Wysłany: 2015-03-03, 18:43 You were standing there by my side for the last ride
Mauville. Wielkie, tłoczne a jednak czyste miasto, niemal chwalące się swoim bogactwem. Elektrownia dla prawie całego regionu Hoenn mogła sobie jednak pozwolić na takie wydatki jak armia sprzątaczy co noc przemierzająca miasto i doprowadzająca je do tego poziomu błysku.
Ale mniejsza o miasto. W końcu nie byłeś tutaj na wycieczce szkolnej, tylko w bardzo konkretnym celu. Ten drań, który wzgardził nie tylko twoim uczuciem ale i twoją przyjaźnią nie mógł przecież zwinąć się ot tak bez należnej zapłaty za to, co ci zrobił. To, że miał nad tobą kilka tygodni przewagi to nic. Akuma może i był szczwanym lisem ale udało mu się ciebie oszukać tylko dlatego, że pozwoliłeś sobie na emocje, czyż nie? Ta nierównowaga dawno już zniknęła... a może tak tylko próbowałeś sobie wmówić?
Do Mauville przywiódł cię mail. Akuma nieźle zacierał po sobie ślady uciekając z regionu i regionu, najwyraźniej wydając twoje pieniądze bardzo lekką ręką, ale mimo swego sprytu nie był wolny od poślizgnięć. Kupując sobie ciuchy za, o bagatela, 5000$ podpisał się swoim imieniem. I to był jego pierwszy błąd.
Stałeś więc przed sklepem, w którym dokonał owej transakcji. Manekiny na wystawie czarowały perfekcyjnie skrojonymi garniturami, choć niektóre były w dość krzykliwych kolorach. No, ale co kto lubi. Ty przecież nie byłeś tu po zakupy, chociaż nikt nie mówi, że nie mogłeś odświeżyć swojej garderoby.
Przeciągnąłem się z cichym pomrukiem. Poczułem, jak większość moich kości strzela po dłuższym czasie bez ruszania się.
- Mauville... ta? - mruknąłem bez przekonania, wbijając dłonie w kieszenie. Podniosłem swoje spojrzenie na witryny sklepowe. Te garnitury były naprawdę niezłe... Pokręciłem głową, karcąc się za takie myśli. Nie powinienem się rozpraszać, gdyż byłem tutaj w konkretnym celu. W końcu miałem jakiś trop. W końcu coś, co może doprowadzić mnie do tego pieprzonego złodzieja... Zdecydowanym krokiem przekroczyłem próg sklepu. Spodziewałem się lekkich problemów z uzyskaniem interesujących mnie informacji. Między innymi dlatego, że mógł zmienić się sprzedawca. Z doświadczenia wiedziałem jednak, że w sklepach dla bogaczy kadra rzadko się zmienia. Rozejrzałem się dookoła, widząc jeszcze większą kolekcję garniturów. W głowie od razu pojawił mi się obraz Akumy w jednym z nich. Warknąłem cicho na samego siebie. Dobrze wiedziałem, że nie mogę dopuszczać do siebie myśli o tym chłopaku...
Jak to zwykle bywa w tego typu sklepach już po chwili był przy tobie sprzedawca, mężczyzna w średnim wieku ubrany w nienaganny, a jednak o wiele tańszy od sprzedawanych, garnitur z wyraźną plakietką i logiem sklepu. Grzecznie zapytał w czym może pomóc, ba, skłonił się nawet z szacunkiem i obdarzył cię wypracowanym uśmiechem.
I jak teraz zamierzałeś podejść do swojego problemu? Potrzebowałeś informacji, potwierdzenia, że Akuma faktycznie robił zakupy w tym sklepie i że był to właśnie ten chłopak, którego szukałeś. Tylko jak wyciągnąć je od sprzedawcy? Mogło się to okazać trudne... albo całkiem proste. To już chyba zależało od twojego podejścia. A wariantów było sporo, w tym kilka, które przyszły ci do głowy jako pierwsze:
a)Udawać detektywa incognito, tropiącego przestępcę. Poza podszywaniem się za detektywa za dużo byś nie kłamał, a twoja niby to profesja mogła wzbudzić respekt sprzedawcy i zachęcić go do kooperacji. Z drugiej jednak strony nie miałeś żadnej odznaki czy innego dokumentu by potwierdzić swoje słowa.
b)Udawać brata albo przyjaciela Akumy, który chce się dowiedzieć co i kiedy kupił, aby wybrać mu prezent na urodziny. Brzmiało to może nieco żałośnie ale przecież ludzie tak robili. No i przynajmniej nie musiałbyś martwić się żadnymi dokumentami.
c)Zamiast udawać kogokolwiek można też było od razu zastraszyć sprzedawcę i spróbować wyciągnąć z niego informacje groźbami i przemocą. Ale czy było to rozsądne, w środku sklepu, w środku wielkiego miasta...?
A może miałeś jeszcze jakieś inne pomysły na zdobycie potrzebnych ci informacji?
Zmarszczyłem brwi, spoglądając na mężczyznę, który niemal od razu znalazł się u mojego boku. No tak... bogate sklepy, więc i obsługa musi być na najwyższym poziomie. Wiedziałem jednak, że wyciągnięcie z niego jakiejkolwiek informacji będzie trudne... Przywołałem na swoją twarz grymas, który miał być uśmiechem, jednocześnie spoglądając na faceta swoimi różnobarwnymi tęczówkami. I już wtedy wiedziałem, że w głębi duszy ten miły człowiek najchętniej pożegnałby się ze mną jak najszybciej.
- Witam... W zasadzie chciałem się dowiedzieć jednej rzeczy. Jakiś czas temu chyba zawitał tutaj jeden chłopak... popielate włosy, niebieskie oczy. Niższy ode mnie, mniej więcej tego wzrostu. Nazywa się Akuma i jest moim dobrym przyjacielem. Szukam dla niego jakiegoś prezentu na urodziny, myślałem o jednym z waszych garniturów, ale nadal nie jestem pewien, czy to dobry pomysł... - podawanie się za brata tego sukinkota było ostatnią rzeczą, jakiej pragnąłem, jednak wiedziałem, że żeby osiągnąć swój cel, będę musiał się naprawdę wysilić...
Sprzedawca uniósł brwi spoglądając na ciebie wielce oceniającym spojrzeniem, jakby gdzieś głęboko w duszy decydował, czy jesteś godny zaufania czy nie. Jednak jego pracą nie było ocenianie taki rzeczy więc po sekundzie usłużny uśmiech powrócił na jego usta.
-Jestem pewien, że uda mi się panu pomóc. Nasze garnitury znane są w całym mieście, ba, w całym regionie! Jeśli tylko udałoby się panu pomyśleć o jakichś detalach - jakie materiały lubi pański przyjaciel, jaki styl, jakie kolory? Jestem pewien że uda nam się dobrać coś, co będzie dla niego idealnym prezentem! - zapewnił cię a jego przemowa była tak przekonująca, że byłeś gotów mu uwierzyć - z jego pomocą dobrałbyś idealny garnitur, który na Akumie prezentowałby się wręcz perfekcyjnie i sprawił mu tyle radości... Ale. Nie po to tu jednak byłeś, a sprzedawcę zdaje się musiałeś jakoś sprytnie odciągnąć od prób sprzedania ci garniturów tak, by dowiedzieć się czy Akuma faktycznie tu był i kiedy.
Westchnąłem cicho, wbrew sobie słuchając kolejnego słowotoku. Ten facet musiał tutaj pracować naprawdę długo. Zachowywał się niemal jak jakiś sprzedawca z dennej komedii...
- Tak, tak, jednak najpierw chciałbym się upewnić, czy on na pewno tutaj kupował. Widzi pan, ten człowiek jest wprost niesamowicie wybredny... Mówi się, że nawet nietrafiony prezent się przyjmuje, ale on tej zasady nie wyznaje. Dlatego zapewne rozumie pan moje obawy. - oznajmiłem, nadając swojej wypowiedzi jak najbardziej pokrzywdzony ton. Akuma sprawił, że pozbyłem się wszelkich skrupułów. Zamierzałem dotrzeć do niego, nawet jeśli oznaczałoby to skrzywdzenie kilku osób... Podobno każda osoba, którą spotyka się w swoim życiu, coś w nas zmienia. Akuma zmienił... i niedługo pozna tego skutki, które mogą się dla niego okazać wyjątkowo nieprzyjemne.
-Rozumiem... - sprzedawca pokiwał głową a potem potrzymał cię jeszcze chwilę w niepewności, zanim jednak nie ruszył w kierunku kas i znajdujący się tam komputerów, grzecznie wskazując ci, byś za nim podążył. Chyba właśnie udało ci się namówić go do przekazania ci poufnych danych o klientach sklepu! Czyżbyś miał aż takie nieodkryte umiejętności? No cóż, albo tak albo jednak sprzedawcy było bardzo wszystko jedno.
-Czy może powiedzieć mi pan coś więcej o swoim przyjacielu? Jak się nazywa?
Wpatrywałem się w sprzedawcę, niemal widząc, jak pracują trybiki w jego głowie. Przez moment miałem wrażenie, że mi odmówi, jednak ostatecznie się zgodził. Na razie jednak musiałem pohamować swoją radość i jedynie uśmiechnąłem się z zadowoleniem, ruszając za mężczyzną.
- Bardzo dziękuję panu za pomoc. - oznajmiłem ze szczerą wdzięcznością, zatrzymując się w pobliżu jego komputera.
- Nazywa się Akuma Kokoro. - odparłem, opierając się o ladę i spoglądając na faceta.
-Kokoro... - powtórzył sobie pod nosem sprzedawca, wpisując dane do systemu. Wyszukiwanie nie zajęło mu długo i już zaraz uśmiechnął się zwycięsko.
-Zdaje się, że ma pan szczęście. Pański przyjaciel robił u nas zakupy dwa tygodnie temu. - oświadczył, przekrzywiając lekko ekran w twoją stronę byś sam mógł zobaczyć datę transakcji. Było to równo 15 dni od dzisiaj, wczesnym popołudniem. Obok widniała też kwota, jaką Akuma zostawił w tym sklepie, całe 34000$... Twoich pieniedzy. Wydane na kolorowe ciuszki. Tak czy siak była to już pewna informacja, że Akuma to był. Teraz należało się tylko zastanowić, gdzie mógł ruszyć dalej?
Do parku rozrywki na północ od miasta?
Do innego miasta, a jeśli tak, to którego?
A może po zrobieniu odpowiednich zakupów zamierzał brać udział w turnieju walk pokemon, który miał się odbyć za tydzień w Rustboro?
Nie musiałem aż tak długo czekać. Już po chwili usłyszałem wiadomość, która całkowicie mnie zadowoliła. Uśmiechnąłem się szeroko. Dwa tygodnie. Tylko dwa tygodnie. Dogonię go.
- Dziękuję bardzo za informację. Do widzenia! - opuściłem lokal jak najszybciej, zostawiając za sobą skonsternowanego mężczyznę. Nawet nie bolał mnie fakt, że wydał tyle MOJEJ kasy. W końcu znalazłem jakiś ślad. Miałem szczęście, że już wcześniej dowiedziałem się co nieco o atrakcjach i najbliższych wydarzenia w tym regionie. Wiedziałem już o turnieju walk w Rustboro... Tak się składało, że Akumę poznałem właśnie na jednym z takich wydarzeń. Teraz pozostało mi jak najszybciej dostać się do tego miasta. Właśnie dlatego pognałem do Centrum Pokemon, by zapytać siostrę Joy o jak najszybszą drogę.
Biedny sprzedawca... Został mu po tobie tylko wiatr z drzwi i niesmak w ustach. Tak ci się facet starał pomóc a ty mu taki numer! Ani napiwku ani nawet żadnego zakupu! No cóż, zapamięta to sobie na przyszłość. Kto wie, może i ciebie sobie zapamięta...
Tym jednak nie zaprzątałeś sobie głowy, skupiony na następnym kroku. Na szczęście Mauville było bardzo cywilizowanym miastem i zaraz odnalazłeś drogowskaz kierujący cię do Poke Centrum. Po kilkunastominutowym, żwawym spacerze i małym zderzeniu z jakąś babcią na ulicy (ciekawa staruszka, niosła kosz pełen jaj pokemon! Chciała je zjeść czy co...), dotarłeś do gwarnego i pełnego młodych trenerów Centrum Pokemon. Kilka pielęgniarek uwijało się, aby wszystkich obsłużyć ale i tak do lady uformowała się całkiem pokaźna kolejeczka. Co prawda przesuwała się stosunkowo szybko ale i tak jeśli chciałeś porozmawiać z siostrą Joy musiałeś w niej stanąć.
Uśmiechnąłem się lekko, wchodząc do Centrum Pokemon. Jak zwykle oblegane przez niedoświadczone dzieciaki. Gdzie bym nie był, to miejsce zawsze wygląda tak samo. Musiałem przyznać, że lubiłem tutaj przebywać. Może nie w godzinach szczytu, ale jednak. Siostry Joy zawsze były niesamowicie miłe i przyjazne...
Stanąłem w kolejce, spoglądając z góry na ludzi stojących przede mną. To już trzeci region, w którym przyszło mi podróżować... Mieszkając w Sinnoh, zawsze uważałem, że pomiędzy mieszkańcami różnych miejsc są chociażby delikatne różnice... Teraz jednak dotarło do mnie, że to jednak się nie sprawdza, co nieco mnie dziwiło.
Wyjąłem swój Pokedex i zerknąłem na mapę. Gmerałem w niej chwilę, aż w końcu znalazłem zarówno Mauville, jak i Rustboro. Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem, że lżą one stosunkowo blisko siebie. To oznaczało, że mam szanse na dogonienie Akumy nawet i przed turniejem.
Gwar dziecięcych rozmów nie słabł ani na chwilę ale kolejka przesuwała się w miarę szybko i gdy skończyłeś analizować swoją mapę, została już tylko jedna dziewczynka przed tobą. Drobna, ciemnowłosa, ubrana w kolorową spódniczkę i bluzkę, buty do kostki - no po prostu modelowy przykład młodej trenerki. Bo i była bardzo młoda - nie mogła mieć więcej niż trzynaście, może czternaście lat. Stając na palcach żeby dosięgnąć lady położyła na niej dwa pokeballe.
-To moja Mareep i mój Growlithe. Walczyliśmy z bandytami na drodze do Verdanturf i czują się bardzo źle... - wyjaśniła smutnym głosem a ciebie coś tknęło. Czy Verdanturf to nie było przypadkiem miasteczko leżące na drodze do Rustboro?
Nie spodziewałem się, że te młodziaki tak szybko się rozejdą. Nie żeby mi to przeszkadzało... w końcu nigdy dzieci nie lubiłem. A już zwłaszcza wtedy, gdy płakały lub zadawały pytania. Zawsze ratowałem się wtedy szybką ucieczką.
W końcu przede mną pozostała tylko jedna dziewczynka. Nie miałem już nic do roboty, więc przeniosłem wzrok na siostrę Joy, czekając na swoją kolej. Dotarły do mnie jednak słowa młodej trenerki. Zmarszczyłem brew, notując ten fakt w pamięci.
Gdy tylko zbliżyłem się do kontuaru, powitałem pielęgniarkę miłym uśmiechem. Moi podopieczni nie walczyli, więc nie było sensu ich leczyć.
- Witam, siostro. Chciałbym się dowiedzieć, jaka będzie najszybsza droga na turniej w Rustboro. I przy okazji... słyszałem słowa tamtej dziewczynki, te o bandytach. Mogłaby mi siostra przybliżyć tą sprawę?
-Tak, Casey też chciała dotrzeć na turniej... - westchnęła pielęgniarka, spoglądając na dziewczynkę, która stała wciąż nieopodal i głaskała swoje wyleczone pokemony. -Najprostsza i w zasadzie jedyna droga biegnie przez Verdanturf Town. Niestety, pochodzący z tamtego miasta gang zaczął atakować trenerów i podróżujących, żądając ogromnych haraczy za przejazd a nawet kradnąc pokemony. Policja już dwa razy próbowała ich schwytać ale uciekli. - pokręciła głową ze zmartwieniem. -Jedyny sposób, żeby dostać się do Verdanturf i dalej do Rustboro to podróżować w odpowiednio dużej grupie i albo nie spotkać bandytów... Albo być wystarczająco silnym, by pokonać ich przywódcę w walce pokemon. - wyjaśniła.
-Skoro też chcesz się tam dostać, może zabrałbyś ze sobą Casey? Jest młoda ale zapowiada się na dobrą trenerkę. Razem będziecie mielli większe szanse... A i ja będę o nią spokojniejsza. - zaproponowała, spoglądając na dziewczynkę. Jej pokemony, choć wciąż w podstawowych ewolucjach faktycznie wyglądały na silne i zadbane.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.