[Draggy]

Witaj Chen. Nadal nie odpowiedziałaś mi, jak mam się do ciebie zwracać? :p Cheniątko, Chenuś, Chenowa, Chen- kouhai? :3

- - -

Stałeś przed siedzibą Teamu Rocket w Cleadon- Niewielkiego kasyna z którego dochody pomagały wcielić w życie koszmarne plany, których nie powstydziłby się sam Mengele. Błękitne, wrześniowe niebo po którym powoli ciągnęły się szare chmury było odzwierciedleniem twego dziwnego spokoju, osiągniętego po opuszczeniu siedziby zmieszanego wraz z narastającą odrazą do świata, potęgowaną powoli zamierającymi już w twojej głowie wspomnieniami o "cierpieniu" Luhana. Ball z Yeri drżał lekko, jakby i ona sama czuła to dziwne uczucie po opuszczeniu bacznego wzroku strażników. W ręku dzierżyłeś list. Wręczył ci go zastępca przełożonego Giovanniego- to coś! Już na sam widok tego faceta miałeś ochotę wbić mu nóż w plecy. Obleśny staruch, koło 70 lat. Natłuszczony, siwy wąs gęsto rósł mu pod hakowatym nosem. Przywdziany w najdroższy garnitur dumnie, niczym paw, kroczył po swoim gabinecie omawiając szczegóły i zasady jakie obowiązują podczas misji. Słuchać uważać zacząłeś tylko wtedy, kiedy usłyszałeś o braku nadzoru nad tobą podczas twojej wyprawy do Kyungsoo. Oczywiście, Giovanniemu pękła by żyłka w... głowie. (Ekhem), gdyby któreś z dzieci po latach katorgi i ciężkiej, przymusowej pracy w Zespole R wydostało się na zewnątrz bez jakiejkolwiek kontroli. Toteż jako ochotnikowi do projektu E.X.O wszczepiono ci niewielki nadajnik pod skórę. Co śmieszniejsze- miało to miejsce podczas kiedy spokojnie spałeś, tak abyś nie stawiał zbytniego oporu.
Wiedziałeś, że musisz wyruszyć i poszukać Kyungsoo, toteż stanie i złoszczenie się na kolejną marionetkę tego psychopaty nic ci nie da. Wszelakie informacje dotyczące dokładnego położenia i sposobu dotarcia do twego celu zawarte były w środku koperty. A przynajmniej tak ci obwieszczono. Jedyną informacją, jaką przekazano ci osobiście, to to, byś kierował się na południe- do Fuschii.

[REKLAMA]

[Chen]

Hej, hej *macha łapką zawzięcie* Chenuś brzmi całkiem całkiem ;p Ogólnie to jestem łasa na wszelkiego rodzaju zdrobnienia, także jeśli chcesz używaj ich ja najczęściej xd


-----

A więc zaczęło się - wielka wędrówka, dzięki której Chen miał zyskać samodzielność, obycie w świecie i niezależność, pozbawienie jakiejkolwiek kontroli. A propos tej niezależności właśnie... nie spodziewał się tego małego gówienka wszytego pod skórą, chyba nie docenił zachłanności Giovanniego, tego starego perwersa, względem 'swoich dzieci', ale właśnie miał się na własnej skórze o tym przekonać. Na razie nie zamierzał się tym zbytnio przejmować, później w razie potrzeby znajdzie jakiś sposób na zlokalizowanie i usunięcie nadajnika, choćby to się nawet wiązało z koniecznością ucięcia sobie jakiegoś strategicznego członka ciała... Chociaż miał jednak nadzieję, że obędzie się bez tego. Idąc, w ramach rozrywki wymyślał sobie, co zrobi z Giovannim, kiedy w końcu będzie mógł się dorwać oficjalnie do tych jego obleśnych czterech liter. Chciał żeby dziadyga cierpiał, bardzo cierpiał, dlatego stwarzał sobie w mózgu coraz zabawniejsze i okrutniejsze scenariusze. W końcu znudziła go ta nieukrywana przyjemność, gdyż był skazany tylko na własną fantazję, dlatego zaczął dla zmiany nastawienia wspominać Fuchsia City. Wiedział, że jest tam sala z Kogą na czele, oparta na Pokémonach typu trującego. Trenerzy, którzy go pokonają otrzymują Odznakę Duszy. Zastanawiał się, czy mógłby się z nim spotkać (albo jeszcze lepiej z jego urodziwą córeczką Janine) i ewentualnie powalczyć z nimi. Ciekawe, czy już wtedy będzie na to gotowy... Chen szedł, aż poczuł, że zniknął z oczu członkom Zespołu R. Wiedział, że mają go cały czas na celowniku dzięki lokalizatorowi, ale miał nadzieję, że co z oczu to z serca i na razie dadzą mu chwilę spokoju. Staruch od Giovanniego nie dał mu dokładnych wskazówek, kiedy otworzyć list, zresztą chłopak i tak nie wytrzymałby dłużej tej niepewności, dlatego rozdarł kopertę i wyciągnął zawartość. Zanim zaczął czytać rozejrzał się po okolicy, czy nie spotka przypadkiem kogoś. A nóż jakiś tubylec czy inny podróżnik tamtędy wędruje, a Chen dawno nie rozmawiał z nikim, kto nie był z gruntu zły i nie nosił bluzy z czerwonym "R" na piersiach.

[Draggy]

Pardon Chenuśka za nieobecność, sprawy zdrowotne. :v To teraz jedziemy z koksem. 3:

- - -
Nie zauważyłeś nikogo, kto mógłby ci się wydawać godny zaufania, tylko kilku lokalnych kloszardów pałętających się w poszukiwaniu pożywienia. Ostrożnie otworzyłeś kopertę i wyciągnąłeś ze środka kopertę ze środka. Już przy samym otwieraniu koperty do twoich nozdrzy drogę znalazł silny zapach tytoniu. Lekko pożółkła kartka w środku wydawała się być hipocentrum tej woni. Spojrzałeś na nią i zacząłeś czytać:

Cytat:

Gratulacje! Stałeś się częścią programu E.X.O. Dzięki twojej pomocy Zespół R udowodni ludzkości, że "Nadludzie" nie są tylko fantazją nazistów. Twoje pierwsze zadanie- udaj się do Fuschii. Znajdziesz tam wejście do Safarii, udaj się do owego budynku i znajdź kasjera imieniem Ichi. Zapytaj go o populację Rhydonów, a on udzieli ci reszty wskazówek." ~Pozdrawiamy, Zespół R

Gdy przeczytałeś ten jakże uroczy liści twoim oczom ukazał się niewielki kawałek papieru leżący na dnie koperty. Po rozłożeniu okazało się, że jest to mapa, która pokazywała ci dokładną drogę do twojego celu z uwzględnieniem skrótów i przystępnych metod transportu (Rozpiska kursów busów, numery pociągów oraz numer do taksówkarza zaprzyjaźnionego z zespołem R.)
Na mapie wielkimi, czerwonymi kropkami oznaczone zostało coś, co na legendzie opisano jako "Skrytka z zapasowym pokemonem dla członków". Najbliższy z nich znajdował się przy przystanku autobusowym na południe od miasta. Zespół R przewidział widocznie, że czasem misje nie odnoszą skutku i członkowie będą musieli wycofać się z pola działania i zaczerpnąć skądś dodatkowej pomocy. Zielone zaś oznaczały skrytki z bronią, lecz ta była ograniczona stopniem w organizacji, bowiem do otwarcia wymagany jest klucz. Mogłeś też wyraźnie zobaczyć niewielkie czerwone "R" przy niektórych lokalach w Cleadon, Saffron i Fuschii np. Przy budynku Safarii. Nie musiałeś czytać legendy, żeby domyśleć się, iż są to lokale pod kontrolą Zespołu R. To jak? Komu w drogę, temu ser... czy jakoś takoś.

[Chen]

Od ostatniego postu dochrapałam się Nidorino z Safari i czekam na jajco Scythera. Tak tylko informuję xd


Wygląda na to, że macki Zespołu R sięgają dalej niż myślałem. W sumie to logiczne, przy tak starannym przygotowaniu musieli w końcu rozwinąć swe wpływy, jednak rozmach projektu E.X.O zaskoczył mnie. Pomysł z nadludźmi wydał mi się chory, człowiek wydawał mi się jednostką na tyle nieperfekcyjną, że proces doskonalenia go musi być strasznie pokręcony i pracochłonny. Nad kwestiami moralnymi nie zastanawiałem się, bo to nie leżało w mojej naturze. Martwiłem się tylko o Luhana, bo o swoich martwić się trzeba, a on był jedynym 'swoim' jakiego miałem. Zachowywałem się trochę jak wilk broniący własnego małego stada. Czyżby z Luhana usiłowano właśnie zrobić nadczłowieka? A może slużył jako worek treningowy dla tych nowych, lepszych ludzi? W końcu cały czas chodził poobijany... Wściekły rozważałem możliwe opcje. Fuschia City jest cholernie daleko, a na bus czy pociąg pewnie będę musiał trochę poczekać... Dlaczego by nie skorzystać z nadarzającej się okazji i bie odwiedzić najpierw jakiegoś lokalu należącego do Zespołu R? Zasięgnę w ten sposób języka i może uda mi się czegoś dowiedzieć. Powinienem się z kimś tam zapoznać, kontakty w mojej sytuacji są bardzo ważne. Znalazłem więc na mapie najbliżej położony lokal, po czym udałem się do niego. Śmiało przekroczyłem próg, podekscytowanie mieszało się z ciekawością.

[Draggy]

To znowu ja! Odpis na Poke Przygodę dostaniesz dzisiaj razem z założeniem przygody Aurorze. 3:
- - -
Jeżdżąc po palcem po mapie w poszukiwaniu najbliższej miejscówki Zespołu R- poza tą, z której właśnie wyszedłeś w twoje oczy rzucił się się punkt dwie ulice dalej, oznaczony zarówno czerwoną R jak i kropką, której wcześniej nie dostrzegłeś, ponieważ zlewała się ona w jedno z literą. Udałeś się tam pospiesznie. Gdy byłeś już na miejscu twoim oczom ukazał się niewielki sklep. Cały pomalowany na zielono, z jednym wielkim oknem z przodu zabezpieczonym kratą. Nad starymi, drewnianymi drzwiami wisiał szyld z wizerunkiem Vulpixa i napisem:

Cytat:

Sklep Zoologiczny Gerogre'a

Gdy przekroczyłeś próg, otwierane drzwi uderzyły o dzwonek wydając cichy dźwięk a twoim oczom ukazał się niewielki sklepik przepełniony schludnymi klatkami, terrariami oraz akwariami. Akcesoria dla Pokemonów powywieszane były po całym sklepie. Mogłeś tu znaleźć cały asortyment produktów. Od karm, po specjalistyczne szczotki i gryzaki. Wszystko to tworzyło zapach charakterystyczny dla sklepów Zoologicznych. Dla jednych przyjemny, dla drugich- nie koniecznie. Na końcu sklepu za szklaną ladą siedział mężczyzna w średnim wieku. Na głowie miał nieuczesane, czarne, długawe włosy. Był nieco pulchny a efekt ten uwydatniała koszula schowana w spodnie, przytrzymywana szelkami. Widząc cię wstał i powiedział:
- Witam w moim sklepie! Co cię tu sprowadza? Nie ważne, bo mamy wszystko! Dosłownie! Nawet legendarne ptaszydła znajdą u mnie idealne środki do pielęgnacji swoich piór... Haha, jakby istniały! A może szukasz Pokemona? Tak, tak! Mamy ich całe mnóstwo, od tych z naszego regionu, po te najbardziej egzotyczne! Śmiało, rozejrzyj się! Każdy znajdzie coś dla siebie. - wydawał się bardzo serdeczny. Aż za bardzo.