Tak na bogato z tymi odpisami ostatnio xD
_____________________________
Wow... Jak ja to zrobiłam? Nie spodziewałam się aż takiego efektu! Jeszcze przez chwilę stałam w osłupieniu, wpatrując się w płomienie i padające zombie. Zmusiłam się jednak do oderwania wzroku od tego widoku i przeniesieniu go na budkę. Tak, teraz najistotniejsze jest sprawdzenie, co z tym człowiekiem, chociaż nie taki był plan. Owszem, miałam mu pomóc uciec, ale myślałam, że jest na tyle rozumny, że załapie, o co chodzi i wykorzysta sytuację do ucieczki. Niestety - myliłam się. Nikt nie wyszedł z budki. A jeżeli już nie żyje? Niech się tylko dowiem, że zmarnowałam wódkę na marne... Wypatroszę jego martwe zwłoki!
Kiedy podeszłam do kryjówki mężczyzny, strzeliłam sobie soczystego facepalma. Jak on przeżył tak długi czas? Załamał się, kiedy napadły na niego te krwiożercze istoty? To dla mnie codzienność. Z księżyca spadł, czy co? W każdym razie, nieźle poirytowana, zapukałam kilka razy w szybę drzwi, aby się ocknął i powrócił do życia. Nie zamierzałam się teraz rozczulać i pomagać mu się pozbierać po tym zdarzeniu. Musi być twardy, bo inaczej na nic mu moja pomoc. Prawda, muszę przyznać, że jest całkiem przystojny, ale na pewno nie zamierzam, aby pociągnął mnie za sobą na dno.
Gdy tylko podeszłaś pod budkę, zorientowałaś się, że koleś w niej uwięziony... zasnął podczas ataku zombie! Najlepsze rozwiązanie na świecie! Gonią cię zombie? Idź spać! Na pewno przeżyjesz! Gdybyś trafiła tutaj trochę później, to koleś na sto procent, byłby już kupką mięsa. Powinien ci podziękować, ale jednak woli sobie spać.
- Eeee? - wydał z siebie dziwny dźwięk, przecierając oczy. - Która godzina? ... A! To nie tak, że spałem, gdy atakowały mnie zombie! Po prostu, to był mój plan! Widzisz jaki super? Żyję! Swoją drogą, to jestem Dante. Może skoczymy w jakieś ustronne miejsce, co nie? Poznamy się lepiej i te sprawy. - zaczął się tłumaczyć oraz przystawiać do ciebie.
No co za tupet! Nie dość, że ci nie podziękował, to jeszcze ciska słabymi tekstami na podryw.
Że co?! To ja ratuję mu dupę i tracę jedyny alkohol, jaki znalazłam od dawna i który mogłabym wykorzystać w lepszy sposób, nie wspominając o tym, że sama narażam się na atak tych bestii, a on po prostu spał?! Chyba go pogięło! Co za skończony idiota! Zagryzłam wargę, żeby nie wrzasnąć na niego i nie zwrócić uwagi dzikich stworów z całego miasta.
- Uh...! W życiu! Wolałabym już rzucić się w samochód, który przed chwilą podpaliłam - oznajmiłam, warcząc na niego. Skończony dupek! Nie dość, że ratuję go przed śmiercią, to ten nie podziękuje ani nic. W dodatku zachciało mu się zaspokajać swoje męskie potrzeby. Był obrzydliwy.
Uderzyłam pięścią najmocniej jak mogłam w budkę, aby się czasami na niego nie rzucić i odwróciłam się, aby ruszyć przed siebie w poszukiwaniu szpitala. Po co ja mu pomagałam? Nawet po tej apokalipsie faceci to skończeni idioci.
Zanim zdążyłaś odejść, Dante chwycił cię za rękę i lekko, a zarazem mocno przyciągnął cię bardzo blisko do siebie, tak, że twoje piersi trochę spłaszczyły się pod naciskiem.
- Nie bądź taka niedostępna. Jesteśmy sami, nikogo nie ma w pobliżu. Czyż, to nie jest idealny czas na randkę? Na pewno jesteś zmęczona po ciągłej ucieczce przed zombie. Nie daj się prosić i spędź ze mną chwilę. - wyszeptał ci prosto do ucha, które później lekko polizał swym językiem.
Co za tupet! Nie dość, że ci nie podziękował, ciskał słabymi tekstami na podryw, to jeszcze teraz liże twoje ucho! Fajnie! Chyba tak prędko się go nie pozbędziesz...
- Gościu, mówię ci to ostatni raz! Nie mam ochoty spędzać z tobą ani minuty dłużej. Zabierz swoje cztery litery jak najdalej ode mnie - odpowiedziałam stanowczym głosem, stawiając opór, kiedy chciał mnie do siebie przyciągnąć. Ten Dante coraz bardziej mnie irytował. Jak ten idiota może mieć takie szczęście? Powinien już dawno wylądować pomiędzy kłami którejś z bestii.
Kiedy polizał moje ucho, miarka się przebrała. Jaki on jest obleśny! Jeżeli zaraz mnie nie zostawi, to sama go załatwię! Nie mogę na niego patrzeć! Brzydzę się nim.
- Zrób coś takiego jeszcze raz, a pozbędziesz się tej pustej głowy - warknęłam, odpychając go od siebie i sięgając odruchowo po kij, aby wyciągnąć go przed siebie, w kierunku mężczyzny. Jeżeli jeszcze raz będzie się próbował do mnie zbliżyć, po prostu go nim uderzę. Nie zamierzam spędzać z nim już ani sekundy.
- Wybacz, że musiałeś to oglądać. Idziemy dalej - oznajmiłam smoczkowi, który cały czas mi towarzyszył (a przynajmniej miałam taką nadzieję). Ruszam na poszukiwanie szpitala. Ten typ podniósł mi już ciśnienie!
- Spokojnie spokojnie! Nie, to nie, ale potem nie jęcz, że brakuje ci rozrywki, paniusiu. - Dante burknął, puszczając cię z objęć. - No to żegnaj! A mogło... - nie zdążył dokończyć kolejnego zdania, bowiem gdy tylko odwrócił się w drugą stronę, chamsko potknął się o sznurówkę i niechcący wylądował głową na ostrym, metalowym kawałku z samochodu, który przed chwilą wysadziłaś. Śmierć na miejscu... smutne, ale prawdziwe.
Zostawiwszy przybłędę, który i tak nie miał nic przy sobie, udałaś się wraz z niebieskim smoczkiem w stronę szpitala. O dziwo po drodze nie spotkałaś żadnego zombie... być może znalazły już ciało Dantego i w tej chwili obgryzają je, aż do kości. W sumie, to lepiej dla ciebie. Nie będziesz musiała się z nimi użerać, bowiem masz obecnie inny orzech do zgryzienia. Mianowicie, wielkie, żelazne i ostre, jak brzytwa ogrodzenia, które odgradza cię do szpitala.
Ma to, na co zasłużył. Nie jest mi go za bardzo szkoda, bo mógł gorzej skończyć. Szybka śmierć bez cierpienia to luksus w tych czasach. Miał szczęście, że nie został wcześniej zjedzony żywcem przez zombie.
Przynajmniej na coś mi się przydał. Można powiedzieć, że oddał mi przysługę. Ja uratowałam jego, a on w zamian odciągnął wszystkie bestie z okolicy. Patrząc na zabezpieczenia tego szpitala, nie ma szans, żeby w środku kręciły się gdzieś te szkarady. Tym lepiej dla mnie, chociaż... jeżeli spotkam kogoś w środku? Wolałabym nie napotkać już żadnych typów pokroju Dantego. Zawsze może się zdarzyć, że w ogrodzeniu jest dziura i nie jest tam wcale tak bezpiecznie, jak się wydaje, ale trzeba zaryzykować. Muszę zdobyć lekarstwa.
- Witaj ponownie, Senshi. Wybacz, że wykorzystuję cię jedynie jako środek transportu, ale sytuacja tego wymaga. Tym razem dłużej mi potowarzyszysz - pocieszam Raltsa, kiedy wypuściłam go z balla. Wprawdzie mogłam użyć Infernape, aby zrobił dziurę w ogrodzeniu, ale wolałam aż tak się nie nadstawiać. Hałas nie jest dobry. - Przelecisz sam na drugą stronę? - zapytałam smoczka, a kiedy uzyskałam już jakąś odpowiedź, proszę psychicznego stworka, aby teleportował nas na drugą stronę.
Gdy tylko wypuściłaś Raltsa z pokeballa, ten uśmiechnął się do ciebie i bez większego ociągania się, przetransportował was na drugą stronę ogrodzenia. Smoczkowi również udało się przecisnąć pomiędzy kratami ogrodzenia, więc całą trójką znaleźliście się już w bezpiecznej strefie. Mieliście już ruszyć w kierunku frontowych drzwi, kiedy w oknie na drugim piętrze mignęła wam postać w blond włosach z ciężkim karabinem. Tak, jak myślałaś w szpitalu znajduje się obca ci osoba albo kilka osób. W końcu... jakaś grupa ocalałych może mieć tutaj swoją bazę, bowiem dzięki temu ogrodzeniu są praktycznie bezpieczni. Wchodzisz do środka czy uciekasz?
Podziękowałam Raltsowi i wzięłam go na ręce, a Smoczka ulokowałam na swoim ramieniu. To dobrze, że poszło nam tak sprawnie, ale... zaraz! Ktoś tam jest? W dodatku ktoś z karabinem. Super. Wpakowałam się prosto na linię ognia. Niby mam do obrony swój pistolet, ale: a) nie umiem z niego korzystać i b) nawet gdybym jakiś cudem go użyła, mogłoby być ich tam więcej. Pewnie nie ma szans, żeby mnie jeszcze nie zauważyli, ale zawsze mogę się gdzieś tutaj zaszyć i sprawdzić ten szpital dokładniej...
- Senshi, kiedy znajdę odpowiednie miejsce, teleportujesz nas na drugą stronę, zgoda? Nie wiemy gdzie wylądujemy, więc miejcie oczy dookoła głowy - wyjaśniłam stworkom, biegiem puszczając się ku najbliższej ścianie. Najpierw obejdę ostrożnie budynek, zaglądając przez okna. Nawet gdyby była tutaj jakaś grupa, to nie może być aż tak liczna, aby zająć cały szpital. Kiedy znajdę miejsce, w którym nie widzę żadnych oznak ludzkiego urzędowania, proszę Raltsa, aby nas tam przeniósł.
Dopiero, gdy dotarłaś na tyłu budynku, znalazłaś okno, przez które dostrzegłaś pokój, wyglądający na dosyć bezpieczny, a co najważniej nie zauważyłaś w nim żadnych odznak ludzkiego urzędowania, więc bez większego zwlekania przy pomocy Raltsa przenieśliście się do środka budynku. Pokój od środka wygląda na dość ubogi, bowiem możesz znaleźć w nim tylko jedno szpitalne łóżko, komodę i mały stoki z krzesłem. Zapewne jest to jakaś sala, w której ludzie czekali na operacje lub innego zabiegi. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że drzwi tejże sali są zamknięte. Niestety tutaj twój Senji nie pomoże ci, bowiem jest zbyt słaby, żeby przetransportować was do miejsca, którego nie widzi. Wracasz się czy sama próbujesz otworzyć drzwi?
- Dzięki za pomoc - podziękowałam Raltsowi, myśląc nad tym, jak mogłabym otworzyć te drzwi. Wsuwki do włosów na moje nieszczęście niestety żadnej nie posiadam. Nawet żadnego drutu przy sobie nie mam, a scyzoryk albo nóż są już za duże na taką "operację". Może i Senshi nie może nas tam przenieść, ale to nie znaczy, że nie może spróbować zrobić czegoś z drzwiami. - Potrzebna mi jest jeszcze mała pomoc. Spróbujesz użyć swoich psychicznych mocy do otworzenia tych drzwi? - zapytałam stworka, rozglądając się jeszcze po pomieszczeniu. Gdybym znalazła jakiś drut, mały mógłby zrobić z niego wytrych. Zawsze mogłabym spróbować wyważyć te drzwi, ale coś czuję, że to nie skończyłoby się dla mnie dobrze. Nie chciałabym ściągnąć na swoją głowę wszystkich mieszkańców tego budynku.
Trochę to trwało, ale w końcu zamek złamał się pod siłą Senchiego, który uśmiechnął się do ciebie i lekko podskoczył, gdy tylko udało mu się wykonać zadanie, które mu powierzyłaś. Trzeba mu przyznać, że drzemie w nim duży potencjał i zapewne będzie wspaniałym pokemonem na ostatecznej formie. Mniejsza o to, owe drzwi odsłoniły przed tobą długi, ciemny korytarz z masą przeróżnych drzwi, które pewnie w większości prowadzą do innych sal. Jedynym elementem, który wyróżnia się na tym tle... jest to przejście prowadzę na górę. Gdzie idziesz?
- Jesteś wielki! - pochwaliłam stworka, kiedy udało mu się złamać zamek i otworzyć drzwi. Pogłaskałam go po głowie i ponownie wzięłam na ręce. Już nie mogę się doczekać, kiedy stanie się potężnym Gallade!
Te wszystkie drzwi nie wyglądały za bezpiecznie. Nie zamierzam sprawdzać wszystkich po kolei, bo w większości (jak nie we wszystkich) jest pewnie to samo, co w tym pokoju. Zapewne nie trzymają tutaj żadnych zapasów, ani leków, więc nie warto tracić czas. Lepiej wydostać się na bardziej otwarty teren. Nie pozostaje więc nic innego, jak skierować się ku schodom. Tam mogę natknąć się już na ludzi, więc muszę uważać.
Bezszelestnie zamknąwszy drzwi do pokoju, skierowałaś się w stronę schodów. Niestety, los tak chciał i nie zdążyłaś nawet postawić kroku na pierwszym schodku, bowiem poczułaś jak zimna lufa karabinu zaczyna pieścić twoje plecy, a twoje pokemony z niewiadomych przyczyn padły obok ciebie.
- Nie ładnie tak wkradać się do cudzego schronienia! - usłyszałaś za sobą kobiecy, zimny, jak lód głos. - Podaj mi jeden powód... dla, którego miałabym zachować cię przy życiu? Nawet nie próbuj się bronić, bo zginiesz od razu. - dodała, chuchając ci mroźnym oddech w szyję.
Uch... Nieźle wpadałam. Że też musiał mnie ktoś nakryć akurat teraz. Oczywiście nie zamierzałam się tłumaczyć tej kobiecie, bo nie miałam w tym żadnego interesu. Chyba że jest nim moje własne życie, ale nie sądzę, żeby chciała mnie zabić i narobić sobie sprzątania.
- Wybacz, ale czy szpital nie jest miejscem, w którym wszyscy mogą szukać pomocy i schronienia? - zapytałam, kiedy nieznajoma wspomniała o wkradaniu się do cudzego schronienia. Też mi coś! To, że zajęli szpital, nie znaczy, że mogą zagarnąć wszystko, co mogło by się przydać też innym ocalałym.
- Śmiało, strzelaj. Nie boję się ciebie - odpowiedziałam zdecydowanym tonem, powoli odwracając się do mojej rozmówczyni. Niech sobie nie myśli, że ma nade mną przewagę, bo naszła na mnie z zaskoczenia i ma przy sobie broń. Już teraz mogłabym wyciągnąć mój nóż i wbić go jej prosto w pierś, ale poczekam na rozwój sytuacji. Nie zamierzam okazywać żadnego strachu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.