Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
[Karta] Aaren
Autor Wiadomość
Aaren 


Starter: Skrelp
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączyła: 14 Sie 2014
Posty: 7
Wysłany: 2014-08-15, 15:28   [Karta] Aaren

P e r s o n a l i a

IMIĘ:
Aaren
NAZWISKO:
Kane
DATA URODZENIA:
30 VIII [18 lat]
PROFESJA:
Trener(ka)
PROFESJA POBOCZNA:
Ewolucjonista
TEAM:
---
PARTNER:
Anubis (?)
Właściwie Aaren nie poznała jeszcze jego prawdziwego imienia. Ksywkę Anubis nadała mu zważywszy na jego wygląd (gdyż "z gęby przypomina psa"). Ma średniej długości, niedbale ułożone, czarne włosy i ciemne, przenikliwe oczy. Mimo że 18-latka stara się być względem niego obojętna, to jednak jego osoba budzi w niej pewną ciekawość.
Chłopak ubrany jest w skórzaną kurtkę, pod którą dostrzec można poszarpaną koszulkę. Nosi bure dżinsy i buty wojskowe. Jego rękę zdobi sporej wielkości, złota bransoleta, zdobiona podobnie jak amulet w kształcie skarabeusza Aaren.

C h a r a k t e r

Aaren to zadziorna nastolatka, która podąża własną ścieżką. Przeważnie ma gdzieś zdanie innych, choć dobrą radą z ust doświadczonego w danej dziedzinie tak naprawdę nie pogardzi. Niektórzy uważają ją za dzikuskę, gdyż takie wrażanie z pozoru wzbudza. Jednak gdy pozna się bliżej młodą Kane (mimo że początki znajomości bywają trudne: Aaren ma tendencję do nokautowania nieznajomych), okazuje się dość sympatyczną osóbką. Aaren nie jest zbyt ufna wobec innych, lecz gdy już się zasłuży na jej zaufanie, można liczyć na bezinteresowną pomoc ze strony dziewczyny. Rzecz jasna ma duże poczucie humoru, ba- nie przetrwałaby długo bez, nieraz irytujących, żarcików. Jeżeli chodzi o sprawy miłosne, to 18-latka bywa nieco... nieśmiała? Tak, można tak to określić (choć biorąc pod uwagę jej wścibską naturę, ciężko w to uwierzyć). Dotychczas uważała, że męscy przedstawiciele gatunku homo sapiens powinni wymrzeć już kilka(naście) dobrych lat temu, lecz gdy poznała tajemniczego bruneta, coś w niej pękło. Mało tego, jego bohaterska postawa nawet jej zaimponowała, wręcz można by powiedzieć, że poczuła coś do Anubisa (jak też nieznajomego nazwała). Jednak na razie ukrywa swoje uczucie, chcąc dowiedzieć się czym ono właściwie jest, gdyż nigdy niczego podobnego nie czuła.


W y g l ą d

I? Jak sądzisz: jak będzie wyglądał nasz nowy bohater?
Jeżeli choćby przemknęło Ci przez myśl, że będzie to kolejny, przyszły mistrz, który wyrusza w podróż by "złapać je wszystkie" i który wyglądem przypomina słynnego Asha Ketchuma, to wiedz, że jesteś w ogromnym błędzie.
Ku zaskoczeniu wielu osób, z którymi miałam do czynienia, Aaren nie jest wcale imieniem dla chłopaka- choć zbyt damskie również ono nie jest, to muszę przyznać.
Trudno opisać wygląd młodej Kane; mimo, że ubiera się "na chłopczycę" i zdaje się, że od męskiej części społeczeństwa odróżniają ją dwa "balony" przyczepione (najwyraźniej na kropelkę) do klatki piersiowej oraz brak pewnej, wiszącej w kroczu, części ciała, nienawidzi być brana za chłopaka. Oczywiście posiada swoje damskie atuty: jest wysoka i szczupła, choć wcale nie liczy każdej, spożywanej kalorii. Długie, lekko kręcone kosmyki karmelowych włosów 18-latki znacznie odcinają się od jej bladej cery. Każdy, kto wykaże się choć niewielką spostrzegawczością, bez trudu zauważy, że poniektóre kosmyki są ufarbowane- jedne na czerwono, drugie na niebiesko. W jej błękitnych oczach tańczą zazwyczaj iskierki, co oznacza, że humor jej dopisuje. W kwestii ubioru nie mam za dużo do powiedzenia: bawełniana, biała podkoszulka, narzucona na nią lniana koszula (z niechęcią noszona, ale chyba lepiej wybrać koszulkę niż latać na golasa, gdy olbrzymi tyranozaurus rex podrze Twoją ulubioną bluzę?), luźne spodnie i oczywiście glany. Spróbujesz ją ubrać w jakąś spódniczkę, sukienkę czy cokolwiek innego i możesz pożegnać się z życiem. Biżuteria nastolatki ogranicza się do złotego medalionu w kształcie skarabeusza, jedynej pamiątki po rodzicach. Na spodzie zdobionego chrząszcza znajduje się wyryty napis: Kane.

H i s t o r i a

Kto znalazł się tutaj jako pierwszy: Pokémon czy człowiek? Kto zrobił ten wielki krok dla gatunku i kto pierwszy założył tutaj swoją rodzinę? Te pytania można porównać do słynnej kury i jajka. Niektórzy uważają, że to kieszonkowe stworki pierwsze się tutaj osiedliły, a dopiero potem na ich tereny wkroczył człowiek, dzieląc je na współczesne regiony. Inni są przekonani, że to ludzie zamieszkiwali te ziemie, a później nastąpiło wielkie "boom" i Pokémony pojawiły się w miastach i miasteczkach oraz w zasadzonych lasach.
Moją dawną wioskę można by spokojnie zaliczyć do tej drugiej grupy.
Od dzieciństwa starano się na wszystkie możliwe sposoby, choćby na siłę, wcisnąć mi do głowy, że te puchate stworki to bestie, że trzeba je wybić, co do jednego. Jedynie moi rodzice mieli coś w tej kwestii do powiedzenia. Państwo Kane byli parą naukowców, niezwykle szanowanych przez radnych, więc możliwe, że byliby w stanie coś zdziałać... gdyby nagle nie wyparowali. Tak, dokładnie, zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach, najprawdopodobniej podczas "badań".
Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, poznać przyczynę ich zaginięcia, jednak nie pozwalano mi. Gdy dopytywałam się o nich, wysłuchiwałam najróżniejszych opowieści. Starano się mnie uspokoić, zapewnić, że oni wrócą. Czekałam więc całymi dniami z zawieszoną na szyi, ostatnią pamiątką po rodzicach- złotym skarabeuszem z wyrytym napisem; Kane na spodzie, którego niegdyś dostałam od ojca.
Nie wrócili...

***

Głównym naszym zajęciem, jako mieszkańców wioski, były regularne misje. Polegały one na polowaniu na Pokémon- bestie, które bezkarnie wkroczyły na nasze tereny. W wiosce panowała pewna hierarchia, podział na stopnie. Na pierwszym nie możemy nawet opuszczać jej murów, za to poznajemy podstawy medycyny, na drugim powoli szkolimy się pod okiem opiekuna, wyruszając na polowania; na trzecim natomiast możemy już nimi dowodzić.

Porywisty wiatr podwiewał kosmyki moich włosów- tym razem ufarbowanych delikatnie, w jednym ze spokojniejszych odcieni czerwieni, gdyż była to tajna akcja. W leśnej ciszy słychać było jedynie poszeptywania pojedynczych osób z naszego patrolu. Po chwili wszyscy zajęli już wyznaczone miejsca i nikt nie odważył się już odezwać. Przycupnęłam przy grubym pniu starego dębu i uważnie nasłuchiwałam.
W końcu korony drzew dźwięcznie zaszumiały, a po lesie rozległo się głośne pohukiwanie- nasz szyfr. Jedno, drugie, po chwili również trzecie... Wyskoczyliśmy ze swoich kryjówek jak poparzeni i rzuciliśmy się w stronę, z której dochodziły sygnały.
- Chyba tym razem się nam poszczęściło- usłyszałam szept dumnej 15-latki, szatynki o morskich oczach, która mi towarzyszyła- Mei. Pech chciał, że ta postrzelona dziewczyna trafiła pod moją opiekę (tak, jak sobie z kimś nie radzą, to najczęściej właśnie ja dostaję owego "ktosia"). Energii jej nie brak, to pewne, jednak nie zawsze jest ona potrzebna w nadmiarze. Cud się musi stać, żeby ta dziewczyna (normalnie kopnięta przez piorun jakiegoś Pikachu) zamknęła jadaczkę. Zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze.
- Nie ciesz się na zapas, jeszcze trzeba pomóc naszemu szczęściu- odparłam, starając się całkowicie skupić swoją uwagę na polowaniu.
Pohukiwania znaczyły kolejno: pospolity; dość rzadki; bardzo rzadki. Nieczęsto trafia się więc taki okaz jak wtedy.
W końcu dotarliśmy na miejsce. W niewielkim wąwozie szamotał się zraniony lekko i skrępowany sieciami dinozaur- zwany również Tyruntem. Wszyscy zatrzymali się i przyczaili w krzakach, czego nie mogła pojąć Mei. Mieliśmy doskonały plan, który w zupełności popsuła ta dziewoja. Chwyciła za łuk, przewieszony dotąd przez ramię i znajdując się jednym wielkim susem naprzeciwko pochwyconego prehistorycznego gada, wystrzeliła. Nie zdążyłam jej powstrzymać. Podbiegłam tylko do niej i przewróciłam ją na ziemię. W tym samym momencie rozległ się mrożący krew w żyłach ryk. Z jednego z brzegów wąwozu zeskoczył kolejny dinozaur, znacznie większy od Tyrunta, który w ostatniej chwili odbił łuskowatym łbem strzałę. Mamuśka, to ona była naszym prawdziwym celem, Tyrunt był tylko wabikiem. Mały dinozaur uciekł oswobodzony przez matkę, lekko utykając.
Tyrantrum natomiast chwyciła mnie za bluzę i uniosła do góry, myśląc, że to ja zaatakowałam jej dziecko. Momentalnie zarzucono na nią sieci, lecz to tylko pogorszyło moją sytuację. Jej szczęki zacisnęły się, a ja wydałam z siebie cichy pisk, gdyż na nic więcej nie mogłam się zebrać. Nie czułam bólu, strach mnie doszczętnie sparaliżował.
Potwór nie zamierzał odpuścić, a grupa bała się atakować ze względu na mnie. W końcu sięgnęła po łuki i napięła je. Zamknęłam oczy, będąc gotowa poświęcić się dla wioski. I wtem nie wiadomo jak i skąd... nie tam, napięcie chciałam wzbudzić; po prostu z chaszczy, wystrzelił zamaskowany osobnik.
- Przestańcie, natychmiast!- wykrzyknął, lecz moja drużyna za wiele sobie z jego rozkazu nie zrobiła.
- Bo? Lepiej zejdź nam z drogi jeżeli życie Ci miłe!- odparł jeden z moich, na co nieznajomy rozłożył ręce, jakby próbował bronic bestii, która omal mnie nie pożarła.
Część ekipy ruszyła na niego, chcąc go pokonać albo przynajmniej przestraszyć, jednak skutek był odwrotny: zamiast solidnie mu przywalić, zebrali bęcki. Rozpoczęła się bójka, a ja (wisząc sobie w paszczy dinozaura i nie mając niczego lepszego do roboty) uważnie obserwowałam starcie. Po chwili już wiedziałam czemu miało służyć to całe przedstawienie. Przez cały czas tajemniczy osobnik wycofywał się nieco do tyłu, ukradkiem przecinając liny, którymi związany był stwór. Nikt tego z początku nie zauważył i mogłoby ujść to nieznajomemu sucho, gdyby nie bystre oko Mei. Do dziś nie wiem czy celowała ona w dinusia, upiora w operze czy też mnie (wykończyć nauczycielkę), ale posłana przez nią strzała trafiła wprost w tylny bok wybawiciela Tyrantrum, któremu kaptur zsunął się z głowy. Młody chłopak upadł na ziemię, zwijając się z bólu.
Olbrzymi dinozaur momentalnie mnie puścił, wydając z siebie żałosny ryk i podbiegając do rannego. Upadłam kilkadziesiąt centymetrów od niego.
Chwilę potem straciłam przytomność...
***

Leżałam na czymś twardym, a zarazem zimnym. Niewielkie wypukłości posłania wbijały mi się w plecy, sprawiając, że czułam się niezbyt komfortowo. Podniosłam dłoń i przetarłam kąciki oczu. Powoli docierało do mnie to, co się wydarzyło: polowanie, atak Dinusia i ten ranny chłopak.
Uniosłam z trudem powieki i przysiadłam. W niewyjaśniony sposób znalazłam się w jakieś jaskini. Dookoła mnie znajdowało się mnóstwo niewielkich kamyczków (przyczyny niechcianej akupunktury), a z sufitu zwisało kilkadziesiąt stalaktytów. Kilka metrów ode mnie tliło się ognisko, choć pierwsze promyki słońca już zdołały wpaść do środka pieczary.
Miałam na sobie jedynie dolną część garderoby oraz podkoszulek. Najwyraźniej moja ukochana bluza nie przeżyła spotkania z Reksiem. Przykryta byłam jednak czyjąś koszulą... męską koszulą. Chłodny wiatr wdzierał się do wnętrza groty, więc zarzuciłam ją na siebie, starając się odszukać wzrokiem właściciela. I w tym momencie usłyszałam znajomy mi głos:
- Nawet na Ciebie pasuje.
Obróciłam się na pięcie i ujrzałam umięśnioną sylwetkę postrzelonego. Dopiero teraz miałam okazję by dokładniej się mu przyjrzeć; wysoki brunet o kruczoczarnych, przenikliwych oczach. Przypominał trochę psa, takiego dobermana, w dodatku roztaczał tajemniczą aurę- dlatego właśnie w myślach nadałam mu ksywkę Anubis.
Po chwili się wreszcie ocknęłam i przepraszając, zaczęłam zdejmować przywłaszczoną rzecz.
- Nie, nie musisz mi jej zwracać, możesz ją zatrzymać- powstrzymał mnie nieznajomy, lekko się przy tym uśmiechając. W kącie dostrzegłam całą stertę ubrań- najwyraźniej tutaj mieściła się siedziba Anubisa... a może nawet jego dom?
- Em... Gdzie my właściwie jesteśmy?- spytałam się, poprawiając kołnierzyk i podchodząc ostrożnie w stronę wyjścia.
- Nawet jeżeli podałbym naszą dokładną lokalizację, wątpię, żeby cokolwiek Ci to mówiło. Powiedzmy, że jesteśmy u mnie- odparł najzwyczajniej w świecie i wzruszył ramionami. I faktycznie- miał rację. Te wzgórza i doliny, które zobaczyłam, były dla mnie obce, pierwszy raz w życiu je widziałam. Nie mogłam wyruszyć na obchody ani nawet wyjść naprzeciw swojej grupie, która przecież powinna mnie szukać, gdyż przeszkadzała mi pewna, drobna rzecz. Otóż jakieś kilkanaście centymetrów ode mnie, spał sobie w najlepsze olbrzymi dinozaur. Tak, dokładnie, ten sam, który zafundował mi "Szczęki 5".
Tym razem byłam bezbronna. Nie miałam pod ręką żadnej włóczni ani niczego innego. Co jeżeli stwór na mnie skoczy? Co mam robić? Dobrą minę do złej gry, zaprzyjaźnić się z Anubisem? A może oni są w zmowie i chcą mnie wykończyć? Ale skoro byłam nieprzytomna, to dlaczego wcześniej mnie nie zabił?
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu: brunet dokuśtykał do nas. Dopiero wtedy zauważyłam, że pod skórzaną kurką widnieje zakrwawiona koszulka. Rana była jeszcze świeża i choć chodzenie sprawiało mu trudność, a twarz miał aż bladą z bólu, to starał nie okazywać swoją słabości.
- Widzę, że zdążyliście się już z Reksiem zaprzyjaźnić- oznajmił, półżartem-półserio. Zmarszczyłam brwi i zamiast zacząć się śmiać, mruknęłam:
- Dlaczego nam przeszkodziłeś w polowaniu? Jesteś na tyle głupi by zginąć?
Anubis również spoważniał, a jego pogodny ton głosu momentalnie się zmienił:
- A dlaczego to robiliście? Dlaczego chcieliście zabić te niewinne istoty?
- Niewinne!?- oburzyłam się.- To bestie, nawet ten twój Reksio się na mnie rzucił! Trzeba jak najszybciej wybić tą zarazę!
Wrzasnęłam aż za głośno. Olbrzymi dinozaur otworzył swoje ogromne oko i uniósł łeb, skanując mnie wzrokiem. Poddenerwowany brunet podszedł w moją stronę, zmuszając mnie do wycofania się i gdy już myślałam, że mnie uderzy... oparł się o skalistą ścianę za moimi plecami i przysuwając swoją twarz do mojej, odparł najspokojniej jak tylko aktualnej sytuacji umiał:
- Ludzie to zaraza... Zaatakował Cię, bo chcieliście zabić jego dziecko... Nie postąpiłabyś tak sa... mo?- ostatnie wyrazy wręcz wymamrotał, a jego głowa nagle stała się ciężka. Upadł na ziemie ledwo przytomny. Reks zerwał się na równe nogi i do niego poczłapał, trącając jego ciało pyskiem. Gdy spróbowałam zrobić krok w bok, dinozaur podniósł łeb i zawarczał złowrogo. Najwyraźniej pomyślał, że coś zrobiłam Anubisowi. Ale ja go przecież nawet palcem nie tknęłam!
Coś było z nim nie tak. Jego rana w ogóle się nie goiła, jakby nie mogła się zasklepić. Może wydawać Wam się to dziwne, że byłam gotowa zaryzykować własnym życiem by mu pomóc, ale w końcu on również się mną zajął.
Zbliżyłam się nieco do niego. Szłam powoli, nie wykonując żadnych, nagłych ruchów. Nie chciałam jeszcze bardziej rozzłościć Reksia. Wysunęłam ręce do przodu, pokazując, że nie trzymam w ręku żadnej broni.
- Spokojnie, pozwól mi się nim zająć.
Tyrantrum jeszcze chwilę się wahał. Nie chciał, żeby coś się stało jego przyjacielowi, ale zdawał sobie sprawę z tego, że mogę być dla bruneta jedyną deską ratunku. W końcu pozwolił mi się zbliżyć, cały czas obserwując moje poczynania. Zsunęłam skórzaną kurtkę chłopaka i dotknęłam do jego zakrwawionej koszulki. Anubis syknął z bólu, a ja aż podskoczyłam do góry, patrząc na niego przepraszająco.
Mimo że hemofobii nie miałam, to jednak na widok tego, co kryło się po ubraniem chłopaka, zrobiło mi się słabo. Nic dziwnego, że był blady jak ściana. Musiał mieć naprawdę silny organizm, cud się stał, że w ogóle jeszcze żył, gdyż stracił ogromną ilość krwi. Przesunęłam dłonią po jego klatce piersiowej w stronę miejsca, w które ugodziła go strzała.
Już wiedziałam dlaczego szrama nie chciała się zagoić: w jego plecach wciąż tkwiło ostrze wystrzelonego pocisku. Musiałam umiejętnie wyjąć pozostałość, ale do przeprowadzenia "operacji" potrzebowałam większego poletka, najlepiej zadaszonego- padło więc na jaskinię. Przetransportowanie Anubisa nie było aż takie trudne, jak się z początku wydawało.
Ułożyłam go na przygotowanym wcześniej posłaniu i jeszcze raz dokładnie obejrzałam ranę. Grot nie siedział na szczęście zbyt głęboko, jednak należało to miejsce zdezynfekować, ja również powinnam mieć czyste ręce, aby nie doszło do żadnego zakażenia. Na moją niekorzyść nie miałam przy sobie wody utlenionej ani środków dezynfekujących. Pozostało jeszcze jedno, bardziej bolesne wyjście...
Opłukałam dłonie w niewielkim strumyku, płynącym koło groty i sięgnęłam po jeden z zakrzywionych sztyletów, które zdołał sobie wyciągnąć Reks. Dinozaur zaniepokoił się, ale gdy zobaczył, że zamiast zabić jego pana, zaczęłam "topić" broń w płomieniach ogniska, postanowił nie wkraczać na razie do akcji.
Uważnie wycisnęłam szczątki strzały, tkwiące w boku bruneta. Następnie sięgnęłam po rozżarzony przedmiot, który miał zastępować żegadło.
- Teraz może zaboleć- uprzedziłam nastolatka, na co ten kiwnął głową.
Zdecydowanie metoda przyżegania nie należała do zbyt miłych. Pozwalała jednak na dezynfekcję rany, choć i tak przydałyby się jakieś szwy lub profesjonalny opatrunek. Anubis krzyknął niemiłosiernie. Tyrantrum zaczął biec w moim kierunku, chcąc mi jak najszybciej przeszkodzić w przypalaniu.
- N-nie- powstrzymał go chłopak, a Reks stanął jak wryty. Wahał się: posłuchać swojego właściciela czy też się na mnie rzucić. W końcu postanowił odsunąć się nieco, choć wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Drżącą ręką powoli kończyłam zabieg, pozostało mi tylko założenie opatrunku. Z ubrań Anubisa stworzyłam swego rodzaju bandaż, który owinęłam dookoła jego klatki piersiowej.
Szukając czegoś, co posłużyłoby za koc, natknęłam się na pewne zdjęcie. Fotografia przedstawiała kilkuletniego chłopca, który trzyma małe, żółto-czarne stworzonko, przypominające z wyglądu jaszczurkę.
- Co to?- zapytałam niepewnie bruneta, pokazując mu znalezisko.
Byłam pewna, że na mnie nakrzyczy, że posądzi mnie o grzebanie w czyichś rzeczach, lecz zamiast tego Anubis przymknął oczy, jakby coś miłego sobie przypominając, i uśmiechnął się lekko. Ciężko oddychając, wymamrotał:
- To... dowód. Powód dlaczego ich bronię...
- ... Pokémonów?
- Tak...- następnie zaczął wypowiadać pojedyncze wyrazy, marszcząc przy tym brwi:- niebezpieczeństwo, źli ludzie, bliska śmierć, Pokémon, ratunek...
Starałam się złożyć te słowa w całość:
- Tym chłopcem byłeś Ty, prawda?- Anubis pokiwał twierdząco głową.- Ludzie chcieli Cię zabić, a Pokémon uratował?
- Tak... Rzucił się na nich... ludzie, twoja wioska... Pokémon-bestia...
W tym momencie mnie olśniło. Ta jaszczurka zaatakowała ludzi z mojej wioski w obronie młodego Anubisa. Robiła to dla niego, a moi rodacy uznali ją i inne stworki za potwory. A my je beztrosko zabijaliśmy, bezgranicznie wierzyliśmy w wersję naszych braci. Poczułam się okropnie, cały czas myślałam, że dobrze czynię, że uwalniam świat od zarazy.
Chciałam zadać rówieśnikowi jeszcze kilka pytań, dowiedzieć co się stało z jego obrońcą, lecz gdy oderwałam się od przemyśleń, zastałam go śpiącego. Wyglądał tak niewinnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przykryłam go kurtką.
Wyszłam na dwór, gdzie przywitał mnie zaniepokojony dinozaur.
- Będzie dobrze, do wesela się zagoi- starałam się go uspokoić, opłukując ręce z krwi.

***

Wprawdzie powiedziałam, że "do wesela się zagoi", ale naprawdę nie wiedziałam, że to "wesele" nastąpi tak szybko. Okazało się, że Anubis miał jakąś dziwaczną zdolność (nadludzką bym powiedziała) do szybkiej regeneracji. No bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że po tygodniu miał ochotę (i najwyraźniej był w stanie) skakać sobie po łączkach i laskach? A raczej "by chciał", bo nakazałam Reksiowi by go pilnował pod moją nieobecność.
Skoro już mowa o tym ostro-zębnym typie zwierzaczka domowego, to muszę przyznać, że nawiązaliśmy ze sobą niezły kontakt. O dziwo nie chce mi już odgryźć głowy, przynajmniej od czasu, gdy zobaczył, że jego psiowaty przyjaciel wraca szybko do zdrowia.
Wracając do swego rodzaju rehabilitacji bruneta, to ograniczała się ona do zabawy z czerwonym olbrzymem (a dokładniej do rzucania nieźle obślinioną piłeczką). Rana na szczęście nie zamierzała się ponownie otwierać i ładnie się goiła.
Czas płynął mi tutaj szybko i, choć z początku miałam tutaj zatrzymać się tylko na chwilę, a potem wracać do siebie, postanowiłam zostać z Anubisem, przynajmniej do czasu aż wydobrzeje.

Od polowania minęło półtora tygodnia. W międzyczasie rozeznałam się nieco w terenie. Odkryłam między innymi, że wcześniej wspomniany strumyk wpada do niewielkiego, płytkiego jeziora.
Tego wieczora udałam się w tamte rejony by zaczerpnąć trochę wody. Miałam również okazję by obejrzeć przepiękny zachód słońca.
Gdy dotarłam na miejsce, słoneczna tarcza znikała już za wzniesieniami. Pomarańcz oblał bujną roślinność i taflę akwenu... I wtedy ujrzałam coś dziwnego. Jakiś ciemny kształt poruszał się pod wodą. Przetarłam oczy, myśląc, że mam zwidy, lecz tajemniczy obiekt nie znikał, wręcz zamierzał się wynurzyć. A przecież nie było tu żadnych ryb.
Jaka była najbrzydsza rzecz jaką kiedykolwiek zobaczyliście? Bo jeżeli było to połączeni laski (i nie chodzi mi tu o kształtną dziewczynę), glona i najprawdopodobniej ryby z gatunku Melanocetus johnsonii- w co wątpię- to zdaje się, że doskonale mnie rozumiecie. Właśnie takie stworzenie wyskoczyło z wody, z ogromnym uśmiechem na mordce. Najwyraźniej wzięło mnie za Anubisa, bo gdy tylko zorientowało się, że coś jest nie tak z nowym brunetem, jego dolna szczęka (o ile to coś w ogóle ją ma; jeżeli nie- uznajmy, że był to nosek) momentalnie powędrowała w dół, a oczy rozszerzyły się tak, jakby natrafiły się na najprawdziwszego ducha. W tym samym czasie odskoczyliśmy z przerażeniem w tył. Niezgrabnie upuściłam pojemnik na wodę, tupiąc nogą i wymachując rękami (jakby miało to jakoś pomóc):
- Robal, robal, robal!
(Tylko proszę się nie śmiać, to była dla mnie bardzo stresująca sytuacja.)
I wtem usłyszałam za sobą czyichś śmiech. Gdy się obróciłam, ujrzałam znajomą twarz. Przede mną stał, a raczej zwijał się (ciężko powiedzieć czy ze śmiechu czy z bólu, ale raczej to pierwsze), Anubis. Zaraz za nim przybiegł Reks, który obśliniając swoją ukochaną piłeczkę, patrzył na mnie przepraszająco. Nie miałam mu jednak niczego za złe, w końcu sama się przekonałam jak trudno jest upilnować pana "roztrzepane kudły".
- Widzę, że już Ci się polepszyło- mruknęłam do rozbawionego nastolatka.
- A jak inaczej- odparł, wyszczerzając się szeroko. Następnie zwrócił się do brązowego polipa, który zdawał się na jego widok już trochę uspokoić: - bez nerwów, Aura. Ona nic Ci nie zrobi.
- Aura?
- powtórzyłam.
- Tak, to jest moja przyjaciółka- Skrelp. Znalazłem ją zranioną, najprawdopodobniej przez ludzi z twojej wioski...
- Długo będziesz mi to wypominać?- wymamrotałam, tracąc częściowo dobry humor.- Skończyłam już z zabijaniem Pokémonów, naprawdę...
- Przepraszam...- Anubis objął mnie ramieniem, a Aura wydała ciche piśnięcie (jak jakaś nastolatka widząc słodką, romantyczną scenkę w filmie). Ten stworek zaczął mnie przerażać, serio.
Po chwili jednak Skrelp zbystrzała, jakby wyczuwając niebezpieczeństwo. Zaraz potem usłyszałam znajomy krzyk: "słyszę czyjeś głosy, tam są". Oblał mnie zimny pot.
- Mei- szepnęłam- jest tutaj...
- Kto?- zapytał się Anubis, ale moje myśli krążyły wokół czegoś innego.
- Reks, zabierz go stąd, szybko- zwróciłam się do dinozaura, na co ten chwycił bez gadania chłopaka i poczłapał w stronę jaskini.
Aura również starała się uciec przed moimi dawnymi sąsiadami, jednak dno jeziora nie było najlepszą kryjówką (zważywszy na jego głębokość), a i jej zrośnięta koniczyna, nie była już tak sprawna jak kiedyś. Chciałam ją uratować przed pewną śmiercią, więc nie myśląc długo, chwyciłam jej wątłe ciałko. Spojrzałam, z początku przerażonej, Skrelp prosto w oczy, zapewniając, że nie chcę by coś jej się stało i że zabiorę ją w bezpieczne miejsce.
Głosy stawały się coraz wyraźniejsze, nie pozostało nam dużo czasu. Aura kiwnęła główką (?), a ja rzuciłam się do biegu. Miałam wrażenie, że moi "przyjaciele" podążają za mną wzrokiem, że śledzą każdy mój krok, że ruszyli w pogoń za mną.
Zdyszana dotarłam na miejsce, gdzie siedział niezadowolony brunet.
- Wyjaśnisz mi teraz kto to jest ta cała Mei?!- wypalił.
- Bardzo długa historia...- wymamrotałam.- Mei to... dziewczyna, która Cię postrzeliła i... moja podopieczna.
- Czyli strach się bać- podsumował w odpowiedzi i zbliżył się do wyjścia.
Na dworze zapanował mrok. W okolicach stawu płonęły ogniska. Najwyraźniej grupa zatrzymała się tam na noc- i bardzo słusznie, mieliśmy więcej czasu na ucieczkę. Ucieczkę? Co ja gadam, Anubis powinien uciekać, a ja wrócić wśród swoich. Nie chciałam tego, nie ufałam już im- skąd mogłam wiedzieć, że to nie oni właśnie "uciszyli" moich rodziców.
- Przepraszam- szepnęłam, a czarnooki spojrzał na mnie pytająco.- Przepraszam, że ich tu ściągnęłam. To wszystko moja wina...
Anubis uśmiechnął się lekko i poklepał mnie po głowie.
- To wcale nie jest Twoja wina. Poza tym i tak miałem wyruszyć do Kalos.
- Gdzie?

- Do Kalos, jednego z regionów świata, w którym ludzie i Pokémony żyją w zgodzie. Teraz mam kolejny powód do podróży, a i zabiorę ze sobą Reksa.
- Mogę z Tobą iść?- spytałam, spoglądając na niego prosząco.
Chłopak był nieco zaskoczony moim pytaniem, jednak szybko się pozbierał i odparł:
- Nie widzę problemu. Jedyny warunek to posiadanie Pokémona, a Ty już ten warunek spełniasz- obdarzył mnie szerokim uśmiechem.- Ktoś Cię tu chyba polubił...
W tym momencie zorientowałam się, że Aura bada spiczastym nosem moją pachę, która najwyraźniej strasznie ją zaintrygowała.
- Może chciałabyś się nią zaopiekować? Nie mogę jej w obecnej sytuacji porzucić, więc potrzebuje dobrego trenera lub trenerki, która zadbałaby o jej zdrowy rozwój.
- Pewnie, że bym chciała- odpowiedziałam, na co Skrelp przestała grzebać w mojej koszuli (a właściwie nie mojej) i uśmiechnęła się szeroko (uznajmy). - Ale...
- Nie martw się, sądzę, że będziesz bardzo dobrą trenerką- wszedł mi w słowo Anubis, jakby czytając w moich myślach, a następnie powędrował w stronę posłania.- Wyruszamy o poranku, więc lepiej się prześpij...
Kiwnęłam tylko głową i również położyłam się spać.

Biegłam leśną drogą, a na moim ramieniu siedziała Skrelp. Goniłam kogoś i nie był to tym razem żaden kieszonkowy stworek. Gdy wpadłam zdyszana na polanę, otoczoną zewsząd drzewami, ujrzałam Anubisa, pochylającego się nad czyimiś ciałami. Kiedy podeszłam bliżej, skamieniałam. Na trawie leżeli moi rodzice... martwi rodzice. Brunet patrzył na nich ze smutkiem, a na jego ręce widniała złota bransoleta, która świeciła jasno. Jej zdobienia były podobne jak na moim amulecie w kształcie skarabeusza. W tym momencie obraz zaczął blednąć.
Obudziłam się ze łzami w oczach. Anubis już nie spał. Siedział kilka metrów ode mnie zakładając coś na rękę. Przetarłam powieki, by móc lepiej się przyjrzeć i... zamurowało mnie. Brunet zapiął na nadgarstku dokładnie tą samą bransoletę, która błyszczała we śnie. Zamrugałam, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę, jednak dziwaczna ozdoba nie znikała. Została po chwili zasłonięta przez rękaw skórzanej kurtki, a chłopak spojrzał na mnie, orientując się, że już się obudziłam.
- Dzień dobry- przywitał się, jakby nigdy nic, z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
Czy to co mi się przyśniło już nastąpiło czy też dopiero ma nastąpić? I czy to może być prawda? Przecież Anubis by nawet muchy palcem nie tknął! Ale jego bransoleta była jak najbardziej prawdziwa...
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że ja nic o nim nie wiem: nie znam jego prawdziwego imienia ani przeszłości. Wspólna podróż pozwalała mi na bliższe zapoznanie się z czarnowłosym, zresztą już zdecydowałam: chcę poznać ten drugi świat, przekonać się jak stworki takie jak Aura czy Reks mogą żyć i współpracować z ludźmi oraz dowiedzieć się, co stało się z moimi rodzicami. A może nawet kiedyś powrócę do wioski, z płaczem lub jako doświadczona trenerka?
Po powitaniu zjedliśmy śniadanie i zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Anubis schował Reksa za pomocą jakiegoś czerwonego promienia do niewielkiej kulki (jak on się tam w ogóle zmieścił?) i wręczył mi kilka identycznych oraz jakieś dziwaczne urządzenie (jak to się tam nazywało? PokéDex czy coś takiego), zapewniając mnie, że to nie zbędne przedmioty.
Wkrótce potem brunet poprowadził mnie górskimi tunelami w kierunku białawej smugi światła, za którą kryła się nieznana mi dotąd kraina. Ostatni raz spojrzałam za siebie i trzymając mocno Aurę, która delikatnie się do mnie uśmiechała, pochyliłam się w przód, znikając wraz z Anubisem w błyszczącym portalu.
Tak właśnie rozpoczęła się moja podróż.
RELACJE:
[Rodzina]
Jonathan i Frances Kane- rodzice Aaren, szanowani naukowcy (archeolodzy), krążą plotki, że zaginęli podczas jednych z badań, jednak prawdziwa przyczyna ich zniknięcia jest wciąż nieznana.

P o k é m o n y

[#690] S k r e l p
[Aura]

Typ: || Poziom: 5 [00%]
Ewolucja: Skrelp (48 lvl.) → Dragalge
Ataki: Tackle, Smokescreen*, Water Gun, Feint Attack
Charakter i historia:
Aura to niewielki konik morski, który bardzo dużo w życiu przeszedł. Większość ludzi widziała w niej tylko obrzydliwe, glono-podobne stworzenie, dlatego często padała ofiarą polowań. W jednym z nich została zraniona w koniczynę, która pomimo odrośnięcia, nie była już tak sprawna jak dawniej.
Wkrótce po tym zdarzeniu poznała Anubisa. Z początku w zupełności mu nie ufała, sądziła, że każdy człowiek jest taki sam, że brunet również ją skrzywdzi. Ten jednak ofiarował jej pomocną dłoń, zmieniając zupełnie jej pogląd na gatunek ludzki. Aktualnie łączy ją z nim silna więź.
Pierwsze spotkanie Aury z Aaren zdecydowanie nie należało do najlepszych. Przez przypadek Skrelp wzięła ją za opiekuna i wyskakując z wody, o mało nie przestraszyła nastolatki na śmierć. Później została ocalona przez dziewczynę przed grupą polujących i szczerze ją polubiła.
Ten kieszonkowy potworek ma wielkie serduszko- praktycznie nigdy nie odmówi nikomu pomocy. Przeważnie na jej mordce widnieje ciepły uśmieszek. Jest dość strachliwa, przez co często wpada w panikę. Nieraz wydaje się, że ma wbudowaną czujkę bezpieczeństwa, gdyż bez problemu wyczuwa obcych. Niezwykle rani ją wyzywanie od brzydul. Wystarczy jednak niewielki komplement, by podbudować ją na duchu.
Umiejętność: Poison Point - przy kontakcie fizycznym istnieje 30% szans na zatrucie przeciwnika.
Trzyma: ---

Box || Konto bankowe || Galeria z trofeami

PLECAK:
- 5000$
- PokéDex
- 5x Pokéball
 
     
REKLAMA 

Starter: Skrelp
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-08-15, 15:46   

 
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2014-08-15, 15:46   

~~ Akcept Karty Postaci ~~
_________________
 
  :
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.