Wydarzenia z przeszłości odcisnęły na niej piętno. Bywa strachliwa, nie zawsze ma ochotę się uśmiechać. Mimo wszystko stara się być pozytywna, bo kto chciałby przebywać w towarzystwie ciągłego melancholika i pesymisty? I tak zdarza się, że zakłada najgorsze z możliwych scenariuszy choć sytuacja wcale nie wygląda tak źle. Łatwo ją polubić. Jest pocieszna, opiekuńcza. Bywa intrygująca przez swoją tajemniczość. Czasem do przesady, bo skrywa aż nadto tajemnic. Bezmyślna w sprawach własnego zdrowia. Skoro formalnie i tak już nie żyje to co jej zaszkodzi? A, no właśnie. Niestety, najpierw działa, a jak nie wyjdzie, wtedy dopiero zaczyna się zastanawiać co poszło źle i jak to naprawić. Szczera, bezpośrednia. Nie ukrywa tego co jej leży na sercu. Bo i po co? Bardzo wrażliwa na odczucia estetyczne. Zanim umarła prowadziła dość udane życie studiując na uczelni artystycznej. Co prawda zaniechała rysowania, ale nadal ma słabość do pięknych dzieł.
W Y G L Ą D
Za swoją największą wadę uważa przerwę między zębami - choć mimo to i tak często się uśmiecha - a resztę jest w stanie zaakceptować.
Włosy są dość niesforne. Falowane - czasem kręcone, gdy powietrze jest wilgotne - w kolorze ciemnej śliwki. Względnie długie, sięgają za łopatki. Oczy o tęczówkach całkowicie białych. Od białka oddziela je jedynie ciemna obwódka. Widoczne sińce pod oczami. Wystające kości policzkowe. Brak w jej twarzy jakichś charakterystycznych cech. No, może wspomnianą już przerwą między jedynkami. Och, no i kiedyś miała kolczyki poniżej dolnej wargi, więc jakby się tak bardzobardzo dokładnie przyjrzeć to można dostrzec zabliźnienie.
Karnację ma jasną. Jest bardzo blada. Wynika to zapewne z faktu, że nie do końca żyje. Miszka cała jest długa i smukła. Na szczęście nie przesadnie, dzięki czemu proporcje ciała nie wydają się dziwacznie rozciągnięte. Może się poszczycić figurą wieszaka na ubranie. Ani to biustu nie ma, ani nic... Chucherko. Wysportowane chucherko, można nadmienić, bo trochę kondycji to to jeszcze ma.
Pod warstwą ubrań skrywa tatuaż. Yggdrasil, temat zaczerpnięty z mitologii nordyckiej. Jest to drzewo, wykonane z dbałością o szczegóły, pokrywające powierzchnię skóry na prawej ręce.
Co do ubioru to da się go określić jako dziewczęcy. Zwiewne, długie sukienki - to lubi najbardziej. Przywdziewa je na wycieczki po mieście. Na dłuższe podróże ubiera się praktyczniej - spodenki, bluzka, bolerko. Choć nie zawsze tym schematem. Nieodłączny element - lenonki.
H I S T O R I A
Finn utkwił spojrzenie w swym bracie, Sivie. Przerażenie. Pot wstąpił na jego czoło. Siwy stał w bezruchu i beznamiętnie wpatrywał się w przestrzeń. Słowa bliźniaka docierały wprost do jego świadomości, aczkolwiek nie chciał przyjąć ich za prawdę. Przy czym nigdy nie został przez niego okłamany, więc dlaczego miałby mówić nieprawdę akurat w tym momencie? Co się stało? Ciężko oddzielić wizję narkotykowej fazy od prawdy. Chwila. Odczuwał gniew. Nie, zaraz. On był gniewem. Kłębkiem znerwicowanej masy, którą musiał wyładować. Finn przyklęknął na ziemi. Czy on łka? Przecież blondyn nigdy nie płacze. Nagle, jak przez mgłę, przypomniał sobie poranną scenę.
Dziewczyna o śliwkowych włosach stała w salonie z kubkiem kawy w ręku. Na kremowym dywanie malowała się brązowa plama. Młoda kobieta wyglądała na szczerze zakłopotaną. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Zaraz posprzątam - zapewniła.
Nie przyjął tego zbyt dobrze. Jak ona śmie? W jego własnym domu!? Czuje się jak u siebie. Niewybaczalne. To jego terytorium. Wtedy mimika jej twarzy uległa zmianie. Boi się go? I dobrze, powinna.
Cios. Huk. Cisza.
A więc to tak. Spojrzał na swoje ręce. Czerwień.
Finn przyciągnął do siebie blade i chłodne ciało. Miszka spoglądała mętnym wzrokiem na przyjaciela. Iskierka żywotności dogasała powoli.
- Karetka już w drodze. Zaraz przyjedzie. Masho, nie rób mi tego... nie zostawiaj mnie. Nie zdążyłem Ci nawet powiedzieć, że... że Cię...
Siv naprężył się. Karetka? Niebezpieczeństwo.
Dziewczę ostatkiem sił uniosło rękę by troskliwym gestem pogładzić Finna po policzku.
Siwemu zrobiło się niedobrze. Co za ckliwa scena! A, niech gnije, nigdy tej suki nie lubił. W oddali rozbrzmiały syreny. Strach chwycił go za serce. Rzucił się do ucieczki.
Finn nie miał nawet szansy by zareagować. Nie mógł zostawić Mashy samej. Nie chciał tego przyznać, ale wiedział, że to jej ostatnie chwile i przybycie karetki niczego nie zmieni. To koniec.
Dziewczyna uchyliła powieki. Nie oczekiwała niczego. Była przekonana, że po śmierci nastąpi nic, więc starała się żyć pełnią życia. Tymczasem jej oczom ukazało się dwa rzędy krosien tkackich i jedno ogromne, żakardowe. Pośród nich krążyły wątłe kobieciny i przędły coś. Gobeliny?, pomyślała Masha. Największe krosno zajmowane było przez trzy kobiety. Przędły, rozwijały, przycinały, a wszystko to w zabieganiu i stresie. Młoda kobieta zbliżyła się niepewnie.
- Przepraszam, ale... ale... gdzie ja jestem? - zająknęła się.
Poczuła, że nogi się pod nią uginają. Dopiero teraz dotarło do niej, że przecież umarła, a to co widzi - to nie jest nic. A może wcale nie umarła tylko zabalowała i trafiła do przędzalni?
- To przędzalnia - parchnęła jedna.
A jednak!
- Mojr.
Zaraz, zaraz... co?
- Tak, tak, tych Mojr, z tej mitologii, która z mitem ma tyle wspólnego co ryba z ptakiem. Ja jestem Lachesis, ta prządka dalej to Kloto, a ta co chichocze i ciacha nożycami to Atropos. Po prawo i po lewo przędzie się gobeliny na których spisujemy historię - dla zabawy i estetycznych orgazmów - a tutaj bawimy się ludzkim życiem. Znaczy, bawimy, no, to poważne biznesy są. Łap, tu jest Twoja nić.
Dziewczyna chwyciła złotą nić. Zaczęła drzeć i usiadła na ziemi.
- Umarłam. - No wielkie mi rzeczy. Zaraz się zwiąże, przedłuży. Będziesz nam służyła.
Pobladła. Ciężki oddech.
- Nie przeżywaj! - warknęła Lachesis. - Powinnaś się cieszyć, że dostałaś drugą szansę. Słuchaj, młoda, po świecie krążą pseudo-bożkowie, chochliki, demony i inne maszkary, a nam to raczej nie po drodze. Rozumiesz, na świecie musi panować względna harmonia, bo jak nie to wszystko się nam posypie. I generalnie to te cholerniki zbytnio ingerują w NASZE plany. A niestety nie mamy wpływu na ich los, bo tak formalnie to te istoty nie do końca żyją. Mniejsza, nie zagłębiam się w szczegóły, bo i tak nie zrozumiesz. Generalnie to obdarzymy cię bonusami i twoim zadaniem będzie likwidowanie tychże istot. Pewnie jesteś w szoku? Kurde, ci ludzie... No, ale nie czuj się AŻ tak wyróżniona, bo nie jesteś pierwsza. Pewnie zastanawia cię też czemu nigdy nie zauważyłaś nic podejrzanego? No, dobre pytanie! Wasz ludzki wzrok jest tak słabo rozwinięty, że nie jesteście w stanie dostrzec różnicy pomiędzy człowiekiem a iluzją nie-człowieka. Także tego, obdarzymy cię naszym Mojrowym wzrokiem i wtedy sobie poradzisz. Rozumiesz? - Mojra podparła biodro ręką i zerknęła na dziewczę ze znudzeniem.
Masha zzieleniała. Potażo jak na raz. Zdecydowanie za dużo!
- No pięknie! Ledwo się zjawiłaś a już nasyfiłaś - pokiwała głową z dezaprobatą. - Będę musiała nad tobą popracować. Stanowczo.
Trzy lata później.
Masha z trudem wtoczyła się na tylne siedzenie taksówki. Słabym głosem wypowiedziała nazwę ulicy. Kierowca potaknął i ruszył z miejsca z piskiem opon.
- Przeszkadzają panu papierosy? - podpytała z grzeczności choć znała już odpowiedź.
Popielniczka wypełniona była po brzegi petami.
- Niech mi pani tylko tapicerki nie przypali.
Westchnęła. Sięgnęła po paczkę, odpaliła, zaciągnęła się.
- Nie potrzebuje pani pomocy? Wygląda pani na wycieńczoną.
Machnęła ręką.
- Przepracowałam prawie całą dobę. Teraz marzę jedynie o tym by położyć się w swoim łóżku i zasnąć. Wszystko w porządku.
Wbiła spojrzenie w bezgwiezdne niebo. Ciemny kształt przemknął pomiędzy chmurami. Zacieśniła płaszcz zarzucony na ramiona by ukryć plamy krwi. To był ciężki wieczór. Ofiara nie chciała od tak oddać żywota. A, zresztą, nie ma co się oszukiwać. Żaden z potworaków nigdy nie poddaje się bez walki. Podniosła rękę z tytoniusem utkwionym pomiędzy palcami. Światło latarki prześwietlało ją na wskroś. Zacisnęła wargi. Niedobrze. Co powie Louis? Nie będzie zadowolony. Po dłuższym czasie taksówka zatrzymała się gwałtownie.
- To tutaj.
Bladolica rzuciła mężczyźnie banknot o sporym nominale.
- Nie mam jak wydać - mruknął mężczyzna w zakłopotaniu.
- Nie chcę reszty.
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, wysiadła z samochodu. Westchnięcie. U jej boku wylądowało wielobarwne, jednookie ptaszysko i szturchnęło dziobem kobietkę.
- Zaraz, Nazca. Niebawem dotrzemy na miejsce. Przecież doskonale wiesz, że muszę zachować choćby drobne środki ostrożności, nie? Byłoby kiepsko gdybym wylądowała prosto pod hotelem, bo nie wiadomo czy nie przypałęta się jakieś cholerstwo. - Wiem, wiem... - mruknął, nie do końca zadowolony.
R O D Z I N A
Problem polega na tym, że Miszka pamięta jak przez mgłę to co się działo przed śmiercią. Coś tam jej świta. Mama jest, tata jest. Siostra? Brat? Nie, jedynaczka. Nie bardzo chce się dowiadywać co i jak, bo jak się im pokaże? Przecież formalnie nie żyje. To dopiero byłby szok dla rodziny.
P O K E M O N Y
Sigilyph Imię:Nazca
Poziom: 7
Typ: Ewolucja: Sigilyph Ataki:Gust, Miracle Eye, Hypnosis, [EM] Psycho Shift Charakter i historia: Ponoć Nazca był niegdyś autentycznym odynowym krukiem, aczkolwiek został pochwycony przez Mojry - jak wiele innych, wyjątkowych i cennych ptaszysk - i przemieniony w Strażnika ich świątyni. Świątyni, która tak naprawdę jest jednym ogromnym - w dodatku podniebnym! - zakładem tkackim. Tym razem został przydzielony Mashy jako jej ochroniarz, a czasem przewodnik (posiada ogromną wiedzę na temat istot nie-człowieczych). Vikashev porozumiewa się z nim swobodnie jako że moc Mojr pozwala jej na rozumienie antycznej mowy. A taką też posługuje się to stworzenie (biedak, każdy wędrowiec sądzi, że to tylko typowy poke-bełkot). Obecnie jest ptakiem-nielotem - jak i reszta Sigilyphów - aczkolwiek potrafi latać dzięki swym psychicznym mocom. Nie przepada za towarzystwem ludzi, uważa ich za gorsze istoty. Może z wyjątkiem swojej trenerki z którą nawiązał nić przyjaźni. Silniejszą z każdym kolejnym wypadem na misje. Ma jedno oko na środku głowy i dwa dodatkowe w okolicy brzucha. Przy czym, dla bezpieczeństwa, oczy w newralgicznym miejscu pozostają zazwyczaj zamknięte, dla ochrony. Na powiekach widnieje wzór przypominający otwarte ślepia, ot, tak dla zmyły. Generalnie to straszna gaduła, bo niezwykle ucieszył go fakt, że znalazł sobie rozmówcę. Mojry to Mojry - rozgadane, ale w ciągłym zabieganiu i ostatecznie zlewały Nazcę.
Umiejętności:Magic Guard - Pokemon traci punkty życia tylko wtedy, kiedy przeciwnik atakuje go za pomocą bezpośrednich ataków (za wyjątkiem obrażeń wynikających z użycia ruchu "Struggle"). Trzyma: -
C I E K A W O S T KI
- Miszka widzi stwory niewidzialne dla ludzi, a wszystko to dzięki oczom podarowanym im przez Mojry. Jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi. Dzięki nim może nie tylko rozróżnić człowieka od potwora, ale także widzi nici żywota przydzielone poszczególnym ludziom.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.