Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-02-20, 17:01 Catwoman polująca na smoki
Pallet Town w regionie Kanto, końcówka wiosny. To oznacza dość długie dni, które jeszcze się wydłużały oraz ciągle coraz krótsze noce. Jest dość ciepło i nie trzeba obawiać się jakichś ostatnich przymrozków. Przyroda dosłownie kwitła. Wiatr przyjemnie szumiał w młodych listkach, wszędzie było pełno kwiatów... Innymi słowy cud, miód i orzeszki. Mniej więcej w takich okolicznościach przyrody pojawiasz się ty w towarzystwie swej Noibat. Pozornie wszystko wyglądało normalnie. Jak co rano ludzie zaczynali się krzątać zajęci swoimi sprawami. Ale zdecydowanie nie było normalnie. Nie po otwarciu tych piekielnych wrót. Ludzie niby cię znali, ale jak w przypadku każdego Naznaczonego traktowali z rezerwą i instynktownie schodzili ci z drogi. To było dość przykre. W końcu nie zrobiłaś nic złego. Ale już kilkanaście dni temu w twojej głowie rozkwitł pomysł jak można by odkręcić ten cały pasztet. Nie było gwarancji, że się uda, ale postanowiłaś spróbować. Wystarczyło tylko odszukać te wielkie bestie, które wylazły zza Wrót. Pomysł prosty, ale gorzej z wykonaniem, bowiem nie miałaś bladego pojęcia gdzie można szukać tych potężnych gadów. Jeśli chciałaś cokolwiek zdziałać, musiałaś ustalić tę kwestię. A więc wypadałoby odszukać kogoś, kto wiedziałby coś na ten temat. Ale gdzie? Tu, w tej niedużej mieścinie są w zasadzie dwie główniejsze drogi do pobliskich miast. Ta na północy prowadziła do Viridian, z kolei ta na południu na Wyspę Cinnabar. Przy czym ta druga wymagała podróży promem, bowiem twoja podopieczna była zbyt mała, aby polegać na jej skrzydłach. Jedno było pewne- jeśli chciałaś czegoś się dowiedzieć musisz opuścić Pallet Town. Pytanie tylko gdzie udasz się na początek?
Ostatnio zmieniony przez Daisy7 2015-08-31, 22:34, w całości zmieniany 2 razy
REKLAMA Roar
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-21, 09:59
Ostatnio zmieniony przez Daisy7 2015-08-31, 22:34, w całości zmieniany 2 razy
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-21, 09:59
Przyroda kwitła wokół mnie, rozsiewając przyjemne zapachy. Zupełnie jakby się nie stało nigdy nic niezwykłego, jakby Uhr się w ogóle nie wydarzyło. Chciałabym żeby tak było, ale nie żył człowiek bardziej ode mnie świadomego, że jednak wydarzyło i nie jestem w stanie o tym zapomnieć. Niegdyś mieszkałam w tym miasteczku. Niektórzy ludzie nadali wydawali mi się jakby znajomi, ale szczerze wątpiłam, by oni widzieli we mnie tą dziewczynkę, którą kiedyś byłam. Teraz byłam dla nich Naznaczoną, którą lepiej traktować z rezerwą. Nie mam im tego za złe. Przez te lata przyzwyczaiłam się do takiego traktowania, a poza tym mają rację w swojej ostrożności. Mogę być bardzo niebezpieczna, gdy bestia się uwolni. Tyle dobrze, że przez większość czasu jak człowiek wyglądam. Wielu innych dotkniętych magią miało mniej szczęścia.
Do Pallet przybyłam nie mając żadnego pomysłu na to co robić ze sobą. Teraz mam jednak pewien plan. Plan, który, nawet jeśli nie naprawi świata, to powstrzyma dalsze jego zepsucie. Jednak, aby tego dokonać muszę odnaleźć 7 smoków, które mimo swoich rozmiarów i mocy nieszczególnie ujawniały swoją obecność przez ostatnią dekadę. Na pewno nie zdobędę żadnych informacji o nich w Pallet. Poza wspomnieniami nie znajdę w tej mieścinie niczego. Z tego co pamiętam, idąc stąd na południe trafię na morze. Mogłabym wprawdzie znaleźć prom i płynąć na Cinnabar, ale biorąc pod uwagę, że mój plan może sprowadzić na mnie śmierć, powinnam coś uprzednio zrobić. Dlatego pójdę na północ, do Viridian. Może ciotka i brat nadal tam mieszkają.
- Ruszamy Arkadio - Wołam Noibat.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-02-21, 17:17
Jak pomyślałaś, tak też zrobiłaś. Razem ze swą podopieczną skierowaliście się ku północnemu wyjściu z miasteczka. Tam twoim oczom ukazała się ścieżka początkowo przebiegająca pośród trawiastych łąk, potem ginąca w lesie, w oddali. Do Viridian prowadziła długa droga. Z pewnością byłoby szybciej jakimś środkiem transportu. Na piechotę szykowała ci się dwudniowa eskapada, a i to tylko jeśli po drodze coś cie nie zaskoczy. Na razie jednak było dość spokojnie. Kiedy szłaś tak pośród łąk, w zasięgu twego wzroku nie było widać nic niepokojącego. Żadnych ludzi, czy groźnie wyglądających pokemonów. Czasem wysoko w powietrzu przemknął jakiś Pidgey czy też z trawy wyskoczyła mała Rattata. Tak czy owak było o tyle przyjemniej, że nie było tu nikogo komu przeszkadzałaby twoja odmienność. Po jakichś dwóch godzinach pokonałaś większą część trasy dzielącą cię od lasu. Zrobiło się jeszcze cieplej, ale dalej nic nie wskazywało na to, aby coś miało zakłócić twój spokój. A przynajmniej jeśli co o coś groźnego. W pewnym momencie usłyszałaś jednak krótkie warknięcie swojej Noibat. zaalarmowana tym, przystanęłaś i rozejrzałaś się. W zasięgu wzroku niczego nie było widać- ani ludzi czy pokemonów. Noibat pozostawała jednak niespokojna, a ty nie mogłaś oprzeć się wrażeniu, że ktoś was obserwuje. Jedno było pewne- to z pewnością nie był człowiek, bo na tym pustkowiu ktoś obcy z daleka rzucałby się w oczy. Czyżby w wysokiej trawie krył się jakiś cwany pokemon?
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-21, 21:35
Pallet szybko zostało za mną i nie będę wcale tęsknić za tym miasteczkiem. Już od dawna nie postrzegam go za własny dom, miejsce, do którego bym należała. Został tam tylko zaledwie budynek, gdzie mieszkałam jako dziecko i nostalgia. Obecnie jestem włóczęgą pozbawioną swego miejsca. Uśmiecham się kpiąco na tą myśl, bo nie czuję się z tym źle.
Okolica, którą przemierzałam była spokojna. Nad głowami co jakiś czas widziałam Pidgeya, a na ziemi Rattatę. Żadnej inteligentnej istoty. Ta część regionu widać nie wiele ucierpiała od magii i tego co wyczyniała z naszym światem. W końcu zaczęłam zbliżać się do lasu. Wtedy Noibat warknęła czymś zaniepokojona, a ja poczułam się, jakby ktoś nas obserwował. Natychmiast zwiększam ostrożność. Nadal jednak nikogo nie widzę dookoła, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Czyżby coś siedziało w wysokiej trawie? Staram się zlokalizować obserwatora, wykorzystując swoje nadludzkie zmysły. Skoro już jestem tym, czym jestem, to wykorzystam to na swoją korzyść. Nie mniej, nadal mogą mnie one zawieść, a co dwie pary oczy to nie jedna, dlatego spoglądam na nietoperzycę.
- Arkadio, poszukaj z góry tego kto nas obserwuje – szepczę do pokemona.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-02-22, 16:42
Smoczyca kiwnęła głową i zaraz wystrzeliła w powietrze, uważnie sondując otoczenie. Ty też nie próżnowałaś. Postanowiłaś skorzystać ze swych wyostrzonych, kocich zmysłów. O ile wzrok okazał się w tym momencie zawodny, o tyle słuch i węch już nie. Udało ci się wychwycić cichutki tupot stóp owego stworzenia, które przemykało się w trawie. Wyczułaś też jego zapach, lekko przypominający zapach grzybów. Ciekawe... Tymczasem twoja podopieczna najwyraźniej wypatrzyła waszego ukrytego obserwatora. Zaraz złożyła skrzydła po sobie i lotem nurkowym wpadła między kępy trawy. Przez chwilę szamotała się tam z kimś, lecz w końcu wyfrunęła, trzymając coś w łapach. Coś małego i zielonkawego. Zaraz też wylądowała przed tobą pokazując swój łup. A łupem okazał się nieduży, podobny do grzybka pokemon. Zaraz, jak mu tam? Schroomish? Tak, to chyba to. Malec był nieźle wystraszony. Zamarł w totalnym bezruchu i nie spuszczając z ciebie spojrzenia swych oczu, czekał co też postanowisz z nim zrobić.
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-22, 22:30
Kiedy Arkadia szukała z góry, ja starałam się wykryć ciekawskiego z dołu. Wzrok nie wiele mi pomógł, ale inne, wyostrzone klątwą zmysły już bardziej. Słyszałam cichutki tupot stóp niewielkiego stworzenia. Samo to pomogło mi się rozluźnić. Już wiedziałam, że to nie jest nic groźnego. W dodatku zapach grzybów nasuwał mi pewne skojarzenia.
Wtedy Noibat musiała wypatrzyć to stworzenie, bo zanurkowała w trawę i słyszałam odgłosy szamotaniny. Po chwili Arkadia pojawiła się przede mną, trzymając w łapach małego grzybowatego pokemona. A więc podglądał nas maleńki Shroomish. Uśmiecham się z politowaniem. Spodziewałam się czegoś mnie nie szkodliwego. Nie mniej od Uwolnienia, ostrożności nigdy za wiele. Tylko co mam zrobić teraz z nim? Pokemon aż zdębiał ze strachu, ale nie mam intencji go krzywdzić, ani robić z nim czegokolwiek innego. A zatem…
- Puść go Arkadio - rozkazuję nietoperzycy. – On nie stanowi dla nas zagrożenia. Wybacz szorstkie potraktowanie. Idź swoją drogą grzybie – mówię do przestraszonego pokemona.
Zostawiając go w spokoju, ruszam dalej w stronę Viridian.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-02-27, 11:38
Shroomish z początku powolutku się wycofał, aż w końcu puścił się biegiem między trawy. Nie minęła chwila i nie pozostał po nim ślad. Cóż, teraz mogłyście kontynuować przerwaną wędrówkę. Po upływie kolejnych kilku godzin w reszcie doczłapałyście do lasu. Tutejszy drzewostan był słynny na cały region. Waszak to był Las Viridiański, okalający miasto Viridian- twój aktualny cel. To był praktycznie dziewiczy las, prawie nie tknięty przez człowieka. duży, bardzo duży nawet, gęsty i zamieszkiwany przez najrozmaitsze gatunki pokemonów. W tym miejscu mogłaś liczyć na olbrzymią różnorodność pod tym względem. Tymczasem szłyście sobie dalej, coraz bardziej zagłębiając się w las. W końcu ogarnął was ten typowy dla tego miejsca półmrok, kiedy gałęzie drzew ponad ścieżką utworzyły swego rodzaju baldachim, tak, że prawie nie było widać nieba. Z początku nie działo się nic szczególnego. Jednak po pewnym czasie niemal jednocześnie, wyłapałyście z Noibat jakiś dźwięk. Coś jak... brzęczenie? Tak, brzęczenie owadów. W przypadku lasów w regionie Kanto, a i nie tylko tego regionu, takie brzęczenie zwykle oznaczało niechybne spotkanie z rojem wyjątkowo wrednych pokemonów. Chodziło oczywiście o Beedrille. Agresja tych stworzeń znana była daleko i szeroko stąd, i z pewnością nie chciałabyś nadziać się na taki rozeźlony rój. Ale wszystko wskazywało, że to "nadziewanie się" było całkiem możliwe, ponieważ odgłos ich skrzydeł jakby się przybliżał. Czyżby poke-osy kogoś goniły? A może to tylko zwykły przelot? Cóż, jak postoisz jeszcze chwile to pewnie się przekonasz...
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-27, 21:57
Puszczony wolno Shroomish uciekł w trawę i tyle go widziałam. Nie ma co roztrząsać tego nic nie znaczącego wydarzenia. Szłam potem dalej, a po upływie kilku godzin dotarłam wreszcie do Lasu Viridiańskiego. Kolejne znajome z mej przeszłości miejsce. Po prawdzie dawno tutaj nie byłam, ale to miejsce nadal robi na mnie nieliche wrażenie. Wejście tutaj, to jak przejście do innego świata, nietkniętego cywilizacją i na pierwszy rzut oka magią, gdzie człowieka otacza wyłącznie natura.
Niestety nie jestem już tą samą zdezorientowaną dziewczynką, która w strachu uciekała tutaj, aby nie skrzywdzić bliskich przypadkową przemianą. Przechadzanie się wtedy po lesie było na swój sposób relaksujące. Teraz też odnajduję w tym pewną przyjemność, ale nie mogę się jej oddać. Mam misję do wypełnienia.
Promienie słoneczne miały problem przebić się przez baldachim z gałęzi i drzew, toteż szłam w półmroku, ale nie przeszkadzało mi to, tworzyło to specyficzny klimat tego lasu. Gorzej, że zarówno ja, jak i Arkadia, usłyszałyśmy charakterystyczne brzęczenie. Nie był to odgłos przyprawiający o radość, bo mógł oznaczać jedno z największych zagrożeń dla podróżnych w Kanto. Rój agresywnych jak diabli Beedrilli. Nie mam ochoty się nadziać na ich żądła. Rozglądam się zatem za jakąś kryjówkę, która ochroniłaby nas od wzroku owadów. To ważniejsze od powodu ich przelotu.
- Szybko Arkadio, chowajmy się! – Wołam do Noibat, schodząc z trasy roju.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-02-28, 20:24
Nie zastanawiając się wiele obie dałyście nura w pobliskie krzaki. Noibat przypadła nisko do ziemi, napięta jak struna. Smoczyca z pewnością gotowa była w każdej chwili poderwać się do lotu, jeśli zajdzie taka konieczność. Ty zachowywałaś się podobnie, pozostając w pełnej gotowości do działania. Tymczasem na Beedrille nie musiałyście długo czekać. Minęło raptem kilka minut kiedy groźnie pobrzękujące osy przeleciały tuż obok waszej kryjówki. Obie zamarłyście w totalnym bezruchu, nie śmiąc nawet głośniej wciągnąć powietrza do płuc. Czujnie obserwowałyście lecący rój. W pewnym momencie coś zwróciło twoją uwagę. Niektóre z os miały na swych przypominających lance odnóżach ślady krwi. Były to mniejsze lub większe smugi. Mało tego, do niektórych z nich przylgnęły jakieś brązowawe piórka. Czyżby owady zgotowały komuś rzeź? Trudno powiedzieć. W międzyczasie rój niemal tak szybko jak się pojawił, zniknął między drzewami, aż w końcu przestałyście nawet słyszeć ich charakterystyczny bzyk. mogłyście też opuścić swoją kryjówkę i powędrować sobie dalej... albo rzucić okiem na miejsce skąd nadleciały osy. Ta krew i pióra wyglądały dość niepokojąco i na swój sposób intrygująco. Decyzja jak zwykle należała do ciebie.
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-02-28, 22:45
Tak więc ukryłam się pospiesznie wraz ze swoim pokemonem w zaroślach. Obie byłyśmy gotowe do natychmiastowej ucieczki, gdyby nasza kryjówka jednak nie wypaliła. Wkrótce owady zaczęły przelatywać obok nas. Instynktownie zamarłam w bezruchu, denerwując się, by Beedrille nas nie wypatrzyły. W innym wypadku zrobiłoby się bardzo nieprzyjemnie. Kto wie, czy nawet bestia, by im podołała. Kiedy pokemony nas mijały, zauważyłam na ich żądłach krew oraz jakieś pióra. Czyli najprawdopodobniej rój dopadł kogoś lub coś przed chwilą i zrobił mu masakrę. Owady na szczęście przeleciały nie zauważając nas. Wzdycham z ulgą. Mogłam zatem wyjść z zarośli. Teoretycznie powinnam iść teraz dalej do Viridian, ale intrygowało mnie, jak wygląda pobojowisko zostawione przez osy.
- Rzucimy sobie okiem na to do czego zdolne są Beedrille, dobra? – rzucam do Arkadii, kierując się w stronę, z której nadleciały owady.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-03-04, 19:57
Jak uznałaś, tak też zrobiłyście. A więc udałyście się w kierunku miejsca, skąd nadleciały osy. Szłyście tak dłuższy kawałek aż w końcu wyszłyście na niedużą polankę. A tam? A tam totalne pobojowisko. Obraz zniszczenia i rozpaczy. Wredoty nie oszczędziły nawet okolicznych drzew czy krzaków, które też były nieźle zmaltretowane. Ale nie to robiło najbardziej przerażające wrażenie. To były ptaki. Pidgeotto konkretniej. Naliczyłaś może z sześć sztuk. Niektóre tylko leżały martwe na ziemi, pośród trawy. Dwa jednak były dosłownie i w przenośni rozsmarowane na glebie. Tak czy inaczej wiedziałaś już, że z rojem nie ma żartów. Już miałyście odejść, kiedy twoją uwagę zwróciło ciche popiskiwanie. Ruszyłaś za źródłem dźwięku, po drodze mijając gniazdo i potłuczone jajka. Piski dobiegały z krzaków, a kiedy delikatnie rozchyliłaś gałązki, twoim oczom ukazał się przerażony, malutki Pidgey. Najwyraźniej tylko on przetrwał tę dziką masakrę. Co zamierzasz z tym fantem zrobić?
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-03-05, 22:14
Chwilę nasza dwójka szła, zanim dotarła na miejsce pobojowiska zostawionego przez owady. Była to niewielka polana. Po tym co tam zastałam, nawet ja się skrzywiłam z niesmaku, a parę paskudnych obrazków w życiu widziałam. Beedrille dokonały tutaj nie mniej, ni więcej, totalnego zniszczenia, wyżywając nawet na okolicznej roślinności. Ich straszny gniew poczuło na sobie stadko Pidgeotto. Jak się można spodziewać, zakończyło się to dla nich brutalną, a dla części także widowiskową, śmiercią. Ciekawe czym te ptaki tak rozsierdziły te osy? W każdym razie nie chciałabym aby podobny los spotkał mnie, czy Arkadię, więc najrozsądniej będzie zwijać się stąd, na wypadek gdyby rój zdecydował się tutaj wrócić. Jednak nim odeszłam, usłyszałam z krzaków ciche popiskiwania. Zaciekawiona odgłosem ruszyłam jego tropem, mijając zrujnowane gniazdo. Dotarłam do krzaka i po odgarnięciu jego gałęzi, ujrzałam małego, przerażonego Pidgeya. Był bez wątpienia jedynym ocalałym z masakry członkiem stada. Teraz nie miał nikogo, ani niczego, poza strachem. Przypominał mi mnie, po tym, jak otworzono te przeklęta wrota. Nie jestem zbytnio wrażliwym człowiekiem, ale zrobiło mi się szkoda ptaszyny, bo poczułam z jego losem pokrewieństwo. Stwierdziłam, że nie powinnam zostawić go na pastwę losu, bo niechybnie podzieli los krewniaków.
- Arkadio, moja droga – zwracam się do swojego pokemona. – Mogłabyś spróbować uspokoić tego Pidgeya? Sądzę, że lepiej wyjdzie to tobie niż gdybym robiła to ja. – Nie ukrywam, że Noibat to postać bardziej z naszej dwójki weselsza, a ze mnie nieczuły ponurak.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-03-07, 17:45
No nie taki znowu nieczuły. W końcu przejęłaś się maluszkiem, prawda? Tymczasem Noibat zbliżyła się do Pidgey'a, przemawiając coś do niego w swoim pociesznym języku. Z początku ptaszek nie był jakoś do niej przekonany. Nie bardziej niż do ciebie. Cofnał się nieco głębiej w krzaki i łypał na was podejrzliwie. Ale twoja podopieczna się nie zrażała i po chwili sama wlazła w krzaki. Skoro on nie chciał iść do niej, ona poszła do niego. Tak więc początkowo maluch się bał, jednak po dłuższej chwili, im bardziej Arkadia wywierała na nim pozytywne wrażenie, maluch nieco się do was przekonał. Wyszedł nawet ostrożnie ze swej kryjówki i przycupnął naprzeciwko ciebie, zabawie przechylając główkę. Jejku, jakie to maleńkie! Pewnie jeszcze niedawno siedział w jaju i nie wiedział o świecie. Cóż, jak na ironię trafił mu się dosyć słaby start życiowy. W każdym razie ptaszek przestał się was bać, a nawet wydawał się co najmniej wami zaciekawiony. No więc? Chyba pora byś i ty do niego przemówiła.
Starter: Noibat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 29 Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 184
Wysłany: 2015-03-08, 10:06
Zostawienie sprawy uspokojenia Pidgeya w skrzydłach Arkadii, okazało się słuszną decyzją. Wprawdzie mój pokemon musiał na to poświęcić trochę wysiłku, bo pisklak był porządnie wystraszony, ale w końcu dał się jej przekonać, po czym wyszedł ostrożnie ze swojej kryjówki. Przysiadł naprzeciwko i spojrzał na mnie. Teraz dopiero mogłam zobaczyć jakie to jest maleństwo, jakby dopiero co się wykluł. Za wiele to on o życiu raczej nie wiedział, chociaż z pewnością w ciągu ostatnich kilku dziesięciu minut dobrze poznał mdły smak strachu, gdy na jego oczach ginęła mu rodzina.
- Dziękuję ci Arkadio – mówię do Noibat, po czym zwracam uwagę na Pidgeya. – Słuchaj mały, przykro mi to mówić, ale obawiam się, że zostałeś sam na tym świecie - Klękam przy nim. – A taka kruszyna, jak ty, ma małe szanse, aby długo na nim nie pożyć samotnie. Dlatego chciałam ci zaoferować byś poszedł z nami mały, aby oszczędzić ci samotności i cierpienia. Postaramy się chronić cię – moje słowa są szczere, ale wykrzesanie z siebie współczucia i czułości, by słychać je było w głosie stanowi dla mnie problem.
Starter: Dragonair
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel Karta Postaci: przejdź Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 29 Dołączyła: 24 Cze 2014 Posty: 4703 Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2015-03-08, 15:15
Arkadia była dumna, ze wykonała powierzone zadanie. Widać to było po niej. Tymczasem Pidgey posłuchał co masz mu do powiedzenia. Postawiłaś sprawę dość jasno i obrazowo. Maluch z pewnością wiedział na czym stoi. W końcu ot tak nie zrobił się taki przerażony. Tak czy inaczej, wygląda na to, że twój trud się opłacił. Maluch pokiwał ze zrozumieniem łebkiem i po chwili, niezdarnie machając skrzydełkami, podfrunął na twoje kolana. Zaraz też umościł się wygodnie i przytulił do ciebie. Słodziak, nie? Najwyraźniej można to uznać za swego rodzaju "tak". Wiadomo, jak to z maluchami. Będzie czekało cię z nim nieco pracy, ale Pidgey z pewnością odpłaci się za to w przyszłości. Pozostawało więc zrobić tylko jedno...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Yuki & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.