Yhm. Próbowałam odczytać z uśmiechu Saitou jego myśli, gdyż czułam, że jednak mój pomysł związany z Hakurenem i Darkiem za bardzo mu się nie spodobał. Też chciałabym spędzić więcej czasu z moim ukochanym, ale też nie mogę zaniedbywać przyjaciół. Cholera. Co jest? To nagłe uczucie... Podobne do tego z rana, kiedy musiałam się zamknąć w łazience. Znowu? Nie jadłam nic, co by mi stanęło na żołądku. I skończyło się na tym, że uświniłam buty Saitou. Jestem boska. Oto nowy sposób na podryw. Zwymiotuj komuś pod nogi, a będzie twój. Szlag. Mam ochotę zemdleć do tego. A teraz do tego ten brzuch. Złapałam się za niego padając na kolana. - Przepraszam Sai-chan, ale chyba nie najlepiej się czuje. - Zamknęłam oczy i zaczęłam szybciej, a zarazem głębiej oddychać. Liczyłam, ze mi to pomoże. - Nie wiem co się dzieje. Rano miałam tak samo...
- Rano też wymiotowałaś? - Saitou skrzywił się nieco. - Czemu nic nie powiedziałaś? Nie wychodzilibyśmy wtedy na słońce...
Chłopak zakopał nogą plamę, którą zrobiłaś, a buty opłukał w morzu. Podszedł do Ciebie i wziął Cię na ręce, przytulając mocno do siebie.
- Chłopaki, my póki co wracamy do ośrodka! - zawołał. Hakuren odmachał mu ręką i pokiwał głową na znak, że zrozumiał, co się dzieje. Kamerdyner nie robił Ci żadnych wyrzutów o zapaskudzone buty... Jedynie był zły, że nie powiedziałaś rano, że czułaś się źle. Na dodatek miałaś dziwne wrażenie, że Twoje spodenki zrobiły się nieco przyciasne. Ale może to tylko wrażenie?
Chłopak zaniósł Cię do budynku i ułożył wygodnie na kanapie, przynosząc Ci za chwilę szklankę wody i dwa sucharki na talerzu. Przy zatruciu pokarmowym lepiej nie jeść zbyt ciężkich rzeczy, prawda? Przemęczysz się jeden, dwa dni, i przejdzie.
- Nie sądziłam, że to coś ważnego. Potem czułam się już lepiej, toteż nie chciałam, abyś się martwił taką drobnostką. - Odparłam tuląc się do Saitou. Naprawdę nie chciałam sprawiać problemów kamerdynerowi. Zwłaszcza, że mieliśmy urlop i chcieliśmy odpocząć od wszelakich problemów. Yhm. Chyba będę musiała się znowu przebrać. Najwyraźniej nieco przytyłam. Może jednak to z przejedzenia? W zamku jadałam 7 posiłków dziennie wzbogaconych w potrzebne suplementy. Śniadanie, drugie śniadanie, podwieczorek, obiad, obiadokolacja, kolacja, wieczorne desery. Rozłożyłam się na kanapie. Raczej nie wyjdę z budynku przez resztę dnia. Na razie napiłam się jedynie wody. Odechciało mi się jeść cokolwiek.
Po krótkiej chwili braku apetytu odczułaś jednak pewną bardzo dziwną ochotę... na lody. Tak, lody to to, co byś w tej chwili zjadła. Z drugiej strony, równie dobry byłby pewnie kiszony ogórek. Och, albo kiszony ogórek z lodami! To musi być niesamowite połączenie smakowe! A gdyby tak dodać do tego ketchup i trochę pianek, takich prościutko z ogniska... mmmm!
- Wszystko w porządku? - Saitou skakał dookoła Ciebie jak kot z pęcherzem, starając się jak najbardziej Ci usłużyć i ulżyć.
Boże jedyny prawdziwy... Mój gust smakowy w jednej chwili się zepsuł. Ketchup do ogórka kiszonego z lodami? Dobre sobie. Musztarda jest lepsza. Bardziej wyrazista i ma więcej witamin. Ta. I przez takie wymysły potem będę godzinami siedzieć w toalecie. Spojrzałam z grymasem na twarzy na Saitou.
- Nasz mnie dziwna chęć na ogórki z przeróżnymi dodatkami... To dziwne. Bo przecież nie znoszę ich, bo są dla mnie za kwaśne... - Wymruczałam. - Sai-chan może siostra Joy będzie wiedziała co mi dokładnie jest, żebyśmy zakupili jakieś leki na tą moją chorobę żołądkową? Mógłbyś ją zawołać? - Zapytałam wpatrując w się w chłopaka. Nie miałam siły, żeby się ruszyć i pójść po kobietę.
Saitou skrzywił się, słysząc, na co Cię właśnie naszła ochota. Przecież nigdy nie jadłaś takich rzeczy, a już zwłaszcza w takich kombinacjach!
- Zaraz zawołam pielęgniarkę. Leż! - powiedział stanowczo, tonem nie kamerdynera, a zatroskanego chłopaka. Zniknął za ścianą, a po chwili wrócił z siostrą Joy, która wyglądała na nieco zmartwioną. Pielęgniarka zadała Ci kilka pytań, po czym obmacała Twój brzuch ze wszystkich stron. W międzyczasie Saitou przyniósł Ci ogórki, na które jednak minęła Ci ochota. Teraz najlepszy byłby ananas. Ale z ketchupem!
- Jesteś w ciąży - uśmiechnęła się siostra Joy. Saitou stanął przy Tobie jak głodny glonojad i otworzył buzię z zaskoczenia...
Posłusznie wykonałam polecenie Saitou. Sama także się zamartwiałam o to, co mi dokładnie jest. Mam nadzieje, że to nie jest jakaś ciężka choroba, co przez nią będę leżeć w łóżku przez parę miesięcy. Mamy przecież jeszcze tyle regionów do zwiedzenia. Zanudziłabym się na śmierć. Nie mówiąc o Hakurenie i Darku, którzy, by pewnie nas opuścili. Kiedy przyszła siostra Joy, dałam się zbadać ze wszystkich stron. Znowu mój żołądek wariował. Przedtem ogórki, teraz ananasy. Co potem. Paszteciki drobiowe z polewą pistacjową? Jednak tego, czego potem się dowiedzieliśmy z Saitou, to bym nigdy się nie spodziewała. Ja? W ciąży? Będę mieć dziecko? Z moim ukochanym? Zdziwienie szybko przemieniło się w radość.
- Naprawdę?! Tak się cieszę! - Rzekłam z uśmiechem na ustach dotykając swego brzucha. Spojrzałam na kamerdynera. Czy ta wiadomość także go ucieszy, a nie tylko zadziwi? Może i jestem za młoda na matkę, ale mimo tego... Postaram się być dla swego malucha najlepszą opiekunką. Ah. Ciekawe czy to będzie chłopczyk, czy dziewczynka. Hehe. Teraz mnie jeszcze więcej łączy z moim kochanym kamerdynerem.
Saitou jeszcze przez dobrą chwilę poglonojadził... A potem spojrzał na Ciebie z niedowierzaniem, kucnął obok i przytulił Cię mocno.
- Ghetsis mnie za to zatłucze jak psa - roześmiał Ci się w ucho, ale jego uścisk ani na chwilę nie zelżał. - Poza tym wobec tego... Mam dla Ciebie jeszcze jedną propozycję.
Chłopak podniósł się z kucek, otrzepał spodnie i przyklęknął na jednym kolanie. Kiedy zaczął grzebać w kieszeni, siostra Joy odsunęła się nieco, a od zgromadzonej w ośrodku damskiej części turystek dało się słyszeć przeciągłe "aaawwwww...". Kamerdyner wyciągnął niewielkie pudełeczko i otworzył je przed Tobą, pokazując Ci piękny pierścionek z białego złota i... diamentem?
- Czy wyjdziesz za mnie, panienko Yukino? - Saitou uśmiechnął się rozbrajająco, patrząc Ci prosto w oczy.
Jak dobrze, że Saitou też się cieszy z tego, że będziemy mieli dziecko. Ponoć faceci uciekają po usłyszeniu takiej nowiny. Ale nie mój ukochany. On jest odważny, odpowiedzialny. Wychował mnie, to wychowa też naszego malucha. Yhm? Jaką propozycje ma dla mnie kamerdyner? O boże... O boże! Arceusie! On chce zrobić to, na co tak tyle czasu czekałam! Wreszcie! Oświadcza mi się. Mi! Będę miała nazwisko Saitou. Yukino Hajime. Pasuje jak ulał! Aż się zaraz rozpłaczę! Nie no kurde. Bez przesady. Zachowuję się jak te lafiryndy w telenowelach. spokojnie Yukino. To nic takiego. Dostaniesz pierścionek na palca i tyle. Ciekawsze jest to, ile wypłat od ojczulka kosztował ten diament. Na taniego nie wygląda. Mniejsza z tym. Liczą się ponoć intencje.
- Jeszcze pytasz Sai-chan? Jasne, że tak! - Z radością przytuliłam się ponownie do chłopaka. Nie no. Nawet się popłakałam z tego wszystkiego. Szczęście mnie otaczało ze wszystkich stron.
Saitou również mocno Cię przytulił, po czym wsunął Ci na palec pierścionek.
- Najbliższe miesiące spędzimy tutaj, Yukino - uśmiechnął się... nieświadomy tego, co tak naprawdę będzie się działo.
~~~~~~~~~~~~
Sześć dni później...
~~~~~~~~~~~~
Twój brzuch wyglądał już jak konkretny balon. Duży, zdecydowanie za duży jak na jedno dziecko... Czyżby było ich więcej? Może urodzisz siódemkę, jak koty? Z powodu niesamowicie szybkiego tempa rozwoju ciąży nie można było określić, ile czasu jeszcze to potrwa i jakie osiągnie rozmiary. Chyba że...
Poczułaś bardzo silny skurcz. Baaaardzo silny. Jeden. Za kilka minut drugi. Po kilku godzinach były już regularne, co kilka minut...
Coś tu nie gra. Czemu mój brzuch jest tak wielki, skoro dopiero minęło 6 dni? Raczej powinien mieć taką wielkość po miesiącu, czy dwóch. Chociaż... Ja się tam tak za bardzo nie znam na ciążach, więc może to normalne zjawisko. Gdyby było źle, to by mi siostra Joy coś powiedziała. Yhm. Może to bliźniaczki? Albo trojaczki. A może po prostu urodzę zawodnika sumo. O cholera. Jak boli... Te skurcze. Coś się zaczęło. Jest źle. Spojrzałam w bólu za moim narzeczonym.
- Saitou przyda się siostra Joy. - Rzekłam pomiędzy jękami z bólu. Starałam się szybko i równomiernie oddychać.
Chłopak popatrzył na Ciebie spanikowany i jak poparzony pobiegł po pielęgniarkę. Kiedy ta zobaczyła, w jakim jesteś stanie, szybko zawołała koleżankę do pomocy. We dwie przerzuciły Cię delikatnie na wózek, którym wywiozły Cię na salę porodową. Kolejna osoba zdejmowała z Ciebie spodnie, dopóki jeszcze można było to zrobić. Drzwi sali zamykały się i otwierały, Saitou stał w kącie sparaliżowany ze strachu, Hakuren plątał się pod nogami krzycząc coś o ręcznikach i gorącej wodzie, ale został spacyfikowany przez Darka... Jedyne, co docierało do Ciebie, to słowa lekarza prowadzącego poród... "PRZYJ!".
Czyli, że zaczęłam rodzić? Dziwna ta moja ciąża... Ej. Moje ciało się jeszcze nie przystosowało. Nie mówiąc już o stanie psychicznym. Nie odbyłam kursów macierzyńskich ani jakichś przygotowań do porodu. Doktorek mi każe przeć. Kurna. Sam sobie dziecko wypychaj z brzucha. Znawca kurna. Myśli, że jest facetem, to może mi rozkazywać. Kurna. Ja tu potrzebuje ciszy i spokoju. Niech wszyscy se pójdą. Saitou łajza niech lepiej się nie odzywa, bo go uduszę. To jego wina, że tu jestem. A, żeby ci ktoś wstawił kiedyś macicę w miejsce jaj. Kurna. Staram się przeć z całych sił. No, bo co innego miałabym teraz robić.
>>Tu powinny być sceny dość drastyczne, ale ze względu na delikatność mojego żołądka i wrażenia estetyczne potencjalnych czytelników, ten moment ominiemy<< ;-;
Byłaś wykończona całym zajściem, ale na szczęście już było po wszystkim. Dwa cienkie, piskliwe głosiki było słychać w całym pomieszczeniu. Saitou umazany krwią podał Ci do rąk jedno małe zawiniątko, z którego wystawała tylko mała, kosmata główka z kocimi uszkami. Drugi identyczny "pakunek" Twój narzeczony trzymał w ramionach, a już po chwili również powierzył go Tobie.
- Dziewczynka i chłopiec - uśmiechnął się, kucając przy łóżku i przyglądając się Waszej trójce, pogłaskał Cię po głowie.
Zmęczona całym porodem wsłuchiwałam się w dogłosy wokół mnie. Bliźnięta. Mam chłopca i dziewczynkę. Syna oraz córkę. Arceusie. Jak się cieszę! Nawet odziedziczyły po nas kocie uszy, które zdobyliśmy przypadkiem. No nic. Będziemy taką oryginalną rodziną. Kiedy dostałam dzieciątka do rąk, pomimo braku sił uśmiechnęłam się. Przytuliłam rodzeństwo do siebie, by podzielić się z nimi swym ciepłem.
- Trzeba nadać im imiona. - Rzekłam cicho. -Co powiesz na "Hitsu" dla chłopca? - Zapytałam swego ukochanego, jednocześnie myśląc nad imieniem dla dziewczynki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.