię, żeby tu wleźć. Grrr... Szykuje się porządne lańsko dla pana "odpowiedzialnego". Pokonując kolejne metry, nadal czułaś się bardzo nieswojo, jednak podtrzymywał cię płomyk nadziei, że wszystko idzie zgodnie z planem i jesteście coraz bliżej wyjścia. Problem pojawił się po wyjściu z lewego korytarza. Znajdujecie się tu przy rozwidleniu na lewy oświetlony i prawy nieoświetlony. Zapewne w normalnych okolicznościach odeszlibyście czym prędzej, nie patrząc na ten drugi. Niestety nie mogło być tak łatwo. Usłyszałaś ciche nawoływanie brzmiące jak "Maaaars!". Głos bardzo podobny do Kobayashiego. Oczywiście musiał wydobyć się z prawego tunelu... Co zrobisz? Olejesz to, wmawiając sobie, że miałaś omamy słuchowe czy nakażesz Conanowi zmienić kierunek i wkroczyć w ciemny korytarz?
Snazzy - 2015-10-07, 05:51

Matko, czuję się tak, jakbym kompletnie zwaliła sprawę, a moja sytuacja była gorsza niż jeszcze parę chwil temu. Oto bowiem zaczynam słyszeć głosy i na pewno nie są to dźwięki, które powodują u mnie jakąś radość. Wręcz przeciwnie, bo odczuwam jeszcze większą panikę. Dodatkowo mam też wrażenie, iż tam, w ciemnościach czai się też powód moich zmartwień, dlatego zatrzymuję naszą dwójkę i wskazuję na ciemną odnogę, dając znać, iż to właśnie tam mamy iść. A co będzie potem? To się zobaczy.
Daisy7 - 2015-10-07, 07:18

Infernape przytaknął ci bardziej lub mniej chętnie, a następnie posłusznie skierował swe kroki we wskazanym kierunku. Szliście powoli i uważnie, by nie wpaść w żadną dziurę. W końcu ten korytarz nie jest oświetlony i jedną "latarką" jaką posiadacie jest ogień małpki. No pięknie. Po pokonaniu odcinka około 50m ponownie usłyszałaś niepokojące szmery. Zacisnęłaś ręce w pięści i nie dając się omamić panice czy szaleństwu, zrobiłaś stanowczy krok do przodu, a w ślady za tobą poszedł Conan. Znów mieliście chwilę spokoju, dopóki nie zorientowałaś się, iż wkraczacie w fioletowo-szarą mgłę. Jest bardzo gęsta, ale po dotknięciu jej nie czujesz jakichkolwiek zmian na ciele, więc trucizna odpada.
Sebuś - 2015-10-07, 22:41

Dobra, to już przestaje być śmieszne, ale jakby nie patrzeć, zabawa skończyła się już dawno temu. Czas stać się śmiertelnie poważną i pokazać tej zidiociałej istocie swoją wartość. Nie jestem w końcu jakimś słabeuszem, a swoje umiejętności potrafię chyba jakoś wykorzystać, prawda? Z tego powodu przystaję na moment z moim ognistym ochroniarzem i sama przyzywam płomień w swoje ręce. Jak się bawić, to na całego, nieprawdaż? Nawet za cenę... własnego życia.
- Dobra, Conan. Żartów już koniec. Musimy być oboje ostrożni, dlatego uważaj i w razie potrzeby zaatakuj przeciwnika Close Combat... ale jeszcze zobaczymy, co na nas czeka tam dalej, nie? - odzywam się cicho, a następnie ruszam dalej, będąc jednocześnie cały czas gotowa na to, by w przypadku niebezpieczeństwa zaatakować.

Daisy7 - 2015-10-08, 07:11

No i szliście tak, i szliście gotowi na wszystko, a jednocześnie na nic. Coś małego przebiegło wam pod stopami i Conan próbował to zaatakować, ale potworek był tak szybki, że Infernape nie trafił. Może to i lepiej, gdyż malec nie zamierzał wam zrobić żadnej krzywdy, jedynie przed czymś uciekał, co kompletnie nie poprawiło ci nastroju. Krocząc dalej, czułaś się coraz bardziej senna i smutna. Trochę tak jakbyś wchodziła w kłębowisko usypiających dementorów. Jednak myśl o tym, co mogłoby ci się stać, gdybyś tu zasnęła, skutecznie nie pozwalała ci odpłynąć. Gorzej z Conanem, który ledwo słania się do przodu.
Sebuś - 2015-10-08, 19:52

Jest źle, czuję, że słabnę. Nie dam sobie rady... czy to oznacza, że tę rundę, a także całe życie, przegrałam? Oby nie. Jestem w końcu chyba za młoda na umieranie. Tyle życia przede mną. Tyle radości... a tu nagle się okazuje, iż chyba skonam w jakimś kompletnie ciemnym tunelu. Nic no, nie poradzę nic na los, dlatego zawracam Conana, a sama brnę dalej, starając się jeszcze jakoś trzymać. Może uda mi się jakoś dojść do epicentrum i rozwiązać jakoś tę sprawę, a jeśli nie... no cóż, zginęłam śmiercią głupią jak na idiotkę przystało.
Daisy7 - 2015-10-08, 21:19

Po schowaniu Conana udało ci się przejść jeszcze kawałek, lecz brak oświetlenia, jakie dawała ognista małpka, zdawał się działać na ciebie jeszcze bardziej usypiająco. W końcu osunęłaś się o ścianę i wylądowałaś na zimnej podłodze, uderzając się przy tym w głowę, ale niezbyt mocno. Tak czy siak zasnęłaś. [...] Obudziłaś się przez ból. Nieduży, ale dokuczający. Takie pulsowanie z prawej strony czoła. Sięgnęłaś ręką, by pomasować miejsce i wtem wyczułaś, że jest ono opatrzone. Zamiast zakrzepniętej lub ciekłej krwi albo guza wymacałaś teksturę plastra bądź opatrunku. Zdziwiło cię to tak bardzo, że aż otworzyłaś oczy. Niestety nadal jest ciemno i nic nie widzisz. Ciekawe gdzie jesteś, czy jesteś tu sama i kto opatrzył ci ranę. Zorientowałaś się również, że nie masz przy sobie torby. Leżysz w ubraniu, ale bez niczego przy sobie.
Snazzy - 2015-10-08, 21:38

Czuję się dziwnie. Niby lekko, ale jednak nadal przytłoczona wszystkim. Gdzie ja jestem? Co się stało? Gdzie są moje rzeczy? I kto mnie opatrzył? W umyśle krąży tyle pytań, ale chyba na żadne nie znajdę odpowiedzi, dopóki się nie ruszę, dlatego też ostrożnie wstaję, starając się pojąć, czy aby mój zmysł równowagi nie został poważnie zakłócony. Dopiero, gdy będę miała pewność, że stoję pewnie i bez zawrotów głowy, staram się rozejrzeć po miejscu, w którym leżę oraz przeszukać okolicę pod względem znalezienia swojej torby oraz swego ewentualnego wybawcy.
Daisy7 - 2015-10-09, 23:44

Udało ci się wstać na równe nogi, co można uznać za dobry znak. Niestety nadal panują tu ciemności, a ty nie posiadasz przy sobie niczego, co pomogłoby ci rozświetlić miejsce, do którego trafiłaś. Przez chwilę stałaś i w skupieniu nasłuchiwałaś, by wyłapać ewentualne dźwięki. Udało ci się zarejestrować dziwne szmery dochodzące jakby w prawej strony. Jako, że nie widziałaś lepszego wyjścia, ruszyłaś w wybranym kierunku. Szłaś powoli i ostrożnie, cały czas mając w zasięgu rąk jedną ze ścian, aby nie znaleźć się na środku pustki. Tak to chociaż masz się o co oprzeć, gdybyś upadała, co zdarza ci się zdecydowanie często. Po kilku minutach wolnego przemieszczania się, szmery zaczęły przybierać na głośności i robiły się coraz wyraźniejsze. W końcu udało ci się wyłapać kilka słów w języku ludzkim. Zrobiwszy jeszcze trochę metrów, dostrzegłaś w oddali migoczące cienie, a skoro cienie to również światło. Sądząc po pomarańczowej poświacie, jaką dostrzegłaś na skalnej ścianie (nadal znajdujesz się gdzieś w podziemnych tunelach), źródłem światła musi być ogień. W końcu dotarłaś do końca korytarza i wyjrzałaś zza ścianki. To co ujrzałaś, wprawiło cię w wielkie zaskoczenie. Grupka czterech facetów (w tym jeden młodszy od reszty) ubranych w nietypowe dla dzisiejszych czasów ubrania siedzi wokół ogniska i śpiewa:
”Gdy w bukach wiosną pęka liść i krąży sok w gałązkach,
Gdy leśny strumień w słońcu lśni, trzepoce w wietrze wstążką,
Gdy pełny oddech, długi krok, a powiew w wiatr się zmienia –
Wróć do mnie, miła, by mi rzec, że piękna moja ziemia!”

Co ciekawsze owi ludzie wyglądają jakoś… inaczej. No i wszyscy są na boso, co zdaje się im nie przeszkadzać, podczas gdy tobie już dawno odpadłyby stopy z powodu zimnego podłoża. Zanim udało ci się im lepiej przyjrzeć, dostrzegłaś nadchodzące do ogniska trzy kobiety. Podobnie jak ich towarzysze wszystkie są na boso i mają nietypowe ciuszki. Idąc, śpiewały w odpowiedzi na słowa swoich kolegów:
”Gdy wiosna gości pośród pól, gdy źdźbło nasieniu rade,
Gdy okwiat niby lśniący śnieg króluje ponad sadem,
Gdy słońce i wiosenny deszcz sad w wonny bukiet zmienia –
Zostanę tutaj, bo i tu też piękna moja ziemia!”

Kiedy dołączyły do mężczyzn, zaczęli w siódemkę podrygiwać radośnie wokół ogniska i wspólnie śpiewać dalsze zwrotki nieznanej ci pieśni:
Gdy lato ogarnęło świat, a w południowym skwarze
Pod dachem liści drzewa śnią sen najpiękniejszych marzeń,
Gdy w lesie groty wabi chłód, a wieczór tonie w cieniach –
Wróć do mnie miła/y (mężczyźni śpiewają „miła”, a kobiety „miły”), by mi rzec, że lepsza moja ziemia!
Gdy lato grzeje owoc drzew i gdy dojrzewa w śliwach,
Gdy złote źdźbło i biały kos, gdy już skończone żniwa,
Gdy jabłko źrałe, słodki miód i coraz więcej cienia –
Zostanę tutaj, gdzie mój raj, bo lepsza moja ziemia!
Gdy przyjdzie zima, kiedy mróz pościna lodem rzeki,
Gdy wstąpi noc, bezgwiezdna noc na nieba szlak daleki,
Gdy śmiercią wionie wschodni wiatr zapukam do twej bramy –
I w mroźny deszcz, o, miła/y ma, na pewno się spotkamy.”

Wreszcie spod ściany, która nie była oświetlona, wybiegła dwójka dzieci. Są do siebie podobne, jeśli chodzi o wyraz twarzy, jednak jedna to dziewczynka w wieku około 8 lat, która po dobiegnięciu do dorosłych, złapała jedną z kobiet za rękę, a drugi smyk może mieć co najwyżej 5 lat i jest płci męskiej. W przeciwieństwie do siostry/kuzynki/koleżanki wyskoczył na przód, zatrzymując się kawalątek od wesoło buchających płomieni. Niepełnoletni zaśpiewali w duecie następną zwrotkę:
”Gdy przyjdzie zima, ścichnie pieśń i świat ogarną cienie,
Gdy gałąź z hukiem trzaśnie w pół, znój pójdzie w zapomnienie –
Zapukam wtedy do twych drzwi, a kiedy się spotkamy,
Pójdziemy razem w mroźny deszcz za domu twego bramy.”

Nadszedł czas na zwieńczenie dzieła, czyli ostatni fragment pieśni zaśpiewany głośniej niż poprzednie kawałki przez całą dziewiątkę nieznanych ci ludzi:
”Pójdziemy razem drogą dróg na Zachód w obcą stronę –
I tam znajdziemy wreszcie kraj i szczęście wymarzone!”

Magiczna piosnka dobiegła końca. Wszyscy ze zgromadzonych wokół ogniska przestali śpiewać i tańczyć. Kobieta, do której przedtem podbiegła dziewczynka, wzięła małą na ręce i wspólnie z pozostałą dwójką dorosłych pań odeszły gdzieś w bok. Przy palenisku zostali jedyni przedstawiciele płci męskiej.
- Finrod, uważaj, nie dotykaj tego, bo się poparzysz – powiedział jeden z facetów, zwracając się do małego dzieciaka, który próbował wyciągnąć z ognisk jeden z palących się patyków. Maluch posłuchał ojca/wujka/tego-kogoś i zrobił krok do tyłu.
Przyglądając się tak, głównie uroczemu Finrodowi, zrozumiałaś, że całą grupkę łączy ze sobą kilka interesujących cech. Są wysocy, ich skóry zdają się być zdrowsze, bardziej lśniące, wszyscy mają proste, długie blond włosy i lekko spiczaste uszy. Do tego to nietypowe imię najmłodszego z „odmieńców”. Czy coś świta ci w głowie, Mars?

Snazzy - 2015-10-10, 15:27

Zgiń, siło nieczysta!
----------------
I co ja mam o tym myśleć? Nie chcę mieć do czynienia z tymi istotami, chociaż trafnie rozpoznaję elfy. Do diabła, spotykam je zawsze w najgorszych momentach mego życia i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by wyszło z tych spotkań coś negatywnego, ale mimo wszystko czuję, że nie będę dobrze widziana w tej grupce, dlatego mój cel jest prosty - zamierzam przemknąć w ciemności w inny tunel, byle tylko nie zwrócić na siebie uwagi... obym tylko też nie zemdlała po drodze, bo może być nieciekawie... no i gdzie on się podział, do diabła?

Daisy7 - 2015-10-10, 16:08

sama jesteś brudna! XD
-----------
A więc nie chcesz zaprzyjaźnić się z grupką elfów. No trudno. Po cichu się wycofałaś i odeszłaś, starając się stawiać kroki jak najciszej. Chyba ci się udało, gdyż nie słyszałaś, by ktoś za tobą podążał. Czułaś, że zbliżasz się do miejsca, w którym się obudziłaś. Wtem usłyszałaś głos dobiegający z owej strony (tej, w którą idziesz, przeciwna niż ta, która prowadzi do siedliska elfów).
- Nie ma jej - powiedział kobiecy, delikatny i bardzo melodyjny głos.
- Widocznie się obudziła. Chodźmy. Może dotarła do reszty - odpowiedział drugi bardzo podobny. "Reszta" oznacza chyba dziewiątkę elfów, które przed chwilą obserwowałaś, ponieważ dwie nowe postacie idą w twoim kierunku, o czym świadczą coraz wyraźniejsze i głośniejsze odgłosy, jakie wydają kobiety podczas marszu. Noż kurczę, jesteś w pułapce.

Snazzy - 2015-10-10, 20:35

Wcale nie, lel :<
-----------
O matko! A więc to oni mnie ratowali? Czuję, że moje serce znowu przyśpiesza, a oddech gdzieś znika. Duszę się. Mam wrażenie, że ogarnia mnie panika. Nie wiem, co zrobić. Uciekać? A może zostać na miejscu i czekać na powolną śmierć? Nie mam pojęcia i przestaję już racjonalnie myśleć, dlatego tkwię w miejscu - sparaliżowana ze strachu i z wrażeniem, jakby całe życie przelatywało mi przed oczyma. Co oni ze mną zrobią? Czy aby na pewno są dobrzy? A co, jeśli okaże się, że... niekoniecznie? Umrę?

Daisy7 - 2015-10-10, 20:56

Tak jak się zapewne domyślałaś, stanie w miejscu doprowadziło do tego, że po chwili z jednej ze stron wynurzyła się dwójka kobiet. Dzięki zapalonej świeczce, jaką trzymały na specjalnym spodeczku, zobaczyłaś, że znajdujesz się w obszernym tunelu, a te dwie są zdecydowanie elfkami, bo wyglądają jak pozostała dziewiątka. Mają na oko po 24-26 lat, więc są młodsze od tamtych babek przy ognisku, które mogły mieć o jakieś 10 wiosen więcej.
[i]- Och, witaj, nie bój się. Nic ci nie zrobimy. To my się tu przyniosłyśmy i opatrzyłyśmy ci głowę. Byłaś już przy ognisku u naszych pobratymców?[/u] - zapytała cię jedna z kobiet, zatrzymując się, aby cię nie wystraszyć. Szczerze mówiąc czujesz się jak zwierzę, które próbują do siebie przekonać jakieś mądrzejsze istoty.

Snazzy - 2015-10-10, 21:25

O matko, czuję, że mój lęk doszedł do stanu krytycznego, a serducho łomocze w środku jak nigdy dotąd. To już chyba koniec. Czuję się jak jakiś zastraszony okaz w zoo, dlatego jestem jedynie w stanie pokręcić głową i spoglądać na obie z lekko rozwartymi ustami... dopóki mi nie przychodzi do głowy szalony plan. A jakby iść dalej w przeciwnym kierunku? W sumie to jest nawet ciekawe, dlatego nie zwracając uwagi na te dwie nieznajome, zrywam się do biegu w kierunku przeciwnym do tego, gdzie koczują ich pobratymcy. Boję się w cholerę, ale muszę się przełamać... bo chyba tak źle znowu nie będzie.
Daisy7 - 2015-10-11, 17:39

Elfki przez krótką chwilę stały w miejscu wyraźnie zaskoczone, ale trwało to naprawdę krótko. Ich refleks okazał się być szybszy niż u ludzi, dlatego w mgnieniu oka zagrodziły ci drogę ucieczki i gdy znalazłaś się przy nich, schwytały cię w swoje ręce.
- Dziewczyno, spokojnie, przecież nie jesteśmy jakimiś kanibalami – powiedziała jedna z blondwłosych piękności, na co druga zaśmiała się, ale przytaknęła jej i posłała ci łagodny uśmiech. - Słuchaj, nie chcemy się ciągnąć na siłę, ale jeśli będziesz się sprzeciwiać, nie będziemy miały innego wyjścia. Naprawdę puściłybyśmy cię wolną, gdyby nie ten potwór, który grasuje po tunelach. Nie masz z nim żadnych szans, a my nie chcemy cię mieć na sumieniu. Zresztą przy obozowisku są twoje rzeczy. Chyba nie zostawisz tego wszystkiego, prawda? No dalej, chodź z nami – dodała.

Sebuś - 2015-10-11, 21:21

- Nie boję się was. Wiem przecież, że nic mi nie zrobicie, ale... ja nie byłam w tych tunelach sama. Był ze mną jeszcze pewien chłopak, ale w pewnym momencie zniknął i... ja nie wiem, co mam robić... dlaczego zawsze ja, do diabła... - nie ukrywam już łez, które powoli wypływają, by potoczyć się po policzkach w dół. Czuję, że znowu nie mogę się ruszyć, ale tym bardziej to chyba emocje... nie mam pojęcia, jednak tym razem chyba znowu ulegnę, mimo iż boję się o czarnowłosego bardziej niż o siebie. A jeśli mu się coś stało... albo, nie daj ty tam na górze, umarł?
Daisy7 - 2015-10-12, 15:13

Elfki wyglądały na zaskoczone, co upewniło cię w przekonaniu, że nie znalazły Satana. Zresztą po chwili jedna z nich potwierdziła to słowami. Obiecały jednak, że wyślą mężczyzn na poszukiwania, gdy tylko dojdziecie do obozowiska. Nie miałaś innego wyboru niż je posłuchać i pójść z powrotem drogą, którą przed chwilą wędrowałaś. Gdy tylko doszłyście, jedna z elfek powiedziała o Sacie czwórce facetów. Kiwnęli głowami, złapali za łuki ukryte w jednym z prowizorycznych namiotów i odeszli.
- Nie martw się, na pewno go znajdą - pocieszyła cię elfa, sadzają cię przy palenisku. - Chcesz spróbować zasnąć czy nie dasz rady? - zapytała, po czym wyjęła z kieszeni ubrania garstkę zielono-białych nitek. - Może skusisz się na kilka korzonków?

Snazzy - 2015-10-12, 16:49

- Uhm... nie jestem głodna, ale dziękuję... i chyba jednak się prześpię - odpowiadam nadal niepewnym głosem, po czym bez czekania oddalam się w kierunku obozowiska w poszukiwaniu mojej torby. Gdy już zaś ją znajdę, zamierzam rozłożyć się gdzieś w kącie pod ścianą plecami do wesołej gromadki, a następnie... cóż, chyba sprawdzić, czy moje podstawowe urządzenie komunikacyjne działa. Czy to aby nie sen? Albo kolejny koszmar? Albo oszalałam? O matko... znowu zaczynam się bać tego wszystkiego.
Daisy7 - 2015-10-12, 17:02

Elfka, która usiadła z tobą przy ognisku, pomogła ci znaleźć twoją torbę, a następnie pościeliła ci skórami w miejscu, gdzie będziesz spać, cobyś nie musiała marznąć na zimnym podłożu. Oczywiście byłaś uparta i przeciągnęłam swoje legowisko jak najdalej od reszty. Kiedy miałaś już spokój, wyjęłaś z bagażu pokedex. Jest cały i zdrowy, nawet działa, jednakże nie ma zasięgu tak jak przedtem. Zaskoczyło cię, że na ekranie głównym pod godziną (19:56) w miejscu daty wpisany jest 22 marca. Jeśli dobrze kojarzysz, z Satanem udałaś się do kopalni 20 marca. A więc co stało się z 21? Czyżbyś była nieprzytomna tak długo? Skoro tak to czy Kobayashi błąka się przez ten cały czas po ciemnych tunelach? A może udało mu się je opuścić i jest bezpieczny? Oby. Niestety nadmiar tego wszystkiego nie pozwala ci zasnąć.
Snazzy - 2015-10-12, 19:05

"A może... ja po prostu umarłam? Umarłam i to są zaświaty? Albo cokolwiek cholernego w tym stylu?"
Nie ukrywam, że gdy sobie o czymś takim pomyślałam, ciarki mnie przeszły po plecach. Miałabym ot tak po prostu odejść z tego świata? To raczej niemożliwe, żebym umarła, skoro czuję ciężar przedmiotu, jaki trzymam w ręce. No i wszystko słyszę, widzę, wyczuwam węchem i dotykiem. W każdym razie nie mogę zasnąć, co jest dla mnie bardzo niepokojące. Może po prostu się wyspałam? W każdym razie zamierzam poudawać, że śpię, a w międzyczasie nastawiam uszy (które chyba nadal są zakryte kapturem), by nieco wychwycić z rozmowy swoich "wybawców".

Daisy7 - 2015-10-12, 19:18

Najpierw przez jakieś pół godziny albo i więcej elfki zbytnio nie gadały. Czasem tylko któraś z nich zapytała inne, która godzina lub czy dzieci śpią. Ciekawie zrobiło, gdy padło pytanie "czy naszemu gościowi udało się zasnąć?". Musiałaś świetnie zagrać, by nie zdradzić się, że tak naprawdę nie śpisz. Na szczęście wyszło ci fantastycznie. Babki, uznawszy, że smacznie drzemiesz, podjęły w końcu twój temat.
- Jak myślicie, do jakiej rasy należy? - zapytała jedna z nich.
- Wygląda jak najprawdziwszy człowiek, ale... - zaczęła druga.
- Uszy - dokończyła za nią jeszcze inna. - Nigdy nie widziałam człowieka o takich uszach. Co więcej czuję od niej jakieś ogniste moce. Wiecie, że znam się na takich sprawach i zaręczam wam, że nigdy przedtem nie spotkałam się z czymś podobnym.
- Może jest jakąś hybrydą? Mam nadzieję, że mężczyźni znajdą jej towarzysza. O ile przedtem nie trafił na bestię - jęknęła któraś.
- Nawet tak nie mów. Najchętniej nie wysyłałabym naszych na poszukiwania tamtego, ale nie możemy zostawić potrzebującego w potrzebie.
Rozmowa ucichła.

Snazzy - 2015-10-12, 20:42

"O matko, one gadają tak, jakby chciały mnie zabić!" - nie ukrywam, że taka była pierwsza moja myśl, gdy usłyszałam te wszystkie słowa. Nie są do mnie przyjaźnie nastawione te kobiety... i mężczyźni zapewne też. O matko. Czuję się tak cholernie winna, że wręcz czuję na żywo, jak moje serce kłuje z powodu poczucia winy, ale mimo wszystko nadal staram się zachowywać tak, jakbym spała, przysłuchując się jednocześnie dalszym rozmowom. No i nie ukrywam, że nazywanie hybrydą mnie cholernie boli. Zdecydowanie moje rodzinne strony nie są tolerancyjne.
Daisy7 - 2015-10-12, 21:27

Po kilku minutach ciszy kobiety znów zaczęły cię obgadywać, spekulując przy tym dalej czym (dosłownie "czym") jesteś i skąd się tu wzięłaś. Potem zmieniły temat na niedotyczący ciebie, lecz ich dzieci, tak dla odmiany. W końcu sen cię zmożył i odpłynęłaś, niestety do niezbyt przyjemnego miejsca pełnego szarych zmor. Ciekawe czy to wina okoliczności, w jakich się znalazłaś, czy prawodopodobnej bliskości Dariakaia. W pewnym momencie miałaś jakiś przebłysk świadomości albo raczej sen na jawie. Zdawało ci, że słyszysz bliski głos Satana powtarzający twoje imię. Bardzo wycieńczony i zmęczony, jakby dopiero co wrócił z jakiejś misji. Potem znów wróciły koszmary. Rano obudziło cię czyjeś ciche pojękiwanie. Wkurzyło cię to i nawet miałeś zamiar warknąć na osobę, która zakłociła ci sen, jednakże gdy otworzyłaś oczy i w świetle ogniska ujrzałaś podrapaną twarz swojego ukochanego, straciłaś mowę. Chwilę później dostrzegłaś, że chłopak zamiast bluzki ma tułów obwiązany bandażami. Co gorsza są one mocno zakrwawione.
- H... hej - mruknął cicho Sat ochrypłym głosem. - Trochę niewyjaściowo wyglądam - dodał, uśmiechając się słabo, po czym zakaszlał, wypluwając przy tym odrobinę krwi. - Uhm... Przepraszam?

Snazzy - 2015-10-13, 07:48

Nie ukrywam, że humoru to ja za najlepszego nie mam, gdy ktoś mnie tak budzi. Miałam już ochotę nieszczęśnika obdarzyć warkotem albo nawet podpalić, bo co mi tam, tego, co nasłuchałam się przed snem miałam po dziurki w nosie, ale... w porę dostrzegłam znajomą twarz, chociaż mocną poobijaną. I te bandaże...?!
- Trochę niewyjściowo?! Matko, Satty, co ci się stało? Przecież... ty plujesz krwią... - nie ukrywam, że w tym momencie jestem totalnie spanikowana. Z jednej strony z chęcią wyściskałabym Kobayashiego, ale z drugiej boję się, że wyrządzę mu krzywdę, chociaż... z pewnym zastanowieniem spoglądam na torbę, gdzie zapewne znajdę swoje balle. - Nie... nie można ci pomóc w jakikolwiek sposób? Bo ja wiem... Esperity? Albo ktokolwiek?

Daisy7 - 2015-10-13, 08:14

- Ano, pluję, ale to nic takiego. To już końcówki, uwierz mi, że wcześniej było znacznie gorzej - powiedział, próbując cię tym chyba uspokoić, ale jakoś mu nie wyszło. - Miałem bliskie spotkanie z jakimś potworem. Jak widzisz, nie był zbyt przyjaźnie nastawiony. Nie chciałem narażać żadnego ze swoich Pokemonów, więc pozwoliłem mu się sobą trochę pobawić z nadzieją, że się znudzi, zanim wyzionę ducha. I jak widzisz podziałało. Potem niestety nie miałem na nic siły, więc leżałem we własnej krwi z raną na klatce piersiowej i czekałem. Czekałem głównie na śmierć, bo nie spodziewałem się by ktokolwiek mnie tam znalazł. Mówiąc szczerze to nawet nie chciałem byś mnie szukała, bo bałem się, że sama wpadniesz w tarapaty. Wczoraj wieczorem uznałem, że jak nie z wykrwawienia to padnę z powodu braku picia, ale wtedy pojawili się ci twoi nowi przyjaciele. Zabrali mnie i opatrzyli, co nie było przyjemne - wzdrygnął się i zakaszlał. - Poprosiłem, by położyli mnie obok ciebie, żebyś mogła spokojnie spać, ale biorąc pod uwagę, że cię obudziłem, to chyba nie był najmądrzejszy pomysł. Przepraszam. Co do pomocy to już wystarczająco jej zaznałem. Teraz muszę tylko odpoczywać i się regenerować. Baaardzo nudne zajęcie.
Snazzy - 2015-10-13, 12:25

- Nie wydaje mi się, bym mogła ich nazwać swoimi "nowymi przyjaciółmi" - zauważam z pewnym ponurym tonem, jednocześnie spoglądając w miejsce, gdzie wczoraj widziałam obozowisko. Może już się zwinęli i zostawili nas na pastwę losu? - W każdym razie mogłeś mnie uprzedzić, że znikasz czy coś... wiesz, jak się przeraziłam, że cię nie ma obok? No ale teraz chyba będzie trzeba poczekać, aż dojdziesz do siebie. Nie powinniśmy chyba później już rozwiązywać tej sprawy na własną rękę, chyba że stanie się cud i znajdziemy jakieś rozwiązanie problemu...
Daisy7 - 2015-10-13, 14:55

Ognisko nadal się pali, a wokół niego na puchatych skórach śpią elfy. Naliczyłaś ich dziewięciu i jeśli dobrze rozpoznałaś twarze, brakuje dwóch dorosłych mężczyzn. Skoro wrócili z wyprawy poszukiwawczej Satana, to gdzie ich znowu wywiało? Może polują na jakieś Pokemony do zjedzenia na śniadanie? Ale czy elfy nie żywią się jak wegetarianie? W końcu ta kobieta zaproponowała ci korzonki, a nie udko z Torchica albo pieczoną Rattatę.
- Nie polubiłaś ich? - zapytał wyraźnie zdziwiony. - Uprzedzić? Przecież tego nie planowałem. Musieliśmy przypadkiem skręcić w różne tunele, chociaż nie wiem, jak to możliwe. I uwierz mi, ja bałem się o ciebie jeszcze bardziej. Kurczę, nie wiem, co powinniśmy zrobić. Przeze mnie jesteś tu uwięziona, bo przecież ja się nie ruszę, a tobie samej też nie pozwolę nigdzie iść. A twoja babcia na pewno się martwi. Blondi, znając życie, próbowała już się dodzwonić ze sto razy.

Snazzy - 2015-10-13, 16:57

- Mówisz tak tylko po to, by wmówić sobie, iż jesteś totalnie beznadziejny, co prawdą zdecydowanie nie jest czy po to, żeby mnie wkurzyć? Jeśli to drugie, to ci się udało - odpowiadam nieco zirytowana zachowaniem chłopaka, jednak jednocześnie nie ukrywam, że niepokoi mnie trochę nieobecność tych mężczyzn. Może ich dopadł ten stwór? Albo stało się coś innego? - Nic się nie stanie, jeśli posiedzimy tutaj nieco dłużej niż zakładaliśmy, gdy wchodziliśmy do kopalni, a poza tym... myślę, że blondi musiała pewnie jakiś alarm wszcząć w rodzinie, jeśli nie mogła się do mnie dodzwonić, więc na razie chyba jesteśmy bezpieczni, prawda?
Daisy7 - 2015-10-13, 17:11

- Chyba tak - przytaknął ci chłopak, a pierwszą część twojej wypowiedzi po prostu zignorował. - Wiesz, jest coś około piątej albo szóstej rano i jeszcze nie udało mi się zasnąć, odkąd mnie tu przynieśli, a bardzo chciałbym odpłynąć i nie czuć tego kłucia w klatce piersiowej, dlatego jeśli pozwolisz spróbuję się teraz zdrzemnąć, a pogadamy potem. Tobie też radzę to samo - dodał, uśmiechając się słabo, po czym zrobił neutralną minę i zamknął oczy.
Przez trochę czasu przyglądałaś się twarzy ukochanego, na której pojawiały się różne grymasy. Niestety większość z nich świadczyła o tym, że nadal odczuwa wielki ból, kiedy na przykład zakaszle. W końcu zasnęłaś i obudziłaś się tym razem sama z siebie. Sat cicho chrapie obok, a elfy siedzą tyłem do ciebie przy ognisku i cicho gawędząc (słyszysz tylko szmery), konsumują posiłek.

Snazzy - 2015-10-13, 22:27

Nie ukrywam, że po drugiej pobudce czułam się znacznie lepiej niż po pierwszej, ale to zapewne była kwestia wielu czynników powiązanych ze sobą w skomplikowanych relacjach. Tym razem jednak na pewno mnie uspokoił widok spokojnie leżącego czarnowłosego. Oddychał, więc nadal żył... co też jednocześnie oznaczało, że ja także mogę żyć spokojnie. Tymczasem jednak nie zamierzam zakłócać posiłku jasnowłosym damom, dlatego pozostaję w miejscu, skupiając się na podsłuchaniu rozmów.
Daisy7 - 2015-10-14, 11:43

Kiedy udało ci się już odpowiednio wyostrzyć słuch, mogłaś zacząć podsłuchiwać elfki. Gadały o tobie i Satanie, czego można się było spodziewać. Wspólnie zastanawiają się, co z wami zrobić. Jedna zaproponowała nawet, by przyłączyć was do nich. Propozycja ta nie spotkała się z poparciem u innych, gdyż pozostali jednogłośnie stwierdzili, że nie pasujecie do elfiego świata i nie dalibyście sobie w nim rady. Ostatecznie stanęło na tym, że zaopiekują się wami, dopóki Sat nie stanie na nogi, a potem pomogą wam się wydostać z podziemnych tuneli. Wówczas ktoś poruszył temat bestii. To pewnie ta sama, o której już słyszałaś. Podobno kręci się po kopalni i jest straszna. Ciekawe czy to na nią wpadł Kobayashi. Wątpliwe, bo z rozmów elfów wynika, że jest totalnie bezwzględna i nie daruje życia nikomu ani niczemu.
Snazzy - 2015-10-14, 19:17

Hm... interesujące. Bestia, która jest bezwzględna, ale możliwe, iż to ona ocaliła życie czarnowłosemu. Aż się zastanawiam dobitnie, co to mogło być. A co, jeśli to była hybryda podobna do mnie? Potwór, którego nikt nie akceptuje? Istota, która boi się innych istot, bo te mają ją za kogoś innego niż w rzeczywistości jest? Czuję, że moje myśli ponownie zeszły na bardziej filozoficzne myślenie, jednak nie poddaję się i dalej podsłuchuję. Hm, jestem chyba na wygranej pozycji, skoro te blondyny nie wiedzą o tym, co robię.
Daisy7 - 2015-10-14, 22:33

Niestety dłużej nie mogłaś podsłuchiwać, ponieważ ten mały elfik, którego widziałaś wczoraj, uciekł swojej mamusi (albo cioci/siostrze/itd.) i pomknął w twoim kierunku, co spowodowało, że kobieta odwróciła wzrok. Co prawda nie dostrzegła, że nie śpisz, ale sama postanowiła cię obudzić. Zrobiła to przy pomocy delikatne szturchania cię w ramię.
- Dzień dobry - wyszeptała ze względu na śpiącego Satana. - Chodź, musisz coś zjeść - powiedziała, czekając przy tobie, aż wstaniesz i podejdziesz z nią do ledwo tlącego się paleniska, przy którym siedzi cała reszta blond włosych piękności.

Snazzy - 2015-10-15, 17:43

Ścianki, ścianki, ścianki, mówiłaś coś o ściankach u Black Lotus?
-----------------------
Nie ukrywam, że dziecko trochę mnie zaskoczyło, ale cóż - dzieci to dzieci i biegać muszą wszędzie non stop. Wiem to raczej z autopsji, prawda? W końcu bycie matką takiego brzdąca potrafi dać nieźle w kość nawet, jeśli jest ono już nieco większe... a mniejsze? Więcej biegania, ale sama nie narzekam... może dlatego, że ostatnio nie miałam w ogóle okazji siedzieć z małą? To już ponad miesiąc, kiedy widziałam ją po raz ostatni i muszę przyznać, że wspomnienia się nieco zacierają. W tej właśnie chwili mam ochotę sobie z tego powodu obiecać, iż następnym razem, po rozwiązaniu tej całej sprawy, nie będę się pchała w kłopoty i postawię na stateczne życie, ale najpierw załatwię to wszystko, co powinnam załatwić.
To, co mnie nie zdziwiło, to to, że jedna z jasnowłosych elfek także postanowiła pójść w ślady chłopca, jednak do celu dotarła... i lekko mnie szturchnęła, "budząc", a następnie wyszeptała zaproszenie. Udając ocknięcie nie do końca wiem, jak odpowiedzieć na to zaproszenie. Z jednej strony wolałabym zrezygnować i zostać u boku Sata, by wiedzieć, że nic złego się z nim nie dzieje, ale z drugiej domyślam się, że szpiczastouszate zapewne potraktowałyby to jako coś niekulturalnego, dlatego po chwili zastanowienie i odgrywania lekkiego zaspania kiwam głową i podnoszę się ostrożnie na nogi, uważając przy tym, by nie zbudzić biednego bruneta - niech w spokoju regeneruje siły. Tymczasem decyduję się też na to, by się przyznać do swojego niecnego czynu.
- Wiem, że nie powinnam, ale podsłuchiwałam. Doskonale rozumiem wasze postępowanie względem naszej dwójki i najmocniej przepraszam, że przez nas macie sporo kłopotów. Mimo wszystko jednak jestem nadal waszą dłużniczką i chętnie bym spłaciła w jakikolwiek sposób dług. W każdym razie... ta bestia... czy to możliwe, że to był Darkrai? Nie, żebym się pchała na pewną śmierć, ale tam wysoko, w mieście Oreburgh, ludzie nie mogą spać. Myśleliśmy, że znajdziemy go w jaskiniach i uda nam się go w jakiś sposób odgonić, jednak... chyba się pogubiliśmy i tak trafiłam tutaj... - nie wiem, czemu to opowiadam, ale jakoś tak mi się to na duszę rzuca, że aż muszę. - I dziękuję... za uratowanie go. Nie wiem, czy bym sobie poradziła w życiu, gdyby go zabrakło, zwłaszcza, że ostatnio się tak mocno pokomplikowało... ale to chyba widać, prawda?

Daisy7 - 2015-10-15, 21:57

nic... gdyby nie fakt, że zostałaś mi tylko ty i Did (obydwoje ze ściankami), to bym Wam nie odpisała ;-;
-----------------
Elfka skrzywiła się, gdy powiedziałaś, że je podsłuchiwałaś. Chyba bardzo tego nie lubią. W końcu to taka idealna i wyszukana rasa, że w sumie nic dziwnego. Rzeczywiście zwykłemu człowiekowi trudno byłoby żyć wśród majestatycznych elfów.
- Pomagania innym to nasz obowiązek - odpowiedziała krótko kobieta, pokazując ci wolne miejsce przy ognisku obok siebie i innej elfki. - Darkai? Nie znam. Ale z chęcią się czegoś o nim dowiem. Ma jakieś słabe strony? Mówiąc o pokomplikowaniu masz na myśli swoje... em... uszy? Przepraszam za tą bezpośredniość - dodała, podając ci potrawę przypominającą sałatkę z orzechami.

Snazzy - 2015-10-16, 11:31

Meow :3
---------------
- A jest w moim wyglądzie coś innego, co by mi komplikowało życie? - odpowiadam pytaniem na pytanie, biorąc się przy okazji za jedzenie. Nie ukrywam, że zgłodniałam przez te wszystkie wrażenia i pewnie niedługo będę musiała też nakarmić resztę. - Nic się nie stało, zresztą... my ludzie już tacy jesteśmy, że gdy widzimy coś nienaturalnego, jak na przykład moje uszy, spoglądamy na to z nieukrywanym zaskoczeniem, chociaż razem z tym często pojawia się niechęć... w sumie mi te uszy tak mocno nie przeszkadzają. Zawsze można podsłuchać wtedy, czy ktoś cię nie obraża w pewnej odległości od ciebie, chociaż nie sądziłam, że elfy też lubią pogaduszki przy ognisku - uśmiecham się lekko, puszczając oczko, po czym wzdycham. - W każdym razie... naprawdę przepraszam za te wszystkie kłopoty i wszystko.

Daisy7 - 2015-10-17, 12:44

- Przepraszam, jeśli poczułaś się obgadywana. Nie to miałyśmy na myśli. Po prostu zastanawiałyśmy, co dalej z wami - odpowiedziała na swoje usprawiedliwienie elfka. - I nie masz za co nas przepraszać - dodała.
Wegetariańska potrawka okazała się naprawdę smaczna, a co ważniejsze sycąca, więc po kilku kęsach czułaś się już napchana. Podczas spożywania posiłku panowała totalna cisza. Nie wiedziałaś, czy zawsze tak jest, czy to może ze względu na twoją obecność, ale przeczuwałaś, że niestety chodzi o to drugie.
- Chyba twój przyjaciel się budzi - poinformowała się po jakimś czasie blondyna, wskazując kątem oka na wybudzającego się i mruczącego coś po cichu Satana.

Sebuś - 2015-10-17, 17:36

Mam wrażenie, że moja obecność wśród jasnowłosej gromadki powoduje lekką niezręczność, jednak wiadomość, iż czarnowłosy prawdopodobnie się budzi spowodowała, że natychmiast się zerwałam na równe nogi i pobiegłam w tamtym kierunku, ignorując swoich dotychczasowych towarzyszy. Teraz liczy się tylko on oraz to, jak szybko dojdzie do siebie, dlatego zamierzam mu w tym pomóc, czuwając przy nim i dbając o jego potrzeby. Z tego powodu też na sam początek nasłuchuję, co tam mamrocze. Może wśród wszelkich bełkotów wychwycę jakąś prośbę?
Daisy7 - 2015-10-17, 18:19

Dotarłszy do ukochanego, kucnęłaś przy nim, odgarnęłaś włosy za ramię i obniżyłaś głowę, by móc usłyszeć, co tam do siebie mamrocze. Chyba jeszcze się nie obudził, bo gadał coś o cieniu, który się do niego zbliża. Zacząłeś się nawet lekko rzucać, jakby uciekał we śnie albo próbował atakować, jednak poczuwszy realny ból od tych rzutów, zbudził się. Zamrugał parę razy, a potem uśmiechnął się lekko do ciebie.
- Cześć - mruknął. - Chyba sobie nabiłem kolejnego guza. Strasznie mu sucho w gardle, macie tu coś do picia? - zapytał.

Sebuś - 2015-10-17, 20:06

Słysząc mamrotanie chłopaka, od razu wiedziałam, co jest grane. Miał najwyraźniej koszmar. Z jednej strony cieszyło mnie to niesamowicie, bo to by oznaczało, że nie jestem jedyna, która ma koszmary z tą cholerną istotą, ale jednocześnie niepokoi... a co, jeśli to w jakikolwiek sposób wpłynie na rekonwalescencję czarnowłosego? W każdym razie staram się uśmiechnąć spokojnie, a na uwagę Kobayashiego o potrzebie zaspokojenia pragnienia, kiwam głową w sposób opanowany.
- Spokojnie, raczej wszystko powinnam mieć, więc leż spokojnie - zapewniam go, sięgając po butelkę wody, którą powinnam mieć raczej w swoim plecaku, zaś gdy ją znajdę, podaję ją chłopakowi, by się napił. - Swoją drogą... jak się czujesz? Nieco lepiej?

Daisy7 - 2015-10-17, 20:51

Satan przyssał się do twojej butelki niczym glonojad do szyby akwarium pokrytej zielenicami. A potem będzie problem z oddaniem moczu, jak nic! Kiedy już skończył, odetchnął z ulgą i postawił prawie pustą butelkę na ziemi.
- Tak, czuję się zdecydowanie lepiej - odpowiedział ci i rzeczywiście przyznałaś w myślach, że po nawodnieniu organizmu jego twarz jakby ożyła. - Ciekawe jak długo będzie mi się goiła ta rana na ciele. Swoją drogą nie trzeba zmienić opatrunku? Nie żebym narzekał, ale nie chcę, żeby się coś tam wdało przypadkiem albo jakaś ropa czy Arceus wie co.

Snazzy - 2015-10-17, 22:26

Nie ukrywam tego, że widok chłopaka powracającego jako tako do zdrowia, jednak nadal obawiam się o jego stan. Co, jeśli to wszystko nie pomoże i on naprawdę umrze? Co ja wtedy zrobię, do diabła?
- To skoro lepiej to dobrze. Najważniejsze chyba, żebyś dochodził do zdrowia, prawda? W każdym razie myślę, że chyba ja nie powinnam ruszać tych bandaży... ale mogę ci zawsze dotrzymać towarzystwa, prawda? - zadaję proste pytanie retoryczne, wzruszając lekko ramionami, po czym wzdycham. - Ty... koszmar ci się śnił, prawda?

Daisy7 - 2015-10-17, 22:38

"Nie ukrywam tego, że widok chłopaka powracającego jako tako do zdrowia, jednak nadal obawiam się o jego stan." ? xd
--------------------------------
- Czemu wątpisz w swoje zdolności lekarskie? Przecież... ach... przepraszam, zapomniałem - zamilkł na moment. - Tak, śnił mi się koszmar i to wyjątkowo paskudny, chociaż już ledwo go pamiętam. Dziwne, że tak szybko wymazał mi się z pamięci, ale jestem prawie pewien, że był straszny. Bardzo straszny i okropny i nieprawdziwy - odpowiedział, po czym obrócił głowę na bok, by widzieć elfy siedzące przy ognisku. Są na tyle mili, że na was nie patrzą. - Swoją drogą pytałaś ich, skąd się tu wzięli? Jakoś ta rasa nie pasuje mi do podziemi.

Snazzy - 2015-10-18, 11:12

*mnie ucieszył, zadowolona, Szczurzyco? o:
-------------
- Nie pytałam, bo nie chciałam wyjść na wścibską - odpowiadam, ponownie wzruszając ramionami, chociaż teraz, gdy chłopak o tym wspomniał... cóż, rzeczywiście wydawało mi się to podejrzane. Niemniej jednak miałam zamiar podpytać o to później, chociaż... nie, mam plan. Może to serio sen? - Satty... uszczypnij mnie. Proszę. Wolę wiedzieć, że nie jesteśmy w jakiejś sennej pułapce czy coś w ten deseń. Nie wygląda mi to w sumie na koszmar, ale równie dobrze mogłoby być dla zmyły snem, prawda?

Daisy7 - 2015-10-18, 11:25

yep ~~
------------------
- Serio, Mars? - zaśmiał się Sat i lekko cię uszczypnął, lecz nic się nie zmieniło. - I co? Już nie śnisz? Oj głupiutki Marsik, głupiutki - dodał, chichocząc cicho. Przynajmniej go rozbawiłaś...
- Dzień dobry. Jak się spało? Coś cię boli? - usłyszałaś obok siebie kobiecy głosi i odwróciwszy się, ujrzałaś jedną z elfek, która bez wątpienia zwróciła się ze swoimi pytaniami do twojego ukochanego.
- Dzień dobry. Całkiem dobrze. Nie, to znaczy trochę tam, gdzie mam ranę, ale to chyba normalne - odpowiedział Kobayashi.
- Tak, ale przydałoby się zmienić opatrunek. Nie macie nic przeciwko, bym to zrobiła? - zapytała waszą dwójkę.

Snazzy - 2015-10-18, 20:01

- Ja raczej nic przeciwko mieć nie mogę, bo to on tu jest pacjentem, a nie ja i to wszystko od niego zależy - uśmiecham się lekko, kiwając głową, po czym zastanawiam się mocno. Boję się zadać pytanie. Boję się być tak dobitnie bezpośrednia, jednak mimo to przełykam ślinę i decyduję się to zrobić, spoglądając lekko bojaźliwie na elfkę. - Przepraszam, jeśli jestem zbyt bezpośrednia albo nieuprzejma, ale... zastanawialiśmy się po prostu, co robicie pod ziemią. Ja... spotkałam już kiedyś przedstawicieli waszej rasy i oni żyli w lesie, a nie w podziemiu, więc... co wy tu robicie?
Daisy7 - 2015-10-18, 21:42

- Ja nie mam nic przeciwko - dodał Satan, zdejmując z siebie grubą skórę, którą był przykryty.
- Wy znacie inny elfy? - zapytała totalnie zszokowana i zaskoczona blondi, wpatrując się na zmianę w ciebie i Sata wielkimi oczami, jakbyście byli zielonymi kosmitami z antenkami na głowach. - To niesamowite. Nasza rasa prawie nigdy nie kontaktuje się z ludźmi. Żyjących ludzi, którzy w ogóle wiedzą o naszym istnieniu, mogłabym policzyć na palcu jednej ręki. Jakim więc cudem wy znacie nasz ród i to ten z lasów? - dopytała, najwidoczniej zapominając i o zmianie opatrunku, i pytaniu skąd jej "drużyna" wzięła się pod ziemią.

Snazzy - 2015-10-18, 22:17

- No... to trochę dość długa historia, ale raczej by mnie tu teraz nie było, gdyby nie oni. Uratowali mnie i naszą córkę, więc... można powiedzieć, że teraz mam już długaśny dług wdzięczności wobec waszej rasy... ale my chyba nie o tym rozmawiamy, prawda? - uśmiecham się przepraszająco, wskazując jednocześnie na Kobayashiego, który powinien mieć właśnie zmieniane bandaże. - Więc... naprawdę przepraszam za bezpośredniość, ale to koczowanie w tunelach wydawało mi się podejrzane i... wolałam zapytać.
Daisy7 - 2015-10-19, 07:50

- Hm, to doprawdy bardzo ciekawe. Zazwyczaj nie mieszamy się w ludzkie sprawy, nawet gdy potrzebujecie pomocy i jesteście w krytycznych sytuacjach. Może jesteś krewną któregoś z naszych ludzkich przyjaciół i nawet o tym nie wiesz - tłumaczyła dalej elfka, dopóki nie zreflektowała się, do czego pijesz. - Ach, tak, bandaże, już się nimi zajmuję. Co do naszego nietypowe miejsca zamieszkania, trafiliśmy tu przypadkiem. Tak jak 90% naszej rasy mieszkamy w lesie na drzewach z dala od ludzkich osad. Zgłosiliśmy się na ochotników, by wybrać się do tych 10% elfów, które mieszkają gdzie indziej. Mieliśmy nakłonić ich do powrotu na nasze tereny, bo jak to się pospolicie mówi po waszemu, w kupie siła - wymawiając to powiedzonko, wzdrygnęła się jakby z obrzydzeniem, jakby chciała pokazać swój stosunek do niego. - Niestety po drodze mieliśmy pewne komplikacje i musieliśmy się gdzieś zatrzymać, a że nie mogliśmy za bardzo zbaczać z trasy, zdecydowaliśmy się zakotwiczyć tutaj, skoro kopalnia i tak jest zamknięta. Niestety przez bestię grasującą po tunelach mamy problem z opuszczeniem kryjówki i siedzimy tu już dobre pięć dni - mówiąc to wszystko, jednocześnie zmieniała bandaż Kobayashiemu. Stary, w większości zakrwawiony zwinęła w duży liść, a następnie wrzuciła do ogniska. Podziemna komnata wypełniła się lekko duszącym zapachem. Ciekawe czy to przez spalani krwi czy olejków znajdujących się w liściu.
Snazzy - 2015-10-19, 22:48

- Ale... skoro oni wolą pod ziemią, to może lepiej zostawić ich tam, gdzie wolą żyć oraz ustalić inną drogę komunikacji... uch, przepraszam, naprawdę niezbyt się znam na waszej kulturze i... polityce? Bo to chyba można do polityki zaliczyć, nieprawdaż? - odzywam się ponownie, zatapiając palce prawej ręki w gęstą czuprynę czarnowłosego. Czuję się coraz bardziej jak pasożyt w tym gronie, ale co ja na to poradzę? - I... wiecie cokolwiek więcej o tej bestii? Chciałabym chociaż z jedną rzeczą wam pomóc, a skoro ona was dzieli od wypełnienia waszej misji, to może udałoby mi się coś z nią zrobić?
Daisy7 - 2015-10-20, 07:52

- Nie, oni nie mieszkają pod ziemi, znaleźliśmy się tu tylko przypadkiem, bo jak mówiłam, musieliśmy się ukryć w trakcie wykonywania nazwijmy to misji. Tak czy siak cała sprawa jest bardziej skomplikowana i ma podłoże usytuowane w odległej przeszłości, więc nie będę was zanudzać historiami ze świata elfów - odpowiedziała blondyna. Cóż, prawdziwa z niej dyplomatka. Nie każdy potrafi w tak ładny sposób zamaskować zdanie "to nie twoja sprawa, nie wtrącaj się". - O bestii wiemy niewiele. Na pewno jest silna i ma typ mroczny. Wydaje nam się, że najbardziej "aktywna" i potężna jest nocą, bowiem gdy śpimy, czujemy dziwne poczucie zagrożenia i niespokojności, a nasze dzieci mówią, że mają koszmary. Cóż, my ich móc nie możemy, bo elfy po ukończeniu ósmego roku życia nie miewają snów, ale wątpię, by młodzi kłamali. Widać zresztą po ich twarzach, że są czegoś widocznie przestraszeni. Obawiam się, że niewiele możesz tu zdziałać.
Snazzy - 2015-10-20, 20:13

- Hm... to zdecydowanie zbyt duży zbieg okoliczności. Zeszliśmy do kopalni tylko dlatego, że ludzie w mieście mają problem z koszmarami właśnie. Chcieliśmy to sprawdzić, ale... widać chyba jak to się skończyło - wzruszam ramionami, wzdychając z powodu lekkiej niemocy... chociaż czy lekkiej? Kobieta ma rację. Nic nie jestem w stanie zrobić. Pewnie skończyłabym gorzej niż czarnowłosy. Na razie jednak kręcę głową i jeszcze raz wzdycham, tym razem z nieukrywaną rezygnacją. - No nieważne. W razie co, gdybym naprawdę mogła jakoś pomóc, jestem do dyspozycji. Wolę spłacić dług wdzięczności...
Snazzy - 2015-10-20, 20:16

- Hm... to zdecydowanie zbyt duży zbieg okoliczności. Zeszliśmy do kopalni tylko dlatego, że ludzie w mieście mają problem z koszmarami właśnie. Chcieliśmy to sprawdzić, ale... widać chyba jak to się skończyło - wzruszam ramionami, wzdychając z powodu lekkiej niemocy... chociaż czy lekkiej? Kobieta ma rację. Nic nie jestem w stanie zrobić. Pewnie skończyłabym gorzej niż czarnowłosy. Na razie jednak kręcę głową i jeszcze raz wzdycham, tym razem z nieukrywaną rezygnacją. - No nieważne. W razie co, gdybym naprawdę mogła jakoś pomóc, jestem do dyspozycji. Wolę spłacić dług wdzięczności...
Daisy7 - 2015-10-21, 07:22

- Dobrze, będziemy pamiętać - uśmiechnęła się elfka, po czym zajęła się rozmową z inną, zostawiając się sam na sam z Kobayashim.
- Cóż, wygląda na to, że porwaliśmy się z motyką na słońce. Na tego Darkaia nie ma mocnych, a już na pewno nie poradzi sobie z nim dwójka średnio doświadczonych trenerów. Do takiego zadania potrzeba prawdziwej drużyny mocarzy - stwierdził Satan, który widocznie słuchał uważnie, o czym rozmawiałyście. - Mam nadzieję, że nie będziesz się tym zamęczała i obwiniała siebie. To naprawdę niczyja wina, Mars - dodał poważnym tonem.
Chociaż cały czas byłaś skupiona na ukochanym, coś mocno cię dekoncentrowało. Jakieś ciche piszczenie połączone ze szlochaniem o bardzo wysokich częstotliwościach, które dobiega z tunelu, którym się tu dochodzi.

Sebuś - 2015-10-21, 20:50

- Może... może i masz rację, jednak mimo wszystko czuję się winna. Obiecałam przecież, że w jakiś sposób pomogę, a mimo to nie dam rady... to naprawdę złe uczucie... - tłumaczę się cicho, jednak słysząc ciche piski i dźwięki dochodzące gdzieś z tunelu, milknę. Mam wrażenie, jakbym widziała powtórkę sytuacji znad morza, gdy nurkowałam w wodzie, byle tylko kogoś ratować. Na wszelki wypadek milknę całkowicie, starając się skupić swój wyczulony słuch na tych piskach. Może zrozumiem cokolwiek?
Daisy7 - 2015-10-22, 17:23

- Na pewno będziesz mogła pomóc w jakiś inny sposób - pocieszał cię Satan, jednak myślami byłaś już gdzie indziej.
Próbowałaś skupić się na cichym pisku, jaki usłyszałaś. Był naprawdę ledwo dosłyszalny dla twoich wyczulonych uszu, ale kiedy myślałam tylko o nim, udało ci się jakoś wyłapać ukryte między jękami słowa. Głównie są to wyrazy: "przestań", "skończ" oraz "zostaw ich". Raz nawet usłyszałaś coś, co zabrzmiało jako "wypuść mnie stąd". Czyżby ktoś tu kogoś więził? Ale gdzie, jak, co?

Sebuś - 2015-10-22, 20:54

Te dźwięki... nie ukrywam, że trochę się ich boję. Na wszelki wypadek nasłuchuję jeszcze przez minutę, by upewnić się co do kierunku, z którego dochodzi ten głos, a następnie nie zważając na nikogo, zmierzam w tamtym kierunku, biorąc w razie co ze sobą swoje kulki. Chcę pomóc tej osobie, która jest prawdopodobnie więziona, a przecież tego nie zrobię, jeśli będę siedziała w miejscu, prawda? Dlatego też zamierzam działać. Czarnowłosy zresztą mi nie pomoże, bo po pierwsze nie zrozumie, o co mi chodzi, a po drugie nadal nie powinien się ruszać. Więc rozwiążę to ja.
Daisy7 - 2015-10-24, 11:39

Satan chyba nie zorientował się, że zajęłaś się nasłuchiwaniem głosów, które on nie słyszy, ponieważ zmrużył oczy i postanowił dalej leniuchować. W sumie trudno mówić tu o leniuchowaniu, bo niczego innego robić nie może w swoim stanie. Nawet przekręcić się na bok nie da rady. Kiedy upewniłaś się, że piski nie są wytworem twojej wyobraźni i masz sto procent pewności, z której strony nadbiegają, wstałaś, wzięłaś swoje kulki i wyszłaś. Jakimś cudem nikt nie zwrócił na to uwagi, wiec nie zostałaś zatrzymana. Na początku szłaś tunelem tym samym, którym wczoraj. Potem jednak, gdy dotarłaś do sporej komnaty, znów zaczęłaś nasłuchiwać i instynkt polecił ci skręcić w bok. Tak też zrobiłaś. Wpadłaś na ścianę! Zdenerwowana miałaś zawrócić, lecz ręką wymacałaś jakąś dziurę, a raczej tunel. Jest spory i bez problemu mogłabyś nim iść nawet w pozycji stojącej. Problem w tym, że znajduje się mniej więcej na wysokości twojej głowy i do tego jest śliski, więc nie wskoczysz tam ani nie wespniesz się po pionowej ścianie.
Snazzy - 2015-10-24, 21:58

No cóż, więc się trochę przeliczyłam, ale diabeł złego nie tyka, więc powinnam sobie dać radę, prawda? Dlatego też zamierzam postąpić tak, jak zazwyczaj to robiłam. Mianowicie wypuszczam Esperity i cicho tłumaczę jej, co się tam dzieje oraz również to, że chcę uwolnić tę istotę i proszę o podsadzenie mnie tam do tej dziury. A co potem? No cóż, odwołuję ją z powrotem i biegnę dalej. Obym tylko nie przybyła za późno, bo mogłoby być nie za ciekawie. Ale nic to. Jestem pewna, że dam sobie z tym radę i nie skończy się to tak źle.
Daisy7 - 2015-10-24, 22:34

Esperity pomogła ci bez słowa, jednak miałaś nieodparte wrażenie, że ma ci coś za złe. W sumie nawet nie powinnaś się temu dziwić. Ostatnio słaba z ciebie trenerka, nie sądzisz? Ale z pewnością odwdzięczysz się swoim ukochanym Pokemonom za ich anielską cierpliwość oraz wynagrodzisz swoje karygodne postępowanie, jak tylko wszystko wróci do norma. Co innego kwestia, kiedy to wszystko wróci do normy... Westchnęłaś cicho, po czym ruszyłaś śliskim tunelem przed siebie. Jest jeszcze większy, niż ci się zdawało. Oby się nie okazało, że to przejście do mieszkania jakiegoś wrogiego Steelixa albo... o matko! A jeśli wpadniesz prosto na Darkaia? Serce podeszło ci pod samo gardło i miałaś nawet chwilę zawahania, lecz wtem ciszę przeszył znacznie głośniejszy niż przedtem pisk istoty, która musi znajdować się gdzieś bardzo blisko.
- To ty? Wypuść mnie! Słyszałam cię. To musisz być ty. Przestań się znęcać i mnie wypuść!

Snazzy - 2015-10-25, 11:22

No to się przeraziłam. Oto bowiem zostałam uznana nie tylko za potwora, ale sekundę temu także i za jakiegoś dennego porywacza i więziennego. Ech, zdecydowanie będę musiała popracować nad moim peerowym wizerunkiem, jeśli kiedykolwiek zostanę kimś ważnym, a na razie... cóż, czas chyba uwolnić tę biedną zbłąkaną duszyczkę, dlatego zbliżam się do jej więzienia, uważnie analizując, w jaki sposób została odseparowana od drogi ucieczki, a następnie zależnie od potrzeb przyzywam swoich podopiecznych na pomoc. Zobaczymy, co da się wykombinować.
Daisy7 - 2015-10-25, 11:33

Sprawa okazała się być trudniejsza, niż mogło ci się zdawać na początku. Spory problem miałaś ze znalezieniem "celi", a gdy już ci się to udało, odkryłaś, że zbłąkana duszyczka została uwięziona w nietypowej "klatce". Jest ona bowiem wykonana z... no właśnie, z czego? To coś jakby czarny dym. Nie jest to ciało stałe, chociaż całkowicie uniemożliwia zobaczenie osoby znajdującej się w środku. Teoretycznie powinnaś móc po prostu przez to przejść, ale to nie takie proste. Dziwna materia uniemożliwia ci dostanie się do środka. I jak tu sobie poradzić z czymś takim?
Snazzy - 2015-10-26, 18:45

A więc legnę już na samym początku. Trafiłam bowiem na przeszkodę, której raczej tak łatwo nie pokonam. Co to za porąbana materia? Jak się jej pozbyć? I czemu mam wrażenie... że to ma związek z tą sennością, którą odczuwałam wcześniej? Mam tylko nadzieję, że tym razem poradzę sobie lepiej. W tym celu także zamierzam przyzwać ogień i sprawdzić, jak na niego zareaguje bariera. Dopiero w ostatecznej ostateczności, gdyby to nie zadziałało, zamierzam się odezwać cicho z nadzieją, że to nie przyzwie bestii.
- H...halo? Jest tu ktoś? Nie... nie wiem, jak się tego pozbyć.

Daisy7 - 2015-10-26, 18:59

Udało ci się rozpalić drobny ogień w rękach. Niestety nie był to dobry pomysł, bo gdy tylko dotknęłaś nimi do bariery, poczułaś okropny ból przeszywający twoje ciało na wskroś. Coś pomiędzy wbijaniem na raz mnóstwa gwoździ, a piekącą trucizną rozlewającą ci się po rękach. Upadłaś na plecy i zaczęłaś masować sobie przednie kończyny, ale na szczęście kiedy tylko przestały dotykać czarnego dymu, ból zniknął. Z całą pewnością nie chciałaś tego powtarzać.
- Hm? Kim jesteś? To nie Darkai? Myślałam, że postanowił mnie w końcu uwolnić. Poczekaj... Jakim Pokemonem jesteś? Jaki typ? Zaraz coś wykombinujemy. I nie musisz się mnie bać, jestem dobra, nazywam się Cresselia, chociaż nie wiem, czy to ci wiele mówi - odpowiedziała uwięziona.

Snazzy - 2015-10-26, 19:57

- Cresselia? My... my się już spotkałyśmy - odpowiadam prawie natychmiast zaskoczonym głosem. Nie ukrywałam, że byłam autentycznie zdumiona. Darkrai więżący Cresselię. W sumie to by było nawet logiczne, ale z drugiej strony cholernie okrutne. Jak nic mam ochotę teraz rozpierniczyć tego drania najmocniej i najszybciej jak się da, a najlepiej jeszcze go spalić na dokładkę. - Nie wiem, jak się tego pozbyć. Próbowałam już, ale to... cholera, parzy i boli jak cholera. Nie masz żadnego pomysłu, co by mogło na to zadziałać? Próbowałaś już czegoś?
Daisy7 - 2015-10-26, 22:25

- Spotkałyśmy? Czekaj... Kojarzę twój głos. Niech no pomyślę. Ach, wiem, jesteś tą trenerką, tak? Tą, która pomogła mi dojść do zdrowia, gdy leżałam rana w dziczy. Rozumiesz mnie? Już wtedy mnie rozumiałaś? Zresztą nieważne. Obawiam się, że ta cela skonstruowana jest tak, że od środka nie da się jej w żaden sposób otworzyć ani rozwalić. To Darkai ją wytworzył swoimi silnymi cieniami, dlatego moje psychiczne ataki nic nie mogą zdziałać - pożaliła się Cresselia. - Jesteś pewna, że nie da się tego jakoś rozwalić od twojej strony?
Snazzy - 2015-10-27, 19:13

- Wtedy też cię doskonale rozumiałam, chociaż... masz słabą pamięć, moja droga... - nie powstrzymuję uśmiechu, chociaż jednocześnie się martwię. Jak nic mam niewiele czasu na to, by podjąć w ogóle próbę uwolnienia niewinnej istoty, ale... jak się do tego zabrać? - Nie jestem pewna, ale... dotknęłam tego przed chwilą. Przy kontakcie fizycznym to powoduje niewyobrażalny ból, a przecież chyba innej opcji na rozwalenie tego nie ma... bo przecież to nie może zostać rozwalone ani psychicznym, ani mrocznym atakiem, prawda?
Daisy7 - 2015-10-27, 19:22

- Ten pomysł z mrocznym atakiem nie jest taki głupi. Może gdyby cisnąć w tą dziwną klatkę jakimś Shadow Ballem albo innym potężnym atakiem, który uderza z odległości, to może by coś z tego wyszło? Z tym, że ja nie mam jak, a ty musiałabyś mieć odpowiedniego Pokemona. Masz takiego przy sobie? - ostatnie pytanie zadała z nieukrywaną nadzieją w głosie. Masz wrażenie, że serce jej się złamie, gdy odpowiesz, iż nie posiadasz żadnego odpowiedniego stworka. No i do tego ta presja połączona ze stresem wynikającym z tego, że w każdej chwili może tu przybyć potężny i złowrogi Darkai.
Snazzy - 2015-10-28, 20:03

- Coś chyba powinno się znaleźć - odpowiadam cicho, chociaż zaczynam trochę powątpiewać. To nie może być takie łatwe... ale może jest? W każdym razie jeśli to jakiś podstęp, zamierzam się na razie tym nie przejmować, a zamiast tego proszę Hope o wystrzelenie Shadow Ball w kierunku dziwnej bariery. Mam nadzieję, że to pomoże, bo inaczej nie mam już większej ilości pomysłów na to, w jaki sposób ją uratować z tego zamknięcia, a przy okazji także i siebie oraz resztę ludzi. Cholera... aż tyle zależy ode mnie.
Daisy7 - 2015-10-29, 06:46

Hope po wypuszczeniu z balla kiwnęła łebkiem i posłała ku klatce fioletową kulę cienia. Gdy ta zderzyła się z dymową ścianą, rozległ się niesamowicie głośny huk, jakby owa ścianka była z metalu albo czegoś podobnego. Nie miałaś wątpliwości, że odgłos ten usłyszały elfy oraz Satan, a przy okazji możliwe, że również Darkai, jeżeli kręci się gdzieś w pobliżu. I jeśli rzeczywiście tak jest, to macie niewiele czasu na ucieczkę bez narażania się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Dobra wiadomość w tym wszystkim jest taka, że tajemnicza cela zniknęła, wyparowała po zderzeniu z Shadow Ball. Gorzej, że znajdująca się w środku Cresselia również oberwała i leży teraz, jęcząc cicho.
- Nic, nic mi nie jest. Dam radę. Tylko pomóż mi się podnieść - mówiła cichym, spazmatycznym głosem przerywanym pojedynczymi jękami bólu.

Sebuś - 2015-10-30, 21:17

O cholera. No to zwaliłam sprawę na całego - nie dość, że wszystko rozeszło się z hukiem po całych tunelach i zapewne niedługo będziemy mieli cały tłumek wrogów i ziomków na głowie, to jeszcze przez przypadek niedoszła uwięziona została ranna. Brawo, to ja chyba potrafię wszystko rozwalić, ale... no nic, zdarza się. W każdym razie wyjście mi pozostaje jedno jedynie, bowiem wyciągam ultraball* z torby i podchodzę do samicy z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.
- Musimy uciekać i chyba innego wyjścia nie mamy. Jak uciekniemy, wypuszczę się z powrotem na wolność, okej? Musisz mi zaufać w tej sprawie - mówię, po czym delikatnie ją stukam kulką. Gdy zaś wszystko dobrze pójdzie, zawracam resztę i zwiewam do obozowiska. Nie mogę bardziej ryzykować.

---------------
*mam go z pokazów, ale jeszcze nie dopisałam, a teraz ni mogę :C

Daisy7 - 2015-10-31, 09:48

tego jeszcze nie zaliczaj do oficjalnego złapania Cresseli, bo jak z nią nie wygrasz potem, to Ci ucieknie ;x
------------------
Cresselia spojrzała na ciebie zmęczonymi oczami, po których poznałaś, że nie ma siły się sprzeciwiać. Jedynie kiwnęła głową i zanim ją schwytałaś, powiedziała, że będziecie musiały odbyć walkę. Uśmiechnęłaś się lekko, a następnie dotknęłaś biało-czarno-żółtą kulką pyszczka legendy. Czerwone światło wessało samiczkę do środka. Nie miałaś nawet czasu na przeskanowanie jej, ponieważ w głębi tunelu, którym przyszłaś, rozległo się łomotanie. Chyba coś tu nadchodzi. Możesz pobiec mu na przeciwko lub schować się gdzieś tutaj. Wybór należy do ciebie.

Snazzy - 2015-10-31, 18:14

Hai o7
--------------
No i cholernie zwaliłam sprawę, chociaż tyle dobrego, że udało mi się jakoś zmieścić Cresselię. Z tego, muszę przyznać, jestem cholernie dumna, chociaż jest jedno niewielkie ale - wyczuwam zbliżającego się Darkrai'a, a każdy, kto myśli logicznie chyba wie, że to się równa niebezpieczeństwu. Powinnam uciekać w stronę przeciwną, jednak boję się, że zapędzi mnie ona w kozi róg. Trudno! Nawet, jeśli zapędzi, zamierzam się z niego wydostać i na pewno dam sobie radę, dlatego biegnę w stronę przeciwną do tej, którą tu przyszłam.

Daisy7 - 2015-10-31, 19:16

czemu "o"?
----------------------
No cóż... problem w tym, że nie ma tu strony przeciwnej. Znajdujesz się w sporej komnacie, do której prowadzi tylko jeden korytarz, a właśnie nim coś nadchodzi. Coś będące prawdopodobnie złym Darkaiem, który raczej nie będzie zadowolony z widoku rozwalonej celi i zniknięcia jego więźnia. Jedyne, co przyszło ci w tym momencie do głowy, to schowanie się w kącie i przylgnięcie do ściany. Jest tu ciemno, więc teoretycznie bestia nie powinna cię zauważyć, ale na bank posiada w oczach jakieś noktowizory albo inne cholerstwo. Kiedy potwór wszedł do komnaty, a raczej wsunął się lub coś w ten deseń, poczułaś, że włoski na rękach stanęły ci dęba. Chociaż nie potrafisz dostrzec tego czegoś/kogoś, jesteś pewna, iż jest to potężny Pokemon, od którego emanuje złowroga aura. Stwór wydał z siebie przeraźliwe, oburzone wycie, co oznacza, że dostrzegł brak Cresseli. No i co teraz?

Snazzy - 2015-11-01, 12:03

Jak zwalić prostą sprawę? No cóż, zacznę chyba udzielać korepetycji w tej sprawie. I chyba po raz pierwszy jestem w aż tak bezbramkowej sytuacji, bowiem trafiłam do ślepego zaułka i jedyna droga ucieczki została mi odcięta. Mimo wszystko jednak ponoć nadzieja umiera ostatnia, dlatego zamierzam się jej trzymać do końca. A mój plan na przeżycie? Zamierzam na razie przeczekać wszystko na spokonie w swojej kryjówce. Może wyjdzie.
Daisy7 - 2015-11-01, 12:14

wybaczę Ci te niepełne 5 linijek, znaj mą dobroć ;3
-------------
Słyszałaś, jak wpieniona bestia tłucze się po komnacie. Chyba ciska we wszystko jakimś silnym ciosem, żeby wyładować złą energię albo w bardzo agresywny sposób szuka więźnia. Jeśli tak dalej pójdzie, oberwiesz jednym z tych uderzeń, a potem zostaniesz odnaleziona w zmasakrowanym kawałku bądź kilku. W końcu zdecydowałaś po cichutku przemknąć ku wyjściu ze ślepego zaułka. Skoro potwór już opuścił korytarz i tłucze się teraz po komnacie, przejście powinno być wolne. Nagle łup. Świetlista kula rozwaliła kawałek ściany dosłownie kilka centymetrów przed tobą. Gdybyś poruszała się nieco szybciej, właśnie stałaby się z ciebie mokra plama!

Snazzy - 2015-11-01, 20:29

Ano, z telefonu pisałam [*]
-------------------------------
O cholera, dopiero teraz wpadłam gorzej niż śliwka w kompot! I jeszcze tak niewiele brakowało... matko, w co ja się niby wpakowałam? Przecież ja z tego nie wyjdę żywo! Nigdy w życiu! A jeśli... spróbować by jakiegoś blefu? W sumie to by się mogło udać, tylko muszę na szybko wymyślić, jak? Schować się w zaułek? To by raczej nie przeszło, ale udawanie martwej mogłoby zwiększyć ryzyku odkrycia małego oszustwa, dlatego czym prędzej chowam się w jakiejś szczelinie starając się pozostać niewidoczna.

Daisy7 - 2015-11-01, 20:35

Przeczekałaś w ukryciu gniew bestii. Kilka razy o mały włos nie oberwałaś jakimiś skalnymi odłamkami, chociaż raz chyba coś ostrego dziabnęło cię w czoło, a dokładniej fragment tuż nad lewą brwią bo czujesz jak ciepły płyn spływa ci po twarzy, a potem skapuje na dłoń. Tak czy siak dotrwałaś do końca, kiedy to stwór zdecydował się opuścić komnatę. Gdy jego warkotanie ucichło, odważyłaś się wyjść z ukrycia. Cóż, teraz bez wątpienia jesteś w komnacie sama. Możesz tu zostać lub spróbować dojść do tunelu i wydostać się stąd, o ile agresor nie postanowił zaczaić się właśnie tam w korytarzu.
Snazzy - 2015-11-01, 21:10

Ufff, pufff, jakoś przeżyłam, chociaż ranna. Czuję, że krew się ze mnie leje gorzej niż z zarzynanego prosiaka, jednak obiecałam sobie, że wytrzymam, prawda? W końcu już niedaleko, dlatego myślę, że dam sobie radę. To ostatnia prosta i żadna cholernie zła i ciemna kreatura mi nie pokrzyżuje planów. Dlatego... no cóż, nie mam innej opcji, więc wychodzę z ukrycia i zaczynam biec w kierunku obozowiska, ignorując wszelkie zasadzki i inne pułapki. Wpierw się zajmę opatrzeniem naszych ran, a dopiero później rozważę, w jaki sposób pokonać bestię.
Daisy7 - 2015-11-01, 22:10

Gdy tylko wyczułaś tunel w ścianie, pomknęłaś przez niego. Na szczęście nic ani nikt po drodze ci nie przeszkodził. Znalazłaś się już w tych głównych korytarzach, z których jeden prowadzi prosto do obozowiska. Mając nadzieję, że wybrałaś właściwy, pobiegłaś nim. Niestety twoją orientację w terenie szlag trafił i wylądowałaś w dziwacznym miejscu. To znaczy zwykła, obszerna komnata, ale jest w niej jasno. Czemu? gdyż nie ma sufitu. Wysoko, wysoko nad tobą jest otwór, przez który widzisz błękitne niebo i chmury z rodzaju cirrusów (hue). To jakiś pomysł na wydostanie się stąd, ale przecież teraz masz iny problem na głowie.
Snazzy - 2015-11-01, 22:40

Udało się. Można chyba tak powiedzieć, jednak wywiało mnie na kompletne pustkowie i to tylko dlatego, że weszłam w złą odnogę tunelu. Brawo ja, chyba tylko ja jestem w stanie się tak pogubić i zamieszać, zwłaszcza w życiu. Ale przynajmniej jeden cel dzisiaj osiągnęłam, znalazłam remedium na problemy ostatniego tygodnia. Teraz jednak powinnam odnaleźć drogę do obozowiska i jestem cholernie pewna, że pomyliłam po prostu rozwidlenia tunelu, dlatego powracam do miejsca rozdzielenia i idę drugą odnogą, którą poprzednio zignorowałam... oby tylko tym razem dobrze mi poszło.
Daisy7 - 2015-11-02, 11:54

Zgodnie z planem zawróciłaś do głównej komnaty, z której wychodzą trzy korytarze (do pustkowia, siedziby bestii czy jak kto woli dawnego więzienia Cresseli oraz obozowiska elfów). Trzymając się cały czas jednej strony, ruszyłaś przed siebie. Teraz musisz trafić w dobry tunel, bo przecież innego wyjścia nie ma. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Do głównej komnaty powrócił rozwścieczony potwór. Co gorsza dostrzegł cię, a ty dostrzegłaś jego. Mówiąc dokładniej to jego przenikliwe, niebieskie oko i całą resztę. Wygląda jeszcze straszniej niż sobie go wyobrażałaś! Jest olbrzymi i przerażający i... podejrzanie uśmiechnięty jak psychopata przed zadaniem śmiercionośnego ciosu swojej biednej ofierze.


Snazzy - 2015-11-02, 13:49

Przyznam się, że chyba po raz pierwszy w życiu zaczynam się bać tego, z czym się postanowiłam zmierzyć. Serce kraja mi się na samą myśl o tym, co nastąpi za kilka sekund, a sama czuję to jako kłujący non stop ból i szum w uszach.
Umrę, zaraz umrę. Wiem o tym doskonale, gdy spoglądam na ten szaleńczy wyraz twarzy, o ile tę mimikę u tej konkretnej istoty mogłabym nazwać twarzą. W ogóle mam wrażenie, że moje myślenie o Darkrai'u było do tej pory felernie stereotypowe. Ta twarz w rzeczywistości jest straszniejsza.
Mimo wszystko jednak powinnam odwzajemnić uśmiech uśmiechem, chociaż w racjonalny sposób wydaje mi się to bardziej samobójcze niż ucieczka.
- Czyli to ty jesteś Darkrai, prawda? - zagaduję cicho, starając się zachować spokój i opanowanie, chociaż serce moje ma ochotę wyskoczyć mi z piersi. - Dlaczego to robisz? Sprawia ci to radość? Doprowadza do orgazmu czy co?

Daisy7 - 2015-11-02, 14:11

"Doprowadza do orgazmu czy co?" really? ;-;
--------------
Pokemon wyszczerzył się, pokazując ci rząd białych zębów. Pokiwał głową na zadane pytanie, czy to on jest Darkaiem, ale na resztę nie raczył odpowiedzieć. Zamiast tego skumulował w łapach czarno-fioletową kulę, którą uniósł do góry, a wówczas wyleciało z niej kilkanaście mniejszych. Wszystkie pomknęły w twoim kierunku, lecz na szczęście zdołałaś uskoczyć na bok, zdzierając sobie przy tym mocno skórę na nadgarstkach. Usłyszałaś huk z jakim kule uderzyły o kamienną ścianę, krusząc ją gdzieniegdzie. Ty jednak skupiłaś się już na czymś innym. Kiedy do twoich nozdrzy dotarł zapach twojej własnej krwi, instynkty natychmiast ci się wyostrzyły. Poczułaś się jak prawdziwy drapieżnik, a nie ofiara. Dziwne, bo krew znad brwi tak nie zadziałała, ale to chyba nie czas na zastanawianie się nad tym. Ważne jest, że ciemność nie stanowi już dla ciebie problemu i świetnie widzisz zarówno przeciwnika jak i nierówne podłoże, o które mogłabyś się z łatwością wywrócić, a także korytarze (trzy, tak jak było mówione wcześniej).


Sebuś - 2015-11-02, 18:00

No co, Mei się wygadana robi :D
---------------
O matko!
Tego się rzeczywiście nie spodziewałam, ale całe szczęście, zareagowałam instynktownie, unikając ataku. Gorzej natomiast poszło mi samo wykonanie tegoż uniku, bowiem wylądowałam na skałach w taki sposób, że zdarłam sobie skórę z nadgarstków i polało się jeszcze więcej krwi. Tym razem jednak... nie zareagowałam na krew tak, jak zazwyczaj reagowałam. Dziwi mnie to, jednak na dłuższą metę moje nowe przyzwyczajenie wydaje się być przydatne, zwłaszcza w takim momencie jak ten. W każdym razie nie zamierzam zwlekać i natychmiast przyzywam do dłoni ogień, po czym gdy już zbiorę w nich odpowiednią jego ilość, ciskam takowymi pociskami prosto w czarne cielsko przede mną. Jeśli zaś przeciwnik sam mnie zaatakuje, zamierzam zrobić jak najbardziej zręczny unik, by następnie w odpowiedzi kopnąć go w zad - dosłownie i w przenośni.
- Coś nie jesteś rozmowny, prawda? Coś się stało?

Daisy7 - 2015-11-02, 19:13

zauważyłam ;p
---------
Gdy tylko przywołałaś ogień, wielkie płomienie pojawiły się na twoich rękach. Co ciekawsze ogień dotarł aż do łokci i jak zwykle cię nie parzy, jedynie miło ociepla skórę. Zapragnęłaś zrównać Darkaia z ziemią, a raczej kamieniami, biorąc pod uwagę aktualne podłoże. Ten bez wątpienia zaniepokoił się, kiedy zobaczył, że władasz ogniem, ale bez problemu uniknął pocisku, jaki w niego skierowałaś. W ramach odwetu posłał ku tobie kolejne fioletowo-czarne kule. Zbyt szybko się zorientowałaś, aby uskoczyć na bok, więc niewiele myśląc, zasłoniłaś się rękami. W sumie mózg sam ci tak kazał, to taki odruch bezwarunkowy, jak np. spadając z huśtawki, też osłaniasz twarz. Tak czy siak kule odbiły się od twoich kończyn pokrytych ogniem i uderzyły swojego stwórcę, powodując, że odrzuciło go co najmniej półtora metra do tyłu. Wow!

Snazzy - 2015-11-02, 20:55

A to ci dopiero zaskoczenie. Przyznam, że o ile na początku zaskoczyłam przeciwnika swoim ogniem, tak teraz on zaskoczył mnie tym, że jego atak normalnie odbił się od mojej prowizorycznej osłony w postaci obu rąk, a następnie uderzył z powrotem w niego, odrzucając go na znaczną odległość ode mnie. Muszę też oznajmić, że jestem zawiedziona, bo jednak Darkrai nie odezwał się na razie do mnie ani słowem.
- Hm... muszę przyznać, że jestem trochę rozczarowana, bo liczyłam na to, że wyjawisz mi swoje motywy albo przynajmniej do mnie zagadasz jak wtedy w tamtym śnie, mój drogi. Nieśmiały jesteś? - zagaduję, po czym ciskam kolejne dwa ogniste pociski w kierunku leżącego potwora, zaś w przypadku ataku z jego strony staram się wykonać szybki unik albo chociaż stworzyć między nami barierę z ognia.

Daisy7 - 2015-11-02, 21:21

Darkai wygląda na zdenerwowanego i to już tak na poważnie. Jeśli wtedy był wkurzony, to co dopiero teraz, albo... albo gdy dowie się, że posiadasz jego więźnia, którego co więcej sama uwolniłaś. Po plecach przeszły cię ciarki, ale nie były one wywołane jedynie strachem, lecz także dziwną satysfakcją. Stwór tym razem o mały włos nie oderwał ognistymi pociskami. Wzburzony ryknął głośno i wzbił się w powietrze, skąd posłał ku tobie nowy ruch. Również pocisk, ale ciągły i silniejszy. Coś jak promień, przed którym na szczęście udało ci się odskoczyć w bok.
- Zamknij się! Stul pysk! - wrzasnął mroczny potwór.

Snazzy - 2015-11-02, 21:55

- Czyli się boisz... tak, jak myślałam. W sumie oboje jesteśmy trochę podobni, wiesz? Oboje jesteśmy pieprzonymi wyrzutkami społeczeństwa... - burczę pod nosem, jednak na koniec uśmiecham się z pewną serdecznością. - Ale w każdym razie cieszę się, że się w końcu odezwałeś, wiesz? Nie było wcale ciężko, prawda?
No cóż, gadać nagadałam się, dlatego czas przystąpić do roboty, chociaż tutaj znowu niewiele się zmienia - nadal staram się unikać wszelkich niebezpiecznych ruchów, a jednocześnie atakować ogniem przeciwnika. Mam tylko nadzieję, że się tu szybko nie wykrwawię.

Daisy7 - 2015-11-03, 07:44

Im więcej gadałaś, tym bardziej denerwowałaś Darkaia. Wkurzony był zdecydowanie groźniejszy, ale jednocześnie łatwo można było go wyprowadzić z równowagi, a wówczas atakował mniej celnie i trudniej było mu się skupić na wykonywania uników. Prędko odkryłaś, że to klucz do zwycięstwa, dlatego cały czas paplałaś jak najęta, strzelając przy tym od czasu do czasu ognistymi pociskami i wykonując uniki przed atakami wroga. W końcu udało ci się trafić w oponenta, który wydarł się głośno i poleciał do tyłu, uderzając "ciałem" o kamienną ścianę, która nieco się przy tym ukruszyła.
- Zjeżdżaj stąd. Po prostu wynoś się i więcej nie pokazuj mi się na oczy, jeśli chcesz, bym darował ci życie - powiedział zmęczonym, zasapanym głosem, powoli i z trudem "podnosząc się na równe nogi".

Snazzy - 2015-11-03, 19:46

- Darować mi życie? No zobacz, jak na razie to ty się ledwo trzymasz na nogach... ale wiesz co? Mógłbyś być jeszcze bardziej rozgadany. Mówi się przecież, że mowa jest srebrem, nie? Milczenie też jest wprawdzie okej, ale... uważam, że monolog nie jest fajny - odpowiadam, po czym nadal stosuję poprzednią taktykę, jednak tym razem z urozmaiceniem w postaci wytworzenia ściany ognia, którą staram się przenieść w kierunku przeciwnika. Obym tylko nagle nie padła z wyczerpania, bo przecież widzę, że już niewiele brakuje do mojej wygranej.
Daisy7 - 2015-11-03, 20:08

Darkai nie powiedział już nic. Albo nie miał siły, albo wydobył z siebie resztki silnej woli i zmusił się, aby się więcej nie odzywać. A szkoda. Może jak go jeszcze bardziej "pobijesz", to zmądrzeje? Byłoby fajnie, ale legenda pokazała na co ją stać. Otóż resztkami sił zmusił się do uniku, a następnie zwiał w zawrotnym tempie. Dosłownie jakby był jakimś bezcielesnym demonem, który rozpłynął się w powietrzu. Kiedy tylko uciekł, poczułaś, że zagrożenie minęło. Twój organizm chyba też to wyczuł, bo nagle opadłaś z sił i twój ogień oraz wyostrzone zmysły zdezaktywowały się. Ciekawe czy jeśli znów poczujesz krew w obliczu śmierci bądź poważnego zagrożenia, znów się aktywują? Byłoby fajnie, ale lepiej nie kusić losu. W każdym razie mocno wyczerpana opadłaś na kolana i potrzebowałaś co najmniej pięciu minut, by pozbyć się zadyszki. Normalnie jakbyś ukończyła jakiś maraton.
Snazzy - 2015-11-03, 21:38

Muszę przyznać, że to było zdecydowanie za wiele dla mojego organizmu i czuję wręcz wyczerpanie niczym po jakimś biegu maratońskim. Mam jednak wrażenie, że po kilku minutach czuję się już na tyle pewnie, by się podnieść i iść dalej w kierunku obozowiska, co też czynię, starając się iść na tyle szybko, by mieć pewność, że nic mnie nie wyśledzi. Jeszcze tyle tu brakuje, jakiegoś zbłąkanego, co to od razu stwierdzi, że ze mnie wariatka skąpana we krwi i ogólnie w stanie gorszym od świętej pamięci nieboszczki. No i muszę zdać reszcie relację z tego, co się wydarzyło.
Daisy7 - 2015-11-04, 07:24

Na szczęście na razie koniec przygód. Gdy tylko odpoczęłaś i zebrałaś siły, wstałaś chwiejnym krokiem, a następnie ruszyłaś odpowiednim tunelem do obozowiska. Droga strasznie ci się dłużyła w porównaniu z pierwszą stroną, ale to zapewne przez totalne zmęczenie oraz nadmiar wrażeń. W końcu idąc tędy zaledwie kilkadziesiąt minut temu, w najśmielszych snach nie spodziewałaś się, że trafisz na klatkę z uwięzioną legendą przetrzymywaną przez inną legendą, z którą dodatkowo stoczysz zwycięską bitwę. Wow. W końcu doczłapałaś się jakoś do miejsca przesiadywań elfów. Co ciekawsze te były zajęte sobą i w ogóle nie zwróciły na ciebie uwagi. Dopiero kiedy podeszłaś do Satana, ten ochrypłym głosem zawołał jedną z blond piękności i kazał jej opatrzyć twoje rany.
- Gdzieś ty się tak urządziła? - zapytał niezbyt zadowolonym głosem twój ukochany w międzyczasie gdy elfa przyklejała ci nad brwią coś podobnego do plastra, ale wykonanego z liścia.

Snazzy - 2015-11-04, 21:51

- Ja? Nigdzie - odpowiadam prawie natychmiast, jednocześnie nie dając się elfce opatrzyć, by dać jej do zrozumienia, że mnie te rany wcale nie przeszkadzają. Odniosłam je w końcu w słusznej bitwie i nie zamierzam się tego wstydzić. - Poza tym mam chyba kogoś, kto bardziej potrzebuje pomocy - dodaję przy okazji, wypuszczając z kulki biedną Cresselię. Matko, biedaczka tyle się nasiedziała w biednej kulce, więc pewnie odpoczęła, ale mimo wszystko lepiej, żeby zobaczył ją ktoś, kto się zna trochę na leczeniu. No i przy okazji karmię też swoich podopiecznych, żeby nie było, że ich zaniedbuję.
Daisy7 - 2015-11-05, 17:18

Elfka nie chciała na siłę cię opatrywać, ale mruknęła coś, żebyś się nie wygłupiała, bo jak się wda zakażenie, to nie będziesz już tak dumnie bronić swoich ran. Dla odmiany postanowiła zająć się Cresselią, której stan się pogorszył i kiedy ją wypuściłaś, ciągle leżała i ledwo podnosiła łeb. Postanowiłaś więc głaskać ją, by się dodatkowo nie stresowała oraz wiedziała, że wszystko już dobrze. W międzyczasie nakarmiłaś podopiecznych (karmienie jak zwykle = -6kg karm/karmy). Najciekawsze jest to, że elfy traktują Cresselię jak zwyczajnego Pokemona pokroju Rattaty, Pidgeotta czy Chespina. Jedynie Satan zrobił wielkie oczy na widok legendy, z których jesteś w stanie wyczytać niewypowiedziane pytanie "skąd ją masz?".
Sebuś - 2015-11-07, 16:55

Pffff. Z jednej strony wiem oczywiście, że elfka miała rację z ewentualnym zakażeniem, ale mimo wszystko nie chcę być opatrywana, bo niedługo może się okazać, że zarówno na mnie, jak i na Sata, poszło zdecydowanie za dużo opatrunków. Zresztą - jeśli Darkrai postanowi nagle tu przybyć, muszę być w pogotowiu. Muszę bronić tego, co udało mi się ocalić... albo raczej kogoś. No i jestem z siebie dumna z tego powodu.
- Znalazłam ją uwięzioną przez Darkraia, ale próbując ją uwolnić, musiało jej się przypadkiem rykoszetem oberwać... w każdym razie na razie z tej potyczki wyszłam jako tako dobrze, chociaż muszę przyznać, że mnie drań zmęczył... - odpowiadam Kobayashiemu z lekkim uśmiechem na twarzy.

Daisy7 - 2015-11-07, 19:40

Satan przytaknął ci, chociaż dalej wygląda na zdezorientowanego i mocno zaskoczonego. Kiedy elfka skończyła opatrywać rany Cresseli, udała się do swoich towarzyszy na krótką rozmowę, podczas której blondwłosi wspólnie podjęli pewną nieciekawą dla ciebie oraz Kobayashiego decyzję. Otóż okazało się, że nie chcą dłużej ryzykować i teraz są pewni, że lada dzień przybędzie tu Darkai, który będzie chciał zrównać was wszystkich z ziemią. Przeprosili za swoje nieco tchórzliwe zachowanie, a następnie spakowali manatki i po prostu odeszli, zostawiając was samych. Najbliższy tydzień był dla was trudny. Szczególnie dla ciebie, gdyż musiałaś doglądać zarówno ukochanego jak i legendę. Na szczęście obydwoje szybko wracali do zdrowia. Nie musieliście się też martwić o jedzenie czy picie, ponieważ elfy zostawiły wam całkiem spory zapas wody oraz wór pełen jadalnych, ususzonych roślin i kiełków, a nawet owoców. Trzydziesty pierwszy marca - postanowiliście w końcu ruszyć się z miejsca i jakoś wydostać z podziemi (najlepiej wyjściem, które odnalazłaś przypadkiem podczas ucieczki z jaskini, w której Darkai więził Cresselię). We wspomnianej komnacie bez sufitu wpadliście na mroczną bestię. Jednak tym razem nie musiałaś stawać do walki. Cresselia poradziła sobie z przeciwnikiem bardzo prędko, a ten mocno poturbowany uciekł i to chyba na dobre (czyt. opuścił Sinnoh). Gdy tylko się wydostaliście, ujrzeliście upragnione Oreburgh, które przystąpiło do wielkich robót naprawczych i odnawiania wyniszczonych budynków. Zaczęli nawet wyciągać gruz z głównych szybów kopalni. Prawdopodobnie, gdybyście dłużej zostali pod ziemią, wkrótce ktoś by was odnalazł. Od razu udaliście się do domu dziecka, by powiadomić twoją babcię, że żyjecie, a bestia została wygnana i nikt nie powinien już cierpieć z powodu koszmarów sennych. Rzecz jasna oszczędziliście staruszce wszelkich szczegółów, bo jeszcze zeszłaby na zawał. No dobrze, dochodzi 20:00, a ty, Sat i Cresselia znajdujecie się na tyłach Centrum Pokemon. Musisz załatwić dzisiaj jeszcze dwie rzeczy. Walka z legendą oraz zadzwonienie do umierającej ze strachu siostry. Co najpierw?
Snazzy - 2015-11-07, 21:23

No cóż, nadszedł w końcu ten moment, gdy przyszło nam się wydostać i pokonać ostatecznie Darkraia. Swoją drogą zapewne teraz wyglądamy okropnie po tych kilku dniach w tunelach, jednak mimo wszystko została nam jeszcze jedna rzecz - walka, którą niekoniecznie mam chęć toczyć, ale mimo wszystko innej opcji nie mam. Z tego właśnie powodu zgodnie z obietnicą wypuszczam Cresselię z jej tymczasowego balla, a następnie wypuszczam Kitsune. Skoro się zgodziła na walkę i ewentualne złapanie, to nie mogę tak jej zostawić bez realizacji tego planu.
- Kitsune, użyj Thunder Wave... i nie przejmuj się, jeśli nie trafisz albo nie wyjdzie. Mam plan - mówię cicho, a następnie, gdy ten zamiar zostanie zrealizowany bądź nie, rzucam w Cresselię Masterballem.

Daisy7 - 2015-11-08, 11:36

Sprawa okazała się być nieco bardziej skomplikowana, niż mogłabyś przypuszczać. Otóż nie możesz ponownie schwytać Cresseli, nawet jeśli to masterball. Właśnie na tym polega ochrona czyjś Pokemonów, które nie mogą zostać odebrane przez innego człowieka. Chodziło o to, że jeśli przegrasz, to Cresselia po prostu ci ucieknie, a jeśli wygrasz, zostanie w kulce, do której ją już schwytałaś. Wygląda jednak na to, że legenda nie zamierza zwyciężyć, bo nawet nie próbowała uniknąć Thunder Wave, którym rzecz jasna oberwała. Wystarczy, że odbierzesz jej wszystkie punkty życia, a będzie twoja.
Snazzy - 2015-11-08, 21:18

Nienawidzę cię, Klusko O:
------------------
Boli mnie to. Boli mnie cholernie, że muszę walczyć z kimś, kogo dwa razy ratowałam od niebezpieczeństwa, a na dodatek boli mnie to cholernie, bo rozumiem doskonale, co ona do mnie mówi - a dzięki temu rozumiem każdy jej krzyk. Mentalnie boli mnie to tak, że nie wytrzymałabym tego na dłuższą metę, a dodatkowo nie uwolniłam jej z tego balla, chociaż miałam taki zamiar i już się do tego szykowałam. Cóż, mój mózg chyba płata mi figle, ale nic na to nie poradzę, dlatego tym razem na pewno wypuszczam Cresselię na wolność, a następnie rzucam w nią Masterballem.

Daisy7 - 2015-11-09, 07:46

meow // gratulacje schwytania legendy! <3 (w końcu xd)
---------------
Kiedy tylko uwolniłaś Cresselią z pokeballa, w który schwytałaś ją wcześniej, rzuciłaś w nią masterballem. Tak jak można się było spodziewać, kulka natychmiast schwytała Pokemona, chociaż ten nie jest zbyt zadowolony z takiego obrotu spraw, gdyż liczył, że według umowy pokonasz go i dopiero wtedy schwytasz. No ale jak tak atakować wykończone stworzenie, które dodatkowo nie chce się bronić i przyjmuje na siebie wszystkie ciosy? Wygrałaś z Darkaiem, więc uznajmy, iż bitwę z legendą masz już odbębnioną.

Cresselia
Imię: ---

Poziom: 60
Typ:
Ewolucja: Cresselia
Ataki: Lunar Dance, Psycho Shift, Psycho Cut, Moonlight, Confusion, Double Team, Safeguard, Mist, Aurora Beam, Future Sight, Slash
Charakter i historia: Cresselia od niepamiętnych czasów musiała użerać się z Darkaiem. Jest od niego znacznie silniejsza, lecz zdecydowanie mniej sprytna, dlatego często dawała się złapać na pułapki przeciwnika. Z Mei spotkała się po raz pierwszy 6 września 2009r., kiedy to trenerka zaopiekowała się ranną legendą i przesiadywała z nią na plaży. Do drugiego spotkania doszło pół roku później (23 marca 2010r.), kiedy to Mars uwolniła Cresselię z więzienia Darkaia, a następnie walczyła z mrocznym stworek, którego ostatecznie zwyciężyła psychiczna samica - tym samym wygnała go z Sinnoh, gdzie straszył osoby słabe psychicznie koszmarami. Cresselia ma za złe swojej nowej trenerce, że nie chciała się z nią pojedynkować, ale liczy, iż kiedyś to nadrobią. Trzeba bowiem wiedzieć, że legenda bardzo nie lubi litowania się nad sobą. Walczyłaby do ostatniej kropli krwi, byleby tylko nie stać bezczynnie w miejscu. Chociaż przeważnie dokonuje jedynie przemyślanych decyzji, pod wpływem negatywnych emocji zdarza jej się zadziałać odruchowo, co niestety w większości przypadków kończy się fiaskiem. Jeśli nic jej nie zagraża zachowuje się bardzo spokojnie, rozważnie, łagodnie i z chęcią pomaga innym. Mimo tych cech nie ma w naturze przebaczania i dawania wrogom drugiej szansy, dlatego osoba, która raz zaszła jej za skórę, już na zawsze pozostanie w jej oczach tą złą.
Umiejętność: Levitate - Ataki typu ziemnego oraz zdolność "Arena Trap" są powstrzymywane. Nautralizuje efekty ruchu Spikes.
Trzyma: ---

Snazzy - 2015-11-09, 16:06

Ohohohoh, dziękuję serdecznie <3
-----------
A więc się skończyło. Czuję wręcz, że energia ze mnie ucieka, a sama opadam na tyłek, wzdychając z ulgą. Następnie zaś lekko zmęczonym spojrzeniem spoglądam na Kobayashiego i odwołuję Kitsune, dziękując mu cicho za pomoc... dobrze, że nie musiałam bardziej ranić biednej Cresselii.
- Wiesz, Satty... w sumie cieszę się, że to wszystko się w końcu skończyło. Muszę sobie koniecznie zrobić przedłużone wakacje... ale to jak już uporamy się jeszcze z rodzinnymi sprawami, okej? - proponuję z małym uśmiechem na twarzy, po czym idę w kierunku Centrum, gdzie zamierzam wymienić wsadzić Sceptile do boxu, a Conana wymienić z powrotem na Phoenixa. Gdy zaś już to zrobię, dokuję się w naszym pokoju i wybieram numer do blondzi.

Daisy7 - 2015-11-09, 16:45

- Należą ci się. Powinnaś dostać jakiś medal. A tam medal, puchar! Order! - zaśmiał się, po czym zakasłał lekko (pozostałości po problemach z oddychaniem czy czymś tam, których nabawił się w starciu z bestią w tunelach). - Ale pamiętaj, że jeszcze nie taki koniec, bo spokojny będę dopiero wtedy, gdy nasza rodzinka będzie w komplecie, a więc odzyskamy Ann - dodał znacznie poważniejszym tonem.
W centrum po załatwieniu spraw związanych z boxem, udaliście się do wynajętego pokoju dwuosobowego. Cynthia odebrała już po pierwszym sygnale. Okazało się, że właśnie skończyła gadać z waszą babcią, z którą nawiązała w ciągu tego tygodnia znacznie bliższy kontakt (nic dziwnego, skoro wciąż do niej dzwonił i wypytywała o ciebie). Dowiedziała się od niej, że z tobą i Satanem wszystko w porządku, ale tak czy siak nalega, byś opowiedziała jej ze szczegółami, co wam się przytrafiło, że na ponad siedem dni dosłownie zapadliście się pod ziemię.

Snazzy - 2015-11-09, 21:28

- Uhm... wybacz, ale jedyne, o czym teraz myślę, to pójście pod prysznic i spanie. Jestem wykończona i totalnie wymęczona, a poza tym... wolałabym o tym z tobą pogadać w cztery oczy, więc wiesz... a muszę jeszcze do ojca zadzwonić. Odezwę się później, cześć - kończę rozmowę najszybciej jak się da, po czym szybko załatwiam sprawy związane z higieną osobistą, a następnie wracam do pokoju, gdzie wybieram, a jakże, numer do własnego ojca. Nie wiem, co on powie na to wszystko, ale mam szczerą nadzieję, że babcia wstawi się za mną po tym, co tutaj odczyniłam.
Daisy7 - 2015-11-10, 07:36

Wyobraziłaś sobie minę Cynthii. Wielkie oczy i szeroko otwarte ze zdziwienia usta. Nie dałaś jej jednak dojść do głosu i gdy tylko skończyłaś mówić, rozłączyłaś się. Następnie przystąpiłaś do umycia się i takich tam prozaicznych, ale koniecznych czynności. Prysznic sprawił, że poczułaś się lepiej. Tyle brudu, potu i zaschniętej krwi przyległo do ciebie przez ostatni tydzień, że teraz będąc czystą oraz pachnącą czujesz się jak młoda bogini, a raczej czułabyś się, gdyby nie totalne zmęczenie. No a trzeba jeszcze zadzwonić do ojca. Odebrał po drugim sygnale. Najpierw w ciszy wysłuchał, co masz do powiedzenie, a kiedy skończyłaś, poinformował cię, iż jeszcze bardziej niszczysz sobie swoją i tak już słabą ocenę w jego oczach. Ugh...
Snazzy - 2015-11-10, 22:37

O matko. Moja cierpliwość wobec tego człowieka jest już na tak niskim poziomie, że mam ochotę zmienić nazwisko i nigdy więcej się nie przyznawać do niego. Na razie jednak czeka mnie ostatnia batalia, związana z rodziną. Jak nic potem wezmę ślub i zerwę już na zawsze kontakty z tym pieruńskim facetem.
- Rozumiem cię doskonale, ale zauważ, że tu nie chodzi o nas i nasze relacje, tylko o Ann. Chcę wiedzieć, gdzie mogę was znaleźć, bo chcę ją zabrać i wrócić do domu. Dość już się pieprzyłam ze wszystkimi niebezpiecznymi rzeczami przez ponad miesiąc i mam tego serdecznie dosyć, rozumiesz, do diabła?

Daisy7 - 2015-11-10, 22:50

- No jakoś nie rozumiem - prychnął. - Za moich czasów matka opiekowała się dziećmi, a ojciec był porządnym facetem z pracą. Nie pozwolę wam niszczyć psychiki biednego dziecka. Miałem nadzieję, że bycie rodzicami nauczy was odpowiedzialności oraz dojrzałości, ale z tego co widzę, bardzo się pomyliłem. A szkoda. W każdym razie Ann zostanie u mnie tak długo, jak będzie trzeba. Żegnam - poinformował cię, po czym się rozłączył.
Chociaż nie włączyłaś trybu głośnomówiącego, Satan usłyszał wszystkie słowa Arthura, gdyż mówił on dosyć głośno, a w pokoju jest cicho. Sądząc po minie nastolatka, jest na granicy totalnego wkurzenia i jednocześnie załamania.

Snazzy - 2015-11-10, 23:14

- ...a sam wcale się nie zajmowałeś nami, tylko ciężko cholernie pracowałeś... - szepczę zza zaciśniętych zębów, ignorując fakt, iż mężczyzna już się rozłączył. Matko, jeszcze nikt, jak żyję, nie zmieszał mnie tak mocno z błotem, jednak... no cóż, zmobilizował mnie do dalszego działania. - Nie przejmuj się nim. Założę się, że babcia i moja siostra na pewno będą po naszej stronie, więc nie wszystko stracone. Zawsze możemy zgłosić bezprawne przetrzymywanie i utrudnianie kontaktu na policję, nie? - zwracam się do Kobayashiego, a następnie piszę krótki SMS do blondyny o treści "Rozmawiałaś aby być może ostatnio z ojcem?"
Daisy7 - 2015-11-11, 11:00

- Naprawdę mogłabyś podać własnego ojca na policję i do sądu? - zapytał lekko zaskoczony Satan.
Cynthia odpisała ci bardzo szybko: "Z nim? A po co? Nie mam zamiaru utrzymywać z nim żadnego kontaktu, dopóki taki będzie. Swoją drogą zmieniam zdanie o tej jego nowej narzeczonej. Myślałam, że będzie mu pomagać pozbierać się po utracie mamy, ale z tego co widzę, wspiera go w tych wszystkich chorych pomysłach. Niech się jeszcze okaże, że to ona je wymyśla i go do nich namawia! Gr...".

Snazzy - 2015-11-12, 15:58

- Gdybym nie miała powodu... zapewne nie, ale tym razem uważam, że chociaż momentami ma rację, nie powinien tak postępować. Zresztą siostra twierdzi tak samo, a ona chyba jednak momentami ma trochę oleju w głowie, nie uważasz? - odpowiadam, wzruszając ramionami, po czym odpisuję na wiadomość od blondyny: "No cóż, ja jestem w nieco bardziej skomplikowanej sytuacji niż ty i muszę go dorwać, a jak na razie rzucił słuchawką i mnie kompletnie olał. Zastanawiam się, czy po prostu nie poczekać na niego i nie zasadzić na niego jakiejś pułapki... kończą mi się pomysły, co mogę zrobić ;-;"
Daisy7 - 2015-11-12, 16:17

Satan przytaknął głową ze zrozumieniem, ale nic nie powiedział. Cynthia odpisała: "Czekaj... Chcesz mi powiedzieć, że dalej nie odzyskałaś Ann i nie zamierza Ci jej oddać po dobroci? Sądziłam, że już tulisz ją do siebie! O nie, tak być nie może. No idiota, po prostu idiota. Słuchaj, zanim wpadniesz na jeszcze głupszy albo dziwniejszy pomysł, to może spróbujmy mojego nieco mniej drastycznego, hm? Zadzwonię do niego i zagram najlepiej jak umiem. Powiem, że ma rację odnośnie ciebie, że według mnie też nie powinnaś opiekować się małą i te wszystkie inne bzdury. Jak już mi zaufa, zaproponuję, żebym wzięła Ann do siebie na jakiś czas. Nie wiem, jak bardzo mnie nienawidzi, ale chyba trochę mniej niż ciebie, więc może na kilka dni rozłąki z wnuczką się zgodzi. W końcu jestem jej ciotką! No i jak już ją "przechwycę", od razu oddam ją tobie i po sprawie. Nie będzie ci mógł jej zabrać".
Snazzy - 2015-11-12, 16:55

"Też prawda, ale daj mi znać najszybciej jak dasz radę. Nie wiem, czy powinnam zostawać w Sinnoh czy wracać do Kalos... chociaż zaczynam się też zastanawiać, czy ten plan na pewno wypali. W każdym razie będę ci chyba dozgonnie wdzięczna <3 Swoją drogą jak tam u waszej dwójki?"
- W sumie... masz inny pomysł, co możemy zrobić? Bo jak nie, to chyba pójdę już spać. Lepiej będzie, jeśli się prześpię z tym problemem, bo chyba już mało logicznie myślę - pytam czarnowłosego, po czym wsuwam się pod kołdrę, owijając się nią całkowicie.

Daisy7 - 2015-11-12, 21:48

Cynthia odpisała: "Okej, jutro zajmę się tym z samego rana. U nas dobrze". No cóż, nie jest zbyt rozmowna. Może też marzy o porządnym wyspaniu się, bo pewnie przez ostatni tydzień zarywała co drugą noc albo się kompletnie nie wysypiała. Satan nie miał już żadnego pomysłu, więc oboje poszliście spać. Następnego dnia rano zbudziło cię nadejście nowej wiadomości. Zdziwiona, sięgnęłaś po pokeall. Czyżby Cynthia tak prędko rozmówiła się z Arthurem? Zaraz, jakie prędko, przecież dochodzi już 12:00! No to sobie nieźle pospaliście z Kobayashim. Co do wiadomości, rzeczywiście jest od blondi i brzmi następująco: "Ty... zgodził się! Co prawda musiałam nieźle naściemniać i Cię oczernić, ale zadziałało. Jestem w drodze po Ann. Gdzie się spotkamy, żebym Ci ją oddała?".
Snazzy - 2015-11-13, 17:23

Nie okrywam, że to była miła pobudka, bo jednak oznaczała, że coś się w naszej sprawie ruszyło. Ufff, tyle dobrze, że już koniec, jednak będzie trzeba jeszcze wrócić do domu. Na razie więc odpisuję blondynie odpowiedź o treści: "O matko, jesteś cudotwórcą! W sumie... zależy, jak ci wygodnie. Na razie nadal jesteśmy w Sinnoh, ale zapewne też będziesz wracać do Kalos, więc umówmy się już tam, okej?". Po wysłaniu wiadomości zaś przebieram się w jakieś świeże rzeczy i budzę czarnowłosego. Czas ustalić w końcu, co robimy dalej.
Daisy7 - 2015-11-13, 17:36

Cynthia odpisała: "Huehuehue, jeszcze mi się odwdzięczysz, bez obaw >:) Okej, to daj znać, jak już będziecie w Kalos". Po przebraniu się obudziłaś Satana, a następnie powiedziałaś mu o powodzeniu "misji" blondyny. Kobayashi tak bardzo się ucieszył, że nawet obiecał jej nie docinać przez najbliższy miesiąc, a może nawet półtorej, jak wytrzyma. Szczyt poświęcenia. Zaproponował również, byście od razu ruszyli do Canalave City, skąd popłyniecie statkiem do Kalos. W końcu portowe miasteczko jest niedaleko Oreburgh.
Snazzy - 2015-11-13, 22:18

- W sumie to chyba najrozsądniejsze wyjście. Nie wiemy, ile Cyn zajmie cała sprawa z ojcem, więc chyba lepiej będzie wrócić do domu najszybciej jak się da, nie? - uśmiecham się lekko do czarnowłosego, a następnie ogarniam pakowanie naszych wszystkich rzeczy. Na sam koniec zaś karmię jeszcze swoich podopiecznych i oddaję kluczyki do pokoju, by z czystym sumieniem wyruszyć w wiadomym kierunku, czyli do portu. Im prędzej, tym lepiej. - Swoją drogą... skoro i tak będziemy po drodze w Coumarine, to może się tam porozglądamy? Nigdy jakoś na dłużej się tam nie zatrzymałam.
Daisy7 - 2015-11-14, 10:05

-6kg karm/y
-------------------
Satan przystał na twoją propozycję. Był chyba nawet zadowolony z tego, że chcesz połazić trochę po miasteczku portowym. Kiedy do niego dotarliście, dostrzegliście sporo dzieciaków. Okazało się, że dzisiaj wieczorem odbędzie się tu przedstawienie, coś jak cyrk tylko, że na wodzie (czyt. ludzie siedzą na lądzie, a babka treserka stoi na specjalnej platformie na wodzie, gdzie będzie pokazywać sztuczki z udziałem różnych wodnych Pokemonów). Oboje stwierdziliście, że jesteście na to trochę za starzy, a zresztą spieszycie się do Kalos i nie możecie sobie pozwolić na kilkugodzinne opóźnienie. Tym bardziej, że "Radar" odpływa z portu za godzinę.
- Może wybierzemy się za ten czas do kawiarenki na śniadanie? - zaproponował nastolatek.

Snazzy - 2015-11-14, 21:57

- Wiesz, to w sumie chyba nawet dobry pomysł. Może znajdziemy coś bliżej morza, bo w sumie wypadałoby się nacieszyć trochę regionem, póki tu jeszcze jesteśmy, nie? - odpowiadam twierdząco na pytanie, a następnie posyłam chłopakowi lekko zawstydzony uśmieszek, kiwając głową. - W sumie to trochę jak za starych czasów, prawda? Śniadanie w podróży, romantyczna atmosfera... swoją drogą, powinniśmy chyba zacząć rozmyślać o jakimś szybkim ślubie, prawda? Nie chcę naciskać, bo w sumie... chyba nie mam prawie nikogo do zaproszenia...
Daisy7 - 2015-11-15, 11:46

- No nie wierzę. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją narzeczoną? - zaśmiał się Satan.- Byłem pewien, że ja będę musiał poruszyć ten temat, a potem przekonywać cię, byśmy w końcu zrobili ślub. A tu proszę jaka miła niespodzianka - wyszczerzył się szeroko.
Trafiliście do interesującej kawiarni tuż przy plaży z widokiem na rozległe wody. Jest to dosyć specyficzna kawiarnia, bo oprócz części ze zwykłymi krzesłami i stolikami ma też fragment, gdzie znajdują się wygodne kozetki usiane stosem poduch. Do każdego takiego stanowiska przygotowano słuchawki z panelem do wybrania gatunku muzuki oraz niewielki barek, aby klient mógł się relaksować do woli przy ulubionej piosence i winie, whisky bądź brendy. Po skonsumowaniu smacznego śniadanie, za które zapłacił Sat, opuściliście budynek i udaliście się na statek. Akurat zdążyliście na chwilę przed odpłynięciem "Radaru". Siedząc w swojej kajucie, osiemnastolatek wyszedł z pewną propozycją.
- Wiesz co, Marsik, tak sobie myślałem, jak moglibyśmy zarabiać na życie, nie musząc mieszkać w jakimś wielkiem mieście pełnym smogu i nie dając się wpuścić w ten wir ciągłej pracy od rana do wieczora. Wpadłem na pomysł założenia pensjonatu agroturystycznego. Moglibyśmy zaangażować w to również nasze Pokemony. Taka jazda na Rapodashu czy zabawa z uroczymi Pichu na bank przyciągnęłaby więcej klientów z dziećmi.

Snazzy - 2015-11-17, 21:18

- W sumie... to bardzo ciekawy pomysł, ale musisz pamiętać, że nasz dom raczej nie jest przystosowany do tego typu działalności. Musielibyśmy chyba wpierw zburzyć ten dom i dopiero potem postawić nowy, ale pomysł przedni, muszę przyznać - odpowiadam z miłym uśmiechem na twarzy, a następnie ląduję na łóżku w kajucie. Po całym ponad tygodniu wrażeń chyba nadal chcę leżeć w łóżku i się lenić, a nie przystępować do jakiejkolwiek aktywności, dlatego na razie zostaję na łóżku zwinięta w kłębek. - Ale to chyba zostawimy do momentu, jak wrócimy do domu. Powiedz mi lepiej, jak się czujesz... nadal się o ciebie boję i martwię, wiesz?
Daisy7 - 2015-11-18, 06:41

- Hmm... Masz rację. No trudno, pomyślimy o tym kiedy indziej albo jak odłożymy trochę większe oszczędności na ewentualny remont - przytaknął ci Satan, po czym idąc za twoim pomysłem, również runął na łóżko i zamknął oczy, by móc się zrelaksować w ciepłym materacu obok swojej ukochanej. - Wiem, a ja o ciebie. Z tą różnicą, że o mnie nie musisz się martwić. Nic mi nie jest, czuję się świetnie. Czasem poczuję jakiś tam lekki ból w klatce piersiowej, jak mocniej zakaszlę, ale znośny. I już nie kaszlę krwią - odpowiedział. - Mamy sporo wolnego czasu, zanim statek dopłynie do Kalos. Proponujesz wykorzystać błogie lenistwo? - zaśmiał się. - Czy może... Albo nie, nic.
Snazzy - 2015-11-19, 21:50

- Mi też nic nie jest, ale w sumie mam ochotę wyłącznie na nicnierobienie. W sumie to mógłbyś też się położyć, będzie mi na pewno cieplej - odpowiadam z lekkim uśmiechem na twarzy, bardziej zwijając się w kłębek na łóżku, jednak po chwili znowu przybieram pozycję siedzącą, przyglądając się z uwagą chłopakowi. - Wiesz... w sumie z chęcią wysłucham twojej propozycji. Nie mam żadnych konkretnych planów na teraz, więc chyba każda opcja wydaje się być okej... a więc co sugerujesz?
Daisy7 - 2015-11-20, 11:57

- Ummm... Ale ja nie mam żadnej propozycji oprócz błogiego leniuchowania. Ostatnim razem, kiedy płynęliśmy statkiem i poszliśmy na spacer po pokładzie, nie skończył się on pomyślnie, więc tym razem sobie chyba odpuścimy. Tym bardziej, że i tak większość statków ma to samo czyli nic super uber ciekawego. No chyba, że będziesz głodna albo zamarzy ci się ciepła herbata, wtedy daj znać i nim się objerzysz, wrócę z zamówieniem - zaśmiał się, wsuwając się na miejsce obok ciebie i delikatnie obejmując cię za ramionami, a następnie ciągnąc je do dołu, abyś również na powrót położyła się obok niego. - No nie daj się prosić. Muszę przytulić się do jakiegoś puchatego liska - mruknął. - Swoją drogą ciekawe jak tam Ann. Pewnie trochę podrosła. Mam nadzieję, że twój ojciec nie nagadał jej jakichś bzdur, że już jej nie kochamy czy coś takiego - dodał, wzdrygając się na samą myśl o czymś takim.
Snazzy - 2015-11-21, 17:41

Pamiętaj o tym, że Cię kocham i to dla Twojego dobra :*
---------------
- Wiesz... zazwyczaj udaje ci się mnie do czego przekonać na statku, więc uznałam to za dziwne, że teraz nie zależy ci na niczym innym niż leniuchowaniu... ale skoro się tak bardzo boisz, że wyrządzę sobie jakąś krzywdę przez przypadek, proszę bardzo, możemy poleżeć tutaj - odpowiadam z lekko rozbawioną miną, spoglądając na czarnowłosego. Nie staram się nawet ukryć swojego rozbawienia, chociaż muszę też przyznać, że rzeczywiście sama także mam ochotę tylko leżeć i udawać biedną konającą lisiouszą. Taka wizja spędzonego dnia wydaje mi się najlepsza na świecie, ale... niestety, Sat musiał też wspomnieć o herbacie. Mówiłam wam już, że kocham herbatę? Może nieco mniej niż czekoladę, ale to nadal dobry napój. Dlatego też mrucząc lekko (do diabła, czy ja się zmieniam w pieprzonego Vulpixa?), zwijam się w kłębek na kolanach ciemnowłosego, a następnie spoglądam na niego nieco rozmarzonym spojrzeniem. - Wiesz, Satty... myślę, że on Ann nie musimy się raczej martwić. Nie jest znowu aż tak podatna na wszelkie sugestie, a poza tym myślę, że Cyn raczej jej wszystko wyjaśniła... ale na herbatę bym się bardzo skusiła. To nie będzie dla ciebie problem, prawda? - pytam, natomiast gdy chłopak wyjdzie, zawijam się w koc, by się nieco bardziej ocieplić.

Daisy7 - 2015-11-21, 20:43

zapomniałam .-.
-------------------------------
- Problem? Dla mnie? Chcesz urazić moją męską dumę? Zaraz tu wrócę z najlepszą herbatą, jaką można kupić na statku, a ty grzecznie czekaj na swojego wspaniałego wybranka - wyszczerzył się Satan, po czym pełen energii, która pojawiła się w nim znikąd, wyczołgał się z łóżka, wziął swój portfel i wyszedł, zostawiając cię na jakieś osiem minut samą. - Proszę - powiedział, podając ci plastikowy, brązowy kubeczek jednorazowy z gorącym napojem.
W międzyczasie kiedy piłaś, Kobayashi delikatnie usadowił się na swoim poprzednim miejscu obok ciebie. Gdy skończyłaś herbatkę, już miałaś odstawić kubek na bok, lecz nagle zorientowałaś się, że coś znajduje się na jego dnie. Och, zdanie "pięknie się rumienisz" napisane na spodzie markerem czy czymś takim. Poczułaś, że przypadkiem się zarumieniłaś.
- Właśnie tak - zaśmiał się Satan, całując cię w czubek głowy i otaczając ramieniem.

Snazzy - 2015-11-25, 19:35

To przypominam. Wiedz o tym i zdawaj sobie z tego sprawę <3 btw, wiesz, że nie chce mi się wdawać w szczegóły przy opisywaniu? 3:
-----------------
Och, tego nie spodziewałam się nigdy, dlatego chyba odruchowo się zarumieniłam, gdy przeczytałam całe zdanie. Nie ma co, chłopak potrafi mnie mocno zaskoczyć, jednak ja też zamierzam to zrobić, dlatego odwracam się do niego, uśmiechając się lekko. Mam tylko nadzieję, że nie odbierze tego w żaden dziwny sposób.
- Wiesz... brakowało mi chyba takich niespodzianek - mówię, a następnie wtulam się w niego, starając się zapomnieć o otaczającym nas świecie. Teraz liczymy się jedynie my i to, co między nami. Nic więcej... może dlatego pozwalam mu uczynić to, na co tylko ma ochotę.

Daisy7 - 2015-11-25, 20:23

ależ ja się bardzo cieszę, że Ci się nie chce xd tak trzymać ^^ wiedz jednak, że zanim Ty nie zaczniesz, Sat też nie 3:
--------------
- Doprawdy? Mógłbym przysiąc, że kiedyś nazwałabyś je kiczowatymi i mało romantycznymi, ale cóż, widać gusta się zmieniają - zachichotał Satan, co nie tyle usłyszałaś, ale raczej poczułaś, będąc w niego mocno wtuloną. - Obiecuję, że się poprawię i będę cię tak zaskakiwał znacznie częściej. Co tylko zechcesz, księżniczko - dodał łagodniejszym oraz cichszym tonem, po czym zaczął głaskać cię po głowie, aż po jakimś czasie delikatnie, chociaż stanowczo złapał cię pod brodą i uniósł ją lekko do góry, zmuszając cię, byś na niego patrzyła. - Mogę? - zapytał niepewnie, zbliżając swoje usta do twoich.

Sebuś - 2015-11-25, 22:07

Okej o7
--------
- Uhm... - odpowiadam jedynie mruknięciem, dając jednocześnie niewerbalny znak w postaci kiwnięcia głową, po czym przystępuję do tego, co powinnam zrobić, czyli pocałować go. O matko, dawno tego nie robiłam, że aż zapomniałam już, jakie to wspaniałe uczucie. Potem zaś... ach, wszystko zależy od Kobayashiego i jego humoru. Staram się go przekonać podświadomie, że moglibyśmy to zrobić tu i teraz, a gdy już da się przekonać, staram się mu ułatwić zadanie, jednocześnie starając się sprawdzić wytrzymałość samej siebie... w końcu to będzie pierwszy raz od dłuższego czasu.

Daisy7 - 2015-11-25, 22:25

o co chodzi z tym o7? .-.
-----------
Satan ucieszony, że pozwoliłaś mu się pocałować, wykorzystał tę sytuację i skradł ci całusa. Chociaż nie był lekkim buziakiem, to nie można go również nazwać namiętnym pocałunkiem, po którym dyszelibyście, nabierając łapczywie powietrza. No cóż, niestety chłopak nie jest na tyle domyślny bądź czeka na bardziej dokładny, precyzyjniejszy znak z twojej strony, aby przejść do tego, do czego pijesz. Swoją drogą twoje ciało zareagowało bardzo wesoło. Wewnętrzna bogini, która mieści się u dołu twojego podbrzusza, wierci się i wyraźnie nie może czegoś doczekać. Czyżby razem w tymi lisimi uszami, mocami itd. doszedł ci jakiś zwierzęcy magnetyzm? Albo raczej pożądanie?

Snazzy - 2015-11-27, 20:19

o7 <- siedem robi za rękę, reszty się domyśl :D
-------------
O matko, czuję jak to dziwne uczucie w brzuchu się rozprzestrzenia, a oddech przyśpiesza. Czy to już początek tego stanu błogiego uniesienia? Nie jestem pewna, ale odczuwam również pewien strach, bo co się stanie, jeśli przez to zbliżenie wyrosną mi puchate ogonki a la Vulpix? Niemniej jednak postanawiam zaryzykować - w końcu tym razem odbędzie się to zgodnie z moją wolą, a nie wbrew niej, więc może powinnam być spokojnie bezpieczna i nie przejmować się ty wszystkim. Wtulam się więc w czarnowłosego, wzdychając.
- Chcę spróbować tego - zaczynam temat, czując, że głos mi się łamie w połowie zdania. - O ile oczywiście nie masz nic przeciwko - dodaję po chwili. Potem zaś... mam zamiar się oddać przyjemności, kooperując wraz z nim.

Daisy7 - 2015-11-28, 01:08

aaaaa .o. jakie fajne o7 // +18
----------------
- O... och. Naprawdę? - zapytał mocno zszokowany Satan. Bez wątpienia nie spodziewał się, że pijesz właśnie do seksu. W sumie nic dziwnego, skoro wszystkie wcześniejsze tego typu zagrania kończyły się fiaskiem. Ale z drugiej strony miałaś prawo do takich humorków, gdyż byłaś brutalnie wykorzystywana przez świrniętką porywaczkę z zapędami do sadomaso.
Kiedy nastolatek upewnił się, że masz ochotę na stosunek i nie zamierzasz nagle zmienić zdania, przebudził się w nim mężczyzna. Mężczyzna z jednej strony spragniony cielesnej miłości, lecz z drugiej nadal delikatny oraz rozsądny. Właśnie taki jaki Satan Kobayashi być powinien. Ciemnowłosy zaczął od serii namiętnych pocałunków, podczas których ułożył cię na łóżku na plecach, a sam usiadł na tobie okrakiem. Chociaż to dopiero początek zabawy, jego potworek zdaje się wybudzać ze snu zimowego. Mężczyzna zaczął powolutku zjeżdżać pocałunkami w dół twojej szyi. Robił tak aż do dekoltu, gdzie napotkał przeszkodę w postaci kołnierz bluzki, którą jeszcze masz na sobie. Nie przerywając buziaków składanych na twoim dekolcie, swoje ręce wsunął od dołu pod twoją bluzkę i zaczął jechać nimi ku górze. Chociaż ręce miał wyjątkowo ciepłe i tak dostałaś lekkich dreszczy wywołanych raczej ze względu na podekscytowanie, a nie temperaturę. Jego czułe dłonie podwijały ci górną część ubioru, dopóki nie dotarły do stanika. Tam przeniosły się na dół. Natychmiast wychyliłaś tułów do przodu, by pomóc ukochanemu rozpiąć biustonosz, jakbyś czytała w jego myślach. Uśmiechnął się zadowolony z takie obrotu spraw, a rączki wróciły mu na górę. Bez żadnych problemów wsunął je pod luźno leżący stanik i położył na twoich piersiach. Tu nastąpił cichy jęk z twojej strony, który nasilił się, gdy Sat zaczął pieścić dwa dorodne jabłuszka. Masował je, ugniatał, a potem zaczął szczypać w sutki, które stwardniały na maksa. Na twarz osiemnastolatka zawitał jakiś wyjątkowo łobuzerski uśmieszek. Wiedziałaś, że zrobi coś nieprzewidywalnego, ale żeby aż tak?! Bezceremonialnie wyjął ręce, którymi schwytał cię na za nadgarstki i uwięził je, dociskając do poduszki, podczas gdy głowę wsunął pod twoją bluzkę. Najpierw buziak na brzuchu, potem trochę wyżej, aż nagle poczułaś gorące wargi na prawej piersi. Bez oporu ssał ją i lizał, a ty wierciłaś się niespokojnie i wydawałaś coraz głośniejsze odgłosy. Właśnie to nie pozwoliło Kobayashiemu zmaltretować drugiego skarbu, a przynajmniej na razie.
- Pomyślą, że ktoś tu kogoś morduje - skarcił cię, przybierając bardzo surowy wyraz twarzy, a następnie zaczął całować cię tak mocno i głęboko, że aż zabrakło ci tchu. Dysząc, przyglądałaś się narzeczonemu, który na moment podniósł twarz. - To co, będzie pani cichutko jak mysz pod miotłą? - zapytał, oblizując sobie wargi, kierując już twarz z powrotem na dół.

Snazzy - 2015-11-29, 19:05

*salutuje* o7 / 18+
--------------------
O matko... to uczucie w dole jest na tyle przytłaczające, a pod wpływem czynności, jakie zostały wobec mojego ciała, jeszcze bardziej się wzmogło. Czuję, że już nie mogę wytrzymać ani nawet się odezwać, dlatego jedyne, co czynię, to oddaję się przyjemności, jednocześnie starając się to jakoś przeżyć - obawiam się bowiem, że moje i tak słabe zdrowie mogłoby tego nie wytrzymać, ale mam dziwne wrażenie, że raczej wszystko skończy się dobrze. Na pytanie chłopaka odpowiadam zaś twierdząco, byle tylko nie odzywać się na głos.

Daisy7 - 2015-11-29, 19:38

no doprawdy Rudzik, nie wysiliłaś się tym razem ._.
-----------------
Satan ucieszony z twoje odpowiedzi wyszeptał "grzeczna lisiczka", a chwilę później jego głowa znajdowała się już pod twoją bluzeczką. Czekałaś, aż nastąpi to niesamowite uczucie, jednak nastolatek specjalnie przedłużał ową chwilę i robił zmyłki, muskając cię delikatnie ustami w brzuch. Dopiero po jakimś czasie, kiedy byłaś kompletnie zdezorientowała, przyssał się ustami do twojego drugiego jabłuszka, którego przedtem nie zdążył wypieścić. Aby nie było mu smutno, okazał mu tyle miłości, ile tylko zdołał na chwilę obecną. Poczułaś, jak głowa osiemnastolatka opada na twoją klatkę piersiową, by odpocząć, podczas gdy rączki puściły twe nadgarstki i postarały się o całkowite zdjęcie z ciebie bluzki oraz odrzucenie jej na bok. Zaczerwieniłaś się mocno, zorientowawszy się, że Sat bardzo dobrze słyszy teraz twoje szalone serducho. Chyba mu się to spodobało, ponieważ przymknął oczy i z uśmiechem na twarzy nasłuchiwał, od czasu do czasu miziając cię nosem po prawej piersi. Potem złapał lekko twoją rękę i wsunął ją sobie pod bluzkę na plecy, dając ci znać, że liczy na głaskano. Cały ten odpoczynek nie trwał dłużej niż 4, góra 5 minut.
- Dobrze, pora na drugą część - wymruczał Kobayashi unosząc głowę z potarganymi włosami. - Idzie raczek nieboraczek... - recytował wierszyk, podczas gdy jego prawa ręka schodziła w dół po twoim brzuchu i zatrzymała się na rozporku spodni. Bez problemu odpiął guzik oraz zjechał zamkiem, jednak nie zaczął ściągać ci jeansów. Dłoń wspięła się odrobinkę... - Jak uszczypnie, będzie... - kontynuował, wsuwając dłoń pod twoje majteczki. - Znaczek - dokończył, w tym samym momencie wykonując palcem kółko wokół łechtaczki. Cały czas uważnie ci się przyglądał i chyba coś w wyrazie twojej twarzy nie przypadło mu do gustu, bo lekko przygasł. - Chcesz kontynuować? - zapytał, tracąc dotychczasowy uwodzicielski ton.

Snazzy - 2015-12-01, 21:50

bo ci pisałam, że nie chcę się władowywać w opisy .o//////o.
-------------------
- Uhm... wszystko raczej okej? - odpowiadam, także na moment czyniąc zaskoczoną i lekko zaniepokojoną minę, jednak po chwili posyłam mu przepraszający uśmieszek. - Naprawdę miło mi, że się o mnie troszczysz, ale... nic mi nie będzie i nie jest... po prostu trochę mi z tym ciężko i tyle - wyjaśniam cichym, spokojnym (o ile można go tak nazwać po tym wszystkim) głosem, a następnie mrużę oczy. Nie jestem do końca pewna, co stanie się dalej, jednak mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i nie będzie już więcej przerw.

Daisy7 - 2015-12-01, 22:48

- No... no dobrze. W takim razie kontynuujmy, ale gdyby coś po prostu powiedz - odpowiedział. - W sumie jesteś tak wilgotna, że rzeczywiście musi ci się podobać - dodał, wracając do uwodzicielskiego głosu.
Zwinne palce Satana wróciły do delikatnego masowania twojej królowej, wisienki na torcie czy też najgorętszej gwiazdy. W tym czasie usta chłopaka zaangażowały się w ponowne całowanie twoich piersi na przemian. Po chwili takich pieszczot nastolatek wysunął rękę i przeszedł ustami w dół. Bałaś się, że postanowi zrobić to co czynił jabłuszkom, ale nie. Na razie zadowolił się ściąganiem ci dolnych partii ubrań. Jeansy rękami, a majtki zębami, by móc od czasu do czasu zatrzymać się i obdarzyć twoje uda, a potem łydki delikatnymi pocałunkami. Kiedy byłaś już cała naga, zbliżył swoje usta do punktu X. Kiedy tylko poczułaś na sobie namiętny buziak tam, cała zadrżałaś. Potem musiałaś jeszcze wytrzymać masaż języczkiem od środka. Normalnie miałaś ochotę piszczeć i zwijać się, ale nie chciałaś przypadkiem zrobić ukochanemu krzywdy. Kiedy skończył, ponownie usiadł na tobie tak, byś na kroczu czuła jego rozochoconego, prężnego i twardego przyjaciela.
- Czy zechcesz dostąpić zaszczytu rozebrania mnie czy dzisiaj ja gram pierwsze i drugie skrzypce? - zapytał, nie ukrywając nadziei na twoje włączenie się do zabawy.

Snazzy - 2015-12-03, 22:06

Nie przyznaję się do ciebie, jesteś obrzydliwa :<
------------------
- Uhm... jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to proszę bardzo - posyłam czarnowłosemu przepraszający uśmieszek, w którym staram się także zawrzeć lekko drapieżność, którą także zamierzam ujawnić, chociaż w nieco mniejszym stopniu. Nadal oddając się przyjemności zamierzam dowieść, że także potrafię zadbać podobnie o mojego największego powiernika i przyjaciela, czyniąc wszystko tak, by wiedzieć, że jednocześnie nie robię mu krzywdy i robię to dobrze... co chyba może być ciężkie, znając mój zapał - jednak w końcu to nie sytuacja z lutego. Tak. Wtedy wszystko było inne.

Daisy7 - 2015-12-04, 06:46

chciałam Ci sprawić radość :c teraz będę traktować Twoją przygodę jak siedmiolatkę i największą czułością będzie lekki buziak w usta :c
-----------------
Wasza upojna noc szybko dobiegła końca. Satan chyba nie do końca był zadowolony z twojego wkładu w zabawę, jednak starał się tego nie okazywać. W końcu do punktu kulminacyjnego doszło, więc niewykluczone, że znów zostaniesz mamusią. O ile możesz jeszcze rodzić dzieci po tym, co ci zrobiono. W każdym razie po atrakcjach chłopak od razu poszedł spać, a ty, nie mając lepszego pomysłu na siebie, zrobiłaś to samo. Następnego dnia obudziłaś się jako pierwsza o 8:30. Nerwowo zerknęłaś za siebie. Uff... Żadnego ogona.

Snazzy - 2015-12-04, 21:28

...wyślę cię na terapię, dziecko moje drogie ;-;
---------------
O matko, czuję, że ten nowy dzień przyniesie mi dużo dobrego, jednak patrząc na śpiącego obok mnie czarnowłosego młodzieńca... cóż, najprościej mówiąc, dopada mnie leń i nie chce mi się wstawać. Poza tym on tak rozkosznie brzmi i ma taki uroczy wyraz twarzy, gdy nie jest przytomny... aż naprawdę mam ochotę się do niego przytulić i ponownie zasnąć... mój plan jednak, na nieszczęście, jest inny. Przede wszystkim - nakarmić swoich podopiecznych, a potem - cóż, przejść się w odpowiednim ubraniu i z kapturem na głowie na pokład i zdobyć śniadanie dla naszej dwójki, cokolwiek, co zaspokoi nasz głód.

Daisy7 - 2015-12-05, 10:20

Ty płacisz *^*
----------------------------
Po nakarmieniu stworków (-6kg karm/y) zaczęłaś się ubierać. Właśnie wtedy ze sporym zaskoczeniem odkryłaś, że okolice twojego bikini... obrosły! Ale nie tak jak u człowieka. Zamiast włosów łonowych pojawiło ci się krótkie, trochę szorstkawe futerko o rudej barwie. Na szczęście zajmuje niewielki obszar na skórze, więc po założeniu majtek niczego nie widać. Tak czy siak czujesz się trochę dziwnie, pomimo że sierść nie krępuje ci ruchów ani cię nie łaskocze. W sumie jest w ogóle niewyczuwalna, dlatego dowiedziałaś się o niej dopiero podczas ubierania. Szybki wypad na łowy, tfu, na mini-zakupy do barku na statku udał się z rezultatem zdobycia, tzn. kupienia świeżych kanapeczek z sezonowymi warzywami za 16$.

Snazzy - 2015-12-05, 22:40

sama sobie zapłacisz :<
-----------------
Och, nie ukrywam, że widok sierści na moim ciele sporawo mnie zaskoczył. A więc jak nic jest coś ze mną nie tak, jednak... muszę spowolnić ten proces. Ewentualnie gdy zajdzie on za daleko i wyrośnie mi ogon, popełnię samobójstwo, ale przecież chyba istnieje ktoś, kto mnie z tego wyleczy... prawda? Niemniej jednak misja została zakończona sukcesem, a więc mogłam wrócić do kabiny, co też właśnie czynię. W środku zaś zostawiam połowę jedzenia dla śpiącego Kobayashiego, sama zaś siadam na brzegu łóżka i jem. Głodna jestem, a prawdopodobnie niedługo dopłyniemy do Kalos.

Daisy7 - 2015-12-06, 15:02

a to ja nie chcę na taką terapię ;-;
---------------
Kiedy kończyłaś jeść, zbudził się Satan. Otworzył zaspane oczy, przeciągnął się, a potem uśmiechnął na twój widok i przysunął tak, by głowę położyć na twoich kolanach.
- Dzień dobry, kochanie - przywitał się, niuchając powietrze. - Bardzo ładnie wyglądasz, wiesz? Wręcz kwitnąco! Czy mogę nieskromnie uznać, że to moja wczorajsza zasługa? Hihihih. Jadłaś coś? Jest też dla mnie? Umieram z głoooodu - zaczął jęczeć, otwierając buzię szeroko, jakby liczył, że go nakarmisz.

Snazzy - 2015-12-06, 18:33

Pfffff :< Dla takich wariatów i maniaków jak ty jest chyba z NFZ, ale pewna nie jestem xD
-----------------
Nie ukrywam, że gdy tylko chłopak się zbudził, miałam ochotę zażartować i powiedzieć mu, że właśnie pożeram ostatni kęs kanapki. Mimo chęci tej jednak sięgam po pozostałe jedzenie i wsuwam mu jedną z kanapeczek do otwartej gęby. Uśmiecham się przy tym najszerzej, jak tylko umiem, wydając z siebie cichy śmiech.
- Hej, ty też wyglądałeś całkiem uroczo, gdy spałeś - odpowiadam, po czym wzruszam ramionami. - Dzisiaj pogoda nie jest znowu taka zła, jednak czy chcesz wyjść na pokład, czy tu zostać, zależy od ciebie. Osobiście wolałabym nie ryzykować, że wiatr zwieje mi kaptur z uszu, więc... wiesz - dodaję, mrugając porozumiewawczo.

Daisy7 - 2015-12-06, 19:20

z NFZ, już to widzę xD
-----------------
- Mi jak najbardziej odpowiada zostanie tutaj, no chyba, że... - zaczął Sat, lecz przerwał mu głos kapitana wydobywający się z głośników umieszczonych w każdym pomieszczeniu na statku, który poinformował was, że dobiliście do brzegu i wszyscy pasażerowie mają półtorej godziny na opuszczenie statku. - Właśnie to - westchnął osiemnastolatek, podnosząc się niechętnie.
Aby nie marnować czasu, szybko się ogarnęliście i wzięliście swoje bagaże, po czym wyszliście na pokład, a stamtąd prosto do portu w Coumarine City. Miasto to jest połączeniem nowoczesnego kurortu z elementami natury.

Snazzy - 2015-12-06, 21:22

to widź sobie, widź xD
--------------------
Uhm, a więc jednak podróż trwała krótko i była przyjemna. Chociaż musiałam też teraz przyznać, że niekoniecznie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zwiedzać miasto? A może zadzwonić do siostry z pytaniem, co, gdzie i jak? Po krótkiej burzy myśli wydaje mi się jednak, że najlepszą opcją będzie wykonanie telefonu, dlatego z nieco za szybko bijącym serduchem sięgam po swój telefon, a następnie wybieram numer do blondyny. Gdy ta zaś odbierze, grzecznie się z nią witam i pytam, co robimy z tym wszystkim i gdzie się spotkamy.

Daisy7 - 2015-12-06, 22:01

Niestety Cynthia nie odebrała, co z pewnością trochę cię zasmuciło, a może nawet zaniepokoiło. Nie uszło to uwadze Satana, który postanowił poprawić ci humor, dlatego w ramach niespodzianki zaprosił cię na randkę, uznając, że skoro jeszcze nie jesteście małżeństwem, to możecie randkować. W sumie czemu by nie, prawda? Najpierw udaliście się na małe zwiedzanie miasta portowego. Chłopak zaprowadził cię w fajne miejsce, a mianowicie opuszczone doki, jednak nie takie, gdzie straszy. Tak, czuć tu powiew tajemniczości, lecz miesza się on z nutką romantycznej atmosfery, co w połączeniu daje idealny zestaw. Usiedliście na drewnianym pomoście, skąd zaczęliście puszczać kaczki, gdy wtem dostałaś wiadomość od siostry. Brzmi następująco: "Cześć. Sory, że nie odbierałam, ale w samolocie nie można używać telefonów. Tak, wiedz, że twoja siostra postanowiła zaszaleć i nieco przyspieszyć podróż. Przed chwilą wylądowałyśmy z Ann na lotnisku w Lumiose i aktualnie próbujemy się stąd wydostać (istny labirynt). Nie dzwonię, bo strasznie tu głośno. Gdzie i o której chcesz się spotkać, żeby odebrać małą? Jesteście już w Kalos, prawda? PS Co myślisz o srebrnym zegarku dla Lu z okazji urodzin? Kiczowaty czy ujdzie?".
Snazzy - 2015-12-07, 22:29

Dzięki niech będą Kobayashiemu, że wymyślił coś takiego, jednak na szczęście po chwili się wyjaśniło, dlaczego blondyna nie mogła odebrać. Matko... ona serio jest bardziej burżuazyjna niż ja. Nawet się wręcz dziwię, jak to możliwe, ale pewnie stanowisko zobowiązuje. Na razie jednak przerywam na moment zabawę, by odpisać na wiadomość.
"Jestem na razie w Coumarine, jednak szybki przeskok do Lumiose to nie problem dla mnie. A co do zegarka, to nie wiem, nie znam się. Niemniej jednak uważam, że jaki wybierzesz, taki mu się spodoba - w końcu liczy się gest, moja droga kapuściana głowo" - odpisuję, zastanawiając się mocno. Skoro moja siostra jest jakieś sześć lat ode mnie starsza, to ile jej chłoptaś ma lat? Nie wiem, czemu, ale wydawał mi się zawsze dojrzalszy i sporo starszy od niej.
- Jest już na miejscu, więc... chyba ruszamy dalej, prawda?

Daisy7 - 2015-12-08, 07:38

- Och, skoro tak to pewnie, chodźmy - przytaknął ci Satan, po czym wstaliście z drewnianego pomostu, opuściliście zapomniane doki i ruszyliście przez miasto, by następnie dotrzeć do odpowiedniej drogi i nią kierować się ku Lumiose City. Jak dobrze, że to miasto znajduje się stosunkowo blisko Coumarine.
W trakcie wędrówki przyszła ci jakaś nowa wiadomość. Zobaczyłaś tylko, że nadawcą jest Cynthia, po czym pokeall został ci bezczelnie zabrany przez Mantyke'a (to Mantyke, które wpisałaś do księgi, masz już jego skan gdzieś?), który wynurzył się zza drzew, zwinnie przechwycił urządzonko i wrócił do swojej kryjówki w koronie dębu.

Snazzy - 2015-12-12, 11:28

tak, mam jego skan w ostatnim poście boxu. Potem dodam jeszcze kilka poków, o których zapomniałam xD
-------------
Okej... takiej niespodzianki się nie spodziewałam. Dostałam wiadomość, a nie zdążyłam nawet odczytać jej treści - dlatego jak na razie wiedziałam, że jej nadawcą jest moja jakże kochana siostrzyczka. Potem zaś mój telefon wylądował w łapskach stwora, który następnie zwiał na drzewo. Nie wiem, jak mogę sobie z tym poradzić, ale... przecież mam ptaka w ekipie! Z tego powodu natychmiast wyciągam jego kulkę i go wypuszczam.
- Okej, Phoenix, trzeba się trochę rozruszać. Widzisz to coś na drzewie, co mi zabrało telefon? Dałbyś radę go przechwycić w jakiś sposób? - pytam.

Daisy7 - 2015-12-12, 15:02

Phoenix wyleciał z kulki, po czym kiwnął łebkiem i skierował się ku drzewu, na którym ukrył się złodziejaszek. Po chwili nieobecności Pokemona, ten wrócił z twoim urządzeniem w szponach. Problem w tym, że pokealla trzyma się od dołu również niebieski stworek przypominający płaszczkę. Chyba bardzo zależy mu na tym przedmiocie. Swoją drogą wygląda to bardzo zabawnie, gdy Talonflame unosi się w powietrzu, trzyma jakąś rzecz, a tej rzeczy uczepił się jeszcze inny stworek. Ptak puścił pokeall nad twoimi rękami, czego rezultatem było wylądowanie w nich nie tylko urządzonka ale też dzikiego Pokemona.

Snazzy - 2015-12-13, 16:58

- Och... - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydobyć. Po prostu... nie ukrywam, zaskoczyła mnie ta cała sytuacja, która wygląda, jakby została żywcem wycięta z jakiejś beznadziejnej komedii. Tyle plusów, że odzyskałam telefon, jednak co z tego, skoro przyssała się do niego... płaszczka. Niemniej jednak nie byłabym sobą, gdybym nie miała planu. Miałam w końcu jeszcze kilka masterballi, dlatego też sięgam po jeden z nich i pukam nim stworka. Gdy zaś się złapie, cierpliwie odczytuję wiadomość od blondyny, a na koniec wykonuję skan.
Daisy7 - 2015-12-13, 18:00

Kei, tego skanu też nie licz
---------------
#458 Mantyke
Imię: Mizu

Poziom: 23.5
Typy:
Ewolucja: Mantyke (Lvl Up + Remoraid) -> Mantine
Ataki: Tackle | Bubble | Supersonic | Mirror Coat (EM) | BubbleBeam | Dive (MT) | Confuse Ray | Ice Beam (TM) | Wing Attack | Headbutt | Water Pulse | Wide Guard
Charakter i historia: Pokemon ten należał kiedyś do trenera imieniem Shane, jednak chłopak postanowił wypuścić go na wolność. Wkrótce potem próbował ukraść pokeall Mars, co skończyło się schwytaniem go przez rudowłosą. Mantyke jest dość dziwnym pokemonem. Ciągle się ślini i wszystkich gryzie po kostkach. Takim zachowaniem przypomina zombie, jednak nie przejawia agresji, no chyba że w walkach. Wtedy jest istnym szatanem. Potrafi rzucić się na przeciwnika i tłuc go, dopóki nie padnie niezdolny do dalszej walki. Jest niezłym aktorem. Umie wszystko wymusić udawanym płaczem. Jednak jego ulubionym zajęciem jest udawanie zombie. Wtedy też wykrzywia dziwnie swoje antenki i wydaje dziwne odgłosy. Szanuje swoją trenerkę i chce jej pomóc w jej misji. Inne stworki z drużyny traktuje jak watahę, bez której nie może się obejść.
Umiejętność: Water Absorb - Gdy Pokemon jest uderzany wodnym atakiem, odnowiona zostaje 1/4 jego maksymalnego HP.
Trzyma: ---


Wiadomość brzmi następując: "Gdzie jesteście? Chcecie sushi na wynos?". Pokemona rzecz jasna bez problemu schwytałaś w msterball oraz zeskanowałaś, dzięki czemu zapoznałaś się z jego bardzo nietypowym charakterem. Zombie płaszczka? Serio? W każdym razie Mizu trafił do boxu, a wy mogliście ruszać dalej, by wkrótce dotrzeć do pełnego ludzi Lumiose City. Niby jest to największe miasteczko z największą liczbą mieszkańców, jednak jest znacznie przyjemniejsze niż takie Saffron czy nawet Jubilife. Nic dziwnego, że przybywa mu mnóstwo turystów oraz artystów. Wena sama wpada do głowy!
- Gdzie mamy się spotkać z CYNTHIĄ? - zapytał się Satan, specjalnie akcentując imię blondyny, by podkreślić, że według postanowienia będzie się do niej zwracał już po imieniu w nagrodę za to, co dla was zrobiła.

Snazzy - 2015-12-16, 22:25

- A żebym to ja wiedziała! - wzdycham głośno, po czym sięgam do telefonu, na którym prędko odpisuję na wiadomość blondyny: "Dopiero dotarliśmy do miasta i nie. Znaczy Sat pewnie zje wszystko, co mu wpadnie w ręce, ale ja nie lubię ryb, więc odpada, znajdę sobie coś po drodze :* Jak chcesz, to sama zdecyduj, gdzie mamy się spotkać." - Sama teraz napisała, gdzie jesteśmy i czy chcemy sushi. Napisałam, że ty nie odmówisz, bo to chyba prawda, prawda, kocie? W każdym razie powinna chyba niedługo odpisać, prawda?
Daisy7 - 2015-12-18, 13:37

- Omomom, takie prawdziwe sushi? No jasne, że nie odmówię. A ty co zjesz? Bo chyba nie polubiłaś ryb? - zapytał Satan. - Nom pewnie zaraz odpisz... - kontynuował, lecz wtem przerwało mu nadejście nowej wiadomości.
Cynthia odpisał: "Już wzięłam i dla ciebie mam pierożki, bo Ann powiedziała, że właśnie nie jest pewna, czy mamusia lubi ryby. Widzisz jakie masz kochane dziecko! Emmm... Aktualnie zatrzymałyśmy się w jakimś hotelu niedaleko tej Prism Tower. Możemy się spotkać na placu pod wieżą, jak chcesz".

Snazzy - 2015-12-21, 22:07

- O wilku mowa - odpowiadam, nie ukrywając swego rozbawienia całą sytuacją... podobnie zresztą jak wiadomością, z której wynika, że siostra moja zatrzymała się w hotelu nieopodal wieży. Zdziwiona tym wyczynem, wysyłam do niej odpowiedź w postaci "Zuch dziewczynka dba o członków rodziny... wracając jednak do ciebie, co ci się stało, że nie wróciłaś od razu do swojego absztyfikanta? Myślałam, że nie będziesz się chować po hotelach, skoro raczej się jakoś ulokowaliście w tym mieście, nie? Zresztą nieważne. Spotkamy się na miejscu.". Po wysłaniu wiadomości zaś udaję się w okolicę wyżej wspomnianej wieży.
Daisy7 - 2015-12-22, 19:48

Chociaż pod koniec napisałaś, że nieważne, czemu Cynthia postanowiła ulokować się z Ann w hotelu, ta widocznie nie mogła się oprzeć pokusie wyjaśnia ci owej sytuacji, więc już po chwili otrzymałaś nową wiadomość od siostry: "A bo wiesz, niby dom mamy gotowy i tak dalej, ale postanowiłam zamówić kilka mebli w stylu gotyckim (ostatnio go pokochałam, myślę nawet nad przerobieniem całej sypialni *-*) i właśnie dzisiaj mają je przywieźć i złożyć, a nie chcę, żeby mała przypadkiem zrobiła sobie jakąś krzywdę". Westchnąwszy, schowałaś pokeall z powrotem do kieszeni i razem z Satanem udałaś się we wskazane miejsce na placu pod wieżą. Kiedy doszliście, usiedliście na ławce, gdyż blondyny jeszcze nie było. Co z tego, że miała kilka razy bliżej od was.
- Mama! Tata! - usłyszeliście znajomy, chociaż jakby nieco mniej piskliwy głos. Głos rudego diabełka, który właśnie biegnie ku wam z rączkami wyciągniętymi przed siebie, nie zważając na ludzi, których wymija niczym zając drzewa, gdy goni go jakiś drapieżnik. No proszę. Kiedy ostatnio widziałaś swoją córeczkę, potrafiła jedynie chodzić, a nawet to kończyło się czasem upadkami, a tymczasem zasuwa jak mała sportsmenka w kategorii wiekowej "brzdące". - Mamuś! Tatuś! - krzyknęła ponownie, dobiegając do was dalej z wyciągniętymi rękami, chociaż długo czekać nie musiała, gdyż Kobayashi podniósł córeczkę i usadowił ją sobie na kolanach. Kątem oka dostrzegłaś nadchodząc Cynthię, która zatrzymała się kawałek wcześniej, by wam nie przeszkadzać.

Snazzy - 2015-12-24, 23:34

Nie ukrywam nawet ledwo słyszalnego westchnięcia, jakie wydaję z siebie, gdy widzę nadchodzący huragan w postaci rudego diabełka. Chyba dopiero teraz uświadamiam sobie, że się stęskniłam za tym widokiem, jednak mimo to nie potrafię okazać z tego powodu nieopanowanej euforii. Zamiast tego uśmiecham się lekko, a następnie wymieniam porozumiewawcze spojrzenia z blondyną, starając się zachęcić ją wzrokiem, żeby podeszła bliżej, a nie trzymała się na uboczu.
- Jak tam? Nie napsociłaś chyba za bardzo, prawda? - zagaduję czerwonowłose "tornado", nie ukrywając śmiechu.

Daisy7 - 2015-12-25, 11:44

- Nie, ja nigdy nie psocę - oznajmiła Ann, uśmiechając się nadal i przymilając, aż po chwili niespodziewanie spoważniała i odsunęła kawałek na kolanach Satana. - Stop! Zanim mnie wycałujecie na śmierć, musimy sobie coś wyjaśnić. Mianowicie mam dosyć ciągłego mieszkania raz tu, raz tam. Ja wiem, że była wcześniej bitwa w naszym domku, dlatego uciekaliśmy, ale nie rozumiem, po co mnie wysłaliście do dziadka. I to na tak długo. Bardzo go lubię, ale wolę go odwiedzać czasami na kilka dni, a przede wszystkim z wami - wyjaśniła, pokazując po kolejny swój ponad przeciętny intelekt.
- Przepraszamy kochanie - zaczął Kobayashi. - Po prostu nie było innego wyjścia...
- Nie! - przerwała mu ponownie mała. - Macie mi obiecać, że już nie będziecie mnie tak wysyłać raz tu, raz tam. Chcę mieszkać z wami. Obojętnie czy w domu, czy będziemy podróżować. A jak nie to idę do cioci! - oświadczyła groźnie, czekając na wasz werdykt.

Snazzy - 2015-12-30, 22:30

- Dobrze, dobrze... - odpowiadam nieco zaskoczona tym niespodziewanym zrywem, który kojarzy mi się z jakimś powstaniem przeciwko władzy... albo po prostu mały diabełek wcześnie zaczyna się buntować? No cóż... nie pozostaje mi chyba nic innego jak kiwnąć głową i uśmiechnąć się szerzej. - Skoro tak prosisz, to chyba nie pozostaje nam nic innego, jak się zgodzić, zresztą... my chyba też już wolimy, żeby wszystko wróciło do normy... matko, jestem taka zmęczona, a jak sobie pomyślę, ile sprzątania nas czeka w domu... - udaję lekką panikę z tego powodu, jednak zaraz po tym śmieję się cicho, a następnie podnoszę się z ławki. - Chyba podejdziemy jeszcze na moment do Cyn, prawda? Powinniśmy jej raczej za to podziękować... bo ja wiem... jakieś lody albo kawa?
Daisy7 - 2016-01-02, 15:21

ścianka w ramach przeprosin za tyle dni bez odpisu *^* nie musisz dziękować
--------------------
- Jupi!- krzyknęła Ann, po czym obdarowała was obydwóch buziakami w policzki, a następnie wstała za tobą razem z Satanem i tak jak powiedziałaś, podeszliście do Cynthii, by zaprosić ją na coś dobrego w ramach podziękowania za wszystko, co dla was ostatnio zrobiła.
- Och, to nic takiego - szczebiotała ze zmrużonymi oczami, machając dłonią w powietrzu, by podkreślić, iż to dla niej błahostka i takie tam.
- Nalegamy - westchnął twój ukochany, co brzmiało raczej jak "przestań robić z siebie idiotkę".
- No skoro tak... to chyba grzechem byłoby odmawiać, prawda? - wyszczerzyła się, otwierając w końcu swoje rozpromienione, wręcz błyszczące oczy. - W każdym razie lody sobie podaruję, bo jestem na diecie. Może na pierwszy rzut oka wyglądam idealnie niczym modelka, ale zauważyłam ostatnio niepokojący zalążek fałdka na brzuchu i wolałabym go jak najszybciej pozbyć, żeby przypadkiem Lucuś nie zobaczył mnie takiej szkaradnej.
- Ale przecież masz to pod bluzką, więc i tak nie zobaczy - odezwała się jak zwykle spostrzegawcza Ann, zawstydzając blondynę, która zaczerwieniła się na policzkach.
- Ee... no tak, oczywiście, lecz mimo wszystko nie powinnam jeść tych lodów, wiesz, brzdącu? Możemy pójść na kawę! Znam nawet super restaurację kilka kroków stąd po drugiej stronie wieży. Zgadzacie się? - zaproponowała.

Snazzy - 2016-01-02, 20:02

Ale dziękuję po stokroć, w nagrodę łap smoothie z mango, banana, kiwi i soku pomarańczowego <3
---------------
- A nie słyszałaś, że ponoć szczęśliwi kalorii nie liczą? Więc nie widzę problemu, zresztą zapewne w niektórych lodziarniach sprzedają pewnie też jakieś koktajle owocowe czy inne podobne rzeczy. Poza tym spalisz to pewnie w czasie jakiegoś joggingu czy czegoś podobnego - wzdycham nieco rozczarowana intelektem blondynki, który okazuje się być nieco bardziej uboższy niż myślałam. - Poza tym uważam, że Lu bardziej cię lubi za charakter niż za wygląd i jedna fałdka tłuszczowa w tą czy w tamtą różnicy mu nie zrobi pod warunkiem, że zostaniesz sobą, co nie? - spoglądam na pozostałą dwójkę swoich najbliższych, poszukując w nich jakiegokolwiek wsparcia, a następnie ponownie wzdycham, tym razem już nieco bardziej weselej. - A w sumie z lodów zjadłabym też jakiś deser lodowy, bo dawno nie jadłam. I ja stawiam, tylko... będziemy musieli znaleźć jakąś lodziarnię... Sat?

Daisy7 - 2016-01-02, 22:34

*wypija duszkiem*
------------
- Tak, tak, mój Rudzik jak zawsze ma rację - przytaknął ci Satan, zachowując poważną minę.
- Rudzik? Hihihi. Jakie tu urocze! - zapiszczała Cyn, po czym znów zmrużyła oczy i zrobiła ci "puci puci", co spowodowało u ciebie lekkie szczypanie policzków. - Naprawdę nie sądziłam, że ten twój facet z kamienia potrafi być słodki. A to ci niespodzianka! - dodała, ignorując głośne prychnięcie Kobayashiego. - Wracając do diety i tego, jaką Lucuś mnie woli, to wiem, wiem, ale chciałabym mu sprawić przyjemność, żeby widział, jak potrafię się dla niego starać. Ale w sumie od jednej porcji lodów nie przytyję, prawda? W takim razie mi pasuje, tylko znajdźmy jakąś przyzwoitą lodziarnię - dodała.

Snazzy - 2016-01-03, 21:01

Nie ukrywam nawet swego niezadowolenia z faktu potraktowania mnie... no cóż, niczym dziecko. I jeszcze mnie policzki szczypią... no ale co poradzę na to, że blondzia sama zachowuje się jak dziecko albo jakaś niespełna rozumu kobieta? Idealnej matki na pewno z niej nie będzie w przyszłości.
- Huh... a więc mam rozumieć, że i ty nie znasz jakiejś dobrej lodziarni w tym całym molochu? - nie ukrywam też, że jedna brew uniosła się lekko ku górze, oznajmiając światu moje zdziwienie. - No cóż, skoro nie, to zawsze możemy poszukać metodą prób i błędów... - mówię, a następnie ruszamy całą grupą w poszukiwaniu jakiejś dobrze wyglądającej lodziarni.

Daisy7 - 2016-01-03, 21:19

Do końca dnia czas spędziliście w tym samym gronie. Najpierw poszliście do lodziarni, gdzie delektowaliście się wybornymi lodami, a potem trochę pospacerowaliście. Gdy byliście w parku, Satan poszedł pohuśtać Ann i przypilnować, by nie zrobiła sobie krzywdy, a ty zostałaś sam na sam z siostrą, która non stop mówiła ci, jaka to jest teraz szczęśliwa i że wszystko się już ułoży, bo ma Luciana oraz was przy sobie. Kto by pomyślał, że z niej taka rodzinna babka. Dowiedziałaś się również, że coraz poważniej myśli o powrocie do Sinnoh, by jak najszybciej wrócić na stanowisko mistrzyni regionu, gdyż słyszała, że większość liderów już zajęło swoje stołki. Ma jednak pewne obawy względem ukochanego i jego zdrowia, tj. czy powinna go już zabierać stąd od zajęć rehabilitacyjnych, skoro dopiero co odzyskał sprawność w kończynach. Wieczorem udaliście się do nowego domu Cyn i Luciana w Kalos. Facet rzeczywiście wygląda już zdrowo, ale czasem zdarza mu się zachwiać na prostej drodze albo coś upuścić. Po wieczorynce umyłaś rudego diabełka i położyłaś go do łóżka, po czym zeszłaś na dół do kuchni, gdzie siedziała cała trójca. Od razu poznałaś po minie blondyny, iż chce zadać ci jakieś ważne pytanie.
- Czas porozmawiać jak dorośli, a mówiąc prościej, kiedy zamierzacie wyprawić sobie w końcu weselę? Zgaduję, że myślicie o czymś bardzo kameralnym, ale chyba nas nie pominiecie w liście gości, prawda? Tak sobie myślałam, że moglibyśmy to załatwić jeszcze w tutaj, w Kalos i to w ciągu najbliższych dni. Przecież nie potrzebujemy żadnych wielkich przygotowań, sklepów z sukniami ślubnymi i garniturami też nie brakuje, więc na co czekać? - zalała was falą pytań.

Snazzy - 2016-01-04, 22:21

- W sumie... nawet nie myślę o weselu - odpowiadam szczerze, bo po co już w takiej sytuacji mącić wszystkim w głowie, gdy wszystko jest jasne jak pierwsze promienie słońca o poranku? - W sumie... nie jestem pewna, czy nie jest już trochę na to za późno, bo teraz... sama nie wiem. Ja i biała suknia raczej do siebie nie pasują... ani tym bardziej... no naprawdę, myślę, że na razie się nie zdecyduję się na ten krok. Swoją drogą, Cyn, nie myślałaś może o tym, co ci wcześniej mówiłam, gdy Lu był w szpitalu? Wy w sumie też powinniście zacząć o tym myśleć.
Daisy7 - 2016-01-04, 22:44

- Co? - zapytali jednocześnie Cynthia i Satan. Ta pierwsza zdecydowanie rozgniewanym głosem, a chłopak smutnym, jednak w obydwóch wyczuwałaś wielkie zaskoczenie i rozczarowanie.
- Jak to "nie jesteś pewna, czy nie jest na to za późno"? - zacytowała cię siostra, prychając. - Wiesz jacy staruszkowie czasem biorą ślub? Przecież wy dopiero co zostaliście pełnoletni. I ty uważasz, że ja jestem niepoważna - denerwowała się coraz bardziej, przybierając nieco purpurowy odcień na twarzy, podczas gdy twój ukochany milczał.
- Kochanie, spokojnie - odezwał się po raz pierwszy Lucian, głaszcząc blondi po ręce. - Nie naciskaj na nią - dodał.
- Jak mam nie naciskać? Zapomniałeś już o naszym pomyśle? - warknęła, po czym znów przeniosła swe bazyliszkowe spojrzenie na ciebie. - Otóż musisz wiedzieć, moja droga siostrzyczko, że my myśleliśmy już o swoim weselu i właśnie wpadliśmy na wspaniały pomysł, żeby odbyły się one jednocześnie. Czasem się tak robi i fajnie to wygląda. A ty chcesz mi złamać serce!

Snazzy - 2016-01-05, 12:48

O matko, no to namieszałam. Czas wszystko odmieszać i jeszcze bardziej złamać blondynie serce.
- Znaczy... nie chodziło mi o to, że nie chcę w ogóle ślubu czy coś w ten deseń - wyjaśniam cicho, kładąc swoją dłoń na ramieniu Kobayashiego, coby mu pokazać, że wcale nie chciałam go w pewien sposób zdołować. - Po prostu... chcę, żeby to był dzień jak co dzień. Nie potrzebuję jakiegoś tak aktu małżeństwa, żeby upewniać kogoś, że jestem w związku, ale... jeśli już mam to zrobić, nie chcę też się bawić w jakieś wesela czy coś w tym stylu jak ty. Po prostu... krótka ceremonia, jedynie mi dwoje i jeszcze świadkowie...

Daisy7 - 2016-01-05, 14:13

Sat uśmiechnął się, gdy usłyszał twoje sprostowanie. Co prawda chciał mieć ślub, bo sam już nieraz ci o tym wspominał, jednak przede wszystkim zależało mu tak jak tobie na drugiej połówce, a nie wielkim i hucznym weselu, o którym najwidoczniej marzy Cynthia. Ta zdecydowanie nie wygląda na udobruchaną twoją gadką.
- No dobra, możemy to jeszcze omówić i pójść na kompromis, ale para młodych i świadkowie to zdecydowanie za mało - powiedziała blondyna. - Trochę gości musi być. I wcale nie mówię o tych, którzy ostatnimi czasy nas mocno zdecydowali. Chodzi mi bardziej o moich dobrych znajomych. Wiesz, jak się jest mistrzynią regionu, to nie wypada nie zaprosić liderów czy też członków elitarnej czwórki.

Snazzy - 2016-01-05, 20:21

- Uhm... ale, Cyn, zrozum, to nie wypali i tak! Obie mamy dwie różne wizje tego wydarzenia i tego nijak nie da się pogodzić! - tym razem nie ukrywam już swojego zniecierpliwienia, a wzdycham głośno, spoglądając przy tym błagalnie na Luciana, by w jakikolwiek sposób mi pomógł... bo skoro prosił wcześniej blondynę, by nie naciskała na mnie, to zapewne jej pomysł też mu się nie podoba. - Nie musimy tego robić razem, obie, w tym samym momencie. Nie chcę psuć ci tego dnia, dlatego... no po prostu zrozum, że tego nie da się pogodzić, dobrze?
Daisy7 - 2016-01-05, 22:26

- Ech, jakbyś nie mogła przez jeden dzień się poświecić dla mnie i udawać szczęśliwą - prychnęła po chwili Cynthia.
- Myszko, czy ty słyszysz, co mówisz? Przecież ślub to ważny dzień dla każdego, a przede wszystkim pary młodej. Jak czułabyś się, wiedząc, że zmuszasz do tego swoją siostrę i ona wcale się nie cieszy? Ba, byłaby smutna. A potem do końca życia ten wyjątkowy dzień zamiast kojarzyć jej się dobrze, przypominałaby sobie niechętnie jako bardzo nieudany - odezwał się ponownie Lucian, próbując wpłynąć na swoją ukochaną, jednak tak, by jej przy tym nie obrazić ani nie zasmucić. Normalnie jakaś oaza spokoju, a nie człowiek.
- On ma rację - wtrącił stanowczo Satan.
- Ugh... - wymsknęło się blondynie, do której chyba wszystko zaczęło powoli docierać. - Nie wiem. Idę się z tym przespać - oświadczyła, po czym wstała od stołu i leniwie powlokła się do łazienki.
- To ja też już pójdę. Macie pościelone w pokoju gościnnym, tam gdzie śpi Ann. Dobranoc - oznajmił szybko członek elitarnej czwórki, po czym odszedł, wchodząc za Cynthią do łazienki bez żadnego pukania czy innego uprzedzenia.

Sebuś - 2016-01-06, 21:37

Uhm... przyznaję szczerze, że nie wiem, co powinnam o tym myśleć, bo jednak fakt, że poszli jednocześnie do łazienki... niemniej jednak zostawię to bez komentarza. Ich sprawa, chociaż w razie co ze względu na Lu będę się przysłuchiwać, co tam robią. Na razie jednak udaję się wraz z Kobayashim do naszej gościnnej sypalni, gdzie niemal natychmiast po przebraniu w piżamę padam na łóżko nie ukrywając zmęczenia i ogólnego wyczerpania psychicznego.
- Do diabła... takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Co o tym wszystkim sądzisz, hm? - pytam czarnowłosego.

Daisy7 - 2016-01-07, 17:23

- A mi to już teraz wszystko jedno. Nie obchodzi mnie czy zrobimy kameralny ślub czy wielkie weselisko. Ważne, że nadal mnie kochasz i zgadzasz się to zatwierdzić oficjalnie - wyszczerzył się Satan, rzucając się obok na łóżko, po czym podciągnął cię do siebie tak, byś czuła jego gorący tors, który tym razem nic nie okrywa, gdyż chłopak postanowił spać w samych dresach. - Nie martw się. Wezmę pod uwagę twoje marzenia o skromnym ślubie i jakby co stanę po twojej stronie, gdyby znów Cynthia zaczęła atakować i pokazywać pazurki, hihihi. Ten Lucian to złoty facet, skoro z nią wytrzymuje - zachichotał, a następnie musnął cię ustami w szyję. - Ale ja też świetnie sobie daję radę z moją lisicą, prawda? Mrrr...
Poczułaś, jak ręce Kobayashiego, które do tej pory jedynie cię obejmowały, teraz powoli unoszą ci bluzkę od piżamy do góry tak, że masz już odkryty fragment brzucha. Ciemnowłosy przystąpił do kolejnego buziaka w szyję, lecz nagle przerwał i odsunął się kawałek.
- Ajajaj, zapędziłem się. To przez twoje ostatnie przyzwolenie. Już jestem grzeczniutki, obiecuję. Idziemy spać? Bo wyglądasz na zmęczoną - zaproponował.

Snazzy - 2016-01-08, 22:49

- Wiesz... nie, żebym miała coś przeciwko, ale... - wyszczerzam kiełki w uśmiechu, wskazując na rudego diabełka znajdującego się w pokoju - ...mamy towarzystwo, dlatego zachowuj się pan. Jak już wrócimy do domu, to się zastanowię czy coś, a na razie... awww, chyba dobranoc... - przeciągam się głośno, po czym już całkiem wyczerpana wtulam się w ciemnowłosego, starając się jak najszybciej zasnąć, wsłuchując się z jego serducho... bo chyba nic innego mi nie pozostaje, prawda?
Daisy7 - 2016-01-09, 11:54

- Ależ ja niemądry - jęknął Sat, spoglądając na śpiącą Ann. - Któż to widział kłaść w jednym pokoju dziecko i młodych narzeczonych - prychnął, po czym położył się grzecznie pod kołdrą i objął cię lekko, kiedy do niego przylgnęłaś. - Dobranoc - mruknął, zanim obydwoje zasnęliście.
Chyba dawno nie miałaś psychodelicznych snów, ponieważ dzisiejszej nocy przeniosłaś się do wielkiego zamczyska i byłaś królikiem, który musiał uciekać przed wielkim dobermanem. Co więcej owy doberman miał fioletowe włosy i brzmiał jak Lucian! Rano zbudziłaś się niewiele bardziej wypoczęta niż wczoraj. Po chwili okazało się, że nie wstałaś sama z siebie, lecz przez córeczkę, która stoi przy zamkniętych drzwiach i podskakuje, próbując sięgnąć klamki.

Snazzy - 2016-01-09, 19:33

Sen miałam na tyle dziwny, że się nie wyspałam... i o co, do diabła w nim chodziło? Że mam się bać biednego Halla? Przecież nic mi nie zrobił. W każdym razie wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powinnam już wstać, dlatego wygrzebuję się z pościeli i podchodzę spokojnym, a nawet wręcz leniwym krokiem do drzwi i przechwytuję rudego diabełka, wzdychając z rezygnacją. Matko, zwyczajne życie jest o wiele bardziej męczące niż się tego spodziewałam, ale skąd niby miałam wiedzieć? Z pewną ciekawością w głosie dopytuję.
- A gdzie ty się tak wcześnie wybierasz, młoda panno?

Daisy7 - 2016-01-09, 20:39

- Do łazienki. Chce mi się psipsi - poinformowała cię Ann, zaciskając nóżki, gdy wzięłaś ją na ręce.
Och, cóż za niespodziewana potrzeba. Aby nie musieć przebierać małej z mokrej piżamki, odłożyłaś ją i zaprowadziłaś do łazienki, gdzie musiałaś jej trochę pomóc, bo nie sięgała, aby usiąść na muszli, a potem jeszcze musiała przecież umyć rączki. Mała zauważyła, że pod prysznicem leży fioletowy stanik i biała bluzka, więc uznała, że z cioci jest wielki bałaganiarz i musi jej wygłosić pogadankę na temat składania oraz sortowania ubrań, czego dowiedziała się od dziadka.
- A wiesz mamusiu, że dziadziuś nauczył mnie znacznie więcej niż tylko o porządku z ciuchami? - pochwaliła się dumna z siebie dziewczynka, kiedy opuściłyście łazienkę.

Snazzy - 2016-01-09, 21:40

- Uhm... lepiej nie wygłaszaj jej pogadanki, bo jeszcze mi się oberwie... brrrrrr... - ostrzegam rudzielca, wzdychając głośno, a przy okazji przemywając sobie twarz po śnie. Nadal mam po nim nieprzyjemne wrażenie, natomiast zdaję sobie też sprawę, że muszę się jakoś trzymać, dlatego słysząc kolejną wypowiedź diabełka nie ukrywam swojego zdziwienia. - Nauczył? Cóż... zapewne są to dość przydatne w życiu rzeczy, dlatego z chęcią posłucham. Czego cię jeszcze ciekawego nauczył, hm?
Daisy7 - 2016-01-10, 13:47

- Czemu ci się oberwie, mamusiu? Dziadziuś mówił, że ludzie uczą się całe życie. Powiedział nawet, że jesteś tego doskonałym przykładem, ale nie wiem, o co mu dokładnie chodziło - mruknęła Ann. - Głównie uczył mnie takich rzeczy jak dbania o porządek. Parę razy pomagałam mu przy zmywaniu! To znaczy on zmywał, a ja wycierałam talerze i łyżki, a jego przyjaciółka noże i widelce, żebym sobie nie zrobiła krzywdy. Kiedyś jak byliśmy na spacerze, pokazywał mi różne drzewa i uczył ich nazw. Strasznie trudno rozpoznać te z igiełkami, prawda? Podobno mają różne szyszki. Zanim przyjechała ciocia, dziadziuś postanowił, że najwyższy czas, żebym nauczyła się podstaw szkolnych i zaczęliśmy ćwiczyć literki i cyferki, ale niedużo zrobiliśmy. Ty z tatusiem też będziecie mnie tak uczyć? Było bardzo fajnie, bo jak dobrze zrobiłam ćwiczenie, dziadziuś pozwalał mi się pobawić, a czasem nawet dostawałam coś słodkiego!
Snazzy - 2016-01-10, 19:47

- Uhm... nie miał chyba na myśli nic pozytywnego... - mruczę cicho pod nosem tak, by ciekawskie uszy diabełka tego nie dosłyszały, a następnie wzdycham. - W sumie... możemy czegoś takiego spróbować i jestem nawet ciekawa, jak ci to wyjdzie... swoją drogą, wpadliśmy też na pomysł, by lekko zmienić nasz ogród, więc może przy okazji mogłabyś wrócić do rozpoznawania roślinek, posadzilibyśmy trochę jagód... hm... tak, to zdecydowanie byłoby coś fajnego - mam wrażenie, że jestem tym bardziej podekscytowana niż mała, dlatego na sam koniec znowu wzdycham, a następnie otwieram drzwi. - Lepiej chodźmy obudzić naszego śpiocha, bo się będzie lenił cały dzień.
Daisy7 - 2016-01-10, 20:03

- Może być. I będę miała kilka własnych roślinek, dobrze? Takich tylko moich - ucieszyła się Ann, po czym kiwnęła ci głową i wspólnie udałyście się do sypialni w celu zbudzenia Satana, który po przebudzeniu jęczał, że nie dajecie mu się porządnie wyspać.
Kiedy chłopak wybył do łazienki, żeby wziąć orzeźwiający prysznic i przebrać w coś zdatnego do chodzenia, wraz z córką zeszłyście do kuchni, gdzie zastałyście gruchających ze sobą Cynthię i Luciana. Nie żeby robili coś złego, bo tylko słodzili sobie i puszczali buziaczki przez dzielący ich stół, ale tak czy siak rudy diabełek wydobył z siebie ciche "fuj". Na szczęście usłyszałaś je tylko ty.
- Jak chcecie to na talerzu na blacie leżą dopiero co zrobione tosty z dżemem. Jeszcze ciepłe - rzuciła twoja siostra, nie odrywając wzroku od ukochanego, który w przeciwieństwie do niej trochę się zmieszał i spoważniał.

Snazzy - 2016-01-10, 21:22

Och. Z Ann raczej na pewno nie będzie typowego romantyka, ale cóż... czekam na to, aż podrośnie na tyle, żeby zaczęła się interesować chłopakami. A ja jako ta wredna ruda będę jej to wypominać. Na razie jednak sięgam po jeden z tostów, by zjeść cokolwiek - bo jednak nie wypada wracać do stanu kościotrupa, nieprawdaż? Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nami się nie przejmujcie, my sobie tylko weźmiemy coś do jedzenia - żartuję sobie krótko z sytuacji, w której zastałam blondynę i jej chłoptasia, jednak natychmiast poważnieję, kręcąc głową. - A w sprawie wczorajszej kłótni... nie, żeby coś, ale będziemy mogli wrócić do tego tematu? Jak tak sobie przemyślałam... przecież możemy się dogadać i iść na jakiś kompromis... nieprawdaż?

Daisy7 - 2016-01-10, 21:33

Ann też wzięła sobie jednego tosta, a raczej ty jej go podałaś, ponieważ sama nie była w stanie sięgnąć na blat. Mogłaby tylko próbować podskoczyć z wyciągniętą rączką, co zapewne skończyło by się zrzuceniem całego talerza z pieczonym chlebem i dżemem. Kiedy powiedziałaś, że chcesz wrócić do wczorajszego tematu i jesteś skłonna pójść na kompromis, Cynthia momentalnie przestała komplementować ukochanego i całą swoją uwagę poświęciła tobie.
- Ha! Wiedziałam, że nie zrobisz mi takiego świństwa i nie odwrócisz się do mnie tyłem. Kochana siostrzyczka. To pewnie zasługa Satana, hm? Ciekawe jakim sposobem cię przekonał, hihihi - powiedziała wesoło, puszczając ci perskie oko.

Snazzy - 2016-01-10, 21:52

- Nie do końca jestem przekonana... bardziej chodzi o to, że... jakby ci to powiedzieć... - przez sekundę spoglądam na Lu, licząc, że także włączy się do rozmowy, po czym ściszam głos, by rudy diabeł niczego nie dosłyszał. - Sama nie wiem... boję się trochę, głównie przez te uszy... dlatego chciałam zaproponować to bardziej... cóż, w gronie najbliższych przyjaciół i rodziny. Nie zamierzaliście przecież urządzać przyjęcia na skalę światową, prawda? Bo to przecież... mija się trochę z celem.
Daisy7 - 2016-01-10, 22:00

- Nie no... Nie na światową skalę. Aż tak to nie... - mruknęła cicho Cynthia, a co gorsza zabrzmiała zupełnie poważnie, wręcz zmartwiona tym faktem, a nie jakby sobie żartowała. - Co do uszów. Zapomniałam, moja wina. Ale coś się wymyśli. Pogadamy wieczorem we czwórkę. Swoją drogą gdzie twój facet?
- Tutaj - odezwał się Satan, wchodząc do kuchni. Najpierw podszedł do ciebie i Ann, by każdej z was dać po całusie w policzek, a potem zwykłym "hej" przywitał się z blondyną i jej chłoptasiem.
- A mi to nie dasz buziaczka? - zachichotała starsza Imasawa, cmokając.
- Żeby mi Lu obił mordę? Nie, dzięki - prychnął Kobayashi, sięgając po tosta.

Sebuś - 2016-01-11, 08:03

No po prostu nie potrafie powstrzymać cichego chichotu, jaki wydostał się z moich ust. Przy okazji także obdarowuję kobietę nieco morderczym spojrzeniem.
- Lepiej ty nie przymilaj do cudzych facetów, bo co twój o tobie pomyśli - poradziłam, puszczając przy tym oczko do Luciana. Aw, biedny facet, że też musiał się związać właśnie z blondyną. - Swoją drogą, skoro już tak wrócił temat gadania o wszelkich uroczystościach bardziej lub mniej rodzinnych, co wy na to, żeby przenieść dyskusję do naszego domu... nie, żeby coś, ale trochę się za nim stęskniliśmy...

Daisy7 - 2016-01-11, 08:16

- Nic z tych rzeczy. Lucuś wie, że ja tak tylko sobie żartuję. Prawda, kotku? - zaszczebiotała, spoglądając na ukochanego i obdarowując go szerokim uśmiechem połączonym z długimi, trzepoczącymi rzęsami.
- Oczywiście - odpowiedział niczym zahipnotyzowany, a na jego twarz wstąpił błogi uśmiech.
- Ble. Jak dobrze, Mars, że chociaż my jesteśmy normalni - zachichotał Satan, a ty odkryłaś, po kim Ann ma to obrzydzenie do czułości.
- Chcecie wrócić do Ambrette? - zdziwiła się blondyna. - Ale przecież myślałam o ślubie w Lumiose. Tutaj mają wszystko, czego potrzeba - jęknęła.
- Kochanie, mieliśmy pójść na kompromis. Zresztą zawsze można wrócić tutaj, jeśli zdecydujemy się jednak na Lumiose - przypomniał jej fioletowowłosy, który musiał sobie ostatnio odświeżyć włosy, bo wyglądają jak dawniej, a nie wyblakłe i bez cienia fioletu.
- Ugh, no dobrze. To kiedy mamy się przenosić do was? W ogóle ten wasz dom jeszcze stoi? - zapytała z powątpieniem Cyn.

Snazzy - 2016-01-11, 20:39

- Ale... ja nie mówiłam, że chcę ślub tam i natychmiast w Ambrette... myślałam, że chcecie to zorganizować dopiero za kilka tygodni, a nie już teraz. Chodziło mi tylko o to, żeby pogadać na spokojnie i tyle... a poza tym ponoć bliskość i szum morza uspokajają - odpowiadam blondynie, mrugając porozumiewawczo do Kobayashiego, po czym przenoszę na moment spojrzenie na włosy okularnika... tak, zdecydowanie wydają mi się być o wiele bardziej żywsze, jeśli chodzi o kolor, więc... czyżby on farbował włosy? Na wszelki wypadek podpytam o to kiedyś po kryjomu blondynę a na razie wzdycham. No bo.. co innego mi pozostaje przy tej atmosferze?
Daisy7 - 2016-01-12, 07:24

Satan pokiwał głową na twoje słowa, próbując powstrzymać chichot, który chciał się z niego wydostać, kiedy próbowałaś przekonać siostrę do wyjazdu do Ambrette ze względu na bliskość morza i kojący szum fal. Lucian też uśmiechnął się, ale trudno stwierdzić czy do ciebie, czy bardziej do Sata, gdy ujrzał jego wesoły wyraz twarzy. Co do Cynthii to wygląda na zaskoczoną, ale także uspokojoną, że nie planujesz ślubu w małym nadmorskim miasteczku, co z pewnością nie spełnia jej wymarzonych kryteriów. Dodała też, że kilka tygodni to makabrycznie dużo, ale zgadza się, bo będziecie musieli przez ten czas zająć się twoimi uszami, które swoją drogą uważa za śliczne podobnie jak Kobayashi. On to nawet zachęca cię, abyś je zostawiła.
Snazzy - 2016-01-12, 21:13

Nie ukrywam już nawet swojej niechęci wobec powszechnie panującej opinii, która wręcz mówi, że moje uszy są fajne i wyglądam z nimi całkiem słodko. Grrr, skoro oni wszyscy są tacy mądrzy, to może sami spróbują być królikami doświadczalnymi i mieć takie uszy? Widząc, co też blondyna mówi, kręcę głową, nie powstrzymując się od cichego prychnięcia.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ciebie dotyczy - zauważam gorzko, po czym ponownie kręcę głową. - I... jest to chyba główny powód, dla którego nie chcę jakiejś dużej uroczystości... zwłaszcza z tobą. Po prostu nie chcę ci zepsuć tego dnia... ani tym bardziej spowodować jakieś plotki czy coś...

Daisy7 - 2016-01-13, 11:44

- Oj weź przestań. Ludzie teraz nie takie rzeczy wymyślają. I tak nie wierzyłby, że są prawdziwe. No i zawsze można by spróbować ukryć je pod welonem, nie? - odpowiedziała Cynthia, na co Lucian prychnął cicho, zapewne rozbawiony pomysłem swojej ukochanej.
- Marsik, to co z nimi zrobisz, należy do ciebie. My po prostu staramy się ciebie przekonać, że wyglądasz z nimi świetnie i nam nie przeszkadza, jeśli je zostawisz. Jeśli zdecydujesz inaczej, nie będziemy ci zabraniać, ale operację ich usunięcia będzie trzeba przeprowadzić tak, by była stuprocentowo bezpieczna i nie skończyło się to głuchotą. Dlatego naprawdę powinnaś się nad tym poważnie zastanowić - dodał Satan.

Snazzy - 2016-01-17, 20:52

I znowu dochodzimy do punktu wyjścia, czyli do momentu, gdy Kobayashi znowu używa swojego niezawodnego argumentu. Ja natomiast też mam argument nie do zbicia.
- Tu nawet nie chodzi o to, czy mi się podoba, czy nie. Nie chcę po prostu, żeby w stronę moich bliskich leciały jakieś uszczypliwe uwagi z mojego powodu... no, po prostu to dla waszego dobra i tyle... zwłaszcza, że to wcale nie jest przyjemne... i mam wrażenie, że to coraz bardziej postępuje. Teraz to już tylko czekać, aż cała obrosnę w futro... do diabła... - wyjaśniam, już nawet nie ukrywając mojego poddenerwowania całą sprawą.

Daisy7 - 2016-01-18, 07:36

- Najwyżej Sat zostanie zoofilem - zachichotała Cynthia, jednak po chwili została spiorunowana nie tylko przez zniesmaczonego tym żartem Satana, ale nawet własnego ukochanego, który rzadko ją karci. Cud, że Ann nie zapytała, kto to zoofil. - Oj no przepraszam. Chodź, Lucuś, przejdziemy się, a oni niech się spakują czy coś tam - dodała po chwili, wstając od stołu i ciągnąc za sobą fioletowowłosego. - Wrócimy za pół godziny! - krzyknęła z korytarza, a następnie usłyszeliście trzaśnięcie drzwi frontowych.
Sebuś - 2016-01-18, 22:03

Wiedziałam, że blondyna ma strasznie cięty język, ale nie spodziewałam się, że aż tak. W każdym razie mam nadzieję, że się kiedyś ktoś na nią na tyle wkurzy, że ją utemperuje, a tymczasem czas na spakowanie naszych rzeczy. Nie powinno to zająć długo, dlatego gdy tylko to skończymy, wypuszczam resztę gromadki z kul i przystępuję do ich karmienia, a gdy i to skończę, czekam grzecznie na powrót właścicieli mieszkania. Wtedy też, po odpowiednim wymienieniu grzeczności, zmierzam w stronę sali... skoro mam zamiar wrócić do walk, to trzeba jak najszybciej wcielić to w życie.
Daisy7 - 2016-01-18, 22:22

Spakowanie się zajęło wam zaledwie kilkanaście minut. Potem nakarmiłaś Pokemony (-6kg dowolnej karmy/karm) i poczekaliście na powrót Cynthii i Luciana. Kiedy poinformowałaś najbliższych, że wybierasz się do sali gimnastycznej w Lumiose, wszyscy spojrzeli na ciebie z zaskoczeniem. Co prawda wspominałaś już kilka razy o chęci powrotu do walk, głównie Satanowie, jednak nikt nie spodziewał się, iż nastąpi to tak szybko i nagle.
- Jesteś pewna, że nie wolisz najpierw potrenować? W końcu długo nie walczyłaś - zauważyła Cynthia.

Snazzy - 2016-01-19, 21:01

No i blondyna trafiła w sam czuły punkt mojej pewności siebie. Niemniej jednak nie zamierzam się tak łatwo poddawać, dlatego posyłam jej zrozumiały uśmiech i kiwam głową, potwierdzając, iż dotarł do mnie sens jej wypowiedzi.
- Zdaję sobie sprawę, ale... chcę po prostu wpierw sprawdzić, czy nie wyszłam z formy i pokonanie byle lidera nie sprawi mi problemu - tłumaczę, wzruszając ramionami. - No... chyba, że mam to odebrać jako osobiste wyzwanie, że mi nie wierzysz albo może w ten sposób maskujesz własny spadek formy? Och, naprawdę, sama też powinnaś trochę potrenować, bo dawno tego nie robiłaś - przypominam jej cicho.

Daisy7 - 2016-01-20, 07:16

- Że jak?! Że niby moja forma się pogorszyła? No wolne żarty! Może nie walczę tyle co kiedyś, ale dbam o w miarę regularne treningi. Wyzwałabym cię, ale skoro nie jesteś pewna swoich sił, to lepiej żebyś zmierzyła się z liderem, a nie championem - odparła lekko urażona Cynthia. Chociaż... czy ona nie żartuje? Kto ją tam wie.
- Zgaduję, że nie uśmiecha ci się bycie przez nas obserwowaną podczas walki? - zapytał Satan. - Nie naciskam. Możemy z Ann zrobić sobie spacer, podczas gdy mamusia będzie rozkładać kolejne Poki na łopatki.

Snazzy - 2016-01-23, 22:41

- Ale... ja nie mam kompletnie nic przeciwko temu, żebyście mnie obserwowali. Wiecie... ja się nie wstydzę jak co po niektórzy - odpowiadam lekko zaskoczona, jednak pod koniec już rozbawiona puszczam oczko do blondyny. Mam tylko nadzieję, że poprzednią moją wypowiedź naprawdę odebrała jako żart, a nie jakąś wredność z mojej strony. - W każdym razie... myślę, że będziemy już szli... no chyba, że chcecie się wybrać z nami, żeby trochę poobserwować czy coś. Jeśli nie, to... naprawdę dzięki za wszystko, co zrobiliście... nawet nie mam pojęcia, jak mogę się wam odwdzięczyć.
Daisy7 - 2016-01-24, 10:10

Cynthia w odwecie pokazała ci język, ale był zdecydowanie bardziej żartobliwym gestem niż wrednym, więc wszystko zostało odebrane poprawnie. Zaskoczony Satan odrzekł, że kiedyś byłaś niechętna do takich spraw i wolałaś sam na sam walczyć z liderem, ale skoro twoje podejście się zmieniło, to z chęcią pójdą ci pokibicować razem z Ann, która uwielbia oglądać Poke-pojedynki (zwłaszcza, gdy walczą w nich jej najbliżsi). Po pożegnaniu się z gospodarzami, którzy postanowili zostać w domu, opuściliście ich mieszanko i udaliście się do sali gimnastycznej. Trafienie do niej nie było trudne, gdyż znajduje się w centralnym punkcie Lumiose. Co ciekawsze tuż przed wejściem stoi Elekid z tabliczką, na której jest napisane: "Aby wejść do środka, proszę wsunąć swoją kartę trenerską w otwór przy drzwiach". Zerknąwszy ponad głowę stworka, rzeczywiście ujrzałaś wąską szparę oświetloną diodowymi lampkami trochę jak przy bankomacie w miejscu, gdzie wsuwa się kartę płatniczą.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group