Pokemon Crystal Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

 Ogłoszenie 

Przenieśliśmy się na nową domenę! Zapraszamy na...
www.pokemoncrystal.wxv.pl


Ohayo!
Na forum
Dodatkowe
Współpraca
Witaj przyszły mistrzu!

Marzyłeś kiedyś, by zostać trenerem lub koordynatorem Pokemonów? Wybrać niepowtarzalnego startera z którym wyruszysz w prawdziwą podróż. Móc zdobywać nowe stworki, trenować je, by stały się championami. Na Crystalu zapewniamy takie atrakcje! Najpierw wystarczy założyć kartę postaci, a potem wybrać odpowiedniego mistrza gry, który poprowadzi Ci niezapomnianą przygodę. Dodatkowo oferujemy: Fakemony, pokazy, walki z liderami i innymi userami, konkursy z nagrodami, eventy, zagadki itp. Ale to nie wszystko, bowiem możesz także zdecydować się na granie Pokemonem! Warto wspomnieć, że poznasz tu wielu przyjaciół z różnych stron Polski. Zaproś znajomych i pozwól ponieść się na skrzydłach wyobraźni już dziś!
Poradnik:
jak zacząć grę?

Masz jakieś pytania? Pisz na PW do Daisy7.


Nasze forum...

- Powstało 23 marca 2011r.
- Pierwszą domeną był pun, a drugą aaf.
- Umożliwia posiadanie epickich Fakemonów.
- Umożliwia granie jako człowiek lub Pokemon.
- Gościło ponad 350000 odwiedzających oraz 450 osób zarejestrowanych.
Pomogą Ci

Daisy7 , Gwen Brown , Yuki
GG/Skype: D: --- / ania.daisy7, G: 38162565 / ---, Y: 35451075 / Yukiyorin
Profil: Daisy, Gwen, Yuki
Ranga: admin, junior admin, moderator, gracz


Grasz na forum? Daj coś od siebie i sam poprowadź przygody innym!
Poszukujemy nowych mistrzów gier! Zapraszamy chętnych do zgłaszania się : )


Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Daisy7
2015-06-08, 12:23
Lonely Hearts Club
Autor Wiadomość
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-01, 22:40   Lonely Hearts Club

Formularz trenera:
Kod:

[url=LINK DO KP]Moja Karta Postaci[/url]
[b]Imię i nazwisko, ew. ksywka[/b]: Imię i nazwisko waszej postaci - bardzo proszę, w miarę możliwości o imiona angielskie.
[b]Wiek[/b]: Od 15 lat w zwyż.
[b]Wygląd[/b]: Charakterystyka zewnętrzna waszej postaci, z uwzględnieniem wszystkich szczegółów. Proponuję obrazek i opis, coby wasze umiejętności pisarskie ocenić.
[b]Charakter[/b]: Charakterystyka wewnętrzna waszej postaci.
[b]Miasto i region[/b]: Wiadomo.
[b]Rola | Profesja[/b]: Wiadomo.
[b]Historia postaci[/b]: Opis przeszłości.
[b]Starter[/b]: Zgodny z regulaminem.
[b]Towarzysz[/b]:
- [b]Opis towarzysza[/b]: Charakterystyka zewnętrzna i wewnętrzna waszego kompana.
[b]Rywal[/b]:
- [b]Opis rywala[/b]: Charakterystyka zewnętrzna i wewnętrzna waszego rywala.
[b]Rodzina[/b]:
[b]Cel podróży[/b]: Po co wyruszasz w podróż?
[b]Pora roku[/b]
[b]Typ przygody[/b]: Od komedii po tragedię włącznie.
[b]Wątki miłosne | Wątki +18[/b]: Tak/Nie.


Tak słowem wstępu. Z jakimikolwiek pytaniami zapraszam kierować się na PW.
Ostatnio zmieniony przez Księciu 2015-05-25, 16:26, w całości zmieniany 12 razy  
 
     
REKLAMA 
Tssk...

Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Dołączył: 25 Wrz 2014
Posty: 90
Wysłany: 2015-01-01, 22:47   

Ostatnio zmieniony przez Grzeg 2015-05-25, 16:26, w całości zmieniany 12 razy  
 
     
Grzeg 
Tssk...


Starter: Zubat
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Wiek: 31
Dołączył: 25 Wrz 2014
Posty: 90
Skąd: Magiczna Skarpa
Wysłany: 2015-01-01, 22:47   

Jesteś potwornym potworem.

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Zack Arbringer
Wiek: 22 czy coś.
Wygląd:

Dałem wam zdjęcie, nie wystarczy wam to? Bezsensu. No dobra, ale skoro sobie tego życzycie to proszę bardzo: czarne włosy, zwykle w nieładzie, zielone oczy, często podkrążone. Szczerze to nie mam pojęcia z jakiego powodu, pewnie jakaś kara boska za moje pomysły. Bardzo normalny ludzki nos i usta. Zadowoleni? Nie. Ugh. Co mam napisać, nie mam odstających uszu ani żadnych znaków szczególnych na twarzy. Może moim jedynym minusem jest to że zarost mi nie chce wyrosnąć, chociaż jak dla mnie to po prostu dodatkowe oszczędności. Jupi mała ilość testosteronu. A tak – nie zwracajcie uwagi na to w co jestem ubrany na zdjęciu. Trochę wstydliwa historia i nie mam ochoty za bardzo o niej opowiadać. Jednak to pierwsze zdjęcie jakie znalazłem, dlatego je dodałem. Zwykle poruszam się ubrany jak każdy – dżinsy i jakaś koszulka/bluza/sweter/kurtka. Zależnie od pogody. To nie tak że nie zwracam uwagi na to co noszę ale jednak przekładam użyteczność ponad fajny wygląd. Dlatego też zwykle noszę buty bez sznurówek – albo zasuwane zamkiem albo na zapinane na rzepy. Niesamowicie szybko się takie cuda ubiera. Ten kto wymyślił rzep i zamek błyskawiczny był geniuszem.
Charakter: Heh, doktor pytał o to samo. Być może tym razem odpowiem szczerze, tak dla odmiany. Dobrze, przyznam szczerze – nie należę do ludzi których większość społeczeństwa uznałaby za osobę „normalną”. Nie nawiązuje znajomości z innymi dla przyjemności i pojęcia „lubię” i „nie lubię” są mi obce, potrafię jednak całkiem nieźle udawać zainteresowanie i do tej pory właśnie w taki sposób szedłem przez życie. Każda kolejna napotkana osoba to dla mnie albo przeszkoda albo okazja by się dostać do czegoś co mnie interesuje. Moje znajomości do tej pory były zwykle poprzedzane analizą osoby, szybkim przeanalizowaniem scenariuszy i wytworzeniu w myślach tabelki zysków i strat które wynikają ze znajomości z tą osobą. Większość osób zapewne nazwała by mnie socjopatą czy czymś w tym stylu. Nie uważam jednak tego za złą cechę. Wręcz przeciwnie – jest ona niezwykle pomocna i uważam za dziwne że więcej ludzi nie działa w taki sposób. To chyba by było na tyle, jeśli chodzi o moje kontakty z innymi ludźmi.
Jeśli natomiast chodzi o moje zachowanie w nietypowych sytuacjach – no cóż, tutaj również zwykle staram się zachowywać rozważnie i analitycznie. Jeśli jednak widzę że mogę sobie pozwolić na trochę wolności to czasem lubię się zabawić w takich sytuacjach i działać czasem nierozważnie. Ot taki mój mały fetysz.
Ach, no i mam świetne poczucie humoru, a przynajmniej ja tak uważam.
Miasto i region: New Bark Town, Johto
Rola | Profesja: Trener/ewolucjonista
Historia postaci: 27/12/2014
Dziś postanowiłem zniszczyć świat.

Zapewne część z was mnie spyta: „Zack! Czemu chcesz zniszczyć świat? Przecież żyjesz na nim, powinieneś o niego dbać.” Na to ja tylko wzruszyłbym ramionami i odpowiedział: „Meh, znudził mi się.” No cóż, to nie do końca byłaby prawda.
Znaczy to nie tak, że od zawsze chciałem zniszczyć świat – prawdopodobnie jako dzieciak byłem zadowolony z tego świata, że w nim żyje i takie tam. Miał motylki, a jako dziecko lubiłem motylki. Były takie… kolorowe. Jednak im byłem starszy tym bardziej świat dla mnie stawał się ponury i monotonny. Nawet motylki nie wydawały mi się już tak kolorowe jak kiedyś. Nie wiem, może to miało jakiś związek z dojrzewaniem, czy buzującymi hormonami – nie mam pojęcia. W każdym bądź razie świat okazał się nudny. W wieku 13 lat popadłem nawet w depresję – przestałem chodzić do szkoły i zamknąłem się w swoim pokoju. Być może to właśnie wtedy po raz pierwszy uznałem, że ten świat trzeba zniszczyć? Nie wiem, nie pamiętam, ten okres jest dla mnie teraz jedną wielką mieszanką podobnie przemijających dni. Tak szczerze to nawet nie chce mi się do niego wracać myślami. Pamiętam że do następnej klasy przeszedłem tylko dlatego że rodzice ubłagali dyrektorkę żeby dopuściła mnie do testu uzupełniającego. Od zawsze uważałem się za w miarę inteligentnego osobnika, być może nie bezpodstawnie. Udało mi się zdać ten test i jakoś zakończyć kolejny rok edukacji. Pamiętam też że w tym okresie moi rodzice wiele się kłócili. Często słyszałem krzyczałem krzyki w domu, nigdy jednak nie słyszałem o co dokładnie chodzi. Jednak miałem wrażenie że to ma coś wspólnego ze mną. Gdy miałem 16 lat moja matka zostawiła tatę i odeszła z domu. Być może to też mogło mieć wpływ na moją psychikę. Po tym zdarzeniu tata pogrążył się w pracy i szybko przestaliśmy się nawet w domu widywać. Zdarzało się że w ogóle nie używałem głosu przez kilka dni pod rząd jako że nie miałem się do kogo odezwać. Nie zaprzeczę że to też mogło się odbić na mojej psychice. No cóż, takie życie.
Po ukończeniu szkoły w wieku 19 lat postanowiłem opuścić swój rodzinny dom. Po raz pierwszy zamieszkałem samotnie. Okazało się to na początku nieco trudniejsze niż oczekiwałem – wydatki nie są nigdy tak małe jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Na szczęście miałem odłożone na początek trochę pieniędzy. Później szybko znalazłem sobie pracę w DuckDonaldzie i powoli się życie mi zaczęło układać, zacząłem oszczędzać pieniądze na przyszłość i nawet powoli moje myśli zaczęły się oczyszczać. Może jeszcze nie byłem kimś w stylu normalnego człowieka, ale powoli zbliżałem się do tego poziomu. Tak przynajmniej było aż do kilku dni temu. Zbliżały się święta więc będę szczery – liczyłem na małą premie świąteczną. Dodatkowo właściciel wspomniał coś mi o awansie. Nawet jakieś papiery już podpisałem z tej okazji. Kiedy jednak udałem się do pracy jak zwykle zastałem to miejsce zamknięte. Nieco zbiło mnie to z tropu, jednak szybko skontaktowałem się z współpracownikami. I co się okazało? Najwyraźniej właściciel miał od dawna problemy finansowe, postanowił więc pocwaniakować i przepisał wszystko na jednego ze swoich pracowników, po czym zwiał za granicę z wszystkimi oszczędnościami. Na kogo przepisał? Yup, zgadliście. Najwyraźniej awans w jego mniemaniu oznaczał odziedziczenie wszystkich długów. Dobrze, tu się przyznam, być może to po części moja wina że nie przeczytałem do końca co było zapisane w umowie którą podpisywałem. Na swoją obronę jednak powiem, że nawet po przeczytaniu jej nie mogłem dobrze znaleźć punktu w którym przepisuje on to wszystko na mnie – ten gość był w tym naprawdę dobry. Dopiero prawnik, z którym skontaktowałem się następnego dnia pokazał mi dokładnie miejsce w którym to wszystko się dzieje. Dodatkowo też okazało się że tego się nie da odkręcić, bo wszystko odbyło się zgodnie z prawem, cholera jasna. Wesołych świąt Zack, a teraz się przewróć na brzuch, rozchyl poślady i zagryź zęby, bo wjeżdżamy na sucho.
Nie trzeba chyba mówić jak szybko czarne chmury wróciły do mojej głowy. Następne kilka dni spędziłem w moim mieszkaniu powoli popadając w szaleństwo. Przez chwilę myślałem nawet nad samobójstwem, ale to jednak nie w moim stylu. Za to uznałem że ktoś musi za to zapłacić. Skoro to wszystko odbyło się zgodnie z prawem to wszystko okazało się jasne: świat jest zły. Skoro świat jest zły to postanowiłem właśnie go zniszczyć.
Tego dnia sprzedałem prawie wszystko co miałem i spłaciłem tyle długu ile tylko mogłem, żeby banki się nie czepiały, zostawiając sobie minimum. Złapałem też pierwszego pokemona którego udało mi się spotkać, celem wytrenowania go i stania się wystarczająco silnym trenerem, abym mógł zniszczyć świat.
Rodzina: Mam matkę, mam i ojca, nie ma co o nich wspominać, nie są warci uwagi.
Starter:
ZUBAT

Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Zubat (22) -> Golbat ( :h: ) -> Crobat
Ataki: Leech Life, Supersonic
Egg Moves: Kazałeś dodać to dadałem, ale co mam zrobić z tym?
Charakter i historia: Pierwszy pokemon jakiego udało mi się złapać. Po prostu wyszedłem w nocy na zewnątrz i rzuciłem pokeballem w najbliższego pokemona jakiego udało mi się znaleźć. Miał chłopak szczęście.
Towarzysz:
- Opis towarzysza: Braki
Rywal:
- Opis rywala: Braki
Rodzina: Ma matkę, ma ojca, ale nie utrzymuje z nimi kontaktu.
Cel podróży: Zniszczyć świat
Pora roku Zima

Typ przygody: Najlepiej żeby było wszystkiego po trochu.
Wątki miłosne | Wątki +18: Możesz trochę rzucić, tylko nie przesadzajmy.
_________________
Postaci Karta
Ostatnio zmieniony przez Grzeg 2015-01-02, 22:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-01, 22:53   

Approved. Gra będzie soon. :3
_________________
 
     
Mhrok 
Derp~


Starter: Mudkip
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Karta Postaci: przejdź
Wiek: 26
Dołączył: 30 Gru 2014
Posty: 666
Skąd: Białystok
Wysłany: 2015-01-05, 17:55   

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Remigiusz Blake
Wiek: 19 wiosen
Wygląd: Dosyć wysoki oraz przeraźliwe chudy. Blada cera kontrastuje z jego kruczoczarnymi włosami, które odziedziczył po ojcu. Po matce odziedziczył jedynie niebieskie oczy, które przypominają błękit nieba. Jego najczęstszym ubiorem jest czarna koszulka i podkoszulek oraz ciemne spodnie. Dodatkowym elementem jest zakładana jedynie podczas zimnych dni peleryna, w tych samych kolorach co reszta garderoby chłopaka, długa do kostek. Na szyi nosi naszyjnik ze sztuczną łuską jego ulubionej legendy - Rayquazy, jest jedyny prezent od jego rodziców.
Charakter: Młodzieńca charakteryzuje się niezwykłą zaciętością - musi ociągnąć postawiony sobie cel. Jako że przez większość życia był pomiatany przez starsze dzieci w bidulu, jest on niesamowicie nieufny wobec osób, których bardzo dobrze nie zna , jednakże jeśli ktoś się z nim bardzo zaprzyjaźni, będzie on przekładał dobro swoich przyjaciół nad swoje własne. W domu dziecka, gdzie główną zasadą było nie zawracanie czterech liter wychowawcom, nauczył się głęboko skrywać swoje emocje i okazywać je w stopniu minimalnym.
Miasto i region: New Bark Town, Johto
Rola | Profesja: Trener | Ewolucjonista
Historia postaci:
~ CZASY WSPÓŁCZESNE ~


Nad miastem rozszalała burza. Wszyscy ludzie w mgnieniu oka zniknęli z uliczek. Wszyscy, oprócz jednego młodzieńca. Remigiusz kroczył powoli ulicami New Bark Town. Wiatr powiewał jego kruczoczarną czupryną na wszystkie strony. Szedł on do laboratorium niesławnego profesora Elma. Jednakże jego celem nie było wyruszenie w podróż, aby zdobywać odznaki, wstążki czy innego rodzaju trofea. Zamierzał on odnaleźć swoją siostrę - Ruth. Historia ich rozłąki była dosyć... skomplikowana i zaczyna się, gdy młodzieniec miał niespełna 5 lat, a jego siostra 3.

~ 14 LAT TEMU ~


Rodzeństwo wraz z rodzicami mieszkało w pięknym domku położonym pod Cianwood City. Niedaleko było z niego do morza, zatem oczywistym było, że większość czasu spędzali wszyscy właśnie tam. Niestety ta sielanka się skończyła się w bardzo nagły i straszny sposób, a mianowicie rodziców Remigiusza i Ruth. Jednakże państwo Blake nie zginęło w wypadku czy w jakiejś podobnej katastrofie. Zostali oni zamordowani przez Team Rocket. Powodem był zawód Ruperta i Emmy. Byli oni wysoko postawionymi agentami w Johtowskiej Służbie Wywiadowczej. Jako że walczyli z wszelkim przejawem przestępczości na terenie całego Johto, na co dzień młodym rodzeństwem zajmowała się ich sąsiadka, pani Urushi. To właśnie on znalazła ciała Ruperta i Emmy. Staruszka po tej tragedii bardzo chciała się zająć Remkiem i Ruth, ale wkrótce to ona sama potrzebowała opieki. Wtedy dzieci trafiły do domu dziecka. Ruth po około miesiącu znalazła nowy dom. Remek nie miał niestety tyle szczęścia i przebywał w domu dziecka do uzyskania pełnoletności. Po skończeniu 18 lat dostał mieszkanie w New Bark Town na okres roku. Po tym czasie musiał się wyprowadzić. Wczoraj nastąpił ten dzień.

~ CZASY WSPÓŁCZESNE ~


Remigiusz dotarł w końcu do laboratorium. Profesor Elma znał sytuację chłopca, gdyż jeszcze jako młody człowiek miał okazję zapoznać jego rodziców. Naukowiec przekazał mu Eevee'ego oraz ekwipunek, który przekazywał również innych trenerom. Młodzieniec wyszedł na zewnątrz. Deszcz przestał padać, a zza chmur wyłoniło się słońce, które powoli nagrzewało mokrą ziemię.
- Już niedługo ciebie znajdę Ruth. - powiedział cicho młodzieniec, po czym spojrzał daleko przed siebie. - I znowu będziemy razem.

Starter: Eevee
Towarzysz:
- Opis towarzysza: ---
Rywal:
- Opis rywala: ---
Rodzina: jedyną żywą rodziną jest jego siostra, Ruth
Cel podróży: odnaleźć siostrę
Pora roku: jeśli mogę wybrać to... przełom jesieni i zimy
Typ przygody: Niech będzie wszystko po troszku
Wątki miłosne | Wątki +18: Tak, bardzo chętnie ^^
_________________

Prince's Points - 10 <3


KP || Bank || Box || Trofea || Jezioro || Ogródek || MyAnimeList
 
 
     
Fircyk 


Starter: Helioptile
Profesja: koordynator
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Dołączyła: 05 Sty 2015
Posty: 17
Wysłany: 2015-01-05, 20:52   

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Maja Bering
Wiek: 18
Wygląd:

Dość wysoka i szczupła, ale nie wyróżnia się szczególnie spośród swoich rówieśniczek. Lubi nosić wygodne ubrania i preferuje jasne tkaniny. Zwykle nosi ze sobą torbę przekładaną przez ramię w której mieści wszystkie swoje skarby. Włosy zwykle rozpuszczone, w lekkim nieładzie podkreślającym żywą osobowość. Jej znajomi uważają, że sympatyczny wygląd odzwierciedla otwarty charakter Mai. 
Charakter: Charakter dziewczyny można określić dwoma słowami - żywe srebro. Maję zawsze rozpiera energia i jest gotowa do działania, łatwo też zaraża swoim szaleńczym entuzjazmem postronnych. Szybko nawiązuje przyjaźnie, chociaż zdarza się, że jej porywczy charakter i nadmierna ruchliwość drażnią bardziej zdystansowane i spokojne osoby. Jest bardzo ambitna i kiedy raz obierze jakiś cel, będzie starała się go zrealizować za wszelką cenę. Cóż... przynajmniej dopóki na horyzoncie nie pojawi się jeszcze ciekawsze wyzwanie. Nic na nią nie działa równie motywująco, co wymagający przeciwnik. Typowa ekstrawertyczka. Cechuje ją niechęć do przemocy wobec pokemonów. Niedawno zakończyła staż w centrum rehabilitacji i jest uczulona na punkcie złego traktowania podopiecznych przez trenerów oraz przeciwniczką niepotrzebnych, brutalnych walk. 
Miasto i region: Cyllage City, Kalos. Baza do wypadu w nieznane.
Rola | Profesja: Koordynator | Hodowca
Historia postaci: Czy kiedykolwiek cierpieliście na jedną z najgorszych chorób, które mogą dotknąć młodego człowieka? Czy w ogóle wiecie o jakie schorzenie może chodzić? Maja dowiedziała się tego już jako przedszkolak i od tego czasu dorastała w przeświadczeniu, że najstraszliwsze, najbardziej destrukcyjne, co może człowieka spotkać to ataki chronicznej nudy i zwykłości. Od dziecka marzyła o wielkich podróżach w nieznane. Jej szczególną uwagę i zainteresowanie przykuwały czytane wieczorami przez tatę opowieści o trzech legendarnych bestiach. Uwielbiała sobie wyobrażać, że Growlithe, domowy pieszczoszek, to tak naprawdę ogromny Entei, władca płomieni. Niestety, skończyło się na dziecięcych bajaniach. Maja nigdy nie wyruszyła w wielką podróż. Nawet sama nie wie dlaczego. Na początku oczywiście była za młoda, a potem nawet w jej rodzinnym mieście miała tyle ciekawych zajęć! Musiałaby opuścić licznych przyjaciół, o rodzicach już nie wspominając. Nie chcieli pozwolić jej wyruszyć, skoro jedno z ich dzieci już dawno opuściło dom, to chcieli mieć przy sobie chociaż drugie. Tym bardziej, że Maja nigdy nie przejawiała wyjątkowego talentu brata, który odnosił pierwsze sukcesy w dalekiej lidze Kanto. Uczyła się też odrobinę gorzej od Maxa-prymusa, więc trudno jej było opuścić szkołę. A, że pod koniec liceum odbywała bardzo ciekawe praktyki w miejscowym centrum rehabilitacji pokemonów, tym bardziej nie miała okazji do ucieczki w świat. 
W końcu jednak dziewczyna zauważyła, że jeden dzień jest podobny do drugiego, a ona robi się coraz starsza i nic nie osiągnęła do tej pory. Ba, nawet się na to nie zapowiadało! Czy naprawdę chciała spędzić resztę życia w rodzinnym mieście, czy może wreszcie dokonać czegoś wielkiego? Decyzję podjęła niemal z dnia na dzień. Odkopała stary pamiętnik w którym na pierwszej stronie narysowała siebie w otoczeniu trzech legendarnych psów. Tak, odnajdzie chociaż jednego! 


Maja miała już dość męczącej wędrówki, ale nie poddawała się. Nie teraz, kiedy wreszcie wybrała się na pierwszą w życiu samodzielną i prawdziwą przygodę i kiedy właśnie złapała swojego pierwszego pokemona. Bezwzględne słońce świeciło jej w oczy, rozgrzany piasek chrzęścił pod stopami, a drobne kamyczki skutecznie utrudniały utrzymanie równowagi. Dumna z siebie dziewczyna kroczyła z powrotem w stronę cywilizacji, mając zamiar przejść Drogą Dziewiątą aż do najbliższego miasta. Obszerna skórzana torba jednak z każdym krokiem wydawała się coraz cięższa i cięższa, więc młoda trenerka stwierdziła, że to wreszcie czas na odpoczynek. Znalazłszy wygodne i ocienione miejsce pod jakimś wielkim głazem z ulgą usiadła i rozprostowała obolałe nogi. Ach, jak przyjemnie było wreszcie odpocząć. Po chwili zastanowienia odpięła od paska małą, biało-czerwoną kulkę i przyjrzała się jej uważnie, uśmiechając się przy tym. Po chwili zastanowienia wypuściła z niej pokemona. W błysku światła pojawiła się przed nią mała elektryczna jaszczurka. Maja od razu zakochała się w jej wielkich, błękitnych oczach. 
- Cześć, mała – zawadiacko uśmiechnęła się do młodej Helioptile. - Sprawiłaś mi przed chwilą sporo kłopotów, wiesz? 
Żółty pokemon odwzajemnił uśmiech i mrugnął do swojej nowej trenerki. Zdawał się ostrzegać swoją nową panią, że to nie koniec kłopotów i na pewno sprawi jeszcze wiele psot! Cerera, bo tak została nazwana przez Maję, pozwoliła się gonić przez cały poranek, schowała się w krzakach, wyskoczyła na dziewczynę prosto spod ziemi, wykradła jej nawet kanapki z torby, by wreszcie, zmęczona zabawą, posłusznie dać się złapać. Lepiej dla jej właścicielki, żeby okazała trochę charakteru, bo inaczej będzie miała istne urwanie głowy. 
Maja jakby przeczuwała zamiary pokemona, bo tylko pogroziła mu palcem, zanim wyjęła mapę i pokazała Helioptile drogę, którą udadzą się do najbliższego portu. Co prawda nie wiedziała, ile jej towarzyszka zrozumie, ale chciała, żeby poczuła się ważną częścią zespołu. W końcu podniosła się i raźnym krokiem ruszyła na spotkanie nieznanego. 
Starter: Helioptile
Towarzysz: Towarzysza brak.
Rywal: Rywala również.
Rodzina: Mama, tata, starszy brat Max, trener, obecnie przebywa w Kanto.
Cel podróży: Przeżyć przygodę życia, spotkać jedną z legendarnych bestii-psów.
Pora roku Lato
Typ przygody: Przeczytałam twoje zgłoszenie na MG i wydaje mi się, że twoje podejście do gry może w bardzo interesujący sposób rozwinąć postać Mai. Jest to pełna zapału, choć zagubiona w nowej roli, dziewczyna. Ciekawie będzie skonfrontować jej młodzieńczy entuzjazm z brutalną rzeczywistością. Chciałabym zobaczyć w grze wątki przygodowe, może jakąś ciekawą intrygę, trochę humoru też nie zaszkodzi. Bardzo lubię, kiedy z pozoru banalne postacie rozwijają swoje charaktery w nieszablonowy sposób.
Wątki miłosne | Wątki +18: Tak
 
 
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-01-06, 20:18   

Nadszedł ten czas, kiedy sie nad wami zlitowałem i wydam swoja opinię; jesteście oboje przyjęci, co mnie bardzo cieszy - i was pewnie tyż. Wasze postacie - mam nadzieję - będą miały urwanie głowy ze mną i moimi pomysłami. Dziękuję za pochlebną opinię o mnie, Fir - to miłe czytać takie rzeczy o sobie; mam jednak pytanie do Ciebie, bo albo pominąłem coś przy czytaniu albo nie zrozumiałem - podróż zaczynasz w Kalos czy wyruszasz z Kalos w nieznany, losowy, wybrany przeze mnie region? Im szybciej dasz odpowiedź, tym szybciej będzie gra, huehueuhe.
Jesio jedna osoba do trenersko-koordynatorskich gier!
_________________
 
     
Aiko 
~ Podnóżek Szatana ~


Wiek: 26
Dołączyła: 21 Sie 2014
Posty: 78
Wysłany: 2015-02-14, 22:15   

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Sophia Ring SP Saturn VII
Wiek: 17
Wygląd:

W porównaniu do rówieśniczek Sophia jest niska, ponieważ mierzy sobie tylko 159 cm. Swój niecodzienny wzrost zawdzięcza krótkim nogom. Dziewczyna należy do szerokiego grona chudzielców. Wąskie barki, przeciętna klatka piersiowa, niewielkie wcięcie w talii sprawiają, że jej sylwetka wydaje się być wątła. Zazwyczaj Sophia ubiera czerwono-czarne suknie symbolizujące jej bunt przeciwko obecnym zasadom działania świata. Oprócz tego, zakłada również czarne rękawice. Trzeba dodać, iż uwielbia te kolory! Do kompletu obowiązkowo zakłada czarne rajstopy zwieńczone wzorem w diamenty. Najwyraźniej nastolatka lubi się wyróżniać spośród tłumu. Z biżuterii nosi wyłącznie kolię. Na twarzy Sophii przez większość dnia widnieje obojętność. Owalna buzia, gładkie policzki bez piegów, blizn czy jakichkolwiek innych znaków szczególnych i mały nos są powodem jej problemów. Często dorośli biorą ją za o wiele młodszą niż rzeczywiście jest. Duże oczy, z fioletowymi źrenicami spoglądają na świat z pogardą. Momentami widać w nich zaciekawienie zachowaniem plebsu. Długie, proste blond włosy dosięgają zaledwie łopatek dziewczyny. Zazwyczaj spina je dwoma ozdobnymi spinkami w kształcie fioletowych kwiatów róży. Wysokie czoło oraz wąskie brwi zasłania nierówno przycięta grzywka. Bywa, że czasami pasmo albo dwa źle się ułożą. Jeśli chodzi o karnację, to Sophia jest strasznie blada. Promienie słoneczne jakoś nie chcą nawet zaróżowić jej jasnej cery. Taki ma dziwny typ urody i dobrze dziewczynie z tym!
Charakter: Charakter odziedziczyła w dużej mierze po matce. Jednak zacznijmy od początku... Sophia posiada sporą pewność siebie. Zazwyczaj traktuje inne osoby lekceważąco, często wywyższa się, uwielbia pokazywać swoją bezceremonialność. Zdarza się również, że czasami przejdzie obok kogoś i go wyśmieje bez specjalnej okazji. Nie obchodzi ją nic i nikt prócz nią samą. Dziewczyna jest wredna dla swoich rówieśników. Jednakże przemoc uważa za głupotę. Lepiej rozwiązywać problemy krzykiem albo niewinnymi groźbami. Zazwyczaj nie zauważa krzywdy wyrządzanej bliźniemu, lecz przy szczególnie skrajnych sytuacjach interweniuje. Pokemony traktuje jak przedmioty warte kolekcjonowania. Typ robaczy należy do wyjątku, ponieważ wszelkiego rodzaju owady wzbudzają wewnętrzną niechęć dziewczyny. Jeśli zaś mowa o nauce, to można ją opisać jednym słowem: leniwa. Tak naprawdę Sophie interesuje jedynie zniszczenie plebsu który ją otacza. Zawsze próbuje uprzykrzyć życie innym. Intrygują ją takie uczucia jak przyjaźń czy miłość, ponieważ takowych nie doświadczyła i sama za bardzo ich nie rozumie. Oczywiście każdy powinien mieć wewnątrz siebie coś dobrego. Dlatego też Sophia podświadomie chce się zmienić. Jednak nie wie co powinna uczynić, od czego zacząć, jak realizować postanowienia. Główną przyczyną jej niechęci wobec ludzi jest obawa, że gdy inni dostrzegą słabości dziewczyny, to zaczną wykorzystywać je przeciwko niej. Momentami, kiedy zostaje z znajomym sam na sam próbuje się otworzyć, porozmawiać normalnie. Jak każda nastolatka posiada jedno czy dwa marzenia... Sophia chciałaby kiedyś odkryć prawdę dotyczącą końca dziennika i zachowania matki oraz zaprezentować się światu jako jedna z najlepszych aktorek w dziejach ludzkości.
Miasto i region: Kanto, Lavender Town.
Rola | Profesja: Trener | Ewolucjonista.
Historia postaci: Historia jest zapiskiem z dziennika ojca.
Generalnie to nie pamiętam już nic, co działo się zanim moja rodzina zmarła. Tak naprawdę, to nic nie pamiętam. Ale nadal mam dziennik mojego być może ojca. On może zaprowadzić mnie do prawdy.
*
Tego pamiętnego dnia narodziła mi się córka. Jej imię było planowane kilka miesięcy przed narodzinami. A nazwaliśmy ją Sophia. Z początku dziecko nie było problematyczne, powiedziałbym nawet że nawet czułem się samotny siedząc przy nim. Jakby było zwyczajnym ciałem, bez żadnej duszy. Ale cóż, nie czas na moje spekulacje. Przy Sophii prawie cały czas spędzała Lily, więc na mnie spadały obowiązki takie jak mycie podłóg, gotowanie. Ale nie na to czas również. Wtedy jeszcze nie zauważyłem zmian, jakie niesie za sobą to, co spłodziłem. Przyznaję- pierwsze trzy lata minęły jak z bicza strzelił, ale później niosło to za sobą pewne konsekwencje. Moja córka dorastała, a nawet nie mogłem przy niej być i się nią opiekować. Za każdym razem jak próbowałem namówić Lily do wyręczenia jej w rodzicielskich obowiązkach, dostawałem odpowiedź- Nie możesz. Zdziwiony monotonią wypowiadanych w mym kierunku słów, zapytałem dlaczego. Wtedy również słyszałem owe słowa- Nie możesz. Lily zawsze była sporadyczną kobietą, ale dlaczego nie pozwalała mi spotykać się z własną córką? To było niedorzeczne. Kiedyś, kiedy moja małżonka jeszcze spała, wymknąłem się z pokoju i zacząłem opiekować się maleństwem. W końcu dziecko zaczęło płakać, a żona przybiegła do pokoju sprawdzić co się z nim dzieje. Stojąc w progu drzwi, powiedziała jedno: Pomóc jej? Nie możesz. To zupełnie nie pasowało do jej charakteru, zu-pe-łnie.
*
Drogi czytelniku. Lily oszalała- ugodziła mnie nożem a później zadzwoniła na policję, że ktoś zaatakował jej męża. Zostałem przewieziony do szpitala, a później znów straciłem przytomność. Z tego co usłyszałem od doktora, miałem krwotok i zemdlałem. Ale jedno mnie nurtowało- w lewej kieszeni swojej marynarki, miałem karteczkę z napisem: Nie możesz jej uratować. Nie możesz żyć. Umrzyj i zostaw jej duszę w spokoju. Nigdy nie widziałem tej kartki w swojej kieszeni, ba- zawsze po przyjściu do domu czyściłem kieszenie, nierzadko znajdywałem tam pieniądze albo papiery, ale ta wiadomość kompletnie wybiła mnie z rytmu. I tak przeleżałem jeszcze kilka tygodni, myśląc kto mógł mi to napisać, bowiem nie wyobrażam sobie kto mógłby mi to napisać, skoro Lily ma inny charakter pisma. Bardziej przypominało to pismo klinowe uformowane w litery. Jedna z pielęgniarek po odczytaniu wiadomości zaczęła wołać doktora, egzorcystę i cały zespół medyczny na salę. Byłem tak obserwowany półtora godziny, aby sprawdzić czy przypadkiem nie umieram od zwykłej groźby. Później wróciłem do domu.
*
Po powrocie do domu, kochana (a przynajmniej tak myślałem przed incydentem) żona powitała mnie w otwartych ramionach, mówiąc jak dobrze że w końcu wróciłem. I że przez te wszystkie lata, razem z Sophią na mnie czekały. Zaraz... Jakie lata?- zapytałem. Wtedy dowiedziałem się, że leżałem nieruchomo 3 lata. No cóż, przynajmniej moja kochana, jasnowłosa córeczka powitała mnie słowami Tatusiu! Tatusiu! Widziałem, jak moja córka udawała świetnie przeróżne postacie. Ale najbardziej lubiła udawać demoniczną dziewczynkę, to znaczy śmiać się z pluszaków i im dokuczać. Robiła to codziennie, ale to było śmieszne. To zapaliło we mnie płomyk nadziei na przyjemne życie z rodziną. Lata mijały, a my razem z Lily i moim, to znaczy naszym dzieckiem bawiliśmy się w najlepsze. Kiedy Sophia miała 13 lat, wydarzył się incydent przez który straciliśmy dziecko. Albo ono nas. Wtedy zapadła się nasza rudera, dom przy Królewskiej 4, choć nie wyglądał na mieszkanie z tej ulicy. Zabrano nas na oddział. Całą trójkę. Okazało się, że Sophia doznała szoku i przez to ma amnezję. Lily przytuliła ją, ale ta ją odepchnęła, pytając lekarzy kim jest ta pani. Lily płakała. To był pierwszy widok, w którym widziałem takie oddanie córce przez Lily. Sophię w końcu zabrano do domu dziecka, a ja, lądując po raz drugi w szpit

Tu Lily. On nie żyje, a ja jestem pewnie następna. Sophia, wiem że to przeczytasz! Trzymaj
s\
\
\
*
Od tamtego momentu, moim domem był dom dziecka, a jedynymi przyjaciółmi pluszaki i współlokatorka. Argh, jak ja nie cierpiałam reszty tych dzieciaków! Powyrywane z biedniejszych rodzin entuzjastyczne dzieciaki, które cieszą się nawet na widok byle czego, co wykraczało poza możliwości finansowe ich starych rodziców. Po prostu powybijać takie biedaki i cieszyć się spokojem! Ale musiałam je znosić, aż do przełomowego momentu mojego życia, kiedy dostałam jawną informację- mamy przeludnienie, bierzesz pokemona i zjeżdżaj. Zastanawiałam się, skąd mam wytrzasnąć pokemona? 12 latki miały pierwszeństwo i zabrały wszystkie poki, toteż skąd mam go zdobyć? I wtedy akurat pierwszy raz ogórki mi pomogły. Tak, ogórki. Zwyczajnie poproszona o pójście o ów warzywo, znalazłam gastly'ego szukającego pomocy, gdyż zwyczajnie się zagubił. Po chwyceniu słoika z ogórkami, wzięłam go w drugą, przycisnęłam do klatki piersiowej i zaniosłam na górę. Wtedy któryś z opiekunów go złapał i mi go wręczył wraz z walizką z pieniędzmi, pokeballami i pokedexem. I tak dosłownie wykopana, rozpoczęłam przygodę.
A za swój cel obrałam przepytanie przyjaciół "rodziców". A później, zabłyśnięcie jako świetna aktorka, bo to mnie od dziecka korciło!

Starter: Gastly
Towarzysz: ---

Rywal: Biedota i biedaki! (wieśniaki wliczone do pakietu)
- Opis rywala: Cóż tu mówić, osoby biedne z połechtanymi ciuchami.
Rodzina: Świętej Pamięci Lily Ring SP Saturn VI.- Moja matka. Chyba. Umarła. Z tego co się domyślam, na to wynika.
Świętej Pamięci Ojciec, którego imienia nie znam. Wiem tylko, że razem z matką dzielili nazwiska. Również umarł.

Cel podróży: Ażeby dowiedzieć się, co miała zamiar napisać mi "matka" i zostać taką aktorką, że mężczyznom wzwód będzie rozpoczynał się od zapowiedzenia mnie! xD
Pora roku Jesień.

Typ przygody: Komedia ejkejej dramat
Wątki miłosne | Wątki +18: Prosz.
_________________
 
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-02-14, 23:38   

Źrenice są zawsze czarne. Tęczówka owszem, może być fioletowa.
Czy "nazwisko" twojej postaci coś oznacza? Czy ona para się jakimiś mocami nadprzyrodzonymi?
Wstępnie jestem na tak, ale musisz mi dać chwilę na przeanalizowanie zapisu.
Gra pojawi się jutro albo w środę.
_________________
 
     
Aiko 
~ Podnóżek Szatana ~


Wiek: 26
Dołączyła: 21 Sie 2014
Posty: 78
Wysłany: 2015-02-15, 09:28   

Nie, ów nazwisko nic nie oznacza- zwyczajnie zapożyczone zostało od ksywki postaci z anime.
I nie, nie para się mocami nadprzyrodzonymi.
_________________
 
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-02-19, 23:27   

Mimo tego, że bardzo fajnie się czytało twój zapis, piszesz dobrze, to nie przyjmuję Cię do grona swoich graczy. Uzasadniam to tym, że planuję przyjąć nowicjuszy, lub ludzi z luznymi historiami i prostym celem (jak np. zostanie mistrzem pokemon).
Poza tym, nie za bardzo mam pomysł na prowadzenie twojej przygody, a spędziłem dzień na analizowaniu i rozpisywaniu w głowie ewentualnych wątków dotyczących twojej historii.
Przepraszam za zwłokę.

Rekrutacja dalej trwa moi drodzy. Poszukuję dwóch ludziów, by zapełnić swoje szeregi. Tak jak napisałem wyżej, poszukuję kogoś z prostą historią.
Zapraszam.
_________________
 
     
Zachary


Karta Postaci: przejdź
Dołączył: 19 Lut 2015
Posty: 13
Wysłany: 2015-02-21, 12:02   

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Zachary Klauser ks. Zack
Wiek: 15 lat
Wygląd:
Opis wyglądu:Zachary jest dość wysokim chłopcem.Jego sylwetka czyni go zgrabnym i szczupłym chłopcem.Jego twarz jest blada,za to całkiem gładka.Włosy są koloru jasno-niebieskiego,są krótkie,bardzo gęste.Jego szafirowe oczy idealnie pasują do jego włosów.Z daleka wyglądają na błyszczące,łagodne i na niezwykle urocze.Jego ręce są białe,długie,gładkie i w głównej mierze bardzo zadbane.Stara się ubierać modnie,czasem elegancko,a czasem skromnie.Przede wszystkim chce się czuć w ciuchach komfortowo.Uwielbia nosić bluzy.
Charakter: Charakter Zacka ukształtował się w dość tragiczny sposób.Co sprawiło,że jest jaki jest.Zachary jest spokojnym,ciepłym i rozważnym chłopcem.Potrafi wysłuchać,zrozumieć,i współczuć drugiemu człowiekowi.Zack lubi samotność,ale i on czuje,że brakuje mu kogoś.Po przeżytych doświadczeniach bardzo związał się ze swoim pokemonem.Bardzo go kocha i wie,że musi się nim opiekować,ale także uświadomił sobie że powinien dorosnąć i stać się odpowiedzialnym człowiekiem.Mimo to czasem chciałby być normalnym chłopcem.W sytuacjach ekstremalnych kieruje się rozwagą i pomysłowością.Czasem jednak zdarza mu się być porywczym.W stosunku do swoich rodziców jest bardzo małomówny i skryty.Woli rozmawiać o swoich problemach z jego najlepszą przyjaciółką Sarą,do której ma pełne zaufanie.Zack jest ciekawskim dzieciakiem.Jednocześnie umie zachować mu przekazany sekret.Ma zamiar dowiedzieć wszystkiego o otaczającym go świecie i o żyjących w nim pokemonach.Pragnie zostać prawdziwym koordynatorem i czynić świat lepszym.Pragnie zapomnieć o swojej przeszłości.Jednocześnie wie,że nie może od niej uciec.Chce zdobyć jak najwięcej pokemonów i mieć jak najwięcej przyjaciół.Wyrusza w świat z postawionym sobie celem.
Miasto i region: Hoenn, Oldale Town
Rola | Profesja: Koordynator
Historia postaci: Zachary urodził się w miasteczku Gatrea.Miasto pełne zieleni z mnóstwem różnokolorowych kwiatów.Zawsze,gdy kwiatki zakwitały Zack wychodził na łąkę i wąchał wszystkie kwiatki.Jego ulubionym kwiatem jest róża.Jego ojciec był bartnikiem.Posiadał stado Combee,który dostarczały mnóstwo miodu.Zack zawsze pomagał ojcu w bartnictwie.Był tym bardzo zaciekawiony i bardzo podekscytowany.Jego mama była panią domu.Razem z Mr.Mime sprzątali cały dom,aż się błyszczał.Gotowali też przepyszne obiady.Zack był bardzo szczęśliwy,aż do 6-ego roku życia.Pewnego dnia nieznana grupa rozpaliła ogień.Ogień pochłonął całą wioskę.Zackowi udało się uciec razem z jego mamą.Niestety jego ojciec zginął.Po kilku dniach jego matka po odniesionych obrażeniach zmarła z wycieńczenia.Dotarł do miasteczka Deist.Był tak zrozpaczony,że nie chciał patrzeć na twarze ludzi.Mimo to człowiek imieniem Richard postanowił zaopiekować się chłopcem.Richard miał 45 lat.Pochodził z bogatej rodziny.Zaliczono go do burżuazji.Chciał dla przyszywanego syna jak najlepiej.Zapewnił mu edukację z przedmiotów ścisłych i humanistycznych.Mimo,że Zack żył w dostatku nie lubił takiego życia.Nie odpowiadało mu ono.Każdy dzień był dla niego męką.Z każdym dniem czuł się coraz bardziej samotny.Nie miał nawet zaufania do swojego ojca.Pewnego dnia kiedy jego pokemon wpadł do wody,Zack był przerażony.Jednak Zack wykazał się brawurową odwagą i uratował go.Wtedy zrozumiał,że jego obowiązkiem jest zmieniać świat na lepsze.Dlatego dzisiaj wyrusza w świat ze swoim pokemonem i rządzą przygód.
Starter:
Absol
Imię:Abi

Poziom:5
Typ:
Ewolucja: Absol Megastone -> Mega Absol
*Zadowolenie:
Ataki: Perish Song,Me First,Razor Wind,Detect,Taunt,Scratch,Feint,Leer
Charakter i historia:Absol z natury jest samotnym i nieprzyzwyczajonym do ludzi pokemonem.Mimo to towarzyszy Zackowi od początku.Chce mu pomóc dojść na szczyt.Jednocześnie jest jego najlepszym przyjacielem
Umiejętność:[u]Super Luck - Współczynnik trafienia krytycznego jest ponoszony o jeden poziom.
Trzyma:---

Towarzysz:Sara
- Opis towarzysza: Średniej wysokości blondynka o niebieskich oczach. Ma 15 lat. Jest moją najlepszą przyjaciółką.Miła, inteligenta, wygadana, bardzo elastyczna.Interesuje się sportem, filmami i dobrą przygodą.Ubiera się modnie,czasem elegancko.Uwielbia nosić krótkie bluzki i różowe spódniczki.
Rywal:--- (Chciałbym znaleźć rywala podczas swojej podróży)
- Opis rywala:---
Rodzina: Zack ma tylko ojca Richarda.Ojciec Richarda jest właścicielem sklepu "Poke-food"
Cel podróży: Chce stać się jak najlepszym koordynatorem i złapać jak najwięcej pokemonów.Wiem, że mam przed sobą długą i ciężką drogę do pokonania.Nieważne jak długa ona jest.Każda walka przybliża mnie do osiągnięcia danego celu.
Pora roku: Wiosna

Typ przygody: Przygodowa, pełna akcji i emocji
Wątki miłosne | Wątki +18: Nie.
 
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-02-21, 12:45   

Drugi Zack. ;)
Przyjęty.
_________________
 
     
GallAnonim 
Woof Woof


Starter: Riolu
Profesja: trener
Profesja poboczna: ewolucjonista
Wiek: 30
Dołączył: 24 Cze 2014
Posty: 1144
Skąd: Ziemia Kłodzka
Wysłany: 2015-02-22, 21:48   

Zgodnie z prośbą daję zapisa.

Imię i nazwisko, ew. ksywka: Leonard Vincent Lonna "Levi"
Wiek: 18
Wygląd: Levi nie jest osobą szczególnie wyróżniającą się w tłumie posturą. Jest średniego wzrostu, szczupłą osobą, ale niezbyt umięśnioną. Włosy ma czarne, lekko kręcone, nie dłuższe niż początek szyi. Wyjątkowe są dosłownie żółte oczy, z pozoru normalne, ale jeśli się w nie wpatrzyć w nocy, albo przy sztucznym świetle, można dojrzeć, że mają pionowe źrenice jak u kotów. Z tego powodu młodzieniec nosi przy sobie ciemne okulary, by w razie potrzeby zakryć oczy i uniknąć pytań. Jest miłośnikiem mieszania wygody z pewną dozą elegancji. Stąd zwykle nosi na sobie bluzę, bez kaptura, czy zamka, najczęściej w białym kolorze, pod którą znajdzie się oczywiście t-shirt. Spodnie zakłada czarne, materiałowe. Buty też są czarne, ale w typie raczej turystycznym, nadającym się na długie piesze wędrówki. Na szyi nosi naszyjnik wykonany z pazura jakiegoś pokemona otrzymany po dziadku imienniku.
Charakter: Leonard nie jest osobą szczególnie wygadaną, ale prawie zawsze na jego twarzy gości lekki uśmiech. Jest osobą pogodną i aktywną, nie stroniącą od wysiłku, ale czasem zbyt lekkomyślną. Lubi towarzystwo ludzi i pokemonów, ale źle się czuje wśród dużej masy ludzi, a czasem zwyczajnie potrzebuje chwili samotności, by odetchnąć i pomyśleć. Uwielbia piesze wędrówki i przebywanie na łonie natury. Nie boi się walki, ale jeśli to możliwe stara się ich unikać. Nie jest też nieustraszony i bywa, że panikuje.
Miasto i region: Eterna; Sinnoh (obecnie jest w Snowpoint)
Rola | Profesja: Trener
Historia postaci: Słowo daję, kiedy Leonard Vincent (To drugie imię otrzymał po zaginionym dziadku od strony matki, naukowcu obsesyjnie poszukującemu jakiegoś nieznanego pokemona) urodził się z tak niezwykłymi oczami, George i Roberta Lonnowie nie wiedzieli co o tym myśleć, bo inne ich dzieci były zupełnie normalne. Wspólnie jednak zdecydowali się nie mówić o tym nikomu. Lekarze i tak tego nie spostrzegli w szpitalu, więc po co mówić im, że syn ma oczy jak kot? Jeszcze zabraliby go na jakieś nieetyczne badania. A przecież nie jest to szkodliwe dla nikogo, nie zachowuje się dziwnie, czy nie stosowanie, a nawet może okazać się pomocne, bo chłopiec nie zgubi się nigdy w ciemnościach. W dzień nawet tego nie widać.
Leonard Vincent, przezywany przez przyjaciół zdrobniale Levim, był bardzo aktywnym i wesołym dzieckiem. Uśmiech po prostu nie znikał z jego twarzy, uwielbiał przebywać na świeżym powietrzu. Zupełnie inaczej niż jego starszy o pięć lat brat Thomas, który odziedziczył ojcowską ponurość i pesymizm oraz starsza o dwa lata, Susan, która była wieczną buntowniczką i miłośniczką muzyki rockowej.
Levi całe życie dorastał w Eternie. Ojciec bał się puścić go samego w świat, by mógł zostać trenerem lub koordynatorem, ze względu na jego, jak to zwał "przypadłość", ale nie miał nic przeciwko, by pokemonami zajmował się na miejscu. Rodzice jego najlepszego przyjaciela Gustava, posiadali hodowlę pokemonów, w której Leonard tak często bywał, że traktowano go jak etatowego pomocnika. Gustav dał nawet Leviemu w prezencie pokejajo, z którego całkiem niedawno wykluła się mała Zorua. Serce wprawdzie czasem tłukło się w nim żeby zobaczyć świat, ale nie chciał smucić rodziców, zwłaszcza, że jego rodzeństwo nie wiązało swej przyszłości z rodzinnym miastem. Thomas wzorem ojca wstąpił do policji, kiedy tylko mógł, ale nie wystarczała mu robota dzielnicowego. Starał się o posadę w służbach tajnych i chyba mu się udało, bo prawie przestał się kontaktować z rodziną. Susan z kolei nie chciała się uczyć, była chuliganką i wywalali ją z kolejnych szkół, aż w końcu całkiem rzuciła edukację i wraz z innymi młodymi buntowniczkami założyła w Jubilife rockowy zespół "Two Black Suns", bo jak twierdziła jedno czarne słońce w nazwie to dla niej za mało. Innymi słowy Levi był ostatnim dzieckiem, który mógł i chciał być przy rodzicach.
Ten porządek rzeczy został jednakże zaburzony pół roku po osiemnastych urodzinach Leonarda. Tego dnia pracował on wraz z Gustavem w hodowli, gdy wpadła tam zadyszana Susan, którą ledwie rozpoznał, prosząc, by jej pomógł, chronił, ukrył, cokolwiek. Z jej słów wywnioskował, że zadarła ze światem przestępczym i teraz ścigali ją jacyś bandyci. Rada Leviego, idziemy do ojca. Susan za żadne skarby nie chciała słyszeć o policji, ale dała się przekonać, że George to wpierw ojciec, a dopiero potem policjant i może coś na to poradzić. Tak więc poszli do domu, bo ojciec akurat miał wolne w pracy, a właściwie przekradli się, gdyż Susan obawiała się, że prześladowcy mogą być tuż, tuż. W domu poczuli się bezpiecznie, a Levi z uśmiechem wołał rodziców, by zobaczyli kto wrócił. Po chwili dopiero zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Salon wyglądał, jakby ktoś dosłownie chciał go obrócić do góry nogami. Oboje się wtedy nie spodziewali, że kiedy się obrócą przed oczami wyrośnie im nagle Hoothoot, a oni padną na ziemię zmożeni snem. Obudzili się chwilę później, związani w piwnicy swego domu, byli tam też rodzice. Stali nad nimi czterej pewni siebie przebierańcy w skafandrach, czego nie omieszkała skomentować uszczypliwie Susan. Miny im zrzedły i oświadczyli, że są członkami Zespołu Galactic, znanej grupy przestępców i terrorystów, a ich dowódca dodał, że chcą wiedzieć wszystko o osobie ze zdjęcia. Był tam kolejny gość w skafandrze, ale Lonnowie bez trudu rozpoznali w niej Thomasa. Tylko co on robił u licha w tej organizacji? W każdym razie napastnicy wyrażali się o nim jak o zdrajcy, ale nie mieli pojęcia gdzie jest. Tu zachodził problem, bo rodzina też tego nie wiedziała. Niezadowoleni z obrotu sprawy przebierańcy zamierzali przejść do tortur, gdy do piwnicy wpadł kolejni nieoczekiwani goście. Trójka łysych osiłków o zakazanych mordach, na których widok jęknęła Susan. Nowi napastnicy zaczęli się nabijać z Galacticów twierdząc, że są bandą bab, a nie przestępców, ci zaś odgryźli się obelgą o szkodliwości promieni słonecznych na mózgi łysych. I tak od obelg przeszli do bitwy, podczas której przypadkowo podpalili dom. Gdy zauważyli co się dzieje, obie grupy spanikowały i uciekły nie rozstrzygnąwszy bitwy. W tym momencie wydawało się, że rodzina Lonnów spłonie we własnej piwnicy, gdy do środka wbiegł jeszcze jeden gość, ale tym razem jak najbardziej pożądany. Gustav z pomocą swych pokemonów uwolnił ich i pomógł uciec, nim dom się zawalił im na głowy. Wkrótce potem przyjechała straż pożarna, a oni patrzyli zszokowani na zgliszcza. Policja przybyła chwilę później i zebrała zeznania, chociaż krzywo przy tym patrzyli na Susan. Chyba tylko ze względu na jej ojca, dziewczyna nie trafiła wtedy do aresztu.
Kiedy było po wszystkim Gustav zaprowadził Lonnów do siebie i tam w czwórkę mieli zdecydować o tym co robić dalej. Sytuacja nie była najlepsza, Thomas był zdrajcą Zespołu Galactic, a Susan szukał inny znowu bandzior, o którym nie chciała powiedzieć więcej niż, że nazywa się Lukas i pożyczała od niego kasę na rozkręcenie zespołu. George oświadczył, że jako policjant zrobi co w jego mocy, ale Roberta miała wątpliwości, czy policja zdoła im pomóc, zwłaszcza, że George nie był w jej szeregach nikim istotnym. Wtedy Levi, któremu mimo przeżytego strachu, serce przypomniało o marzeniach o podróżach, zaproponował, by on i Susan opuścili potajemnie Eternę i na własną rękę spróbowali rozwiązać nękające ich sprawy. Zapadło nerwowe milczenie, aż w końcu George zgodził się ruchem głowy. Powiedział tylko: "Wyśpijcie się. Ruszacie rano."
Starter: Zorua
Towarzysz: Susan Lonna
- Opis towarzysza: Wiek 20 lat. To wybuchowa i buntownicza dziewczyna, która uwielbia sarkastyczne docinki, dosadny język i nigdy nie owija w bawełnę. Kocha muzykę rockową i wszystko co jest kontrkulturowe. Jest założycielką i wokalistką zespołu "Two Black Suns", w którym używa pseudonimu "Black Queen", pod którym znają ją znajomi z jej kręgów. Pozostałe dziewczyny (znane pod pseudonimami) z zespołu to: gitarzystka "Little Lilly", basistka "Bloodly Orphan" i perkusistka "Big Bang". Susan ma długie włosy pofarbowane na fioletowo, z czego lewa połowa opada swobodnie, a druga jest zawiązana w kucyk. Poza tym w jej nosie siedzi kolczyk, a kilka kolejnych w obu uszach. Usta maluje ostrą czerwoną szminką. Nosi na sobie czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami z logiem zespołu, czarny t-shirt, fioletową krótką spódnicę, rajstopy w fioletowo-czarne pasy oraz glany.
Rywal: Nie licząc Zespołu Galactic i bandytów ścigających Susan, to w trakcie gry pojawił się Ceasar, członek Galacticów
- Opis rywala: Jest w przygodzie
Rodzina:
Ojciec: George - Wiek 46 lat. Ojciec Leviego jest zasłużonym policjantem w mieście Eterna i dobrym ojcem, który pamiętał o rodzinie. Jest wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, dbającym o formę. Ma czarne proste włosy, krótką brodę i niebieskie oczy. Zwykle jest posępny i oszczędny w słowach, ale jest nieustraszonym stróżem prawa.
Matka: Roberta - Wiek 45 lat. Roberta prowadzi w mieście małą kwiaciarnię, w której pomagały jej dzieci. Ma brązowe, długie, lekko falowane włosy i zielone oczy. Mimo swego wieku wygląda jakby dalej miała trzydzieści lat. Dobrze opiekowała się dziećmi, ale starała się nie być nadopiekuńcza.
Brat: Thomas - Wiek 23 lat. Thomas od zawsze chciał iść w ślady ojca i policyjną karierę rozpoczął w wieku 18 lat w Eternie, gdzie osiągnął szybkie sukcesy, ale pragnął iść dalej i pracować jako tajniak. Trzy lata temu zaszył się pod ziemie i rodzinie daje tylko co jakiś czas znak, że jeszcze żyje. Budową ciała podobny jest do ojca, ale kolor włosów odziedziczył po matce, oczy niebieskie.
Siostra: Susan - Wiek 20 lat. To wybuchowa i buntownicza dziewczyna, która uwielbia sarkastyczne docinki, dosadny język i nigdy nie owija w bawełnę. Kocha muzykę rockową i wszystko co jest kontrkulturowe. Jest założycielką i wokalistką zespołu "Two Black Suns", w którym używa pseudonimu "Black Queen", pod którym znają ją znajomi z jej kręgów. Pozostałe dziewczyny (znane pod pseudonimami) z zespołu to: gitarzystka "Little Lilly", basistka "Bloodly Orphan" i perkusistka "Big Bang". Susan ma długie włosy pofarbowane na fioletowo, z czego lewa połowa opada swobodnie, a druga jest zawiązana w kucyk. Poza tym w jej nosie siedzi kolczyk, a kilka kolejnych w obu uszach. Usta maluje ostrą czerwoną szminką. Nosi na sobie czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami z logiem zespołu, czarny t-shirt, fioletową krótką spódnicę, rajstopy w fioletowo-czarne pasy oraz glany.
Dziadek: Vincent - Miałby teraz 69 lat. Ojciec Roberty. Był badaczem pokemonów, który uparcie śledził jednego nieuchwytnego stworka, pewien ze to nowy gatunek, ale jedyny dowód jaki zdobył to pazur rzekomego pokemona, z którego zrobił sobie amulet. Zapomniał go jednak zabrać podczas swej ostatniej wyprawy 18 lat temu, kiedy to zaginął.
Cel podróży: Odszukać Thomasa i wyjaśnić czemu ściga go Galactic, rozwiązać problemy Susan, przeżyć przygodę, o której marzył w dzieciństwie
Pora roku Późna wiosna

Typ przygody: Mieszany z nastawieniem na wątki sensacyjne
Wątki miłosne | Wątki +18: Tak
_________________
 
 
     
Boy Who Lived 


Starter: Shinx
Profesja: trener
Profesja poboczna: uzdrowiciel
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 28
Dołączyła: 30 Mar 2015
Posty: 58
Wysłany: 2015-03-31, 07:44   

Moja Karta Postaci
Imię i nazwisko, ew. ksywka: Tu cię niestety zawiodę, bo ma na imię Aleksy, jest Polakiem, ale sam siebie nazwał Fortecą.
Wiek: 17 lat
Wygląd: Gdyby trzeba było określić chłopaka jedynym słowem, gdyby to słowo miało opisać całą jego osobę, całą jego fizjonomię, byłoby to słowo: nieokreślony. Paradoks. Bo chłopaka naprawdę trudno jest określić. Spójrz chociażby na jego twarz. Mogłaby mieć równie dobrze dwadzieścia pięć, co siedemnaście lat. Zdobi ją krótki, ciemny zarost, o który stara się chociaż jako tako dbać. Generalnie jest dość blady, co podkreślają występujące na jego ciele rdzawe piegi. One również są paradoksalne, bo włosy ma przecież kruczoczarne, podobnie jak brwi i rzęsy. Wracając do całej facjaty, niektórzy powiedzieliby z pewnością, że jest przystojna, urodziwa. I być może mają rację. Rysy ma wyraziste, szlachetne, zachowane proporcje. Ponura mina i spojrzenie spode łba przeszkadzają jednak w regularnym nazywaniu Fortecy przystojnym. Uszy ma nieduże, nie odstające. Kilka drobnych blizn nie szpeci tej twarzy, można nawet powiedzieć, że ją zdobi. Dodaje jej charakteru.
Sylwetka. Wysoki to on nie jest, koszykarzem nigdy nie mógł zostać. Ale do zupełnie niskich też nie należy. Więc tak, jak było mówione. Nieokreślony. Mocno umięśniona prawa ręka zdradza, jak wiele ta młoda osoba już przeszła. Wciąż jest mocno posiniaczona, ale z pewnością cała, czego nie można powiedzieć o lewej, którą stracił niemal zupełnie. Wracając do całości jego ciała, to można śmiało powiedzieć, że jest całkiem przyjemne. Męskie, zgrabne no i przede wszystkim dobrze umięśnione. W niektórych miejscach ma oczywiście szpetne blizny, naruszające naturalny sposób układania się skóry, ale nie zwraca to aż tak uwagi, bo to wszystko pasuje do jego surowości, inteligencji i przejść.
Jeśli chodzi o to, jak się nosi, to zwykle przede wszystkim wygodnie. To najważniejsze, kiedy walczy się o przetrwanie. Żeby ubranie w niczym nie przeszkadzało. Zwykle ma na sobie tę samą skórzaną kurtkę i wygodne dresowe spodnie. Mimo letniej pory nie odsłania nóg. Prawdopodobieństwo zakażenia byłoby zbyt duże. Na plecach ma duży plecak, w którym nosi cały dobytek.
Charakter: Niejasny, nieodgadniony, niejednoznaczny. Przejdźmy jednak do szczegółów... Alek to przede wszystkim osoba bardzo uparta. Rzadko, kiedy coś sprawi, że w chłopaku obudzi się pragnienie, kiedy jednak tak się stanie, na pewno nie spocznie, póki nie dojdzie do celu. Jest bardzo dumny, odważny, nieustępliwy i wytrwały. Nie uznaje kompromisów, ciężko się z nim dyskutuje. Ma wyraźny kompleks mędrca. Inna sprawa, że najczęściej rzeczywiście ma rację. Jest dość niezależny, nie znosi nacisku w jakiejkolwiek formie. W sytuacjach ekstremalnych, gdy ktoś usiłuje wywrzeć nań jakikolwiek wpływ, sprawić by coś zrobił, zmienił zdanie na jakiś temat, staje się agresywny czasem również wulgarny i nieelegancki. Błyskawiczne działanie przedkłada nad puste gadanie i dzielenie włosa na czworo. Jego zdaniem nie ma rzeczy, których nie można by było dokonać. Jest skrajnym indywidualistą. Z natury pełen rezerwy i nieśmiały – pozostaje taki jedynie w życiu prywatnym. Jeśli chodzi o pozory, to należy dodać również małomówność. Cecha ta znika jednak, jeśli chodzi o kontakty z najbliższymi i rodziną. Przypadł mu w udziale umysł jasny i przenikliwy. Ma tendencję do racjonalizowania problemów, ale nie jest też pozbawiony wyobraźni i intuicji. Mimo tego ogólnie uznawany jest za osobę płytką i pustą przez jego oschłość i zdolność do agresji. Natura obdarzyła go pełnym kontrastów, dziwnym i trudnym charakterem. Nie łatwo z nim żyć. Stwarza on pozory spokojnego, zrównoważonego, panującego nad sobą i nad tym, co mu się w życiu zdarza. Gdyby jednak pozwolił komuś zajrzeć do swojego wnętrza, okazałoby się, że miotają nim wątpliwości i sprzeczności. To egoista. Często agresywny i bezwzględny, a jednocześnie szlachetny i sprawiedliwy. Ma swoje zasady, swoją moralność, według której cały czas postępuje.
Miasto i region: Właściwie żaden, pozostawię Tobie, do jakiego miasta przeniesiono go po tym "wypadku". Zrobiłam to celowo, żeby ułatwić prowadzenie MG.
Rola | Profesja: Trener
Historia postaci: (uznajemy, że jest mniej więcej początek sierpnia bieżącego roku)
Świata nie ma. Świat się skończył. Niebyt, cudowna błogość, spokój, beztroska trwają tylko sekundę. Ech, chwila. Skoro go nie ma to, dlaczego głowa wciąż pęka? Dlaczego prawe ramię pulsuje bólem? Zaraz,... prawe ramię? Jak ono może istnieć, skoro świata nie ma? Jak ja mogę nie żyć, skoro czuję ból i najwyraźniej na czymś leżę? Otwieram oczy. Mam oczy. Widzę. Kamienny, omszały sufit, właściwie sklepienie. Chcę zacisnąć pięści, by ulżyć sobie w bólu, ale na polecenie reaguje tylko prawa dłoń. Moja lewa ręka. To ona nie istnieje. NIE MAM RĘKI. Serce przyspiesza w obolałej piersi, w okolice pępka opada coś gorącego i ciężkiego. Jak mam walczyć o przetrwanie, skoro odebrano mi niemal całe lewe ramię? Żałosny, świeżo zabliźniony kikut sterczy tam, gdzie jeszcze niedawno była moja kończyna. Powtarzam to sobie kilka razy w myślach. Potem rozglądam się dookoła, wszystko, co miałem ze sobą jest w mojej okolicy. Plecak wypchany zawartością, w mniejszej kieszeni widzę zgrubienie, oznaczające, że pokemona też mi nie ukradziono. A więc nie jest tak źle. Mrużę oczy, próbując przypomnieć sobie chwilę przed wypadkiem. Ach, tak. Było ich obrzydliwie dużo. Otoczyły mnie, Shinx stracił przytomność, ktoś wgryzł się w moją lewą rękę... właśnie. Wgryzł się, ale jej nie oderwał. Gdyby tak zrobił, ręka urwana byłaby w stawie, nie miałbym tego śmiesznego kikuta. Więc ktoś jednak przybył mi na pomoc? Pustułka? Nie, ona by tu była, czekała, aż się obudzę. I ona nie byłaby w stanie amputować mi ręki nawet, by mnie uratować. Na kikucie widzę szwy, to musiał być ktoś, kto się na tym zna. Jestem pewien, że nie jestem w moim mieście, tam nie ma takich budynków z cegły. Jak się tu znalazłem? Cóż, sięgam po dziennik i zaczynam czytać wspomnienia z kilku poprzedzających masowy atak tygodni.
Data sporządzenia wpisu: 02.07.2015
Jestem o krok od naciśnięcia spustu, kiedy dostrzegam oczy. Przyjemne, choć dość banalne niebieskie oczy. Wpatrują się we mnie zupełnie przytomnie, choć z wielkim strachem, ale na pewno są przytomne, świadome tego, na kogo patrzą. Bladą skórę twarzy pokrywają rozdrapane krosty, ale to tylko trądzik, a nie wrzody przypominające te towarzyszące dżumie. Jest zdrowa. Opuszczam broń, rozluźniam ramiona. Dziewczyna z trudną do opisania ulgą opiera się o zamknięte drzwi i opada na ziemię. Wygląda na zupełnie wyczerpaną. Resztkami sił zasunęła zbudowaną przeze mnie zasuwę, jeszcze przed tym, jak dotarłem na dół. Z trudem łapie kolejne świszczące oddechy, widzę jak drobna pierś szybko unosi się i opada. Na jednym ramieniu ma plecak, z którego wystaje długi twór, do złudzenia przypominający sportowy łuk. Nie wygląda na wychudzoną, wręcz przeciwnie, ale jej obecność i tak mnie niepokoi. Nie zamknąłem zasuwy, kiedy wracałem z obchodu. Inaczej by tu nie weszła. Inaczej by ją zeżarli, myślę jeszcze, zanim wyciągam do niej rękę. Dźwiga się z trudem, ale wygląda już dużo lepiej. Słyszę łoskot ciał odbijających się o grube, drewniane drzwi i przechodzi mnie dreszcz strachu. Jest ich tam, co najmniej dwudziestka. Jak to drobne dziewczę zdołało im uciec? Ach no tak, łuk. Strzały pewnie naostrzyła a cięciwę napięła mocniej, żeby strzały były silniejsze, ale krótsze. Patrzę na nią z uznaniem i przestaję żałować, że zapomniałem zamknąć zasuwę. Chociaż nie wiem, czy śmierć jednej dziewczyny nie jest lepsza od całej chmary dorosłych wewnątrz ratusza.
- Forteca - mówię krótko, a ona chwyta moją dłoń. Ach, już po miesiącu zrezygnowaliśmy z imion. Często się powtarzają, są dość niewygodne i nadali nam je rodzice. Chcemy się pozbyć wszystkiego, co z nimi związane. Dlatego każdy przyjął ksywkę, pseudonim, którym się posługuje zamiast imienia. Panuje oczywiście zupełna dowolność. Chłopak, który trafił do mnie poprzednio nazwał się na przykład K9. Na pytanie, dlaczego, odpowiedział, cytuję:, bo mogę. No faktycznie. Mógł wszystko. Dopóki dorosły w oblepionym błotem stroju listonosza nie wyrwał mu kawałka mięsa z nogi. Musiałem go zostawić i ratować siebie. Trzeba być egoistą w tych czasach. Inaczej czeka cię śmierć. Wracając do tematu, tak naprawdę mam na imię Alek i mam siedemnaście lat. Przeżyłem dzięki sklepowi z militariami prowadzonemu przez mojego ojca. Naprawdę mało, kto przetrwał. Nawet, jeśli... ach , nie. O szczegółach napiszę później.

- Pustułka - odpowiada. To dziwne, że większość dzieciaków bierze pseudonimy od nazw zwierząt. Brzmią przez to jak kryptonimy podczas powstania. W zasadzie to całkiem podobna sytuacja, czyż nie? Walka na śmierć i życie, dokładnie tak samo. Wróg zabija bez zastanowienia nawet całe rodziny. Nie wolno wychodzić w konkretnych godzinach, lepiej nie pojawiać się na otwartych przestrzeniach. Dorośli są zupełnie, jak okupanci. Z tym, że tym razem nie można liczyć na żadną pomoc. Żadną. Armia Czerwona nie przyjdzie zza Wisły. Nikt nie pomoże.
- Wywabili mnie z kryjówki. - zaczyna bardzo powoli, obserwując moją reakcję. W milczeniu kiwam głową, przyzwalając na dalszą opowieść. - Są coraz inteligentniejsi. Znaleźli dzieciaka, może trzyletniego. Wydobywali z niego najgorsze odgłosy aż zdecydowałam się wyjść i go znaleźć, pomóc czy coś. Na moich oczach zjedli malca i odcięli drogę z powrotem. Mieszkałam na górnym piętrze Domu Usług. Ruszyli na mnie całym stadem. Zdjęłam siedmiu, bo tyle strzał wzięłam. I cudem tu dotarłam.
Data sporządzenia wpisu: 08.07.2015
Dopiero katastrofa na taką skalę sprawia, że zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, na jak wątłych podstawach opiera się nasz świat. Wystarczy uderzenie asteroidy, po którym wybuchła epidemia i wszystko zaczyna się walić. Rządy w Europie padają jeden za drugim, państwa szaleją. Ludzie giną, a ci, którzy przeżyli z wyżartymi mózgu wędrują w chaosie po ulicach owładnięci tylko jednym pragnieniem: zaspokojeniem głodu. Ale "twórca" wirusa zapomniał o jednym, o różnicach w pracy organizmów ludzi dorosłych i dzieci. Dlatego nikomu przed osiemnastymi urodzinami nie grozi zarażenie.
W ciągu następnych paru dni, Pustułka opowiada mi o swoim życiu i tym, jak przeżyła owe pół roku od zachorowania ostatniego dorosłego. Polowała za pomocą łuku na dzikie psy, koty i ptaki i żywiła ich mięsem, pogryzając od czasu do czasu dziką kapustą i ziemniakami. Na początku sama miała psa, Maćka, niedużego kundel o łaciatej sierści i złamanym ogonie. Ale, jak mówiła, Maciek był zbyt towarzyski i ust, dlatego dał się zjeść po tygodniu czy dwóch. Przed wybuchem epidemii, wychowywała ją matka, ojca straciła w wieku trzech lat. Już na samym początku musiała podjąć trudną decyzję o zostawieniu umierającej matki na łożu śmierci i ratowaniu siebie (pamiętam, że kiedy to powiedziała, przyszło mi do głowy, że w dzisiejszym świecie jest miejsce tylko dla takich osób. Dla egoistów owładniętych pierwotnym pragnieniem przetrwania nawet kosztem życia bliskich). Wiele razy wspominała o innych dzieciach, ale zawsze były to tylko sylwetki znikające na końcu uliczek, wrzaski albo porzucone na ulicy paczki po czipsach. Zdołałem się zorientować, że jest ich całkiem sporo, ale żadne nie ma dostępu do takiej broni, jak ja, czy Pustułka właśnie. Inne dzieci zajmują się głównie uciekaniem, głodują a później szybko umierają. Moja towarzyszka nie chciała wchodzić z żadnym w sojusze w obawie, że będzie bezużyteczne i tylko pożerać zapasy. Wciąż uważam, że ma rację. Pustułka z początku była jednym z dzieciaków przeszukujących mieszkania w blokach, których przecież w naszym mieście nie brakuje. Faktycznie, są doskonałym źródłem jedzenia, surowców i miejscem do spania, ale są niesamowicie niebezpieczne. Po wyważeniu drzwi, nie da się ich już zamknąć. Więc w nocy można łatwo paść łupem włóczących się tłumnie po mieście dorosłych. Poza tym, kto wie czy w danym mieszkaniu jakiś nie został zamknięty i nie przeżył, jedząc swoje zwierzęta domowe i dzieci. Nie chciałbym znaleźć się dwa metry od głodującego od miesięcy dorosłego. Wtedy nie ma już ucieczki, jest na nią po prostu za późno. Dlatego dziewczyna zajęła dość duży, dwupiętrowy budynek, gdzie znajdował się kiedyś gabinet stomatologiczny, jakiś urząd i innych instytucji świadczących jakieś usługi. Do mnie trafiła z łukiem, pustym kołczanem i jedzeniem na jeden dzień. Straciła po drodze buta, dlatego szybko zaczęliśmy planować wyprawę po nowe. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zranienia i infekcje. Musiała być zawsze gotowa do ucieczki, kopania i zatrzymywania się a na boso, żadna z tych czynności nie jest możliwa. Takich sklepów, w najbliższej okolicy mojego ratusza jest mnóstwo, ale okolica jest bardzo niespokojna. Chorzy wracają w miejsca, w których bywali "za życia", a skoro to rynek, centrum miasta, to dorosłych zwykle jest tak dużo, że nie zdążam przeładować magazynku. Skoro jednak jest nas dwójka, warto spróbować. Pustułka wciąż nie ma strzał, muszę oddać jej więc jeden z cennych Walther'ów P99 i magazynek z szesnastoma nabojami.
- Wrócisz się, aby mnie ratować tylko, jeśli będziesz mieć pewność, że jesteś w stanie mi pomóc. Jeśli stracę, rękę, nogę, lub cokolwiek, zostawisz mnie. I wzajemnie. Ranna do niczego mi się nie przydasz. - mówię zaraz przed wyruszeniem. Mam plecak do polowy wypełniony jedzeniem i amunicją. Połowę zostawiłem pustą na łupy. Jedzenie teoretycznie nie będzie mam potrzebne, ale trzeba się ubezpieczyć na wypadek, gdybyśmy utknęli gdzieś na dłużej.

Data sporządzenia wpisu: 15.07.2015

Nie chcę się przyjaźnić z Pustułką. Nie chcę jej nawet polubić. Wciąż wmawiam sobie, że powinienem czuć do niej tylko szacunek, ale to wcale nie jest proste. Do mojego życia powrócił uśmiech, a mnie zupełnie się to nie podoba. Nie chcę się do niej przywiązywać, nie chcę przyznać, że dzięki niej jest mi lepiej. Nie mogę sobie pozwolić na to, że w razie jej straty, stanę się wrażliwy na ataki wroga. To miła dziewczyna. Tak przynajmniej powiedziałaby moja mama. Jest sympatyczna i wesoła, choć dobrze wie, w jakich chwilach powinna być poważna i zdystansowana. Czuję, że przejrzała mnie na wylot. Te głupie, proste oczy wzierają się do środka mojej duszy. Zna mnie lepiej, niż ja siebie. A po raz pierwszy poczułem to, kiedy zabrałem ją na najwyższy punkt obserwacyjny ratusza, drugiego dnia jej pobytu w mojej fortecy. W miejscu, gdzie wyrwałem zegar i teraz zieje tam wielka, idealnie okrągła dziura na wylot. Stamtąd zwykle strzelam do gromadzących się przed wejściem dorosłych i tam też trzymam najcenniejsze dla siebie przedmioty, ponieważ aby wejść, trzeba wspiąć się po drabinie. Wątpię, żeby dorośli to potrafili, a i zdrowe dziecko musiałoby wiedzieć o istnieniu wejścia, żeby na nie trafić, nie sposób dojrzeć drabinę nie wiedząc o niej. Więc zabrałem ją tam, a spojrzenie jej banalnych niebieskich oczu padło od razu na szkice twarzy moich rodziców i młodszej siostry. Zupełnie, jakby wiedziała, co tu trzymam. Jakby mnie znała od zawsze. Węglowe, bardzo niedbałe, choć artystycznie całkiem niezłe. Warte dla mnie więcej, niż potrafię wyrazić słowami. Niemowlę Kasieńka ma na głowie kępkę puchatych włosów, które teraz są czarne a w rzeczywistości były niemal białe. Śmieje się i pokazuje kilka malutkich zębów wystających z dziąseł. Ma nos mojego taty, ale oczy zupełnie, jak moje i mamy. Ona sama nie śmieje się szeroko. Na jej twarzy zastygł na zawsze lekki, matczyny i ciepły uśmiech. Związane z tyłu włosy ma czarne i to akurat zgadza się z rzeczywistością. Tato jak zwykle jest poważny, jak przystało na byłego żołnierza, choć w piwnych oczach tańczy płomień, zdradzający, że tak naprawdę był ciepłym i bardzo życzliwym człowiekiem. Czwartym rysunkiem jest twarz K9. Dziobata, ale przyjemna. Umieszczone są tutaj, aby nigdy ich nie zapomniał. Nie pozwolę umrzeć pamięci o nich. I Pustułka to wszystko zrozumiała. To niewiarygodne, ale nie musiałem mówić ani słowa. One już tak mają, prawda? Że mają intuicję, skądś po prostu wiedzą. Z wielkim trudem powstrzymałem się przed wyrwaniem dłoni, którą na moment ścisnęła swoją, okazując wsparcie i zrozumienie. Nie wolno nam się dotykać. Zupełnie, jakby zaraz za tą wyrwą, gdzie kiedyś był bijący zegar nie odbywała się apokalipsa naszych czasów.
***
Kiedy wychodzimy, oboje dowiadujemy się, czym jest prawdziwa apokalipsa. Dorośli, których zestrzeliłem tego dnia, kiedy Pustułka do mnie trafiła zdążyli już dojrzeć. Mięso w ich żołądkach zdążyło zgnić i prędko, dosłownie rozsadziło ich od środka. Całą ulicę pokrywają ludzkie wnętrzności. O dziwo, krwi jest niewiele. Tylko kawałki jelit, żołądków i innych trzewi. Przy tym niemożliwy do opisania smród gnijących w pełnym słońcu tkanek. Widziałem w internecie filmik, na którym jakiś mężczyzna dźgnął kijem leżącego na plaży martwego wieloryba. Gazy, płyny i cala zawartość jego trzewi wystrzeliła na kilka metrów we wszystkie strony, powalając na ziemię operatora kamery. Obrzydliwy widok. Podchodzę do jednego z pustych ciał i trącam je butem, żeby zobaczyć twarz. Przez dziurę w policzku wyzierają żółte zęby. To matka. Samica. Na głowie ma wypalone łyse place. Zaraz... wypalone? Czyżbym jednak się mylił i ktoś poza nami dysponuje bronią? A może gdzieś naprawdę wybuchł pożar z powodu suszy? Spoglądam na towarzyszkę. Pustułka zatyka usta dłonią a w jej oczach tańczą łzy. Ze strachu? Od odoru? Bierze głęboki oddech a ja słyszę, że tłumi szloch. Nie winę ją za to. Coś ściska mnie za gardło, kiedy widzę zwykle silną dziewczynę w takim stanie. Klęka u ciała, jej kolano ląduje na kawałku ludzkiego jelita, zupełnie to ignoruje.
- Przyjaciółka mojej mamy. Pani Agnieszka. - mówi i z troską naciąga rozerwaną bluzkę na rozpłatany brzuch, żeby chociaż częściowo zakryć dziurę. . - Bywała u nas na obiadach, zawsze przynosiła mi kawałek ciasta. O Boże. - jęczy, dostrzegając brak skóry w policzku kobiety. Nie poganiam jej, bo wiem już, że potrzebuje tylko kilku sekund, żeby wziąć się w garść. Rozglądam się, żeby upewnić, że jesteśmy bezpieczni. Nieruchomieję cały, tylko ręka bardzo powoli podnosi pistolet na poziom oczu.
- Pustułka. - mówię cicho i spokojnie, ale bardzo stanowczo, żeby jak najbardziej zwrócić jej uwagę. - Padnij. Teraz. - wykonuje polecenie, a ja strzelam bez zastanowienia. Adrenalina uderza mi do głowy, ręce nie trzęsą się, wzrok nie rozmywa. Dorosły, którego pokryta liszajami dłoń była mniej niż pół metra od głowy dziewczyny pada u jej stóp, bezbłędnie trafiony między oczy. Nie słyszeliśmy go przez rozmowę, a i on, pozbawiony butów musiał poruszać się wyjątkowo cicho. Podszedł od tyłu. Poza tym, poruszał się na kolanach. Nogi nieco za nimi miał urwane. Chciałoby się powiedzieć, że spalone. Dlatego musiałem kazać jej paść na ziemię. Ona klęcząca miała głowę na prawie tym samym poziomie, co on. Kiedy huk strzału cichnie, przecieram lufę rękawem i chowam broń.
- Chodźmy stąd. - mówię, zanim zdąży otworzyć usta. Zamiast jego zaciskuje je, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Wyjątkowo chudy i nie zbyt dobrze zbudowany.
Ubrany w bardzo brudny garnitur. Co dziwne, na nim również widać ślady poparzeń, w kilku miejscach jest naruszony przez płomienie. Jakby języki tylko go liznęły. Podaję dziewczynie rękę, żeby pomóc jej wstać. Ona znów przytrzymuje moja dłoń na sekundę dłużej, niż to byłoby konieczne. Znów nie protestuję, tym razem z nieco mniejszym trudem (i to znów wprawia mnie w niepokój). Pustułka łapie za łuk i nie patrzy na mnie, jakby się wstydziła. Poprawia prowizorycznego prawego buta, który zdążył wzbogacić ją o parę odcisków.
Do sklepu docieramy w kilka minut i juz bez większych problemów. Fakt, że szyba drzwi prowadzących do CCC jest nienaruszona jednocześnie martwi mnie i cieszy. Z jednej strony, to znaczy że nikt jeszcze tu nie buszował wśród półek. Z drugiej, sklep nie był otwierany od pół roku, kto wie, co może tam siedzieć od tamtego czasu. Raczej nic żywego, mówię sobie bo to naprawdę mało możliwe, żeby coś żyło bez wody i pożywienia przez sześć miesięcy. Ale kto wie czy wirus poza wyżarciem mózgu nie daje ofierze także także jakiejś umiejętności życia bez jedzenia? Czy w razie potrzeby ofiara nie zapadnie w stan hibernacji a hałas wybijanej szyby obudzi ją w kilka sekund? Przelatujący obok wróbel wyrywa mnie z zamyślenia.

Data sporządzenia wpisu: 16.07.2015

Widzę, że dziewczyna jest w siódmym niebie. Rumieńce znów zakwitły na jej twarzy po tym, jak zbladła po ataku kalekiego ojca i widoku przyjaciółki jej matki. Sklep jest niemal nienaruszony. Pokryte kurzem buty stoją równo w rzędach na pudełkach. Pustułka uśmiecha się i z początku tylko nieśmiało krąży wśród półek, to muskając palcami materiał drogich i tańszych produktów. Czuje opór przed kradzieżą? To byłoby idiotyczne, ale całe szczęście, kiedy siadam na jednym z pufów i zaczynam nie przyglądać się swojemu obuwiu, ośmiela się i przymierza pierwszą parę.
Obserwuję ją jeszcze przez moment, po czym pozwalam sobie na chwilę odpoczynku. Wyciągam nogi przed siebie i zamykam oczy. Wzdycham. Od jakiegoś czasu jestem bardzo zmęczony i nie ma to żadnego związku z moją kondycją fizyczną. Męczy mnie fakt, że muszę spać w jednym pokoju z dziewczyną. Nie, nie chodzi o moralność czy inne takie sprawy. Nie pozwoliłbym jej spać osobno, wciąż uważam, że to zbyt niebezpieczne. Chodzi o to, że ona cały czas jest obok. Że wita mnie uśmiechem, że bardzo dużo mówi, chociaż kiedy tylko zauważa, że mnie to męczy, milknie i robi się bardzo uprzejma. Źle czuję się z tym, że muszę z nią rozmawiać. Ale rozmowy idą gładko, nawet nie zauważam, kiedy prześlizgujemy się pomiędzy tematami. Dziwię samego siebie, kiedy zadaję pytania i śmiejąc się kontynuuję konwersację. Ale zaraz potem znów odzywa się we mnie introwertyk, zamyka mi usta i staję się burkliwy. Pustułka zawsze w tych chwilach odnosi wrażenie, że zrobiła coś źle i z podkulonym ogonem odchodzi, a ja nie widzę jej do końca dnia. Ale i tak bardzo tęsknię za samotnością. Za ciszą, za faktem, że nie wcześniej jakiekolwiek dźwięki wewnątrz ratusza mogły oznaczać tylko jedno: włamanie. I właśnie w tej chwili coś sobie uświadamiam. W sklepie panuje niemal zupełna cisza. Brak dźwięku otwieranych pudełek i żadnego, który mógłby oznaczać poruszanie się Pustułki zaledwie dwa regały dalej. Robi mi się gorąco i nie jestem z tego zadowolony. Zimna krew przede wszystkim. Serce przyspiesza, jak zwykle w takiej chwili. Czyżbym musiał ją ratować drugi raz w ciągu pół godziny? Cóż, nie jej wina, że wciąż nie ma ani jednej strzały a Walthera zamiast przy sobie ma w plecaku.
- Pustułko? - pytam tylko po to, żeby zagłuszyć dźwięk ładowania pistoletu, a właściwie ponownego wkładania magazynku do środka. Mimowolnie wyjąłem go w zamyśleniu, kiedy to odpłynąłem pewnie na parę dobrych minut. Idiota. Starając się nie wydawać dźwięków, wstaję. Pustułka jakby pokrzepiona moim głosem próbuje dać mi do zrozumienia, w jakiej znalazła się sytuacji. Słyszę odgłosy, które wydaje osoba, której się zamknęło usta siłą. Słyszę szamotaninę. Udaje jej się kopnąć i jedno z pudełek spada po drugiej stronie, dając mi jako taki wgląd w sytuację. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Dziewczyna, która zakrztusiła się płaczem na widok zwłok dorosłego teraz myśli zupełnie trzeźwo i wręcz pomaga mi się uratować. Ale co się właściwie stało? Moja drobna przyjaciółka szarpie się z olbrzymim ojcem. Ma pewnie prawie dwa metry wzrostu i tyle samo obwodu. Nosi brudny, kiedyś (jestem tego prawie pewien) żółty dres, dziurawy w paru miejscach, zielonkawy, czerwony i ogólnie pełen wszystkich możliwych zabrudzeń. Jedno jego udo to co najmniej dwa moje, a Pustułki może nawet trzy. Skóra odłazi mu w kilku miejscach, nie ma butów, co widzę, kiedy zbliżam się bardziej. Widzę żółto-zielone zęby, kiedy próbuje nimi chwycić rękę dziewczyny. Nie jedna osoba pewnie straciłaby przytomność od samego odoru z jego mordy. W końcu udaje mu się podnieść dziewczynę do góry. Łapie ją byle jak, dziwacznie wyginając jej kończyny. Chce zarzucić ją sobie na ramię, kiedy... Jej głowa uderza mocno w regał na buty. Świat zwalnia na moment, krew tryska z rany, dorosły wyje ze złości. Mnie ogarnia strach i jest to uczucie niemal nieznane. Drobna istota w sekundę traci przytomność i wiotczeje w rękach mężczyzny. Ten, jakby mnie nie widząc, rusza powoli w stronę otwartych na oścież drzwi do magazynu. Dla odmiany robi mi się zimno, kiedy uświadamiam sobie swoją głupotę. Podnoszę pistolet na poziom wzroku, kalkuluję. Nie mam pewności, czy trafię w tą głowę, w którą chcę. Są na tym samym poziomie, trzyma ją w bardzo dziwny sposób. Z każdym uderzeniem serca maleje prawdopodobieństwo, że w ogóle trafię. Mogę zabić jedno albo drugie. Trzęsą mi się ręce, czuję, że walczę o życie tej dobrej, przychylnej mi istoty. Mogę albo zabić dorosłego i uratować dziewczynę. Może się również zdążyć, że zabiję ją a wtedy uchronię ją tylko od horroru bycia zjadanym żywcem. Więc chyba obie opcje są dość kuszące, prawda? Niemal nie czuję nóg, kiedy wreszcie naciskam na spust. Nie słyszę huku wystrzału. Pustułka pada na ziemię. Nieruchoma.
Upuszczona przez trafionego w potylicę grubasa.
Dwie sekundy później trzymam ją w ramionach. Łzy.

Dalej wyrwane kartki, tylko strzępki zdań pozostały w notesie. NIE. NIEE! W notatkach nie ma nic o Shinxie, bo znalazłem go w parę dni po ataku na Pustułkę, kiedy leżała nieprzytomna, to wiem na pewno. W ogóle dziwnie czyta mi się te fragmenty. Jakby wszystko, czego nie było w dzienniku nie było do końca pewne.
Starter: Shinx
Towarzysz: W zasadzie to nie wiem, czy ją tu wpisywać, skoro teraz nie są razem, ale niech będzie. Pustułka.
- Opis towarzysza: Ani ładna, ani brzydka dziewczyna. Może w wieku Fortecy, może trochę młodsza. Niska, o zaniedbanych blond włosach, banalnych niebieskich oczach i twarzy pełnej rozdrapanego z nerwów trądziku. W zasadzie to dość sporo jest o niej w historii. Gdyby było trzeba więcej, to oczywiście dopiszę.
Rywal: - - -
- Opis rywala: - -
Rodzina: Są wspomniani w historii. Ja mogłabym się o nich rozpisać, ale nie widzę w tym sensu. Uważam, że tyle informacji i nich wystarczy, w końcu nie żyją. Forteca też nie będzie zbyt często o nich rozmyślał, więc, jeśli można, uznajmy ich za nieistotny element tej historii.
Cel podróży: Odpowiedź jest krótka: żeby żyć.
Pora roku lato
Typ przygody: horror, romans, PRZYGOOOOODAAA!
Wątki miłosne | Wątki +18: Tak
_________________

It's a drag on a boat
And we're lost at sea
Trying to find me
Some peace of mind,
We, We'll lose it all


To fall is connected to try.
  : :
     
Księciu 
FIRST OF ALL, BITCH...


Starter: Gengar
Profesja: trener
Profesja poboczna: hodowca
Karta Postaci: przejdź
Karta Postaci Pokemona: przejdź
Wiek: 30
Dołączył: 30 Wrz 2014
Posty: 971
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-04-02, 15:54   

Biorę Cię.
_________________
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandblue created by spleen modified v0.2 by warna

| | Darmowe fora | Reklama

Daisy7 (administrator)
ania.daisy7

Gwen Brown (administrator)
38162565

Yuki (grafik)
35451075
Yukiyorin

Did (grafik)
44021735
Otaku helper
www.OtakuHelper.pl - Nie buforuj! Pobieraj!

WAW Pokemon

Yousei

SNM
SnM

PokeSerwis

Hentai Island

Dragon Ball Alternate World
Dragon Ball Alternate World

Tin Tower

Darkest Night

Czarodzieje

Mystic Falls
Mystic Falls

Wishmaker

Undertale

Digimon Quartz

Poke Tail

Jadore Dior

Spesogenesis

Horizon

Seven Kingdoms

Bangarang

Dysharmonia

Arcadias

Deireadh

SPQR

Dzikie Psy

Uru'bean

Lords of Brevort

Death City

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Zombie is coming

FT Path Magician

Wolvex

Phantasmagoria

Ninja Clan Wars

Wilki 94

Mortis

Wishtown

Valoran
Valoran

Fairy Tail New Generation

Antyris

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

The Avengers

Virus

Riverdale High School

Marudersi

Bottled Stars

Death City

Draco Dormiens

Ninja Gaiden
Ninja Gaiden PBF

Epoka Nordlingów

Pokemon Eternal

Era Bleacha

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Yuki & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Wszystkie prawa zastrzeżone./All rights reserved. Copyright 2014 by Daisy7.
Pokemon Crystal launched 2011-03-23.