Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
Opki Agora
Autor Wiadomość
Agor 
Lotad!


Starter: Mareep
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 10 Lip 2014
Posty: 12
Wysłany: 2014-07-20, 12:15   Opki Agora

Wakacje są, więc i nuda jest. Z tego powodu wróciłem do pisania. Nie uważam się za cudownego pisarza, ale jednak od czegoś zaczynać trzeba i myślę, że warto sobie poczytać jednak moją twórczość, chociażby z nudów :D. Ogólnie odkryłem, że nie jestem dobry w długich powieściach, bo nie jestem w stanie wytrwać do końca, więc zacząłem pisać nieco krótsze opowiadania. Bardzo proszę o wszelkie komentarze, nawet negatywne, byle żeby nie skupiały się tylko na poprawieniu moich błędów.

Aktualnie zajmuje się nieco dłuższym opowiadaniem, jeszcze nie dokończonym. Będzie zwykłe, sensacyjne, jednak próbuję nadać temu nieco mrocznego klimatu i trochę smaczku fantastyki. To tyle, miłego czytania :D
PS. I cicho na temat tego jak zrobiłem akapity, inaczej się nie da D:

Dean Morty


Przypadek 39.04. Komisja do spr. PN z 2011-01-3
Przewodniczący komisji: John Brown
-akta przesłuchania nr 3.2
--w sprawie:
---obiekt #7724A,
---Dean Morty
---zamieszkały przy Gold Bridge Street, Cleveland, numer domu 34
---stan: martwy
---zagrożenie: nie ma
Przesłuchiwany Paul Morty.
---(K): Skąd znał pan badanego Deana Mortyego?
---(PM): Był moim młodszym bratem. Mieszkaliśmy w Clevel...
---(K): Tak, wiemy. Proszę odpowiadać jedynie na zadane przez nas pytania.
---(PM): Dobrze.
---(K): Kontynuując, jakie były pańskie stosunki z badanym?
---(PM): Aż do momentu pojawienia się choroby, bardzo dobre.
---(K): A po pojawieniu się choroby?
---(PM): Nie można mówić tu o jakichkolwiek stosunkach. Opiekowałem się nim, jednak niemożliwe było nawiązanie dłuższego kontaktu. Czasami wymienialiśmy kilka zdań, ale brat mówił kompletnie od rzeczy.
---(K): Czy istniał ktoś, kto miał z nim lepszy kontakt?
---(PM): Tak, Katie. Jego, hmm, przyjaciółka. Nigdy nie potwierdził, że jest jego dziewczyną.
---przesłuchiwany prosi o szklankę wody
---(K): Czy chodzi tutaj o Katherine Stone?
---(PM): Tak.
---(K): Czy kontakt badanego z Katherine psuł się od momentu pojawienia się choroby?
---(PM): Nie. Opiekowała się nim nawet częściej niż ja i była w stanie rozmawiać na jego dziwne tematy. Potem wszystko opowiadała mi.
---(K): Kolejne pytanie, czy to możliwe, że ktoś z otoczenia badanego wpływał negatywnie na jego stan?
---(PM): Raczej nie.
---(K): A więc co według pana mogło być przyczyną choroby?
---(PM): Myślę, że istniała w nim od zawsze. Po prostu potrzebowała jakiegoś czasu aby pokazać skutki na zewnątrz.
---(K): Czy był pan z bratem... do samego końca?
---(PM): Nie. Gdy pewnego razu... Katie postanowiła u nas przenocować, obydwu nie zastałem w domu po obudzeniu. Dopiero potem dowiedziałem się, że pojechali gdzieś na zachód. Czy te afery w Winsconsin były z ich powodu?
---(K): Niestety, jest to poufna informacja. Czy ma pan pojęcie co stało się z Katherine Stone po wyjeździe? Dawała jakieś oznaki życia?
---(PM): Nie. Co się z nią stało?
---(K): Tej informacji również nie możemy udzielić.
---przesłuchiwany zakrywa twarz dłońmi i szepcze coś
---(K): Czy może pan powtórzyć?
---(PM): Ona nie żyje prawda?
---(K): Nie możemy nic powiedzieć na ten temat.
---(PM): Zabiliście ją wy, czy mój walnięty brat?
---(K): Nie możemy udzielić panu informacji.
---(PM): CZY ZROBIŁ TO ON?
---(K): Proszę się uspokoić i nie wyciągać pochopnych wniosków z tego co mówimy. Przesłuchanie ma na celu jedynie zdobycie od pana informacji, które pozwolą rozwiązać sprawę.
---przesłuchany znów zakrywa się dłońmi i milczy przez jakiś czas, w końcu odkrywa twarz
---(K): Czy jest pan już gotowy na dalszą część przesłuchania?
---(PM): Tak.

Rozdział 1


---Mimo lekkiej mrzawki, dzień był ciepły. Dzieciaki wracały ze szkoły, zabiegani dorośli spieszyli się wracając z pracy, żeby do końca dnia zdążyć jeszcze posprzątać i pozałatwiać resztę spraw.
---Dean był jeszcze zdrowy.
---Właśnie wracał ze spotkania z Katie gdy podjechał do niego samochód.
---- Dean? Wsiadaj! - Paul otworzył drzwi pasażera.
---Jak za każdym razem gdy wracał z pracy, był ubrany w strój roboczy. Brązowa czapka przykrywała ciemne włosy. Siedząc w swoim małym Suzuki zdawał się niemal niski, mimo stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu. Jednak jego dość gruba sylwetka w ciasnym siedzeniu kierowcy wyglądała nieco komicznie.
---Po wejściu do samochodu Dean poczuł znajomy odór płynu do mycia kokpitu zmieszanego z zapachem odświeżacza samochodowego. Za każdym razem wywoływało to u niego mdłości, więc otworzył okno.
---- Udana randka? - Mimo wiecznie wesołej twarzy, Paul zdawał się być zmęczony dniem spędzonym w pracy.
---- To nie była randka - odpowiedział brat niemal znudzony ciągłym tłumaczeniem. Powtarzało się to za każdym razem gdy wychodził gdzieś z Katie. Wiedział, że dziewczyna chciałaby z nim być, jednak sam nie był do tego przekonany, ale lubił się z nią widywać. Katherine była bardzo sympatyczną i spokojną dziewczyną. Mimo przeciętnego wyglądu - ciemnych kręconych włosów, zielonych oczu i lekko przetłuszczonej cerze, w oczach chłopaka Katie wyróżniała się urodą. Nie była typową młodą dziewczyną, zakładającą obcisłe jeansy i bluzki z wielkimi wycięciami, natomiast chętnie nosiła swoją ulubioną fedorę i letnie sukienki, pasujące do jej dość szczupłej figury. Nie wymagała także zbyt wiele, spotkania zazwyczaj ograniczały się do przesiadywania na ławce w parku. Miała dobre kontakty z każdym w jej otoczeniu, również z bratem Deana. Gdy Katie, podczas remontu jej mieszkania, nocowała u nich, a Dean chodził wcześnie spać, by o 4 wstać na uczelnię, Paul często przesiadywał z nią wieczorami, oglądając filmy.
---Resztę drogi przebyli w milczeniu, ale nie przeszkadzało to im. Gdy przebywasz z kimś praktycznie bez przerwy, rozmowy ustają, jednak cisza nie jest czymś niezręcznym.
---Paul wysadził brata pod domem i oznajmił, że musi jeszcze jechać na zakupy. Dean po wejściu do domu odgrzał wczorajszy obiad i usiadł przed telewizorem.
---Podczas kolejnej audycji wiadomości nie zobaczył nic ciekawszego niż wczoraj. Po trzęsieniach ziemi na Haiti wzrosła liczba osób zaginionych; kolejne zamachy w Iraku; matka odzyskała porwane dziecko. Przełączył na kanał komediowy i wygodniej rozłożył się na kanapie. Czuł jak napływa do niego sen, więc poddał się temu. Obudził go Paul rozpakowywujący zakupy.
---- Już jesteś? - powiedział Dean i przeciągnął się - Jak długo spałem?
---- Co dopiero wróciłem, także nie więcej niż godzinę.
---Młodszy brat wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju. Jak zawsze zastał tam bałagan, jednak stwierdził, że jeszcze nie nadszedł czas na sprzątanie. Kopnął stos brudnych ciuchów, przygotowanych do prania, żeby dostać się do komputera, a następnie włączył go.
---Nim wszystkie programy zaśmiecające jego dysk, pojawiły się na ekranie, Dean pościelił łóżko i sprzątnął z niego kilka rzeczy, przy okazji znajdując portfel, którego tak panicznie szukał, zamawiając z Katie kawę. Gdy usiadł przed komputerem, do pokoju wszedł Paul.
---- Matka kazałaby ci to posprzątać, zanim usiądziesz do komputera - powiedział żartobliwie.
---- Ale na szczęście jej tu nie ma - odpowiedział Dean - Z resztą daj mi spokój, jestem już dorosły.
---Paul zaśmiał się cicho.
---- Posprzątaj to kiedyś, z takim bałaganem wstyd zapraszać dziewczynę do domu.
---Dean westchnął. Na początku cieszył się, gdy opuścił rodzinny dom, wreszcie uciekając od wiecznego narzekania i krytyki, jednak wkrótce miejsce matki zajął jego brat.
---Do Cleveland pierwszy przeprowadził się Paul, z rodzinnego Bostonu udał się na uczelnię, a po czterech latach, Dean, mimo uczelni w Toledo, również postanowił się tam przenieść, żeby wesprzeć brata, który nie radził sobie z opłacaniem mieszkania. Ich matka nie popierała tego pomysłu, jednak w końcu zgodziła się. Z drugiej strony ich wyprowadzka wyszła jej na dobre, bo gdy nie musiała zajmować się domem w takim stopniu jak poprzednio, miała więcej czasu na sprawy osobiste. Po pięciu miesiącach od opuszczenia domu przez Deana, Margeary Morty znalazła sobie nowego partnera. Nie było to dziwne, gdyż mimo nabrania nieco więcej wagi i pojawienia się kilku zmarszczek, Margeary nadal zachowała urodę.
---Deanowi czasem brakowało matki. Ciągle pamiętał jak tuliła go w dzieciństwie za każdym razem gdy był budzony przez koszmary. Patrzyła się wtedy na niego swoimi uspokajająco niebieskimi oczami i śpiewała kołysanki. W jej ciepłym objęciu Dean zawsze czuł się bezpiecznie. Teraz, koszmary nadal go nawiedzały, jednak nie mógł już szukać pociechy u matki. Czasami nasilały się tak bardzo, że w ogóle nie sypiał, a całe noce spędzał na internetowych forach dyskusyjnych. Oprócz tego, zawsze korzystał z okazji spania niedaleko Katie lub Paula. Wtedy prawie zawsze w jego snach, opróćz niego samego pojawiała się towarzysząca mu osoba, dzięki czemu czuł się nieco lepiej.
---Paul wyszedł z pokoju i po raz kolejny wszedł do kuchni. Było po siedemnastej, jeśli chciał zdążyć ze zrobieniem pizzy dla Katie, która przyjdzie do nich wieczorem, musiałby zacząć już teraz. Raczej nie mógł liczyć na pomoc brata - gdy ten usiadł przed komputerem, nie dało się go oderwać. Zabrał się do roboty.
_________________

||
KP | Galeria | Bank | Box ||

Zapraszam do czytania moich opowiadań!
Opki Agora
 
     
REKLAMA 
Lotad!

Starter: Mareep
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 10 Lip 2014
Posty: 12
Wysłany: 2014-07-21, 14:15   

 
     
Agor 
Lotad!


Starter: Mareep
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 10 Lip 2014
Posty: 12
Wysłany: 2014-07-21, 14:15   

2.


Dean nie mógł oddychać. Cała klatka piersiowa bolała go od skurczów mięśni pracujących by wychwycić choć trochę powietrza. W głowie kręciło mu się od braku tlenu. Nie mógł się ruszać. Pośród krzyków zdołał usłyszeć cichutki alarm i w chwilę zjawiły się obok niego pielęgniarki. Dean nie był w stanie odróżnić, która sylwetka, pochylająca się nad nim i zasłaniająca blade światło lampy szpitalnej, próbuje go zabić, a która uratować. W końcu złapał oddech, a kilka sylwetek zniknęło; rozpłynęło się w powietrzu pozostawiając po sobie jedynie pył.
Morty wziął głęboki wdech, po czym krzyknął z całych sił jakby próbował odegnać od siebie złe moce. Zaczął wierzgać próbując uwolnić się z słabych objęć pielęgniarek, jednak za niedługo zjawiło się ich nieco więcej i całkowicie przycisnęły go do łóżka. Chwilkę po tym poczuł lekkie ukłucie w prawym ramieniu i odpłynął.
- Tym razem paraliż senny, chłop ma na prawdę przerąbane - męski głos obudził go z transu.
Paraliż senny. Dean kiedyś o tym słyszał. Lub czytał. Coś nadal przeszkadzało mu w myśleniu. Przekręcił się na drugi bok i stęknął gdy poczuł ból w prawej ręcę. Doktor spojrzał na niego z politowaniem.
- Musisz jeszcze odpoczywać. - Głos docierający do Deana nie nadążał za ruchami ust.
- Nie, cek - język chłopaka plątał się.
Paraliż senny. Co za śmieszna przypadłość. Wiem! To zjawisko podczas którego... Deanowi zaciemniło się przed oczami. To chwilowa przypadłość podczas której... zobaczył doktora bez połowy twarzy, który wciska przycisk na dziwnej maszynce. Czemu to spotyka mnie? Po raz kolejny odpłynął.

***


- Kolejny atak? - Paula, od momentu gdy Dean trafił do szpitala z powodu dziwnej przypadłości,
wyglądającej z pozoru jak bezdech, nie dziwiły nocne telefony jak ten. Od razu wiedział o co chodzi.
- Niestety tak, ale tym razem był to zwykły paraliż senny. Mimo wszystko prosimy, żeby pan przyjechał. Ataki powoli ustają, ale Dean ciągle przebudza się i wypytuje o pana i pewną Katie.
- Postaram się być jak najszybciej - skłamał Paul. Nie pierwszy raz jego brat chciał, żeby on lub Katie przyjechali do szpitala, jednak ich obecność tak na prawdę nic nie zmieniała. Deam był pod wpływem tak silnych środków uspokajających, że nie miał pojęcia co dzieje się wokół niego.
Było około czwartej i Paul myślał, czy właściwie nie pójść spać dalej, a do szpitala przyjść dopiero rano. Postanowił pierw zadzwonić do Katherine. Ona również wiedziała o chodzi, jeśli telefon dzwoni w środku nocy.
- Niech zgadnę...
- Tak, proszą żebyś przyjechała. Dean ciągle cię woła.
- Ty też jedziesz?
- Nie mam siły. Jutro praca, a wiesz, że nie ma różnicy czy tam jesteśmy czy nie.
- Rozumiem - powiedziała, jednak Paul wyczuł w jej głosie coś, co wskazywało, że ma mu to za złe. Mimo to nie czuł się winny. Od pierwszego ataku czytał wiele o bezdechu sennym i podobnych dolegliwościach i wiedział, że nie jest to nic strasznego. Jedynym problemem było pojawienie się paranoi brata spowodowanej tymi atakami.
Odłożył telefon, który następnie spadł z brzegu półki nocnej, jednak Morty zignorował to. Przekręcił się na drugi bok i zasnął.
Rano obudził go kolejny telefon. Tym razem w słuchawce usłyszał Katie.
- Wypuszczają go! – krzyknęła radośnie do słuchawki - Stwierdzili, że musi przeczekać w szpitalu jeszcze jedną noc, ale ataki bezdechu już ustały, więc o ile nie pojawią się znowu, wypuszczą go jutro rano.
- Na prawdę? - Paul aż zerwał się z łóżka - A zdążyli właściwie zdiagnozować przyczynę ataków?
- Nie, ale skoro ustały, to po co się tym przejmować.
- Zawsze może pojawić się nawrót - powiedział, a gdy sam to zrozumiał, cała jego radość została zastąpiona kolejnymi obawami. Co jeśli kolejnym razem karetka nie zdąży na czas. Paul sam nie wiedział co zrobić w przypadku gdyby jego brat znów zaczął się dusić.
Katie również zrozumiała, przez co straciła nieco zapału.
- No tak. Ale i tak dobrze, że już wraca. Nie byłam w stanie znieść tych ciągłych nocnych telefonów - zażartowała.
- Ja też. Coś jeszcze oprócz tego?
- Tak, prawdopodobnie będzie musiał odbywać spotkania z darmowym terapeutą w sprawie paranoicznych lęków. Ale to nic takiego. Jeśli chcesz możesz przyjechać do szpitala, ale nie musisz. Mam wolne, więc chyba sobie tu posiedzę.
- Dobrze, pa.
Dopiero po rozmowie Morty zauważył małe pęknięcie na ekranie. Przeklął pod nosem.
Dochodziła szósta, więc miał jeszcze trochę czasu przed wyjściem do pracy. Ubrał spodnie i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz zauważył jaki bałagan panował w całym mieszkaniu. Przez nocne telefony, nie wysypiał się, więc popołudniowe drzemki zabierały mu cały czas na obowiązki domowe. Będzie musiał jeszcze to posprzątać. Zanim przyjdzie Dean, a z nim Katie.

***


Przypadek 39.04. Komisja do spr. PN z 2011-01-3
Przewodniczący komisji: John Brown
akta przesłuchania 3.1
w sprawie:
obiekt #7724A,
Dean Morty
zamieszkały przy Gold Bridge Street, Cleveland, numer domu 34
stan: martwy
zagrożenie: nie ma
Przesłuchiwana Margeary Bricks [nazwisko panieńskie: Morty]
(K): Czy jest pani matką badanego, Deana Mortyego?
(MB): Tak. Co z nim się stało?
(K): Informację tą udzielimy dopiero po zakończeniu sprawy. Do tamtego momentu proszę nie dopytywać się o szczegóły.
(MB): Dobrze.
(K): Jak dobry kontakt miała pani z synem?
(MB): Z Deanem? Bardzo dobry. Dopóki nie zniknął.
(K): Kiedy dokładnie to nastąpiło?
(MB): W okolicach czerwca ubiegłego roku. Synowie przestali odpisywać na listy i nie odbierali telefonów. Zaczęłam się o nich martwić, jednak matka mojego męża ciężko zachorowała i nie miałam czasu na odwiedzenie Cleveland.
(K): Gdzie podczas choroby pani teściowej znajdował się mąż?
(MB): Był w domu, jednak sam nie mógł opiekować się Eldą. Ja zaś stwierdziłam, że chłopaki poradzą sobie beze mnie.
(K): A więc przestała się pani interesować swoimi dziećmi.
(MB): Matka nigdy nie przestaje interesować się swoimi dziećmi. Codziennie po kilka razy oglądałam wiadomości i przeglądałam portale informacyjne Ohio jednocześnie mając nadzieję i nie chcąc, żeby pojawiło się tam coś o nich.
(K): Czy utrzymywała pani takie same stosunki z Paulem jak z jego młodszym bratem?
(MB): Chciałabym powiedzieć, że tak. Przed jego wyjazdem odbyło się kilka dużych kłótni, po których Paul praktycznie w ogóle się do mnie odzywał. Czasami tylko pisał list lub przekazywał coś przez brata. Gdy przyjeżdżałam w odwiedziny, zastawałam tylko Deana z jego dziewczyną... bodajże Katie, Paul zawsze musiał gdzieś wyjechać.
(K): Czemu po śmierci Eldy Bricks nie pojechała pani do synów?
(MB): Bałam się. Bałam się okropnie. Jednocześnie chciałam tam pojechać, wiele razy próbowałam, jednak za każdym razem zatrzymywałam się. Nie wiem co bym zrobiła gdybym po przyjechaniu nie zastała nikogo w domu. Lub gdybym zastała jedynie zimne nagrobki. Więc wracałam do domu i dalej przeglądałam cholerne wiadomości.
(K): Czy coś wartego uwagi działo się z synami przed urwaniem kontaktu?
(MB): Tak. Ostatni list od Paula jaki dostałam mówił o jakiejś chorobie Deana, ale że podobno łatwo sobie z nią poradzić.
(K): Czy jest pani w stanie przypomnieć sobie nazwę choroby?
(MB): Nie do końca. Coś było ze snem.
(K): Bezdech senny?
(MB): Tak, tak. To było to.
(K): I twierdzi pani, że potem nie było żadnego kontaktu z synami?
(MB): Było jeszcze coś.
przesłuchiwana pociera czoło
(K): Proszę mówić.
(MB): Był telefon. Od tej całej Katie.
(K): Katherine Stone?
(MB): Tak, tak. Nie jestem pewna dokładnie, bo dzwoniła około czwartej w nocy, jednak mówiła coś o ranach i że musi dzwonić do szpitala i że przeprasza, ale nie mogła nic zrobić.
(K): Kiedy odbył się ten telefon?
(MB): Około tydzień temu. Potem poszłam z tym na policję i...
przesłuchiwana zaczyna płakać
(MB): On nie żyje prawda?
(K): Wszystkie informacje udzielimy pani po zakończeniu sprawy. W każdym razie dziękujemy, możliwe, że jeszcze się z panią skontaktujemy.
przesłuchiwana zostaje odprowadzona do wyjścia
_________________

||
KP | Galeria | Bank | Box ||

Zapraszam do czytania moich opowiadań!
Opki Agora
 
     
Daisy7 


Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 25
Dołączyła: 24 Maj 2014
Posty: 9322
Skąd: woj. Lubelskie
Wysłany: 2014-07-23, 00:22   

Błędów to ja chyba nawet nie znalazłam. Chociaż jedna kwestia mnie zastanawiała:
Cytat:
"Resztę drogi przebyli w milczeniu, ale nie przeszkadzało to im."

Mów co chcesz, ale mi bardziej pasuje "im to" ;'D

Zaczęłam czytać z nudów, wciągnęło mnie, więc piszę tego posta, żebyś wiedział, że zdobywasz czytelnika~ Z pewnością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów, jeśli będą pisane tak jak te poprzednie. Podoba mi się twój styl i brak ogromnych opisów emocji/miejsc/wyglądu/przeżyć, co w nadmiarze powoduje u mnie skrętościsk kiszek (o ile coś takiego istnieje) ;_; A jeśli już mowa o chorobach i dolegliwościach, chwała ci za bezdech senny. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, a to miła odmiana, kiedy wokół mamy same raki~
Fajne akta przesłuchań. W sensie, że dobrze się je czyta. Są takie... realne. Tak, tego określenia szukałam.
I mam tylko szczerą nadzieję, że będziesz wykminiał jakieś ciekawe zwroty akcji, żeby całość nie była z góry wiadoma dla czytelnika, a zadanie masz utrudnione, skoro już wiemy, że nasz tytułowy Dean umarł. Ale dasz radę, ne? ;)
Czekam na więcej, postaram się komentować, chociaż może nie każdy rozdział, a dopiero po kilka lub kiedy pojawi się coś, co mnie zainteresuje/zaniepokoi/itd.
_________________
♪ Z serii "Daisiak kaleczy": opening z Torci ʕ•ᴥ•ʔ

Karta Postaci || Przygoda || Fundacja
~ 38880$ ~
 
     
Agor 
Lotad!


Starter: Mareep
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 10 Lip 2014
Posty: 12
Wysłany: 2014-07-29, 01:19   

No wreszcie jakiś koment :DD dzięki Dais i jakby coś Ci jeszcze nie pasowało w moim opku to pisz, bo krytyka jednak przydaje się najbardziej xD

3.


Gdy do drzwi zadzwonił dzwonek, Paul od dawna był na nogach. Nie zdążył jeszcze posprzątać kuchni – kubki z niedopitą kawą nadal zastawiały cały blat. Mimo to pobiegł to drzwi niemal pędem. Do domu pierwsza wkroczyła Katie. Miała podkrążone oczy, a bujne loki opadły nieco. Nie zauważył także, na jej twarzy ani grama makijażu. Od razu zorientował się, że przez noc nie zmrużyła oka; już miał jej zaproponować, żeby przespała się na kanapie, gdy zza niej wyłonił się Dean. Szedł z wzrokiem wpatrzonym w nicość, jakby nie zauważył, że wreszcie wrócił do domu. Gdy spojrzał się na Paula, tego przeszły ciarki.
– Dean – wydusił z siebie, jednak brat nie odpowiedział. Burknął cicho i poszedł dalej. Katie nie wydawała się być zdziwiona tym faktem. Pewnie już próbowała z nim rozmawiać – uświadomił sobie Paul. Gdy młodszy brat odszedł bez słowa do swojego pokoju, dziewczyna usiadła ciężko na kanapie. Dłonie, z obgryzionymi paznokciami, położyła zaciśnięte na kolanie, które bez przerwy podskakiwało w nerwowym tiku. Chłopak zorientował się, że Katherine jest zestresowana tą sytuacją bardziej niż on sam.
– Myślisz, że długo tak będzie? – odezwała się cicho po chwili. Jej oczy stały w bezruchu, patrząc na podłogę.
– Doktor coś o tym mówił? – zadał pytanie, jednak nie doczekał się odpowiedzi. Po chwili usiadł na kanapie obok dziewczyny i przyjacielsko objął ją ręką – Myślę, że to tylko chwilowe. – Paul starał się pocieszyć Katie, jednak wiedział, że na nic się to nie zda – Nie powinnaś się tym tak zamartwiać – dokończył. Wstał z kanapy i ruszył w kierunku kuchni.
– Chcesz coś...
– Nie mam się tym zamartwiać? - przerwała mu dziewczyna. W jej głosie histeria mieszała się z wściekłością. – On oszalał, Paul! Widziałeś jego oczy? W szpitalu prawie pobił pielęgniarkę, mówiąc, że ktoś ją tu przysłał. Wiesz gdzie wysyła się takich ludzi?
Paul zatrzymał się, jednak nic nie powiedział. Wkrótce dobiegło do niego ciche łkanie. Zmusił się, żeby zawrócić i znów usiąść obok Katie. Nie wpadł już na nic co mógłby powiedzieć, więc po prostu objął ją ramieniem. W domu było cicho, jedynym dźwiękiem były przyciszone rozmowy latynoskich aktorów w akurat lecącym serialu telewizyjnym.

***


Mimo pokładanych w tej sprawie, przez Katie, nadziei, stan Deana się nie poprawiał. W dodatku jego brat całkowicie zignorował sprawę. Ona sama więcej czasu, niż przebywała w swoim mieszkaniu, spędzała w domu Paula, opiekując się chorym.
Właśnie opuszczała pokój Deana, gdy natrafiła na starszego brata.
– Jak tam u niego? - zapytał.
– Jak zawsze – odpowiedziała dziewczyna. Nie chciała rozwlekać się dokładnie nad tym, co dziś się działo i wiedziała, że jej rozmówca również tego nie chciał.
– Nic Ci znowu nie mówił?
– Mówił – podeszła do niego – ale pewnie i tak cię to nie obchodzi – dokończyła z wyrzutem.
– Och, przestań. Wiesz, że pracuję i nie mam czasu na zajmowanie się szaleńcem.
Szaleńcem – powtórzyła sama sobie. Tym razem jednak nie przeszkadzało jej to. Ujrzała w oczach Paula coś, czego brakowało jej od dawna, ujrzała w nich Deana.
– Strasznie za nim tęsknie – powiedziała nagle – Za prawdziwym nim – dokończyła.
– Ja też – starszy brat dotknął jej ramienia, z którego nagle rozeszła się fala ciepła. Jak bardzo mi go brakuje – pomyślała. Zamknęła oczy przypominając sobie wszystkie dawne chwile. Samoistnie się uśmiechnęła. Jeszcze kilka tygodni temu Dean na szybko szukał portfela, kupując kawę. Musiałam wtedy zapłacić za nas.
Jej wargi nagle spotkały się z ustami Paula. Z początku chciała zatracić się w tym pocałunku, to było to, na co oczekiwała tak długo spotykając się z Deanem. Teraz wiedziała, że już nigdy się to nie zdarzy. Szybko jednak się opanowała i gwałtownie odepchnęła od siebie chłopaka.
– Paul, ja.. nie. – On tylko stał patrząc na nią – Nie mogę – wykrztusiła z siebie – Dean jest tuż obok, a chyba wiesz...
– On jest wariatem Katie! Nie zdałaś sobie jeszcze z tego sprawy? – wybuchnął chłopak – Już dawno temu miał z tego wyjść, ale nadal pieprzy o jakiś swoich dziwnych koszmarach i uważa, że każdy chce go zabić. Pamiętasz gdzie wysyła się takich ludzi? Dean też powinien tam trafić!
Katherine stała jak wryta w miejscu. Już od dawna zastanawiała się o tym samym, jednak zawsze odganiała od siebie te myśli. Gdy w końcu usłyszała je na głos, nie mogła się z nimi nie zgodzić. Stała jednak w miejscu, nic nie mówiąc. Paul stał na przeciwko niej, samemu będąc zszokowanym tym co powiedział.
– Spadam stąd – powiedział po dłuższej chwili. Chwycił za kurtkę, leżącą na krześle i wyszedł.
Dziewczyna usiadła na kanapie i zaczęła płakać. Nie była pewna czy wytrzyma dłużej w takiej sytuacji. Dam radę – powtarzała sobie – Dam radę dla Deana.
Dopiero gdy otarła łzy, usłyszała drugi płacz. Wpierw miała nadzieję, że to Paul, siedzący za drzwiami domu, jednak dźwięk dobiegał ją z drugiej strony. Zerwała się najszybciej jak mogła i wbiegła do pokoju chorego.
Szaleniec siedział w kącie, jednak nie na nim dziewczyna skupiła uwagę. Wszystko w pokoju było porozrzucane. Deski w szafach popękane, łóżko przewrócone. Biały sufit przybrał czarny, spalony kolor, choć nigdzie nie dało się zobaczyć śladów ognia. Szyba w oknie została wybita od wewnątrz. Niebieski tynk, prawie wszędzie odpadł ze ściany, a wszystkie luźno postawione rzeczy leżały porozrzucane w chaosie. Tylko drzwi stały niewzruszone. Dean powtarzał coś w kółko, zakrywając twarz.
– Mój Boże – krzyknęła Katie. Wtedy Dean ją zauważył. Podbiegł do niej i chwycił ręce.
– On mnie znalazł Katie, znalazł mnie – wyszeptał.
– Co? – słowa nie docierały do dziewczyny, nadal próbowała wyjaśnić sobie co zaszło w tym pokoju. Nasza kłótnia nie byłaby w stanie zagłuszyć takiego hałasu – uzmysłowiła sobie.
– Musimy wiać – dopowiedział chory ze śmiertelną powagą w głosie – Jak najszybciej – po tym ominął Katie i wybiegł z pokoju. Szybko znalazł kluczyki i stanął przy drzwiach.
Gdy tak stał, nie wyglądał już jak szaleniec; przez chwilę Katie zdawało się, że powrócił do zmysłów. W jego oczach pustkę zastąpił olbrzymi strach. Dziewczyna podbiegła do stołu i nabazgrała szybko coś na kartce. Następnie złapała za plecak z jej rzeczami i ignorując wszelkie wątpliwości, podążyła za chorym. Nie była pewna czy kierowała nią obawa o kochanego, czy równie silne podniecenie i adrenalina.
Gdy wyszła na podwórze, szaleniec zdążył już wejść do małego Suzuki Swift brata i odpalić silnik. Światła zapaliły się, oślepiając ją na chwilę, jednak na czas podbiegła do auta i wsiadła do środka. Samochód wystrzelił z miejsca parkingowego jak z procy i uderzył w skrzynkę pocztową domu naprzeciwko.
Za coś takiego mogłaby zatrzymać nas policja – pomyślała dziewczyna. Jednak policja nie była jej największym zmartwieniem – Dean całkowicie oszalał.


Tylko dodam, że ten rozdział nie był jednym z tych lepszych - raczej pisany z nudów i nawet mi nie przypadł do gustu, więc pewnie go jeszcze poprawię /:. + scena pocałunku plz, pierwszy raz spotykam się z opisywaniem czegoś takiego, więc nie bijcie XD
_________________

||
KP | Galeria | Bank | Box ||

Zapraszam do czytania moich opowiadań!
Opki Agora
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.