Imię: Christopher
Nazwisko: Highlander
Wiek: 13 lat
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Hodowca
Team: brak
Partner/partnerka: brak
Opis charakteru: W trakcie kształtowania. Jest w wieku, kiedy czasem ciężko powiedzieć, ile w jego zachowaniu jest jego, a ile tylko buzujących hormonów i nastoletniego angstu. Jak narazie charakter Chrisa w pewnym sensie można porównać do swego rodzaju "młodego buntownika". Chłopak zdecydowanie ma swój własny charakterek, jest dosyć wygadany i pewny siebie, choć czasem jego zachowanie może uchodzić nawet za nieco dziecinne. Zdecydowanie też nie ma problemu z byciem złośliwym. Uszczypliwy komentarz czy dwa jeszcze nikogo przecież nie zabiły, czyż nie? Na pierwszy rzut oka można również stwierdzić, że jest "wyluzowany" i dba głównie o samego siebie. Jednak kiedy przychodzi co do czego, potrafi się poświęcić dla przyjaciół, dbać o nich. Wciąż stara się przy tym zachować maskę obojętności, lecz nawet mimo tego potrafi być dobrym towarzyszem.
Opis wyglądu: Chris to... Absolutnie przeciętny chłopak. Nie jest ani szczególnie mocno zbudowany, ani też przesadnie wątły – najnormalniejszy w świecie. Mierzący sobie 170 centymetrów szatyn, którego oczy mają kolor intensywnej zieleni. Młody trener ubiera się na czarno od stóp do głów. Zazwyczaj przywdziewa najprostszy T-shirt bez jakichkolwiek wzorów czy oznaczeń. Na niego zarzuca niezbyt nową, ale wciąż zachowującą dobry stan kamizelkę. Pozostałymi elementami odzienia są jeansy i nieco powycierane trampki. Całości dopełnia plecak zarzucony na ramiona Highlandera .
Historia: Historia Chrisa nie jest szczególnie wyborna, porywająca, niezwykła czy nawet odrobinę ciekawa, bo i czemu miałaby taka być? Nielicznych wybrańców w życiu dosięgają niezwykłe zbiegi okoliczności, zdarzenia, które odmieniają ich los na zawsze, jednak Chris zdecydowanie nie jest jednym z nich. Przyszedł on na świat w najnormalniejszej na świecie rodzinie. Posiadał kochających rodziców, którzy poświęcali mu mnóstwo uwagi i wpajali wartości.
Lata mijały a Chris rósł... Jak nietrudno się być może domyślić jak na dziecko przystało był bardzo ciekawy świata czego naturalną konsekwencją były liczne eskapady i wycieczki w nieznane. Należy jednak wspomnieć, że kiedy ma się lat bez mała sześć daleką wyprawą może dla naszego szkraba być spacer na koniec ulicy... Cóż... Jednak nie w przypadku Chrisa. Ten z lubością oddalał się od domu zaglądając w najróżniejsze zakamarki, szwendając się po okolicznych zagajnikach i jarach. Podczas jednej z takich wycieczek w piękny (Bo czemu by i nie?), słoneczny dzień Chris zapuścił się na teren opuszczonej budowy. Nie była to duża działka... Mała polana na skraju lasu otoczona aluminiową siatką, zaś na środku posesji znajdował się niedokończony dom... Ściany z jasnych pustaków kusiły chłopca, niemal wolały a on jak nietrudno się domyślić nie miał nawet zamiaru odmawiać. Natychmiast i bez namysłu wtargnął do środka zamieniając porzuconą konstrukcję w swój nowy plac zabaw. Biegał po pozbawionych dachu pomieszczeniach wymachując deskami niczym mieczem i pojedynkując się z wyimaginowanymi przeciwnikami. W tym całym zamieszaniu dzieciak nawet nie zauważył tajemniczego cienia sunącego tuż za nim, obserwującego wszystkie jego poczynania...
Godziny mijały a Chris się bawił... Słońce chyliło się ku zachodowi... Młodzik wreszcie pojął ile czasu upłynęło. Musiał wracać do domu... Z cichym westchnieniem rezygnacji upuścił ściskany do tej pory kijek a ten upadł na betonową wylewkę z głuchym stukiem. Młody Highlander odwrócił się na pięcie by ruszyć w drogę powrotną, jednak gdy tylko to zrobił stanął twarzą w twarz z parą wielkich, białych, wyłupiastych oczu wiszących w powietrzu. Jak mam opisać doznania, których w tym właśnie doświadczył dzieciak? Strach? Zaskoczenie? Przerażanie? Oszołomienie? Dezorientacja? Zapewne wszystkie. Nie krzyknął... Nie pisnął nawet, bowiem zaistniała sytuacja odebrała mu mowę. Stał i patrzył... A oczy spoglądały na niego... Cisza przedłużała się, atmosfera gęstniała i zdawało się, że nic i nikt nie jest w stanie tego przerwać, jednak stało się inaczej. Wokół białych, lewitujących oczu zaczęła materializować się czarna, idealnie okrągła głowa ozdobiona dwoma ostrymi kłami i otoczona fioletowymi oparami tajemniczego gazu.
Gaaa... stlyyy... - zasyczał stworek z rozbrajającym szerokim uśmiechem.
Gastly..? - wydukał nadal mocno skołowany Chris.
Gaaastly! - ucieszył się Pokemon słysząc swoje imię w ustach nowego kolegi a następnie wywalił olbrzymi jęzor oblizując nim twarz chłopca i potężnie go obśliniając co miało być wyrazem sympatii. W jednej chwili cały strach uleciał z Chrisa i został zastąpiony konsternacją a następnie lekkim rozbawieniem.
Gaaastly! Gastly! - zakrzyknął Pokemon podskakując w górę i w dół niczym piłka. Tak... Tego dnia Chris nie wrócił do domu sam. Właściwie skłamałbym gdybym powiedział, że była to wyłącznie jego decyzja, bowiem Gastly ani myślał zostawić młodzika. Duch nie odstępował go na krok stale krążąc nad jego głową. Rodzicie Chrisa do dnia dzisiejszego nie wiedzą czemu stworek tak umiłował sobie ich syna. Być może dostrzegł w nim coś czego inni nie widzieli? Być może tak... A może nie? Któż to tak naprawdę może wiedzieć? Tak czy inaczej Gastly zasiedlił się w domu Highlanderów a dokładniej rzecz ujmując w pokoju Chrisa, a tak naprawdę to w jego szafie. Mieszkał w niej latami nie dając się schwytać ojcu chłopca, który kilkukrotnie zachodził go z pokeballem. Z biegiem czasu więź łącząca Chrisa i Gastlego nabrała na sile. Chłopak i duch spędzali każdą wolną chwilę razem i rozumieli się niemal bez słów. Tak jak dawniej Chris wybierał się na przechadzki a trzeba Wam wiedzieć, że były one coraz dalsze. Młodego trenera zawsze ciekawiło co kryje się za kolejnym zakrętem, za kolejnym mostem, za następnym lasem. Głód ten narastał z dnia na dzień a wędrówkom nie było końca. No i wreszcie nadszedł ten dzień – dzień w którym okolica stała się zbyt mała i ciasna by pomieścić ciekawość Chrisa. Wyrywała się ona ze wszelkich ram. Nie można było jej poskromić. Wszyscy doskonale wiedzieli co to oznacza... Jego wielka podróż musiała się rozpocząć. Zarówno sam Chris jak i jego rodzice wiedzieli, że to w końcu nastąpi, bo przecież nie można trzymać w klatce wolnego ptaka, który chce szybować w dal... Przygoda i wielki świat czekały... Wspaniałe krajobrazy i nowe miejsca do odkrycia. Oczywiście Chris nie mógł wyruszyć sam. A nawet gdyby mógł to Gastly nigdy by mu na to nie pozwolił...
Rodzina:
Matka Lilly (40 lat), Ojciec Jerry (37 lat)
Pokemony:
Gastly
Imię: Shade
Poziom: 7
Typ:
Ewolucja: Gastly (level 25) -> Haunter (Pal Pad) -> Gengar (Mega Stone) -> Mega Gengar
Ataki: Hypnosis, Lick, Spite, Ice Punch, Fire Punch
Charakter i historia: Gastly towarzyszy Chrisowi od tego pamiętnego dnia gdy zupełnie przypadkiem natrafili na siebie na terenie opuszczonej budowy. Pomimo, że stale wykazuje nadmierny entuzjazm oraz rozbawienie, to jednak o dziwo doskonale dogaduje się z młodym trenerem a z każdym kolejnym dniem łącząca ich więź stawała się i nadal staje coraz mocniejsza. Nieco niesforny Pokemon często płata swojemu partnerowi psikusy, jednak w razie konieczności, takiej jak walka bez wahania wykonuje wszystkie polecenia Chrisa. Obaj darzą się ogromnym zaufaniem i skoczyliby za sobą w ogień.
Umiejętność: Levitate - Ataki typu ziemnego oraz zdolność "Arena Trap" są powstrzymywane. Nautralizuje efekty ruchu Spikes.
Trzyma: nic
Box |
Konto bankowe
Galeria z trofeami
Zawartość plecaka:
- 5000$
- Pokedex
- 5 Pokeball