"Nie masz powodu do niepokoju" Ta! Akurat! W moim pokoju, w środku nocy, pojawił się jakiś obcy facet. Jak mam niby być spokojna?! To jest najdziwniejszy oraz najstraszniejszy koszmar jaki miałam od lat, albo...
Widząc jak Furfrou ponownie zasypia jeszcze mocniej zacisnęłam palce na kołdrze. Zupełnie tak jakby miała możliwość uchronienia mnie przed czymś innym poza zimnem. To zdecydowanie nie było normalne!
-J-jeśli się zgodzę to sobie pan pójdzie? - zapytałam, a po chwili dodałam -Jakie warunki?
Unosiłam powieki obudzona hałasem. Wciąż walcząc z sennością rozejrzałam się po pokoju. Czyżbym zapomniała domknąć okna przed snem? Mogło trzasnąć przez przeciąg.
Gdy jednak usłyszałam głos straszliwie się zaniepokoiłam. Wydało mi się to tak abstrakcyjne, że przez dłuższą chwilę byłam pewna iż wciąż śnię. Usiadłam na łóżku naciągając kołdrę aż po same uszy.
-Tato? -zapytałam jakby była jakaś szansa, że to jednak on. Kompletnie nie dotarło do mnie co właściwie usłyszałam. Byłam zbyt przerażona by zwrócić na to uwagę. Może to jednak sen, paskudny koszmar?
-Furfrou! - zawołałam pokemona i spróbowałam go odnaleźć wzrokiem. Zwykle spał w moim pokoju.
W mojej głowie zaczęło się kłębić wiele myśli. Niektóre podsuwały coraz to bardziej makabryczne wizje włamywaczy, oraz morderców. Inne uspokajały przekonując, że wciąż śpię.
Powoli wysunęłam rękę z pod kołdry i przesunęłam ją w stronę nocnej lampki. Musze włączyć światło.
Extra:
- Dragg, ty klusko. 5p
- Rafik, proszę, nie. 5p
Razem:2545p
Opis:
Aż do samej elitarnej czwórki nie działo się nic nadzwyczajnego. W sumie nawet sama elita nie była zbyt wymagająca. Willa pokonałam używając jedynie Ren. Koga nie dał rady wytrzymać natarcia samego Gona, który przetoczył się przez cały przeciwny zespół. Bruno poległ niszczony przez Sandiego. Karen zapewniła nieco więcej zabawy. Na początku Max obił jej pokemony. Następnie, przy pojawieniu się Gengara, wyszła z powrotem Ren. Pod koniec Tip zmyła Houndooma.
Lance zapewnił odrobinę więcej zabawy. Walkę rozpoczęła Tip. Gdy jednak pojawił się Dragonite znający elektryczne ciosy wodna Tip zeszła z pola walki. Ren zniszczyła pierwszego przeciwnika, a z drugim bawiła się odrobinę by ostateczne wykończyć lodowym atakiem. Na pojedynek z Aerodactylem miała jednak zbyt mało siły. Gon zamienił Ren i zaczął toczyć się do zwycięstwa. Zniszczył skamieniałego pokemona oraz Charizarda. Niestety ostatni pok Lanca był zbyt silny. Gon się wpadając wprost w jego paszczę. ... Max dokończył dzieła. Jeden ice punch wystarczył.
Teraz droga prowadzi prosto do Kanto. Kto wie, może przed wyprawą do nowego regionu przyda się odwiedzić Ilex Forest? Podobno zabłądził tam jakiś podróżnik w czasie.
Poziom: 5
Typ: Ewolucja: Furfrou Ataki: tackle, growl, sand-attack
Charakter i historia: [Natura:Jolly]
Furfrou pochodzi z hodowli pokemon. Został kupiony przez ojca Triti. Nigdy nie był szkolony do walk pokemon. Zdecydowanie bardziej lubi się bawić niż bić.
bardzo przywiązał się do Triti. Uwielbia spędzać z nią czas, czy to na zabawie, czy też jedynie leżeniu przy niej gdy czyta.
Umiejętność: Fur Coat- Obniża o połowę siłę ataków fizycznych.
Trzyma: -
Kod showdown:
Furfrou (M)
Ability: Fur Coat
Level: 5
Happiness: 50
Jolly Nature
IVs: 23 HP / 24 Atk / 0 Def / 7 SpA / 12 SpD / 25 Spe
- Tackle
- Sand Attack
- Growl
Data urodzenia (wiek): 15 lat
Profesja: trenerka
Profesja poboczna: ewolucjonista
Team: -
Towarzysz/towarzyszka: Artur
Opis wyglądu: Ma okrąglutką buźkę. Dość głęboko osadzone niebieskie oczy. Mały zgrabny nosek. Usta, które jej się nie podobają bo są zbyt wąskie.
Jasne, blond, włosy sięgają jej do pasa. Związuje je zwykle w kucyki, albo koński ogon.
Lubi nosić kolczyki. Ma ich sporą kolekcję. Zawsze stara się dobrać odpowiednie do stroju.
Często ubiera spódnice, czy sukienki, w swoim ulubionym błękitnym kolorze. W szafie ma też jednak pod dostatkiem spodni, oraz innych bardziej sportowych rzeczy.
Opis charakteru:
Trudno określić charakter Triti. Jest spokojną osobą. Nie, nie osowiałą. Często się uśmiecha! Z samego rana gdy rozmawia z ojcem o ostatnio przeczytanej książce, czy temacie z poprzednich zajęć. Gdy wychodzi do szkoły i wita się po drodze z swoimi koleżankami z klasy. Wciąż pogodna spędza czas w szkole. Nie jest kujonkom, ale jej oceny są dobre.
Potem wraca do domu. W drzwiach wita ją furfrou. Jej radosna gwiazdeczka, która jest przy niej cały czas. Towarzyszy w czasie każdego cichego, samotnego, popołudnia.
Czy Triti ma czuje żal? Nie, bo do kogo? Do ojca, który spędza całe dnie w swoim gabinecie? Czy do matki, która ją zostawiła wybierając karierę trenera? Czasem tylko zastanawia się nad tym jak cudowne mus być to zajęcie. Czy podróżowanie ramię w ramię z pokemonami jest aż tak cudowne? Chyba tak jest. W końcu jej mama ceniła sobie to bardziej niż ją.
Historia:
Aquacorde to rodzinne miasteczko Triti. Mieszka tam razem z ojcem. Ten jest pisarzem. Kiedy dziewczynka była młodsza przesiadywała tuż za progiem gabinetu wpatrując się w jego plecy, gdy ten pisał. To obraz, który bardzo dobrze zapamiętała. Fascynował ją zawsze spokój jaki emanował od jej taty w tych chwilach, ale jednocześnie czuła straszną pustkę. Cisza panująca w domu przerażała ją.
"Mężczyzna pogładził się po brodzie wpatrując w linijki tekstu. Wciąż czegoś brakowało. Jakiejś głębi w tej całej historii. Zerknął na zegarek. Wskazówki starego, drewnianego, zgaru z kukułką (która już od paru lat była zepsuta) wskazywały drugą. Mężczyzna odsunął się od biurka. Z krawędzi blatu spadło parę kartek. Nie przejmował się tym. Jego chaotyczne notatki i tak walały się wszędzie. Były też powtykane między strony wszelakich książek, które leżały w stosach na podłodze.
Mężczyzna ostrożnie ominął chwiejącą się wieżę stworzoną z książek biograficznych, segregatorów wypełnionych starymi wycinkami z gazet, oraz pustych pudełek po płytach cd. Potem zatrzymał się tuż przed drzwiami. Na progu siedziała dziewczynka. Przed sobą rozłożyła kwiaty. Bawiła się układając kolorowe płatki w różne wzory. Usłyszała jednak kroki, i teraz uniosła główkę. Wlepiła spojrzenie w ojca.
-Siedziałaś tu cały czas?
Triti pokiwała główką.
-Nie nudziłaś się? - tata wziął córkę na ręce. -W swoim pokoju masz masę zabawek.
-Nudno jest bawić się samej - mówiąc to wtuliła się w ojca.
-Rozumiem - odparł schodząc z małą po schodach do kuchni."
Następnego dnia ojciec Triti kupił jej furfrou.
Triti ledwo pamięta swoją matkę. Wyjechała gdy dziewczyna była jeszcze mała. Czasami Triti siada na kanapie. Zgarnia stojące na stoliku obok zdjęcie i mu się przygląda. Jest na nim jej matka trzymająca na rękach fennekina. Uśmiecha się radośnie i unosi w górę pudełko pełne odznak. Za jej plecami stoi: crawdaunt, roserade, jolteon, pidgeot, i graveler. Wszystkie pokemony wyglądają na tak szczęśliwe.
"Ostrożnie otworzyła klapę na strych. Wmontowana drabinka nieco niechętnie się rozsunęła. Dziewczyna kichnęła parę razy, gdy do jej nosa dostał się kurz. Furfrou stojący obok też prychnął potrząsając łebkiem.
-Poczekaj tu na mnie - mówiąc to zaczęła wchodzić na górę.
Pokemon niepocieszony kręcił się to w prawo, to w lewo. Położył przednie łapy na drugim szczebelku, ale było zbyt stromo by dał radę wspinać się dalej. Pozostało mu tylko warować na dole.
Triti odszukała włącznik światła. Pstryknęła przełącznik, a blady blask, z zakurzonego kinkietu, rozjaśnił pomieszczenie. Ojciec poprosił by poszukała starych książek, które gdzieś tu schował.
Dziewczyna zaczęła sprawdzać najbliżej stojące pudła. Były to jednak głównie jakieś stare magazyny. Kiedy przesuwała jeden z kartonów przypadkowo potrąciła rozchybotany, stary, wieszak na ubrania. Mebel runął z trzaskiem. Triti aż drgnęła. "Oby nic się nie połamało" :myślała niezgrabnie wpychając się między upchnięte w kąt pakunki. Niestety pudełko, na które upadł wieszak nie wyglądało najlepiej. Wieczko mocno się wgniotło. Dziewczyna ostrożnie je wyciągnęła. Po chwili siłowania się z wykrzywionymi zawiasami otworzyła kuferek. W środku znajdowało się pięć pokeballi oraz pokedex (z rozbitym ekranem)."
Rodzina oraz przyjaciele:
Bard -ojciec Triti. To po nim dziewczynka odziedziczyła kolor włosów. Jest bardzo spokojnym człowiekiem. Są jednak momenty gdy całkowicie odpływa zatapiając się w swoje myśli. Nie chce by jego córka została trenerką.
Mari - matka Triti. Opuściła rodzinę gdy mała miała pięć latek. Była trenerką pokemon, i pokemony były dla niej ważniejsze od rodziny. Co jakiś czas przysyła pieniądze, ale od czasu wyjazdu nigdy nie wróciła do domu, nie dzwoniła, ani nie pisała.
Artur - chłopak z sąsiedztwa, rówieśnik Triti oraz dobry przyjaciel. Rok temu wyjechał, aby uczyć się w szkole trenerów w Santalune. To bardzo poróżniło tę dwójkę. Triti przyrzekła, że już nigdy się do niego nie odezwie. No i już od roku nie mają żadnego kontaktu.
Pokemony: Furfrou Imię: -
Poziom: 5
Typ: Ewolucja: Furfrou Ataki: tackle, growl, sand-attack
Charakter i historia: [Natura:Jolly]
Furfrou pochodzi z hodowli pokemon. Został kupiony przez ojca Triti. Nigdy nie był szkolony do walk pokemon. Zdecydowanie bardziej lubi się bawić niż bić.
bardzo przywiązał się do Triti. Uwielbia spędzać z nią czas, czy to na zabawie, czy też jedynie leżeniu przy niej gdy czyta.
Umiejętność: Fur Coat- Obniża o połowę siłę ataków fizycznych.
Trzyma: -
Tete wchodzi do gry...
Z dodatkowymi zasadami.
-Tylko 6 pokemonów w zespole, jeśli jakiś stworek ląduje w komputerze już go nie wyjmuję. (Ewentualnie niewolnik do HM, gdy moje stworki nie mogą się czegoś nauczyć.)
-Nigdy nie korzystam z revive.
Pierwszy dzień gry:
Checkpoint-9 Wizyta na drodze 38.
Moja drużyna:
25lvl Tip
23lvl Ren
23lvl Pon
24lvl Gon
26lvl San(di)
23lvl Max
Opis przygody:
1.Tete nie miał wątpliwości. Totodile będzie jego starterem.
Razem z Tip wyrusza na drogę 29. Przekradają się przez zarośla. Jednak nie udało im się skryć przed pierwszą walką. Mały szczurek został rozszarpany na strzępy przy pomocy ostrych pazurków niebieskiego gada. To był bardzo pouczające widowisko. Tak samo zresztą jak miażdżenie robaczków na drodze 30.
Ps. Dziadek w Cherrygrove jest dziwny.
2.Z jajem w plecaku Wtorek rusza w drogę powrotną. Trochę nudno, bo wciąż to samo wyskakuje z trawy, a pazurki Tip stają się tylko ostrzejsze. Na szczęście pojawił się Silver. Pozwolił nam ciachnąć dla odmiany chikorite. Niewielka to była różnica, w sumie, bo poszło równie szybko co z dzikimi pokami.
3.Wszyscy razem trenowali długo i wytrwale. Z pomocą Gona i Pona Wtorek pokonał pierwszego lidera.
+Gon
+Pon
+Ren
+Lin
4.Nie da się wejść do sali bez przejścia wieży, więc chyba jest tu drobny błąd...
W wieży główne skrzypce też grał Gon i Pon. Dobrana z nich para!
5.Gdy Tete szedł sobie drogą 32 wiała przyjemna bryza od morza. Chłopak nieco zwolnił podziwiając piękno otaczającej go natury. Przynajmniej starał się to robić do póki coś różowego nie przylepiło mu się do twarzy. Hoppip na ułamek sekundy przyłączył się do drużyny, a potem odleciał. Poleciał niesiony siłą z jaką Tete zmiótł go z swego lica i odrzucił w dal.
+Hip
+Sandi
+Zoj
+Sai
6.Nudy~
+Con
7.Może i milTANK jest twardy, ale nie tak jak twardy jest głowa Gona!
+Mic
+Ned
8.Ziemne ataki działają na duchy. Ha, kto by pomyślał!
+Eco
+P.M
9.Zobaczyłem. Walczyłem. Wygrałem. Ale nic na razie nie złapałem.
-Jasne, jak chcesz -odpowiedziała Hato. -Tylko na pewno nie masz ochoty nic przekąsić? Ja umieram z głodu. -Jak coś to znajdziesz nas na zewnątrz, albo po prostu my przyjdziemy do szklarni. Raczej się tu nie zgubimy. -Po tych słowach Furuya ruszył w stronę wyjścia do ogrodu.
Gdy opuszczało się przejście i przechodziło do szklarni od razu trafiało się w serce dżungli. Idąc po wyłożonej dużymi, szarymi, kamieniami ścieżce przechodziło się obok wysokich egzotycznych drzew. Do ich konarów przymocowano brązowe kosze, z których wystawały liście, oraz łodyżki, storczyków. Tuż przy drużce rosło wiele paproci. Wydawały się pozornie bardzo podobne do siebie. Jednak spoglądając na tabliczki powbijane przy nich, od razu można było zdać sobie sprawę, że te o większych liściach to inny podgatunek, od tych o jaśniejszym kolorze.
Pierwszym pokemonem na jakiego natrafił Izanami był Exeggutor. Roślinny stworek przycupnął pomiędzy krzewami wystawiając liście w stronę promieni słońca. Zupełnie nie przejął się obecnością człowieka. Był już zapewne przyzwyczajony do gości.
Gdzie teraz powinien iść chłopak? W stronę części pustynnej, a może bagiennej? Czy też wrócić do towarzyszy?
Bez problemu czmychnęliście ze stacji. Deszcz wciąż siąpił, lecz dało się to jakoś znieść. Poza tym nie odeszliście daleko, gdy usłyszeliście znajomy głos. Bardzo blisko skwerku, odgrodzony niezbyt wysokim murkiem, znajdował się rów. Znad tego ogrodzenia wyglądał Linoone. Był całkowicie przemoknięty, ale z jego pyska nie znikał uśmiech. Futro wciąż miał nieco ubabrane sokiem z jagód.
-Znaleźliście to czego szukaliście? Bo ja już zdążyłem się porządnie najeść.
Z zadowoleniem zmrużył oczy. Kiedy usłyszał kroki zastrzygł uszami. Schował się z powrotem za murkiem. Wasza dwójka znalazła schronienie za wielką donicą z kwiatami, stojącą przed stacją. Kiedy młody mężczyzna przeszedł, i zniknął z pola widzenia, Linoone ponownie wyściubił pysk.
-Po całym mieście ciągnie się sieć kanałów. Odprowadzają deszczówkę, czy coś. Jeśli umiesz pływać jesteś w stanie przedostać się w każde miejsce nie narażając się prawie wcale. -Dziki pokemon przyjrzał się uważniej Prestonowi. -Coś ty taki zmarnowany szczurku?
Rattata, który wcześniej zareagowałby z jakąś niepewnością, albo odrobiną strachu, teraz po prostu lekko wzruszył ramionami. Był zbytnio zmartwiony tym, że jego wuj wyjechał, by przejmować się czymś innym.
-Nie chcecie iść ze mną? -zapytał Linoone nie doczekawszy się żadnej konkretnej odpowiedzi. -Nie ma chyba sensu spędzać w ludzkim mieście więcej czasu.
Moja drużyna to, po kolei: Kya, Poo, Jajks i Sruu.
Martwe: Oi.
Droga pomiędzy miastem drugiego i trzeciego lidera nie była zbytnio męcząca. Miałam szansę przyłączyć do drużyny lodata, lecz grzecznie mu podziękowałam (wpychając z powrotem do sadzawki) i ruszyłam dalej.
W Vermilion, w tej wersji gry, znajduje się niewielka kępa trawy. To tam spotkałam Nuu. Małego zielonego Natu, który dzięki swoim typom bardzo wspomoże moją drużynę. Na razie nie będę go jednak trenować. Muszę się skupić na Kya oraz Poo. Tak więc to właśnie te dwa stworki poobijały wszystkich przeciwników na statku, i jedenastej drodze. Na tym szlaku miałam okazję spotkać Drowzee. Jemu też nie będzie dane przyłączenie się do mojej drużyny marzeń.
Potyczka z moim rywalem była dość prosta. Jedynie jego Jinx sprawiła mi drobne problemy.
Zdecydowanie straszniejszy okazał się lider elektrycznej sali. Parę z jego podopiecznych znało ogniste ataki, więc musiałam co chwilę zamieniać Kya na Poo, a potem na odwrót. Nieocenioną pomocą okazał się atak leech seed. Kiedy przeciwnik mógł spamić jedynie elaktrycznymi atakami wystawiałam roślinnego Poo. Obsadzał on takiego wrogiego Jolteon'a, a ja miałam czas aby podleczyć Kya.
Podczas całej potyczki zużyłam 11 super potek, oraz 4 anty. paraliże, + 2 jagody.
Teraz czeka na mnie długa droga do roślinnej liderki.
Pomysł i kompozycja avatara jest świetna. Ta czapka pod koroną wygląda bardzo ciekawie. Szkoda, że na rękojeści miecz nie ma np, pokeballa, albo po prostu nie trzymasz honedge.
Daję 9 na 10 za drobne niedociągnięcia.
Moja drużyna to, po kolei: Kya, Poo, Jajks i Sruu.
Martwe: Oi.
Przeprawa przez Mt.Moon okazała się dość ciężka. Jednak dużą pomocą okazał się dopiero co złapany Aron. Niestety Oi zginął w konfrontacji z grimerem. Naprawdę nie mam pojęcia jak ten glut jednym uderzeniem ściągnął mojemu raltsowi całe hp.
Jednak miejsce w mojej kieszeni na balle nie było zbyt długo puste. W Cerulean złowiłam Sruu.
Pierwsze skrzypce w walce z rywalem odegrał Kya oraz Jajks. Za to liderkę sali rozgromiłam roślinnym i elektrycznym pokemonem. Nie było łatwo, ale wszyscy członkowie zespołu przeżyli.
W następnym gymie czeka mnie prawdziwy test umiejętności. Czas udowodnić światu, że nic nie powstrzyma elektryzujących ciosów Kya!
Niestety ostatni nuzlocke przegrałam. Musiałam trochę odpocząć od tego wyzwania, ale nie poddam się! Próbuje kolejny raz. Wybrałam Fire Red omega.
Elekid nazywający się Kya to mój starter.
Static, więc lepiej go nie dotykać.
Poo złapany na drugiej drodze.
Lepiej też nie tykać. Effect spore!
Ostatnim towarzyszem, którego złapałam jest Oi.
Przed walką z pierwszym liderem miałam okazję złapać jeszcze więcej pokemonów, ale zrezygnowałam z tego. Wolałam skupić się na trenowaniu tych trzech słodziaków. Nie wyzywałam też na pojedynek swojego rywala. Nawet nie zaglądałam na drogę gdzie czuwał.
Pomocnik stojący w Gym'ie pomógł mi podtrenować Kya. Tak, właśnie elektrycznego Kya wystawię na początek. Zna jeden atak walczący, więc ma szansę znokautować paru rywali. To była świetna taktyka! Elekidowi udało się pokonać czterech wrogów, łącznie z vulpixem. Gdy ogniste monstrum zniknęło zamieniłam zmęczonego Kya, na Poo. Muchomor wciągnął nosem resztę arsenału lidera.
Teraz czeka mnie długa przeprawa przez jaskinię. Walka z rywalem, której nie dam rady ominąć. No i oczywiście kolejny lider. Lepiej niech schowa swoje wodne pokemony do balli, bo mój Kya pędzi im przyłożyć!
-Szkoda, że tak wyszło -stwierdził Furu. -Ale Inazami ma rację. Nie ma co marnować czasu.
Ogród botaniczny zbudowano na skraju lasu Viridian. Była to naprawdę ogromna szklarnia o półokrągłym dachu. Przed wejściem do niej znajdowała się tablica informacyjna. Widniały na niej godziny otwarcia, oraz parę dodatkowych uwag. Nie wolno było hałasować, jeździć na rolkach, czy na rowerze. Zabronione też były walki pokemon.
Na tyłach głównej szklarni można było dojrzeć małą przybudówkę. Pewnie był to składzik. Po drugiej stronie, za żywopłotem, znajdował się zewnętrzny ogród z fontanną.
Gdy tylko otworzyliście drzwi, i przeszliście przez plastikowe zasłony przed nimi, uderzyła w nich fala gorąca. Było tu zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz. Powietrze było wilgotne i czuć w nim było zapach ziemi, rosy, oraz kwiatowych pyłków.
W tym jakby holu na podłodze położono czerwoną płytkę brukową. Przy ścianach ustawiono szafki, do których, za drobną opłatą w zastaw, można było schować kurtki, czy torby. Pomiędzy nimi ustawiono duże donice z roślinami. Wyglądający na jakieś dwadzieścia lat chłopak, ubrany w strój roboczy, właśnie podlewał te kwiaty. Widząc gości uśmiechnął się miło. Wskazał im stojak, z którego można było zabrać ulotkę z planem ogrodu. Hato wzięła jedną i uważnie przestudiowała.
-Na zewnątrz jest miejsce gdzie można usiąść. Może pójdziemy tam i coś zjemy? Moja mama zrobiła nam kanapki na drogę. -zaproponowała Hato.
-Nom, już nieco zgłodniałem.
Cały ogród był podzielony na sekcje. Na zewnątrz rosły rośliny klimatu umiarkowanego. W środku znajdował się za to tropikalny las, a i znalazło się miejsce dla pustynnej i bagiennej flory.
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.