Dzień był piękny. Nic nie zapowiadało zbliżającej się nieuchronnie katastrofy. Nic!
To był naprawdę porządny wiosenny dzień. Ciepły, bezchmurny. Co by mogło pójść nie tak?
....
Hikaru właśnie wyruszył w swoją wspaniałą podróż pokemon! miał całkowity i bardzo poważny zamiar złapać WSZYSTKIE ogniste stworki i utrzeć nosa swojemu bratu. Głupi seler zobaczy kto tu będzie miał fajniejsze pokemony! A Arthur był dopiero dobrym początkiem. Mały trochę głupkowaty i strachliwy stworek człapał koło swojego trenera i niepewnie rozglądał się dookoła. A co jeśli ich coś zaraz zje? Czy Hikaru go obroni? A kiedy będą coś w końcu jeść? Idą już całe dwadzieścia minut! Kto to widział żeby chodzić tak daleko bez żadnej przerwy!
Ale rozmyślania młodego i niedoświadczonego potworka miał przerwać bardzo dziwny incydent...
Pinakid jak zwykle buszował ze swoim małym przyjacielem Lotadem po zaroślach. Udało im się wspólnie upolować nieco jagód i tymczasowo zaspokojeni takim posiłkiem znaleźli sobie ciche i bezpieczne miejsce do krótkiej drzemki.. Istna sielanka! Pinakid nałożył swoje słuchawki na uszy i już miał zamiar przysnąć przy akompaniamencie ulubionych kawałków muzycznych, gdy jego mały przyjaciel zjeżył się i wydając śmieszne chrumknięcia pokicał w tylko sobie znanym kierunku. No i co zrobić? Nic nie zrobisz panie! Pinakid niechętnie ruszył za swoim małym towarzyszem przedzierając się przez krzaki i zarośla. Nawet jakaś gałązka strzeliła mu w twarz, ale nic tam. Przeżywało się gorsze bóle w swoim życiu.
I tak w ślad za Lotadem chłopak dodarł na ścieżkę prowadzącą od Dewford, a żabko-podobny pokemon właśnie odtańcowywał dziwne tańce na około wystraszonego i chowającego się za swoim trenerem Charmandera. No proszę, a to ci niespodzianka! Już tyle czasu Pinakid nie miał okazji stawać twarzą w twarz z innym człowiekiem. Jednak zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zrobić, jakoś zareagować czy Bóg wie co.. Lotad wystrzelił spanikowanemu ognistemu stworkowi maleńką strużką wody w ryjek. To chyba było wyzwanie!
A Charmander spanikował jak panienka biegając wkoło swego trenera i piszcząc żałośnie.
O matko...
-----
Witam i pozdrawiam : D Jak na razie zacznijmy powoli i na spokojnie xd Zapoznajecie się w przygodzie dzięki mnie więc nie ma co szaleć.
Kolejka - Nie obchodzi mnie kto odpisze pierwszy, a kto drugi, liczy się tylko to, że zanim ja odpiszę to mając być odpisy od was obu. Czyli tak: MG - gracz 1 - gracz 2 - MG.
Mam nadzieję, że się rozumiemy, a jak nie to czekam na pytania : D
Liczę na owocną współpracę! <333
Co tym razem, Lotad? - myślał Pinakid, prowadzony przez pokemona. Takie zachowanie było dla jego przyjaciela typowe. Pewnie znowu zobaczył coś super hiper ekstra no i teraz nie spocznie aż wszyscy w okolicy - a wszyscy w okolicy zazwyczaj oznacza tylko Pinakida - również nie dostąpią łaski obejrzenia tego czegoś.
Jednak tym razem Lotad przegiął. Zaprowadził go do innego człowieka, który sobie szedł ścieżką. Przeszkodził mu w odpoczynku, żeby co... Żeby pokazać mu przykładnego obywatela wszechobecnej, złej cywilizaji? Pinakid nie mógł zrozumieć jego zachowania.
- Lotad, czemu... Czemu mnie tu przyprowadziłeś!? To... To człowiek! Po co nam on!? - krzyknął z lekka przestraszony chłopak. Co prawda kontakt z pojedyńczym przedstawicielem własnego gatunku nie wywoływał u niego niekontrolowanych ataków paniki, ale tym razem ludźkość wzieła go z zaskoczenia. Zazwyczaj Lotad nie prowadził go do innych homo sapiensów. Po chwili jednak zdobył się na odwagę by przemówić do młodszego od niego chłopaka.
- Ty... Kim jesteś? Czego szukasz wśród lasów tej wyspy? - nagle Pinakid dostrzegł ognistego pokemona, którego na dodatek zaatakował Lotad - Co jest, Lotad? Chcesz walczyć? A może... Ty tam, co chcesz właściwie zrobić z tym pokemonem!? Wygląda na spanikowanego! Czyżbyś chciał wyrządzić mu krzywdę!? O nie... Nie pozwolę na to! Zostaw tego Chamandera w spokoju!
Krzycząc to rzucił się z pięściami na chłopaka, chcąc przewrócić go i pozwolić biednemu ognistemu pokemonowi na ucieczkę od oprawcy, za jakiego Pinakid zaczął uważać Hikaru. Cóż, nie ważne że to Lotad zaatakował Chamandera, coś z tyłu głowy leśnego bohatera podpowiadało mu, że to ten obywatel cywilizacji jest winien cierpień niechybnie porwanego ognistego pokemona. Może ma zamiar przerobić go na lampę? Kto wie, jakie straszne rzeczy chodziły mu po głowie.
Wszystko to działo się jednak w ciągu ułamków sekund, a Pinakid podążając za instynktem atakował Hikaru i nie zastanawiał się nad tym co robi jakoś szczególnie.
Starter: Charmander
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Wiek: 25 Dołączył: 25 Sie 2014 Posty: 14
Wysłany: 2014-08-27, 08:38
Hikaru przyglądał się Lotadowi co chwila odwracając wzrok w kierunku swojego Arthura, który przecież mógł tu zaraz umrzeć ze strachu. Postanowił, że zabierze swojego charmandera z zasięgu Lotada, żeby tylko nie dać mu go zranić. Zanim jednak zdążył się do niego zbliżyć pojawiła się Arbuzowa Pina colada, która zaczęła coś gadać, chyba do Lotada, ale teraz mózg złotowłosego trenera zamienił się na miejsca z żołądkiem. Poza tym nadal pozostawała kwestia Arthura i tego drugiego.
- Arthurze nie bądź tchórzem... To tylko pokemon, z którym nie masz szans w walce jeden na jednego - powiedział w stronę swojego pokemona przyglądając się całemu wydarzeniu. W końcu na jego twarzy pojawił się banan w końcu cała ta sytuacja była bardzo śmiesz... BANAN! Przecież Hikaru nadal był głodny, ale znowu, zanim zdążył cokolwiek zrobić przerwał mu gadający do niego Pinakid.
- Przyszedłem tutaj, żeby zdobyć kilka pokemonów - powiedział spokojnie tracąc powoli nerwy. - Co ja chcę z, nim zrobić?! To ten Lotad go tak wystrasz... H-hej! Co ty...
Zanim zdążył dokończyć po raz już trzeci Pinakid przerwał mu i rzucił się na niespodziewającego się takiego obrotu sprawy trenera przewracając go na ziemię. Hikaru próbował jakoś się bronić na wszystkie sposoby - poprzez kopanie pięściami, uderzanie nogami, dosłownie na wszystkie sposoby, byleby tylko pomóc swojemu spanikowanemu pokemonowi w tej sytuacji.
- Zostaw mnie w spokoju ty głupku! Muszę pomóc Arthurowi, zanim umrze tam ze strachu! - wykrzyknął w stronę starszego od siebie osobnika, który nie dawał mu teraz żadnych szans na uspokojenie swojego pokemona.
__________________________________________
Wybaczcie za krótki odpis. Zazwyczaj tak wyglądają początki i końce z mojej strony
Chyba mało co poszło zgodnie z planem...
Kiedy Hikaru powiedział do swojego podopiecznego, że i tak ten nie miałby szans z Lotadem Charmander spanikował jeszcze bardziej. ON TU ZGINIEEEEEE! A żeby tego było mało to ten dzikus rzucił się na trenera ognistego stworka i to już był kres jego trudów! Padł jak stał i udawał martwego. Zawsze mu powtarzano, że jak spotka w lesie dzikiego i groźnego Ursaringa to ma udawać, że wyciągnął kopyta. A w sumie obecna sytuacja bardzo podpadała pod napad wściekłego niedźwiedzia.
Zaś Lotad wesoło kicał na około chłopców i wydawał śmieszne kwaknięcio-chrumknięcia. To chyba miał być swego rodzaju doping. ZABIJ! ZABIJ! ZABIJ! Sam wymachiwał od czasu do czasu swoimi krótkimi łapkami w geście boksowania z zaciętym wyrazem dziobka.
A chłopcy dalej tarzali się po ziemi jak nienormalni. Zero pożytku z tych pokemonów. No słowo daję!
W końcu jednak Hikaru jakimś nadludzkim trudem i szczęściem zepchnął z siebie oprawcę i zdołał nawet odsunąć się nieco od tego wariata na parę kroków. Szybko! To może jedyna okazja, aby pokazać, że Charmander nie jest niewolnikiem! A właśnie.. gdzie ten mały jełopa?
Jak to gdzie? Dalej udawał martwego nieopodal pola walki chłopców, ale jakoś słabo, bo co chwilę uchylał nieco oczka, aby obadać sprawę.
Lotad za to podkicał do swojego odepchniętego przez napastnika trenera i zagrzewając rozmasowywał mu udo.. Bo wyżej jakoś nie sięgał. Chciał chyba przekazać Pinakidowi, że spokojnie i tak zabije tego cherlaka w następnej rundzie!
- Nie, Lotad! To... To zbyt ryzykowne! - krzyknął najpierw Pinakid wstając na ziemię po tarzankach z nieznajomym. Wtedy jednak przyszło mu do głowy, że jego pokemon również zasługuje na dobrą akcję i że chronienie go przed niebiezpieczeństwami nic nie da. Cóż, niech walczy z tym okropnym człowiekiem jeśli chce. Jako przyjaciel Pinakid nie może mu tego zabronić.
- Niech... Niech będzie. Walcz Lotad! Użyj swojego ruchu Absorb na... Hikaru! Zabierz mu trochę energi życiowej, taki człowiek jak on i tak tylko ją zmarnuje.
Cóż, w obecnej sytuacji nie było żadnego powodu aby walczyć z niewinnym Chamanderem. Ataki pokemona należało więc skupić raczej na ludzkim oprawcy niż jego poke-ofiarze.
Ano właśnie. Kiedy Lotad ruszył do walki, Pinakid zauważył... ŻE CHAMANDER UMARŁ! NO NIEŹLE!
- Chamander!? Chamander!!! - krzyknął Pinakid rzucając się na leżacego bez ruchu pokemona - Chamander, żyj! Żyyyyyyyj!!! Zaraz będzie po wszystkim, nie martw się! Będzie dobrze! Dobrze! Lotad pokona tego złego porywacza, a wtedy we trójkę opuścimy to miejsce. Błagam Cię, otwórz oczy!!!
Mówiąc to szarpał ognistym pokemonem we wszystkie strony, próbując przywrócić go do życia. No bo w końcu nieruchomy, leżacy na ziemi pokemon musiał conajmniej stracić przytomność, czyż nie? A to już oznacza potrzebę resustycacji. Na razie jednak zamiast oddechów i uciśnięć, Pinakid używa dzikiego potrząsania w losowych kierunkach.
Gdyby zaś Hikaru chciał mu w tym przeszkodzić, to chłopak poprostu agresywnie przerwóci napastnika i błyskawicznie wróci do czynności ratowniczych.
Starter: Charmander
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista Karta Postaci: przejdź
Wiek: 25 Dołączył: 25 Sie 2014 Posty: 14
Wysłany: 2014-09-15, 16:55
No dobra! Hikaru wziął się do roboty i spróbował poukładać sobie to wszystko w głowie, bo na razie to wszystko wyglądało tak jakby nażarł się za dużo grzybków - Jego charmander biegał i udawał martwego, ten Pinakid aka Tarzan darł się i mylił Charmandera z jakimś Chamanderem a Lotad właśnie miał wyssać energię życiową naszego kurdupla... NO NIEŹLE!
- Hikaru! Wykonaj unik! - wydarł się sam do siebie i odskoczył na prawo wykonując przy tym bardzo niezwinny obrót w prawo i o mało nie łamiąc sobie przy tym karku.
Gdyby unik zgodnie z planami Hika się powiódł to miał on zamiar od razu podbiec do klęczącego przy Arthurze Pinakida i kopnąć go w brzuch aby ten po prostu zostawił tego przyszłego Charizarda (ta, jeszcze czego co nie? xD). Zaraz po tym chciał uklęknąć przy tym durnowatym pokemonem i zbadać jego puls, chociaż i tak znając go to najpewniej udawał jak to te gimbuski symulują, że umierają, bo w szkole nie wolno, im słuchać Bieberka i Łan Erekszyn czy coś. Jeżeli udawał to czekała go kara w postaci ograniczenia ilości posiłków z jedenastu dziennie do dziesięciu i pół dziennie.
___________________________________________________________________
Wybaczcie za brak weny :<
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.