Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
Chłopiec, Który Przeżył
Autor Wiadomość
Boy Who Lived 


Starter: Shinx
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 28
Dołączyła: 30 Mar 2015
Posty: 58
Wysłany: 2015-03-30, 19:15   Chłopiec, Który Przeżył

Imię/imiona: Aleksy/Alek
Nazwisko: Janiszewski

Data urodzenia: 1.04.1998
Profesja: Trener
Profesja poboczna: a niech będzie uzdrowiciel
Team: ? none.
Partner/partnerka: Póki co, brak. Kiedyś Pustułka, dziś nie mam pojęcia, gdzie jest.
Opis charakteru: Niejasny, nieodgadniony, niejednoznaczny. Przejdźmy jednak do szczegółów... Alek to przede wszystkim osoba bardzo uparta. Rzadko, kiedy coś sprawi, że w chłopaku obudzi się pragnienie, kiedy jednak tak się stanie, na pewno nie spocznie, póki nie dojdzie do celu. Jest bardzo dumny, odważny, nieustępliwy i wytrwały. Nie uznaje kompromisów, ciężko się z nim dyskutuje. Ma wyraźny kompleks mędrca. Inna sprawa, że najczęściej rzeczywiście ma rację. Jest dość niezależny, nie znosi nacisku w jakiejkolwiek formie. W sytuacjach ekstremalnych, gdy ktoś usiłuje wywrzeć nań jakikolwiek wpływ, sprawić by coś zrobił, zmienił zdanie na jakiś temat, staje się agresywny czasem również wulgarny i nieelegancki. Błyskawiczne działanie przedkłada nad puste gadanie i dzielenie włosa na czworo. Jego zdaniem nie ma rzeczy, których nie można by było dokonać. Jest skrajnym indywidualistą. Z natury pełen rezerwy i nieśmiały – pozostaje taki jedynie w życiu prywatnym. Jeśli chodzi o pozory, to należy dodać również małomówność. Cecha ta znika jednak, jeśli chodzi o kontakty z najbliższymi i rodziną. Przypadł mu w udziale umysł jasny i przenikliwy. Ma tendencję do racjonalizowania problemów, ale nie jest też pozbawiony wyobraźni i intuicji. Mimo tego ogólnie uznawany jest za osobę płytką i pustą przez jego oschłość i zdolność do agresji. Natura obdarzyła go pełnym kontrastów, dziwnym i trudnym charakterem. Nie łatwo z nim żyć. Stwarza on pozory spokojnego, zrównoważonego, panującego nad sobą i nad tym, co mu się w życiu zdarza. Gdyby jednak pozwolił komuś zajrzeć do swojego wnętrza, okazałoby się, że miotają nim wątpliwości i sprzeczności. To egoista. Często agresywny i bezwzględny, a jednocześnie szlachetny i sprawiedliwy. Ma swoje zasady, swoją moralność, według której cały czas postępuje.

Opis wyglądu: To średniego wzrostu chłopak o mocno zarysowanych mięśniach i twarzy o wyrazistych rysach twarzy. Nie wydaje się być ani sympatyczna, ani nieprzyjemna. Ot, twarz, całkiem przystojna. Dość nieokreślona, jeśli chodzi o wiek, głównie przez piegi, które dość obficie ją zdobią. Brak lewej ręki wyraźnie odznacza się w jego wyglądzie, kalectwo sprawiło, że jego mięśnie zaczęły się rozwijać w o wiele szybszym tempie.

Historia: Świata nie ma. Świat się skończył. Niebyt, cudowna błogość, spokój, beztroska trwają tylko sekundę. Ech, chwila. Skoro go nie ma to, dlaczego głowa wciąż pęka? Dlaczego prawe ramię pulsuje bólem? Zaraz,... prawe ramię? Jak ono może istnieć, skoro świata nie ma? Jak ja mogę nie żyć, skoro czuję ból i najwyraźniej na czymś leżę? Otwieram oczy. Mam oczy. Widzę. Kamienny, omszały sufit, właściwie sklepienie. Chcę zacisnąć pięści, by ulżyć sobie w bólu, ale na polecenie reaguje tylko prawa dłoń. Moja lewa ręka. To ona nie istnieje. NIE MAM RĘKI. Serce przyspiesza w obolałej piersi, w okolice pępka opada coś gorącego i ciężkiego. Jak mam walczyć o przetrwanie, skoro odebrano mi niemal całe lewe ramię? Żałosny, świeżo zabliźniony kikut sterczy tam, gdzie jeszcze niedawno była moja kończyna. Powtarzam to sobie kilka razy w myślach. Potem rozglądam się dookoła, wszystko, co miałem ze sobą jest w mojej okolicy. Plecak wypchany zawartością, w mniejszej kieszeni widzę zgrubienie, oznaczające, że pokemona też mi nie ukradziono. A więc nie jest tak źle. Mrużę oczy, próbując przypomnieć sobie chwilę przed wypadkiem. Ach, tak. Było ich obrzydliwie dużo. Otoczyły mnie, Shinx stracił przytomność, ktoś wgryzł się w moją lewą rękę... właśnie. Wgryzł się, ale jej nie oderwał. Gdyby tak zrobił, ręka urwana byłaby w stawie, nie miałbym tego śmiesznego kikuta. Więc ktoś jednak przybył mi na pomoc? Pustułka? Nie, ona by tu była, czekała, aż się obudzę. I ona nie byłaby w stanie amputować mi ręki nawet, by mnie uratować. Na kikucie widzę szwy, to musiał być ktoś, kto się na tym zna. Jestem pewien, że nie jestem w moim mieście, tam nie ma takich budynków z cegły. Jak się tu znalazłem? Cóż, sięgam po dziennik i zaczynam czytać wspomnienia z kilku poprzedzających masowy atak tygodni.

(uznajemy, że jest mniej więcej początek sierpnia bieżącego roku)
Data sporządzenia wpisu: 02.07.2015
Jestem o krok od naciśnięcia spustu, kiedy dostrzegam oczy. Przyjemne, choć dość banalne niebieskie oczy. Wpatrują się we mnie zupełnie przytomnie, choć z wielkim strachem, ale na pewno są przytomne, świadome tego, na kogo patrzą. Bladą skórę twarzy pokrywają rozdrapane krosty, ale to tylko trądzik, a nie wrzody przypominające te towarzyszące dżumie. Jest zdrowa. Opuszczam broń, rozluźniam ramiona. Dziewczyna z trudną do opisania ulgą opiera się o zamknięte drzwi i opada na ziemię. Wygląda na zupełnie wyczerpaną. Resztkami sił zasunęła zbudowaną przeze mnie zasuwę, jeszcze przed tym, jak dotarłem na dół. Z trudem łapie kolejne świszczące oddechy, widzę jak drobna pierś szybko unosi się i opada. Na jednym ramieniu ma plecak, z którego wystaje długi twór, do złudzenia przypominający sportowy łuk. Nie wygląda na wychudzoną, wręcz przeciwnie, ale jej obecność i tak mnie niepokoi. Nie zamknąłem zasuwy, kiedy wracałem z obchodu. Inaczej by tu nie weszła. Inaczej by ją zeżarli, myślę jeszcze, zanim wyciągam do niej rękę. Dźwiga się z trudem, ale wygląda już dużo lepiej. Słyszę łoskot ciał odbijających się o grube, drewniane drzwi i przechodzi mnie dreszcz strachu. Jest ich tam, co najmniej dwudziestka. Jak to drobne dziewczę zdołało im uciec? Ach no tak, łuk. Strzały pewnie naostrzyła a cięciwę napięła mocniej, żeby strzały były silniejsze, ale krótsze. Patrzę na nią z uznaniem i przestaję żałować, że zapomniałem zamknąć zasuwę. Chociaż nie wiem, czy śmierć jednej dziewczyny nie jest lepsza od całej chmary dorosłych wewnątrz ratusza.
- Forteca - mówię krótko, a ona chwyta moją dłoń. Ach, już po miesiącu zrezygnowaliśmy z imion. Często się powtarzają, są dość niewygodne i nadali nam je rodzice. Chcemy się pozbyć wszystkiego, co z nimi związane. Dlatego każdy przyjął ksywkę, pseudonim, którym się posługuje zamiast imienia. Panuje oczywiście zupełna dowolność. Chłopak, który trafił do mnie poprzednio nazwał się na przykład K9. Na pytanie, dlaczego, odpowiedział, cytuję:, bo mogę. No faktycznie. Mógł wszystko. Dopóki dorosły w oblepionym błotem stroju listonosza nie wyrwał mu kawałka mięsa z nogi. Musiałem go zostawić i ratować siebie. Trzeba być egoistą w tych czasach. Inaczej czeka cię śmierć. Wracając do tematu, tak naprawdę mam na imię Alek i mam siedemnaście lat. Przeżyłem dzięki sklepowi z militariami prowadzonemu przez mojego ojca. Naprawdę mało, kto przetrwał. Nawet, jeśli... ach , nie. O szczegółach napiszę później.

- Pustułka - odpowiada. To dziwne, że większość dzieciaków bierze pseudonimy od nazw zwierząt. Brzmią przez to jak kryptonimy podczas powstania. W zasadzie to całkiem podobna sytuacja, czyż nie? Walka na śmierć i życie, dokładnie tak samo. Wróg zabija bez zastanowienia nawet całe rodziny. Nie wolno wychodzić w konkretnych godzinach, lepiej nie pojawiać się na otwartych przestrzeniach. Dorośli są zupełnie, jak okupanci. Z tym, że tym razem nie można liczyć na żadną pomoc. Żadną. Armia Czerwona nie przyjdzie zza Wisły. Nikt nie pomoże.
- Wywabili mnie z kryjówki. - zaczyna bardzo powoli, obserwując moją reakcję. W milczeniu kiwam głową, przyzwalając na dalszą opowieść. - Są coraz inteligentniejsi. Znaleźli dzieciaka, może trzyletniego. Wydobywali z niego najgorsze odgłosy aż zdecydowałam się wyjść i go znaleźć, pomóc czy coś. Na moich oczach zjedli malca i odcięli drogę z powrotem. Mieszkałam na górnym piętrze Domu Usług. Ruszyli na mnie całym stadem. Zdjęłam siedmiu, bo tyle strzał wzięłam. I cudem tu dotarłam.

Data sporządzenia wpisu: 08.07.2015
Dopiero katastrofa na taką skalę sprawia, że zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, na jak wątłych podstawach opiera się nasz świat. Wystarczy uderzenie asteroidy, po którym wybuchła epidemia i wszystko zaczyna się walić. Rządy w Europie padają jeden za drugim, państwa szaleją. Ludzie giną, a ci, którzy przeżyli z wyżartymi mózgu wędrują w chaosie po ulicach owładnięci tylko jednym pragnieniem: zaspokojeniem głodu. Ale "twórca" wirusa zapomniał o jednym, o różnicach w pracy organizmów ludzi dorosłych i dzieci. Dlatego nikomu przed osiemnastymi urodzinami nie grozi zarażenie.
W ciągu następnych paru dni, Pustułka opowiada mi o swoim życiu i tym, jak przeżyła owe pół roku od zachorowania ostatniego dorosłego. Polowała za pomocą łuku na dzikie psy, koty i ptaki i żywiła ich mięsem, pogryzając od czasu do czasu dziką kapustą i ziemniakami. Na początku sama miała psa, Maćka, niedużego kundel o łaciatej sierści i złamanym ogonie. Ale, jak mówiła, Maciek był zbyt towarzyski i ust, dlatego dał się zjeść po tygodniu czy dwóch. Przed wybuchem epidemii, wychowywała ją matka, ojca straciła w wieku trzech lat. Już na samym początku musiała podjąć trudną decyzję o zostawieniu umierającej matki na łożu śmierci i ratowaniu siebie (pamiętam, że kiedy to powiedziała, przyszło mi do głowy, że w dzisiejszym świecie jest miejsce tylko dla takich osób. Dla egoistów owładniętych pierwotnym pragnieniem przetrwania nawet kosztem życia bliskich). Wiele razy wspominała o innych dzieciach, ale zawsze były to tylko sylwetki znikające na końcu uliczek, wrzaski albo porzucone na ulicy paczki po czipsach. Zdołałem się zorientować, że jest ich całkiem sporo, ale żadne nie ma dostępu do takiej broni, jak ja, czy Pustułka właśnie. Inne dzieci zajmują się głównie uciekaniem, głodują a później szybko umierają. Moja towarzyszka nie chciała wchodzić z żadnym w sojusze w obawie, że będzie bezużyteczne i tylko pożerać zapasy. Wciąż uważam, że ma rację. Pustułka z początku była jednym z dzieciaków przeszukujących mieszkania w blokach, których przecież w naszym mieście nie brakuje. Faktycznie, są doskonałym źródłem jedzenia, surowców i miejscem do spania, ale są niesamowicie niebezpieczne. Po wyważeniu drzwi, nie da się ich już zamknąć. Więc w nocy można łatwo paść łupem włóczących się tłumnie po mieście dorosłych. Poza tym, kto wie czy w danym mieszkaniu jakiś nie został zamknięty i nie przeżył, jedząc swoje zwierzęta domowe i dzieci. Nie chciałbym znaleźć się dwa metry od głodującego od miesięcy dorosłego. Wtedy nie ma już ucieczki, jest na nią po prostu za późno. Dlatego dziewczyna zajęła dość duży, dwupiętrowy budynek, gdzie znajdował się kiedyś gabinet stomatologiczny, jakiś urząd i innych instytucji świadczących jakieś usługi. Do mnie trafiła z łukiem, pustym kołczanem i jedzeniem na jeden dzień. Straciła po drodze buta, dlatego szybko zaczęliśmy planować wyprawę po nowe. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zranienia i infekcje. Musiała być zawsze gotowa do ucieczki, kopania i zatrzymywania się a na boso, żadna z tych czynności nie jest możliwa. Takich sklepów, w najbliższej okolicy mojego ratusza jest mnóstwo, ale okolica jest bardzo niespokojna. Chorzy wracają w miejsca, w których bywali "za życia", a skoro to rynek, centrum miasta, to dorosłych zwykle jest tak dużo, że nie zdążam przeładować magazynku. Skoro jednak jest nas dwójka, warto spróbować. Pustułka wciąż nie ma strzał, muszę oddać jej więc jeden z cennych Walther'ów P99 i magazynek z szesnastoma nabojami.
- Wrócisz się, aby mnie ratować tylko, jeśli będziesz mieć pewność, że jesteś w stanie mi pomóc. Jeśli stracę, rękę, nogę, lub cokolwiek, zostawisz mnie. I wzajemnie. Ranna do niczego mi się nie przydasz. - mówię zaraz przed wyruszeniem. Mam plecak do polowy wypełniony jedzeniem i amunicją. Połowę zostawiłem pustą na łupy. Jedzenie teoretycznie nie będzie mam potrzebne, ale trzeba się ubezpieczyć na wypadek, gdybyśmy utknęli gdzieś na dłużej.

Data sporządzenia wpisu: 15.07.2015

Nie chcę się przyjaźnić z Pustułką. Nie chcę jej nawet polubić. Wciąż wmawiam sobie, że powinienem czuć do niej tylko szacunek, ale to wcale nie jest proste. Do mojego życia powrócił uśmiech, a mnie zupełnie się to nie podoba. Nie chcę się do niej przywiązywać, nie chcę przyznać, że dzięki niej jest mi lepiej. Nie mogę sobie pozwolić na to, że w razie jej straty, stanę się wrażliwy na ataki wroga. To miła dziewczyna. Tak przynajmniej powiedziałaby moja mama. Jest sympatyczna i wesoła, choć dobrze wie, w jakich chwilach powinna być poważna i zdystansowana. Czuję, że przejrzała mnie na wylot. Te głupie, proste oczy wzierają się do środka mojej duszy. Zna mnie lepiej, niż ja siebie. A po raz pierwszy poczułem to, kiedy zabrałem ją na najwyższy punkt obserwacyjny ratusza, drugiego dnia jej pobytu w mojej fortecy. W miejscu, gdzie wyrwałem zegar i teraz zieje tam wielka, idealnie okrągła dziura na wylot. Stamtąd zwykle strzelam do gromadzących się przed wejściem dorosłych i tam też trzymam najcenniejsze dla siebie przedmioty, ponieważ aby wejść, trzeba wspiąć się po drabinie. Wątpię, żeby dorośli to potrafili, a i zdrowe dziecko musiałoby wiedzieć o istnieniu wejścia, żeby na nie trafić, nie sposób dojrzeć drabinę nie wiedząc o niej. Więc zabrałem ją tam, a spojrzenie jej banalnych niebieskich oczu padło od razu na szkice twarzy moich rodziców i młodszej siostry. Zupełnie, jakby wiedziała, co tu trzymam. Jakby mnie znała od zawsze. Węglowe, bardzo niedbałe, choć artystycznie całkiem niezłe. Warte dla mnie więcej, niż potrafię wyrazić słowami. Niemowlę Kasieńka ma na głowie kępkę puchatych włosów, które teraz są czarne a w rzeczywistości były niemal białe. Śmieje się i pokazuje kilka malutkich zębów wystających z dziąseł. Ma nos mojego taty, ale oczy zupełnie, jak moje i mamy. Ona sama nie śmieje się szeroko. Na jej twarzy zastygł na zawsze lekki, matczyny i ciepły uśmiech. Związane z tyłu włosy ma czarne i to akurat zgadza się z rzeczywistością. Tato jak zwykle jest poważny, jak przystało na byłego żołnierza, choć w piwnych oczach tańczy płomień, zdradzający, że tak naprawdę był ciepłym i bardzo życzliwym człowiekiem. Czwartym rysunkiem jest twarz K9. Dziobata, ale przyjemna. Umieszczone są tutaj, aby nigdy ich nie zapomniał. Nie pozwolę umrzeć pamięci o nich. I Pustułka to wszystko zrozumiała. To niewiarygodne, ale nie musiałem mówić ani słowa. One już tak mają, prawda? Że mają intuicję, skądś po prostu wiedzą. Z wielkim trudem powstrzymałem się przed wyrwaniem dłoni, którą na moment ścisnęła swoją, okazując wsparcie i zrozumienie. Nie wolno nam się dotykać. Zupełnie, jakby zaraz za tą wyrwą, gdzie kiedyś był bijący zegar nie odbywała się apokalipsa naszych czasów.
***
Kiedy wychodzimy, oboje dowiadujemy się, czym jest prawdziwa apokalipsa. Dorośli, których zestrzeliłem tego dnia, kiedy Pustułka do mnie trafiła zdążyli już dojrzeć. Mięso w ich żołądkach zdążyło zgnić i prędko, dosłownie rozsadziło ich od środka. Całą ulicę pokrywają ludzkie wnętrzności. O dziwo, krwi jest niewiele. Tylko kawałki jelit, żołądków i innych trzewi. Przy tym niemożliwy do opisania smród gnijących w pełnym słońcu tkanek. Widziałem w internecie filmik, na którym jakiś mężczyzna dźgnął kijem leżącego na plaży martwego wieloryba. Gazy, płyny i cala zawartość jego trzewi wystrzeliła na kilka metrów we wszystkie strony, powalając na ziemię operatora kamery. Obrzydliwy widok. Podchodzę do jednego z pustych ciał i trącam je butem, żeby zobaczyć twarz. Przez dziurę w policzku wyzierają żółte zęby. To matka. Samica. Na głowie ma wypalone łyse place. Zaraz... wypalone? Czyżbym jednak się mylił i ktoś poza nami dysponuje bronią? A może gdzieś naprawdę wybuchł pożar z powodu suszy? Spoglądam na towarzyszkę. Pustułka zatyka usta dłonią a w jej oczach tańczą łzy. Ze strachu? Od odoru? Bierze głęboki oddech a ja słyszę, że tłumi szloch. Nie winę ją za to. Coś ściska mnie za gardło, kiedy widzę zwykle silną dziewczynę w takim stanie. Klęka u ciała, jej kolano ląduje na kawałku ludzkiego jelita, zupełnie to ignoruje.
- Przyjaciółka mojej mamy. Pani Agnieszka. - mówi i z troską naciąga rozerwaną bluzkę na rozpłatany brzuch, żeby chociaż częściowo zakryć dziurę. . - Bywała u nas na obiadach, zawsze przynosiła mi kawałek ciasta. O Boże. - jęczy, dostrzegając brak skóry w policzku kobiety. Nie poganiam jej, bo wiem już, że potrzebuje tylko kilku sekund, żeby wziąć się w garść. Rozglądam się, żeby upewnić, że jesteśmy bezpieczni. Nieruchomieję cały, tylko ręka bardzo powoli podnosi pistolet na poziom oczu.
- Pustułka. - mówię cicho i spokojnie, ale bardzo stanowczo, żeby jak najbardziej zwrócić jej uwagę. - Padnij. Teraz. - wykonuje polecenie, a ja strzelam bez zastanowienia. Adrenalina uderza mi do głowy, ręce nie trzęsą się, wzrok nie rozmywa. Dorosły, którego pokryta liszajami dłoń była mniej niż pół metra od głowy dziewczyny pada u jej stóp, bezbłędnie trafiony między oczy. Nie słyszeliśmy go przez rozmowę, a i on, pozbawiony butów musiał poruszać się wyjątkowo cicho. Podszedł od tyłu. Poza tym, poruszał się na kolanach. Nogi nieco za nimi miał urwane. Chciałoby się powiedzieć, że spalone. Dlatego musiałem kazać jej paść na ziemię. Ona klęcząca miała głowę na prawie tym samym poziomie, co on. Kiedy huk strzału cichnie, przecieram lufę rękawem i chowam broń.
- Chodźmy stąd. - mówię, zanim zdąży otworzyć usta. Zamiast jego zaciskuje je, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Wyjątkowo chudy i nie zbyt dobrze zbudowany.
Ubrany w bardzo brudny garnitur. Co dziwne, na nim również widać ślady poparzeń, w kilku miejscach jest naruszony przez płomienie. Jakby języki tylko go liznęły. Podaję dziewczynie rękę, żeby pomóc jej wstać. Ona znów przytrzymuje moja dłoń na sekundę dłużej, niż to byłoby konieczne. Znów nie protestuję, tym razem z nieco mniejszym trudem (i to znów wprawia mnie w niepokój). Pustułka łapie za łuk i nie patrzy na mnie, jakby się wstydziła. Poprawia prowizorycznego prawego buta, który zdążył wzbogacić ją o parę odcisków.
Do sklepu docieramy w kilka minut i juz bez większych problemów. Fakt, że szyba drzwi prowadzących do CCC jest nienaruszona jednocześnie martwi mnie i cieszy. Z jednej strony, to znaczy że nikt jeszcze tu nie buszował wśród półek. Z drugiej, sklep nie był otwierany od pół roku, kto wie, co może tam siedzieć od tamtego czasu. Raczej nic żywego, mówię sobie bo to naprawdę mało możliwe, żeby coś żyło bez wody i pożywienia przez sześć miesięcy. Ale kto wie czy wirus poza wyżarciem mózgu nie daje ofierze także także jakiejś umiejętności życia bez jedzenia? Czy w razie potrzeby ofiara nie zapadnie w stan hibernacji a hałas wybijanej szyby obudzi ją w kilka sekund? Przelatujący obok wróbel wyrywa mnie z zamyślenia.

Data sporządzenia wpisu: 16.07.2015

Widzę, że dziewczyna jest w siódmym niebie. Rumieńce znów zakwitły na jej twarzy po tym, jak zbladła po ataku kalekiego ojca i widoku przyjaciółki jej matki. Sklep jest niemal nienaruszony. Pokryte kurzem buty stoją równo w rzędach na pudełkach. Pustułka uśmiecha się i z początku tylko nieśmiało krąży wśród półek, to muskając palcami materiał drogich i tańszych produktów. Czuje opór przed kradzieżą? To byłoby idiotyczne, ale całe szczęście, kiedy siadam na jednym z pufów i zaczynam nie przyglądać się swojemu obuwiu, ośmiela się i przymierza pierwszą parę.
Obserwuję ją jeszcze przez moment, po czym pozwalam sobie na chwilę odpoczynku. Wyciągam nogi przed siebie i zamykam oczy. Wzdycham. Od jakiegoś czasu jestem bardzo zmęczony i nie ma to żadnego związku z moją kondycją fizyczną. Męczy mnie fakt, że muszę spać w jednym pokoju z dziewczyną. Nie, nie chodzi o moralność czy inne takie sprawy. Nie pozwoliłbym jej spać osobno, wciąż uważam, że to zbyt niebezpieczne. Chodzi o to, że ona cały czas jest obok. Że wita mnie uśmiechem, że bardzo dużo mówi, chociaż kiedy tylko zauważa, że mnie to męczy, milknie i robi się bardzo uprzejma. Źle czuję się z tym, że muszę z nią rozmawiać. Ale rozmowy idą gładko, nawet nie zauważam, kiedy prześlizgujemy się pomiędzy tematami. Dziwię samego siebie, kiedy zadaję pytania i śmiejąc się kontynuuję konwersację. Ale zaraz potem znów odzywa się we mnie introwertyk, zamyka mi usta i staję się burkliwy. Pustułka zawsze w tych chwilach odnosi wrażenie, że zrobiła coś źle i z podkulonym ogonem odchodzi, a ja nie widzę jej do końca dnia. Ale i tak bardzo tęsknię za samotnością. Za ciszą, za faktem, że nie wcześniej jakiekolwiek dźwięki wewnątrz ratusza mogły oznaczać tylko jedno: włamanie. I właśnie w tej chwili coś sobie uświadamiam. W sklepie panuje niemal zupełna cisza. Brak dźwięku otwieranych pudełek i żadnego, który mógłby oznaczać poruszanie się Pustułki zaledwie dwa regały dalej. Robi mi się gorąco i nie jestem z tego zadowolony. Zimna krew przede wszystkim. Serce przyspiesza, jak zwykle w takiej chwili. Czyżbym musiał ją ratować drugi raz w ciągu pół godziny? Cóż, nie jej wina, że wciąż nie ma ani jednej strzały a Walthera zamiast przy sobie ma w plecaku.
- Pustułko? - pytam tylko po to, żeby zagłuszyć dźwięk ładowania pistoletu, a właściwie ponownego wkładania magazynku do środka. Mimowolnie wyjąłem go w zamyśleniu, kiedy to odpłynąłem pewnie na parę dobrych minut. Idiota. Starając się nie wydawać dźwięków, wstaję. Pustułka jakby pokrzepiona moim głosem próbuje dać mi do zrozumienia, w jakiej znalazła się sytuacji. Słyszę odgłosy, które wydaje osoba, której się zamknęło usta siłą. Słyszę szamotaninę. Udaje jej się kopnąć i jedno z pudełek spada po drugiej stronie, dając mi jako taki wgląd w sytuację. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Dziewczyna, która zakrztusiła się płaczem na widok zwłok dorosłego teraz myśli zupełnie trzeźwo i wręcz pomaga mi się uratować. Ale co się właściwie stało? Moja drobna przyjaciółka szarpie się z olbrzymim ojcem. Ma pewnie prawie dwa metry wzrostu i tyle samo obwodu. Nosi brudny, kiedyś (jestem tego prawie pewien) żółty dres, dziurawy w paru miejscach, zielonkawy, czerwony i ogólnie pełen wszystkich możliwych zabrudzeń. Jedno jego udo to co najmniej dwa moje, a Pustułki może nawet trzy. Skóra odłazi mu w kilku miejscach, nie ma butów, co widzę, kiedy zbliżam się bardziej. Widzę żółto-zielone zęby, kiedy próbuje nimi chwycić rękę dziewczyny. Nie jedna osoba pewnie straciłaby przytomność od samego odoru z jego mordy. W końcu udaje mu się podnieść dziewczynę do góry. Łapie ją byle jak, dziwacznie wyginając jej kończyny. Chce zarzucić ją sobie na ramię, kiedy... Jej głowa uderza mocno w regał na buty. Świat zwalnia na moment, krew tryska z rany, dorosły wyje ze złości. Mnie ogarnia strach i jest to uczucie niemal nieznane. Drobna istota w sekundę traci przytomność i wiotczeje w rękach mężczyzny. Ten, jakby mnie nie widząc, rusza powoli w stronę otwartych na oścież drzwi do magazynu. Dla odmiany robi mi się zimno, kiedy uświadamiam sobie swoją głupotę. Podnoszę pistolet na poziom wzroku, kalkuluję. Nie mam pewności, czy trafię w tą głowę, w którą chcę. Są na tym samym poziomie, trzyma ją w bardzo dziwny sposób. Z każdym uderzeniem serca maleje prawdopodobieństwo, że w ogóle trafię. Mogę zabić jedno albo drugie. Trzęsą mi się ręce, czuję, że walczę o życie tej dobrej, przychylnej mi istoty. Mogę albo zabić dorosłego i uratować dziewczynę. Może się również zdążyć, że zabiję ją a wtedy uchronię ją tylko od horroru bycia zjadanym żywcem. Więc chyba obie opcje są dość kuszące, prawda? Niemal nie czuję nóg, kiedy wreszcie naciskam na spust. Nie słyszę huku wystrzału. Pustułka pada na ziemię. Nieruchoma.
Upuszczona przez trafionego w potylicę grubasa.
Dwie sekundy później trzymam ją w ramionach. Łzy.

Dalej wyrwane kartki, tylko strzępki zdań pozostały w notesie. NIE. NIEE! W notatkach nie ma nic o Shinxie, bo znalazłem go w parę dni po ataku na Pustułkę, kiedy leżała nieprzytomna, to wiem na pewno. W ogóle dziwnie czyta mi się te fragmenty. Jakby wszystko, czego nie było w dzienniku nie było do końca pewne.
Rodzina: Martwa, lub włóczy się po ulicach w postaci zombie. Kilka słów o nich w historii w pierwszym wpisie z dnia 15.07
Pokemony:

Cytat:
Shinx

Poziom: 6
Typ:
Ewolucja: Shinx (lvl.15) -> Luxio (lvl.30) -> Luxray
Ataki: Tackle, Leer
Charakter i historia: Shinx to po prostu dobry kumpel. Przyjazny, godny zaufania, dobry znajomy. Znaleziony przez Fortecę jakiś czas wcześniej. Na ogół jest spokojnym pokemonem, chociaż w chwilach zagrożenia potrafi odznaczyć się walecznością.
Umiejętność: Intimidate - Kiedy Pokemon wchodzi do walki, siła ataków przeciwnika spada o jeden poziom. Dodatkowo, jeśli Pokemon jest na pierwszym miejscu w drużynie, szansa na napotkanie słabszych Pokemonów maleje o 50%.
Trzyma:


Cytat:
Chicorita
Imię: Storczyk

Poziom: 7
Typ: [img]link do obrazka typu[/img]
Ewolucja: Chikorita (lvl16) -> Bayleef (lvl32) -> Meganium
Ataki: Tackle, Growl, Razor Leaf
Charakter i historia: Storczyk to taka maszynka do świerkania. Jest dosłownie wszędzie jest niesamowicie gadatliwy, przez co często bywa nieznośny. Ma w sobie mnóstwo energii trudnej do spożytkowania. To uparte, choć bystre i odważne zwierzę. Jednym z jego dziwactw było łażenie za Fortecą tak długo, aż ten przyzwyczaił się do jego obecności i uznał za swojego.
Umiejętność: Overgrow - Kiedy HP spada poniżej 1/3, ataki trawiaste zadają do 1,5 raza większe obrażenia.
Trzyma:


Cytat:
Trapinch
Imię: Pizza

Poziom: 7.00
Typ:
Ewolucja: Trapinch (35) -> Vibrava (45) -> Flygon
Ataki: Bite, Fissure, Superpower, Feint, Sand Attack, Feint Attack
Charakter i historia: Jest prezentem urodzinowym dla Aleksa. Jego charakter nie jest jeszcze dobrze ukształtowany, to wciąż młodzik. Póki co wykazuje tylko ogromne uwielbienie do zabawy i nieco zbyt duże nieposłuszeństwo wobec poleceń trenera, co kiedyś może skończyć się dla niego śmiercią. Ale mnóstwo czasu przed nim, wszystko może się zmienić.
Umiejętność: Arena Trap - Przeciwnik nie może uciec ani zostać wycofany z walki. Wraca do Pokeballa, jeśli nie dotknie podłoża (typ latający lub umiejętność Levitate) bądź zna atak Baton Pass. Dodatkowo, kiedy Pokemon jest na pierwszym miejscu w drużynie, szansa na napotkanie dzikiego Pokemona wzrasta dwukrotnie.
Trzyma :- - -


Box | Konto bankowe

Galeria z trofeami

Zawartość plecaka:
- 2500$
- pokedex
- 5 pokeball
- pistolet i dwa zapasowe magazynki
- jedzenie, które starczy na dwa dni
- zestaw ubrań na zmianę
- jajko Growlithe z 25% shiny (kupione przed zmianami)



Kolory typów do ataków:

Normalny: 808080
Ognisty: FF0000
Elektryczny: FFD700
Wodny: 6495ED
Walczący: darkred
Wróżkowy: FF00FF
Trawiasty: 9ACD32
Duch:
Mrok:
Kamień:
Ziemia: FFDEAD
Latający: D8BFD8
Robaczy: 00FF7F
Smoczy:
Trujący:
Psychiczny:
Lodowy:
Stalowy:
_________________

It's a drag on a boat
And we're lost at sea
Trying to find me
Some peace of mind,
We, We'll lose it all


To fall is connected to try.
Ostatnio zmieniony przez Boy Who Lived 2015-04-30, 12:54, w całości zmieniany 9 razy  
  : :
     
REKLAMA 
FIRST OF ALL, BITCH...

Starter: Shinx
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Wysłany: 2015-03-30, 20:48   

Ostatnio zmieniony przez Księciu 2015-04-30, 12:54, w całości zmieniany 9 razy  
  : :
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-03-30, 20:48   

Powinien pojawić się opis wyglądu; Shinx powinien mieć piąty poziom.
Do poprawy.
_________________
 
     
Boy Who Lived 


Starter: Shinx
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 28
Dołączyła: 30 Mar 2015
Posty: 58
Wysłany: 2015-03-30, 20:56   

O matko! Na śmierć zapomniałam o wyglądzie! *facepalm* zaraz go napiszę i zmienię poziom.
_________________

It's a drag on a boat
And we're lost at sea
Trying to find me
Some peace of mind,
We, We'll lose it all


To fall is connected to try.
  : :
     
Yuki 


Wiek: 27
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 3110
Ostrzeżeń:
 1/5/6
Wysłany: 2015-03-30, 21:13   

~~ Akcept Karty Postaci ~~


PS. 6 lvl mogłaś zostawić, bo zakładam, że 1 lvl dopisałaś za bycie trenerem.
W tej kwestii nie słuchamy księcia.
_________________
 
  :
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.