Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Daisy7
2015-10-28, 08:24
We've come a long way, from where we began...
Autor Wiadomość
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-06-25, 12:21   We've come a long way, from where we began...

Siedziałaś na wzgórzu owiana chłodnym, nocnym powietrzem. Spoglądałaś w dół na rozświetlone Goldenrod City, które mieniło się dziesiątkami barw. Nawet z tak znacznej odległości potrafiłaś nazwać miejsca, które oświetlają. Kasyno, sala lidera, centrum pokemon. Miało się wrażenie, że przy tych kolorowych punktach, gwiazdy na niebie tracą swoją magię.
Podciągnęłaś nogi bliżej brody, obejmując kolana rękami. Zrobiło się chłodno, a jak zwykle nie zabrałaś swetra. Lato dopiero się rozpoczynało i noce bywały zimne, jak dzisiejsza. Poochyena drzemała obok ciebie, ale nie na tyle blisko, by ogrzać choć kawałek twego ciała. Ziewnęłaś. Wiedziałaś, że powinnaś wrócić do swojej przyczepy i wypocząć, ale nostalgia nie pozwalała ci stąd odejść. Jeszcze nie. Jeszcze na parę chwil chciałaś wpatrywać się w miasto, którego możesz już długo nie oglądać.
- Powinnaś już spać – usłyszałaś ciepły głos Edmunda, a zaraz potem poczułaś ciepło koca, którym cię nakrył. Przyjęłaś go z wdzięcznością. - Jest po północy, a o świcie wyruszamy. Czekają na nas w Ecruteak City. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na wystawienie „Emilii”.
Jego wzrok powędrował w kierunku błyszczącego wśród nocy miasta.
- Boże, jak tu pięknie – zachwycił się, siadając obok ciebie. - Aż nie mogę się nadziwić, że z własnej woli chcesz opuścić to miasto, dom, luksus i podróżować z nami. Biedną grupą, średniej klasy aktorów – zaśmiał się. Znał cię już na tyle, że doskonale wiedział, że za nic masz pieniądze, jeśli nie dają szczęścia i klatka, nawet złota, pozostanie klatką. Lubił jednak cię słuchać. Mógłby to robić godzinami.
W lesie za wami rozległo cię pohukiwanie, po czym wśród liście i traw zrobiło się małe zamieszanie. Jakiś pokemon rozpoczął nocne polowanie. Mogłaś założyć, że drapieżnikiem był Hoothoot, nie znałaś jednak ofiary. Może to i lepiej. Odgłosy jednak obudziły Aisling, która czuje zaczęła rozglądać się po okolicy, gotowa do ucieczki. Była już z tobą tyle czasu, a nadal podskakiwała na każdy głośniejszy dźwięk. Zastanawiałaś się, czy kiedyś się uspokoi.
Blondyn wstał, wyciągając w twoją stronę otwartą dłoń.
- Pani, zechcesz towarzyszyć mi w drodze powrotnej do obozu – zapytał, idealnie wczuwając się w rolę Romea. - Księżyc w pełni, a twa uroda i tak go przysłania.
Uśmiechasz się. Choć w przedstawieniu nie mogłaś zagrać Julii, w tej chwili mogłaś nią być. Przez moment, nim na horyzoncie znów pojawi się złowrogie spojrzenie Elizabeth.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
REKLAMA 
Space Diva

Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-06-25, 17:18   

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-06-25, 17:18   

Odruchowo przygarniam futrzany kłębek, żeby przypadkiem nie pognał gdzieś w dal, spłoszony niespodziewanym hałasem. Och, już sama nie wiem co mam z nią zrobić. Może warto rozważyć wizytę u psychologa dla pokemonów? Sama nie mam wystarczająco doświadczenia. Nie wiem nawet co jest przyczyną jej przypadłości. Owszem, podejrzewam, że ma to związek z drastycznym wydarzeniem z przeszłości, ale jak powinnam się do tego odnieść? Przecież nie wytłumaczę małej słowami, że nie ma się czego bać. Mogę próbować ją oswajać, przekonywać, że jest u mojego boku bezpieczna. Postępuję tak już od dawna i moje działania nie przynoszą żadnego efektu. No, może tyle, że Poochi zastanowi się zanim pogna przed siebie i poszukuje ukojenia w moich ramionach. To żadne zwycięstwo. Zmartwienia odkładam na bok. Zostało postanowione - zaprowadzę Aisling do psychologa. Jeżeli zbiorę odpowiednią ilość funduszy. Kto wie ile może kosztować mnie taka wizyta? Nie ufam lekarzom. Tym bardziej publicznym. Już wolę iść prywatnie. Jak dostaną pieniądze to może bardziej się przyłożą.
Na gest Edmunda uśmiecham się promiennie, a jakże! Nie można inaczej. Czuję się w jego towarzystwie wyjątkowo dobrze. Jakbym znała go od zawsze. Zachwyca mnie jego usposobienie. Jak wiele uroku kryje się w jego drobnych gestach. Na duży plus działa także fakt, że lubi mnie słuchać. A ja pierwszy raz w życiu nie boję się, że powiem coś nieodpowiedniego. Wiem, że blondyn przymknie oko na wypowiadane przeze mnie wariactwa. Co najwyżej od czasu do czasu delikatnie wyprowadzi mnie z błędu. Często upieram się przy swoim, i jakże jest mi głupio, kiedy okazuje się, że nie miałam racji.
Bez chwili zastanowienia chwytam dłoń Edmunda by wesprzeć się lekko podczas wstawania z trawy.
- Chcesz już iść?
Zapytuję, kontynuując po krótkiej pauzie dalszym fragmentem szekspirowskiego dramatu.
- Jeszcze ranek nie tak blizki. Słowik to, a nie skowronek się zrywa i śpiewem przeszył trwożne ucho twoje.
Poszyłam mu figlarne spojrzenie.
- Kiedy decydujesz się na tak niespodziewany i niezmiernie ważny krok w swoim życiu... odechciewa się spać. Nie wątpię w słuszność swej decyzji. Chcę być wolna. Chcę żyć skromnie. Niejako na własnych zasadach. Nie nadaję się do życia w miejscu. Do wiecznej stagnacji, opływając w luksusach. To nie ja.
Na ten moment wychodzę z roli Julii, choć rozpływam się na samą myśl, że Edmund może być moim Romeo. Przytulam się do blondyna, na ten krótki moment.
- Dziękuję, że jesteś. Gdybym cię nie spotkała, zapewne nigdy nie odważyłabym się na podjęcie takiej decyzji.
Odsuwam się i chwytam go pod ramię.
- Dobra, koniec słodzenia, mój luby. Może faktycznie będzie lepiej jak już wrócimy. Ja sobie mogę hasać niewyspana, normalka, ale nie chcę mieć cię na sumieniu.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-06-26, 17:52   

Wracacie do niewielkiego obozu trzymając się za ręce. Bokiem przylgnęłaś do mężczyzny, pozwalając, by to on prowadził. Poochyena maszerowała obok was, cały czas czujnie lustrując okolicę i najbliższe krzaki, jakby spodziewała się zobaczyć ducha.
Kiedy dotarliście na miejsce, Edmund odprowadził cię do twojego nowego domu na kołach, ucałował delikatnie na dobranoc, po czym skierował się do swojego wozu. Choć było niemal zupełnie ciemno, mogłabyś przysiąść, że w oknie jednego z wozów coś mignęło. Elizabeth znów was obserwowała.
Otworzyłaś drzwi swojej przyczepy i weszłaś do środka przepuszczając Poochienę przodem. Od dłuższego czasu zastanawiałaś się, skąd Ed tak szybko zdobył dodatkową przyczepę. Kupił czy może należała do kogoś, kto nie jest już dłużej członkiem trupy teatralnej? Z tymi myślami, położyłaś się spać.

***

Dzień był upalny. Żar dosłownie wylewał się z nieba, oblewając wasze spocone ciała. Poruszaliście się kolumną trasą 36 w stronę Ecruteak City. Rząd przyczep ciągniętych przez Taurosy, przyciągał gapiów, którym James od razu wciskał w dłoń drukowaną ulotkę. Nie miałaś okazji poznać go lepiej. Wiedziałaś jedynie, że poza faktem, że gra w sztukach, zajmuje się też promocją trupy. Projektuje i drukuje ulotki oraz plakaty.
Elizabeth kryła się w chłodzie własnej przyczepy, tłumacząc, że od słońca dostaje zmarszczek. Poza tym, pocenie się nie jest w jej stylu. Zresztą musi ćwiczyć do nowej, GŁÓWNEJ, roli, jak z zadowoleniem ci zaznaczyła, nim wyruszyliście o świcie.
Edmund szedł na czele pochodu, obierając drogę i pilnując, by jego Tauros, przewodnik stada, nie spłoszył się. Nie raz słyszałaś już historię, kiedy to pokemon wystraszył się wybuchu, spowodowanego przez dwa walczące nieopodal stworki, a w efekcie pognał w las, gubiąc przyczepę, która roztrzaskała się o drzewo. Oczywiście reszta stada pognała za nim. Z Elizabeth w przyczepie.
Pochód zamykał George. Ciszy, piegowaty rudzielec, który poza przedstawieniami rzadko się odzywał. Często widziałaś jak siedzi gdzieś po kątach z fascynacją skrobiąc coś w zeszycie. Nie udało ci się jednak dowiedzieć co dokładnie.
Szłaś obok swojej przyczepy podziwiając widoki. Mijaliście lasy i łąki, pełne pokemonów, jagód i ludzi. Trasa wręcz od nich kipiała. Miejscowi, korzystający z darów natury, trenerzy zmierzający do Goldenrod albo Ecruteak. Turyści, zbieracze. Każdy korzystał z ciepłego dnia. Z większym lub mniejszym uśmiechem na twarzy. Ewentualnie z zupełną ignorancją (George) lub wręcz wściekłością (Elizabeth).
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-06-29, 10:01   

O nie! Tylko nie upał! Najgorsza z najgorszych pogód. Powinnam była zamieszkać gdzieś, gdzie co dzień padają śniegi, a słońce wyściubia się zza chmur tylko od czasu do czasu. Koliduje to jednak z moim uwielbieniem do żywotnych krajobrazów. Nie można mieć wszystkiego. Nie mam zamiaru przesiadywać w przyczepie tak jak Elizabeth, bo co to za przyjemność spoglądać na wszystko zza maluczkich okien? Choć ona zapewne woli spoglądać na własne odbicie w lustrze niż na to co dzieje się dookoła niej. Nah, nie powinnam tak myśleć, ale sam jej widok przyprawia mnie o mdłości. Nie przepadam za ludźmi, którzy roztaczają wokół siebie negatywną aurę. Jedno muszę jej przyznać. Jej gra aktorska stoi na wysokim poziomie. Nic dziwnego, że zrobiła się arogancka. Każdemu może odbić; niewielu jest odpornych na przesyt, zbierając tak wiele pochwał i oklasków.
Mam nadzieję, że zabrałam swój krem do opalania z filtrem dla dzieci. Wiem, że to pewna przesada i trochę mi wstyd, że aż tak bardzo boję się o swoją bladość, acz wykształciłam kiedyś drobną obsesję na ten temat. Nie mam zamiaru wyglądać jak burak, a skóra i tak zacznie mi prędzej czy później schodzić. Jak ja wystąpię kiedy będę wyglądać jak wyliniała jaszczurka? Jestem jednak gotowa dołączyć się do orszaku nawet wobec braku zabezpieczenia przed słońcem. Tak należy zrobić.
Postanawiam zająć się swoim Taurosem. I przy okazji czujnym wzrokiem obserwuję Poczienkę. Jest tu chyba najpłochliwszym stworzeniem, a panuje dość spory zamęt, biorąc pod uwagę ilość osób tu i tam. Muszę mieć ją na oku żeby w razie czego zainterweniować. Wracając do byczora - co jakiś czas podaję mu coś do picia, skraplam wodą i próbuję przekupić przepyszną, soczystą sałatą. Może tym razem potraktuje mnie łagodniej i nie zdzieli z kopyta ani nie pokaleczy rogiem. Ja go lubię i staram się mu to okazać, ale jemu najwyraźniej coś nie pasuje. Może powinnam być bardziej stanowcza i zaimponować mu czymś by zyskać szacunek? Kurde, najwyraźniej nie mam zbyt dobrego podejścia do pokemonów. A przecież kocham je wszystkie. Trochę smutek.
No. W międzyczasie szczerzę się do przechodniów, nienachalnie zarzucam ich ulotkami - hehe, to przecież oksymoron - i gorąco zachęcam do śledzenia postępów naszej trupy. Kiedy zmęczę się hasaniem od Taurosa, do ludzi i pomiędzy przyczepami to postanawiam spocząć... na dachu jednego z wozów. Przycupnę sobie, nie powinno być większego problemu z wgramoleniem się na górę. A z wysokości też mogę zachęcać ludzi wykrzykując wdzięczne hasła. Kiedy chodzi o sprawy teatralne to robię się porażająco bezwstydna i mam w głębokim poważaniu to, co myślą o mnie inni. Mmm. Nie wiem czy to dobre słowo, ale mniejsza.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-06-29, 20:29   

Próbujesz wkraść się w łaski Taurosa, ale twoje starania spełzają na niczym. Wprawdzie byk łapczywie wyrywa ci z ręki sałatę, ale nie możesz liczyć na podziękowania z jego strony. Nie kopnął cię jednak, nie popchnął ani nie uderzył rogiem, więc możesz zaznaczyć sobie to jako mały sukces. Malutki. Może byłaś aż tak zła w kontaktach z pokemonami jak sobie myślałaś. Albo po prostu Tauros nie miał dziś siły na dręczenie cię. Gdy jednak próbowałaś go obcierać z potu, poić i skraplać, jego cierpliwość kończy się. Groźnie wydmuchuje powietrze, co każe ci dać sobie spokój i wycofać się. Ostatecznie nie masz ochoty gnać za swoją przyczepą w las.
Rozdajesz kilka ulotek, ale jako, że James spoglądał na ciebie z dziwnym wyrazem twarzy, tę pracę też porzucasz. Dlaczego on musi być tak samowystarczalny. W trupie każdy miał swoje miejsce, swoją pracę i nie lubił, kiedy ktoś mu ją odbierał, nawet jeśli robił to z czystej sympatii i chęci pomocy. Musiałaś po prostu znaleźć coś czym tylko możesz się zająć. Coś w czym jesteś dobra, a efekty twojej pracy przysłużą się całej grupie. Póki co … wdrapujesz się na przyczepę, siadasz na jej dachu i z włosami rozwianymi wiatrem śmiejesz się, oglądając widoki.
Krajobraz był przepiękny. Nawet upał nie mógł ci go uprzykrzyć, a wręcz go upiększał. Błękitne niebo, zielone i chłodne lasy, kwieciste łąki i łagodne wzgórza. Wszędzie pokemony, trenerzy, ludzie w różnym wieku. A na wszystkich twarzach uśmiech, pomimo zroszenia potem. Twych uszu dochodzi dźwięk cykad, szum wiatru i śmiech. Czujesz słodkawy zapach kwiatów, miodu i czegoś czego nie potrafisz nazwać. Już miałaś wstać, by lepiej widzieć, kiedy przyczepa gwałtownie zatrzymała się, a ty omal nie spadłaś. Szybkimi ruchami schodzisz na ziemię, by sprawdzić co się stało.
Kiedy docierasz do pierwszej przyczepy, obok ciebie stoi już George i James, a Elizabeth wychyla się z drzwi swojego domu na kółkach. Edmund klęczy przy jednym z kół. Coś było z nim nie tak. Nie znałaś się na tym, ale sądząc po jego kształcie, coś się wygięło, urwało albo złamało.
- A więc pierwszy postój – westchnął Ed. Choć starał się to ukryć, widziałaś, że posmutniał.
- Pójdę po narzędzia – zaoferował się James.
- Tego nie da się naprawić – powiedział cicho George. - Będziemy musieli znaleźć w mieście warsztat.
- Wiem. Postarajmy się to jakoś złapać, aby tam dotrzeć, okey? – blondyn, przetarł pot z czoła, rozmazując sobie po nim brud. - Zarządzam więc postój. Zjedźmy z drogi.
Mężczyźni wspólnymi siłami unieśli przyczepę na tyle, aby Tauros mógł przeciągnąć ją na trawę, a reszta stada poszła w jego ślady. Następnie James oswobodził pokemony, a George przyjął na siebie funkcję stróża. Elizabeth powzdychała chwilę, po czym stwierdziła, że musi się zdrzemnąć.
Edmund ucałował cię w czoło.
- Możesz rozejrzeć się po okolicy- zaproponował. - Trochę tu jednak zejdzie, a nie chcę byś się nudziła. Nie pisałaś się na takie przygody – wskazał głową zerwane koło.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-06-30, 16:54   

Uuu. No tak, minie jeszcze trochę czasu nim znajdę miejsce w trupie. Póki co nie mam większego pomysłu na siebie.
Nie spodziewałam się, że tak ujmę, awarii. Kiepska sprawa! Przez chwilę zastanawiam się czy przypadkiem nie zaproponować swojej pomocy, ale od tego są mężczyźni. Do czego im się przydam? Do niczego. Niestety. Postanawiam skorzystać z wolnego czasu.
- Powodzenia! Trzymam kciuki żebyście uwinęli się jak najszybciej - uśmiecham się serdecznie.
Czas na przechadzkę po okolicy. Może znajdę coś ciekawego? Jakichś ludzi bądź jakieś ujmujące swym wyglądem miejsce? Przed wyruszeniem w podróż upewniam się, że mam przy sobie szkicownik. Poczienkę oczywiście zabieram ze sobą. Nie lubi przebywać sama, więc jej nie zostawię.
Po drodze do bliżej nieokreślonego miejsca zbieram kwiaty. Uplotę sobie wianek. Będę podśpiewywać pod nosem. Może i nie mam głosu zawodowej śpiewaczki, ale lubię to robić. Bardzo przyjemne. Tym bardziej jak śpiewa się głośno i można z siebie wyrzucić emocje. Na to się jednak nie odważę. Teraz się ograniczę. Za dużo ludzi dookoła.
Jeżeli dotrę do jakiegoś miejsca z ładnym widokiem, to postanawiam sobie przycupnąć na trawie. Czy czymkolwiek innym. I trochę pogryzmolę w szkicowniku. Najpierw wóz, a czerwonym mazakiem niepokojąco wygięte koło. Przeciwności napotkane na drodze. Później szybki portret mojej ulubienicy, Aisling. Na koniec - widoczki! O tak, to lubię. Nie wychodzi może tak jakbym chciała, ale trzeba ćwiczyć to w końcu poczuję dumę i zadowolenie z rysunków. Huehue.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-07-02, 08:45   

Zostawiłaś za sobą trupę, by nie przeszkadzać, ale też przede wszystkim by, nacieszyć się piękną pogodę. Zdjęłaś buty i z uśmiechem na łące pobiegłaś przed siebie, niemal tonąc w ukwieconej trawie. Poochyena biegła za tobą z trochę mniejszym entuzjazmem, ale nawet ona nie mogła ukryć radości, którą ją zarażałaś.
Co chwila schylałaś się, by zerwać kwiatek. Czerwony, żółty, różowy, niebieski. Kiedy już miałaś w dłoniach pokaźny, kolorowy bukiet, postanowiłaś zbadać las. Nie wyglądał groźnie, złowieszczo, a wręcz przeciwnie. Był zielony, świeży, pachnący żywicą i młodym igliwiem. Zapraszał, by się w nim schronić od upału i odpocząć. Ubrałaś buty, żeby nie poranić stóp o leśne runo i ruszyłaś przed siebie.
Wiedziałaś, że nie możesz oddalić się zbyt daleko, gdyż w każdej chwili mogą cię zawołać, ale pozwoliłaś sobie na nieduży spacer. Szłaś wolno, oddychając głęboko, a po ciele tańczyły ci światła przepuszczane przez luki listowiu. Było ciepło, ale nie upalnie. Idealna letnia pogoda.
Wędrówka doprowadziła cię do leśnego potoku, który wartko płynął przed siebie. Nie był ani specjalnie szeroki, nie wspominając już o jego głębokości. Stając w wodzie, sięgała ci jedynie łydek. Postanowiłaś, że to idealne miejsce, by odpocząć i coś naszkicować. Ponownie zdjęłaś buty, zanurzając stopy w chłodnej wodzie, po czym z bukietu zaplotłaś dwa wianki. Jeden dla ciebie, drugi dla małej Aisling, która biegała przy strumyku goniąc tańczące po jego tafli kolorowe światła.
Wyjęłaś szkicownik i już miałaś zabrać się za rysowanie, kiedy dostrzegłaś ruch. Kiedy już przestałaś się poruszać, dotarło do ciebie, że jesteś niemalże otoczona pokemonami. Od małych robaczków pełzających wśród krzaków, po ptaki ukryte w koronach drzew, gdzie drzemały lub chroniły się przed letnim słońcem. Także w potoku, choć płytkim widziałaś nieznaczny ruch. Kilka z wodnych lilii na pewno było Lotadami, a ten kształt to musiała być Goldeen.
Mogłaś teraz narysować każdego pokemona w ich naturalnym środowisku, a nawet spróbować się z którymś zaprzyjaźnić. Poochyena wydawała się póki co nie zwracać uwagi na innych zajęta zabawą. Nie wiedziałaś czy to z powodu twojej obecności czuła się tak bezpiecznie, czy też przebywające tutaj pokemony nie były agresywne i nie stanowiły dla niej zagrożenia. Zbliżyłaś ołówek do kartki, kiedy usłyszałaś szelest liści. Pomiędzy drzewami coś stało. Pokemon. Duży. Skubał liście z niższego drzewka. Choć początkowo drzewa niemal zupełnie go zasłaniały, kiedy trochę się odchyliłaś zobaczyłaś poroże w charakterystycznym kształcie.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-07-06, 23:37   

Ojacie. Tak błogo! W tym momencie wcale nie żałuję, że z kołem stało się to, co się stało... Nie, nie wolno mi tak myśleć. Trochę to samolubne. W każdym razie uwielbiam takie momenty. Niby nie dziej się nic wyjątkowego, ale czas jakby zwolnił. Tu robaczki, tam ptasiory. Taka różnorodność pokemonów, które swobodnie mogę uwiecznić na kartach mojego szkicownika. Niesamowite. Co też człowiek może pominąć w chwili zabiegania. Usadowiona wygodnie na kamieniu sięgam w spokoju po szkicownik, mój ołówek sięga kartki, gdy nagle dostrzegam w oddali zarys ciekawego pokemona. Ciekawego, bo dużego! Kiedy, odchyliwszy się, dostrzegłam poroże, to aż przycisnęłam mocniej ołówek do kartki. Pyk.
Już zrywam się z kamienia, już chcę pędzić przed siebie. Już. Nagle uświadamiam sobie, że przecież nie mogę od tak do niego podejść. Zwłaszcza gwałtownie. Bo się biedactwo speszy i mi ucieknie, a tego przecież bym nie chciała. Spróbuję się z nim zaprzyjaźnić.
- Aisling, kochana, postarasz się być cicho? Mamy misję. Chciałabym zakraść się do tamtego tam, w krzakach.
Skinięciem głowy wskazuję na miejsce do którego będziemy dążyć. No. Na paluszkach, powolutku. Po drodze staram się skombinować coś do żarła. Jakieś roślinki, co to takie kopytne zwierzaki lubią. Spróbuję podrzucić mu parę smakołyków to może pomyśli, że nie aż taka zła kobieta ze mnie. Najpierw staram się podejść tak by zwierz stał się bardziej widoczny. Zrobię mu szybki szkic, na stojąco. Tak żebym miała jakąkolwiek pamiątkę w razie gdyby się nie powiodło. Kontynuując, staram się znaleźć jakieś takie miejsce żebym była w bezpiecznej odległości, ale jednocześnie na widoku. Wtedy zwierzę nie będzie się zbytnio stresowało, taką mam nadzieję. Pokazuję mu, że nie jestem żadnym wrednym drapieżnikiem. Odsłaniam brzuch. Pokemony zawsze odsłaniają swoje najwrażliwsze na uderzenia miejsca kiedy nie chcą walczyć, może w moim przypadku też to podziała. Macham gałązką, trawą albo co tam mi się uda zerwać. Podrzucam mu trochę pod nogi. Później jeszcze. I jeszcze. Zakładając, że wcześniej się nie spłoszy. Nie wiem do jakiego stopnia te zwierzaki są płochliwe.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-07-08, 09:51   

Uśmiech nie znika ci z twarzy, kiedy nie mogąc się zdecydować co naszkicować najpierw łamiesz ołówek. Nic nie szkodzi, masz drugi, a nawet trzeci. W przyczepie zostawiłaś też temperówkę, więc ta mała strata nie może pozbawić cię dobrego humoru.
Omal nie wybuchasz głośnym śmiechem, kiedy Poochyena rzuca się do przodu, mając nadzieję upolować jakąś płynącą płytkim potokiem rybę, ale ślizga się na omszałym, mokrym kamyku i wpada pyszczkiem do wody. Jak oparzona wyskakuje na brzeg i otrzepuje się. Kiedy widzi twoją rozbawioną twarz, masz wrażenie, że sama się uśmiecha. Nie zdarzało się to często. Zwykle Aisling jest wycofana, ukryta za wysokim murem pod który nikogo nie dopuszcza. Nawet ty jedynie mogłaś spoglądać przez niewielką wyrwę. Traumy jednak robią swoje. Zarówno z ludźmi jak i pokemonami.
Poochyena nawet dała się ponieść twojej radości i zaszczekała. Stojący w krzakach parzystokopytny pokemon uniósł czujnie głowę w poszukiwaniu źródła hałasu. Wyszedł spomiędzy drzew, stając teraz przed wami w pełnej okazałości. Majestatyczny widok. Stantler. Obrzucił wam spojrzeniem, po czym dosłownie przeszedł pomiędzy wami do potoku, nachylił się i począł gasić pragnienie.
To niecodzienne zachowanie dla pokemonów. Zazwyczaj unikają ludzi, wiedząc, że nie są w ich towarzystwie bezpieczne. Ten jednak niewiele sobie robił z waszej obecności. Mogłaś więc podejrzewać, że jeszcze nie widział ludzi, co chyba było mało prawdopodobne albo też nie miał z nimi bezpośredniego kontaktu.
Złapałaś mocniej ołówek i zaczęłaś szkic pijącego wodę rogacza. Wystarczy parę kresek. Wiedziałaś, że ten widok jeszcze na jakiś czas pozostanie w głowie i będziesz potrafiła go dokończyć nawet bez modela. Musisz tylko zrobić parę wstępnych linii. Kiedy kończysz, pokemon przestaje pić, unosi głowę, rozgląda się i zamierza odejść. Nie jesteś jeszcze gotowa na pożegnanie, więc łapiesz za pierwszą lepszą gałązkę, na której znajduje się parę listków i machasz nią w kierunku pokemona.
Zaintrygowany Stantler podchodzi bliżej, wąchając ostrożnie przybliżany w kierunku pyska badyl. Nagle otwiera paszczę i zjada pierwszy listek. Potem drugi, trzeci i piąty. Kiedy gałązka jest oskubana, a ty niechętnie upuszczasz ją na ziemię, pokemon robi coś czego się nie spodziewałaś. Obwąchuje cię, po czym liże w nos.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-07-08, 12:09   

Moje serce promienieje na widok tak radosnej Poochi. Widać, że dobrze czuje się poza miejskim zgiełkiem, który niesie ze sobą przykre wspomnienia. Zresztą, kto nie czułby się dobrze w tak sielankowej atmosferze?
Hah. Zadziwia mnie zachowanie kopytnego. Takie podejście do ludzi od razu nasuwa podejrzenie, że jest czyjś, ale tak po prawdzie to nic na to nie wskazuje. Może ktoś kiedyś mu pomógł? Ewentualnie jest po prostu młody i naiwny albo na tyle doświadczony, że nie widzi większego zagrożenia ze strony nieuzbrojonej w żaden podejrzany przedmiot dziewczyny. Mniejsza o to. Ważne, że jestem tak blisko tego niesamowitego zwierzęcia. I to liźnięcie w nos, aw, słodki gest.
- Szkoda, że nie mam żadnych smakołyków, którymi mogłabym cię jeszcze uraczyć. Przynajmniej nie przy sobie.
Lekkie westchnięcie. Ostrożnie wyciągam rękę by pogładzić go po głowie. Może Stantlery też lubią drapanie za uchem? Wydaje się, że to dość wrażliwe miejsce u większości pokemonów. Spróbuję. Najwyżej zdzieli mnie porożem. Po chwili zastanowienia pokazuję mu szkicownik.
- Czy mogłabym spędzić z tobą trochę czasu uwiecznić cię na papierze, mój kopytny towarzyszu? - podpytuję.
Zawsze uważałam, że pokemony w pewnym stopniu rozumieją co się do nich mówi. A, co tam, pewnym! Na pewno nas rozumieją. Jak inaczej można by przekazywać im tak szczegółowe taktyki? Szkoda, że nie potrafią mówić. To byłoby takie niesamowite doświadczenie, móc pogadać ze swoimi podopiecznymi. Ileż bym się od nich dowiedziała. Co im zalega na sercu, jaka jest ich historia, cele, pragnienia, tajemnice. Niestety wydaje mi się, że jest to niemożliwe do spełnienia. Choć może gdzieś tam na świecie wałęsa się jakiś gatunek co to potrafi porozumiewać się w zrozumiałym dla nas języku. Może legendy? Tak wyjątkowe stworzenia powinny posiadać taką umiejętność. Mniejsza. Jak zwykle odpływam w świat marzeń i domysłów. A przecież tu, przede mną, stoi niesamowite zwierzę.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-07-09, 08:33   

Nie wiedziałaś, czy Stantler rozumie co do niego mówisz, ale wydawał się zupełnie ciebie nie bać. Z jego zachowania wywnioskowałaś, że rzeczywiście jest młodym osobnikiem, bo prędzej mu psot, harców i zabaw niż poważnego spacerowania po lesie i unikania ludzi.
Przeszedł ci pod ręką, obwąchał kark. Czułaś na sobie jego mokry nosek, kiedy dokładnie cię sprawdzał. Gdy skończył zabrał się za Poochyenę. Ta jednak, nie zamierzała stać i na to pozwalać. Koniec końców oboje biegali w kółko obok ciebie, a ty śmiałaś się widząc ich miny. Aisling przerażonej, że jakiś pokemon chce jej dotykać, a Stantlera urażonego, że pokemon ucieka, kiedy on tylko chce się zaprzyjaźnić.
Przerwałaś tę zabawę pytając, czy mogłabyś go narysować. Stantler, zatrzymał się, podszedł do ciebie, uważnie obejrzał szkicownik i ołówek, po czym niemal niezauważalnie skinął głową.
Z powrotem usiadałaś na kamieniu, a Aisling schowała się za twoimi plecami. Kopytny pokemon wrócił do zajadania się liśćmi. Wolałabyś, by nachylał się na potokiem, coby łatwiej było ci dokończyć zaczęły już szkic, ale co tam. Odwróciłaś stronę i zaczęłaś od początku.
Prawie skończyłaś, kiedy Stantler zaalarmowany uniósł wysoko łeb i począł nasłuchiwać, dziwnie nim kręcąc. Znacznie później usłyszałaś to, co słyszał pokemon. Ktoś szedł lasem i krzyczał imię. Twoje imię. Edmund cię szukał.
Zawołałaś go, a on prawie natychmiast wyszedł z krzaków po drugiej stronie potoku.
- Mogłem się spodziewać, że znajdę moją malarkę w takim miejscu - uśmiechnął się, ujmując twoją twarz i całując lekko, przelotnie. - Koło naprawione - oznajmił z dumą. - Oczywiście o tyle o ile. Jeśli w mieście nie znajdziemy warsztatu to pozostanie jedynie kupienie nowej przyczepy albo osiedlenie się na stałe - zażartował, choć ten dowcip średnio mu wyszedł. Ostatecznie nie po to opuściłaś Goldenrod, by zamieszkać w następnym mieście i to zaledwie kilka dni później. Rodzice na pewno nie oszczędziliby ci morałów.
Chłopak rozejrzał się wokoło.
- Zawsze miałaś talent do znajdowania takich uroczych zakątków, co t.... - urwał, gdyż coś uderzyło go w plecy, tak, że poleciał w przód i wylądował w potoku. Stantlerowi chyba nie podobało się, że ktoś przejął twoją uwagę. A może miało to coś wspólnego z tym, że Edmund cię dotykał?
- Co to za jeleń - zapytał blondyn wyraźnie rozzłoszczony, ponosząc się z wody. - Co mu zrobiłem?
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-07-10, 23:23   

- Oj, Edmundzie, wszystko w porządku? - podpytuję z troską.
Uśmiecham się na wspomnienie o jeleniu.
- To Stantler z którym tak jakby się zaprzyjaźniłam. Widać że wziął sobie to do serca i niezbyt przypadło mu do gustu, że ktoś inny śmie zajmować moją uwagę.
Poklepuję zwierzę po grzbiecie.
- Ty nygusie, ty! - grożę kopytnemu palcem. - Nieładnie napadać ludzi znienacka. Zwłaszcza tak porządnych jak Edmund.
Przeczesuję włosy ręką. Uch. Skoro koło naprawione to oznacza, że trzeba się zbierać. Jaka szkoda. Nie mam najmniejszej ochoty opuszczać tego miejsca. Choć robi się nieco raźniej kiedy pomyślę sobie jakie wspaniałości czekają mnie w trakcie dalszej podróży. Trupie nie dane jest osiadać w jednym miejscu na nie wiadomo jak długi okres czasu.
- Musimy się już zbierać? - podpytuję lubego, starając się ukryć lekki zawód.
Swoją drogą, czas faktycznie płynie szybko kiedy spędza się go tak przyjemnie. Wydaje mi się, że ledwie tu przyszłam, a tu proszę - zbieramy się! Chyba że panowie uporali się z problemem w trymiga, skoro znaleźli rozwiązanie po łebkach. Po uzyskaniu odpowiedzi od blondyna, zwracam się do Pana Kopytko.
- Mrumru. Polubiłam Cię, młodziku. Fajny z ciebie jeleń - przytulam stworzenie.
Mocno, mocno. No, nie za mocno żeby go przypadkiem nie udusić.
- Mam dla Ciebie pewną propozycję. Ja rozumiem, że fajnie jest hasać na wolności po polach i lasach. Jednak... wcale nie musiałabym Ci tego odbierać proponując wspólną podróż z nami. Jedzenia pod dostatkiem, dobre towarzystwo Taurosów. Oczywiście zaopiekowałabym się Tobą. I to najlepiej jak potrafię. Widzisz, moja mała Aisling czuje się w moim towarzystwie całkiem dobrze. Oczywiście nie mogę Cię do niczego zmusić. Ani to w moim stylu, ani nie byłoby fair, zważywszy na fakt, że niebawem sama uciekłam z pewnego rodzaju niewoli. Także tego, chciałbyś zostać moim towarzyszem i pognać z nami w nieznane?
Już miałam dać sobie spokój i po prostu odejść, ale... no nie mogę przepuścić takiej okazji! Mam jakiś dziwny sentyment czy też dziwne przywiązanie do tych pokemonów. No, dobra, nie oszukujmy się, przygarnęłabym pod swoje skrzydła wszystko co się rusza.
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-07-12, 09:17   

Stantler i Edmund nadal patrzyli na siebie, wymieniając złowrogie spojrzenia. Gdybyś miała przyznać nagrodę w tej konkurencji, trudno byłoby ci wybrać, które z nich w tej chwili było straszniejsze. Postanowiłaś zainterweniować, by aby przypadkiem nie doszło do rękoczynów, czy temu podobnych akcji.
Poklepałaś Stantlera po grzebiecie i przytuliłaś go. Pokemon natychmiast złagodniał.
- Świetnie - rzucił tylko Edmund. - Aakuje mnie i jeszcze dostaje nagrodę - było widać, że jest zazdrosny. Wszędzie rozpoznałabyś tę minę ze zmarszczonym nosem.
Jelonek wydawał się jeszcze bardziej zadowolony, że "wygrał" tę potyczkę i polizał cię po policzku i skubnął w ucho. O ile można do nazwać skubnięciem. Po prostu dotknął cię w nie swymi wielkimi wargami. Było to dziwne uczucie, które ciężko sklasyfikować do pozytywnego lub negatywnego. Było czymś pomiędzy i każdym po trochu.
- Krótko? Męczyliśmy z tym kołem prawie dwie godziny - niemal oburzył się blondyn. - Jeszcze jeden z Taurosów uciekł, bo Elizabeth była zbyt zajęta narzekaniem, by o upilnować - westchnął z rezygnacją. - Powiedź mi, po co ja założyłem tę trupę? Hę?
Zaproponowałaś Stantlerowi przyłączenie się do ciebie, a jednocześnie całej trupy teatralnej. Zawahał się na chwilę, ale kiedy tylko Edmund podszedł bliżej ciebie i złapał za rękę, natychmiast się zgodził, przeciskając pomiędzy was i skutecznie was rozdzielać. Chyba nie należał do pokemonów, które lubią się dzielić. Chłopak jedynie przewrócił oczami i ruszył przed siebie. Może i było to lekko dziecinne zachowanie, ale ostatecznie co mógł na to poradzić? Bić się z jeleniem? Iść obok i nie móc z tobą rozmawiać, bo to też drażniło Stantlera?
Na szczęście nie pozostał osamotniony. Aisling pobiegła za nim i szła grzecznie tuż obok jego nogi, co jakiś czas delikatnie się o nią łasząc w czym przypominała bardziej kota niż psa.
- Co tam śliczna, podobał ci się spacer - zapytał, głaszcząc ją po łebku. Poochyena zamerdała ogonkiem i szczeknęła na znak, że jak najbardziej. Aisling podchodziła do ludzi z dystansem i nieufnością. Jedynie Edmund zdołał podbić jej serce. Wprawdzie nie tylko jej, ale zawsze.
Idący obok ciebie Stantler wydawał się być jeszcze bardzo młodym pokemonem. Ostatecznie ludzie potrafili jeździć na tych pokemonach, a miałaś wrażenie, że gdybyś usiadła na swoim, cóż, sięgałabyś nogami ziemi.
Wkrótce las się przerzedził i znów byłaś na kwiecistej łące. Widziałaś już stąd stojące na drodze przyczepy. I Elizabeth. Szła w waszym kierunku niczym grom lub chmura burzowa. Była ewidentnie zła. Zatrzymała się gwałtownie przed Edmundem.
- Coś się s.... - urwał, kiedy wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Czy coś się stało? Zostawiłeś nas tutaj, by szukać tej tutaj gwiazdy - spojrzała na ciebie i zauważyła Stantlera. - Która znosi bezdomne zwierzęta. Ktoś nas atakuje. Jakiś trener wyzwał Jamesa na pojedynek o jednego z Taurosów. Powiedziałam, że niech go sobie bierze i tak nieformalnie należy do Zoyki, ale James się uparł. - westchnęła. - Teraz przegrywa i za chwilę znów nigdzie nie ruszymy - rzuciła oskarżycielsko.
Edmund rozmasowywał policzek.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Szin 
Space Diva


Starter: Poochyena
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączyła: 24 Cze 2014
Posty: 336
Wysłany: 2015-07-13, 12:32   

Spoglądam na Elizabeth oburzona. Ja rozumiem, że może być poddenerwowana. Ona zawsze chodzi wzburzona, ale w takich momentach przechodzi samą siebie. Bić Edmunda po twarzy? To on założył trupę. To on dba o wszystkich. Zarówno o mnie, jak i o tę jędzę. Niektórzy bynajmniej nie potrafią doceniać ludzkich starań.
- Świetny powód by policzkować, naprawdę. Księżniczka nie radzi sobie z presją? A może targają tobą inne pobudki? - prycham pod nosem. - Doprawdy, nie lubię być niemiła, ale nikt nie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi tak jak ty. Aktorka dobra, ale człowiek upadły. Schowaj się lepiej do przyczepy. Złość piękności szkodzi czy jakoś tak - urywam rozmowę.
A raczej monolog wyprowadzony w stronę damulki. Z tego co zdążyłam już zauważyć, to kobieta woli traktować mnie jak powietrze, a wszelki pretensje na mój temat kierować w stronę Edmunda. Najwidoczniej nie przypasowało jej, że blondyn sprowadził do trupy obcą osobę, dodatkowo przezeń adorowaną. Nie mój problem. W razie potrzeby będę profesjonalna, prywatnie wcale być nie muszę. Nie bardzo widzi mi się sprowadzanie do jej poziomu, no ale... Pominę już nawet fakt nazywania Stantlera przybłędą.
Idę sprawdzić o co chodzi z zakładem o Taurosa. MOJEGO Taurosa. Śmiem twierdzić, że Elizabeth wskazała konkretnie ten okaz należący akurat do mnie. Nie żebym osądzała. Bezpardonowo wparowuję na pole walki. Jeżeli James faktycznie przegrywa... Nie no, nie mogę do tego dopuścić!
- Co tu się do cholery wyprawia!? - rzucam, i tak rozjuszona wcześniejszą konfrontacją z kobietą. - Wstrzymać pojedynek!
- Jeżeli próbujesz wywalczyć tego stwora - wskazuję na mojego niesfornego byczora. - To nie masz do niego najmniejszych praw!
Spoglądam oskarżycielsko na prowokatora walki.
- Albo zwiniesz manatki i dasz nam święty spokój, albo osobiście dopilnuję żebyś dostał wciry. Nie, nie Twoje pokemony. Ty, z mojej własnej ręki!
Wiele razy wspominałam, że nie jestem fanką pokemonowych pojedynków. Zmuszanie tych stworów do walki pomiędzy sobą jest zwyczajnie nieludzkie. Zwłaszcza do zajadłych pojedynków. W ostateczności mogę wystawić Stanlera. Przeskanuję go w razie wu. Ani Aisling, ani Nosferatu (przynajmniej w dzień) się nie nadają. Nie wiem z kim mamy do czynienia, trzeba rozważyć każdą ewentualność, nawet taką wbrew sobie. Chyba że Elizabeth dramatyzuje i wprowadza mnie w maliny żebym zrobiła z siebie idiotkę. Nieważne. Z sielankowej atmosfery przechodzę gładko w nieokiełznaną złość. Oj, źle się dzieje. To do mnie wcale niepodobne...
_________________
 
     
Chmurek 
Lazy Batman


Starter: Yayakoma
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 32
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1004
Skąd: Katowice
Wysłany: 2015-07-13, 20:38   

Elizabeth obrzuciła cię pogardliwym spojrzeniem, po czym zupełnie zignorowała. Nie wydała nawet żadnego dźwięku dezaprobaty. Nie skomentowała twoich słów, nie zezłościła się. Była ponad to. Ona na prawdę traktowała cię jak powietrze. Miałaś tego dość. Czułaś jak ogarnia się furia.
Nie należałaś to osób, które łatwo dają się ponieść negatywnym emocjom, ale w tej chwili miałaś wrażenie, że nimi jesteś, że nie ma już Zoyki, a jedynie gniew, wściekłość. Gdyby emocje te potrzebowały personifikacji, mogłabyś posłużyć za przykład. Widzisz jak przez mgłę, że Edmund coś mówi, że stara cię uspokoić, ale w tej chwili ... chrzanić to. Pozwoliłaś się ponieść.
Ruszyłaś przed siebie kładąc stopy twardo na ziemi. Parłaś naprzód, taranując wszystko co miałaś na drodze. Odepchnęłaś na bok Liz, która potykając się przewróciła się wprost w kłębowisko kwiatków. Nie miałaś wyrzutów. Przynajmniej choć raz będzie miała kontakt z naturą. Stantler biegł za tobą, a za nim Edmund. Słyszałaś za sobą wrzaski Elizabeth. Wiedziałaś, że później czeka cię kolejna konfrontacja, ale teraz miałaś to gdzieś. Nikt nie ukradnie ci Taurosa, nawet jeśli nie był twój.
Kiedy dotarłaś ku przyczepom, zauważyłaś na przedzie karawany walkę. Beth jednak mówiła prawdę. James i jego mały Snubull nie radzili sobie z przeciwnikiem, którym okazała się dziewczyna. Była łudząco do ciebie podobna. Niemalże identyczna. W pierwszej chwili myślałaś, że masz zwidy, ale kiedy zamrugałaś ona wciąż tam stała. Długie blond włosy, ale jakby o ton jaśniejsze od twoich. Szczupła sylwetka, zwiewna sukienka, którą zdecydowanie sama być założyła. Nawet kilka tatuaży. Jedynie oczy były wyraźnie inne - czarne. Zupełnie. Nie sposób było rozróżnić gdzie zaczyna się tęczówka, a kończy źrenica.
Jej pokemonem była Poocheyna, ale kiedy twoja cicho skamlała ukryta pomiędzy twoimi nogami, jej groźnie warczała na poturbowanego już dość mocno przeciwnika, emanując przy tym pewnością siebie podobną do jej właścicielki.
W tej chwili jednak nie mogłaś pozwolić, by pojedynek się zakończył. Nie stracisz pokemona. Uważając, by nie nadepnąć Aisling, wbiegłaś na pole bitwy i ignorując walczące pokemony i ostrzegawczy krzyk Jamesa, podskoczyłaś do dziewczyny i łapiąc ją za sukienkę, wywrzeszczałaś jej w twarz kilka słów.
W pierwszej chwili blondynka była w prawdziwym szoku. Szybko jednak się otrząsnęła, wyszarpując się z twojego uścisku i mierząc się spojrzeniem. Zrobiłoby może na tobie wrażenie, gdyby nie wzrok jakim codziennie obdarza cię Elizabeth, przynajmniej wtedy, kiedy zdaje się zauważać twoją obecność.
- Żartujesz, prawda? - zaśmiała się. - Zakład był uczciwy. Kontynuujmy walkę - wychyliła się ponad twoim ramieniem, by dać Jamesowi znak.
- Zo, dam sobie radę - zapewnił James, choć wiedziałaś, że raczej stara się podnieść na duchu siebie niż ciebie. Snubull był waleczny, ale nie wygrałby nawet z Aisling.
- Uspokójmy się wszyscy - Edmund zgiął się wpół próbując złapać oddech. Nie zdawałaś sobie sprawy jak szybko pokonałaś dystans dzielący pole walki od łąki. Teraz też zauważyłaś gapiów zebranych, by obejrzeć pojedynek, a teraz także dodatkową scenę. - Przykro mi, ale Taurosy są własnością trupy, a przez to rozumiem, że moją, więc James nie mógł się o nie założyć - wyjaśnił najspokojniej i najrozsądniej jak potrafił.
W tobie nadal buzowały negatywne emocje, ale starałaś się je schować. I pewnie by ci się udało, gdyby dziewczyna nie wpadła na kolejny pomysł.
- W takim razie wyzywam ciebie - uśmiechnęła się sztucznie. Nawet Liz mogłaby się od niej wiele nauczyć, jeśli chodzi o wymuszone emocje. - Poochyena nawet się nie zmęczyła w walce z tym żałosnym pokemonem.
Hej! - zawołał James.
- Ja ... - Edmund nie wiedział co powiedzieć. Wiedział, że od tego zależy reputacja grupy. Było wokół na tyle ludzi, że plotka na pewno się rozniesie. Pytanie tylko czy pozytywnie czy negatywnie.
_________________
KP | BOX | BANK

 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.