/I tak oto witam nową graczkę! c: Mam nadzieję, że nie będzie ze mną problemów z tytułu, że koordynatorowi nie prowadziłam jeszcze przygody. W razie jakichkolwiek pytań, sugestii, bądź inny spraw możesz pisać na moją prywatną pocztę lub tak jak ja na początku bądź na końcu posta. Jeżeli chcesz to możesz również wybrać sobie Fakemony w odpowiednim dziale. To tyle ze spraw organizacyjnych. c: Mam nadzieję, że będzie Nam się dobrze współpracowało.
Floaroma Town. To właśnie w tym mieście miała rozpocząć się Twoja podróż. Nawet do teraz, poczynając od ósmego roku życia, nie porzuciłaś swoich marzeń koordynatorskich. Mama była naprawdę zadowolona, że postanowiłaś obrać taką samą drogę jak Ty, jednak kontakty z Nią nie były takie, jakich spodziewałaby się każda nastolatka w Twoim wieku. O ojcu lepiej chyba wcale nie wspominać, bo nie tyle, że nie kochał Cię ojcowską miłością, a tyle, że nie miał dla Ciebie tyle czasu, ile byś sobie życzyła. Tak, czy inaczej postanowiłaś powiadomić swoich rodziców o podróży, jednak najmniej interesowało Cię ich zdanie w tej sprawie. Cóż za dziwny zbieg okoliczności, bo Oni najwyraźniej w jakimś stopniu się tym zainteresowali, a Ty wcale się tego nie spodziewałaś.
Otworzyłaś drzwi swojego domu i oto Twoim oczom ukazał się piękny widok. Miasteczko z natury spokojne, które przyciągało masę turystów i koordynatorów zważywszy, że w Floaroma Town znajduje się przecież Sala Pokazów. Być może kiedyś tutaj wrócisz, już jako doskonała wręcz dziewczyna w tym fachu i zawojujesz tutejszy konkurs. Twój Piplup stał teraz obok, bacznie Ci się przyglądając, a na łebku miał jak zawsze zawiązaną tą swoją uroczą opaskę, z którą niechętnie się rozstawał i tylko co jakiś czas ciągnął nogawkę Twoich spodni, bo najwyraźniej już chciał wyruszać. Był na tyle nie znośny, że chyba najlepszym wyjściem byłoby schowanie Go do Pokeballa, jednak z drugiej strony nie mogłaś raczej pozwolić, aby ominęły Go pierwsze kilometry Waszej wspólnej podróży.
Usłyszałaś za sobą głos. To Twoja mama, zbliżała się teraz do Ciebie z uśmiechem na ustach, trzymając wyraźnie coś w dłoniach. Co prawda nie była Ci aż tak bliska jak zmarła babcia, jednak jej matczyna opieka i oddanie sprawiały, że zbliżałyście się do siebie coraz bardziej.
- Stormy! - powiedziała, kiedy już stała obok Ciebie, w drzwiach. - Masz moja córeczko, weź to. - mówiąc to, włożyła do Twojego plecaka dwa jabłka, kanapkę oraz butelkę czystej, mineralnej wody, abyś z głodu i pragnienia nie zginęła oraz kilka ubrań na zmianę. - Jestem z Ciebie naprawdę dumna i nawet jeżeli nie umiem tego okazać, to tak jest... - dodała po chwili z uśmiechem na ustach. - Powodzenia córeczko. Wracaj co jakiś czas do domu, albo przynajmniej dawaj o sobie znać. - powiedziała to i najnormalniej w świecie Cię przytuliła. Nawet, jeżeli nie masz z Nią wyśmienitego kontaktu, to w dalszym ciągu Twoja matka, która Cię kocha i będzie straszliwie za Tobą tęskniła. Ty również, jednak na ten czas wydawało Ci się, że wcale tak nie będzie.
Chyba pora wyruszać, bo w końcu ciekawe pojedynki, wstążki, pokazy i Wielki Festiwal czekają na kogoś takiego jak Ty. Swoim sprytem i kreatywnością na pewno zawojujesz ten cały świat!
/ wiem że podołasz :) Zbyt dobrze piszesz żeby sobie nie poradzić i nie próbuj zaprzeczać. Mam nadzieję, że nie namieszam za bardzo i dobrze będzie ci się to prowadzić :D
Stałam tak dłuższą chwilę nie mogąc nic wykrztusić. Byłam po prostu w szoku słysząc słowa matki. Bez ruchu byłam jeszcze około minutę, aż w końcu cofnęłam się o dwa kroki, wzniosłam wzrok ku matce i odparłam cicho:
- Dziękuję.
Po czym nie odwracając się za siebie skierowałam się na południe. Szłam powoli co chwila rozglądając się gdzie hasa mój towarzysz. Myślami ciągle byłam w domu, przy babci. Wiedziałam jednak, że kiedyś muszę się otrząsnąć i zacząć żyć własnym życiem, podążać za marzeniami i wystąpić na Wielkim Festiwalu.
Potrząsnęłam głową, tak jakbym chciała zrzucić z niej nie wiadomo co. Westchnęłam i nagle do głowy przyszło mi jedno pytanie "Jak mogę zdobyć jakąkolwiek wstążkę z jednym pokemonem?!". W tym momencie moje myśli skierowały mnie w myśli jakie pokemony chciałabym złapać.
Szłam taka zamyślona, aż w pewnym momencie... Bum! Nagle znalazłam się na ziemi. Podniosłam się i otrzepałam po czym spojrzałam za siebie.
- Hmm... nic tam nie ma? - zdziwiłam się, lecz twierdziłam, że to przez moje zamyślenie.
Chciałam już ruszać w dalszą podróż, więc odparłam do Naru, który zmartwiony odgłosem upadania przybiegł natychmiast - Dobra. Zbierajmy się, bo będziemy musieli spać pod gołym niebem. - zaraz jednak usłyszałam donośny szelest z krzaków znajdujących się ode mnie o jakieś niecałe dwa metry. Oboje z Piplup'em podnieśliśmy naraz głowy. Nie wiem jak on, ale ja byłam nieco przerażona tą sytuacją. Jedyną moją obroną był ten maluch, z niedużymi jeszcze umiejętnościami walki...
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie niepokojące odgłosy w krzakach, znajdujących się przy dróżce, którą właśnie szłaś. Stanęłaś jak wryta, w czasie, kiedy Twój podopieczny wypiął dumnie pierś do przodu i był gotowy przyjąć każdy atak, tylko po to, aby Cię obronić. Co za wspaniały towarzysz, lepiej to chyba nie mogłaś wybrać. Naruto poprawił swoją opaskę, pociągając za końce wstążki niczym prawdziwy ninja i teraz tylko czekał na rozwój wydarzeń. Jakież było Wasze zdziwienie, kiedy z krzaków wyszedł mały stworek, który teraz tak sobie stał i z ciekawością, przekręcając swój łepek wpatrywał się w Was.
Doprawdy co za urocze stworzono zaczęło teraz podskakiwać w miejscu i wydawać z siebie charakterystyczny dla siebie dźwięk. Jednakże jeden gwałtowniejszy ruch Piplup'a, który chciał zbliżyć się do uroczego stworzona spowodował, że maluch natychmiastowo z powrotem zniknął w krzakach. Dokładnie. Był króliczek i nie ma króliczka. Wielka szkoda, bo te Pokemony mają w sobie naprawdę wiele wdzięku. Ale przecież wcale Naru nie chciał źle, a spłoszył króliczka tylko dlatego, że chciał Go poznać, więc właściwie nie zawinił w tym wypadku jakoś szczególnie, ale jednak popatrzył na Ciebie pokornie, tak jakby nie chciał, aby spotkała Go kara za to co się właśnie stało.
Pokemon ten był sam w sobie nieco dziwny. Przypominał brązowego królika z puszystym, beżowym brzuszkiem i uszami. Naru wyglądał na nieco smutnego i zmieszanego. Pomimo lekkiego rozczarowania spłoszonym pokemonem podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do Piplup'a - Nic się nie stało. Następnym razem coś złapiemy.
Za chwilę podążyliśmy dalej, ale ja jednak ciągle myślałam o spotkanym stworzonku. Szkoda, że chociaż nie sprawdziłam w pokedex'ie co to.
Wydawało mi się dosyć dziwne, że dziki pokemon był tak bardzo płochliwy, miałam nadzieję, że już niedługo Piplup będzie mógł zmierzyć się z równie pięknym co walecznym pokemonem. Z Naruto szliśmy tak jeszcze około godzinę. Było bardzo cicho, pomimo całkiem wczesnej godziny. Miałam nadzieję że zaraz się coś stanie, jednak nigdy nic nie wiadomo, miałam również nadzieję, że uda nam się znaleźć jakieś schronienie na noc.
Po Twoich słowach Piplup od razu odzyskał humor i już razem tak człapaliście tą samą dróżką. Pora co prawda była wczesna, ale aż dziwne, że panowała dookoła taka cisza... Coś było stanowczo nie tak, tylko nie do końca było wiadomo co. W końcu o tej porze słychać radosne odgłosy Pokemonów, a tym razem nie słyszałaś nic.
Naruto pociągnął Cię za nogawkę, tym razem jednak jeszcze mocniej, bo maluch chciał przejść jeszcze trochę i później odpocząć. Zresztą robił się do tego wszystkiego głodny i co jakiś czas błagalnym wzrokiem wodził po Twoim plecaku, otwierając do tego dzióbek i pokazując na nieco jednym ze swoich wąskich skrzydeł (tudzież płetw napędowych, z tego co mówi Wikipedia).
Spacerowaliście tak sobie, kiedy do Twojego nosa doszło nie co inne, jak zapach dymu. Podnosząc głowę zauważyłaś, że nad jedną z polan, które leżały około kilometra dalej unosi się chmura czarnego dymu! Pali się! Tylko dlaczego i kto tak bestialsko potraktował te piękne, zielone tereny? Osoba ta powinna być co najmniej ukarana więzieniem! A co jeżeli to nie żaden człowiek, tylko jakiś rozzłoszczony Pokemon, niezdający sobie sprawy z tego, co robi? Teraz pytanie, co Ty zrobisz? Powiadomisz jakieś odpowiednie służby, ruszysz na polanę, czy po prostu pozwolisz, aby spłonęła?
W powietrzu dało wyczuć się teraz palonej trawy i drewna. Zapach ten był wręcz nie do zniesienia. Chwile stałam bez ruchu wpatrując się raz to w górę dymu a raz na pokemona. Nie mogłam nic wywnioskować z jego miny.
W końcu opuściłam głowę i odezwałam się do Naru:
- Zostań tu, ja idę zobaczyć to się dzieje i zaraz po ciebie wrócę. - po wypowiedzianych słowach zaczęłam biec przed siebie w stronę dymu nie oglądając się za siebie. Miałam nadzieję, iż Piplup posłucha mnie i zostanie na dróżce. Nie chciałabym, aby coś mu się stało w pierwszych dniach naszej podróży...
/przepraszam, że takie krótkie jednak cały czas staram się przyzwyczaić do tego, że nie mogę uwzględnić niektórych rzeczy w mojej przygodzie~
Wraz z Twoimi kolejnymi krokami zapach robić się coraz bardziej nieprzyjemny, a sam Piplup nie posłuchał Twojego polecienia i dreptał sobie za Tobą. Nie chciał zostawić Cię samej, bo w końcu skoczył by za Tobą w ogień, nawet jeżeli jest typowym stworzeniem wodnym. Tak, czy inaczej nie odstępował Cię nawet na krok i teraz co prawda mogłaś bać się o jego zdrowie, a nawet życie, jednak z drugiej strony powinnaś być z Niego bardzo dumna, że taki dzielny stworek jest Twoim kompanem i przyjacielem podróży.
Powoli zbliżaliście się do celu. Dym był co prawda nieco mniejszy, nie rozprzestrzeniał się tak, więc mogłaś wnioskować, że ktoś zainterweniował. Jak się później przekonałaś właściwie nikt nie zainterweniował. Razem z Naruto weszliście na zieloną polanę, a raczej na polanę, która kiedyś była zielona. Teraz to tylko zgliszcza, a trawa stała się szara od popiołu. Na samym środku stała jakaś dziwna machina, z czymś w rodzaju miotacza ognia, przyczepionym do jednej z ramion. Druga “ręka” natomiast z impetem wyrywała tutejsze drzewa i wrzucała w coś, na wzór wielkiego ogniska. Zza tego dymu wyraźnie mogłaś usłyszeć dziewczęcy głos, właściwie to nawet dwa głosy.
- Spalimy tą całą polanę, tak jak kazał Nam szefuńcio, a wszystkie Pokemony z tego obszaru będą jego! - widać było, że te dwie psychicznie chore dziewczynki nie zdawały sobie do końca sprawy z tego co robią, bo zniszczyły taki piękny ekosystem. Za chwilę zza kłębów dymu wyłoniły się dwie, nieco młodsze niż Ty osóbki.
Bez problemu dało się rozpoznać, że to członkinie sławnego Team’u Rocket, którym niestety nie spodobała się Twoja obecność na polanie. Łatwo było je rozpoznać dzięki charakterystycznym koszulkom z literą “R” na piersi. No cóż, najwyraźniej całe to stowarzyszenie nie za bardzo przejmowało się tym, że zwykli ludzie mogą je rozpoznać na ulicy i wezwać przykładowo policję.
- Głąb na dwunastej! - rzuciła jedna, śmiejąc się wraz ze swoją koleżanką. - Co tutaj robisz dziewczynko? Zabłądziłaś? Ojej. Jakie to smutne. - rzuciła ironicznie.
- Nie powinno Cię tutaj być. - dodała druga, równie szyderczo się śmiejąca, która właśnie wyrzuciła w górę jakąś dziwną, niebieską kulę, z której po chwili, około trzech metrów od Ciebie, pojawiła się jakaś dziwna klatka, pewnie na dzikie Pokemony, które będą za niedługo uciekały z tych terenów.
Mogłaś się spodziewać bestialstwa z ich strony, bo to w sumie bardzo w ich stylu. Teraz tylko trzeba było coś zrobić, bo same dziewczyny nie miały zamiaru się bacznie Tobie przyglądać. Jedna z nich wyrzuciła w górę Pokeball, z którego po chwili wyłonił się ognisty stworek. Chyba będziesz musiała z Nim walczyć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.