To miasto. Ohydne, nieczułe i przesadnie rozrośnięte miasto, które było jak rak i strawiło jego matkę, zniszczyło rodzinę i zmarnowało całe lata. Nie było mowy, aby chciał je zwiedzać, choćby rozdawali pieniądze na każdym zakręcie. Nie, Marcel miał lepsze rzeczy do roboty, co nie było trudne dla złaknionego przygód nastolatka, pierwszy raz smakującego prawdziwej wolności. Raźnym krokiem skierował się ku najbliższemu wyjściu, nie zważając na to, gdzie poprowadzi go ścieżka i jakie niebezpieczeństwa czyhały na niego po drodze. Kiedy tylko znalazł się poza obrębem Lumiose, wypuścił z balla swojego partnera i zeskanował go. Tak bardzo spieszyło mu się w laboratorium, że nie miał okazji tego wcześniej zrobić, a przy setkach różnych gatunków, ciężko było spamiętać każdą informację. Zerknął na pokedex, analizując wszystko co wyświetlało się na małym ekraniku.
Nie spodziewał się odnaleźć kopalni w tak krótkim czasie od początku swej wędrówki. Właściwie w ogóle nie przypuszczały, że trafi na opuszczony szyb, który poprowadzi go wydrążonym tunelem aż do miejsca, gdzie najpewniej kiedyś wykopywano minerały, jeśli nie prawdziwe skarby, jak starożytne artefakty czy bezcenne skamieliny. Miejsce zdawało się opuszczone od dłuższego czasu, więc bez skrupułów wyjął swój zapasowy kilof, który to nosił na czarną godzinę, ewentualnie do samoobrony, po czym użył go do jedynej czynności do jakiej się nadawał. Zaczął kopać.
Pierwsze dni wolności, to czemu by nie spróbować czegoś złowić! Akurat trafiło się Marcellemu mieć najnowszy model super wędki, oraz znaleźć nieuczęszczany zbiornik wodny. Nic tylko usiąść wygodnie, zająć Rena jakąś zabawką czy poszukiwaniem wyimaginowanego skarbu ażeby nie przeszkadzał, po czym zarzucić spławik, z cichą nadzieją na trafienie czegoś wartościowego. Na początku podróży właściwie nie było rzeczy niepotrzebnych, nie w tym świecie przynajmniej, ale nigdy nie wiadomo, a nóż wyłowiłby cenny artefakt, sprzedał i resztę swych dni spędził jak młody bóg? Trzeba było czasem zaryzykować i zdać się na łaskawość losu. Marcy zamachnął drogim patykiem, celując jak najdalej od brzegu i rozłożył się, trzymając go w jednej ręce, gotów zareagować w każdej chwili.
Imię i nazwisko: Marcellin Toulouse
Wiek: 18 lat
Wygląd: Wyjątkowo przeciętnej urody, niski chłopak o jasnych włosach i wiecznie podkrążonych, szaro-błękitnych oczach. Nie zwraca na siebie uwagi ani przygarbioną, nijaką postawą, ani tym bardziej prostym strojem na który składają się zazwyczaj ciemne t-shirty i dżinsowe spodnie. Cały bagaż nosi w starym chlebaku, za wyjątkiem pokedexa w kieszeni i pokeballów przypiętych do paska.
Charakter: Kiedyś był uroczym i ułożonym dzieckiem, ale po przeprowadzce i rozwodzie rodziców zaczął się buntować i coraz bardziej zamykać w sobie. W tej chwili kieruje się przede wszystkim emocjami i jest wyjątkowo impulsywny, głodny wrażeń i zmęczony samotnością. Pragnie zaprzyjaźnić się z każdym napotkanym Pokemonem, nieco bardziej z rezerwą podchodząc do ludzi. Pomimo dystansu do obcych i niskiej samooceny, jest bardzo naiwny i łatwo można go zmanipulować. Najbardziej chce akceptacji i uwagi, obie te rzeczy starając się zdobyć poprzez ambitne cele i pełne wysiłku dążenia do ich spełnienia.
Starter: Nidoran (male) o imieniu Ren
Historia: Marcellin, lub po prostu Marcel, urodził się i wychował w regionie Kalos, pierwszą połowę życia spędzając w Laverre City, które opuścił po ukończeniu dziesiątego roku życia. Od najmłodszych lat miał styczność z nie tylko pokemonami, głównie typu fairy, lecz także naturą, dni wolne spędzając na łażeniu po drzewach, zbieraniu liści, spacerowaniu i zabawie, czyli wszystkim tym czego oczekiwać można po dziecku. Jego starsza o pięć lat siostra zawsze była dla niego wzorem do naśladowania, ale również rywalką na każdym możliwym polu, więc oczywiście w dniu jej jedenastych urodzin, kiedy Amelia doczekała się własnego pokemona, Marcy zzieleniał z zazdrości i tym bardziej nie mógł doczekać się momentu w którym i jego dostąpi ten niewątpliwy zaszczyt. Pomimo posiadania partnera, Amy nie wyruszyła w popularną wśród nastolatków podróż po świecie, tylko została pomagać rodzicom w wychowywaniu braciszka, trenując w dziczy i na przechodnich trenerach, aspirując do pracy w Gym'ie. Nigdy nie pożyczała bratu swojej Flabebe o wdzięcznym imieniu Darling, ale pozwalała mu pomagać jej w opiece nad stworkiem, ucząc małego Marcelliego podejścia i odpowiedzialności, a także niezbędnej przy tym delikatności. Sam chłopiec doceniał chwile spędzane z "wróżką", przeplatając je ze szkolnymi zajęciami i spotkaniami z przyjaciółmi. Wszystko jakoś się układało.
Tuż przed końcem szkoły, kiedy już nie taki mały Toulouse był bliski otrzymania wymarzonego przyjaciela, którego obiecano mu za dobre oceny i pomyślne zdanie podstawówki, jego rodzice stanęli przed pomysłem wyprowadzki z malowniczego miasteczka na rzecz głośnego i rozbudowanego Lumiose. Najbardziej dotknęło to prawie dorosłą Amelię, która nie zamierzała porzucać dotychczasowego życia, a argumenty matki, którą kariera i nowe możliwości ciągnęły do metropolii, spływały po dziewczynie jak woda po kaczce. Doprowadziło to do poważnej kłótni w dotychczas zgodnej rodzinie, jednak niepełnoletność Amy nie pozwalała rodzicom zostawić jej samej w starym domu, a nikomu nie zależało na ciągnięciu jej na siłę, zwłaszcza, że posuwała się nawet do grożenia ucieczką. Ostatecznie państwo Toulouse podjęli ciężką dla nich decyzję o tymczasowym rozstaniu, nie oficjalnym, lecz jak najbardziej fizycznym. Pani T. miała wyjechać do Lumiose, gdzie poświęciłaby się pracy w dużej firmie, wspomagając w ten sposób rodzinny budżet i spłacając ich kredyty, zaś pan T. zostałby z dziećmi w Laverre, kontynuując zarabianie pieniędzy na swojej starej posadzie, może niezbyt opłacalnej, ale przynajmniej wygodnej i elastycznej, co dla rodzica miało dużą wartość. Miało tak być i do tego się przygotowywali całą wiosnę, chcąc wprowadzić plan w życie latem, ale nie do końca wszystko wypaliło. Otóż Marcellin, bardzo przywiązany do matki, nie mógł zdzierżyć rozłąki z nią i niemalże zmusił kobietę by zabrała go ze sobą. Był to cios dla jego ojca i siostry, którzy jednak starali się być wyrozumiali, wszak mieli do czynienia z dziesięciolatkiem i naturalnym było, że nie chciał by opuszczała go ukochana mama. Tak, więc niegdyś czteroosobowa, szczęśliwa rodzina pożegnała się ze sobą na czas nieokreślony.
Rozłąka, która w planach miała trwać najwyżej kilka lat, aż do osiemnastki najstarszej córki i zakończyć się przyjazdem głowy rodziny do żony i synka, skończyła się rozwodem i początkiem walki o prawa rodzicielskie. Jak się okazało, nie tylko praca i warunki były lepsze w Lumiose, ale także ludzie, a w szczególności mężczyźni. Pani Toulouse dość szybko poznała kogoś w pracy, nawiązała romans, aż wreszcie przyznała się do wszystkiego mężowi, który wcale nie przyjął takich rewelacji najlepiej. Cały ten czas, nieświadomy sytuacji (aż do wielkiego finału i otwartego konfliktu) Marcel radził sobie z samotnością i tęsknotą za dawnymi przyjaciółmi poprzez granie na konsoli, oglądanie kreskówek i wypominanie wiecznie zajętej matce o obiecanym pokemonie, którego za nic nie mógł się doprosić. Prawdą było, że kobieta zupełnie inaczej zaprezentowała mu "nowe i ekscytujące życie w dużym mieście" kiedy byli jeszcze w drodze do niego. Rzeczywistość przedstawiała zgoła odmienny obraz; odgrzewane w mikrofali obiady oraz zajęcia w szkole, gdzie nie znał nikogo, wszyscy mieli już własnych pupili i czuł się wykluczony z każdej z wielu grupek wzajemnej adoracji, jakie utworzyły się na długo przed jego przybyciem. Standardową odpowiedzią pani T. na prośby i groźby był jej brak czasu na opiekę nad zwierzęciem, oraz mała powierzchnia mieszkania. Nie brała pod uwagę trzymania nawet pokemona robaka, zwalając rozżalenie i niechęć dziecka na wiek dorastania, zbyt zajęta nowym ukochanym i możliwym awansem by dostrzegać powagę sytuacji.
Żałował. Wyjazdu z rodzinnego miasta, straty przyjaciół, urwania kontaktu z siostrą oraz ojcem, a najbardziej tego jak długo czekał na poprawę, płakał w poduszkę i znosił drugą młodość matki, która tak zachłysnęła się high life'm, że zapomniała o tych, którzy jej potrzebowali. Nie miał wyboru - pozostawało mu zdzierżenie tego i wyczekiwanie dorosłości, kiedy będzie mógł zacząć własne, niezależne życie. Już dzień przed osiemnastką spakował wszystkie swoje rzeczy, a po wybiciu północy, uciekł z mieszkania bez słowa, nie przejmując się konsekwencjami, świadom, że już nic nie może go zmusić do zostania w mieście do którego zapałał taką niechęcią. Po drodze w stronę dziczy zahaczył już tylko o laboratorium i wyprosił pracującego tam profesora o dowolnego pokemona, tłumacząc mu brak swój brak czasu i wyjątkową sytuację. Nie był to sezon na rozdawanie starterów i na chwilę obecną dostępny był tylko młody Nidoran, ale tyle w zupełności wystarczyło Marcelliemu do szczęścia. Zabrał nowego partnera i razem poszli przed siebie, usamodzielniając się, pełni nadziei i żądni przygody.
Miasto i region: Lumiose, Kalos
Dzień rozpoczęcia przygody: 23 lipca 2015, dzień jego osiemnastych urodzin.
Cel: Przeżyć przygodę, odwiedzić ojca i siostrę (jeśli dalej mieszkają razem w Laverre), dokonać rzeczy wielkich dzięki którym pokaże wszystkim swoją wartość, bez znaczenia czy byłoby to wygranie Ligii, uratowanie świata czy pierwsze miejsce w konkursie.
Towarzysz i informacje o nim: Brak
Wróg i informacje o nim: Brak
Wątki miłosne: Tak
Orientacja postaci: Biseksualny
Przemoc: Tak
5 ulubionych pokemonów: Pikachu, Growlithe, Eevee, Litwick, Fennekin
Prośby do MG: Krótkie, zwięzłe walki. Jak najbardziej zwariowane wątki - przyjmę wszystko, żeby tylko nie było spokojnie, statecznie i sielsko. Byłoby super kiedyś trafić na siostrę i jej wróżkową drużynę, ale przeżyję jej brak.
Data urodzenia (wiek): 23 lipca 1997 r (18 lat)
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Ewolucjonista
Team: Brak
Towarzysz/towarzyszka: Brak
Opis wyglądu: Wyjątkowo przeciętnej urody, niski chłopak o jasnych włosach i wiecznie podkrążonych, szaro-błękitnych oczach. Nie zwraca na siebie uwagi ani przygarbioną, nijaką postawą, ani tym bardziej prostym strojem na który składają się zazwyczaj ciemne t-shirty i dżinsowe spodnie. Cały bagaż nosi w starym chlebaku, za wyjątkiem pokedexa w kieszeni i pokeballów przypiętych do paska.
Opis charakteru: Kiedyś był uroczym i ułożonym dzieckiem, ale po przeprowadzce i rozwodzie rodziców zaczął się buntować i coraz bardziej zamykać w sobie. W tej chwili kieruje się przede wszystkim emocjami i jest wyjątkowo impulsywny, głodny wrażeń i zmęczony samotnością. Pragnie zaprzyjaźnić się z każdym napotkanym Pokemonem, nieco bardziej z rezerwą podchodząc do ludzi. Pomimo dystansu do obcych i niskiej samooceny, jest bardzo naiwny i łatwo można go zmanipulować. Najbardziej chce akceptacji i uwagi, obie te rzeczy starając się zdobyć poprzez ambitne cele i pełne wysiłku dążenia do ich spełnienia.
Historia: Marcellin, lub po prostu Marcel, urodził się i wychował w regionie Kalos, pierwszą połowę życia spędzając w Laverre City, które opuścił po ukończeniu dziesiątego roku życia. Od najmłodszych lat miał styczność z nie tylko pokemonami, głównie typu fairy, lecz także naturą, dni wolne spędzając na łażeniu po drzewach, zbieraniu liści, spacerowaniu i zabawie, czyli wszystkim tym czego oczekiwać można po dziecku. Jego starsza o pięć lat siostra zawsze była dla niego wzorem do naśladowania, ale również rywalką na każdym możliwym polu, więc oczywiście w dniu jej jedenastych urodzin, kiedy Amelia doczekała się własnego pokemona, Marcy zzieleniał z zazdrości i tym bardziej nie mógł doczekać się momentu w którym i jego dostąpi ten niewątpliwy zaszczyt. Pomimo posiadania partnera, Amy nie wyruszyła w popularną wśród nastolatków podróż po świecie, tylko została pomagać rodzicom w wychowywaniu braciszka, trenując w dziczy i na przechodnich trenerach, aspirując do pracy w Gym'ie. Nigdy nie pożyczała bratu swojej Flabebe o wdzięcznym imieniu Darling, ale pozwalała mu pomagać jej w opiece nad stworkiem, ucząc małego Marcelliego podejścia i odpowiedzialności, a także niezbędnej przy tym delikatności. Sam chłopiec doceniał chwile spędzane z "wróżką", przeplatając je ze szkolnymi zajęciami i spotkaniami z przyjaciółmi. Wszystko jakoś się układało.
Tuż przed końcem szkoły, kiedy już nie taki mały Toulouse był bliski otrzymania wymarzonego przyjaciela, którego obiecano mu za dobre oceny i pomyślne zdanie podstawówki, jego rodzice stanęli przed pomysłem wyprowadzki z malowniczego miasteczka na rzecz głośnego i rozbudowanego Lumiose. Najbardziej dotknęło to prawie dorosłą Amelię, która nie zamierzała porzucać dotychczasowego życia, a argumenty matki, którą kariera i nowe możliwości ciągnęły do metropolii, spływały po dziewczynie jak woda po kaczce. Doprowadziło to do poważnej kłótni w dotychczas zgodnej rodzinie, jednak niepełnoletność Amy nie pozwalała rodzicom zostawić jej samej w starym domu, a nikomu nie zależało na ciągnięciu jej na siłę, zwłaszcza, że posuwała się nawet do grożenia ucieczką. Ostatecznie państwo Toulouse podjęli ciężką dla nich decyzję o tymczasowym rozstaniu, nie oficjalnym, lecz jak najbardziej fizycznym. Pani T. miała wyjechać do Lumiose, gdzie poświęciłaby się pracy w dużej firmie, wspomagając w ten sposób rodzinny budżet i spłacając ich kredyty, zaś pan T. zostałby z dziećmi w Laverre, kontynuując zarabianie pieniędzy na swojej starej posadzie, może niezbyt opłacalnej, ale przynajmniej wygodnej i elastycznej, co dla rodzica miało dużą wartość. Miało tak być i do tego się przygotowywali całą wiosnę, chcąc wprowadzić plan w życie latem, ale nie do końca wszystko wypaliło. Otóż Marcellin, bardzo przywiązany do matki, nie mógł zdzierżyć rozłąki z nią i niemalże zmusił kobietę by zabrała go ze sobą. Był to cios dla jego ojca i siostry, którzy jednak starali się być wyrozumiali, wszak mieli do czynienia z dziesięciolatkiem i naturalnym było, że nie chciał by opuszczała go ukochana mama. Tak, więc niegdyś czteroosobowa, szczęśliwa rodzina pożegnała się ze sobą na czas nieokreślony.
Rozłąka, która w planach miała trwać najwyżej kilka lat, aż do osiemnastki najstarszej córki i zakończyć się przyjazdem głowy rodziny do żony i synka, skończyła się rozwodem i początkiem walki o prawa rodzicielskie. Jak się okazało, nie tylko praca i warunki były lepsze w Lumiose, ale także ludzie, a w szczególności mężczyźni. Pani Toulouse dość szybko poznała kogoś w pracy, nawiązała romans, aż wreszcie przyznała się do wszystkiego mężowi, który wcale nie przyjął takich rewelacji najlepiej. Cały ten czas, nieświadomy sytuacji (aż do wielkiego finału i otwartego konfliktu) Marcel radził sobie z samotnością i tęsknotą za dawnymi przyjaciółmi poprzez granie na konsoli, oglądanie kreskówek i wypominanie wiecznie zajętej matce o obiecanym pokemonie, którego za nic nie mógł się doprosić. Prawdą było, że kobieta zupełnie inaczej zaprezentowała mu "nowe i ekscytujące życie w dużym mieście" kiedy byli jeszcze w drodze do niego. Rzeczywistość przedstawiała zgoła odmienny obraz; odgrzewane w mikrofali obiady oraz zajęcia w szkole, gdzie nie znał nikogo, wszyscy mieli już własnych pupili i czuł się wykluczony z każdej z wielu grupek wzajemnej adoracji, jakie utworzyły się na długo przed jego przybyciem. Standardową odpowiedzią pani T. na prośby i groźby był jej brak czasu na opiekę nad zwierzęciem, oraz mała powierzchnia mieszkania. Nie brała pod uwagę trzymania nawet pokemona robaka, zwalając rozżalenie i niechęć dziecka na wiek dorastania, zbyt zajęta nowym ukochanym i możliwym awansem by dostrzegać powagę sytuacji.
Żałował. Wyjazdu z rodzinnego miasta, straty przyjaciół, urwania kontaktu z siostrą oraz ojcem, a najbardziej tego jak długo czekał na poprawę, płakał w poduszkę i znosił drugą młodość matki, która tak zachłysnęła się high life'm, że zapomniała o tych, którzy jej potrzebowali. Nie miał wyboru - pozostawało mu zdzierżenie tego i wyczekiwanie dorosłości, kiedy będzie mógł zacząć własne, niezależne życie. Już dzień przed osiemnastką spakował wszystkie swoje rzeczy, a po wybiciu północy, uciekł z mieszkania bez słowa, nie przejmując się konsekwencjami, świadom, że już nic nie może go zmusić do zostania w mieście do którego zapałał taką niechęcią. Po drodze w stronę dziczy zahaczył już tylko o laboratorium i wyprosił pracującego tam profesora o dowolnego pokemona, tłumacząc mu brak swój brak czasu i wyjątkową sytuację. Nie był to sezon na rozdawanie starterów i na chwilę obecną dostępny był tylko młody Nidoran, ale tyle w zupełności wystarczyło Marcelliemu do szczęścia. Zabrał nowego partnera i razem poszli przed siebie, usamodzielniając się, pełni nadziei i żądni przygody.
Rodzina: Matka, ojciec, starsza o pięć lat siostra Amelia.
Pokemony: Nidoran Imię: Ren
Poziom: 5
Typ: Ewolucja: Nidoran ♂ (lvl 16) -> Nidorino (Moon Stone) -> Nidoking
*Zadowolenie: -
Ataki: Leer, Peck
Charakter i historia: Młody, pocieszny stworek wyhodowany specjalnie do laboratorium. Nauczony posłuszeństwa i ogłady, chociaż niezbyt silny i waleczny, idealnie nadaje się na partnera w podróży. Lojalny i pełen entuzjazmu, niespodziewanie przygarnięty przez Marcelliego został jego pierwszym pokemonem i robi wszystko co w jego mocy by sprostać tej roli. Ma kompleksy, bo zdaje sobie sprawę, że jego gatunek nie jest popularny wśród "starterów", ale dlatego tym bardziej daje z siebie wszystko by zadowolić swego trenera i źle znosi wszelkie porażki.
Umiejętność:Poison Point - Przy kontakcie fizycznym istnieje 30% szans na zatrucie przeciwnika.
Trzyma: ---
Zgłaszam nieobecność na czas nieokreślony. W wolnej chwili przekopiuję dane z poprzedniego forum itd, ale w przygodzie na razie nie będę pisać. Proszę tylko o jej zachowanie.
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.